Syl, powiem tak: rozumiem Cę, ale mogę się zgodzić tylko po części. Może akurat w moim przypadku to kwestia specyfiki pracy, jak i braku obowiązków rodzinnych, ale widzę też po otoczeniu, żę jest z tym naprawdę bardzo różnie. Dlatego nie można zakładać, że jeśli zamieni się hobby i przyjemność na pracę, staje się ona automatycznie nudna czy uprzykrzająca. Praca wiąże się z mnóstwem zadań czy poświęceń, ciąży nad nami presja, natomiast błędem jest moim zdaniem automatycznie uznawać, że nie da się nad tym zapanować. Spotyka się ludzi dookoła, których praca cieszy, mimo, że wiąże się z poświęceniami czy trudnościami. Czy mamy im nie wierzyć, kiedy twierdzą, że ich praca cieszy, bo kochają to, co robią? Ciężko jest mieć ambitne zajęcie, które nie przynosiłoby chociaż w pewnym stopniu stresu. Ja też, będąc przyrodnikiem, narzekałem czasami, że muszę wstawać przed 4 rano, potem spisać raport czy jakieś tabelki uzupełniać(czyli robota upierdliwa), ale wszystko wynagradzał mi kontakt z naturą. Podałem przykład mojej nauczycielki, która w widoczny sposób okazywała to, że ona swoją pracę po prostu kocha. Gdyby tylko uczyła nas i sprawdzała prace(choć oczywiście to do końca nie stanowi całej pracy nauczyciela), to może miałbym wątpliwości. Natomiast ona, nawet w trakcie lekcji wspominała a to o olimpiadach czy konkursach a to o swoim ogródku czy bogatym księgozbiorze tematycznym. Uczyła w szkole przez 40 lat i akurat załapełm się na końcówkę jej "kadencji". Chciałbym zobaczyć, jak wyglądały jej lekcje tak z 15 lat wcześniej. W przypadku wykładowców z uczelni było podobnie, trafiali się tez zapaleńcy
W moim przypadku przede wszystkim rodzaj pracy, jej specyfika czy fakt, że pracowałem przez dłuższy czas w swoim wyuczonym zawodzie, już przynosił mi satysfakcję. Może to nawet w pewnym stopniu spełnienie dziecięcych marzeń?
Ale przecież możę być tak z każdym zawodem, nawet takim, który nie wydaje się na tyle ciekawy, przy jednocześnie niskim poziomie stresu, żeby w ogóle wzbudzać zainteresowanie. Dużo ludzi jednak, jakich się spotyka naokoło cieszy się swoja pracą, jeśli tylko umożliwia ona mu rozwój osobisty, natomiast ma cały szereg innych zainteresowań, które również ich cieszą.
Akurat wśród znajomych sporo osób prowadziło działność gospodarczą, będąc w tej samej branży, co ja. Nie mam ze wszystkimi kontaktu, ale wiem, że zrobią wszystko, żeby tylko pozostać przy tym, co ich cieszy i co robili do tej pory. Niewielu jest takich(choć się zdarzają), którzy rozgoryczeni długotrwałą stagnacją, związaną z kryzysem w szkolnictwie wyższym, zdecydowali się na coś innego..Ale były to zwykle zajęcia związane częściowo z wyuczonym zawodem. Dlatego, jeśli ktoś twierdzi, że jego zawód i alktulna praca przynosi satysfakcję, pomimo trudnośći, wierzę, że mówi szczerze.
Ludzie, którzy po pewnym czasie mają dość swojej pracy z uwagi na jej specyfikę, nieraz odchodza i zaczynają wszystko od nowa. Akurat pare razy zetknąłem się z sytuacjami, kiedy ktoś porzucał duże miasto i korpo, wyjeżdżając na wieś albo do małego miasteczka, bo dzięki oszczędnościom, udawało mu się znaleźć sposób na nowe życie. Już samo to wymaga sporo odwagi, ale podkreślali zawsze, że mieli dość stresu i tego napięcia, które odbijało się na zdrowiu.