Psycholog Na Niby napisał/a:Ale ja nic nie powiedziałem chyba złego, z tym ze lecisz na mnie to był żart.
Poczucie humoru cenię w innych najbardziej.
Udam ze to nie sarkazm . Albo właśnie się sama do czegoś przyznałaś.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Wolni szukający partnera, partnerki-specjalne miejsce-2-Na wyłączność!
Strony Poprzednia 1 … 30 31 32 33 34 … 205 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Psycholog Na Niby napisał/a:Ale ja nic nie powiedziałem chyba złego, z tym ze lecisz na mnie to był żart.
Poczucie humoru cenię w innych najbardziej.
Udam ze to nie sarkazm . Albo właśnie się sama do czegoś przyznałaś.
A miałaś dać znać czy psychoanaliza Eli pokrywa się z Twoja, jestem ciekawy .
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Psycholog Na Niby napisał/a:Ale ja nic nie powiedziałem chyba złego, z tym ze lecisz na mnie to był żart.
Poczucie humoru cenię w innych najbardziej.
Udam ze to nie sarkazm
. Albo właśnie się sama do czegoś przyznałaś.
Spałam dzisiaj 4 godziny. Pracowałam 10 godzin. I nie wymyślę teraz do czego się sama przyznałam
Nigdy nie patrzyłam przez ten pryzmat na bycie w związku, w ogóle na sam fakt, że jest w moim życiu ktoś kto w jakimś tam zakresie jest mój, jest na wyłączność. Bardziej jako sposób na to wszystko co po prostu przyjemniej jest robić we dwoje (chociaż ja i tak potrzebuję duuużo przestrzeni dla siebie, może dlatego też nie osaczam z drugiej strony, bo niejako rozumiem tę potrzebę).
Każdy inaczej pewnie na to patrzy. Mój sposób patrzenia jest zupełnie inny niż Twój, czy innych, bo po prostu nie znam innej perspektywy. Dlatego ja mogę co najwyżej sobie wyobrażać jakby to u mnie mogło wyglądać. Co też znaczy, że jest pewnie 50% szans, że się mylę^^
Ogólnie jeśli byłby ktoś, kto by mi zaufał, powierzył siebie, wybaczył mi błędy, czy polubił moje wady, to skoro ten ktoś zaryzykował i tego nie żałuje, a ja mam szczęście być z tą osobą, to jakim prawem mam się czuć gorszy od innych osób, skoro mam widoczny dowód, że ktoś coś we mnie widzi, że jednak jestem coś wart. Może tylko dla tej jednej osoby, ale w sumie co by mnie wtedy obchodziły inne?
Nie wiem, czy to dobrze wyjaśniam o co mi chodzi^^
Spałam dzisiaj 4 godziny. Pracowałam 10 godzin. I nie wymyślę teraz do czego się sama przyznałam
A to zmienia postać rzeczy, już Cię nie męczę.
Dobranoc i niech Ci się przyśni jakiś fajny amant .
A miałaś dać znać czy psychoanaliza Eli pokrywa się z Twoja, jestem ciekawy
.
Do tego muszę Cię jeszcze trochę poobserwować. Staram się nie wyciągać pochopnych wniosków.
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Spałam dzisiaj 4 godziny. Pracowałam 10 godzin. I nie wymyślę teraz do czego się sama przyznałam
A to zmienia postać rzeczy, już Cię nie męczę.
Dobranoc i niech Ci się przyśni jakiś fajny amant.
Np. taki jak Ty?
To ja nie wiem czy to będzie dobra noc, ale ok, dziękuję
Psycholog Na Niby napisał/a:Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Spałam dzisiaj 4 godziny. Pracowałam 10 godzin. I nie wymyślę teraz do czego się sama przyznałam
A to zmienia postać rzeczy, już Cię nie męczę.
Dobranoc i niech Ci się przyśni jakiś fajny amant.
Np. taki jak Ty?
![]()
To ja nie wiem czy to będzie dobra noc, ale ok, dziękuję
Jak lubisz koszmary .
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Nigdy nie patrzyłam przez ten pryzmat na bycie w związku, w ogóle na sam fakt, że jest w moim życiu ktoś kto w jakimś tam zakresie jest mój, jest na wyłączność. Bardziej jako sposób na to wszystko co po prostu przyjemniej jest robić we dwoje (chociaż ja i tak potrzebuję duuużo przestrzeni dla siebie, może dlatego też nie osaczam z drugiej strony, bo niejako rozumiem tę potrzebę).
