Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 140 ]

66 Ostatnio edytowany przez Michael31 (2022-01-24 15:09:10)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Ze znajomymi się widuje, raz na 2 tygodnie na weekend. Zjeżdżam tam pociągiem i denerwuje mnie to, że muszę wracać. Jak jadę sam to potem kłótnie, że sam jeżdżę, że wole kolegów od niej. Jutro przed wyjazdem mam kolejną wizytę u psychologa. Z dnia na dzień czuję się co raz gorzej siedząc w tym i rozmyślając.

To fakt, nie można uzależniać się od partnera i w ogóle. A czy sobie wyobrażam żyć samemu ? Ciężko - opłacanie samemu mieszkania mimo dobrej płacy by bolało a że jestem  materialistą to już w ogóle. Wszędzie te kłody sam siebie szufladkuje.  Po prostu masakra jak czytam to wszystko co piszę. Jestem młody w miarę plany mogą się zmieniać a mi ciężko chyba to wszystko przychodzi to zrozumienie tego wszystkiego - albo może unikam i boję się tego i wole sobie ponarzekać na wszystko i siedzieć, stać w miejscu.  Sam siebie próbuje przekonywać. Ale sam sobie zaprzeczam. Już od tego myślenia mnie głowa boli.

I tak jak ktoś tam napisał, że piszę na forum i szukam w sumie nie wiem czego że ktoś mi powie co mam zrobić w sumie chyba nie ma sensu dalej tego ciągnąć tutaj na forum. Jeszcze 2 godziny temu byłem na huraaa zmiany są dobre a teraz przychodzi dół i rozmyślanie i że nie poradzę sobie z niczym sam. To po prostu nie ma chyba sensu.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Różnie to jest. Ja uważam, że marazm wynika z tego, że jest w miejscu w życiu, w którym być nie chce. Jest tylko jeden sposób na zmianę - zmiana.

68

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Lady Loka napisał/a:

Różnie to jest. Ja uważam, że marazm wynika z tego, że jest w miejscu w życiu, w którym być nie chce. Jest tylko jeden sposób na zmianę - zmiana.

To prawda. W końcu "szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów". Jednak popatrz, jak pojawiła się jakaś opcja, to Michael od razu zaczyna wymyślać trudności, a to, że sobie nie poradzi, a to to i tamto byleby nic nie zmieniać.
Myślę, że on sam musi najpierw zrobić porządek ze sobą czy to z tą kobietą czy bez niej.

69

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Roxann napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Różnie to jest. Ja uważam, że marazm wynika z tego, że jest w miejscu w życiu, w którym być nie chce. Jest tylko jeden sposób na zmianę - zmiana.

To prawda. W końcu "szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów". Jednak popatrz, jak pojawiła się jakaś opcja, to Michael od razu zaczyna wymyślać trudności, a to, że sobie nie poradzi, a to to i tamto byleby nic nie zmieniać.
Myślę, że on sam musi najpierw zrobić porządek ze sobą czy to z tą kobietą czy bez niej.

Tak, ale ona i tak mi się nie podoba. Czepianie się i kolegów, naciski na ślub, przecież ona widzi, że on jest nieszczęśliwy. Ja widząc coś takiego, zrobiłabym wszystko, żeby facetowi było dobrze, łącznie z przeprowadzką z nim, żeby zobaczyć, czy to coś da. A ona tylko ciśnie i mówi, że kocha. No nie brzmi to zdrowo.

70

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

"Jak jadę sam to potem kłótnie, że sam jeżdżę, że wole kolegów od niej"

Dlaczego nie jeździcie czasem razem?

Nie każdy nadaje się do związków, może one nie dla Ciebie?
Ten już nadzwyczajniej Ci się znudził...

Wiadomo, że my możemy jedynie sobie pogadać..

71

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
wieka napisał/a:

"Jak jadę sam to potem kłótnie, że sam jeżdżę, że wole kolegów od niej"

Dlaczego nie jeździcie czasem razem?

Nie każdy nadaje się do związków, może one nie dla Ciebie?
Ten już nadzwyczajniej Ci się znudził...

Wiadomo, że my możemy jedynie sobie pogadać..

No ale nie ma w związku takiego obowiązku, żeby zawsze zabierac dziewczyne do kolegów i to, że się jej tam nie zabiera nid znaczy, że człowiek się nie nadaje do związku.

72

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Lady Loka napisał/a:

Tak, ale ona i tak mi się nie podoba. Czepianie się i kolegów, naciski na ślub, przecież ona widzi, że on jest nieszczęśliwy. Ja widząc coś takiego, zrobiłabym wszystko, żeby facetowi było dobrze, łącznie z przeprowadzką z nim, żeby zobaczyć, czy to coś da. A ona tylko ciśnie i mówi, że kocha. No nie brzmi to zdrowo.

To prawda, nie brzmi ale w sytuacji kiedy związek trwa 5 lat i nic w nim nie dzieje, to trudno się dziwić, że ta dwójka (bo podejrzewam, że też ona) wpadła w marazm. Przechodzone związki często tak wyglądają. A oni ani jakichś konkretnych planów na przyszłość ani jakichś wspólnych rozrywek, które by spowodowały, że ich życie nabrałoby jakichś kolorów. Jak można żyć bez planów i celu? Jeżeli Autor nie chce kupować z nią mieszkania, brać ślubu i mieć dzieci, to po ch..rę z nią jest i wpędza w lata/! Kobieta ma prawo wiedzieć na czym stoi. Ma czekać jeszcze 5?
Może rzeczywiście to nie ta kobieta i możliwe, że jak pozna inną i pojawią motylki które są zwykle na początku, to uzna, że to jest w końcu "to" i zdecyduje szybko na ślub i dzieci. Może jednak być tak, że minie kilka lat i dalej będzie sam.
Michael musi się poważnie zastanowić czy ją kocha czy lubi spędzać z nią czas i czy wyobraża sobie z nią życie za x lat i czy coś i co można by zrobić by mogli wyjść z tego marazmu.
Ja np. nie wyobrażam sobie sytuacji, że np. Michael nie jeździ na rowerze bo ona miała kupić ale nie kupiła i w sumie jest wymówka i na kogo zwalić. Dlaczego nie kupiła? Oni zdaje się przestali oboje siebie nawzajem motywować. Pytanie dlaczego? Czy miłość prysła czy rutyna weszła w ich życie?

73

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Tylko kupowanie razem mieszkania przed ślubem to strzał w kolano. Niech ona kupi swoje, skoro jej zależy, potem są z tego tylko problemy.

74

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Lady Loka napisał/a:

Tylko kupowanie razem mieszkania przed ślubem to strzał w kolano. Niech ona kupi swoje, skoro jej zależy, potem są z tego tylko problemy.

Ale wtedy też będą problemy bo jak ustala wysokość opłat? Tu już był nie jeden wątek na ten temat. I to często jest powodem sporów.
Jeżeli jednak nie planują brać ślubu czy mają wątpliwości czy chcą być razem, to absolutnie nie powinni kupować mieszkania na współkę ani mieć dzieci.

75

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Roxann napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Tylko kupowanie razem mieszkania przed ślubem to strzał w kolano. Niech ona kupi swoje, skoro jej zależy, potem są z tego tylko problemy.

Ale wtedy też będą problemy bo jak ustala wysokość opłat? Tu już był nie jeden wątek na ten temat. I to często jest powodem sporów.
Jeżeli jednak nie planują brać ślubu czy mają wątpliwości czy chcą być razem, to absolutnie nie powinni kupować mieszkania na współkę ani mieć dzieci.

Nawet jak się planuje ślub to z kupnem mieszkania można poczekać na po ślubie. Znam pary, które się rozstawały na 2 tygodnie przed ślubem. I co wtedy? Wiadomo, że ślub tutaj wiele nie zmienia, ale potem łatwiej to podzielić tak, żeby nikt nie był stratny.
Ja bym bardzo, ale to bardzo na to uważała.
Poza tym kupno mieszkania w mieście, w którym on mieszkać nie lubi to kolejny strzał w kolano. Do tej pory nie padł jasny argument czemu ona nie może się z nim przeprowadzić do Kalisza, choćby na próbę. Argument o pracy mnie nie przekonuje, bo pracę spokojnie pewnie by znalazła tam, a jakby się porzadnie zakręciła w swojej branży to może jeszcze zakład pracy by jej opłacił relokację.
Tymczasem nie wygląda na to, żeby ona podejmowała jakieś kroki żeby Autorowi było lepiej. Wymaga, ma pretensje i na tym się kończy.

76 Ostatnio edytowany przez Michael31 (2022-01-24 19:16:18)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

"szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów" kurde trochę mnie to uderzyło - w sensie tak to wyglądało do tej pory u mnie. Czekałem i czekałem i w sumie myślałem, że problem sam zniknie, albo się rozwiąże. Właśnie to jest mój problem z tym, że wszędzie widzę kłody pod nogami co blokuje mi podjąć jakąkolwiek decyzje - chociaż do tej pory byłem bierny i nie podejmowałem jej a to chyba w pewien sposób też podjęcie decyzji.
Jeździmy razem nic z tych rzeczy, po prostu ona czasami na weekendy bierze nadgodziny i całą sobotę pracuję a ja już w piątek po pracy zabieram rzeczy i jadę na pociąg. Jak nie bierze nadgodzin bo ich nie ma to jedziemy razem. Chociaż nie powiem od dłuższego czasu właśnie jeżdżę sam. Z tym rowerem to miała być nasza wspólna decyzja - wiecie wcześniej chodziliśmy grać w tenisa razem czy nawet ot tak pokopać piłkę na orliku. Ona sama nawet mówiła, że kupi rower bo w sezonie lepiej jej dojeżdżać rowerem niż komunikacją miejską, ja kupiłem i jeździłem sam.

