Otyłość u dzieci - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ZDROWIE KOBIETY » Otyłość u dzieci

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 76 z 76 ]

66 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-02-11 08:43:30)

Odp: Otyłość u dzieci
krolowachlodu87 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Mam wrażenie, że odnośnie spożywania pewnych posiłków czy raczej "specyfików" nie potrzeba nawet dietetyka, przynajmniej u przecietnego dziecka, bez zaburzeń metabolicznych, nie pacującego fizycznie po 10 godzin dziennie, ale takich raczej jest mało smile
Całe szczeście, że załapałem się jeszcze na te czasy, kiedy do szkoły brało się kanapaki albo drożdzówki.

Zdziwiłbyś się wink
nie każdy koniecznie musi iść do dietetyka, niektórzy po prostu mają tak ogarnięty organizm, że sami wiedzą, ile zjeść i ośrodek sytości pracuje normalnie. Ale to niekoniecznie znaczy, że się je zdrowo i rozsądnie.

I tu powinno się poświęcić jeden semestr biologii na wyjaśnienie niektórym, że parówka to nie mięso a batonik to nie pełnowartościowy posiłek. Spokojnie by szło ten program z rozmnażania roślin czy tam płazów troche wyczyścić i wrzucić coś pożytecznego dla każdego. Ewentualnie w miejsce religii :DD

Bagienni_k, po jakie kostki, ja w tym tygodniu to codziennie rano do auta ide od razu z łopatą bo inaczej się nie dostane, tam powinno być po pas śniegu:D

A rodzicom powinno sie pokazac jak stworzyc normalny posilek bez wykorzystywania sosow z proszku czy ze sloika big_smile przeklenstwo naszych czasow.
Chociaz i tak jest niezle, bo jak bylam we Francji, to tam maja mixy do nalesnikow (tylko woda zalac) albo do ziemniaczanego puree (tez woda), a przeciez zrobienie i jednego i drugiego samodzielnie to nie jest wielka filozofia.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Otyłość u dzieci

królowa Akurat za okrajaniem materiału z tych płazów czy roślin to specjalnie bym się nie bił. bo wiedza przyrodnicza( taka na poziomie przyzwoitości) niestety wciąż oscyluje na bardzo niskim poziomie smile
Natomiast z religii jak najbardziej przydałoby się okroić smile
Ten śnieg po kostki to na drodze(szlaku) smile Akurat nie schodziłem nigdzie w bok smile

68

Odp: Otyłość u dzieci
krolowachlodu87 napisał/a:

Otyła młodzież... brrrr.. mój koszmar ze stoków. Podnoszenie z ziemi 12 latków którzy ważyli więcej niż ja...

Przykro mi ale każde ale to każde otyłe dziecko, które przyszło do mnie na lekcję, miało powalonych rodziców. A nauczyciel w-fu też nie jest w stanie uratować i sprowadzić na dobrą drogę wszystkich dzieci powalonych rodziców bo jest ich w ostatnim czasie jakoś przeraźliwie dużo.

Taaak! xD A kiedy po entym razie masz dość, poddasz się, wypniesz mu narty (po uprzednim przekonaniu się, że sam - oczywiście - nie da rady)... Ach, ten moment, kiedy okazuje się, że nawet buty narciarskie uniemożliwiają mu podniesienie się z ziemi... xD

I, oczywiście, należy podkreślić, że to Ty podnosisz, a nie - pomagasz się podnieść, bo to jak ustawiać do pionu osobę nieprzytomną, która władzę w ciele odzyska dopiero, kiedy już ją ładnie postawisz. A i wtedy jeden nieopatrzny ruch i znowu gleba. big_smile

