Witajcie. Chyba zacznę od słów Mam tego dość!
W tym roku kończę 38 lat. To, co spotyka mnie ostatnio przechodzi już ludzkie pojęcie.
Powiedzmy że wyglądam młodo bo nikt nie dał mi jeszcze tych moich 38 ale co z tego jak metryka metryką.. ciągle spotykają mnie jakieś przykrości.
W przeciągu tygodnia poznałam dwóch facetów w parku podczas moich spacerów z psem. Dawniej przerabiałam portale randkowe stwierdziłam że absolutnie już tego nie chcę. Przestałam szukać No i najpierw poderwal mnie jeden. Szybko znalazł mnie na portalu społecznościowym i od słowa do słowa dowiedział się ile mam lat. Jego reakcja to: to ty stara dupa jesteś. Oczywiście przepraszał potem ,mówił że to głupi żart i nie powinien tak żartować bo się nie znamy. Ale jakoś bardzo stracił w moich oczach i stwierdziłam że to głupi dupek. Kilka dni temu napatoczył się kolejny. Ten dosyć mi się spodobał , jechał na rowerze zapytał czy może dołączyć. Nie wiedział ile mam lat ale dziś powiedział że jak na jego oko to jestem rycząca trzydziestka. Albo nie zna definicji albo to kolejny dupek, można szuka sobie przygodnego seksu . Co z tymi facetami jest nie tak? Skoro zagaduj mnie w parku prosi o nr a potem twierdzi że ze mnie taka rycząca trzydziestka... Odechciewa mi się wszystkiego. Nie dość że sama źle się czuję z racji mojego wieku to jeszcze te debile mnie dobijają a sami mają tyle co ja lub więcej. Chce mi się już ryczeć:)
2 2021-05-29 21:49:39 Ostatnio edytowany przez Syl (2021-05-29 21:49:59)
A co złego jest w byciu przed czterdziestką? To, że faceci nie zabiegają już tak, jak kiedyś?
Czy Twoje doświadczenia kończą się na tych dwóch znajomościach? Jeśli oni sami nie byli dużo młodsi i pozwolili sobie na takie uwagi wprost to takimi burakami bym sobie głowy nie zawracała.
Z drugiej strony młodość (obok urody) jest ważnym czynnikiem wpływającym na wybór kobiet u facetów.
Po co psuć sobie weekend przez takie rozmyślanie?
Jak wyobrażasz sobie kolejne lata życia? Naprawdę potrzebujesz partnera, czy tylko potwierdzenia atrakcyjności swojego wieku?
3 2021-05-29 21:57:21 Ostatnio edytowany przez Onaja12345 (2021-05-29 21:57:43)
A może trzeba ukryć swoje dane "wrażliwe" na społecznościówkach? Może gdy to nie będzie poruszane w rozmowach to dasz komuś szansę ( i sobie) na lepsze poznanie się nawzajem. Wtedy wiek już nie będzie miał takiego znaczenia.
4 2021-05-29 22:00:17 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-05-29 22:04:01)
Najlepsza rada: trochę więcej dystansu do siebie
Z drugiej strony, jeśli sam fakt zabiegania i adorowania ma być wyznacznikiem czyjeś wartości, to możę się lepiej nad samym sobą zastanowić..
2 TYGODNIE i 2 facetów - i co? dość?
Rozumiem, że oczekiwałaś, że pierwszy jakiego spotkasz Ci się od razu oświadczy? I uprzedzę zarzut - to nie jest zlośliwość, ale czysta rzeczywistość..w przeciwieńśtwie do tego, co sobie zapewne wyobrażałaś na podstawie..No właśnie czego?
Na portalach randkowych jest nadreprezentacja psycholi, manipulantów i chamskich buców. Jeśli chcesz tam szukać, musisz to wkalkulować w koszta. Poza tym, że niektórzy znajdują przyjemność w dowalaniu bliźnim, to tam i nie tylko tam będzie dużo facetów, dla których kobieta koło 40 jest już nikim, co wcale nie zmienia faktu, że chętnie skorzystaliby z seksu, który wydaje im się łatwo dostępny (w końcu jest taka stara, powinna się cieszyć, że ktoś ją chce, a już taki okaz jak on? no nic, tylko wyć ze szczęścia, więc pewnie będzie można sobie poużywać małym lub żadnym kosztem). Naprawdę tą kobietą gardzą i nie traktują jej w żaden sposób jak kandydatkę na partnerkę, najwyżej na "dłuższy układ". Wiem, że piszę przykre rzeczy, ale lepiej jest wiedzieć, w jakim świecie się żyje, a popaprańców wśród mężczyzn jest o wiele więcej niż wśród kobiet. Jest też inna kategoria, to są faceci około i po 40, którym się wydaje, że dla nich czas stanął w miejscu, a starzeją się tylko kobiety, i choć rówieśniczkom nie okazują jawnej pogardy i nawet "biorą je pod uwagę", to jako daleką pozycję na liście na liście lub "zaklepują" sobie jako opcję awaryjną. Kontakt niby miły, otwarty, są tematy, komplementy, czasem jakieś zajawki o wspólnym spędzaniu czasu i jak to do siebie pasujecie, dążenia do zbliżania się zbytnio nie widać, ale kiedyś tam, kiedyś, bo teraz są przeszkody (poszukam młodszej, a jak nie znajdę, to fajnie, jakbyś tam czekała w gotowości). Takich spuszcza się od razu na drzewo.
Na Twoim miejscu podchodziłabym ostrożnie też do panów, którzy bez żadnego problemu zaczepiają na ulicy i nie potrzebują do tego pretekstu. To najczęściej aroganckie buce z dużym mniemaniem o sobie. Co innego, kiedy rozmowa zaczyna się jakoś neutralnie (pies, utrudnienia na drodze, kolejka, jakieś zdarzenie, coś innego zewnętrznego).
O żartach, które nie są żartami, można by długo mówić i pewnie jakąś pracę napisać. Pokrewny temat: mikroagresja, komplementy odwrotne. Żarty tego rodzaju, jak wspomniane przez Ciebie, mogą też testować twoje granice. A zastanawiałaś się, jakie sygnały wysyłasz swoim zachowaniem? Może warto by było to omówić z kimś zaufanym albo z psychologiem? Bo niektórzy bardziej ściągają toksyny niż inni i zazwyczaj istnieje tego nieuświadomiony powód. Co jeszcze? Szczerze życzę Ci powodzenia, nie rezygnuj z prób poznawania mężczyzn, tylko może metody trzeba zrewidować, szukać gdzie indziej albo inaczej - bo normalnych i fajnych też jest całkiem sporo.
Akurat w tym przypadku widzę strasznie dużą wrażliwość na chamskie czy prymitywne teksty rzucane przez takich dennych osobników - najlepiej się na nie uodpoernić. NIc tak nie uspokaja jak właśnie totalne olewanie kogoś, kto nie uznaje elementarnych zasad komunikacji międzyludzkiej.
Akurat w tym przypadku widzę strasznie dużą wrażliwość na chamskie czy prymitywne teksty rzucane przez takich dennych osobników - najlepiej się na nie uodpoernić. NIc tak nie uspokaja jak właśnie totalne olewanie kogoś, kto nie uznaje elementarnych zasad komunikacji międzyludzkiej.
Każdy ma taką wrażliwość, jaką ma. Można tylko wyćwiczyć sobie mechanizm odcięcia się i olania. Autorka pewnie nie za dużo jeszcze widziała w wirtualnym świecie.
bagienni_k napisał/a:Akurat w tym przypadku widzę strasznie dużą wrażliwość na chamskie czy prymitywne teksty rzucane przez takich dennych osobników - najlepiej się na nie uodpoernić. NIc tak nie uspokaja jak właśnie totalne olewanie kogoś, kto nie uznaje elementarnych zasad komunikacji międzyludzkiej.
Każdy ma taką wrażliwość, jaką ma. Można tylko wyćwiczyć sobie mechanizm odcięcia się i olania. Autorka pewnie nie za dużo jeszcze widziała w wirtualnym świecie.
No właśnie bardzo dużo widziałam w wirtualnym świecie w realnym oczywiście też ale sądziłam że będzie ...normalniej
Odechciewa mi się wszystkiego. Nie dość że sama źle się czuję z racji mojego wieku to jeszcze te debile mnie dobijają a sami mają tyle co ja lub więcej. Chce mi się już ryczeć:)
Z czym masz największy problem? Źle Ci samej ze sobą i te uwagi dodatkowo to podsycają czy może obawiasz się, że z uwagi na wiek znacząco zmniejszają się Twoje szanse na znalezienie partnera?
10 2021-05-29 23:46:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-29 23:57:52)
Wiecie, nie powiem, że trup męski wokół mnie ściele się gęsto, ale dwadzieścia lat temu nie interesował się mną pies z kulawą nogą, a teraz jest zdecydowanie lepiej, aczkolwiek bez szału. Ale na szale mi niespecjalnie zależy, nie muszę podobać się wszystkim.