Mieliśmy kupić pierw mieszkanie a potem ślub, teraz wiecie nagonka bo co raz wyżej ceny i jej ojciec też porusza ten temat i w ogóle. Może teraz trochę wyolbrzymiam i dochodzę do błędnych wniosków, ale wydaję mi się, że ona wie, że jestem tym materialistą - często mi powtarzała, że jej ojciec wykupuje swoje mieszkanie, że to mieszkanie będzie dla nas w przyszłości. Ona sama ma jakieś pieniążki po spadku i też może chcę coś z tym zrobić. Temat mieszkania zawsze gdzieś tam się przewijał. Kilku jej znajomych z łodzi już kupiło i może ona też tak to widzi, że musi tu i teraz nie wiem. Może przeczuwała coś, że jest między nami nie tak i jeb dawaj mieszkanie kupujemy - bo co ludzi nie łączy jak wspólny kredyt ? Może serio przesadzam, po prostu piszę co mi na język przychodzi.
Z drugiej strony fakt 5 lat to kawał czasu i brak pierścionka - nigdy nie przykładałem większego przywiązania do tego a dla kobiet to chyba bardzo ważne. Wiecie może gdybyście były z takim facetem jak ja to też byście miały dość ona tak samo musi to przeżywać.  Z jednej strony mówicie, że powinna nawet spróbować tam zamieszkać ze mną, ale to w jakim świetle stawia mnie osobiście ? Dlaczego ja nie chcę spróbować mieszkać tutaj z nią.  Chyba na prawdę mamy za duże rozbieżności i oczekiwania od życia. Jak mówiłem dobrały się 2 sieroty dosłownie życiowe i ani jedno ani drugie nie ma odwagi odejść po takim czasie i żyć dla siebie tak jak się chcę.
Wiecie najgorsze były dla mnie te chwile w kłótniach czy jak mi pisała smsy jak byłem sam w kaliszu w stylu "przecież sam mówiłeś, że nie lubisz łodzi, to zostań tam i mieszkaj" to mnie bolało - jak bym ja nie przeżywał w ogóle tego kryzysu, że stanąłem na rozwidleniu. Dopiero wczoraj mi powiedziała właśnie coś w stylu, że ona właśnie sama sobie nie wyobraża życia tam ze względu na tą pracę co ma tutaj na którą ciężko pracowała i że samej jej źle, że rozumie mnie, że po prostu w kaliszu dla mnie jest po prostu lepiej.

77

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

To też pokłosie tego, że wcześniej nie rozmawialiście o swoich obawach, związek to nie bułka z masłem.

Ja widzę, że jakby ona wtedy Cię nie poderwała, /albo inna/, to byś tak żył sobie sam w swoim mieście i byłoby Ci dobrze.
Nie każdy ma potrzebę zakładania rodziny, posiadania dzieci... Może do nich należysz i nigdy nie będziesz na to gotowy na taką odpowiedzialność. Twoje prawo.

Co do mieszkania, na pewno ceny teraz wywindowały, to raczej by trzeba poczekać, aż trend się odwróci, ale Ciebie to raczej nie dotyczy, bo na razie nie widać, żeby ten temat Cię interesował big_smile



Bo po dwóch latach mieszkania razem, był czas, żeby podejmować decyzję w jedną lub drugą stronę.

78

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

No ale Ty zamieszkałeś z nią w Łodzi, więc nie możesz powiedzieć, że nie próbowałeś. Ale jesteś nieszczęśliwy. A ona zamiast wspierać, to ciśnie.
Nie świadczy to o niej dobrze. Raczej bardzo źle rokuje. Będziesz miał fochy i szantaże emocjonalne za każdym razem, jak zrobisz coś nie po jej myśli. Do kolegów nie pojedziesz, bo foch, do rodziny będzie foch, tylko mieszkanie weż, spłacaj kredyt, dzieci zró  i uwiąż się przy niej.

To naprawdę nie ma sensu, nie dobraliście się. I tu wcale nie chodzi o to, że Ty nie masz potrzeby zakładać rodziny. Bycie z kimś z braku laku nie jest dobre. Oboje się zamęczycie.

79

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Faktycznie straszny z ciebie maruda, serio! Analizujesz na tysiące sposobów ze żeby później i tak rzucić sobie kłody pod nogi.
Tez uważam ze jesteś biernym obserwatorem swojego własnego życia. I zaraz znajdowanie najróżniejszych łatek- bo to może DDA, a może depresja a może to a może tamto - jakiejkolwiek łatki byś sobie nie przypiął nic z tym nie robisz - kompletnie.
Jesteś takim leniuszkiem co sobie ponarzeka ponarzeka i dalej wróci do swojego zycia chociaż średnio ono mu się podoba.
Pewnie ze w Kaliszu to musi być fajnie bo tam są znajomi a nie ma żadnej odpowiedzialności, stad sentyment. W łodzi nie do końca bo przecież tutaj odpowiedzialność.  I kółeczko sie zamyka bo odpowiedzialność = cos czego nie chce.
Może w końcu sobie uświadomisz ze nie musisz kupowac mieszkania z dziewczyna, nie musisz wychodzic za maz i nie musisz zyc wedlug wymyslonego przez kogos obrazka- duzo ludzi tak zyje bo tak chce, ale nie kazdy. Ja w zyciu sobie nie wyobrazalam i nie wybrazam ze mialabym wyjsc za maz. Po prostu mnie to nie jara i tyle.
Jak juz w koncu zrozumiesz ze zycie ma sie jedno to porponowalabym ci wyjchac gdzies za granice, na dluzej, zobaczyc jak tam ludzie zyje i ze to OK ze nie chcesz czegos ( mlazenstwa, kredytu, cokowiek innego) bo mozna sobie ogarnac zycie bez tego.
Czegokolwiek bys nie zrobil najpierw musisz postawic ten pierwszy kork i podjac w koncu jakas decyjze i cokolwiek bedziesz robil kieruj sie swoim wlasnym dobrem a pamietaj stawiaj siebie zawsze na pierwszym miejscu bo nik inny tego za ciebie nie zrobi.
PS. trohe to fatalne ze strony twojej dziewczyny ze jak jezdzisz do tego kalisza to albo ma pretensje albo wysyla ci jakies dziwne smsy - troche pantofla chce z ciebie zrobic.

80 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-01-24 20:54:16)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Mieliśmy kupić pierw mieszkanie a potem ślub, teraz wiecie nagonka bo co raz wyżej ceny i jej ojciec też porusza ten temat i w ogóle.

wieka napisał/a:

Co do mieszkania, na pewno ceny teraz wywindowały, to raczej by trzeba poczekać, aż trend się odwróci, ale Ciebie to raczej nie dotyczy, bo na razie nie widać, żeby ten temat Cię interesował big_smile

Otóż to, teraz jest dobry czas na sprzedaż, a nie kupno. Dużo ludzi poleciało na niskie stopy i zaraz obudzą w ręką w nocniku i do tzw. forankowiczów dołączą złotówkowicze co nie będą w stanie spłacać swoich kredytów bo im raty wzrosną o n%.
A Ty się człowieku najpierw zastanów czego tak naprawdę chcesz od życia. A jak już podejmiesz decyzję, to bądź konsekwentny i ponoś za nią odpowiedzialność. Na tym dorosłość polega, niestety? A może stety....

81

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Ja właśnie mówiłem odnośnie mieszkania, że teraz nie jest najlepszy czas na kupno ze względu na te stopy procentowe. Ale z drugiej strony mamy spory wkład własny więcej jak 20% wartości mieszkania i to też by w razie czego pomogło. Przez to zwlekanie z mieszkaniem to tak na prawdę myślałem, że kupię sobie czas na to wszystko. Ale to by było chyba zwykłe odłożenie tych problemów na później. Dzisiaj mam wizytę u psychologa i zobaczymy czy coś mi dopowie.

82

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Nie tak stopy procentowe, bo bywały dużo wyższe, a mieszkania/materiały budowlane poszły mocno do góry, lepiej by było poczekać aż ceny spadną, tylko też nie wiadomo kiedy, a pieniądze tracą na wartości.

Dlatego szkoda, że chociaż dwa lata temu nie podjąłeś decyzji co dalej  z wami, a tak sobie żyłeś z dnia na dzień i pewnie tak by było dalej, jakby dziewczyna nie popchnęła sprawy do przodu...

Jeszcze co do waszego zamieszkania w Twoim mieście, to abstrahując od jej dobrej pracy w Łodzi, ona by tam też źle się czuła, może nawet gorzej niż Ty w Łodzi, bo Ty byś wolne chwile spędzał ze swoją rodziną i kolegami, a ona sama by siedziała w domu.
A wy do tego pewnie popijacie na tych spotkaniach big_smile Takiej opcji więc nawet nie ma co rozważać.

Masz dwa wyjścia, zakładać rodzinę z obecną partnerką w Łodzi lub zerwać i przeprowadzić się w rodzinne strony. Jesteś niezdecydowany, to musisz wybrać opcję, która przeważa.

83

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Wcale nie wiadomo, co by się działo jakby byli w Kaliszu wink może ona by znalazła koleżanki, może z jego rodziną by się dobrze dogadywali, nie przewidzisz tego bez spróbowania.
Nie jest od razu powiedziane, że na pewno by się tak strasznie męczyła.

84

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

2 lata temu siedziałem jeszcze w szkolnej ławce, kończyłem studia nie miałem pracy ani tymbardziej kasy, chyba że te grosze ze starbucksa, które weekendowo i dorywczo zarabiałem. A ona nie miała żadnych pieniędzy ze spadku, który dostała w tamtym roku. Wtedy ani ona ani ja nawet nie myśleliśmy o żadnym kupnie mieszkania. Ona nie jest nauczona oszczędzania, bo tą pracę którą ma to siedzi w niej od 3 lat i nie potrafi oszczędzać pieniędzy. Gdzie ja potrafiłem oszczędzić w ciągu 2 lat sporą ilość gotówki. Dla niej kredyt na 30 lat to pestka a dla mnie to strach jak by nie patrzeć. 
Możliwe, że tak by było, ale nigdy nie skarżyła mi się, że moi znajomi są jacyś nie fajni a nawet bym powiedział, że często sama wychodziła z inicjatywą, aby się z nimi spotkać. A myślisz, że na spotkaniach z jej znajomymi nie ma alkoholu ?
Wiem, że muszę wybrać, do tej pory wybierałem bierność i póki co to zaprowadziło mnie to w pole.

85

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Teraz jest bardzo zły czas na branie kredytu. Nawet jeżeli masz ponad 20% wkładu własnego.
Powiem Ci na moim przykładzie, kredyt na 400 000, 30 lat, w grudniu uruchomiony, w styczniu pierwsza rata. Między uruchomieniem a ratą zaliczyliśmy już 3 wzrosty stóp procentowych. A zapowiadają się kolejne.
Teraz trzeba poczekać z kredytem, aż wszystko się ustabilizuje, bo zaraz się okaże, że stopy jeszcze bardziej wzrosną i rata będzie trudna do zniesienia.
A ona przede wszystkim powinna się nauczyć oszczędzać. To kolejna sprawa. Bo okaże się, że raty będą na Twojej głowie.
A kolejna sprawa jest taka, że nie kupuje się wspólnego mieszkania przed ślubem. To jest bardzo ryzykowne, bardzo bardzo ryzykowne. No i nie ma sensu brać wspólnefo kredytu w momencie, kiedy macie między sobą niestabilną sytuację, a na dodatek Ty masz swoje problemy.

