Nie potrafię się zakochać... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie potrafię się zakochać...

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 110 z 110 ]

66 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-17 19:05:03)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Jak już się otwieram przed Wami, to na całego:)

W rozmowie z jedną psycholog zdałem sobie sprawę, że nigdy nie fantazjowałem erotycznie z kobietami, z którymi się spotykałem. W liceum nie miałem fantazji z koleżanką, w której się podkochiwałem, tylko z innymi dziewczynami, do których nic nie czułem. Ten obiekt mojej miłości to taka strefa sacrum trochę...tylko nie mogę rozgryźć co na to wpłynęło i jak nad tym pracować...

Jakieś pomysły?

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-11-17 19:30:42)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

"Może i mam dobrą sytuację i może wybrzydzam, ale ja naprawdę mam ochotę wieczorem posiedzieć przy książce, wiedząc, że w pokoju obok jest ktoś bliski, niż na siłę szukać sobie rozrywek, żeby nie siedzieć samemu w domu (jakieś kursy tańca itp...ciągnie mnie do ludzi, samotność nam nie służy)"

I do tego potrzebna kobieta z urodą bez żadnej skazy? smile

Moim zdaniem masz w miarę zaspokojone swoje potrzeby, przyzwyczajony jesteś do samotności i przestrzeni a nieprzywykły do bliskiej relacji. Nie masz wielkiej motywacji do zmiany swojego życia, pewnie bardziej się tego obawiasz niż wiążesz z tym nadzieje i chciałbyś ryzykować jakieś zmiany.
Masz wyidealizowane wyobrażenia i na temat potencjalnej relacji.
Ta obsesja na temat jakichś cech wyglądu kojarzy mi się z nerwicą, ale to takie luźne skojarzenie tylko.

Niby mogłeś próbować jakoś zmienić swoje myślenie na temat detali wyglądu, które nagle zaczynały ci przeszkadzać, a tego nie zrobiłeś. Jeśli dobrze rozumiem, że i tak żyjesz bez wielkich emocji, nie masz chęci uganiać się za kolejnymi kobietami, chcesz spokojnego życia z kimś, to w sumie nie wiem czemu zrywałeś te relacje. Miałbyś towarzyszkę życia. Sam twierdzisz, że tego szukasz
Nie każdy związek zaczyna się od wielkich emocji, wielkiej miłości. Oczywiście nie namawiam by być z kimś do kogo się czuje niechęć czy obojętność.

68 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-11-17 19:23:05)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Ale jak w tym wszystkim obniżyć te loty, to nie jest praca domowa, którą można odrobić..to coś, co jest poza mną...emocje/zakochanie...

Wiesz o czym jeszcze pomyślałam? Fajnie się marzy o tej drugiej osobie, wspólnym życiu wręcz wydaje się, że wystarczy by jak tu piszesz ktoś był obok, a potem ktoś pojawia i następuje wielkie rozczarowanie bo nie tak to sobie wyobrażaliśmy.
Ja akurat nie jestem jedynaczką ale dość długo mieszkałam sama i miałam po drodze kilka raczej przelotnych znajomości bo nie potrafiłam stworzyć trwałego związku, choć bardzo chciałam.  I też nie miałam problemów by kogoś poznać.
U mnie chyba też ten 35 rok był przełomowy, kiedy zrozumiałam, że wina jest we mnie, a nie że nie mam szczęścia (tym bardziej, że inna wymówka, że mam czas też się dezaktualizowała wink)
Jednak nawet pomimo tego, że zrobiłam "porządek" w głowie, początki mojego nowego związku nie były łatwe i nie wiem co by było, gdybyśmy na początku nie mieszkali na 2 domy. Kochałam go ale też zaczynał mnie irytować i przeszkadzać kiedy zbyt dużo czasu spędzaliśmy razem (zajmował moją przestrzeń) i pewnie też zaczęłabym cuda wianki wymyślać, żeby tylko wytłumaczyć sobie chęć (po)bycia samej. On jednak to rozumiał i dał mi czas. Sporo mi zajęło by się do niego, jego towarzystwa przyzwyczaić czy ogólnie na jego osobę otworzyć. Teraz go nawet "nie zauważam" ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu bo stał się nieodłączną częścią mojego życia i to co mnie na początku mogło irytować, kompletnie przestało mieć znaczenie. Nawet nie mam czegoś takiego, że potrzebuję czasu pobyć samej bo nie czuję potrzeby by od niego odpoczywać.

janek_79 napisał/a:

Jak już się otwieram przed Wami, to na całego:)

W rozmowie z jedną psycholog zdałem sobie sprawę, że nigdy nie fantazjowałem erotycznie z kobietami, z którymi się spotykałem. W liceum nie miałem fantazji z koleżanką, w której się podkochiwałem, tylko z innymi dziewczynami, do których nic nie czułem. Ten obiekt mojej miłości to taka strefa sacrum trochę...tylko nie mogę rozgryźć co na to wpłynęło i jak nad tym pracować...

Jakieś pomysły?

Jak dla mnie to dość łatwe do wytłumaczenia, szczególnie w kontekście Twoich wcześniejszych wypowiedzi - fantazjujesz o innych, których nie widzisz jako kandydatek na swoją partnerkę i może żonę - ta ma być ułożona i spokojna i takie "brudne" myśli by tylko zburzyły ten nieskazitelny obraz. Coś na zasadzie twierdzenia, że inne kobiety wybiera się na kochanki, a inne na żony, a potem żałuje, że jednak nie jest drugą, a najlepiej 2 in 1 wink

69 Ostatnio edytowany przez GangOlsena (2021-11-17 19:27:35)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Ja nie wchodzę nawet w pierwszą fazę...nie ma zakochania..i to boli, bo to jest podstawa, żeby tworzyć związek..potem wiadomo...życie...albo je sobie sami ułożymy, albo się rozejdziemy.

Janku, ja zapytam przewrotnie - a po co Ci ten stan zakochania? Ten stan, ta faza ogłupia. I nie trwa wiecznie. Opadają różowe okulary czy tam zdychają motyle, co kto woli, i wtedy zaczynamy dostrzegać te drugie podbródki, za długie nosy czy krzywe zęby, denerwujące nawyki, i inne niedociągnięcia osobowości i charakteru. Przechodzimy do fazy nr 2, której etap to, jak sam powyżej napisałeś, że życie albo w jedną albo w drugą stronę.

Może Ty po prostu zaczynasz od fazy nr 2? A jako że nie było fazy nr 1 nie ma w tym krytycznym momencie głosu serca (które różnie podpowiada rozumowi) wink


Opcja druga Twojego problemu, to taka, że - wybacz - sam nie wiesz, czego chcesz.

