Kolejna, przestająca kochać żona? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kolejna, przestająca kochać żona?

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 185 ]

66 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-18 22:54:41)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Ciężko się do jakiegokolwiek psychologa dobić teraz... wstępnie mamy wizytę małżeńską zaplanowaną na przyszły tydzień, czekam w sumie do niej, ale zastanawiam się coraz bardziej czy... nie iść równolegle samemu nie przyznając się żonie do tego.
Robię sobie teraz rachunek sumienia, wracam wstecz do przeżyć, wspomnień itd. i faktycznie gdy wrzucę tam zdradę to te wszystkie kropki... łączą się. To wszystko składa się w całość, odeszła emocjonalnie w stronę innego i zaczęło się u nas psuć. Nic nie cieszyło jej poza konsumpcją, lepszym wyglądem, seks nudniejszy i rzadszy z mojej tylko inicjatywy, na zewnątrz maska doskonałości, za wszystko obwinianie mnie, a ja starałem się za wszelką cenę sprostać oczekiwaniom coraz większym i... naprawiać. Chyba nie ma innego powodu na świecie, że kobieta odchodzi emocjonalnie od własnej rodziny (nie tylko mąż, ale i dzieci, rodzina po jednej i drugiej strony, znajomi) niż dla innego faceta. Do tego ewidentnie tam się zakończyło i zbiegło się to z naszym kryzysem - czyli nie umie sobie z tym poradzić.
Ciekawostką też jest to, że zasadniczo od momentu tego pogorszenia praktycznie całe otoczenie nasze zaczęło również się od niej oddalać... Całe, dosłownie całe, a wiele osób z kolei mi współczuć. Było to widoczne, chodź nie pytałem o opinie. Fatalnie to z boku wyglądało, ale ja cały czas wierzyłem, że uda się wrócić na właściwe tory a tu... im bardziej w to brnę, tym gorzej to wygląda.
Tak w życiu dostać po d... to brak słów.
Ale no nic - idę dalej czytać 34-kroki.

Jeżeli to prawda że romans się skończył to...
Dostajesz też przy okazji po głowie za to że kochanek ją zostawił,wyżywa się na Tobie bo jesteś pod ręką i jeszcze nie zostałeś dostatecznie ukarany za swoje wcześniejsze, urojone i , prawdziwe "winy" na ogół wiele jest sprzecznych, a to byłeś za dobry albo za mało się starałeś lub nie tak jak trzeba,nie rozumiałeś ,nie domyślałeś się w locie, ,istnieje szansa że ten romans się skończył ,ale do cna zniszczyła nim to co ją z Tobą kiedyś łączyło.Tylko to najczęściej też bywa zasłona dymna trudno przebić się do prawdy,bo Twoja jż przyjęła strategię że idzie w zaparte do końca,wymazuje dowody ,częściej znacznie częściej odchodzi się do kogoś  ,bo ludzie mają lęki przed byciem samemu i lubią taki rodzaj komfortu wieszania się na kimś emocjonalnie ,ale nie należy wykluczyć odejścia w próżnię to nie rokuje dobrze i tak ,bo żona ma Ciebie dość i nie może Ciebie znieść ( w tej chwili nie ważne czy słusznie czy niesłusznie ) taka desperacja z determinacją potrafi być silnym impulsem równie silnym jak katalizator/inna "druga gałąź".
Masz i tak sporo do czytania i w sumie to nie jestem przekonany czy to dobry moment na "katowanie" Ciebie wypomnieniami zamieszczonymi na forum przez  kochanki mężatki,czy żonatych kochanków.
Jeżeli jż dostała kosza albo kopa w d..... od bocznego, różnie mogło być ,znudziło mu się ,albo nie chciał już dłużej czekać,nieistotne nawet jeżeli tak było
to Ty też jesteś według niej temu winny to bardzo pokrętne myślenie ,ale gdyby nie Ty to byłaby szczęśliwa ,tylko musiała się poświęcić dla rodziny .
Z jednej strony w tych wspomnieniach niewiernych żon po romansie, mąż jest nieistotny obija się ,majaczy gdzieś tam  w tle ,taki złowrogi ,niechciany cień ,z drugiej strony to przede wszystkim obiekt do obwiniania ,ponieważ to chodzący wyrzut sumienia ,frajer ,jełop
wszystko przez niego ,często tak  sumienie jest tłumione i zagłuszane w ten sposób,nie jest to regułą ,bo niektóry coś tam widzą w sobie i mają skrupuły, niektórzy popadają w skrajność i samobiczowanie to bywa bardzo porąbane zjawisko taka zdrada i romans .
kochanek wygrywa z mężem w głowie nawet jeżeli odszedł ,zajmuje przez rok, dwa większość myśli i uczuć emocji eks kochanki jeszcze żony,wspomnienia te rozkoszne i namiętne,tęsknoty ,wiele pretensji,żalu i urazy,rozczarowania i rozgoryczenia,też kochanek jest winny temu że ona miała romans i zdradziła męża, czego przez jakiś czas kompletnie się nie żałuje,skrucha to ściema i narzędzie manipulacji na pokaz  ,bo zdradzanie kojarzy się z czyś niewinnym, dobrym, nieszkodliwym ,jest najfajniejszą frajdą, sprawia od groma radochy i przyjemności,odstawienie od kochanka jest jak detoks i trzęsie,mogłeś niczego nie zauważyć, albo zupełnie inaczej interpretować huśtawki emocjonalne jż ,kiedy ona przeżywała swoje tragedie i dramaty,winny temu musi być ktoś inny, byle nie ona i ktoś musi zostać ukarany,do tego dochodzi jeden z mroczniejszych mechanizmów obronnych - nienawidzi się najbardziej tego kto był dobry i kogo się skrzywdziło z chorego wstydu i z wzmocnionych i sfabrykowanych uraz na potrzeby ego które broni się przed odpowiedzialnością .

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez wieka (2021-11-18 13:06:01)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ja uważam, że ona ma faceta, tylko zeszła do podziemia, to, że dowiedzialeś się o skończonym romansie, wcale nie musi być prawdą. Chociaż może mieć innego.

Terapia małżeńska ma sens jak obie strony, mimo wszystko chcą być razem, ona przecież nie powie na terapii prawdy, ale sam zobaczysz chociaż jak będzie przebiegała ta rozmowa.
Uważam, że sam też powinieneś korzystać z terapii, dla siebie.

68

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Uważam jak wieka, że kogoś ma. Na przykładzie żony Kuby, jak się jej nie układało z kochankiem to zaczynała być miła, jak znowu się zaczynało układać to znowu odwalała szopki.
pjack skup się na swojej głowie, terapie małżeńskie to teraz strata czasu, bo u niej hormony zalały mózg. Ona teraz ma biologiczną misję do wykonania i ty stoisz jej na przeszkodzie. Dlatego nie lubię zakochiwania bo człowiek staje sie takim półmózgiem big_smile.
Koniecznie twoja, samodzielna terapia.
Zrozum, ze nie ma sensu jej pytać o zdradę i powody, bo to pobudza jej czujność, a ona ci prawdy nie powie. Gdyby ci powiedziała, rozwód, do którego dąży byłby na jej niekorzyść. Masz dać jej teraz dać spokój, ona musi poczuć, że odpuściłeś, tylko wtedy może stracić czujność i się zdradzić swoim zachowaniem. Wiem, że to ciężkie strasznie, ale wyrzutami, gadaniem i pytaniami tylko sprawiasz, ze ona wie, ze ma cię w garści. To już nie jest twoja dawna żona, to jest obcy człowiek, dla którego jesteś przeszkodą do "prawdziwej miłości". To jest biologiczne, hormonalne, ona ze swoim żałosnym charakterem tego nie przeskoczy, to jest taki hormonalny zombi.
Zadbaj o siebie, małymi kroczkami. Do psychologa, psychiatry możesz pójść. Do prawnika możesz pójść. Poszukac dektektywa możesz. Nie zdradzaj się z tym co robisz, bo to pobudzi jej gotowość do odwetu. Ona musi poczuć się bezpiecznie i stracić czujność. Wszystkie twoje sprzety, komp, telefon, pocztę miej na hasła. Ona nie może widzieć co robisz.

69 Ostatnio edytowany przez pjack (2021-11-18 13:39:34)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Fakt, że miała faceta na boku i spędzała z nim radosne i romantyczne chwilę ustaliłem z bardzo wiarygodną osobą, tak samo wiedziała ona o tym, że to się zakończyło. Za rękę nikt ich nie złapał, ale były to jej wyznania, więc raczej nie urojone i kulkukrotne.
Obecnie uważam, że albo męczy się po tym wszystkim (i trochę się to składa, bo nagle jej pieniędzy nie potrzeba, a do tej pory konsumpcja szalała na każdym kroku, a z tego co wiem tamten to gołodupiec), albo pojawił się inny, który dał jakiś bodzieć do działania, albo wrócił i stary.
Generalnie może obecnie nienawiść do siebie jednak górować, bo chce żyć blisko siebie i wychowywać dzieci, ale osobno i nikogo nie chce mieć. No ale niestety ciężko mi uwierzyć teraz w cokolwiek.
Ale jakbym nie patrzył na co niektóre wpisy, np. wyżej Paslawka - to dużo jej zachowań się pokrywa, generalnie większość się pokrywa gdy wkładam tam romans, który się odbył. Ten brak szacunku do mnie, to odrzucenie mnie, to nieliczenie się ze mną. Pasuje jak ulał, nawet i te awantury - odreagowywuje na mnie.
Ciekawi mnie wspólne posiedzenie u psychologa jak będzie wyglądało.
Ja to nawet i popadam w paranoję, czy mimo wszystko nie trafiła na to forum i nie czyta tych wątków... no ale chyba bym o tym usłyszeć zdążył.
A i jeszcze jedna kwestia - strasznie, strasznie na każdym kroku okazuje jaka jest nieszczęśliwa. Strasznie ofiara, życie jest dla niej katorgą itd.
Raz, nawet przyłapałem ją na pisaniu z kimś to wyznawała, że chce być sama... ale podejrzewam, że to wpływ emocji, bo bodajże wtedy kończyła się tamta relacja.

70 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-18 14:18:21)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Fakt, że miała faceta na boku i spędzała z nim radosne i romantyczne chwilę ustaliłem z bardzo wiarygodną osobą, tak samo wiedziała ona o tym, że to się zakończyło. Za rękę nikt ich nie złapał, ale były to jej wyznania, więc raczej nie urojone i kulkukrotne.
Obecnie uważam, że albo męczy się po tym wszystkim (i trochę się to składa, bo nagle jej pieniędzy nie potrzeba, a do tej pory konsumpcja szalała na każdym kroku, a z tego co wiem tamten to gołodupiec), albo pojawił się inny, który dał jakiś bodzieć do działania, albo wrócił i stary.
Generalnie może obecnie nienawiść do siebie jednak górować, bo chce żyć blisko siebie i wychowywać dzieci, ale osobno i nikogo nie chce mieć. No ale niestety ciężko mi uwierzyć teraz w cokolwiek.
Ale jakbym nie patrzył na co niektóre wpisy, np. wyżej Paslawka - to dużo jej zachowań się pokrywa, generalnie większość się pokrywa gdy wkładam tam romans, który się odbył. Ten brak szacunku do mnie, to odrzucenie mnie, to nieliczenie się ze mną. Pasuje jak ulał, nawet i te awantury - odreagowywuje na mnie.
Ciekawi mnie wspólne posiedzenie u psychologa jak będzie wyglądało.
Ja to nawet i popadam w paranoję, czy mimo wszystko nie trafiła na to forum i nie czyta tych wątków... no ale chyba bym o tym usłyszeć zdążył.
A i jeszcze jedna kwestia - strasznie, strasznie na każdym kroku okazuje jaka jest nieszczęśliwa. Strasznie ofiara, życie jest dla niej katorgą itd.
Raz, nawet przyłapałem ją na pisaniu z kimś to wyznawała, że chce być sama... ale podejrzewam, że to wpływ emocji, bo bodajże wtedy kończyła się tamta relacja.

Na terapię dla l siebie samego taką interwencyjną możesz iść nie zaszkodzi wywalić emocje i poukładać myśli.
Wątek Dodorozrabiaki zawiera podobny element wspólnej terapii z jż link Ci podałem wcześniej .
Nie chce Ci za bardzo sugerować ale naprawdę przeczytaj jest tam wiele podobieństw.

71 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-11-18 13:57:39)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Jak nie czujesz się na siłach nie odpowiadaj. Jeśli niedawno się rozstali to masz rację, to może być taka desperacka próba, odzyskania go.

72 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-18 22:58:48)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
Ajko napisał/a:

Jak nie czujesz się na siłach nie odpowiadaj. Jeśli niedawno się rozstali to masz rację, to może być taka desperacka próba, odzyskania go.

Może i tak być to taka "ofiara" z małżeństwa dla fagasa - poświęcenie i dowód "miłości".
To całe piramidy bardzo pokrętnych motywacji z jakąś jednak logiką ,problemem jest to że jest ich wiele wariantów ,tylko żaden z nich nie przemawia za tym żeby ratować to małżeństwo .
Ta wspólna terapia to też manipulacja jakąś ściema i zasłona dymna moim zdaniem ,na to wygląda jeżeli jż się zgadza na to, to chroni swój interes i ma wyglądać na to że jednak próbowała też "ratować" dla sądu to ma być dowód - kolejne piętrowe kłamstwo na użytek Autora.I taki myk żeby rozstać się niby w zgodzie, bo ona tam prawdopodobnie idzie żeby mieć Autora pod kontrolą a terapia ma być jej zabezpieczeniem na wypadek gdyby pjack zareagował bardziej stanowczo i radykalnie nie po jej myśli ,zasłania też potencjalny układ albo intencje wobec  kochanka.

73

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Generalnie wiem, że szambo wybiło mocno… póki co żywię uczucia cały czas, dzieci je potęgują. Nawet nie wybiegam w przyszłość, ale... nie potrafię się przełamać. Raczej dalej moje uczucia górują. Z kolei z drugiej strony nie widzę ani kszty chęci do pracy nad sobą...
Wiem, że pozostawienie związku w tej formie praktycznie zniszczy mnie jako człowieka. Wszystko słyszę w domu, że jest moją winą, pozytywów jakoś przestałem słyszeć dawno, dawno już...
Wiem, ale to bólu nie zmniejsza, żyję nadzieją że się otrząśnie i będzie chciała to pomału odbudowywać, chodź wiem że nie będzie to racjonalne.
Happy endu praktycznie tutaj nie ma... powoli to do mnie dociera...

Rozumiem zatem, że wybierasz mniejsze zło i jest nim pomimo wszystko dalsze życie z żoną. Usiłowałam nakreślić, że na ten moment ogarnął Cię lęk, ale jeszcze nie wiesz co Cię czeka i jaką męką jest życie z kimś, kto zdradził, komu się nie ufa, kto w Twoich oczach jest już zdolny do wszystkiego.
I żeby nie być złym prorokiem - to też nie tak, że się nie da, bo jest to możliwe i niektórym się udaje, ale wymaga to ogromnej pracy ze strony obojga, a u Was specjalnie się na to nie zanosi. O tym, że przebudowa związku może trwać latami nawet nie wspomnę.

pjack napisał/a:

Robię sobie teraz rachunek sumienia, wracam wstecz do przeżyć, wspomnień itd. i faktycznie gdy wrzucę tam zdradę to te wszystkie kropki... łączą się. To wszystko składa się w całość, odeszła emocjonalnie w stronę innego i zaczęło się u nas psuć. Nic nie cieszyło jej poza konsumpcją, lepszym wyglądem, seks nudniejszy i rzadszy z mojej tylko inicjatywy, na zewnątrz maska doskonałości, za wszystko obwinianie mnie, a ja starałem się za wszelką cenę sprostać oczekiwaniom coraz większym i... naprawiać.

Och, jakie to jest schematyczne! To nie jest nic innego, jak zagłuszanie własnych wyrzutów sumienia, bo przecież łatwiej jest zdradzić kogoś, kto nawala, nie rozumie, jest "nie taki", nawet jeśli sobie samemu (tu: sobie samej) się to wmawia. Wtedy wszystko drażni i nawet dotąd nieistotna drobnostka urasta do wady nie do przeskoczenia, stąd wybuchy, kłótnie i coraz bardziej narastający konflikt. Zwykle łatwiej jest całą winą obciążyć drugą osobę, z kolei bycie uczciwym wymaga ogromnej odwagi, a zdradzający z samego założenia są tchórzami.

To co mogę Ci poradzić, choć zostało wcześniej napisane, ale jestem tego samego zdania, to abyś przy niej był twardy, stanowczy i konsekwentny. Za zamkniętymi drzwiami możesz wyć do poduszki i zagryzać z bólu wargi, ale ona ma tego NIE widzieć. Ona ma zacząć traktować Cię jak kogoś, kto rozdaje karty i kto doskonale wie czego chce, a jeśli tego nie osiągnie, nie zawaha się iść na krwawą wojnę. Żadnych wyprowadzek, ustępstw. Argumenty są po Twojej stronie, więc to nie powinno być trudne, o ile wewnętrznie się nie złamiesz.

74 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2021-11-18 22:07:22)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Jedną z możliwości tego że tak od niej obrywasz jest przeniesienie emocji z jej romansu na Ciebie, amant się zawinął (pobawił się a od dramatów jest mąż) więc przenosi negatywne emocje na Ciebie, na Tobie się wyżywa, niestety to też efekt wielu lat jej nadskakiwania i podnoszenia sobie poprzeczki , w pewnym momencie to już nie było małżeństwo tylko odgrywanie roli Wokulskiego z Lalki Prusa gdzie ona była Izabelą Łęcką

Mimo wszystko ona Ci robi wielką przysługę, dzieci oczywiście bardzo szkoda ALE ty sobie luźno poradzisz, urośniesz na tym cierpieniu, które niestety musisz przejść i poznasz kogoś kto doceni jakim jesteś człowiekiem. Ona jeszcze zatęskni i będzie chciała wrócić, nigdy sobie na to nie pozwól.

75

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Fakt, że miała faceta na boku i spędzała z nim radosne i romantyczne chwilę ustaliłem z bardzo wiarygodną osobą, tak samo wiedziała ona o tym, że to się zakończyło. Za rękę nikt ich nie złapał, ale były to jej wyznania, więc raczej nie urojone i kulkukrotne.
Obecnie uważam, że albo męczy się po tym wszystkim (i trochę się to składa, bo nagle jej pieniędzy nie potrzeba, a do tej pory konsumpcja szalała na każdym kroku, a z tego co wiem tamten to gołodupiec), albo pojawił się inny, który dał jakiś bodzieć do działania, albo wrócił i stary.
Generalnie może obecnie nienawiść do siebie jednak górować, bo chce żyć blisko siebie i wychowywać dzieci, ale osobno i nikogo nie chce mieć. No ale niestety ciężko mi uwierzyć teraz w cokolwiek.
Ale jakbym nie patrzył na co niektóre wpisy, np. wyżej Paslawka - to dużo jej zachowań się pokrywa, generalnie większość się pokrywa gdy wkładam tam romans, który się odbył. Ten brak szacunku do mnie, to odrzucenie mnie, to nieliczenie się ze mną. Pasuje jak ulał, nawet i te awantury - odreagowywuje na mnie.
Ciekawi mnie wspólne posiedzenie u psychologa jak będzie wyglądało.
Ja to nawet i popadam w paranoję, czy mimo wszystko nie trafiła na to forum i nie czyta tych wątków... no ale chyba bym o tym usłyszeć zdążył.
A i jeszcze jedna kwestia - strasznie, strasznie na każdym kroku okazuje jaka jest nieszczęśliwa. Strasznie ofiara, życie jest dla niej katorgą itd.
Raz, nawet przyłapałem ją na pisaniu z kimś to wyznawała, że chce być sama... ale podejrzewam, że to wpływ emocji, bo bodajże wtedy kończyła się tamta relacja.

