Problem z mieszkaniem z dziewczyną - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 9 10 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 587 ]

326

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
zwyczajny gość napisał/a:
feniks35 napisał/a:
zwyczajny gość napisał/a:

A pomyślałeś, że może tydzień moim samochodem, drugi twoim? 
Bo po 2 latach ty masz zajechany samochód a kolega nowiutki trzyma w garażu????
Altruista???
Albo jedziecie razem na ryby 300 kilometrów....a co tam, ty płacisz, i ponosisz koszty....raz, drugi, trzeci....
Spryciarz co???

A co jeśli ja nie mam auta zeby tak na zmianę uzywac?Albo znajdę kogoś innego kto mnie bedzie podwoził? Ty nadal będziesz mial swoje auto po dwóch latach zajechane bo będziesz musiał i tak do pracy i na te nieszczęsne ryby dojeżdżać plus całość paliwa pokrywać. Ale rozumiem ze wtedy Ci bedzie bardziej fair:) No to gratuluje i życzę samotnych podróży wszędzie żebyś nigdy nie mial dyskomfortu ze za coś Ci współpasażer nie zaplacil ( np jednej którejś tam Twojego kursu prawka). BTW jestem kobietą. Z autem. I podwoze czasem znajomych czy sasiadow za free, nawet za paliwo nie biorąc połowy.

Wyobraź sobie, że dojeżdżałem do pracy po 75 km w jedną stronę ....co dzień. Wiesz jakie to koszty? Alternatywą było mieszkanie 5 dni poza domem....I co miałem wozić kogoś za darmo czy dzielić się kosztami? ......no tak ty byś woził....

Większość nieporozumień i kwasów jest wynikiem braku jasnego stawiania rozliczeń finansowych....Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi....Nawet w rodzinie.

P.S. Loka masz rację ....kończę off top

Wozilabym za połowę paliwa jeśli to byłoby nagminne podwozenie. Polowe a nie całość tłumacząc ze ja mam jeszcze koszty garażu napraw oc itp. To jest zasadnicza różnica.

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Ale właśnie tu jest sedno tego. Że trzeba jasno powiedzieć jakie ma się oczekiwania.
Jedna osoba będzie chciała dokładnego rozliczenia się za benzynę, a inna rzuci umówione kilka stówek raz w miesiącu i nie będzie go interesowało ile procent kosztów rzeczywiście pokrywa. Sens tylko w tym, żeby się porozumieć co do tego, którą postawę się woli i ile kosztów się pokrywa.

Tu jest też sedno konfliktu u Autora, bo on woli postawę nr 2, a jego dziewczyna prawdopodobnie nr 1.

328

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
feniks35 napisał/a:

Wozilabym za połowę paliwa jeśli to byłoby nagminne podwozenie.

Do czasu gdy ta osoba sobie trzaśnie drzwiami i pójdzie do domu, a Ty będziesz musiała pojechać umyć brykę i jeszcze ją zatankować. smile

329

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Moscipan pokazał swojej dziewczynie miejsce. Ma ustaloną przez niego kwotę płacić i jeszcze całować go po rękach za łaskawość. Gdzie tu miejsce na uczucia? Jest tylko układ.
Jeśli się dziewczyna zgodzi, poznacie się  i dziewczyna będzie cię miała dość.  Albo drugi wariant: będzie chodziła na paluszkach, dopóki sobie czegoś innego nie znajdzie. Zarysuje ścianę, będzie chciała powiesić  coś na ścianie albo kupić  stolik czy lampę i już wielki problem. Autorze, pogrozisz jej palcem czy dasz ultimatum, że albo będzie jak ja chcę albo płacisz normalnie jak za wynajem? Dziewczyna zamiast psa, z tym, że z psem chodzi się do weterynarza i są wydatki, a dziewczyna pracuje i zarabia na siebie.

330

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Żal mi was. Naprawdę.
Wyliczanki co do paliwa, zużycia itd.
Jestem kobieta i tak mam auto, i w życiu bym nawet nie pomyślała żeby się tak rozliczać.
Jak jedziemy z kumpela nad morze to nawet nie ma mowy o wyliczaniu! Ja mówię ok ja zatankuje Ty postawisz obiad ( i serio w tyłku mam czy ja dopłacę czy ona czy wyjdziemy po równo!)
Jak jade z moim facetem jego autem to on bez problemu tankuję, a ja np kupuje jedzenie po drodze, albo już na miejscu, czasem jakiś bilet czy coś tam innego i tyle.
To jest normalne.
Mój facet zarabia dużo więcej o de mnie i wie że jako facet chce pokrywać większe koszty, ja też je ponoszę ale mniejsze ale nie ma tu wyliczania.
Także faceci brakuje wam honoru, i dalej wyli czajcie wszystko co do złotówki nawet w restauracji.
Raz miałam "przyjemność " Spotkać się z Panem zlotówka. Niby taki ą ę, świetnym samochodem przyjechał, pięknie się ubrał a na cały wieczór zamówił sobie 1 piwo które pił pół wieczoru...
Nawet się spytałam czy mu może drinka kupić czy piwko kolejne bo aż żałośnie było siedzieć.

331

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Czy wy dostrzegacie różnice pomiędzy okazjonalnym podwiezieniem, zaproszeniem, przenocowaniem a długotrwałym użytkowaniem?

332

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
zwyczajny gość napisał/a:

Czy wy dostrzegacie różnice pomiędzy okazjonalnym podwiezieniem, zaproszeniem, przenocowaniem a długotrwałym użytkowaniem?

Jasne że tak co nie oznacza , że trzeba być taką złotówka jak wy siebie przedstawiacie.
Mój brat codziennie w jedna stronę musi dojeżdżać do pracy 30 km na różne zmiany, więc ludzie z którymi pracuje się z nim zabierają ale on im nie wylicza wszystkiego, ubezpieczenia, eksploatacji itd bo i tak musi jezdzic!
Każdy tam się zrzuca określona sumę i tyle i takie zachowanie jest normalne a nie wyliczanie co do złotówki.

333

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
zwyczajny gość napisał/a:

Czy wy dostrzegacie różnice pomiędzy okazjonalnym podwiezieniem, zaproszeniem, przenocowaniem a długotrwałym użytkowaniem?

A czy Ty dostrzegasz róznice miedzy długotrwałym użytkowaniem tak czy siak ( nawet jezdzac bez pasazera) a korzyścią z faktu ze chociaz za czesc paliwa ( ktore i tak bym spalil ) bede mieć zwrot ? Czy wszystko musi się opierać na zarobieniu na drugiej osobie??( czytaj nie na zwrocie realnych kosztów tylko dodatkowym zysku i tłumaczeniu tego zysku swoimi i tak stałymi opłatami?)
I nie rozumiem tez tekstu prego ze wszystko będzie ok dopóki pasazer nie trzasnie drzwiami a mi przyjdzie zatankować. Bo dla mnie wtedy będzie tymbardziej fajnie bo tankując wyłożę z własnej kasy połowę tego co wyłożyłabym gdybym tego współpasażera nie wozila. Mam wrażenie że wiele osób najbardziej mierzi fakt ze ta druga osoba nie będzie miała tak samo przerąbane z wydatkami które my musimy ponosić (ubezpieczenie, parking, naprawy itp).  Tylko ze nie chcą juz widzieć ze my z tego auta korzystamy non stop (zakupy, wakacje, wyjazdy do rodziny i znajomych, lekarz itp) a pasazer " korzysta" tylko w jakims procencie ( jeździmy razem do pracy w tym samym kierunku). Nie ma prawa powiedzieć dobra na ten weekend ja biorę auto a Ty popylaj z buta. Także opłaty wszystkie najchętniej niektóre osoby dzieliłyby na pol ale jakby przyszly do faktycznego użytkowania auta na pol to juz byłby lament i oburzenie, ze jak to, przecież to mój samochód?!

334

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Ale to już tak jest, jak ktoś jest w korzystnym układzie dla siebie, to będzie go bronił. Feministki w Polsce mają marne poparcie, bo wiele kobiet nie chce partnerskich układów, wola układy korzystne dla siebie.
Co do facetów takich jak mąż ZywiecZdroj, jego sprawa, niech sobie inwestuje w żonkę. Jego pieniądze. Tylko żeby nie płakał jak nie daj Boże, dojdzie do rozwodu, bo wtedy już żonka tak ręką nie będzie machać na szczegóły finansowe.

335

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Strasznie smutny jest ten wątek. Nie tylko z powodu tego, co piszą Panowie ale także Panie.
Takie wyliczanie się co do grosza, pół na pół jest dla mnie nie do pomyślenia.
Wy jesteście w układach finansowych na wspólnej przestrzeni a nie związkach. A już na pewno nie w partnerskich.
Ja bałbym się być z Mościpanem w związku i z wieloma Panami z tego wątku.
Jak wam się kobieta pochoruje i nie będzie zdolna do wykonywania pracy przez jakiś czas to będziecie jej podliczać koszty życia a na końcu wystawicie rachunek za użytkowanie waszych dóbr?
Jak ona będzie zarabiała wiele mniej niż wy, to ma na przeciwko was jeść suche pyry a wy pieczeń jagnięcą?
Nie dziwie się, że macie problem z kobietami i związkami. Biologia tak nas stworzyła, że one chcąc nie chcąc przez jakiś chociaż czas będą musiały się na nas opierać.
Ludzie, naprawdę... co jest z wami. Przecież w relacji jesteście dla SIEBIE oboje, pomijam, że kobiety i tak bardziej tracą na związkach, o wiele więcej niż pieniądze, bo one mają że tak powiem datę przydatności do spożycia, tyka im zegar biologiczny a was interesują tylko pieniądze. To jest bardzo przykry obraz facetów. Wolę szkołę w której ja jeszcze byłem chowany- gdzie dobre odruchy, przysługi dla kogoś i najzwyczajniej w świecie troska o osobę którą niby się kocha była czymś normalnym a nie przeliczanym na złotówki. Naprawdę współczuje młodemu pokoleniu. Wam pieniądze i dobra materialne do końca przysłoniły mózgi. Nie dziwie się, że Panie wolą polegać na sobie. Na miejscu tej Panny dopłacałbym i kolejny 1000,00 do wynajmowanego pokoju bo święty spokój i poczucie godności jest tego warte. U mościpana ani godności ani spokoju ani równości.

336

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Popieram Miroona,choć Miroon nie bierze pod uwagę, że kiedyś też trafiali się mości panowie i ich pokojówki. Inna sprawa, że się o tym nie rozmawiało.
A wątek smutny.

337 Ostatnio edytowany przez prego (2021-01-31 12:16:12)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Miroon idzie nowe ty używasz starych oklepanych argumentów. Faceci tez chorują, faceci tez wychowują dzieci, piorą i gotują. Statystycznie żyją krócej. Jednym z powodów jest to, że ciężko pracują na swoją rodzinę.
W wątku machamy ręką, gdy kobieta jest do przodu na przejazdach, na inwestycjach związkowych itd.
Ale już robimy rozróbę na kilka stron, gdy facet śmiał 200 zł policzyć na swoją korzyść. Panna obniosła się honorem i poszła gdzie pieprz rośnie. Przeczytasz posty SaryS, to wyjdzie ci, że wolała stracić, a ani grosza nie dać jemu. Myślisz, że ona zadba o niego, gdy będzie chory?