70

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Jak już się otwieram przed Wami, to na całego:)

W rozmowie z jedną psycholog zdałem sobie sprawę, że nigdy nie fantazjowałem erotycznie z kobietami, z którymi się spotykałem. W liceum nie miałem fantazji z koleżanką, w której się podkochiwałem, tylko z innymi dziewczynami, do których nic nie czułem. Ten obiekt mojej miłości to taka strefa sacrum trochę...tylko nie mogę rozgryźć co na to wpłynęło i jak nad tym pracować...

Jakieś pomysły?

Coś ala syndrom ladacznicy i madonny?

71

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Ciekawe spostrzeżenia:) Ale..u mnie w szkole singlem jestem tylko ja i chyba jedna koleżanka. Reszta jest w związkach lub już po rozwodach.:)

Ja wiem...mój pierwszy kontakt był z dziewczyną, która mi się naprawdę podobała, tylko wyskoczyła mi ta obojętność...potem naprawdę nie podchodziłem do kobiet, które mnie nie kręciły. 12 lat temu spotykałem się z koleżanką z pracy...i piękna i mądra:) Naprawdę...i nic nie pykło znowu...

Gdy moi rówieśnicy pobierali się 12/13 lat temu, w ogóle nie miałem na to ciśnienia..po prostu czekałem...nie robiłem gwałtownych ruchów. Żaróweczka zapaliła się w wieku lat 35. Przeczytałem w wywiadzie z psychologiem, że to właśnie taki wiek, kiedy kończy nam się ochota na bycie samemu, więc moja reakcja była chyba naturalna. Może i mam dobrą sytuację i może wybrzydzam, ale ja naprawdę mam ochotę wieczorem posiedzieć przy książce, wiedząc, że w pokoju obok jest ktoś bliski, niż na siłę szukać sobie rozrywek, żeby nie siedzieć samemu w domu (jakieś kursy tańca itp...ciągnie mnie do ludzi, samotność nam nie służy)

'Zamiast spośród spotykanych osób wybrać kogoś, z kim naprawdę chciałbyś być, zacząłeś spotykać się z kobietami z którymi mógłbyś być.' - tego zdania do końca nie rozumiem. Są miliny ludzi, którym żyje się wręcz luksusowo i są w rodzinach, a ja ciągle sam...tu coś nie gra, naprawdę.

Samotność będzie ciężka do przeżycia...

Ale jak w tym wszystkim obniżyć te loty, to nie jest praca domowa, którą można odrobić..to coś, co jest poza mną...emocje/zakochanie...

Nie jesteś jedyną osobą, którą nie ciągnęło we wczesnej młodości do małżeństwa, naprawdę big_smile
Wtedy wiele osób się spotyka, z jakimiś dobrze się bawisz i to w zupełności wystarcza. Jest wesoło i bez zobowiązań, życie na luzie. To najlepszy układ na tym etapie. Potem  społeczeństwo nas socjalizuje i dowiadujemy się, że najlepiej będzie dla nas gdy będziemy z kimś, bo samotność jest zła. No i ludzie zaczynają odczuwać presję czasu. Po drugie każdy z nas odczuwa jakieś lęki, mniej lub bardziej nasilone, mniej lub bardziej uświadomione, a jak pisał Kępiński, doskonały psychiatra kliniczny, obecność drugiego człowieka rozprasza lęki. Z wiekiem zaczynamy sobie zdawać sprawę z własnych ograniczeń, a druga, wspierająca osoba, jest dobrym uzupełnieniem. Dlatego zaczynasz się rozglądać, co jest dosyć dobrym rozwiązaniem, tylko moim zdaniem, dorobiłeś sobie do tego szkodliwą teorię.
Odnośnie zacytowanego fragmentu wyjaśnię na przykładzie:
1. Idziesz na imprezkę żeby dobrze się bawić i nagle w tłumie dostrzegasz osobę, która Cię fascynuje. Masz ochotę poznać ją, a po bliższym poznaniu chcesz z nią być, chociaż tak naprawdę wcale nie planowałeś jeszcze związku.
2. Idziesz na imprezę i rozglądasz się z kim mógłbyś się umówić na spotkanie i kto ewentualnie mógłby spełnić Twoje wymagania jako przyszły partner życiowy. To zasadniczo ogranicza Twój wybór, bo na przyjęciu może nie być właściwej osoby, więc z konieczności wybierasz to, co jest dostępne aktualnie i w tym miejscu. A potem okazuje się, że jednak to nie to, i frustracja narasta bo kolejny raz nie wyszło. No nie wyszło bo nie mogło wyjść.
Jak obniżyć wymagania na tym etapie ? No ja bym obniżyła ilość potrzeb, które ma spełniać przyszła partnerka, bo ideału nie znajdziesz.
Jak ma być przede wszystkim do uciech cielesnych to wybieraj po urodzie nie patrząc na to, że jest złośnicą albo flejtuchem, w końcu sam dobrze sprzątasz wink Wszystkiego mieć nie można, trzeba wybierać big_smile

72

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Jesteście wszyscy kochani! Dzięki serdeczne...tyle feedbacku nie dostałem od żadnego psychologa. Dlatego teraz całkiem się otworzę...zdałem sobie z tego sprawę dopiero po miesiącu od rozjeścia się z Martą...aniuu1 wspominała coś o nerwicy...kiedy Marta była w pracy (ja miałem wtedy ferie) , ja byłem w domu...niby nic, ale cały czas byłem poddenerwowany (znowu to było poza mną, tak jak czegoś/kogoś bym się bał). Po raz drugi czułem się tak, gdy pojechałem na rower do domu rodzinnego..dziewczyna jest w pracy, ja niby spokojnie powinienem sobie jeździć na rowerze, a znowu czuję się zdenerwowany (boli mnie głowa, drżą mi ręce). Symptomy ustępują po krótkim czasie, bo endorfiny z roweru je zagłuszają, ale wiem, że miało to bezpośredni kontakt z nią, bo rower w górach to był dla mnie zawsze relaks. Z dziewczyną zerwałem gwałtownie...stoimy pod windą, a mi zaczynają objawiać się znowu objawy lękowe...ból głowy, drżenie rąk...powiedziałem tylko 'nie dam rady i uciekłem do mieszkania.' To pewnie zmienia postać całej dyskusji, ale na 90% te objawy łączą się z obecnością dziewczyny. W ogóle nie wiem, co to jest....lęk na pewno, tylko taki podświadomy...tak, jak zamknąć kogoś w pomieszczeniu z pająkiem, wiedząc że ta osoba się ich boi...nie wiem kompletnie jak to rozgryźć...czy ktoś mi jest w stanie w ogóle pomóc?!