Terapia dla dwojga ma sens jak chcą jej obie strony, w dodatku są na niej szczerzy. Przy jej nastawieniu to strata kasy i czasu ale ok. próbuj. Każdy jest inny, może potrzebujesz dostać więcej kopów od życia aby w pewnym momencie powiedzieć stop. Więcej nie da się zrobić. Odbudować związek można tylko wtedy jak obie strony tego szczerze pragną. Nawet nie wspomnę o miłości, ale już bardziej priorytetach. Ja u Twojej żony nie widzę nic więcej jak tylko to, że ponownie chce wrócić do obiegu i łapać motyle. Czasem twarde pierd.. e sytuacyjne potrafi obudzić. Co nawet i w takiej sytuacji nie zmienia faktu że kopa pracy przed Wami. Odbudowanie zaufania to podstawa każdego związku, zauważyłeś ruchy w tym kierunku z jej strony? Osobiście też uważam że ma kogoś cały czas. Te selfie nie są po nic. Ten przyklejony tel do ręki też. Im szybciej zbudujesz obojętność co do jej osoby i jej działań tym szybciej wyzdrowiejesz. Nie zmusisz nikogo do miłości do siebie, już to widzisz jak to działa. 34 kroki wdrażaj

76

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
Morfeusz1 napisał/a:

Terapia dla dwojga ma sens jak chcą jej obie strony, w dodatku są na niej szczerzy.

Niekoniecznie, bo czasem terapia służy uświadomieniu sobie, że dalsze istnienie związku naprawdę nie ma sensu i/lub pozwala na przyzwoite rozstanie.
Jeśli jednak ma służyć naprawie relacji, to oczywiście, nie sposób się nie zgodzić - obydwie strony muszą widzieć w tym sens, mieć gotowość i motywację do zmierzenia się z problemami oraz chęć pracy nad sobą.

77

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
Olinka napisał/a:
Morfeusz1 napisał/a:

Terapia dla dwojga ma sens jak chcą jej obie strony, w dodatku są na niej szczerzy.

Niekoniecznie, bo czasem terapia służy uświadomieniu sobie, że dalsze istnienie związku naprawdę nie ma sensu i/lub pozwala na przyzwoite rozstanie.
Jeśli jednak ma służyć naprawie relacji, to oczywiście, nie sposób się nie zgodzić - obydwie strony muszą widzieć w tym sens, mieć gotowość i motywację do zmierzenia się z problemami oraz chęć pracy nad sobą.

Z tym uświadomieniem sobie wstrzeliłaś się doskonale Olinko, zresztą pod tym względem wiem po sobie jak mi to uświadomiło że to nie ma sensu. W przypadku autora mam wrażenie że pokłada nadzieję w terapii par. Jak trafi na uczciwego psychologa to po pierwszej sesji już może usłyszeć druzgocące słowa.

78

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Kolejnych parę dni… i kolejne rozterki.
Generalnie… szok, niedowierzanie i cały czas rozparcie emocjonalne w domu. Oczywiście cierpi na tym praca, życie, ale staram się, aby dzieci nie odczuły. W domu jest  raczej chłodno, ale przy dzieciach staramy utrzymać ciepło. Zaczęła się nadgorliwość żony w stosunku do dzieci i zbiera to już swoje żniwa… niestety.
Spotkałem się z radcą prawnym i faktycznie, dużo jest po mojej stronie. Nie muszę się godzić na wszystko, skoro to jej się „odwidziało”. Tutaj piłka jest też po mojej stronie i tak też będę postępował. W ewentualnym podziale majątku bardzo podobna sprawa, więc nie muszę aż tak panikować w tej tematyce. Zresztą, nic nie wydarzy się z dnia na dzień, a to nie ja jestem tą osobą nadużywającą. Jestem cierpiącą, i to strasznie, ale to cały czas nie moja inicjatywa. Próbuję się trzymać, nie pokazywać tego w domu ale w środku… pustka  rozdarcie, podstawa życia legła w gruzach, przynajmniej wg moich wartości.
Niestety dużym minusem jest to, że ja finalnie nie mam dowodu zdrady, a póki co jedynie wiem to od osoby, której się z tego zwierzyła, a były bardzo, bardzo blisko. Dodatkowo nie powiedziałem skąd o tym wiem. Tutaj cały czas idzie w zaparte, że nie, a ja nie potrafię tego skleić – jakby to była kompletnie inna osoba z zwierzeń, a to co widzę i z kim żyję. Szok i niedowierzanie, wyznania i jakaś…. Druga strona medalu, zło wcielone, alter ego. Jednocześnie przyznać muszę, że… w owym okresie czasu niestety żadnej wpadki nie zauważyłem, nawet śledząc przeszłość, ani jednej, ani małej. Trochę niestety minus to dla mnie…
Też oczywiście nie neguję, że w owym okresie było w związku kolorowo – był to kryzys ekonomiczny, skutkował na życie, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że może do tego doprowadzić.
Póki co podtrzymuje brak uczuć do mnie, chęć zakończenia związku, ale tak jakby… spuściła z tonu, coś chyba pomału dociera, że nie będzie po jej. Pojawił się nawet temat życia razem, ale osobno, dla dobra dzieci. Po tym wszystkim… żenujące uważam.
Obecnie raczej nie widzę miejsca dla kogoś nawet innego, bo byłaby bardziej pewna siebie finansowo, a tutaj nagle front zmienia. Jeżeli już, to zaszłości przeszłości, które siedzą w głowie…
Zobaczymy, co wyjdzie u psychologa, czy trafię do niego sam, czy ona również. Póki co kompletnie, kompletnie widzę, się gubi. Gryzie się, a problem największy ma chyba w własnej głowie i z własnym sobą. Generalnie z tego co widziałem, to chyba jej rodzina też jej próbuje przemówić do rozumu, ale mam wrażenie, że najzwyczajniej w świecie chyba nikomu nie chce wyznać swoich błędów, ani co ją naprawdę boli. Zobaczymy, czy specjalista do niej dotrze… chodź szczerze sam w to powątpiewam, ja idę tam chyba bardziej dla siebie w nadziei, że dotrze do niej cokolwiek – bo mam wrażenie, jakbym rozmawiał z nastolatką, której się odwidziało w życiu i nie zna słowa konsekwencja, bo wszystko w życiu jest moją winą oczywiście.

79

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

No to widzę postępy w twoim nastawieniu. Bardzo dobrze. Tutaj gdzieś, niestety nie pamiętam gdzie (w razie czego tę osobe przepraszam, że nie podaję nazwy) napisała babeczka, że też nie miała dowodów na zdradę, ale miała dane i powołała kochankę na świadka w pozwie rozwodowym. To pięknie rozwiązało sprawę rozwodu z winy męża, bo nie chciał stresować swojej kochanki. Więc zgodził się na wszystko.
Obserwuj, słuchaj, jak da radę zapisuj. Gdy będzie miała komfortową sytuację, może stracić czujność. Czy nie zdarza jej się pomylić czasem imiona?

Na spotkaniu z psychologiem, nie zdradzaj się ze swoich działań. Niech ono dotyczy tylko waszego małżeństwa.

80

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Cześć,
Spokojnie możemy iść na piwo. Miłości od jż nie ma, jest nieszczęśliwa bo z bocznym nie wyszło, u mnie jż w żaden sposób nie czuje się winna, wszystkiemu winien jestem ja. Poza tym zachowuje się jak góra 15-latka, słowo "konsekwencje" jest dla niej obce. Współczuję Ci chłopie, bo doskonale wiem co czujesz.
Ja powoli odpuszczam, bo nie ma z kim rozmawiać - minęło bardzo mało czasu, w najbardziej optymistycznej opcji najwcześniej za jakieś 3 miesiące zacznie jej miłość do bocznego wygasać (co kompletnie nie znaczy, że zmieni się cokolwiek wobec mnie - bardziej prawdopodobny będzie inny boczny lub po prostu wylewanie frustracji i obwinianie mnie o wszystko - schemat takich przypadków rzadko jest przełamywany). Jak zauważę, że jż chce coś naprawiać, to wtedy będę myślał, co nią kieruje i czy jest sens próbować, bo to byłby ogrom pracy z obu stron. Jak nie zauważę, to trudno, z ławki rezerwowych staram się zsiąść.
Jeśli Twoja jż nie będzie bardzo mocno pracować nad budową nowej, fajnej relacji z Tobą to szykuj się na powtórkę prędzej niż później.

81

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

No i co mam zrobić, że ci nie wierzę?
Biję się w piersi (a mam się w co bić), że miałam dobre nastawienie, że ci chciałam wierzyć, ale..


Po pierwsze piszesz dokładnie tak, jak wszyscy tutaj zbanowani trolle (albo z małymi wyjątkami).. Nie powiem ci na czym te podobieńtwa polegają, bo załapiesz i będziesz ich później unikal.

Masz naprawdę wielki talent krasomówczy, czym już tu się wielokrotnie pochwaliłeś.
Z założenia nie wierzę ludziom, którzy przedstawiają się jako tacy bez winy; Ja taki idealny, a ona/on taki potwór i uciekł.

Sorry ale w życiu widziałam zbyt wiele, żeby łykać takie bajki.

Jednak baw się dobrze, bo widać  że trafiłeś na podatny grunt.

82

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ale dlaczego tak… krytycznie mnie oceniasz z góry?
Na forum trafiłem z opisem mojej sytuacji, bo chciałem przede wszystkim naprawiać za wszelką cenę relację z żoną, poszukać podpowiedzi – co robię źle.
Zależało mi, zależy i będzie zależeć na niej – a wina zawsze, jest po dwóch stronach, niekoniecznie proporcjonalnie, ale jest.
Nasze życie było fajne, przepełnione miłością, chodź żona miała dominujący charakter. Nastąpiło w nim parę punktów zwrotnych, ale to ja za wszelką cenę cały czas próbowałem i próbuję poskładać w całość te klocki. Ułożyłem się praktycznie w stronę rodziny całkowicie i wszystko co robiłem, było skierowane, abyśmy jako rodzina szli do przodu. Praktycznie wszystko – bez wyjątku. A co dostałem w zamian? Coś czego KOMPLETNIE nie rozumiem i gdyby nie to forum, nie dostałbym tylu rad na podstawie których próbuję dalej działać.
Mogę sobie też wiele zarzucić oczywiście, bo też popełniałem błędy i robiłem coś złego – ale przepraszałem i się poprawiałem, takiego samego błędu 2x raczej nie popełniłem. W drugą stronę niestety tak to nie działa, przepraszanie, skrucha czy pokora to od jakiegoś czasu są nieznajome wręcz dla niej słowa. Cały czas nie kryła swojego niezadowolenia, a ja chciałem oczywiście… nadrobić za nas oboje, poukładać, bo rodzina jest najważniejsza.
Jednakże fakty są naprawdę przerażające, nie bez powodu prawie wszyscy znajomi od mojej partnerki się odwrócili, rodzina nie wtyka nosa, ale ma swoje zdanie i to… wiem jakie. W ostatniej pracy też zdążyła się pokłócić ze wszystkimi, teraz ma nową. Cały czas uważam, że się pogubiła w życiu i jej system wartości, a co jakiś czas wychodzą na wierzch kłamstwa, jakimi byłem karmiony przez x czasu.
Także reasumując – oczywiście, że nie jestem idealny i popełniałem błędy, ale związek to dwa filary, które powinny stać obok siebie i ciągnąć do przodu. To, że u nas tak nie było i garść sytuacji opisuję, to nie znaczy, że ich nie było – i przyjmuję to na klatę.

83

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

(...) Tutaj cały czas idzie w zaparte, że nie, a ja nie potrafię tego skleić – jakby to była kompletnie inna osoba z zwierzeń, a to co widzę i z kim żyję. Szok i niedowierzanie, wyznania i jakaś…. Druga strona medalu, zło wcielone, alter ego. Jednocześnie przyznać muszę, że… w owym okresie czasu niestety żadnej wpadki nie zauważyłem, nawet śledząc przeszłość, ani jednej, ani małej. Trochę niestety minus to dla mnie…
Też oczywiście nie neguję, że w owym okresie było w związku kolorowo – był to kryzys ekonomiczny, skutkował na życie, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że może do tego doprowadzić.
Póki co podtrzymuje brak uczuć do mnie, chęć zakończenia związku, ale tak jakby… spuściła z tonu, coś chyba pomału dociera, że nie będzie po jej. Pojawił się nawet temat życia razem, ale osobno, dla dobra dzieci. Po tym wszystkim… żenujące uważam.

Po zdradzie często właśnie to bywa najtrudniejsze do przełknięcia, że nagle okazuje się, że osoba, którą kiedyś wybraliśmy, dzieliliśmy z nią życie i planowaliśmy przyszłość - okazuje się być zupełnie kimś innym niż byliśmy o tym przekonani. Niestety to właśnie tego typu sytuacje kryzysowe wyzwalają w ludziach cechy, o które byśmy ich nie podejrzewali, zresztą oni sami siebie być może też nie. Z tchórzostwa potrafią perfidnie, czasem prosto w oczy kłamać, manipulować, oszukiwać, wypierać się, wybielać do granic absurdu, siebie samych stawiając w roli ofiary, a partnera opisując jako zło wcielone (zabawne, że wcześniej tego nie zauważali) i tak dalej, i tak dalej. 
To jest trudna do zaakceptowania świadomość, bo wydaje się pokazywać, że dokonaliśmy błędnego wyboru, a osoba na którą patrzymy, a która była nam bardzo bliska i nierzadko przeżyliśmy z nią kawał życia, z dnia na dzień staje się kimś obcym, zupełnie niezrozumiałym i nieprzewidywalnym.

84

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Świeży temat. Ja dopiero powolutku staję na nogi, ale teraz pewne rzeczy zrobiłbym inaczej - dopóki ona jest w amoku, zakochana w innym to NIC nie zrobisz - jesteś dla niej przeszkodą, jak ja dla mojej jż wtedy. I lepiej byłoby, jakbym wystawił jej walizki za drzwi (a byłem tego bardzo bliski myśląc, że poszła do drugiego - najpierw okazało się to nieprawdą i odpuściłem. Później dowiedziałem się, że siedziała u niego pod blokiem licząc, że go spotka).
Teraz mieszkamy osobno, jest bardzo ciężko, ale tak jest lepiej - trzeba pogodzić się z tym, że po pewnym czasie każde z nas dojdzie do tego, czego w życiu chce i co faktycznie czuje. I jak powiedziała mi wczoraj bardzo trafnie patrząca na związki koleżanka - albo zakochamy się w sobie, albo w kimś innym i tak czy inaczej życie potoczy się dalej.
Bardzo trudno pogodzić się z tą drugą opcją i zdystansować się na jakiś czas jak się kocha, ale faktycznie nie ma innej opcji, bo Twoja jż nie myśli trzeźwo w najlepszym dla Ciebie wariancie tej historii. W najgorszym będzie w pełni wyrachowana i raczej będziesz cierpiał jeszcze długo (co rozumiem, bo jestem prawie w identycznej sytuacji). Ja doprowadziłem do rozdzielności i podziału majątku właśnie po to, żeby ew. próby ratowania/budowy związku miały szansę wynikać z faktycznej chęci - zawsze jeden temat do rozważań mniej.

85

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Twój świat i wyobrażenie o żonie i własnej rodzinie runęło. Cierpienie i zagubienie to naturalna kolej rzeczy. Przeczytaj sobie książkę: No more Mr. Nice Guy! - Robert Glover , pomoże Ci zrozumieć czemu stawiania drugiej strony na pierwszym miejscu ze spychaniem własnych potrzeb jest szkodliwe, pomoże Ci na przyszłość, to nie to spowodowało zdradę ale na przyszłość pomoże też zdrowiej budować relację (z myślą o sobie też)

86 Ostatnio edytowany przez normalnyjestem (2021-11-26 20:10:32)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

autorze jak ktoś tutaj napisał schemat goni schemat tylko z małymi różnicami. Odezwał się WindyBoy który ma analogiczną historię i radzę Ci ze zrozumieniem przeczytaj oba jego topiki dzięki czemu unikniesz błędów i sobie jeszcze większego cierpienia. Są również kalki zachowań żon na innych gdzie opisane jest jak to się konczy. Niestety trafiło na ciebie i musisz się z losem zmierzyć. Podkreślę jeszcze że żona jest w fazie emocjonalnego zapętlenia - piekła, które sobie sama na własne życzenie uczyniła z życia i NIC NIE JESTEŚ ZROBIĆ i NIC DO NIEJ NIE DOCIERA. Jesteś jej największym wrogiem który zniszczył jej młode życie i stoi na drodze szczęścia bo przez ciebie kochaś nie jest z nią ( nie dociera że postukać mężatkę to jedno a żenić to drugie), że przez ciebie nie wie co robić itp......Poszukaj 34kroki , odseparuj się, ratuj SIEBIE a ją zostaw w jej obłędzie miłości. Wiem to okrutne ale taka jest prawda. Może się ocknie z amoku i zacznie myśleć o tobie ale musi zadziałać silny bodziec emocjonalny - szok i niedowierzanie. Albo ze strony kochasia który jej powie co myśli aby odczepiła się od niego ( będzie miał dosyć, będzie chciał ,,po zdobyciu" pozbyć się balastu lub jego żona o ile ma dowie się). Albo zderzy się z rzeczywistością zamieszkując z nim na stałe i widząc jaki jest 24 godziny na dobę. I jeszcze jedno uświadom sobie że Ty już nic nie musisz w stosunku do niej Ty tylko możesz ewentualnie jak będzie Ci się będzie chciało. Jeżeli dalej macie być małżeństwem to ona i tylko ona musi udowodnić że znowu ciebie bardzo kocha i tylko ciebie! Czy kiedyś to nastąpi ? na pewno nie teraz raczej póżniej a raczej za póżno bo ty będziesz już daleko od niej uczuciowo emocjonalnie żyjąc własnym nowym życiem tak jak inni. Stanie się to prawdopodobnie po 2 latach jak wynika z opisów zdradzonych.
P.S. chcesz pokoju szykuj się do wojny

87

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
normalnyjestem napisał/a:

autorze jak ktoś tutaj napisał schemat goni schemat tylko z małymi różnicami. Odezwał się WindyBoy który ma analogiczną historię i radzę Ci ze zrozumieniem przeczytaj oba jego topiki dzięki czemu unikniesz błędów i sobie jeszcze większego cierpienia. Są również kalki zachowań żon na innych gdzie opisane jest jak to się konczy. Niestety trafiło na ciebie i musisz się z losem zmierzyć. Podkreślę jeszcze że żona jest w fazie emocjonalnego zapętlenia - piekła, które sobie sama na własne życzenie uczyniła z życia i NIC NIE JESTEŚ ZROBIĆ i NIC DO NIEJ NIE DOCIERA. Jesteś jej największym wrogiem który zniszczył jej młode życie i stoi na drodze szczęścia bo przez ciebie kochaś nie jest z nią ( nie dociera że postukać mężatkę to jedno a żenić to drugie), że przez ciebie nie wie co robić itp......Poszukaj 34kroki , odseparuj się, ratuj SIEBIE a ją zostaw w jej obłędzie miłości. Wiem to okrutne ale taka jest prawda. Może się ocknie z amoku i zacznie myśleć o tobie ale musi zadziałać silny bodziec emocjonalny - szok i niedowierzanie. Albo ze strony kochasia który jej powie co myśli aby odczepiła się od niego ( będzie miał dosyć, będzie chciał ,,po zdobyciu" pozbyć się balastu lub jego żona o ile ma dowie się). Albo zderzy się z rzeczywistością zamieszkując z nim na stałe i widząc jaki jest 24 godziny na dobę. I jeszcze jedno uświadom sobie że Ty już nic nie musisz w stosunku do niej Ty tylko możesz ewentualnie jak będzie Ci się będzie chciało. Jeżeli dalej macie być małżeństwem to ona i tylko ona musi udowodnić że znowu ciebie bardzo kocha i tylko ciebie! Czy kiedyś to nastąpi ? na pewno nie teraz raczej póżniej a raczej za póżno bo ty będziesz już daleko od niej uczuciowo emocjonalnie żyjąc własnym nowym życiem tak jak inni. Stanie się to prawdopodobnie po 2 latach jak wynika z opisów zdradzonych.
P.S. chcesz pokoju szykuj się do wojny

Posłuchaj powyższego. Ja powinienem zrobic to wcześniej... Kluczowe jest "wszystko możesz, nic nie musisz" i fragment o tym, że do niej nic nie dociera. To nie jest kobieta, z którą się wiązałeś. I cokolwiek możesz sobie zarzucić - zdrada to naprawdę największe świństwo, jakie można wyrządzić współmałżonkowi.