Każdy inaczej pewnie na to patrzy. Mój sposób patrzenia jest zupełnie inny niż Twój, czy innych, bo po prostu nie znam innej perspektywy. Dlatego ja mogę co najwyżej sobie wyobrażać jakby to u mnie mogło wyglądać. Co też znaczy, że jest pewnie 50% szans, że się mylę^^
Ogólnie jeśli byłby ktoś, kto by mi zaufał, powierzył siebie, wybaczył mi błędy, czy polubił moje wady, to skoro ten ktoś zaryzykował i tego nie żałuje, a ja mam szczęście być z tą osobą, to jakim prawem mam się czuć gorszy od innych osób, skoro mam widoczny dowód, że ktoś coś we mnie widzi, że jednak jestem coś wart. Może tylko dla tej jednej osoby, ale w sumie co by mnie wtedy obchodziły inne?
Nie wiem, czy to dobrze wyjaśniam o co mi chodzi^^
Mnie chodzi o to, że nigdy nie uzależniałam i nie uzależniam mojego osobistego szczęścia od bycia w związku, od bycia z mężczyzną. Można być szczęśliwym będąc samotnym, na swój sposób, wiadomo brak drugiej osoby u boku pozbawia pewnych rzeczy od życia. Ja po prostu biorę od życia, to co mi przynosi, i jakoś tak cieszę się z tego co mam, mając świadomość, że nie można mieć wszystkiego. Mam bardzo optymistyczne i radosne podejście do życia, mimo że nie dostaję od wszystkiego co bym chciała. Zaliczam do tego także udany związek. Nie zamierzam marnować życia na umartwianie się czemu nie mam lub nie mogę sobie znaleźć chłopa (to tak mocno upraszczając, - nie chcę nikogo z poszukujących urazić).
Jak lubisz koszmary
.
Tak. Lubię koszmary. Naprawdę, nie na niby
Mnie chodzi o to, że nigdy nie uzależniałam i nie uzależniam mojego osobistego szczęścia od bycia w związku, od bycia z mężczyzną. Można być szczęśliwym będąc samotnym, na swój sposób, wiadomo brak drugiej osoby u boku pozbawia pewnych rzeczy od życia. Ja po prostu biorę od życia, to co mi przynosi, i jakoś tak cieszę się z tego co mam, mając świadomość, że nie można mieć wszystkiego. Mam bardzo optymistyczne i radosne podejście do życia, mimo że nie dostaję od wszystkiego co bym chciała. Zaliczam do tego także udany związek. Nie zamierzam marnować życia na umartwianie się czemu nie mam lub nie mogę sobie znaleźć chłopa (to tak mocno upraszczając, - nie chcę nikogo z poszukujących urazić).
No ja też nie uzależniam. Piszę tylko, że związek może pomóc w podniesieniu wiary w siebie. Nic o szczęściu nie pisałem^^
I tak, będąc sam można być szczęśliwym, tego nie neguję. Czytam książkę, oglądam film, gram z ludźmi w planszówki, uprawiam sport - mogę szczerze powiedzieć, że wtedy jestem szczęśliwy. Tylko że tymczasowo, w konkretnym momencie. I jednak czegoś w tym życiu brakuje^^
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Mnie chodzi o to, że nigdy nie uzależniałam i nie uzależniam mojego osobistego szczęścia od bycia w związku, od bycia z mężczyzną. Można być szczęśliwym będąc samotnym, na swój sposób, wiadomo brak drugiej osoby u boku pozbawia pewnych rzeczy od życia. Ja po prostu biorę od życia, to co mi przynosi, i jakoś tak cieszę się z tego co mam, mając świadomość, że nie można mieć wszystkiego. Mam bardzo optymistyczne i radosne podejście do życia, mimo że nie dostaję od wszystkiego co bym chciała. Zaliczam do tego także udany związek. Nie zamierzam marnować życia na umartwianie się czemu nie mam lub nie mogę sobie znaleźć chłopa (to tak mocno upraszczając, - nie chcę nikogo z poszukujących urazić).
No ja też nie uzależniam. Piszę tylko, że związek może pomóc w podniesieniu wiary w siebie. Nic o szczęściu nie pisałem^^
Dla mnie związek nie łączy się z podniesieniem wiary w siebie, nie jest celem do wykonania, nie jest czymś zadaniowym, a łączy się ze szczęściem właśnie, pewną jego odmianą, takich "szczęść" mam w życiu wiele
Dla mnie związek nie łączy się z podniesieniem wiary w siebie, nie jest celem do wykonania, nie jest czymś zadaniowym, a łączy się ze szczęściem właśnie, pewną jego odmianą, takich "szczęść" mam w życiu wiele
Ło matko, trochę chyba nadinterpretujesz. Dla mnie to też nie jest żadnym celem, czy zadaniem do wykonania. Nigdy tak nie myślałem. Równie dobrze mogłabyś napisać, że traktuję kobiety przedmiotowo, bo w sumie tak by było, gdybym traktował związek jako jakiś cel, czy zadanie. A tak nie jest.