Chociaż, żeby oddać sprawiedliwość, to nie tylko otyli i nie tylko dzieci mają problemy ze wstawaniem. Nawet bez nart. Wciąż pamiętam, jak wydłubywałam narty spod jednej pani, która nie mogła się podnieść, ale kategorycznie odmawiała też klapnięcia do końca na śnieg. I tak sobie unosiła tyłek, podtrzymując się na rękach i nogach, więc co ją wypięłam, to ona wciskała but z powrotem. Pani szczupła, sprawna, biegająca jakieś zimowe maratony po górach. wink

A tak już na poważnie, to myślę, że o ile wstawanie w nartach można jeszcze podpiąć pod kategorię tego, co mam ich nauczyć, o tyle kiedy ktoś już bez tych nart nie jest się w stanie podnieść z ziemi... No coś jest nie tak. Poza tym widać, że część dzieciaków jest raczej mocno siedząca w domach nie ze względu na samą sprawność, a na wszystko inne właściwie. Czyli: narty takie ciężkie, śnieg tak sypie w oczy, wiatr tak strasznie wieje, rękawiczki tak bardzo mokre... Gdzie kiedyś dzieciaki przejmowały się czymś takim, ganiając po podwórku? Które beczało, że coś przemoczyło? No bez jaj, to rękawiczki specjalnie się ściągało, żeby twardszą śnieżkę ulepić, a teraz? Wyciąga jedno z drugim łapki, żeby mu zdjąć/poprawić/założyć, bo to taaaka trudna sztuka. tongue

69

Odp: Otyłość u dzieci

No nie wszyscy, co w górach mieszkają, ubóstwiają narty smile
Żyję sobie już ponad 30 lat u podnóżna Karpat a nie miałem nart na nogach ani razu, tylko rakiety śnieżne. Jeśli już ubiore, to będą to z pewnością biegówki smile

70

Odp: Otyłość u dzieci
SaraS napisał/a:
krolowachlodu87 napisał/a:

Otyła młodzież... brrrr.. mój koszmar ze stoków. Podnoszenie z ziemi 12 latków którzy ważyli więcej niż ja...

Przykro mi ale każde ale to każde otyłe dziecko, które przyszło do mnie na lekcję, miało powalonych rodziców. A nauczyciel w-fu też nie jest w stanie uratować i sprowadzić na dobrą drogę wszystkich dzieci powalonych rodziców bo jest ich w ostatnim czasie jakoś przeraźliwie dużo.

Taaak! xD A kiedy po entym razie masz dość, poddasz się, wypniesz mu narty (po uprzednim przekonaniu się, że sam - oczywiście - nie da rady)... Ach, ten moment, kiedy okazuje się, że nawet buty narciarskie uniemożliwiają mu podniesienie się z ziemi... xD

I, oczywiście, należy podkreślić, że to Ty podnosisz, a nie - pomagasz się podnieść, bo to jak ustawiać do pionu osobę nieprzytomną, która władzę w ciele odzyska dopiero, kiedy już ją ładnie postawisz. A i wtedy jeden nieopatrzny ruch i znowu gleba. big_smile

Chociaż, żeby oddać sprawiedliwość, to nie tylko otyli i nie tylko dzieci mają problemy ze wstawaniem. Nawet bez nart. Wciąż pamiętam, jak wydłubywałam narty spod jednej pani, która nie mogła się podnieść, ale kategorycznie odmawiała też klapnięcia do końca na śnieg. I tak sobie unosiła tyłek, podtrzymując się na rękach i nogach, więc co ją wypięłam, to ona wciskała but z powrotem. Pani szczupła, sprawna, biegająca jakieś zimowe maratony po górach. wink

A tak już na poważnie, to myślę, że o ile wstawanie w nartach można jeszcze podpiąć pod kategorię tego, co mam ich nauczyć, o tyle kiedy ktoś już bez tych nart nie jest się w stanie podnieść z ziemi... No coś jest nie tak. Poza tym widać, że część dzieciaków jest raczej mocno siedząca w domach nie ze względu na samą sprawność, a na wszystko inne właściwie. Czyli: narty takie ciężkie, śnieg tak sypie w oczy, wiatr tak strasznie wieje, rękawiczki tak bardzo mokre... Gdzie kiedyś dzieciaki przejmowały się czymś takim, ganiając po podwórku? Które beczało, że coś przemoczyło? No bez jaj, to rękawiczki specjalnie się ściągało, żeby twardszą śnieżkę ulepić, a teraz? Wyciąga jedno z drugim łapki, żeby mu zdjąć/poprawić/założyć, bo to taaaka trudna sztuka. tongue

