Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 140 z 140 ]

131 Ostatnio edytowany przez Michael31 (2022-02-16 22:18:03)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Nie będąc pewnym swoich życiowych wyborów a w zasadzie ich brakiem, stwierdziłem że chyba nie mogę dłużej z tym zwlekać. Prawda jest taka, że jestem zakompleksionym gnojkiem, który właśnie żyję sobie wygodnie kosztem drugiej osoby. Kolejne spotkania online z psychologiem za mną - moje dzieciństwo jest źródłem tego wszystkiego, ale mam 28 lat i muszę coś zrobić. Czuję się trochę jak bym miał zaczynać od nowa ze wszystkim. Wiecie już samo to myślenie że jest mi wygodniej po prostu jest odpychające. Inna kwestia jest taka, że nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą w związku o naszych wspólnych potrzebach, celach o przyszłości.  Myślę sobie, że decyzja o rozstaniu wyjdzie na dobre zarówno mi - bo zmierzę się ze samotnością i tym uczuciem nie poradności gdy brakuje drugiej osoby. A dla mojej partnerki, którą tyle przytrzymałem będzie szansą na spotkanie osoby, którą ją pokocha.
Rozmowy z psychologiem dały mi do myślenia, że to może być szansa dla mnie aby przemyśleć sobie wszystko na spokojnie będąc samym, spełnić swoje marzenia o tym powrocie do rodzinnej miejscowości i spróbowaniu życia od nowa. Że muszę sam poczuć, że jestem panem swojego życia i żyje wg. swoich zasad.
Co by nie było to i tak czuję żal i ściska mi gardło, ale trzeba wierzyć, że jeszcze te moje życie się jakoś ułoży.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Trzymam kciuki, obojętnie jaką decyzję podejmiesz i zawsze sobie powiesz, to była moja męska decyzja...

133

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Wracam za 2 tygodnie do polski i chyba nie mam do czego wracać tak na prawdę. Cały ten okres była wymiana sms - jak nigdy nie potrafiliśmy gadać o problemach to w sms poruszamy takie tematy. Już samo to świadczy, że chyba tak czy siak z nami jest coś nie tak prawda ?  Dostałem ostateczne ultimatum, że biorę z nią ślub i mieszkamy w łodzi, albo do końca marca się rozchodzimy. To też jest w moim mniemaniu słabe - jak to ona sobie wyobraża ? Że pod wpływem naporu powiem jej tak chcę ślubu tak przecież nie powinno być.

134

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Wracam za 2 tygodnie do polski i chyba nie mam do czego wracać tak na prawdę. Cały ten okres była wymiana sms - jak nigdy nie potrafiliśmy gadać o problemach to w sms poruszamy takie tematy. Już samo to świadczy, że chyba tak czy siak z nami jest coś nie tak prawda ?  Dostałem ostateczne ultimatum, że biorę z nią ślub i mieszkamy w łodzi, albo do końca marca się rozchodzimy. To też jest w moim mniemaniu słabe - jak to ona sobie wyobraża ? Że pod wpływem naporu powiem jej tak chcę ślubu tak przecież nie powinno być.

A jak powinno być? Ma czekać kolejne 4 lata?
Ona też chce wiedzieć na czym stoi i być pewna, że rozstanie to najlepsze rozwiązania bo skoro Ty po tych kilku latach nie chcesz z nią zakładać rodziny, to nie ma sensu zabierać sobie więcej czasu.

135

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Roxann napisał/a:
Michael31 napisał/a:

Wracam za 2 tygodnie do polski i chyba nie mam do czego wracać tak na prawdę. Cały ten okres była wymiana sms - jak nigdy nie potrafiliśmy gadać o problemach to w sms poruszamy takie tematy. Już samo to świadczy, że chyba tak czy siak z nami jest coś nie tak prawda ?  Dostałem ostateczne ultimatum, że biorę z nią ślub i mieszkamy w łodzi, albo do końca marca się rozchodzimy. To też jest w moim mniemaniu słabe - jak to ona sobie wyobraża ? Że pod wpływem naporu powiem jej tak chcę ślubu tak przecież nie powinno być.

A jak powinno być? Ma czekać kolejne 4 lata?
Ona też chce wiedzieć na czym stoi i być pewna, że rozstanie to najlepsze rozwiązania bo skoro Ty po tych kilku latach nie chcesz z nią zakładać rodziny, to nie ma sensu zabierać sobie więcej czasu.

Dokładnie, ktoś tu musi podejmować decyzję, bo Ty to raczej byś czekał na cud, więc to też jest dla Twojego dobra.

136

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Wracam za 2 tygodnie do polski i chyba nie mam do czego wracać tak na prawdę. Cały ten okres była wymiana sms - jak nigdy nie potrafiliśmy gadać o problemach to w sms poruszamy takie tematy. Już samo to świadczy, że chyba tak czy siak z nami jest coś nie tak prawda ?  Dostałem ostateczne ultimatum, że biorę z nią ślub i mieszkamy w łodzi, albo do końca marca się rozchodzimy. To też jest w moim mniemaniu słabe - jak to ona sobie wyobraża ? Że pod wpływem naporu powiem jej tak chcę ślubu tak przecież nie powinno być.