Wkopiesz się w coś, z czego potem się nie wykopiesz latami. Jeżeli ona chce mieszkania, to niech zainwestuje swój spadek i sama spłaca kredyt na 30 lat, który weźmie na siebie. A jak nie to się wstrzymajcie i niech ona się w międzyczasie uczy zarządzania swoimi finansami.

86 Ostatnio edytowany przez Michael31 (2022-01-25 12:50:22)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Sporo ludzi żyję na tzw. kocią łapę czy jak to się mówi. Mówicie o tym ślubie, ale nie rozumiem co miałoby się zmienić aż tak - nagle dzień po ślubie patrzysz na drugą osobę inaczej czy jak ?( nie mówie tutaj o mojej sytuacji, która akurat jest skomplikowana) Osobiście też uważam, że chyba mieszkanie lepiej pierw kupić, bo po co wydawać na jakieś wesela, śluby jak można to odłożyć w czasie na spokojnie, ale po części macie racje bo potem podział spłaty itp. Mi się z mieszkaniem nie śpieszy, ale fajnie byłoby je mieć ale ze względu na obecne czasy fakt jest taki, że to lekkie szaleństwo.
Innym szaleństwem jest moje materialistyczne podejście  - ona ma ten spadek i w przyszłości mieszkanie od ojca, czyli byłoby łatwiej i spłata wszystkiego by nastąpiła znacznie szybciej a do tego sam fakt ile sam potrafię zaoszczędzić sprawia, że kredyt np na 400 000 to była by pestka. Ciekawe czy łatwiej decyzje o zerwaniu byłoby mi podjąć gdybym nie wiedział, że ma ten spadek i mieszkanie od ojca ? Widzicie jakie jest moje szalone myślenie - cel jakim jest możliwość kupna mieszkania i spłacenia go szybciej, że pojawiła się taka możliwość, przyćmiewa zupełnie to, że jestem z kobietą którą najwidoczniej nie kocham tak jak powinno. I jak mówiłem ona chyba to zauważyła, bo często te tematy poruszała. Jak bym wiecie to miałoby być czymś co nas połączy bez względu na to, że mi nie pasuje to i tamto i jej podobnie. I samo to, że mam świadomość tego jaką krzywdę to może przynieść w przyszłości to i tak nie robi aż takiego wrażenia i to jest straszne.

87

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Sporo ludzi żyję na tzw. kocią łapę czy jak to się mówi. Mówicie o tym ślubie, ale nie rozumiem co miałoby się zmienić aż tak - nagle dzień po ślubie patrzysz na drugą osobę inaczej czy jak ?( nie mówie tutaj o mojej sytuacji, która akurat jest skomplikowana) Osobiście też uważam, że chyba mieszkanie lepiej pierw kupić, bo po co wydawać na jakieś wesela, śluby jak można to odłożyć w czasie na spokojnie, ale po części macie racje bo potem podział spłaty itp. Mi się z mieszkaniem nie śpieszy, ale fajnie byłoby je mieć ale ze względu na obecne czasy fakt jest taki, że to lekkie szaleństwo.
Innym szaleństwem jest moje materialistyczne podejście  - ona ma ten spadek i w przyszłości mieszkanie od ojca, czyli byłoby łatwiej i spłata wszystkiego by nastąpiła znacznie szybciej a do tego sam fakt ile sam potrafię zaoszczędzić sprawia, że kredyt np na 400 000 to była by pestka. Ciekawe czy łatwiej decyzje o zerwaniu byłoby mi podjąć gdybym nie wiedział, że ma ten spadek i mieszkanie od ojca ? Widzicie jakie jest moje szalone myślenie - cel jakim jest możliwość kupna mieszkania i spłacenia go szybciej, że pojawiła się taka możliwość, przyćmiewa zupełnie to, że jestem z kobietą którą najwidoczniej nie kocham tak jak powinno. I jak mówiłem ona chyba to zauważyła, bo często te tematy poruszała. Jak bym wiecie to miałoby być czymś co nas połączy bez względu na to, że mi nie pasuje to i tamto i jej podobnie. I samo to, że mam świadomość tego jaką krzywdę to może przynieść w przyszłości to i tak nie robi aż takiego wrażenia i to jest straszne.

Jakby nie było, trafna refleksja...

88

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Ślub to podjęcie decyzji, że z tą osobą chcesz spędzić domyślnie resztę życia.
Za każdym razem jak słyszę teksty, że ślub niczego nie zmieni, mogę w ciemno powiedzieć - to nie jest ospowiednia kobieta dla Ciebie. Jakbyś znalazł odpowiednią, to byś takich rozkmin nie miał. To się sprawdza w 100% przypadków. Poza tym nie musisz robić wesela. Można iść do urzędu, podpisać papier, 15min i z głowy.  Ale znowu - to nie jest kobieta dla Ciebie i to z Twoich rozkmin wychodzi bardzo wyraźnie. Więc nie daj sobie wmówić, że coś z Tobą jest nie tak, bo nie chcesz ślubu. Ty nie chcesz ślubu z nią. A ona to czuje i zaczyna naciskać.

89 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-01-25 13:19:32)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Michael, sprawy materialne są ważne w życiu bo wpływają na jego jakość i poczucie bezpieczeństwa, nie ma się co tego wstydzić. W końcu nie samą miłością człowiek żyje. Ważny jest jednak właściwy balans by żadna z tych rzeczy nie przysłaniała drugiej.
Małżeństwo też takie poczucie bezpieczeństwa zwykle daje. Oczywiście jak coś w związku szwankuje, to ten papierek niczego nie zmieni. Jednak w innym przypadku jest odczuwalna pewna różnica. Jest coś takiego magicznego w tej deklaracji czy przysiędze, obrączce. Wtedy to MY nabiera innego, głębszego znaczenia. Ja nigdy wcześniej nie myślałam o ślubie i mi na nim nie zależało ale przyjęłam oświadczyny (po ok. 6 msc, więc dość szybko) i zdecydowałam na ten krok i przyznam szczerze nie żałuję. U nas te oświadczyny były w sumie głównie deklaracją uczucia, chęci bycia razem - poważnego traktowania tej relacji. Też były do podjęcia sprawy mieszkaniowe i przyznam szczerze, że po ślubie jakoś inaczej się do tego podchodzi - wiesz, ze inwestujesz we  wspólny majątek i przyszłość. Wtedy nawet urządzanie nowego gniazdka inaczej wyglądało. A to przecież nie są małe koszty. Gdybyśmy nie byli małżeństwem, nie włożyłabym w to tyle serca i pieniędzy. Wiadomo, że różnie może być w przyszłości ale człowiek o tym nie myśli bo po co się martwić na zapas?
A co do ślubu to przecież nie musicie nie wiadomo ile kasy na nie wydawać, tylko zorganizować kameralne przyjęcie dla najbliższych.

90

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Lady Loka uwierz mi, że chciałbym aby tak było jak  mówisz. Gdybym tak bardzo się nie bał życia to pewnie bym doszedł dawno sam do tego wniosku.  No właśnie nie miłością człowiek ciągle żyje, zastanawia mnie to jak w małżeństwach wieloletnich bo miłość jako taka chyba przemija, nie ma tych motylków zawsze przecież - przywiązanie pozostaje i wtedy przywiązanie jest okey ? Wtedy ludzi łączą dzieci, kredyty mieszkania i wiadomo zdecydowanie trudniej wtedy zrezygnować z kogoś a nie chcę mi się wierzyć, że ktoś kogoś kocha tak jak za 1 razem na 1 randce.
Byłem dzisiaj u psychologa i wydedukował mi, że w sumie muszę dogłębnie zastanowić się nad własnym szczęściem i w sumie czego bym nie wybrał to zawsze będzie wiązało się to z jakąś stratą. Najbardziej boli to, że nie wiem czy serio po kilku miesiącach po rozstaniu będąc sam w rodzinnym mieście nie zabraknie mi tego jej "narzekania" które tak mi przeszkadza wiecie. Ciężka to decyzja jest, bo gdybym miał jakiś konkretny powód że nie podoba mi się w niej to i to byłoby łatwiej a ona sprawia wrażenie tej mimo swych jakiś wad idealnej. Już może filozofuje, ale tak bardzo mnie kurczowo wręcz utrzymuje coś, że nie potrafię jej tak po prostu powiedzieć to koniec i że odwracam się na pięcie i idę dalej. Nie wiem czy ta moja wrażliwość to zaleta czy wada.

91 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-01-26 00:25:49)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Najpierw byś musiał przestać bać się życia.
Wcale nie jest powiedziane, że nie będziesz z nią szczęśliwy, jesteście dobrzy, dobrze się dogadujecie, nie ma idealnych związków, nigdy też nikt nie spełni naszych oczekiwań przez całe życie, bo i życie się zmienia i my się zmieniamy, zawsze mogą być różnice zdań i dobrze, bo każdy z nas jest inny, ważne, żeby się dogadywać.
Bardzo ważny jest szacunek w związku, a z latami uczucie zmienia barwy, w którą stronę to idzie zależy od nas.

Problem jest w tym, że boisz się tego co znane i tego co nieznane, ale nie ma życia bez ryzyka.

Jesteśmy też przewrotni, jak nie mamy partnera, to źle, jak mamy, to często nie doceniamy.

Jeśli chodzi o narzekanie, to nie ustepujesz jej miejsca big_smile Musicie to przegadać, teraz macie za mało obowiązków, to widzicie problem gdzie go nie ma.

Ze względu na Twoje problemy osobowościowe, uważam, że lepszym wyjściem będzie budowanie rodziny z tą dziewczyną. Jak będziecie mieli dzieci, to nie będziesz miał takich rozkmin z miejscem zamieszkania.

92

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Ale to oczywiste, że będzie Ci jej brakować. Jesteście razem tyle czasu, że to pewne na 100% że jakoś tam zatesknisz. Tyle, że to niczego nie zmienia. Ludzie się rozstają i znajdują innych. A Wam jest nie po drodze. Miałbyś małżeństwo z rozsądku. A co jeżeli weźmiesz z nią ślub, a za 2-3 lata poznasz tą jedyną? I klops.

