Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 307 ]

131

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Bbaselle napisał/a:

Nie nazwałam twoich uczuć buczeniem- napisałam tylko ze buczysz ze już nikogo nie znajdziesz, a to jest cos na czym kompletnie nie powinnaś się teraz skupiać.
Każdy z nas przeżył rozstanie jest to jedna z integralnych części życia. Oczywiście nikt nigdy nie nauczył nas jak ma się to rozstanie ogarnąć i odczuwać. Nie dał żadnych wytycznych - wszyscy co ci piszą podają ci mniej więcej wytyczne co jest najlepiej zrobić w takich wypadkach, bo przeżyliśmy to, nauczyliśmy się na naszych bledach.
Następnym razem jak dojdzie do rozstania to będziesz bardziej świadoma wszystkiego.
Z ta depresja to już wcześniej miałaś jakie objawy czy po prostu objawiła ci się przy rozstaniu ?
Ja tez pamiętam jak kiedyś się rozstałam z chłopakiem to płakałam ze dwa tygodnie - tylko ze to ja z nim zerwałam. Dalej płakałam, dalej mi było smutno. Pamiętam jak stałam w knajpie ze znajomymi i piliśmy jakieś szoty i ja rozryczałam się stojąc z ta działka w ręku na środku pubu.
Rozumiem ze teraz pandemia nie sprzyja ale socjalizowanie się ze znajomymi jest naprawdę lekiem, gadanie z przyjaciółkami, otaczanie się ludźmi. Najgorsze jest to co ty zrobiłaś- zamknąć się w domu i rozpamiętywać ta chwile kiedy się skończyło i wszystkie inne chwile.
A mozg to podstępna bestia i lubi tam przypomnieć nam różne rzeczy o których nie chcemy myśleć. stad właśnie każdy razi - zajmij się czymś, bo tak naprawdę zajmujesz mozg i wtedy nie masz aż tak wiele czasu na analizowanie. Spotkaj się z innymi, posłuchaj o ich problemach, pożartuj, pośmiej się - nie masz czasu na analizowanie tego co było. To nie jest tak ze masz siebie sama kreować od początku, bo tak się nie da, ale musisz się nauczyć co lubisz robić- sama, co z innymi ludzmi.

CCCatch napisał/a:

szkoda życia na fr***rów którzy nas rzucili

Amen sister!!!!

Ta depresja pojawiła się po tym rozstaniu. Niestety muszę kreować swoje życie od nowa, bo totalnie nie mam dokąd wyjść. Moje dwie najbliższe przyjaciółki rozjechały się po świecie, mieszkam w małym mieście i niestety większość osób już powyjeżdżała w poszukiwaniu pracy, po studiach. Dlatego niestety muszę kreować życie na nowo.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Bbaselle napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Pamiętam jak rozstałam się z moim ex poprzednim razem, ja ledwo trzymająca się na nogach, płacząca w kątach, autobusach, toaletach, on śmiejący się, nucący sobie piosenki. Zazdroszczę.

bo on tak wybrał - on wybrał normalne życie zamiast wiecznego płaczu. Pewnie przychodził do domu i tez go wiele rzeczy dobijało ,ale nie użalał się nad sobą tylko szedł naprzód. A ty - po raz kolejny płaczesz i twierdzisz ze życie się skończyło, pomimo ze już powinnaś na tym etapie wiedzieć- bywa ciężko ale życie się nie skończyło - wyjrzyj za okno, wszystko jest takie jak dawniej.

Właśnie! Chłop, czego by nie zrobił, postąpił prawidłowo. Nie widział sensuw wiecznym zamartwianiu się, żalu i ropaczy, ale stanął na nogi i poszedł dalej smile

133 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2021-05-03 21:16:02)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Ciężko nie myśleć o tym wszystkim. Ciężko to wszystko wypełnić. Mamy przed sobą duże wyzwanie. Chciałabym poznać właśnie bardzo taką osobę, której się to udało. Bo zazwyczaj to jest tak, że starą miłość leczy nowa. I nagle ta osoba zapomina o całej przeszłości, ale pytanie czy da się inaczej i czy to jest rzeczywiście szczęście? Takie prawdziwe, prawdziwe.

Większej bzdury dawno nie czytałam. Chciałabyś być z kimś, dla kogo jesteś plastrem i lekarstwem? Nie, nigdy nie powinno tak być, że klin klinem. Bo właśnie później ludzie wpadają w takie dziwne stany porozstaniowe, nie potrafią sami żyć ze sobą, uzależniają swoje szczęście od obecności drugiej osoby, nie umieją sami o siebie zadbać i się zatroszczyć. Naucz sie żyć samemu zanim zaczniesz żyć z kimś. Takie wchodzenie z nieprzerobionymi sprawami w nową relację nigdy nie daje szczęścia i takie związki bardzo szybko się rozpadają. I nie, ta osoba nie zapomina nagle o całej przeszłości tylko tkwi dalej w tym samym schemacie, który powiela. I tak będzie powielać aż dostanie wystarczająco po dupie żeby zacząć prace nad sobą a nie ładować się w kolejne kiepskie relacje.
Myślę, że skoro masz takie podejście to będzie bardzo dobrze, jak pod okiem psychologa porzucisz takie myślenie i zaczniesz zdrowo podchodzić do życia i relacji.

134

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

" Nie chcę nikogo innego"
" Nie będę potrafiła już nikomu zaufać"
" Łącznie przez 9 lat całym moim życiem był najpierw jeden ex, potem drugi. Nigdzie nie było tam mnie"


Te zdania mówią o Tobie wszytko. Potrzebujesz porządnej terapii, jeśli nie potrafisz wyrzucić z siebie wspomnień ani nawet przestać myśleć o kimś, kto Cie perfidnie skrzywdził i miał Cię za nic.

Życzę Ci powodzenia, ale łatwo pewnie nie będzie, skoro sama zamykasz sobie drogę do normalności. Ludzie, wychodząc z traumy, zauważają, że jest jednak sens w tym, co robią i czym się zajmują, zaczyna ich to cieszyć. dostrzegają coś więcej, niż tylko wspomnienia. Im szybciej to zadziała, tym lepiej. Szybciej to następuje, kiedy osoba zdaję sobie sprawę, że nie żyje dla innych, tylk odla samego siebie, gdzie to ona sama jest odpowiedzialna za swoje życie, szczęście i powodzenie.

Hmm, wydaje mi się, że nikt kto rozstał się z kimś kogo kochał, nawet jeśli ta osoba go skrzywdziła, nie był w stanie tak po prostu powiedzieć sobie, nie będę o tym myśleć, wyrzucam wspomnienia i nagle wszystko jest super. A jeśli jest to bardzo chętnie bym taką osobę spotkała i oddałabym wszystkie swoje pieniądze, by zdradziła mi swój sekret, jak to zrobić. To naprawdę nie jest proste po prostu nie myśleć. Nie siedzę i nie wspominam celowo naszego rozstania, żeby bolało, bo lubię gdy mnie boli. Bo lubię płakać, bo lubię cierpieć. Ale w 100% zgodzę się z 2 częścią i strasznie chciałabym osiągnąć stan szczęścia sama. Znów cieszyć się wiosną, ciepłem, słońcem, cieszącym się do mnie pieskiem. O to jest ta walka niestety.

135

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
KoloroweSny napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Ciężko nie myśleć o tym wszystkim. Ciężko to wszystko wypełnić. Mamy przed sobą duże wyzwanie. Chciałabym poznać właśnie bardzo taką osobę, której się to udało. Bo zazwyczaj to jest tak, że starą miłość leczy nowa. I nagle ta osoba zapomina o całej przeszłości, ale pytanie czy da się inaczej i czy to jest rzeczywiście szczęście? Takie prawdziwe, prawdziwe.

Większej bzdury dawno nie czytałam. Chciałabyś być z kimś, dla kogo jesteś plastrem i lekarstwem? Nie, nigdy nie powinno tak być, że klin klinem. Bo właśnie później ludzie wpadają w takie dziwne stany porozstaniowe, nie potrafią sami żyć ze sobą, uzależniają swoje szczęście od obecności drugiej osoby, nie umieją sami o siebie zadbać i się zatroszczyć. Naucz sie żyć samemu zanim zaczniesz żyć z kimś. Takie wchodzenie z nieprzerobionymi sprawami w nową relację nigdy nie daje szczęścia i takie związki bardzo szybko się rozpadają. I nie, ta osoba nie zapomina nagle o całej przeszłości tylko tkwi dalej w tym samym schemacie, który powiela. I tak będzie powielać aż dostanie wystarczająco po dupie żeby zacząć prace nad sobą a nie ładować się w kolejne kiepskie relacje.
Myślę, że skoro masz takie podejście to będzie bardzo dobrze, jak pod okiem psychologa porzucisz takie myślenie i zaczniesz zdrowo podchodzić do życia i relacji.

Źle mnie zrozumiałaś. Napisałam, że bardzo często tak jest, że starą miłość leczy się nową. Bardzo często tak zachowują się mężczyźni po rozstaniach, nawet jeden z nich wypowiedział się, że poznał kogoś nowego i jest super. Czytałam też wiele wpisów, że ktoś przestał cierpieć jak pojawiła się druga osoba. A ja na końcu wypowiedzi napisałam:  ale pytanie czy da się inaczej i czy to jest rzeczywiście szczęście? Takie prawdziwe, prawdziwe. - miałam na myśli, czy da się być szczęśliwym bez wchodzenia w nowy związek i czy to szczęście jest pozorne czy prawdziwe. Wspominałam tutaj już, że nikogo nie szukam i chcę ułożyć sobie szczęśliwe życie samej, nie rozmyślać o dawnej miłości, realizować się, walczyć o nigdy niezrealizowane marzenia (chociaż są absurdalne i wręcz niemożliwe), podróżować, doceniać małe rzeczy. Tylko czy to daje prawdziwe szczęście, czy jednak pozorne. Czy jednak odczuwalny jest ten brak drugiej osoby i jest to takie bardziej pół szczęście. A mi zależy na tym by być szczęśliwą naprawdę z samą sobą.

136 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-05-03 21:31:12)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
KoloroweSny napisał/a:

Większej bzdury dawno nie czytałam. Chciałabyś być z kimś, dla kogo jesteś plastrem i lekarstwem? Nie, nigdy nie powinno tak być, że klin klinem. Bo właśnie później ludzie wpadają w takie dziwne stany porozstaniowe, nie potrafią sami żyć ze sobą, uzależniają swoje szczęście od obecności drugiej osoby, nie umieją sami o siebie zadbać i się zatroszczyć. Naucz sie żyć samemu zanim zaczniesz żyć z kimś. Takie wchodzenie z nieprzerobionymi sprawami w nową relację nigdy nie daje szczęścia i takie związki bardzo szybko się rozpadają. I nie, ta osoba nie zapomina nagle o całej przeszłości tylko tkwi dalej w tym samym schemacie, który powiela. I tak będzie powielać aż dostanie wystarczająco po dupie żeby zacząć prace nad sobą a nie ładować się w kolejne kiepskie relacje.
Myślę, że skoro masz takie podejście to będzie bardzo dobrze, jak pod okiem psychologa porzucisz takie myślenie i zaczniesz zdrowo podchodzić do życia i relacji.

Niczego więcej dodawać nie trzeba.

137

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Większej bzdury dawno nie czytałam. Chciałabyś być z kimś, dla kogo jesteś plastrem i lekarstwem? Nie, nigdy nie powinno tak być, że klin klinem. Bo właśnie później ludzie wpadają w takie dziwne stany porozstaniowe, nie potrafią sami żyć ze sobą, uzależniają swoje szczęście od obecności drugiej osoby, nie umieją sami o siebie zadbać i się zatroszczyć. Naucz sie żyć samemu zanim zaczniesz żyć z kimś. Takie wchodzenie z nieprzerobionymi sprawami w nową relację nigdy nie daje szczęścia i takie związki bardzo szybko się rozpadają. I nie, ta osoba nie zapomina nagle o całej przeszłości tylko tkwi dalej w tym samym schemacie, który powiela. I tak będzie powielać aż dostanie wystarczająco po dupie żeby zacząć prace nad sobą a nie ładować się w kolejne kiepskie relacje.
Myślę, że skoro masz takie podejście to będzie bardzo dobrze, jak pod okiem psychologa porzucisz takie myślenie i zaczniesz zdrowo podchodzić do życia i relacji.

Niczego więcej dodawać nie trzeba.

Nie miałam niczego takiego na myśli, ehh

138

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Ciężko nie myśleć o tym wszystkim. Ciężko to wszystko wypełnić. Mamy przed sobą duże wyzwanie. Chciałabym poznać właśnie bardzo taką osobę, której się to udało. Bo zazwyczaj to jest tak, że starą miłość leczy nowa. I nagle ta osoba zapomina o całej przeszłości, ale pytanie czy da się inaczej i czy to jest rzeczywiście szczęście? Takie prawdziwe, prawdziwe.

Słuchaj, może taką osobą niedługo staniesz się właśnie Ty smile powtórzę raz jeszcze: nie idealizuj byłego partnera, nie idealizuj tego związku. Pozytywy przykrywaj wadami, to naprawdę działa. Ja np. gdy przypominam sobie, jak miło było mi z byłym, stawiam sobie przed oczami jego obraz, zapłakanego z gilem na nosie albo słyszę jego fanatycznie religijne wywody. Może i głupie ale działa. Wypieraj ze wszystkich sił te miłe momenty, skup się na tym, ze ten fr***r już nigdy Cię nie skrzywdzi, już nigdy nie namiesza w Twoim życiu. Ty to przetrwasz, bo znajdziesz w sobie siłę, a to przyjdzie znienacka, zobaczysz. Przestaniesz tęsknić za TYM CZŁOWIEKIEM, będzie Ci żal wyłącznie tych fajnych chwil, ale te chwile możesz też spedzić w innym gronie. Smutniejszą wiadomoscią jest to, że bliskość fizyczną może zastapić tylko inny facet - ale jak przypuszczam, nie jesteś fanką przygód na jedną noc (ja również btw).