A jak Ty to sobie wyobrażasz? Że ona będzie grzecznie czekać, aż Ty się zdecydujesz?

Tak, zmuszanie do ślubu jest słabe. Ale równie słaba jest nieumiejętność podejmowania decyzji, zwłaszcza jeśli odbija się na drugiej osobie. W gruncie rzeczy dziewczyna Cię do niczego nie zmusza; ona po prostu podjęła decyzję (że nie będzie dłużej czekać na decyzję Twoją) i Cię o niej poinformowała. Dlaczego oburza Cię to, że śmiała coś postanowić odnośnie własnego życia?

137

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Nie, nie jest fajnym stawianie takiego ultimatum, ale też nie jest fajnym bycie na łasce czyjegos widzimisię, co albo się na cos zdecyduje albo nie, za ileś tam lat.

Gdybyś faktycznie ją kochał, to nie mialbys problemu z oświadczynami po tylu latach. Na moje oko, po prostu boisz się być sam i ją zwodzisz. Nieładnie.

138 Ostatnio edytowany przez GOSTY (2022-06-02 09:12:18)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Jak stare dobre małżeństwo. Znają się na wylot. Bez siebie nie dadzą rady: ani jedno, ani drugie. Tylko kto na kim bardziej żeruje?

Ja bym ją zostawił w takiej sytuacji. Żyłbym sobie sam w wolności i szczęściu.

Lepiej samemu niż takie coś... ale to tylko moja własna wizja.

bagienni_k napisał/a:

Najgorsze w takich wypadkach jest to, że facet nie pozwala dziewczynie spełnić swoich pragnień, będać wygodnickim. Jeżeli tak mu się podoba życie kawalerskie to niech weźmie się za siebie i żyje samemu.

Sam jesteś starym kawalerem po 30 i żyjesz po swojemu, więc dlaczego krytykujesz go? Dokładnie taki sam, jak jego egoistyczna dziewczyna, która myśli tylko o własnych pragnieniach, a facet ma być JEJ narzędziem.

Tylko po to ma tego faceta, do spełniania swoich własnych TYMCZASOWYCH zachcianek i pragnień. Jesteś jak kobieta, a krytykujesz mężczyzn. big_smile To się nazywa "miłość".

W sensie, jakie role mężczyzny spełniasz, aby dawać sobie prawo do krytyki innych mężczyzn? Czy to nieśmieszne?

Panie Bagienni?

Edit: Wydrukuję TO SE. Jestem taki zajebisty; przykleję to SE na szybę w samochodzie. "Będę jarał się tym co dzień..."

Sorry, ale chyba znowu nerwy mi puściły. smile

139

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Długo przyglądam się temu forum i postanowiłem założyć w końcu konto, aby prosić o jakieś porady o jakieś "chłodne spojrzenie" z boku jak to wygląda i może ktoś coś mi poradzi.

