Otyłość u dzieci - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ZDROWIE KOBIETY » Otyłość u dzieci

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

1 Ostatnio edytowany przez authority (2021-02-05 00:03:44)

Temat: Otyłość u dzieci

Temat został wywołany przez ministra Czarnka idea walki z otyłością jest słuszna bo to plaga naszych czasów.  Dotarłem do badań na które się powołał ten minister. Były to Polskie badania prowadzone w Krakowie opublikowane w zagranicznej prasie. Tytuł badań
Różnice między płciami w występowaniu nadwagi i otyłości oraz w zakresie wskaźnika nadwagi u dzieci i młodzieży (3-18 lat) z Krakowa w latach 1983, 2000 i 2010 Sex differences in prevalence of overweight and obesity, and in extent of overweight index, in children and adolescents (3–18 years) from Kraków, Poland in 1983, 2000 and 2010 o ile takowe badania były prowadzone i faktycznie otyłość u dzieci rośnie o tyle statystyki ze względu na płeć przez niego podane są nieprawdziwe wręcz szkodliwe.
Wyniki badania  Pomiędzy populacjami badanymi w 1983 i 2010 roku  EOW (wskaźnik zakresu nadwagi) u chłopców wzrósł o prawie 10%, a występowanie nadwagi i otyłości o 39%. Natomiast u dziewcząt wskaźnik EOW spadł o 45%, podczas gdy częstość występowania nadwagi i otyłości utrzymywała się na podobnym poziomie. Analizy w poszczególnych grupach wiekowych wykazały, że wskaźnik EOW wzrósł tylko wśród młodzieży wczesnej (150% dla chłopców, 94% dla dziewcząt) i późnej dojrzewania (odpowiednio 390% i 64%).
Wnioski zbadań Obserwowany wzrost częstości występowania nadwagi i otyłości dotyczył głównie chłopców i towarzyszył mu wzrost ilości przekroczeń wartości progowych BMI.
Badania prowadzili: Małgorzata Kowal, Agnieszka Woronkowicz, Łukasz Kryst, Jan Sobiecki oraz Maciej W Pilecki
Powinniśmy naciskać by minister Czarnek to sprostował.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Otyłość u dzieci

Co ma sprostować? To zdanie, które mu wycięli z kontekstu i które lata po mediach?
On tam mówił o tym, że zrobią zajęcia dla dziewczynek, bo chłopcy często na SKS chodzą, a dziewczynki unikają. O to chodziło i to jest racja.

Tyle, że z otyłością walczy się dietą, a nie sportem.

3

Odp: Otyłość u dzieci
authority napisał/a:

Powinniśmy naciskać by minister Czarnek to sprostował.

Co sprostował? Powiedział, iż dziewczyny mniej uczestniczą w zajęciach fizycznych niż chłopcy -- to chyba prawda?

Zacytuj authority całą wypowiedź ministra.

4 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-02-05 11:31:23)

Odp: Otyłość u dzieci

nie słyszałam całej wypowiedzi min, Czarnka-  ale od stwierdzenia że dziewczyny mniej uczestniczą ( i na podstawie czego się to wylicza- powinien podać dane) do stwierdzenia o otyłości daleka droga.
Statystycznie np moze byc tak, ze dziewczynka zwalnia się z lekcji WF z powodu okresu- chłopcy tego nie robią.
Moja córka unikała lekcji wf- były tam głównie gry zespołowe z preferencja piłki nożnej bo lubił to wuefista.
a dwa razy w tygodniu chodzi na sekcję sportową tańca po 90 minut i w domu ćwiczy codziennie- jest szczupła.
więc jak już ktoś się chwali tytułami naukowymi powinien podawać żródła, przynajmniej publicznie- bo przy stole ze znajomymi moze snuć teorie jakie chce.
Jakośc zajęć wf to jest problem od lat- jak i wykształcenie pedagogiczne nauczycieli tych zajęć- proponuję ministrowi tam najpierw działać, zanim się zacznie zastanawiać nad figurami nastolatek.

Zacytuję nie ministra a badania:
Zgodnie z wynikami badania PITNUTS (2016 r.) ok. 10% dzieci w wieku 1-3 lat ma nadwagę/otyłość, a dodatkowe 18,4% jest zagrożone nadmierną masą ciała. Problem nadwagi i otyłości dotyczy też niemal co trzeciego 8-latka (badanie COSI, 2016). U starszych dzieci i młodzieży nie jest znacząco lepiej. Według danych uzyskanych z ogólnopolskiego badania przeprowadzonego przez Instytut Żywności i Żywienia wśród uczniów szkół podstawowych i gimnazjów (10-16 lat) problem nadmiernej masy ciała dotyczył co piątego ucznia, przy czym częściej występował u chłopców niż u dziewcząt. Stwierdzono też, że wraz z wiekiem problem ten nieco malał chociaż nadal utrzymywał się na poziomie ok. 22% u gimnazjalistów i ok. 16% u gimnazjalistek. Najbardziej na występowanie nadwagi i otyłości narażeni byli uczniowie z województwa mazowieckiego i łódzkiego, najmniej – z województwa śląskiego i świętokrzyskiego.

Najnowsze (2018 r.) wstępne wyniki badania zachowań zdrowotnych młodzieży w wieku 11-15 lat (międzynarodowe badanie HBSC, w którym od wielu lat uczestniczy również Polska) wskazują, że nadmierna masa ciała występuje u 29,7% chłopców i 14,3% dziewcząt (wg kryteriów WHO, 2007).

Moze niech minister nam matematyki nie reformuje.. I w ogóle niczego najlepiej :)Bo mnie uczono że 14 to mniej niż 29

5

Odp: Otyłość u dzieci

Myślę, że w przypadku otyłych dzieci, na początek dobrze byłoby zająć się ich rodzicami i dziadkami, bo to przez nich są na początku pasione dzieci.

6

Odp: Otyłość u dzieci

Wypadałoby zreformowac system wf. Lekcje w środku dnia, między matematyką a historią. Młodziez się spoci  a potem nie ma możliwosci się odswiezyc. Poza tym lekcje wf nie wyglądają dobrze. Zabawy z piłką, gry zespołowe. Nie kazdy to lubi. Nie ma wyboru. Może część osób wolałaby zajecia na basenie, część gimnastykę, część taniec, część tenis. Mnie dwutakt do szczęscia potrzebny nie jest, a umiejetnosc rozciagania się przy biurku

7 Ostatnio edytowany przez Romaa (2021-02-05 18:36:15)

Odp: Otyłość u dzieci

Dokładnie. Zjesz obiadek to dostaniesz coś słodkiego. Jak będziesz grzeczna to coś słodkiego się znajdzie itp. Oj to starsze pokolenie. Szkoda tych dzieci. Rozpasione takie czasami, że ach strach czasem.

8

Odp: Otyłość u dzieci

ale starsze pokolenie wcale nie było grube smile
teraz dzieci nie muszą czekać na jakąś nagrodę, słodycze są wszędzie.

9

Odp: Otyłość u dzieci

Niski poziom lekcji wychowania fizycznego to jedno, ale chyba jeszcze większy problem stanowi smutna rzeczywistość, która pokazuje, że dzieci zamiast biegać po podwórkach siedzą w domach uwiązane do komputerów. Nie czarujmy się, ale sam w-f nie rozwiąże ani problemu otyłości, ani braku ogólnej sprawności. Jeśli do tego dodać ogromną ilość słodyczy, słodkich napojów i śmieciowego jedzenia, które teraz jest na wyciągnięcie ręki (no może poza pandemią, bo ta jednak nałożyła pewne ograniczenia) i tak chętnie pochłaniane, to efekt wydaje się nie być niczym zaskakującym.

Pomijając wszelkie badania, moje własne obserwacje dzieci z otoczenia wskazują, że to jednak chłopcy mają większy problem z nadwagą. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że są to dzieci równie otyłych rodziców, co zdecydowanie nie jest bez znaczenia.

Tak na marginesie - czy zwróciliście uwagę, że podatek cukrowy, który to przecież miał być elementem walki z otyłością społeczeństwa, poza wyższymi cenami słodkich napojów NICZEGO nie zmienił? Ani nie pojawiło się na rynku więcej alternatywnych produktów, ani nie zmniejszono ilości cukru w tych już obecnych, ani nie zastępuje się go czymś innym, mniej szkodliwym. Jak nic wychodzi na to, że jest to kolejna bajka o sięganiu do kieszeni podatnika dla jego "dobra".

10 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-02-06 01:58:31)

Odp: Otyłość u dzieci
Ela210 napisał/a:

ale starsze pokolenie wcale nie było grube smile
teraz dzieci nie muszą czekać na jakąś nagrodę, słodycze są wszędzie.

Ela ja tam pamiętam raczej wielu otyłych starszych ludzi i kiedyś i teraz.

11

Odp: Otyłość u dzieci
kao_makao napisał/a:

Wypadałoby zreformowac system wf. Lekcje w środku dnia, między matematyką a historią. Młodziez się spoci  a potem nie ma możliwosci się odswiezyc.

Fakt, to straszliwe problemy młodego człowieka XXI wieku. Gdzieś mam zdjęcie mojego ojca startującego jako zawodnik klubu sportowego w skoku w dal. Boso...

kao_makao napisał/a:

Poza tym lekcje wf nie wyglądają dobrze. Zabawy z piłką, gry zespołowe. Nie kazdy to lubi. Nie ma wyboru. Może część osób wolałaby zajecia na basenie, część gimnastykę, część taniec, część tenis. Mnie dwutakt do szczęscia potrzebny nie jest, a umiejetnosc rozciagania się przy biurku

Błędne myślenie i to tak z gruntu. Dwutakt, to element gry zespołowej, a więc podstawa socjalizacji dzieci i młodzieży. Dwutakt, to element ćwiczenia koordynacji ruchowej. Prosty, możliwy do wdrożenia przy pomocy kawałka placu, kosza i piłki. Do zrealizowania w każdej wiejskiej dziurze. Tak jak boisko do siatkówki. Tak jak boisko do nogi. Tenis? Ciekawy ale słabo wygląda, gdy 15 osób z klasy ma się przyglądać grze pary kolegów/koleżanek. Ze względów osobistych miałem za dzieciaka dostęp do nieograniczonego grania w tenisa. Czy wspominam grę w tenisa? Nie, wspominam grę w gałę na podwórku pod domem strzelając na bramkę z bramy garażowej.

12

Odp: Otyłość u dzieci

Snake, ale to Ty. I to lata temu. Teraz są nowe możliwości. Ja nie znosiłam wfu w zadnej szkole, a ruch i sport pokochałam w trakcie studiów sama z siebie.

Skoro dzieciaki dzielą się międzyklasowo na grupy językowe, to w czym problem, żeby zrobić też bloki tematyczne wfu? Gry zespołowe, basen, gimnastyka, aerobik, dalsze spacery, zumba, tenis, wycieczki rowerowe.
I już dajemy dzieciakom możliwosc znalezienia czegoś, co im się spodoba i pokazania im, że sport można polubić.