73

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Jesteście wszyscy kochani! Dzięki serdeczne...tyle feedbacku nie dostałem od żadnego psychologa. Dlatego teraz całkiem się otworzę...zdałem sobie z tego sprawę dopiero po miesiącu od rozjeścia się z Martą...aniuu1 wspominała coś o nerwicy...kiedy Marta była w pracy (ja miałem wtedy ferie) , ja byłem w domu...niby nic, ale cały czas byłem poddenerwowany (znowu to było poza mną, tak jak czegoś/kogoś bym się bał). Po raz drugi czułem się tak, gdy pojechałem na rower do domu rodzinnego..dziewczyna jest w pracy, ja niby spokojnie powinienem sobie jeździć na rowerze, a znowu czuję się zdenerwowany (boli mnie głowa, drżą mi ręce). Symptomy ustępują po krótkim czasie, bo endorfiny z roweru je zagłuszają, ale wiem, że miało to bezpośredni kontakt z nią, bo rower w górach to był dla mnie zawsze relaks. Z dziewczyną zerwałem gwałtownie...stoimy pod windą, a mi zaczynają objawiać się znowu objawy lękowe...ból głowy, drżenie rąk...powiedziałem tylko 'nie dam rady i uciekłem do mieszkania.' To pewnie zmienia postać całej dyskusji, ale na 90% te objawy łączą się z obecnością dziewczyny. W ogóle nie wiem, co to jest....lęk na pewno, tylko taki podświadomy...tak, jak zamknąć kogoś w pomieszczeniu z pająkiem, wiedząc że ta osoba się ich boi...nie wiem kompletnie jak to rozgryźć...czy ktoś mi jest w stanie w ogóle pomóc?!

Oczywiście, że to zmienia całą dyskusję xD

Ja bym Ci powiedziała : idź za tym lękiem- rozbierz go na części pierwsze, stale siebie pytając, co powoduje ten lęk, czego się boisz. Bez uświadomienia sobie przyczyny podstawowej, pierwotnej nie jesteś w stanie dojść co jest impulsem wywołującym taką reakcję. Musisz być ze sobą bezwzględnie szczery, bo tylko w ten sposób możesz odkryć czego tak naprawdę się boisz. Jak już do tego dojdziesz możesz to logicznie przepracować,   zmierzyć się z tym, a może  dać sobie prawo do pewnych zachowań czy emocji.
Gdy napisałeś o psychologu, który chciał z Tobą omawiać aktualne wydarzenia, zdziwiłam się, że zaniechałeś terapii. Moim zdaniem to lepsze niż grzebanie w przeszłości, bo daje szanse na aktualne przyjrzenie się Twoim reakcjom i omówienie ich.

74

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:

Coś ala syndrom ladacznicy i madonny?

To też jest wiązane z lękiem. Lękiem przed kobiecą seksualnością

75

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Sądzę, że za wątkiem stoi kurier glovo, ktory tu niedawno pisał (podobny styl wypowiedzi i bohater)

76 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-18 12:38:50)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:

Sądzę, że za wątkiem stoi kurier glovo, ktory tu niedawno pisał (podobny styl wypowiedzi i bohater)

Zaręczam, że nie jestem tą osobą, o której piszesz to nie ja.Naprawdę! Dzieją się w moim życiu bardzo dziwne rzeczy.Nie wiem, dlaczego, co mnie bardzo przygnębia:(
Czy mogłabyś podrzucić link do tego wątku, o którym piszesz wyżej?

Już je znalazłem. To nie ja:)

77 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-18 12:45:08)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Może spróbuję podsumować wszystko, o czym do tej pory dyskutowaliśmy.

Mamy faceta w wieku 42. Żyje mu się naprawdę dobrze.Brakuje mu do pełnego szczęścia drugiej osoby, z którą mógłby dzielić życie. Problem zaczyna się w wieku 23 lat, kiedy poznaje dziewczynę, która od razu przykuwa jego uwagę. Zdobywa ją i wszystko jest ok do momentu, w którym jest pewien, że ona chce z nim być. Wtedy wszystkie pozytywne emocje związane z byciem razem opadają. I nie myśli tu o jakichś wielkich hormonach, ale po prostu o radości wynikającej z przebywania z daną osobą. Nie mam ochoty jej przytulić, wziąć za rękę. Rozmowy też kiepsko idą. Próbuje, umawia się przez kilka miesięcy, ale nic nie wskakuje na poziom, na którym by czuł, że chce być z tą dziewczyną. Rozchodzą się, a on dalej wierzy, że w końcu kogoś pozna. I poznaje różne kobiety, ale schemat jest ten sam. Najpeirw ekscytacja, a potem znowu zobojętnienie. Nie są to kobiety, z którymi spotyka się 'na siłę', bo trzeba kogoś mieć, tylko te, które początkowo go 'zakręciły.' Coś mu już  tam nie pasuje, dlatego odwiedza psychologów/seksuologów i opowiada o swoim problemie, ale tak naprawdę nikt nie daje mu rozwiązania. Pojawiają się epizody depresyjne, ale razjonalizuje sobie swój problem i wychodzi z niego. Mijają kolejne lata, Janek sobie żyje w przekonaniu, że na pewno kogoś jeszcze pozna.Nie stresuje się, jest w końcu facetem, a jak to mówią, oni zawsze mają czas. Światełko zapala się w wieku lat 35. Wtedy już zaczyna panikować, wychodzi gdzieś do ludzi, by poznać nowych znajomych.Poznaje dziewczyny (oczywiście jest bardzo wybredny jeśli chodzi o wygląd, jakby to była istota całego życia i związku).Jedne go nie chcą, drugich nie chce on.Aż w końcu poznaje tą, która wydaje się być idealną kandydatką do wspólnego życia. Udaje mu się przykuć jej uwagę. Niestety, schemat znowu się powtarza. Pierwsza randka, nic...żadnej radości (takiej normalnej, bez wielkich ekscytacji). Druga też.Trzecia również.Ale postanawia o to walczyć. Zaprasza dziewczynę pod swój dach. Wspólnie zamieszkują, ale nic to nie daje. Czuje, że nie jest to to, czego by chciał. Wszystko zrzuca na mankamenty wyglądu partnerki,nie wiedząc, że wina leży po jego stronie. Seks nie jest również zbyt udany (sama partnerka stwierdza, że nie widzi jakiegoś pożądania w jego oczach.Widziała je u swoich poprzednich partnerów. On w głowie się z tym zgadza. Seks nie daje mu satysfakcji. Co ciekawe, jest on dla niego przyjemny, kiedy para się rozchodzi, a potem decydują, że chcą jeszcze o siebie powalczyć. Tak, jakby jakaś adrenalina go nakręcała). Po 6 miesiącach ostatecznie zrywa z dziewczyną, myśląc że to nie ta. Początkowa ulga zamienia się w depresję, bo chłopak zdaje sobie sprawę, że przez te wszystkie lata się oszukiwał. Nie wie, dlaczego tak się dzieje, że bycie w związku z kobietą nie daje mu radości, choć bardzo tego chce.

Rozpoczyna terapię.Dowiaduje się, że ma jakiś lęk bliskości z powodu 'nieodpępowienia'.Niby coś tam jest, bo jest zżyty z rodzicami, ale w końcu dochodzi do wniosku, że to raczej nie ma wpływu na jego zachowanie.