Cierpisz, bo masz uczucia, bo te uczucia były i są szczere. I tu nawiąże do powyższego - on nie cierpi, bo nie żywił wobec Ciebie tych samych uczuć. Ty go kochałaś, on Cię - wygląda na to, że NIE. Są ludzie pozbawieni uczuć i skrupułów i dlatego im jest tak łatwo się pozbierac, Ty masz to wszystko a do tego jesteś wrazliwą osobą. Też jestem uczuciowa i wrażliwa, ale jakkolwiek to zabrzmi, w chwili obecnej najbardziej cierpi moje ego, moja obnażona słabość, przegrana. I to też sobie powtarzam. Wiem, ze jestem silna i nie pozwolę sobie na płacz w poduszkę i marnowanie sił na faceta, który odstawił taki numer. Na chwile słabości - owszem, bo takie momenty ma każdy z nas.

Na pewno tak jak Ty nie jestem gotowa na nową miłość i tak jak piszą inni - NIC NA SIŁĘ, bo dobrze z pewnością się to nie skończy, a poza tym bedziesz szukała w ewentualnym nowym partnerze cech swojego eksa krzywdząc tym i siebie i tego chłopa.

Obie mamy ten sam problem - tak skupiłyśmy się na życiu z partnerem, tak zachłysnęło nas poczucie, że ktoś przy nas jest, że ktoś o nas dba, że ktoś poświeca nam tyle uwagi...Seks, poczucie bezpieczeństwa i sama myśl, ze obok jest ON. Zawsze u boku, zawsze przytuli, zadzwoni, wysłucha i po prostu JEST. To sprawiło, że oduczyłyśmy się żyć same, a przecież nie zawsze byłyśmy w związku i jakoś dałyśmy radę życ życiem singielek, prawda?

To jest tylko jeden, marny, paskudny, nic nie warty facet. Sory za brzydkie słownictwo, ale jak go inaczej opisać? STOP STOP STOP I JESZCZE RAZ STOP. Koniec idealizowania, koniec zadręczania się. Ja wiem jakie to jest ciężkie ale powoli, powolutku, możliwe do złagodzenia - bo na 100% tak szybko na pewno nie zniknie. Nie pocieszę Cię w tej kwestii i nie będę pisac pięknych słów, bo aby zapomnieć pewne rzeczy, potrzebny byłby reset umysłu, ale zobaczysz, za jakiś czas będziesz potrafiła spojrzeć na to z większym dystansem.

139

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
CCCatch napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Ciężko nie myśleć o tym wszystkim. Ciężko to wszystko wypełnić. Mamy przed sobą duże wyzwanie. Chciałabym poznać właśnie bardzo taką osobę, której się to udało. Bo zazwyczaj to jest tak, że starą miłość leczy nowa. I nagle ta osoba zapomina o całej przeszłości, ale pytanie czy da się inaczej i czy to jest rzeczywiście szczęście? Takie prawdziwe, prawdziwe.

Słuchaj, może taką osobą niedługo staniesz się właśnie Ty smile powtórzę raz jeszcze: nie idealizuj byłego partnera, nie idealizuj tego związku. Pozytywy przykrywaj wadami, to naprawdę działa. Ja np. gdy przypominam sobie, jak miło było mi z byłym, stawiam sobie przed oczami jego obraz, zapłakanego z gilem na nosie albo słyszę jego fanatycznie religijne wywody. Może i głupie ale działa. Wypieraj ze wszystkich sił te miłe momenty, skup się na tym, ze ten fr***r już nigdy Cię nie skrzywdzi, już nigdy nie namiesza w Twoim życiu. Ty to przetrwasz, bo znajdziesz w sobie siłę, a to przyjdzie znienacka, zobaczysz. Przestaniesz tęsknić za TYM CZŁOWIEKIEM, będzie Ci żal wyłącznie tych fajnych chwil, ale te chwile możesz też spedzić w innym gronie. Smutniejszą wiadomoscią jest to, że bliskość fizyczną może zastapić tylko inny facet - ale jak przypuszczam, nie jesteś fanką przygód na jedną noc (ja również btw).

Cierpisz, bo masz uczucia, bo te uczucia były i są szczere. I tu nawiąże do powyższego - on nie cierpi, bo nie żywił wobec Ciebie tych samych uczuć. Ty go kochałaś, on Cię - wygląda na to, że NIE. Są ludzie pozbawieni uczuć i skrupułów i dlatego im jest tak łatwo się pozbierac, Ty masz to wszystko a do tego jesteś wrazliwą osobą. Też jestem uczuciowa i wrażliwa, ale jakkolwiek to zabrzmi, w chwili obecnej najbardziej cierpi moje ego, moja obnażona słabość, przegrana. I to też sobie powtarzam. Wiem, ze jestem silna i nie pozwolę sobie na płacz w poduszkę i marnowanie sił na faceta, który odstawił taki numer. Na chwile słabości - owszem, bo takie momenty ma każdy z nas.

Na pewno tak jak Ty nie jestem gotowa na nową miłość i tak jak piszą inni - NIC NA SIŁĘ, bo dobrze z pewnością się to nie skończy, a poza tym bedziesz szukała w ewentualnym nowym partnerze cech swojego eksa krzywdząc tym i siebie i tego chłopa.

Obie mamy ten sam problem - tak skupiłyśmy się na życiu z partnerem, tak zachłysnęło nas poczucie, że ktoś przy nas jest, że ktoś o nas dba, że ktoś poświeca nam tyle uwagi...Seks, poczucie bezpieczeństwa i sama myśl, ze obok jest ON. Zawsze u boku, zawsze przytuli, zadzwoni, wysłucha i po prostu JEST. To sprawiło, że oduczyłyśmy się żyć same, a przecież nie zawsze byłyśmy w związku i jakoś dałyśmy radę życ życiem singielek, prawda?

To jest tylko jeden, marny, paskudny, nic nie warty facet. Sory za brzydkie słownictwo, ale jak go inaczej opisać? STOP STOP STOP I JESZCZE RAZ STOP. Koniec idealizowania, koniec zadręczania się. Ja wiem jakie to jest ciężkie ale powoli, powolutku, możliwe do złagodzenia - bo na 100% tak szybko na pewno nie zniknie. Nie pocieszę Cię w tej kwestii i nie będę pisac pięknych słów, bo aby zapomnieć pewne rzeczy, potrzebny byłby reset umysłu, ale zobaczysz, za jakiś czas będziesz potrafiła spojrzeć na to z większym dystansem.

Każdy ma jakieś wady, ale zaakceptowałam go z tymi wadami. Najgorsze tak naprawdę było to co zrobił na koniec i to, co robił w ubiegłym roku. Prowadzę sobie taki dziennik emocji. Zapisuję tam różne myśli krzątające się po głowie. Zapisuję sobie jego wady zalety. Ale ja to widzę jak przez mgłę, jakoś te wady nie przemawiają za mną, kiedy ten ostatni rok był naprawdę dobry. Ten sposób generalnie pomaga na natarczywe myśli, typu "nie mam nikogo" - mam mamę, siostrę i tak sobie to tam tłumaczę jakoś. I te myśli w miarę odlatują. Nadchodzi taki spokój. Ale z jednym sobie nie daję rady. On wypomniał mi masę jakichś tam moich błędów sprzed 2 lat nawet. Uzbierała się tego spora lista. Nie były to jakieś zdrady, kłamstwa czy nie wiadomo co, ale rzeczy, które np dawno temu się zmieniły, bo bardziej się przed nim otworzyłam (potrzebowałam czasu) a on mi to wszystko wypominał, jakby to było wczoraj. Każdą najmniejszą kłótnię, nawet miał pretensje o to, że nie szukam mu ubrań w internecie i nie interesuję się, czy ma w czym chodzić, czy nie wyciągnęłam kiedyś mięsa z lodówki. Albo, że miałam pretensje że nie odzywał się przez cały wieczór, noc i do południa i inne tego typu rzeczy. I nie radzę sobie z tym poczuciem winy. Notuję to, założyłam sobie nawet gumkę recepturkę i strzelam sobie nią w rękę, gdy o tym pomyślę (niby miało to działać). Ale nie mogę się pozbyć poczucia winy i tego, że w wielu sytuacjach mogłam zachować się inaczej. I on po prostu chyba nie był ze mną szczęśliwy. On tak jakby chciał, żebym była kopią jego mamy. To jego mama mu wynajdowała ciuchy itp. Jego mama mu gotowała, sprzątała codziennie (była okropną pedantką), prasowała mu ubrania, prała. Była radosna, nie miała nigdy żadnych pretensji o nic, wychwalała go w niebogłosy, przytulała do piersi, codziennie pisała, dzwoniła, wysyłała serduszka. Ja też starałam się być dobrą dziewczyną, wspierałam go ile mogłam, jak miał jakieś gorsze dni. Robiłam mu niespodzianki, porywałam do tańca żeby go rozweselić, rozśmieszyć. Np mówił że nie interesuje się tym czy ma się w co ubrać, ale właśnie często na jakieś urodziny i inne okazje kupowałam mu coś co mu wpadło w oko. Mówił, że nie wychodzimy do znajomych, tak jakby mi to wmawiał - a była to nieprawda bo wychodziliśmy, zapraszaliśmy do siebie. Miałam wrażenie, że on był oderwany od rzeczywistości i że coś wspomniała mu matka i on ślepo przejmował jej zdanie pomimo, że rzeczywistość była zupełnie inna. Jak mu coś we mnie nie pasowało, jakaś cecha, starałam się nad nią pracować i np od 2 lat nie mówiłam tego co go tak we mnie denerwowało a on pod koniec wypomniał mi to, mimo że to się zmieniło. I przez to wszystko mam ogromne poczucie winy, nawet za rzeczy, które miały miejsce 2 lata wstecz. Próbowałam na wszelkie sposoby wyłączyć to myślenie ale ono dopada i sobie z nim nie radzę. Czy ktoś miał podobnie? sad

140 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-05-04 10:38:54)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Majowa, ty sobie strzel tą gumką recepturką ale w czoło najlepiej. Nie gniewaj się, ale tak właśnie pomyślałam.

Naprawdę nie masz nic do roboty tylko rozkminiać dąsy jakiegoś wymuskanego lalusia w gaciach wyprasowanych na kant przez troskliwą mamusię?

Jak chciałaś dorównać jego rodzicielce, przecież piersią nie mogłaś go karmić. Facet wisi na mamusi jak kangur w torbie kangurzycy, nie może zerwać z nią intymnego kontaktu który należy/ał się tobie. Serduszek to nawet ja do córki nie wysyłam, choć czasem za nią tęsknię bo widzę ją raz na rok, mieszkamy w rożnych krajach!

Ocknij się na litość, bo mam ochotę ci tyłek strzepać smile smile smile

141

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Salomonka napisał/a:

Majowa, ty sobie strzel tą gumką recepturką ale w czoło najlepiej. Nie gniewaj się, ale tak właśnie pomyślałam.

Naprawdę nie masz nic do roboty tylko rozkminiać dąsy jakiegoś wymuskanego lalusia w gaciach wyprasowanych na kant przez troskliwą mamusię?

Jak chciałaś dorównać jego rodzicielce, przecież piersią nie mogłaś go karmić. Facet wisi na mamusi jak kangur w torbie kangurzycy, nie może zerwać z nią intymnego kontaktu który należy/ał się tobie. Serduszek to nawet ja do córki nie wysyłam, choć czasem za nią tęsknię bo widzę ją raz na rok, mieszkamy w rożnych krajach!

Ocknij się na litość, bo mam ochotę ci tyłek strzepać smile smile smile

Ja się nie gniewam absolutnie, ja sama z jednej strony widzę absurd tego wszystkiego. A z drugiej ciągle się obwiniam, i nawet jak coś robię, to łapię się na myślach, że się obwiniam. Wiele rzeczy robiłam nie tak i wydaje mi się, że jak przestanę się obwiniać to będzie mi łatwiej stanąć na nogi. Ale za nic w świecie mi się to nie udaje, nie umiem tego przepracować.

142

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Salomonka napisał/a:

Majowa, ty sobie strzel tą gumką recepturką ale w czoło najlepiej. Nie gniewaj się, ale tak właśnie pomyślałam.

Naprawdę nie masz nic do roboty tylko rozkminiać dąsy jakiegoś wymuskanego lalusia w gaciach wyprasowanych na kant przez troskliwą mamusię?

Jak chciałaś dorównać jego rodzicielce, przecież piersią nie mogłaś go karmić. Facet wisi na mamusi jak kangur w torbie kangurzycy, nie może zerwać z nią intymnego kontaktu który należy/ał się tobie. Serduszek to nawet ja do córki nie wysyłam, choć czasem za nią tęsknię bo widzę ją raz na rok, mieszkamy w rożnych krajach!

Ocknij się na litość, bo mam ochotę ci tyłek strzepać smile smile smile

Obawiam sie, że nawet takie dosadne argumenty mogą niektórych nie przekonywać...

143

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Majowa, ty sobie strzel tą gumką recepturką ale w czoło najlepiej. Nie gniewaj się, ale tak właśnie pomyślałam.

Naprawdę nie masz nic do roboty tylko rozkminiać dąsy jakiegoś wymuskanego lalusia w gaciach wyprasowanych na kant przez troskliwą mamusię?

Jak chciałaś dorównać jego rodzicielce, przecież piersią nie mogłaś go karmić. Facet wisi na mamusi jak kangur w torbie kangurzycy, nie może zerwać z nią intymnego kontaktu który należy/ał się tobie. Serduszek to nawet ja do córki nie wysyłam, choć czasem za nią tęsknię bo widzę ją raz na rok, mieszkamy w rożnych krajach!

Ocknij się na litość, bo mam ochotę ci tyłek strzepać smile smile smile

Ja się nie gniewam absolutnie, ja sama z jednej strony widzę absurd tego wszystkiego. A z drugiej ciągle się obwiniam, i nawet jak coś robię, to łapię się na myślach, że się obwiniam. Wiele rzeczy robiłam nie tak i wydaje mi się, że jak przestanę się obwiniać to będzie mi łatwiej stanąć na nogi. Ale za nic w świecie mi się to nie udaje, nie umiem tego przepracować.

No ale skoro widzisz sama absurd Twoich rozkmin, to czemu po prostu nie przestaniesz rozkminiac?
to nie jest trudne. Wpadasz tutaj, piszesz post, a potem walisz sie w glowe i zastanawiasz, po co to napisalas i wywalasz polowe, zeby wlasnie nie napedzac rozkminy niepotrzebnie. Tak wlasnie to dziala i tak sie to robi.
Jak lapiesz sie na tym, ze o czyms myslisz, to swiadomie zaczynasz to myslenie zmieniac.
To nie jest cos, co zrobisz z dnia na dzien, to zajmuje miesiace i jest trudne. Ale potem za to bedziesz w stanie sie lepiej kontrolowac.