13

Odp: Otyłość u dzieci
Lady Loka napisał/a:

Snake, ale to Ty. I to lata temu. Teraz są nowe możliwości. Ja nie znosiłam wfu w zadnej szkole, a ruch i sport pokochałam w trakcie studiów sama z siebie.

Skoro dzieciaki dzielą się międzyklasowo na grupy językowe, to w czym problem, żeby zrobić też bloki tematyczne wfu? Gry zespołowe, basen, gimnastyka, aerobik, dalsze spacery, zumba, tenis, wycieczki rowerowe.
I już dajemy dzieciakom możliwosc znalezienia czegoś, co im się spodoba i pokazania im, że sport można polubić.

No fakt, masz rację. Teraz są nowe możliwości. Autobus szkolny albo grupa wynajętych busów i ciach dzieciaczki na basen dowieźć 50-70 kilometrów. Ale zaraz, tam będą zjeżdżać wszystkie szkoły z okolicy, autobusy, busy będą jeździć codziennie. Hm, jedna szkoła zapłaci, a inna nie ale jak rodzice zapłacą, to proszę bardzo...
Jeśli mieszkasz w dużym mieście, to może ci się zdawać, że basen to oczywistość i stoi na każdym rogu. Niestety tak nie jest. W tym dużym mieście, gdzie co krok basen mój starszy syn był przez rok wożony na basen w ramach współpracy szkoły z uczelnią wyższą. Rok, a potem się to posypało. Młodszy syn chodząc do szkoły wiejskiej przez 4 lata nie miał takiej możliwości. Oczywiście prywatnie, przed pandemią obaj byli raz w tygodniu na basenie. Prywatnie. Tenis? Akurat szkoła młodszego ma wydzielone boisko do tenisa. U starszego nie miała tego podstawówka, ani teraz technikum. Młodszy to wiadomo, uczy się na wsi, to tu szkoła miała miejsce. Ja w ogólniaku żeby zaliczyć sprawdziany lekkoatletyczne musiałem przejść ze szkoły na drugi koniec miasta na stadion miejski. Na szczęście chodziłem wcześniej do komunistycznej podstawówki z programu 1000 szkół na tysiąclecie państwa więc miałem full boiska i bieżnie pod nosem. No i halę sportową.
Program w-f jest interdyscyplinarny i zawiera elementy, które można dobierać względem możliwości placówki. Jak pisałem ten program ma swoje podstawy teoretyczne co ma rozwijać. To o czym ty piszesz, to po prostu lenistwo "bo mi tak pasuje".

14

Odp: Otyłość u dzieci
Snake napisał/a:
kao_makao napisał/a:

Wypadałoby zreformowac system wf. Lekcje w środku dnia, między matematyką a historią. Młodziez się spoci  a potem nie ma możliwosci się odswiezyc.

Fakt, to straszliwe problemy młodego człowieka XXI wieku. Gdzieś mam zdjęcie mojego ojca startującego jako zawodnik klubu sportowego w skoku w dal. Boso...

kao_makao napisał/a:

Poza tym lekcje wf nie wyglądają dobrze. Zabawy z piłką, gry zespołowe. Nie kazdy to lubi. Nie ma wyboru. Może część osób wolałaby zajecia na basenie, część gimnastykę, część taniec, część tenis. Mnie dwutakt do szczęscia potrzebny nie jest, a umiejetnosc rozciagania się przy biurku

Błędne myślenie i to tak z gruntu. Dwutakt, to element gry zespołowej, a więc podstawa socjalizacji dzieci i młodzieży. Dwutakt, to element ćwiczenia koordynacji ruchowej. Prosty, możliwy do wdrożenia przy pomocy kawałka placu, kosza i piłki. Do zrealizowania w każdej wiejskiej dziurze. Tak jak boisko do siatkówki. Tak jak boisko do nogi. Tenis? Ciekawy ale słabo wygląda, gdy 15 osób z klasy ma się przyglądać grze pary kolegów/koleżanek. Ze względów osobistych miałem za dzieciaka dostęp do nieograniczonego grania w tenisa. Czy wspominam grę w tenisa? Nie, wspominam grę w gałę na podwórku pod domem strzelając na bramkę z bramy garażowej.

Balet też można na klepisku. Nie tylko tę grę w gałę. A taniec niesolo też socjalizuje. Od biedy nawet niech ta zumba będzie, jesli nie można już stricte tańca. Może nawet cheerleading dla tych, co nie chcą dwutaktu.

15 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-02-06 11:06:42)

Odp: Otyłość u dzieci

To nie jest lenistwo. Po prostu sporo ludzi nie lubi wfu właśnie przez to, że składa się w 99% albo z gier zespołowych albo z grania w pingponga i patrzenia na to, co robią inni.
Jak ktoś nie lubi gier zespołowych albo nie jest super wysportowany i nie stanie na rękach czy nie przeskoczy przez kozła to ma przekichane.

Btw. W podstawówce, do której chodziłam każda 3 i 4 klasa ma raz w tygodniu zajęcia na basenie. W gimnazjum też miałam raz w tygodniu basen.

Ja rozumiem ćwiczenia ogólnorozwojowe. Ale znam mase osób, które wfu nie lubiły i kilka, które go z całego serca nieznosiły. Ja też. Od połowy gimnazjum do studiów rok w rok załatwiałam sobie zwolnienie z wfu. W trakcie studiów odkryłam zumbę i latino i okazało się, że sport jest spoko. Teraz ćwoczę regularnie i rower i bieganie, jakieś zajęcia grupowe też.

Moze pora na to, żeby na zajęciach w szkole faktycznie pokazać, że możliwości uprawiania sportu jest więcej niż granie przez 3 lata na zmianę w siatkówkę i piłkę nożną. Tak, wiem, że są podstawy programowe, ale serio, większości w dorosłym życiu nie przyda się opanowanie dwutaktu i przeskakiwania przez kozła.

A myślę, że szkoła bez problemu może zrobić zapisy uczniów na poszczególne dyscypliny. Wtedy ci, którzy chcą grać w gry zespołowe by w nie grali, a ci, którzy nie chcą mieliby możliwość wyboru. Nie wierzę, że nawet w małej miejscowości nie ma chętnej instruktorki zumby czy pilatesu czy jogi czy czegokolwiek innego, która mogłaby raz w tygodniu robić dzieciakom zajęcia o niewielkim stopniu trudności i przede wszystkim pokazywać im, że takie ćwiczenie też może być fajne.

Albo spacery smile nie widzę powodu, dla któregonw ramach wfu nie można z dzieciakami po prostu iść na pieszą wycieczkę. Ja taką wycieczkę przez kilka lat nauki miałam raz. A obecnie to jedna z moich ulubionych form ruchu i spędzania wolnego czasu. Nie mówiąc już o tym, że w gimnazjum i liceum mieliśmy mini siłownię, tylko nie było wolno z niej korzystać big_smile a w sumie szkoda, bo rowerki stacjonarne, bieżnie, orbitreki to też super sprawa. Nie mówiąc już o tym, że licealistom spokojnie można robić trening obwodowy z konkretnymi przyrządami.

Oczywiście, że zajęcia trzeba dobierać do możliwości szkoły. Ale mam wrażenie, że dużo szkoł po prostu idzie na łatwiznę. Siatkówka, nożna, koszykówka, pingpong i do widzenia.

16

Odp: Otyłość u dzieci

A wiesz, że spacer poza szkołę czy przejażdżka rowerem, to odpowiedzialność cywilna i karna nauczyciela? Ponad normalną odpowiedzialność jaką ma dając dzieciom piłkę na szkolne boisko. Tłumy chętnych...
Jak było normalnie, to każda szkoła prowadziła SKS-y, gdzie mogłaś sobie indywidualnie wybierać co ci pasowało. W-F był od normy. Jeśli nie widzisz przydatności dwutaktu i skoku przez kozła, to ci nie wytłumaczę wink
Anegdotycznie. Zanim pandemia zabiła sport woziłem starszego na treningi lekkoatletyczne do młodzieżowej sekcji AZS. Ja w tym czasie udawałem się na siłownię nieopodal. Jak skończyłem pierwszy, to wbijałem na halę do syna. Jakie tam laski trenowały, to głowa mała! lol Dziewczyny 14-16 lat i te starsze już takie he, he bardziej rozwinięte, to figury jak marzenie! Zasuwały durne na tych kozłach, przewrotach i przy durnym bieganiu w tą i z powrotem.

17

Odp: Otyłość u dzieci
Snake napisał/a:

A wiesz, że spacer poza szkołę czy przejażdżka rowerem, to odpowiedzialność cywilna i karna nauczyciela? Ponad normalną odpowiedzialność jaką ma dając dzieciom piłkę na szkolne boisko. Tłumy chętnych...
Jak było normalnie, to każda szkoła prowadziła SKS-y, gdzie mogłaś sobie indywidualnie wybierać co ci pasowało. W-F był od normy. Jeśli nie widzisz przydatności dwutaktu i skoku przez kozła, to ci nie wytłumaczę wink
Anegdotycznie. Zanim pandemia zabiła sport woziłem starszego na treningi lekkoatletyczne do młodzieżowej sekcji AZS. Ja w tym czasie udawałem się na siłownię nieopodal. Jak skończyłem pierwszy, to wbijałem na halę do syna. Jakie tam laski trenowały, to głowa mała! lol Dziewczyny 14-16 lat i te starsze już takie he, he bardziej rozwinięte, to figury jak marzenie! Zasuwały durne na tych kozłach, przewrotach i przy durnym bieganiu w tą i z powrotem.

Jezu Snake, Ty właśnie mówisz laski rozwinięte o 14 latkach. Obrzydliwe.

No to ja się cieszę, że nigdy nie zasuwałam na kozłach i obleśny stary dziad nie miał szans mnie podglądać.

U mnie w szkole na SKSach była (uwaga) piłka nożna. No normalnie marzenie dla tych, którzy nie znoszą sportów zespołowych.
Część dzieciaków to lubi, ta druga część natomiast łapie całkowite zniechęcenie do jakiejkolwiek aktywności fizycznej po skończeniu szkoły.

A otyłość nie z braku sportu się bierze tylko ze złego odżywiania.

18

Odp: Otyłość u dzieci
Lady Loka napisał/a:
Snake napisał/a:

A wiesz, że spacer poza szkołę czy przejażdżka rowerem, to odpowiedzialność cywilna i karna nauczyciela? Ponad normalną odpowiedzialność jaką ma dając dzieciom piłkę na szkolne boisko. Tłumy chętnych...
Jak było normalnie, to każda szkoła prowadziła SKS-y, gdzie mogłaś sobie indywidualnie wybierać co ci pasowało. W-F był od normy. Jeśli nie widzisz przydatności dwutaktu i skoku przez kozła, to ci nie wytłumaczę wink
Anegdotycznie. Zanim pandemia zabiła sport woziłem starszego na treningi lekkoatletyczne do młodzieżowej sekcji AZS. Ja w tym czasie udawałem się na siłownię nieopodal. Jak skończyłem pierwszy, to wbijałem na halę do syna. Jakie tam laski trenowały, to głowa mała! lol Dziewczyny 14-16 lat i te starsze już takie he, he bardziej rozwinięte, to figury jak marzenie! Zasuwały durne na tych kozłach, przewrotach i przy durnym bieganiu w tą i z powrotem.

