Czekać czy nie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 97 z 97 ]

66

Odp: Czekać czy nie
jjbp napisał/a:

Ja cienko widzę przymuszanie kogoś do mediacji kiedy ktoś jasno stwierdzil że nie chce terapii a za to chce rozwodu. Oby nie miało to odwrotnego skutku. Ludzi niestety im bardziej się do czegoś zmusza tym mniej są skłonni to zrobić

Zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Jednak z jednej strony nie mam nic do stracenia, a z drugiej jak nie spróbuję to będę żałował że nie spróbowałem. Nie planuje żadnego efektu. Co ma być to będzie. Nie mam na to wpływu. Podchodzę do tego w miarę spokojnie, staram się nie nakręcać. Zresztą jeszcze nawet nie ma terminu sprawy, więc wszystko jeszcze może się zdarzyć. Nawet tutaj na forum, czasem działy się rzeczy, których nikt się nie spodziewał.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Czekać czy nie

Może czegoś nie doczytałam, ale chyba nigdzie nie napisałeś jak długo trwa Twoja walka z nałogiem?

Wrócę jeszcze do pierwszego posta, a konkretnie do tego fragmentu:

Franek1987 napisał/a:

Po wakacjach, osiągnąłem swoje dno jeśli chodzi o alkohol. Nie wiedząc i nie myśląc co się stało, powiedziałem żonie ze widzę iż jest nieszczęśliwa, ja się nie potrafię zmienić, więc najlepiej by było gdybyśmy się rozstali. Był płacz z obu stron itd. Podjęliśmy decyzję, że walczymy.

Możesz wyjaśnić co konkretnie kryje się pod pojęciem "osiągnąłem swoje dno, jeśli chodzi o alkohol"? Chodzi mi o to, abyśmy mieli jasność jak daleko to zaszło, co się wtedy działo i na co żona była z Twojej strony narażona?

To co mogę Ci poradzić, choć zostało już wcześniej napisane, to abyś teraz nie skupiał się na żonie i dzieciach, ale na sobie samym. Jeśli tam cokolwiek ma się zdarzyć, to się zdarzy, ale Ty musisz brać pod uwagę również taki scenariusz, że nowy związek żony będzie udany, zaś Ty przecież będziesz musiał jakoś żyć i dobrze byłoby, aby to życie miało wysoką jakość.
Generalnie dążę do tego, że nasza psychika jest tak skonstruowana, że często działamy na zasadzie przekory, czyli im bardziej ktoś usiłuje nam coś udowodnić, usilnie zabiega, naciska, tym bardziej stajemy okoniem. Uwierz, że i bez tego żona będzie Cię obserwować, choćby z uwagi na dzieci i kontakt jaki z tego tytułu będziecie musieli mieć ze sobą. Urośniesz w jej oczach, jeśli będzie widzieć realną i TRWAŁĄ zmianę i nawet jeśli jej uczucia nie ulegną zmianie, to na pewno to zauważy, a Ty i tak będziesz wygrany. Po prostu rób swoje, żyj swoim życiem, idź do przodu, trzeźwiej, nie nawalaj, ale rób to dla siebie i sam dla siebie bądź największą motywacją. Tylko tyle i aż tyle.

Zresztą na tym etapie, kiedy ona jest w fazie zauroczenia i tak NIC nie możesz zrobić, bo ona zwyczajnie nie jest Tobą zainteresowana. Teraz mógłbyś stawać na rzęsach, a dla niej nie będzie to mieć znaczenia, czego zresztą wyraźnie doświadczasz. Mało tego, zmiana na lepsze może być dla niej niewygodna, bo w ten sposób trudniej zagłuszyć ewentualne wyrzuty sumienia. Tak to niestety działa i jest zupełnie niezależne od przyczyny, z powodu której w związku pojawiła się zdrada.

68

Odp: Czekać czy nie
Olinka napisał/a:

Może czegoś nie doczytałam, ale chyba nigdzie nie napisałeś jak długo trwa Twoja walka z nałogiem?

Wrócę jeszcze do pierwszego posta, a konkretnie do tego fragmentu:

Franek1987 napisał/a:

Po wakacjach, osiągnąłem swoje dno jeśli chodzi o alkohol. Nie wiedząc i nie myśląc co się stało, powiedziałem żonie ze widzę iż jest nieszczęśliwa, ja się nie potrafię zmienić, więc najlepiej by było gdybyśmy się rozstali. Był płacz z obu stron itd. Podjęliśmy decyzję, że walczymy.

Możesz wyjaśnić co konkretnie kryje się pod pojęciem "osiągnąłem swoje dno, jeśli chodzi o alkohol"? Chodzi mi o to, abyśmy mieli jasność jak daleko to zaszło, co się wtedy działo i na co żona była z Twojej strony narażona?

To co mogę Ci poradzić, choć zostało już wcześniej napisane, to abyś teraz nie skupiał się na żonie i dzieciach, ale na sobie samym. Jeśli tam cokolwiek ma się zdarzyć, to się zdarzy, ale Ty musisz brać pod uwagę również taki scenariusz, że nowy związek żony będzie udany, zaś Ty przecież będziesz musiał jakoś żyć i dobrze byłoby, aby to życie miało wysoką jakość.
Generalnie dążę do tego, że nasza psychika jest tak skonstruowana, że często działamy na zasadzie przekory, czyli im bardziej ktoś usiłuje nam coś udowodnić, usilnie zabiega, naciska, tym bardziej stajemy okoniem. Uwierz, że i bez tego żona będzie Cię obserwować, choćby z uwagi na dzieci i kontakt jaki z tego tytułu będziecie musieli mieć ze sobą. Urośniesz w jej oczach, jeśli będzie widzieć realną i TRWAŁĄ zmianę i nawet jeśli jej uczucia nie ulegną zmianie, to na pewno to zauważy, a Ty i tak będziesz wygrany. Po prostu rób swoje, żyj swoim życiem, idź do przodu, trzeźwiej, nie nawalaj, ale rób to dla siebie i sam dla siebie bądź największą motywacją. Tylko tyle i aż tyle.

Zresztą na tym etapie, kiedy ona jest w fazie zauroczenia i tak NIC nie możesz zrobić, bo ona zwyczajnie nie jest Tobą zainteresowana. Teraz mógłbyś stawać na rzęsach, a dla niej nie będzie to mieć znaczenia, czego zresztą wyraźnie doświadczasz. Mało tego, zmiana na lepsze może być dla niej niewygodna, bo w ten sposób trudniej zagłuszyć ewentualne wyrzuty sumienia. Tak to niestety działa i jest zupełnie niezależne od przyczyny, z powodu której w związku pojawiła się zdrada.

Właściwie nic się nie stało. Podczas spotkania towarzyskiego, oczywiście przy alkoholu, wyszedłem z kolegą na fajkę. Gdy wróciliśmy, usłyszałem z pokoju coś w styku "mam dosyć już tego alkoholu". Gdy wszedłem widziałem łzy żony... Kolejnego dnia powiedziałem żonie co powiedziałem, bardzo tego żałuję, mogłem to inaczej załatwić, a jeszcze kolejnego coś wydarzyło się ze mną, że stanąłem jakby wprawdzie z sobą i powiedziałem sobie ze dam radę to zwalczyć. Ze nie jestem aż tak słaby. Popatrzyłem na to wszystko jakby z boku. Dotarło do mnie to naprawdę bardzo głęboko. To był początek września i od tamtej pory nie pije. Z powodu covida na terapię chodzę dopiero od początku listopada.

