Trauma poprzedniego związku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Trauma poprzedniego związku

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 111 z 111 ]

66 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-07-09 20:53:38)

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

No tak, ale co znaczy to postara się? Że przyjedzie któregoś dnia i da mi klucze do mieszkania albo pierścionek, czy złoży przysięgę, że zrobił mi miejsce w swoim życiu? Pytam trochę z przekąsem, ale w zasadzie sama nie wiem co miałoby być tą sytuacją, która powinna dać mi pewność

Jak uzna, że Twój "foch" nie jest chwilowy i może Ci stracić a tym samym zacznie starać. Jak zacznie to nie będziesz miła rozkmmin czy chodzi o jakiś gest, po prostu będziesz to czuła.
W sumie tak chyba tylko piszę dla pocieszenia, bo niestety wszystko wskazuje na to, że ten facet nie traktuje Cię poważnie, tylko wykorzystuje Twoją młodość i naiwność.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Trauma poprzedniego związku

W zasadzie to nawet trudno napisać, że wykorzystuje. Daje, to bierze. Niczego nie obiecywał i nie deklaruje przecież.

68

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

No tak, ale co znaczy to postara się? Że przyjedzie któregoś dnia i da mi klucze do mieszkania albo pierścionek, czy złoży przysięgę, że zrobił mi miejsce w swoim życiu? Pytam trochę z przekąsem, ale w zasadzie sama nie wiem co miałoby być tą sytuacją, która powinna dać mi pewność

Masz więcej niż 14 lat?
Pytam bez przekąsu.
Również bez przekąsu odpowiedź na Twoje pytania brzmi - on zrobi cokolwiek poza gadaniem. Wykaże jakąkolwiek inicjatywę.
Podejmie jakąkolwiek decyzję.

69 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-07-09 21:11:54)

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

Co konkretnie masz na myśli? Że gdyby zależało mu na tym, żeby mnie zatrzymać, to nie mówiłby tego?

Jak ktoś chce, to szuka sposobów, jak nie chce - to szuka powodów.

Gdyby mu na Tobie zależało, to dążyłby do usunięcia przeszkód i wierzył w możliwość ich pokonania. Byłaś kiedykolwiek, jesteś teraz zakochana? Mam wrażenie, że góry można wtedy przenosić, nie ma przeszkód, których nie można pokonać, a ukochana osoba jest dla Ciebie motywatorem i energią do działania. Nade wszystko pragniesz jej dobra i szukasz wszelkich możliwości pokonania przeszkód, a ten Twój facet piętrzy problemy i szuka powodów, żeby z Tobą nie być.

70 Ostatnio edytowany przez Delillah (2021-07-09 21:33:23)

Odp: Trauma poprzedniego związku
MagdaLena1111 napisał/a:
Delillah napisał/a:

Co konkretnie masz na myśli? Że gdyby zależało mu na tym, żeby mnie zatrzymać, to nie mówiłby tego?

Jak ktoś chce, to szuka sposobów, jak nie chce - to szuka powodów.

Gdyby mu na Tobie zależało, to dążyłby do usunięcia przeszkód i wierzył w możliwość ich pokonania. Byłaś kiedykolwiek, jesteś teraz zakochana? Mam wrażenie, że góry można wtedy przenosić, nie ma przeszkód, których nie można pokonać, a ukochana osoba jest dla Ciebie motywatorem i energią do działania. Nade wszystko pragniesz jej dobra i szukasz wszelkich możliwości pokonania przeszkód, a ten Twój facet piętrzy problemy i szuka powodów, żeby z Tobą nie być.

No dobrze, ja też tak uważam, ale jeżeli on naprawdę tkwi w jakiejś depresji i dlatego te jego reakcje nie są takie jak u normalnego, nie nadwyrężonego faceta?

71

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Delillah napisał/a:

Co konkretnie masz na myśli? Że gdyby zależało mu na tym, żeby mnie zatrzymać, to nie mówiłby tego?

Jak ktoś chce, to szuka sposobów, jak nie chce - to szuka powodów.

Gdyby mu na Tobie zależało, to dążyłby do usunięcia przeszkód i wierzył w możliwość ich pokonania. Byłaś kiedykolwiek, jesteś teraz zakochana? Mam wrażenie, że góry można wtedy przenosić, nie ma przeszkód, których nie można pokonać, a ukochana osoba jest dla Ciebie motywatorem i energią do działania. Nade wszystko pragniesz jej dobra i szukasz wszelkich możliwości pokonania przeszkód, a ten Twój facet piętrzy problemy i szuka powodów, żeby z Tobą nie być.

No dobrze, ja też tak uważam, ale jeżeli on naprawdę tkwi w jakiejś depresji i dlatego te jego reakcje nie są takie jak u normalnego, nie nadwyrężonego faceta?

Może tak być.
Słyszałaś o „Dniach mózgu”? Polecam, fantastyczne wykłady, ciekawe wiadomości, dużo życiowej przydatnej wiedzy, ale to tak na marginesie.
Zapamiętałam bardzo dobrze z jednego z tych spotkań, że osoby w depresji nie potrafią kochać, są jakby wewnątrz siebie, zamknięte.

Niech Twój facet się leczy.
Na Twoim miejscu powiedziałabym temu facetowi, żeby wrócił do mnie, jak będzie gotowy na związek. Dlaczego się go trzymasz, skoro on nie jest gotowy na związek a Ty tego chcesz?
Mamy na forum określenie „padliniarz”, które dotyczy facetów polujących na kobiety w słabszej formie psychicznej. Jesteś kobiecym odpowiednikiem? Pisałaś, że poznałaś go już w dołku. Dlaczego zainteresował Cię facet, który jest w trudnym położeniu?
Zadajesz dużo pytań o jego motywy, a może lepiej, żebyś zaczęła zadawać sobie pytania, bo wtedy jest szansa, że znajdziesz odpowiedzi,

72 Ostatnio edytowany przez Znerx (2021-07-09 22:01:39)

Odp: Trauma poprzedniego związku

Standardowe pitu pitu.
Mnie też, randomowo poznane w necie panny, opowiadały jak to je facet czy inny mąż lol zaniedbuje, nie zajmuje się dzieckiem, za dużo pracuje, a one takie biedneeee. Wszyscy ex zawsze są źli, przemocowi, a one - biedne myszki - czekają na rycerza na białym rumaku.

Szkoda zdrowia. big_smile

73

Odp: Trauma poprzedniego związku
MagdaLena1111 napisał/a:
Delillah napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak ktoś chce, to szuka sposobów, jak nie chce - to szuka powodów.

Gdyby mu na Tobie zależało, to dążyłby do usunięcia przeszkód i wierzył w możliwość ich pokonania. Byłaś kiedykolwiek, jesteś teraz zakochana? Mam wrażenie, że góry można wtedy przenosić, nie ma przeszkód, których nie można pokonać, a ukochana osoba jest dla Ciebie motywatorem i energią do działania. Nade wszystko pragniesz jej dobra i szukasz wszelkich możliwości pokonania przeszkód, a ten Twój facet piętrzy problemy i szuka powodów, żeby z Tobą nie być.

No dobrze, ja też tak uważam, ale jeżeli on naprawdę tkwi w jakiejś depresji i dlatego te jego reakcje nie są takie jak u normalnego, nie nadwyrężonego faceta?

Może tak być.
Słyszałaś o „Dniach mózgu”? Polecam, fantastyczne wykłady, ciekawe wiadomości, dużo życiowej przydatnej wiedzy, ale to tak na marginesie.
Zapamiętałam bardzo dobrze z jednego z tych spotkań, że osoby w depresji nie potrafią kochać, są jakby wewnątrz siebie, zamknięte.

Niech Twój facet się leczy.
Na Twoim miejscu powiedziałabym temu facetowi, żeby wrócił do mnie, jak będzie gotowy na związek. Dlaczego się go trzymasz, skoro on nie jest gotowy na związek a Ty tego chcesz?
Mamy na forum określenie „padliniarz”, które dotyczy facetów polujących na kobiety w słabszej formie psychicznej. Jesteś kobiecym odpowiednikiem? Pisałaś, że poznałaś go już w dołku. Dlaczego zainteresował Cię facet, który jest w trudnym położeniu?
Zadajesz dużo pytań o jego motywy, a może lepiej, żebyś zaczęła zadawać sobie pytania, bo wtedy jest szansa, że znajdziesz odpowiedzi,

Trzymam się go, bo lubię go jako człowieka, lubię porozumienie, które mamy, to jak się ze sobą czujemy, stał się moim przyjacielem, bardzo bliską mi osobą... Nie potrafię chyba wyrzucać ludzi z życia bez starań i z rozsądku, ale widzę coraz wyraźniej, że jeśli nie ma na ten moment perspektyw co powoduje moją frustracje, to ten rozsądek to jedyny słuszny ruch.. Nie chcę tylko żle tego wszystkiego ocenić i tupać nóżką nie patrząc na niego, właśnie ze względu na ten dołek psychiczny w jakim się znajduje i do którego sam się przyznaje.