Nie ma co się zmuszać do ślubu jak się go nie chce, bo to najbardziej widoczny znak tego, że to nie to. I ja nie uważam, że jak będą dzieci, to nie będziesz miał czasu na problemy (i jak to przeczytałam to mózg mi wybuchnął...), uważam, że możssz wtedy być jeszcze bardziej nieszczęśliwy, bo się totalnie nie odnajdziesz w tej sytuacji.

Ja serio nie wiem czemu niektórzy Ci tu wciskają, że koniecznie musisz z nią brać ślub, bo jak nie to masz problemy...

93 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-01-26 11:28:54)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Nikt nic nie wciska, każdy ma swoje zdanie, a autor nie ma nas słuchać, tylko ma mu to dać do myślenia, tak, że nie przeceniajmy swojej roli.To samo można powiedzieć o namawianiu na zerwanie.

Pewnego nic nie ma, można w życiu  nie zakochać się z wzajemnością, jak i miłością
się rozczarować. Trzeba, więc brać pod uwagę, zostanie singlem, jak i wpadnięcie z deszczu pod rynnę, jeśli chodzi o związek.

Każdy sam najlepiej zna swoje możliwości.

Dziewczyna chce założyć rodzinę, ma prawo naciskać na ślub, jeżeli partnerowi to nie odpowiada, nikt go do tego nie zmusi.
Co do uczucia, to autor sam nie jest pewien coi czuje, więc nie nam za niego decydować.

A generalnie na forum, najlepiej odnosić się do autora, nie trzeba się zgadzać z odpowiedziami innych, co nie znaczy, żeby je deprecjonować.

94

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Ja nie wiem czy ona ma prawo naciskać. Ma prawo porozmawiać, ale jak on nie chce, to naciski też nic nie dadzą.
A ślub i dziecko w takim stanie psychicznym, w jakim jest autor, to przepis na katastrofę, a nie na to, żeby przestał myśleć o swoich problemach.

Forum dyskuayjne polega na dyskusji. Nie tylko z autorem, ale też z innymi ludźmi. A w tym przypadku uważam, że serwujesz mu coś bardzo szkodliwego, nawet w dobrych chęciach, ale dalej to przepis na katastrofę i na nieszczęśliwą żonę i dzieci z problemami.

95 Ostatnio edytowany przez Michael31 (2022-01-26 13:09:35)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Moje Panie spokojnie, bardzo cenie, że każda z Was ma odmienne zdanie i do każdej odpowiedzi przywiązuje dużą wagę, że ktoś zupełnie obcy co prawda w sposób anonimowy wyraża swoją opinię na mój temat. Jestem Wam za to wdzięczny na prawdę.

Znam swoje możliwości i wiem, że na każdej drodze będzie katastrofa tzn. tak mi się wydaję, ale jak już do tego doszliśmy moja niska samoocena z tym się wiąże. Jak by nie patrzeć byłem 23 lata sam a teraz tak ciężko mi odejść i nie mogę sobie tego wyobrazić - być samemu - wiecie wziąć wynająć mieszkanie wszystko samemu opłacać i tak trwać w takiej niepewności co mi los przyniesie. Wiecie najgorsze jest to, że dzisiaj mam wyjazd na razie nie wiem jeszcze na jak długo - wyjazd się zbliża ja jestem poddenerwowany samą pracą a do tego sytuacją z partnerką, ale teraz przychodzi znowu takie uczucie obojętności. W sensie teraz nagle znowu chciałbym być dobrym chłopakiem wiecie jakoś normalnie rozmawiam z nią, umilam się a to tylko dlatego bo będę za granicą i denerwuje się teraz czymś innym. Wiecie to jest takie złudne uczucie, bo jak wrócę to znowu będę miał dość tego siedzenia i stania w miejscu i będę rozmyślał znowu czy jest sens dalej to ciągnąć. Co za beznadziejne koło które zatacza się tak od długiego czasu. Chęć zmian>postanowienie w sobie tej chęci zmiany (że w końcu coś zrobie z tym) > rozmyślenie - podliczenie wszystkich za i przeciw > chwilę słabości i myśli o tym, że nic nie zmienie> znowu chęć zmian > (przed wyjazdem i w pracy) pogodzenie się z tym, że znowu nic nie zrobiłem jak chciałem na początku oraz myśli, że jednak chyba tak będzie zawsze i będę z nią mimo wszystko. > powrót do domu pierwsze chwilę po rozłące i potem znowu to samo. Koło się zatacza.  Najlepsze jest to, że po tej naszej ostatniej rozmowie po której w sumie nie doszliśmy do żadnego porozumienia, tylko wyrzuciliśmy z siebie wszystko to oprócz wzajemnego zrozumienia problemów nie doszliśmy do żadnych większych wniosków. Wiecie po tym wszystkim ona nagle z zimnej stała się normalna taka jak zawsze.

Wyjazd o 18 będę do Was pisał jak dojadę na miejsce. Jeszcze raz dzięki Wam za podzielenie się Waszym punktem widzenia.

96

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Wiesz, to jeszcze może być tak, że to ona Cię zostawi, jeśli wszystko będzie stało w miejscu, ona pewnie liczy, że terapia pozwoli Ci podjąć decyzję co do ew. ślubu.
W każdym razie, daj sobie trochę czasu, bo ona w nieskończoność też nie będzie czekała.

Nie musisz jej zostawiać, jeśli powiesz, że nie widzisz się w małżeństwie, będzie oznaczało, że wasze drogi się rozchodzą, niejako jej pozostawisz ostateczną decyzję.

Co do prawd, to są trzy...

97 Ostatnio edytowany przez Michael31 (2022-01-26 21:18:59)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Póki co to tak wygląda, że ja czekam i jestem obojętny na wszystko i jak by czekam aż to samo się wyjaśni. Obawiam się, że jeżeli ona by podjęła decyzję to sam osobiście uznał bym to za własną porażkę, bo po prostu bym czekał czyli to robił to co do tej pory i w dalszym ciągu nie miał bym władzy nad swoim życiem. Wolałbym, aby to była w pełni świadoma moja i jej decyzja.

98

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Niestety samo się nie wyjaśni.
Wspólna decyzja chyba będzie tylko z nazwy, bo nie będzie wyjścia, jak jedna strona podejmie decyzję, z której druga nie będzie zadwolona. Ale takie życie...

99

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

I tak jak mówiłem. Zaczął się stres w pracy, lekko się dup@ pali i nagle mój front w stosunku do mojej partnerki zmienia się z zimnego, gdzie byłem pewny decyzji że rozejdziemy się na front ciepły gdzie moje myślenie odwraca się i myślę że może jednak to wszystko ma sens i może warto spróbować. W głównej mierze wiąże się z tym, że teraz jestem za granicą sam i wiecie nagle myślenie się zmienia pod wpływem zmiany otoczenia. Weź tu bądź mądry i zdecydowany.

100

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

I tak jak mówiłem. Zaczął się stres w pracy, lekko się dup@ pali i nagle mój front w stosunku do mojej partnerki zmienia się z zimnego, gdzie byłem pewny decyzji że rozejdziemy się na front ciepły gdzie moje myślenie odwraca się i myślę że może jednak to wszystko ma sens i może warto spróbować. W głównej mierze wiąże się z tym, że teraz jestem za granicą sam i wiecie nagle myślenie się zmienia pod wpływem zmiany otoczenia. Weź tu bądź mądry i zdecydowany.


Tym bardziej jak się nie jest big_smile

Pewnie, że warto, tym bardziej jak znajdziecie kompromis, np. kupujecie wspólnie mieszkanie, ew. ślub odkładacie póki co, skoro tak Ci nie leży zaobraczkowanie.
Nie jest powiedziane, że jak nie chcesz ślubu, to partnerka jest Ci obojętna. Wiele jest wieloletnich, kochajacych się związków z dziećmi, największy paradoks, że czasem jak po 15-20 latach zdecydują się na ślub, wkrótce się rozchodzą.
Choć ja jestem za, może raczej byłam big_smile za ślubem, bo to oprócz nobilitacji szczególnie dla nas kobiet, jest łatwiej w wielu sprawach. Czasem też myślę, że żyjący bez ślubu bardziej o siebie dbają, niektórzy po ślubie uważają, że już nie trzeba się starać, a przeciągać linę, podporządkować sobie partnera, itp. ale reguły nie ma.
Wy to już teraz jesteście jak stare dobre małżeństwo big_smile
Jeszcze muszę dodać, że w związku bardzo ważne jest zaufanie, jeśli jest, do tego pociąg fizyczny, wzajemnie się sobie podobamy, jest nam że sobą dobrze, to jak to nazwać, co nas łączy...
A różnice zdań zawsze będą, bo nie jesteśmy jednością, ale trzeba też pracować nad komunikacją, bo ona szwankuje w wielu związkach. Jeśli dwie osoby potrafią rozmawiać na argumenty, to zawsze można się dogadać.

Życzę Ci podejmowana dobrych decyzji.