Jezu Snake, Ty właśnie mówisz laski rozwinięte o 14 latkach. Obrzydliwe.

No to ja się cieszę, że nigdy nie zasuwałam na kozłach i obleśny stary dziad nie miał szans mnie podglądać.

U mnie w szkole na SKSach była (uwaga) piłka nożna. No normalnie marzenie dla tych, którzy nie znoszą sportów zespołowych.
Część dzieciaków to lubi, ta druga część natomiast łapie całkowite zniechęcenie do jakiejkolwiek aktywności fizycznej po skończeniu szkoły.

A otyłość nie z braku sportu się bierze tylko ze złego odżywiania.

Snake nie rozumie, jak prowadzenie wf w szkole może wpłynąć na całe przyszłe zycie sportowe. Może to się skonczyc niechęcią do sportu w ogóle. A tekst o mlodych dziewczynach obrzydliwy.

19

Odp: Otyłość u dzieci

Ale Snake ma w gruncie rzeczy rację. Mam sporo znajomych WF-istów, w tym jedno małżeństwo, które kiedyś mnie uczyło, więc wiem, jacy byli - przede wszystkim zaangażowani. A w zeszłym roku on powiedział mi wprost: wolę dać dzieciakom piłkę i mieć spokój. Z nami robił inne rzeczy, ale teraz sam sobie dał szlaban na skok przez kozła, skrzynię, stanie na rękach, głowie, nawet z fikołkami jest problem. On może pilnować, asekurować, ale zawsze może się coś stać - teraz, jak mówił, częściej, bo dzieciaki coraz mniej sprawne i nawet te fikołki właśnie potrafią stanowić problem. Ale prawdziwy kłopot to rodzice. Co z tego, że on by chciał i chętnie pokazał "coś fajnego", jak dzieciak, nie czekając na swoją kolej, spróbował stanąć na głowie bez asekuracji, wylądował na plecach, a następnego dnia przyleciała mamusia z awanturą, że plecki obite? Co z tego, że tłumaczy, pilnuje, jak dzieciak źle wyląduje po skoku, skręci kostkę, a rodzice zaraz kręcą aferę na całą szkołę, że to wina nauczyciela, że nie powinien dzieciom na coś takiego pozwalać?
No to nie będzie pozwalał. Rzuci im piłkę, niech za nią biegają albo siedzą na ławce i się nudzą. Przynajmniej nie będą się odrywać od ziemi, to może nie doznają straszliwych urazów.

No i też nie do końca podoba mi się zwalanie wszystkiego na szkołę. Oczywiście, że są inne sporty niż te, które uprawia się na WF-ie. Tak samo istnieją inne książki niż te, które przerabia się na języku polskim. Co z tego? To rodzic przede wszystkim jest od pokazania dziecku tych innych książek i tych innych sportów. To do rodziców pretensje, jeśli nie zaszczepili w odpowiednim czasie zainteresowania sportem, nie nauczyli, że też może być rozrywką, nie wpoili jakiegoś, powiedzmy, aktywnego stylu życia. A tu z jednej strony mamy rodziców, którzy o każde zadrapanie zrobią aferę, w domu wolą posadzić małolata z tabletem niż zabrać na łyżwy, a z drugiej - narzekają, że WF nudny, dziecko totalnie niesprawne i rośnie wszerz zamiast wzdłuż.

20

Odp: Otyłość u dzieci

No ja na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że owszem, wiedziałam, że są inne sporty, rodzice mnie wozili na basen, za dzieciaka chodziłam na jakieś aerobiki z mamą czy coś w tym stylu, ale WF szkolny skutecznie mnie potem zniechęcił do szukania swojej własnej drogi w sporcie.
Tak samo jak niektórzy pomimo dużej ilości książek w domu mogą się zniechęcić tym, w jaki sposób jest prowadzony polski.

No i generalnie ja wiem, że wina jest matek, prawa i wszystkiego dookoła, ale co z tego? Przecież to można zmienić właśnie po to, żeby dzieciaki się w szkole dobrze czuły. Jakby na to nie patrzeć, to właśnie w szkole dzieciaki poznają swoje dobre strony i najwięcej rozwijają swoje zainteresowania. Skoro biologia czy chemia może być przedstawiona w taki sposób, że dziecku chce się jej uczyć i robi to z własnej woli, to nie wiem czemu tak samo nie można prowadzić polskiego i WFu. Znaczy polski można, bo miałam przez rok nauczyciela, który faktycznie uczył nas z pasji. Tylko po roku go wylali, bo dyrektorka stwierdziła, że miała pielgrzymki rodziców i wszyscy chcieli, żeby ten facet uczył akurat ich klasę, no a on miał swoje możliwości przerobowe. Zamiast zwiększyć mu etat (bo on na niecały był, to bardziej opłacało się go zwolnić i na jego miejsce wziąć polonistkę, na której lekcjach wszyscy spali.

Ach ta logika smile

21

Odp: Otyłość u dzieci
Lady Loka napisał/a:

To nie jest lenistwo. Po prostu sporo ludzi nie lubi wfu właśnie przez to, że składa się w 99% albo z gier zespołowych albo z grania w pingponga i patrzenia na to, co robią inni.
Jak ktoś nie lubi gier zespołowych albo nie jest super wysportowany i nie stanie na rękach czy nie przeskoczy przez kozła to ma przekichane.


Ja rozumiem ćwiczenia ogólnorozwojowe. Ale znam mase osób, które wfu nie lubiły i kilka, które go z całego serca nieznosiły. Ja też. Od połowy gimnazjum do studiów rok w rok załatwiałam sobie zwolnienie z wfu. W trakcie studiów odkryłam zumbę i latino i okazało się, że sport jest spoko. Teraz ćwoczę regularnie i rower i bieganie, jakieś zajęcia grupowe też.

Moze pora na to, żeby na zajęciach w szkole faktycznie pokazać, że możliwości uprawiania sportu jest więcej niż granie przez 3 lata na zmianę w siatkówkę i piłkę nożną. .

Ja nienawidziłam wf-u w szkole. Ciągle tylko siatkówka i siatkówka. Do tej pory jak widzę, to mi niedobrze. Czasem dochodził jakiś sprint, czy inny bieg, albo rzuty piłka lekarska, jak trzeba było z czegoś ocenę wystawić. Do tego dochodzą niekomfortowe przebieralnie, break jakiejkolwiek możliwości odświeżenia się. To wszystko mnie na długie lata bardzo zniechęciło do sportu. Jak w około 6-tej klasie miałam kontuzję kolana i dostałam na rok zwolnienie z wf-u, to była taka ulga....

Nigdy nie byłam szybka ani silna,  nie umiałam stanąć na rękach ani w sumie jak się tego nauczyć, bo przecież ciągle ta siatkówka.... A potem cykl: 3 do dziennika za nieumiejętność stanie na rękach czy zbyt wolny bieg. Nienawidziłam wf-u przez cały okres edukacji, nawet na studiach.

Jedyne, co lubiłam to rower - do tej pory uwielbiam. Kilka lat temu odkryłam też jogę. Chodziłam przed pandemią na boxercise i lubiłam, ale wiadomo, zamknęli. Ostatnio odkryłam step i ćwiczę. Polubiłam, bo znalazłam coś dla siebie. Nie w koło Macieju to samo. Powinien być jakiś wybór aktywności.

W takiej formie w jakiej wf się odbywał za moich czasów był on bez sensu. Bo co ma mi dać, że niby "gram" w te siatkówkę, gdy faktycznie tylko stoję na boisku i unikam piłki? Wspominam to jako najgorszy koszmar.

22

Odp: Otyłość u dzieci

Oooo przypomniałaś mi o rzucie piłką lekarską big_smile jedyna rzecz na WFie która mi wychodziła i w której pobiłam rekord szkoły big_smile i pamiętam różnicę w moich własnych odczuciach między np. bieganiem, którego wtedy szczerze nie trawiłam a aktywnością, w której byłam dobra i którą mogłam robić przez całą lekcję bez problemu.
I to jest problem WFu. Bo o ile to jest normalne, że nie wszystko nam spasuje, to fajnie byłoby poznać różne aktywności np. w pierwszych kilku latach po to, żeby potem wybrać konkretny obszar, który nas bardziej kręci i w którym można się rozwijać.

23

Odp: Otyłość u dzieci

Mówi się też że sporty zespołowe uczą budowania relacji. Nie zawsze. Czasem uczą ostracyzmu i prześladowania i to często lekcje wf-u są zalążkiem tego. Dziecko, które jest wolniejsze albo słabsze i które nie ma możliwości znalezienia czegoś w czym jest dobre tylko musi w koło uczestniczyć w aktywności, w której jest słabe naraża się na dokuczanie i zostaje wykluczone z grupy - to słynne wybieranie członków drużyny i to jedno dziecko, którego się nie wybiera.

A wystarczyłoby dać temu dziecku np piłkę lekarską zamiast siatkowej, by mogło zaprezentować swoje silne strony.

24 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-06 13:54:30)

Odp: Otyłość u dzieci

Akurat WF był zawsze dla mnie pewną odskocznią od reszty przedmiotów w szkole smile Co by się na nim nie robiło, stanowiło to atrakcję, kiedy można było wyćwiczyć inne części ciała, niż "szare komórki". Uwielbiałem aktywność fizyczną. Z jednej strony rozmaite ćwiczenia poprawiały kondycję a gry zespołowe zacieśniały więzi z rówieśnikami smile O ile nie odczuwałem niechęci do tzw "zwykłej nauki", to akurat wf doceniałem właśnie dlatego, żę można się było rozruszać. Nawet wtedy, te kilkanaście lat temu sprawność niektórych pozostawiała wiele do życzenia.

25

Odp: Otyłość u dzieci

U mnie były gry zespołowe, do nich po lekcjach SKS-y, była gimnastyka, lekkoatletyka, w tym biegi różnego typu, łącznie ze sztafetą, skokiem w dal. Skakaliśmy przez skrzynię, co zresztą bardzo lubiłam, ale w starszych klasach, kiedy był podział na grupy (damską i męską) miałyśmy nawet gimnastykę artystyczną - na równoważni i z przyrządami. Był rzut piłką lekarską i na boisku rzut piłeczką palanotową. Mnóstwo tego było i naprawdę panowała różnorodność, łącznie z zajęciami wolnymi, kiedy każdy wybierał sobie co chce robić.
Niemniej to wciąż była tylko niewielka część aktywności, bo po południu od nowa biegało się za piłką, skakało w gumę, skakankę, jeździło na rowerze, wrotkach, grało w badmintona, tenisa na ulicy. To były całe godziny w ruchu. 