Tamiraa napisał/a:

A wątek smutny.

Powiem więcej jest szokujący.

338

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
prego napisał/a:

Miroon idzie nowe ty używasz starych oklepanych argumentów. Faceci tez chorują, faceci tez wychowują dzieci, piorą i gotują. Statystycznie żyją krócej. Jednym z powodów jest to, że ciężko pracują na swoją rodzinę.
W wątku machamy ręką, gdy kobieta jest do przodu na przejazdach, na inwestycjach związkowych itd.
Ale już robimy rozróbę na kilka stron, gdy facet śmiał 200 zł policzyć na swoją korzyść. Panna obniosła się honorem i poszła gdzie pieprz rośnie. Przeczytasz posty SaryS, to wyjdzie ci, że wolała stracić, a ani grosza nie dać jemu. Myślisz, że ona zadba o niego, gdy będzie chory?

Nie chodzi o to, że policzył, tylko o to że  stawia siebie wyżej od dziewczyny,a nie traktuje jak partnerki.

W układzie się  dba tylko o własne sprawy. On nie będzie dbał o nią  ani ona o niego.

339 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-01-31 12:19:29)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

A nie bierzecie może pod uwagę tego, że w związku też do niektórych rzeczy dochodzi się z czasem? Oni spotykają się 9 miesięcy, to jest dalej relatywnie krótko. Może po prostu jeszcze sobie na tyle nie ufają, żeby puścić sprawy finansowe całkowicie luźno?

Bo jakoś nie uwierzę, że np. Ty, prego, jakbyś teraz spotkał zupełnie nową partnerkę, to tak od razu byś jej zaufał i zaczął ładować w nią kasę.
Dla mnie to jest w 100% naturalne i normalne, że takie luźne podejście do finansów i faktyczne wkładanie kasy w związek pojawia się po czasie, kiedy obie strony już wiedzą czego chcą i w jaką stronę ich relacja idzie. Dla mnie taka 100% wolność w kwestii pieniędzy pojawia się dopiero po ślubie, gdzie faktycznie majątek jest wspólny. Co nie zmienia tego, że jak mój partner miał problemy z szukaniem pracy, to ja pokrywałam większość kosztów naszego wspólnego mieszkania i nie wystawiłam mu potem rachunku do spłaty.

I dla mnie to działa w obie strony, ale jakbym spotykała się z nim wtedy tylko pół roku albo niecały rok to nie wiem czy tak samo bym zareagowała. Zdecydowanie byłby to dla mnie zbyt świeży i zbyt niepewny związek i zastanawiałabym się czy nie jest to po prostu finansowe pasożytowanie na mnie. Po kilku latach bycia razem i mieszkania razem wiem, że on też by nie robił problemu, gdybym to ja szukała pracy i nie miała kasy przez kilka miesięcy. Ale do tego po prostu związek musi już przejść na kolejny etap, ludzie muszą się lepiej poznać, spędzić ze sobą więcej czasu.

edit. Aż mi się przypomina, jak jakiś czas temu mnie tu zjechano z góry na dół bo powiedziałam, że wolałabym pojechać na zagraniczne wakacje z koleżanką niż zasponsorować zagraniczne wakacje partnerowi jeżeli on nie miałby kasy big_smile no i właśnie, od tamtego czasu nasz związek po prostu poszedł do przodu. Wtedy bym mu nie zasponsorowała, dzisiaj nie miałabym z tym problemu, bo od tamtego czasu jeszcze lepiej się poznaliśmy, dużo rzeczy sobie uświadomiliśmy, dojrzeliśmy związkowo, mamy wspólne zobowiązania i to już inna sytuacja niż wtedy.
Nie ma co oczekiwać tego samego od rocznego związku, co od ludzi, którzy są razem np. 10 lat i dużo więcej razem przeszli.

340

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Tamiraa napisał/a:

Nie chodzi o to, że policzył, tylko o to że  stawia siebie wyżej od dziewczyny,a nie traktuje jak partnerki.

W układzie się  dba tylko o własne sprawy. On nie będzie dbał o nią  ani ona o niego.

Ok zatem co zrobisz. Załóżmy, że jesteś nim. Przychodzi do ciebie dziewczyna i zaczyna mówić o jejku ty wiesz, że ja płące za moje mieszkanie 1200 zł czynszu, do tego dochodzą inne koszty jak jedzenie, prąd , gaz, śmieci. Prawie cała wypłata mi na to idzie.

341

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
ZywiecZdroj napisał/a:


Mój facet zarabia dużo więcej o de mnie i wie że jako facet chce pokrywać większe koszty, ja też je ponoszę ale mniejsze.

Otóż to.
To jest, tzw. norma kulturowa powszechnie stosowana.
I jest jak najbardziej ok.

Problem zaczyna się w momencie, gdy uznajesz, że facet MA OBOWIĄZEK łożyć więcej i jeszcze obłudnie wmawiasz mu, że koszty dzielicie pół na pół. A właśnie z taką postawą mamy tu do czynienia u części forumowiczek.
Zresztą nie tylko w tym wątku, ale nagminnie i pod różnymi postaciami.

Nagminnie deprecjonuje się role męskie: on ''tylko'' pracuje, ''tylko'' utrzymuje rodzinę;
Jednocześnie gdy ona zajmuje się dzieckiem, to jest świętą męczennicą.

Ja się wcale nie dziwię mężczyznom, że w natłoku takiej retoryki ośmielają się bronić. I nie, nie o wyliczanie tu chodzi, tylko o coś znacznie ważniejszego i głębszego.

342 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-01-31 12:31:54)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Panowie czytaja posty jak im wygodnie, tak żeby udowodnić ze baby to wyzyskiwaczki ewentualnie rozliczające się pol na pol. A ja powtórzę enty raz, jestem 20 lat w związku gdzie nigdy nie było liczenia się wzajemnego, od samego początku. Jak poznałam męża to bylam studentka a on pracowal i mial jakas kase wiec zawsze wszystko chciał kupować aż mi głupio było, czasem na siłę coś postawiłam ze swojego stypendium ale to na pewno nie był podzial "sprawiedliwy". Potem oboje pracowaliśmy i tez nie było liczenia co kto komu za ile. Czasem ja kupilam sobie coś droższego ( np depilator za 1500 zł) czasem maz. Teraz np kupuje sobie bardzo drogi tel i ja nie siedze i nie kalkuluje ze on jest 3 razy tyle wart co moj. Autem tez jezdzi droższym a ja tańszym ( obydwa kupione ze wspólnej kasy a zarabia ciut więcej niż on). No i tez nie licze ze ahaa ja gorszym on lepszym, wręcz przeciwnie, mi pasuje ze mam starsze i gorsze bo nie jestem super kierowca i szkoda byłoby mi zarysować czy uszkodzić nowe a maz jezdzi super. I tak robimy ze wszystkim, staramy się spełnić wzajemnie swoje marzenia ale bez liczenia Twoje marzenie kosztowało tyle to moje musi być w tej samej wartosci. O rozliczaniu pol na pol pisze w kontekście tego paliwa nieszczęsnego tylko dlatego ze jak juz liczyć się w związku to chociaz w sposób  nie paskudny, polegający na dorabianiu się na bliskiej osobie , w sytuacji gdy i tak ponieślibyśmy te same koszty bez niej.
Jak się ludzie naprawde kochaja to się nie wyzyskują. Ani on jej ani ona jego. Plec nie ma tu znaczenia.

343

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
prego napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Nie chodzi o to, że policzył, tylko o to że  stawia siebie wyżej od dziewczyny,a nie traktuje jak partnerki.

W układzie się  dba tylko o własne sprawy. On nie będzie dbał o nią  ani ona o niego.

Ok zatem co zrobisz. Załóżmy, że jesteś nim. Przychodzi do ciebie dziewczyna i zaczyna mówić o jejku ty wiesz, że ja płące za moje mieszkanie 1200 zł czynszu, do tego dochodzą inne koszty jak jedzenie, prąd , gaz, śmieci. Prawie cała wypłata mi na to idzie.

Ale tu jest pies pogrzebany że autor mówił że dla niego spłacanie to nie jest żaden problem. Tu nie ma sytuację że partner jest w przysłowiowej finansowej czarnej d*pie i potrzebuje naszej pomocy.

344

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
jjbp napisał/a:

Ale tu jest pies pogrzebany że autor mówił że dla niego spłacanie to nie jest żaden problem.

A jakie to ma znaczenie?

345

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Ja tak czytam ten wątek i czytam, i nie rozumiem jednego. Wiele osób traktuje pomysł autora jako przykład takiego przeliczania wszystkiego i rozliczania się co do złotówki, jako podejście dalekie od jedności, poczucia wspólnoty, bliskości itd. Dla mnie - a jak już wspomniałam, z partnerem nie liczymy nigdy niczego - jest zupełnie odwrotnie, jest to coś bliższe tej całej jedności, a dalekie od interesowności i rozliczeń. Może stąd te odmienne zdania?

Ja bym propozycję autora odczytała po prostu zupełnie inaczej. Jakby powiedział: "płacisz 1200, wprowadź się do mnie i płać 600", pomyślałabym: "super, OBOJGU nam będzie lepiej, OBOJE będziemy mieli więcej". Pewnie nie myślałabym o jego kredycie, a jeśli już to w formie: "świetnie, ktoś, kogo kocham, będzie miał łatwiej", ale bardziej prawdopodobne, że nie zastanawiałabym się nad tym, tak samo jak zdziwiłabym się, gdyby on zajmował się tym, co ja zrobię z zaoszczędzonymi pieniędzmi. Dla mnie naturalnym byłoby rozpatrywanie tego w kategorii nas, razem, a nie ja, mój wydatek, on, jego kredyt. Nawet bez wspólnych finansów w związku widziałabym nas i naszą korzyść; nie chciałabym, żeby było inaczej. Wg mnie tu partnerka autora jest od tego daleka, bo nie patrzy wcale na nich jako parę, jakąś całość, a tylko na siebie i swoje finanse, ona jest bardziej "osobna", idzie bardziej w stronę odrębności.

346

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Ten wątek jest strasznie depresyjny. Nie dziwię się, że tylu ludzi jest samotnych, jak ciągle ze strachem patrzą na swoje kieszenie i na kieszeń partnera, czy ten czasem w życiu nie ma trochę lepiej, zamiast skupić się na wspólnym dobru. A już chyba najważniejszy problem tego wątku został wyłożony - autor chciał skorzystać na układzie z dziewczyną i nieszczerze ubrał to w płaszczyk altruizmu i pomocy. Ciężko jest ufać, że osoba z taką postawą będzie skłonna zachować się jak partner w kryzysowej sytuacji i nie będzie czasem cisnąć swojego partnera/partnerki żeby tylko czasem nie "stracić".

347

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

SaraS jak tez chyba nie do końca rozumiem, o co tu chodzi. Z jednej strony użytkowniczki tłumaczą, że nie ma sensu patrzeć na swoje koszty, patrzmy na zyski. A z drugiej strony walka o 200 zł, które on zyskał i się dorobił na chacie jej kosztem. I to jest kardynalny dowód, że będzie ja zawsze źle traktował.