No dzięki bogu ja uczyłam na desce więc te dzieci były już starsze ale i tak tragedia, celowanie paskiem od wiązań do pompki było wręcz niemożliwe bo brzuch zasłaniał... u 13latka... Nie ogarniam.
Potem zaczęłam jeździć na obozy z dziećmi z klubów sportowych i to był totalnie inny świat. Z nimi jeździło się tak dobrze że po godzinach pracy jeszcze je zabierałam ze sobą na wieczorne niech sobie pojeżdżą.

Bagienni_k robisz to 30 lat źle big_smile ja rozumiem że wchodzenie na górę może być zabawne ale schodzenie w dół? Zabawa żadna, kolana bolą od tego... Pomyśl ile czasu byś mógł zaoszczędzić i przeznaczyć na wędrowanie po górskich szczytach jeżeli na zejście a właściwie na zjazd możesz przeznaczyć tylko kilkanaście minut zamiast paru godzin! big_smile

71 Ostatnio edytowany przez SaraS (2021-02-11 16:58:29)

Odp: Otyłość u dzieci

Bagienni_k, ale to nie chodzi o ubóstwianie nart czy posiadanie szalonych narciarskich umiejętności, a o takie zwykłe - wydawałoby się - rzeczy. Jak np. wstanie po upadku, zwłaszcza bez nart. Albo wzięcie tych nart do ręki i zaniesienie na stok (bo wiesz, bombelek jest taki malutki i nie da rady, to nic, że nartki ma jeszcze mniejsze, a w porównaniu do tego, co produkowano kiedyś - wyjątkowo lekkie, to nic, że jak jest grupa bombelków, to każde musi przytargać swój sprzęt samo, bo nikt dziesięciu kompletów nie weźmie, jak bombelek jest z mamusią, to nie da rady i trzeba zanieść te nartki, a do tego najlepiej bombelka - w końcu buty ciężkie, to, a jakże, nie da rady). Albo - o założenie rękawiczek. Albo - żeby nie beczeć, kiedy śnieg wpadnie do rękawa. Żadna z tych rzeczy nie wymaga umiejętności jazdy na nartach, raczej - niebycia małą niesamodzielną beksą. wink I to "małą" też niekoniecznie, bo jasne, smuteczek trzylatka rozdzielonego z mamą jest zrozumiały, ale to dotyczy zaskakująco dużych dzieci.

[edit] Ach, krolowachlodu87, na desce to ja sama bywam uczennicą, mam nadzieję, że mniej kłopotliwą. XD W każdym razie nie płaczę i umiem wstać z dowolnej pozycji. XD

A z jeżdżącymi zawsze lepiej. W końcu fajniej pojeździć, popatrzeć, dawać wskazówki i wymyślać ćwiczenia niż dźwigać z ziemi i - w przypadku nart przynajmniej - jechać zgięta wpół. tongue

Chociaż czasem się trafi ewenement i też jest super. Dwa lata temu zaczęłam jeździć z taką drobniutką czterolatką, kuuurczę, co to za dziewczynka. Moja wielka miłość. Od pierwszej lekcji po 2 godziny, czasem 3. W zeszłym roku miałam z nią zjeżdżone wszystkie możliwe trasy i część tych niemożliwych ("Młoda, patrz, fajny las, sprawdzimy, czy przejedziemy?" XD albo jak się upierała, że ona nie potrzebuje naostrzonych krawędzi, to ją wywiozłam w takie miejsce, gdzie się po odwilży robi kilkadziesiąt metrów lodowiska tongue naukę pojęła xDDD). No ale to jest dziecko, które nie marudzi, które wie, że się wyrżnie milion razy, że to, że jest zmęczona, to nie powód do płaczu... No i ma fajnego ojca, który ją motywuje, a nie się roztkliwia bez sensu. No ale niestety rzadko się zdarzają takie perełki. A szkoda.