88

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

(...)
Mi się świat zawalił i… chcę za wszelką cenę uratować rodzinę, bo uważam sam, że moja druga połówka się bardziej pogubiła.
Z góry dziękuję za każdą podpowiedź!

Oh Dżizas!!! Chłopie! Weź się w garść. Małżeństwo takie jakie my znamy to w historii naszego gatunku dość nowy wynalazek, który nie jest częścią DNA. Normą jest to że zmieniamy partnerów a wyjątkiem jest to, że jesteśmy z kimś przez całe życie. Ogarnij się! Jak Cię żona przestała kochać to zamiast się męczyć rozstańcie się z klasą i poszukaj robie nowej.

89

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Czytam większość wpisów po parę razy, ale jakoś nie mogłem się poskładać, żeby coś więcej opisać.
Z WindyBoy’em – to koniecznie na piwo się umówię, jak sytuacja u mnie dojdzie do końca… Naprawdę piątkę możemy sobie zbić. Człowiek wyciągnął 200% z siebie dla drugich połówek na każdej płaszczyźnie, a im się po prostu… zabawki znudziły.
Osobiście uważam, że zdrada, pełny romans – to największe świństwo, jakie można zrobić swojej drugiej połówce – tutaj się zgadzam. Sku….stwo.
Powoli mija mi chyba faza szoku i... dociera do mnie, co się wydarzyło. Dosłownie wątpię, aby udało mi się to jakkolwiek poskładać w całość. Emocje, które targają moją żoną są… wręcz niesamowite, co godzinę co innego, amok, śmiech, agresja, czułość itd. Zasłania się dobrem dziećmi cały czas ale… ciężko mi w cokolwiek uwierzyć. W rzeczy, które się dowiaduję naprawdę ciężko mi przyjąć do wiadomości, że faktycznie miały miejsce, że tak dobrze udaje… Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że teraz wychodzą negatywne cechy i one mną targają, bo pozytywy życia również były. Spędziłem z nią również masę pięknych chwil, tego nie neguję. Ciężko mi naprawdę wyobrazić sobie swoje „nowe” życie, które nadchodzi… wszystko dosłownie wywrócone do góry nogami – ciężko mi się patrzy na innych rodziców w przedszkolu, rodzinę z jej strony w mediach społecznościowych, znajomych niektórych… ciężko. Chyba to po prostu cały czas etap szoku i niedowierzania we mnie jest.
Może i zachowuję się jak pi***, ale chyba widać… jak mi na niej i na rodzinie zależało. Dlatego… skomlę tutaj.
Adwokat z kolei rekomenduje mi zabezpieczanie własnych interesów, dbanie o siebie na spokojnie bez emocji i przeciąganie tego w czasie. Zasadniczo rzecz biorąc to nie ja chcę odejść, wyprowadzić się – a żona, a mam nie ulegać jej naciskom. Przytoczyłem jej to przepiękne zdanie, że ja dużo mogę, ale nic nie muszę. Generalnie spotkanie z nim trochę mnie uspokoiło, bo tak naprawdę to ona jest w kropce, nie ja. Ja mogę na to przystać, ale nie muszę. Dodatkowo uważam, że to strona ustępująca powinna odejść, jeżeli do tego dąży.
Druga sprawa w moim przypadku jest jeszcze taka, że był jakiś czas temu sukces ekonomiczny, później wpadka i oprócz majątku zostały też… długi, kredyty które spłacam – płynności póki co nie straciłem, ale zobowiązania są duże, wynik nie udanej działalności gospodarczej. Oczywiście ona nie bierze tego pod uwagę, znaczy wie, ale nie chce przyjąć do wiadomości. Dodatkowo jednego dnia zaczyna się wręcz rzucać o pieniądze, dzielić majątek, chodź do tej pory ani myślała, aby dokładać się do gniazda domowego. Co więcej, nie miała oporów przed kupowaniem niepotrzebnych rzeczy, jak ciuchów z ciul wie jakiej półki, czego nie mogłem opanować w żaden sposób. Drugiego… zaczyna od emocji, że to zasadniczo w obawie o mnie, że nie potrafi mi dać tego na co zasługuje. Trzeciego siada do kulturalnej rozmowy… itd. Naprawdę ciężko mi jakkolwiek funkcjonować, bo co chwilę coś. Ona chciała by od ręki wszystko zmienić tak, jak chce, a ja nie. Zawsze byłem w życiu uległy, bo to jednak żona i chciałem dobrze, a tutaj… klops i nie zamierzam już schodzić z drogi.
Zawsze w życiu mówiłem, że ślub wezmę tylko raz i po staroświecku, dlatego czym innym kierowałem się wybierając partnerkę życiową. Zawsze, ale jak widać – to ona zdecydowała inaczej, a ja po prostu dostaję po tyłku.
Tak naprawdę na chwilę obecną – jestem w kropce i ja i ona. Nie wiem co zrobić, dzieci widzę, że pomału odczuwają tą sytuację już i… tyle. Stosuję 34-kroki, ale psychicznie jestem w rozsypce i szykują się zajebiście wesołe święta w tym roku…

90

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Wyrzuć ze swojej głowy, że skomlesz, ze zachowujesz się jak piz*a. NIE!!! Chłopie ty masz teraz bardzo trudną sytuację i masz prawo poszukac tutaj wsparcia, masz prawo do swoich uczuć, do zagubienia. To co ty teraz przeżywasz to umysłowy Armagedon. To rozpierniczenie życia, umysłu człowieka na milion kawałków. To miejsce  jest od tego byś mógł tutaj napisać szczerze o swoim problemie. Masz prawo czuć żal, czuć się oszukanym, czuć strach i niepewność i o tym tutaj pisać. Słabi to są ludzie którzy udają, że po nich wszystko spływa i nie liczą się z innymi, bo to uciekanie od problemów.
Fajnie, ze napisałeś.

91

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Zawsze byłem w życiu uległy, bo to jednak żona i chciałem dobrze.

Tak, to też jeden z moich największych błędów. Tłumaczę to sobie jej problemami nerwowymi, bo wtedy moja uległość i przejmowanie coraz większej ilości obowiązków się nasiliło. Po czasie widzę jednak, że to była droga donikąd, bo zakładała chęć pracy jż nad sobą i swoimi problemami.
Dystans, czas, dystans, czas i tak do skutku. W końcu zadziała, pozbierasz się i ruszysz dalej.
U siebie też na to liczę, bo lekko nie jest.

92

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Czego nie wspomniałem wcześniej w temacie - faktycznie u mnie w małżeństwie też pojawiła się depresja. Paskudna choroba, która jednak... nie odstraszyła ją od telefonu, nowych znajomości, wakacji, eskpozycji własnej osoby, imprez, picia, uciekania z domu itd.
A ja oczywiście... biedna żona, więc starałem się spełnić jej oczekiwania - i tak do skutku. Bosko po prostu, to mało powiedziane...
Dystans, czas, dystans - próbuję... ale nie daje mi wytchnienia, do tego dzieci - jedyne co trzyma mnie przy polubownej próbie załatwienia tematu...
Lekko nie jest i nie będzie... niestety.

93 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-29 15:20:34)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Panowie jesteści w miarę normalni
Żyjecie teraz w stanie ostrego kryzysu
Pocieszę was jak ja niezły ancymon sobie
poradziłem jak umiałem to wy tym bardziej
Teraz się wam zdaje że to co czujecie przylepiło się jakby na stałe i nigdy nie minie .
Minie ciało i umysł jest mądre choć wielu w to wątpi to jednak dąży do równowagi ,jak trochę ochłoniecie zobaczycie ile potraficie zrobić dla siebie z pożytkiem dla innych ,pierwsze co ja tam kiedys odkryłem to że dam radę i nic nie muszę nic mi nikt psychicznie tak naprawdę bez mojej zgody
nie jest w stanie nic zrobić złego i krzywdy pomimo różnych emocji które miałem w sobie
Jak w tygodniu zrobicie 2 -3 rzeczy dobre z różnych list dobrych rad tylko dla siebie to super w tym stanie pomału do przodu .

94

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Chciałbym zadać parę pytań jak się zachować w zaistniałej sytuacji… bo szczerze powiedziawszy dalej kieruje się emocjami i nie wiem jak się zachować w wielu sytuacjach. Żona z kolei widzę, że ma napady agresji słownej, wybucha i jedzie momentami po bandzie ale… cały czas zdaje mi się, że nie ogarnia wielu kwestii, które dzieją się wokół niej, a nie bierze czynnego udziału. Przykładowo:
•    Dalej utrzymuję w ponad 80% finansowo rodzinę – czy… ściągać ją wówczas do odpowiedzialności, skoro cały czas chce być samodzielna, do tego skrupulatnie padają określenia jak to mam ją spłacić?
•    Aktualnie jeździ samochodem z mojej działalności, który jest w miarę nowy. Do chwili obecnej tankowanie, płyny, naprawy są serwisowe itd. jest z mojej kieszeni praktycznie – więc i korzysta sobie na prawo i lewo i się tym nie przejmuje.
•    Wydatki na dzieci, rodzinę – zasadniczo z pieniędzy, które przynosiłem/przynoszę ja cały czas – sama nie kwapi się kompletnie do czegokolwiek.
•    Z tego samego budżetu jeździ nawet do adwokata, z którym knuje co zrobić…
Czy powinienem… uciąć tą kwestię? W sensie skoro postawiła mnie w takiej sytuacji, wylicza sobie z adwokatem majątek (oczywiście z korzyścią, bez zobowiązań, wyceny biorą z… tyłka, zaczynają się żądania wręcz, bo ona ani nie umie przedstawić sprawy, ani sama nie wie nawet w jakiej sytuacji się znajduje).
•    Co tydzień nagle zaczyna jeździć do swojej mamy z dziećmi, podobno tego tematu tam nie ma, bo akurat rodzina zbytnio jej stanowiska nie broni, a chodzi im o dzieci – czy sprzeciwiać się temu? Pomijam, że oczywiście parędziesiąt km w jedną stronę i finansuję ja oczywiście.
•    Wyjazdy do koleżanek z dziećmi i wracanie po 20/21 – abym się… minął z nimi chyba, irytujące i nagle zaczęło mieć miejsce.
•    Nagle zabiega o dzieci z każdej strony, irytuje to o tyle, że… widzę z daleka jej „nerwy”, gdy dzieci chcą abym je ubrał, córka abym uczesał, czy zabawy itd. – jak powinienem kulturalnie zwrócić jej uwagę?
•    Na siłę chce, abyśmy udali się do mediatora, psychologa rozmawiać o rozpadzie małżeństwa – na teraz, już, szybko, szybko – mówię, że potrzebuję czasu, ale nie dociera.
•    Gierki dziećmi – kupuje im nagle rzeczy, kalendarz adwentowy w postaci różnej zabawki dziennie, zaczynaj się wyjazdy na atrakcje, które ja wcześniej z dziećmi zasadniczo organizowałem (kino, sale zabaw itd.)
•    I przede wszystkim zaczyna robić podrygi że… rozchodzimy się i żeby informować o tym pomału otoczenie, rozchodzimy bo czasami się tak dzieje – no ku*** nie wytrzymuje w tej kwestii. Jeszcze niech w białej szacie to ogłasza, jak tutaj się zachować, bo podchodzę do tego dość agresywnie – ale czy jest sens wyciągać sytuację z domu na zewnątrz?
Oczywiście między nami nie ma praktycznie namiętności, wspólnych wyjść – umarło z dnia na dzień. Generalnie kompletnie mnie to zdziwiło, kompletnie. Trzy tygodnie temu jeszcze mogliśmy żyć jako rodzina, teraz nie mogę jej dotknąć, nie pokaże mi się w bieliźnie itd. Ogólnie… dziwne to mało powiedziane, gdyby się tylko odkochała – to przecież ta sfera aż tak by nie zanikła?
Nawet psycholog chciała, aby różne sfery nazwać i wyjaśnić sobie, ale z tego co widzę jak się żona zachowuje to… oczywiście olała temat. Świat ma się dostosować do jej chęci, zachowania i tyle.
Teraz pytanie jak ja powinienem się w powyższych kwestiach zachować? Nie chcę, abym wyglądał na jakiegoś materialistę, zaborczą osobą czy jakby to nazwać, ale wiem też, że dalej jestem wykorzystywany ponad jej wkład, czego ona kompletnie nie bierze pod uwagę. Generalnie tak do tej pory wyglądało nasze małżeństwo, ale to już pisałem, był mocno nierównomierny wkład…

95

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Moim zdaniem powinieneś się poradzić prawnika. Bo to wszystko będzie do wykorzystania w sądzie w razie czego. Czy ty zajmujesz się dziećmi. Jakimi sprawami zajmujesz się u dzieci? Czy masz na to faktury dowody? Czy udało ci się ustalić dane kochanka żony? Jak żona jest miła, bądź czujny, bo najprawdopodobniej może chcieć coś ugrać. Z mediatorem może chodzi o to,  ze chce pokazać, że się starała, no ale z tobą nie dało rady.

96

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Z prawnikiem rozmawiałem, nie zadałem mu powyższych pytań, ale rozmawiałem o ograniczeniu ekonomicznym mocnym, to uważał za dobry pomysł i stanowisko.
Generalnie dziećmi zajmuje się dużo, przedszkole, zajęcia dodatkowe, spędzanie czasu itd. - do tego żona ma ruchomy grafik, wieczorami czasem pracuje, w weekendy - więc czas się też znajduje na spokojnie życie.
Faktur i dowodów płatności póki co nie ma co zbierać, bo póki jest współwłasność majątkowa, to nie będzie miało znaczenia skąd fizycznie pieniądz był. Kwestia tylko... ustaleń wewnątrz rodzinnych, do tej pory brałem wszystko na własne barki - a jak mam robić teraz?
Dane tej osoby mam, aczkolwiek ta relacja została rok temu zakończona z tego co wiem. Tylko, że wg adwokata - nic mi to nie da praktycznie, że się dowiem - rozwód jeżeli będzie to z winą po obu stronach, jednostronna wina nic mi nie da - wiec tylko mentalnie będę się zadręczał.
Ona raz jest miła, raz agresja, raz coś jeszcze... nazywa to emocjami, a dla mnie nie jest to normalne.
Mediator prawdopodobnie jest jej potrzebny po to, żeby przyspieszyć proces - żeby mnie zmiękczył, czy też chce po swojemu to ugrać po prostu.
Ja dokładniej...

97 Ostatnio edytowany przez wieka (2021-11-30 19:37:00)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ona Ciebie zna i wykorzystuje na wszystkie sposoby. A Ty jeszcze kulturę jeszcze chcesz trzymać, nie da się. Ona robi co chce, a Ty jak nie miałeś jaj, tak nie masz.
Pierwsze co powinieneś zrobić, to nic jej finansować, rozdzielić finanse i powiedzieć co opłacasz Ty, a co ona.
Nie wiem natomiast czemu boisz się  mediatora, idźcie, ale do takiego którego Ty załatwisz, nie ona, chociaż raz możesz iść, zobaczysz o co jej  chodzi z tym mediatorem, jak rozmowa będzie nie po Twojej myśli, zawsze możesz wyjść.

Powieneś powiedzieć rodzinie, nie dusić, bo sobie kompletnie nie radzisz.
Ona w ten weekend jedzie z dziećmi do rodziny, Ty w drugi, itp.

98

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Twoja jż otwarcie chce Cię wykorzystać, wyciągnąć kasę itd. Jak nie zachowasz się jak facet, to ona będzie traktować Cię jak ścierkę.
Moja aż tak się nie zachowywała i nie zachowuje, a i tak zaczynam dopuszczać do siebie wnioski, że zachowałem się zbyt miękko licząc na jej opamiętanie.
Mądrzejsi ode mnie dobrze Ci tu radzą. Prędzej wtedy zacznie traktować Cię jak człowieka, a nie natrętną przeszkodę na drodze do wizji nowego życia.
I nie chodzi mi o wojnę na wyniszczenie. Masz mieć ją gdzieś (to nie jest łatwe ze względu na uczucia - s mam z tym naprawdę duży problem).

99 Ostatnio edytowany przez random87 (2021-12-01 00:58:54)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Człowiek niestety jest dosyć ułomny w kwestii słuchania się innych, jeśli w grę wchodzą uczucia.
Może wykonywać bardzo dobrze inne polecenia, może świetnie rozwijać się w sporcie słuchając trenera, bardzo chętnie korzysta z doświadczenia innych w pracy, w sprawach technicznych - ale niestety, tam gdzie wchodzą w gre uczucia, zaślepione serce zdecydowanie wygrywa z rozumem.

Wiem o czym mówię, bo mówie na swoim przykładzie. Jeśli miałoby Cię to zmotywować, to powiem Ci szczerze - że ja sam teraz po czasie mam pełną świadomość, że w sprawie mojego małżeństwa nie słuchałem rad innych, nie słuchałem rad które sprawdziły się praktycznie w stu procentach, działałem emocjami i sercem. Wiem że moja sytuacja mogłaby nie zabrnąć tak daleko, że mogłem to poprowadzić inaczej, i byłaby jakaś szansa, że skończyłoby się to w inny sposób. Że odpuszczając w pewnym momencie, wycofując się całkowicie w cień, skupiając się tylko i wyłącznie na sobie - miałbym pewnie większy wpływ na byłą żone, i przede wszystkim - nie zrobiłbym sobie sam tyle krzywdy, nie sponiewierałbym się aż tak - przed samym sobą.
Niestety robiłem po swojemu, słuchając serca - działałem w sposób desperacki, nie dopuszczając niektórych myśli do siebie, nie dopuszczając do siebie że najważniejsza dla mnie sprawa, przyszłość mojej rodziny może odbywać się jakby poza mną. Angażowałem się w to bardzo, uważając że działam przecież w słusznej sprawie, że moralna karta jest przecież po mojej stronie, że przecież chcę dobrze... zjadało mnie to.
Najmądrzejsi ludzie których wtajemniczyłem w moją sytuację, mający dzieci, wnuki, róźne rozłamy na swoim koncie - jasno dawali mi do zrozumienia, że w moim położeniu to ja realnie nie mam ruchu, jakbym nie zrobił teraz to będzie źle. Żebym się odciął, zapomniał w ogole o sprawie małżenstwa jak najszybciej, i będe miał z tego dużo więcej korzyści. Że ja nie mam już najmniejszego wpływu swoim działaniem, gadaniem na moją żone. Że wszystko co będę robił próbując to naprawić - zagra na niekorzyść.
Nie słuchałem...

Tak jak już pisałem - wszystko co mi doradzano, i co jest wiedzą jak widać powszechną, bo na tym forum również piszą o tym prawwie wszyscy - w zdecydowanej większości się sprawdziło. Tylko jak ja wtedy słyszałem, żebym ochłonął - skupił się na sobie, a za rok/dwa żona zobaczysz że będzie chciała wrócić, to mi to się nie mieściło w głowie. Jaki rok?? przecież to wieczność, uschnąłbym do tego czasu z cierpienia.... tak mi się wydawało....
Żona jak tylko zacząłem się od Niej dystansować emocjonalnie, jak tylko zaczęło mi świtać że możliwe jest życie bez Niej, nie wiem czy to wyczuła, czy akurat zmusiła Ją do tego sytuacja - ale jednak wycofała się z wcześniejszej rewolucji, przeprosiła... po niecałych dwóch miesiącach. Zrobiła coś, za co wcześniej bym oddał wszystko, co nadawało sens życiu.
A jednak te nawet nie dwa miesiące starczyły, żeby ułożyć sobie to wszystko zupełnie inaczej. Tydzień, może dwa podczas których to rozum zaczął wygrywać z sercem - wystarczyły żeby przewartościować siebie, i osobę dla której wcześniej bym zrobił wszystko...
Była podjęta próba naprawy tego, ale niestety z nastawieniem z mojej strony po tym wszystkim jednak na to - żeby odkryć karty i przekonać się już do końca z jaką osobą mam do czynienia. Nie pomogło to ani naszemu małżenstwu, ani mojej psychice. Z Jej strony było z kolei nastawienie aby za wszelką cene zachować twarz, żeby nie odkryć się, do końca grać jednak na swoich zasadach. Przede mną twarzy nie zachowała, może przed sobą ??