Żona powiedziała ostatnio mamie, gdy ta jej próbowała coś wytłumaczyć, czy ona sobie zdaje sprawę z tego, że ja już nigdy nie będę mógł się napić? Nie wiem co to oznaczało. Wydaje mi się, ale to moje domysły, że po prostu boi się zaufać. Zawsze już w niej zostanie ten strach przed tym czy się napije czy nie. To mogę tylko udowodnić sobie, starając się każdego kolejnego dnia być trzeźwy aż do śmierci. Nie mogę tego komuś obiecać bo nie znam przyszłości. Jednak ten który teraz jest zdrowy nie może obiecać ze nigdy nie wpadnie w szpony nałogu...

Biorę pod uwagę, że żona ułoży sobie życie na nowo. Kolejny raz podkreślę ze ja musze mieć pewność że wszystko zrobiłem bo inaczej nie zamknę tego tematu. Co żona zrobi nie wiem. Wiem tylko ze ja się nie mogę teraz poddać. Żałowałbym do końca życia. Chcę być uczciwy z samym sobą i chociaż narozrabiałem w swoim życiu to wierzę w to że się podnoszę z każdym dniem. Jeśli zdradzę znowu swoje wartości to spadnę z powrotem.

Nie męczę żony, nie naciskam. Przestałem już tłumaczyć logicznie bo wiem że to nie ma sensu. Uczę się też stawiać granice i otwarcie mówić jeśli mi coś nie pasuje. Pozostaje mi czekać, ale pracując nad sobą.

Jednak tak jak mówię jestem człowiekiem i tez niepotrzebnie kalkuluje, chce widzieć swoją szansę, chciałbym widzieć przyszłość czy nawet możliwe drogi w przyszłości, ale tak się nie da. Niekiedy to jest silniejsze odemnie stąd te moje pytania o ten nowy związek i ich szanse.

69

Odp: Czekać czy nie

A kiedy "spałeś" ostatni raz z żoną?

70

Odp: Czekać czy nie
maku2 napisał/a:

A kiedy "spałeś" ostatni raz z żoną?

Tydzień przed wyprowadzką, czyli koniec października. A jakie to ma znaczenie?

71

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:
maku2 napisał/a:

A kiedy "spałeś" ostatni raz z żoną?

Tydzień przed wyprowadzką, czyli koniec października. A jakie to ma znaczenie?

Bo do alkoholu może dorzucić ustanie pożycia małżeńskiego - taka nie pisana separacja.
Złożyła już wniosek rozwodowy?
Macie termin?

72

Odp: Czekać czy nie

Jak się wyprowadził z domu, to i pożycie ustało. Podłożył idealny grunt pod rozwód.

73

Odp: Czekać czy nie
maku2 napisał/a:
Franek1987 napisał/a:
maku2 napisał/a:

A kiedy "spałeś" ostatni raz z żoną?

Tydzień przed wyprowadzką, czyli koniec października. A jakie to ma znaczenie?

Bo do alkoholu może dorzucić ustanie pożycia małżeńskiego - taka nie pisana separacja.
Złożyła już wniosek rozwodowy?
Macie termin?

Jest pozew. Do poniedziałku muszę wysłać. Powód nad używanie alkoholu. W listopadzie na prośbę powódki pozwany się wyprowadził więc ustały więzi itd.
Pełne prawa rodzicielskie gdyż więzi emocjonalne są na takim samym poziomie , kontakty 2 x w tygodniu po przedszkolu plus dwa weekendy od piątku do niedzieli.

Więc tak na chłopski rozum, jeśli ktoś ma duży problem alkoholowy to nie daje mu się dzieci.

Dlatego problemem jest "kolega", a alkohol to dodatek. Tylko że przez alko jest kolega i krąg się zamyka.

Jednak dlatego chcę walczyć, bo jak uporam się z alko i tak po ludzku stanę na nogi, będę silnym, pewnym siebie facetem jak kiedyś, a z kolegą nie wyjdzie, to może żona coś zrozumie. Ja byłem jej pierwszym facetem, trochę to rozumiem że chciała spróbować coś innego, nie pochwalam tego, ale jeśli przyzna się do błędu, zacznie pracować nad sobą, starać się o mnie, to ja spróbuję wybaczyć. Jednak nie wiem czy będzie to możliwe.

74

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:

Właściwie nic się nie stało. Podczas spotkania towarzyskiego, oczywiście przy alkoholu, wyszedłem z kolegą na fajkę. Gdy wróciliśmy, usłyszałem z pokoju coś w styku "mam dosyć już tego alkoholu". Gdy wszedłem widziałem łzy żony... Kolejnego dnia powiedziałem żonie co powiedziałem, bardzo tego żałuję, mogłem to inaczej załatwić, a jeszcze kolejnego coś wydarzyło się ze mną, że stanąłem jakby wprawdzie z sobą i powiedziałem sobie ze dam radę to zwalczyć. Ze nie jestem aż tak słaby. Popatrzyłem na to wszystko jakby z boku. Dotarło do mnie to naprawdę bardzo głęboko. To był początek września i od tamtej pory nie pije. Z powodu covida na terapię chodzę dopiero od początku listopada.

Wiem jak to zabrzmi, ale prawdę mówiąc dosyć mało drastyczne jest to Twoje dno, przynajmniej w zderzeniu z sytuacjami, które znam z otoczenia lub z relacji innych osób. Zadałam to pytanie, by przekonać się jak daleko to zaszło, jak bardzo zdążyłeś swoją żonę umęczyć, ile zła wyrządzić, złych słów wypowiedzieć, bo to wszystko ma tutaj znaczenie.

Dążę do tego, że im więcej piszesz, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to nie alkoholizm jest głównym powodem Waszego rozstania, ale był pretekstem, z którym właściwie się nie dyskutuje. Na pewno też przyczynił się do Waszego oddalenia, zmiany uczuć żony, a przy tym całkiem możliwe, że był katalizatorem jej zdrady.

Oczywiście istnieje też ryzyko, że się wybielasz i nie jesteś z nami do końca szczery, ale jeśli tak jest, to ta dyskusja nie ma sensu, jeżeli oczekujesz obiektywnego spojrzenia. W końcu my mamy tylko Twój opis sytuacji i tylko Tobie możemy zadawać pytania, a jest jeszcze druga strona.

Franek1987 napisał/a:

Jednak tak jak mówię jestem człowiekiem i tez niepotrzebnie kalkuluje, chce widzieć swoją szansę, chciałbym widzieć przyszłość czy nawet możliwe drogi w przyszłości, ale tak się nie da. Niekiedy to jest silniejsze ode mnie stąd te moje pytania o ten nowy związek i ich szanse.

Obawiam się, że nikt nie wie co będzie, łącznie z Twoją żoną. Ona swój nowy związek dopiero zaczyna i to jest jedna, wielka niewiadoma, na którą wpływ może mieć mnóstwo przeróżnych czynników.
Pozostaje jeszcze kwestia jak długo chcesz na nią czekać i czy jeśli ona będzie świadoma, że gotów jesteś jej wybaczyć, to kiedyś nie będzie tak, że zmąci Twój spokój w chwili, kiedy już poukładasz sobie swoje sprawy i zaczniesz żyć bez niej, uznając, że całkiem Ci z tym dobrze.

Edit:
Kiedy pisałam, w międzyczasie pojawił się Twój kolejny post. Wychodzi na to, że pewne kwestie oboje odbieramy podobnie.

