MosciPan napisał/a:Lady Loka napisał/a:noben napisał/a:Logiczne, bo rata kredytu nie jest kosztem stałym....
W ogóle się nie liczy jako koszt.
Na dodatek on więcej zarabia, więc nie ma o czym gadać...
No ale to jest jego koszt staly. Jego mieszkanie, z ktorego ona nic nie ma i nie bedzie miala praw do wlasnosci tego mieszkania. Wiec wlasciwie z jakiego powodu mialaby mu pomagac w splacie tego kredytu?
I tu właśnie jest jądro(:D) tego problemu. Dlaczego płacenie obcej osobie kredytu jest ok ale pomoc osobie bliskiej jest absolutnie nie do przyjęcia bo nic z tego nie mam?
Moim zdaniem ciekawy problem do głębszej analizy.
No ale tacy Wy bliscy sie sobie wydajecie jak ziemia i ksiezyc. Oboje.
Gdyby mi partner zaproponowal, zebysmy wspolnie zamieszkali w jego mieszkaniu, to tez nie wpadlabym na to, ze bedzie chcial ode mnie jakies dodatkowe oplaty poza polowa za media, czynsz, jedzenie, chemie i jakis fundusz remontowy, gdyby cos sie zuzylo.
Tak samo, gdybym ja sobie wziela kredyt i kupila mieszkanie, to nie wiem jaki musialabym miec tupet, zeby oswiadczyc partnerowi, ze musi mi pomoc ten kredyt splacic, bo przeciez jestem mu bliska. A guzik. Moje mieszkanie, moj kredyt. Jak place za wynajem komus obcemy to mi to lotto co zrobi z ta kasa. Mam umowe, wiem, ze to po prostu koszta ktore ponosze w zwiazku z wynajmem.
Jakbym splacala facetowi kredyt, spoko. Tylko niech najpierw przeliczy jaki procentowo bedzie moj wklad w ten kredyt i przepisze na mnie taka czesc swojego mieszkania. Bo nie widze innego powodu, dla ktorego mialabym splacac kredyt obcej osobie. Przeciez nie jestescie malzenstwem, nie macie dzieci, nie macie wspolnych zobowiazan. Dzis razem mieszkacie, jutro mozesz ja wykopac za prog. Obcy ludzie.
Edit. Noben, ale to jest jego mieszkanie. JEGO. Ona odejdzie, mieszkanie mu zostanie. To on postanowil, ze je kupi. To on postanowil, ze jej zaproponuje wprowadzenie sie. Ale to dalej JEGO mieszkanie. Gdyby zostali malzenstwem i mieszkanie przepisalby na ich oboje to spoko. Ale z jakiej paki ona ma placic kredyt na mieszkanie, ktore jest tylko jego?
Zeby nie bylo, w odwrotnej sytuacji mowilabym dokladnie tak samo. W sensie tez nie widze powodu zeby facet, nawet jezeliby wiecej zarabial, mial placic za mieszkanie, ktore kupila sobie na kredyt jego partnerka.
Tez bym w takiej sytuacji wolala dalej wynajmowac mieszkanie oddzielnie niz mujac sie z roszczeniowym facetem.