Naprawdę, w takich przypadkach działają pewne schematy. Te historie bardzo często w podobny sposób się zaczynają, kończą, i w bardzo schemtyczny sposób działają osoby które w nich uczestniczą...
Nie kategoryzuje tego do zachowania kobiet, może ja z racji że obracam się w męskim towarzystwie więcej o takich przypadkach słyszałem, ale z pewnością dotyczy to wszystkich, którzy w pewnym momencie popełnią życiowy błąd - nie mając na tyle dojrzałości, aby wziąć za to odpowiedzialność. Aby być uczciwym, przyznać się o co chodzi. Którzy to ludzie swoje poczucie winy, i swoje zagubienie zwalają na drugą osobę, aby poczuć się lepiej, aby samemu się nie dołować.
Spotkaj się z psychologiem, naprawde u mnie pomogły już 3 spotkania ze starszym, bardzo szanowanym specjalistą w wielu dziedzinach psychologii, również terapeuta małżenski. Pojęcia nie masz jak w tamtej chwili mi się z Nim dobrze rozmawiało. Ja zaczynałem coś mówić, a On kończył. Ja sie starałem coś tłumaczyć, a on doskonale to rozumiał, wręcz lepiej ode mnie. Wtedy wykonałem duży krok, i dużo mi to pomogło, bo jednak była to osoba której całkowicie nie znałem i nie był w żaden sposób w to zaangażowany. I przede wszystkim wtedy zrozumiałem, że mój przypadek to nie jest jakiś wyjątek, i to nie jest coś co się zdarza raz na milion, a zachowanie zarówno moje jak i mojej byłej żony to nie było jakieś indywiduum. i odbywało się w jasny schematyczny sposób dla jednej strony która chce (możliwe że pozornie) dać nogę z małżenstwa, potrzebuje oddechu itp itd, ma problem ze swoimi uczuciami i nie wie co do kogo czuje, i drugiej strony , która trzyma za nogi do końca i nie daje tamtej uciec...

Niedługo minie rok od tej całej rozpierduchy, i jakoś przez ten czas nie uschnąłem z tęsknoty. Owszem schudłem szczególnie w początkowej fazie, zmieniłem swoje nastawienie do świata. Zmieniło mi się od strony praktycznej w życiu bardzo dużo. Sporo rzeczy pociągnąłem dalej. Zrobiłem kapitalny remont, mieszkam teraz w miejscu z którym absolutnie wcześniej nie wiązałem żadnej przyszłości. Szybko dostosowałem realia do możliwości opieki nad synkiem. Mam do Niej czasem nerwy, czasem ma jeszcze jakiś pośredni wpływ na mnie, walczę z tym jak mogę. Mamy dziecko, i to bardzo dużo zmienia, gdybyśmy od momentu rozstania nie mieli kontaktu, byłoby milion razy łatwiej, wiadomo. Ale ide dalej, z głową do góry, bez żadnych oczekiwań, z określonym nastawieniem. A jak pomyśle sobie w jakim stanie byłem wtedy - kiedy to wszystko się działo, i ile mnie to wszystko kosztowało - to jednak największy żal mam do siebie, do swojej natury - do tego że przeżyłem to dużo dużo bardziej niż powinienem, i niż była warta dama o którą się rozchodziło.

I świta mi w głowie myśl, że na chwile obecną sytuacja się zgoła odwróciła. Że to ja mam w głowie dużo mniej niewiadomych, sam skutecznie wybiłem sobie z głowy nadzieje, to bardzo dużo. Ona przez swoją naturę, pozoranctwo, zachowawczośc- tych niewiadomych ma, i będzie miała sporo....
Talia kart którą trzymała w rękach moja była już żona - a ja byłem przez to zapatrzony w Nią, w każdy jej gest, ruch i słowo - wypadła Jej z rąk  i wpadła do studzienki....

100

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Niestety potwierdzę… rozum to jedno, a uczucia to drugie. Ciężko stosować wszystko, co się słyszy gdyż sam człowiek pewne rzeczy… wypiera.
Ja osobiście np. zacząłem szukać bodźca w postaci boczniaka przez to forum dokładnie… gdyż nikomu z mojego otoczenia nie przeszło przez myśl nawet, że moja małżonka byłaby do tego zdolna. Osobiście twierdziłem, że nigdy nie przekroczyłaby pewnej granicy. Życie poukładane, lepsze i gorsze momenty, dzieci, ślub, który został w pamięci wielu gości i… bum, bańka pękła. Podobno jej się uczucia skończyły, których nie chce nawet wobec mnie pobudzać, musiało się coś wydarzyć – i tak też szukałem…
Też działałem i działam dalej w sposób desperacki, nie dopuszczam do siebie różnych myśli, zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia, pod ścianą wręcz. Wiem, że też zapewne wiele moich ruchów było i jest… nieracjonalnych. Powinienem być też bardziej stanowczy, bardziej stawać okoniem – ale też… uczucia mi przesłaniają to trochę. Czas – banalne, ale stawiam na czas… Z drugiej strony wiem, że teraz i tak co bym nie zrobił będzie źle – do niej nic nie dotrze, ja też tego od ręki nie przetrawię mleko się rozlało… Przy czym wiem, że w tej sytuacji sam siebie sponiewierałem i to zdrowo.
Jeszcze mam kontakt z garstką osób z bliskiego naszego otoczenia, wspólnego i czasem dostaję ciekawe słowa… otuchy. Mam dalej problem z życiem w stosunku do żony, po prostu chce być fair – a znajomi ustawiają mnie trochę do pionu. Mówiąc po krótce przypominają mi ile robiłem, jak biegałem, jak byłem owinięty wokół palca a jak… byłem traktowany. Toż to parę lat kłamstw, manipulacji, zagarniania do siebie. Takie błędne koło, które akceptowałem w imię rodziny… wszystko dla dzieci, a sam wychodziłem na tym tak naprawdę tragicznie. Pomału to do mnie dociera… pomału.
Moja żona nie zna słowa odpowiedzialność i konsekwencja, zawsze to ja naprawiałem wszystko w naszym życiu, wyciągałem rękę, zabezpieczałem ją. Do tego naczytała się do tego ciekawych tematów w internecie, przyswaja tylko taką wiedzę, jaką chce i pogrąża się w swoim chaosie. Idzie po trupach do celu, kompletnie nie patrząc na otoczenie, dzieci i jeszcze potrafi powiedzieć zdanie w stylu: w końcu robi coś tylko z myślą o sobie i czuje, że będę w końcu szczęśliwa. Finansowo to nawet nie ma prawa się spiąć, ale to już nie mój problem…
Fajnie, że po takim czasie piszesz tutaj jeszcze – dużo pomagają takie przemyślenia mi. Póki co nie umiem wręcz wybiegać w przyszłość aktualnie… błądzę w obecnym stanie, chodź ciężko mi uwierzyć, żeby jej się odmieniło i żeby zaczęła żałować swojego zachowania patrząc na to, jak się zachowuje.
Psycholog – to obecnie musi być mój kierunek, wiem to, ale jakoś się ociągam…

101

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Witaj
Bez urazy ale jak dla mnie zachowujesz się jak ktoś kto dostał w łeb i jest oszołomiony, rozgląda się błędnym wzrokiem i pyta...ale o co chodzi.
Jak dla mnie Twoja żona ma nadal romans, który ewoluował że teraz oni chcą być razem - przynajmniej Twoja żona chce być. Ma za duże parcie na już, na teraz albo nawet na wczoraj żeby sie rozstać. Jesteś dla niej przeszkoda która chce wymazać.
Potrzebujesz dowodów. Na szybko.

pjack napisał/a:

Dalej utrzymuję w ponad 80% finansowo rodzinę – czy… ściągać ją wówczas do odpowiedzialności, skoro cały czas chce być samodzielna, do tego skrupulatnie padają określenia jak to mam ją spłacić?

Temat pieniędzy - na wczoraj odcinasz ją od swojej kasy, rachunki na pół i to wszystkie łącznie z długami. Np. Ty opłacasz czynsz ona prąd, nie zapłaci odetną to kupisz sobie świeczkę. Ona ma płacić za siebie za wszystko, kosmetyki, wizyta u lekarza, adwokata, wyjście z dziećmi, zabawki, ubrania dla nich. Oczywiście chcesz kupić im zabawkę, ubrania, zorganizować wyjścia - możesz płacić ale one mają wiedzieć że to mają od Ciebie i na wszystko rachunki - NA WSZYSTKO.

pjack napisał/a:

Z tego samego budżetu jeździ nawet do adwokata, z którym knuje co zrobić…
Czy powinienem… uciąć tą kwestię? W sensie skoro postawiła mnie w takiej sytuacji, wylicza sobie z adwokatem majątek (oczywiście z korzyścią, bez zobowiązań, wyceny biorą z… tyłka, zaczynają się żądania wręcz, bo ona ani nie umie przedstawić sprawy, ani sama nie wie nawet w jakiej sytuacji się znajduje).

Pytasz na poważnie? Oczywiście że odcinasz od kasy. Masz zamiar opłacać adwokata który zrobi wszystko żeby Ciebie ogolić na łyso i to na sucho?

pjack napisał/a:

Aktualnie jeździ samochodem z mojej działalności, który jest w miarę nowy. Do chwili obecnej tankowanie, płyny, naprawy są serwisowe itd. jest z mojej kieszeni praktycznie – więc i korzysta sobie na prawo i lewo i się tym nie przejmuje.

Ogarniasz swój samochód którym ona jeździ - zabierasz go na godziną pod hasłem wymiana klocków - rzekomo dzwonili z serwisu - i ładujesz tam lokalizator z dyktafonem.
To że ona ograniczyła wyjścia nie oznacza że się z kimś nie spotyka. Zacznij wspominać(oczywiście po zamontowaniu osprzętu) że interes cienko idzie i być może będziesz musiał sprzedać samochód - jeśli będziesz gotowy na odejście sprzedaj go bo inaczej Ciebie wydyma na kasie. Zacznij ukrywać dochody - żałosne? ale konieczne bo jak już wspomniałem - wydyma.
Rozdzielność majątkowa i to na wczoraj.

pjack napisał/a:

Wydatki na dzieci, rodzinę – zasadniczo z pieniędzy, które przynosiłem/przynoszę ja cały czas – sama nie kwapi się kompletnie do czegokolwiek.

Po połowie nie inaczej.

pjack napisał/a:

  Co tydzień nagle zaczyna jeździć do swojej mamy z dziećmi, podobno tego tematu tam nie ma, bo akurat rodzina zbytnio jej stanowiska nie broni, a chodzi im o dzieci – czy sprzeciwiać się temu? Pomijam, że oczywiście parędziesiąt km w jedną stronę i finansuję ja oczywiście

Pytanie skąd pewność że ona z dziećmi tam siedzi? Może pod hasłem idę do koleżanki wychodzi i tam się z nim spotyka? I tutaj kłania się lokalizator i dyktafon. Pamiętaj jej rodzice to jej rodzice. I zawsze nimi będzie - znaczy dla Ciebie obcy ludzie w myśl prawa.
Na razie nic z tym nie rób - patrz zbieranie dowodów - oczywiście możesz się z tym pobawić na zasadzie - jadę z wami albo dojeżdżasz po godzinie do teściów pod hasłem ale się stęskniłem to wpadłem na godzinkę. Możesz dzieci zabrać do swoich rodziców na weekend itp. dziecinne być może ale to ją może wyprowadzać ze strefy komfortu.

pjack napisał/a:

Wyjazdy do koleżanek z dziećmi i wracanie po 20/21 – abym się… minął z nimi chyba, irytujące i nagle zaczęło mieć miejsce.

Co to znaczy minął sie? Koleżanki może służą za doradczynie lub nie każdy wyjazd jest do koleżanek.
Tak robi Ci na złość i to w najgorszy sposób - gra dziećmi.

pjack napisał/a:

Nagle zabiega o dzieci z każdej strony, irytuje to o tyle, że… widzę z daleka jej „nerwy”, gdy dzieci chcą abym je ubrał, córka abym uczesał, czy zabawy itd. – jak powinienem kulturalnie zwrócić jej uwagę?

Nie da się nawet gdybyś zwrócił jej uwagę wierszem to i tak odbierze to jako atak i może przynieś odwrotny skutek. A i jak zobaczy ze to Ciebie rusza zacznie to robić x2.

pjack napisał/a:

Na siłę chce, abyśmy udali się do mediatora, psychologa rozmawiać o rozpadzie małżeństwa – na teraz, już, szybko, szybko – mówię, że potrzebuję czasu, ale nie dociera.

Rób swoje swoim tempem. Pamiętaj że to może być zasłona dymna i zbieranie dowodów że ona ratowała to małżeństwo a Ty nie chciałeś. Chce rozmawiać ok ale na Twoich warunkach czyli Ty ogarniasz te spotkania nie ona.

pjack napisał/a:

Gierki dziećmi – kupuje im nagle rzeczy, kalendarz adwentowy w postaci różnej zabawki dziennie, zaczynaj się wyjazdy na atrakcje, które ja wcześniej z dziećmi zasadniczo organizowałem (kino, sale zabaw itd.)

Jak odetniesz ją od kasy to przestanie - jak będzie narzekać to mówisz - problemy finansowe musimy na razie się ograniczać. Nic więcej. A i myślę że ona ma kasę odłożoną.

pjack napisał/a:

I przede wszystkim zaczyna robić podrygi że… rozchodzimy się i żeby informować o tym pomału otoczenie, rozchodzimy bo czasami się tak dzieje – no ku*** nie wytrzymuje w tej kwestii.

Ona już informuje otoczenie że o rozwodzie z przyczyn...nie zależnych od niej. Ona już to robi. Jak będzie Ciebie cisła to powiedz ok będę mówić ale zgodnie z prawdą czyli? że powodem rozwodu jest Twoja zdrada. I niech się zapala - oczywiście wcześniej w domu...dyktafony.

pjack napisał/a:

Jeszcze niech w białej szacie to ogłasza, jak tutaj się zachować, bo podchodzę do tego dość agresywnie – ale czy jest sens wyciągać sytuację z domu na zewnątrz?

Jestem pewien że ona swoje psiapsiółki już poinformowała dlatego teraz nagminnie do nich jeździ - jeśli wszyscy w to uwierzą to może nikt się od niej nie odwróci bo z takich przyczyn takie rozwody też się zdarzają.
I nie, nie powinieneś z tego robić tajemnicy. Po 1 żeby właśnie nie uwierzyli w jej wersję, po 2 zdarza sie że w takich momentach ludziom rozwiązują sie języki - i to często ze strony psiapsiółek.
W domu dyktafony. Kamerki, oczywiście w formie ukrytej. Jej zachowanie może wynikać z "konsultacji" z kochasiem. Wychodzisz na spacer z dziećmi ona może w tym czasie z kimś gada przez telefon.
Pogadaj z adwokatem i spytaj czy możesz w chwili obecnej zabezpieczyć miejsce pobytu dzieci pod adresem ich zameldowania - padnie szantaż żony że je zabierze do matki.
Wspomniałeś o osobie która poinformowała Ciebie że ktoś był  - dowiedziałeś się kto to? ktoś z pracy, nowo poznany?
Sprawdziłeś np. FB co zamieszczała tam żona, jej koleżanki, lokale w których się bawiła? Zdarza się ze koleżanka, kolega zamieszczą zdjęcia(w dobrej wierze) z których można czegoś się dowiedzieć. Sprawdziłeś bilingi, przelewy, płatności kartą?
Zalatuje paranoją? być może ale potrzebujesz informacji.

102

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

pjack, masz tylko dwie opcje.
1. Słuchaj Maku.
2. Obudź się w czarnej d.... z ręką w nocniku.

NIE MASZ innej ścieżki.
Naprawdę mało osób ma tyle szczęścia co ja, że pewne rzeczy same wpadły mi w ręce, że romans z bocznym nie wyszedł, że wojny o finanse w zasadzie nie było.

103

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

"Bez urazy ale jak dla mnie zachowujesz się jak ktoś kto dostał w łeb i jest oszołomiony, rozgląda się błędnym wzrokiem i pyta...ale o co chodzi."

Bo tak jest. Też od początku uważałam, że ona cały czas kogoś ma, tylko ma wszystko przemyślane, żeby nie było jej winy za rozpad małżeństwa.
Jedzie do rodziców czy koleżanki, a w międzyczasie spotyka się z kochankiem.

Ale naiwność autora nie ma granic i ona o tym wie.

104 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-02 17:04:12)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ma czy niema to nie istotne tak naprawdę .
Opis jej zachowań które w takiej sytuacji nie są wyjątkowe i nadzwyczajne podpowiada coś tam jednak jest na rzeczy,ta desperacka determinacja,agresja, skoki huśtawki nastrojów ,manipulacje i wywieranie wpływu ,negatywne oddziaływanie ,roszczenia,żale i pretensje  to wspólne mianowniki w okolicznościach zdrady czy jednego z wariantów zdrad. Torturuje Cię zaprzeczaniem ,a Ty bardzo pragniesz jej skruchy i zmiany zdania przyznania się do błędu i  naprawy, chcesz wybaczając na wyrost uniknąć rany ,nie da się ,cios został zadany a do mózgu dochodzi ból którego nie chcesz i przed którym chcesz w łatwy sposób uciec, stawiasz się w roli ofiary w ten sposób.
Idea i teoria "katalizatora" pozwala przypuszczać wedle statystyki i rachunku prawdopodobieństwa że ma go ukrytego co bardzo ochrania wie o konsekwencja jakie ją mogą dotknąć w razie wykrycia zabezpieczyła się .
Zona Jacka planuje i realizuje swoją przyszłość ,ostro,brutalnie po prostu nie chce być z Tobą Autorze za wszelką cenę i bez sentymentu chce się Ciebie pozbyć ,jest na razie z Tobą bo MUSI a to jej mówiąc oględnie się bardzo nie podoba.
Metoda "na baranka " może Ciebie nieco przywróci do rzeczywistości i sole trzeźwiące ,emocje, uczucia można z nimi coś zrobić nawet później ,teraz skoro nie bardzo dajesz radę schowaj przynajmniej sentymenty do kieszeni .Tłumienie emocji zdrowe nie jest ,ale nie zabija
można z nimi sobie poradzić jak umiesz ,kiedy coś rozstrzygniesz ,dbaj o siebie bardziej to pomaga być choć trochę odpornym mniej nerwowym.
Jak podział obowiązków i majątku to po połowie ,dobre uczynki i bycie miłym gościem żeby teraz coś zyskać z uczuć jż to zemści się na Tobie ,nie wierz w żadne obiecanki ,nic na gębę .

pjack napisał/a:

Do tego naczytała się do tego ciekawych tematów w internecie, przyswaja tylko taką wiedzę, jaką chce i pogrąża się w swoim chaosie. Idzie po trupach do celu, kompletnie nie patrząc na otoczenie, dzieci i jeszcze potrafi powiedzieć zdanie w stylu: w końcu robi coś tylko z myślą o sobie i czuje, że będę w końcu szczęśliwa.

Dobre  spostrzeżenie
Tak pewnie jest z nią jak piszesz - naczytała się o zdrowym egoizmie i wybrała co jej pasuje, cały czas się wybiela ,robiąc z siebie Twoją ofiarę ,uzasadnia racjonalizuje pokrętnie tworzy bełkot jest słaba to się usprawiedliwia udając jakąś siłę .
Zdrowy egoizm asertywność ma sens i jest skuteczny pożyteczny jak się szanuje siebie i innych inaczej krzywdzi się siebie i kogoś blisko
nie chce się tego widzieć i się to wypiera jej to teraz najwidoczniej absolutnie wystarcza ,nie słuchaj tego jak nie musisz ,nie gadaj z nią i nie polemizuj z tą jej nową filozofią bo jest to strasznie głupia i pokrętna sprawa selektywnie i wybiórczo stasowany mechanizm obronny.