Piegus, niestety pewnej frakcji niewiast na owym szale zależy i to mocno..Tutaj dziwnym trafem ocena została wydana na podstawie dwóch egzemplarzy
12 2021-05-30 07:37:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-05-30 07:45:14)
masz 38 lat i jesteś sama. pewnie boisz się tej słynnej 40 i w głowie masz z tego powodu jakieś niepotrzebne kompleksy.
poznałaś 2 Panów. Jeden poleciał do Ciebie tekstem Bogusia Lindy- nie wiem czy pamiętasz do jakiej wiekowo kobiety rzuconym i odebrałaś to bardzo osobiście- dlatego że odezwała się Twoja głowa. Tekst swoją drogą fatalny na początkującą znajomość- dla żartu mozna go zapodać na urodziny kobiecie którą bardzo dobrze się zna i wie że odwdzięczy się podobnym filmowym żartem.
słyszasłam go kiedyś od przyjaciela męża i zapewniam Cię ze za staruszkę to On mnie nie uważa. Ale my się znamy od kiedy miałam 20 lat
więc fatalny, tekst, przeprosił, jego błąd i strata
nartomiast ten drugi biedak kompletny brak wyczucia i coś mu niezgrabnie wyszło.
A Ty bierzesz to do siebie, że stara jesteś czy coś w tym stylu? Przecież widzieliscie się na żywo. Poruszyli temat wieku- a sami w jakim wieku byli?
mogłaś zapytać i to skomentować.
Rozumiem że dla Ciebie formy towarzyskie są bardzo ważne- ale to formy wyuczone- człowiek się za nimi nie kryje, bardziej środowisko z którego się wywodzi.
Kiedyś poznawaliśmy ludzi wyłacznie prawie ze swojego środowiska. A tu internet i szok.
Internet przeniósł się na ulicę i ludzie są bardziej bezpośredni
Moze Panowie błędnie ocenili Twoje wyluzowanie po czymś? Przecież tekst ile masz lat- nie pada jako pierwszy?
Bagiennik- ale właśnie Ci piszemy że po 40 jest tendencja wzrostowa
13 2021-05-30 08:00:13 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-05-30 08:05:16)
Ja rozumiem to tak, że koleżanka jest po prostu rozczarowana po wielu próbach znalezienia partnera. Pisała, że wcześniej szukała na portalach, czyli zapewne wykorzystała też już inne możliwości (praca, znajomi). Zbliża się do 40tki, niepokoi się i jest zniechęcona. I to wydaje mi się normalne.
Co do tamtych panów, to raczej dobrze, że sobie dała spokój. Mogło to być powiedziane żartem, ale nie każdemu taki styl musi pasować. Znam takich, co tak mówią ale z kumpelkami i kumplami.
Z kolei panowie też często są bardzo wyczuleni na formy i czy kobieta wystarczająco ich podziwia, szanuje.
14 2021-05-30 08:08:10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-05-30 08:10:32)
oczywiście że nie musi jej pasować. Tylko że to w jej głowie ujawniło wielki kompleks zwiazany z wiekiem, który będzie jej utrudniał nowe znajomości.
przecież równie dobrze modgł Pan nr 1 coś np po wieczorzew w kinie powiedzieć pozytywnego o młodszej od niej aktorce i też może to odnosić do siebie.
Tu widzę problem.
nie wiem jaka jest historia zwiazków autorki, ale być moze jest z tych którym piękne opakowanie przyćmiewa całą resztę człowieka i forma jest mega ważna.
15 2021-05-30 08:09:02 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-30 08:13:44)
Miałam coś napisać ale przeczytałam posty jeszcze raz i widzę że autorka to tak jak w tym dowcipie: mówi facet do kobiety: " Ty stara k...o!", a ona się oburza: "Tylko nie stara!".
Ciekawa jestem w jaki sposób autorka mówi o swoim wieku:
cos w stylu: mam 38 lat- uśmiech czy no ja już stara jestem, prawie 40.. ech..
Tak, to bardzo ważne, jak sama siebie traktuje, to m.in miałam na myśli pisząc o wysyłanych sygnałach, bo może mieć postawę "przepraszam że żyję".
Wśród kumpli takie żarty są często normalne, ale jak się zastanowić na chłodno, to nie rzuca się takimi tekstami do kobiety, której się nie zna i która się bardzo podoba. Dla mnie byłby to sygnał, że dla tej osoby wiek jest problemem, albo chce, żebym poczuła się niepewnie. Choć jeśli pierwszy szczerze przepraszał, to możliwe, że nie miał takich intencji. Czasem się coś chlapnie.
Ja wspieram i przytulam, bo jak sądzę po to został ten post napisany. I też mam dość facetów haha ;-)
Pracuje z facetami i też miewam ich czasem serdecznie dość
Ela fajnie to napisała: jeśli kogoś bardziej razi słowo "stary/a niż niecenzuralne określenie uzyte tuż potem, to właśnie bym się zastanowił nad samooceną Autorki. Takie wyrażenia stosują między soba ludzie którzy się raczej dobrze znają i zazwyczaj widać, w jakim to kontekście jest użyte.Jeśli słyszy się coś takiego od kogoś obcego, to moim zdaniem tym bardziej nie warto się przejmować, skoro ktoś nas nie zna i wydaje takie opinie. Prostakami nie ma sie co przejmować.
Z drugiej strony trzeba mieć do siebie nieco dystansu. Poza tym wyrzucić z siebie to przeświadczenie, że życie się kończy po 40-stce
Ela chyba postawiła słuszną diagnozę.
Powiem pół żartem, pół serio. Znajdź starszego faceta, a wtedy zawsze będziesz się czuła jak "małolata"
Mi co prawda zawsze podobali się starsi ale wiem o czym mówisz (jesteśmy rówieśniczkami). Dla facetów w naszym wieku kobieta koło 40-stki (nawet jak nie wygląda na swój wiek) to niemal relikt
Oczywiście mam tu na myśli tych co teraz szukają, a nie tych w wieloletnich związkach z równolatkami.
Prawda taka, że facet koło 40-stki spokojnie może startować do kobiet mających 30 czy nawet mniej lat (czy z powodzeniem, to inna sprawa).
Kąśliwe uwagi ad wieku są mega słabe. W końcu sami też nie mają 20 lat.
Powiem pół żartem, pół serio. Znajdź starszego faceta, a wtedy zawsze będziesz się czuła jak "małolata"
Wystarczy taki w moim wieku. 37-latka? Samo dobro
Zaznaczam z góry, że ciężko się wypowiadać na podstawie własnych doświadczeń, ale naprawdę największą nić porozumienia widzę z ludźmi mniej więcej w moim wieku Zatem mając 40 lat raczej dogadam się prędzej z 35-40 latką niż z dwudziesto kilku latką..No, chyba, że chodzi tylko o jedno, ale pewnie związki polegają jeszcze na czymś więcej
Raz czy dwa, mając prawie 30 lat, dostałem na jednym portalu wiadomość od 18 latki o wiadomej treści Aż mnie korciło, żeby nie powiedzieć: "Szukaj dziecko obiektów w swoim wieku!"
24 2021-05-31 15:46:40 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-05-31 15:48:28)
Roxann napisał/a:Powiem pół żartem, pół serio. Znajdź starszego faceta, a wtedy zawsze będziesz się czuła jak "małolata"
Wystarczy taki w moim wieku. 37-latka? Samo dobro
O to chodzi. Mój +/- w Twoim wieku i nie raz słyszę, że jestem "dzieciakiem"
Od rówieśników, nawet nie zabiegających o mnie słyszałam, że kobiety koło 40-stki są passé. Nie ważne, że kobieta czasem lepiej wygląda niż 20-latka. No brutalna prawda taka, że wiele kobiet woli starszych mężczyzn (w tym ja ) a faceci dużo młodsze kobiety.
Ja znalazłam faceta ok. 10l starszego i mi nigdy nie wypomniał wieku. Wręcz przeciwnie. Sam się stara o siebie dbać by mi dorównać
25 2021-05-31 18:28:45 Ostatnio edytowany przez Misinx (2021-05-31 18:28:58)
A ja jestem "wyjącą prawie 50-tką" i co mam poradzić ? To jest dopiero przesrane. W necie to interesują się mną tylko starsze niewiasty Dla takiej jak Ty to ja jestem "stara dupa"
Nic tylko ryczeć, albo wyć
A ja jestem "wyjącą prawie 50-tką" i co mam poradzić ? To jest dopiero przesrane. W necie to interesują się mną tylko starsze niewiasty Dla takiej jak Ty to ja jestem "stara dupa"
Nic tylko ryczeć, albo wyć
Ej no, daj spokój. Net, to net. W życiu prawdziwym da się spokojnie poromansić z kobitkami 10-12 lat młodszymi. I pobalować razem do białego rana, a jeszcze jakie miłe słówka szepczą do uszka No ale żonę trzeba szanować więc koniec z tym!
Widzę że wiek czy raczej różnica wieku to dla niektórych fetysz:)
Może nawet dla większości. Cóż. Jestem w mniejszości zdecydowanie:
Dla mnie życie ma takie fazy:
Dzieciństwo niesamodzielnosc
Dorosłość
Starość niesamodzielnosc
Jak ktoś się czuje wobec kogoś za stary czy za młodu to znaczy że taki jest i już.
Mentalność jest nie do przebicia wyglądem czy innymi atrybutami. Widać ją po prostu moim zdaniem.
Przez całe swoje życie widywalam zróżnicowane wiekowo pary i nigdy mnie nie szokowaly.
