Generalnie to jest to bardzo przykre co tu piszą kobiety. Przeglądam sobie wątki od jakiegoś czasu i aż się postanowiłem zarejestrować i wypowiedzieć. Wy tu usilnie próbujecie wmawiać, że opłacanie rachunków na pół jest normalnie/właściwe/uczciwe - otóż nie jest. Inne dziewczęta trafią na tego typu wątek, naczytają się tych bzdur, a później będą rozpowszechniać dalej.
Dziewczyna to tylko dziewczyna, zwyczajna relacja. Teraz jest a za chwilę może jej nie być. Na moim przykładzie:
Własne mieszkanie 50m2, świetna lokalizacja, bardzo wysoki standard (drogie materiały, kuchnia na wymiar, sprzęty/meble w mieszkaniu z górnej półki, zmywarki, suszarki, roomby i tak dalej), wszystko za gotówkę, opłaty za mieszkanie i rachunki to łącznie ~700zł.
Case1
Moja eks Małgosia
Jeszcze byłem naiwny, z tych co stawiają kobiety na jakimś piedestale. Płaciła 500zł i to jeszcze z jakimś fochem, że wgl musi. Po pewnym czasie wymusiła na mnie, że nie będzie się nic dokładać (kupczyła dupą), w końcu straciłem cierpliwość i pogoniłem pannę (w innych tematach też kupczyła dupą XD)
Case2
Moja eks Patrycja
Sama z siebie zaproponowała, że będzie opłacać te 700zł z własnej kieszeni. Niby okej, ale wgl nie szanowała wyposażenia, przez co poniszczyła mi trochę i naraziła na koszty, do tego była straszną syfiarą choć długo się z tym ukrywała. Przymykałem oko, ale ostatecznie również do odstrzału.
Case3
Moja obecna zaproponowała te wasze słynne pół na pół czyli 350zł. I aż się popłakała, kiedy ją wyśmiałem
Skończyło się na tym, że ze swojej strony będzie dorzucać się 1250zł, ale ostatecznie zrezygnowałem po 5 miesiącach i mieszkamy osobno. Żadne pieniądze nie zrekompensują mieszkania z kobietą. Widzimy się 3/4 razy w tygodniu i jestem prze szczęśliwy, mieszkanie samemu to o wiele większy komfort i wygoda. Już zdążyłem zapomnieć jak to jest
, aktualnie mieszka z koleżanką, płaci 1200zł i mi truje, bo nie ma nawet podejścia do mojego (typowy standard na wynajem, modnie/schludnie i to wszystko).
Poza tym beka jak was czytam, z jednej strony wymagacie jakiegoś partnerstwa i dzielenia kosztów na pół, a raty kredytu partnera macie głęboko gdzieś, bo to nie Wasze mieszkanie XD. Na mieszkaniu ciąży hipoteka i raty kredytu są nieodłącznym elementem wchodzących w skład jego comiesięcznych opłat (do "czynszu" i rachunków), w którym tak naprawdę powinnyście partycypować. I proszę o nie wyskakiwanie z tekstem, że skoro tak to należy wam się przepisanie części mieszkania. Opłaty za mieszkanie + rachunki + rata kredytu = cały koszt użytkowania danego mieszkania w danym momencie. I powinien być to wspólny koszt, no chyba że to całe partnerstwo to jedynie w waszą stronę:) To, że partner odpuszcza wam raty kredytu wynika to wyłącznie z jego dobrej woli lub bycia przez niego bardzo naiwnym.
Również dziwię się, że 200zł może być powodem do najeżdżania na faceta.
Na przykładzie tego złego, niedobrego autora wątku. Sytuacja hipotetyczna, choć tak naprawdę każda z was ma taką koleżankę i doskonale znacie temat. Dziewczyna nadpłacając jakieś śmieszne 200zł jest tak naprawdę co miesiąc 600zł do przodu. Są ze sobą 2 lata i kopie go w dupę, w między czasie odłożyła sobie tylko z tego tytułu ponad 15 000 zł (600zł x24). Kiedy on w tym czasie jeszcze sam spłacał raty kredytu i de facto wkładał w związek ze swojej strony znacznie więcej pieniędzy. (tu tylko kwestia opłacania mieszkania, a jeszcze są inne:))
Ogólnie mam wrażenie przeglądając wypowiedzi pań na tym forum, że co drugiej z was w domu ojciec oddawał całą wypłatę matce, a ciotki przy rodzinnych spotkaniach instruowały pół żartem pół serio, że mężczyzna służy wyłącznie do zapie*****nia.