144

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Lady Loka napisał/a:
majowa95 napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Majowa, ty sobie strzel tą gumką recepturką ale w czoło najlepiej. Nie gniewaj się, ale tak właśnie pomyślałam.

Naprawdę nie masz nic do roboty tylko rozkminiać dąsy jakiegoś wymuskanego lalusia w gaciach wyprasowanych na kant przez troskliwą mamusię?

Jak chciałaś dorównać jego rodzicielce, przecież piersią nie mogłaś go karmić. Facet wisi na mamusi jak kangur w torbie kangurzycy, nie może zerwać z nią intymnego kontaktu który należy/ał się tobie. Serduszek to nawet ja do córki nie wysyłam, choć czasem za nią tęsknię bo widzę ją raz na rok, mieszkamy w rożnych krajach!

Ocknij się na litość, bo mam ochotę ci tyłek strzepać smile smile smile

Ja się nie gniewam absolutnie, ja sama z jednej strony widzę absurd tego wszystkiego. A z drugiej ciągle się obwiniam, i nawet jak coś robię, to łapię się na myślach, że się obwiniam. Wiele rzeczy robiłam nie tak i wydaje mi się, że jak przestanę się obwiniać to będzie mi łatwiej stanąć na nogi. Ale za nic w świecie mi się to nie udaje, nie umiem tego przepracować.

No ale skoro widzisz sama absurd Twoich rozkmin, to czemu po prostu nie przestaniesz rozkminiac?
to nie jest trudne. Wpadasz tutaj, piszesz post, a potem walisz sie w glowe i zastanawiasz, po co to napisalas i wywalasz polowe, zeby wlasnie nie napedzac rozkminy niepotrzebnie. Tak wlasnie to dziala i tak sie to robi.
Jak lapiesz sie na tym, ze o czyms myslisz, to swiadomie zaczynasz to myslenie zmieniac.
To nie jest cos, co zrobisz z dnia na dzien, to zajmuje miesiace i jest trudne. Ale potem za to bedziesz w stanie sie lepiej kontrolowac.

Ja mam wrażenie że im bardziej próbuję to myślenie zmieniać i myśleć o czymś innym,tym bardziej natarczywie to wraca. Nie wiem, może to już jakaś choroba psychiczna, ja już nie wiem po prostu nic.

145

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Ja się nie gniewam absolutnie, ja sama z jednej strony widzę absurd tego wszystkiego. A z drugiej ciągle się obwiniam, i nawet jak coś robię, to łapię się na myślach, że się obwiniam. Wiele rzeczy robiłam nie tak i wydaje mi się, że jak przestanę się obwiniać to będzie mi łatwiej stanąć na nogi. Ale za nic w świecie mi się to nie udaje, nie umiem tego przepracować.

No ale skoro widzisz sama absurd Twoich rozkmin, to czemu po prostu nie przestaniesz rozkminiac?
to nie jest trudne. Wpadasz tutaj, piszesz post, a potem walisz sie w glowe i zastanawiasz, po co to napisalas i wywalasz polowe, zeby wlasnie nie napedzac rozkminy niepotrzebnie. Tak wlasnie to dziala i tak sie to robi.
Jak lapiesz sie na tym, ze o czyms myslisz, to swiadomie zaczynasz to myslenie zmieniac.
To nie jest cos, co zrobisz z dnia na dzien, to zajmuje miesiace i jest trudne. Ale potem za to bedziesz w stanie sie lepiej kontrolowac.

Ja mam wrażenie że im bardziej próbuję to myślenie zmieniać i myśleć o czymś innym,tym bardziej natarczywie to wraca. Nie wiem, może to już jakaś choroba psychiczna, ja już nie wiem po prostu nic.

Nie, Ty sie topisz w mysleniu o nim i widac to w kazdym poscie wink oczywiscie, ze to bedzie wracac. Oczywiscie, ze bedzie natarczywe. To jest normalne. Nie odkrecisz tego w kilka tygodni, to jest proces na miesiace. Nie wymagaj od siebie cudow, po prostu dzialasz z dnia na dzien i mysl po mysli wywalasz go z glowy.

Tylko najpierw musisz wywalic z glowy ten 1% szans na to, ze on wroci.

146 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-05-04 12:04:01)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Nie wmawiaj sobie chroby psychicznej, bo jesteś pod kontrolą lekarza psychiatry i jak by coś było na rzeczy, to byś się o tym od niego dowiedziała. Po prostu naucz się przekierowywać swoje myśli z tego swojego ex na coś innego. Zaczynasz o nim myśleć? To zacznij rozwiązywać krzyżówki, albo co tam lubisz robić, a co cię zaprząta. Wiem, że to jest trudne dlatego pisałam ci, że ja znalazłam na to sposób; przymus. Musiałam się uczyć do egzaminów na studiach, bo inaczej je oblewałam. Raz, drugi i zaczęło mi być wstyd, bałam się że kasa za studia pójdzie w piach to się zaczęłam motywować... Powolutku, ale zaczęłam się zmuszać do nauki. A potem, jak zobaczyłam że przynosi to rezultaty, załapałam bakcyla i uczyłam się już z ochotą a rozkminianie zdarzalo się coraz rzadziej. Mnie to pomogło, ale ja się zmusiłam do działania. Nie byłam pod opieką żadnego lekarza ani psychologa i musiałam sobie poradzić, bo nikt tego za mnie nie mógł zrobić. Po roku było już całkiem nieźle smile
Ty za dużo rozmyślasz bo masz na to czas. Spróbuj coś z tym czasem robić, jakoś go zagospodarowywać, wykorzystywać inaczej. Zmęczenie fizyczne też dobrze działa. Biegaj, albo rob coś innego, aż zmęczona padniesz po takim treningu. Co mamy ci jeszcze napisać? Każda z nas tu wypisuje jakieś rady, jak sobie poradziła ale ty zdaje się w ogołe nie bierzesz tego pod uwagę, tylko wciąż; Bo ja ciągle o nim myślę... Nie ma zaczarowanej gumki i nikt ci z głowy tych myśli cudownie nie wymaże. To trudna, żmudna i tylko twoja praca nad sobą może ci przynieść ukojenie.

147

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Ja mam wrażenie że im bardziej próbuję to myślenie zmieniać i myśleć o czymś innym,tym bardziej natarczywie to wraca. Nie wiem, może to już jakaś choroba psychiczna, ja już nie wiem po prostu nic.

Bo to tak nie działa, że jak nie będziesz chciała o czymś myśleć, to tak się stanie.
Już Dostojewski rzucał czytelnikom wyzwanie, żeby przestali myśleć o białych niedźwiedziach. Przecież, jak mówię do siebie, że nie będę myśleć o białych niedźwiedziach, to od razu przed oczyma staje mi widok ośnieżonych połaci z miśkami na pierwszym planie :-D
Zacznij kwestionować własne myśli. Trochę podobnie jak w przypadku, który opisałaś, że jak nachodzą Cię myśli, że jesteś sama i nie masz nikogo bliskiego, to kwestionujesz je stwierdzeniem, że przecież masz mamę siostrę.

Mnie w wątkach, gdzie w tle jest depresja jako wynik straty zawsze porusza wrażenie omnipotencji u osób depresyjnych, które uważają, że wszystko od nich zależy, że jakby były inne, zachowały się inaczej, coś przewidziały, czemuś przeciwdziałały, to mogłoby być inaczej, nie doszłoby do straty. A to guzik prawda. Mamy wpływ na tom co się dzieje, ale też ograniczony przez wpływ innych osób i interakcje z nimi, ale także przez sytuacje.
Jak Ty możesz się zadręczać, że nie wyszedł związek z facetem, który chciał drugiej mamusi, zamiast takiej dziewczyny jak Ty. Chcesz niańczyć dorosłego faceta czy mieć u boku partnera i przyjaciela? Myślę, że tego drugiego, więc sobie nie wyrzucaj, że nie stałaś się mamuśką dla dzieciaka, który myśli jak dzieciak, zachowuje się jak dzieciaki nawet jak dzieciak rani bezrefleksyjnie, bo ktoś dojrzały darowałby sobie na koniec durne i bzdetne wypominki. Trzymaj się :-)

148 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-05-04 12:19:33)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Każdy ma jakieś wady, ale zaakceptowałam go z tymi wadami. Najgorsze tak naprawdę było to co zrobił na koniec i to, co robił w ubiegłym roku. Prowadzę sobie taki dziennik emocji. Zapisuję tam różne myśli krzątające się po głowie. Zapisuję sobie jego wady zalety. Ale ja to widzę jak przez mgłę, jakoś te wady nie przemawiają za mną, kiedy ten ostatni rok był naprawdę dobry. Ten sposób generalnie pomaga na natarczywe myśli, typu "nie mam nikogo" - mam mamę, siostrę i tak sobie to tam tłumaczę jakoś. I te myśli w miarę odlatują. Nadchodzi taki spokój. Ale z jednym sobie nie daję rady. On wypomniał mi masę jakichś tam moich błędów sprzed 2 lat nawet. Uzbierała się tego spora lista. Nie były to jakieś zdrady, kłamstwa czy nie wiadomo co, ale rzeczy, które np dawno temu się zmieniły, bo bardziej się przed nim otworzyłam (potrzebowałam czasu) a on mi to wszystko wypominał, jakby to było wczoraj. Każdą najmniejszą kłótnię, nawet miał pretensje o to, że nie szukam mu ubrań w internecie i nie interesuję się, czy ma w czym chodzić, czy nie wyciągnęłam kiedyś mięsa z lodówki. Albo, że miałam pretensje że nie odzywał się przez cały wieczór, noc i do południa i inne tego typu rzeczy. I nie radzę sobie z tym poczuciem winy. Notuję to, założyłam sobie nawet gumkę recepturkę i strzelam sobie nią w rękę, gdy o tym pomyślę (niby miało to działać). Ale nie mogę się pozbyć poczucia winy i tego, że w wielu sytuacjach mogłam zachować się inaczej. I on po prostu chyba nie był ze mną szczęśliwy. On tak jakby chciał, żebym była kopią jego mamy. To jego mama mu wynajdowała ciuchy itp. Jego mama mu gotowała, sprzątała codziennie (była okropną pedantką), prasowała mu ubrania, prała. Była radosna, nie miała nigdy żadnych pretensji o nic, wychwalała go w niebogłosy, przytulała do piersi, codziennie pisała, dzwoniła, wysyłała serduszka. Ja też starałam się być dobrą dziewczyną, wspierałam go ile mogłam, jak miał jakieś gorsze dni. Robiłam mu niespodzianki, porywałam do tańca żeby go rozweselić, rozśmieszyć. Np mówił że nie interesuje się tym czy ma się w co ubrać, ale właśnie często na jakieś urodziny i inne okazje kupowałam mu coś co mu wpadło w oko. Mówił, że nie wychodzimy do znajomych, tak jakby mi to wmawiał - a była to nieprawda bo wychodziliśmy, zapraszaliśmy do siebie. Miałam wrażenie, że on był oderwany od rzeczywistości i że coś wspomniała mu matka i on ślepo przejmował jej zdanie pomimo, że rzeczywistość była zupełnie inna. Jak mu coś we mnie nie pasowało, jakaś cecha, starałam się nad nią pracować i np od 2 lat nie mówiłam tego co go tak we mnie denerwowało a on pod koniec wypomniał mi to, mimo że to się zmieniło. I przez to wszystko mam ogromne poczucie winy, nawet za rzeczy, które miały miejsce 2 lata wstecz. Próbowałam na wszelkie sposoby wyłączyć to myślenie ale ono dopada i sobie z nim nie radzę. Czy ktoś miał podobnie? sad

Ja też zaakceptowałam wady swojego eks. Teraz wiem, Że to był błąd, bo skoro on wymagał ode mnie zmiany mojego charakteru, tak samo ja mogłam wymagać od niego zmiany pewnych jego cech. Twierdził, ze jest zaradny, samodzielny, twardy psychicznie, a ja mu wierzyłam w te bujdy. Jakim oparciem ma być dla mnie mężczyzna, który zaczyna beczeć po głupiej sprzeczce? Żadnym. Jak taki mężczyzna miałby funkcjonować jakby naprawdę pojawiły się duże problemy? Zwiałby czy wpadłby w depresje?

Pytasz czy ktoś również miał wyrzuty sumienia. Ja miałam i nawet wspominałam o tym w postach. Zastanawiałam sie czemu postępowałam tak a nie inaczej, czemu byłam zazdrosna, czemu nie potrafiłam zapomnieć pewnych sytuacji zamiast do nich wracać i nimi "rzygać". Wielokrotnie wyrzucałam sobie, ze dzień poprzedzający nasze zerwanie i moje zachowanie wtedy mogłam przeprowadzić inaczej. Ale i tak cały czas starałam sie być dobrą dziewczyną - zwłaszcza ze byłam jego pierwszą. Wspierałam go, pomagałam, a ze mam taki temperament jaki mam, to bywało różnie, ale on wiedział, na co się pisze. Teraz te wyrzuty pojawiają się bardzo rzadko, ale to też czas, czas i jeszcze raz czas.

Matka mojego eks też była specyficzna. Nawet obcy ludzie mówili, ze to kobieta wyniosła, zimna i mało kogo akceptuje. A były opisywał ją w samych superlatywach. A ona po naszych zaręczynach powiedziała tylko, że "widziała już wcześniej pierścionek". Była bardzo oschła, syna traktowała jak służącego - on jeden jedyny ogarniał coś w chałupie, robił zakupy, gotował obiady i był na każde jej zawołanie. Zresztą to też opisywałam. Osobowość inna on Twojej "przyszłej niedoszłej teściowej", chyba nawet gorsza. Twój był maminsynkiem którego mamusia rozpieszczała, mój był jej sługusem, na każde jej zawołanie.

Piszesz ze Twój były miał pretensje ot tak śmeiszne rzeczy a Ty rozpaczasz za nim. Chciałabys jeszcze raz przez to przechodzic? Słuchać dalej wyrzutów, pretensji? Jest sens? Napiszę Ci raz jeszcze - zastanów się, czy brakuje Ci stricte jego jako człowieka, partnera czy po prostu osoby, z którą spedzałaś czas i która poświecała Ci uwagę. My kobiety lubimy to i nie jest to nic nienormalnego.