I to widywalam je w różnych środowiskach żeby nie było że bohema krakowska
Widzę że wiek czy raczej różnica wieku to dla niektórych fetysz:)
To zależy kiedy. Moja żona jest ode mnie młodsza raptem o 2 lata ale kiedy się poznawaliśmy była to różnica odczuwalna. To znaczy ja student, ona uczennica III klasy liceum. Kiedy chodziliśmy jeszcze razem do tego samego ogólniaka była dla mnie przezroczysta, bo była gówniarą z I - II klasy. Wtedy patrzyło się na koleżanki z równoległych klas i ewentualnie na te rok niżej. Raptem parę lat później nie miało to już żadnego znaczenia.
Dziś nie mam problemu z żadnym wiekiem kobiet ale ogólnie kobiety w wieku poniżej 30-tki postrzegam jak dzieci, bo mógłbym być ich ojcem. Stąd nie mam żadnych oczekiwań. Realnie obecnie na poważnie traktuje panie tak od 33-35 roku życia. Aczkolwiek zauważam pewną niesprawiedliwość, bo o ile dla mnie różnica między wiekiem 44, a 48 jest żadna, to panie, które równolegle przeskoczyły z 33 na 37 chyba to odczuwają. Jakoś
Oczywiście, że gdybym wrzucał gdzieś w jakąś wyszukiwarkę przedział wiekowy kobiet jakie mnie interesują, to określiłbym go jako 35-40 lat. Z drugiej strony jeżeli spotykam fajną, interesującą kobietę, to raczej nie interesuje mnie czy ma 35, 42 czy 51 lat.
Z drugiej strony jeżeli spotykam fajną, interesującą kobietę, to raczej nie interesuje mnie czy ma 35, 42 czy 51 lat.
To zależy w jakim celu byście się spotykali. Ta 35-letnia pewnie chciałaby jeszcze dziecko czy ślub, ewentualnie miała swoje (wciąż małe) dziecko czy dzieci. Kobiety po 40-stce czy około 50-tki są zwykle już na innym etapie w życiu.
Mam wrażenie, że właśnie dlatego ten wiek 35-40l czy nawet 37-43l u kobiety działa na facetów jak czerwona płachta na byka.
Faceci się takich kobiet obawiają bo myślą, że w tym wieku zegar tyka i zależy im na tym by zostać jak najszybciej matką lub znaleźć zastępczego ojca dla ich dzieci.
Faceci w Twoim wieku (tak mi się wydaje) nie myślą raczej o zakładaniu nowej rodziny i powrocie do pieluch. Wolą relacje bez zobowiązań lub partnerskie związki. Ci z kolei o dekadę młodsi, którzy chcą jeszcze założyć rodzinę, wolą młodsze bez zobowiązań i 'tykającego zegara'. Dlatego dla nich 31-33l jest ok, ale 37-39l już nie, choć to tylko kilka lat różnicy.
No wlasnie: cele relacji.
Tu kobiety około 35 lat mają trochę pod górkę jeśli chcą szybko mieć dzieci.
Bo wielu ich rówieśników którzy do tej pory nie założyli rodziny chce się po prostu bawić wciąż, a przynajmniej mieć tę furtkę otwartą do ucieczki w razie czego. Stąd być może wybieranie tych co w takiej fazie nie są starszych czy młodszych..
Więc na miejscu autorki celowalabym w kogoś 40 45 kto po prostu chce stabilizacji i czuje że to ostatni dzwonek sam nie ma i chce dziecka zanim skapcanieje;)
Oczywiście jak się ludzie zakochują to tabelka oczekiwań i celów może się przewrócić.
Snake napisał/a:Z drugiej strony jeżeli spotykam fajną, interesującą kobietę, to raczej nie interesuje mnie czy ma 35, 42 czy 51 lat.
To zależy w jakim celu byście się spotykali. Ta 35-letnia pewnie chciałaby jeszcze dziecko czy ślub, ewentualnie miała swoje (wciąż małe) dziecko czy dzieci. Kobiety po 40-stce czy około 50-tki są zwykle już na innym etapie w życiu.
Mam wrażenie, że właśnie dlatego ten wiek 35-40l czy nawet 37-43l u kobiety działa na facetów jak czerwona płachta na byka.
Faceci się takich kobiet obawiają bo myślą, że w tym wieku zegar tyka i zależy im na tym by zostać jak najszybciej matką lub znaleźć zastępczego ojca dla ich dzieci.
Faceci w Twoim wieku (tak mi się wydaje) nie myślą raczej o zakładaniu nowej rodziny i powrocie do pieluch. Wolą relacje bez zobowiązań lub partnerskie związki. Ci z kolei o dekadę młodsi, którzy chcą jeszcze założyć rodzinę, wolą młodsze bez zobowiązań i 'tykającego zegara'. Dlatego dla nich 31-33l jest ok, ale 37-39l już nie, choć to tylko kilka lat różnicy.
No straszne normalnie ;-) A niby w Polsce rodzina to wielka wartość. Po kobietach jedzie się, że egoistki nie chcą mieć dzieci ;-) Każdy chce dzieci, tylko nie chce odpowiedzialności i kosztów.
No i czemu wszystkie kobiety nie mają po 20 lat i nie są dziewicami, dla wszystkich panów powinno ich starczyć. No co za świat ;-)
Więc na miejscu autorki celowalabym w kogoś 40 45 kto po prostu chce stabilizacji i czuje że to ostatni dzwonek sam nie ma i chce dziecka zanim skapcanieje;)
Tylko takich facetów jest bardzo niewielu. Większość w tym wieku raczej tylko co wróciło do obiegu i nie w głowie im szybkie wiązanie się z kimkolwiek. Potem to się zmienia ale w tym pierwszym okresie po rozstaniu raczej chcą pobyć sami czy też zaliczyć kilka niezobowiązujących znajomości. I tu powstaje konflikt interesów
Oczywiście jak się ludzie zakochują to tabelka oczekiwań i celów może się przewrócić.
Jak się człowiek zakocha, to priorytety szybko się zmieniają
To prawda że nie jest wielu.
Ale nie wydaje mi się że aż tak mało.
Wielu z tych ci wrócili do obiegu nawet po rozwodzie nie ma dzieci więc jakby czysta karta. I spora część z nich chce mieć dzieci, rodzinę.
34 2021-06-01 09:52:57 Ostatnio edytowany przez BEKAśmiechu (2021-06-01 09:54:47)
Roxann ma rację, faceci w okolicach 40-stki bez problemu mogą startować w okolice 20-latek; doświadczenie (także związkowe) działa tylko na korzyść - nawet jak mają dzieci. Co zabawne, faceci w tym samym wieku nie będący w związkach, nie posiadający takiego doświadczenia traktowani są trochę jak dziwaki, pomimo tego, że mają czystą kartę i mniej zobowiązań. Co do kobiet i naszej autorki też radziłbym za Roxann - spojrzeć przychylniej na trochę starszych facetów.
35 2021-06-01 10:43:56 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-01 10:47:21)
Startować ,zawsze mogą, ale może ja dziwna jestem ale jak miałam 25 lat to taki 40 latek był dla mnie jak starszy wujek dobra rada, nic erotycznego bynajmniej mi po głowie nie chodziło owszem 30 niewielkie plus już było brane pod uwagę.
Ale może teraz dziewczyny są inne.
Tyle samo startów co lądowań Panowie
Na studiach jedną za 40 latka wyszła bo zaciązyla i w sumie to jej wspołczulysmy wtedy A nie zazdroscilysmy.
Za to 40 łatki jako wykładowcy byli super zawsze to stopień w górę na egzaminie gratis.
Roxann ma rację, faceci w okolicach 40-stki bez problemu mogą startować w okolice 20-latek; doświadczenie (także związkowe) działa tylko na korzyść - nawet jak mają dzieci. Co zabawne, faceci w tym samym wieku nie będący w związkach, nie posiadający takiego doświadczenia traktowani są trochę jak dziwaki, pomimo tego, że mają czystą kartę i mniej zobowiązań.
To prawda. Facet, który w wieku około 40-stki jest wolny i nie był wcześniej w żadnym związku jest "podejrzany" (nie wspominając o tym, że jest też prawiczkiem). Obecni 40-50-latkowie, którzy wrócili do obiegu po rozwodzie mają według mnie więcej plusów. Nie wiem z czego dokładnie to wynika ale spotykałam i takich i takich (jak jeszcze byłam wolna) i różnicę dało się od razu zauważyć. Ci po długich związkach zupełnie inaczej funkcjonują w relacji, mają inny sposób bycia, życia i ogólnie więcej z nich pożytku niż z takiego wiecznego kawalera.
Inna sprawa, że ci obecni 40-50-latkowie to trochę inne pokolenie ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu (dla mnie bardziej męscy). No i jeszcze kwestie związkowo-rozwodowe. Ci Panowie 45+, których spotykałam zwykle brali ślub bardzo wcześnie, tzn. koło 20-stki, przez co nawet jeśli mają dzieci, to są już one dorosłe, albo prawie dorosłe, co też jest plusem.