W międzyczasie wychodzi na jaw jedna rzecz. Przypomina sobie, iż często, podczas bycia z partnerką (niekoniecznie przy niej) odczuwał lęki (drżenie rąk, ból głowy).Niestety, nie jest w stanie stwierdzić, dlaczego tak się dzieje. Powoli dochodzi do wniosku, że najprawdopodobniej musi być sam. Nie odbija się ten fakt dobrze  na jego zdrowiu psychicznym:(

W końcu wchodzi na forum 'netkobiety' , gdzie dowiaduje się paru ciekawych rzeczy, choćby o syndromie madonny i ladacznicy....trochę taki jest...nigdy nie fantazjował erotycznie z partnerkami, z którymi się spotykał, zawsze były to kobiety, z którymi nie miał szans uprawiać seksu.

Kochani!
Czy z tym da się coś zrobić. Przemaglowałem sobie całe życie. Nic w nim strasznego się nie wydarzyło. Czytałem wiele o lęku bliskości...ale nie mogę się pod niego podpiąć...tam ludzie chcą być z kimś, ale boją się, że znowu mogą zostać odrzuceni. U mnie to tak nie działa. Dążę do tego by być z kobietą, ale mój mózg tego nie chce. Odrzuca mi ją z błahych powodów (wygląd idealny). Ja niestety nic na to nie mogę poradzić. Dodatkowo te dziwne lęki. Ten syndrom też mnie zastanawia. W ogóle wydaje mi się, że wszystko, co odległe bardziej mnie kręci niż rzeczywistość, ale nie potrafię siebie rozgryźć, choć usilnie próbuję.

Jakieś pomysły? Terapia...seksuolog, czy psycholog? Próbowałem już wszystkiego.Nawet być z kobietą pod jednym dachem i dzielić życie. Nie pomogło:(


I tak jeszcze zadam pytanie.Uważacie, że mój problem jest wrodzony, czy nabyty?

78

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Nie przemaglowales życia bo uciekasz po 4 spotkaniach  u terapeutów. 
To po pierwsze.
Więc to od Ciebie zalezy czy chcesz coś zrobic czy nie..

79 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-18 12:50:24)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ela210 napisał/a:

Nie przemaglowales życia bo uciekasz po 4 spotkaniach  u terapeutów. 
To po pierwsze.
Więc to od Ciebie zalezy czy chcesz coś zrobic czy nie..


Chodziłem do jednej przez 3,5 miesiąca, czasem nawet dwa razy w tygodniu. Czepiła się mojego 'nieodpępowienia', ale sama nie miała pomysłu na niego (tyle, że często przebywam w domu rodzinnym).Podczas nich przemaglowaliśmy całą moją przeszłość. Twierdziła uparcie, że to tylko to 'nieodpępowienie'. Ja jestem w stanie sam przed sobą powiedzieć, że coś jest nie tak.U licha nie wiem, co to jest! Piszę z Wami jak z terapeutą. Odkryłem się cały. Czy w gabinecie będzie to wyglądać inaczej?

Ale jestem dalej otwarty na wskazówki, żeby nie było, że szukam pomocy, a odrzucam rady. Będę szukał terapeuty...

80 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-11-18 13:12:44)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Czemu nie spróbujesz różnych rzeczy, które są dostępne i nie zobaczysz co to wniesie? Psycholog, seksuolog, terapia przez ciało, a może coś jeszcze.. Nie jest tak łatwo się zmienić czy uleczyć, trudno coś doradzić.
Co do psychologa to kilka spotkań pewnie niewiele wniesie, mógłbyś trochę pochodzić, np kilka miesięcy.

Ta terapia przez ciało met. Loewena jest ciekawa. Można z doskoku iść na jakiś warsztat, na temat, który interesuje. Robi się tam dziwne rzeczy, ale można coś odkryć podczas ćwiczeń, te ćwiczenia mogą przywołać jakieś uczucia, wspomnienia, które zostały wyparte.
Byłam chyba na 3 warsztatach, większość ćwiczeń mnie nie poruszyła, ale były takie, które wywołały bardzo żywe uczucia.

81

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Janek, a czy próbowałeś odpowiedzieć sobie na pytanie skąd u Ciebie biorą się lęki podczas bycia z kobietą? Myślę, że tu może być sedno problemu, tylko sam (lub z pomocą terapeuty) musisz sobie odpowiedzieć na pytanie co dokładnie go w Tobie powoduje i dlaczego.

82

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:
aniuu1 napisał/a:

Coś ala syndrom ladacznicy i madonny?

To też jest wiązane z lękiem. Lękiem przed kobiecą seksualnością

A mogłabyś tylko jeszcze rozwinąć swoją myśl. Chciałbym się do niej odnieść. Czytałem o tym wczoraj i mogę się jakoś podpiąć pod ten syndrom.

83

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Czy masz dużą potrzebę wolności?
Czy w twoim otoczeniu, albo w czytanych historiach związkowych z neta oburzało cię co robiły kobiety?
Czy jesteś pedantem?

84

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:

Janek, a czy próbowałeś odpowiedzieć sobie na pytanie skąd u Ciebie biorą się lęki podczas bycia z kobietą? Myślę, że tu może być sedno problemu, tylko sam (lub z pomocą terapeuty) musisz sobie odpowiedzieć na pytanie co dokładnie go w Tobie powoduje i dlaczego.


I to bardzo, ale nie to wszystko jest poza mną:( Spadek emocji, to przyglądanie się twarzy (milion razy mówiłem sobie, Ty też nie jesteś modelem..), czy te irracjonalne lęki? Ja nie wiem skąd to wszystko się wzięło i dlaczego tak na mnie działa?

Nie czuję niczego, co mogłoby niszczyć relacje z kobietami w obrębie moich działań, wszystko jest poza moją kontrolą...:)

85

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Chodziłem do jednej przez 3,5 miesiąca, czasem nawet dwa razy w tygodniu. Czepiła się mojego 'nieodpępowienia', ale sama nie miała pomysłu na niego (tyle, że często przebywam w domu rodzinnym).Podczas nich przemaglowaliśmy całą moją przeszłość. Twierdziła uparcie, że to tylko to 'nieodpępowienie'. Ja jestem w stanie sam przed sobą powiedzieć, że coś jest nie tak.U licha nie wiem, co to jest! Piszę z Wami jak z terapeutą. Odkryłem się cały. Czy w gabinecie będzie to wyglądać inaczej?

Ale jestem dalej otwarty na wskazówki, żeby nie było, że szukam pomocy, a odrzucam rady. Będę szukał terapeuty...