74 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-09 22:55:14)

Odp: Trauma poprzedniego związku

Czego jemu tak brakowało w tamtym związku ?
Jakie miał oczekiwania takie miał też rozczarowania niestety,zwłaszcza, że dość szybko gaśnie w wylewności, selektywnie wyrażanych uczuć
jedne podkreśla inne ukrywa.
Ma u Ciebie jeszcze więcej niż nawet jak mieszkał z eks takie mam wrażenie .Jesteś jego heroiną zawsze gotową ,ale boi się, że ta niby depresja się skończy lub odkryjesz, że to ściema i jego mechanizm obronny przed bliskością i zranieniem nie ważne czy naprawdę czy urojonym zranieniem.
Facet to mi niestety się kojarzy wcale nie z kimś kto ma nerwicę czy depresję ,tylko jakiś inny problem.Na pewno jednak egotyczny.
W takich około romansowo - romansowo podobnych "mrocznych " toksykogennych, plastrowych relacjach z uwikłaniem emocjonalnym w stary związek ,zawsze jest wszystkiego po trochu i czyjegoś " padlinozerstwa" i "heroizmu" .Nie wiem ale dla mnie facet ma jakiś taki wzór sterowania emocjami który "za dobrze" niestety mi się kojarzy ,to takie "na siłę" po części już podświadome wywoływanie kryzysu. stresu ,depresji po to żeby doznać wysokiej euforii ,potem abarot z kimś innym,jakieś życiowe problemy są jeszcze dodatkową wodą na młyn.
jaka w tym Twoja rola ? na pewno nie jedna skoro podejmujesz wyzwanie po coś to robisz

Valkyrie widzę "odżyła " nieco smile

75

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Delillah napisał/a:

No dobrze, ja też tak uważam, ale jeżeli on naprawdę tkwi w jakiejś depresji i dlatego te jego reakcje nie są takie jak u normalnego, nie nadwyrężonego faceta?

Może tak być.
Słyszałaś o „Dniach mózgu”? Polecam, fantastyczne wykłady, ciekawe wiadomości, dużo życiowej przydatnej wiedzy, ale to tak na marginesie.
Zapamiętałam bardzo dobrze z jednego z tych spotkań, że osoby w depresji nie potrafią kochać, są jakby wewnątrz siebie, zamknięte.

Niech Twój facet się leczy.
Na Twoim miejscu powiedziałabym temu facetowi, żeby wrócił do mnie, jak będzie gotowy na związek. Dlaczego się go trzymasz, skoro on nie jest gotowy na związek a Ty tego chcesz?
Mamy na forum określenie „padliniarz”, które dotyczy facetów polujących na kobiety w słabszej formie psychicznej. Jesteś kobiecym odpowiednikiem? Pisałaś, że poznałaś go już w dołku. Dlaczego zainteresował Cię facet, który jest w trudnym położeniu?
Zadajesz dużo pytań o jego motywy, a może lepiej, żebyś zaczęła zadawać sobie pytania, bo wtedy jest szansa, że znajdziesz odpowiedzi,

Trzymam się go, bo lubię go jako człowieka, lubię porozumienie, które mamy, to jak się ze sobą czujemy, stał się moim przyjacielem, bardzo bliską mi osobą... Nie potrafię chyba wyrzucać ludzi z życia bez starań i z rozsądku, ale widzę coraz wyraźniej, że jeśli nie ma na ten moment perspektyw co powoduje moją frustracje, to ten rozsądek to jedyny słuszny ruch.. Nie chcę tylko żle tego wszystkiego ocenić i tupać nóżką nie patrząc na niego, właśnie ze względu na ten dołek psychiczny w jakim się znajduje i do którego sam się przyznaje.

Pytałam po co w ogóle go wpuściłaś do swojego życia widząc i wiedząc w jakiej jest sytuacji? Co Cię przyciągnęło do faceta w psychicznym dołku, celebrującego swoją traumę do tego stopnia, że nic z nią nie robi?
Nie oczkuję odpowiedzi. Sama nad tym się zastanów. Wśród milionów facetów na świecie wybierasz i trzymasz się faceta, który jest na Ciebie zamknięty :-/

Ja nie widzę w tym, co piszesz, że jesteście przyjaciółmi, że gracie w jednej drużynie. Widzę, że jemu pasuje, że Ty akceptujesz go takim, jaki jest, bo on chyba sam siebie niezbyt takiego akceptuje, ale sam się nie ruszy dla Ciebie na krok. Druga osoba nie jest od ratowania. Macie niewłaściwe podstawy, na których zaczęliście to budować.

76

Odp: Trauma poprzedniego związku

Bardzo Wam dziękuje za wszystkie cenne spostrzeżenia

77

Odp: Trauma poprzedniego związku

Facet nie jest gotowy na związek, ale juz na wszystkie udogodnienia z tym związane to jest? Caly czas gadacie, seks uprawiacie, umawiacie się to co hy sie zmieniło? A no tak nie mógłby potem powiedzieć, że niczego nie obiecywał.

On cie nie chce i tyle.

78 Ostatnio edytowany przez Delillah (2021-07-10 16:48:07)

Odp: Trauma poprzedniego związku
jakról napisał/a:

Facet nie jest gotowy na związek, ale juz na wszystkie udogodnienia z tym związane to jest? Caly czas gadacie, seks uprawiacie, umawiacie się to co hy sie zmieniło? A no tak nie mógłby potem powiedzieć, że niczego nie obiecywał.

On cie nie chce i tyle.

No ale jak można nie chcieć kogoś i od ponad 10 miesięcy każdego dnia dokładać cegiełkę do budowy tej relacji i w dodatku dobrze się czuć z tą osobą... Nie pojmuję tego.


No właśnie.. Z drugiej strony, skoro żyjemy prawie jak w związku, to on może zadać mi to samo pytanie - co to zmieni, że będziemy razem? Głupie, ale biorę już pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze...

Też to zaczęłam już mu jakiś czas temu mówić.. że przecież charakter naszej relacji jest bliski bycia parą, ale jednak nadal nią nie jesteśmy..

79

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

Też to zaczęłam już mu jakiś czas temu mówić.. że przecież charakter naszej relacji jest bliski bycia parą, ale jednak nadal nią nie jesteśmy..

Nie jesteście bo on nie chce. Ja już wcześniej pisałam, że on traktuje Waszą relację jak romans. Prawdopodobnie jego nie pierwszy i nie ostatni. Dla faceta to idealny układ. Ma atencję, rozmowy, seks jednak bez zobowiązań. Gdyby był żonaty, to słyszałabyś inne wymówki typu nie teraz bo dziecko za małe, bo kwestie finansowe, prestiż itd. On ani nie jest żonaty ani z matką dziecka nie jest więc innych argumentów używa, czyli że jest w dołku, ma depresję i nie wiem co jeszcze.
Ja wcześniej napisałam, że facet wykorzystuje Twoją młodość i naiwność ale zostałam poprawiona, że nie ma tu mowy o wykorzystywaniu. On bierze to co mu dajesz. Niby Ci ta relacja uwiera, chciałabyś by poszło to dalej ale i tak godzisz na jego warunki.
Ja Ci już pisałam co powinnaś zrobić. Odciąć i być w tym konsekwentna. Zobaczysz co on wtedy zrobi. Czy nagle oprzytomnieje, że mu jednak na Tobie zależy i nie chce Cię stracić czy tylko dalej będzie użalać nad sobą i brać Cię na litość.
Przecież tak naprawdę nic (obiektywnie) nie stoi na przeszkodzie byście byli normalną parą. Jest mu dobrze jak jest, póki godzisz na jego warunki.
Zadbaj o siebie dziewczyno!

80

Odp: Trauma poprzedniego związku
Roxann napisał/a:
Delillah napisał/a:

Też to zaczęłam już mu jakiś czas temu mówić.. że przecież charakter naszej relacji jest bliski bycia parą, ale jednak nadal nią nie jesteśmy..