Także moim zdaniem najlepszym kandydatem dla kobiety tuż przed 40-stką, jest właśnie taki facet 45+, tuż po rozwodzie. Najlepiej nie za krótko aby sobie to na spokojnie przerobił i nie za długo by nie spodobało mu się życie wolnego strzelca ;)
Sądzę nie tylko po sobie ale też widzę jak to wygląda wśród znajomych, a większość jest właśnie w tym trudnym wieku ok 40-stki.
Mężczyźni instynktownie wolą młodsze, bo taka preferencja się utrwaliła przez setki pokoleń. Ci, którzy woleli starsze, nie przekazali swoich genów tak efektywnie jak ci, którzy preferowali kobiety w szczycie płodności. A u kobiet ta preferencja co do wieku mężczyzny nie była pod tak dużą presją selekcyjną, bo nawet sporo starszy mógł ją zapłodnić i tyle filozofii.
38 2021-06-01 11:45:44 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-01 11:50:25)
Piszesz Beka że 40 łatki mogą śmiało startować do 20. Pytanie tylko po co?
Pisałeś przecież też w wątku Johna Doe gdzie panna chętnie przyjęła adorację, ale jak doszło do próby wspólnego życia to był zonk.
Chyba wszyscy pisaliśmy wtedy że lepszą dla niego byłaby jakaś 30 plus i chyba w końcu z taką się związał?
Pewnie że imponując kasą czy życiowym doświadczeniem można kogoś o tyle młodszego zwabić..Tylko po co?
Dla zaplodnienia? Teraz jednak działamy bardziej świadomie i może to co instynktownie niekoniecznie jest efektywne.
Kobiety już są w stanie przeżyć z dzieckiem bez samca, taka prawda.
39 2021-06-01 12:01:58 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-01 12:18:29)
Pewnie że imponując kasą czy życiowym doświadczeniem można kogoś o tyle młodszego zwabić..Tylko po co?
Po co? By się pochwalić młodą laską albo ją sobie wychować i zdążyć spłodzić gromadkę dzieci.
Prawda taka, że w obecnych czasach człowiek uczciwie pracując jest w stanie się czegoś dorobić właśnie koło 40-stki. Stąd tacy mężczyźni mogą znacznie więcej zaoferować 20-stolatkom niż ich rówieśnicy (no chyba, że mają dzianych rodziców). Ja już nie mówię o typowym sponsoringu ale jeśli kobieta powiedzmy 23-25l, która dopiero zaczyna swoją zawodową karierę, często za marne grosze, chce mieć rodzinę, to raczej przychylniej spojrzy na faceta, który ma stabilną sytuację zawodową, własne mieszkanie, fajne autka itd., niż takiego co pracuje za najniższą krajową i pomieszkuje gdzieś kątem z grupą innych ludzi lub u mamusi.
Własne mieszkanie + wychowanie ewentualnych dzieci to są ogromne koszty. Dlatego na tej płaszczyźnie taki 40-stolatek z 20-stolatką mogą się dogadać.
Jak taka 20-stolatka zwiąże się z podobnym sobie rówieśnikiem, to zanim czegoś dorobią i zdecydują na dziecko, jej już stuknie 30-stka, potem 35+ i tak trafi do tego niechlubnego grona "desperatek z tykającym zegarem".
Dlaczego coraz więcej kobiet decyduje się na późne macierzyństwo lub rezygnuje z dzieci? Bo nie jest w stanie znaleźć odpowiedniego partnera, który byłby w stanie zapewnić jej i nowej rodzinie komfort bytowy. Poza tym coraz więcej kobiet ceni sobie niezależność i wie, że najpierw musi sama zadbać o siebie, a nie oglądać na kogoś. Ten ktoś dziś jest, a jutro może nie być. A to wymaga czasu, studiów, poświęcenia w pracy itd. Do tych 35 lat, to przecież jedynie 10 lat pracy (jak ktoś dziennie studiuje).
40 2021-06-01 12:27:08 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-01 12:32:11)
Zatem jednym słowem faceci 30- czy 40+, którzy w związku nie byli(lub mają małe doświadczenie) będą z góry skazywani na porażkę. Inaczej mówiąc, będą uważani zawsze za gorszy sort, mimo najszczerszych chęci do stworzenia takiego związku. Widać tutaj, jak taka kobieta woli po prostu, aby było łatwiej zatem(moim zdaniem) woli człowieka, który jest GWARANCJĄ sukcesu w relacji na podstawie jego doświadczeń, natomaist wzbrania się przed poznaniem cżłowieka, któremu się nie powiodło. Dlaczego? Bo z góy uznaje, że on się nie będzie do niczego nadawał. Błędnie uznaje też, że skoro w związku nigdy nie był, to nie ma żadnego doświadczenia w relacjach z ludźmi(w ogóle) i nie jest przystosowany do życia w społeczeństwie. Wyciąga za dużo pochopnych wniosków.
Natomiast to, co mnie osobiście dobija to właśnie ta tendencja młodych 20 paro letnich kobiet do wyciągania rąk po gotowe. Dla wielu z ich właśnie dojście samej do pewnego etapu w życiu jest najgorsze i wolą pójść na skróty - wygodne, luksusowe życie obok statecznego(do przesady) partnera-opiekuna, niż wspólne dążenie razem do wyznaczonego celu, kiedy jest się na podobnym poziomie. Ja nie mam zamiaru nigdy być czyimś gwarantem bezpieczeńśtwa, osłoną i podporą ekonomiczną, bo oczekuje, żę każdy w zyciu powinien na siebie zapracować a nie polegać bez przerwy na innych. Szczególnie jeśli ma to dotyczyć partnerów w związku.
Przecież to często wynika nie z braku możliwości, ale z czystego lenistwa, wygodnictwa i roszczeniowej postawy. Nprawdę związek ma od początku tak wyglądać, że jedno daje od siebie nieporównywalnie więcej w jednej sferze a drugie mniej.
41 2021-06-01 12:43:20 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-01 12:43:44)
Wychować sobie to można było pannę z 50 lat temu teraz w dobie Internetu to nierealne.
Może to kwestia patrzenia na kasę może teraz więcej te różnice w poziomie życia widać niż 25 lat temu. Wtedy nie pomyślałam że jak jestem ładna i inteligentna to mogę mieć łatwiejsze życie. I chyba większość koleżanek też nie.
42 2021-06-01 12:45:51 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-06-01 12:55:15)
Tacy są niektórzy ludzie bagiennik. Nie rozdzielajmy na płeć. Równie dobrze są faceci którzy biorą ślub ze względu na dobra materialne.
Jest masa pracowitych kobiet które zarabiają tyle samo co faceci (wbrew temu co sądzą leniwe feministki). Po drugiej stronie jest też masa leniwych kobiet które mają minimalną, jedyne co robią to pachną, wyglądają, szukają bankomatu.
Ludzie coś osiągają dopiero w okolicach 40?
No nie wiem. Wystarczą 4 tysiące netto na kredycik na mieszkanie, sensowne auto i życie na poziomie.
Takie pieniądze są osiągalne na przykład w Lidlu po 2-3 latach pracy.
Chyba, że wam chodzi o duże domy, luksusowe auta i inne bajery.
43 2021-06-01 12:57:29 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-01 13:01:03)
Wychować sobie to można było pannę z 50 lat temu teraz w dobie Internetu to nierealne.
Może to kwestia patrzenia na kasę może teraz więcej te różnice w poziomie życia widać niż 25 lat temu. Wtedy nie pomyślałam że jak jestem ładna i inteligentna to mogę mieć łatwiejsze życie. I chyba większość koleżanek też nie.
Myślę, że sytuacja zmieniła pod tym względem wówczas, kiedy nastąpił drastyczny wzrost cen mieszkań. Od tamtej pory właściwie nie jest realnym by ot tak sobie na nie uzbierać w kilka lat bez zapożyczania na lata, a nawet dziesiątki lat.
Jak ostatnio rozmawiałam ze znajomą i mi mówiła, że za nieduże 2-pok. mieszkanie (nawet nie w centrum) płaci ok 3 tys./msc., byłam w szoku. Może dla osoby zarabiającej 10.tys. to nie jest majątek ale dla kogoś zarabiającego najniższą czy nawet średnią krajową to kosmiczna kwota. A przecież ludzie dopiero co wkraczający na rynek pracy nie zarabiają kokosów.
500+ też w ciągu tych kilku lat straciło na wartości.
Dlatego własne mieszkanie na starcie diametralnie wpływa na poziom właściwie większości życia (biorąc pod uwagę, że wszelkie kredyty hipoteczne są brane na nawet 30 lat więc prawie do emerytury).
A jeśli chodzi o przyjście na gotowe, to przecież ktoś też mógł mieszkanie dostać w spadku.
Zresztą, było kilka wątków, gdzie były poruszane kwestie podziału kosztów utrzymania na wczesnych etapach związków, gdzie ktoś wcześniej wziął kredyt itd.
Ludzie coś osiągają dopiero w okolicach 40?
No nie wiem. Wystarczą 4 tysiące netto na kredycik na mieszkanie, sensowne auto i życie na poziomie.
Takie pieniądze są osiągalne na przykład w Lidlu po 2-3 latach pracy.Chyba, że wam chodzi o duże domy, luksusowe auta i inne bajery.
4 tys. ma starczyć na kredyt, auto i życie na poziomie? No to gratuluję!