Z psychologami nie tak łatwo. Po pierwsze jako facetowi polecałabym faceta - co by nie powiedzieć myślicie i postrzegacie swoje miejsce w świecie nieco inaczej. Po drugie szukaj kogoś z polecenia, bo jednak dobry psycholog jest rzadkością. Lepiej dłużej poszukać niż iść z marszu i znowu zostać z niczym. Po trzecie dobra terapia trochę trwa, bo na całkowite zaufanie też nie zdobywamy się od razu, zazwyczaj jest to proces w czasie którego otwieramy się coraz bardziej. Tak naszybko przychodzi mi na myśl pozycja Katarzyny Miller i Andrzeja Gryżewskiego - Być parą i nie zwariować. Poczytaj trochę tego typu książek - czasem warto przeczytać książkę by trafić na jedno,dwa zdania, które coś nam uświadomią i otworzą oczy na problemy. Za cenę jednego spotkania z terapeutą najczęściej można kupić od jednej do trzech książek znanych i cenionych terapeutów. Nie mówię tutaj o pozycjach celebrytów, którzy na swoim przykładzie chcą uogólniać problemy i leczyć innych, tylko o pozycjach uznawanych terapeutów.
Jesteś inteligentnym facetem, wierzę, że rozwiążesz problem i ułożysz sobie życie smile

86

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Czy masz dużą potrzebę wolności?
Czy w twoim otoczeniu, albo w czytanych historiach związkowych z neta oburzało cię co robiły kobiety?
Czy jesteś pedantem?

1. Tego nie wiem, bo nikt mnie nigdy nie ograniczał, ale chyba spokojnie mogę iść na kompromisy w tej materii...

2. Nie, historii z neta nie czytam, a kobiety w moim otoczeniu nigdy mnie nie bulwersowały.

3. Tak. W mieszkaniu wszystko poukładane, tak jak w życiu. Czysto i schludnie;) Ale nie czepiam się, że czerwony kubek musi stać koło niebieskiego;)

87

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Agnes76 napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Chodziłem do jednej przez 3,5 miesiąca, czasem nawet dwa razy w tygodniu. Czepiła się mojego 'nieodpępowienia', ale sama nie miała pomysłu na niego (tyle, że często przebywam w domu rodzinnym).Podczas nich przemaglowaliśmy całą moją przeszłość. Twierdziła uparcie, że to tylko to 'nieodpępowienie'. Ja jestem w stanie sam przed sobą powiedzieć, że coś jest nie tak.U licha nie wiem, co to jest! Piszę z Wami jak z terapeutą. Odkryłem się cały. Czy w gabinecie będzie to wyglądać inaczej?

Ale jestem dalej otwarty na wskazówki, żeby nie było, że szukam pomocy, a odrzucam rady. Będę szukał terapeuty...

Z psychologami nie tak łatwo. Po pierwsze jako facetowi polecałabym faceta - co by nie powiedzieć myślicie i postrzegacie swoje miejsce w świecie nieco inaczej. Po drugie szukaj kogoś z polecenia, bo jednak dobry psycholog jest rzadkością. Lepiej dłużej poszukać niż iść z marszu i znowu zostać z niczym. Po trzecie dobra terapia trochę trwa, bo na całkowite zaufanie też nie zdobywamy się od razu, zazwyczaj jest to proces w czasie którego otwieramy się coraz bardziej. Tak naszybko przychodzi mi na myśl pozycja Katarzyny Miller i Andrzeja Gryżewskiego - Być parą i nie zwariować. Poczytaj trochę tego typu książek - czasem warto przeczytać książkę by trafić na jedno,dwa zdania, które coś nam uświadomią i otworzą oczy na problemy. Za cenę jednego spotkania z terapeutą najczęściej można kupić od jednej do trzech książek znanych i cenionych terapeutów. Nie mówię tutaj o pozycjach celebrytów, którzy na swoim przykładzie chcą uogólniać problemy i leczyć innych, tylko o pozycjach uznawanych terapeutów.
Jesteś inteligentnym facetem, wierzę, że rozwiążesz problem i ułożysz sobie życie smile

Dzięki:)

88 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-11-18 14:19:46)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
Ajko napisał/a:

Czy masz dużą potrzebę wolności?
Czy w twoim otoczeniu, albo w czytanych historiach związkowych z neta oburzało cię co robiły kobiety?
Czy jesteś pedantem?

1. Tego nie wiem, bo nikt mnie nigdy nie ograniczał, ale chyba spokojnie mogę iść na kompromisy w tej materii...

2. Nie, historii z neta nie czytam, a kobiety w moim otoczeniu nigdy mnie nie bulwersowały.

3. Tak. W mieszkaniu wszystko poukładane, tak jak w życiu. Czysto i schludnie;) Ale nie czepiam się, że czerwony kubek musi stać koło niebieskiego;)

No pomyślałby ktoś, że taki ideał. Lubiany, nigdy go nic nie drażni w ludziach. Przyjacielski, marzy o rodzinie. Wszystko na swoim miejscu, oprócz rodzinki. I taki inteligentny, ale nie rozumie siebie samego. Jakie to słodkie wszystko. Czuję się w twoim temacie jak na takim idealnym amerykańskim osiedlu smile.

89 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-18 14:32:41)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:
janek_79 napisał/a:
Ajko napisał/a:

Czy masz dużą potrzebę wolności?
Czy w twoim otoczeniu, albo w czytanych historiach związkowych z neta oburzało cię co robiły kobiety?
Czy jesteś pedantem?

1. Tego nie wiem, bo nikt mnie nigdy nie ograniczał, ale chyba spokojnie mogę iść na kompromisy w tej materii...

2. Nie, historii z neta nie czytam, a kobiety w moim otoczeniu nigdy mnie nie bulwersowały.

3. Tak. W mieszkaniu wszystko poukładane, tak jak w życiu. Czysto i schludnie;) Ale nie czepiam się, że czerwony kubek musi stać koło niebieskiego;)

No pomyślałby ktoś, że taki ideał. Lubiany, nigdy go nic nie drażni w ludziach. Przyjacielski, marzy o rodzinie. Wszystko na swoim miejscu, oprócz rodzinki. I taki inteligentny, ale nie rozumie siebie samego. Jakie to słodkie wszystko. Czuję się w twoim temacie jak na takim idealnym amerykańskim osiedlu smile.

A po co ta ironia;) Czy ja napisałem gdzieś, że jestem inteligenty?:)To co mam zrobić, żeby tak nie było...zacząć pić, objadać się kebabem i mieć bałagan w mieszkaniu, żeby nie było tak słodko?:)

90

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Albo jesteś bajkopisarzem, albo bardzo się we wszystkim kontrolujesz. U ciebie oprócz tych związkowych spraw wszystko jest takie bezproblemowe, to nierealne.

91

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Albo jesteś bajkopisarzem, albo bardzo się we wszystkim kontrolujesz. U ciebie oprócz tych związkowych spraw wszystko jest takie bezproblemowe, to nierealne.