Taką dyskusję właśnie chciałam wywołać Dziękuję Syl !
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Nigdy nie patrzyłam przez ten pryzmat na bycie w związku, w ogóle na sam fakt, że jest w moim życiu ktoś kto w jakimś tam zakresie jest mój, jest na wyłączność. Bardziej jako sposób na to wszystko co po prostu przyjemniej jest robić we dwoje (chociaż ja i tak potrzebuję duuużo przestrzeni dla siebie, może dlatego też nie osaczam z drugiej strony, bo niejako rozumiem tę potrzebę).
Każdy inaczej pewnie na to patrzy. Mój sposób patrzenia jest zupełnie inny niż Twój, czy innych, bo po prostu nie znam innej perspektywy. Dlatego ja mogę co najwyżej sobie wyobrażać jakby to u mnie mogło wyglądać. Co też znaczy, że jest pewnie 50% szans, że się mylę^^
Ogólnie jeśli byłby ktoś, kto by mi zaufał, powierzył siebie, wybaczył mi błędy, czy polubił moje wady, to skoro ten ktoś zaryzykował i tego nie żałuje, a ja mam szczęście być z tą osobą, to jakim prawem mam się czuć gorszy od innych osób, skoro mam widoczny dowód, że ktoś coś we mnie widzi, że jednak jestem coś wart. Może tylko dla tej jednej osoby, ale w sumie co by mnie wtedy obchodziły inne?
Nie wiem, czy to dobrze wyjaśniam o co mi chodzi^^
Najlepiej wyjaśnił to Czesław Niemen..
Paslawku wstaw, bo zapomniałam jak.:)
A wizje związków czy relacji mogą być różne, byleby dwóm osobom pasowały do siebie, by się w tym zrozumiały.
To nie będzie wtedy ani niedosytu, ani przytloczenia.
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Dla mnie związek nie łączy się z podniesieniem wiary w siebie, nie jest celem do wykonania, nie jest czymś zadaniowym, a łączy się ze szczęściem właśnie, pewną jego odmianą, takich "szczęść" mam w życiu wiele
Ło matko, trochę chyba nadinterpretujesz. Dla mnie to też nie jest żadnym celem, czy zadaniem do wykonania. Nigdy tak nie myślałem. Równie dobrze mogłabyś napisać, że traktuję kobiety przedmiotowo, bo w sumie tak by było, gdybym traktował związek jako jakiś cel, czy zadanie. A tak nie jest.
Nie ma tu z mojej strony żadnej nadinterpretacji. Tak rozumiem podniesienie wiary w siebie w kontekście związku. Po prostu nie wiem w jaki innym sposób związek mógłby pomóc w podniesieniu wiary w siebie.
(...) Po prostu nie wiem w jaki inny sposób związek mógłby pomóc w podniesieniu wiary w siebie.
Zawsze się nad tym zastanawiałem...
Co takiego sprawia, że prędzej "weźniemy się za siebie", kiedy mamy obok kogoś, niż po prostu z własnej, nieprzymuszonej woli, dla samego siebie...?
jakis_czlowiek napisał/a:Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Nigdy nie patrzyłam przez ten pryzmat na bycie w związku, w ogóle na sam fakt, że jest w moim życiu ktoś kto w jakimś tam zakresie jest mój, jest na wyłączność. Bardziej jako sposób na to wszystko co po prostu przyjemniej jest robić we dwoje (chociaż ja i tak potrzebuję duuużo przestrzeni dla siebie, może dlatego też nie osaczam z drugiej strony, bo niejako rozumiem tę potrzebę).
Każdy inaczej pewnie na to patrzy. Mój sposób patrzenia jest zupełnie inny niż Twój, czy innych, bo po prostu nie znam innej perspektywy. Dlatego ja mogę co najwyżej sobie wyobrażać jakby to u mnie mogło wyglądać. Co też znaczy, że jest pewnie 50% szans, że się mylę^^
Ogólnie jeśli byłby ktoś, kto by mi zaufał, powierzył siebie, wybaczył mi błędy, czy polubił moje wady, to skoro ten ktoś zaryzykował i tego nie żałuje, a ja mam szczęście być z tą osobą, to jakim prawem mam się czuć gorszy od innych osób, skoro mam widoczny dowód, że ktoś coś we mnie widzi, że jednak jestem coś wart. Może tylko dla tej jednej osoby, ale w sumie co by mnie wtedy obchodziły inne?
Nie wiem, czy to dobrze wyjaśniam o co mi chodzi^^
Najlepiej wyjaśnił to Czesław Niemen..