149

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Dziewczyno, wez sie za jakas robote, miej jakis cel w zyciu. Z twoich opisow wynika, ze nic poza uzalaniem sie nad soba nie robisz, a jedynym celem twojego zycia byl zwiazek. Zwiazki sie koncza, ktos moze nie chciec juz z nami byc. Wyciagnij lekcje z tej wpadki i zacznij sie rozwijac.

150

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Pronome napisał/a:

Dziewczyno, wez sie za jakas robote, miej jakis cel w zyciu. Z twoich opisow wynika, ze nic poza uzalaniem sie nad soba nie robisz, a jedynym celem twojego zycia byl zwiazek. Zwiazki sie koncza, ktos moze nie chciec juz z nami byc. Wyciagnij lekcje z tej wpadki i zacznij sie rozwijac.

Napisałam wiele postów o tym, że jednak coś robie. I dążę do realizacji swoich marzeń z przeszłości. Pozapisywałam się na różne warsztaty, mimo że totalnie nie mam na to ochoty. I totalnie nie sprawia mi to radości .Napisałam ten post, bo jest mi bardzo ciężko się uporać ze stratą. Jakby z Twojego życia odeszła ważna Ci osoba, miłoby Ci było usłyszeć "Dziewczyno weź się za jakąś robotę? Nie użalaj się?" Widzisz ja nie mam komu się zwierzyć, nie obciążam już bliskich swoimi problemami i to jest właściwie jedyne miejsce, w którym właśnie chciałam się wyżalić. Napisać co czuję i jak mi ciężko. Swój post skierowałam do osób, które są lub były w takiej sytuacji i doskonale wiedzą, czym jest depresja. I jaką trudną walkę trzeba przecierpieć, żeby nabrać sensu do życia. Dla niektórych może wydać się to żałosne, ale to naprawdę boli i człowiek szuka ujścia tych emocji chociażby na takim forum.
I naprawdę nie chodzi mi o głaskanie po głowie. Ale czasem zwykłe słowo "rozumiem Cię" , "walcz". Otrzymałam tutaj wiele ciepłych słów, wiele rad, które wzięłam sobie do serca. Ale uwierzcie mi są takie osoby, którym nie zawsze wszystko przychodzi tak łatwo. Codziennie pracuję nad sobą, tworzę dzienniki terapeutyczne. Jeszcze tydzień temu nie byłam w stanie wstać z łóżka. Leżałam i płakałam. Myślisz, że tego właśnie chciałam? Nie, po prostu cierpiałam, po prostu nie potrafiłam poradzić sobie z tą stratą na tyle, że dotknęła mnie depresja.

I może niektórzy nazwą to użalaniem się. Ale czy Wy w ciężkich sytuacjach waszego życia nie mieliście tak, że chcieliście się komuś wygadać, powiedzieć co czujecie naprawdę, jak jest Wam w danym momencie źle? Naprawdę wszyscy są tacy super twardzi i z dnia na dzień pokonujecie wszystko? To bardzo Wam zazdroszczę, bo niestety moim przekleństwem jest to że jestem zbyt wrażliwa i łatwo się załamuję. Ale naprawdę walczę.

151

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
MagdaLena1111 napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Ja mam wrażenie że im bardziej próbuję to myślenie zmieniać i myśleć o czymś innym,tym bardziej natarczywie to wraca. Nie wiem, może to już jakaś choroba psychiczna, ja już nie wiem po prostu nic.

Bo to tak nie działa, że jak nie będziesz chciała o czymś myśleć, to tak się stanie.
Już Dostojewski rzucał czytelnikom wyzwanie, żeby przestali myśleć o białych niedźwiedziach. Przecież, jak mówię do siebie, że nie będę myśleć o białych niedźwiedziach, to od razu przed oczyma staje mi widok ośnieżonych połaci z miśkami na pierwszym planie :-D
Zacznij kwestionować własne myśli. Trochę podobnie jak w przypadku, który opisałaś, że jak nachodzą Cię myśli, że jesteś sama i nie masz nikogo bliskiego, to kwestionujesz je stwierdzeniem, że przecież masz mamę siostrę.

Mnie w wątkach, gdzie w tle jest depresja jako wynik straty zawsze porusza wrażenie omnipotencji u osób depresyjnych, które uważają, że wszystko od nich zależy, że jakby były inne, zachowały się inaczej, coś przewidziały, czemuś przeciwdziałały, to mogłoby być inaczej, nie doszłoby do straty. A to guzik prawda. Mamy wpływ na tom co się dzieje, ale też ograniczony przez wpływ innych osób i interakcje z nimi, ale także przez sytuacje.
Jak Ty możesz się zadręczać, że nie wyszedł związek z facetem, który chciał drugiej mamusi, zamiast takiej dziewczyny jak Ty. Chcesz niańczyć dorosłego faceta czy mieć u boku partnera i przyjaciela? Myślę, że tego drugiego, więc sobie nie wyrzucaj, że nie stałaś się mamuśką dla dzieciaka, który myśli jak dzieciak, zachowuje się jak dzieciaki nawet jak dzieciak rani bezrefleksyjnie, bo ktoś dojrzały darowałby sobie na koniec durne i bzdetne wypominki. Trzymaj się :-)

Dziękuję, jest w tym sporo racji. Dodałaś mi trochę otuchy, bo już naprawdę myślałam że jest ze mną coś nie tak, że nie potrafię nie myśleć sad

152

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

majowa95 - nagminnie łamiesz regulamin forum publikując kolejne posty pod swoimi poprzednimi wpisami. Jest to niezgodne z naszymi zasadami.
Możesz odpowiedzieć kilku osobom w jednym poście proszę.
A jeśli chcesz coś dodać do wypowiedzi, którą właśnie opublikowałaś, możesz to zrobić używając funkcji "edytuj".

153

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
IsaBella77 napisał/a:

majowa95 - nagminnie łamiesz regulamin forum publikując kolejne posty pod swoimi poprzednimi wpisami. Jest to niezgodne z naszymi zasadami.
Możesz odpowiedzieć kilku osobom w jednym poście proszę.
A jeśli chcesz coś dodać do wypowiedzi, którą właśnie opublikowałaś, możesz to zrobić używając funkcji "edytuj".

Dobrze, przepraszam moja nieuwaga.

154

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
MagdaLena1111 napisał/a:

Mnie w wątkach, gdzie w tle jest depresja jako wynik straty zawsze porusza wrażenie omnipotencji u osób depresyjnych, które uważają, że wszystko od nich zależy, że jakby były inne, zachowały się inaczej, coś przewidziały, czemuś przeciwdziałały, to mogłoby być inaczej, nie doszłoby do straty.

Jest absolutnie na odwrot i wiele specjalistow, ktorzy lecza depresje ci to powie. Te osoby popadaja w depresje, bowiem cale swoje sprawstwo zyciowe uzaleniaja od osob i okolicznosci zewnetrznych. Im sie wydaje, jak w przypadku autorki, ze szczesliwe zycie ma zapewnic ktos z zewnatrz. Caly fokus, plany zyciowe ulokowane sa w drugim czlowieku i jego zasobach. One nie wypracowuja nic same, nie daza do realizacji wlasnych celow, jedynie powierzchownie, sa zalezne od humorow, potrzeb, dzialan drugiego czlowieka. Nie mysla o sobie, jako o samodzielnej i samostanowiacej jednostce, zlewaja sie totalnie z drugim czlowiekiem. Jest to zwykla niedojrzalosc. Gabinety terapeutow sa pelne takich ludzi. Jak odcina sie na szybko zrodlo zasilania, co przydarzylo sie autorce, zalewa ich rozpacz i wdac jak na dloni jaka pustke nosza w sobie. Autorka raczej woli grac na pozycji ofiary, bo tak jest wygodnie. Przynajmniej na forum za darmo dostanie atencje. Partnera/dawcy nie ma, wiec znalazla sobie forum.

155 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-05-04 19:08:25)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Pronome napisał/a:

Jest absolutnie na odwrot i wiele specjalistow, ktorzy lecza depresje ci to powie. Te osoby popadaja w depresje, bowiem cale swoje sprawstwo zyciowe uzaleniaja od osob i okolicznosci zewnetrznych. Im sie wydaje, jak w przypadku autorki, ze szczesliwe zycie ma zapewnic ktos z zewnatrz. Caly fokus, plany zyciowe ulokowane sa w drugim czlowieku i jego zasobach. One nie wypracowuja nic same, nie daza do realizacji wlasnych celow, jedynie powierzchownie, sa zalezne od humorow, potrzeb, dzialan drugiego czlowieka. Nie mysla o sobie, jako o samodzielnej i samostanowiacej jednostce, zlewaja sie totalnie z drugim czlowiekiem. Jest to zwykla niedojrzalosc. Gabinety terapeutow sa pelne takich ludzi. Jak odcina sie na szybko zrodlo zasilania, co przydarzylo sie autorce, zalewa ich rozpacz i wdac jak na dloni jaka pustke nosza w sobie. Autorka raczej woli grac na pozycji ofiary, bo tak jest wygodnie. Przynajmniej na forum za darmo dostanie atencje. Partnera/dawcy nie ma, wiec znalazla sobie forum.

To kobiety np po 40, które załamały się bo zostawił je facet również są niedojrzałe? Nie zgodzę się, że robię z siebie ofiarę, bo ja nie uważam, że wszystko to była wina mojego ex, wręcz przeciwnie, dręczą mnie wyrzuty sumienia, widzę jakie błędy popełniałam i wielokrotnie to powtarzałam.

To rozumiem, że jeśli człowiekowi jest z czymś źle, nie ma się komu z tego wygadać, potrzebuje wsparcia to ma najlepiej tłumić wszystko w sobie bo nie ma prawa wyrażać tego co czuje? I tu nie ważne czy powodem załamania się jest rozstanie, czy śmierć kogoś bliskiego. Nie można się wyżalić i wygadać, bo jest to robienie z siebie ofiary i szukanie atencji? Ja jestem chyba z jakichś innych czasów.

Właśnie przez takie tłumienie w sobie żali i emocji, wiele osób w depresji popełnia samobójstwa. Szczególnie mężczyzn, tłumiących w sobie negatywne emocje, bo przecież są mężczyznami, nie mogą użalać się nad sobą, powinni wziąć się w garść, bo mężczyźnie nie wypada.

W takich chwilach ważne jest wsparcie, a nie pisanie komuś weź się za robotę, nie rób z siebie ofiary, bo tak Ci wygodnie. Nie potrafiłabym tak komuś napisać....

156

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Pronome chodziło o to, że niektórzy za długo pozostają na etapie żali i tego uzewnętrzniania się, w roli ofiary.

157

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Autorko, jeśli mogę przedstawić na sobie przykład z emcojami, to naprawdę musi się coś zdarzyć ciężkiego, abym musiał to z siebie wyrzucić i to w sposób gwałtowny. Zazwyczaj po prostu nie widzę powodu do tego, aby te emocje uwalniać. Jeśli już takie sytuacje mają miejsce, to zazwyczaj jakiś wysiułek fizyczny pozwala się ich pozbyć. To mi zawsze ukajało te nerwy i żal. Na pewno nigdy nie potrzebowałem głaszczenia po głowie, trzymania za rękę czy pocieszających słówek. Raz, że mnie to denerwuje jeszcze bardziej, dwa - nie przynosi żadnych pozytywnych skutków. Siedzenie przy mnie i pocieszanie mnie nie zmieni niczego, ani mojego samopoczucia ani sytuacji. Oczekuje, od siebie przede wszystkim, realnego działania. Dlatego, jak zdarzył się w moim życiu ciężki okres, związany z chorobą, to wpierw po usłyszeniu wiadomości wkurzyłem się i zacżałem krzyczeć, kopnąłem drziw od domu z całej siły, po czym a chwilę się uspokoiłem i od tej pory takich emocji naprawdę nie było. Było spokojen poddawanie się zabiegom i kuracji razem z opytmistycznym patrzeniem w przyszłość. Ten upust żalu i gniewu("dlaczego mnie to spotkało?") trwal zatem przez chwilę.

158

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Pronome napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Mnie w wątkach, gdzie w tle jest depresja jako wynik straty zawsze porusza wrażenie omnipotencji u osób depresyjnych, które uważają, że wszystko od nich zależy, że jakby były inne, zachowały się inaczej, coś przewidziały, czemuś przeciwdziałały, to mogłoby być inaczej, nie doszłoby do straty.

Jest absolutnie na odwrot i wiele specjalistow, ktorzy lecza depresje ci to powie. Te osoby popadaja w depresje, bowiem cale swoje sprawstwo zyciowe uzaleniaja od osob i okolicznosci zewnetrznych. Im sie wydaje, jak w przypadku autorki, ze szczesliwe zycie ma zapewnic ktos z zewnatrz. Caly fokus, plany zyciowe ulokowane sa w drugim czlowieku i jego zasobach. One nie wypracowuja nic same, nie daza do realizacji wlasnych celow, jedynie powierzchownie, sa zalezne od humorow, potrzeb, dzialan drugiego czlowieka. Nie mysla o sobie, jako o samodzielnej i samostanowiacej jednostce, zlewaja sie totalnie z drugim czlowiekiem. Jest to zwykla niedojrzalosc. Gabinety terapeutow sa pelne takich ludzi. Jak odcina sie na szybko zrodlo zasilania, co przydarzylo sie autorce, zalewa ich rozpacz i wdac jak na dloni jaka pustke nosza w sobie. Autorka raczej woli grac na pozycji ofiary, bo tak jest wygodnie. Przynajmniej na forum za darmo dostanie atencje. Partnera/dawcy nie ma, wiec znalazla sobie forum.

Być może jest tak jak piszesz, specjalistą nie jestem. Jednak nie sądzę, ze to, co piszesz o lokowaniu przez osoby depresyjne „wszystkiego” ;-) w drugiej osobie jest też prawdą. Chociaż powierzchownie może się tak wydawać, bo strata zapoczątkowuje depresję. Jednak w tych osobach jest dużo kierowania skarg wobec siebie, że one są do niczego, żr się nie sprawdziły, że..., jakby „wszystko” było w ich rękach. Podsumowując: są bardzo surowi wobec siebie. Jakby chciały utrzymać omnipotencję, nawet za cenę dręczenia siebie. Mogą nie jeść, mogą nie spać, mogą nie nadawać się do pracy, ale to blednie przy tym, że utraciły wpływ na bieg zdarzeń. W konsekwencji kierują agresję wobec siebie.

Niedojrzałość to jednak nie to samo, co depresja :-/ Natomiast bardzo zgadzam się z noszeniem wewnątrz siebie pustki przez osoby depresyjne.