Mówiąc o dorobku miałam na myśli mieszkanie lub dom bez kredytu, dobry samochód, życie na poziomie i sensowne oszczędności by móc żyć "na luzie".
44 2021-06-01 13:01:38 Ostatnio edytowany przez Snake (2021-06-01 13:02:18)
Ela210 napisał/a:Pewnie że imponując kasą czy życiowym doświadczeniem można kogoś o tyle młodszego zwabić..Tylko po co?
Po co? By się pochwalić młodą laską albo ją sobie wychować i zdążyć spłodzić gromadkę dzieci.
Po prostu w pewnym wieku i w pewnych kręgach o określonym statusie 20-latka u boku, niekoniecznie o pozycji małżonki jest takim samym przejawem statusu jak czwarta, wypasiona bryka, kolejny apartament, weekendy w modnych okolicach, złoty R.... na nadgarstku
Ha, ha silnik forum nie pozwala wpisać nazwy znanej firmy od zegarków.
Zatem jednym słowem faceci 30- czy 40+, którzy w związku nie byli(lub mają małe doświadczenie) będą z góry skazywani na porażkę. Inaczej mówiąc, będą uważani zawsze za gorszy sort, mimo najszczerszych chęci do stworzenia takiego związku. Widać tutaj, jak taka kobieta woli po prostu, aby było łatwiej zatem(moim zdaniem) woli człowieka, który jest GWARANCJĄ sukcesu w relacji na podstawie jego doświadczeń, natomaist wzbrania się przed poznaniem cżłowieka, któremu się nie powiodło. Dlaczego? Bo z góy uznaje, że on się nie będzie do niczego nadawał. Błędnie uznaje też, że skoro w związku nigdy nie był, to nie ma żadnego doświadczenia w relacjach z ludźmi(w ogóle) i nie jest przystosowany do życia w społeczeństwie. Wyciąga za dużo pochopnych wniosków.
Natomiast to, co mnie osobiście dobija to właśnie ta tendencja młodych 20 paro letnich kobiet do wyciągania rąk po gotowe. Dla wielu z ich właśnie dojście samej do pewnego etapu w życiu jest najgorsze i wolą pójść na skróty - wygodne, luksusowe życie obok statecznego(do przesady) partnera-opiekuna, niż wspólne dążenie razem do wyznaczonego celu, kiedy jest się na podobnym poziomie. Ja nie mam zamiaru nigdy być czyimś gwarantem bezpieczeńśtwa, osłoną i podporą ekonomiczną, bo oczekuje, żę każdy w zyciu powinien na siebie zapracować a nie polegać bez przerwy na innych. Szczególnie jeśli ma to dotyczyć partnerów w związku.
Przecież to często wynika nie z braku możliwości, ale z czystego lenistwa, wygodnictwa i roszczeniowej postawy. Nprawdę związek ma od początku tak wyglądać, że jedno daje od siebie nieporównywalnie więcej w jednej sferze a drugie mniej.
Bagienniku coś ci powiem, to wszystko to jest takie uogólnianie, bo jak trafi swój na swojego to sie dogadają. Nie będzie znaczenia jaka jest różnica wieku, czy ktoś ma doświadczenie związkowe, czy nie. Czy ma kasę, czy nie. Czy jest wysoki, czy niski, piękny, czy przeciętny Liczy się to, że razem jest fajnie i raźniej. Można razem dążyć do jakiś swoich celów i się wspierać, a jak sie nic nie chce to można razem nic nie robić.
Nie wszyscy są wyrachowani. Nie wszyscy myślą tylko o tym co ludzie powiedzą.
Zresztą jak się czyta tutaj rózne wątki to faktycznie można w depresję popaść, wszystko się wydaje takie egoistyczne do cna. Tak naprawdę na szczęście, tak nie jest.
46 2021-06-01 13:35:08 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-06-01 14:00:41)
4 tys. ma starczyć na kredyt, auto i życie na poziomie? No to gratuluję!
Mówiąc o dorobku miałam na myśli mieszkanie lub dom bez kredytu, dobry samochód, życie na poziomie i sensowne oszczędności by móc żyć "na luzie".
A dziękuje. Oczywiście, ze wystarczy. Mówię o Podlasiu. Tam zamiast 3 tysięcy płacisz 1500 w centrum.
Mieszkanie bez kredytu? To chyba jak się dostanie w spadku lub od rodziców.
Ewentualnie będzie żyć 10 lat jak szczur za granicą.
Od niedawna nastąpiła gwałtowna globalizacja, internetyzacja. Wiele zawodów da się wykonywać zdalnie.
Ja dla przykładu pracuję zdalnie dla firmy z warszawy (która świadczy usługi dla USA) mieszkając na Podlasiu. Jest tanio i fajnie. Do tego nie lubię dużych miast po prostu.
Docelowo chcę zdalnie pracować dla Norwegów lub Szwajcarów. Ewentualnie przeprowadzić się tam.
47 2021-06-01 14:02:49 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-01 14:29:19)
Roxann napisał/a:4 tys. ma starczyć na kredyt, auto i życie na poziomie? No to gratuluję!
Mówiąc o dorobku miałam na myśli mieszkanie lub dom bez kredytu, dobry samochód, życie na poziomie i sensowne oszczędności by móc żyć "na luzie".A dziękuje. Oczywiście, ze wystarczy. Mówię o Podlasiu. Tam zamiast 3 tysięcy płacisz 1500 w centrum.
Mieszkanie bez kredytu? To chyba jak się dostanie w spadku lub od rodziców.
Ewentualnie będzie żyć 10 lat jak szczur za granicą.
No chyba, że tak. Jakby były 2 osoby i do dyspozycji nawet te 7-8 tys., to rzeczywiście można jakoś żyć i planować rodzinę (dzieci). Ale gdyby tylko facet miał pracować, to nawet przy koszcie mieszkania 1500 byłoby nie za ciekawie.
Owszem, tak jak pisze Bagienni_k, z jakiej racji ma kogoś utrzymywać? Tyle, że wiemy jakie są realia i kiedy pojawi dziecko, to ciężko wrócić kobiecie zaraz do pracy na pełen etat. I nawet jak uda się coś złapać to nie raz bywa tak, że kobieta pracuje tylko lub głównie na nianię by nie wypaść z obiegu. Także żeby mieć coś odłożonego, trzeba najpierw trochę popracować. A latka lecą. O ile dla faceta to nie jest większy problem, tak dla kobiety i owszem. A na czym zwykle "młodzi" skupiają jeśli zaczynają dorosłe życie bez wsparcia rodziców? Ano najpierw zbierają na naukę, wkład własny w mieszkanie, samochód itd. A też pewnie by chcieli pokorzystać z życia, zwiedzić trochę świata, a to przecież też kosztuje.
Także, tak jak wyżej pisałam, pewien komfort pojawia się dopiero po 30-stce, a nawet koło 40-stki. A wtedy kobieta, która chciałaby mieć rodzinę, zaczyna mieć problem.
No chyba, że wcześniej znajdzie faceta, który zapewni jej lepszy start lub sama ma wsparcie od rodziców.
EDIT: Przy pracy zdalnej może być łatwiej, choć jak słucham mam małych dzieci lub takich w wieku szkolnym (wczesnej podstawówki), to bardzo narzekają, że nie są w stanie się ze wszystkim wyrobić bo to niemal praca na 3 etaty. I często za swoją pracę mogą wziąć dopiero jak dzieci pójdą spać.
EDIT2: Bagiennik_u, to nie jest tak, że faceci w wieku 30-40l, bez doświadczenia związkowego muszą być od razu skreśleni. Ważne by trafić na odpowiednią osobę. Ja też słyszałam nie raz, że nie nadaję się do związków, jako partnerka życiowa bo miałam za sobą jedynie dość krótkie relacje i zawsze coś było nie tak. A. też pewnie wiele kobiet by nie chciało za partnera. Ale myśmy się po prostu dobrali. Ja też nie sądziłam, że dla mnie facet, który ma za sobą 20-letni związek małżeński będzie odpowiednim partnerem. A przecież jak go poznałam, to już byłam 35+, a więc w tym chyba najgorszym wieku dla kobiety jeśli chodzi o poszukiwanie kogoś do związku.
Bo dałaś wam szansę a nie wyszukiwałaś przeszkody. Był tu kiedyś wątek kobiet zaraz przed 40 panien. I tam się wszystko kręciło wokół tego jak im przeszkadza by partner miał jakieś zobowiązania z przeszłości
One akurat wolały 40 letniego kawalera.
Wątpię czy go znalazły.
49 2021-06-01 16:32:16 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-01 16:44:37)
Bo dałaś wam szansę a nie wyszukiwałaś przeszkody. Był tu kiedyś wątek kobiet zaraz przed 40 panien. I tam się wszystko kręciło wokół tego jak im przeszkadza by partner miał jakieś zobowiązania z przeszłości
One akurat wolały 40 letniego kawalera.
Wątpię czy go znalazły.