Paslawku wstaw, bo zapomniałam jak.:)A wizje związków czy relacji mogą być różne, byleby dwóm osobom pasowały do siebie, by się w tym zrozumiały.
To nie będzie wtedy ani niedosytu, ani przytloczenia.
"Czy mnie jeszcze pamiętasz ?"
Albo "Dziwny jest ten świat" raczej ta druga
to co napisał Człowiek i jak myśli o związku to może być punkt wyjścia pierwszy - wdzięczność
ale nie w sensie długu że za szansę ,akceptację jest się coś winnym czy nawet należy się w zamian coś
Jakiś Człowieku masz prawo nie czuć się gorszym bez powodu ,bez warunku
wdzięczność również nie jest żadnym ograniczeniem ani obowiązkiem
a związek jest i może być całkiem niezłym zdrowym "regulatorem" emocji jak oaza i miejsce w którym czujesz największą swobodę i dobrowolność.
Te kategoryczne podziały na związki toksyczne i zdrowe czasem bardziej zaciemniają niż wyjaśniają
więź i przywiązanie są naturalne ,uzależnianie od emocji jest niezdrowe ,samo poczucie wartości również nie musi zależeć od tego czy jesteś w związku czy nie ,tylko jest jeszcze potrzeba naturalna i cała otoczka społeczna tego, która jeżeli jej ulegniesz wywołuje presję w desperacji i wybór zdeterminowany tym
osiąganie równowagi i stabilizacji też może podnosić samoocenę, poczucie wartości niż osiąganie celu odhaczenie punktu w życiu.
U singli tym "niezależnych" widzę inny czasem rodzaj desperacji ten z niechęcią i obronę ego za wszelką cenę przed zmianą
to tez bywa niestabilne i powoduje uzależnienie od "świętego spokoju" i czasu wolnego - przewrotnie zniewolenie swobodą ,jeśli coś przeszkadza jest już jakimś warunkiem do spełnienia, rozwiązania lub unikania.Całe spektrum zjawisku tu może występować od ostrej izolacji do wieszania się bez pamięci na drugiej osobie,zależy też na czym budujesz strefę komfortu i jak to się robi czym się człowiek podpiera w tym .Poznawanie dziewczyn można wyćwiczyć ,tylko jak już kogoś poznasz to co dalej jeżeli w dalszym ciągu nie jesteś stabilny i w równowadze z sobą ,a ten komfort poczucie bezpieczeństwa może być kruche zależy czym swoją przestrzeń wypełniasz i jak tym regulujesz .
Dla mnie związek nie łączy się z podniesieniem wiary w siebie, nie jest celem do wykonania, nie jest czymś zadaniowym, a łączy się ze szczęściem właśnie, pewną jego odmianą, takich "szczęść" mam w życiu wiele
Ale jak wychodzi się gdzieś z dziewczyna 9/10 i wszyscy mężczyźni na nią patrzą to automatycznie wiara w siebie rośnie nawet jak jest bliska sufitu . No niektórzy mogą być zazdrośni w takiej sytuacji, ja tam zawsze lubiłem jak patrzą, ślinią się bo i tak to ja „wygrałem”.
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:(...) Po prostu nie wiem w jaki inny sposób związek mógłby pomóc w podniesieniu wiary w siebie.
Zawsze się nad tym zastanawiałem...
Co takiego sprawia, że prędzej "weźniemy się za siebie", kiedy mamy obok kogoś, niż po prostu z własnej, nieprzymuszonej woli, dla samego siebie...?
Jedyne z czym mogłabym to powiązać, to właśnie z podniesieniem własnej atrakcyjności we własnych oczach.
O, proszę! I Psycholog jak na zawołanie potwierdził moją tezę.
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Dla mnie związek nie łączy się z podniesieniem wiary w siebie, nie jest celem do wykonania, nie jest czymś zadaniowym, a łączy się ze szczęściem właśnie, pewną jego odmianą, takich "szczęść" mam w życiu wiele
Ale jak wychodzi się gdzieś z dziewczyna 9/10 i wszyscy mężczyźni na nią patrzą to automatycznie wiara w siebie rośnie nawet jak jest bliska sufitu
. No niektórzy mogą być zazdrośni w takiej sytuacji, ja tam zawsze lubiłem jak patrzą, ślinią się bo i tak to ja „wygrałem”.
W ten sposób mężczyźni leczą kompleksy?
To musisz jeszcze popracować nad sobą na poddaszu żeby była taka 10/10.