Jeśli zaś chodzi o dzisiejszą możliwość wyboru, to nie zapominajmy o finansach, bo aby każdy z uczniów miał tak szeroki wybór, jak Wam się marzy, to do każdej z tych aktywności trzeba byłoby dokonać podziału na mniejsze grupy, a każdej z grup zapewnić nauczyciela lub instruktora, a to już chyba tylko w płatnych, prywatnych placówkach. Zwykła, państwowa szkoła, mogłaby temu nie podołać i to wcale nie z uwagi na brak chęci, ale odpowiednich środków.

Snake, ja również chodziłam do podstawówki jednej z tego tysiąca, o których wspominasz. Pewnie dlatego w szkole było to, co być powinno, bo i dwa boiska, bieżnia, tor do skoku w dal, bramki, ale i duża sala gimnastyczna z całym zapleczem. Tylko pryszniców brak.

26

Odp: Otyłość u dzieci

Ja fanką WF-u byłam średnią, bo też nie wszystkie dyscypliny lubiłam. Tylko że to tak samo jak z innymi przedmiotami, a jakoś właśnie nikt nie myśli o tym, żeby tam zmieniać materiał, bo część dzieci czegoś nie lubi. Przedmiot jak przedmiot. Nie musiałam być fanką siatkówki, tylko się jej w jakimś stopniu nauczyć. Tak samo nie muszę kochać historii, tylko ogarnąć materiał na sprawdzian.

27

Odp: Otyłość u dzieci

Słuszna uwaga, SaroS. Ja na przykład uwielbiałam koszykówkę i piłkę nożną, innych ciągnęło do siatkówki. Nie znosiłam stania na rękach, pomimo że wcale nie szło mi to opornie, za to przez skrzynię, która innym sprawiała problemy, mogłam skakać i skakać. Każdy jednak coś dla siebie znalazł, a dzięki temu, że można było liznąć wszystkiego po trochu, to mieliśmy możliwość wszystkiego spróbować i przynajmniej przekonać się co lubimy, a z czym nam nie po drodze. To jest moim zdaniem ważne.

28

Odp: Otyłość u dzieci

I tak sobie jeszcze nieśmiało myślę, że trochę za dużo oczekuje się od nauczycieli. Przecież to nie tak, że każdy WF-ista jest w stanie nauczyć każdej dziedziny. Co z tego, że kiedyś na AWF-ie były obozy zimowe? Przecież ci, co dopiero wtedy dostali do ręki narty zjazdowe czy biegówki, nie będą w stanie tego nikogo nauczyć. Co z tego, że zaliczyli zajęcia z pływania? Jeśli nie trenowali wcześniej, to ich poziom będzie niewiele wyższy od tych, których mieliby uczyć. Gimnastyka? Nie trenował, to wiele więcej poza fikołkami i staniem na głowie nie zrobi. U nas np. była jedna babka, która faktycznie pływała, prowadziła sekcję itd. I to było widać. Jej uczniowie mieli na basenie treningi, uczyli się skoków, nawrotów, korygowała błędy. Pozostałe grupy dostawały deseczkę i słyszały "pływajcie". Czym to się niby różni od "macie piłkę i grajcie"? tongue Dlatego na WF-ie jednak będą królowały mniej wymyślne sporty, bo tych WF-ista jest w stanie nauczyć - co innego uczyć się na studiach, jak uczyć danej dyscypliny, a co innego uczyć się jej od podstaw.

Druga sprawa to to, o czym wspomniałaś, Olinko. Finanse. Wiem, że moje stare gimnazjum próbowało to obejść, bo mieli dwóch nauczycieli - instruktorów narciarstwa. Zorganizowano coś w rodzaju półkolonii na feriach, żeby dzieciaki mniejszym kosztem mogły liznąć jazdy na nartach. Sposób może i spoko, cel może i dobry, ale zakończyło się po pierwszym razie, bo nauczyciele nie wykazywali chęci do pracy niemal charytatywnej. Skoro mogą podczas ferii za jednego dzieciaka skasować blisko 100 zł, to nie będą całej grupy uczyć za grosze. A kto z rodziców tyle zapłaci, żeby nauczycielom się to opłacało? A skąd szkoła ma wziąć na to fundusze?
I tak będzie z każdym sportem wymagającym jakiegoś większego przygotowania od prowadzącego. Takie umiejętności są w cenie, mimo że społeczeństwo może coraz bardziej siedzące i coraz mniej wysportowane, to jednak jest ten trend bycia fit, treningi z Chodakowską czy inną itd. Pisano o jodze i zumbie. W okolicy mam naprawdę małe miasto, w którym ta joga i zumba jest. 15 zł od osoby za godzinę. Zainteresowanie nawet jest, bo co jakiś czas otwierają nowe grupy. Oni mają iść pracować w szkole? A ile im zaoferują? No nie wiem. Sama uczę jeździć na nartach, wcześniej uczyłam też pływać. Teraz mi się nie chce xD, ale wciąż - gdybym chciała wrócić, to odnowiłabym kontakty z basenami i wołała dużo więcej za jednego ucznia, niż szkoła mogłaby mi zaoferować za całą klasę. Tak że tego, nawet jak szkoła ma kompetentnych w jakiejś dziedzinie - jak np. tych WF-istów od nart - nie może oczekiwać, że zaczną w ramach lekcji bawić się w instruktorów, bo instruktor zaśpiewa inną stawkę.

29

Odp: Otyłość u dzieci

Dla mnie jest różnica między historią, matematyką czy biologią, które mają konkretne wymagania i konkretne rzeczy do opanowania, a przedmiotami typu muzyka, plastyka, WF, które w ogromnej mierze zależą od prowadzącego.
Na muzyce nie było 3 czy 1 jak ktoś nie potrafił zagrać na flecie. Nie każdy potrafi i tyle. Tak samo jak nie wystawia się ocen za brak zdolności do malowania. Nie wiem czemu w takim razie wystawia się oceny za brak umiejętności stania na rękach. Mnie to zawsze przerażało i miałam blokadę i tyle. WF powinien być dla dzieciaków odprężeniem, przyjemnością, a nie mordęgą i czymś, z czego najlepiej uciec, bo jest beznadziejnie.

I ja bym nie usprawiedliwiała tego brakiem kasy. Bo jakoś na inne rzeczy kasa jest i państwo rozdaje aż miło. A na porządne zrobienie WFu dla dzieci brakuje. I też nikt nie mówi, że ten biedny wfista ma byś specjalistą od wszystkiego, bo to nie o to chodzi. Ale jak jest duża szkoła to wfistów jest czasami 4 albo i 5. I co im szkodzi wtedy zrobić wf zawsze na 2 ostatnich lekcjach i podzielić dzieciaki wg zainteresowań? Ja nie widzę problemów.
Ale ja uważam, że na WFie nie powinno być ocen.

Zresztą, pamiętam jaka byłam zachwycona jak koleżanka na studiach mogła sobie robić WF na normalnej miejskiej siłowni. Musiała tam tylko chodzić określoną ilość razy w miesiącu i podbijać kartę ze studiów, że była. Wydawało mi się to spełnieniem marzeń, bo mogła sama wybrać, na jakie zajęcia pójdzie.

30

Odp: Otyłość u dzieci

Ale czy stanie na rękach nie jest równie konkretnym wymaganiem co tabliczka mnożenia? Uczniowie sami traktują ten przedmiot po macoszemu. Są dzieci, które w lot łapią mnożenie, są takie, co muszą przysiąść, a są takie, które i mimo nauki nie opanują jakiegoś działu z matmy. Bywa. Tak samo jest z WF-em. Prawdę mówiąc, gdybym była takim dzieckiem, to czułabym się trochę poszkodowana, że jak ja nie umiem matmy, to dostaję 1, a zdolna koleżanka - 5, natomiast w odwrotnej sytuacji na WF-ie okazuje się, że ona wcale nie musi umieć. I piszę to jako osoba, która miała zdolności do wszystkiego poza WF-em tak naprawdę. smile

31 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-06 15:44:13)

Odp: Otyłość u dzieci

W takiej "typowej" klasie, gdzie część przedmiotów to podstawa kształcenia a część to dodatek, to zapewne Loka masz rację. Ja do takich szkół właśnie chodziłem. Poza kwestią rozszerzonego nauczania przedmiotów w liceum, nie było specjalnie niczego dodatkowego. Są jednak szkoły o profilach sportowych czy artystycznych i tam już taki WF może być inaczej traktowany.

Nie wiem, jak jest teraz, ale nawet za moich czasów, kiedy dzieci nie były specjalnie otyłe, kondycja niektórych z nich mocno mnie zastanawiała. O ile zrobienie salta czy stanie na głowie(mialem takiego znajomka:P ) nie należy do powszechnych umiejętnośći, to mnie osobiście przerażało u innych np. to, że nie potrafili się schylić na wyprostowanych nogach do przodu tak, żeby dotknąć palcami lub całą dłonią ziemi/podłogi. Podobnie z faktem szybkiego męczenia się..A to jeszcze były czasy przed internetem i fejsem smile Zawsze uważałem, że dobra kondycja czy pewne podstawy umiejętności fizycznych są tak samo potrzebne, jak wiedza ogólna z innych przedmiotów. Nie myślę  tutaj rzecz jasna o kimś, kto ma poważne problemy ze zdrowiem.
Poza tym, chyba nie trzeba wielkiej kasy, żeby móc zorganizować klasie ciekawe zajecia na WF-ie. U nas wystarczyła do tego sala gimnastyczna wraz z wyposażeniem. smile Zocenami to nie wiem, czy były one rzetelnie wystawiane, ale nie pamiętam nikogo, kto by miał z WF-u niższą notę niż 4 smile To tak, jakby się miało z każdego innego przedmiotu dwóję, czyli tzw."dopa" big_smile

32

Odp: Otyłość u dzieci

Ja tam jestem też za reformą matematyki i języka polskiego. Wszystkich przedmiotów

33 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-02-06 16:14:12)

Odp: Otyłość u dzieci
SaraS napisał/a:

Ale czy stanie na rękach nie jest równie konkretnym wymaganiem co tabliczka mnożenia? Uczniowie sami traktują ten przedmiot po macoszemu. Są dzieci, które w lot łapią mnożenie, są takie, co muszą przysiąść, a są takie, które i mimo nauki nie opanują jakiegoś działu z matmy. Bywa. Tak samo jest z WF-em. Prawdę mówiąc, gdybym była takim dzieckiem, to czułabym się trochę poszkodowana, że jak ja nie umiem matmy, to dostaję 1, a zdolna koleżanka - 5, natomiast w odwrotnej sytuacji na WF-ie okazuje się, że ona wcale nie musi umieć. I piszę to jako osoba, która miała zdolności do wszystkiego poza WF-em tak naprawdę. smile

No a nie czujesz się poszkodowana, że za obrazek na plastyce dostałaś 2, a bardziej utalentowana koleżanka 5? Bo to ta sama zasada.

Właściwie ja też jestem za reformą wszystkiego. Obecna szkoła jest do kitu i jak dla mnie to bardziej przeszkadza niż pomaga w rozwoju.