159 Ostatnio edytowany przez polis (2021-05-04 20:36:44)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
MagdaLena1111 napisał/a:

Mnie w wątkach, gdzie w tle jest depresja jako wynik straty zawsze porusza wrażenie omnipotencji u osób depresyjnych, które uważają, że wszystko od nich zależy, że jakby były inne, zachowały się inaczej, coś przewidziały, czemuś przeciwdziałały, to mogłoby być inaczej, nie doszłoby do straty. A to guzik prawda. Mamy wpływ na tom co się dzieje, ale też ograniczony przez wpływ innych osób i interakcje z nimi, ale także przez sytuacje.

A wiesz, że coś w tym jest. W tej książce O dzieciach niedojrzałych emocjonalnie rodzicach autorka określa, że ludzie mają dwa sposoby radzenia sobie ze światem i pasuje do nich albo bardziej eksternalizacja albo internalizacja jeśli mieli niedojrzałych emocjonalnie rodziców.

Pierwsze, eksternalizatorzy, działają impulsywnie, bo zależy im na jak najszybszym rozładowaniu uczucia lęku. Są bardzo niepewne siebie lub wręcz przeciwnie – mają przerośnięte ego. Nie umieją wyciągać wniosków z własnych działań i są przekonane, że będą szczęśliwe tylko wtedy, gdy zmienią się okoliczności zewnętrzne. A to powoduje, że mają skłonność do popadania w uzależnienia i korzystania z różnych form natychmiastowej gratyfikacji. Często także wikłają się w toksyczne związki.

Internalizatorzy próbę rozwiązania problemu zaczynają zaś zawsze od siebie, starając się uczyć na własnych błędach. Wierzą, że mogą naprawić sytuację, muszą się tylko bardziej postarać. Są wrażliwi i empatyczni (często nadmiernie). Najistotniejsze jest dla nich to, by w pierwszej kolejności zadowolić innych, poświęcają się więc dla nich w zbyt dużym stopniu, są wdzięczni za każdy przejaw sympatii lub uznania. Od dzieciństwa mają silną potrzebę nawiązywania z innymi silnej emocjonalnej więzi polegającej na „nadawaniu na tych samych falach”. Gdy nie mogą jej zrealizować, czują się samotni i próbują zrekompensować to sobie, opiekując się zwierzętami, uciekając w kontakt z naturą lub świat własnej duchowości. Mają także tendencję do przejmowania odpowiedzialności za relację. Przyjmują rolę pocieszycieli rodziców, jako dorośli próbują na siłę ratować własne związki, nawet jeśli druga strona już tego nie chce. Czasem określa się ich mianem „starych dusz”.

Autorka w książce wspomniała, że osoby ze skłonnością do internalizacji dużo częściej przychodzą na terapię. Ci ze skłonnością do eksternalizacji podobno znacznie rzadziej o ile życie nie zasadzi im porządnego kopniaka albo sytuacja nie zmusi do zastanowienia się nad sobą.

160 Ostatnio edytowany przez Pronome (2021-05-04 19:17:49)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
MagdaLena1111 napisał/a:

Być może jest tak jak piszesz, specjalistą nie jestem. Jednak nie sądzę, ze to, co piszesz o lokowaniu przez osoby depresyjne „wszystkiego” ;-) w drugiej osobie jest też prawdą. Chociaż powierzchownie może się tak wydawać, bo strata zapoczątkowuje depresję. Jednak w tych osobach jest dużo kierowania skarg wobec siebie, że one są do niczego, żr się nie sprawdziły, że..., jakby „wszystko” było w ich rękach. Podsumowując: są bardzo surowi wobec siebie. Jakby chciały utrzymać omnipotencję, nawet za cenę dręczenia siebie. Mogą nie jeść, mogą nie spać, mogą nie nadawać się do pracy, ale to blednie przy tym, że utraciły wpływ na bieg zdarzeń. W konsekwencji kierują agresję wobec siebie.

Niedojrzałość to jednak nie to samo, co depresja :-/ Natomiast bardzo zgadzam się z noszeniem wewnątrz siebie pustki przez osoby depresyjne.

Czlowiek dojrzaly ma racjonalne wyobrazenie o swojej mocy sprawczej oraz tych, ktorzy go otaczaja i co moga mu dac lub nie dac. Zadne jakies wielkosciowe wyobrazenia na swoj temat. Jak sie nie ma oparcia w samym sobie, nie zna granic swoich i czyis, nie zna sie wlasnych mocy, to sie zachowujesz jak mlody, ktory jest zalezny wciaz od rodzicow, ktorzy maja mu wszystko dac. Mozna byc juz fizycznie doroslym i miec wyobrazenie, ze swiat ma zagrac tak jak ty chcesz, ma mnie kochac tak jak mama i tata mnie nie kochali. Jak nie zagra, to czestym stanem jest depresja i odnowiona rana ''odrzucenia'' z przeszlosci. Wystarczy w ktoryms momencie to wylapac i skorygowac przekonania na swoj wlasny temat. Wgrac program doroslego.

161

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Autorko, ja myślę, że to dla Ciebie idealny czas żeby pobyc sama ze sobą i siebie poznać. Piszesz, że 9 lat Twojego życia rozłożyło się na dwa związki, które drenowały z Ciebie energię, a Ty masz przecież 26 lat. Moim zdaniem każdy człowiek musi pobyć w życiu trochę sam, przekonać się co lubi, czego nie lubi, jakie ma cele i wartości. Ta sytuacja, choć bolesna jest dla Ciebie taką szansa.
Myślę, że podjęte przez Ciebie kroki dadzą efekt. Może Ci się wydawać, że osoby, które doradzają Ci, żeby nie rozpamiętywać i nie pławić się w myślach są nieczułe, ale brutalna prawda jest taka, że tylko przestawienie myślenia i zmuszenie swojego mózgu do skupienia na czymś innym da Ci ukojenie. Takie wracanie do wspomnień (które, co ciekawe, mogą być w 50% zniekształcone przez percepcję, więc tym bardziej mające niewiele wspólnego z rzeczywistością) to jak dłubanie w otwartej ranie i zastanawianie się dlaczego boli.

Twój mózg Cię teraz oszukuje i próbuje udowodnić, że nie przetrwasz bez byłego, bo był on źródłem emocji, od których jesteś uzależniona, ale to z czasem minie.

Powtórzę za innymi. Daj sobie czas. Bądź dla siebie dobra i cierpliwa i dzień za dniem próbuj zmieniać perspektywę. Dziś jesteś skupiona na tym jednym obszarze swojego życia, ale masz ich dużo więcej i zakładam, że w niektórych nawet wszystko się układa, a to znaczy, że jest z czego czerpać szczęście. Trzeba się trochę zmusić, by dopuścić to do świadomości. A najważniejsze to pamiętać, że ten stan przeminie, ale trzeba pozwolić mu odejść. Ludzie czasami kurczowo trzymają się żalu i bólu po rozstaniu i wtedy, zamiast otrząsnąć się z tego, cierpią latami. A szkoda życia.

162

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Oczywiście, że szkoda życia. Jesteś teraz na kiepskim etapie, gdzie wszystko rozpamiętowujesz, zastanawiasz się co by było gdyby, szukasz winnych i próbujesz zrozumieć dlaczego. Nie jest to dobre, bo od nowa i nowa taplasz się w tych wszystkich emocjach zamiast uwalniać się od tego. I kiedy zdasz sobie sprawę, że i tak nic nie zmienisz i szkoda po prostu nerwów, czasu i zdrowia to zaczniesz to hamować. I dopiero wtedy powoli będziesz wychodzić z tego stanu. A jak juz wyjdziesz, a gwarantuje Ci, ze tak się stanie - to spojrzysz na to wszystko i pomyślisz 'boze i po co ja tak cierpialam, przeciez to bylo calkowicie bez sensu'.

163

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Shoggies napisał/a:

Autorko, ja myślę, że to dla Ciebie idealny czas żeby pobyc sama ze sobą i siebie poznać. Piszesz, że 9 lat Twojego życia rozłożyło się na dwa związki, które drenowały z Ciebie energię, a Ty masz przecież 26 lat. Moim zdaniem każdy człowiek musi pobyć w życiu trochę sam, przekonać się co lubi, czego nie lubi, jakie ma cele i wartości. Ta sytuacja, choć bolesna jest dla Ciebie taką szansa.
Myślę, że podjęte przez Ciebie kroki dadzą efekt. Może Ci się wydawać, że osoby, które doradzają Ci, żeby nie rozpamiętywać i nie pławić się w myślach są nieczułe, ale brutalna prawda jest taka, że tylko przestawienie myślenia i zmuszenie swojego mózgu do skupienia na czymś innym da Ci ukojenie. Takie wracanie do wspomnień (które, co ciekawe, mogą być w 50% zniekształcone przez percepcję, więc tym bardziej mające niewiele wspólnego z rzeczywistością) to jak dłubanie w otwartej ranie i zastanawianie się dlaczego boli.

Twój mózg Cię teraz oszukuje i próbuje udowodnić, że nie przetrwasz bez byłego, bo był on źródłem emocji, od których jesteś uzależniona, ale to z czasem minie.

Powtórzę za innymi. Daj sobie czas. Bądź dla siebie dobra i cierpliwa i dzień za dniem próbuj zmieniać perspektywę. Dziś jesteś skupiona na tym jednym obszarze swojego życia, ale masz ich dużo więcej i zakładam, że w niektórych nawet wszystko się układa, a to znaczy, że jest z czego czerpać szczęście. Trzeba się trochę zmusić, by dopuścić to do świadomości. A najważniejsze to pamiętać, że ten stan przeminie, ale trzeba pozwolić mu odejść. Ludzie czasami kurczowo trzymają się żalu i bólu po rozstaniu i wtedy, zamiast otrząsnąć się z tego, cierpią latami. A szkoda życia.

Na pewno zdecydowanie mam dość tego bólu i jestem już na tyle wypruta psychicznie, że nie chcę w tym tkwić ani minuty dłużej. I może to moja niecierpliwość sprawia, że chciałabym żeby te wszystkie myśli i emocje rozpłynęły się jak najszybciej w niepamięć. Ile można płakać i ile można chodzić smutnym.

Widzę małe, malusieńkie postępy, że najgorzej jest rano, mam okropnie monotonną pracę, która sprzyja różnym myślom.

Ale są wieczory, kiedy jest jest po prostu lepiej. Kiedy dostaję jakiejś wewnętrznej siły i myślę sobie dam radę, czas pokochać życie takim jakie jest i kolorować je na nowo warsztatami itp. I marzeniami o pięknym spokojnym życiu w spełnieniu.

Potem nadchodzi poranek i wszystko wraca do nienormalności.

Ale doceniam. Doceniam, że po ponad miesiącu nawet na chwilę pojawia się ta wiara. I dwa dni z rzędu nie śnił mi się. Pierwszy raz od ponad miesiąca.

164

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
KoloroweSny napisał/a:

Oczywiście, że szkoda życia. Jesteś teraz na kiepskim etapie, gdzie wszystko rozpamiętowujesz, zastanawiasz się co by było gdyby, szukasz winnych i próbujesz zrozumieć dlaczego. Nie jest to dobre, bo od nowa i nowa taplasz się w tych wszystkich emocjach zamiast uwalniać się od tego. I kiedy zdasz sobie sprawę, że i tak nic nie zmienisz i szkoda po prostu nerwów, czasu i zdrowia to zaczniesz to hamować. I dopiero wtedy powoli będziesz wychodzić z tego stanu. A jak juz wyjdziesz, a gwarantuje Ci, ze tak się stanie - to spojrzysz na to wszystko i pomyślisz 'boze i po co ja tak cierpialam, przeciez to bylo calkowicie bez sensu'.

Ja już widzę, że to cierpienie nie ma sensu, że nie warto marnować sobie życia, że rozmyślanie nic nie zmieni a jedynie zabierze czas młodości, która ucieka. Ale no jest ciężko połączyć rozum z uczuciami. Ale się jakoś tam staram to racjonalizować.

165

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Widzisz tutaj po kilku osobach, które przeszły podobne problemy a jednak właśnie dały sobie czas. Ten czas w połączeniu z zajęciem się w życiu innymi aktywnościami, pracą, doddatkowymi zajęciami itp, sprawia, że człowiek dostrzega sens w tym, że można prawidłowo funkcjonować bez tej osoby, bo cieszą nas też inne rzeczy i zadania, jakie sobie wyznaczamy. Najpierw robisz coś, żeby odwrócić uwagę i wposmnienia od tego, co było. Potem owe aktywności nabierają coraz większego znaczenia.

166

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

majowa95, jak samopoczucie?

Widzę że masz podobnie jak ja, od samotnych wieczorów gorsze są samotne poranki...
I to rozmyślanie...Były potrafił płakać po tępej lasce, która ponad rok robiła go w ch*ja i chciała tylko sponsoringu, a narzeczoną, którą niby tak bardzo kochał, wykreślil z życia w mig. Upokarzajace.

167

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
CCCatch napisał/a:

majowa95, jak samopoczucie?

Widzę że masz podobnie jak ja, od samotnych wieczorów gorsze są samotne poranki...
I to rozmyślanie...Były potrafił płakać po tępej lasce, która ponad rok robiła go w ch*ja i chciała tylko sponsoringu, a narzeczoną, którą niby tak bardzo kochał, wykreślil z życia w mig. Upokarzajace.

U mnie jest dość niestabilnie. Czasem mam takie chwile, że mówię sobie będzie dobrze, mam szansę zmienić swoje życie, zrobię to to i tamto. Potem czuję wielki bezsens wszystkiego, apatię, zwłaszcza jeśli jakaś rzecz mi go przypomni. Chyba mniej płaczę. Jakiś czas temu płakałam na okrągło. Ale nadal boli. 2 dni mi się nie śnił i było to super. Ale dziś znów mi się przyśnił, pogodziliśmy się w jakimś pięknym miejscu zagranicą. No i co tu mówić - rozwala to bardzo emocjonalnie, jak co poranek.
Dziś idę na warsztaty, właściwie to się zmuszam, by na nie iść. Ale są jakąś moją nadzieją, że zmieni to mój świat. W końcu są realizacją starych marzeń. Zobaczymy jak to będzie.
A jak u Ciebie?
Nie jestem w stanie zrozumieć logiki mężczyzn, ale karma do niego wróciła. A dla nas jest to wielka nauczka życiowa, by nie oddawać całej miłości partnerowi a najwięcej samej sobie. Mocnego kopa dała mi ta depresja i wszystkie najgorsze momenty. W zasadzie cały miesiąc najgorszych momentów i tak szczerze to nie wiem, czy z kimkolwiek się zwiążę po tym wszystkim. Teraz to wszystko rozumiem, mimo że kompletnie nie radzę sobie z budowaniem lepszego świata. Mimo że nadal boli. I są te okropne sny, moją nadzieją jest że to minie. I skoro każdy tu mówi, że minie to mam nadzieję, że tak będzie.