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Dla mnie związek nie łączy się z podniesieniem wiary w siebie, nie jest celem do wykonania, nie jest czymś zadaniowym, a łączy się ze szczęściem właśnie, pewną jego odmianą, takich "szczęść" mam w życiu wiele
Ale jak wychodzi się gdzieś z dziewczyna 9/10 i wszyscy mężczyźni na nią patrzą to automatycznie wiara w siebie rośnie nawet jak jest bliska sufitu
. No niektórzy mogą być zazdrośni w takiej sytuacji, ja tam zawsze lubiłem jak patrzą, ślinią się bo i tak to ja „wygrałem”.
Ach takie gry - najbardziej w pewnym momencie czułem się wygranym jak miałem dwie dziewczyny 10/10 przez pewien czas
jedna co prawda nie widziała o drugiej ,wszystko cała gra rozgrywała się tylko w mojej głowie ," logistyka" spotkań i tej gry kosztuje wiele wiele energii
a emocje z tej wygranej i tak najpierw blakną a potem mijają powodując ssanie na więcej .
Raczej:
"jednego serca,
Tak mało, tak mało.
Jednego serca trzeba mi, na Ziemi.."
Paslawku, czy Twoje umiejętności logistyczne pozwoliły na więcej ??
Raczej:
"jednego serca,
Tak mało, tak mało.
Jednego serca trzeba mi, na Ziemi.."
oczywiście
Paslawku, czy Twoje umiejętności logistyczne pozwoliły na więcej ??
Nie dało rady romanse romansem a jeść trzeba
Wtedy to miałem Dzierlatko 22-23 lata z dwiema trudna sprawa ,obie mnie i tak rzuciły.
Jednak przez jakiś czas byłem niepodzielnym królem kurnika na swojej ulicy we własnych oczach .
Tarotem się pewnie zasugerowałeś
Tarotem się pewnie zasugerowałeś
Tarotem bym tego nie nazwał
Opowiadałem o proroctwie mojej prababci nad kołyską ?
Nie .
Prababcia podobno spojrzała na mnie i powiedziała "z tego to będzie niezły ancymon
albo nie będzie - ciężki przypadek " nie myliła się
był i nie był "z tego" ancymon
W ten sposób mężczyźni leczą kompleksy?
To musisz jeszcze popracować nad sobą na poddaszu żeby była taka 10/10.
U mnie nie ma 10/10 bo zawsze jest coś do poprawienia i nie wierze w ideały. Czy ja wiem czy kompleksy, jakieś tam mam ale nie spędza mi to snu z powiek.
Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:W ten sposób mężczyźni leczą kompleksy?
To musisz jeszcze popracować nad sobą na poddaszu żeby była taka 10/10.U mnie nie ma 10/10 bo zawsze jest coś do poprawienia i nie wierze w ideały.
Uspokoiłeś mnie w takim razie.
Paslawku, z ancymona się nie wyrasta
Paslawku, z ancymona się nie wyrasta
W pewnym sensie nie ,
ale jak się trafi na "królową pszczół" i taka samą ancymonkę to "karma wraca"
"z autobusem trutniów zdradziła go" spowodowało szybkie dorastanie
Czyli jednak trutnie też są pożyteczne
Ologu, w jaki sposób się podnosi tę skalę??
Czyli jednak trutnie też są pożyteczne
O taaak użyźniają glebę w ogródku u mamy Lucka
Lucka chyba też przemieliły Czekamy na sezon ogórkowy
Na początku związku, jak jeszcze hormony i jednorożce buzowały, czułam się podniesiona " do potęgi". Podniosła się moja samoocena. Z biegiem czasu jednak zaobserwowałam, że posiadanie partnera nijak ma się do tego, jak oceniam sama siebie. Fakt ten był jakimś plusem, ale nie wpływał na głęboko zakorzenione przekonania o marności mojego życia i osoby.
Trzeba mieć to w sobie.
A u mnie z tym słabo, więc zdrada zabolała wyjątkowo mocno.
Dlatego ludzie gonią za tymi jednorożcami...
Lucka chyba też przemieliły
Z tego co pamiętam i kojarzę to jednego dorwał - L666 wrócił wcześniej z pola do ula.
Psycholog Na Niby napisał/a:Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:W ten sposób mężczyźni leczą kompleksy?
To musisz jeszcze popracować nad sobą na poddaszu żeby była taka 10/10.U mnie nie ma 10/10 bo zawsze jest coś do poprawienia i nie wierze w ideały.
Uspokoiłeś mnie w takim razie.
Ja jestem mocne 4/10 także jeszcze muszę nad sobą pracować .
Dlatego ludzie gonią za tymi jednorożcami...
A to pech czasem
Ty zazdrośniku Ja swojego jednorożca zamierzam osiodłać i unosić się na tęczy
Jednorożce są świetne. Wiadomo że jak odgalopują, zabierając słodkie złudzenia, zaczyna się prawdziwy związek. Ale ten etap, sam w sobie jest bajeczny.