72

Odp: Otyłość u dzieci

Rozumiem oczywiście uczucie politowania nad tymi dzieciakami, bo ktoś, kto w wieku kilkunastu lat nie jest w stanie wstać z ziemi nie rokuje dobrze smile

W moim przypadku akurat większość czasu w górach spędzam na POWOLNYM podziwianiu widoków a i tak dopiero od niedawna w ogóle bywam zimą w górach smile Snowbord to już w ogóle nigdy mnie nie pociągał. Najlepiej się czuje na swoich własnych nogach i na rowerze smile

73

Odp: Otyłość u dzieci
SaraS napisał/a:

Bagienni_k, ale to nie chodzi o ubóstwianie nart czy posiadanie szalonych narciarskich umiejętności, a o takie zwykłe - wydawałoby się - rzeczy. Jak np. wstanie po upadku, zwłaszcza bez nart. Albo wzięcie tych nart do ręki i zaniesienie na stok (bo wiesz, bombelek jest taki malutki i nie da rady, to nic, że nartki ma jeszcze mniejsze, a w porównaniu do tego, co produkowano kiedyś - wyjątkowo lekkie, to nic, że jak jest grupa bombelków, to każde musi przytargać swój sprzęt samo, bo nikt dziesięciu kompletów nie weźmie, jak bombelek jest z mamusią, to nie da rady i trzeba zanieść te nartki, a do tego najlepiej bombelka - w końcu buty ciężkie, to, a jakże, nie da rady). Albo - o założenie rękawiczek. Albo - żeby nie beczeć, kiedy śnieg wpadnie do rękawa. Żadna z tych rzeczy nie wymaga umiejętności jazdy na nartach, raczej - niebycia małą niesamodzielną beksą. wink I to "małą" też niekoniecznie, bo jasne, smuteczek trzylatka rozdzielonego z mamą jest zrozumiały, ale to dotyczy zaskakująco dużych dzieci.

[edit] Ach, krolowachlodu87, na desce to ja sama bywam uczennicą, mam nadzieję, że mniej kłopotliwą. XD W każdym razie nie płaczę i umiem wstać z dowolnej pozycji. XD

A z jeżdżącymi zawsze lepiej. W końcu fajniej pojeździć, popatrzeć, dawać wskazówki i wymyślać ćwiczenia niż dźwigać z ziemi i - w przypadku nart przynajmniej - jechać zgięta wpół. tongue

Chociaż czasem się trafi ewenement i też jest super. Dwa lata temu zaczęłam jeździć z taką drobniutką czterolatką, kuuurczę, co to za dziewczynka. Moja wielka miłość. Od pierwszej lekcji po 2 godziny, czasem 3. W zeszłym roku miałam z nią zjeżdżone wszystkie możliwe trasy i część tych niemożliwych ("Młoda, patrz, fajny las, sprawdzimy, czy przejedziemy?" XD albo jak się upierała, że ona nie potrzebuje naostrzonych krawędzi, to ją wywiozłam w takie miejsce, gdzie się po odwilży robi kilkadziesiąt metrów lodowiska tongue naukę pojęła xDDD). No ale to jest dziecko, które nie marudzi, które wie, że się wyrżnie milion razy, że to, że jest zmęczona, to nie powód do płaczu... No i ma fajnego ojca, który ją motywuje, a nie się roztkliwia bez sensu. No ale niestety rzadko się zdarzają takie perełki. A szkoda.