Bajek bym nie pisał. Wszyscy w rodzinie są zdrowi, to podstawa.Nigdy nie przeżyłem jakiejś tragedii życiowe (to moja pierwsza trauma, która już trwa prawie rok). Problemów finansowych nigdy nie miałem (mam złotych rodziców). Przemocy nigdy nie doświadczyłem. Skończyłem studia, które chciałem i realizuję się w miarę w pracy. Mam swoje zainteresowania (jakieś małe sukcesy...biegi uliczne, wejścia na góry, książki). Życie muszę sobie sam układać, więc robię tak, żeby nie czuć tej samotności (kursy tańca, nowi znajomi, bo starzy mają już swoje rodzinne obowiązki od lat). Raczej nie sądzę, żeby miało to wpływ na relacje, bo jak pisałem, miałem 23 lata, gdy spotykałem się z pierwszą dziewczyną, więc byłem studenciakiem...uczyłem się, chodziłem do klubów, upijałem...młodość;)

92

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Ogólnie jestem ci wdzięczna za ten temat, bo cos pozwolił mi zrozumieć.
Jak twoi rodzice tacy złoci, to pewnie nigdy ich nie chciałeś rozczarować? Czy rozczarowałeś ich kiedyś, chociaż raz?

93 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-18 15:14:01)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Ogólnie jestem ci wdzięczna za ten temat, bo cos pozwolił mi zrozumieć.
Jak twoi rodzice tacy złoci, to pewnie nigdy ich nie chciałeś rozczarować? Czy rozczarowałeś ich kiedyś, chociaż raz?

Tak ogólnie to nie, ale oni nigdy nie mieli wobec mnie żadnych oczekiwań.I tak mieli ze mną spokój, bo się uczyłem, nie miałem problemów z używkami itp.Nigdy nie trzymali mnie pod kloszem.Od razu napiszę, że nigdy nie szukałem nikogo, tak żeby sprostać ich wymaganiom...ale takich dzieciaków jest chyba sporo..wiem, bo uczę w szkole...

A Ty swoich kiedyś rozczarowałaś?

Rozczarowanie jest wtedy, kiedy ktoś ma jakieś oczekiwania.Moi nie mieli żadnych, ba nawet się dziwili, że się uczę, bo z nimi bywało różnie;) Ale nigdy nie stali nade mną z batem:) Dlatego pewnie są tacy złoci:)

94

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Nie wiem czy bajkopisarz ale na pewno dziwne jest to, że sam nie jest w stanie określić co powoduje w nim lęk w byciu z kobietą. No przecież jeśli ma takie objawy jak pocenie się, drżenie rąk itd., to chyba przynajmniej powód powinien móc podać, a potem szukać źródeł.
Nie wiem co to może być. Strach przed odrzuceniem czy też stratą a może z samego faktu wejścia jakby nie było obcej osoby w jego strefę komfortu? Bo to, że nagle podbródek przeszkadza to wiadomo, że skutek a nie powód sam w sobie. Przecież u Janka zainteresowanie spada już nawet na 1 spotkaniu/randce. Tak jakby od razu wiedział, że nic z tego czy bał zaangażowania.
A może po prostu nie jesteś stworzony do związku z kobietą, a dążysz do tego tylko dlatego bo jest jakaś presja czy też boisz samotności? Może dla Ciebie lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu znalezienie bliskiej osoby, niekoniecznie do związku. Wiele kobiet szuka po prostu przyjaciela. Sam już wiesz, że sposobem na Twoją samotność nie jest kobieta z którą próbujesz tworzyć związek.

95

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
Ajko napisał/a:

Ogólnie jestem ci wdzięczna za ten temat, bo cos pozwolił mi zrozumieć.
Jak twoi rodzice tacy złoci, to pewnie nigdy ich nie chciałeś rozczarować? Czy rozczarowałeś ich kiedyś, chociaż raz?

Tak ogólnie to nie, ale oni nigdy nie mieli wobec mnie żadnych oczekiwań.I tak mieli ze mną spokój, bo się uczyłem, nie miałem problemów z używkami itp.Nigdy nie trzymali mnie pod kloszem.Od razu napiszę, że nigdy nie szukałem nikogo, tak żeby sprostać ich wymaganiom...ale takich dzieciaków jest chyba sporo..wiem, bo uczę w szkole...

A Ty swoich kiedyś rozczarowałaś?

Od poczęcia ich rozczarowywałam big_smile. Nie jest to zabawne, ale sobie już poukładałam.

Czyli nic cię nigdy w nich nie rozczarowało, denerwowało, brakowało? Nawet tak troszkę, chociaż w sumie mówiłes sobie, że jesteś niesprawiedliwy?

96

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:
janek_79 napisał/a:
Ajko napisał/a:

Ogólnie jestem ci wdzięczna za ten temat, bo cos pozwolił mi zrozumieć.
Jak twoi rodzice tacy złoci, to pewnie nigdy ich nie chciałeś rozczarować? Czy rozczarowałeś ich kiedyś, chociaż raz?

Tak ogólnie to nie, ale oni nigdy nie mieli wobec mnie żadnych oczekiwań.I tak mieli ze mną spokój, bo się uczyłem, nie miałem problemów z używkami itp.Nigdy nie trzymali mnie pod kloszem.Od razu napiszę, że nigdy nie szukałem nikogo, tak żeby sprostać ich wymaganiom...ale takich dzieciaków jest chyba sporo..wiem, bo uczę w szkole...

A Ty swoich kiedyś rozczarowałaś?

Od poczęcia ich rozczarowywałam big_smile. Nie jest to zabawne, ale sobie już poukładałam.


Czyli nic cię nigdy w nich nie rozczarowało, denerwowało, brakowało? Nawet tak troszkę, chociaż w sumie mówiłes sobie, że jesteś niesprawiedliwy?

Ogólnie nie, ojciec tylko zawsze marudził, że światło nie jest zgaszone, okno otwarte, ale to jest do przejścia...zresztą potem widywałem ich już tylko w łikendy.Pokłociłem się ojcem o pierdołe, ale zaraz przepraszałem...Co masz na myśli z tym niesprawiedliwym?

97

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
Ajko napisał/a:

Czyli nic cię nigdy w nich nie rozczarowało, denerwowało, brakowało? Nawet tak troszkę, chociaż w sumie mówiłes sobie, że jesteś niesprawiedliwy?

Ogólnie nie, ojciec tylko zawsze marudził, że światło nie jest zgaszone, okno otwarte, ale to jest do przejścia...zresztą potem widywałem ich już tylko w łikendy.Pokłociłem się ojcem o pierdołe, ale zaraz przepraszałem...Co masz na myśli z tym niesprawiedliwym?

Chodzi mi o to, ze cos cię w nich drażni czasem, ale nie pozwalasz sobie na emocje bo w sumie oni dobrymi ludźmi, zawsze mogłeś na nich liczyć.