Zatem ptaszyno życzę Ci latania póki czas.
Jednorożce są świetne..
sie wie
Paslawku ! Ja Ci to zdjęcie przesłałam w dyskrecji! Teraz pomyślą, że poleciałam na Jego rożca
Nie dziękuję Adelko, karty ponoć nie kłamią
Życzę Wam wszystkim głaskania jednorożca, Tobie Bagienniku szczególnie
A to nie wiedziałem od kogo w spamie było
kropka empatyczna będzie
LM, już przesłałam.
Galerido, fajny musi być ten jednorożec, życzę szczęścia!
A ja dziś spotkałam mojego Winicjusza w kolejce do lekarza... Ale nie będę jego Ligią. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ktoś może nas szczerze zainteresować tylko na żywo, gdy czujemy jego zapach, fizyczną bliskość, słyszymy jego głos. Cała reszta to złudzenia.
LM, już przesłałam.
Galerido, fajny musi być ten jednorożec, życzę szczęścia!
A ja dziś spotkałam mojego Winicjusza w kolejce do lekarza... Ale nie będę jego Ligią. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ktoś może nas szczerze zainteresować tylko na żywo, gdy czujemy jego zapach, fizyczną bliskość, słyszymy jego głos. Cała reszta to złudzenia.
Ciebie Syl może i ma prawo ,Tak wolisz i tak lubisz i to jest w porządku
jednak Winicjusz w kolejce do lekarza milczący być może,zamyślony na żywo z jego ruchami,zapachem,figurą wspomnieniem/skojarzeniem marzeniem z jakiejś przeszłości i może nawet przez moment na przyszłość
to na razie też więcej wyobrażeń i w sumie
na podobnym poziomie jak myśli,żarty,poglądy,przekonania te z internetu,takie wzbudzone emocje to też wyobrażenia
wszystko do zweryfikowania i do wyboru świadomego i tego podświadomego ,po jakimś czasie stają się złudzeniem lub nie, jeżeli wybór i weryfikacja oczekiwania wynik - stały się rozczarowaniem lub nie.To jakby paradoks wyobrażenia/złudzenia w formie uczuć,wrażeń,przeczuć- wszystkie są "prawdziwe" .
Skąd wiesz że nie będziesz jego Ligię ,był z dziewczyną ? Jeżlei był sam to tylko wiara lub niewiara.Intuicja? ,Projekcja?
Fajny widok ?
Nie dziękuję, Syl !
Jednorożec jest fajny, bo jest jedynie złudzeniem, różową chmurką, marzeniem
Spotkany w kolejce mężczyzna jest fajny, bo jest jedynie naszym wyobrażeniem zamkniętym w spojrzeniu
Syl napisał/a:LM, już przesłałam.
Galerido, fajny musi być ten jednorożec, życzę szczęścia!
A ja dziś spotkałam mojego Winicjusza w kolejce do lekarza... Ale nie będę jego Ligią. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ktoś może nas szczerze zainteresować tylko na żywo, gdy czujemy jego zapach, fizyczną bliskość, słyszymy jego głos. Cała reszta to złudzenia.
Ciebie Syl może i ma prawo ,Tak wolisz i tak lubisz i to jest w porządku
jednak Winicjusz w kolejce do lekarza milczący być może,zamyślony na żywo z jego ruchami,zapachem,figurą wspomnieniem/skojarzeniem marzeniem z jakiejś przeszłości i nawet przez moment na przyszłość
to na razie też więcej wyobrażeń i w sumie
na podobnym poziomie jak myśli,żarty,poglądy,przekonania te z internetu,takie wzbudzone emocje to też wyobrażenia
wszystko do zweryfikowania i do wyboru świadomego i tego podświadomego ,po jakimś czasie stają się złudzeniem lub nie, jeżeli wybór i weryfikacja oczekiwania wynik - stały się rozczarowaniem lub nie.To jakby paradoks wyobrażenia/złudzenia w formie uczuć,wrażeń,przeczuć- wszystkie są "prawdziwe" .
Pasławku, on nie był milczący, przeciwnie, choć to nie ja z nim rozmawiałam. Wiem nawet, kim jest z zawodu i jak ma na imię. Pewnie, że niewiele się o nim dowiedziałam, ale uważam, że takie spotkanie na żywo i uczucia budzące się wtedy są o wiele lepszym startem do jakiejkolwiek bliższej relacji niż pisanie w internecie. Na nic to jednak, bo nawet gdybym mu na kolanach usiadła, to by na mnie nie spojrzał.
Napisałam o tym, bo mnie się takie sytuacje bardzo rzadko przytrafiają. Tutaj wyjątkowo zadziałała bliskość fizyczna. Wiem, że to zwodnicze, ale za to świetne jako początek do dalszej weryfikacji cech.