Nie jesteście bo on nie chce. Ja już wcześniej pisałam, że on traktuje Waszą relację jak romans. Prawdopodobnie jego nie pierwszy i nie ostatni. Dla faceta to idealny układ. Ma atencję, rozmowy, seks jednak bez zobowiązań. Gdyby był żonaty, to słyszałabyś inne wymówki typu nie teraz bo dziecko za małe, bo kwestie finansowe, prestiż itd. On ani nie jest żonaty ani z matką dziecka nie jest więc innych argumentów używa, czyli że jest w dołku, ma depresję i nie wiem co jeszcze.
Ja wcześniej napisałam, że facet wykorzystuje Twoją młodość i naiwność ale zostałam poprawiona, że nie ma tu mowy o wykorzystywaniu. On bierze to co mu dajesz. Niby Ci ta relacja uwiera, chciałabyś by poszło to dalej ale i tak godzisz na jego warunki.
Ja Ci już pisałam co powinnaś zrobić. Odciąć i być w tym konsekwentna. Zobaczysz co on wtedy zrobi. Czy nagle oprzytomnieje, że mu jednak na Tobie zależy i nie chce Cię stracić czy tylko dalej będzie użalać nad sobą i brać Cię na litość.
Przecież tak naprawdę nic (obiektywnie) nie stoi na przeszkodzie byście byli normalną parą. Jest mu dobrze jak jest, póki godzisz na jego warunki.
Zadbaj o siebie dziewczyno!


Dziękuję!! Naprawdę potrzebowałam waszego punktu widzenia, żeby opadła mi mgła sprzed oczu...

81

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
jakról napisał/a:

Facet nie jest gotowy na związek, ale juz na wszystkie udogodnienia z tym związane to jest? Caly czas gadacie, seks uprawiacie, umawiacie się to co hy sie zmieniło? A no tak nie mógłby potem powiedzieć, że niczego nie obiecywał.

On cie nie chce i tyle.

No ale jak można nie chcieć kogoś i od ponad 10 miesięcy każdego dnia dokładać cegiełkę do budowy tej relacji i w dodatku dobrze się czuć z tą osobą... Nie pojmuję tego.


No właśnie.. Z drugiej strony, skoro żyjemy prawie jak w związku, to on może zadać mi to samo pytanie - co to zmieni, że będziemy razem? Głupie, ale biorę już pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze...

Też to zaczęłam już mu jakiś czas temu mówić.. że przecież charakter naszej relacji jest bliski bycia parą, ale jednak nadal nią nie jesteśmy..

Dziewczyno, wmówiłaś sobie jakies szalone porozumienie dusz, a tak naprawdę typ tylko bierze dla siebie to co mu na rękę. Nie jest ci glupio tak żebrać o ten związek? Powiedziałaś mu juz to kilka razy, on nadal nic to podajmy sobie rączki i kazdy idzie w swoja stronę. Jak sie nie bedziesz sama szanowala to nikt za ciebie tego nie zrobi.

82

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

No ale jak można nie chcieć kogoś i od ponad 10 miesięcy każdego dnia dokładać cegiełkę do budowy tej relacji i w dodatku dobrze się czuć z tą osobą... Nie pojmuję tego.

Nie pojmujesz tego, że gadaniem nie dodaje się żadnych cegiełek i niczego się nie buduje oprócz ewentualnej zasłony dymnej?

Delillah napisał/a:

No właśnie.. Z drugiej strony, skoro żyjemy prawie jak w związku, to on może zadać mi to samo pytanie - co to zmieni, że będziemy razem? Głupie, ale biorę już pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze...

On, on, on. O nim, dla niego, jemu, jego.

Delillah napisał/a:

Też to zaczęłam już mu jakiś czas temu mówić.. że przecież charakter naszej relacji jest bliski bycia parą, ale jednak nadal nią nie jesteśmy..

Tak, nie jesteście parą, bo tak jest najwygodniej dla niego. On ma jednocześnie wszystkie przywileje bycia w związku - seks na zawołanie, miłe spędzanie razem czasu jeśli tego chce, rozmowy, spotkania. I jednocześnie nie ma żadnych zobowiązań wynikających z bycia w związku - żadnej wyłączności, żadnych ograniczeń, i wszystko może załatwić z Tobą jednym, ale wymownym zdaniem - "niczego ci przecież nie obiecywałem", które - jestem pewna, że usłyszysz. To, że do tego dojdzie nie jest kwestią prawdopodobieństwa, tylko czasu.

83

Odp: Trauma poprzedniego związku
IsaBella77 napisał/a:
Delillah napisał/a:

No ale jak można nie chcieć kogoś i od ponad 10 miesięcy każdego dnia dokładać cegiełkę do budowy tej relacji i w dodatku dobrze się czuć z tą osobą... Nie pojmuję tego.

Nie pojmujesz tego, że gadaniem nie dodaje się żadnych cegiełek i niczego się nie buduje oprócz ewentualnej zasłony dymnej?

Delillah napisał/a:

No właśnie.. Z drugiej strony, skoro żyjemy prawie jak w związku, to on może zadać mi to samo pytanie - co to zmieni, że będziemy razem? Głupie, ale biorę już pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze...

On, on, on. O nim, dla niego, jemu, jego.

Delillah napisał/a:

Też to zaczęłam już mu jakiś czas temu mówić.. że przecież charakter naszej relacji jest bliski bycia parą, ale jednak nadal nią nie jesteśmy..

Tak, nie jesteście parą, bo tak jest najwygodniej dla niego. On ma jednocześnie wszystkie przywileje bycia w związku - seks na zawołanie, miłe spędzanie razem czasu jeśli tego chce, rozmowy, spotkania. I jednocześnie nie ma żadnych zobowiązań wynikających z bycia w związku - żadnej wyłączności, żadnych ograniczeń, i wszystko może załatwić z Tobą jednym, ale wymownym zdaniem - "niczego ci przecież nie obiecywałem", które - jestem pewna, że usłyszysz. To, że do tego dojdzie nie jest kwestią prawdopodobieństwa, tylko czasu.


Masz rację.. Stu procentową rację.. Twoje słowa to są w zasadzie moje myśli, które kotłowały się gdzieś w mojej głowie już od jakiegoś czasu, ale byłam z tym sama i naprawdę potrzebowałam tej gorzkiej konfrontacji.. Otworzyliście mi oczy, dziękuję wam ❤️

84

Odp: Trauma poprzedniego związku

Jakbym o sobie czytała. Też kiedyś spotykałam się przez rok z jednym takim co to miał malutkie dziecko z poprzedniego związku, byłą z którą się nie dogadywał i robiła mu problemy, częste stany depresyjne, że zamykał się w sobie i koniec (a ja tuliłam, pocieszałam, wspierałam i kochałam) i też nie mógł mi się zdeklarować, było coś nie tak z czułością, mimo iż do dziecka był bardzo wylewny w uczuciach, a z drugiej strony niesamowity sex, każda wolna chwila spędzona razem, ba nawet u niego zamieszkałam, jak nie byliśmy obok to godzinami rozmawialiśmy przez telefon. Masa pięknych wspólnych chwil, przeżyć, wspomnień, robił takie rzeczy że wierzyć mi się nie chciało że nic do mnie nie czuje. No ale ciągle miał jakąś blokadę, coś nie pozwalało mu się na mnie otworzyć, aż w końcu poznał taką, co po jednym dniu od poznania już byli parą i wątpliwości żadnych nie miał smile

85

Odp: Trauma poprzedniego związku
Hermita napisał/a:

Jakbym o sobie czytała. Też kiedyś spotykałam się przez rok z jednym takim co to miał malutkie dziecko z poprzedniego związku, byłą z którą się nie dogadywał i robiła mu problemy, częste stany depresyjne, że zamykał się w sobie i koniec (a ja tuliłam, pocieszałam, wspierałam i kochałam) i też nie mógł mi się zdeklarować, było coś nie tak z czułością, mimo iż do dziecka był bardzo wylewny w uczuciach, a z drugiej strony niesamowity sex, każda wolna chwila spędzona razem, ba nawet u niego zamieszkałam, jak nie byliśmy obok to godzinami rozmawialiśmy przez telefon. Masa pięknych wspólnych chwil, przeżyć, wspomnień, robił takie rzeczy że wierzyć mi się nie chciało że nic do mnie nie czuje. No ale ciągle miał jakąś blokadę, coś nie pozwalało mu się na mnie otworzyć, aż w końcu poznał taką, co po jednym dniu od poznania już byli parą i wątpliwości żadnych nie miał smile


sad ale nie wyznał Ci w ogóle uczuć? Czy też okazało się, że nic one po prostu nie znaczyły, dlatego mówisz, że "nie chciało mi się wierzyć, że nic do mnie nie czuje"?
Czy nie czułaś wobec tego w jego zachowaniu nieszczerości, gry?

86

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

Czy mam w ogóle prawo stawiać takie ultimatum, że albo mnie uwielbia i kocha i podejmuje to ryzyko budowania życia razem, albo ja odchodzę?