105

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Niestety potwierdzę… rozum to jedno, a uczucia to drugie. Ciężko stosować wszystko, co się słyszy gdyż sam człowiek pewne rzeczy… wypiera.
Ja osobiście np. zacząłem szukać bodźca w postaci boczniaka przez to forum dokładnie… gdyż nikomu z mojego otoczenia nie przeszło przez myśl nawet, że moja małżonka byłaby do tego zdolna. Osobiście twierdziłem, że nigdy nie przekroczyłaby pewnej granicy. Życie poukładane, lepsze i gorsze momenty, dzieci, ślub, który został w pamięci wielu gości i… bum, bańka pękła. Podobno jej się uczucia skończyły, których nie chce nawet wobec mnie pobudzać, musiało się coś wydarzyć – i tak też szukałem…
Też działałem i działam dalej w sposób desperacki, nie dopuszczam do siebie różnych myśli, zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia, pod ścianą wręcz. Wiem, że też zapewne wiele moich ruchów było i jest… nieracjonalnych. Powinienem być też bardziej stanowczy, bardziej stawać okoniem – ale też… uczucia mi przesłaniają to trochę. Czas – banalne, ale stawiam na czas… Z drugiej strony wiem, że teraz i tak co bym nie zrobił będzie źle – do niej nic nie dotrze, ja też tego od ręki nie przetrawię mleko się rozlało… Przy czym wiem, że w tej sytuacji sam siebie sponiewierałem i to zdrowo.
Jeszcze mam kontakt z garstką osób z bliskiego naszego otoczenia, wspólnego i czasem dostaję ciekawe słowa… otuchy. Mam dalej problem z życiem w stosunku do żony, po prostu chce być fair – a znajomi ustawiają mnie trochę do pionu. Mówiąc po krótce przypominają mi ile robiłem, jak biegałem, jak byłem owinięty wokół palca a jak… byłem traktowany. Toż to parę lat kłamstw, manipulacji, zagarniania do siebie. Takie błędne koło, które akceptowałem w imię rodziny… wszystko dla dzieci, a sam wychodziłem na tym tak naprawdę tragicznie. Pomału to do mnie dociera… pomału.
Moja żona nie zna słowa odpowiedzialność i konsekwencja, zawsze to ja naprawiałem wszystko w naszym życiu, wyciągałem rękę, zabezpieczałem ją. Do tego naczytała się do tego ciekawych tematów w internecie, przyswaja tylko taką wiedzę, jaką chce i pogrąża się w swoim chaosie. Idzie po trupach do celu, kompletnie nie patrząc na otoczenie, dzieci i jeszcze potrafi powiedzieć zdanie w stylu: w końcu robi coś tylko z myślą o sobie i czuje, że będę w końcu szczęśliwa. Finansowo to nawet nie ma prawa się spiąć, ale to już nie mój problem…
Fajnie, że po takim czasie piszesz tutaj jeszcze – dużo pomagają takie przemyślenia mi. Póki co nie umiem wręcz wybiegać w przyszłość aktualnie… błądzę w obecnym stanie, chodź ciężko mi uwierzyć, żeby jej się odmieniło i żeby zaczęła żałować swojego zachowania patrząc na to, jak się zachowuje.
Psycholog – to obecnie musi być mój kierunek, wiem to, ale jakoś się ociągam…

106

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Część zarejestrowałem się tu tylko dlatego że jestem w identycznej sytuacji chcesz pogadać pisz ale nie tu bo tu nie wiem co chodzi. pozdrawm

107

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Dziękuję ślicznie za odpowiedzi… pomału do mnie dociera to, co się wydarzyło i pomału się izoluję i zaczynam trzeźwieć…
Idąc po kolei, krok po kroku – z źródła, które potwierdziło mi były już romans żony wiem też, że się skończył i to skończył się na 100%. Zakończyli to i zamknęli na przełomie zeszłego roku. Do tego później była wśród znajomych sytuacja, w której doszło do rozwodu z powodu zdrady i podobno wówczas bardzo się przeraziła cierpienia, jakie przyniosło.
Dodatkowo tutaj kwestia – adwokat mój twierdzi, że na chwilę obecną nie potrzebuję dowodów. Ona chce odejść, rozwodu, ona ma parcie, jej się spieszy – a ja walczę o dzieci. Rekomenduje mi na nic się nie godzić, przeciągać ją w czasie, ekonomicznie sprowadzać do pionu i czekać. W końcu pęknie. Skoro jestem dla niej przeszkodą, mam się nie dać usunąć i stawiać na swoim. Orzeczenie o jej winie mi niestety prawdopodobnie nic nie da, bo nie dojdzie w 100% z jej nawet kiedy dowiodę zdradę. Będzie i tak z winy obustronnej, mogę się godzić tylko i wyłącznie z opieką naprzemienną do dzieci i satysfakcjonującym podziałem majątku, a nie że dzielimy majątek, a kredytów ciągnących się za nami przez nieudaną jej działalność gospodarczą nie.
Jeżeli jesteśmy przy finansach – odciąłem na już, na wczoraj. Wszystko mamy dzielić na pół, zrobić podsumowanie w połowie miesiąca. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo nie ma siły, aby odmówiła sobie wszystkiego, nie mówiąc o głupim tankowaniu auta.
Niestety jakąś część pieniędzy widzę, że gwizdnęła i ma dostęp do wspólnego konta z jakimiś środkami – i tutaj nie wiem, co zrobić, bo wyprowadzając je będzie to widoczne.
Samochód ogarnąłem, co ciekawe nie mogę wyjść z podziwu że do niej nie… dotarło, że to się stało. Pyta się i szuka wcześniejszego auta… Nie wierzę, naprawdę nie wierzę. Ona serio nie zakładała, że to się wydarzy…
Kwestia lokalizatora z dyktafonem – czy warto, w stosunku do tego co mi adwokat powiedział?
To, że interes ciężko idzie to wie i że są duże zobowiązania na działalności to też.
Jeżeli jeździ do rodziny – to jednak do rodziny, to fakt i to widzę. Więc tutaj pewność na 100%, jeżeli jakaś tam koleżanka się trafia – no tutaj są to nowe znajomości, więc zapewne i doradczynię ciekawe.
Pojawiło się hasło „a Ty co robiłeś, żeby uratować nasze małżeństwo”, do tego dalej próbuje mnie zaciągnąć do swojego adwokata. Obłęd jaki to beznadziejny pomysł.
Otoczenia jednak jeszcze nie informuje, chociaż pali się jej z tym rozwodem.. że głowa mała. Na już, na wczoraj. W kwestii psiapsiółek – tam nic już prawie nie zostało… ewentualnie jakieś świeże, nowe.
Tajemnicy nie robię z tego, chociaż żona twierdzi, że jestem toksyczny, nieuczciwy, psychiczny… jeżeli chodzi o posty na FB, co zamieszczała itd. – przeglądnąłem na wszystkie strony, ale niestety nic dla mnie przydatnego.
I teraz mały update… gdy pisałem tą odpowiedź… żona posunęła się krok dalej i – więc teraz widzę, że nawet nie zostawia mi wyjścia.
Zagarnęła pieniądze z różnych kont, grozi na prawo i lewo, wymusza. Jej adwokat widzę, że do paru brudnych kwestii ją podkusił – i cały czas próbuje wymusić rozwód na już, na wczoraj. Można by powiedzieć, że obudziłem się trochę z ręką w nocniku, chociaż miałem widzę co do tych pieniędzy – oficjalnie też nie mogłem i do końca nie chciałem ich zagarnąć, wszak w 80% to były… oszczędności dzieci.
W przypadku mojej żony egoizm jest czymś, nad czym już nie panuje, ale masakrycznie ją cechuje. Jest jeszcze kilka ciekawych kwestii… nagminne wróżki, rytuały, podobno po romansie nie może odnaleźć miejsca w sercu. Naprawdę ten człowiek lawiruje już w innym świecie. Zmiany nastrojów, zaburzenia psychiczne wręcz.
Paranoja czy nie, walczyłem do końca o rodzinę – teraz muszę po prostu wyzbyć się emocji, bo wiem że tej persony w moim życiu nie uratuję. Przykre, ale prawdziwe, ale teraz czas działać. Parę razy post maku2 do przeczytania i czas działać, bo oczywiście się łudziłem cały czas, jak skończony ostatni kretyn i idiota.

108

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
W.imie.Czego napisał/a:

Część zarejestrowałem się tu tylko dlatego że jestem w identycznej sytuacji chcesz pogadać pisz ale nie tu bo tu nie wiem co chodzi. pozdrawm

Kolego, nie ma żadnych danych kontaktowych do Ciebie, jeżeli chcesz cokolwiek to proszę na @, możesz wysłać przez forum wchodząc na profil.

109

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Idąc po kolei, krok po kroku – z źródła, które potwierdziło mi były już romans żony wiem też, że się skończył i to skończył się na 100%.

Cały czas używasz dosyć enigmatycznego zwrotu "źródło" - dlaczego tak bardzo obawiasz się napisać kim dla Ciebie i dla żony jest ta osoba?

pjack napisał/a:

Orzeczenie o jej winie mi niestety prawdopodobnie nic nie da, bo nie dojdzie w 100% z jej nawet kiedy dowiodę zdradę. Będzie i tak z winy obustronnej (...)

Może warto byłoby uczciwie napisać, co masz za skórą, że wina za rozpad związku przypuszczalnie spadnie na Was oboje, pomimo jej zdrady, która jest czymś, co relatywnie często przesądza sprawę? I naprawdę nie chodzi o to, aby Cię teraz z czegokolwiek rozliczać, ale że zawsze łatwiej jest cokolwiek doradzać, jeśli zna się nawet te mało wygodne fakty.

pjack napisał/a:

Jeżeli jesteśmy przy finansach – odciąłem na już, na wczoraj. Wszystko mamy dzielić na pół, zrobić podsumowanie w połowie miesiąca. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo nie ma siły, aby odmówiła sobie wszystkiego, nie mówiąc o głupim tankowaniu auta.

Czegoś tu nie rozumiem - wszystko macie dzielić na pół, a mimo to obawiasz się, że będziesz na tym podziale do tyłu? Na pół dzielcie tzw. egzystencjalne wydatki typu rachunki, jedzenie, choć i to niekoniecznie, wszelkie wydatki związane z dziećmi, a wszystko inne niech idzie z każdej kieszeni z osobna, czyli jeśli ona ma jakieś własne kaprysy, to niech je samodzielnie finansuje.

pjack napisał/a:

Niestety jakąś część pieniędzy widzę, że gwizdnęła i ma dostęp do wspólnego konta z jakimiś środkami – i tutaj nie wiem, co zrobić, bo wyprowadzając je będzie to widoczne.

Ona wyraźnie nie miała takiego dylematu, jeśli masz czarno na białym, że stan kont jest mniejszy niż być powinien. Jeśli mimo to chcesz być do bólu uczciwy, to podzielcie to co jeszcze macie na pół, oczywiście z wyrównaniem brakującej różnicy i zlikwidujcie wszystkie wspólne rachunki. Potem niech Cię ręka boska broni dać jej jakiekolwiek pełnomocnictwo. Za chwilę może się bowiem okazać, że Ty masz skrupuły, a pewnego pięknego dnia cała kasa wyparuje, bo to ona wyprowadzi ją do zera.

Moim zdaniem musisz wreszcie zdać sobie sprawę, że zasady się zmieniły i to nie Ty, ale ona wprowadziła te nowe, wciąż obce Tobie reguły. Tym samym musisz zmienić myślenie z "co wypada" czy "powinno się" na "co dla MNIE będzie dobre". Owszem, to może być niełatwe, ale teraz konieczne, aby nie okazało się, że za chwilę jedyne, co będziesz mógł o sobie powiedzieć, to że jesteś naiwnym frajerem. Brzmi mocno? Być może, niemniej przykład znikających z kont pieniędzy doskonale pokazuje w czym tkwi problem.

110

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
Olinka napisał/a:

Cały czas używasz dosyć enigmatycznego zwrotu "źródło" - dlaczego tak bardzo obawiasz się napisać kim dla Ciebie i dla żony jest ta osoba?

Jest to jej była wręcz przyjaciółka, przed którą się otworzyła i z którą były naprawdę blisko, ale przez jej wyskoki ich drogi się jednak rozeszły. Mieszkamy jednak blisko siebie i naprawdę szmat czasu był spędzony razem, do tego moja jż zrobiła jej też krzywdę i tak się zaczęło, a gdy się odsunęła i zdystansowała - nie chce mieć z moją żoną nic wspólnego. Dlatego też moja jż chce uciec z miejsca zamieszkania obecnego - bo naprawdę z nikim już tutaj nie rozmawia, a otoczenie zna jej grzechy, z tym że ja oczywiście się ostatni o nich dowiedziałem.

Olinka napisał/a:

Może warto byłoby uczciwie napisać, co masz za skórą, że wina za rozpad związku przypuszczalnie spadnie na Was oboje, pomimo jej zdrady, która jest czymś, co relatywnie często przesądza sprawę? I naprawdę nie chodzi o to, aby Cię teraz z czegokolwiek rozliczać, ale że zawsze łatwiej jest cokolwiek doradzać, jeśli zna się nawet te mało wygodne fakty.

Chętnie, nie widzę w tym nic złego - odkąd pojawiły się dzieci byłem praktycznie drugą mamą, robiłem wszystko, aby żonie w tej kwestii pomóc, wspomóc, żeby miała chwilę za siebie, żeby mogła czuć się kobietą. Do tego utrzymywałem rodzinę cały czas, spełniałem większość, o ile nie wszystkie, zachcianki żony. Spędzałem dużo czasu z dziećmi, aby mogła odreagowywać i zabawić się - to tak w skrócie. I generalnie nie było w tym nic złego, mniejsze/większe tak naprawdę kłótnie, ale nic poważniejszego, dopóki ona nie weszła w tą relację. W międzyczasie pojawiła się jej nierentowna działalność gospodarcza wysoko-kosztowa, ja cały czas starałem się, aby ona... się zmobilizowała do jej prowadzenia, do pracy, do działania. Próbowałem ją zmobilizować, zmotywować do walki, podczas gdy ona unikała, olewała temat całkowicie, jednocześnie dalej spełniając jej zachcianki oraz finansując jej chęci odreagowywania. Nie wiedziałem, że już w tym momencie ona emocjonalnie odchodziła, a we mnie widziała tylko czepianie się, marudzenie, materialistę, bo chciałem abyśmy nie zbankrutowali i i spełnić jej oczekiwania.
Brzmi krasomówczo jak usłyszałem wyżej? Ale tak... było! Całość, dosłownie całość otoczenia mi o tym daje znać właśnie, gdy staram się odseparować.
Oczywiście zarzucam sobie, że być może jej nie słuchałem, chodź spełniałem każdą zachciankę, być może ją zbyt mocno cisnąłem, bo chciałem żeby łaskawie pracowała więcej niż 2-3h dziennie i to... efektywnie, a tylko będąc. Zarzucam, że chciałem życia seksualnego więcej niż ona, chodź i tak 99% inicjacji było z mojej strony, jak również i przebieg samego seksu. Zarzucam sobie, że miała dostęp do większych pieniędzy niż te, na które faktycznie zasługiwała, ale chciałem... dobrze, aby korzystała z życia. Auto też salonowe, a ja gorszej, roboczej klasy - bo w sumie osobiście nie cenię prestiżu.
Jakkolwiek to brzmi jednostronnie to tak... było przez te 2-3 lata ostatnie, do tego jeżeli odkrywam wróżki, romans - to niestety rozumiem, dlaczego to tak wyglądało.

Olinka napisał/a:

Czegoś tu nie rozumiem - wszystko macie dzielić na pół, a mimo to obawiasz się, że będziesz na tym podziale do tyłu? Na pół dzielcie tzw. egzystencjalne wydatki typu rachunki, jedzenie, choć i to niekoniecznie, wszelkie wydatki związane z dziećmi, a wszystko inne niech idzie z każdej kieszeni z osobna, czyli jeśli ona ma jakieś własne kaprysy, to niech je samodzielnie finansuje.

Niestety obawiam się, bo widzę jak gra dziećmi i jak sobie to liczy. Podłe, a za grosz nie ma skruchy i pokory za to ile tak naprawdę do tej pory sama pieniędzy przepuściła na siebie. Chore, do tego widzę jak to rozgrywa obecnie - po trupach do celu, zagarnęła nawet dzieci pieniądze na ich przyszłość. Sama wiedziała, że w życiu tego nie ruszę, w życiu. Przyznać jednak muszę, że takiego egoistycznego człowieka w życiu nie widziałem. Egozim połączony z krótkowzrocznością, wszak ona nigdy się nie interesowała, co będzie za dwa miesiące.

Olinka napisał/a:

Ona wyraźnie nie miała takiego dylematu, jeśli mas czarno na białym, że stan kont jest mniejszy niż być powinien. Jeśli mimo to chcesz być do bólu uczciwy, to podzielcie to co jeszcze macie na pół, oczywiście z wyrównaniem brakującej różnicy i zlikwidujcie wszystkie wspólne rachunki. Potem niech Cię ręka boska broni dać jej jakiekolwiek pełnomocnictwo. Za chwilę może się bowiem okazać, że Ty masz skrupuły, a pewnego pięknego dnia cała kasa wyparuje, bo to ona wyprowadzi ją do zera.

Żadnych skrupułów już mieć nie zamierzam, ani robić jej z górki. Za daleko to wszystko zaszło.

Olinka napisał/a:

Moim zdaniem musisz wreszcie zdać sobie sprawę, że zasady się zmieniły i to nie Ty, ale ona wprowadziła te nowe, wciąż obce Tobie reguły. Tym samym musisz zmienić myślenie z "co wypada" czy "powinno się" na "co dla MNIE będzie dobre". Owszem, to może być niełatwe, ale teraz konieczne, aby nie okazało się, że za chwilę jedyne, co będziesz mógł o sobie powiedzieć, to że jesteś naiwnym frajerem. Brzmi mocno? Być może, niemniej przykład znikających z kont pieniędzy doskonale pokazuje w czym tkwi problem.

Niestety pełna zgoda tutaj i muszę zacząć działać, przygotowując się do wojny.
Byłem u kolejnego adwokata, stricte od rozwodów, który przedstawił mi sytuację realnie, to sam prosił o uniknięcie wojny - naprawdę dzieci zbierają za to okropną cenę. Realnie ugodowe załatwienie sprawy będzie dla obydwu stron najmądrzejsze. Pomimo wszystkiego, co tak naprawdę zrobiła, robi, jak się zachowała. Przykre jest też to, że do tej pory dzieci był jej głównie potrzebne do zdjęć na media społecznościowe, a teraz... są jej kartą przetargową nagle. Obudziła się w niej mama zasypująca je prezentami, a prawo jest jakie jest... niestety.

111

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack, mógłbym się pocieszyć, że u mnie nie jest tak źle... bo w kwestii dzieci jest póki co dużo lepiej (choć nie idealnie) - koniec końców temat dzieciaków będzie Cię dobijał najbardziej (przynajmniej tak jest w moim przypadku).
Łatwo o błędy przy rozstaniu u strony, która uczucia posiada. Ja przy takim podejściu jż jak Twoja po prostu bym ją zniszczył. Inaczej będziesz czuł się jak frajer na końcu, że każdy ugodowy gest z Twojej strony został wykorzystany do wydymania Cię.
Jak pójdziesz na wojnę o wszystko, to tylko wtedy zyskasz szansę na ugodę.
Trzymaj się.