Wyobraź sobie, że cały dzień nic nie jadłeś, a tuż obok Ciebie leży talerz z pachnącym obiadem. I siedzisz obok niego godzinę. W nosie byś miał wtedy wyobrażenia, złudzenia i emocje.
Nie dziękuję, Syl !
Jednorożec jest fajny, bo jest jedynie złudzeniem, różową chmurką, marzeniem
Spotkany w kolejce mężczyzna jest fajny, bo jest jedynie naszym wyobrażeniem zamkniętym w spojrzeniu
Galerido, ale pociąg fizyczny to już rzeczywistość. Ale co do charakteru, to się oczywiście zgadzam. A spojrzenie miał orzechowe.
Jeśli niczego więcej nie ma, to niech będą chociaż emocje.
Pasławku, bez dziewczyny i bez obrączki, ale po prostu wyraźnie niezainteresowany. Tam wszyscy chorzy, powypadkowi. Chociaż my do tego samego specjalisty.
Wyobraź sobie, że cały dzień nic nie jadłeś, a tuż obok Ciebie leży talerz z pachnącym obiadem. I siedzisz obok niego godzinę. W nosie byś miał wtedy wyobrażenia, złudzenia i emocje.
Tak trzymaj nie ma co się tak kontrolować
I nawet jakbyś wysypała zawartość torebki na podłogę ,nie spojrzał by na Ciebie ?
To jakiś muł nie Winicjusz .No sorry, chyba że on stał w kolejce do okulisty a Ty do innego lekarza>
Paslawku, nie ślepy, tylko nieśmiały
Syl, skoro był pociąg, to trzeba było Go pociągnąć !
Syl napisał/a:Wyobraź sobie, że cały dzień nic nie jadłeś, a tuż obok Ciebie leży talerz z pachnącym obiadem. I siedzisz obok niego godzinę. W nosie byś miał wtedy wyobrażenia, złudzenia i emocje.
Tak trzymaj nie ma co się tak kontrolować
I nawet jakbyś wysypała zawartość torebki na podłogę ,nie spojrzał by na Ciebie ?
To jakiś muł nie Winicjusz .No sorry, chyba że on stał w kolejce do okulisty a Ty do innego lekarza>
Tego też mógłby nie zauważyć - słuchawki na uszach, zaczytany, zasłuchany, potem zagadany z kolegą. Druga osoba albo nas interesuje, albo nie, a zdesperowana nie jestem.
Nie do okulisty
Galerido, pewnie bym to zrobiła, ale musiałabym wyjść z siebie, żeby spojrzał. Za dużo świadków było.
Tam wszyscy chorzy, powypadkowi. .
Jak leżałem na sali "cierpiący" ze złamaną kostką (wysoce nieskomplikowane złamanie)
to żeby zwrócić uwagą mojej obecnej żony zrzuciłem z szafki kubek taki ten szpitalny i tak był pusty
był wczesny ranek zajrzał ana salę co się stało - i tak się zaczęło ,bo na izbie przyjęć wcześniej spotkałem jej zimnie zmęczone spojrzenie ,na drugi dzień już było inaczej zagadałem ona poszła po salową i takie tam z resztą nie wszystko już pamiętam : )
Pamiętam tylko rozkoszny ,zapach Lizolu o poranku
zdesperowana nie jestem.
Za dużo świadków było.
Ja byłem zdeterminowany i zdecydowany na wszystko
Świadków za dużo ? Po co się tym przejmować .
Kto wie może Winicjusz się jeszcze trafi ?
Na przekór kartom- to jest prawdziwa determinacja
Syl napisał/a:Tam wszyscy chorzy, powypadkowi. .
Jak leżałem na sali "cierpiący" ze złamaną kostką (wysoce nieskomplikowane złamanie)
to żeby zwrócić uwagą mojej obecnej żony zrzuciłem z szafki kubek taki ten szpitalny i tak był pusty
był wczesny ranek zajrzał ana salę co się stało - i tak się zaczęło ,bo na izbie przyjęć wcześniej spotkałem jej zimnie zmęczone spojrzenie ,na drugi dzień już było inaczej zagadałem ona poszła po salową i takie tam z resztą nie wszystko już pamiętam : )
Pamiętam tylko rozkoszny ,zapach Lizolu o porankuSyl napisał/a:zdesperowana nie jestem.
Za dużo świadków było.Ja byłem zdeterminowany i zdecydowany na wszystko
Świadków za dużo ? Po co się tym przejmować .
Kto wie może Winicjusz się jeszcze trafi ?