75 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-02-25 00:27:36)

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:
maku2 napisał/a:
Franek1987 napisał/a:

Tydzień przed wyprowadzką, czyli koniec października. A jakie to ma znaczenie?

Bo do alkoholu może dorzucić ustanie pożycia małżeńskiego - taka nie pisana separacja.
Złożyła już wniosek rozwodowy?
Macie termin?

Jest pozew. Do poniedziałku muszę wysłać. Powód nad używanie alkoholu. W listopadzie na prośbę powódki pozwany się wyprowadził więc ustały więzi itd.
Pełne prawa rodzicielskie gdyż więzi emocjonalne są na takim samym poziomie , kontakty 2 x w tygodniu po przedszkolu plus dwa weekendy od piątku do niedzieli.

Więc tak na chłopski rozum, jeśli ktoś ma duży problem alkoholowy to nie daje mu się dzieci.

Dlatego problemem jest "kolega", a alkohol to dodatek. Tylko że przez alko jest kolega i krąg się zamyka.

Jednak dlatego chcę walczyć, bo jak uporam się z alko i tak po ludzku stanę na nogi, będę silnym, pewnym siebie facetem jak kiedyś, a z kolegą nie wyjdzie, to może żona coś zrozumie. Ja byłem jej pierwszym facetem, trochę to rozumiem że chciała spróbować coś innego, nie pochwalam tego, ale jeśli przyzna się do błędu, zacznie pracować nad sobą, starać się o mnie, to ja spróbuję wybaczyć. Jednak nie wiem czy będzie to możliwe.

Franku już Tobie o tym pisano i wyczuwasz to sam być może - jest jeszcze kwestia taka że żona mogła naprawdę Ciebie przestać kochać,a pokochać kogoś na nowo od nowa to ciężka sprawa ,rozumiem że bardzo chcesz wierzyć  w to że żona gdzieś jeszcze coś czuje do Ciebie głębiej,z tym że to bardzo niepewne ,wątpliwe jest po tym co może być i się stać zadziać jeszcze miedzy wami i w jej innych relacjach.
Prężenie muskułów przed nią wcale niczego nie gwarantuje,jak zacznie nawet w pewien sposób Ciebie podziwiać ,doceniać za abstynencję, trzeźwienie czy dojrzałość - to nie tak chyba działa a przynajmniej nie zawsze.

76

Odp: Czekać czy nie
paslawek napisał/a:
Franek1987 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Bo do alkoholu może dorzucić ustanie pożycia małżeńskiego - taka nie pisana separacja.
Złożyła już wniosek rozwodowy?
Macie termin?

Jest pozew. Do poniedziałku muszę wysłać. Powód nad używanie alkoholu. W listopadzie na prośbę powódki pozwany się wyprowadził więc ustały więzi itd.
Pełne prawa rodzicielskie gdyż więzi emocjonalne są na takim samym poziomie , kontakty 2 x w tygodniu po przedszkolu plus dwa weekendy od piątku do niedzieli.

Więc tak na chłopski rozum, jeśli ktoś ma duży problem alkoholowy to nie daje mu się dzieci.

Dlatego problemem jest "kolega", a alkohol to dodatek. Tylko że przez alko jest kolega i krąg się zamyka.

Jednak dlatego chcę walczyć, bo jak uporam się z alko i tak po ludzku stanę na nogi, będę silnym, pewnym siebie facetem jak kiedyś, a z kolegą nie wyjdzie, to może żona coś zrozumie. Ja byłem jej pierwszym facetem, trochę to rozumiem że chciała spróbować coś innego, nie pochwalam tego, ale jeśli przyzna się do błędu, zacznie pracować nad sobą, starać się o mnie, to ja spróbuję wybaczyć. Jednak nie wiem czy będzie to możliwe.

Franku już Tobie o tym pisano i wyczuwasz to sam być może - jest jeszcze kwestia taka że żona mogła naprawdę Ciebie przestać kochać,a pokochać kogoś na nowo od nowa to ciężka sprawa ,rozumiem że bardzo chcesz wierzyć  w to że żona gdzieś jeszcze coś czuje do Ciebie głębiej,z tym że to bardzo niepewne ,wątpliwe jest po tym co może być i się stać zadziać jeszcze miedzy wami i w jej innych relacjach.
Prężenie muskułów przed nią wcale niczego nie gwarantuje,jak zacznie nawet w pewien sposób Ciebie podziwiać ,doceniać za abstynencję, trzeźwienie czy dojrzałość - to nie tak chyba działa a przynajmniej nie zawsze.

Wiem, że to może być na nic. Jestem gotowy na to, że się nie uda. Musze mieć jednak pewność zanim to zamknę całkowicie. Wtedy już na powrót nie będę czekał i nie będę chciał go.

Czy nie kocha? Tak mówi, ale jak jeszcze byłem w domu i miesiąc po wyprowadzce, to czyny, gesty itd mówiły coś innego. Im dłużej to trwa tym jest większa nienawiść. Nie ma obojętności. Gdy rozmawiam z dziećmi np przez whatss app to widzę jak próbuje zerknąć na mnie. Wypytuje też z rodziny osoby co robię itd. Nie chce rozmawiać bo nie ma argumentów sensownych, a ja nie naciskam. Jest zafascynowana kolegą. Na rozmowę jeszcze przyjdzie czas. Tylko nie wiem kiedy będzie ten moment.

Nie planuje się wiązać z nikim, muszę przerobić wszystko w sobie. Mam dużo czasu, więc rozwijam jakieś tam pasje. Korzystam garściami z kontaktów z dziećmi. Myślę że nasza więź się jeszcze wzmacnia, bo jestem im w 100 procentach oddany, nic mnie nie rozprasza. Dzieci wiedzą tylko to co im mówiliśmy w listopadzie, że tata jest chory, tam gdzie mieszka ma bliżej do lekarza i musi tam być. Nie mówiliśmy nic o czasie czy też nie padły słowa, że tata wróci albo nie wróci. Żyją trochę taką nadzieją, czasem zagadają, szczególnie córka czy jestem jeszcze chory.

Najbardziej mi ich szkoda, bo wiem, że są bardzo uczuciowe i młody jest trochę niestety do mnie podobny i dusi wszystko w sobie, a to nie jest dobre w dłuższej perspektywie czasu. Kolegę mamy znają, wiedzą że razem pracują, jak żonie samochód zima nie odpalił z dwa razy to po nich przyjechał. Syn wyczuwa coś, bo nie pytany powiedział, że Pan D. Po nich przyjechał, ale on go nie lubi. Może nie powinienem tak mówić, ale odpowiedziałem że tata też nie.

77

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:

Syn wyczuwa coś, bo nie pytany powiedział, że Pan D. Po nich przyjechał, ale on go nie lubi. Może nie powinienem tak mówić, ale odpowiedziałem że tata też nie.

Syn albo istotnie go nie lubi, albo swoim dziecięcym rozumkiem wyczuwa, że tego od niego oczekujesz, a on nie chce Cię zawieść.

Moim zdaniem wersja z chorym tatą nie była dobrym pomysłem. Raz, że dzieci zapewne tęsknią, a ta opcja daje im nadzieję na Twój powrót do domu, a dwa - choroba może kojarzyć się z czymś strasznym i dodatkowo potęgować lęk, tutaj, że Cię zupełnie stracą.
Nie róbcie im tego, im jest wystarczająco trudno.