348 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-31 13:03:01)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:

Ja bym propozycję autora odczytała po prostu zupełnie inaczej. Jakby powiedział: "płacisz 1200, wprowadź się do mnie i płać 600", pomyślałabym: "super, OBOJGU nam będzie lepiej, OBOJE będziemy mieli więcej". Pewnie nie myślałabym o jego kredycie, a jeśli już to w formie: "świetnie, ktoś, kogo kocham, będzie miał łatwiej", ale bardziej prawdopodobne, że nie zastanawiałabym się nad tym, tak samo jak zdziwiłabym się, gdyby on zajmował się tym, co ja zrobię z zaoszczędzonymi pieniędzmi. Dla mnie naturalnym byłoby rozpatrywanie tego w kategorii nas, razem, a nie ja, mój wydatek, on, jego kredyt. Nawet bez wspólnych finansów w związku widziałabym nas i naszą korzyść; nie chciałabym, żeby było inaczej. Wg mnie tu partnerka autora jest od tego daleka, bo nie patrzy wcale na nich jako parę, jakąś całość, a tylko na siebie i swoje finanse, ona jest bardziej "osobna", idzie bardziej w stronę odrębności.

A ja cenię sobie własną niezależność, nawet w związku nie mam potrzeby, żeby ktoś przeliczał MOJĄ kasę i kombinował, jak by to z niej trochę uszczknąć. Dlatego tak ważne jest od kogo wychodzi propozycja.
Co jakby dziewczyna faceta mieszkała z rodzicami, którzy nie oczekiwaliby od niej zapłaty za użytkowanie powierzchni mieszkalnej? Po prostu facet ewidentnie siedzi jej w kieszeni, przelicza jej możliwości finansowe i robi kalkulacje pod kątem swoich korzyści finansowych.
Tutaj stwierdzenie OBOJE jest tylko zasłoną dymną, a de facto facet chce, aby ona partycypowała w finansowaniu JEGO kredytu za JEGO mieszkanie. On po prostu zrobił lustrację jej portfela i wpadł na pomysł skorzystania z jej zasobów, aby na tym zyskać. Jasne jest partycypowanie we WSPÓLNYCH wydatków, a tego tutaj nie ma.

Wg mnie sknerstwo to jedna z najgorszych cech, u facetów to coś takiego jak puszczalstwo u kobiet. Lepiej trzymać się od takich z daleka, bo potrafią życie zmienić w piekło.

349

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Wiesz, ja się zgadzam z treścią wniosków. XD Znaczy, nie chciałabym bym być z kimś, kto liczy każdą złotówkę, kto pilnuje, żeby przypadkiem nie mieć gorzej, kto się upiera przy idealnej równości - bo w związku nigdy idealnie równo nie będzie, pod żadnym względem. Chciałabym, żebyśmy w związku byli "my", jakoś tam pojmowana jedność, obustronne zaangażowanie. I z tym wszyscy się zgadzają przecież. Tyle że większość widzi w propozycji autora zaprzeczenie tego, a ja wciąż przeciwnie. Jeżeli mamy rozważać to w kategorii zysków, to dla mnie ten podział zysków byłby takim pierwszym krokiem w stronę poważniejszego bycia razem, ze wspólnymi finansami (niekoniecznie w znaczeniu jednego konta, raczej po prostu w stronę wspólnych wydatków i dochodów).

350

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:

Wiesz, ja się zgadzam z treścią wniosków. XD Znaczy, nie chciałabym bym być z kimś, kto liczy każdą złotówkę, kto pilnuje, żeby przypadkiem nie mieć gorzej, kto się upiera przy idealnej równości - bo w związku nigdy idealnie równo nie będzie, pod żadnym względem. Chciałabym, żebyśmy w związku byli "my", jakoś tam pojmowana jedność, obustronne zaangażowanie. I z tym wszyscy się zgadzają przecież. Tyle że większość widzi w propozycji autora zaprzeczenie tego, a ja wciąż przeciwnie. Jeżeli mamy rozważać to w kategorii zysków, to dla mnie ten podział zysków byłby takim pierwszym krokiem w stronę poważniejszego bycia razem, ze wspólnymi finansami (niekoniecznie w znaczeniu jednego konta, raczej po prostu w stronę wspólnych wydatków i dochodów).

Co innego, gdy coś jest efektem WSPÓLNYCH ustaleń i para ludzi ustala, że poza WSPÓLNYMI kosztami, jedno z nich będzie partycypowało w kosztach drugiego związanych z jego zobowiązaniami finansowymi. A co innego, jak Ci facet wyskakuje z opłatą za udostępnienie kąta u siebie i już Ci robi kalkulacje, jak zagospodarował Twoje nadwyżki finansowe. A może ona marzyła o studiach, które mogłaby z tej nadwyżki finansować, albo zorganizować ich wspólny wyjazd na wakacje, ale nie on już ustalił na co ona ma wydać swoją kasę i tak przypadkiem będzie to dokładanie się do JEGO kredytu za JEGO mieszkanie :-D

351 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2021-01-31 13:44:11)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
prego napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Nie chodzi o to, że policzył, tylko o to że  stawia siebie wyżej od dziewczyny,a nie traktuje jak partnerki.

W układzie się  dba tylko o własne sprawy. On nie będzie dbał o nią  ani ona o niego.

Ok zatem co zrobisz. Załóżmy, że jesteś nim. Przychodzi do ciebie dziewczyna i zaczyna mówić o jejku ty wiesz, że ja płące za moje mieszkanie 1200 zł czynszu, do tego dochodzą inne koszty jak jedzenie, prąd , gaz, śmieci. Prawie cała wypłata mi na to idzie.

Gdybym była nim, postawiłabym sprawę jasno, czego oczekuje ode mnie.Może ona nie chce z nim zamieszkać, bo za słabo się znają.
Może ona chciała się tylko wyżalić albo jak się tak głośno chwalił swoim mieszkaniem, powiedzieć, ale ci dobrze, i nic poza tym

352

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Idealnie podsumował to paslawek

paslawek napisał/a:

Oj tak wracamy do początku .
Albo Autor chce związku z dziewczyną ,albo wynająć tej dziewczynie taniej przestrzeń w swoim mieszkaniu w jakimś układzie z korzyściami czyli takie niby FwB pod ręką i pod kontrolą pod własnym dachem ,a udział w spłacaniu kredytu jego mieszkania jest przy okazji,testem na podatność na uległość ,kontrolę ,egzaminem,niby pomocą ( chociaż Autor twierdzi że nie potrzebuje pomocy w spłacie kredytu,ale było by miło smile gdyby jednak )

Jak facet kocha to na głowie stanie, aby tylko dziewczyna z nim zamieszkała i mogli być wreszcie razem.

A jak chłopak chce mieć tylko dupeczkę pod ręką to zaczynają się kalkulacje czy mu się to opłaca czy nie i czy stratny przy tym nie będzie. I oburzenie gdy dupeczka się zorientowała w co on gra i nie chce tej "świetnej" oferty przyjąć.

353

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Wątek warto przykleić o góry, jako ostrzeżenie dla wielu młodych romantyków.

354

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
MagdaLena1111 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Wiesz, ja się zgadzam z treścią wniosków. XD Znaczy, nie chciałabym bym być z kimś, kto liczy każdą złotówkę, kto pilnuje, żeby przypadkiem nie mieć gorzej, kto się upiera przy idealnej równości - bo w związku nigdy idealnie równo nie będzie, pod żadnym względem. Chciałabym, żebyśmy w związku byli "my", jakoś tam pojmowana jedność, obustronne zaangażowanie. I z tym wszyscy się zgadzają przecież. Tyle że większość widzi w propozycji autora zaprzeczenie tego, a ja wciąż przeciwnie. Jeżeli mamy rozważać to w kategorii zysków, to dla mnie ten podział zysków byłby takim pierwszym krokiem w stronę poważniejszego bycia razem, ze wspólnymi finansami (niekoniecznie w znaczeniu jednego konta, raczej po prostu w stronę wspólnych wydatków i dochodów).

Co innego, gdy coś jest efektem WSPÓLNYCH ustaleń i para ludzi ustala, że poza WSPÓLNYMI kosztami, jedno z nich będzie partycypowało w kosztach drugiego związanych z jego zobowiązaniami finansowymi. A co innego, jak Ci facet wyskakuje z opłatą za udostępnienie kąta u siebie i już Ci robi kalkulacje, jak zagospodarował Twoje nadwyżki finansowe. A może ona marzyła o studiach, które mogłaby z tej nadwyżki finansować, albo zorganizować ich wspólny wyjazd na wakacje, ale nie on już ustalił na co ona ma wydać swoją kasę i tak przypadkiem będzie to dokładanie się do JEGO kredytu za JEGO mieszkanie :-D

Gdyby myślała o wspólnych wakacjach (czy czymś innym wspolnym) to by zapewne powiedziała. Co za problem się odezwać i przedstawić inną propozycję? "Może zamiast 600 dam Ci tylko 400 na rachunki, a resztę się odłoży i pojedziemy na wakacje" brzmiałoby inaczej niż odmowa, bo te pieniądze mają być tylko dla niej. Co innego rozmowa o innych rozwiązaniach zakładających, że razem z tego skorzystają, a co innego "nie, bo moooje". Natomiast jeśli od razu przeznaczyła w głowie te pieniądze tylko dla siebie, to jakoś tak, no, nieładnie. Gdyby partner dał mi możliwość zyskania 1200 zł bez żadnego wysiłku z mojej strony, co by w dodatku wiązało się z polepszeniem mojej sytuacji, dzięki czemuś, co on ma/zrobił wcześniej, to automatycznie brałabym go pod uwagę w tym, co z tymi pieniędzmi zrobimy, bo jasne, są moje, ale bez niego by ich nie było.

355 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-31 14:24:43)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Wiesz, ja się zgadzam z treścią wniosków. XD Znaczy, nie chciałabym bym być z kimś, kto liczy każdą złotówkę, kto pilnuje, żeby przypadkiem nie mieć gorzej, kto się upiera przy idealnej równości - bo w związku nigdy idealnie równo nie będzie, pod żadnym względem. Chciałabym, żebyśmy w związku byli "my", jakoś tam pojmowana jedność, obustronne zaangażowanie. I z tym wszyscy się zgadzają przecież. Tyle że większość widzi w propozycji autora zaprzeczenie tego, a ja wciąż przeciwnie. Jeżeli mamy rozważać to w kategorii zysków, to dla mnie ten podział zysków byłby takim pierwszym krokiem w stronę poważniejszego bycia razem, ze wspólnymi finansami (niekoniecznie w znaczeniu jednego konta, raczej po prostu w stronę wspólnych wydatków i dochodów).

