adela 07 napisał/a:DEEP
Ale zaczęłaś go ghostować przed tym natrętnym dzwonieniem? Czy ten właśnie fakt Cię zniechęcił? Mnie by zniechęcił, naciski są nieznośne. Jak to "nie masz siły na znajomości"? Masz, tylko albo unikasz, albo faktycznie gość jest upierdliwy.
Odpisz mu o tym padaniu na ryj, albo o tym, że czujesz presję, a to Ci się nie podoba. Na ghosting jesteś za fajna.
Nie mam siły, no
Przez jakiś czas odbierałam, dzwonił wieczorem na chwilę, kiedy już z młodym byłam w domu. Potem miałam intensywny wieczór, spotkania z pielęgniarką w domu, z pracownikiem socjalnym, z asystentkami i nie odebrałam od niego telefonu jednego wieczoru, potem drugiego, trzeciego. Zaczął mnie łapać rano, kiedy to jestem w epicentrum huraganu
Rano szykowanie siebie i młodego, plecak do szkoły i pracy w łapy, dziecko pod pachę i bilety w dłoni oraz apka do śledzenia autobusów. Mieszkamy w jednej miejscowości, szkoła jest w drugiej, jedzie się tam z przesiadką w połowie drogi, potem młodego oddaję do szkoły, zabieram swoje bety i jadę do pracy, praca jest w jeszcze innej miejscowości, autobus, metro i albo zdążę na kolejny autobus albo z buta cisnę pół godziny, po robocie szybko szybko pruję na metro, tym razem 20 minut biegusiem, z metro biegusiem pod szkołę, zabieram młodego i ta samą trasą, dwa autobusy, nieraz nie są zsynchronizowane więc trzeba czekać a to na pierwszy a to na drugi, w międzyczasie jakieś zakupy, żeby było co zeżreć. Wracamy do domu, młody głodny, jemy, on baje, ja biuro, naczynia, pranie. Potem trzeba go umyć, i ululać do snu, co nie jest proste i może trwać godzinami. Jak zaśnie to pranie do suszarki, naczynia do schowka, śmieci, podłoga, chwila dla mnie, plan co jutro, za tydzień, rachunki, prysznic i idę spać.
Nie mam chwili bez młodego już od lat i naprawdę nie wiem gdzie wcisnąć czas ale taki wartościowy na znajomość z facetem. Jednak oni też potrzebują uwagi
Jestem też przyzwyczajona do ghostowania, bo z przyjaciółkami ghostujemy się notorycznie i się całkowicie rozumiemy pod tym względem. Np ja coś napiszę, przyjaciółka za miesiąc odpowie, sorry stara, ale miałam taki zapierdol. Ja to totalnie rozumiem, jedna i druga tak samo, więc jak ja je ghostuję to jest to samo. "Nie tłumacz się, nie przepraszaj, rozumiem to doskonale" i sobie taki tryb wyrobiłyśmy przez te lata od kiedy pojawiły się dzieciaki. Bo mieszkamy od siebie daleko i to trochę inaczej jak się żyło niedaleko i można było wpaść na kawę. A tak to ręce telefonem zajęte a dzieciak akurat coś tam wyprawia i sorry muszę kończyć, albo poczekaj tylko go wyciągnę z łóżeczka, przygotuję zabawki i kocyk, może uda się nam jeszcze pogadać. A nieraz to się zaśnie w międzyczasie i czy trzeba mówić, sorry, ale usnęłam jak tylko młody padł? No, nie 
Także przyzwyczajenie też robi swoje. Chyba oczekuję więcej przestrzeni i zrozumienia, że czasami będę cicho na telefonie. Co innego jakbyśmy mieszkali razem, mieli wspólne sprawy, kup po drodze do domu mleko, widzimy się w sobotę na koncercie. A tak? Sorry, może w przyszłym roku uda mi się załatwić jakąś pomoc do młodego, abym mogła wyjść chociaż na godzinkę z Tobą... Teraz to lipa straszna.
Dlatego jak zaczął tak dzwonić i dzwonić to poczułam się jeszcze na dodatek jakaś taka winna. Nie wiem już co nawet napisać mu... Nie martw się, u mnie wszystko w porządku tylko potrzebuję trochę odetchnąć? Nie mam siły? Czuję się trochę obciążona nowymi znajomościami, bo mogę z siebie dać tylko tyle ile widzisz?
Waham się co zrobić stąd ten ghosting. Napisać mu, żeby dał mi trochę czasu czy żeby dał mi spokój?
Już się brałam, żeby napisać, żem zajęta zmęczona i odezwę się w nowym roku, a może za tydzień, a może wieczorem... I poczułam bezsilność, ale to taką, że już nic mi do głowy nie przychodziło, wszystko źle, nie tak, nie wiem, nie mogę obiecać. Jak to brzmi? I tak słabo. Nie wiem co napisać. Ta bezsilność to jak taka mgła. Chce mi się wtedy ryczeć i iść spać, żeby już nie męczyć głowy co jak po co dlaczego. Odłożyć. A może już tak zostanę. No brzydko ale oszczędnie.
Ostatnio dzwonił nawet z hiszpańskiego numeru i też nie odebrałam. Po prostu czuję zmęczenie psychiczne, dojmujące.
Peszek, że ciągną się za mną jeszcze sprawy związane z przeprowadzką. Zmiany adresów, czy należę do tego zarządu miasta czy zarządu innego miasta. Jedne miasto zwalało odpowiedzialność na drugie, drugie na pierwsze. Dostawy środków potrzebnych dla młodego. Ale zmiana adresu? I czy powinnam składać nową aplikację? Zrobienie jej poprzednio trwało trzy lata...
Kolejne sprawy, lekarz, zmiany, jeszcze nie zmieniać, bo dostawa nie przyjdzie... Potem zmienić. Młody zaczął źle reagować na leki... Musi przestać je brać. Trzeba zmienić. To trwalo ostatnio dwa lata. Aplikacja na szkolny autobus, już cztery miesiące ignorowania i zwalania odpowiedzialności na inne miasto. Udowodnione kto ma się zająć. Zaczęli milczeć jak zaklęci. Moje zapytania, pracowników medycznych... milczą uparcie. Załatwianie tych papierów, tamtych papierów. I dużo więcej ale po co pisać to wszystko. I to jest na mojej głowie.
Nie umiem tam zmieścić faceta, który potrzebuje uwagi
Mój wymarzony facet to taki przy którym odetchnę...
Młody na dodatek tak hałasuje, że nieraz jak piszę lub mówię z kimś to nagle wszystko ulatuje z mojej głowy i nie mogę się skupić na niczym. Zapominam z czym chciałam kanapkę zrobić, po co wyciągnęłam ten mały garnek, po co otworzyłam to pudełko... Jest tylko ból głowy. I jak zdarza mi się to w trakcie pisania wiadomości to zazwyczaj rezygnuję z dalszego pisania. Myślę: szkoda mojej energii. Niech zawraca dupę innej, która ma na to czas i energię. Dopada mnie zwykłe zniechęcenie. Niby normalne, że facet chce pchnąć znajomość dalej ale ja się czuję jakbym się dusiła przy takim linearnym scenariuszu. Wiem co ma nastąpić dalej i czuję się w związku z tym jakbym nie miała zbyt dużego pola do manewru. Zatem pozwalam sobie na ghosting, bo kto mi zabroni
Brzydko, bo brzydko ale dla mnie wygodnie 