168

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

To nie jest żadna logika ani męska ani kobieca! To jest "logika" indywidualnych osób a może czasami jej brak. Poza tym to gadanie o karmie: żadna tam karma, po prostu skutek dający się przewidzieć. Powiedzcie tak na serio: pomaga Wam to ciągłe i bezustnanne wspominanie i przywoływanie byłych i różnych związanych z nimi sytuacji? Jak choćby z tym snem? Czujecie, że musicie się z tym dzielić? Bo dla mnie to wygląda jak samobiczowanie i oblewanie się tym błotkiem emocjonalnym. Jak długo można się tak  męczyć, zastanawiając się "Dlaczego on mi to zrobił?" albo "W czym ja byłam gorsza?"
Skoro ktoś nas potraktował w ten sposób, to widocnzie jego intencje nie były takie, o jakich nas zapewniał. W y cały czas widzicie niezgodność między rzeczywistością a pozorami, jakie oni stwarzali. Próbujecie cały czas sobie wmawiać, że te pozory, jakie oni stworzyli pokazywały sytuację rzeczywistą. Nie potraficie zaś oswoić się z tą realnością.

Jeśli "narzeczony" odstawia taki numer, to albo sam był nierozgarnięty i nie traktował swojej wybranki poważnie albo coś go ostatecznie utwierdziło w przekonaniu, że decyzja o zaręczynach była całkowicie błędna. To, jak ją rozwiązał to już inna sprawa.

169

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Cześć Majowa smile  Nigdy nie mów nigdy, jak mówi stare mądre przysłowie tongue. Życie potrafi nas nieźle zaskakiwać w każdym temacie, ale jest mistrzem jeśli chodzi o uczucia. Wydobrzejesz, ogarniesz się i bogatsza w doświadczenia, mądrzejsza i silniejsza pewnie znowu się kiedyś zakochasz i stworzysz z kimś związek. A bycie singlem, choćby tylko czasowo też ma swoje dobre strony, przekonasz się. Może czegoś nie doczytałam, ale co to za warsztaty na które się wybierasz? Życzę ci miłego dnia. smile

170

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

To nie jest żadna logika ani męska ani kobieca! To jest "logika" indywidualnych osób a może czasami jej brak. Poza tym to gadanie o karmie: żadna tam karma, po prostu skutek dający się przewidzieć. Powiedzcie tak na serio: pomaga Wam to ciągłe i bezustnanne wspominanie i przywoływanie byłych i różnych związanych z nimi sytuacji? Jak choćby z tym snem? Czujecie, że musicie się z tym dzielić? Bo dla mnie to wygląda jak samobiczowanie i oblewanie się tym błotkiem emocjonalnym. Jak długo można się tak  męczyć, zastanawiając się "Dlaczego on mi to zrobił?" albo "W czym ja byłam gorsza?"
Skoro ktoś nas potraktował w ten sposób, to widocnzie jego intencje nie były takie, o jakich nas zapewniał. W y cały czas widzicie niezgodność między rzeczywistością a pozorami, jakie oni stwarzali. Próbujecie cały czas sobie wmawiać, że te pozory, jakie oni stworzyli pokazywały sytuację rzeczywistą. Nie potraficie zaś oswoić się z tą realnością.

Jeśli "narzeczony" odstawia taki numer, to albo sam był nierozgarnięty i nie traktował swojej wybranki poważnie albo coś go ostatecznie utwierdziło w przekonaniu, że decyzja o zaręczynach była całkowicie błędna. To, jak ją rozwiązał to już inna sprawa.

Musisz zdać sobie sprawę z tego, że każdy jest inny. Może Ty potrafisz iść przez życie po rozstaniu i wymazać całkowicie swoją pamięć. Ja niestety nie potrafię. I np jak ktoś wspomni mi o miejscowości, w której byliśmy na wakacjach, to po prostu przypomnę sobie o tym że tam byliśmy. Nie robię tego na siłę, tak jak sobie to wyobrażasz, że leżę z chusteczkami w ręku i na siłę przywołuję wspomnienia. Wydaje mi się, że nie da się tego uniknąć, jeśli przebywało się z kimś przez dłuższy czas. Takie myśli przepływają przez głowę i podobno to naturalne.
Mi np pomaga czasem się wyżalić, kobiety częściej zwierzają się swoim bliskim z różnych rzeczy, niż mężczyźni. Czuję się wtedy bardziej oczyszczona jeśli komuś powiem o tym co czuje, jeśli to napiszę na kartce i to sprawia, że nie rozmyślam nad tym cały dzień, wyżaliłam się, wylałam emocje, jest mi lepiej i idę dalej. A tłumienie wszystkiego w sobie sprawia, że męczę się ze swoimi myślami.
Pamiętaj, każdy jest inny, każdy potrzebuje czegoś innego.

171

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Salomonka napisał/a:

Cześć Majowa smile  Nigdy nie mów nigdy, jak mówi stare mądre przysłowie tongue. Życie potrafi nas nieźle zaskakiwać w każdym temacie, ale jest mistrzem jeśli chodzi o uczucia. Wydobrzejesz, ogarniesz się i bogatsza w doświadczenia, mądrzejsza i silniejsza pewnie znowu się kiedyś zakochasz i stworzysz z kimś związek. A bycie singlem, choćby tylko czasowo też ma swoje dobre strony, przekonasz się. Może czegoś nie doczytałam, ale co to za warsztaty na które się wybierasz? Życzę ci miłego dnia. smile

Cześć Samolonka smile
Wiem, że życie potrafi być nieprzewidywalne, ale póki co paraliżujący jest strach przed zranieniem. Ale nie wiadomo co przyniesie los smile. Pocieszające jest to, że nie ja jedna jestem singielką i te osoby całkiem sobie z tym radzą, daję sobie czas w każdym razie. Warsztaty wokalne i naukę gry na instrumencie. Zawsze marzyłam o szkole muzycznej, o założeniu takiego małego hobbystycznego garażowego zespołu. O znajomych z podobną pasją i podróżowaniu z gitarą. Takie głupie marzenia, a od października warsztaty teatralne - w tym też się super spełniałam.

172

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Cześć Majowa smile  Nigdy nie mów nigdy, jak mówi stare mądre przysłowie tongue. Życie potrafi nas nieźle zaskakiwać w każdym temacie, ale jest mistrzem jeśli chodzi o uczucia. Wydobrzejesz, ogarniesz się i bogatsza w doświadczenia, mądrzejsza i silniejsza pewnie znowu się kiedyś zakochasz i stworzysz z kimś związek. A bycie singlem, choćby tylko czasowo też ma swoje dobre strony, przekonasz się. Może czegoś nie doczytałam, ale co to za warsztaty na które się wybierasz? Życzę ci miłego dnia. smile

Cześć Samolonka smile
Wiem, że życie potrafi być nieprzewidywalne, ale póki co paraliżujący jest strach przed zranieniem. Ale nie wiadomo co przyniesie los smile. Pocieszające jest to, że nie ja jedna jestem singielką i te osoby całkiem sobie z tym radzą, daję sobie czas w każdym razie. Warsztaty wokalne i naukę gry na instrumencie. Zawsze marzyłam o szkole muzycznej, o założeniu takiego małego hobbystycznego garażowego zespołu. O znajomych z podobną pasją i podróżowaniu z gitarą. Takie głupie marzenia, a od października warsztaty teatralne - w tym też się super spełniałam.

To nie są głupie marzenia, spełniaj je.

173

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Salomonka, póki co to przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, ale tak jak piszą inni, być może zacznie mnie to kiedyś cieszyć na nowo.

174 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-05-06 09:51:58)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Autorko, owszem, każdy jest inny. Ja nie mówię, że należy od razu wszystko puścić w niepamięć i zapomnieć. Natomaist akurat u niektórych osob widać zakres i intensywność tych przezyć, które te osoby w sobie trzymają na siłę. Niby się żalą czy zwierzają, ale tak jakoś sprawia im przyjemność użalanie się i rozpamiętywanie wszystkiego. Po prostu tak, jakby to wszystko coś miało zmienić. Próba szukania przyczyn i układanie potencjalnych scenariuszy "co by było gdyby". Szukanie winy w sobie czy drugiej osobie. To niczemu nie służy. Te wsyzstkie wypowiedzi Uzytkowników, zarówno w Twoim wątku, jak i wątku CCCacth, pokazują, że Wy niejako chcecie w tym tkwić. Pomimo tego, co Was spotkało najchętniej wróciłybiście do byłych a jeśli nie, to cały czas szukacie odpowiedzi na pytania, które teraz po prostu nic nie zmienią.
Jeśli chcesz poczytać o silnych kobietach to zobacz tutaj:
https://www.netkobiety.pl/t122856.html

175

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Ja zamiast watku Pain polecilabym inny watek smile bo Pain to inny kaliber rozstania.
Dziewczyny, tutaj jest taka mini kafejka troche dziewczyn po rozstaniu. One tez dluuuugo byly w zaprzeczeniu i wkurzaly sie na kazdego, kto im mowil, zeby wziely sie w garsc. A teraz daja rade.
https://www.netkobiety.pl/t111304.html

176

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Salomonka, póki co to przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, ale tak jak piszą inni, być może zacznie mnie to kiedyś cieszyć na nowo.

Rób rób. Ja też sobie w tym roku znalazłam 2 nowe hobby. A w zeszłym jeszcze jedno. Trzeba się rozwijać fizycznie, manualnie i umysłowo, mnie to zawsze cieszyło, nabywanie nowych umiejętności.

177 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-05-06 10:27:34)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

majowa95, czyli są postępy i to jest plus.

U mnie jak pisałam to wygląda ciut inaczej. Tęsknota czasem jest, za tym wspólnie spędzonym czasem, miłymi chwilami, jego uwagą itp itd.
Czy konkretnie za nim? Moi znajomi twierdzą że eks tak skakał przy mnie bo nie miał mi nic więcej do zaoferowania. Coś w tym jest. Laska za którą wcześniej biegał koncertowo go zlała, poznał mnie, może faktycznie się zakochał i tak się zaangażował, może chciał sobie zrobić plaster na złamane serce, nie wiem i się nie dowiem, chyba że spotkam go z nową albo ktoś miły mi doniesie, że jednak jest dalej zaręczony ale dziwnym trafem narzeczona zmieniła imię.
Podusmowujac, chyba nie tęsknię stricte za nim. Zdążyłam go poznać, wiedziałam jaki jest, myśl o tym, że kogoś miałabym teraz poznawać od podszewki, zaufać, zaprosić do domu i poznać z rodzicami z taką swobodą na jaką mogłam pozwolić sobie z byłym, napawa mnie lękiem.
Rozumiem Twoją samotność, uczucia i obronę przed zarzutami, że chcesz w tym tkwić. Możesz naprawdę nie chcieć, ale tego nie da się wyrzucić ot tak. Ja mam urazona dumę i ten kolec trochę tam posiedzi.
Cóż, dla mnie takie coś jest osobistą porażką może pachnieć to wszystko wyrachowaniem ale spływa to po mnie w tej chwili.

bagienni_k - odniosę się do tego stwierdzenia o błędzie, jak oddawalismy sobie swoje rzeczy to ja powiedziałam mu, że zaręczyny były ogromnym błędem, na co on odpowiedział, że wcale tak nie uważa. Więc o co mu kaman? big_smile

PS. Musiałabym być niezłą desperatka żeby do niego wrócić, chociaż msciwa i pamietliwa jestem więc jeśli tak to tylko po to aby dać mu lekcję wyrównawcza smile
A że szukamy odpowiedzi..Myślę że jest to normalne, jeśli nie znasz do końca powodu to zawsze będziesz się zastanawiać 'czemu'. Człowiek z natury jest ciekawski a ja jestem z tych osób które lubią mieć czarne na białym. Nie znoszę niedomowien i nierozstrzygniętych sytuacji.

178

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Lekcję wyrównawczą? To ja się pytam PO CO? Tylko dla własnej satysfakcji, która i tak niczego nie zmieni? Mściwość czy pamiętliwośc to jest akurat to, czego komplewtnie ni ogarniam a chęć zemsty czy odrywania się to dla mnie jasny sygnał, że ma się coś nie tak z głową.
Skoro trafił Ci się taki niestabilny i niezrónoważony facet, to jak jeszcze długo będziesz żałować tego rozstania?

Podałem wcześniej link do wątku Użytkowniczki Pain specjalnie, bo właśnie to pokazuje, jak różni się ów "kaliber" przeżyć czy krzywd człowieka. Kilkanaście(?) lat małżeńśtwa, dwójka dzieci, niby szczęśliwe, poukładane życie..A tu co? Przychodzi jakaś lalunia i facet się zawija bo się zakochał? Mimo to, bohaterka sobie w dużym stopniu poradziła z tym, bo stwierdziła, że tak naprawdę nie znała swojego męża i nie ma co płakać długo nad jego prawdziwą naturą.