101 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-01-27 21:27:52)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Michale, odnoszę wrażenie, że Twoje zmiany nastrojów wynikają może nie głownie, ale w dużej mierze z tego, że ta kobieta jest tak naprawdę najbliższą Ci osobą (koledzy to nie to samo) i mimo wszystko braku pewnego gruntu pod nogami, który zwykle tworzy, a przynajmniej powinna rodzina/rodzice. Do tego, jak sam przyznałeś, jesteś osobą raczej wycofaną, przez co będąc w nowym miejscu, nawet jak się szybko zaaklimatyzujesz, masz potrzebę kontaktu z kimś bliskim, a na tej iście na pierwszym miejscu zapewne pojawia się Twoja kobieta.
Tak jak już w tym wątku pisałam ten wiek po studiach, ok. 30-stki jest dość specyficzny bo wtedy koleżeńskie relacje zwykle się rozluźniają bo ludzie zaczynają pracę, zakładają rodziny itd. Wtedy nikt już nie ma ani czasu ani chęci by nie tylko często spotykać ale też być ciągle pod telefonem i niejako "towarzyszyć" Ci w codziennym życiu i gadać o wszystkim czy choćby wysłuchać co tam u Ciebie, jak mija dzień itd.
Ja swojego czasu wręcz żyłam na walizkach i wiem jaka jest różnica między tym jak z nikim nie byłam, a kiedy byłam w jakieś relacji. Mimo, że w przeciwieństwie do Ciebie raczej szybko nawiązuję relacje, to wiadomo, że takie znajomości choć bardzo miłe i rozwijające, są jednak zwykle bardzo powierzchowne. I potem się wraca do hotelu i ... ma się ochotę z kimś pogadać, opowiedzieć wrażenia z dnia, a nawet myśleć o kimś i mieć poczucie, że ma się do kogo wracać. Nawet takie zakupy przed odjazdem wyglądają inaczej bo coś chcemy tej osobie kupić. W sumie o znajomych też wtedy można pomyśleć ale to co innego.
Wiele osób w dzisiejszych czasach tę potrzebę realizuje poprzez portale społecznościowe, rozmawiając z obcymi ludźmi. Jednak każdy potrzebuje mieć obok kogoś bliskiego, namacalnego.
I właśnie m.in. w takich momentach zdaje sobie sprawę jak wiele taka osoba dla nas znaczy.
Ja na Twoim miejscu przyjęłabym chyba opcję pomiędzy tym, co pisała lady loca i weka, te Panie, o ile dobrze kojarzę dzieli spora różnica wieku (jeśli coś mi się pomyliło, to przepraszam), ale chyba lady loca jest dość młoda, a wieka nieco starsza. To też ma duży wpływ na to jak daną sytuację odbieramy i jakie rozwiązania wydają nam się lepsze/gorsze.
A mianowicie, zastanowiłabym się najpierw czy i co możesz/możecie zrobić by Wasz związek nabrał jakich barw bo mi się wydaje, że po tych 5 latach wpadliście w rutynę. A ona nawet nawiększe uczucie potrafi zabić, a przynajmniej stłamsić. Każdy związek przeżywa kryzysy.

102

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Stary, masz niskie poczucie wartości i zalapaleś pierwsza lepsza kobitę, która nie uciekała. Teraz się strachasz, że znowu bedziesz sam, choć związek jaki przedstawiasz to czysta katorga. Znalam takiego kolesia iles lat temu. Mial bardzo burzliwa relację z dziewczyną i gdy sie skończyla, znalazł azyl w ramionach, zupelnie dla niego nieatrakcyjnej, ale opiekuńczej koleżanki. Ożenił się, splodzil trójkę dzieci. Po 25 latach niczego już nie mógl zdzierżyć (tak na marginesie, zdradzał ja ze dwa razy) i w wieku 52 lat wystąpil o rozwód, bo nowa kochanka nie łykala jak pelikan i zagroziła, że odejdzie.

Nie wiąż się z kimś z lęku. To zawsze porażka.

103

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Wiecie ona jest 3 lata starsza, w maju ma 31 urodziny. Związek ponad 5 lat - może wg. niej dawno temu powinienem się oświadczyć i może po prostu miała dość tego, że ciągle tam zjeżdżam (do Kalisza raz sam raz z nią ) a pierścionka brak. Może ona też w jakiś sposób woła o pomoc, szuka atencji nie wiem ciężko mi to opisać. Mieliśmy kupować mieszkanie w tamtym roku, ale przez mój kryzys odwiodłem nas od tej decyzji co też jest moją winą - przez to moje niezdecydowanie.
To cały ja niezdecydowany właśnie i o niskiej samoocenie zadowalający wszystkich tylko nie siebie. To mnie tak bardzo blokuje - gdybym był sam nie zastanawiałbym się nawet chwili i dzień po studiach bym wrócił. Tutaj już po ponad 5 latach z nią decyzja jest już cięższa. Chyba dorosłość mnie przerasta z tymi wszystkimi ślubami, kredytami na mieszkania. Co jeżeli ona jest tym co mnie w życiu najlepszego spotkało ? Kiedy myślę o rozstaniu chcę mi się płakać, wspominam chwilę oglądam zdjęcia z wakacji.
Boję się psychologa, ale chyba nie dam rady - psycholog jest realnie w stanie mi pomóc z moimi słabościami ?

A może przeprowadźcie się po prostu razem? Może pojechałaby za Tobą. Jeśli ja kochasz to nie odpuszczaj łatwo. Zawsze wszystko można pogodzić, jakoś się porozumieć. Może przechodzicie kryzys jak po 5 latach to ładnie się uchowaliscie. smile Ale tutaj Cię rozumiem. Ja wyjechałam z rodzinnego miasta i też nie znałam tam nikogo, czułam się źle i jakąś taka przytloczna, nie umiałam się odnaleźć i zaczely  się awantury z mojej strony przede wszystkim i niestety rozstanie. W dodatku ja nie leczyła. Moich zaburzeń i wyazlo jak wyszlo. Tylko ja tam mieszkałam raptem 3 miesiace... Jak najszybciej szukaj psychologa. Nie ma się czego bać i zwlekać. Najwyżej jak Ci jeden nie podpasuje to pójdziesz do innego smile warto się wygadać osobie postronnej, która w dodatku Może dobrze doradzić:)     I słuchaj nie żyj tylko dla innych słuchaj siebie czego Ty chcesz. Ty masz byc szczęśliwy. Zobacz uszczęśliwiasz Ole super bardzo dobrze ale jak Ty nie jesteś szczęśliwy to ona też to widzi czuje. Trzymam za Was gorąco kciuki!

104

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Beyondblackie napisał/a:

Stary, masz niskie poczucie wartości i zalapaleś pierwsza lepsza kobitę, która nie uciekała. Teraz się strachasz, że znowu bedziesz sam, choć związek jaki przedstawiasz to czysta katorga. Znalam takiego kolesia iles lat temu. Mial bardzo burzliwa relację z dziewczyną i gdy sie skończyla, znalazł azyl w ramionach, zupelnie dla niego nieatrakcyjnej, ale opiekuńczej koleżanki. Ożenił się, splodzil trójkę dzieci. Po 25 latach niczego już nie mógl zdzierżyć (tak na marginesie, zdradzał ja ze dwa razy) i w wieku 52 lat wystąpil o rozwód, bo nowa kochanka nie łykala jak pelikan i zagroziła, że odejdzie.

Nie wiąż się z kimś z lęku. To zawsze porażka.

O to. Dokładnie to. I dlatego moim zdaniem branie ślubu będzie porażką.

105 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-01-27 23:06:49)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Lady Loka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Stary, masz niskie poczucie wartości i zalapaleś pierwsza lepsza kobitę, która nie uciekała. Teraz się strachasz, że znowu bedziesz sam, choć związek jaki przedstawiasz to czysta katorga. Znalam takiego kolesia iles lat temu. Mial bardzo burzliwa relację z dziewczyną i gdy sie skończyla, znalazł azyl w ramionach, zupelnie dla niego nieatrakcyjnej, ale opiekuńczej koleżanki. Ożenił się, splodzil trójkę dzieci. Po 25 latach niczego już nie mógl zdzierżyć (tak na marginesie, zdradzał ja ze dwa razy) i w wieku 52 lat wystąpil o rozwód, bo nowa kochanka nie łykala jak pelikan i zagroziła, że odejdzie.

Nie wiąż się z kimś z lęku. To zawsze porażka.

O to. Dokładnie to. I dlatego moim zdaniem branie ślubu będzie porażką.

Ja bym zrobiła poprawkę na Teraz. Ani ślub ani tym bardziej kupno mieszkanie nie jest dobre. Po 5 latach związku ma prawo wdać kryzys. Szczególnie, że mamy czasy jakie mamy. A u Was jeszcze doszła zmiana życia ze studenckiego na ten 'dorosły' i doszła pandemia.
Btw w ub roku odezwała się do mnie dziewczyna z podstawówki, której nie widziałam n lat. Mamy jednak urodziny tego samego dnia i ona będąc po rozwodzie mi pisze, że chciałaby zorganizować spotkanie klasowe bo chciałaby wznowić kontakt z jej pierwszą miłością i innymi bo według niej to najbardziej szczere relacje, które by chciała wznowić. No sorry. Owszem, można spotkać ale te relacje już nie wrócą do podstawówki. Każdy ma swoje życie. A jej ta pierwsza miłość żonę i 2 dzieci. Dlaczego to piszę? Bo czasem przeceniamy dawne relacje i życie. Chcemy cofnąć w czasie, kiedy nam teraz źle. Ale to nie do końca działa.

106

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Tylko też ile można trwać w związku z braku laku  bo w przyszłości nikt inny się już może nie trafić. A jak się trafi, a Autor będzie po ślubie z drugim dzieckiem w drodze? I będzie żal, bo wziął ślub z desperacji i wyszło jak wyszło. Sam gdzieś pisał, że ona go zechciała.

Mam takich znajomych, którzy wzięli ślub, bo oboje byli już bardzo zdesperowani i ona go zechciała, on ją. Wszyscy na zewnątrz widzą, jak bardzo to się nie układa, a oni uważają, że tak ma być. A mnie jest ich po prostu żal. Jak się chce z kimś być, to się ślubu nie boi, bo ślub nie jest karą i uwiązaniem. A dla Autora jest.

107 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-01-27 23:24:23)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Lady Loka napisał/a:

Tylko też ile można trwać w związku z braku laku  bo w przyszłości nikt inny się już może nie trafić. A jak się trafi, a Autor będzie po ślubie z drugim dzieckiem w drodze? I będzie żal, bo wziął ślub z desperacji i wyszło jak wyszło. Sam gdzieś pisał, że ona go zechciała.

Mam takich znajomych, którzy wzięli ślub, bo oboje byli już bardzo zdesperowani i ona go zechciała, on ją. Wszyscy na zewnątrz widzą, jak bardzo to się nie układa, a oni uważają, że tak ma być. A mnie jest ich po prostu żal. Jak się chce z kimś być, to się ślubu nie boi, bo ślub nie jest karą i uwiązaniem. A dla Autora jest.

Lady loka, wybacz jeśli teraz Cię urażę ale jesteś z tego co kojarzę po postach tylko co po ślubie, nie wiesz co będzie za kilka lat, czy nie przydarzy kryzys (czego Ci nie życzę), i co też wtedy powiesz, lepiej rozstać bo po co męczyć? Bo jeśli nie gra, to lepiej odpuścić i poszukać dalej?
Już teraz wzrastające raty tyko co zaciągniętego kredytu powodują, że stopa życia Wam się zmniejszy. A niech jeszcze dojdą inne kwestie. Łatwo się mówi jak jest się w tzw "szczęśliwym związku". To nie przytyk, tylko refleksja.