34

Odp: Otyłość u dzieci

Absolutnie nie. A powiem Ci, że nawet trafiłaś. big_smile Nie mam zdolności plastycznych, a że na technice w niższych klasach też było dużo robienia ładnych rzeczy, to - jako że moje specjalnie ładne nigdy nie były xD - może nie dostałam 2, ale 3 już się zdarzało. Zawsze nadrabiałam ocenami z teorii. tongue I na tej samej zasadzie nie widziałam nic krzywdzącego w sytuacji, w której dla odmiany dostawałam 5 z muzyki, a ktoś inny 2 czy 3. Na WF-ie byłam słaba z lekkoatletyki, gry w piłkę nożną, niespecjalnie też chciało mi się też biegać za piłką do kosza xD, ale za to miałam swoje 5 minut na wszelkich gimnastycznych rzeczach i basenie. Raz wszyscy się chowali, jak dostawałam do ręki piłeczkę palantową, a raz bili brawo, jak trzaskałam szpagaty. Fakt, że akurat w przypadku WF-u na brawa zasługiwałam znacznie rzadziej xDDD, ale przynajmniej wiedziałam, że faktycznie dostaję je wtedy, kiedy zasługuję. Miały jakąś wartość. Co by zmieniła "piątka na zachętę", kiedy dowlokłam się ostatnia na metę? Nie zaczęłabym od niej lepiej biegać, nie pokochałabym biegów, i pewnie nawet nie probowałabym ich ćwiczyć (co mi się zdarzyło) - bo po co w takim razie, skoro nie lubię, a złej oceny i tak nie dostanę? tongue

35 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-06 16:47:29)

Odp: Otyłość u dzieci

Nie widzę powodu, żeby się czuć poszkodowanym, że ktoś dostał lepszą ocenę ode mnie smile Pretensje, że poszło mi tak słabo, mogę mieć tylko do siebie. Tak samo, jak trzeba przyswoić pamięciowo jakiś materiał z teorii, tak trzeba czasu, żeby nauczyć się grać czy wyginać szpagaty na macie smile

36 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-02-06 16:51:16)

Odp: Otyłość u dzieci

No dlatego moim zdaniem artystyczne przedmioty, a WF bym do takich zaliczyla, nie powinny byc oceniane. Bo tabliczki mnożenia kazdy się może nauczyc, a ładnie malować jak się nie ma zdolności jest duzo cięzej. Dla mnie oceniać zdolnosci to można w muzyku, plastyku czy szkole sportowej jezeli ktos do takiej pójdzie, a nie w ogólnej gdzie tak naprawdę jest to bardzo subiektywne.

Bagienniku, nie kazdy nauczy sie czysto spiewać. Nie kazdy ma ku temu zdolności. Tak samo z grą na instrumentach. Poza tym po co ktoś ma się uczyc spiewać, skoro tego nie lubi. Tak samo po co ktoś ma się uczyc robic szpagat.

37

Odp: Otyłość u dzieci
Lady Loka napisał/a:
Snake napisał/a:

Dziewczyny 14-16 lat i te starsze już takie he, he bardziej rozwinięte, to figury jak marzenie! Zasuwały durne na tych kozłach, przewrotach i przy durnym bieganiu w tą i z powrotem.

Jezu Snake, Ty właśnie mówisz laski rozwinięte o 14 latkach. Obrzydliwe.No to ja się cieszę, że nigdy nie zasuwałam na kozłach i obleśny stary dziad nie miał szans mnie podglądać.

He, he no nie ma jak zacytować i przekręcić.
Niemniej rzeczywiście te 16-tki, czyli te starsze, to już budowa jak najbardziej kobieca i dziewczyny jak struny. Zapomniałbym, rzecz jasna brwi porobione, rzęsy porobione, odpowiedni podkład na ćwiczenia jest, nie ma, że czerwone jak buraki. Ach te niewinne dziewczęta... wink Ale spoko, ja patrzę chłodno i obiektywnie, która by się dla syna nadała lol

Co do innych narzekań. Faktycznie wszystko to straszne. Powiem tak, jako że wychowałem się w rodzinie wuefisty, otoczony wuefistami i dziećmi wuefistów. Mój ojciec jak uprawiał wyczynowo lekkoatletykę, to startował w zawodach boso, bo nie dla każdego na buty starczało. Mógł po studiach zostać w wielkim mieście, miał zapewniony angaż trenerski. Wrócił do pipidówy. Został nauczycielem ucząc chłopaków oderwanych prosto od cepa i pługa. Wychodził budowę sali gimnastycznej, żadna rewelacja jak na dzisiejsze standardy wręcz śmieszna ale dało się grać pod dachem w koszykówkę i siatkówkę. Jest węzeł sanitarny w postaci prysznica, wc, kantorka wuefistów, magazynku, szatni dla uczniów. Wychodził budowę tego przybytku i na ówczesne pipidówkowe standardy, to było coś. Czynem społecznym nauczycieli, uczniów i rodziców urządzili boisko do piłki nożnej, bieżnię, stanowisko do skoku w dal, pchnięcia kulą, rzutu oszczpem. Obok tym samym czynem społecznym wylali asfaltowe boisko do koszykówki i siatkówki z TRYBUNAMI. Prawie wszystko zrobione w szkolnych warsztatach. Dalej, kolejnym czynem społecznym wylali i ogrodzili boisko do tenisa ziemnego. Pierwszego i jedynego dostępnego w tej pipidówie, nie licząc starego kortu ziemnego jaki miał dziedzic ale ono już dawno zarosło. W piwnicy urządzili siłownię i wyposażenie sekcji podnoszenia ciężarów, która była jedynym takim przybytkiem w mieście przez długie lata. Wszystko zrobione w szkolnych warsztatach przez uczniów. Na bazie tej siłowni chłopaki z tej pipidówy do dziś są w krajowej czołówce w podnoszeniu ciężarów. Uczniowie mojego ojca, którzy poszli w jego ślady, skończyli AWF również w większości wrócili uczyć do tej pipidówy. Już w nowej rzeczywistości nie czekali aż im Unia da dofinasowanie, tylko znów sami wychodzili pieniądze, materiały i m.in. z moją pomocą zbudowali nowy budynek dla sekcji podnoszenia ciężarów. Zimą oczywiście nauczyciele wylewali wodę na boisko i urządzali lodowisko. W magazynie było wszystko co potrzebne, łyżwy, narty biegowe. W ojca szkole można było w ramach SKS trenować koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną, nożną, podnoszenie ciężarów, biegi lekkoatletyczne, skok w dal, skok wzwyż, pchnięcie kulą, rzut oszczepem, dyskiem.
To wszystko działało normalnie mniej więcej do lat 90-tych. Potem nawet nauczycielom przestawało się chcieć. Ojciec nie mógł zrozumieć czemu żeby kupić durną piłkę do koszykówki ma przynosić dyrektorowi rozpytanie, że sprawdził co najmniej 3 sklepy i kupił najtańszą. Nie mógł zrozumieć, że rozwydrzony uczeń może go mieć w dupie, bo jak przyjdzie rodzic, to będzie robił awanturę, że czemu nauczyciel jest zły, a nie jego dziecko niebożątko. Dlatego w końcu dał sobie spokój i przeszedł na emeryturę. Oczywiście uczył też dziewczyny, z zawodówek odzieżowej i gastronomicznej.
Tak w ogóle, to ten przedmiot nazywa się WYCHOWANIE fizyczne. Jego zadaniem jest hart ciała i ducha.

38

Odp: Otyłość u dzieci
Lady Loka napisał/a:

No dlatego moim zdaniem artystyczne przedmioty, a WF bym do takich zaliczyla, nie powinny byc oceniane. Bo tabliczki mnożenia kazdy się może nauczyc, a ładnie malować jak się nie ma zdolności jest duzo cięzej. Dla mnie oceniać zdolnosci to można w muzyku, plastyku czy szkole sportowej jezeli ktos do takiej pójdzie, a nie w ogólnej gdzie tak naprawdę jest to bardzo subiektywne.

Bagienniku, nie kazdy nauczy sie czysto spiewać. Nie kazdy ma ku temu zdolności. Tak samo z grą na instrumentach. Poza tym po co ktoś ma się uczyc spiewać, skoro tego nie lubi. Tak samo po co ktoś ma się uczyc robic szpagat.

Nie masz racji. O malowaniu się nie wypowiem dokładnie, bo się nie znam, ale jestem przekonana, że gdyby mi się chciało ćwiczyć, to malowałabym lepiej.

A co do reszty to mam pewność. Nie urodziłam się z umiejętnością pływania, tylko trenowałam. Do szpagatu się rozciągałam. Stanie na rękach tłuklam do oporu. Dlatego ja zasługiwałam na dobre oceny i dlatego wyłącznie z tego. Bo jednocześnie nie ćwiczyłam siatkówki, nie biegałam i nie skakałam w dal - tam zasługiwali ci, którzy to potrafili. Ja nie, dlaczego więc miałabym dostać z tego dobrą ocenę? Bo łaskawie pojawiłam się na lekcji i miałam strój? tongue

Tak samo ze śpiewaniem. Niektórym wystarczy talent, ale generalnie to też się ćwiczy. Granie na instrumencie również. Inaczej szkoły muzyczne nie miałyby racji bytu. I jasne, że nie każdy zostanie wirtuozem czy śpiewakiem, ale każdy może podnieść swoje umiejętności, jeśli chce.

A po co się ma uczyć? To już jego sprawa, nie musi przecież, tylko wtedy to nie wina szkoły. Malarka może stwierdzić, że nie potrzebuje fizyki, informatyk - ortografii, a mi nie przydała się jeszcze wiedza o przywilejach szlacheckich. A jednak podstawy z różnych dziedzin są wymagane. Wciąż nie widzę podstaw do traktowania tej grupy przedmiotów inaczej.

PS. Może nie szpagat sam w sobie, ale gibkość zmniejsza ryzyko kontuzji. Tak że z tego całego grona akurat ona ma realne przełożenie na jakość życia. tongue

39 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-06 17:25:47)

Odp: Otyłość u dzieci

Mam wrażenie, że na swoją drugo- a może i trzeciorzędną rolę, jaką się "cieszy" WF, zapracowali, i dzieci, i sami rodzice. Dla wielu z nich to tylk oniewinne bieganie czy jakieś tam skłony/przysiady/pompki albo uganianie się za piłką. Najważniejsze to, co dziecko przyswaja w ławce a nie na boisku..

Dlatego zgodzę się ze Snak'iem, żę trochę rola WF-u jest niedoceniana. To nie ma być zmuszanie do ćwiczeń, tylko rozwijanie czy zainteresowanie dziecka fizycznym rozwojem. Wiadomo, że jeśli ktoś chce ćiwczyć bardziej aktywnie czy udzielać się w grach zespołowych, to i tak będzie się dalej rozwijał w tym kierunku. Tylk omy mówimy o PODSTAWOWEJ aktywności fizycznej smile Jak inaczej, jak na skromne możliwości szkoły, można zaszczepić u dzieci ten hart ciała i ducha, jak nie prostymi chociaż ćwiczeniami. Poza tym, zawsze dziwiłem się, dlaczego młodziez nie chce zwyczajnie się trochę rozruszać, co byłoby posobem na odmianę od siedzenia w ławce na innych przedmiotach. Uważam, że równie dobrze dziecko może zaprotestować, że nie chce uczyć się każdego innego przedmiotu, bo mu to niepotrzebne w życiu..W ławce czy na zajęciach dodatkowych zdobywamy wiedzę, kształcimy się, ząś na tym "nieszczęsnym" WF-ie dbamo to, aby młode ciało nie uległo zwyczajnemu sflaczeniu smile Potem na studiach, ludzie w wieku 20-lat nie potrafią przejść 10 km piechotą..Szpagatu nie musi każdy robić, ale dla nastolatka umiejętność schylenia się tak, żeby nie zaczął stękać z wysiłku jest przydatna.Dlatego zgodzę się z SarąS: nie widzę podstaw, aby traktować WF ulgowo w stosunku do innych przedmiotów, jeśli tylko ktoś nie ma poważnych problemów ze zdrowiem.