Co innego, gdy coś jest efektem WSPÓLNYCH ustaleń i para ludzi ustala, że poza WSPÓLNYMI kosztami, jedno z nich będzie partycypowało w kosztach drugiego związanych z jego zobowiązaniami finansowymi. A co innego, jak Ci facet wyskakuje z opłatą za udostępnienie kąta u siebie i już Ci robi kalkulacje, jak zagospodarował Twoje nadwyżki finansowe. A może ona marzyła o studiach, które mogłaby z tej nadwyżki finansować, albo zorganizować ich wspólny wyjazd na wakacje, ale nie on już ustalił na co ona ma wydać swoją kasę i tak przypadkiem będzie to dokładanie się do JEGO kredytu za JEGO mieszkanie :-D

Gdyby myślała o wspólnych wakacjach (czy czymś innym wspolnym) to by zapewne powiedziała. Co za problem się odezwać i przedstawić inną propozycję? "Może zamiast 600 dam Ci tylko 400 na rachunki, a resztę się odłoży i pojedziemy na wakacje" brzmiałoby inaczej niż odmowa, bo te pieniądze mają być tylko dla niej. Co innego rozmowa o innych rozwiązaniach zakładających, że razem z tego skorzystają, a co innego "nie, bo moooje". Natomiast jeśli od razu przeznaczyła w głowie te pieniądze tylko dla siebie, to jakoś tak, no, nieładnie. Gdyby partner dał mi możliwość zyskania 1200 zł bez żadnego wysiłku z mojej strony, co by w dodatku wiązało się z polepszeniem mojej sytuacji, dzięki czemuś, co on ma/zrobił wcześniej, to automatycznie brałabym go pod uwagę w tym, co z tymi pieniędzmi zrobimy, bo jasne, są moje, ale bez niego by ich nie było.


Nie dostrzegasz tego, że związek to dwoje i ważne są dwie perspektywy. Wciąż patrzysz tylko przez pryzmat kredytobiorcy, ale zachęcam Ciebie do spojrzenia z OBU stron.
Bo co zrobił ten facet?
Pomyślał o wspólnym zamieszkaniu i od razu zaczął kalkulować, co zrobić z nadwyżką finansową, która pozostanie dziewczynie co miesiąc w portfelu i sam postanowił ją rozdysponować. On po pierwsze - założył, że ona tak jak on będzie wspólne zamieszkanie przeliczała tylko pod kątem kasy, a po drugie - zrobił z siebie dysponenta JEJ środków finansowych. Oczywiście przeznaczając je na swoje potrzeby, czyli spłatę JEGO kredytu na JEGO mieszkanie.
On nie porozmawiał z dziewczyną o alternatywach, lecz przedstawił jej swoją. Po prostu zupełnie nie licząc się z jej perspektywą i a priori zakładając, że przecież jemu należy się JEJ nadwyżka, czy też jej część

To świadczy o tym, że on ma skłonności do dyktowania bliskim, jak mają postępować ze swoją kasą, brakuje mu umiejętności uwzględniania innej niż własna perspektywa (egoista?), strzela focha, gdy sprawy nie toczą się po jego myśli.

Facetowi do głowy nawet nie przyszło, podobnie jak Tobie, że dziewczyna ma wiele alternatyw. Przecież może kupić własne mieszkanie na kredyt i spłacać JEJ kredyt za JEJ mieszkanie, a nie cudzą nieruchomość. Może związać się z facetem, z którym wspólnie dokonają takiego zakupu i będą WSPÓLNIE spłacać WSPÓLNY kredyt. On potraktował sytuację zero-jedynkowa, że ona już zawsze płacić będzie komuś odjemne, więc lepiej niech płaci mu na JEGO kredyt, a przy okazji będzie to mniej dla niej niż opłata za najem.
Już zauważasz płytkość myślenia tego faceta i to tylko z własnej perspektywy, bez uwzględnienia różnych innych możliwości?
Już widzisz, jak potraktował swoje wyliczanki jako jedyną opcję i przedstawił ja swojej dziewczynie, zamiast jakoś wspólnie coś ustalić?

356 Ostatnio edytowany przez Lendy123 (2021-01-31 14:47:06)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Wiesz, ja się zgadzam z treścią wniosków. XD Znaczy, nie chciałabym bym być z kimś, kto liczy każdą złotówkę, kto pilnuje, żeby przypadkiem nie mieć gorzej, kto się upiera przy idealnej równości - bo w związku nigdy idealnie równo nie będzie, pod żadnym względem. Chciałabym, żebyśmy w związku byli "my", jakoś tam pojmowana jedność, obustronne zaangażowanie. I z tym wszyscy się zgadzają przecież. Tyle że większość widzi w propozycji autora zaprzeczenie tego, a ja wciąż przeciwnie. Jeżeli mamy rozważać to w kategorii zysków, to dla mnie ten podział zysków byłby takim pierwszym krokiem w stronę poważniejszego bycia razem, ze wspólnymi finansami (niekoniecznie w znaczeniu jednego konta, raczej po prostu w stronę wspólnych wydatków i dochodów).

Co innego, gdy coś jest efektem WSPÓLNYCH ustaleń i para ludzi ustala, że poza WSPÓLNYMI kosztami, jedno z nich będzie partycypowało w kosztach drugiego związanych z jego zobowiązaniami finansowymi. A co innego, jak Ci facet wyskakuje z opłatą za udostępnienie kąta u siebie i już Ci robi kalkulacje, jak zagospodarował Twoje nadwyżki finansowe. A może ona marzyła o studiach, które mogłaby z tej nadwyżki finansować, albo zorganizować ich wspólny wyjazd na wakacje, ale nie on już ustalił na co ona ma wydać swoją kasę i tak przypadkiem będzie to dokładanie się do JEGO kredytu za JEGO mieszkanie :-D

Gdyby myślała o wspólnych wakacjach (czy czymś innym wspolnym) to by zapewne powiedziała. Co za problem się odezwać i przedstawić inną propozycję? "Może zamiast 600 dam Ci tylko 400 na rachunki, a resztę się odłoży i pojedziemy na wakacje" brzmiałoby inaczej niż odmowa, bo te pieniądze mają być tylko dla niej. Co innego rozmowa o innych rozwiązaniach zakładających, że razem z tego skorzystają, a co innego "nie, bo moooje". Natomiast jeśli od razu przeznaczyła w głowie te pieniądze tylko dla siebie, to jakoś tak, no, nieładnie. Gdyby partner dał mi możliwość zyskania 1200 zł bez żadnego wysiłku z mojej strony, co by w dodatku wiązało się z polepszeniem mojej sytuacji, dzięki czemuś, co on ma/zrobił wcześniej, to automatycznie brałabym go pod uwagę w tym, co z tymi pieniędzmi zrobimy, bo jasne, są moje, ale bez niego by ich nie było.


Hmm, czyli jak partner zabiera Cię na kolację to dzielisz się z nim od razu nadwyżką, którą masz dzięki temu zaproszeniu (bo nie musisz sama robić kolacji), bo bez niego tej nadwyżki by nie było?

Nie bierzesz w ogóle pod uwagę tego, że ludzie w związku mieszkają razem, bo chcą dzielić ze sobą codzienność, spędzać razem więcej czasu i przenieść związek na wyższy etap? A to, że komuś się to bardziej lub mniej oplaca finansowo i ktoś ma z tego powodu "nadwyżkę" to tylko efekt uboczny.

Ja obecnie mieszkam z Narzeczonym w jego mieszkaniu. Jednocześnie odebrałam klucze do mieszkania w stanie developerskim, zakupionego przed poznaniem (bez kredytu). Wcześniej płaciłam 1250 zł za pokój. Teraz płacę 450 zł czynszu za moje mieszkanie (w trakcie remontu) i dokładam się 300 zł (połowa czynszu plus połowa opłat) do mieszkania Narzeczonego, mimo ze wcale tego ode mnie nie wymagał. Zastanawiam się czy ja jestem większym frajerem, bo ponoszę połowę kosztów wspólnego życia mimo że nie musiałam, czy mój Narzeczony, bo w dalszym ciągu mam 500 zł nadwyżki (1250-450-300), a on jej jeszcze nie próbował zagospodarowac wedle własnego uznania big_smile

357

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Tamiraa napisał/a:

Gdybym była nim, postawiłabym sprawę jasno, czego oczekuje ode mnie.Może ona nie chce z nim zamieszkać, bo za słabo się znają.
Może ona chciała się tylko wyżalić albo jak się tak głośno chwalił swoim mieszkaniem, powiedzieć, ale ci dobrze, i nic poza tym

Radziłbym trzymać się tekstu. Tam nie ma nic o jego chwaleniu się mieszkaniem. Jest informacja o tym, że ona mówi o wysokich kosztach czynszu jaki płaci.
Pytanie czego oczekuje. Tez może być źle odebrane.
Jeśli chciała się wyżalić, to wysłuchać i tyle? Pewnie ktoś powie bezduszny drań. 
Nie chce zamieszkać - zapytać, też źle.
Wychodzi na to, że gdybyś była nim chodziłabyś wokół tej dziewczyny na paluszkach, żeby nie urazić i domyślała się o co może jej chodzić?

358

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
MagdaLena1111 napisał/a:

Facetowi do głowy nawet nie przyszło, podobnie jak Tobie, że dziewczyna ma wiele alternatyw. Przecież może kupić własne mieszkanie na kredyt i spłacać JEJ kredyt za JEJ mieszkanie, a nie cudzą nieruchomość. Może związać się z facetem, z którym wspólnie dokonają takiego zakupu i będą WSPÓLNIE spłacać WSPÓLNY kredyt. On potraktował sytuację zero-jedynkowa, że ona już zawsze płacić będzie komuś odjemne, więc lepiej niech płaci mu na JEGO kredyt, a przy okazji będzie to mniej dla niej niż opłata za najem.

Oczywiście, że ma alternatywy, przecież nikt jej nie zmusza do zamieszkania razem, jeśli ona właśnie szykuje się do kupna własnego mieszkania. Temat dotyczy dwóch wersji, więc o tym piszę. Że ma inne opcje - oczywiście, ale co z tego? Czy jak zamieszka z autorem, podpisze cyrograf? Nie. Jeżeli miałaby inne plany, powiedziałaby o nich, tak myślę. Wtedy temat mówiłby o dziewczynie, która np. woli kupić własne mieszkanie niż zamieszkać z autorem. A jeżeli ona planuje coś takiego później, to czy mieszkanie z autorem - i płacenie mniej - miałoby jej to uniemożliwić?

Lendy123 napisał/a:

Hmm, czyli jak partner zabiera Cię na kolację to dzielisz się z nim od razu nadwyżką, którą masz dzięki temu zaproszeniu (bo nie musisz sama robić kolacji), bo bez niego tej nadwyżki by nie było?

Nie bierzesz w ogóle pod uwagę tego, że ludzie w związku mieszkają razem, bo chcą dzielić ze sobą codzienność, spędzać razem więcej czasu i przenieść związek na wyższy etap? A to, że komuś się to bardziej lub mniej oplaca finansowo i ktoś ma z tego powodu "nadwyżkę" to tylko efekt uboczny.

Oczywiście, że nie. Gdzie kolacji do mieszkania? Ale już gdybym planowała kupić coś za 1000 zł, a partner powiedział, że to ma, więc nie muszę kupować, to chętnie ten 1000 wydałabym na nas, a nie tylko na siebie. Gdybym zamierzała to wydać na, nie wiem, szafkę i biurko, a chłopak potrzebowałby szafki i powiedział: "wiesz, ja jednak nie potrzebuję tego drugiego biurka, mogę Ci oddać, moglibyśmy wtedy kupić sobie po szafce", też nie widziałabym problemu. Tym bardziej, jeśli jego biurko byłoby o wiele lepsze niż to, na które mogłabym sobie pozwolic. To tylko propozycja, mogę się nie zgodzić, natomiast nie przyszłoby mi do głowy oznajmić, że ma mi oddać biurko, ale obie szafki będą dla mnie. To jest roszczeniowe, a nie jego pytanie.