108 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-01-27 23:51:22)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Tu jeszcze trzeba brać pod uwagę, że autor ma problem ze sobą, ja na to biorę poprawkę, dlatego dobrze by było dać sobie czas pół czy rok na terapię, chociaż to też chyba krótko, nie wiem, bo dokładnie się nie znam na terapiach. Ale wiem, że ludziom pomagają.

Nigdy autor się nie będzie szczęśliwy sam czy z kimś, jeśli nie polubi i nie pokocha siebie, nie przestanie bać się życia, nie podniesie swojego poczucia wartości, nie będzie wiedział czego chce. Długa praca przed nim.

Żeby umieć żyć w związku, trzeba umieć żyć samemu, czyli nie uzależniać swojego życia od partnera. Bo nigdy nie wiadomo co nas w życiu spotka.

A przykłady z życia są tak różne, że nic nigdy nie gwarantuje...

Na początku związku przeważnie jest pięknie, bo inaczej byśmy się nie wiązali, więc tu te 5 lat razem bez większych nieporozumień z takimi własnymi problemami, to sukces.

109 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-01-28 00:26:25)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Roxann napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Tylko też ile można trwać w związku z braku laku  bo w przyszłości nikt inny się już może nie trafić. A jak się trafi, a Autor będzie po ślubie z drugim dzieckiem w drodze? I będzie żal, bo wziął ślub z desperacji i wyszło jak wyszło. Sam gdzieś pisał, że ona go zechciała.

Mam takich znajomych, którzy wzięli ślub, bo oboje byli już bardzo zdesperowani i ona go zechciała, on ją. Wszyscy na zewnątrz widzą, jak bardzo to się nie układa, a oni uważają, że tak ma być. A mnie jest ich po prostu żal. Jak się chce z kimś być, to się ślubu nie boi, bo ślub nie jest karą i uwiązaniem. A dla Autora jest.

Lady loka, wybacz jeśli teraz Cię urażę ale jesteś z tego co kojarzę po postach tylko co po ślubie, nie wiesz co będzie za kilka lat, czy nie przydarzy kryzys (czego Ci nie życzę), i co też wtedy powiesz, lepiej rozstać bo po co męczyć? Bo jeśli nie gra, to lepiej odpuścić i poszukać dalej?
Już teraz wzrastające raty tyko co zaciągniętego kredytu powodują, że stopa życia Wam się zmniejszy. A niech jeszcze dojdą inne kwestie. Łatwo się mówi jak jest się w tzw "szczęśliwym związku". To nie przytyk, tylko refleksja.

No a myślisz, że ja ślub wzięłam tak bezrefleksyjnie na dobry humor? Też się zastanawiałam czy to to, też swoje przemyślałam i też swoje wiem. I oczywiście, że kryzysy były i będą. I wyobraź sobie, że rosnący kredyt nie jest nam aż tak straszny. Przeżyjemy. Ale miło, że się troszczysz naszym poziomem życia. A kryzysy też miewaliśmy. Większe i mniejsze i z róznymi rzeczami związane.

Ślub jest decyzją, że się chce z tą osobą iść przez życie. To jest decyzja, którą podejmuje się potem każdego dnia. A Autor takiej decyzji podjąć nie chce. A to, jak się przed nią broni mnie pokazuje, że po prostu ten ślub nie jest dobrym pomysłem. A dziewczyna naciska, bo ona chce już. Przepis na katastrofę. Może to nie ta, może do tego jeszcze nie dojrzał, ale w tym momencie rozmijają im się oczekiwania co do dalszego życia. I z tym trzeba coś zrobić.

Poza tym będąc w ciąży mogę ze 100% pewnością powiedzieć, że problemy, które Autor ma nie znikną dlatego, że nagle zmieni się jego sytuacja życiowa i nie będzie miał czasu na myślenie. Takie myśli zjadają od środka i są drogą do tego, żeby zamęczyć psychicznie siebie, żonę i dzieci w przyszłości.

Branie ślubu z braku laku i ze strachu przed samotnością to bardzo słaba opcja. Bardzo, bardzo słaba. I ilość kryzysów w moim małżeństwie tego nie zmieni. Poza tym lepiej się rozejść przed ślubem niż mieć na głowie rozwód i kredyt na mieszkanie, albo nawet sam kredyt na mieszkanie i się potem zastanawiać co z tym zrobić.

Poza tym ja akurat jako osoba która ciężko znosi zmiany rozumiem doskonale Autora i to, że ciężko mu się może mieszkać w Łodzi. Dlatego gorąco zachęcam do wspólnej przeprowadzki do Kalisza. Szkoda tylko, że tutaj partnerka już też nie jest tak wspaniałomyślna i nie ma ochoty na żadne kompromisy. Najlepiej niech się Autor uziemi mieszkaniem, zaobrączuje się i luz, piekła nie ma.
A ja też miałam ogromny kryzys mieszkaniowy i bardzo on w mojej głowie rzutował na związek. Nic mi się nie chciało, chciałam uciekać, wyprowadzić się, źle się w tamtym miejscu czułam. Co mi pomogło? Przeprowadzka w miejsce, które sama wybrałam i które polubiłam. I nie wyobrażam sobie, żeby mi mąż to zawetował i powiedział, że ma gdzieś to, że ja jestem nieszczęśliwa, bo on musi tu być i już.
Ona nie chce nawet spróbować mieszkać w innym miejscu. I to też sprawia, że ja do niej specjalnej sympatii nie mam.

Dziewczyna widzi, że z facetem jest coś nie halo. Bo na pewno to widzi od jakiegoś czasu. Takie kryzysy widać. I nie robi totalnie nic poza naciskaniem na ślub. Ja nie rozumiem, dla mnie priorytetem byłoby zrobienie tak, żeby partner poczuł się lepiej. Zapytałabym, jak mogę mu pomóc, zapytałabym, czego potrzebuje, jakie ma teraz priorytety, w jaki sposób mogę mu pomóc się w tym odnaleźć. A ona nic. Kryzys nie usprawiedliwia olania partnera w tak ważnej sprawie.

Edit. Miałabym podejście jak Wieka, gdyby partnerka go tak nie cisnęła. Bo tak, czas tutaj pewnie w końcu pomoże. Ale jak ona jeszcze wywiera presję, to nie jestem przekonana, czy jak jej powie, że czekaja do końca terapii, to się uda bez jej przytyków.

110

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Loka, sama zaprzeczasz sobie w ostatnim poście, podporządkowujesz sobie męża, wszystkich mierzysz swoją miarą... To taka moja refleksja.

A żeby myśleć, że ja komukolwiek mogę zaszkodzić swoimi wypowiedziami to już kuriozum. Każdy może się odnosić do innych wypowiedzi, ale z taktem i kulturą wypowiedzi, a tego często brakuje.
Dlatego nie lubię takich dyskusji, bo nie mam  "ani siły ani zdrowia", na takie przepychanki.

111

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

oczywiście big_smile taki biedny, podporządkowany żonie big_smile przekażę mu.
Nie mam nic do dodania w temacie, więc możesz spokojnie przekonywać Autora, że od dzieci mu się zmieni perspektywa.

112

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

To nie jest tak, że ona jest tą złą. Po prostu ostatnimi czasy co raz większy kryzys między nami spowodowany małą komunikacją. I teraz to wychodzi, że każdy widzi to inaczej. Gdybyśmy w ciągu 5 lat przeprowadzali takie rozmowy to byłoby inaczej a tak to wszystko się teraz wypiętrza. Widzicie ja zaniedbałem swój związek jako facet i jest mi wstyd. Ale to jest spowodowane tym, że walcze sam ze sobą. A ona z kolei uwierzyła że się zmienię jakoś i chciała w to wierzyć. Jak mi to powiedziała to smutno mi się zrobiło. Ale zarówno ja nie potrafię rozmawiać o problemach ani ona.  Tak jak tam któraś Pani napisała może tak to wyglądało że z braku laku dobraliśmy się ale teraz gdy po 5 latach myślę o tym rozstaniu to jest cholernie ciężko.
I tak właśnie się czuję że jestem uzależniony od niej i przekonuje się dopiero wtedy kiedy jestem w pracy lub gdzieś sam. Tak nie powinno być, robię jej tym krzywdę. Wiecie rozmyślam o tym, że powinienem odejść dla niej. Aby ona mogła dostać szansę znalezienia dobrego mężczyzny, wiem że brzmi to tak honorowo ale tak mi mówi serce. Moja zmiana może trwać długo a ona nie ma czasu, może na końcu drogi w poznawaniu własnego ja i walce z lękami okaże się że na prawdę dowiem się czego chcę i może podbuduje się i na prawdę stwierdze że nie chce być w tym związku. Może ten start od nowa da mi jakiegoś kopa i to poczucie tego że straciłem kobietę na własne życzenie może mnie to coś nauczy.

113

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Nie mogę edytować.

Dzisiaj dostałem wiadomość od niej, że przeprasza mnie za to napieranie i stwierdza, że ona chce być ze mną bo mnie kocha. Jestem w kropce. Denerwuje mnie to że ona zdaje sprawę z moich wątpliwości a mimo to dla niej jest wszystko ok. I tak do następnego razu.

114

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

No właśnie, nie można tak trwać w zawieszeniu.
Zauważ, gdyby ona nie mówiła o ślubie, to następne 5 lat tak byście sobie mieszkali...

Dziwne, że chociaż 2  lata temu nie rozmawialiście o planach na przyszłość.

Ona pewnie uważa, że nikt lepszy jej się nie trafi, a Ty zakładasz, że znajdzie lepszego, dla niej jesteś przecież dobry...Być może dalej wierzy, że zmienisz zdanie.

To napieranie na ślub okazało się bardzo dobre, żebyś się w końcu określił.

A nie chcesz dać sobie trochę czasu na terapię?

Musisz jej wytłumaczyć, że rezygnacja ze ślubu, nie jest równoznaczna z rozwiązaniem problemu. Ale nie przez telefon.

115

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Wiecie co raz bardziej mam wrażenie, że chyba to nie jest to. Jestem w pracy i ostatnio nawet nie złapałem się abym o niej myślał. Nasze rozmowy przez telefon ostatnio wyglądają tak, że gadamy o takich głupotach byle coś mówić albo nie mamy o czym gadać i milczymy. Co raz bardziej myślę o tym że nowy początek da mi jakiegoś kopa do życia że uda mi się coś zmienić. Przede wszystkim chodzi o moje myślenie że będąc samemu sobie nie poradzę, po części jest to jakieś wyzwanie ale może się jakoś wyzwole z tej mojej pułapki?