112

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Chcesz pokoju szykuj się na wojnę. Autorze musisz uświadomić sobie że w początkowej fazie rozstań osoba pragnąca rozwodu jest kilka kroków na przód. Kiedy ty cieszyłeś się udanym małżeństwem ona szykowała się na rozstanie i dopiero kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik ( boczniak się określił, opracowana strategia, zebranie informacji, zaplanowanie planu rozwodu) to dostałeś informacje o końcu. Jesteś w fazie pierwszej i robisz dużo błędów co jest normalne, Dopiero jak oprzytomniejesz a czas zależy od ciebie to zaczniesz działać racjonalnie przyjmując do świadomości zaistniałą sytuację. Twierdzisz że kochasia w tej chwili nie ma na horyzoncie ? bo ty go nie wykryłeś i nie natrafiłeś na dowody kontynuowania. A czy wcześniej wiedziałeś o nim??? może zeszli do podziemia, drugi telefon, spotkania przelotne w pracy czy na zakupach, odpuszczenie intensywności na czas działania jej itp. Ile to facetów dałoby sobie rękę odciąć za swoją myszkę i co ? nie mieliby ręki! Zrozum z tego co opisujesz osoba którą znałeś już nie istnieje, umarła, znikła a to co widzisz to człowiek w ciele twojej żony całkowicie obcy a nawet traktujący ciebie jak wroga nr. 1 . Tak jak ci wcześniej napisano masz dwa wyjścia : zostać zniszczonym i udupionym albo bronić się i wyjść na zero ( na tarczy czy z tarczą) bo innych opcji w twoim przypadku nie ma. Żyjesz nadzieją oceniając jeszcze żonę według swoich kryteriów ale to są twoje a jej diametralnie inne o czym życzę ci byś się nigdy nie doświadczył ich. Wiem że boli, wiem że żal, wiem że nadzieja umiera ostatnia ale nie łudz się, może za jakiś dłuższy czas oprzytomniej, coś zrozumie, poczuje wstyd i żal ale ty już nic do niej nie będziesz czół a może pogardę, żal, złość jaka była i co narobiła w imię krótkich motylków czy swędzenia albo znudzenia swoim życiem. Twoją rodziną jest i będą ty i dzieci a ona będzie tylko i wyłącznie kobietą która urodziła Ci dzieci. Nawet jak się za niedługo opamięta to jest już u was za póżno, ty masz żal i ból (nigdy tego nie zapomnisz) ona będzie czuła raz żal za kochankiem a raz ból że tak zrobiła. Jesteś odpowiedzialny tylko za siebie i dzieci i jesteś wstanie to kontrolować. Żona jest wolnym człowiekiem , nie jest niewolnikiem. Podejmuje własne świadome decyzje i teraz czas na ciebie byś ty podjął takie jakie ci pasują, chronią twój interes i zdrowie psychiczne. Działaj bo twój wróg cały czas działa by osiągnąc bez względu na koszty swój cel.

113

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Chętnie, nie widzę w tym nic złego - odkąd pojawiły się dzieci byłem praktycznie drugą mamą, robiłem wszystko, aby żonie w tej kwestii pomóc, wspomóc, żeby miała chwilę za siebie, żeby mogła czuć się kobietą. Do tego utrzymywałem rodzinę cały czas, spełniałem większość, o ile nie wszystkie, zachcianki żony. Spędzałem dużo czasu z dziećmi, aby mogła odreagowywać i zabawić się - to tak w skrócie. I generalnie nie było w tym nic złego, mniejsze/większe tak naprawdę kłótnie, ale nic poważniejszego, dopóki ona nie weszła w tą relację. W międzyczasie pojawiła się jej nierentowna działalność gospodarcza wysoko-kosztowa, ja cały czas starałem się, aby ona... się zmobilizowała do jej prowadzenia, do pracy, do działania. Próbowałem ją zmobilizować, zmotywować do walki, podczas gdy ona unikała, olewała temat całkowicie, jednocześnie dalej spełniając jej zachcianki oraz finansując jej chęci odreagowywania. Nie wiedziałem, że już w tym momencie ona emocjonalnie odchodziła, a we mnie widziała tylko czepianie się, marudzenie, materialistę, bo chciałem abyśmy nie zbankrutowali i i spełnić jej oczekiwania.
Brzmi krasomówczo jak usłyszałem wyżej? Ale tak... było! Całość, dosłownie całość otoczenia mi o tym daje znać właśnie, gdy staram się odseparować.
Oczywiście zarzucam sobie, że być może jej nie słuchałem, chodź spełniałem każdą zachciankę, być może ją zbyt mocno cisnąłem, bo chciałem żeby łaskawie pracowała więcej niż 2-3h dziennie i to... efektywnie, a tylko będąc. Zarzucam, że chciałem życia seksualnego więcej niż ona, chodź i tak 99% inicjacji było z mojej strony, jak również i przebieg samego seksu. Zarzucam sobie, że miała dostęp do większych pieniędzy niż te, na które faktycznie zasługiwała, ale chciałem... dobrze, aby korzystała z życia. Auto też salonowe, a ja gorszej, roboczej klasy - bo w sumie osobiście nie cenię prestiżu.

Oczywiście należy założyć, że ona może to widzieć i przedstawiać inaczej, ale nie wydaje mi się, żeby to co napisałeś świadczyło przeciwko Tobie i to do tego stopnia, że miałbyś zostać obciążony winą za rozpad małżeństwa. No chyba, że gdzieś po drodze pojawiła się z Twojej strony przemoc psychiczna, a owe "być może ją zbyt mocno cisnąłem" nie było tak niewinne, jak brzmi w kontekście powyższego opisu. Warto też zadać sobie pytanie czy "chciałem życia seksualnego więcej niż ona" nie zahaczało o jej dyskomfort, próbę wbijania w poczucie winy, a tym bardziej o naciski o mocniejszym charakterze.
Jeśli tak, to rzeczywiście może to działać na Twoją niekorzyść.

pjack napisał/a:

Byłem u kolejnego adwokata, stricte od rozwodów, który przedstawił mi sytuację realnie, to sam prosił o uniknięcie wojny - naprawdę dzieci zbierają za to okropną cenę. Realnie ugodowe załatwienie sprawy będzie dla obydwu stron najmądrzejsze. Pomimo wszystkiego, co tak naprawdę zrobiła, robi, jak się zachowała. Przykre jest też to, że do tej pory dzieci był jej głównie potrzebne do zdjęć na media społecznościowe, a teraz... są jej kartą przetargową nagle. Obudziła się w niej mama zasypująca je prezentami, a prawo jest jakie jest... niestety.

Oczywiście, że ugodowe rozstanie z zachowaniem wzajemnego szacunku i klasy zawsze jest najlepszym rozwiązaniem, ale jeśli górę biorą emocje, a przede wszystkim jeśli któraś ze stron nie wykazuje zainteresowania, widząc jedynie czubek własnego nosa, to może się to okazać niemożliwe.
Ugoda to kompromisy, wymagające odłożenia na bok urażonego ego i chęci dokonania aktu zemsty, ale też zauważenie potrzeb i oczekiwań drugiej strony, a Twoja żona na tym etapie wydaje się działać po trupach.
Zupełnie inną kwestię stanowi ten pośpiech, który zdecydowanie nie jest wskazany. Mediacje, rozmowy - to ma sens, kiedy opadną emocje, nikt na nikogo nie naciska, a wszelkie decyzje podejmowane są na spokojnie, z pełną rozwagą. Na Twoim miejscu zabezpieczyłabym swoje interesy na "tu i teraz", w tym wspomniane wcześniej pieniądze, a potem przez jakiś czas grała na zwłokę, choćby dlatego, że z jednej strony Ty wciąż nie wyszedłeś z szoku, a z drugiej upływający czas może przynieść nowe, korzystne dla Ciebie informacje i podsunąć zupełnie nowe rozwiązania.

114

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Emocje opadają, konflikt się pomniejszył i... generalnie zostaje ugodowa wersja, w którąkolwiek stronę to pójdzie, chociaż jż chyba sama nie do końca wie, co robi.
Dziwnych faktów się dowiedziałem i nie wiem zasadniczo co z tym wszystkim dalej. Jż nie przyznała mi się do niczego złego, twierdzi, że źle zostało to interpretowane, nie wszystko co się dowiedziałem jest zgodne z prawdą. Wypiera się wszystkiego, co się dowiedziałem, twierdząc że do niczego nie doszło między nią a tym człowiekiem nigdy. No ale czego było się spodziewać…
Mając na uwadze swoje uczucia, przeszłość, dzieci oczywiście zaproponowałem… nowy start, drugą szansę i zaczęcie od zera, wyjaśnienie wszystkiego do końca, przeprowadzkę w neutralne miejsce i krok po kroku odbudowywanie. Twierdzi, że potrzebuje czasu, aby się upewnić co do siebie i mnie. Generalnie i tak nie wiem już co jest prawdą, a co kłamstwem. Wiem, że dowiedziałem się wielu niewygodnych dla niej rzeczy, więc będzie potrzebne dużo czasu, ale dalej nie wiem, na ile jej intencje są prawdziwe, a na ile dalej to jest szopka. Podobno musi mieć czyste sumienie, aby myśleć o czymkolwiek. Myślę, że to wyjdzie w czasie. Generalnie jedno co wiem – strasznie, ale to strasznie widzę że osobiście uczuciowo z nią związany…
Generalnie chodzi jej niby cały czas o uczucia... dziwi mnie to niezmiennie. Póki co pójdziemy w stronę separacji… Podobno chce pobyć sama z sobą, zobaczyć czy żywi do mnie uczucia, chce się upewnić, czy widzi naszą przyszłość. Nie chce zrobić powtórki z rozrywki za rok, dwa. Chociaż tak po prawdzie to… ona tak zdecydowała, znalazła sobie lokum, wyprowadza się, pieniądze przechwyciła i… działa. Doskonale wie, że uczuciowo jestem dalej z nią związany i że tak łatwo mi nie przejdzie.
Oczywiście w tym wszystkim… jak to ma w zwyczaju, moje uczucia i stanowisko jej w sumie nie obchodzą, cały czas tylko co ona chce i co zrobi – ale to uświadomiłem sobie oczywiście 2-3 dni po ostatniej rozmowie, a raczej ktoś dał mi do zrozumienia….
Będę relacjonował co dalej, chociaż szczerze sam nie mam najmniejszego pojęcia jak będzie wyglądała moja przyszłość, jednakże nie biernie, a pewne kroku w życie… wprowadziłem. Nie będę się już tylko przyglądał.
Z jednej strony wiem, że powinienem kompletnie odpuścić. Z drugiej strony wręcz żenujące chyba jest to, że… w sumie to ja bardziej walczę o wszystko, ale ma czyste na 100% sumienie – mogę to śmiało powiedzieć. Zrobiłem praktycznie wszystko, aby to uratować, pomimo wszystkich krzywd w moją stronę. Wiem też, że zmieniam front co chwilę, ale może miesiąc/dwa/trzy jeszcze i przejrzę trochę bardziej na oczy.

115 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-12-10 18:07:17)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Emocje opadają, konflikt się pomniejszył i... generalnie zostaje ugodowa wersja, w którąkolwiek stronę to pójdzie, chociaż jż chyba sama nie do końca wie, co robi.
(...) Wiem też, że zmieniam front co chwilę, ale może miesiąc/dwa/trzy jeszcze i przejrzę trochę bardziej na oczy.

Obiecała coś - tak ? Przytuliła Misia ? Powiedziała Ci coś miłego ? Ojejku istnieje szansa niewielka że jż nie tknięta przez obcego
jest nadzieja i jest się czym łudzić?
Do dzieła Autorze zabiegaj,walcz ,wypruwaj se falki i żyły dla jż ona oceni czy Cię kocha czy nie .
To jeszcze sam weź i znajdź fajne mieszkanie dla jż ,opłać je ze swoich pieniędzy,załatw przeprowadzkę
weź wine na siebie i płać alimenty na żonę nie tylko dla dzieci .Fagasa przepraszam "katalizatora "znajdzie sobie sama takiego jaki jej się będzie podobał,z tym sobie poradzi bez Ciebie i dzięki Tobie będzie mieć sumienie jak nowe czyściutkie ,bo nieużywane .Brawo Ty - niezłą akrobacje żeś wykonał.I tak właśnie na Twoich oczach zostałeś wydymany ,a jż zrobi i tak to co chce ,bez Twojej zgody czy z nią ,koniec kropka masz pozamiatane ,ciesz się już teraz z jej szczęści poudawaj świętego przed sobą ,takie coś zemści się na tobie okrutnie to raczej pewne .
klasyczny krok w tył ,nic to zdarza się jeszcze kochającym frajerom.Jej słowa to normalnie jak balsam ,albo Ty jesteś jak młody pelikan.

"przejrzę trochę bardziej na oczy" w samych skarpetkach ,z kredytami do spłacania i z ręką w nocniku .
sorry że ostrzej Pjack ale za prędko to nie p.....sz jeszcze żony o ile w ogóle  ,słuchaj jej obietnic,zapewnień, zaprzeczeń, głupiej dalej w złudnej ,fałszywej ,wierze i nadziei ,na pewno świetnie na tym wyjdziesz  ,w dodatku Twoje dzieci również.
Powodzenia w okłamywaniu siebie samego ,jż już nie musi ."Rób w zgodzie ze sobą, tak jak czujesz" czyli w zgodzie na pretensje i roszczenia jż i w gotowości do strachu który Cię obleciał ,zdaje się że też się naczytałeś jakichś bzdur albo objadłeś się blekotem.
Nic to do następnego ,teraz ciesz się z ugody i czekaj na zmiłowanie Twej pani .

116 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2021-12-10 17:16:58)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

...

117 Ostatnio edytowany przez random87 (2021-12-10 18:58:38)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

pisałem już tutaj - ludzie z natury nie uczą się na błedach innych, wiem to po sobie. A szkoda, bo po czasie wychodzi się na głąba przed samym sobą wink

paslawek dobrze to zobrazował.

ja byłem jak wiesz w podobnej sytuacji co Ty, widzę tu mnóstwo analogii w każdym Twoim wpisie. I teraz taka luźna hipoteza, może być trafna, może być całkowicie chybiona.

Napisałeś coś o sumieniu...

widzisz jak na moje, żona żeby mieć czyste sumienie przed samą sobą- chce dac Ci nauczkę. Czymś tak zaszedłeś Jej za skóre, że wiecej w Jej oczach jest pewnie wart pan który sprząta u Niej w pracy...
Mówi się że kobieta nie puści się jednej gałęzi póki nie złapie się drugiej... też się skłaniam ku temu, ale broń boże nie chce wywoływać negatywnych emocji kobiet z tego forum, z których gościny korzystamy wink
tyle że... Ciebie ona nie musi nawet trzymać, bo Ty trzymasz się Jej rękami i nogami... i ona o tym wie. Nie myśli o konsekwencjach rzeczy które robi, bo skutecznie Jej udowadniasz, że konsekwencji z Twojej strony nie ma....
Wiec jedyne na czym musi się teraz skupić - to na złapaniu się tej drugiej gałęzi. Skłaniam się ku temu, co pisalo tutaj kilka osób - że ma kogoś na oku, może szuka nowego towarzysza życia, może z kimś już sobie to wyobraża, spotyka się, podkochuje itp...
a może chce po prostu podnieść swoją samoocene, zobaczyć ilu facetów na Nią poleci. A summa summarum zakłada sobie, że za kilka miesięcy/ rok/ dwa , że Wy do siebie wrócicie. Naprostuje Ciebie, wrócisz z podkulonym ogonem na Jej warunkach. Sama przed sobą będzie miała czyste sumienie, bo pozwoli temu słabemu, nic nie wartemu Jackowi do siebie wrócić (dla dzieci, itp), ale najpierw uwiedzie Mirka, Józka i Grześka. Lub to oni uwiodą Ją, nie ważne.... Tak po prostu. A za rok, spojrzy na Ciebie łaskawszym okiem jak wyczuje że mimo że tyle nawywijała to Ty i tak ją kochasz, i wszystko będzie po Jej myśli. Ty juz bedziesz wiedział że musisz się zmienić, bo jak nie to ma kolejke chętnych do swojego serca...
od Ciebie zależy chłopie czy będziesz w to brnął czy nie.

118

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Emocje opadają, konflikt się pomniejszył i... generalnie zostaje ugodowa wersja, w którąkolwiek stronę to pójdzie, chociaż jż chyba sama nie do końca wie, co robi.

Emocje opadają to i dobrze należy z zimną głową iść do przodu w sprawie małżeństwa lub jego zakończenia.
Kto pierwszy "wyciągnął" rękę, ona?
Jaka to jest ta ugodowa wersja?
Mylisz się, ona wie co robi, to Ty nie wiesz co ona chce osiągnąć.

pjack napisał/a:

Dziwnych faktów się dowiedziałem i nie wiem zasadniczo co z tym wszystkim dalej.

A co to za "fakty"? Dlaczego dziwne?

pjack napisał/a:

Jż nie przyznała mi się do niczego złego, twierdzi, że źle zostało to interpretowane, nie wszystko co się dowiedziałem jest zgodne z prawdą.

Wsypałeś źródło wiadomości?
Wychodzi na to że będzie kłamać do końca i nigdy się nie przyzna.
Ona nie zmieniła swojego nastawienia, Ty tak i ona z tego skorzysta.
Nie wiem czego się dowiedziałeś i czego ona się wypiera ale nie daj sobie wmówić że w czasie romansu nie doszło do zdrady a oni gadali tylko o pogodzie.

pjack napisał/a:

Wypiera się wszystkiego, co się dowiedziałem, twierdząc że do niczego nie doszło między nią a tym człowiekiem nigdy. No ale czego było się spodziewać…

Bez twardych dowodów będzie się wypierała.
Wiesz co to za facet z imienia i nazwiska?

pjack napisał/a:

Mając na uwadze swoje uczucia, przeszłość, dzieci oczywiście zaproponowałem… nowy start, drugą szansę i zaczęcie od zera, wyjaśnienie wszystkiego do końca, przeprowadzkę w neutralne miejsce i krok po kroku odbudowywanie. Twierdzi, że potrzebuje czasu, aby się upewnić co do siebie i mnie.

Niby ok ale...do tego trzeba dwojga a coś mi się zdaje że ona odeszła od Ciebie za daleko żeby się cofnąć i raczej jeśli się na to zdecyduje to będzie granie na czas. Co zresztą Ci powiedziała. Ona musie się upewnić czy sobie poradzi bez Ciebie a być może jeśli romans trwa czy tamten się zdecyduje być z nią. No i Ty...na zasadzie jak bardzo będzie mogła Ciebie urobić. Np. czy zgodzisz się na rozwód jako nowe zaczęcie Waszego nowego związku? Bo wiesz, nie będziesz fikał.

pjack napisał/a:

Generalnie i tak nie wiem już co jest prawdą, a co kłamstwem.

I dlatego ona zaprzecza - Ty jako kochający każdą wątpliwość będziesz brał za dobrą monetę, czyli na plus dla niej.

pjack napisał/a:

Wiem, że dowiedziałem się wielu niewygodnych dla niej rzeczy, więc będzie potrzebne dużo czasu, ale dalej nie wiem, na ile jej intencje są prawdziwe, a na ile dalej to jest szopka.

Skoro wiesz to skąd te wątpliwości?
Dużo czasu na co?
Teraz gdy straciłeś zaufanie już nigdy możesz nie uwierzyć w jej intencję.
Potrafisz wybaczyć i nigdy do "sprawy" nie wracać? Masz tą siłę?

pjack napisał/a:

Podobno musi mieć czyste sumienie, aby myśleć o czymkolwiek. Myślę, że to wyjdzie w czasie.

Myślisz ze kiedyś się przyzna do zdrady? A może tylko powie cos w ten deseń - zadurzyłam się, odpłynęłam ale nigdy Ciebie fizycznie nie zdradziłam?

pjack napisał/a:

Generalnie chodzi jej niby cały czas o uczucia... dziwi mnie to niezmiennie.

Zawsze chodzi o uczucia.

pjack napisał/a:

Póki co pójdziemy w stronę separacji… Podobno chce pobyć sama z sobą, zobaczyć czy żywi do mnie uczucia, chce się upewnić, czy widzi naszą przyszłość.

Czyli to ona ma decydować? A Ty w tym czasie masz...robić co?
przecież to co m owi to bujda - "zobaczyć czy żywi do mnie uczucia" - i jak ona chce to "zobaczyć"? Teraz nie wie ale za chwilę już będzie wiedzieć?
Coś mi się wydaje że naciskałeś ją, zacząłeś być coraz bliżej prawdy to takim gadaniem kupuje sobie czas.

pjack napisał/a:

Chociaż tak po prawdzie to… ona tak zdecydowała, znalazła sobie lokum, wyprowadza się, pieniądze przechwyciła i… działa.

I poprzez wyprowadzkę(sama czy z dziećmi?) chce walczy o Wasze małżeństwo?
Była taka historia - ona zdradziła, on się dowiedział ona bardzo przepraszała, doszli do wniosku że ratują małżeństwo. Wyprowadziła się żeby on się ogarnął i ona zatęskniła, kiedy miała wrócić ona zdecydowała się odejść bo...swojego romansu nie zakończyła i wyprowadzka pomogła jej wybrać z kim chce być.
Uważam że jej wyprowadzka w niczym Wam nie pomoże. Że nie takie są jej intencje.

pjack napisał/a:

Doskonale wie, że uczuciowo jestem dalej z nią związany i że tak łatwo mi nie przejdzie.