Oczywiście, że nadwyżka to efekt uboczny. Czemu więc się nią nie podzielić? smile

359 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-31 15:27:07)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

A to zależy Lendy. Jeśli on tego zażądał  z góry  tłumacząc jak autor to jest to związek ryzykowny powodów  tu wielokrotnie opisywanych.
Jeśli sama  to zaproponowalas to Twoja wola.

Dlatego ze: jeśli tego nie zażądal to znaczy ze dopuscil Cię do swoich zasobów  brzydkie slowo smile bezwarunkowo to znaczy że traktuje Cię  jak swoją kobietę  i ma dalsze plany.
Jeśli zażądał  to inna sytuacja.
Pieniędzmi też się można hmmm..izolować od kogoś..W stylu: nic Ci nie jestem winna
Czyli rzecz toczy się wokół: bez zobowiązań  para czy z zobowiązaniami.
U autora coś się rozbiega tu w myśleniu jego i jego dziewczyny.  I to jest istotą problemu.

MOŻESZ a MUSISZ  to jest zupełnie co innego dla większości ludzi.

360

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Lendy123 napisał/a:

[
Ja obecnie mieszkam z Narzeczonym w jego mieszkaniu. Jednocześnie odebrałam klucze do mieszkania w stanie developerskim, zakupionego przed poznaniem (bez kredytu). Wcześniej płaciłam 1250 zł za pokój. Teraz płacę 450 zł czynszu za moje mieszkanie (w trakcie remontu) i dokładam się 300 zł (połowa czynszu plus połowa opłat) do mieszkania Narzeczonego, mimo ze wcale tego ode mnie nie wymagał. Zastanawiam się czy ja jestem większym frajerem, bo ponoszę połowę kosztów wspólnego życia mimo że nie musiałam, czy mój Narzeczony, bo w dalszym ciągu mam 500 zł nadwyżki (1250-450-300), a on jej jeszcze nie próbował zagospodarowac wedle własnego uznania big_smile

W świetle wątkowych wypowiedzi, tracisz Ty, bo go dorabiasz.
Wedle mojej opinii oboje zyskujecie.

361

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

I przekonaj tu kogoś że turkusowy  to ani niebieski ani zielony. big_smile
Nie widzę  nic złego w biznesowym podejściu do związku. Tylko że nie wszyscy takie podejście mają. Byle oboje mieli tak samo. Wtedy jak to w biznesie: konfliktu będą  i narzekania  i albo się dogadają  albo rozejdą.
Jeśli mają  w ogóle różne podejście to nie ma szans by coś  wynegocjowali będzie sporo okazji  do bólu zawodu i oddalenia.

362 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-31 15:49:20)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Facetowi do głowy nawet nie przyszło, podobnie jak Tobie, że dziewczyna ma wiele alternatyw. Przecież może kupić własne mieszkanie na kredyt i spłacać JEJ kredyt za JEJ mieszkanie, a nie cudzą nieruchomość. Może związać się z facetem, z którym wspólnie dokonają takiego zakupu i będą WSPÓLNIE spłacać WSPÓLNY kredyt. On potraktował sytuację zero-jedynkowa, że ona już zawsze płacić będzie komuś odjemne, więc lepiej niech płaci mu na JEGO kredyt, a przy okazji będzie to mniej dla niej niż opłata za najem.

Oczywiście, że ma alternatywy, przecież nikt jej nie zmusza do zamieszkania razem, jeśli ona właśnie szykuje się do kupna własnego mieszkania. Temat dotyczy dwóch wersji, więc o tym piszę. Że ma inne opcje - oczywiście, ale co z tego? Czy jak zamieszka z autorem, podpisze cyrograf? Nie. Jeżeli miałaby inne plany, powiedziałaby o nich, tak myślę. Wtedy temat mówiłby o dziewczynie, która np. woli kupić własne mieszkanie niż zamieszkać z autorem. A jeżeli ona planuje coś takiego później, to czy mieszkanie z autorem - i płacenie mniej - miałoby jej to uniemożliwić?

A czy to jest wątek o zmuszaniu? Przecież nikt nawet o tym nie wspomniał :-O
Chodzi o sposób traktowania drugiej osoby w związku. Tutaj na przykładzie wspólnego zamieszkania.

A dokładnie chodzi o dyrektywny sposób, w jaki ten facet zarządza nie swoimi pieniędzmi. Nie każda kobieta jest potulną myszką, która przyjmie perspektywę swego pana (znaczy faceta) i z uśmiechem przyjmie to, co on ich dwójce przygotował bez konsultacji z nią, bo cóż ona może dodać od siebie ;-)
Mogę przyznać, że to jest racjonalne, iż dzielą się po połowie JEJ nadwyżką finansową i ona dokłada się do JEGO kredytu za JEGO mieszkanie, ale niech to wyjdzie od obojga, przy uwzględnieniu DWÓCH perspektyw.
Spierdzielałabym od faceta, który dysponuje moją kasą, bez uwzględnienia mojej opinii, gdzie pieprz rośnie. Nawet jeśli on uważałby się za mistrza racjonalnego dysponowania moimi wydatkami :-D
Już sobie wyobrażam jak ten facet rozdysponowuje jej pensję, mówi na co będzie racjonalnie wydać ich pensje, on na piwko z kumplami, ona na papier toaletowy do domu, bo przecież tam mieszka :-D On wie lepiej, co komu trzeba.


Podałam tylko kilka alternatyw, które ma ta dziewczyna, nie musisz się tak do nich przywiązywać. Tym bardziej, że mogę podać ich więcej :-D To były tylko przykłady, których wyobraźnia autora nie uwzględniła, a to dlatego, że jego wyobraźnia nie wychodzi poza jego oczekiwania, jego potrzeby, jego perspektywę.

363

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Ela210 napisał/a:

I przekonaj tu kogoś że turkusowy  to ani niebieski ani zielony. big_smile
Nie widzę  nic złego w biznesowym podejściu do związku. Tylko że nie wszyscy takie podejście mają. Byle oboje mieli tak samo. Wtedy jak to w biznesie: konfliktu będą  i narzekania  i albo się dogadają  albo rozejdą.
Jeśli mają  w ogóle różne podejście to nie ma szans by coś  wynegocjowali będzie sporo okazji  do bólu zawodu i oddalenia.

A kto w Lendy przykładzie zyskał? Wiem już powiedziałaś. To zależy. smile To jest taka sprytna sztuczka, jak być interesownym, a nie być. Wiadomo to zależy. I jeszcze mówisz, że to ma super wpływ na związek. smile Sztuczki, sztuczki, sztuczki.

364 Ostatnio edytowany przez Lendy123 (2021-01-31 15:57:57)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Ela210 napisał/a:

A to zależy Lendy. Jeśli on tego zażądał  z góry  tłumacząc jak autor to jest to związek ryzykowny powodów  tu wielokrotnie opisywanych.
Jeśli sama  to zaproponowalas to Twoja wola.

Dlatego ze: jeśli tego nie zażądal to znaczy ze dopuscil Cię do swoich zasobów  brzydkie slowo smile bezwarunkowo to znaczy że traktuje Cię  jak swoją kobietę  i ma dalsze plany.
Jeśli zażądał  to inna sytuacja.
Pieniędzmi też się można hmmm..izolować od kogoś..W stylu: nic Ci nie jestem winna
Czyli rzecz toczy się wokół: bez zobowiązań  para czy z zobowiązaniami.
U autora coś się rozbiega tu w myśleniu jego i jego dziewczyny.  I to jest istotą problemu.

MOŻESZ a MUSISZ  to jest zupełnie co innego dla większości ludzi.

Niczego ode mnie nie wymagał, chciał sam płacić cały czynsz i rachunki, ale dla mnie to oczywiste, że koszty życia, czyli czynsz plus opłaty dzielimy na pół. Tak samo oczywiste, że on nie płaci czynszu za moje mieszkanie developerskie w trakcie remontu, bo w żaden sposób z niego nie korzysta. Tyle że u nas finanse nigdy nie były problemem, nigdy jedna strona nie chciała naciągać drugiej i w ogóle jakoś specjalnie tego nie liczymy. Znacznie częściej zdarza się, że obydwoje wyciągamy portfele jak trzeba za coś zapłacić i ja mówię, że ja zapłacę, a Narzeczony, że nie, bo on.

Sara, dzielisz się nadwyżką, bo tego chcesz. Co innego gdy ktoś Ci to narzuca. Gdyby przykładowo mężczyzna zaproponowal, że zabierze Cię na kolację, ale pod warunkiem, że Ty kupisz mu piwo z tej nadwyzki, która Ci zostaje, bo w dalszym ciągu Ci się to opłaca. Albo że mężczyzna ma dwa biurka, ale nie da Ci jednego, jeśli nie kupisz mu w zamian szafki.

Nie wiadomo czy dziewczyna Autora nie zmuszana do dopłacania tych 200 zł, po zorientowaniu się, że ma teraz więcej pieniędzy na wydatki, w ramach jakiegoś tam rewanżu, sama by nie zaproponowała, że bedzie częściej płacić za jakieś wyjścia albo kupi coś do domu.

365 Ostatnio edytowany przez SaraS (2021-01-31 15:59:41)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

MagdaLena1111, to ja już nic nie rozumiem. big_smile
Przyznajesz, że podział jest racjonalny, więc zagaduję, że w propozycji nie ma nic złego; mają się dogadać. Dalej piszesz o dysponowaniu jej pieniędzmi. Tutaj głupieję. To propozycja jest okej czy nie? A jeśli nie, to jak miał o tym pomyśle wspomnieć? Jeśli to racjonalne, to dlaczego jest równe z dysponowaniem jej pieniędzmi już na etapie propozycji, skoro właściwie nie ma innej możliwości zaczęcia tematu? I ja jestem jak najbardziej za dogadaniem się, ale - jeśli czegoś nie przeoczyłam - to dziewczyna tylko odmawia podziału, żadnych argumentów, żadnych innych propozycji, a autor od razu ten zły. Serio, nie rozumiem. Albo to racjonalne, albo niedopuszczalne. tongue

Lendy123, nie widzę nic złego w zdaniu: "chodź, zabieram cię na kolację, a potem ty mnie - na drinka".

366

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:

MagdaLena1111,

Lendy123, nie widzę nic złego w zdaniu: "chodź, zabieram cię na kolację, a potem ty mnie - na drinka".

Nawet jeśli jest to warunek? Zabiorę Cię na kolację pod warunkiem, że Ty mnie zabierzesz na drinka? Bo z mojego zaproszenia na kolację będziesz mieć nadwyżkę, to proszę mi drinka kupić, inaczej nigdzie Cię nie zabieram, bo mi się to nie opłaca.

To, że jedna osoba placi za kolację, a druga za drinka jest normalne. Chodzi o roszczeniowość i stawianie warunków.