116

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Wiecie co raz bardziej mam wrażenie, że chyba to nie jest to. Jestem w pracy i ostatnio nawet nie złapałem się abym o niej myślał. Nasze rozmowy przez telefon ostatnio wyglądają tak, że gadamy o takich głupotach byle coś mówić albo nie mamy o czym gadać i milczymy. Co raz bardziej myślę o tym że nowy początek da mi jakiegoś kopa do życia że uda mi się coś zmienić. Przede wszystkim chodzi o moje myślenie że będąc samemu sobie nie poradzę, po części jest to jakieś wyzwanie ale może się jakoś wyzwole z tej mojej pułapki?

Polecam taką drogę.

Kiedy pisałam o swoim znajomym, to nawet nie wiesz jak okropnie on teraz żałuje, że się ożenił, bo nie chcial być sam. Oczywiście kocha swoje dzieci, ale wyobraź sobie dwadzieścia kilka lat spędzonych bez żadnej milości, z przyzwyczajenia i lęku. Nie popieram jego zdrad i pierwsza się podpiszę, że byl tchórzem, lecz rozumiem jego rozterki. Teraz, od dwóch lat jest po rozwodzie i facet promieniuje szcześciem, bo faktycznie poznal kobietę, którą kocha.

Nie rób sobie i dziewczynie takiego kuku.

117

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Wiecie co raz bardziej mam wrażenie, że chyba to nie jest to. Jestem w pracy i ostatnio nawet nie złapałem się abym o niej myślał. Nasze rozmowy przez telefon ostatnio wyglądają tak, że gadamy o takich głupotach byle coś mówić albo nie mamy o czym gadać i milczymy. Co raz bardziej myślę o tym że nowy początek da mi jakiegoś kopa do życia że uda mi się coś zmienić. Przede wszystkim chodzi o moje myślenie że będąc samemu sobie nie poradzę, po części jest to jakieś wyzwanie ale może się jakoś wyzwole z tej mojej pułapki?

Nie wiem, ja się obawiam, że jak wrócisz do swojej miejscowości, będziesz sam, to coraz częstsze spotkania z kolegami, mogą wpędzić Cię w alkoholizm, dlatego, jeśli podejmiesz taką decyzję, nie przeginaj...

Sami ponosimy skutki swoich decyzji, ważne, żeby chociaż w chwili podejmowania, być pewnym swego. A życie zweryfikuje.
Pewna w życiu jest tylko śmierć i podatki... dlatego ja Cię nie pocieszę, bo nie lubię pocieszania na siłę, choć niektórym pomaga powiedzenie kogoś, będzie dobrze, wypowiadane w eter... To Ty sam musisz myśleć pozytywnie i rozczarowania brać na klatę. Ale najpierw musisz przestać bać się życia, czy to Ci się uda, nie wiem.

118

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Dzisiaj dostałem wiadomość od swojej partnerki, że chciałaby wiedzieć na czym stoi, bo w przeciwnym wypadku mam szukać sobie mieszkania w kaliszu "w którym tak mi dobrze"  Poczułem się słabo z tym i momentalnie czułem się jak bym próbował złapać się czegoś, aby ten związek utrzymać. Nagle zacząłem do niej pisać normalnie wiecie zacząłem odwracać kota ogonem i tak jak by nie przyjąłem tego do wiadomości, że w sumie jeżeli chcę to mogę po prostu odejść.
Tragedia się czuję, bo momenty kiedy ja sam przed sobą mówię że jestem pewny decyzji zostają przytłoczone całkowicie przez to, że partnerka sama napisała takie rzeczy - nagle przychodzi płacz i smutek. Jestem tym już totalnie zmęczony.

119

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Bo tak bywa, że doceniamy to co tracimy.

Takich rzeczy nie załatwia się smsami, wszystko jeszcze raz przemyśl i porozmawiacie jak wrócisz. Ona też nie będzie chciała, żebyś był nią z łaski, albo z braku laku...

120

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Dzisiaj dostałem wiadomość od swojej partnerki, że chciałaby wiedzieć na czym stoi, bo w przeciwnym wypadku mam szukać sobie mieszkania w kaliszu "w którym tak mi dobrze"  Poczułem się słabo z tym i momentalnie czułem się jak bym próbował złapać się czegoś, aby ten związek utrzymać. Nagle zacząłem do niej pisać normalnie wiecie zacząłem odwracać kota ogonem i tak jak by nie przyjąłem tego do wiadomości, że w sumie jeżeli chcę to mogę po prostu odejść.
Tragedia się czuję, bo momenty kiedy ja sam przed sobą mówię że jestem pewny decyzji zostają przytłoczone całkowicie przez to, że partnerka sama napisała takie rzeczy - nagle przychodzi płacz i smutek. Jestem tym już totalnie zmęczony.

Bo każde rozstanie jest po prostu smutne. A ty dalej nie potrafisz zdecydować bo chcesz mieć ciastko i zjeść ciastko. Szczerze to współczuje twojej dziewczynie, bo nie chciałabym być z kolesiem który sam nie wie o co mu chodzi. Nie potrafisz podjąć żadnej decyzji, już nie mowie o 'męskiej' albo 'dorosłej' ale po prostu żadnej.
Boisz się odejść, boisz się zostać, boisz się żyć. Moim zdaniem. A te płacze ze już zaraz 30 na karku i trzeba zdecydować. Może już połoz się do grobu najlepiej?
Nie masz o czym z nią rozmawiać i milczycie, ale nagle już znajdujesz tematy do rozmowy bo powiedziała cos co wydało się tobie niewygodne. Zażądała jakiejkolwiek decyzji. A ty jak zwykle unik w inna stronę ...

121

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Może od razu sobie strzele kulkę w łeb i będzie spokój ? Nie rozumiem dlaczego tak jest, gdybym wiedział to bym przestał stać w rozkroku. Jestem widocznie jakimś pojebanym typem.

122

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Michael31 napisał/a:

Może od razu sobie strzele kulkę w łeb i będzie spokój ? Nie rozumiem dlaczego tak jest, gdybym wiedział to bym przestał stać w rozkroku. Jestem widocznie jakimś pojebanym typem.

Słuchaj ja to pisze ze swojego punktu widzenia, ale tez nie będę się z tobą bawić ( jak to robi twoja dziewczyna) w miłe słówka, pytasz się na otwartym forum publicznym to ci ludzie piszą co myślą.
Nie rozumiesz dlaczego tak jest bo w życiu żadnej decyzji nie podjąłeś. Jedyne co robisz to karmisz się myślami ze gdzieś tam (w Kaliszu) na pewno będzie ci lepiej a jak już się przeprowadzisz do tego Kalisza to będziesz swój mozg karmił ściemą ze jednak Łodź była twoim miastem a ty teraz marnujesz się w Kaliszu.
I to jest twój cały problem, brak decyzyjności bo boisz się wziąć odpowiedzialność za swoje własne życie.

123

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Rozwala mnie jak mu wszyscy tutaj piszecie, że nie może się na nic zdecydować - w domyśle on powinien brać kredyt na mieszkanie w łodzi, ślub i dziecko bo ona ma 31 lat i zbliża się do ściany. A gdyby się zdecydował i zerwał to wylałoby się na niego wiadro pomyj. Że zostanie samotnym, starym 28 letnim kawalerem, że zostanie alkoholikiem, że będzie żałować, że najważniejsza jest rodzina, dzieko, żona itd.

Podstawowa kwestia - kobiety starsze nie nadają się do dłuższych relacji. Facet musi mieć 4-5 lata młodszą babkę. Rówieśniczki i starsze często wymuszają na facetach "szybkie decyzje", bo ściga je biologia. Taki facet musi szybko się ustatkować, wziąć kredyt, wybudować dom itd. Takie życie niewolnika.

Gdybyś miał 28 lat i kobietę 23 latkę to masz 7 lat na spokojne życie, i dopiero gdy ona miałaby 30 lat a ty 35 byś decydował o poważnych sprawach.
Nic tobie jako facetowi nie jest, po prostu nie każdy w wieku 28 lat MUSI mieć poważne (nudne, dorosłe) życie - rezygnować z pasji, znajomych itd na rzecz zapierdalania na kredyt, żonę, dzieci 24/7.

Niektóre osoby chcą takiego życia - to ok, niech tak żyją. Ale dla 80-90% facetów takie życie to koszmar. Większość facetów do 35 chce rozwiajć swoje pasje, kariere, chlać z kumplami - kredyty, dzieci, żony temu nie sprzyjają. 35 lat to idealny wiek dla faceta na ustatkowanie - w tym wieku wielu facetów już się wyszalało, osiągneło co miało osiągnać, więc można się zająć rodziną. 28 latek to dopiero 3 lata po studiach, rozpoczyna karierę, nabiera doświaczenia w pracy. Mało który facet w tym wieku czuje się stabilnie i na tyle silnie, żeby udźwignąć bycie głową rodziny i posiadać majątek, wiedzę pozwalającą na stworzenie godnych warunków życia dla żony/syna/córki. 28 latek to dalej student 20latek, większość facetów dojrzewa po 30stce