Swoją drogą, to nie miałem nigdy WF-u w środku innych lekcji, zawsze na początek albo na koniec.

Co do muzyki czy plastyki, to zawsze zostają szkoły muzyczne albo "plastyki".

Z umiejętnościami sportowymi czy artystycznymi jest podobnie, jak z innymi dziedzinami wiedzy, nie da się wszystkiego zapamiętać, trzeba ćiwczyć i przypominac sobie te czy inne elelmenty smile A jeśli jakiś tam talent się ma, to trzeba go rozwijać, sam tego nie zrobi smile

40 Ostatnio edytowany przez Wiatrwewlosach (2021-02-06 18:16:46)

Odp: Otyłość u dzieci

Ja troche nie rozumiem narzekania, ze na WFie nie ma baletow, zumby, wycieczek rowerowych, spacerow itp. To tak jakby narzekac, ze na muzyce nie ma gitar dla kazdego do nauki grania, a na plastyce nie ma stelazy i zestawu farb olejnych do malowania.
Skad by na to wszystko wziac fundusze? I tak jak juz ktos wyzej wspomnial, wyobrazam sobie, ze jakiekolwiek wyjscie poza szkole wiaze sie z masa papierkow, pozwolen, plus potrzeba wiecej opiekunow.
Od rozwoju fizycznego dzieci i zainteresowania ich sportem (i nie tylko) sa w gruncie rzeczy rodzice, a nie te trzy 45minutowe lekcje, na ktorych ciezko wszystkim dogodzic. W mojej szkole bylo wszystko (coz, procz basenu, ale ten tez byl niedaleko), osobne boisko pod dachem i na zewnatrz, dobrze wyposazona silownia, salka do lekkoatletyki, plus park w ktorym byla okazja do biegania. A i tak bylo pelno osob ktore zalatwialy sobie zwolnienie z WF.
To jest troche tak, jakby narzekac, ze dziecko jest otyle, bo na lunch w szkole serwuja lasagne, a nie widziec, ze za wiekszosc procesu zywieniowego odpowiadaja rodzice.

41

Odp: Otyłość u dzieci
Wiatrwewlosach napisał/a:

Ja troche nie rozumiem narzekania, ze na WFie nie ma baletow, zumby, wycieczek rowerowych, spacerow itp. To 
Skad by na to wszystko wziac fundusze? .

Nie chodzi o to, by dla każdego było coś innego, a raczej o jakikolwiek wybór. U mnie w szkole były inne sprzęty poza piłkami do siatkówki, ale leżały w schowku. Co do funduszy, to można nimi lepiej dysponować i zamiast kupować 20 piłek siatkowych, kupić 10 i do tego kilka zestawów np ciężarków albo stepper. Są też inne gry niż siatkówka.

Wcale też nie trzeba armii nauczycieli. Czy wuefistka po 5 latach studiów nie potrafi nic poza rzuceniem dzieciom piłki "macie i grajcie"? Czy do jogi potrzeba instruktora jogi, do zumby instruktora zumby, a do aerobiku instruktora aerobiku, a do gimnastyki trenera olimpijskiego?

42

Odp: Otyłość u dzieci

Prawda jest taka, że za wszystko odpowiadając rodzice. Od A do Z. Za stosunek dziecka do W-F, do innych lekcji. Za to co jedzą.
Moi synowie, jak nie ma pandemii, to handlują w swoich szkołach kanapkami. Otóż są rodzynkami, którym rodzice robią do szkoły kanapki. Takie zwykłe, bułka czy chleb, wędlina, ser, sałata. Koledzy odkupują od nich te kanapki, bo im rodzice dali na drugie śniadanie pieniądze żeby sobie coś kupili, albo jakieś ciastko, słodką bułkę, drożdżówkę taką pakowaną chemicznie, że nie zepsuje się przez 100 lat... Zwykła bułka z wędliną, to dla nich rarytas, coś zrobione troskliwą, ludzką ręką.
Moje dzieci chipsy, colę widzą i spożywają raz w tygodniu. Taki układ, bo nie ma co wariować, a na co dzień piją zwykłą wodę mineralną i żyją!
Hamburger, pizza? Może ze 2 razy w miesiącu, w końcu ja też lubię wink
Starszego wożę na basen od chyba 11 lat, zaczynał mając z 5 lat. Siedzę na widowni i widzę te wszystkie dzieciaki w strojach kąpielowych. Obraz nędzy i rozpaczy. Tłuste prosiaki i tłuste foczki. Często młode chłopaki mają większe cycki niż ich rówieśniczki, a nie mają staników lol Mój starszy syn wyróżnia się z tego towarzystwa na pierwszy rzut oka. Po prostu wygląda jak posąg Apolla, jeszcze bary mu urosły od pływania i dojrzewania. Młodszy wyglądał dobrze do wiosny ubiegłej tj. gdy jeszcze trenował piłkę. Teraz trochę nabrał ciałka ale i tak wygląda normalnie. Nie ma jak większość swoich kolegów pucołowatej buzi.
I jeszcze nie można komuś powiedzieć, że po prostu jest gruby, bo to przecież nowa forma dyskryminacji.

43

Odp: Otyłość u dzieci

CatLady, nie do wszystkiego potrzeba instruktora. Jednak nie wiem, czy coś się zmieniło, ale ja na WF-ach miałam: gimnastykę (podstawy podstaw, przewroty, stanie na głowie, na rękach, wagę, rozciąganie), siatkówkę, koszykówkę, piłkę nożną, biegi, skok wzwyż, skok w dal, skok przez kozła i skrzynię, tenisa stołowego, rzut piłeczką palantową, rzut piłką lekarską, pchnięcie kulą, 2 ognie, unihokeja, zajęcia na siłowni i pewnie inne rzeczy, o których nie pamiętam. Dodatkowo w podstawówce i gimnazjum chodziliśmy na basen, a w liceum mieliśmy tańce (podstawowe kroki, walc angielski i wiedeński, tango, cha-cha, polonez, kujawiak). W gimnazjum w sumie też coś podobnego było, ale na słabym poziomie.

Trochę tego wyszło. Większość moich znajomych miała podobnie - wiadomo, jedni mieli jeszcze ręczną, a nie mieli hokeja itd., ale w gruncie rzeczy to samo. A i tak - kto chciał ćwiczyć, ten ćwiczył. Kto nie chciał - oczywiście nie lubił nic i nic mu nie pasowało. Inna rzecz, ze ja w sumie nie lubiłam większości WF-owych sportów, ale nie było to dla mnie powodem strzelania focha na lekcje czy sport tak ogólnie. Miałam umieć, to albo ćwiczyłam, albo brałam na klatę, że skoro nie umiem i nie ćwiczę, to nie mam wyników. Przecież tak jest z każdą inną umiejętnością. A te sporty, które lubiłam, uprawiałam w wolnym czasie. Nie oczekiwałam, że mi wybudują górkę i wyciąg, żebym mogła nic nie robić, bo "już umiem".

44 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-06 20:27:18)

Odp: Otyłość u dzieci

Snake Myślę, że dzieciaki będą miały Ci za co dziękować smile I nie mówię tego złośliwie, ale szczerze..Z robieniem tych kanapek, to rzeczywiście chyba relikt smile

SaraS Poza tymi tańcami, to jak dla mnie super program smile

45

Odp: Otyłość u dzieci
bagienni_k napisał/a:

Snake Myślę, że dzieciaki będą miały Ci za co dziękować smile I nie mówię tego złośliwie, ale szczerze..Z robieniem tych kanapek, to rzeczywiście chyba relikt smile

SaraS Poza tymi tańcami, to jak dla mnie super program smile

Kanapki, to zasługa mojej małżonki wink Złota kobieta, co prawda coś ostatnio mówiła, że oduczamy się jeść mięsa więc jej rzekłem - chyba ty...
Dziś co prawda zaszaleliśmy. Szwagier zjechał z zagranicy więc pijemy trunki na myszach, jemy szynki dojrzewające i sery śmierdzące. Niemniej, kulturalnie i po ludzku konsumując i delektując. Odkrycie dnia, kupiłem w Biedrze dojrzewający ser kaszubski. Gomułka 100 g 3,79 zł. Mnie smakuje.
Tak w ogóle ja jestem z pokolenia podróży z jajkiem na twardo.
Co do tańców w szkole jestem za. Próbuję namówić swoich chłopaków na takie kursa ale nic się kurła nie nauczyli z doświadczeń ojca. Jestem za tym żeby godzina tygodniowo w-f była poświęcona na taniec towarzyski. Zawodowo przykro mi to pisać ale jestem za likwidacją w szkolnictwie takich przedmiotów jak plastyka i muzyka. To była fikcja ponad 30 lat temu i jest fikcją dziś. Można to zastąpić godziną tygodniowo zajęć "kulturalnych". Naprawdę dziecko musi uczyć się życiorysu Bacha czy Picassa? Takie przedmioty mają obecnie sens jedynie jako forma zabawy w ekspresję siebie poprzez "sztukę". Bez ocen, po prostu zabawa. Może w połączeniu ze szkolnym pedagogiem.

46

Odp: Otyłość u dzieci
Snake napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Snake Myślę, że dzieciaki będą miały Ci za co dziękować smile I nie mówię tego złośliwie, ale szczerze..Z robieniem tych kanapek, to rzeczywiście chyba relikt smile

SaraS Poza tymi tańcami, to jak dla mnie super program smile

Kanapki, to zasługa mojej małżonki wink Złota kobieta, co prawda coś ostatnio mówiła, że oduczamy się jeść mięsa więc jej rzekłem - chyba ty...
Dziś co prawda zaszaleliśmy. Szwagier zjechał z zagranicy więc pijemy trunki na myszach, jemy szynki dojrzewające i sery śmierdzące. Niemniej, kulturalnie i po ludzku konsumując i delektując. Odkrycie dnia, kupiłem w Biedrze dojrzewający ser kaszubski. Gomułka 100 g 3,79 zł. Mnie smakuje.
Tak w ogóle ja jestem z pokolenia podróży z jajkiem na twardo.
Co do tańców w szkole jestem za. Próbuję namówić swoich chłopaków na takie kursa ale nic się kurła nie nauczyli z doświadczeń ojca. Jestem za tym żeby godzina tygodniowo w-f była poświęcona na taniec towarzyski. Zawodowo przykro mi to pisać ale jestem za likwidacją w szkolnictwie takich przedmiotów jak plastyka i muzyka. To była fikcja ponad 30 lat temu i jest fikcją dziś. Można to zastąpić godziną tygodniowo zajęć "kulturalnych". Naprawdę dziecko musi uczyć się życiorysu Bacha czy Picassa? Takie przedmioty mają obecnie sens jedynie jako forma zabawy w ekspresję siebie poprzez "sztukę". Bez ocen, po prostu zabawa. Może w połączeniu ze szkolnym pedagogiem.