78

Odp: Czekać czy nie

Już za późno. Powiedzieliśmy w listopadzie. Ogólnie to ustaliliśmy, że będziemy wychodzić raz w tygodniu w czwórkę wszyscy razem chociaż na spacer krótki, by dzieci widziały razem dwa filary mamę i tatę, tak jak poleciła psycholog, ale oczywiście żona się z tego wyłamała. Jednak jak to mówi, wszystko robi dla dzieci bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Tata może być nieszczęśliwy.

79

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:

Już za późno. Powiedzieliśmy w listopadzie. Ogólnie to ustaliliśmy, że będziemy wychodzić raz w tygodniu w czwórkę wszyscy razem chociaż na spacer krótki, by dzieci widziały razem dwa filary mamę i tatę, tak jak poleciła psycholog, ale oczywiście żona się z tego wyłamała. Jednak jak to mówi, wszystko robi dla dzieci bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Tata może być nieszczęśliwy.

Nie, nie jest za późno żeby tata wyzdrowiał. Na kolejne pytanie córki czy syna powiedz że już jesteś zdrowy ale macie problemy z mamą.
Oczywiście uprzedź żonę.
I nie w padaj w rolę ofiary - to czy będziesz szczęśliwy nie może zależeć od innej osoby - szczęście to stan umysłu, wypracuj sobie swój stan szczęścia.
I proponuję Ci żebyś "dał" żonie rozwód.
Po pierwsze nie będziesz dawał tamtemu amunicji w postaci wspierania żony.
Po drugie Może Ciebie za tą nie walkę znienawidzić.
Po trzecie wszystkim w koło mów - ja kocham żonę ale jak chce rozwodu to go dostanie.
Nawet na sali sądowej powiedz - ja kocham żonę, chce jej szczęścia i jeżeli do szczęścia chce rozwodu to ja się na to zgadzam chociaż uważam że to błąd. Coś w tą mańkę.
Idąc na zwarcie z żoną wzmacniasz u niej potrzebę rozwodu i wzmacniasz tamtego.

80 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-02-25 10:26:04)

Odp: Czekać czy nie
maku2 napisał/a:

Idąc na zwarcie z żoną wzmacniasz u niej potrzebę rozwodu i wzmacniasz tamtego.

Otóż to. Jedyna szansa na powrót jest taka że żona na ten moment się oddali i po czasie, jak emocje opadną i złapie inna perspektywę będzie chciała dać temu druga szanse. Chociaż na to też gwarantu nie ma. Ale osobiście nie widzę żadnej opcji że niejako przymuszona do mediacji i terapii w pełnej zgodzie z sama sobą obudzi się któregoś dnia i powie "racja, wrocmy do siebie, jestem gotowa na druga szanse"

81 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-02-25 12:25:26)

Odp: Czekać czy nie
Olinka napisał/a:

...Wiem jak to zabrzmi, ale prawdę mówiąc dosyć mało drastyczne jest to Twoje dno, przynajmniej w zderzeniu z sytuacjami, które znam z otoczenia lub z relacji innych osób. Zadałam to pytanie, by przekonać się jak daleko to zaszło, jak bardzo zdążyłeś swoją żonę umęczyć, ile zła wyrządzić, złych słów wypowiedzieć, bo to wszystko ma tutaj znaczenie.

Dążę do tego, że im więcej piszesz, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to nie alkoholizm jest głównym powodem Waszego rozstania, ale był pretekstem, z którym właściwie się nie dyskutuje. Na pewno też przyczynił się do Waszego oddalenia, zmiany uczuć żony, a przy tym całkiem możliwe, że był katalizatorem jej zdrady...

O to to to...

”...Zaczęła zarabiać duzo więcej odemnie, a dodatkowo drugą wypłatę zarabiają dodatkowo pracując popołudniami online. Więcej czasu spędzałem z dziećmi, oddaliliśmy się od siebie. Byłem bardziej ojcem niż mężem. Żonie coraz bardziej zaczął przeszkadzać alkohol, ale ja już miałem problem by samemu to dostrzec. Żona też mi to ułatwiała, gwarantowała mi komfort picia..."

Oczywiście może to być ślepy strzał, ale taki się składa że osatnio czytałem artykuł na pewnym feministycznym portalu gdzie był poruszany temat urlopu "tacieżyńskiego". Ciekawy był jeden z wniosków. Mimo iż panie uznały że pewne normy się zmieniają i idzie ku lepszemu (więcej ojców decyduje się na te urlopy, przestaje być to marginesem), to niestety okazuje się że nawet najgorętsze zwolenniczki równouprawnienia, kiedy przeprowadzono badanie, uznawały że facet w domu z dzieckiem (dziećmi) staje się dla nich dużo mniej męski...
Do tego kwestia zarobków. Pewna pani psycholog (psycholożka), której wywody lubię czytać, (po swoich pacjentkach) zauważyła że jednym z problemów rynku matrymonialnego obecnie jest to że ogólnie kobiety są teraz bardziej niezależne, odnoszą sukcesy, sięgają po prestiżowe stanowiska z najwyższymi zarobkami ale jednocześnie dalej większość z nich za partnera wzieła by tylko faceta który zarabia więcej/ma wyższą pozycję (a nie tylko powszechne: mężczyźni boją się silnych kobiet...).

W odniesieniu do opisów autora (powyższy cytat) sądzę że te kwestie (mimo że brzmią jak stereotypy) też mają niebagatelne znaczenie...

Czyli: jeżeli żona autora już nie widzi w nim mężczyzny to ja nie widzę szansy na jej powrót...

82

Odp: Czekać czy nie
jjbp napisał/a:
maku2 napisał/a:

Idąc na zwarcie z żoną wzmacniasz u niej potrzebę rozwodu i wzmacniasz tamtego.

Otóż to. Jedyna szansa na powrót jest taka że żona na ten moment się oddali i po czasie, jak emocje opadną i złapie inna perspektywę będzie chciała dać temu druga szanse. Chociaż na to też gwarantu nie ma. Ale osobiście nie widzę żadnej opcji że niejako przymuszona do mediacji i terapii w pełnej zgodzie z sama sobą obudzi się któregoś dnia i powie "racja, wrocmy do siebie, jestem gotowa na druga szanse"

Też się z tym zgadzam w takiej fazie po rozstaniu z widmem rozwodu wszelka walka to całe zabieganie będzie mieć odwrotny skutek od zamierzonego nie tylko przez wzmocnienie przekory,obrony swojej decyzji przez żonę ,ale ona nie ruszyła prawdopodobnie żadnej z uraz i niewiele wskazuje że w ogóle ma jakąkolwiek chęć do pracy nad sobą ,bo nie musi w gruncie rzeczy.

83 Ostatnio edytowany przez merle (2021-02-25 13:14:25)

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:

Jednak jak to mówi, wszystko robi dla dzieci bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Tata może być nieszczęśliwy.

To zdanie mnie bardzo zastanawia. Moja żona mówiła również coś w ten deseń, że będzie swoim szczęściem pokazywać dzieciom jak mają być szczęśliwi. Oczekiwanie, że żona będzie dbała o tatę jest moim zdaniem za duże. Jednak idziecie już swoją drogą każde osobno, ale ze względu na dzieci nie powinno się rzucać drugiej stronie kłód pod nogi.

Bo tak zdroworozsądkowo patrzeć, jeśli np tata pogrąży się do reszty w alkoholiźmie, straci pracę to choćby alimentów nie będzie w stanie płacić. Także wiadomo, żona nie może brać odpowiedzialności za Twoje szczęście, ale przez wgląd na dzieci, nie powinno być jej to całkowicie obojętne.