To nie chodzi o danie szansy. Ja dawałam każdemu, który mi się spodobał. Wiadomo jak każdy mam swoje wymagania ale nie zamykałam na relacje. Przez to, że tych relacji miałam trochę, to szybko mogłam ocenić co mi nie pasuje. Też przecież przeżyłam ten nieszczęsny romans z Z. A z A. potoczyło wszystko gładko i szybko. A przecież spotkaliśmy się zupełnie przez przypadek. Jednak teraz jak nas widzą znajomi to słyszę komentarze, że jesteśmy mega dobrani, mało tego wyglądamy jak rodzeństwo. Ja przed spotkaniem A. nie sądziłam, że kiedykolwiek wyjdę za mąż. Z A. właściwie to wyszło naturalnie. On nie chciał mnie stracić, a mi z nim naprawdę dobrze. Z żadnym facetem wcześniej tak nie czułam.
PS. No i podstawa - ja kocham go i on (chyba) mnie. Piszę chyba bo przecież nie wiem co on czuje ale jak ja to odbieram. A wszystkie znaki na ziemi i niebie tak mi mówią
50 2021-06-01 20:26:37 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-01 20:30:22)
Powiem to tak: nie lubię oceniać ludzi na podstawie stażu związkowego czy ogólnego obycia społecznego. Dlatego wyciąganie wniosków o czyimś doświadczeniu tylko na podstawie tego w ilu i jakich był związkach, jest zwyczajnie pozbawione sensu, jeżeli się kogoś nie zna. Zakładanie z góry, żę ktos będzie życiową ciamajdą, bo nie był w poważnym związku jest dla mnie tak samo absurdalne, jak twierdzenie, że każdy ksiądz to pedofil, bo tyle się przecież słyszy o takich przypadkach...
Natomiast druga sprawa dotyczy tej różnicy we wkładzie, kiedy jedno jest na znacznie wyższym poziomie niż drugie. Po prostu nie uśmiecha mi się bycie czyimś sponsorem czy obiektem do spełniania zachcianek. Mowa tu oczywiście o relacjach, kiedy jedna strona świadomie i z wyrachowaniem oczekuje, żę druga będzie jej zapewniać wszystko, czego tylko zapragnie. Zatem związki, np takie w jakim jest Rox tu się nie liczą, bo oboje są oni dorosłymi ludźmi, samowystarczalni i pracujący na siebie. Szczerze im gratuluję, tym bardziej, że pewnie 90 % kobiet nie dałoby Koledze A. drugiej szansy z powodu tego dziecka
W innym przypadku JAKĄ w ogóle można mieć gwarancję, że ktoś nas darzy szczerym uczuciem a nie traktuje tylko jak sposób do osiągnięcia celu? Poza tym, mam po prostu wstręt do tego, kiedy ktoś oczekuje gotowych "produktów", zamiast samemu na nie zapracować. Zatem skoro jedna czy druga "księżniczka" chce markowych ciuchów, kosmetyków, auta, jedzenia w drogich kanjpach czy weekendów w Paryżu, niech sobie SAMA na to zapracuje, albo chociaż się dokłada do nich. Nie wchodzą tu w rachubę sytuacje, kiedy kobieta musi zająć się dzieckiem/dziećmi, dlatego facet powinien wtedy być źródłem dochodów, ale potem dlaczego ma ona na siebie nie zarabiać?
Jeśli takie przypadki są ekstremalne, to należałoby mówić głównie o sytudentkach, które lubią bogatych "tatusiów", spełniających ich zachcianki. Tu wracamy do momentu, kiedy warto samemu do czegoś dojść a potem myśleć o stabilizacji.
A tak swoją drogą określenie życie na poziomie rozumieć można różnie Akurat to nawet nie kwestia zarobków, ale potrzeb czy tez koniecznośći przeznaczenia takiej czy innej kwoty na dany produkt czy użyteczną rzecz.
Powiem to tak: nie lubię oceniać ludzi na podstawie stażu związkowego czy ogólnego obycia społecznego. Dlatego wyciąganie wniosków o czyimś doświadczeniu tylko na podstawie tego w ilu i jakich był związkach, jest zwyczajnie pozbawione sensu, jeżeli się kogoś nie zna. Zakładanie z góry, żę ktos będzie życiową ciamajdą, bo nie był w poważnym związku jest dla mnie tak samo absurdalne, jak twierdzenie, że każdy ksiądz to pedofil, bo tyle się przecież słyszy o takich przypadkach...
Wbrew pozorom trzeba umieć być w związku i to nie chodzi o to, że ktoś będzie życiową ciamajdą, ale czy będzie gotowy na pewne kompromisy, ustępstwa, dzielić osobistą przestrzeń z drugą osobą, brać pod uwagę jej zdanie, odczytywać wysyłane sygnały, wychodzić na przeciw oczekiwaniom i tak dalej, i tak dalej. Jeśli ktoś do 40-tki czy nawet dłużej zawsze był sam, to ma pewne przyzwyczajenia, nawyki, jest nauczony absolutnej swobody, dlatego często brak mu elastyczności, a to z kolei przekłada się na wzajemne rozczarowanie i konflikty. To właśnie tutaj najczęściej upatruje się ryzyka przyszłych problemów.
Wśród znajomych, ale też w rodzinie, mam również mężczyzn określanych mianem wiecznych kawalerów i oni są po prostu... inni. Nie napiszę czy lepsi, czy gorsi, a właśnie inni, bo prowadzą zupełnie inny tryb życia i nie są nauczeni jak to jest żyć z kobietą.
52 2021-06-01 22:57:39 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-01 22:58:57)
Widzisz Olinko i Twoje wyjaśnienie jakoś bardziej mnie przekonuje Jeśli rzecz sprowadza się do przyzwyczajeń czy stylu życia, to się całkowicie zgodzę. Osobiście nie widzę powodu, żeby nie iść na kompromis, ale z pewnością pewne kwestie mogą być problemem, kiedy wynosi się np z domu inne podejście do pewnych spraw. Ja z pewnością tam mam pod kątem pewnych zagadnień.
Natomiast błędem jest z pewnością utożsamianie singli koło 40-stki z całkowitymi życiowymi nieogarami, bo to tak brzmi, jakby jedna płeć(czy ogólnie osoba) była niezbędna, aby ta druga sprawnie funckjonowała w życiu.
Osobiście zdecydowanie daleka jestem od radykalnych i generalizujących stwierdzeń w typie, że jeśli ktoś ma czterdzieści lat i nigdy nie był w związku, to na pewno jest życiowym nieogarem. Przecież ludzie w tym wieku bywają u szczytu swoich karier, nierzadko realizują kolejne plany, uczą się nowych rzeczy i zdobywają kolejne doświadczenia, zwiedzają świat. Takiej osoby w życiu nie nazwałabym życiowym nieudacznikiem. Do tego sam fakt braku związkowego doświadczenia to też za mało, by ocenić to w sposób jednoznaczny, bo bardzo różne mogą być tego przyczyny, w tym czasem jest to świadomy wybór, a innym razem zupełnie niezawinione okoliczności zewnętrzne.
Dla przykładu - wiele lat temu poznawałam współpracownika mojego męża, który z czasem stał się przyjacielem rodziny i to do tego stopnia, że bywał przez nas zapraszany na bardzo kameralne, rodzinne uroczystości. Ja tego mężczyznę od zawsze bardzo lubiłam, ufałam mu i do dziś uważam go za bardzo wartościowego człowieka - jest ogromnie pracowity, co przełożyło się na jego pozycję w pracy i zarobki, odpowiedzialny, serdeczny, pomocny, z silnym kręgosłupem moralnym. Jednak pech chciał, że jako najmłodszy z braci najpierw przez długie lata opiekował się schorowanym ojcem, a potem wujkiem, którego nie miał sumienia zostawić bez opieki, pomimo że ten był uciążliwy i bywał zwyczajnie nieprzyjemny. To stanowiło dla niego taki balast, że nawet nie próbował się z nikim wiązać, aby tej drugiej osoby nie obciążyć swoimi zobowiązaniami. Ożenił się dopiero po śmierci wujka, wtedy był już po czterdziestce i wydaje się, że związek bardzo mu służy. Śmiejemy się nawet, że od razu został mężem i ojcem, bo jego partnerka była samotną matką.
Byl juz temat na netkobiety dotyczacy tego czy lepszy rozwodnik czy kawaler. Wiekszosc (kobiet) pisała rozwodnik, opcja kawaler byla brana pod uwage tylko w przypadku facetów ktorzy mieli jakiś dłuzszy zwiazek w przeszlosci. Najgorsza opcja (w zasadzie odpychajaca) to faceci mieszkajacy "z mamusią". Oczywiscie tacy 30+. Mysle, ze nie wynika to z tego, ze kobiety chca wejsc na gotowe, przynajmniej nie wszystkie. O ile facet w malzenstwie nie bił, nie pił, nie znecal sie psychicznie itp, tylko po prostu "nie wypaliło", to w nastepnej relacji bedzie madrzejszy o doswiadczenie, a fakt posiadania zasobow jest dodatkowym atutem.
55 2021-06-02 06:48:42 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-02 06:58:58)
Widzisz Olinko i Twoje wyjaśnienie jakoś bardziej mnie przekonuje Jeśli rzecz sprowadza się do przyzwyczajeń czy stylu życia, to się całkowicie zgodzę. Osobiście nie widzę powodu, żeby nie iść na kompromis, ale z pewnością pewne kwestie mogą być problemem, kiedy wynosi się np z domu inne podejście do pewnych spraw. Ja z pewnością tam mam pod kątem pewnych zagadnień.