179

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

Autorko, owszem, każdy jest inny. Ja nie mówię, że należy od razu wszystko puścić w niepamięć i zapomnieć. Natomaist akurat u niektórych osob widać zakres i intensywność tych przezyć, które te osoby w sobie trzymają na siłę. Niby się żalą czy zwierzają, ale tak jakoś sprawia im przyjemność użalanie się i rozpamiętywanie wszystkiego. Po prostu tak, jakby to wszystko coś miało zmienić. Próba szukania przyczyn i układanie potencjalnych scenariuszy "co by było gdyby". Szukanie winy w sobie czy drugiej osobie. To niczemu nie służy. Te wsyzstkie wypowiedzi Uzytkowników, zarówno w Twoim wątku, jak i wątku CCCacth, pokazują, że Wy niejako chcecie w tym tkwić. Pomimo tego, co Was spotkało najchętniej wróciłybiście do byłych a jeśli nie, to cały czas szukacie odpowiedzi na pytania, które teraz po prostu nic nie zmienią.
Jeśli chcesz poczytać o silnych kobietach to zobacz tutaj:
https://www.netkobiety.pl/t122856.html

Tak szczerze mówiąc, nie wiem czemu służy Ci wmawianie co ja myślę, co ja robię.
Zwierzenie się komuś z tego co się czuje daje ulgę. Ja zawsze wtedy czuję się bardziej oczyszczona. Np wczoraj pożaliłam się troszkę mamie z tego co tak we mnie siedziało przez cały dzień i poczułam się wtedy po prostu lepiej. Nie widzę sensu tłumienia w sobie wszystkiego co boli. Inaczej nie byłoby terapeutów itp. Np cieszę się bardzo, że mogę tu napisać co szczerze czuję, jest mi wtedy po prostu lepiej, czuję uwolnienie, bo gdzieś te emocje i uczucie przelewam. Co wcale nie oznacza, że jedyne co robię to żalę się, wspominam na siłę.  Nie rozumiem dlaczego mi coś wmawiasz i tak bardzo negujesz wyrażanie swoich uczuć - to jest wręcz niezdrowe.
Druga sprawa wmawiasz mi również, że myślę co by było gdyby. Że non stop rozpamiętuję. To też nie jest tak. Wielu rzeczy żałuję i nachodzą takie chwile, że człowiek żałuje, widzi swoje błędy obwinia się - ale to też czemuś służy. Analizując relację widzimy jakie popełniliśmy błędy. Z czasem gdy emocje opadają widzimy błędy partnera. A to cenne doświadczenie na przyszłość. Każdy ma takie chwile. I gdyby tak nie było, psychologowie nie tworzyliby modelów przechodzenia przez rozstanie. Są to różne etapy, niedowierzanie, obwinianie się, żal, tęsknota. I tylko przeżycie tych emocji pozwala przeżyć pełną żałobę po rozstaniu. Oczywiście masz rację, że nie może to trwać w nieskończoność, albo żyć w jakichś złudzeniach latami, że może on wróci itp. ale trzeba sobie pozwolić na te emocje. Nawet polecana jest taka metoda, którą staram się stosować, żeby każdego ranka wypisać wszystko co leży mi na sercu, wyżalić się wypłakać. A potem ruszyć dalej. Dlatego to też nie jest tak jak w Twojej wizji, że ja siedzę i obwiniam się cały dzień, analizuję, wspominam. Nic z tych rzeczy, nie wmawiaj mi tego proszę. Jedyne co robię to winię się za rozpad związku, nie potrafię tego przepracować z samą sobą i to na pewno poruszę na terapii. Ale nie robię tego całymi dniami. Dopada to czasem. Więc jak widzisz, nie sprawia mi to przyjemności, chcę z tym walczyć.

180

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
rossanka napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Salomonka, póki co to przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, ale tak jak piszą inni, być może zacznie mnie to kiedyś cieszyć na nowo.

Rób rób. Ja też sobie w tym roku znalazłam 2 nowe hobby. A w zeszłym jeszcze jedno. Trzeba się rozwijać fizycznie, manualnie i umysłowo, mnie to zawsze cieszyło, nabywanie nowych umiejętności.

Mnie kiedyś też, ale teraz czuję taką wielką pustkę w sobie. No ale cóż, trzeba próbować

181

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:
rossanka napisał/a:
majowa95 napisał/a:

Salomonka, póki co to przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, ale tak jak piszą inni, być może zacznie mnie to kiedyś cieszyć na nowo.

Rób rób. Ja też sobie w tym roku znalazłam 2 nowe hobby. A w zeszłym jeszcze jedno. Trzeba się rozwijać fizycznie, manualnie i umysłowo, mnie to zawsze cieszyło, nabywanie nowych umiejętności.

Mnie kiedyś też, ale teraz czuję taką wielką pustkę w sobie. No ale cóż, trzeba próbować

Zrób. Teraz jest dzień dłuższy, zaraz ma być naprawdę ciepło. W deszczowe dni możesz sobie uprawiasz swoje hobby w domu . A jak jest ładnie, można wyjść I sobie pojeździć.

182

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Skoro Wam kobietom zwierzenia dają taką ulgę, to nie mam zamiaru tego kwestionować. Sam osobiśćie nie lubię mówić każdemu naokoło wszystkiego, co nie oznacza, że tłumię w sobie cokolwiek. Pytatnie jak długo i jak bardzo można polegać na tych zwierzeniach, jako metodzie oczyszczającej? Kiedy przelwasz każdą myśl i wątpliwości lub też nowe wydarzenia tutaj czy na papier bądź mówiąc to komuś. Skoro Ci to tak bardzo pomaga, to postęuje według tego schematu, byleby nie za bardzo i nie za długo.
Tylko własnie dlaczego winisz siebie czy w ogóle kogokolwiek za rozpad związku? No, nie udało się Wam i tyle. Możę ludziom łatwiej będzie przez to przejść, jeśli uświadomią sobie, że rozstania nie są zjawiskiem nadzwyczjanym, tym bardziej kiedy ludzie się tak bardzo różnią. ALbo, jak w Twoim przypadku, jedna strona kompletnie nie ma szacunku i zrozumienia dla drugiej a jedynie początkowo sprawiała takie wrażenie.
Więc gdzie tu widzisz swóje błędy, skoro tak wyraźnie było widać, że jemu (już) nie zależy i ma Cię gdzieś? Zatem, czego byś nie zrobiła to i tak by odszedł..? Taki obraz Twojego exa się wyłania z tej historii. Nie kogoś, kto popełnił jakies błędy czy Ty je popełniłaś. To raczej ktoś, kto pokazał swoje prawidziwe oblicze, gdzie nie było miejsca na okazywaniu Tobie szacunku ani uczucia.
Może trochę pojechałem za ostro, ale akurat nie starałabym się tak bardzo analizowąć wszystkiego. Gorycz i żal pewnie wyładowałbym tak, jak to zrobiłem w przypadku moje choroby:zajęciem się czymś, co nie przynosi żadnych myśli a wysiłek fizyczny wydaje się do tego najodpowiedniejszy.

A wątek Koleżankki Pain naprawdę warto przeczytać smile Podziwiam ją za determinajcę i walką o siebie smile Czynną walkę, w której pokazała sama sobie, że jest na tyle silna, aby wyjśc z tego nieszczęścia, które ją dotknęło.

183 Ostatnio edytowany przez CCCatch (2021-05-06 11:15:39)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

Lekcję wyrównawczą? To ja się pytam PO CO? Tylko dla własnej satysfakcji, która i tak niczego nie zmieni? Mściwość czy pamiętliwośc to jest akurat to, czego komplewtnie ni ogarniam a chęć zemsty czy odrywania się to dla mnie jasny sygnał, że ma się coś nie tak z głową.
Skoro trafił Ci się taki niestabilny i niezrónoważony facet, to jak jeszcze długo będziesz żałować tego rozstania?

Podałem wcześniej link do wątku Użytkowniczki Pain specjalnie, bo właśnie to pokazuje, jak różni się ów "kaliber" przeżyć czy krzywd człowieka. Kilkanaście(?) lat małżeńśtwa, dwójka dzieci, niby szczęśliwe, poukładane życie..A tu co? Przychodzi jakaś lalunia i facet się zawija bo się zakochał? Mimo to, bohaterka sobie w dużym stopniu poradziła z tym, bo stwierdziła, że tak naprawdę nie znała swojego męża i nie ma co płakać długo nad jego prawdziwą naturą.

Wiedziała że ktoś zada to pytanie big_smile uwierz mi, nie mam czegoś takiego w planach, szkoda życia, sił i energii, a jakbym naprasde chciała i potrzebowała tej zemsty, to dokonałabym jej dawno. Ale to że mam takie cechy to akurat prawda, co nie znaczy że pod każdym kto coś mi zrobił kopie dołki lub czynię inne złe rzeczy.

Ja nawet w poprzednim poście napisałam że niekoniecznie żałuję tego faceta. Wszyscy moi znajomi i rodzina twierdzą, że on mi wyswiadczyl przysługa tym rozstaniem. Czuję się samotna a będąc z nim tego nie było. Wiem że to kiedyś minie, ale jadę gdzieś, myślę o czymś i robi mi się po prostu smutno że to już nie wróci - oczywiście mam na myśli te fajne chwile. Nie porównywalam się i nie będę się porównywać do kobiet, które zostały zdradzone i porzucone po kilkunastu latach małżeństwa bo to nie ma sensu. To co one przeżyły to koszmary w porównaniu do moich blahostek. Tylko że jak napisała majowa95, każdy wszystko przeżywa na swój sposób. Ja jestem strasznie wymagająca wobec siebie wiesz? Mimo że ludzie mnie chwalą, doceniają, ja i tak znajdę coś, co mogłam zrobić lepiej, coś co mogę poprawić. Nie lubię porażek i ciężko jest mi sobie z nimi radzić na spokojnie i bez emocji.

184

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Bycie tak wymagającym to akurat uważam za chorobę naszych czasów, możę też po części wynikającą ze schematu wychowania. Warto może zatem nieco przychamować i nie dążyć w życiu za wszelką cenę do doskonałości, bo nawet prawa fizyki często mają doskonałość tylko w teorii smile Możę warto docenić czyjeś dobre słowo lub pochwałę? Zacżąć dostrzegać w sobie te pozytywy cieszyć się ze swoich sukcesów a nie ciągle tylko wymagać więcej. Przecież można się w końcu przejechać na tym wyścigu. Co do porażek, to powiem Ci, że od czasu mojej choroby, kiedy nie było wiadomo, czy wrócę do żywych, nauczyłem się trochę pokory i uśiwadomiłem sobie, żę porażki sa po prostu wpisane w nasze życie. Nikt nie jest w stanie przeżyć życia tak, aby składało się ono z samych sukcesów.

185

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

Skoro Wam kobietom zwierzenia dają taką ulgę, to nie mam zamiaru tego kwestionować. Sam osobiśćie nie lubię mówić każdemu naokoło wszystkiego, co nie oznacza, że tłumię w sobie cokolwiek. Pytatnie jak długo i jak bardzo można polegać na tych zwierzeniach, jako metodzie oczyszczającej? Kiedy przelwasz każdą myśl i wątpliwości lub też nowe wydarzenia tutaj czy na papier bądź mówiąc to komuś. Skoro Ci to tak bardzo pomaga, to postęuje według tego schematu, byleby nie za bardzo i nie za długo.
Tylko własnie dlaczego winisz siebie czy w ogóle kogokolwiek za rozpad związku? No, nie udało się Wam i tyle. Możę ludziom łatwiej będzie przez to przejść, jeśli uświadomią sobie, że rozstania nie są zjawiskiem nadzwyczjanym, tym bardziej kiedy ludzie się tak bardzo różnią. ALbo, jak w Twoim przypadku, jedna strona kompletnie nie ma szacunku i zrozumienia dla drugiej a jedynie początkowo sprawiała takie wrażenie.
Więc gdzie tu widzisz swóje błędy, skoro tak wyraźnie było widać, że jemu (już) nie zależy i ma Cię gdzieś? Zatem, czego byś nie zrobiła to i tak by odszedł..? Taki obraz Twojego exa się wyłania z tej historii. Nie kogoś, kto popełnił jakies błędy czy Ty je popełniłaś. To raczej ktoś, kto pokazał swoje prawidziwe oblicze, gdzie nie było miejsca na okazywaniu Tobie szacunku ani uczucia.
Może trochę pojechałem za ostro, ale akurat nie starałabym się tak bardzo analizowąć wszystkiego. Gorycz i żal pewnie wyładowałbym tak, jak to zrobiłem w przypadku moje choroby:zajęciem się czymś, co nie przynosi żadnych myśli a wysiłek fizyczny wydaje się do tego najodpowiedniejszy.

A wątek Koleżankki Pain naprawdę warto przeczytać smile Podziwiam ją za determinajcę i walką o siebie smile Czynną walkę, w której pokazała sama sobie, że jest na tyle silna, aby wyjśc z tego nieszczęścia, które ją dotknęło.

Z pewnością przeczytam ten wątek, lubię czytać historie z happyendem.
W przypadku mojej historii, ja się tego kompletnie nie spodziewałam. Byliśmy o krok od realizacji wspólnych planów i traktowałam nasz związek bardzo poważnie. Wydawało mi się, że on też. I jeśli w związku działo się źle, łatwiej jest się z tym pogodzić. Jest mnóstwo wątków o zdradach, o psychicznych facetach. I takie kobiety dochodzą do wniosku - dobrze się stało!
A u mnie, przez pierwszy rok było słabo, przez drugi rok było naprawdę dobrze. A tu taka niespodzianka. Ciężko jest mi powiedzieć, dobrze że tak się stało, kiedy byłam z nim szczęśliwa. No ale staram się zaakceptować to co się stało, nie mam wyjścia.

186

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

Bycie tak wymagającym to akurat uważam za chorobę naszych czasów, możę też po części wynikającą ze schematu wychowania. Warto może zatem nieco przychamować i nie dążyć w życiu za wszelką cenę do doskonałości, bo nawet prawa fizyki często mają doskonałość tylko w teorii smile Możę warto docenić czyjeś dobre słowo lub pochwałę? Zacżąć dostrzegać w sobie te pozytywy cieszyć się ze swoich sukcesów a nie ciągle tylko wymagać więcej. Przecież można się w końcu przejechać na tym wyścigu. Co do porażek, to powiem Ci, że od czasu mojej choroby, kiedy nie było wiadomo, czy wrócę do żywych, nauczyłem się trochę pokory i uśiwadomiłem sobie, żę porażki sa po prostu wpisane w nasze życie. Nikt nie jest w stanie przeżyć życia tak, aby składało się ono z samych sukcesów.

U mnie na pewno nie jest to kwestia wychowania, ja sama narzucam sobie pewne rzeczy. Oczywiście że doceniam pochwaly i nie dąże do perfekcji bo tak jak piszesz, jej się nie da osiągnąć. Tak samo wiem że porażki są częścią życia, ale niektóre z nich przeżywamy naprawdę mocno i nawet rodzice mnie za to krytykują albo za to że często jestem z siebie nie do końca zadowolona, nawet jeśli inni ze mnie są. Pokory człowiek uczy się całe życie, niestety czasem się o niej zapomina i zdarza mi się to. Mam skłonności do niedoceniania tego co mam, a wiem, że mam np wspaniałych rodziców, super znajomych, jestem zdrowa finansowo mogę pozwolić sobie na wiele rzeczy. Wiem, że inni nawet tego nie mają, mają za to patologiczne rodziny, problemy finansowe, zdrowotne itp itd.
Ale mimo tego już od dłuższego nie jest we mnie wewnętrzny strach, że kiedyś zostanę sama, że nie ułoże sobie życia, żeby to Zycie przeleci mi przez palce nim się obejrzę i po prostu je zmarnuje...