Musisz dać czas czasowi. Z czasem zapewne będziecie się lepiej dogadywać. I zgadzam się z przedmówcami, że jakiekolwiek działania z Twojej strony teraz, odniosą przeciwny skutek. Jeśli serio chcesz się kiedyś z żoną jeszcze zejść, to niech ta nadzieja tam się gdzieś jeszcze tli, ale musisz działać w założeniu, że to jest na pewno koniec, nie łudzić się i nie walczyć. Może kiedyś niespodziewanie nadarzy się okazja i się zejdziecie. Na ten moment nie możesz jednak zrobić nic, tylko zająć się sobą i swoim życiem... dokładnie tak jak zrobiła ona.

84

Odp: Czekać czy nie

"Żona powiedziała ostatnio mamie, gdy ta jej próbowała coś wytłumaczyć, czy ona sobie zdaje sprawę z tego, że ja już nigdy nie będę mógł się napić? Nie wiem co to oznaczało. Wydaje mi się, ale to moje domysły, że po prostu boi się zaufać"

                                                                            *******************

Piszesz że nie wiesz co to znaczy, według mnie znaczy to, że wraz z Twoją abstynencją zmienia się styl życia całej rodziny, przede wszystkim ten towarzyski, ludzie często negują brak kontroli nad alkoholem w równym stopniu co całkowitą abstynencję, Trzeba być bardzo świadomym i chcieć i umieć prowadzić trzeźwe życie, umieć czerpać z tego zadowolenie, tak jak Twoje picie rzutowało na rodzinę, tak Twoja abstynencja też zmieni dotychczasowe przyzwyczajenia całej rodziny, ja uważam je za pozytywne ale to nie znaczy że łatwe do zmiany, aby się w tym wszystkim odnaleźć Twojej żonie, musi istnieć z jej strony choćby najmniejsza chęć zrozumienia sytuacji, jeśli to prawda że dzieci nie straciły do Ciebie uczuć to raczej ciężko mi zrozumieć brak szansy dla Ciebie, to że ją zawodziłeś wcześniej jest między innymi istotą tej choroby, nie musi tego rozumieć ale ona nawet nie chce i to też niestety jej prawo  Co do romansu żony - uważałam i uważam że użalanie się do innego mężczyzny na swojego męża ( choćby najgorszego ) przed rozwodem to szukanie 'pocieszyciela' być może nie do końca uświadamiane i ja siebie nie umiałabym w ten sposób wytłumaczyć ze zdrady, pomyślałam teraz że u was to trochę tak wygląda ze Ty chciałeś się dobrze czuć to szedłeś w poprawę nastroju alkoholem nie zważając na rodzinę a ona żeby się lepiej czuć poszła w romans nie zważając na rodzinę, cóż macie co robić a czy razem, życie  pokaże

85 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-02-25 15:40:50)

Odp: Czekać czy nie
Ranna_Panna napisał/a:

"Żona powiedziała ostatnio mamie, gdy ta jej próbowała coś wytłumaczyć, czy ona sobie zdaje sprawę z tego, że ja już nigdy nie będę mógł się napić? Nie wiem co to oznaczało. Wydaje mi się, ale to moje domysły, że po prostu boi się zaufać"

                                                                            *******************

Piszesz że nie wiesz co to znaczy, według mnie znaczy to, że wraz z Twoją abstynencją zmienia się styl życia całej rodziny, przede wszystkim ten towarzyski, ludzie często negują brak kontroli nad alkoholem w równym stopniu co całkowitą abstynencję, Trzeba być bardzo świadomym i chcieć i umieć prowadzić trzeźwe życie, umieć czerpać z tego zadowolenie, tak jak Twoje picie rzutowało na rodzinę, tak Twoja abstynencja też zmieni dotychczasowe przyzwyczajenia całej rodziny, ja uważam je za pozytywne ale to nie znaczy że łatwe do zmiany, aby się w tym wszystkim odnaleźć Twojej żonie, musi istnieć z jej strony choćby najmniejsza chęć zrozumienia sytuacji, jeśli to prawda że dzieci nie straciły do Ciebie uczuć to raczej ciężko mi zrozumieć brak szansy dla Ciebie, to że ją zawodziłeś wcześniej jest między innymi istotą tej choroby, nie musi tego rozumieć ale ona nawet nie chce i to też niestety jej prawo  Co do romansu żony - uważałam i uważam że użalanie się do innego mężczyzny na swojego męża ( choćby najgorszego ) przed rozwodem to szukanie 'pocieszyciela' być może nie do końca uświadamiane i ja siebie nie umiałabym w ten sposób wytłumaczyć ze zdrady, pomyślałam teraz że u was to trochę tak wygląda ze Ty chciałeś się dobrze czuć to szedłeś w poprawę nastroju alkoholem nie zważając na rodzinę a ona żeby się lepiej czuć poszła w romans nie zważając na rodzinę, cóż macie co robić a czy razem, życie  pokaże

To wydaje się też istotne wraz z "przewagą finansową nad facetem" i dyskredytowaniem Franka tym że mniej zarabiał (mogło to mieć spore znaczenie )
Dla  wielu osób abstynent to podejrzana sprawa smile i to wcale nie wygłupy czy przelewki ,niektórym nie pijący facet jawi się i  bywa widziany jako ten "słaby ,uszkodzony,niepewny,niepełnowartościowy" staje się przeszkodą w imprezowo/towarzyskim życiu bo "ogranicza" jest z nim problem,kłopot. nie jest to już tak powszechne ,ale może się zdarzyć taki pogląd ,nie warto z tym walczyć warto odpuścić i nie nawracać nikogo. Takie życie i ludzie mają prawo do tego żeby nie widzieć ,nie rozumieć ,nie znać się , nie jesteśmy pępkami wszechświata ,nawet jak odstawiliśmy alkohol łaskawie.Z drugiej strony trzeźwiejesz niezależnie i samodzielnie - uwalniasz się od opinii innych też .
z tym jest bardzo podobnie jak z obawami samego alkoholika co do przyszłości i funkcjonowania w rodzinie wśród pijących znajomych te sprawy bywają ciężkie i trudne na początku,bo alkoholik tęskni,ma żałobę ,żal po alko, zazdrości alkoholu innym ,bywa że to kryje przed sobą, jest niechętny nudzi się miewa suche kace męczy się udając że bawi się świetnie ,ludzie w koło widzą to wyczuwają i różnie reagują ,co wywołuje oczywiści reakcje na akcje jednak jak się jest na terapii dostaje się narzędzia i sposoby radzenia sobie chociażby asertywność ,sposoby na zmianę i weryfikowanie przekonań ,u żony Franka jeżeli nie ma chęci na jakąkolwiek formę terapii to jego abstynencja wydawać się może  niemęska ,aspołeczna i może być kolejną wymówką argumentem przeciwko związkowi z nim,do tego dochodzi obawa przed nawrotem i zapiciem,nieufność .

Franku nie dla wszystkich hurtowo będziesz bohaterem i herosem trzeźwienia ,spotkasz się z niechęcią nieufnością a nawet pogardą nie tylko być może ze strony jż ,choć jak bym miał podsumować swoje doświadczenia to jednak spotkałem w życiu więcej życzliwości od ludzi niż niechęci i to śmiało mogę powiedzieć że znacznie więcej ,z tym też dobrze jest uważać bo czasem chwała bohatera może uderzyć do głowy a pycha kroczy przed upadkiem.Tak jak żądanie ,roszczenie ,oczekiwanie zrozumienia,uwagi ,podziwu ,przywilejów od innych może być rozczarowaniem ,pokora i jej ćwiczenie jest rozwiązaniem i chroni przed sztuczkami ego.
Inni ludzie nie muszą Ciebie podziwiać ,chwalić ,rozumieć mogą ale nie muszą .