367 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-31 16:10:59)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:

MagdaLena1111, to ja już nic nie rozumiem. big_smile
Przyznajesz, że podział jest racjonalny, więc zagaduję, że w propozycji nie ma nic złego; mają się dogadać. Dalej piszesz o dysponowaniu jej pieniędzmi. Tutaj głupieję. To propozycja jest okej czy nie? A jeśli nie, to jak miał o tym pomyśle wspomnieć? Jeśli to racjonalne, to dlaczego jest równe z dysponowaniem jej pieniędzmi już na etapie propozycji, skoro właściwie nie ma innej możliwości zaczęcia tematu? I ja jestem jak najbardziej za dogadaniem się, ale - jeśli czegoś nie przeoczyłam - to dziewczyna tylko odmawia podziału, żadnych argumentów, żadnych innych propozycji, a autor od razu ten zły. Serio, nie rozumiem. Albo to racjonalne, albo niedopuszczalne. tongue

Tak, widzę, że masz problem z nadążeniem ;-)

Ktoś albo mnie uwzględnia jako odrębnego człowieka z własną perspektywą, przemyśleniami, potrzebą sprawczości i kierowania swoim życiem, albo uważa, że nie trzeba konsultować się ze mną i tylko wystarczy jak przedstawi mi swoją propozycję.
Tak, sądząc z przedstawionego opisu, zrobił autor tego wątku. Przekalkulował i wymyślił, że nie tylko na opłatach bieżących na mieszkaniu zaoszczędzi, ale jeszcze uszczknie coś dla siebie na trudne życie kredytobiorcy z kasy swojej dziewczyny, która zaoszczędzi wprowadzając się do niego i rozdysponował ją, co ją wprawiło w osłupienie. Mnie też by wprawiło.

I jeszcze jedno, on nie przedstawił tego w ten sposób, że z części kasy, którą ona dzięki wspólnemu zamieszkaniu - zaoszczędzi, można byłoby przeznaczyć na spłatę JEGO zadłużenia za JEGO mieszkanie, ale jak to ona zaoszczędzi, więc pokazałam alternatywę, gdzie jej ponoć oszczędności stają się jej kosztem wobec alternatywnych inwestycji. Bo nie ma tylko jednej właściwej perspektywy i jednego racjonalnego zachowania. Przedstawione przez autora było JEDNYM z takich rozwiązań, ale nie jedynym. Za to na pewno było ono najkorzystniejsze dla niego w obecnej sytuacji, niekoniecznie dla niej. I przede wszystkim, było wykalkulowana przez autora z pominięciem jej.

368 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2021-01-31 16:56:13)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
prego napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Gdybym była nim, postawiłabym sprawę jasno, czego oczekuje ode mnie.Może ona nie chce z nim zamieszkać, bo za słabo się znają.
Może ona chciała się tylko wyżalić albo jak się tak głośno chwalił swoim mieszkaniem, powiedzieć, ale ci dobrze, i nic poza tym

Radziłbym trzymać się tekstu. Tam nie ma nic o jego chwaleniu się mieszkaniem. Jest informacja o tym, że ona mówi o wysokich kosztach czynszu jaki płaci.
Pytanie czego oczekuje. Tez może być źle odebrane.
Jeśli chciała się wyżalić, to wysłuchać i tyle? Pewnie ktoś powie bezduszny drań. 
Nie chce zamieszkać - zapytać, też źle.
Wychodzi na to, że gdybyś była nim chodziłabyś wokół tej dziewczyny na paluszkach, żeby nie urazić i domyślała się o co może jej chodzić?

Nie ma mowy, a jakby zapytać tej dziewczyny, mielibyśmy pełny obraz sytuacji.
No, nie, ustalenia muszą być wspólne.

369

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
MagdaLena1111 napisał/a:

Tak, sądząc z przedstawionego opisu, zrobił autor tego wątku. Przekalkulował i wymyślił, że nie tylko na opłatach bieżących na mieszkaniu zaoszczędzi, ale jeszcze uszczknie coś dla siebie na trudne życie kredytobiorcy z kasy swojej dziewczyny, która zaoszczędzi wprowadzając się do niego i rozdysponował ją, co ją wprawiło w osłupienie. Mnie też by wprawiło.

Nie wiem gdzie to wyczytałaś. Wg mnie to co piszesz wynika z twoich przemyśleń i obaw. Dziewczyna wiadomo czym się kierowała, bo powiedziała, że ty zarabiasz więcej, więc ja pominę sprawy czynszowe. Zapłacę tylko połowę kosztów. Co z oczywistych względów jest niesprawiedliwe bo:

Lendy123 napisał/a:

dla mnie to oczywiste, że koszty życia, czyli czynsz plus opłaty dzielimy na pół

370

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
prego napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Tak, sądząc z przedstawionego opisu, zrobił autor tego wątku. Przekalkulował i wymyślił, że nie tylko na opłatach bieżących na mieszkaniu zaoszczędzi, ale jeszcze uszczknie coś dla siebie na trudne życie kredytobiorcy z kasy swojej dziewczyny, która zaoszczędzi wprowadzając się do niego i rozdysponował ją, co ją wprawiło w osłupienie. Mnie też by wprawiło.

Nie wiem gdzie to wyczytałaś. Wg mnie to co piszesz wynika z twoich przemyśleń i obaw. Dziewczyna wiadomo czym się kierowała, bo powiedziała, że ty zarabiasz więcej, więc ja pominę sprawy czynszowe. Zapłacę tylko połowę kosztów. Co z oczywistych względów jest niesprawiedliwe bo:

Lendy123 napisał/a:

dla mnie to oczywiste, że koszty życia, czyli czynsz plus opłaty dzielimy na pół

Ale nie możemy na 100% powiedzieć czy ona faktycznie nie chce płacić połowy czynszu, bo sam Autor nigdzie też o czynszu nie wspomniał.
Może ma mieszkanie w bezczynszowym bloku? Nie wiemy tego.

Dla mnie też oczywiste jest, że czynsz w takiej sytuacji dzieli się na pół.

371

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Ok ja już się tu pogubiłem. Chyba robię zbędne zamieszanie. Przepraszam.

372

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Z cyklu ...jak zrobić szpagat.....czyli trudno zrozumieć kobiety big_smile smile

Salomonka napisał/a:

O matko z córką! Zapomniałeś jeszcze o myjni samochodowej, kto ma niby za nią płacić?

Czy np. gdy ja uszyję firanki do naszego wspólnego domu, to punkt dla niego, czy dla mnie? A zasadzone kwiatki na balkonie? Bo przecież firma "dom i ogród" też wystawia rachunki? Jak kobieta wypierze gatki swojego partnera w jego pralce, to punkt dla niego czy dla niej?

Uff... Jakie to szczęście, że nie muszę się droczyć z takimi... pseudofacetami. Prawdziwych facetow już nie ma!!! smile

I znalezione w innym wątku

Salomonka napisał/a:

A tak na poważnie; Z wiekiem zrobiłam się bardziej "zołzowata", patrzę na "mój interes" i przestałam wierzyć w człowieka, oprócz siebie oczywiście smile

Naprawdę dobrze na tym wychodzę smile

373

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
zwyczajny gość napisał/a:

Z cyklu ...jak zrobić szpagat.....czyli trudno zrozumieć kobiety big_smile smile

Salomonka napisał/a:

O matko z córką! Zapomniałeś jeszcze o myjni samochodowej, kto ma niby za nią płacić?

Czy np. gdy ja uszyję firanki do naszego wspólnego domu, to punkt dla niego, czy dla mnie? A zasadzone kwiatki na balkonie? Bo przecież firma "dom i ogród" też wystawia rachunki? Jak kobieta wypierze gatki swojego partnera w jego pralce, to punkt dla niego czy dla niej?

Uff... Jakie to szczęście, że nie muszę się droczyć z takimi... pseudofacetami. Prawdziwych facetow już nie ma!!! smile

I znalezione w innym wątku

Salomonka napisał/a:

A tak na poważnie; Z wiekiem zrobiłam się bardziej "zołzowata", patrzę na "mój interes" i przestałam wierzyć w człowieka, oprócz siebie oczywiście smile

Naprawdę dobrze na tym wychodzę smile

A z czym masz problem?

374 Ostatnio edytowany przez SaraS (2021-01-31 23:45:58)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Lendy123 napisał/a:
SaraS napisał/a:

MagdaLena1111,

Lendy123, nie widzę nic złego w zdaniu: "chodź, zabieram cię na kolację, a potem ty mnie - na drinka".

Nawet jeśli jest to warunek? Zabiorę Cię na kolację pod warunkiem, że Ty mnie zabierzesz na drinka? Bo z mojego zaproszenia na kolację będziesz mieć nadwyżkę, to proszę mi drinka kupić, inaczej nigdzie Cię nie zabieram, bo mi się to nie opłaca.

To, że jedna osoba placi za kolację, a druga za drinka jest normalne. Chodzi o roszczeniowość i stawianie warunków.

Gdyby ktoś na hasło "chodź, zabiorę cię na kolację, potem ty postawisz drinka" zaczął tupać nóżkami i mówić, że kolację zje, ale drinków nie kupi, bo mu szkoda pieniędzy, to żadnej kolacji bym nie kupiła. Proste. I to tę osobę uznałabym roszczeniową, nie siebie. Widziałabym, że tylko mi zależy na wspólnym czasie; tej drugiej stronie - na darmowym żarciu. Więc tak, są warunki, i tak - to jest normalne.

375

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Drogi autorze,
założyłam tutaj konto specjalnie dlatego żeby napisać coś na temat twojego postu.

Na miejscu tej dziewczyny byłoby mi zwyczajnie przykro gdyby mój partner, z którym prawdopodobnie widzę się w przyszłości traktował mnie tak jak ty swoją dziewczynę - z poczuciem wyższości i pokazywaniem kto jest lepszą i zaradniejsze strona a kto tą gorsza, bo wynajmuje za 1200 zł. Niestety.
Tak, gdybym znalazła pokój za 600 zł u kogoś obcego, byłabym bardzo zadowolona. Natomiast gdyby mój partner chciał ode mnie więcej pieniędzy niż wynosi połowa mediów i jedzenia czułabym rozczarowanie. I trochę złości na sama siebie, ze nie zauważyłamp biznesowo-roszczeniowej postawy u partnera wcześniej.

Zastanawia mnie dlaczego nie jesteś w stanie zrozumieć roznicybbycia z drugim człowiekiem, tego ze bycie w związku to trochę inna sprawa niż oferowanie podnajmowania pokoju obcej osobie. Co takiego zdarzyło się (lub nie) w twoim życiu, ze nie do końca rozumiesz, ze relacja z dziewczyna i relacja z obcym rządzą się innymi prawami?

Trochę o mnie.
Z partnerem (również nie - mężem itd) byliśmy ze sobą trochę krócej niż wy. Zaproponował mi mieszkanie u niego - albo raczej z nim w mieszkaniu, które również było kredytowane. Teraz widzę jaką jestem szczęściara - mój facet nigdy nie wziął ode mnie ani złotówki. Za nic. Jedynie jedzenie kupowałam - ale trudno byłoby teraz liczyć kto ile wydał, czy na pewno oboje po połowie.
Coz, mieszkałam u niego za darmo. Albo raczej z nim. Dla niego było nie do przejścia to ze mogłabym za coś płacić gdy on ma pieniądze. Zawsze mówił - pomożesz mi jak kiedyś nie będę miał. Z myślą, ze to się nigdy nie stanie.

Co więcej - partner później sprzedał to mieszkanie, kupił większe, a do tego działkę budowlana, gdzie za kilka lat się wybudujemy - również część na kredyt i wydał na to wszystkie oszczędności jakie miał. Ja jedynie zapłaciłam za notariusza, podatki itd - bo sie upierałam. Oczywiście posiadam prawo do połowy obu nieruchomości.
Ostatecznie on placil raty za kredyty, dawal ponad polowe na jedzenie, ja płaciłam media i resztę żarcia. Oszczędności odkładałam na konto pt. budowa domu.