98

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:
janek_79 napisał/a:
Ajko napisał/a:

Czyli nic cię nigdy w nich nie rozczarowało, denerwowało, brakowało? Nawet tak troszkę, chociaż w sumie mówiłes sobie, że jesteś niesprawiedliwy?

Ogólnie nie, ojciec tylko zawsze marudził, że światło nie jest zgaszone, okno otwarte, ale to jest do przejścia...zresztą potem widywałem ich już tylko w łikendy.Pokłociłem się ojcem o pierdołe, ale zaraz przepraszałem...Co masz na myśli z tym niesprawiedliwym?

Chodzi mi o to, ze cos cię w nich drażni czasem, ale nie pozwalasz sobie na emocje bo w sumie oni dobrymi ludźmi, zawsze mogłeś na nich liczyć.

Ojcu wprost mówię, że jest sknerą i dziada z siebie robi.Jak jest zimno w domu, też mówię, żeby nie oszczędzali na grzaniu....większych drażliwości nie mam:)

99 Ostatnio edytowany przez janek_79 (2021-11-18 16:05:55)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:

Nie wiem czy bajkopisarz ale na pewno dziwne jest to, że sam nie jest w stanie określić co powoduje w nim lęk w byciu z kobietą. No przecież jeśli ma takie objawy jak pocenie się, drżenie rąk itd., to chyba przynajmniej powód powinien móc podać, a potem szukać źródeł.
Nie wiem co to może być. Strach przed odrzuceniem czy też stratą a może z samego faktu wejścia jakby nie było obcej osoby w jego strefę komfortu? Bo to, że nagle podbródek przeszkadza to wiadomo, że skutek a nie powód sam w sobie. Przecież u Janka zainteresowanie spada już nawet na 1 spotkaniu/randce. Tak jakby od razu wiedział, że nic z tego czy bał zaangażowania.
A może po prostu nie jesteś stworzony do związku z kobietą, a dążysz do tego tylko dlatego bo jest jakaś presja czy też boisz samotności? Może dla Ciebie lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu znalezienie bliskiej osoby, niekoniecznie do związku. Wiele kobiet szuka po prostu przyjaciela. Sam już wiesz, że sposobem na Twoją samotność nie jest kobieta z którą próbujesz tworzyć związek.


Może i tak jest, tylko strasznie to boli.I nigdy nie wierzyłem, że coś może takiego spotkać człowieka. Każdy miałby doła, gdyby był w mojej sytuacji. Ja na ten moment nie potrafię się z tym pogodzić, dlatego tu jestem. Zresztą w pierwszym komentarzu pisałem, iż szukam osób podobnych mnie i jakieś informacje się tu przewinęły...

100

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Może i tak jest, tylko strasznie to boli.I nigdy nie wierzyłem, że coś może takiego spotkać człowieka. Każdy miałby doła, gdyby był w mojej sytuacji. Ja na ten moment nie potrafię się z tym pogodzić, dlatego tu jestem. Zresztą w pierwszym komentarzu pisałem, iż szukam osób podobnych mnie i jakieś informacje się tu przewinęły...

Póki nie wejrzysz w głąb siebie i nie znajdziesz powodu a potem źródła Twojego lęku, to raczej nic się nie zmieni.
Ogólnie rzecz biorąc jest chyba wiele osób, które mają problem z wejściem w bliższą relację. Powody tego są jednak przeróżne.
Sam piszesz, że bycie z kobietą powoduje u Ciebie stres czy nawet nerwicę. Spróbuj chociaż odpowiedzieć dlaczego, i nie, nie jest to jej podbródek tylko jakieś Twoje wewnętrzne blokady.
U mnie panika np. brała się z tego, że ktoś pozna mój sekret i zmieni do mnie stosunek oceniając przez pryzmat czegoś czy kogoś, na co nie miałam absolutnie wpływu +  dochodził strach, że to rozniesie. Dla mnie to byłby koniec świata (tak wtedy myślałam). Także podejrzewam, że gdybym nawet wtedy poszła na psychoterapię, to nic by nie dało bo tego wątku na pewno bym nie poruszyła. To wyparcie we mnie aż tak głęboko siedziało.

101

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Może i tak jest, tylko strasznie to boli.I nigdy nie wierzyłem, że coś może takiego spotkać człowieka. Każdy miałby doła, gdyby był w mojej sytuacji. Ja na ten moment nie potrafię się z tym pogodzić, dlatego tu jestem. Zresztą w pierwszym komentarzu pisałem, iż szukam osób podobnych mnie i jakieś informacje się tu przewinęły...

Póki nie wejrzysz w głąb siebie i nie znajdziesz powodu a potem źródła Twojego lęku, to raczej nic się nie zmieni.
Ogólnie rzecz biorąc jest chyba wiele osób, które mają problem z wejściem w bliższą relację. Powody tego są jednak przeróżne.
Sam piszesz, że bycie z kobietą powoduje u Ciebie stres czy nawet nerwicę. Spróbuj chociaż odpowiedzieć dlaczego, i nie, nie jest to jej podbródek tylko jakieś Twoje wewnętrzne blokady.
U mnie panika np. brała się z tego, że ktoś pozna mój sekret i zmieni do mnie stosunek oceniając przez pryzmat czegoś czy kogoś, na co nie miałam absolutnie wpływu +  dochodził strach, że to rozniesie. Dla mnie to byłby koniec świata (tak wtedy myślałam). Także podejrzewam, że gdybym nawet wtedy poszła na psychoterapię, to nic by nie dało bo tego wątku na pewno bym nie poruszyła. To wyparcie we mnie aż tak głęboko siedziało.

102 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-11-18 21:05:09)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Janek jeśli moje pytania cię drażnią to przepraszam, ale próbuję cię nimi jakoś pobudzić do zastanowienia sie nad różnymi opcjami, które mogły gdzieś, kiedyś wpłynąć na ciebie . Bo wiesz to, że tobie będziemy tutaj słodzić, współczuć nic tu nie da. Chociaż współczuję, bo jeśli jest ci z twoją niemocą uczuciową źle to bardzo współczuję.
Ja miałam przez chwilę podobne do ciebie epizody w początkach mojej drogi uczuciowej. Podobał mi się chłopak, ale w momencie, gdy on tez był zainteresowany, u mnie wręcz budziła się panika. Izolowałam się. Tylko, że ja wiem z czego to wynikało, bardzo bałam się mężczyzn. Kojarzyli mi się ze złymi ludźmi. Później się te reakcje skończyły. Weszłam w jeden związek z chłopakiem, w którym nie byłam zakochana, ale lubiłam go. Bardzo miło ten czas i tego chłopaka wspominam. Możliwe, że on zaczął u mnie ten etap przemiany.
Już ci odpuszczę te moje pytania, nie chcę cie zamęczać, bo wiele rzeczy wydaje mi się istotnych, o które kusi mnie by spytać smile. Szukaj tam gdzie znajdujesz dyskomfort, wstyd, samotność, w swoim zyciu. Nie bagatelizuj, uczuć z dzieciństwa. Przewałkuj sobie wszystkie przypomniane sytuacje. Szukaj w nich uczuć podobnych do tych, które odczuwasz w tych przelotnych znajomościach. To nie muszą być wydarzenia, to mogą być uczucia, które ci ciągle towarzyszyły, towarzyszą.