Skoro zadajesz sobie to pytanie, to doskonale wiesz, czujesz i rozumiesz, że nie masz takiego prawa a postawienie ultimatum zburzy, to co jest między Wami. Stąd niczego od niego nie wymagasz, bo czujesz, że nie możesz niczego od niego wymagać, ponieważ on nie zabiega o Ciebie, o to aby być w Twoim życiu. Ty to robisz względem niego. Dlatego nie masz prawa postawić mu ultimatum. Nic w ten sposób nie osiągniesz od osoby, której tak naprawdę nie zależy na tym samym, co Tobie.

87

Odp: Trauma poprzedniego związku
Yazoo napisał/a:
Delillah napisał/a:

Czy mam w ogóle prawo stawiać takie ultimatum, że albo mnie uwielbia i kocha i podejmuje to ryzyko budowania życia razem, albo ja odchodzę?

Skoro zadajesz sobie to pytanie, to doskonale wiesz, czujesz i rozumiesz, że nie masz takiego prawa a postawienie ultimatum zburzy, to co jest między Wami. Stąd niczego od niego nie wymagasz, bo czujesz, że nie możesz niczego od niego wymagać, ponieważ on nie zabiega o Ciebie, o to aby być w Twoim życiu. Ty to robisz względem niego. Dlatego nie masz prawa postawić mu ultimatum. Nic w ten sposób nie osiągniesz od osoby, której tak naprawdę nie zależy na tym samym, co Tobie.


To prawda, z tym, że tak jak mówię - mam poczucie, że nie mogę od niego wymagać tego co od "zdrowego człowieka", bo on nie ma w sobie zasobów żeby wziąć to życie w garść, moim zdaniem tkwi w jakimś spektrum depresji.. ale ja nie pomogę mu jeśli on sam sobie nie pomoże, to nie moja rola sad A to samo przecież nie minie..

88

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

To prawda, z tym, że tak jak mówię - mam poczucie, że nie mogę od niego wymagać tego co od "zdrowego człowieka", bo on nie ma w sobie zasobów żeby wziąć to życie w garść, moim zdaniem tkwi w jakimś spektrum depresji.. ale ja nie pomogę mu jeśli on sam sobie nie pomoże, to nie moja rola sad A to samo przecież nie minie..

Ty sie dziewczyno puknij w glowe, bo ciagnie swoj do swojego. Jakbys nie byla zaburzona w kwestii doboru partnera, bylabys poukladana babka, nie wchodzilabys w internetowy romans z zajetym facetem, a po drugie po 1 razie, gdyby cie facet potraktowal, tak jak to opisujesz, kategorycznie ucielabys z nim kontakt. Jestes dokladnie tak samo popaprana jak on, no ale jasne, ze robisz kolejne wyparcie, bo przeciez prawda w oczy kole, a jeszcze musisz ten dramat w swojej glowie rozgrywac, jak nalogowiec.

89

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
Yazoo napisał/a:
Delillah napisał/a:

Czy mam w ogóle prawo stawiać takie ultimatum, że albo mnie uwielbia i kocha i podejmuje to ryzyko budowania życia razem, albo ja odchodzę?

Skoro zadajesz sobie to pytanie, to doskonale wiesz, czujesz i rozumiesz, że nie masz takiego prawa a postawienie ultimatum zburzy, to co jest między Wami. Stąd niczego od niego nie wymagasz, bo czujesz, że nie możesz niczego od niego wymagać, ponieważ on nie zabiega o Ciebie, o to aby być w Twoim życiu. Ty to robisz względem niego. Dlatego nie masz prawa postawić mu ultimatum. Nic w ten sposób nie osiągniesz od osoby, której tak naprawdę nie zależy na tym samym, co Tobie.


To prawda, z tym, że tak jak mówię - mam poczucie, że nie mogę od niego wymagać tego co od "zdrowego człowieka", bo on nie ma w sobie zasobów żeby wziąć to życie w garść, moim zdaniem tkwi w jakimś spektrum depresji.. ale ja nie pomogę mu jeśli on sam sobie nie pomoże, to nie moja rola sad A to samo przecież nie minie..

Nie to miałam na myśli, abyś była jego psychiatrą bądź psychologiem. Wiem natomiast doskonale, że osoba,której bardzo zależy na kimś, znajdzie tysiące, miliony wymówek i wytłumaczenia bierności w zachowaniu tej osoby. Chciałabyś z nim bardzo być, i tylko to Cię tłumaczy. To, co do zasady nic nienormalnego chcieć z kimś być, ale tutaj sama czujesz, że to nie jest to czego Ty oczekujesz, że tu coś jest nie tak, że czegoś istotnego z punktu widzenia zaangażowania w związek brakuje. Może pora przyjąć do wiadomości, że niezależnie od tego jakie są przyczyny tych braków, braki te nie zostaną uzupełnione a reszta jest złudzeniem. Wiem, że zderzenie z faktem złudzenia jest bolesne.

90

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
Hermita napisał/a:

Jakbym o sobie czytała. Też kiedyś spotykałam się przez rok z jednym takim co to miał malutkie dziecko z poprzedniego związku, byłą z którą się nie dogadywał i robiła mu problemy, częste stany depresyjne, że zamykał się w sobie i koniec (a ja tuliłam, pocieszałam, wspierałam i kochałam) i też nie mógł mi się zdeklarować, było coś nie tak z czułością, mimo iż do dziecka był bardzo wylewny w uczuciach, a z drugiej strony niesamowity sex, każda wolna chwila spędzona razem, ba nawet u niego zamieszkałam, jak nie byliśmy obok to godzinami rozmawialiśmy przez telefon. Masa pięknych wspólnych chwil, przeżyć, wspomnień, robił takie rzeczy że wierzyć mi się nie chciało że nic do mnie nie czuje. No ale ciągle miał jakąś blokadę, coś nie pozwalało mu się na mnie otworzyć, aż w końcu poznał taką, co po jednym dniu od poznania już byli parą i wątpliwości żadnych nie miał smile


sad ale nie wyznał Ci w ogóle uczuć? Czy też okazało się, że nic one po prostu nie znaczyły, dlatego mówisz, że "nie chciało mi się wierzyć, że nic do mnie nie czuje"?
Czy nie czułaś wobec tego w jego zachowaniu nieszczerości, gry?

Jedynie co mówił to dobrze że jestem obok, że jestem dla niego bardzo ważna i że zawsze będzie nas łączyło coś niesamowitego, no ale ma blokadę, potrzebuje czasu i jest pogubiony. Mieszał mi w głowie, bo jego gesty, czyny wskazywały, że nie jestem mu obojętna, że mu bardzo zależy. Żyliśmy jak para, czułe gesty, prezenciki, dbaliśmy o siebie oboje, a jednak ciągle była między nami jakaś niewidzialna ściana, ciągle czegoś brakowało. Byliśmy przyjaciółmi, kochankami, ale nigdy nie nazwał mnie swoją kobietą, bolało mnie to bardzo. Kiedy próbowałam odejść, odciąć się to na głowie stawał, żebym wróciła, aż w końcu sam odszedł i zrobił bardzo brutalne cięcie. Tamtą po tygodniu przedstawiał wszystkim jako kobietę jego życia, no i są ze sobą do tej pory, mają dziecko, zaręczyli się itp. wszystkie blokady zniknęły, po prostu ja nie byłam tą.

Moja rada jest taka, żebyś postawiła sprawę jasno, albo jest z Tobą, albo się rozchodzicie i odcinasz się od niego zupełnie. Wiem że to jest cholernie ciężkie, ale ból jakiego możesz w przyszłości doświadczyć jest jeszcze gorszy.

91

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
Yazoo napisał/a:
Delillah napisał/a:

Czy mam w ogóle prawo stawiać takie ultimatum, że albo mnie uwielbia i kocha i podejmuje to ryzyko budowania życia razem, albo ja odchodzę?

Skoro zadajesz sobie to pytanie, to doskonale wiesz, czujesz i rozumiesz, że nie masz takiego prawa a postawienie ultimatum zburzy, to co jest między Wami. Stąd niczego od niego nie wymagasz, bo czujesz, że nie możesz niczego od niego wymagać, ponieważ on nie zabiega o Ciebie, o to aby być w Twoim życiu. Ty to robisz względem niego. Dlatego nie masz prawa postawić mu ultimatum. Nic w ten sposób nie osiągniesz od osoby, której tak naprawdę nie zależy na tym samym, co Tobie.


To prawda, z tym, że tak jak mówię - mam poczucie, że nie mogę od niego wymagać tego co od "zdrowego człowieka", bo on nie ma w sobie zasobów żeby wziąć to życie w garść, moim zdaniem tkwi w jakimś spektrum depresji.. ale ja nie pomogę mu jeśli on sam sobie nie pomoże, to nie moja rola sad A to samo przecież nie minie..