86

Odp: Czekać czy nie

Dziękuję za odpowiedzi. Nie wiem co odpisać. Wszyscy macie rację. Narazie to zostawiam. Może wydarzy się coś, co zmieni status quo..

87

Odp: Czekać czy nie

Franek to nie chodzi o to kto ma rację i żeby mieć rację , chodzi o to by żyć i dać żyć innym, żeby wierzyć w siebie i wierzyć ludziom, Ty już wygrałeś bo uratowałeś siebie przed destrukcją, jeśli wytrwasz czego Ci życzę to tym bardziej wygrasz, a jeśli z dziećmi utrzymasz i wzmocnisz więzi to już jesteś król smile może wtedy ktoś do was dołączy...

88

Odp: Czekać czy nie
Ranna_Panna napisał/a:

Franek to nie chodzi o to kto ma rację i żeby mieć rację , chodzi o to by żyć i dać żyć innym, żeby wierzyć w siebie i wierzyć ludziom, Ty już wygrałeś bo uratowałeś siebie przed destrukcją, jeśli wytrwasz czego Ci życzę to tym bardziej wygrasz, a jeśli z dziećmi utrzymasz i wzmocnisz więzi to już jesteś król smile może wtedy ktoś do was dołączy...

Ładnie to ujęłaś. W styczniu na terapii, miałem podsumować swój rok 2020. Wtedy mówiłem, że dla mnie w ogólnym rozrachunku, był na plus. Zawsze zapamiętam to że w 20 roku otworzyłem oczy, odzyskałem umysł, trzeźwe myślenie, emocje. Tego nic nie zastąpi. Fajnie być Królem :-P

89

Odp: Czekać czy nie

Wiele bardzo mądrych rad dostałeś Franek tutaj na forum. Naprawdę mądre listy; Maku, Izabela, Ela, Pasławek.. Tylko co z tego weźmiesz, a co wrzucisz do kosza, oto jest pytanie smile  Moje zdanie znasz, nie jestem twoją fanką, sorry smile Może dlatego, że byłam żoną alkoholika i patrzę na twoją sytuację jakby z drugiej strony..

Dla mnie jesteś "trzeźwiejącym na pokaz" bo pod tyłkiem zaczęło ci się palić. Żona stała się niezależna finansowo bo zdała sobie sprawę że na ciebie nie może liczyć a ma dzieci. Do tego pojawił się jakiś adorator i zaczęło się smile Pić nagle przestaleś, zacząłeś zbierać punkty na męża i tatusia roku a to dzonk.. Nikt teraz już tych punktów nie chce liczyć.

Gdzieś tam napisałeś już nie chce mi się szukać, ale coś w tym stylu  że żona tolerowała twoje picie i pozwalała ci pić. Poszukam tego fragmentu jak będę musiała. Jakie to sztampowe smile  Ja nie jestem winny, że chlałem.. Winna ONA. Ja zajmowałem się dziećmi.. Zapytam tylko: Jak zajmowaleś się dziećmi? Pijany? Śmierdzący alkoholem? Najdelikatniej jak tylko możliwe zapytam; Nietrzeźwy? Komu chcesz wmówić, że dzieci cię szanują, kochają i nie mają do ciebie pretensji? Bo ci TEGO NA GŁOS NIE MÓWIĄ? Dzieci alkoholizm rodziców cierpią w milczeniu, ale to temat nie na teraz.

Franek, skrzywdziłeś żonę, skrzywdziłeś dzieci i weź to na klatę. Najlepiej zrobisz jak zgodzisz się na rozwód, pozwolisz żonie odejść i przestaniesz ją obwiniać, bo ty ją zdradziłeś pierwszy.. z wódą.
Rozwód to jeszcze nie koniec świata, jak się okaże że rzeczywiście przestałeś pić i zależy ci na rodzinie, to żaden rozwód nie sprawi, że żona i dzieci tego nie docenią. Tylko bądź facetem i pokaż, że potrafisz przyznać się do błędu i wziąć za niego odpowiedzialność.

90

Odp: Czekać czy nie

Droga Salomonko, w twojej wypowiedzi jest dużo żalu do mężczyzn. Proszę przeczytać jeszcze raz wypowiedź Franka – według Ciebie pijaka i obiboka. Ale czy na pewno.
Rodzina z dwójką małych dzieci. Żona rozwija się zawodowo w nowej pracy – wymaga to zaangażowania i poświęcenia czasu, dodatkowo drugi etat popołudniami w domu  online. Czy mogłaby to robić bez dużej pomocy męża. Z mojego doświadczenia nie. Jeżeli jedna osoba w rodzinie poświęca tyle czasu pracy to druga musi przejąć obowiązki w domu. Wieczór, dzieci już śpią fajnie byłoby usiąść przy żonie, przytulić się porozmawiać, no ale Ona musi coś jeszcze zrobić do pracy lub jest zmęczona więc sięgamy po piwo. Po pół roku już tak przyzwyczailiśmy się do sytuacji, że nie myślimy o przytuleniu się do żony tylko do razu sięgamy po piwo. Ale to nie jest alkoholizm.
Szanowne Panie jak ocenilibyście faceta który dzięki temu, że żona zajmowała się dziećmi i domem mógł poświęcić się pracy i awansować, a gdy już awansował stwierdził, że można wymienić ją na lepszy (według niego) model. To tak proszę nazwać żonę autora wątku.
Franek zadałeś pytanie czy jest szansa , że żona wróci. Tak, ale tylko wtedy gdy jej nie wyjdzie z nową miłością. To może być za pół roku, rok,  dwa lata. Ale ty będziesz  już w innym miejscu swojego życia i najprawdopodobniej nie będzie Cię to już interesowało. W tej chwili zajmij się sobą i dziećmi. A co życie przyniesie to pokaże czas.

91

Odp: Czekać czy nie
andrzej61 napisał/a:

Droga Salomonko, w twojej wypowiedzi jest dużo żalu do mężczyzn. Proszę przeczytać jeszcze raz wypowiedź Franka – według Ciebie pijaka i obiboka. Ale czy na pewno.
Rodzina z dwójką małych dzieci. Żona rozwija się zawodowo w nowej pracy – wymaga to zaangażowania i poświęcenia czasu, dodatkowo drugi etat popołudniami w domu  online. Czy mogłaby to robić bez dużej pomocy męża. Z mojego doświadczenia nie. Jeżeli jedna osoba w rodzinie poświęca tyle czasu pracy to druga musi przejąć obowiązki w domu. Wieczór, dzieci już śpią fajnie byłoby usiąść przy żonie, przytulić się porozmawiać, no ale Ona musi coś jeszcze zrobić do pracy lub jest zmęczona więc sięgamy po piwo. Po pół roku już tak przyzwyczailiśmy się do sytuacji, że nie myślimy o przytuleniu się do żony tylko do razu sięgamy po piwo. Ale to nie jest alkoholizm.
Szanowne Panie jak ocenilibyście faceta który dzięki temu, że żona zajmowała się dziećmi i domem mógł poświęcić się pracy i awansować, a gdy już awansował stwierdził, że można wymienić ją na lepszy (według niego) model. To tak proszę nazwać żonę autora wątku.
Franek zadałeś pytanie czy jest szansa , że żona wróci. Tak, ale tylko wtedy gdy jej nie wyjdzie z nową miłością. To może być za pół roku, rok,  dwa lata. Ale ty będziesz  już w innym miejscu swojego życia i najprawdopodobniej nie będzie Cię to już interesowało. W tej chwili zajmij się sobą i dziećmi. A co życie przyniesie to pokaże czas.

