Lucek ma rację
Czego oczy nie widzą, tego nie żal
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » 30latek-, czyli gra małego palucha Paslawka
Strony Poprzednia 1 … 171 172 173 174 175 … 196 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Lucek ma rację
Czego oczy nie widzą, tego nie żal
Lucek ma rację
![]()
Czego oczy nie widzą, tego nie żal
I ten na starość będzie skur...
Hahaha mam się bać czy co? No to już nie pytam
Hahaha mam się bać czy co? No to już nie pytam
Nie no, ale Frank Castle fajne sobie znalazł zajęcie z wiekiem. Takie niegrzeczne
Zapomniałam, że kobiety lecą na niegrzecznych panów:-D to ja wolę jak jest niegrzeczny, ale nie w taki sposób Lucek, bo miało być jednak przyjemnie:-P
Każdy znajdzie coś dla siebie
całe szczęście jestem grzeczny..
Zapomniałam, że kobiety lecą na niegrzecznych panów:-D to ja wolę jak jest niegrzeczny, ale nie w taki sposób Lucek, bo miało być jednak przyjemnie:-P
Ech każdy inaczej przyjemność widzi
No dobra już nie rzucam aluzjami filmowo-komiksowymi
Możesz rzucać Lucek, tylko raczej ja nie załapie, bo komiksów nie czytam, no na wszystkim się nie znam :-)
A tak serio to zawsze ciągnęło mnie do grzecznych chłopców i to się nie zmieniło i nie zmieni. Grzeczny z mocnym charakterem i temperamentem :-D nie, to się naprawdę nie wyklucza :-D
Lucek, a gdzie ta polewa na lodach? Paslawek już zdążył pałac w tym czasie przenieść:-D
Jutro/pojutrze będzie
Naprawdę to sporo czasu zajmuje, a w międzyczasie byłem dzisiaj na przyjemnej i miłej rzeczy, czyli treningu
Przedstawiona postać - Frank Castle aka Punisher prowadzi krucjatę przeciwko przestępcom Nowego Jorku
Dosyć brutalna postać, ale powiedzmy sobie wprost - kto by nie był, po utracie rodziny z rąk szumowin.
Miętus, skoro W. taki grzeczny, to pewnie dobraliście się na zasadzie przeciwieństw?
Jak naświetliles mi Lucek postać Franka to coz, zmienia to postać rzeczy.
Nie, bagienniczku, ja też jestem grzeczna, ale też charakterna i temperamentna, tak jak Wilk, także na zasadzie podobieństw jednak:-) no bardziej kontaktową do ludzi jestem, a Wilk niekoniecznie, nie przepada za ludźmi
Bo Wilk, jak to Wilk.
Doskonale wie do czego ludzie są zdolni.
Wiem Lucek, nieraz mi Wilk wypomina że za dobra, ufna i miła dla ludzi jestem, no ale co poradzę, no taka jestem, taki mam charakter.
Wiem Lucek, nieraz mi Wilk wypomina że za dobra, ufna i miła dla ludzi jestem, no ale co poradzę, no taka jestem, taki mam charakter.
Dobrze się uzupełniacie
Edycja : aż 6 stron nam ucięło
To w sumie do pozazdroszczenia widzieć świat "dziecięcymi" oczami.
Ja niestety mam to rentgenowskie spostrzeganie ludzi i wcale nie żyje się z tym łatwo.
Prawdziwych szczerych wobec siebie i innych ludzi jest naprawdę mały procent.
Im więcej obserwacji tym gorsze mam zdanie na temat ludzkiej natury. Bardzo dużo ludzi skrywa się i maskuje za różnymi dobrymi maskami nawet nieświadomie.
Łatwiej się żyje jak tego nie widać.
Moja matka widzi ludzi jak Ty LM.
I tak jej pozostało. Ojciec krytycznie i rentgenowsko, po nim to mam..
Są udanym małżeństwem od ponad 50 lat.
Pysznej kawusi kochani i oby nie tak zimnego dnia
Dziękuję, Lucjanie, właśnie piję. Zimno mi i jakoś tak licho się czuję. W dodatku w radio śpiewała Kryśka o leku na całe zło i łezkę uroniłam.
To w sumie do pozazdroszczenia widzieć świat "dziecięcymi" oczami.
Ja niestety mam to rentgenowskie spostrzeganie ludzi i wcale nie żyje się z tym łatwo.
Prawdziwych szczerych wobec siebie i innych ludzi jest naprawdę mały procent.
Im więcej obserwacji tym gorsze mam zdanie na temat ludzkiej natury. Bardzo dużo ludzi skrywa się i maskuje za różnymi dobrymi maskami nawet nieświadomie.
Łatwiej się żyje jak tego nie widać.
Moja matka widzi ludzi jak Ty LM.
I tak jej pozostało. Ojciec krytycznie i rentgenowsko, po nim to mam..
Są udanym małżeństwem od ponad 50 lat.
Ja nie cierpię ludzi.
Naprawdę. Patrząc logicznie to nie da się tego gatunku lubić.
Sztuczna inteligencja nas zje albo wpakuje do klatek, jak zacznie nas analizować i typowo przyjmie sprawę bezpieczeństwa na chłodno.
Nie wiem gdzie wkleić, więc zapytam tu tylko szczerze powiedzcie.
Chodzi o problemy osobiste a bycie w związku. Jak wiadomo, nie należy wisieć na partnerze, obarczać go swoimi problemami i oczekiwać, że on je rozwiąże.