O, już go tłumaczysz.
Tylko sie nie zdziw jak późna inną i jakoś samo to minie. wink

92

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

Doszłam do ściany i jest mi coraz trudniej... Jestem w relacji ze starszym mężczyzną, poznaliśmy się przypadkiem, w internecie, w momencie kiedy w jego relacji były różne turbulencje, ale spotkaliśmy się dopiero po ok. 6 miesiącach, po prostu, po koleżeńsku, bo z naszych rozmów wynikało się, że nasze osobowości są bardzo sobie bliskie. Dowiedziałam się wówczas, że tamten związek w zasadzie się rozpadł i..że spodziewa się dziecka. Potężne działo, ale przyjęłam to do wiadomości, bo nie wiedziałam dokąd dojdzie ta znajomość, sama byłam wtedy w rozkroku w rozpadającym się związku, który finalnie się zakończył, nie miałam więc żadnych planów i oczekiwań ani nawet sił na myślenie o romansie, ale.. nasza więź zaczęła się budować, zaprzyjaźniliśmy się, pojawiła się bliskość i intymność i.. przepadłam. Były próby zdroworozsąkowego zerwania znajomości, "zawieszenia" jej na ten najbliższy wymagający czas i pojawienie się dziecka, ale nie byliśmy w stanie nie mieć długo kontaktu, nie wspierać się, nie śmiać, nie opowiadać o swoich codziennych dniach, więc każda z tych prób kończyła się fiaskiem.

On niczego mi nie obiecywał, nie mamił żadnymi kwiecistymi słowami o szczęśliwym życiu i tak dalej, dlatego też pozwoliłam sobie płynąć w tej relacji i zobaczyć co przyniesie z czasem i jak ja będę się w tym czuła, ale po tych wielu miesiącach doszłam do momentu, w którym zaczynam potrzebować pewności, że ktoś bardzo pragnie mieć mnie u swego boku mimo wszystko, że jestem wartościowym człowiekiem, o którego warto zawalczyć. On z kolei jest mężczyzną mało wylewnym, a przynajmniej taki otrzymuje komunikat z jego czynów i słów.. dopiero jak cokolwiek pozwoli mu się rozluźnić (np. alkohol w ramach jakiegoś wyjścia), to staje się tak szczerze czuły i chce być blisko, po prostu, nawet nie w seksualnym znaczeniu, a z potrzeby czułego bycia obok. Jednak on mówi, że przeszedł tyle trudnych chwil w minionej relacji, że nie ma teraz siły myśleć o kolejnej, że boi się zaangażować, że  nie ma na to zasobów i jest strach, że znowu sie coś spieprzy.. A z drugiej strony mówi (i ja też tak to czuję), że niemożliwe jest żebyśmy nie mieli siebie w swoich życiach. Strasznie mnie to frustruje. Z jednej strony rozumiem, że rany długo się goją, że bardzo się pomylił zawierzając tamtej relacji, a postawił wtedy wszystko na jedną kartę, ale przecież w końcu każda rana się zabliźnia, a w dodatku można temu procesowi pomóc.. a z drugiej uważam, że nasza znajomość już teraz ma wszystkie cechy bycia w związku mimo, że nie jesteśmy parą bo: jesteśmy zaangażowani w swoje wzajemne sprawy, kochamy się, uwielbiamy spędzać ze sobą czas, jest chemia, radość.. jest wszystko. Tylko brak determinacji z jego strony i wzięcia byka za rogi, że "hej, trafiła mi się dobra kobieta, dusza, z którą czuję się swobodnie i bezpiecznie, mam zdrowe dziecko i znalazłem bliską mi osobę, która mnie czuje i rozumie. Chcę więc dać nam szansę, być blisko mimo wszystko." - tak to sobie wyobrażam w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, że takiej reakcji potrzebuje ta nasza relacja... ale nic takiego się nie dzieje.. On stwierdza, że jego ten obecny stan rzeczy też nie zadowala i jest to dla niego trudne, ale on jakby nie miał siły na zrobienie jakiegokolwiek ruchu, brak u niego myślenia perspektywicznego, że może być dobrze bo przecież nasza relacja nie jest papierowa, jesteśmy razem w trudzie i w radości..
Na dodatek, niestety jest wobec mnie mało wylewny i nie tak czuły jak czułe są wobec siebie zakochane osoby (albo jak ja to sobie wyobrażam), przychodzi mu to z trudnem, tak jakby nie było to dla niego naturalne, a z drugiej strony, wobec dziecka nie ma żadnych zahamowań jeśli chodzi o czułość, wyrażanie miłości i tęsknoty... strasznie mnie to dobija i potwornie smuci, nie mogę czasem na to patrzeć i słuchać o tym, bo ten maluszek dostaje to wszystko czego ja od niego nie otrzymuję tak po prostu, a czego potwornie mi brakuje.. A oprócz tego malucha, to ja jestem w jego życiu najbliższą mu osobą, trwam cały czas, mimo tych wszystkich burz i niedogodności...

Tak jak mówiłam wcześniej - uważam, że nawet jeśli tkwimy w bagnie po uszy, w kłopotach, w dołku, w rezygnacji, ale pojawia się w naszym życiu osoba, która rozświetla nam to życie i która pozwala nam wręcz przetrwać te trudne chwile, z którą to osobą wszystko się zgadza zarówno na poziomie mentalnym jak i seksualnym to.. czego chcieć więcej? Dlaczego pojawia się taki opór i obawy? Jak wobec tego mam się zachowywać? Jak traktować tę "traumę" i jak jednocześnie nie stracić swoich potrzeb w tym wszystkim? Nie chcę odchodzić, bo kocham i uważam naszą relację za wyjątkową z różnych względów, czuję, że to taki "mój człowiek", ale na ten moment, pomimo tego całego dobra, czuję się nieukochana i nie czuję się jak kobieta, za którą zakochany mężczyzna pójdzie jak w dym...

To co czytam brzmi jak klasyk "cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz". Ty chcesz, on nie. Ale Ty nie przyjmujesz tego do wiadomości, że on nie chce. Zamiast przyjąć to jako deklarację, czytając jego zachowania wobec Ciebie: nie chcę z Tobą teraz być w związku, prowadzisz w swojej głowie grę polegającą na dokładaniu różnych zdań do tego, co on pokazuje. "nie chcę teraz ale będę chciał potem", "byłbym z tobą gdyby nie (x, y, z..)", "bo mam traumę, ale ona przejdzie" itd. itp.

Dopisujesz niepasujące słówka do krzyżówki, nie dziwne, że Ci nie wychodzi normalne hasło = związek.

Nie przyjmujesz do wiadomości również tego, że to naturalne, że człowiek po trudnej relacji, w której pojawia się dziecko bardzo BARDZO ostrożnie myśli o kolejnych relacjach. Już nie jest na etapie, gdzie porwą go motylki, poleci za kimś, kto wzbudza w nim uczucia. Widać - zrobił to nie raz i zwiodło go to na manowce. Nawet jeśli jest pięknie, to oprócz emocji człowiek ma rozum i jego na razie podpowiada mu ostrożność.
Jesteś na innym etapie niż on: Ty jesteś gotowa do związku, bo Cię emocje, serce, umysł, ciało prowadzą w tę stronę i nie masz bagażu. On ma. Dlatego łatwo mu nie podjąć decyzji o związku nawet jeśli "rozświetlasz mu życie". Już ktoś mu życie rozświetlał, potem zgasło, ale jest z tego dziecko.

W niczym Cię nie oszukał, niczego nie obiecał. Czym się różni wasza znajomość od związku? Tym, że on Ci nie obieca, że będzie z Tobą. Tylko tyle. Zachowuje sobie prawo do nie bycia od Ciebie zależnym i nie dawania Ci bezpieczeństwa, stabilności.

I rozumiem, że chcesz z nim być i zanurzyć się w motylkach, w blaskach i cieniach. Wciąż... on nie podejmuje tej decyzji i nic nie wskazuje na to, żeby miał to niedługo zrobić. Dlatego masz opcję - przetrzymać ten czas, być niezobowiązująco, bez deklaracji,  ze świadomością, że może zerwać znajomość z dnia na dzień mówiąc "przecież nic nie obiecywałem" albo poszukać kogoś, kto jest w takim miejscu w życiu jak Ty, że szuka kogoś, z kim może zacząć coś budować, tworzyć.