Drogi Andrzeju smile Guzik prawda z tym żalem do mężczyzn. Proszę mnie z łaski swojej nie traktować jak kobiety przegranej, która ma żal do całego świata męskiego o zniszczone życie, bo tak nie jest. Nie zamierzam jednak się tu spowiadać, bo to nie mój wątek i nie będę robiła off topu.
Mam swoje doświadczenia, nie wyczytane w "Claudii" i to one sprawiają, że nie łykam wszystkiego jak pelikan. smile
Sięganie po piwo przy dzieciach to nie jest alkoholizm.. No, no.. Ciekawa teoria. Zwłaszcza, że malżeństwo się rozpada i główny powód to alkoholizm pana autora.

A żona autora pewnie do niego nie wróci, nawet jak nowy związek jej się rozpadnie, albo w ogóle żadnego związku nie będzie smile
Żeby wyjść z alkoholizmu, trzeba najpierw przejść trudną drogę przyznania się do niego, a na razie mamy pana który innych poucza, sam sobie wyznacza stopień swojego alkoholizmu plasując się na szczeblu arystokracji alkoholików. Do tego teksty wpisujących się w podobnym stylu utwierdzają go w przekonaniu, że przecież tak źle z nim nie jest... To żona winna ,  nie on.
Słabo to widzę smile

92

Odp: Czekać czy nie
Salomonka napisał/a:
andrzej61 napisał/a:

Droga Salomonko, w twojej wypowiedzi jest dużo żalu do mężczyzn. Proszę przeczytać jeszcze raz wypowiedź Franka – według Ciebie pijaka i obiboka. Ale czy na pewno.
Rodzina z dwójką małych dzieci. Żona rozwija się zawodowo w nowej pracy – wymaga to zaangażowania i poświęcenia czasu, dodatkowo drugi etat popołudniami w domu  online. Czy mogłaby to robić bez dużej pomocy męża. Z mojego doświadczenia nie. Jeżeli jedna osoba w rodzinie poświęca tyle czasu pracy to druga musi przejąć obowiązki w domu. Wieczór, dzieci już śpią fajnie byłoby usiąść przy żonie, przytulić się porozmawiać, no ale Ona musi coś jeszcze zrobić do pracy lub jest zmęczona więc sięgamy po piwo. Po pół roku już tak przyzwyczailiśmy się do sytuacji, że nie myślimy o przytuleniu się do żony tylko do razu sięgamy po piwo. Ale to nie jest alkoholizm.
Szanowne Panie jak ocenilibyście faceta który dzięki temu, że żona zajmowała się dziećmi i domem mógł poświęcić się pracy i awansować, a gdy już awansował stwierdził, że można wymienić ją na lepszy (według niego) model. To tak proszę nazwać żonę autora wątku.
Franek zadałeś pytanie czy jest szansa , że żona wróci. Tak, ale tylko wtedy gdy jej nie wyjdzie z nową miłością. To może być za pół roku, rok,  dwa lata. Ale ty będziesz  już w innym miejscu swojego życia i najprawdopodobniej nie będzie Cię to już interesowało. W tej chwili zajmij się sobą i dziećmi. A co życie przyniesie to pokaże czas.

Drogi Andrzeju smile Guzik prawda z tym żalem do mężczyzn. Proszę mnie z łaski swojej nie traktować jak kobiety przegranej, która ma żal do całego świata męskiego o zniszczone życie, bo tak nie jest. Nie zamierzam jednak się tu spowiadać, bo to nie mój wątek i nie będę robiła off topu.
Mam swoje doświadczenia, nie wyczytane w "Claudii" i to one sprawiają, że nie łykam wszystkiego jak pelikan. smile
Sięganie po piwo przy dzieciach to nie jest alkoholizm.. No, no.. Ciekawa teoria. Zwłaszcza, że malżeństwo się rozpada i główny powód to alkoholizm pana autora.

A żona autora pewnie do niego nie wróci, nawet jak nowy związek jej się rozpadnie, albo w ogóle żadnego związku nie będzie smile
Żeby wyjść z alkoholizmu, trzeba najpierw przejść trudną drogę przyznania się do niego, a na razie mamy pana który innych poucza, sam sobie wyznacza stopień swojego alkoholizmu plasując się na szczeblu arystokracji alkoholików. Do tego teksty wpisujących się w podobnym stylu utwierdzają go w przekonaniu, że przecież tak źle z nim nie jest... To żona winna ,  nie on.
Słabo to widzę smile

Salomonko, możesz się wypierac, ale masz mocno nieprzepracowany temat.

Nie mam zamiaru Ci odpisywać, powtarzać po raz kolejny. Masz prawo myśleć co chcesz i chociaż internet jest anonimowy, nie widać Cię-to czuć od Ciebie dużo żalu. Jeśli wylewanie go, w jakiś sposób Cię oczyszcza, to przynajmniej jest jakiś plus z tego.

Źle mnie oceniłaś, tak mnie zinterpretowałaś, jednak wiem, że jeśli spotkalibyśmy się w realnym świecie, pogadali to zmieniłabyś zdanie całkowicie. Przez forum, nie da rady tego zrobić, gdyż Ty nie chcesz spojrzeć inaczej. Przyjęłaś swój punkt widzenia, a ja naprawdę nie mam umiejętności ani chęci by prostować.

93

Odp: Czekać czy nie

Cóż jak Salomonka tak ostro zareagowała w pierwszej chwili pomyślałam że ma coś osobiście nieprzepracowany,ale teraz tak nie myślę.
Oczywiście Franek to nie mąż Salomonki nie jest na tym etapie, ale rzecz w tym że niestety wbrew temu co piszesz Franek wcale jeszcze póki co z tej ścieżki nie zszedleś. A co jest na końcu tej ścieżki Salomonka niestety wie.
Z szacunkiem dla Ciebie jako człowieka Franek w Twoim sposobie myślenia wiele się nie zmieniło.
Nadal ośrodek kontroli Twojego życia znajduje się poza Tobą.
Co wychodzi w Twoich niektórych sformułowaniach.
Mówi się że alkoholizm to choroba, nerwica to też choroba.
Tylko że to nie są takie choroby jak rak czy choroby nerek, gdzie chory ma mniejszy wpływ na to co się dzieje i może po prostu stosować się do zastosowanej przez lekarza terapii.
Tu niestety nie wystarczy powiedzieć: jestem chory to nie moja wina.
Trzeba dokonać wysiłku by choroby nie wspierać.
A Ty masz daleką drogę. I chyba ścieżki na której póki co tkwisz Salomona nienawidzi. Tak mi się wydaje.
Bardzo dużo myślenia życzeniowego u Ciebie jest.
To też jest taka sytuacja gdzie takie cechy charakteru jak m alkoholik bez skłonności do pocieszania się alkoholem nie wyglądają tak drastycznie i człowiek zapętli się w życiu i nawet tego nie wie..