103

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Janek jeśli moje pytania cię drażnią to przepraszam, ale próbuję cię nimi jakoś pobudzić do zastanowienia sie nad różnymi opcjami, które mogły gdzieś, kiedyś wpłynąć na ciebie . Bo wiesz to, że tobie będziemy tutaj słodzić, współczuć nic tu nie da. Chociaż współczuję, bo jeśli jest ci z twoją niemocą uczuciową źle to bardzo współczuję.
Ja miałam przez chwilę podobne do ciebie epizody w początkach mojej drogi uczuciowej. Podobał mi się chłopak, ale w momencie, gdy on tez był zainteresowany, u mnie wręcz budziła się panika. Izolowałam się. Tylko, że ja wiem z czego to wynikało, bardzo bałam się mężczyzn. Kojarzyli mi się ze złymi ludźmi. Później się te reakcje skończyły. Weszłam w jeden związek z chłopakiem, w którym nie byłam zakochana, ale lubiłam go. Bardzo miło ten czas i tego chłopaka wspominam. Możliwe, że on zaczął u mnie ten etap przemiany.
Już ci odpuszczę te moje pytania, nie chcę cie zamęczać, bo wiele rzeczy wydaje mi się istotnych, o które kusi mnie by spytać smile. Szukaj tam gdzie znajdujesz dyskomfort, wstyd, samotność, w swoim zyciu. Nie bagatelizuj, uczuć z dzieciństwa. Przewałkuj sobie wszystkie przypomniane sytuacje. Szukaj w nich uczuć podobnych do tych, które odczuwasz w tych przelotnych znajomościach. To nie muszą być wydarzenia, to mogą być uczucia, które ci ciągle towarzyszyły, towarzyszą.

Zadawaj je...bardzo proszę, w ogóle mnie nie denerwują...

104 Ostatnio edytowany przez pyszneSalami (2021-11-19 15:47:37)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Ale tak szczerze, po co ci w tym wieku kobieta? Niezobowiązująco zawsze możesz sobie znaleźć by zaspokoić potrzeby, czy to fizyczne, czy to luźnego towarzystwa - takie już ekhm... czasy i nikogo to nie dziwi smile I czy to ci nie wystarczy, skoro tyle lat żyłeś praktycznie bez stałej partnerki? Teraz masz już pewnie inne nawyki i mentalność singla. Tak jak sam zauważyłeś, prawdopodobnie masz upodobanie do pogoni za króliczkiem, a schwytany już cię nie interesuje - no i całkiem dobrze, po co to zmieniać, skoro taki już jesteś?

105

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Fakt, pamiętam z dzieciństwa, że jeździłem do kuzyna na wieś podczas wakacji. Bawiliśmy się świetnie.Raz przyjechał do mnie i...nie mogłem znieść jego obecności...nie wiem, dlaczego, ale nie chciałem się z nim bawić.Nawet zainicjowałem z nim bójkę. Kuzyn wyjechał na drugi dzień. Jeśli to jest jakiś  objaw mojego problemu, jak z nim zawalczyć zatem?

Ile miałeś wtedy lat?
Dlaczego cię wtedy drażnił? Wróć wspomnieniami do tego momentu i potraktuj go poważnie. Zaakceptuj, że miałeś prawo nie być zadowolony, tylko ważne jest jaka była tego przyczyna.

106

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Fakt, pamiętam z dzieciństwa, że jeździłem do kuzyna na wieś podczas wakacji. Bawiliśmy się świetnie.Raz przyjechał do mnie i...nie mogłem znieść jego obecności...nie wiem, dlaczego, ale nie chciałem się z nim bawić.Nawet zainicjowałem z nim bójkę. Kuzyn wyjechał na drugi dzień. Jeśli to jest jakiś  objaw mojego problemu, jak z nim zawalczyć zatem?

Ile miałeś wtedy lat?
Dlaczego cię wtedy drażnił? Wróć wspomnieniami do tego momentu i potraktuj go poważnie. Zaakceptuj, że miałeś prawo nie być zadowolony, tylko ważne jest jaka była tego przyczyna.

Około 12. Przyczyna: po prostu chyba mnie drażnił (nie wiem, czy wstydziłem się go w obecności kolegów), czy drażniła mnie jego obecność...jestem jedynakiem, może nie byłem w stanie zaakceptować kogoś w moim pokoju...naprawdę ciężko mi napisać.Irytował mnie.

107

Odp: Nie potrafię się zakochać...

On miał nocować u ciebie w pokoju? Panoszył się, czy był wycofany? Czy twoi rodzice go wtedy traktowali bardziej wyjątkowo niż ciebie?

108

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

On miał nocować u ciebie w pokoju? Panoszył się, czy był wycofany? Czy twoi rodzice go wtedy traktowali bardziej wyjątkowo niż ciebie?


Tak. Był wycofany (to ja rządziłem), Raczej nie przypominam sobie. Po prostu mnie drażnił...

109

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Czy ma dla ciebie duże znaczenie co myślą o tobie ludzie. Jeśli tak, Dlaczego?
Czy potrafiłbyś zrobic coś nieobliczalnego i mieć gdzieś opinię innych? Czy zrobiłeś?
Czy tęskniłeś czasami, po rozstaniu za Martą?
Jak ci się mieszkało z Martą, czy cos cię w niej drażniło (oprócz podbródka), przeszkadzało w codziennym życiu?
Czy miałes kiedyś zwierzaka? Jeśli tak, to czy ty się nim zajmowałeś, czy rodzice?
Dlaczego zostałeś nauczycielem?
Czy możliwość izolacji od otoczenia, ludzi, jest dla ciebie wazna, np w mieszkaniu?
Czy twoi rodzice obrabiali czasem innym tyłki?
Czy któres z rodziców dzieliło się z tobą swoimi problemami (za dzieciaka, tak do 18), którymi się potem martwiłeś?
Czy potrafisz, potrafiłeś się dzielić swoimi rzeczami?
Jak tłumaczyli ci  psycholodzy swoją teorię o nieodpępowieniu?

big_smile zgodziłeś się to masz.

110

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Przeglądałam ulotkę wydawniczą i znalazłam coś takiego:
Andrzej Gryżewski, Sylwia Sitkowska - Niekochalni
lęk przed bliskością
Jak go rozpoznać, skąd się bierze, jak się z nim uporać.

Może znajdziesz w tym coś dla siebie smile

Posty [ 66 do 110 z 110 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie potrafię się zakochać...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024