93

Odp: Trauma poprzedniego związku
Monoceros napisał/a:
Delillah napisał/a:

Doszłam do ściany i jest mi coraz trudniej... Jestem w relacji ze starszym mężczyzną, poznaliśmy się przypadkiem, w internecie, w momencie kiedy w jego relacji były różne turbulencje, ale spotkaliśmy się dopiero po ok. 6 miesiącach, po prostu, po koleżeńsku, bo z naszych rozmów wynikało się, że nasze osobowości są bardzo sobie bliskie. Dowiedziałam się wówczas, że tamten związek w zasadzie się rozpadł i..że spodziewa się dziecka. Potężne działo, ale przyjęłam to do wiadomości, bo nie wiedziałam dokąd dojdzie ta znajomość, sama byłam wtedy w rozkroku w rozpadającym się związku, który finalnie się zakończył, nie miałam więc żadnych planów i oczekiwań ani nawet sił na myślenie o romansie, ale.. nasza więź zaczęła się budować, zaprzyjaźniliśmy się, pojawiła się bliskość i intymność i.. przepadłam. Były próby zdroworozsąkowego zerwania znajomości, "zawieszenia" jej na ten najbliższy wymagający czas i pojawienie się dziecka, ale nie byliśmy w stanie nie mieć długo kontaktu, nie wspierać się, nie śmiać, nie opowiadać o swoich codziennych dniach, więc każda z tych prób kończyła się fiaskiem.

On niczego mi nie obiecywał, nie mamił żadnymi kwiecistymi słowami o szczęśliwym życiu i tak dalej, dlatego też pozwoliłam sobie płynąć w tej relacji i zobaczyć co przyniesie z czasem i jak ja będę się w tym czuła, ale po tych wielu miesiącach doszłam do momentu, w którym zaczynam potrzebować pewności, że ktoś bardzo pragnie mieć mnie u swego boku mimo wszystko, że jestem wartościowym człowiekiem, o którego warto zawalczyć. On z kolei jest mężczyzną mało wylewnym, a przynajmniej taki otrzymuje komunikat z jego czynów i słów.. dopiero jak cokolwiek pozwoli mu się rozluźnić (np. alkohol w ramach jakiegoś wyjścia), to staje się tak szczerze czuły i chce być blisko, po prostu, nawet nie w seksualnym znaczeniu, a z potrzeby czułego bycia obok. Jednak on mówi, że przeszedł tyle trudnych chwil w minionej relacji, że nie ma teraz siły myśleć o kolejnej, że boi się zaangażować, że  nie ma na to zasobów i jest strach, że znowu sie coś spieprzy.. A z drugiej strony mówi (i ja też tak to czuję), że niemożliwe jest żebyśmy nie mieli siebie w swoich życiach. Strasznie mnie to frustruje. Z jednej strony rozumiem, że rany długo się goją, że bardzo się pomylił zawierzając tamtej relacji, a postawił wtedy wszystko na jedną kartę, ale przecież w końcu każda rana się zabliźnia, a w dodatku można temu procesowi pomóc.. a z drugiej uważam, że nasza znajomość już teraz ma wszystkie cechy bycia w związku mimo, że nie jesteśmy parą bo: jesteśmy zaangażowani w swoje wzajemne sprawy, kochamy się, uwielbiamy spędzać ze sobą czas, jest chemia, radość.. jest wszystko. Tylko brak determinacji z jego strony i wzięcia byka za rogi, że "hej, trafiła mi się dobra kobieta, dusza, z którą czuję się swobodnie i bezpiecznie, mam zdrowe dziecko i znalazłem bliską mi osobę, która mnie czuje i rozumie. Chcę więc dać nam szansę, być blisko mimo wszystko." - tak to sobie wyobrażam w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, że takiej reakcji potrzebuje ta nasza relacja... ale nic takiego się nie dzieje.. On stwierdza, że jego ten obecny stan rzeczy też nie zadowala i jest to dla niego trudne, ale on jakby nie miał siły na zrobienie jakiegokolwiek ruchu, brak u niego myślenia perspektywicznego, że może być dobrze bo przecież nasza relacja nie jest papierowa, jesteśmy razem w trudzie i w radości..
Na dodatek, niestety jest wobec mnie mało wylewny i nie tak czuły jak czułe są wobec siebie zakochane osoby (albo jak ja to sobie wyobrażam), przychodzi mu to z trudnem, tak jakby nie było to dla niego naturalne, a z drugiej strony, wobec dziecka nie ma żadnych zahamowań jeśli chodzi o czułość, wyrażanie miłości i tęsknoty... strasznie mnie to dobija i potwornie smuci, nie mogę czasem na to patrzeć i słuchać o tym, bo ten maluszek dostaje to wszystko czego ja od niego nie otrzymuję tak po prostu, a czego potwornie mi brakuje.. A oprócz tego malucha, to ja jestem w jego życiu najbliższą mu osobą, trwam cały czas, mimo tych wszystkich burz i niedogodności...

Tak jak mówiłam wcześniej - uważam, że nawet jeśli tkwimy w bagnie po uszy, w kłopotach, w dołku, w rezygnacji, ale pojawia się w naszym życiu osoba, która rozświetla nam to życie i która pozwala nam wręcz przetrwać te trudne chwile, z którą to osobą wszystko się zgadza zarówno na poziomie mentalnym jak i seksualnym to.. czego chcieć więcej? Dlaczego pojawia się taki opór i obawy? Jak wobec tego mam się zachowywać? Jak traktować tę "traumę" i jak jednocześnie nie stracić swoich potrzeb w tym wszystkim? Nie chcę odchodzić, bo kocham i uważam naszą relację za wyjątkową z różnych względów, czuję, że to taki "mój człowiek", ale na ten moment, pomimo tego całego dobra, czuję się nieukochana i nie czuję się jak kobieta, za którą zakochany mężczyzna pójdzie jak w dym...

To co czytam brzmi jak klasyk "cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz". Ty chcesz, on nie. Ale Ty nie przyjmujesz tego do wiadomości, że on nie chce. Zamiast przyjąć to jako deklarację, czytając jego zachowania wobec Ciebie: nie chcę z Tobą teraz być w związku, prowadzisz w swojej głowie grę polegającą na dokładaniu różnych zdań do tego, co on pokazuje. "nie chcę teraz ale będę chciał potem", "byłbym z tobą gdyby nie (x, y, z..)", "bo mam traumę, ale ona przejdzie" itd. itp.

Dopisujesz niepasujące słówka do krzyżówki, nie dziwne, że Ci nie wychodzi normalne hasło = związek.

Nie przyjmujesz do wiadomości również tego, że to naturalne, że człowiek po trudnej relacji, w której pojawia się dziecko bardzo BARDZO ostrożnie myśli o kolejnych relacjach. Już nie jest na etapie, gdzie porwą go motylki, poleci za kimś, kto wzbudza w nim uczucia. Widać - zrobił to nie raz i zwiodło go to na manowce. Nawet jeśli jest pięknie, to oprócz emocji człowiek ma rozum i jego na razie podpowiada mu ostrożność.
Jesteś na innym etapie niż on: Ty jesteś gotowa do związku, bo Cię emocje, serce, umysł, ciało prowadzą w tę stronę i nie masz bagażu. On ma. Dlatego łatwo mu nie podjąć decyzji o związku nawet jeśli "rozświetlasz mu życie". Już ktoś mu życie rozświetlał, potem zgasło, ale jest z tego dziecko.

W niczym Cię nie oszukał, niczego nie obiecał. Czym się różni wasza znajomość od związku? Tym, że on Ci nie obieca, że będzie z Tobą. Tylko tyle. Zachowuje sobie prawo do nie bycia od Ciebie zależnym i nie dawania Ci bezpieczeństwa, stabilności.

I rozumiem, że chcesz z nim być i zanurzyć się w motylkach, w blaskach i cieniach. Wciąż... on nie podejmuje tej decyzji i nic nie wskazuje na to, żeby miał to niedługo zrobić. Dlatego masz opcję - przetrzymać ten czas, być niezobowiązująco, bez deklaracji,  ze świadomością, że może zerwać znajomość z dnia na dzień mówiąc "przecież nic nie obiecywałem" albo poszukać kogoś, kto jest w takim miejscu w życiu jak Ty, że szuka kogoś, z kim może zacząć coś budować, tworzyć.


Oczywiście, masz całkowitą rację. Ta znajomość, niestety, nie powinna w ogóle się wydarzyć w takiej konfiguracji... Poznałam go w najgorszym możliwym chyba jego czasie i tak jak ktoś tutaj mądrze zauważył - zaczęliśmy budować na złych podstawach. Teraz jest już za daleko - ja się zakochałam więc czuję jeszcze wyraźniej te braki w naszej relacji, które powoduje cała ta sytuacja i obecny stan emocjonalny, a on - nie chce / nie może nic z tym zrobić i ma życie w rozsypce. I do tej pory było tak jak mówisz, czyli żyłam w trybie czekania na lepsze jutro, ale.. już nie mogę dłużej, bo mnie to spala, a brak jakiejkolwiek perspektywy odbiera mi motywację i efekcie non stop czuję się rozgoryczona. To jest jakiś chory taniec - dwa dni fajne, potem 4 smutne i pełne refleksji, potem znowu jest niby ekstra, cieszę się tym co mam, ale na drugi dzień uderzają we mnie gesty, których jednak nie było, czułości, których zabrakło, ale wolałam wtedy o tym nie myśleć i znowu pojawia się smutek i rozdarcie. Nie można tak żyć, bo przypłacę to zdrowiem.

