Straszny dzień miałam. Ząb dawał o sobie znać. A ja mam taką potworną dentobofię.
Za Chiny nie pójdę leczyć na NFZ, a gabinet do którego mam zaufanie, trochę kosztuje. Chyba się bez pożyczania nie obejdzie, bo pohulałam trochę z pieniędzmi. Młody tak mnie molestował o lepszą klawiaturę do pewnej wymagającej gry (Osu - znacie?), że zgodziłam się oznajmiając, że ma z głowy mikołajki, urodziny i Dzień Dziecka w tym szkolnym roku. Sobie też coś zafundowałam z pełną premedytacją, bo okazja trafiła się nielicha, takie jedno małe szkolonko (jeszcze nie szycie, ale i na nie przyjdze czas).
Jakoś sobie poradzę. Koniec roku niedługo, będzie można wykorzystać parę nadprogramowych, a właściwie zupełnie programowych zastrzyków finansowych (PIT-y będą, wczasów pod gruszą może jeszcze nie zabiorą).
Uuuuuffff! Zażyłam ketolex kupiony i przyniesiony mi przez litościwą osobę. Nieziemska ulga, ale wątroby szkoda.