Dziewczyno! Rozpędź się mocno i walnij głową w mur! Najwyraźniej wszyscy(w tym tak bardzo pogardzani przez Ciebie mężczyźni) mają inne zdanie na ten temat, więc może warto się nad tym zastanowić.
Zadam więc, po raz nie wiem który, to pytanie: Czy nie starasz się chociaż spróbować znaleźć powód, dla którego zerwał z Tobą kontakt? Wydaje mi się, że specjalnie nie potrzeba tutaj jego szczegółowych wyjaśnień. Przyczyny, dla której wolał nie okazywać, że w ogóle mu zależy czy zależało na dalszym kontakcie? Skoro chciał utrzymywać relacje koleżeńskie a potem się całkiem odciął, to nawet i***ta połapałby się, że jednak musiałaś zrobić coś, co go skutecznie zniechęciło dalej do jakiegokolwiek kontaktu.
Ty, zamiast tego, rzucasz emocjonalnymi frazesami i pustymi epitetami w jego stronę. które sa nic nie warte, jednocześnie udając, że widzisz tego, jak Ci inni piszą, żebyś łaskawie uszanowała fakt, żę odszedł a nie doszukiwała się przyczyn. Dlaczego? Pomyśl, co musi się zdarzyć ,żeby ktoś kogoś zablokował, skoro zazwyczaj rzadko do tego dochodzi ze strony osoby odchodzącej? Mi się nasuwają na myśl pewne rzeczy, ale Ty chyba celowo nie chcesz o tym wspomnieć. Lepiej zwalić cąłą winę na faceta, obrzucić go stekiem wyzwisk, zarzucając absurdalne rzeczy, kiedy jest dokładnie odwrotnie.
Od początku tej historii można nakreślić scenariusz: on z Tobą zrywa, bo widocznie ciężko mu było znieść Twój charakter, nie dogadywaliście się, ot wszystko. Ty go męczysz, błagasz o powrót, osaczasz, stając się zwyczjanie natrętna. On zapewnia, że możecie się kolegować, po czym zrywa kontakt. Dlaczego? No pomyśl! Wyczuł, że Ty dalej dążysz do związku i powrótu a on stwierdził, że nie da się Tobie wytłumaczyć, że koniec oznacza koniec. Nie potrafisz się z tym pogodzić, uszanować jego decyzji, bo uważasz, że Twoja racja jest ważniejsza i stoi ponad wszystkim.
Twoje przekonanie o "dozgonnej i wiecznej miłości" zderzyło się ze ścianą, bo się okazało, że ludzie mogą się jednak rozstać, kiedy wychodzi na to, że zwyczajnie nie pasują do siebie.