I oczywiście, że każdy ma jakieś blizny po relacjach, ale w końcu warto jest zacząć ponownie żyć i nie da się tego zrobić biernie czekając na zmianę, na cud z jasnego nieba, który odczaruje to życie pełne rozczarowań. Nie mamy innego wyjścia niż podejmowanie prób, małymi krokami, albo wyciągnięcie ręki po pomoc, ja u niego nie widzę tej chęci. On zamknął swoje szczęście do osoby dziecka, tylko ono mu daje radość... Rozumiem tę miłość doskonale, ciężko z nią w ogóle dyskutować, ale z drugiej strony, poza dzieckiem ma też inne kwestie wokół siebie, o które aż tak nie zabiega... I nie mogę w tym obrazku dłużej koegzystować, bo czuję się jeszcze bardziej pominięta i niepełnowartościowa w tej relacji..

94

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

. I nie mogę w tym obrazku dłużej koegzystować, bo czuję się jeszcze bardziej pominięta i niepełnowartościowa w tej relacji..

Może takie bylo jego założenie, abyś się tak właśnie czuła. Wtedy łatwiej mu tobą manipolować, tym bardziej  gdy widzi, jak bardzo chcesz się wybić na pierwszy plan i jak wiele w tym celu robisz. Jemu to pasuje, bo ma to na czym mu zależy, czyli seks bez zobowiązań, starającą się ponad miarę kobietę "na boku" i nie musi rezygnować z niczego innego. Wymówka, że przecież ma dziecko działa na ciebie jak paralizator, bo nie chcesz wyjść na zołzę odciągającą go od jego własnego dziecka. I zawsze kiedy mu się znudzisz, może powiedzieć to skramentalne; Przecież niczego ci nie obiecywałem, wiedziałaś że mam dziecko, itp, itd...

95

Odp: Trauma poprzedniego związku

Autorko, ile macie lat?

96

Odp: Trauma poprzedniego związku
eternity94 napisał/a:

Autorko, ile macie lat?

Jestem przed 30stką, a on ma 40.

97

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
eternity94 napisał/a:

Autorko, ile macie lat?

Jestem przed 30stką, a on ma 40.

Co widziałaś w tak relatywnie starym człowieku?

98

Odp: Trauma poprzedniego związku
Britan napisał/a:
Delillah napisał/a:
eternity94 napisał/a:

Autorko, ile macie lat?

Jestem przed 30stką, a on ma 40.

Co widziałaś w tak relatywnie starym człowieku?

Nie odczuwam tej różnicy kompletnie, mamy zbliżone energie, on, mimo tego aktualnego stanu ma "młodą duszę" i ta różnica ani przez chwilę nie wadziła. Poza tym, ja zawsze się dobrze dogadywałam z ludźmi starszymi od siebie, niezależnie od płci.

99

Odp: Trauma poprzedniego związku

Delillah

bardzo się katujesz i to niestety na własne życzenie.
On jest na innym etapie życia. Dziecko ma i będzie miał na pierwszym miejscu, czuje tę odpowiedzialność i zapewne wyczuwa też Twoją zazdrość o malucha, bo tego się nie da ukryć. Nawet gdyby on chciał zrobić ten krok dalej, to czy Ty się nadajesz do związku z dzieciatym facetem? Tak szczerze?
Ktoś, kto ma rzeczywiście traumy po relacji nie pakuje się w kolejne związki, prędzej poszuka pocieszyciela i plasterka.

100 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-07-13 17:17:56)

Odp: Trauma poprzedniego związku
mallwusia napisał/a:

Delillah

bardzo się katujesz i to niestety na własne życzenie.
On jest na innym etapie życia. Dziecko ma i będzie miał na pierwszym miejscu, czuje tę odpowiedzialność i zapewne wyczuwa też Twoją zazdrość o malucha, bo tego się nie da ukryć. Nawet gdyby on chciał zrobić ten krok dalej, to czy Ty się nadajesz do związku z dzieciatym facetem? Tak szczerze?
Ktoś, kto ma rzeczywiście traumy po relacji nie pakuje się w kolejne związki, prędzej poszuka pocieszyciela i plasterka.

Właśnie. Związek z dzieciatym partnerem jeśli Ty nie masz swojej pociechy wymaga dużo dojrzałości, wyrzeczeń i masy akceptacji. To przeważnie nie jest lekka i przyjemna relacja. To relacja dla ludzi twardych, zdrowych i wiedzących czego chcą.
Pakowanie się w taki związek nie mając własnego dziecka to w zdecydowanej większości przypadków proszenie się o kłopoty, toksyczność, dramaty, płacz, gniew, smutek. Szybciej lub później to wychodzi.

101

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:
eternity94 napisał/a:

Autorko, ile macie lat?

Jestem przed 30stką, a on ma 40.

To wiele wyjaśnia. Bez urazy, w szczególności wyjaśnia Twoją zazdrość o uczucia do dziecka, ich rodzaj oraz sposób okazywanie. Niezależnie od tego, zastanawia mnie to, czy Ty oby na pewno znasz całą prawdę o jego życiu, czy Ty masz świadomość pewnych faktów z tego życia, a nie tego, co on o sobie mówi.

102

Odp: Trauma poprzedniego związku
Yazoo napisał/a:
Delillah napisał/a:
eternity94 napisał/a:

Autorko, ile macie lat?

Jestem przed 30stką, a on ma 40.

To wiele wyjaśnia. Bez urazy, w szczególności wyjaśnia Twoją zazdrość o uczucia do dziecka, ich rodzaj oraz sposób okazywanie. Niezależnie od tego, zastanawia mnie to, czy Ty oby na pewno znasz całą prawdę o jego życiu, czy Ty masz świadomość pewnych faktów z tego życia, a nie tego, co on o sobie mówi.

To nie jest zazdrość z powodu osoby dziecka, to jest ból, że widzę czułość wobec malucha, której jest o połowę mniej dla mnie. Chodzi o sam ten fakt. Wiem, że są to dwie różne miłości, ale w tej sytuacji taki kontrast mnie po prostu boli.

Co masz na myśli mówiąc o faktach z jego życia?

103 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-07-14 11:59:58)

Odp: Trauma poprzedniego związku

ciekawy tekst apropo: nieregulaminowy link

104 Ostatnio edytowany przez Pipolinka87 (2021-07-14 11:52:32)

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

to jest ból, że widzę czułość wobec malucha, której jest o połowę mniej dla mnie. Chodzi o sam ten fakt. Wiem, że są to dwie różne miłości, ale w tej sytuacji taki kontrast mnie po prostu boli.

A wiesz , że tak nie powinno być? Związki gdzie jedno z partnerów ma dziecko są dla ludzi dojrzałych , niepokrzywionych emocjonalnie zdrowych. On wyraźnie powiedział, że NIE JEST gotowy na poważną relację i właśnie to odczuwasz. Naprawde warto w to dalej brnąć ?  W związku powinnaś czuć się wartościowa, kochana i otoczona miłością. To co masz od niego to słaby ochlap sad

105

Odp: Trauma poprzedniego związku

- nie jestem gotowy
- muszę trochę pobyć sam
- sam nie wiem co czuję
- jesteś dla mnie za dobra
- z kimś innym będziesz szczęśliwsza
tak naprawdę nie oznacza troski o Ciebie, tylko jest ciągle tym samym - "nie chcę z tobą być", dokładnie tyle znaczą takie zwroty.
Rozumiem dlaczego trzymasz się ich tak kurczowo, bo sama spędziłam w takim związku 6 lat (!) czyniąc sobie z nich preteksty do marnowania własnego życia.

106

Odp: Trauma poprzedniego związku
IsaBella77 napisał/a:

- nie jestem gotowy
- muszę trochę pobyć sam
- sam nie wiem co czuję
- jesteś dla mnie za dobra
- z kimś innym będziesz szczęśliwsza
tak naprawdę nie oznacza troski o Ciebie, tylko jest ciągle tym samym - "nie chcę z tobą być", dokładnie tyle znaczą takie zwroty.
Rozumiem dlaczego trzymasz się ich tak kurczowo, bo sama spędziłam w takim związku 6 lat (!) czyniąc sobie z nich preteksty do marnowania własnego życia.

Nie ma co strzepic klawiatury. Dziewczyna musi odegrac swoj program. I to nie ona z nim skonczy, tylko 40 latek z dzieckiem powie jej basta.