Dlatego byłoby fajnie ogólnie zreformować edukację.
Nie wiem czy funkcjonuje jeszcze taki program jak 4 godzina WFu? Jak byłam w gimnazjum to 3h mieliśmy na sali i w ramach 4 godziny mogliśmy sobie wybrać dodatkowe aktywności. I właśnie w ramach tego były spacery sobotnie całodzienne, narty w zimie, nauka tańca albo basen. Z tego co pamiętam jakieś grupowe zajęcia też były, ale mnie to akurat nie interesowało.
Natomiast ta 4 godzina to było najlepsze co w WFie mi się podobało.

47

Odp: Otyłość u dzieci

Trzeba zacząć od reformy głów rodziców. Dziecko to nie świętość. Może sobie nabić siniaka, może sobie rozbić głowę, może wyjść samo na ulicę. Nauczyciel to nie śmieć.
Moje dzieci dziś z lekka obrażone. Wywiozłem do lasu na 4 godziny, a chodziło się ciężko, bo ślisko. Jako jedyny z rodziny nie zaliczyłem wywrotki lol Na dodatek "skróciłem" drogę przez las żeby iść podlejszymi ścieżkami, które mniej oblodzone. W końcu już nikt nie wierzył, że ojciec wie gdzie jest. Wilcy nas zjedzą, noc złapie. Cóż, w rzeczywistości faktycznie nie wiedziałem gdzie jesteśmy ale jako dobry przywódca śmiałem się i robiłem mądrą minę wink Nie no, wiedziałem, gdzie z grubsza jesteśmy i w jakim kierunku musimy iść żeby wrócić na postój. Reszta to tylko wybór tej, a nie innej ścieżki. Zresztą słońce piękne i jak tu się zgubić orientując na strony świata?

48

Odp: Otyłość u dzieci
Snake napisał/a:

Trzeba zacząć od reformy głów rodziców. Dziecko to nie świętość. Może sobie nabić siniaka, może sobie rozbić głowę, może wyjść samo na ulicę.

Dokładnie. Mój syn jest dziś dorosłym już facetem i bardzo często powtarza, że jest nam wdzięczny, że się nad nim nie trzęśliśmy, pozwalając próbować tak wielu rzeczy. Muszę przy tym zaznaczyć, że u niego każda aktywność musiała mieć bardziej ekstremalny wymiar. Ile sobie nabił siniaków i guzów, ile razy chodził poobdzierany, bo z czegoś spadł, to głowa mała. Za to jest facetem z krwi i kości - wysportowany, sprawny, ma świetną sylwetkę i nie boi się żadnych wyzwań.

bagienni_k napisał/a:

Z robieniem tych kanapek, to rzeczywiście chyba relikt smile

Hmmm... U nas kanapki funkcjonują aż do studiów. Teraz jest pandemia, to wiadomo, że zajęcia odbywają się zdalnie. W kanapce koniecznie fura warzyw, a do picia czysta woda mineralna. Żadnych śmieci.

49 Ostatnio edytowany przez authority (2021-02-09 04:19:06)

Odp: Otyłość u dzieci

Statystyki pokazują jasno ze otyłość u kobiet jest o wiele mniejszym problemem niż u chłopców. W-F tu nie pomoże trzeba po prostu mniej jeść. Kobiety jednak bardziej dbają o swój wygląd w lustrze są aż za nadto krytyczne co często prowadzi do anoreksji przez debilną popularną kolorową prasę gdzie promuje się za przeproszeniem szkieletory. Nie liczy się ile razy się je tylko ważne ile się ej sumarycznie. Ważne też by nie jeść przed spaniem ponieważ mocno zaburza to sen. Podjadać można pod warunkiem że wcześniej się mniej jadło smile Jak ja chodziłem do szkoły to dziewczyny nie uciekały z WF-u.
Znalazłem w sieci Orłosia człowieka którego dawno polubiłem za super express. Jego gabinet ludzi pozytywnie zakręconych. Włączam internetowe wiadomości patrze i nie wierzę jakbym oglądał jakiś kabaret..
A to niestety prawda.

50 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-02-09 08:54:17)

Odp: Otyłość u dzieci
authority napisał/a:

W-F tu nie pomoże trzeba po prostu mniej jeść.

Nie

Podjadać można pod warunkiem że wcześniej się mniej jadło smile

Nie!!!

Tak to jest jak sie ktos wypowiada o tym, co gdzies sie uslyszalo bez pojecia o temacie.

Nie, leczenie nadwagi czy otylosci nie polega na tym, ze sie je mniej, a na tym, ze je sie jakosciowo lepsze rzeczy. Czyli przykladowo zamiast frytek smazonych robi sie pieczone w piekarniku ziemniaki.
Samodzielne obcinanie sobie porcji bez reflekcji na tym, co sie je i kiedy sie to je moze wlasnie skonczyc sie zaburzeniami odzywiania z anoreksja wlacznie.

Prawidlowo dobrana dieta to nie 1000kcal tylko +/- 200-300 kcal mniej nic nasza calkowita przemiana materii. Nie wiem jak w przypadku dzieci, ale u doroslego, ktory jest aktywny fizycznie, to moze byc nawet i 1900kcal dziennie.

Ja jestem takim super przykladem tego mitu o jedzeniu mniej, bo na jedzeniu mniej nabawilam sie problemow z postrzeganiem jedzenia, nie chudlam nic, nie mialam na nic energii, a jak poszlam do dietetyka to okazalo sie, ze jem dziennie 900 kcal. Od takiej ilosci dziennych kalorii sie tyje, a nie chudnie. Bo organizm gromadzi na zapas jak najwiecej nie wiedzac, kiedy dostanie nowa porcje jedzenia. Zaczelam chudnac od razu, bez ruchu i wysilku fizycznego, jak tylko zaczelam jest wiecej.

Tu trzeba skupic sie na tym, co sie je. Na tym, zeby to bylo zdrowsze. I tutaj zawsze jest dobra opcja konsultacja u dietetyka, jezeli rodzice nie wiedza, ile dziecko powinno jesc.

A co do drugiego Twojego cytatu to nie, nie wolno podjadac, jezeli sie wczesniej mniej jadlo. Generalnie nie wolno podjadac wcale. Podjadanie jest idealnym sposobem do tego, zeby sobie rozregulowac organizm. Powinno sie jest co 3-5h, najlepiej o stalych porach i pomiedzy nimi dac organizmowi czas na przetrawienie tego, co zjadles wczesniej. Jak mu cos dorzucisz, to wszystko zaczyna sie od nowa.
Jak chcesz sobie zjesc deser to mozesz go zjesc, ale OD RAZU po obiedzie. I wcale nie trzeba wtedy na ten obiad jesc mniej wink nie trzeba odejmowac sobie kalorycznosci przekaski od kalorycznosci glownego dania tak dlugo, jak ta przekaska wystepuje raz na czas, a nie codziennie, do kazdego posilku.

Zreszta takie odliczanie przekaski i przeliczanie czy moge, czy nie moge, czy zjadlam wiecej, czy zjadlam mniej prowadzi idealnie do zaburzen odzywiania i skrzywionej relacji z jedzeniem. Dlatego tez najlepszym sposobem na poczatek jest gotowa dieta, czy to od dietetyka czy jakas kupna w internecie (ja wielbie diete lidlowa i biedrowa od dr Lifestyle), bo chodzi o to, zeby sie mniej wiecej nauczyc objetosci swoich posilkow i przeliczania na kalorycznosc tego, co sie je, zamiast robic to samemu i tylko sie meczyc. Jak ktos to zrobi za nas i widzimy, ile mozemy zjesc na sniadanie, to po kilku miesiacach to tak wchodzi w krew, ze sie wie samemu bez kartki.

Edit. I oczywiscie, ze jest wazne, ile razy sie je smile jak wciagniesz jednorazowo cale dzienne zapotrzebowanie, to gwarantuje Ci, ze na zdrowie Ci to nie wyjdzie, chocby cale skladalo sie z warzyw. Za to nie jest wazne na ile posilkow sie to rozbija. Moga byc 3 a moze byc 6. Ilosci powinno sie dobierac pod tryb zycia i to, co sie robi, jak sie pracuje, kiedy sie jest w stanie jesc.
No i sumarycznie to tez nie do konca tak jest, bo przeciez nie ma w glowie resetu, ktoru o polnocy mowi "teraz licznik wyzerowany, 0 kcal". Po prostu trzeba jesc regularnie zachowujac mniej wiecej kalorycznosc i bedzie ok. Ale to jest normalne, ze jednego dnia zje sie mniej, innego wiecej.

51 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-09 11:07:04)

Odp: Otyłość u dzieci

Oj nie, podjadanie w żadnym wypadku!

Do teraz się zastanawiam, skąd się u mnie bierze w miarę nie najgorsza sylwetka, pomimo aktualnie braku aż tak znacznego wysiłku fizycznego, jak kiedyś. Zauważyłem, że wlaściwie nigdy regularnie nie jadałem między posiłkami, ot tak, żeby "coś wrzucić na ruszt". Takich typowych słodyczy od przegryzania praktycznie w ogóle nie jem, więc może dlatego jeszcze lustrzyca mnie nie dopadła.
Widzę wyraźnie natomiast, jak ważne jest dostosowanie diety w postaci ilości i jakości posiłków do trybu życia. Wystarczy przez jakiś pporacować fizycznie czy terenowo, żeby się o tym przekonać smile
Do tego mam zdiagnozowaną niedoczynność tarczycy.

52

Odp: Otyłość u dzieci

Otyła młodzież... brrrr.. mój koszmar ze stoków. Podnoszenie z ziemi 12 latków którzy ważyli więcej niż ja...

Przykro mi ale każde ale to każde otyłe dziecko, które przyszło do mnie na lekcję, miało powalonych rodziców. A nauczyciel w-fu też nie jest w stanie uratować i sprowadzić na dobrą drogę wszystkich dzieci powalonych rodziców bo jest ich w ostatnim czasie jakoś przeraźliwie dużo.

W-f miałam też różny, raz lepszy raz gorszy a już nawet nie wspominam o sali dzielonej na milion bo nagle 10 klas na raz miało lekcję ale nie mogę powiedzieć, że jakoś bardzo determinował mój stosunek do sportu. I taka jest rola WF. Ona ma realizować podstawę, tą najbezpieczniejszą wersję wspierającą rozwój a nie robić z dzieciaków sportowców. Bo dużo z wymienionych dyscyplin ma swoje wzorce ruchowe niekoniecznie zdrowe. Dlatego na lekcjach WF stawia się na dyscypliny uniwersalne, symetryczne, łatwe do przyswojenia, nie wymagające długiego przyswajania i pilnowania techniki.

