bagienni_k napisał/a:A marzenia pozostaną marzeniami..
No, nie wiem czy się na to godzić
Marzenia są różne i dzielą się na:
a) niebieskie migdały
b) wyzwania

adela 07 napisał/a:Oświadczam, że ja tyłeczka Bagiennika nie widziałam.
Facjatę owszem.
Może to dziwne, ale zawsze miałam opór przed wysyłaniem swoich intymnych zdjęć.
Chłop co miał zobaczyć, oglądał w naturze.
Pełna zgoda
Ale wiesz jak to jest na tureckim targu
Trzeba poprzeczkę wysoko zawiesić, żeby druga strona wytargowała tyle ile naprawdę chcemy dostać
adela 07 napisał/a:Deep- " nie moje", bo nigdy nie trwała we mnie chęć odwetu, takiego " wyrównania rachunków". Idź, człowieku swoją drogą i zbieraj co zasiałeś. A teraz myśl, że jemu może być dobrze powoduje złość i poczucie niesprawiedliwości.
Trzeba by znaleźć źródło tych emocji, z jakich myśli pochodzą, z jakich przekonań oraz zawiedzionych oczekiwań.
Jedno wiemy- miało być po grobową deskę, choć wcześniej w takie coś nie wierzyłaś... Może stąd się to bierze, wiesz... że zaprzedałaś to przekonanie aby przyswoić wizję jedynej i prawdziwej po grób... a tu osoba, która Tobie to wkręciła sama się z tego wycofała. I stąd ten gniew może... Tak jakby wiesz... Powiedzmy, że ja byłabym przekonana, że Ziemia krąży wokół Słońca. Przyszedł by ktoś dla mnie ważny o innym przekonaniu i przekonał mnie, że się mylę, że to nieprawda w co wierzę, że jest na odwrót i to Słońce krąży wokół Ziemii. Powiedzmy, że byłby tak dobry w przekonywaniu, tak autentyczny, tak wiele dowodów by przedstawił, że bym mu uwierzyła. I tak byśmy sobie żyli przekonani, że Słońce krąży wokół Ziemii, w zgodzie i harmonii...
Aż tu doszło by do sytuacji, że publicznie zostalibyśmy oboje wywołani na mównicę by wziąć udział w konkursie wiedzy na temat swojego związku. Zadano by nam to samo pytanie, ale nie słyszelibyśmy siebie nawzajem. I tak... Ja odpowiadam, że Słońce wokół Ziemii i jestem przekonana, że druga osoba tak samo odpowie, wszak sam mi to wkręcił, wierzymy w to RAZEM. A tu się okazuje, że tamta osoba odpowiedziała inaczej, że Ziemia wokół Słońca, czyli tak jak ja kiedyś wierzyłam ale zostałam zmanipulowana (po co?) by wierzyć inaczej przez tą samą osobę. Tak przynajmniej można to odebrać. I ta sama osoba, która mnie wkręciła, że nie mam racji, że taka a taka jest racja teraz pali głupa w konfrontacji i robi ze mnie idiotkę. No idzie się wkurzyć, to raz, poczuć zdradzonym i oszukanym, a nawet więcej... Przede wszystkim jednak poddać w wątpliwość jakiekolwiek dobre intencje po drugiej stronie w jakie uwierzyliśmy wcześniej. A nawet uznać, że te intencje były od początku niewystarczające lub egoistyczne. Można się poczuć wykorzystanym. Jak przedmiot. Jak rzecz. Jak kołek. Jak przegryw. Jak naiwniak. Że żyło się w kłamstwie i nie móc pozytywnie spojrzeć na to co było, dopóki ta druga osoba nie wróci z podkulonym ogonem ze słowami "to był tylko prank!" W takim przypadku trudno o dobre życzenia i radość, że się komuś wiedzie. Jakaś zemsta, najlepiej darowana mu na zasadzie karmy, czyli nie bezpośrednio od nas samych byłaby wesołym punktem programu
Do tego o sobie samym można pomyśleć źle, np jakim głupcem się było albo szukać w sobie wad.
Kompletnie to rozumiem. Ale tego można się nie doczekać... lub zmarnować lata na oczekiwania w męce. Warto? Nie wiem. Uważam, że nie, że to ślepy zaułek ale z drugiej strony również jakiś spacer, jakby nie było. Uważam, że jeśli już coś takiego jak karma przyjdzie to nie na zasadzie wyzwolenia mnie od męki ale jako ciekawostka kiedyś tam... może... I może zamiast liczyć na takie rozwiązanie i nie móc zaznać spokoju dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość... Wiesz... Można o sobie pomyśleć już tu i teraz, o swoim samopoczuciu i wziąć pod uwagę ludzką ułomność, niedoskonałość, nieszczerość, nikczemność lub zwykłą bezsilność wobec swoich silnych pragnień zrodzonych z serca czy tam miednicy. A może na odwrót? Ludzie popełniają błędy, zmieniają się, próbują jeśli mają odwagę i zawsze biorą konsekwencje na siebie, choćby w mniej widoczny dla obserwatora sposób. Mają wolną wolę i to trzeba uszanować. W przeciwnym razie sami sobie robimy kuku i odbieramy prawo do korzystania z własnej wolnej woli. Z drugiej strony szczerość też boli i ciężko czasami przyjąć prawdę na klatę, np że już się coś skończyło, że ktoś jest teraz ważniejszy od nas, że woli z kimś innym... A to już bardziej ego daje się we znaki powodując zaniżona samoocenę i właśnie ten gniew, smutek, żal. Huragan możliwości
Różnie bywa.
Adelo, może Ty jeszcze nie do końca korzystasz z tej swojej wolnej woli, ponieważ przyzwyczaiłaś się ją hamować na rzecz tzw wyższego dobra? To trochę tak jakby dwojgu ludzi dano murek do wymurowania. I sobie budujecie w pocie czoła. Po paru godzinach ciężkiej pracy Ty patrzysz... Ej, gdzie ta druga osoba? Byczy się na łące i piwko pije? Jak długo? A ja tu haruję i sobie odmawiam przyjemności? To niesprawiedliwe!
A może chciałabyś aby zobaczył co Ci zrobił i Cię pożałował? Na zasadzie, niech zobaczy jaki jest nikczemny i podły, jak skrzywdził człowieka, niech się z tym czuje źle... Jeśli tak, i jeśli byłby w stanie w jakikolwiek sposób Ci zadośćuczynić to jak? I czy nie była by to gorzka nagroda zdobyta poniekąd wzbudzaniem litości, swoistym szantażem?
Zgaduję, oczywiście. Może się mylę lub coś źle odbieram. Próbuje tylko to jakoś zrozumieć, żeby może coś Ci podpowiedzieć, coś co może kiedyś zaprocentuje dla Ciebie w przyszłości, jakiś sposób na dojście do siebie SPRZED związku, kiedy byłaś całkowicie sobą, wolną i niezłamaną osobą. Ale to taki etap po prostu i sama pewnego dnia, jestem pewna, znajdziesz wyjście z tego labiryntu
Powoli ale miarowo, powoli ale do przodu
adela 07 napisał/a:
Tu macie fajna dupkę 
Gucio
No nie wiem
Jakaś taka królicza jakby 