Tak było.
Przyszedł koronawirus, partner stracil dużo pieniędzy bo taka branża... a ja dostałam spora podwyżkę i złapałam kolejna prace, bo również... taka branża. Podczas pandemii mam co robić.
U niego przez najbliższe czas bez lepszej perspektywy.
Teraz w sumie ja zarabiam więcej, opłacam większosc wydatków w naszym życiu, oszczędzam na dom, rowery i wakacje w lipcu.
I nie mam z tym problemu. Bo mój facet kiedyś nie był materialista, nie chciał ode mnie nic w imię jakiejś chorej zasady. Zwłaszcza ze sam piszesz ze to tylko 200 zł i ono nie ratuje twojego budżetu... wiec dlaczego? Żeby pokazać kto jest góra?

376

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:

Gdyby ktoś na hasło "chodź, zabiorę cię na kolację, potem ty postawisz drinka" zaczął tupać nóżkami i mówić, że kolację zje, ale drinków nie kupi, bo mu szkoda pieniędzy, to żadnej kolacji bym nie kupiła. Proste. I to tę osobę uznałabym roszczeniową, nie siebie. Widziałabym, że tylko mi zależy na wspólnym czasie; tej drugiej stronie - na darmowym żarciu. Więc tak, są warunki, i tak - to jest normalne.

A dla mnie to nie jest normalne, tylko przykre. Bezinteresowność jest kluczowa w bliskich  relacjach. Chcesz to zabierasz kogoś na kolację,nie chcesz to nie zabierasz. Nie wyobrażam sobie, żeby za wszystko co robię dla partnera żądac od razu jakiegoś zadośćuczynienia. To nie jest układ biznesowy, tylko związek.

377

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Żeby nie czuć się wydy..  przynajmniej osoby które znam z takim podejściem tak się czuły od dzieciństwa. .

378

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Wszystko zależy od sytuacji...
Powiem szczerze tak:

Gdybym miała swoje mieszkanie na własność (i kredyt) i wprowadzałby się do mnie chłopak, sama bym zaproponowała, żeby płacił tylko za połowę rachunków. Gdyby sam zaproponował większą kwotę, to zależy od mojej sytuacji finansowej - gdyby była ok, to bym go wyśmiała, ale gdyby miało mi to mocno podnieść sytuację życiową to pewnie bym przystała.

Gdyby mój chłopak miał swoje mieszkanie i miałabym się wprowadzić, sama bym zaproponowała kwotę wyższą niż tylko rachunki, bo nienawidzę uczucia bycia na czyjejś łasce. Jeśli by naciskał to starałabym się to wynagrodzić w inny sposób np. więcej sprzątając czy dekorując mieszkanie. Gdyby zaś sam on wyszedł z inicjatywą, że mam mu się dokładać do rat kredytu bo i tak będę mieć lepiej - prawdopodobnie bym mocno się zastanowiła, czy chcę z nim być.

Dlaczego?

A no właśnie dlatego, że ja sama bym tak nie postąpiła i do głowy by mi nie przyszło takie rozwiązanie, ponieważ ja czerpię przyjemność z dawania bliskim. Czy są to uczucia, uczynki, czy coś co można załatwić pieniędzmi. Ja bym się cieszyła, że mój partner nie musi już nigdzie wynajmować mieszkania i ma więcej pieniędzy dla siebie. Przecież mi jego wprowadzenie się nagle kosztów życia by nie zmieniło. Przecież chciałabym z nim mieszkać nie ze względów finansowych a dlatego, że chciałabym go w swoim życiu! Taka jego propozycja uświadomiłaby mi, że pod tym względem mamy zupełnie inne wartości i najpewniej z tego związku nie byłabym zadowolona, jeśli on ciągle przelicza na wartość różne rzeczy, to nie mam co liczyć na jego troskę i opiekę kiedy nie będę mogła się zrewanżować.

Dla przykładu: jako 17 latka pracowałam dorywczo jako hostessa, a chłopak mój robił na etacie. On przewalał na przyjemności, a później ja za niego płaciłam na mieście bo inaczej nigdzie nie wychodziliśmy. Trwało to kilka lat, aż kiedyś kazałam mu oddać sobie za taksówkę czy jakieś fancy drinki na mieście -  bo co innego jak płacę za nas, a co innego jak bierze ode mnie pieniądze tylko na siebie i nie oddaje. Zaczął mi od tej kwoty odliczać nagle 2,50 za sok czy 1,80 za bilet autobusowy. Wtedy się zakończył nasz 5-letni związek. Powodów było oczywiście więcej, ale przelał tym czarę goryczy.

Na studiach mieszkałam z innym chłopakiem, on pracował a ja miałam skromną kwotę na życie. Podejście miał podobne do pieniędzy jak ja i sam zaproponował płacić więcej za jedzenie, bo przecież więcej je.  Było to uczciwe.

Z ostatnim z którym mieszkałam - i to jest ewenement -  pracował na etacie a ja straciłam swoją ze względu na covid. Chłop jadł potężne ilości jedzenia, a do tego ja gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy. On wracał i było wszystko gotowe. Wszystko było 50/50, więc zaproponowałam by coś więcej dorzucił. Jasno dał mi znać że chyba mi się coś pomyliło. Tak - on był tą pomyłką. Nie powiedziałam już nigdy więcej nic na temat pieniędzy bo stwierdziłam, że nie będę się prosić, a związek był świeży i na szczęście zakończył się niewiele później.

Teraz wiem, że będę się wiązać tylko z osobą, która ma podobne podejście do mnie. Ja jestem niesamowicie niezależna i nawet podwieźć się nie dam za darmo, a mimo to sama uwielbiam dawać. Nie może mi nikt zarzucić, że chciałabym być utrzymywana przez mężczyznę, bo nie.

379

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Herlina napisał/a:

Wszystko zależy od sytuacji...
Powiem szczerze tak:

Gdybym miała swoje mieszkanie na własność (i kredyt) i wprowadzałby się do mnie chłopak, sama bym zaproponowała, żeby płacił tylko za połowę rachunków. Gdyby sam zaproponował większą kwotę, to zależy od mojej sytuacji finansowej - gdyby była ok, to bym go wyśmiała, ale gdyby miało mi to mocno podnieść sytuację życiową to pewnie bym przystała.

Gdyby mój chłopak miał swoje mieszkanie i miałabym się wprowadzić, sama bym zaproponowała kwotę wyższą niż tylko rachunki, bo nienawidzę uczucia bycia na czyjejś łasce. Jeśli by naciskał to starałabym się to wynagrodzić w inny sposób np. więcej sprzątając czy dekorując mieszkanie. Gdyby zaś sam on wyszedł z inicjatywą, że mam mu się dokładać do rat kredytu bo i tak będę mieć lepiej - prawdopodobnie bym mocno się zastanowiła, czy chcę z nim być.

Dlaczego?

A no właśnie dlatego, że ja sama bym tak nie postąpiła i do głowy by mi nie przyszło takie rozwiązanie, ponieważ ja czerpię przyjemność z dawania bliskim. Czy są to uczucia, uczynki, czy coś co można załatwić pieniędzmi. Ja bym się cieszyła, że mój partner nie musi już nigdzie wynajmować mieszkania i ma więcej pieniędzy dla siebie. Przecież mi jego wprowadzenie się nagle kosztów życia by nie zmieniło. Przecież chciałabym z nim mieszkać nie ze względów finansowych a dlatego, że chciałabym go w swoim życiu! Taka jego propozycja uświadomiłaby mi, że pod tym względem mamy zupełnie inne wartości i najpewniej z tego związku nie byłabym zadowolona, jeśli on ciągle przelicza na wartość różne rzeczy, to nie mam co liczyć na jego troskę i opiekę kiedy nie będę mogła się zrewanżować.

Dla przykładu: jako 17 latka pracowałam dorywczo jako hostessa, a chłopak mój robił na etacie. On przewalał na przyjemności, a później ja za niego płaciłam na mieście bo inaczej nigdzie nie wychodziliśmy. Trwało to kilka lat, aż kiedyś kazałam mu oddać sobie za taksówkę czy jakieś fancy drinki na mieście -  bo co innego jak płacę za nas, a co innego jak bierze ode mnie pieniądze tylko na siebie i nie oddaje. Zaczął mi od tej kwoty odliczać nagle 2,50 za sok czy 1,80 za bilet autobusowy. Wtedy się zakończył nasz 5-letni związek. Powodów było oczywiście więcej, ale przelał tym czarę goryczy.

Na studiach mieszkałam z innym chłopakiem, on pracował a ja miałam skromną kwotę na życie. Podejście miał podobne do pieniędzy jak ja i sam zaproponował płacić więcej za jedzenie, bo przecież więcej je.  Było to uczciwe.

Z ostatnim z którym mieszkałam - i to jest ewenement -  pracował na etacie a ja straciłam swoją ze względu na covid. Chłop jadł potężne ilości jedzenia, a do tego ja gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy. On wracał i było wszystko gotowe. Wszystko było 50/50, więc zaproponowałam by coś więcej dorzucił. Jasno dał mi znać że chyba mi się coś pomyliło. Tak - on był tą pomyłką. Nie powiedziałam już nigdy więcej nic na temat pieniędzy bo stwierdziłam, że nie będę się prosić, a związek był świeży i na szczęście zakończył się niewiele później.

Teraz wiem, że będę się wiązać tylko z osobą, która ma podobne podejście do mnie. Ja jestem niesamowicie niezależna i nawet podwieźć się nie dam za darmo, a mimo to sama uwielbiam dawać. Nie może mi nikt zarzucić, że chciałabym być utrzymywana przez mężczyznę, bo nie.

Robiłaś dla Was zakupy, gotowałaś obiadki, ogarniałaś mieszkanie, on jadł potężne porcje jedzenia i chciał, żeby było 50/50 big_smile. No to niezły typek. Ja jem względnie mało, czasem nawet zakupy ogarnę big_smile i chętnie z Tobą zamieszkam, nawet przy 60/40, albo i 70/30 jeśli dobrze gotujesz

380 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-02-01 10:32:36)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Verdnal napisał/a:

Robiłaś dla Was zakupy, gotowałaś obiadki, ogarniałaś mieszkanie, on jadł potężne porcje jedzenia i chciał, żeby było 50/50 big_smile. No to niezły typek. Ja jem względnie mało, czasem nawet zakupy ogarnę big_smile i chętnie z Tobą zamieszkam, nawet przy 60/40, albo i 70/30 jeśli dobrze gotujesz

Niby hasła o niezależności, ale ja to tam widzę ogromne pokłady ofiarności i nierówności z jej strony, skoro już tak sugerowała, że pół na pół (no nie wiem gdzie niby to 50/50). Może nie bez powodu trafiła na tylu typków, którzy najnormalniej w świecie na niej w pewien sposób żerowali, a jak żądała wyrównania to rzucali kwotami za soczek.