187

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

majowa95, to pierwszy rok znajomości z nim był zły i jeszcze udało Ci się go wybłagać o to, żeby został? Pytam, bo piszesz, że lepiej było po jakimś czasie a na samym początku nie bardzo...To daje do myślenia, bo jeśli jest odwrotnie to jeszcze jakoś można zrozumieć, ale co wtedy, jak od samego początku to nie wygląda dobrze?

CCCatch napisał/a:

Ale mimo tego już od dłuższego nie jest we mnie wewnętrzny strach, że kiedyś zostanę sama, że nie ułoże sobie życia, żeby to Zycie przeleci mi przez palce nim się obejrzę i po prostu je zmarnuje...

Rozumiem,że to wszystko uzależniasz od obecności faceta, tak? Jeśli nie to rozumiem, bo każdy chyba chciałby w życiu dla siebie jak najlepiej, choć wiadomo, że nie do końca się udaje..Natomiast przeświadczenie, że właśnie to zalezy od tego, czy ktoś będzie obok nas, jest dużym błędem.

188

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Skoro Wam kobietom zwierzenia dają taką ulgę, to nie mam zamiaru tego kwestionować. Sam osobiśćie nie lubię mówić każdemu naokoło wszystkiego, co nie oznacza, że tłumię w sobie cokolwiek. Pytatnie jak długo i jak bardzo można polegać na tych zwierzeniach, jako metodzie oczyszczającej? Kiedy przelwasz każdą myśl i wątpliwości lub też nowe wydarzenia tutaj czy na papier bądź mówiąc to komuś. Skoro Ci to tak bardzo pomaga, to postęuje według tego schematu, byleby nie za bardzo i nie za długo.
Tylko własnie dlaczego winisz siebie czy w ogóle kogokolwiek za rozpad związku? No, nie udało się Wam i tyle. Możę ludziom łatwiej będzie przez to przejść, jeśli uświadomią sobie, że rozstania nie są zjawiskiem nadzwyczjanym, tym bardziej kiedy ludzie się tak bardzo różnią. ALbo, jak w Twoim przypadku, jedna strona kompletnie nie ma szacunku i zrozumienia dla drugiej a jedynie początkowo sprawiała takie wrażenie.
Więc gdzie tu widzisz swóje błędy, skoro tak wyraźnie było widać, że jemu (już) nie zależy i ma Cię gdzieś? Zatem, czego byś nie zrobiła to i tak by odszedł..? Taki obraz Twojego exa się wyłania z tej historii. Nie kogoś, kto popełnił jakies błędy czy Ty je popełniłaś. To raczej ktoś, kto pokazał swoje prawidziwe oblicze, gdzie nie było miejsca na okazywaniu Tobie szacunku ani uczucia.
Może trochę pojechałem za ostro, ale akurat nie starałabym się tak bardzo analizowąć wszystkiego. Gorycz i żal pewnie wyładowałbym tak, jak to zrobiłem w przypadku moje choroby:zajęciem się czymś, co nie przynosi żadnych myśli a wysiłek fizyczny wydaje się do tego najodpowiedniejszy.

A wątek Koleżankki Pain naprawdę warto przeczytać smile Podziwiam ją za determinajcę i walką o siebie smile Czynną walkę, w której pokazała sama sobie, że jest na tyle silna, aby wyjśc z tego nieszczęścia, które ją dotknęło.

Z pewnością przeczytam ten wątek, lubię czytać historie z happyendem.
W przypadku mojej historii, ja się tego kompletnie nie spodziewałam. Byliśmy o krok od realizacji wspólnych planów i traktowałam nasz związek bardzo poważnie. Wydawało mi się, że on też. I jeśli w związku działo się źle, łatwiej jest się z tym pogodzić. Jest mnóstwo wątków o zdradach, o psychicznych facetach. I takie kobiety dochodzą do wniosku - dobrze się stało!
A u mnie, przez pierwszy rok było słabo, przez drugi rok było naprawdę dobrze. A tu taka niespodzianka. Ciężko jest mi powiedzieć, dobrze że tak się stało, kiedy byłam z nim szczęśliwa. No ale staram się zaakceptować to co się stało, nie mam wyjścia.

Czasem potrzeba czasu i perspektywy, żeby powiedzieć "dobrze się stało". Ja doceniam fakt, że przeżyłam coś trudnego i zamiast mnie zmiażdżyć czy zmienić w zgorzkniałą kobietę, to wydarzenie pozwoliło mi rozwinąć skrzydła, stanąć na własnych nogach, odbić się od dna. Nie twierdzę, że było to dobre i przyjemne doświadczenie, ale zmusiło mnie do zrobienia porządku ze sobą.

Tak jak pisałam wcześniej, daj sobie czas. Ja dziś (po prawie 3 latach od mojej historii) jestem wdzięczna, że mój partner poszedł w świat z kimś innym. Z nim u boku nie przeżyłabym tylu historii, nie poznała takich ludzi i nie była z partnerem, z którym jestem teraz. To wszystko co mam teraz jest lepsze, niż to co było kiedyś. I myślę, że za jakiś czas, jeśli dobrze wykorzystasz tę szansę, dojdziesz do podobnych wniosków.

Ból, cierpienie, tęsknota miną. Zaczniesz widzieć to wszystko w innym świetle, z innej perspektywy. Po latach to już będzie tylko blade wspomnienie, do którego może nawet się uśmiechniesz smile

189 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-05-06 22:04:44)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

majowa95, to pierwszy rok znajomości z nim był zły i jeszcze udało Ci się go wybłagać o to, żeby został? Pytam, bo piszesz, że lepiej było po jakimś czasie a na samym początku nie bardzo...To daje do myślenia, bo jeśli jest odwrotnie to jeszcze jakoś można zrozumieć, ale co wtedy, jak od samego początku to nie wygląda dobrze?

CCCatch napisał/a:

Ale mimo tego już od dłuższego nie jest we mnie wewnętrzny strach, że kiedyś zostanę sama, że nie ułoże sobie życia, żeby to Zycie przeleci mi przez palce nim się obejrzę i po prostu je zmarnuje...

Rozumiem,że to wszystko uzależniasz od obecności faceta, tak? Jeśli nie to rozumiem, bo każdy chyba chciałby w życiu dla siebie jak najlepiej, choć wiadomo, że nie do końca się udaje..Natomiast przeświadczenie, że właśnie to zalezy od tego, czy ktoś będzie obok nas, jest dużym błędem.

bagienni_k, dokładnie tak. Przez pierwszy rok było źle, były właśnie te porzucenia. A przez 2 było dobrze, mieliśmy poważne plany, codziennie mówił że mnie kocha, nie wyobraża sobie życia bla bla bla. Aż tu bańka mydlana pękła. Nie staram się już nawet tego zrozumieć. Wiem, że maczała w tym palce jego matka. A on tak mocno liczył się z jej zdaniem, że wmawiał mi rzeczy, które nie miały miejsca w rzeczywistości, i to akurat są fakty.

Ale wiecie co Wam powiem? Może to jest tylko chwilowe, ale dziś jestem po prostu szczęśliwa. Byłam na tych warsztatach, poczułam na maksa, że to to. Usłyszałam, że mam talent, co w poczuciu całej tej beznadziei i spadku samooceny było tak miłe. I wracam sobie do domu, mijam ulicę na której mieszkał i "nasz" park i czuję obojętność.

I nawet jeśli to tylko moment w tym całym piekle i wrócą szare dni to jestem szczęśliwa i doceniam tą chwilę!

Shoggies, to wspaniałe co piszesz. Będę wracała do Twojego postu. W tej chwili mam stan, że wierzę, że się ułoży, nie wierzę natomiast w miłość.

190

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Dziś nadszedł nowy dzień i niestety nie jest już tak kolorowo.

191

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Dziś nadszedł nowy dzień i niestety nie jest już tak kolorowo.

Majowa, a moze to kierunek, w ktorym powinnas isc? Popatrz, wczoraj zajelas sie czyms innym i Twoj nastroj byl zupelnie inny. Czy to nie jest sygnal, ze po prostu warto zajmowac swoj czas na maksa i wykorzystywac "wolnosc" zamiast siedziec i spedzac cale dnie na placzu i narzekaniu?

192 Ostatnio edytowany przez majowa95 (2021-05-07 08:37:22)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
Lady Loka napisał/a:

Majowa, a moze to kierunek, w ktorym powinnas isc? Popatrz, wczoraj zajelas sie czyms innym i Twoj nastroj byl zupelnie inny. Czy to nie jest sygnal, ze po prostu warto zajmowac swoj czas na maksa i wykorzystywac "wolnosc" zamiast siedziec i spedzac cale dnie na placzu i narzekaniu?

Ja nie spędzam całych dni na płaczu i narzekaniu. Idę w tym kierunku, nie zamierzam rezygnować.
Mam już generalnie plan na siebie i na to żeby maksymalnie wykorzystać ten czas w taki sposób, jaki sprawi mi przyjemność. Póki co jest pandemia i ona bardzo dużo utrudnia hmm Całe szczęście wszystko idzie w dobrym kierunku póki co.

193

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

W tym przypadku dziwi mnie w ogóle to, że po tym niby kiepskim początku, byłaś w stanie w ogóle iść dalej. Wiadomo, że błędy popełnia każdy. Można dawać drugą szansę i się starać, aby lepiej coś rozegrać. Jednak, jeśli to wyglądało na początku tak, jak się skończyło, tzn wystąpił kompletny brak zaangażowania i uwzględniania czyichś potrzeb, to się dziwię, dlaczego w ogóle dalej to ciągnęłaś..

194

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
bagienni_k napisał/a:

W tym przypadku dziwi mnie w ogóle to, że po tym niby kiepskim początku, byłaś w stanie w ogóle iść dalej. Wiadomo, że błędy popełnia każdy. Można dawać drugą szansę i się starać, aby lepiej coś rozegrać. Jednak, jeśli to wyglądało na początku tak, jak się skończyło, tzn wystąpił kompletny brak zaangażowania i uwzględniania czyichś potrzeb, to się dziwię, dlaczego w ogóle dalej to ciągnęłaś..

Bo go pokochałam. Naprawdę po tym okresie burz miałam wrażenie, że się dotarliśmy.
A tu jedna kłótnia i ....

195 Ostatnio edytowany przez polis (2021-05-07 10:38:21)

Odp: Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło
majowa95 napisał/a:

Jedyne co robię to winię się za rozpad związku, nie potrafię tego przepracować z samą sobą i to na pewno poruszę na terapii. Ale nie robię tego całymi dniami. Dopada to czasem. Więc jak widzisz, nie sprawia mi to przyjemności, chcę z tym walczyć.

Ale po co? Jeśli to on znalazł sobie kochankę, to jest całkiem prawdopodobne, że on sam ma problemy ze sobą.

Może Ci to pomoże. Czytam teraz książkę psycholożki i psychoterapeutki Stefanie Stahl, którą dostałam, gdzie ona opisuje lęk przed bliskością i wymienia, że niewierność jako jeden ze sposobów ucieczki przed bliskością. Oczywiście nie wiem, czy Twój eks ma ten problem, ale może rzuci Ci to jakieś nowe światło na sytuacje co mogło się zadziać i przestaniesz winić siebie.

Ucieczka przez niewierność
Wcale nierzadko spotkana, a dla partnera szczególnie bolesna ucieczka to przygody seksualne i/lub podwójny związek. Z reguły osoba z lękiem przed bliskością stara się ten fakt zataić. Tylko ci najbardziej zatwardziali spośród nich rozpoczynają związek, od razu składając deklaracje, która jest równocześnie warunkiem wejścia w związek, że nie potrafią być wierni. Niewierność jest szczególnie efektywną strategią, by się nie zobowiązać. Romans służy tworzeniu dystansu do głównego związku. W ten sposób osoba, z lękiem przed bliskością udowadnia sobie, że nie jest zależna emocjonalnie od partnera i zawsze może zdecydować, z kim pójdzie do łóżka. Pewien człowiek z tym problemem powiedział: "Wierność to dla mnie zawsze decyzja" Dla niego oznacza to, że jest to decyzja rozumowa, czy jest swojej partnerce wierny, ponieważ nie wie co to jest uczucie więzi, lub je na wszelkie sposoby tłumi.

Natomiast osoby, które potrafią tworzyć związek znają pragnienie wierności, które wynika z głębokiego przywiązania do partnera. Słyszałam już wiele kobiet i mężczyzn niemających problemu w tworzeniu bliskości, jak oznajmiają: "Gdy jestem w kimś zakochany, absolutnie nie mam ochoty przespać się z kimś innym". To emocjonalne przywiązanie stanowi przeciwieństwo rozumowej decyzji, którą podejmuje osoba cierpiąca na lęk przed bliskością, o ile w ogóle taką decyzję podejmie.

Problem, który jest szczególnie wyraźnie widoczny w kontekście niewierności seksualnej, to charakterystyczna u wszystkich osób u z lękiem przed związkiem nieszczerość. "Zwodzić, kombinować i uciekać" - brzmi niewypowiedziana dewiza, do której często osoba tak postępująca nie przyznaje się nawet sama przed sobą. Tak samo jak nie są skłonne wziąć odpowiedzialności za drugą osobę, osoby z lękiem przed bliskością unikają również odpowiedzialności za własne postępowanie. Stronią od konfliktów na wszystkich płaszczyznach związku, dlatego pozornie nie pozostaje im nic innego, jak osiągać swoje cele poprzez manipulację i nieszczerość.

Także widzisz, Twój eks może mieć nie lada problemy ze sobą, a jeśli je ma, to szanse na normalny związek z nim są żadne, jeśli sam czegoś z tym nie zrobi. I nie dotyczy to tylko Ciebie, ale też jego przyszłych partnerek. Jakich starań byś nie poczyniła, to miało bardzo małe szans powodzenia jeśli w grę wchodzi emocjonalny bajzel w jego głowie. Po co obwiniać siebie w takim wypadku?

Posty [ 131 do 195 z 307 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Depresja po rozstaniu. Czy po depresji wychodzi słońce? Co Wam pomogło

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024