Ja myślę podobnie jak Olinka. Pamiętasz zapewne jak w kilku wątkach rozmawialiśmy o dopasowaniu i za każdym razem podkreślałeś swoją potrzebę przestrzeni i zachowania indywidualności. A to może być problemem w budowaniu relacji. Zresztą sam stwierdziłeś, że ze mną na pewno byś się nie dogadał jeśli chodzi o wspólne życie Bo to co dla mnie jest naturalną potrzebą jeśli chodzi o dbanie czy nawet zwykłą troskę o druga osobę, dla Ciebie jest naruszeniem Twoich granic czy wręcz mamuśkowaniem nie do zaakceptowania Ale wypowiadały się tam też dziewczyny, które miały podobnie jak Ty.
W zasadzie jeśli mówimy o singlach w wieku ok 40-stki, to można wyróżnić 3 główne typy: tych co nie mieli właściwie żadnego lub niewielkie doświadczenia związkowe, tych po wieloletnim związku (nawet małżeństwie) i tych co mieli 'kilka' niezbyt długich relacji. Czyli nie wskazując palcem Ty, A. i ja
Każda z takich osób ma swoje plusy i minusy. Mnie przecież też wielu facetów na starcie (by) skreśliło bo miałam więcej niż dopuszczalnych 3 partnerów przez co na pewno nie będę wierna To też jest poniekąd krzywdzące bo znam siebie i wiem dlaczego poprzednie relacje nie wyszły i bynajmniej nie dlatego, że faceci mi się nudzili i potrzebowałam adrenaliny - kogoś nowego.
Niemniej jednak jak patrzę na to z pewnej perspektywy i dystansu, to mam wrażenie, że z relacjami jest trochę jak z podróżami - kształcą. Będąc z A. widzę różnicę bo On w zasadzie ma tylko jeden punkt odniesienia - swoją ex, która jest zresztą moim totalnym przeciwieństwem pod każdym względem. Nie mówię czy lepsza czy gorsza, po porostu inna. Nie chodzi tu stricte o porównywanie ale o znajomość kobiecej czy męskiej natury: potrzeb, reakcji, zachowań itd. Taki pierwszy lepszy przykład z brzegu: jego ex zaczynała dzień od wczesnego wstawania i spędzania x czasu w łazience i właściwie każdego poranka budziła go suszarka do włosów. Ja ma zupełnie inne przyzwyczajenia i rytuały i zupełnie w inny sposób go budzę a włosów rano nigdy nie myję i nie suszę suszarką (albo raz od wielkiego dzwona).
Nie mam też takich porównań względem niego i moich ex bo każdy był inny i nic mnie w nich jakoś nie przyzwyczaiło by sądzić, że wszyscy faceci tak mają (tego jaki jest w łóżku też nie porównuję czego inni faceci się często obawiają )
Także nawet jak mamy różne doświadczenia, to i tak możemy wiele dla siebie dać. Ważne by się nie zamykać i chieć/umieć czerpać co najlepsze od drugiego człowieka
56 2021-06-02 08:36:24 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-02 08:39:26)
Olinko, bardzo ciekawa i wymowna historia Pokazuje wyraźnie, że nie zawsze da się(czy chce) stawiać związek na pierwszym miejscu. I popatrzcie teraz: przeciętna kobieta, która z kimś takim wchodzi w relację, nie znając go dobrze, ale wiedząc, że do tej pory raczej nie miał czasu na żadne związki, niechętnie kogoś takiego przyjmie. Miał chłop szczęście, bo trafiła mu się samotna matka, która pewnie nie ma już aż takich wymagań, jak nieco młodsza samotna kobieta. Natomiast od wielu osób ktoś taki dostałby zapewne łatwkę dziwaka. Nieważne z jakich powodów, ważne, że nie miał kobiety..
Natomiast wybieranie rozwodnika zamiast kawalera na pewno świadczy częściowo o tym, że kobieta w pewnym sensie obawia się, że ten kawaler nie będzie tak skłonny do pewnych zmian czy po prostu rozpoczęcia nowego etapu, wiążącego się z poświęceniami. Z drugiej strony nie daje sobie możliwości tak naprawdę go lepiej poznać, bo może się okazać, że taki kawaler jednak pójdzie "na współpracę".
Natomiast co do zasobów, to ciężko mi zdanie zmienić, gdyż tak jak mówię: w równorzędnej(niby) relacji dwojga ludzi niesmacznie wygląda jak, jedna strona daje ponadprzeciętnie dużo(nie tylko finansowo) a druga znacnzie mniej). Im bardziej związek przypomina relację sponsora i utrzymanki, tym gorzej to dla mnei wygląda. Poza tym cenię ludzi, którzy do czegoś w życiu doszli swoją wlasną pracą i trudem a nie dostali to pod sam nos. Tyle.
Nie wchodzą tutaj w grę żadne sytuacje przejściowe ani kryzysowe, tylko odgórny, zaplanowanych schemat działania i pomysł na życie.
Jak chociażby na studiach: nie mam kasy na to, żęby się utrzymać to idę do pracy
Natomiast wybieranie rozwodnika zamiast kawalera na pewno świadczy częściowo o tym, że kobieta w pewnym sensie obawia się, że ten kawaler nie będzie tak skłonny do pewnych zmian czy po prostu rozpoczęcia nowego etapu, wiążącego się z poświęceniami. Z drugiej strony nie daje sobie możliwości tak naprawdę go lepiej poznać, bo może się okazać, że taki kawaler jednak pójdzie "na współpracę".
Tylko z takim nie przyzwyczajonym do życia we 2-kę jest znacznie trudniej. U mnie być może wbrew pozorom to ja miałam obawy przed zamieszkaniem razem. Musiałam się z tym "oswoić". Na szczęście A. wykazał do mnie cierpliwość, poza tym mieszkaliśmy blisko więc mogliśmy u siebie pomieszkiwać prowadząc normalne życie. A., który był 20l w małżeństwie zupełnie inaczej w związku funkcjonuje, niż ja. Ja widziałam początkowo dużą różnicę między tym jak się czuję kiedy u niego mieszkam, a kiedy on u mnie. Oczywiście to drugie mi bardziej pasowało
Nie jest łatwo zmienić przyzwyczajenia dorosłych ludzi. Niemniej właśnie przez to, że pomieszkiwaliśmy u siebie nawzajem, każdy mógł pokazać "swój świat" i dać czas by druga osoba do niego przyzwyczaiła czy choćby po prostu poznała. Co prawda wyszło to spontanicznie ale to była bardzo dobra decyzja.
Na pewno jak jest się młodym to człowiek bardziej elastyczny czy wyrozumiały. W pewnym wieku trudniej dotrzeć czy zgrać pod jednym dachem. Szczególnie jak ktoś jest przyzwyczajony do bycia/życia w pojedynkę.
Dla mnie początkowo 3 dni życia z A. pod jednym dachem to już było za dużo. Potrzebowałam przestrzeni ale po kolejnych 2 dniach już tęskniłam Teraz jak już się dotarliśmy i przyzwyczailiśmy się do siebie nie mam czegoś takiego, że chcę pobyć sama. Po prostu stał się nierozerwalną częścią mego życia Ale by dojść do takiego stanu/etapu trzeba było czasu, tak ok roku.
58 2021-06-02 09:15:59 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-02 09:17:12)
Dlatego powdziwiam ludzi, którzy bardzo szybko ze sobą chcą zamieszkać a potem wychodzą rozmaite niedogodności i różnice między nimi. A właśnie fajnie najpierw się poznać dobrze na tyle, że potem się wie, jakie ktoś ma przyzwyczajenia. Myślę, że mi byłoby najtrudniej dograć się z kimś w kwestiach stosunkowo drobnych, tzw "błahych" codzienności. W tym momencie np jestem dostosowany przez lata do dziennego trybu życia..Jeśli naprawdę nie muszę, to po 23 idę spać Mogę wstać, szczególnei teraz, jak jest długi dzień o 5 rano i czuje się świetnie. Dłużej niż do 8 rano to ja nie potrafię Noc jest od spania
Po godzinach pisania postów widzę, że na pewno z Olinką bym się nie dogadał
Do tego dochodzą takie rzeczy, jak choćby pewne codzienne czynności, które ja traktuję jako koniecnzość a ktoś może już celebrować..
Kobieta wybierze predzej rozwodnika niz starego kawalera, bo po prostu ten pierwszy bardziej umie w relacje miedzyludzkie. Zakladajac oczywiscie, ze nie bylo jakichs problematycznych sytuacji w malzenstwie. Stad łatka dziwaka czy podejrzanego u kawalera po 30stce - skoro nie potrafil przez tyle lat, to najwidoczniej ma jakis feler. Zreszta to chyba nie jest dziwne, ze ktos kto ma doswiadczenie z kobietami ma zdecydowanie latwiej w kontaktach z nimi. Dlatego maja przewage nad starymi kawalerami, nawet pomimo bagazu w postaci dzieci. Co do zasobów, to chyba oczywiste, ze czesto w zwiazku jest jedna osoba zarabiajaca wiecej i niekoniecznie musi byc sponsorem. Moze po prostu nie miec zadnego problemu, zeby wydawac wiecej, skoro zarabia wiecej.