Jestem michał i mam 28 lat, jestem w związku od 5 lat z kobietą ( która w zasadzie jest moją pierwszą partnerką życiową) w naszym związku było w sumie zawsze okey - nie mieliśmy większych sprzeczek, kłótni czy jakiś tam rozstań i powrotów. Większość czasu spędzaliśmy razem ze sobą - wspólne wakacje, wyjazdy.  Oboje w zasadzie jesteśmy z innych miejscowości ja kalisza ona ze skierniewic - spotkaliśmy się na studiach w łodzi i w sumie fajnie do momentu, kiedy studia się nie skończyły. Wiecie ja od zawsze byłem samotnikiem miałem garstkę dobrych przyjaciół - po przyjeździe do łodzi jak poznałem Olę zaczęło się inne życie. Początkowo zachłysnąłem się wielkiem miastem, imprezami masą ludzi , których w sumie nie koniecznie lubiłem. Zawsze miło wspominam powroty na weekend do Kalisza do rodziny do tych znajomych przed którymi nie muszę nic udawać. Ola również polubiła moją rodzinę i w ogóle wszystko fajnie. Tylko w pewnym momencie nastąpił we mnie taki kryzys - że w sumie nie muszę siedzieć w łodzi owszem pracę mam, ale w rodzinnej miejscowości też ją znajdę, gdybym nie był z partnerką to bym dawno wrócił. Mam wrażenie, że od 2 lat stoję w miejscu a co najgorsze, że jestem w związku a mimo to czuję się samotny - tłumie w sobie uczucia i często zagryzałem zęby, ale nie miałem jaj powiedzieć co mi nie pasuje - wolałem uszczęśliwiać 2gą połówkę, kiedy ona była zła to ja zawsze wyskakiwałem z jakimś pomysłem, aby jej poprawić humor a to wyjazd a to jakiś spacer, lody wiecie. Rok temu kiedy ten kryzys mnie dopadł postawiłem jej w końcu o tym powiedzieć, że chciałbym powrotu do rodzinnej miejscowości - ona się rozpłakała i od razu mi się jej żal zrobiło i głupio, że po tylu latach takie coś mogłem powiedzieć. Zaczęła mówić, że skoro nie jestem szczęśliwy z nią to muszę odejść na co ja od razu rzuciłem się z przeprosinami i tyle było mojego "otwarcia się i powiedzenia o swoich problemach" Mam wrażenie, że ja osobiście nie doceniam tego co mam ale z drugiej strony nie czuję się do końca spełniony, szczęśliwy mimo, że jestem w idealnym związku.  Tutaj oprócz Oli nie mam nikogo - tam czeka na mnie rodzina i znajomi i moje miasto. Boję się, że jak odejdę to po prostu nie znajdę nikogo innego tak dobrego jak Ola, mam niską samoocenę ona w sumie też, ale wspieramy się nawzajem. Ostatnio się pokłóciliśmy stwierdziła, że albo ogarnę się z pierścionkiem i mieszkaniem ( planowaliśmy kupić) albo koniec z nami. Takie mam ultimatum i pustkę w głowie. Z jednej strony mam wrażenie, że ją kocham i nie wyobrażam sobie ją opuścić a z drugiej strony mam te przeświadczenie, że jestem w związku a czuję się sam przez co tak ciągnie mnie do rodzinnej miejscowości. Czy Wy też tak odczuwacie będąc w związkach ? Może serio jak jej się oświadczę to pogodzę się z myślą, że zostaje w łodzi i wtedy dopiero będę mógł odżyć ?

Chryyyste,jakbym czytała wypowiedź swojego ex (bez obrazy).
Poznaliśmy się w innym kraju,jemu się zachciało Polski i rodziny - wróciliśmy. Zachciało się dużego miasta - przeprowadziliśmy się do mnie. Było mieszkanie,była praca,a połączenie pępowiny na linii babcia i mama - mój ex było długie na prawie 400km. Koniec końców zostawił mnie w zagrożonej ciąży,bo mama postawiła mu ultimatum,że albo ja i on u niego na wsi,albo ma wracać sam,a o prawa do dziecka można walczyć w sądzie. Wrócił sam,ja poroniłam,a temu się rodziny odechciało i błagał żeby wrócić do mnie. No niestety,to już nie był czas na powroty. Ja poroniłam,a tego prawie 30 letniego chłopca nie miałam ochoty już oglądać na oczy.
Chłopie,ptaki wylatują z gniazda. Czas założyć własną rodzinę, a jak nie, to iść do przodu,rozwijać się, a nie wracać do gminy czy miasteczka. Przecież rodzinę zawsze możesz odwiedzać. A znajomi? W wieku 20 lat moje życie towarzyskie wyglądało inaczej niż teraz,bo wszystkim zmieniły się priorytety. Nikt nie ma czasu bawić się w piaskownicy. Każdy jest zajęty swoim życiem,czy swoją rodziną. Podejrzewam,że w Twoim towarzystwie również.

140

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
LadyBlack napisał/a:

Chryyyste,jakbym czytała wypowiedź swojego ex (bez obrazy).
Poznaliśmy się w innym kraju,jemu się zachciało Polski i rodziny - wróciliśmy. Zachciało się dużego miasta - przeprowadziliśmy się do mnie. Było mieszkanie,była praca,a połączenie pępowiny na linii babcia i mama - mój ex było długie na prawie 400km. Koniec końców zostawił mnie w zagrożonej ciąży,bo mama postawiła mu ultimatum,że albo ja i on u niego na wsi,albo ma wracać sam,a o prawa do dziecka można walczyć w sądzie. Wrócił sam,ja poroniłam,a temu się rodziny odechciało i błagał żeby wrócić do mnie. No niestety,to już nie był czas na powroty. Ja poroniłam,a tego prawie 30 letniego chłopca nie miałam ochoty już oglądać na oczy.
Chłopie,ptaki wylatują z gniazda. Czas założyć własną rodzinę, a jak nie, to iść do przodu,rozwijać się, a nie wracać do gminy czy miasteczka. Przecież rodzinę zawsze możesz odwiedzać. A znajomi? W wieku 20 lat moje życie towarzyskie wyglądało inaczej niż teraz,bo wszystkim zmieniły się priorytety. Nikt nie ma czasu bawić się w piaskownicy. Każdy jest zajęty swoim życiem,czy swoją rodziną. Podejrzewam,że w Twoim towarzystwie również.

Okropna historia. Mam nadzieję, że mimo wszystko dasz radę. Będziesz normalnie sobie w szczęściu żyć. Tego Ci życzę!

Posty [ 131 do 140 z 140 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024