53

Odp: Otyłość u dzieci

Otóż właśnie! smile
Wychowanie fizyczne nie powinno od razu robić z dzieciaków wyczynowców, ale spróbować pokazać, że rozwój fizyczny jest równie ważny, jak intelektualny. NIgdy nie rozumiałem moich rówieśników, dla których poruszanie się te 45 minut stanowiło jakąś katorgę, tak jakby mieli uczestniczyć w maratonie.

54 Ostatnio edytowany przez authority (2021-02-10 02:39:46)

Odp: Otyłość u dzieci

Podjadanie normalnie jest zabronione ponieważ ludzie nie liczą ile w sumie jedzą i uznają że jak co jakiś czas się po je to to mało jest. M chodzi o to by uzmysłowić liczy się dzienna dawka jedzenia o jakości nie pisałem to tez ważne. Zjesz dużo i cały dzień nie będziesz jadł wyjdzie na jedno czy będziesz jadł 4 razy czy 5 dziennie. Osoby otyłe nie mogą za dużo ćwiczyć ich organizm łatwo się przemęcza. ja często ze względu na prace jem 2 razy dziennie i nie ma to wpływu na moją sylwetkę nie zmieniła się mam dobre BMI.  Nie jeść słodyczy to podstawa a szczególnie ciast dużo tłuszczu (min. mazurki) + słodycze tradycja polskiej kuchni wiejskiej.

55

Odp: Otyłość u dzieci
authority napisał/a:

Podjadanie normalnie jest zabronione ponieważ ludzie nie liczą ile w sumie jedzą i uznają że jak co jakiś czas się po je to to mało jest. M chodzi o to by uzmysłowić liczy się dzienna dawka jedzenia o jakości nie pisałem to tez ważne. Zjesz dużo i cały dzień nie będziesz jadł wyjdzie na jedno czy będziesz jadł 4 razy czy 5 dziennie. Osoby otyłe nie mogą za dużo ćwiczyć ich organizm łatwo się przemęcza. ja często ze względu na prace jem 2 razy dziennie i nie ma to wpływu na moją sylwetkę nie zmieniła się mam dobre BMI.  Nie jeść słodyczy to podstawa a szczególnie ciast dużo tłuszczu (min. mazurki) + słodycze tradycja polskiej kuchni wiejskiej.

Strasznie wpadasz w stereotypowe myślenie. Osoby otyłe mogą mieć super kondycję i mogą ćwiczyć ile chcą same.

56 Ostatnio edytowany przez authority (2021-02-10 03:08:33)

Odp: Otyłość u dzieci

Mogą ale nie muszą. Nie kogo nie wykluczam. Tak same tak ale WF gdzie ćwiczą to samo z innymi szczupłymi to może być dla wielu bardzo problematyczne. Pamiętam ćwiczenia z WF-u jak męczył się kolega z nadwagą. Często był bardzo czerwony, pocił się a później chorował. Złośliwi mówili prosiak. Został zapaśnikiem. Ale co przecierpiał.... Teraz wychodzą powikłania po chorobach wszystko z umiarem.

57

Odp: Otyłość u dzieci

Ćwiczeniami wyrabia się kondycję. Głównym obecnie problemem wbrew pozorom nie jest nadmiar żarcia, a brak ruchu małolatów (tablety, telefony, komputery, nadopiekuńcze mamuśki: "nie biegaj skarbie, bo się spocisz lub coś gorszego", itd.). Zwalnianie zaś z w-f to jakieś nieporozumienie i robienie z dzieciaków sierot życiowych, no ale... bo się spocisz....

58

Odp: Otyłość u dzieci
authority napisał/a:

Mogą ale nie muszą. Nie kogo nie wykluczam. Tak same tak ale WF gdzie ćwiczą to samo z innymi szczupłymi to może być dla wielu bardzo problematyczne. Pamiętam ćwiczenia z WF-u jak męczył się kolega z nadwagą. Często był bardzo czerwony, pocił się a później chorował. Złośliwi mówili prosiak. Został zapaśnikiem. Ale co przecierpiał.... Teraz wychodzą powikłania po chorobach wszystko z umiarem.

Ale ciskasz stereotypami az milo smile nie majac zupelnie pojecia o temacie.
A jak Ci powiem, ze w dobrze ulozonej diecie mozna czasami zjesc ciasto?
Duzo dzieciakow nie lubi WFu, ale niezle sobie radzi w takiej aktywnosci fizycznej, jakie same sobie wybiora i preferuja.

59

Odp: Otyłość u dzieci

dzisiejsi rodzice myślę że są następstwem pokolenia moich rodziców tylko że wcześniej nie było możliwości zająć dzieciaka czymś dłużej w domu bo bajki nie leciały cały dzień w TV. W każdym razie moi rodzice uważali że dziecko to powinno sie przede wszystkim uczyć bo z fikołków potem pieniędzy nie będzie i ogólnie wszystko co robisz musi być pożyteczne więc zamiast biegać na jakieś treningi to bym mogła okna umyć i trawę skosić bo z tego mojego biegania nie ma nic  :DDD Także jak bardzo można mieć nasrane w głowie już wiem bo przykład mam w domu big_smile

A żarcie to już jest tylko gwóźdź do trumny. To jest straszne, że prawie każdy teraz patrzy tylko na cenę ale już obrócić i zerknąć na etykietę co tam w tym opakowaniu jest na prawdę to już się nikomu nie chce.

60

Odp: Otyłość u dzieci
krolowachlodu87 napisał/a:

dzisiejsi rodzice myślę że są następstwem pokolenia moich rodziców tylko że wcześniej nie było możliwości zająć dzieciaka czymś dłużej w domu bo bajki nie leciały cały dzień w TV. W każdym razie moi rodzice uważali że dziecko to powinno sie przede wszystkim uczyć bo z fikołków potem pieniędzy nie będzie i ogólnie wszystko co robisz musi być pożyteczne więc zamiast biegać na jakieś treningi to bym mogła okna umyć i trawę skosić bo z tego mojego biegania nie ma nic  :DDD Także jak bardzo można mieć nasrane w głowie już wiem bo przykład mam w domu big_smile

A żarcie to już jest tylko gwóźdź do trumny. To jest straszne, że prawie każdy teraz patrzy tylko na cenę ale już obrócić i zerknąć na etykietę co tam w tym opakowaniu jest na prawdę to już się nikomu nie chce.

No mozna, mozna big_smile ale to tez kwestia tego, ze (przynajmniej ja mam takie wrazenie) swiadomosc dietetyczna i zywieniowa, ale taka prawdziwa a nie w stylu diet na 1000kcal, glodowek, diet oczyszczajacych, sokodiet itd, to sie dopiero buduje. Wydaje mi sie, ze jeszcze 5-10 lat temu, pomimo obecnosci dietetykow na rynku, byli oni malo dostepni dla zwyklego czlowieka i tez zwykly czlowiek nie chcial na takie konsultacje chodzic. A teraz robi sie to coraz bardziej popularne.

Ja teraz jestem ciagle pod opieka dietetyczki wlasnie, sama juz sobie calkiem spoko radze z ukladaniem mojego wlasnego jadlospisu, ale na pewno, jezeli bede miec dzieci, to bede konsultowac, jak karmic dzieci, bo nie mam pojecia ile powinny dzieci jesc. Tak samo jak na pewno bede konsultowac sama siebie jak bede w ciazy, zeby nie przytyc znowu 30kg big_smile

61

Odp: Otyłość u dzieci

Pomału się to zmienia, też trenerzy czy instruktorzy walczą często z tymi chorymi wymysłami diety 1000 kcal itd ale w pracy u nas hitem jest keto dieta z proszku :DDD Także jak widać jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia w tej kwestii big_smile

62 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-10 22:41:15)

Odp: Otyłość u dzieci

Mam wrażenie, że odnośnie spożywania pewnych posiłków czy raczej "specyfików" nie potrzeba nawet dietetyka, przynajmniej u przecietnego dziecka, bez zaburzeń metabolicznych, nie pracującego fizycznie po 10 godzin dziennie, ale takich raczej jest mało smile
Całe szczeście, że załapałem się jeszcze na te czasy, kiedy do szkoły brało się kanapaki albo drożdzówki.

63

Odp: Otyłość u dzieci
bagienni_k napisał/a:

Mam wrażenie, że odnośnie spożywania pewnych posiłków czy raczej "specyfików" nie potrzeba nawet dietetyka, przynajmniej u przecietnego dziecka, bez zaburzeń metabolicznych, nie pacującego fizycznie po 10 godzin dziennie, ale takich raczej jest mało smile
Całe szczeście, że załapałem się jeszcze na te czasy, kiedy do szkoły brało się kanapaki albo drożdzówki.

Zdziwiłbyś się wink
nie każdy koniecznie musi iść do dietetyka, niektórzy po prostu mają tak ogarnięty organizm, że sami wiedzą, ile zjeść i ośrodek sytości pracuje normalnie. Ale to niekoniecznie znaczy, że się je zdrowo i rozsądnie.

64 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-10 22:45:12)

Odp: Otyłość u dzieci

Hehhe, dzisiaj miałem rzadką okazję, kiedy to słodycze stanowią całe moje śniadanie, pierwsze i drugie smile słodko i zapychająco w sam raz na 8 godzinną wycieczkę po górach w warunkach zimowych smile jakieś 6-7 stopni poniżej zera i śnieg po kostki smile I te słodycze pozostają słodyczami, zamiast zamienić się w tkankę tłuszczową big_smile

65

Odp: Otyłość u dzieci
Lady Loka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Mam wrażenie, że odnośnie spożywania pewnych posiłków czy raczej "specyfików" nie potrzeba nawet dietetyka, przynajmniej u przecietnego dziecka, bez zaburzeń metabolicznych, nie pacującego fizycznie po 10 godzin dziennie, ale takich raczej jest mało smile
Całe szczeście, że załapałem się jeszcze na te czasy, kiedy do szkoły brało się kanapaki albo drożdzówki.

Zdziwiłbyś się wink
nie każdy koniecznie musi iść do dietetyka, niektórzy po prostu mają tak ogarnięty organizm, że sami wiedzą, ile zjeść i ośrodek sytości pracuje normalnie. Ale to niekoniecznie znaczy, że się je zdrowo i rozsądnie.

I tu powinno się poświęcić jeden semestr biologii na wyjaśnienie niektórym, że parówka to nie mięso a batonik to nie pełnowartościowy posiłek. Spokojnie by szło ten program z rozmnażania roślin czy tam płazów troche wyczyścić i wrzucić coś pożytecznego dla każdego. Ewentualnie w miejsce religii :DD

Bagienni_k, po jakie kostki, ja w tym tygodniu to codziennie rano do auta ide od razu z łopatą bo inaczej się nie dostane, tam powinno być po pas śniegu:D

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ZDROWIE KOBIETY » Otyłość u dzieci

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024