bagienni_k napisał/a:Trochę przesadzasz ross. Podchodzisz do sprawy, jakby każdy facet był automatem, który tylko chce "spuścić z kija" i w ogóle nie interesuje go to, czego kobieta pragnie. A do tego zakładasz, że facet nie może się prędko zaangażować, a tylko kobieta może to przeżyć. Nie ma prawa się odmienić? Może nie wszyscy się tym chwalą, bo nadal takie tematy bywają delikatne, ale choćby właśnie znudzone mężatki stanowić tu mogą spory procent.
Nie nie nie, nie każdy, mówię o konkretnych przypadkach, gdzie wchodząc w relację facet jasno określa, ze z jego strony będzie to tylko seks, żeby kobieta nie wyobrażała sobie. że będzie z tego związek. Moze i taka kobieta początkowo też tego chce, ale jest bardzo duża szansa, że w miare spotkań się zaangażuje. Jeśli facet jej się podoba, jeśli seks z nim też, jeśli poza tym go lubi, mają o czym rozmawiać, śmieją się razem, dyskutują, dobrze się dogadują - to jest najlepsza droga do spróbowania, jakby było w związku z tą osobą , a nie tylko spotkania na seks (chyba, ze jest to kobieta zajęta, mężatka, która kogoś do rozmów to ma w domu). Jeśli zaś z mężczyzną żle się kobiecie rozmawia, nie ma poczucia humoru, wspólnych dyskusji, a co gorsza ona go uważa za nudziarza, albo niezbyt go lubi - to seksu również w efekcie nie będzie.
bagienni_k napisał/a:A czy koniecznie trzeba się spotykać z tym samym partnerem? Myślę, że kobiet o podobnym podejściu, co Johna jest więcej i nie ma co wyrokować, że coś jest lepsze czy gorsze. Wzbudza zdziwienie czy niesmak, bo jest INNE od powszechnie przyjętej "normy".
Są takie. Znam jedną, lat obecnie 45, od "zawsze" lubiła seks, wszystko jedno, czy był to jej aktualny partner, czy kolega, czy facet poznany 5 minut wcześniej na dyskotece (i to nie były przygody 20 latki ale również 40 latki). Jak jej się facet fizycznie podobał, to jej wystarczyło do jednorazowego wyskoku, nie ważne, czy to był pub, park, jej mieszkanie (gdy dziecko było u dziadków), wyjazd służbowy czy wakacje. Niespecjalnie nawet się z tym kryła. Ale jej naprawdę było wszystko jedno prawie kto, aby był seks (no oczywiście jakiś skrajnie odpychający facet - z takim by nie poszła).
bagienni_k napisał/a:Poza tym cały czas podkreśla się to, że nie ma nic pośredniego między szybkim, mechanicznym aktem seksualnym a współżyciem pełnym emocji, bliskości i zaangażowania. Jeśli tak jest jak twierdzisz, to prawie każda kobieta powinna już po jednym razie czuć do faceta prawie dozgonną miłość..Chociaż pewnie zależy to od tego, na jakim etapie znajomości zacznie się seks.
Nie można zakładać poza tym, że spotykanie się na seks jest przedmiotowym traktowaniem, bo to jakieś nieporozumienie.
Na początku nie ma miłości mimo seksu, ale jest jakby taki "zaczątek sympatii", cos nie na zasadzie - wow to będzie mój mąż, ale na zasadzie, bardzo go lubię czuję sympatię, w łóżku jest fajnie, chciałabym go bliżej poznać, pooglądać z nim film, pojsc do sklepu, wyjechać na weekend itd - a tp już prosta droga do związku. Jakoś sobie nie wyobrażam singielki, która chce tylko seksu, a nie chce spotykać się w innych okolicznościach (wyjątek ta moja 45 letnia znajoma - ale szczerze, chciałbyś z nią uprawiać seks?).
Dlatego mówię, że do takich układów najlepiej nadają się mężatki znudzone mężem, albo te, które mają wszystko, prócz seksu. W domu ona męża , który ogarnia gospodarstwo, dzieci, fajną pracę samochód, wakacje na Kubie, ale potrzebuje małych wyskoków.
Singielka będzie raczej chciała związku. A młoda singielka to i jeszcze o dzieciach będzie myślała.
Chyba, że tych spotkań na seks będzie niewiele i w krótkim czasie.
Inaczej jeżeli parze dobrze się rozmawia, dobrze się czują w swoim towarzystwie, lubią siebie, śmieją się z tych samych rzeczy, mają podobne poglądy i spojrzenie na świat, na dodatek podobają się sobie fizycznie, jest mega pociąg i świetny seks, dlaczego by z tego nie stworzyć związku?
edit:
I w zasadzie jaki ma sens spotykanie się tylko na seks?
Rozumiem spotkania również w innym celu typu wyjazd, spacer, kino, dom, wspólne gotowanie, granie w Monopoly i seks - to wszystko na początku bez miłości, bo się przecież nie znamy, bez oczekiwań, ze to będzie mój mąż, narzeczony, miłość życia - ale z takim małym nastawieniem - spróbujmy, może nam wyjdzie razem a może nie.
W innym celu spotykać się tylko na seks, a potem każdy wraca do swojego życia - nie widzę sensu takiego postępowania.