124 Ostatnio edytowany przez Roxann (2022-02-11 17:33:27)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Oj Witold, niby trochę racji w tym co piszesz ale... nie w każdym przypadku to się sprawdza. Największym problemem Autora jest chyba to, że sam nie wie czego chce, boi podejmowania poważnych decyzji i tego co się z nimi wiąże. Gdyby sam przed sobą mógł przyznać, że tak, jeszcze nie jest gotowy na tak poważne życiowe decyzje, jak ślub i kupno mieszkania (kredyt), czy też przekonanie, że to nie ta kobieta, to i jemu byłoby łatwiej i myślę, że ta jego kobieta też by to zrozumiała czy choćby była bardziej skłonna zrozumieć i uszanować jego decyzję. Rozstania nigdy nie są łatwe ale... z punktu widzenia kobiety wolałabym to wiedzieć wcześniej, niż później - tak jak zresztą ona mu powiedziała czy też napisała, że chciałaby wiedzieć na czym stoi. 
Moim osobistym zdaniem takie zawieszenie i niepewność jest jeszcze gorsza od rozstania. Gdyby Autor podjął decyzję i jej delikatnie wytłumaczył, że nie widzi siebie ani w tym mieście ani w 'poważnym' związku, dziewczyna pewnie by to przeżyła, bo trudno by to po niej ot tak spłynęło, w końcu byli ze sobą kilka lat ale po jakimś dłuższym lub krótszym czasie ogarnęła się i sama zaczęła decydować o sobie. Zamiast planować przyszłość z niezdecydowanym facetem, kupiłaby sama mieszkanie i w przyszłości może poznała kogoś (według Twojej teorii) odpowiednio starszego, kto by nie miał takich dylematów jak Autor.
A on niech wraca do swego rodzinnego miasta, może rzeczywiście "odżyje", może pozna (według Twojej teorii) kobietę kilka lat młodszą i jeszcze przez kilka lat nie będzie musiał podejmować tak poważnych decyzji. A jeśli z tego zo mówi ma dobra pracę, potrafi zaoszczędzić i zadba o siebie (coś wspominał o nadwadze), to jako 30-stolatek może być nawet "pożądany". Pytanie, czy jak już przeprowadzi do tych Kielc, to nie wpadnie w jeszcze większą depresję ale ... bądźmy dobrej myśli.
Prawdą jest jednak to, że kobiety chcące założyć rodzinę i mieć dzieci, mają niestety czas ograniczony, dlatego uważam, że większą robi krzywdę tej kobiecie zwlekając z decyzją (wpędzając ją w lata), niż gdyby miał się z nią rozstać. I tak, tu masz rację, że facet 28-letni choćby teoretycznie ma znacznie więcej czasu, niż kobieta 31-letnia.
Inna sprawa, że takie związki też się zdarzają i bywają udane, szczególnie, kiedy (jak w przypadku Autora) facet nie miał "normalnej" rodziny i do niej dąży. Szukając wśród kilka lat młodszych kobiet, raczej ciężko znaleźć osobę, która by chciała takiej stabilizacji. Trochę starsza, może też bardziej ogarnięta kobieta jest mu to w stanie dać.
Jednak to już Autor sam sobie powinien odpowiedzieć na pytanie, czego chce, czy za wcześnie na poważne decyzje, czy to nie ta kobieta czy coś jeszcze... I nie zwlekać z decyzją.
Szanujmy się nawzajem i bądźmy ze sobą szczerzy. Autor jeśli rzeczywiście źle czuje w związku i nie widzi siebie jako męża tej kobiety i przyszłego ojca, nie chce ładować w kredyty i nie lubi tego miasta, to niech to jej powie jak najszybciej. Zwlekając tylko większą jej krzywdę robi bo trzyma w niepewności a czas/latka lecą.

125

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

W sumie Witold ma trochę racji, bo jednak ludzie niekoniecznie zawsze marzą o rodzinie i dzieciach, przynajmniej na początku. O braku decyzyjności czy wahaniu co do dalszego etapu też różnie się patrzy, w zalężności czy mamy do czynienia z kobietą czy z facetem...

126

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
bagienni_k napisał/a:

W sumie Witold ma trochę racji, bo jednak ludzie niekoniecznie zawsze marzą o rodzinie i dzieciach, przynajmniej na początku. O braku decyzyjności czy wahaniu co do dalszego etapu też różnie się patrzy, w zalężności czy mamy do czynienia z kobietą czy z facetem...

Wiesz, to Witold raczej z tych co nie mają problemu z wyrywaniem kobiet, zarabia i tak sobie żyje myśląc, że ma jeszcze czas. Nie ma jednak gwarancji, że jak będzie miał te 35+ i zapragnie mieć rodzinę, zostać ojcem, czy ta kobieta będzie tego chciała, a nawet jeśli nie poleci na jego kasę i zaraz rozwód a potem alimenty, użeranie z opieką itd.
On pewnie teraz korzysta z życia ale nie wie co potem, nawet jak ma jakieś plany. Może też w tym wieku 35l+ przejechać.

127

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Patrząc po kobietach( i nie wskazując palcem wink ) sporo Pań woli (nieco) starszych, więc Witold nie musi być skazany na porażkę smile

Sęk w tym, że to odczucie pogubienia czy niezdecydowania jest zupełnie inaczej odbierane u faceta, jak u kobiety smile Być może (między innymi) ze względu na to, że kobiecie szybciej tyka zegar biologiczny.
W każdym razie pogubiona/rozdarta kobieta inaczej się prezentuje niż facet na tej samej pozycji.

128

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
Witold12 napisał/a:

Rozwala mnie jak mu wszyscy tutaj piszecie, że nie może się na nic zdecydować - w domyśle on powinien brać kredyt na mieszkanie w łodzi, ślub i dziecko bo ona ma 31 lat i zbliża się do ściany. A gdyby się zdecydował i zerwał to wylałoby się na niego wiadro pomyj. Że zostanie samotnym, starym 28 letnim kawalerem, że zostanie alkoholikiem, że będzie żałować, że najważniejsza jest rodzina, dzieko, żona itd.

Podstawowa kwestia - kobiety starsze nie nadają się do dłuższych relacji. Facet musi mieć 4-5 lata młodszą babkę. Rówieśniczki i starsze często wymuszają na facetach "szybkie decyzje", bo ściga je biologia. Taki facet musi szybko się ustatkować, wziąć kredyt, wybudować dom itd. Takie życie niewolnika.

Gdybyś miał 28 lat i kobietę 23 latkę to masz 7 lat na spokojne życie, i dopiero gdy ona miałaby 30 lat a ty 35 byś decydował o poważnych sprawach.
Nic tobie jako facetowi nie jest, po prostu nie każdy w wieku 28 lat MUSI mieć poważne (nudne, dorosłe) życie - rezygnować z pasji, znajomych itd na rzecz zapierdalania na kredyt, żonę, dzieci 24/7.

Niektóre osoby chcą takiego życia - to ok, niech tak żyją. Ale dla 80-90% facetów takie życie to koszmar. Większość facetów do 35 chce rozwiajć swoje pasje, kariere, chlać z kumplami - kredyty, dzieci, żony temu nie sprzyjają. 35 lat to idealny wiek dla faceta na ustatkowanie - w tym wieku wielu facetów już się wyszalało, osiągneło co miało osiągnać, więc można się zająć rodziną. 28 latek to dopiero 3 lata po studiach, rozpoczyna karierę, nabiera doświaczenia w pracy. Mało który facet w tym wieku czuje się stabilnie i na tyle silnie, żeby udźwignąć bycie głową rodziny i posiadać majątek, wiedzę pozwalającą na stworzenie godnych warunków życia dla żony/syna/córki. 28 latek to dalej student 20latek, większość facetów dojrzewa po 30stce

Pełna zgoda, chłopak w tym wieku najczęściej nie marzy o pełnej stabilizacji i braniu na swoje barki odpowiedzialności za żonę i dziecko.
Niemniej ten sam chłopak nie powinien się ustawiać kosztem dziewczyny, która o takim życiu marzy.
To On przelicza, że koszt wynajmowania mieszkania samemu byłby niepotrzebnym ciężarem. On woli wracać do wspólnego mieszkania, w którym czeka na niego kochająca dziewczyna, zamiast do pustego lokum. On chciałby, aby zrezygnowała z satysfakcjonującej pracy i niedalekiej odległości od ojca, bo on miałby bliżej do kumpli i miałby z kim dobrze się bawić. To on boi się samotności i odpowiedzialności, bo dziewczyna łagodzi i rozprasza te lęki.
Trzyma ją na wszelki wypadek, bo bez niej może być mu gorzej.
To nie jest fair wobec dziewczyny.
28 lat to na tyle dużo, by ponosić koszty swoich decyzji, bez podpierania się jej spadkiem.

To nie jest tak, że uważam Michała za jakiegoś cwanego wyzyskiwacza. Niemniej mam wrażenie, że jest z dziewczyną, bo ta relacja daje mu sporo korzyści. Gdyby tylko tak nie piliła na ślub i pozwoliła mu się dobrze bawić kolejne 8 lat, to może, kto wie, w końcu zdecydowałby się z nią związać. Tyle, że nie na pewno. Takie przechodzone związki nie wróżą dobrze. Dziewczyna będzie wtedy miała praktycznie czterdziestkę i ta nieszczęsna biologia może przekreślić jej szanse na spełnienie planów o pełnej rodzinie.

Michael31 życie to nie zabawa i wybieranie między jedną korzyścią a drugą. Każda korzyść ma swoje koszty uzyskania przychodu. Nie zawracaj zbyt długo głowy dziewczynie. Po 5 latach powinieneś wiedzieć, czy chcesz z nią spędzić przynajmniej kolejne 15 lat, w czasie których będziesz lojalnym mężem, partnerem dzielącym życiowe obowiązki i dobrym ojcem dla wspólnych dzieci. Jeśli ta wizja jest Ci zupełnie obca, bo inne sprawy są bliższe Twojemu sercu, to szkoda sobie zawracać głowę. Mieszkanie można wynająć na spółkę z kolegą, sprzątać, gotować i prać samemu, i do kolegów w Kaliszu będziesz mógł jeździć do woli.
Gdybym była zdecydowana założyć rodzinę po 5 latach znajomości, to dałabym chłopakowi pól roku na podjęcie ostatecznej decyzji. I nie byłoby to żadne ultimatum, tylko  dbanie o własne  życie.

129

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Najgorsze w takich wypadkach jest to, że facet nie pozwala dziewczynie spełnić swoich pragnień, będać wygodnickim. Jeżeli tak mu się podoba życie kawalerskie to niech weźmie się za siebie i żyje samemu. Po co komuś zawracać głowę? Natomaist sam pomysł na takie życie to jeszcze nie zbrodnia smile

Pytanie czy się rzeczywiście pogubił czy odwleka wszystko specjalnie w czasie...

130 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2022-02-11 22:46:13)

Odp: Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?
bagienni_k napisał/a:

Najgorsze w takich wypadkach jest to, że facet nie pozwala dziewczynie spełnić swoich pragnień, będać wygodnickim. Jeżeli tak mu się podoba życie kawalerskie to niech weźmie się za siebie i żyje samemu. Po co komuś zawracać głowę? Natomaist sam pomysł na takie życie to jeszcze nie zbrodnia smile

Pytanie czy się rzeczywiście pogubił czy odwleka wszystko specjalnie w czasie...

Pomysł na życie dobry jak każdy inny smile
Istotą sprawy jest znalezienie do tego życia partnerki czy towarzystwa , które chciałoby tego samego. Wtedy wszyscy będą happy wink

Posty [ 66 do 130 z 140 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czy to jest jeszcze miłość czy przyzwyczajenie ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024