Fajna historia Ale nie zawsze jest to kwestia starań, tylko tego, czy ktoś jest w naszym typie. Jeśli nie jest, to na nic się zda determinacja.
Winicjusz jakiś się trafi, ale już pewnie nie ten.
Dziękuję Syl, teraz doszło. Jak siądę do komputera to Ci prześlę swoją fotke.
No u mnie tak to zazwyczaj wyglądało, jak mnie się ktoś podobał to ja jemu nie, a jak ja komuś to znowu ów pan nie był w moim guście i tak zostałam starą panna życie
A i reguły u mnie też nie było. Ktoś na żywo zwrócił moja uwagę, podobal mi się fizycznie, jak go bliżej poznałam czar prysł i tyleż tego podobania było. Znajomości internetowe, różnie. Dawno, dawno, pisałam z kimś z rok, fajne rozmowy, w ogóle wszystko super, duża nic porozumienia, po weryfikacji czar prysł, ani on w moim guście ani ja w jego i się skończyło. Bywało też pozytywne zaskoczenie. Także u mnie reguły naprawdę nie ma.
Ja jestem mocne 4/10 także jeszcze muszę nad sobą pracować
.
Nie przesadź z tym za bardzo, bo ideały są nie do wytrzymania.
paslawek napisał/a:Syl napisał/a:Wyobraź sobie, że cały dzień nic nie jadłeś, a tuż obok Ciebie leży talerz z pachnącym obiadem. I siedzisz obok niego godzinę. W nosie byś miał wtedy wyobrażenia, złudzenia i emocje.
Tak trzymaj nie ma co się tak kontrolować
I nawet jakbyś wysypała zawartość torebki na podłogę ,nie spojrzał by na Ciebie ?
To jakiś muł nie Winicjusz .No sorry, chyba że on stał w kolejce do okulisty a Ty do innego lekarza>Tego też mógłby nie zauważyć -
Nie no, jak ja bym spotkała Winicjusza to bym mu zawartość torebki na głowę wysypała żeby mnie zauważył. Skutecznie ma być
A torebkę mam dużą a w niej dużo rzeczy, to nie ma bata żeby przeszedł obok mnie obojętnie
Z Winicjuszy się wyrasta. Co najwyżej na kochanków się nadają.
Bardziej kręci Petroniusz.
Z Winicjuszy się wyrasta. Co najwyżej na kochanków się nadają.
Bardziej kręci Petroniusz.
Z Winicjuszy się wyrasta. Co najwyżej na kochanków się nadają.
Bardziej kręci Petroniusz.
Który to ja?
Ela210 napisał/a:Z Winicjuszy się wyrasta. Co najwyżej na kochanków się nadają.
Bardziej kręci Petroniusz.Który to ja?
lepiej żeby żaden z nich
gangsterzy są przereklamowani
Kranik wygrał jednak
"Czasem nawet sobie przeklnę, Zgadnijcie, jak..." ?
Oj, jak Ty paslawku nieładnie mówisz...
I co nagle wszyscy tacy zapracowani?
Oj, jak Ty paslawku nieładnie mówisz...
I co nagle wszyscy tacy zapracowani?
To nie ja przecież ,
wstyd mi za Petroniusza tak mu dobrze z oczu patrzy
To Petroniusz nieładnie mówi
W potencjalnym porównaniu mnie do niego ,wyczuwam podstęp
Czasy świetności urody mej zaczynają być coraz bardziej odległe tak jak moja reputacja
W związku z powyższym postanowiłem zmienić nick i ogłosić na niego konkurs
ponieważ nie mam pomysłów absolutnie żadnych
Spytany o "etymologię"nicku i dlaczego paslawek ?
Raz że pogubiłem się i nie zrozumiałem własnej odpowiedzi, dwa przez to nie zrozumiałem pytania.
Dajesz zły przykład z tą pracą Kapitanno.Oczywiście
że tęskniłem zauważyłem nawet początki depresji u siebie i nawrotu trzeźwego myślenia dziś od rana
Mnie wczoraj unikanie pracy zmęczyło bardziej niż sama praca,
praca pół zdalna ,nie dla mnie jest .
To takie nie wiadomo co ,
nie ma to jak podbić kartę na zakładzie i poplotkować w przerwie śniadaniowej etc.
Dajesz zły przykład z tą pracą Kapitanno.Oczywiście
że tęskniłem zauważyłem nawet początki depresji u siebie i nawrotu trzeźwego myślenia dziś od rana
Żadnego złego przykładu nie daję!! Po prostu nigdy Was nie ma, kiedy Was potrzebuję.
To foch
Strony Poprzednia 1 … 30 31 32 33 34 … 205 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Wolni szukający partnera, partnerki-specjalne miejsce-2-Na wyłączność!
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024