94

Odp: Czekać czy nie

Cały czas powtarzam, że jeszcze długa droga przedemną. Zachowuję abstynencję, ale to nie oznacza z automatu że jestem trzeźwy. Pracuję nad tym, potrzebuje czasu... Byłoby mi łatwiej gdybym miał wsparcie żony. Wiem, zaraz powiecie, że nie ma być łatwo, ale gdybyście poczytali, posłuchali wywiadów, konferencji, to wszędzie są informacje, że w fazie zdrowienia, alkoholik potrzebuje wsparcia rodziny. Wtedy są najlepsze efekty. Bez tego też da się dojść do celu, tylko jest trudniej. Wiem po sobie. Pierwszy okres mojej terapii, gdy nie wiedziałem o koledze, był wymagający, ale skupiałem się w 100 procentach na tym. Dodatkowo czytałem dużo różnych fachowych książek o komunikacji, o małżeństwie itd. Gdy się dowiedziałem, gdzieś to wszystko się podzieliło. Powtórzę, że nie jestem robotem, a taka sytuacja potrafi nawet najsilniejszego człowieka różnic psychicznie. Mnie nie rozbiło, ale trochę spowolniło.

Myślenie życzeniowe. To nie jest problem alkoholików. To jest ogólnie "problem ludzki". Mało jest osób, które przyjmują wszystko co rzuca im los. Każdy czegoś pragnie, marzy, czegoś chce. Cierpliwość to druga rzecz, która szwankuje bo się chce na już. Uczę się cierpliwości co nie znaczy, że się zawsze udaje. Czy faktycznie myślę życzeniowo? Nie oczekuję, że żona wpadnie mi w ramiona. Nie oczekuję, że wszystko wróci do normy, tego to nawet za miliony bym nie chciał. Wszystko czego pragnę to czas. Chciałbym go dostać od żony. Bez kolegi, bez pozwu. Nie mam na to wpływu.

Czy dalej jestem na tej samej drodze? Nie wydaje mi się. Może idę równolegle, ale dzięki pracy, gdzieś tam w końcu odbije w bok.

Nie minimalizuję swojej choroby. Może ilości nie były ogromne, ale straty emocjonalne już tak. To jest mój największy problem jeśli chodzi o alko. Wszystkie blokowałem, picie pozwalało mi to gdzieś tam pomału puścić z siebie... Teraz staram się je przeżywać, nazywać, kontrolować.

95

Odp: Czekać czy nie

Chciałbym wznowić swój temat. W tym tygodniu mam pierwszą rozprawę w sądzie z żoną. Mamy odmienne stanowiska i ok. Żona niech robi co chce, ja też mam prawo robić co chcę. Ja jestem spójny w tym co robię, żona niestety nie. I chodzi bardzo o wychowywanie dzieci. Dzieci już muszą korzystać z pomocy psychologa, bo zaczęły zachowywać się agresywnie (ale tylko do żony). Moja więź mimo ograniczeń kontaktu nie uległa pogorszeniu. Odwiesiłem się od żony. Nie myślę o niej. Kocham cały czas. Staram się żyć szczęśliwie mimo sytuacji, czasem zachowuję się irracjonalnie bo mimo kłopotów finansowych nowy samochód, nowe hobby itd. Dla mnie ważne że czuję się z tym dobrze. Jak w moim temacie, czekam, ale nie czekając. Mógłbym pójść w nowy związek itd ale świadomie nie chcę. Jest mi dobrze tak jak jest chociaż rusza mnie bardzo cierpienie dzieciaków. W sądzie, ale też poza nim będę walczył o swoją rodzinę. Nie naklanianiem, proszeniem itp tylko swoją postawą. Pewnie nic nie "ugram", ale dzięki temu będę fair z samym sobą. Pozdrawiam przede wszystkim facetów którzy zabiegają o to by utrzymać rodzinę bo wiem jakie to jest trudne.

96

Odp: Czekać czy nie
Franek1987 napisał/a:

Chciałbym wznowić swój temat. W tym tygodniu mam pierwszą rozprawę w sądzie z żoną. Mamy odmienne stanowiska i ok. Żona niech robi co chce, ja też mam prawo robić co chcę. Ja jestem spójny w tym co robię, żona niestety nie. I chodzi bardzo o wychowywanie dzieci. Dzieci już muszą korzystać z pomocy psychologa, bo zaczęły zachowywać się agresywnie (ale tylko do żony). Moja więź mimo ograniczeń kontaktu nie uległa pogorszeniu. Odwiesiłem się od żony. Nie myślę o niej. Kocham cały czas. Staram się żyć szczęśliwie mimo sytuacji, czasem zachowuję się irracjonalnie bo mimo kłopotów finansowych nowy samochód, nowe hobby itd. Dla mnie ważne że czuję się z tym dobrze. Jak w moim temacie, czekam, ale nie czekając. Mógłbym pójść w nowy związek itd ale świadomie nie chcę. Jest mi dobrze tak jak jest chociaż rusza mnie bardzo cierpienie dzieciaków. W sądzie, ale też poza nim będę walczył o swoją rodzinę. Nie naklanianiem, proszeniem itp tylko swoją postawą. Pewnie nic nie "ugram", ale dzięki temu będę fair z samym sobą. Pozdrawiam przede wszystkim facetów którzy zabiegają o to by utrzymać rodzinę bo wiem jakie to jest trudne.

Przeczytałam dzisiaj Twój wątek. Pod koniec lipca mieliście pierwszą rozprawę. Czy możesz podzielić się jak wygląda u Was sytuacja? Otrzymaliście rozwód, czy jednak separacja, mediacje???

97

Odp: Czekać czy nie
Mimi5 napisał/a:
Franek1987 napisał/a:

Chciałbym wznowić swój temat. W tym tygodniu mam pierwszą rozprawę w sądzie z żoną. Mamy odmienne stanowiska i ok. Żona niech robi co chce, ja też mam prawo robić co chcę. Ja jestem spójny w tym co robię, żona niestety nie. I chodzi bardzo o wychowywanie dzieci. Dzieci już muszą korzystać z pomocy psychologa, bo zaczęły zachowywać się agresywnie (ale tylko do żony). Moja więź mimo ograniczeń kontaktu nie uległa pogorszeniu. Odwiesiłem się od żony. Nie myślę o niej. Kocham cały czas. Staram się żyć szczęśliwie mimo sytuacji, czasem zachowuję się irracjonalnie bo mimo kłopotów finansowych nowy samochód, nowe hobby itd. Dla mnie ważne że czuję się z tym dobrze. Jak w moim temacie, czekam, ale nie czekając. Mógłbym pójść w nowy związek itd ale świadomie nie chcę. Jest mi dobrze tak jak jest chociaż rusza mnie bardzo cierpienie dzieciaków. W sądzie, ale też poza nim będę walczył o swoją rodzinę. Nie naklanianiem, proszeniem itp tylko swoją postawą. Pewnie nic nie "ugram", ale dzięki temu będę fair z samym sobą. Pozdrawiam przede wszystkim facetów którzy zabiegają o to by utrzymać rodzinę bo wiem jakie to jest trudne.

Przeczytałam dzisiaj Twój wątek. Pod koniec lipca mieliście pierwszą rozprawę. Czy możesz podzielić się jak wygląda u Was sytuacja? Otrzymaliście rozwód, czy jednak separacja, mediacje???

Nie, nie dostaliśmy rozwodu. Ja wniosłem o oddalenie powództwa. Teraz mamy czas do końca sierpnia na to, by zmienić swoje stanowiska i będziemy czekać na kolejny termin. Ja swoje stanowisko podtrzymuję.

Posty [ 66 do 97 z 97 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024