Syl napisał/a:Dlaczego tak wiele osób tutaj uzależnia swoje szczęście od bycia w związku? Przecież drugi człowiek w każdym momencie może odejść, ma do tego prawo. A niektórym jeszcze żal, że jeden go nie chciał, to powinien wziąć się za pierwszego, ale już za późno. Czyli nie jest ważne z kim, byle tylko z kimś. Czytając ten wątek z boku, wyczuwa się całkowitą koncentrację na relacjach miłosnych, jakby wokół nic innego nie istniało. Przeżywać rozstanie po paru latach? Poważnie? To znaczy, że się nie wykonało pracy, która do tej osoby należała. Zdradzają Was, a Wy nadal wzdychacie. Dla mnie jest to niepoważne.
Ooo wyjęła biczyk, Pani Uczycielka. 
Ja akurat robię różne rzeczy, oprócz życia uczuciowego mam jeszcze relacje towarzyskie. Plany jakieś, jak tu fajnie przeżyć życie. Niestety, nie da się przegoić pewnych uczyć, tylko dlatego, że są " niepoważne". No są. Powiedzialabym, że "nieracjonalne". Myśleć o gadzie, co ukąsił? A robota jest w toku, niestety cały czas.
Inaczej odbierałabym te opisywane dylematy, gdybym nigdy nie była w związku, i nie znała tego stanu. Będąc singielką omijałabym takie dyskusje z daleka, uznajac je za marudzenie ludzi, którzy nie potrafią być w pojedynkę ,uznając ich za nudnych i lekko zgorzkniałych. Pamiętam jak przewracałam oczami, wysłuchując dylematów w związkach. Co za problem się rozejść? - myslałam. A już kłótnie, jakieś chore jazdy- nie mieściło mi się w głowie, czemu się tym zadręczać, zamiast zostawić i isć w pizdu.
A tu zonk- jak wiadomo.