Nie ma nic gorszego niż kochać za dwoje. Ona to wykorzysta.

pjack napisał/a:

Oczywiście w tym wszystkim… jak to ma w zwyczaju, moje uczucia i stanowisko jej w sumie nie obchodzą, cały czas tylko co ona chce i co zrobi – ale to uświadomiłem sobie oczywiście 2-3 dni po ostatniej rozmowie, a raczej ktoś dał mi do zrozumienia….

I po co sie łudzisz? Ona jako Twoja żona nie istnieje.

pjack napisał/a:

Wiem też, że zmieniam front co chwilę, ale może miesiąc/dwa/trzy jeszcze i przejrzę trochę bardziej na oczy.

I tu się mylisz. Tak długo jak będziesz żył nadzieją tak długo nic się nie zmieni. Wystarczy żeby ona była trochę milsza dla Ciebie a Ty już miękniesz i planujesz dalsze życie.
To ja Ci powiem tam - tak długo jak długo ona będzie kłamać to nie ma szansy na życie, dobre życie razem. Jeśli odpuścisz ona może wróci ale już nie będzie "Twoja" i tylko kwestią czasu będzie kolejny romans.
Dyktafony kupiłeś? Czy zrezygnowałeś z tego pomysłu. Sprawdziłeś opłaty kartą? Poszukałeś pamiątek jakie ma z tego romansu?
Jak się wyprowadzi proponuję zabawić się w detektywa i sprawdzić kto ją odwiedza lub gdzie ona wychodzi - nie żyj w ułudzie tylko stań twardo na nogach i przyjmij na klatę co znajdziesz/czego się dowiesz.
Tylko prawdą Cię wyzwoli.

119

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ostatnio poczytałem o zdradach kobiet i ich romansach o których ,,misio" nic nie wie albo jak się mężatkom wydaje coś podejrzewa. One określiły jednoznacznie że nigdy ale to nigdy nie przyznadzą się do zdrady bo czułyby się jak szmaty a po drugie jak to wspaniałomyślnie określały nie chcą przerzucać obciążenia na męża (bo się rozwiedzie). Niektóre po czasie zerwawszy z kochankiem bo stał się zaborczy, nie miał już czasu na ciągłe umizgi albo sam zerwał postanowiły wspaniałomyślnie trwać u boku męża bo : daje stabilizacje, jest odpowiedzialny, są dzieci małe, bo zostały bez kochasia i co mają robić. Żadna z nich nie została zdemaskowana, romanse to nie były jednorazowe zdrady, mąż nie wie i jak na razie oprócz przeżywania zakonczenia romansu z ukochanym nic się nie dzieje. Po co to piszę ? ano chłopie jeżeli nie masz twardego dowodu jej przyznania się do zdrady ( awantura, nerwy, wyrzut sumienia ) , nagrania z podsłuchu, przyłapania na schadzce z całusami i tuleniem albo spotkania imtymnego to nie ma szansy ani jej cienia by się sama przyznała tobie żona że nie było to tylko chodzenie za rączkę, pisanie sms jak się czuje czy układanie znaczków na spotkaniach. Ta niepewnośc granicząca z pewnością nie pozwoli ci szczęśliwie i spokojnie żyć obok takiej osoby i tworzyć szczęśliwy związek. To jak pleśn na chlebie rozrastająca się z czasem na cały bochenek. Jej gadanie że zle zrocumiałeś, odczułeś, zintrpretowałeś to bajdurzenie i ratowanie 4 liter ( koło zapasowe i opinia wśród rodziny i znajomych). Teraz prawdopodobnie nic nie znajdziesz bo albo skonczyła, zawiesiła romans i jest czysta jak spirytus. Tylko wsypa poprzez inną osobę lub co raczej niemożliwe odczytanie informacji z telefonu bo pokasowane i nadpisane (usługa u fachowca w punkcie). Tyle miałeś sygnałów i informacji pośrednich a podobno mąż dowiaduje się ostatni. Odpuść , pogudz się z rozstaniem i przeprowadz rozwód jak najlepiej dla ciebie. Jeżeli kochaś jej przeszedł, uczócia do ciebie powróciły i zrozumiała co zrobiła to z czasem zawalczy o ciebie tak czy siak po rozwodzie a jak nie to oznacza że od dłuższego czasu ,,was" już nie było tylko ty oraz oni. Nie reaguj na jej łaskawe lepsze traktowanie , słownictwo, zachowanie bo to może być próba uśpienia twojej czujności w celu lepszych korzyści przy rozwodzie włącznie z wmówieniem że rozwód z twojej winy bo jesteś chorobliwie zazdrosny i zaborczy robiąc jej przemoc psychiczną . P.S. czytając o mężatkach nawet nie zdawałem sobie sprawy jakie są przebiegłe, wyzute z uczuć , kłamliwe i chciwe i doszłem do wniosku że tylko frajerzy teraz się żenią. Ech świat schodzi na psy.

120

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
normalnyjestem napisał/a:

P.S. czytając o mężatkach nawet nie zdawałem sobie sprawy jakie są przebiegłe, wyzute z uczuć , kłamliwe i chciwe i doszłem do wniosku że tylko frajerzy teraz się żenią. Ech świat schodzi na psy.

Nie przesadzaj, nie każda kobieta zdradza, nie każda zdradzi. I nie frajerzy tylko ludzie zakochani, pamiętasz ten stan?

121

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Szczerze dziękuję za wpisy od ostatniego posta, bo podziałały jak kubeł zimnej wody i to szybko, jak się okazuję – jak potrzebowałem.
Napisałem to pod silnymi emocjami, nie będę tego ukrywał, gdy łzy mi leciały z oczu… co oczywiście jeszcze tego samego dnia zostało wykorzystane i po raz kolejny – perfidne, zimne, wyrachowane zachowania są pokazywane. Na dzień dzisiejszy rozmowy wyglądają tak, że co chwilę jest zmiana w jej nastawieniu, agresja, granie na emocjach, za chwilę znowu agresja, emocje i nadzieją na przyszłość – i tak w kółko.
Nie obiecała niczego, w sumie ręki nie wyciągnęła całkowicie ani razu – jeszcze jako ofiara się wyprowadza, co już zresztą przestaje się jej spinać ekonomicznie i zawodowo, ale to… jej wybór.
Minęły 3 dni od tego co opisałem i dostałem kilka słów… na postawienie do pionu, również na forum tutaj. Generalnie… kroki poczyniłem deko lepsze, niż to zostało opisane powyżej, tylko pod wpływem emocji tego nie opisałem.
Jak najbardziej – lokalizator, dyktafony – w ten sprzęt już się zaopatrzyłem. Jż wyprowadza się na dniach, cały czas zaznacza, że z dziećmi na co ja się nie godzę – stoję okoniem co do naprzemiennych stosunków do dzieci i pół na pół w miesiącu. Cały czas gra soczyście dziećmi i jest przekonana, że zostają przy mamie obojętnie co ona zdecyduje. Nie mam zamiaru wyprowadzać ją z błędu, a… chcę uśpić trochę jej czujność i kompletować dowody. Jak zostało przepięknie opisane wyżej – tylko prawda mnie wyzwoli. I w tą stronę pójdę, zobaczę jak dzieci na wynajętym gniazdku z nią…  jak zniosą ten czas. Chodź nie ukrywam, że przykre to dla mnie i stresujące jak cholera. Jednakże po cichu cały czas będę działał. Muszę się de facto dobrać do dowodów, a że jest to przeszłość… to będzie to ciężkie, ale dla mnie jest to sprawa życia i śmierci – mimo wszystko.
Oczywiście do dnia dzisiejszego, stawiając ją pod ścianą się nie przyznaje, a na argumenty pokroju przywrócenia wszystkich czatów, historii wiadomości itd. nie i koniec – ale twierdzi, że do niczego nie doszło. Po tych wszystkich kłamstwach… nie wierzę. Zresztą nie szukając daleko – jej wyrafinowane zachowania same się ukazują, mówi jedno, a robi dokładnie to co chce nie licząc się z żadnymi konsekwencjami, zresztą tak jak widzę – nie przeżywa tego zbytnio. W weekend też biedactwo wylądowało na imprezie z tego co dochodzą mnie słuchy, a podobno była tylko coś zjeść…
Także jednak… potrwa to sytuacja jeszcze.

maku2 napisał/a:

Kto pierwszy "wyciągnął" rękę, ona?
Jaka to jest ta ugodowa wersja?
Mylisz się, ona wie co robi, to Ty nie wiesz co ona chce osiągnąć.

Oczywiście, że ja – ona od początku zasadniczo ani razu ręki nie wyciągnęła, aby poskładać to w całość. ANI RAZU – przykre, chodź raz stwierdziła – że się zastanawiała nad tym…

maku2 napisał/a:

A co to za "fakty"? Dlaczego dziwne?

Dziwne, bo bym sobie za nią rękę dał uciąć. I się okazuję… że nie miałbym ręki. Oprócz okłamywania mnie co do większości wyjść okazuje się, że lubiła bawić się z innymi facetami, gadać, znajomości rozszerzać. Do tego rozsterki miłosne i ich konsultowanie z wróżką… no bosko. Osobiście w głowie mi się to nie mieści, że można być tak nie fair.

maku2 napisał/a:

Wsypałeś źródło wiadomości?
Wychodzi na to że będzie kłamać do końca i nigdy się nie przyzna.
Ona nie zmieniła swojego nastawienia, Ty tak i ona z tego skorzysta.
Nie wiem czego się dowiedziałeś i czego ona się wypiera ale nie daj sobie wmówić że w czasie romansu nie doszło do zdrady a oni gadali tylko o pogodzie.

Źródło wiadomości wsypałem podczas dyskusji, twierdzi że są to kłamstwa i pomówienia. Wg niej  nie doszło do żadnej zdrady, emocjonalnie też nie odeszła, od blisko przyjaciel. Kompletnie w to nie wierzę, bo nie chce do końca się wytłumaczyć ani np. przywrócić cyfrowe dane z rozmów, czatów itd.
Jednakże do kontaktu i wymiany półnagich zdjęć się przyznała, twierdzi, że miał jej zrobić sesję taką dla dorosłych, jaką zrobił sobie dla mnie… i dlatego mu parę zdjęć wysłała. OBŁĘD.

maku2 napisał/a:

Bez twardych dowodów będzie się wypierała.
Wiesz co to za facet z imienia i nazwiska?

Znam, ale wątpię aby mi to cokolwiek dało – na 100% się skontaktowali i pójdą w zaparte. Wręcz pewny jestem tego.

maku2 napisał/a:

Niby ok ale...do tego trzeba dwojga a coś mi się zdaje że ona odeszła od Ciebie za daleko żeby się cofnąć i raczej jeśli się na to zdecyduje to będzie granie na czas. Co zresztą Ci powiedziała. Ona musie się upewnić czy sobie poradzi bez Ciebie a być może jeśli romans trwa czy tamten się zdecyduje być z nią. No i Ty...na zasadzie jak bardzo będzie mogła Ciebie urobić. Np. czy zgodzisz się na rozwód jako nowe zaczęcie Waszego nowego związku? Bo wiesz, nie będziesz fikał.

Widzę, że de facto zasłania się uczuciami, a tu chodzi o.. urabianie mnie. I wychodzą chocki klocki po mału – chce, abym był blisko i pod telefonem, bo ma grafik w pracy, bo chce widzieć dzieci codziennie, bo być może coś poczuje, bo muszę jej pomóc, bo ona nie jest stąd – urządzić nowe mieszkanie, wspomóc finansowo itd.
Także… jak piszesz – do tanga trzeba dwojga, a tutaj jak widzę… chcę ja, a ona chce czasu i w sumie nie liczy się z konsekwencjami, ani z przeszłością naszą. Jedyne co mogę powiedzieć, to fakt że w 100% mam czyste sumienie, bo podczas małżeństwa nie przekroczyłem żadnej nieprzekraczalnej bariery, a zrobiłem wręcz 200%, aby to małżeństwo uratować. Jedne co nie działa to fakt, że ona nie chce… po prostu.

maku2 napisał/a:

I dlatego ona zaprzecza - Ty jako kochający każdą wątpliwość będziesz brał za dobrą monetę, czyli na plus dla niej.

Niestety… zgadzam się i cały czas to tak działa…

maku2 napisał/a:

Skoro wiesz to skąd te wątpliwości?
Dużo czasu na co?
Teraz gdy straciłeś zaufanie już nigdy możesz nie uwierzyć w jej intencję.
Potrafisz wybaczyć i nigdy do "sprawy" nie wracać? Masz tą siłę?

Szczerze powiedziawszy nie wiem, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji i… obawiam się, że nie. Zresztą teraz też nie jest ze mną szczera, ani nie zachowuje się fair. Rodzina się rozpada, a ja nakryć można na… imprezce, bosko.

maku2 napisał/a:

Myślisz ze kiedyś się przyzna do zdrady? A może tylko powie cos w ten deseń - zadurzyłam się, odpłynęłam ale nigdy Ciebie fizycznie nie zdradziłam?

Już jest coś takiego – miała bliską, przyjacielską relację, ale nigdy mnie nie zdradziła – jej słowa.

maku2 napisał/a:

Zawsze chodzi o uczucia.

Zawsze, ale czy widział ktoś sytuację, aby kobieta się faktycznie odkochała nie mając nic na sumieniu na tyle, żeby przeważyła szala rozwalenia rodziny?
Albo… czy była psychicznie chora, która wkręcała sobie rzeczy, których faktycznie nie zrobiła?
Myślę, że same uczucia nie są tyle istotne, co czyste sumienie… które uczucia gasi. Ale to może moje

maku2 napisał/a:

Czyli to ona ma decydować? A Ty w tym czasie masz...robić co?
przecież to co m owi to bujda - "zobaczyć czy żywi do mnie uczucia" - i jak ona chce to "zobaczyć"? Teraz nie wie ale za chwilę już będzie wiedzieć?
Coś mi się wydaje że naciskałeś ją, zacząłeś być coraz bliżej prawdy to takim gadaniem kupuje sobie czas.

Początkowo miałem czekać, przeczytałem ten wpis, użyłem w dyskusji i… teraz jednak nie zabrania mi żyć w czasie czekania. No cyrk na kółkach… chyba faktycznie jestem blisko, dlatego nie zamierzam przestać.

maku2 napisał/a:

Chociaż tak po prawdzie to… ona tak zdecydowała, znalazła sobie lokum, wyprowadza się, pieniądze przechwyciła i… działa.
I poprzez wyprowadzkę(sama czy z dziećmi?) chce walczy o Wasze małżeństwo?
Była taka historia - ona zdradziła, on się dowiedział ona bardzo przepraszała, doszli do wniosku że ratują małżeństwo. Wyprowadziła się żeby on się ogarnął i ona zatęskniła, kiedy miała wrócić ona zdecydowała się odejść bo...swojego romansu nie zakończyła i wyprowadzka pomogła jej wybrać z kim chce być.
Uważam że jej wyprowadzka w niczym Wam nie pomoże. Że nie takie są jej intencje.

Wyprowadza się z dziećmi – tak zaznacza. Dzieci naprzemiennie, ale wyprowadza się z nimi, jednocześnie zaznacza że… świadczenia finansowe też chce na dzieci, bo sama sobie nie poradzi.
Do tego zaznacza, że musi zobaczyć, czy za mną zatęskni i to jest jej walka, a przy mnie tego nie poczuje.

maku2 napisał/a:

Nie ma nic gorszego niż kochać za dwoje. Ona to wykorzysta.

Ona wykorzystuje to obecnie już tu i teraz – a ja niestety… chyba nie doświadczyłem innej miłości, więc się daje. Do tego dzieci – i też to wykorzystuje.

pjack napisał/a:

I po co sie łudzisz? Ona jako Twoja żona nie istnieje.

Czas… przyjąć to na klatę.

maku2 napisał/a:

I tu się mylisz. Tak długo jak będziesz żył nadzieją tak długo nic się nie zmieni. Wystarczy żeby ona była trochę milsza dla Ciebie a Ty już miękniesz i planujesz dalsze życie.
To ja Ci powiem tam - tak długo jak długo ona będzie kłamać to nie ma szansy na życie, dobre życie razem. Jeśli odpuścisz ona może wróci ale już nie będzie "Twoja" i tylko kwestią czasu będzie kolejny romans.
Dyktafony kupiłeś? Czy zrezygnowałeś z tego pomysłu. Sprawdziłeś opłaty kartą? Poszukałeś pamiątek jakie ma z tego romansu?
Jak się wyprowadzi proponuję zabawić się w detektywa i sprawdzić kto ją odwiedza lub gdzie ona wychodzi - nie żyj w ułudzie tylko stań twardo na nogach i przyjmij na klatę co znajdziesz/czego się dowiesz.
Tylko prawdą Cię wyzwoli.

Na klatę przyjmę wszystko, a lepsza najgorsza prawda, niż najpiękniejsze kłamstwo. Wiem to i z tym się zgadzam w 100%. Kwestię dyktafonów i lokalizatora opisałem wyżej – tak, poszedłem w to.
Widzę też, że jeden milszy dzień i żyję nadzieją, ale naprawdę czas się przestać łudzić, bo nic takiego samego już nie będzie. Opłaty kartą z wspólnego konta tak, z jej niestety nie mam jak – ale u nas był duży przepływ gotówki… niestety w tej chwili więc tutaj nic nie znajdę. Pamiątek z romansu nie ma, wszak ten człowiek był gołodupcem, a ona jest… zakupoholikiem, więc zakładam że nawet nie sprostał by jej wymaganiom. Stąd brak pamiątek… ale na wszelki wypadek – przeorałem wszystko.

normalnyjestem napisał/a:

Ostatnio poczytałem o zdradach kobiet i ich romansach o których ,,misio" nic nie wie albo jak się mężatkom wydaje coś podejrzewa. One określiły jednoznacznie że nigdy ale to nigdy nie przyznadzą się do zdrady bo czułyby się jak szmaty a po drugie jak to wspaniałomyślnie określały nie chcą przerzucać obciążenia na męża (bo się rozwiedzie). Niektóre po czasie zerwawszy z kochankiem bo stał się zaborczy, nie miał już czasu na ciągłe umizgi albo sam zerwał postanowiły wspaniałomyślnie trwać u boku męża bo : daje stabilizacje, jest odpowiedzialny, są dzieci małe, bo zostały bez kochasia i co mają robić. Żadna z nich nie została zdemaskowana, romanse to nie były jednorazowe zdrady, mąż nie wie i jak na razie oprócz przeżywania zakonczenia romansu z ukochanym nic się nie dzieje. Po co to piszę ? ano chłopie jeżeli nie masz twardego dowodu jej przyznania się do zdrady ( awantura, nerwy, wyrzut sumienia ) , nagrania z podsłuchu, przyłapania na schadzce z całusami i tuleniem albo spotkania imtymnego to nie ma szansy ani jej cienia by się sama przyznała tobie żona że nie było to tylko chodzenie za rączkę, pisanie sms jak się czuje czy układanie znaczków na spotkaniach. Ta niepewnośc granicząca z pewnością nie pozwoli ci szczęśliwie i spokojnie żyć obok takiej osoby i tworzyć szczęśliwy związek. To jak pleśn na chlebie rozrastająca się z czasem na cały bochenek. Jej gadanie że zle zrocumiałeś, odczułeś, zintrpretowałeś to bajdurzenie i ratowanie 4 liter ( koło zapasowe i opinia wśród rodziny i znajomych). Teraz prawdopodobnie nic nie znajdziesz bo albo skonczyła, zawiesiła romans i jest czysta jak spirytus. Tylko wsypa poprzez inną osobę lub co raczej niemożliwe odczytanie informacji z telefonu bo pokasowane i nadpisane (usługa u fachowca w punkcie). Tyle miałeś sygnałów i informacji pośrednich a podobno mąż dowiaduje się ostatni. Odpuść , pogudz się z rozstaniem i przeprowadz rozwód jak najlepiej dla ciebie. Jeżeli kochaś jej przeszedł, uczócia do ciebie powróciły i zrozumiała co zrobiła to z czasem zawalczy o ciebie tak czy siak po rozwodzie a jak nie to oznacza że od dłuższego czasu ,,was" już nie było tylko ty oraz oni. Nie reaguj na jej łaskawe lepsze traktowanie , słownictwo, zachowanie bo to może być próba uśpienia twojej czujności w celu lepszych korzyści przy rozwodzie włącznie z wmówieniem że rozwód z twojej winy bo jesteś chorobliwie zazdrosny i zaborczy robiąc jej przemoc psychiczną . P.S. czytając o mężatkach nawet nie zdawałem sobie sprawy jakie są przebiegłe, wyzute z uczuć , kłamliwe i chciwe i doszłem do wniosku że tylko frajerzy teraz się żenią. Ech świat schodzi na psy.