Czasem się trafi ale często jest tak, że na prawdę to dziecko się po prostu do niczego nie nadaje i rodzice właśnie powinni zacząć od anulowania zwolnienia z nudnego w-fu bo dzieciak to powinien zacząć od podstaw typu przysiady, przewroty, bieganie itp a nie sobie wybierać według zainteresowań :DDD Co z tego że on chce zostać snowboardzistą jak ledwo ma siłę własne buty zawiązać

74

Odp: Otyłość u dzieci

Hm, ja tam nawet mogę uczyć takie ciamajdki, jeśli chcą - bo też się zdarza, że ktoś jest totalnie niesprawny, ale po prostu chce. No i fajnie, jak rodziców stać, to możemy przez tydzień uczyć się hamować, żaden problem, prędzej czy później coś załapie, ostatecznie nie prowadzę fabryki mistrzów sportu, tylko uczę do takiego etapu, jaki adeptom odpowiada i jaki jest możliwy. Zawsze to trochę ruchu.
Problem pojawia się, kiedy rodzice mają do kogo postępy takiego dziecka porównywać. I okej, muszę przyznać, że większość nawet rozumie, że dzieci są różne, jedne łapią szybciej, drugie wolniej; ja zresztą bardzo oględnie odpowiadam na pytania typu "kiedy sam będzie mógł jeździć", ale czasem zdarzają się tacy, którzy nie mogą pojąć, jak to możliwe, że przyjechali z parą znajomych, i oni, i tamci wykupili dziecku po lekcji czy dwóch, i tamto dziecko teraz śmiga samo, a ich - nie wjedzie nawet na wyciągu. I to, oczywiście, na pewno wina instruktora. No przecież niemożliwe, że rodzice dali ciała wcześniej. A to, że efekt był łatwy do przewidzenia już w wypożyczalni? Kiedy jedno dziecko samo się ubrało, samo mierzyło kask, samo zakładało buty itd., a drugie tylko nadstawiało główkę, rączki, nóżki? Kiedy jedno poprawiło zapięcie od kasku, a drugie w pisk, bo mu skórę przycięło? Kiedy jedni rodzice zainstalowali dziecku w kieszeni karnet, dali na pożegnanie paczkę chusteczek i rzucili: "no, to bierz narty i na stok, pani nie będzie na ciebie czekać", a drudzy wypytywali, czy pani może wziąć karnet, czy wytrze nosek w razie czego, dokąd zanieść dziecku narty i prosili, żeby nie robić za długiej rozgrzewki i ogólnie "nie cisnąć" dziecka, bo się szybko nudzi, męczy, może się zrazić?

No dobra, wyplułam to z siebie. Ale pomogło, bo jutro pierwszy dzień, stoki otwarte, potrzebowałam oczyszczenia. xD

75

Odp: Otyłość u dzieci

szanuje, ja to rzuciłam big_smile Ja mogę pracować nawet z niepełnosprawnymi ale sportowcami, ciamajdy z walniętymi rodzicami mnie tak denerwują, że dla bezpieczeństwa ich i własnego po prostu zrezygnowałam z pracy w szkółkach przy stokach :DD

76

Odp: Otyłość u dzieci
assassin napisał/a:

Ćwiczeniami wyrabia się kondycję. Głównym obecnie problemem wbrew pozorom nie jest nadmiar żarcia, a brak ruchu małolatów (tablety, telefony, komputery, nadopiekuńcze mamuśki: "nie biegaj skarbie, bo się spocisz lub coś gorszego", itd.). Zwalnianie zaś z w-f to jakieś nieporozumienie i robienie z dzieciaków sierot życiowych, no ale... bo się spocisz....

Ty tez walisz stereotypami. Ja chodziłem na w-f i i zupełnie mi pomógł w wyrobieniu sylwetki. Dopiero dieta oraz własna siłownia w domu (nigdy nie lubiłem ćwiczyć z innymi) pomogło mi ulepszyć sylwetkę.

Posty [ 66 do 76 z 76 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ZDROWIE KOBIETY » Otyłość u dzieci

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024