107

Odp: Trauma poprzedniego związku
Pronome napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

- nie jestem gotowy
- muszę trochę pobyć sam
- sam nie wiem co czuję
- jesteś dla mnie za dobra
- z kimś innym będziesz szczęśliwsza
tak naprawdę nie oznacza troski o Ciebie, tylko jest ciągle tym samym - "nie chcę z tobą być", dokładnie tyle znaczą takie zwroty.
Rozumiem dlaczego trzymasz się ich tak kurczowo, bo sama spędziłam w takim związku 6 lat (!) czyniąc sobie z nich preteksty do marnowania własnego życia.

Nie ma co strzepic klawiatury. Dziewczyna musi odegrac swoj program. I to nie ona z nim skonczy, tylko 40 latek z dzieckiem powie jej basta.


Hmm niekoniecznie smile Mam swój rozum i ogląd rzeczywistości, co nie znaczy, że pożegnanie człowieka jest proste jak kichnięcie. Dziękuję wszystkim za wasze spostrzeżenia i doświadczenia, wiele mi wyjaśniły i pokazały tę sytuację w nowym świetle.

108

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

Doszłam do ściany i jest mi coraz trudniej... Jestem w relacji ze starszym mężczyzną, poznaliśmy się przypadkiem, w internecie, w momencie kiedy w jego relacji były różne turbulencje, ale spotkaliśmy się dopiero po ok. 6 miesiącach, po prostu, po koleżeńsku, bo z naszych rozmów wynikało się, że nasze osobowości są bardzo sobie bliskie. Dowiedziałam się wówczas, że tamten związek w zasadzie się rozpadł i..że spodziewa się dziecka. Potężne działo, ale przyjęłam to do wiadomości, bo nie wiedziałam dokąd dojdzie ta znajomość, sama byłam wtedy w rozkroku w rozpadającym się związku, który finalnie się zakończył, nie miałam więc żadnych planów i oczekiwań ani nawet sił na myślenie o romansie, ale.. nasza więź zaczęła się budować, zaprzyjaźniliśmy się, pojawiła się bliskość i intymność i.. przepadłam. Były próby zdroworozsąkowego zerwania znajomości, "zawieszenia" jej na ten najbliższy wymagający czas i pojawienie się dziecka, ale nie byliśmy w stanie nie mieć długo kontaktu, nie wspierać się, nie śmiać, nie opowiadać o swoich codziennych dniach, więc każda z tych prób kończyła się fiaskiem.

On niczego mi nie obiecywał, nie mamił żadnymi kwiecistymi słowami o szczęśliwym życiu i tak dalej, dlatego też pozwoliłam sobie płynąć w tej relacji i zobaczyć co przyniesie z czasem i jak ja będę się w tym czuła, ale po tych wielu miesiącach doszłam do momentu, w którym zaczynam potrzebować pewności, że ktoś bardzo pragnie mieć mnie u swego boku mimo wszystko, że jestem wartościowym człowiekiem, o którego warto zawalczyć. On z kolei jest mężczyzną mało wylewnym, a przynajmniej taki otrzymuje komunikat z jego czynów i słów.. dopiero jak cokolwiek pozwoli mu się rozluźnić (np. alkohol w ramach jakiegoś wyjścia), to staje się tak szczerze czuły i chce być blisko, po prostu, nawet nie w seksualnym znaczeniu, a z potrzeby czułego bycia obok. Jednak on mówi, że przeszedł tyle trudnych chwil w minionej relacji, że nie ma teraz siły myśleć o kolejnej, że boi się zaangażować, że  nie ma na to zasobów i jest strach, że znowu sie coś spieprzy.. A z drugiej strony mówi (i ja też tak to czuję), że niemożliwe jest żebyśmy nie mieli siebie w swoich życiach. Strasznie mnie to frustruje. Z jednej strony rozumiem, że rany długo się goją, że bardzo się pomylił zawierzając tamtej relacji, a postawił wtedy wszystko na jedną kartę, ale przecież w końcu każda rana się zabliźnia, a w dodatku można temu procesowi pomóc.. a z drugiej uważam, że nasza znajomość już teraz ma wszystkie cechy bycia w związku mimo, że nie jesteśmy parą bo: jesteśmy zaangażowani w swoje wzajemne sprawy, kochamy się, uwielbiamy spędzać ze sobą czas, jest chemia, radość.. jest wszystko. Tylko brak determinacji z jego strony i wzięcia byka za rogi, że "hej, trafiła mi się dobra kobieta, dusza, z którą czuję się swobodnie i bezpiecznie, mam zdrowe dziecko i znalazłem bliską mi osobę, która mnie czuje i rozumie. Chcę więc dać nam szansę, być blisko mimo wszystko." - tak to sobie wyobrażam w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, że takiej reakcji potrzebuje ta nasza relacja... ale nic takiego się nie dzieje.. On stwierdza, że jego ten obecny stan rzeczy też nie zadowala i jest to dla niego trudne, ale on jakby nie miał siły na zrobienie jakiegokolwiek ruchu, brak u niego myślenia perspektywicznego, że może być dobrze bo przecież nasza relacja nie jest papierowa, jesteśmy razem w trudzie i w radości..
Na dodatek, niestety jest wobec mnie mało wylewny i nie tak czuły jak czułe są wobec siebie zakochane osoby (albo jak ja to sobie wyobrażam), przychodzi mu to z trudnem, tak jakby nie było to dla niego naturalne, a z drugiej strony, wobec dziecka nie ma żadnych zahamowań jeśli chodzi o czułość, wyrażanie miłości i tęsknoty... strasznie mnie to dobija i potwornie smuci, nie mogę czasem na to patrzeć i słuchać o tym, bo ten maluszek dostaje to wszystko czego ja od niego nie otrzymuję tak po prostu, a czego potwornie mi brakuje.. A oprócz tego malucha, to ja jestem w jego życiu najbliższą mu osobą, trwam cały czas, mimo tych wszystkich burz i niedogodności...

Tak jak mówiłam wcześniej - uważam, że nawet jeśli tkwimy w bagnie po uszy, w kłopotach, w dołku, w rezygnacji, ale pojawia się w naszym życiu osoba, która rozświetla nam to życie i która pozwala nam wręcz przetrwać te trudne chwile, z którą to osobą wszystko się zgadza zarówno na poziomie mentalnym jak i seksualnym to.. czego chcieć więcej? Dlaczego pojawia się taki opór i obawy? Jak wobec tego mam się zachowywać? Jak traktować tę "traumę" i jak jednocześnie nie stracić swoich potrzeb w tym wszystkim? Nie chcę odchodzić, bo kocham i uważam naszą relację za wyjątkową z różnych względów, czuję, że to taki "mój człowiek", ale na ten moment, pomimo tego całego dobra, czuję się nieukochana i nie czuję się jak kobieta, za którą zakochany mężczyzna pójdzie jak w dym...

A nie przyszło Tobie do głowy, że owa "trauma" to wymówka, by złapać na litość? Trauma nie robi dzieci.
Czy może bardziej facet szukał odskoczni, urozmaicenia, sexu, łóżka? Jak mówisz, jesteś warta zachodu, walki. Sama mówisz, że kochasz, a nie jesteś kochana.

109

Odp: Trauma poprzedniego związku
Delillah napisał/a:

co nie znaczy, że pożegnanie człowieka jest proste jak kichnięcie.

Za to jak pożegnasz tego człowieka Twoje życie stanie się łatwiejsze. Niektórzy po prostu muszą mieć dramy.

110

Odp: Trauma poprzedniego związku
jakról napisał/a:

Facet nie jest gotowy na związek, ale juz na wszystkie udogodnienia z tym związane to jest? Caly czas gadacie, seks uprawiacie, umawiacie się to co hy sie zmieniło? A no tak nie mógłby potem powiedzieć, że niczego nie obiecywał.

On cie nie chce i tyle.

Dokładnie...zawsze będzie mógł spokojnie spojrzeć w lustro,bo przecież uprzedzał.

111

Odp: Trauma poprzedniego związku

Byłam w podobnej sytuacji. Im szybciej to skończysz tym poczujesz się lepiej smile U mnie od razu skonczyły się koszmary, jestem pewniejsza siebie, zaczęłam codziennie słyszeć od ludzi, że wyglądam pięknie, bo jestem po prostu uśmiechnięta. Miałam po zakończeniu relacji jakies 2 tygodnie cieższego czasu, bo siebie obwiniałam, że jestem niefajna, niewarta miłości, naiwna, itp skoro on mnie nie chce, ale to tylko chwila. Teraz jestem o wiele wiele bardziej szcześliwsza niż jak miałam taką relację. Daj sobie szanse na lepsze życie i samopoczucie smile Pomyśl o sobie, nie o nim

Posty [ 66 do 111 z 111 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Trauma poprzedniego związku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024