Takie… życiowe słowa, które przyjmuję na klatę i do działania obecnie. Faktycznie idzie w zaparte i myślę, że boi się reakcji społeczeństwa – jaką by łatkę miała przyklejoną, gdyby to wszystko wyszło na jaw. Opinia z kolei jest dla niej ważna, wygląd jeszcze bardziej, więc zakładam że w żaden sposób nie chce stracić uznania.
Tak po prawdzie mam wsyp bliskiej jej znajomej, której się zwierzała, ale wypiera się jej mocno – cały czas. Więc de facto… dowód jest to oczywiście, ale nie taki, po którym by wytrzeźwiała. Awantury były o wszystko, wyrzuty sumienia chyba teraz ją całkowicie zeżarły – dlatego za wszelką cenę chce się wyprowadzić i żyć w samotności. Tak to przynajmniej odczytuję. Być może chciała, aby zamieść wszystko pod dywan i próbować za parę lat się zejść z czysta kartką, bo teraz nie jest w stanie. Osobiście tak to widzę, ale okazuje się, że intencji jej to ja nie znam.
Tylko prawda mnie wyzwoli – tak jak padło powyżej.

122 Ostatnio edytowany przez apropo_defacto (2021-12-13 16:42:38)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Jednocześnie przy tej przygodzie żona zaczęła… skupiać uwagę na sobie – odkryła media społecznościowe, doszła do tego operacja biustu, ćwiczenie z trenerem personalnym itd. Z racji tego, że interes nie szedł jednocześnie… zaczęła więcej imprezować, wychodzić itd. – twierdziła cały czas, że musi gdzieś odreagować. Oprócz tego oczywiście godzinami na smartfonie.

To się stało tu. Zaczęła zdradzać dokładnie w tym miejscu.

Jak zniesiesz jej zdradę, to laleczka raczej wróci, bo kochanek kopnie ją w dupę. Nie weźmie na kark starej baby.
Możesz kochankowi pomóc kopnąć ją w dupę i przypieprzyć jej papierami rozwodowymi. To zwykle otrzeźwia takie owieczki. Tylko mu się pochwali, to kochanek na wizję że ona pojawi się z walizką pod jego drzwiami, szybko zmieni zdanie.

Poszukaj na youtube historii o zdradzających żonach i jak to się zwykle rozgrywa. Niektore wracają zaraz inne po 2,5 czasem 8 latach.

https://www.youtube.com/watch?v=ks1NMjiI8OM&t=12s


Nie zapomnij o dowodach zdrady. Przemyśl z prawnikiem jak zatrzymać dzieci i jak puścić ją w skarpetkach.
Klasyczny przykład.
Przykro mi, trzymaj się.

123

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Przeczytałam Twój wątek i widzę wiele podobieństw.

Znasz pewnie też wątek Ani, ona dała szansę mężowi, ale on się starał. Twoja żona raczej tego nie robi... A to ona powinna pokazać, że zasługuje na szansę, że jej zależy...

Mój jm tak jak Twoja partnerka miał zmiany nastroju, wybuch agresji, jakby miał pretensje że musi być zemną i dziećmi w domu, potem kwiaty, przeprosiny, że on kocha itd... aż w końcu okazało się, że kocha tak, że sypia z nią... Teraz mieszkają już razem od kilku miesięcy, a ja czekam na pierwszą rozprawę. Ciężko mi przejść przez to, do tego Tera okres świąteczny... Masakra...

Kolejne podobieństwa to zmiana w zachowaniu...
"
Jednocześnie przy tej przygodzie żona zaczęła… skupiać uwagę na sobie – odkryła media społecznościowe, doszła do tego operacja biustu, ćwiczenie z trenerem personalnym itd. Z racji tego, że interes nie szedł jednocześnie… zaczęła więcej imprezować, wychodzić itd. – twierdziła cały czas, że musi gdzieś odreagować. Oprócz tego oczywiście godzinami na smartfonie."
U mnie identycznie: założył Instagrama, z telefonem się nie rozstawał, schudł, siłowania, zmiana całej garderoby, zmiana samochodu... A na końcu partnerki... hmm

Trzymaj się i nie obwiniaj za bardzo... Chociaż też to robię.

124

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

A jak to się zaczęło psuć? Jakiś etap życia? Odalaliście się od siebie? Słabo w łóżku?

Odpowiedziami możesz uratować kilka małżeństw.

125

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Tak po ludzku wiemy że doświadczasz wielkiego bólu i zawodu, chcesz wierzyć że nic się nie stało że będzie jak kiedyś, że to tylko sen ale podświadomość Ci krzyczy prawdę i rozrywa od środka ( ty domyślasz się a nawet wiesz lecz nie masz twardych dowodów i łudzisz się że to nieprawda). Zachowanie kobiet jest nieracjonalne a zarazem schematyczne (patrz inne topiki o zdradzie), tak jak i mężczyzn. Jest kilka zasad które muszą zaistnieć w odpowiednim momencie w takich sytuacjach jak twoje aby małżeństwo zostało uratowane. Większość psychologów rodzinnych wie o nich a na forach są ich opisy. O jednym z nich wspomniano powyżej yzn. natychmiastowe staranie się zdradzacza o partnera w celu wynagrodzenia mu krzywd jakie zostały mu zrobione. Nie słyszę aby u ciebie takie coś zaistniało a wręcz przeciwnie. Brak zrozumienia problemu, swojego postępowania, krzywd wyrządzonych drugiej osobie, wykazania się dużą chęcią naprawy relacji małżeńskiej , przyznania się do popełnianych czynów świadczy że dana osoba nawet nie bierze pod uwagę trwania w związku a co dopiero naprawy. Nasuwa się wniosek że małżonka nie bierze pod uwagę trwania z tobą w małżeństwie lecz : zeszli do podziemia, robią sobie przerwę po uzgodnieniu działania ( rozwód bez winy) lub po odsunięciu się jednej gałęzi plany w szukaniu następnej w przyszłości. Miotasz się karmiąc emocje resztkami (uśmiechem, dobrym słowem, podaniem herbaty) dreptając w miejscu. Może wyjedz na kilka dni gdzieś poza miasto, ochłoń, nie dzwon do niej to wtedy łatwiej będzie zdecydowanie podejść do aktualnej sytuacji małżęńskiej. Ile czasu tak wytrzymasz ? na dopalaczach emocjonalnych organizm szybko się wyniszcza.

126

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
normalnyjestem napisał/a:

Tak po ludzku wiemy że doświadczasz wielkiego bólu i zawodu, chcesz wierzyć że nic się nie stało że będzie jak kiedyś, że to tylko sen ale podświadomość Ci krzyczy prawdę i rozrywa od środka ( ty domyślasz się a nawet wiesz lecz nie masz twardych dowodów i łudzisz się że to nieprawda). Zachowanie kobiet jest nieracjonalne a zarazem schematyczne (patrz inne topiki o zdradzie), tak jak i mężczyzn. Jest kilka zasad które muszą zaistnieć w odpowiednim momencie w takich sytuacjach jak twoje aby małżeństwo zostało uratowane. Większość psychologów rodzinnych wie o nich a na forach są ich opisy. O jednym z nich wspomniano powyżej yzn. natychmiastowe staranie się zdradzacza o partnera w celu wynagrodzenia mu krzywd jakie zostały mu zrobione. Nie słyszę aby u ciebie takie coś zaistniało a wręcz przeciwnie. Brak zrozumienia problemu, swojego postępowania, krzywd wyrządzonych drugiej osobie, wykazania się dużą chęcią naprawy relacji małżeńskiej , przyznania się do popełnianych czynów świadczy że dana osoba nawet nie bierze pod uwagę trwania w związku a co dopiero naprawy. Nasuwa się wniosek że małżonka nie bierze pod uwagę trwania z tobą w małżeństwie lecz : zeszli do podziemia, robią sobie przerwę po uzgodnieniu działania ( rozwód bez winy) lub po odsunięciu się jednej gałęzi plany w szukaniu następnej w przyszłości. Miotasz się karmiąc emocje resztkami (uśmiechem, dobrym słowem, podaniem herbaty) dreptając w miejscu. Może wyjedz na kilka dni gdzieś poza miasto, ochłoń, nie dzwon do niej to wtedy łatwiej będzie zdecydowanie podejść do aktualnej sytuacji małżęńskiej. Ile czasu tak wytrzymasz ? na dopalaczach emocjonalnych organizm szybko się wyniszcza.

Dobrze napisane.

127

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
apropo_defacto napisał/a:

A jak to się zaczęło psuć? Jakiś etap życia? Odalaliście się od siebie? Słabo w łóżku?

Odpowiedziami możesz uratować kilka małżeństw.

W łóżku było ok, chodź generalnie to ja inicjowałem chyba 99% stosunków, jak i jego przebieg.
Czy oddalaliśmy? Na pewno, ale to nie jest tak, jak psycholog tłumaczy, że czegoś aż w domu brakowało i druga osoba poszła tego szukać. Chodź moja luba... oczywiście siebie wybiela.
Generalnie w moim przypadku była nieudana przygoda biznesowa, bankrutowanie, spore zobowiązania - ja sobie z tym radziłem, dwoiłem się i troiłem aby to poskładać, a jż zaczęła już żyć podwójnym życiem. Z racji pewnej inwestycji przybyła do nowego miasta i była kimś kim... w sumie chciała być, a nie była. Do tego się mocno wylaszczyła, przybyła inwestując setki tysięcy złotych, nowy samochód, dostęp do środków większych, zabiegi upiękaszające jak i operacja biustu, siłownia i wręcz choroba na punkcie jedzenia i ćwiczenia. Pewność siebie znacznie wzrosła, z każdej strony komplementy itd. a ja... maruda, bo próbowałem spełnić cały czas rosnące jej oczekiwania i zwracałem jej uwagę na wszystkie zachowania. Próbowałem ograniczyć wyjścia, imprezy, znajomych, siedzenie na telefonie - a ona się zatracała i nie chciała, tak naprawdę chciała być tą sztuczną personą, jaką wytworzyła.
Nie bez powodu też - wszyscy znajomi się odwrócili, dzieciom atrakcje i czas wypełniałem głównie ja, jej były głównie potrzebne... do zdjęć. Spędzała z nimi czas, ale między innymi mami z dziećmi... to ja się bujałem.
W mojej ocenie zaczęło się to psuć i oddaliliśmy, ale tak jakby... za wszelką cenę chciała to zrobić. Wydaje mi się, że wyszły na wierzch kompleksy z przeszłości. Żeby nie było, to sam jestem też aktywny sportowo, zaradny, dużo ogarniający w domu, dbający o kobietę mężczyzną - ale w dobie jej walki z samym sobą to i tak nic nie dało.
Reasumując - nie wiem czy uratuje mój wątek jakieś małżeństwo, bo u mnie pokazuje, że jak kobieta coś chce za wszelką cenę... to po trupach do celu to zrobi. Natomiast samo wyrafinowane, perfidia w zachowaniu, egoizm jest naprawdę straszne niewdzięczną formą podziękowania za te wspólne lata…
Przykre, ale prawdziwe.

normalnyjestem napisał/a:

Tak po ludzku wiemy że doświadczasz wielkiego bólu i zawodu, chcesz wierzyć że nic się nie stało że będzie jak kiedyś, że to tylko sen ale podświadomość Ci krzyczy prawdę i rozrywa od środka ( ty domyślasz się a nawet wiesz lecz nie masz twardych dowodów i łudzisz się że to nieprawda). Zachowanie kobiet jest nieracjonalne a zarazem schematyczne (patrz inne topiki o zdradzie), tak jak i mężczyzn. Jest kilka zasad które muszą zaistnieć w odpowiednim momencie w takich sytuacjach jak twoje aby małżeństwo zostało uratowane. Większość psychologów rodzinnych wie o nich a na forach są ich opisy. O jednym z nich wspomniano powyżej yzn. natychmiastowe staranie się zdradzacza o partnera w celu wynagrodzenia mu krzywd jakie zostały mu zrobione. Nie słyszę aby u ciebie takie coś zaistniało a wręcz przeciwnie. Brak zrozumienia problemu, swojego postępowania, krzywd wyrządzonych drugiej osobie, wykazania się dużą chęcią naprawy relacji małżeńskiej , przyznania się do popełnianych czynów świadczy że dana osoba nawet nie bierze pod uwagę trwania w związku a co dopiero naprawy. Nasuwa się wniosek że małżonka nie bierze pod uwagę trwania z tobą w małżeństwie lecz : zeszli do podziemia, robią sobie przerwę po uzgodnieniu działania ( rozwód bez winy) lub po odsunięciu się jednej gałęzi plany w szukaniu następnej w przyszłości. Miotasz się karmiąc emocje resztkami (uśmiechem, dobrym słowem, podaniem herbaty) dreptając w miejscu. Może wyjedz na kilka dni gdzieś poza miasto, ochłoń, nie dzwon do niej to wtedy łatwiej będzie zdecydowanie podejść do aktualnej sytuacji małżęńskiej. Ile czasu tak wytrzymasz ? na dopalaczach emocjonalnych organizm szybko się wyniszcza.

W skrócie… pięknie opisane to, co obecnie mam w głowie i fakt, że jednak pomału, bo pomału, ale trzeźwieje. Wątpię, żeby udało się to jakkolwiek poskładać w całość – jak piszesz brak skruchy, chęci, zrozumienia problemu, dążenia w zaparte w swoje cele, niewidzenia wyrządzanych krzywd, a już w ogóle naprawy czegokolwiek z jej strony – praktycznie to wszystko przekreśla. Do tego pojawia się agresja słowna, tak naprawdę ona idzie i… realizuje swoje cele. Z niczym, ani z nikim się nie liczy, nawet z uczuciami dziećmi, które nagle sobie… przywłaszczyła wręcz.
Na dzień dzisiejszy jest spotkanie z psychologiem z dziećmi, czego się cholernie obawiam. Nie dociera do mnie jeszcze to, że nie będę miał ich na co dzień. Chcę mieć naprzemiennie co drugi tydzień, ale ona nie widzi tego rozwiązania, chyba nawet nie do końca je rozumie. Dla niej naprzemienna opieka wiążę się z tym, że dzieci są z nią, a od czasu do czasu u mnie będą nocować i będę na posyłki. Ale nie dziwi mnie to, ona cały czas robi wszystko pod siebie.
Do tego wiem, że jedzie na dniach do adwokata, także pozew zapewne w tym roku się jeszcze pojawi. Nie wiem tylko czy się tej wizyty obawiać, czy nie. Na majątek w sumie mam jej zgodę, chodź tak naprawdę zrobiłem ukłon w jej stronę z podziałem, chodź na razie jest planowany.
Mimi trzymaj się też, bo teraz to chyba tylko czas będzie lekarstwem.

128

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ty również zadbaj o dobrego adwokata.

129

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
maku2 napisał/a:

Ty również zadbaj o dobrego adwokata.

Pjack, żona Ci gra dzieciakami, ciągnie kasę od długiego czasu, a Ty robisz ukłon przy podziale?
Nie wytrzeźwiałeś wystarczająco. Dobry adwokat i to szybko.
Mnie wielu ludzi namawiało, żeby ciągnąć majątek w swoją stronę i ogólnie iść znacznie ostrzejszym kursem. Nie zrobiłem tego i Cię rozumiem, ale:
- moja jż nigdy nie robiła problemów w kwestii równej opieki.
- nigdy nie ciągnęła majątku w swoją stronę (ok, przy podziale jakieś tam pomysły miała, ale dogadaliśmy się i z czasem widzę, że kierował nią irracjonalny strach przed przyszłością, a nie perfidia).

Ja mogę się przy rozwodzie jeszcze oczywiście zaskoczyć, ale na chwilę obecną jestem zadowolony (na ile to możliwe) z moich decyzji. Wlasnie się obudzilem, dzieci śpią obok, postawiliśmy wczoraj choinkę.

Gdybym był na Twoim miejscu, to do podziału z jż byłyby tylko dlugi, a nie wyprowadzony majątek. W ten sposób masz szansę zawalczyć o dzieci, jeśli tylko dobrze to rozegrasz.
Tak, wiem, gdzieś w środku jeszcze pewnie kochasz jż. Tylko idziesz spać, a ręka zsuwa się z łóżka do nocnika, który już czeka.

130

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ukłon, ale w sensie na to, co w sumie zakładała, nawet z lekką jej przewagą mimo wszystko. Majątek zostanie na mojej głowie, ale zobowiązania również, w tym wypadku wychodzi jej gotówka plus czysta karta.
Adwokata wybranego mam, a nawet dwóch, ale zaznaczają mi jednak, że najlepszym wyjściem dla mnie jest... dogadanie się, mimo wszystko. Jeżeli pójdziemy na noże naprzemiennej opieki nie będzie, a dzieci dostanie jedno, a większe szanse zawsze ma niestety matka. Z kolei mieszkamy w mojej rodzinnej miejscowości, ona tu praktycznie nikogo nie ma, więc... jest duże prawdopodobieństwo, że jeżeli dostanie opiekę wyłączną to stąd... wyjedzie i do dzieci kilkadziesiąt km w jedną stronę będzie mnie dzielić. Niestety, mam takie mocno realne zagrożenie. Póki co wybieram chyba mniejsze zło... tak bym to zdefiniował.
Następnie była wizyta z dziećmi u psychologa i... chyba do jż dociera rzeczywistość, w jakiej się zaczyna znajdować i co to wszystko oznacza. Chyba... jej plan legł w gruzach, dotarło do niej jaką mam zbudowaną więź z dziećmi, jak wygląda opieka, gdy rodzice się rozchodzą oraz jak... tak naprawdę to będzie wyglądało. Dotarło też do niej, że niektóre jej zachowania i kroki były nie na miejscu. Albo to moje wyobrażenie, że cokolwiek dotarło, w każdym razie mija się to mocno chyba z tym, co sobie założyła.
Proponuje separacje na chwile obecną z złożonym wnioskiem do sądu, a później zobaczymy jak się to potoczy, a obecnie żeby zająć się i skupić na dzieciach. Tutaj się akurat zgodzę, bo osobiście to mi serce pęka jak na nie patrzę w tym wszystkim.
Z kroków prawnych się wycofała... dam jej parę dni na przemyślenie i będę obserwował kroki i czyny... tak myślę. Jednakże konkrety będą mnie tylko interesować, nie słowa. Widzę, że zaczyna chyba pękać coś w niej w środku (fakt, że ma deko paskudny charakter w kwestii przyznawania racji, czy też dostosowywania się). Do tego zobaczę w jaki sposób dzieci poradzą sobie z sytuacją spania tydzień/tydzień.
Nie wiem, czy dobrze postępuję, ale z racji wyhamowania emocji, wyprowadzki jż i tak, naprzemiennej opieki nad dziećmi od tak naprawdę... przyszłego miesiąca. W sumie to i tak się stanie i... zobaczymy co będzie dalej. Jż wiem, że potrzebuje zawsze czasu na jakiekolwiek wnioski i przemyślenia. Wspólnota ustanie wraz z przyznaniem separacji, plan wychowania dzieci będzie opracowany na dniach, a co będzie dalej? Albo się będzie zachowywać dziko i się z niej wyleczę kompletnie, albo ona sama to zrozumie i będzie chciała budować od nowa tak naprawdę po rozliczeniu przeszłości i zmianie nastawienia, ale to będzie tylko i wyłącznie zależało od niej.

Posty [ 66 do 130 z 185 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kolejna, przestająca kochać żona?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024