Osobiście zdecydowanie daleka jestem od radykalnych i generalizujących stwierdzeń w typie, że jeśli ktoś ma czterdzieści lat i nigdy nie był w związku, to na pewno jest życiowym nieogarem. Przecież ludzie w tym wieku bywają u szczytu swoich karier, nierzadko realizują kolejne plany, uczą się nowych rzeczy i zdobywają kolejne doświadczenia, zwiedzają świat. Takiej osoby w życiu nie nazwałabym życiowym nieudacznikiem. Do tego sam fakt braku związkowego doświadczenia to też za mało, by ocenić to w sposób jednoznaczny, bo bardzo różne mogą być tego przyczyny, w tym czasem jest to świadomy wybór, a innym razem zupełnie niezawinione okoliczności zewnętrzne.
Dla przykładu - wiele lat temu poznawałam współpracownika mojego męża, który z czasem stał się przyjacielem rodziny i to do tego stopnia, że bywał przez nas zapraszany na bardzo kameralne, rodzinne uroczystości. Ja tego mężczyznę od zawsze bardzo lubiłam, ufałam mu i do dziś uważam go za bardzo wartościowego człowieka - jest ogromnie pracowity, co przełożyło się na jego pozycję w pracy i zarobki, odpowiedzialny, serdeczny, pomocny, z silnym kręgosłupem moralnym. Jednak pech chciał, że jako najmłodszy z braci najpierw przez długie lata opiekował się schorowanym ojcem, a potem wujkiem, którego nie miał sumienia zostawić bez opieki, pomimo że ten był uciążliwy i bywał zwyczajnie nieprzyjemny. To stanowiło dla niego taki balast, że nawet nie próbował się z nikim wiązać, aby tej drugiej osoby nie obciążyć swoimi zobowiązaniami. Ożenił się dopiero po śmierci wujka, wtedy był już po czterdziestce i wydaje się, że związek bardzo mu służy. Śmiejemy się nawet, że od razu został mężem i ojcem, bo jego partnerka była samotną matką.
Nieogarem bym takiej osoby nie nazwał, ale zawsze w tym tkwi jakiś haczyk To nie znaczy, że ta osoba jest nieudacznikiem, ale nawet jeśli do tego czasu robiła tylko karierę, albo podróżowała, albo coś tam jeszcze, to moim zdaniem haczykiem jest to, że jest mocno nakręcona na jakimś konkretnym punkcie i ktoś kto wchodzi z taką osobą w związek powinien być świadomy, że to "nakręcenie" raczej się nie zmieni i może być problem z pewnym dogadaniem się w związku, ale oczywiście to nie jest reguła
To, o czym pisze Misinx, już raczej bardziej przemawia, bo traktowanie kawalera jako dziwaka, opiera się zapewne na tym, jakby ten ktoś nie miął kontaktu z ludźmi W OGÓLE. Tymczasem, zdolność do komunikacji czy funkcjonowania w społeczeństwie jest tak czy inaczej wyrabiana w trakcei życia zawodowego, chociaż w sumie zależy, czym się ten ktoś zajmuje. Jeśli ma owego "hopla" to już na tej podstawie bywa nazywana wariatem albo dzieciakiem, bo coś go fascynuje. Jakby to było takie dziwne Natomiast byłbym ostrożniejszy w wydawaniu wyroków w stylu, iż ktos posiada jakiś feler w kontaktach, bo możę być przecież zupełnie inaczej, jak choćby w przypadku, o którym Olinka mówiła. Tam po prostu nie było na to czasu. To, czy gość postępował słusznie i dobrze dla siebie, to już inna kwestia. Ktoś może powiedzieć" jak to nie miał czasu?", jakby wszystko trzeba było podporządkowywać w życiu pod to, aby partnera znaleźć. A tymczasem co? Miał swoistego pecha, bo zajmował się schorowanym członkiem rodziny - i co, na tej podstawie mam człowieka skreslić, bo przymykam oczy na wszystko, patrząc tylko na to, że nie związał się z żadną kobietą? To jest właśnie to, co mnie osobiście irytuje: patrzenie na sam fakt, bez uwzględniania przyczyn.
Nieogarem bym takiej osoby nie nazwał, ale zawsze w tym tkwi jakiś haczyk To nie znaczy, że ta osoba jest nieudacznikiem, ale nawet jeśli do tego czasu robiła tylko karierę, albo podróżowała, albo coś tam jeszcze, to moim zdaniem haczykiem jest to, że jest mocno nakręcona na jakimś konkretnym punkcie i ktoś kto wchodzi z taką osobą w związek powinien być świadomy, że to "nakręcenie" raczej się nie zmieni i może być problem z pewnym dogadaniem się w związku, ale oczywiście to nie jest reguła
Oczywiście, że to nie jest reguła. Ja nie miałam dobrych wzorców rodzinnych i moim priorytetem było osiągnięcie niezależności (też finansowej). Może skupiłam za bardzo na "karierze", za dużo brałam delegacji zagranicznych (w kontekście tworzenia trwałego związku) ale miałam swój cel. Jak go osiągnęłam w wieku ok 35 lat, to i moje myślenie zmieniło. Może za późno z punktu widzenia posiadania dzieci ale... coś za coś. Teraz kompletnie bym nie chciała już wrócić do życia, jakie prowadziłam - na walizkach. I zmieniłam je jeszcze przed pandemią, także nie dlatego, że musiałam. Po prostu chciałam.
W obecnych czasach podejrzanym nakręcaniem się też można odebrać chęć posiadania rodziny, dzieci w bardzo młodym wieku.
Zresztą, jak tak szerzej na to spojrzeć, to nigdy nie ma na to odpowiedniego czasu. A różne nasze decyzje przynoszą różne konsekwencje.
Ja swoich nie żałuję, choć wiem, że na pewno przyjdzie czas, że będę żałowała, że nie miałam/nie mam dzieci.
63 2021-06-02 10:20:14 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-06-02 10:28:39)
Terapeuta mi mówił, że dużo mniej problematycznym klientem jest ten który nie ma przeszłości w relacjach niż taki który jest po przejściach.
Dużo prościej i szybciej jest wrzucić dobre wzorce do pustej głowy niż wymazać złe w pełnej i potem dopiero wrzucać te dobre. Dla mojego typowo umysłu ścisłego jest to w pełni logiczne.
Człowiek który nic nie przeżył jest mocno plastyczny. Można go szybko zbudować na nowo, o ile nie jest mocno zaburzony. To tak jakby ktoś się zajarał jakimś nowym hobby. Chłonie wiedzę szybko i trwale. To jest nowe, ciekawe, zgodne z biologią, mózg ma pożywkę.
Ludzie którzy swoje przeżyje się nie zmieniają. To prawda. A jak się zmieniają to jest to kwestia wielu lat.
Życie w relacji z partnerem to zbiór zachowań których trzeba przestrzegać aby żyło się dobrze, a reszta to po prostu bycie sobą i dojrzałość emocjonalna.
Nie róbmy z tego jakiegoś rocket science.
A jaki jest tego powód 40 letnich wiecznych kawalerów? Są ludzie którzy lubią samotność. Po jakimś czasie jednak chcą bliskości.
Ja bym się nie doszukiwał jakiejś logiki, że dziwiak. Chyba, że faktycznie jedyne co robi to siedzi w domu od 10 lat To wtedy tak to dziwiak.
Terapeuta mi mówił, że dużo mniej problematycznym klientem jest ten który nie ma przeszłości w relacjach niż taki który jest po przejściach.
Dużo prościej i szybciej jest wrzucić dobre wzorce do pustej głowy niż wymazać złe w pełnej i potem dopiero wrzucać te dobre. Dla mojego typowo umysłu ścisłego jest to w pełni logiczne.
Niby tak ale czy to nie jest jechanie na łatwiznę?
Ja mam wrażenie wręcz odwrotne, że przez różne doświadczenia (i wnioski jakie z nich wyniosłam) jestem mądrzejsza. Tak po prostu
Też mam umysł ścisły I dla mnie pusta głowa kojarzy z małym dzieckiem, a nie ok 40-letnim człowiekiem.
Przecież jak byliśmy nasto- czy 20-latkami, to mieliśmy inne podejście do życia/bycia. Będąc 2x starszym już każdy jest ukształtowanym człowiekiem, u szczytu kariery z doświadczeniami.
To jest właśnie to, co mnie osobiście irytuje: patrzenie na sam fakt, bez uwzględniania przyczyn.
Bagienni_k ale to wszystko zależy bo każdy z nas jest inny i ma inne doświadczenia za sobą. Tu wątek akurat dotyczy kobiet(y) ok. 40l singielek, na które faceci reagują tak a nie inaczej.
To jest taki głupi wiek, kiedy wolni faceci są postrzegani jako dziwacy, a kobiety jako desperatki.
65 2021-06-02 10:30:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-06-02 10:32:57)
Tak se to wszystko czytam i myślę: łojezu!
Zamiast katalogować i szufladkować, może warto po prostu zaciekawić się drugim człowiekiem, zechcieć go poznać i zweryfikować swoje teorie? Zamiast zachłystywać się po tygodniu znajomości, że pasuje do szablonu, albo skreślać w pierwszym dniu, bo punkt trzeci i siódmy nie przystają do wyobrażeń.