381

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
SaraS napisał/a:

Ja bym propozycję autora odczytała po prostu zupełnie inaczej. Jakby powiedział: "płacisz 1200, wprowadź się do mnie i płać 600", pomyślałabym: "super, OBOJGU nam będzie lepiej, OBOJE będziemy mieli więcej". Pewnie nie myślałabym o jego kredycie, a jeśli już to w formie: "świetnie, ktoś, kogo kocham, będzie miał łatwiej", ale bardziej prawdopodobne, że nie zastanawiałabym się nad tym, tak samo jak zdziwiłabym się, gdyby on zajmował się tym, co ja zrobię z zaoszczędzonymi pieniędzmi. Dla mnie naturalnym byłoby rozpatrywanie tego w kategorii nas, razem, a nie ja, mój wydatek, on, jego kredyt. Nawet bez wspólnych finansów w związku widziałabym nas i naszą korzyść; nie chciałabym, żeby było inaczej. Wg mnie tu partnerka autora jest od tego daleka, bo nie patrzy wcale na nich jako parę, jakąś całość, a tylko na siebie i swoje finanse, ona jest bardziej "osobna", idzie bardziej w stronę odrębności.

I pod tym się podpisuję! To jest zdrowe podejście. A jak laska chce nagle mieszkać ZA DARMO kosztem partnera, bo realny koszt mieszkania w mieście to 1200 zł a jej nawet szkoda połowy tego, to bym taką od razu pożegnał. Mam nadzieję że nie będę mieć takiego problemu.

382 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-02-01 12:34:05)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
enlikkufri napisał/a:
SaraS napisał/a:

Ja bym propozycję autora odczytała po prostu zupełnie inaczej. Jakby powiedział: "płacisz 1200, wprowadź się do mnie i płać 600", pomyślałabym: "super, OBOJGU nam będzie lepiej, OBOJE będziemy mieli więcej". Pewnie nie myślałabym o jego kredycie, a jeśli już to w formie: "świetnie, ktoś, kogo kocham, będzie miał łatwiej", ale bardziej prawdopodobne, że nie zastanawiałabym się nad tym, tak samo jak zdziwiłabym się, gdyby on zajmował się tym, co ja zrobię z zaoszczędzonymi pieniędzmi. Dla mnie naturalnym byłoby rozpatrywanie tego w kategorii nas, razem, a nie ja, mój wydatek, on, jego kredyt. Nawet bez wspólnych finansów w związku widziałabym nas i naszą korzyść; nie chciałabym, żeby było inaczej. Wg mnie tu partnerka autora jest od tego daleka, bo nie patrzy wcale na nich jako parę, jakąś całość, a tylko na siebie i swoje finanse, ona jest bardziej "osobna", idzie bardziej w stronę odrębności.

I pod tym się podpisuję! To jest zdrowe podejście. A jak laska chce nagle mieszkać ZA DARMO kosztem partnera, bo realny koszt mieszkania w mieście to 1200 zł a jej nawet szkoda połowy tego, to bym taką od razu pożegnał. Mam nadzieję że nie będę mieć takiego problemu.

niestety Sara  Ty nie rozpatrujesz nic w kategorii NAS.. tam jest tyko kategoria Single + single  lub jak kto woli biznesowo win-win.
dobre dla związków F&B i związków dla zobowiązań. widocznie poza tą perspektywę z jakichś powodów nie potrafisz wyjść. dlatego piszesz w wątku że czegoś nie rozumiesz- bo nie rozumiesz.

383

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
R_ita napisał/a:
Verdnal napisał/a:

Robiłaś dla Was zakupy, gotowałaś obiadki, ogarniałaś mieszkanie, on jadł potężne porcje jedzenia i chciał, żeby było 50/50 big_smile. No to niezły typek. Ja jem względnie mało, czasem nawet zakupy ogarnę big_smile i chętnie z Tobą zamieszkam, nawet przy 60/40, albo i 70/30 jeśli dobrze gotujesz

Niby hasła o niezależności, ale ja to tam widzę ogromne pokłady ofiarności i nierówności z jej strony, skoro już tak sugerowała, że pół na pół (no nie wiem gdzie niby to 50/50). Może nie bez powodu trafiła na tylu typków, którzy najnormalniej w świecie na niej w pewien sposób żerowali, a jak żądała wyrównania to rzucali kwotami za soczek.

Zgadzam się, ale młoda jestem, uczę się na błędach smile
Zmieniło się sporo, teraz raczej nie byłoby szans, żebym sobie tak dała wejść na głowę.

384

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Herlina napisał/a:
R_ita napisał/a:
Verdnal napisał/a:

Robiłaś dla Was zakupy, gotowałaś obiadki, ogarniałaś mieszkanie, on jadł potężne porcje jedzenia i chciał, żeby było 50/50 big_smile. No to niezły typek. Ja jem względnie mało, czasem nawet zakupy ogarnę big_smile i chętnie z Tobą zamieszkam, nawet przy 60/40, albo i 70/30 jeśli dobrze gotujesz

Niby hasła o niezależności, ale ja to tam widzę ogromne pokłady ofiarności i nierówności z jej strony, skoro już tak sugerowała, że pół na pół (no nie wiem gdzie niby to 50/50). Może nie bez powodu trafiła na tylu typków, którzy najnormalniej w świecie na niej w pewien sposób żerowali, a jak żądała wyrównania to rzucali kwotami za soczek.

Zgadzam się, ale młoda jestem, uczę się na błędach smile
Zmieniło się sporo, teraz raczej nie byłoby szans, żebym sobie tak dała wejść na głowę.

Młodość się rządzi swoimi prawami smile
Ja jakoś od początku byłam uczulona na facetów którzy są tzw. złotówka bo wiem ze życie z takim facetami to udręka.
Honoru niektórzy nie mają za grosz

385 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-02-01 22:30:02)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Ciekawie się tutaj zrobiło..

Pojedynek zdrowego rozsądku  i kalkulacji z poczuciem wspólnoty w związku czy zwykłą przyzwoitością, gdzie dwójka ludzi żyje razem i RAZEM stara się coś zbudować, zatem poza kasą powinno się coś jeszcze coś liczyć. Mówiąc szczerze, to akurat trochę Kolegów tutaj nie rozumiem. Epitety w stylu "roszczeniowych Karyn" pasowałyby raczej do kogoś, kto wprowadza się do partnera i jawnie oczekuje, że będzie "zwolniona" z wszelkich czy obowiązków, tylko prezentuje postawę roszczeniową w stylu" jesteśmy razem, to mi się należy". Co tutaj mamy? Dziewczyna płaci połowę rachunków, pomaga w utrzymaniu mieszkania i jeszcze ma spłacac facetowi, kredyt, który ON zaciągnał na to mieszkanie? Autor chyba całkiem nieźle zarabia, więc raczej nie ma problemu ze spłacaniem rat? Osobiście byłoby mi zwyczajnie głupio oczekiwać, że ktoś będzie mój kredyt spłacać, tym bardziejjeśli to jest partnerka..

386

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

A ja jestem ciekawa... czy Dziewczyna już zorientowała się z jakim typem ma do czynienia i Cię zostawiła? Daj Boże, aby już miała ta relacje za sobą wink

387

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Temat jest bardzo ciekawy i obie strony dyskusji mają bardzo sensowne argumenty. Rozważmy trochę inny scenariusz np. załóżmy że jest para z której każda osoba ma własne mieszkanie. Muszą zdecydować się do którego mieszkania się przeprowadzić, a które wynająć. Załóżmy, że wybierają przeprowadzkę do większego mieszkania. Jak uważacie, że powinny być dzielone koszty życia w mieszkaniu w którym razem zamieszkają oraz jaki powinien być podział zysków z wynajętego lokum?
Drugi przypadek niech będzie trochę bliższy sytuacji autora. Załóżmy, że postanawiają zamieszkać razem i on swoje mieszkanie komuś wynajmuje, a razem ze swoją dziewczyną najmują inne lokum za które płacą po połowie. Czy to by lepiej wyglądało niż oczekiwanie drobnej opłaty od partnerki? Ona w zasadzie wtedy nie dokłada mu się do kredytu a on na tym jeszcze lepiej finansowo wychodzi. (swoje mieszkanie wynajmie za 2500, a za najęte wspólnie z dziewczyną będzie płacił 1250 przyjmując że będzie to podobny metraż i standard)

388 Ostatnio edytowany przez prego (2021-02-02 10:09:43)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
bagienni_k napisał/a:

Autor chyba całkiem nieźle zarabia

To nie jest argument do niczego. Nie przyjmuj pokrętnego sposobu myślenia, służącemu tylko i wyłącznie do ułożenia sobie relacji pod siebie. Tak jak napisała Salomonka, najpierw myślimy o sobie. Nikt tak nie zadba o Twoje interesy jak ty sam.
Jeśli taki argument pada, nieważne czy z ust kobiety, czy np. wspólnika, czy kolegi to trzeba wiać, bo będzie skubanie i mydlenie oczu.

389 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-02-02 10:56:25)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną

To jak on zarabia nie ma większego znaczenia  chociaż miałoby w takim wypadku gdy straciłby dochody np z powodu Covid i miał problem że splacaniem.  Wtedy od jego dziewczyny powinna wyjść jakaś propozycja pomocy. Ale od niej.
Natomiast co do wprowadzenia się do jednego z mieszkań  to nic nie zmienia.
Każdy ma odrębny majątek i zasoby i zaprasza do swoich zasobów kogoś dobrowolnie.
Zasób mu zostaje kosztami eksploatacji dzieła się po połowie więc nie jest stratny.
Jak to boli to, że że swoich zasobów druga strona wyciąga kasę  to niech nie zaprasza.
Gdybym zaprosiła mężczyznę  do zamieszkania że mną  to nie bolaloby mnie  że On ma mieszkanie które wynajmuje i dodatkowe 2000 z tego!  Co mi do tego? To absurd. Ja nie tracę  finansowo A dyskusję ukochanego przy boku.
Gdyby on mnie zaprosił do wspólnego mieszkania i powiedział to z Twojego zapłacimy mój kredyt  to pierwsze co bym zapytała czy jest taka sytuacja że jest problem w tym momencie że spłatą tego kredytu.
I może bym się zgodziła traktując to jako wsparcie finansowe z mojej strony. Pewnoe chwilowe.
Gdybym o to samo poprosiła mężczyznę  traktowalabyś tak samo czyli zaciągam zobowiązania  finansowe u niego.

Bo już to myślenie niektórych zaczyna przypominać sytuację  gdy mają  komuś za zła że ma jakiś  zysk finansowy i uważają że za łatwo mu przyszło. wink chociaż sami nie ponoszą  z tego tytułu żadnych strat.

390 Ostatnio edytowany przez prego (2021-02-02 11:08:21)

Odp: Problem z mieszkaniem z dziewczyną
Ela210 napisał/a:

Ale od niej.

Ale ta zasada jest do bani i służy mydleniu oczu, albo uspokojeniu resztek sumienia. Masz przykład jednej użytkowniczki. Mieszkała za darmo, miała płacić za rzeczy spożywcze, nie płaciła. To nie jest tak że, jak zakochana osoba oferuje to bierzemy i mówimy ja to mam szczęście. A jak ktoś zwraca uwagę, to mówimy to wyszło przecież od niego. Jak korzystne to mam szczęście, jak niekorzystne, to robię rozróbę na kilka stron forum.

Posty [ 326 do 390 z 587 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 9 10 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Problem z mieszkaniem z dziewczyną

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024