Czyli wynika, że lepiej by było....gdyby autor wynajął swoje mieszkanie i z wynajmu opłacał kredyt oraz miał górkę.
A wspólnie wynajmują inne mieszkanie i wspólnie płacą po 1.200 + eksploatacja.
Sprawa czysta - równe koszty, równe obowiązki. Tyle że dziewczyna jest 1200 zł do tyłu.To teraz będzie chór oburzonych....że jak to, że sknera, że nie uchodzi....
Niekoniecznie. Wszystko kwestia uzgodnienia.
Gdyby rzeczywiście nie potrafili dogadać do podziału kosztów w jego mieszkaniu z kredytem, to może takie rozwiązanie lepsze choć mało ekonomiczne. Tylko czy wszystko trzeba przeliczać na kasę?
Poza tym dlaczego uważasz, że kobieta byłaby 1200zł stratna? Ona podobno teraz płaci 1200. Czyli u niej niewiele by się zmieniło tyle że mieszkałaby z facetem a nie koleżanką.
Poza tym pewnie trochę by tam pomieszkali i w końcu jakby było ok to chcieliby coś własnego. Czyli kolejne mieszkanie na kredyt czyli wspólne.
No ja po części podobnie z moim partnerem zrobiłam bo ani on w moim (bo mu za małe) ani ja w niego (bo wybudowali z ex) nie chcieliśmy mieszkać ale wcześniej on pomieszkiwał u mnie i ja u niego, zdążyliśmy poznać w codziennym życiu, jak nasze zwyczaje też w wydawaniu kasy wyglądają i stanęło na mieszkaniu innym, wspólnym, własnym. Dogadaliśmy się co do kosztów i współwłasności a to co robimy z naszymi mieszkaniami sprzed związku to nasza sprawa. Ja udostępniłam swoje tymczasowo dla chrześniaka, on swoje córce. I jest ok.