No dobra Deep jestem gotowa. Brzuszek pełen, kawka nr 2 zrobiona
Wstawiam przedwieczne święte zapiski dla potomności:
WSTĘP
Był sobie ON - człowiek sukcesu zawodowego, z rozbuchanym ego, ale wewnętrznie z niskim poczuciem wartości, niezbyt uczciwy, mocno psychicznie pokręcony, jego drogowskazem jest $$$. I była sobie ONA - kobieta o wielkim sercu, otwarta, troskliwa, czuła, osiągająca sukcesy w dziedzinie społecznej, pomagająca ludziom. Twarda jak kamień i miękka jak puch. ON zdaje sobie sprawę ze swoich ułomności i widzi różnicę między nimi, podziwia JĄ za to jaka jest, a jednocześnie stara się ją zdyskredytować, gdyż trudno mu wytrzymać tą różnicę między nimi i presję, którą sam sobie na siebie narzuca. ONA czerpie satysfakcję z tego, że mu pomaga w życiu, dowartościowuje go i akceptuje jego ułomności. ON tego nie cierpi, bo wie, że na NIĄ nie zasługuje. ONI mają problem w łóżku z jego impotencją...
CZĘŚĆ I
ONA nie pokazuje JEMU, że jest to jakiś łóżkowy problem, wspiera go, ale trudno jej ukryć, że widzi JEGO frustrację i martwi się o NIEGO. ON znowu nakręca się tym, że ONA dla jest taka cholernie wyrozumiała. Przeklęty ideał! Niemniej radzą sobie, ONA próbuje różnych metod, podchodzi do zbliżeń z delikatnością i wyczuciem, zaczepia GO podczas snu, wyczuwa momenty i zaspokaja GO kosztem nawet własnej przyjemności, chce MU pomóc. Są ze sobą już tyle lat, że znają się ze wszystkich stron, nie kryją się prawie z niczym. Zaufanie jakie mają do siebie pozwala na to, że ich życie intymne jest mimo wszystko satysfakcjonujące, ale im dłużej się tak dzieje, tym większe rysy powstają. JEGO ego zaczyna dominować, czuje, że wiele może, dzięki JEJ poświęceniu. Jednocześnie zaczyna ją traktować z góry i nareszcie czuje, że żyje, że już nie jest w JEJ cieniu. Że od teraz wszystko się ułoży, że może sięgnąć po więcej.
CZĘŚĆ II
Temat rozwiązania problemów przy pomocy medycznej został poruszony tylko raz, ale szybko też się zakończył, gdyż ON nie będzie się spowiadał jakimś lekarzom ze swoich dolegliwości. Znaczy się wstyd go ogarnął, zatem ONA nie drąży tematu i nie zagaduje w tym kierunku. Bez wspomagania i farmakologii radzą sobie kochankowie jak mogą. Głównie ONA. Dochodzimy zatem do momentu szczytowania w JEGO drodze do swobody i pozornego zdrowia w materii męskiej potencji. Natchniony poszukuje swojego szczęścia u innych, mniej zaangażowanych partnerek, z którymi pewnie zgrabniej mu pójdzie i JEGO "partner" w zbrodni na pewno dopisze...
Nic bardziej mylnego, jak się okazuje. To co wypracowane w długoletnim związku i z długoletnią partnerką, skąpani w zaufaniu i wsparciu, to nie to samo, co na dziko i na świeżo. "Partner" zawodzi, ale ON zakłamuje rzeczywistość przed nową zdobyczą, tłumacząc się stresem, wieloletnim "brakiem" współżycia, zmęczeniem i setką innych argumentów, a tym czasem cichaczem i z przerażeniem w oczach udaje się do lekarza kardiologa, do którego zmusiła go niedawno ONA i prosi o wypisanie recepty na magiczną niebieską tabletkę. Świat zatem staje przed NIM otworem, ale sekret na światło dzienne wyjść nie może. ONA dowiaduje się o JEGO ekscesach na boku, a błękitne tabletki odnajduje w jego kosmetyczce skrzętnie ukryte przed wzrokiem ciekawskich, wyrzuca z domu i zabiera klucze. ON niesiony dumą płynie z prądem myśląc, że boga za stopy złapał, zdradza już nawet swoje kochanki z kolejnymi kochankami. Jednakże okazuje się, że nowe dziewczyny przychodzą i odchodzą, jedna za drugą, a ON, może ze stojącym interesem przez wiele godzin, bo tabletek łyka coraz więcej, czuje się coraz bardziej samotny. Stąd puka nie raz nie dwa do NIEJ, prosi o spotkania, wyjazdy, obsypuje prezentami , ale JEJ drzwi są już dawno zatrzaśnięte i nikt nie odpowiada. Lata mijają, a ON wciąż JEJ nienawidzi za to, że kiedyś było mu tak dobrze, że to nie ON był wielkim budownicznym relacji, że teraz bez niebieskiej tabletki nic już nie uczyni i że ONA nie da się namówić na powrót i ciągle odrzuca awanse. I, że musi żyć w ciągłym kłamstwie.
KONIEC 