Byłam wieki temu w związku. Nigdy nie mówiłam partnerowi o moich problemach czy obawach, jeśli się coś stało, to rozwiązywałam je sama. Partner nawet o tym nie wiedział, ze mam tu i tu jakiś problem, wtedy uwazalam, że nikt ich za mnie nie rozwiąże i nie mogę tym obarczać drugiej osoby. Chyba,że były to problemy prozaiczne typu: trzeba zawiesić szafkę w domu, albo wymienić żarówkę w aucie . Wtedy go prosiłam.
Czy moje postępowanie było właściwe? Jak to z boku wygląda?
Moim zdaniem było właściwe. Sam również nie lubię dzielić się ze światem problemami, które są w stanie aktywnym.
Co innego, jak są w stanie przeszłym, gdzie mogę o ich wspomnieć jako anegdotce.
Dla mnie fakt dzielenia się problemem z innym to ostateczna konieczność.
Uuu..Adela też tej piosenki Kryśki nie lubię:)
Bo niby jakim prawem jakieś zołzy mają receptę na lek na całe zło a dobre kobiety nie?
Kawa mi się skończyła a dzisiaj praca zdalna
Moim zdaniem było właściwe. Sam również nie lubię dzielić się ze światem problemami, które są w stanie aktywnym.
Co innego, jak są w stanie przeszłym, gdzie mogę o ich wspomnieć jako anegdotce.
Dla mnie fakt dzielenia się problemem z innym to ostateczna konieczność.
Czyli dobrze robiłam. Nie dzielić się problemami z partnerem, ale można o nich wspomnieć jak się już z nimi uporam.
Moim zdaniem tak.
Niemniej to zagadnienie czysto subiektywne, więc co osoba, tak inna odpowiedź zapewne padnie.
Ja nie cierpię ludzi.
Naprawdę. Patrząc logicznie to nie da się tego gatunku lubić.
Sztuczna inteligencja nas zje albo wpakuje do klatek, jak zacznie nas analizować i typowo przyjmie sprawę bezpieczeństwa na chłodno.
Ludzie to najgorszy gatunek na tej planecie. Ale wymyśla sobie religie, ideologie w których się określa jako najlepszy I tak to się kręci od wieków.
Ja rozwiazywalam wiele swoich problemów sama: ale tylko dlatego że EX nad nawet małymi problemami wpadał w panikę.
Ale to nie jest dobre bo się nie zblizasz do kogoś naprawdę.
Moim zdaniem tak.
Niemniej to zagadnienie czysto subiektywne, więc co osoba, tak inna odpowiedź zapewne padnie.
Czyli dobrze. Prezenty też kupowałam. Spotykaliśmy się co 3 dni bo tak mu pasowało. Nie dzwoniłam, bo nie lubił rozmów telefonicznych. Po seksie wychodził do domu, nie chciał zostawać na noc. Kiedy chciał wychodził z kolegami. Nie męczyłam go swoimi problemami, nie wymagałam, nie prosiłam, dawałam przestrzeń a mimo tego mnie zostawił.
Co zrobiłam źle. Jeszcze za mało się staralam? Znajomi mowua, że nic nie zrobiłam źle, że on był dziwny.
Ale ja tego tak nie czuhe. Czuję, że byłam niewystarczająco dobra i nie zasługiwałam.
Elu, takie krytyczne i rentgenowskie spojrzenie może bywa źle odbierane, ale dzięki niemu tacy ludzie świetnie dają sobie radę w kontaktach z innymi
Nie da się, moim zdaniem, spowiadać się ludziom dookoła ze wszystkiego. To jest dla mnie takie nienaturalne..Tu nie chodzi o oszukiwanie kogoś, ale hmm, taki komfort, że pewne sprawy zostają tylko i wyłącznie dla nas.
Ale dzielenie się problemami nie łączy się z brakiem wymagań.
Właśnie moim zdaniem w partnerstwie warto wymagać - nie może być za łatwo dla drugiej strony, że raz złapany króliczek zostanie w klatce
A może był dziwny - my go nie znamy.
"Niewystarczająco dobra i nie zasługiwałam" - cóż - a kiedy byś była dobra i zasługiwała?
Ale dzielenie się problemami nie łączy się z brakiem wymagań.
Właśnie moim zdaniem w partnerstwie warto wymagać - nie może być za łatwo dla drugiej strony, że raz złapany króliczek zostanie w klatce
A może był dziwny - my go nie znamy."Niewystarczająco dobra i nie zasługiwałam" - cóż - a kiedy byś była dobra i zasługiwała?
Nie.
Ale do czego się to odnosi Rossanko?
Ale do czego się to odnosi Rossanko?
Że nie zasługiwałam.:(
A kiedy byś była dobra i zasługiwała?
A kiedy byś była dobra i zasługiwała?
Właśnie wychodzi na to, że nigdy. Nie wiem jak to jest zasługiwać.
Poruszałam , przerabiałam to na terapii, ale dało to tyle, ze znam mechanizmy i źródło. ALe tego nie czuje.
Mówienie komuś o problemach nie oznacza chęci żeby rozwiązywali je za nas.
Rossanko wiec nie tyle byłaś w związku co miałaś romans po prostu..
Z kimś kto miał problem z okazywaniem bliskości.
Niewazne na co wg kogoś zaslugujemy ważne są nasze decyzję na ile komuś pozwalamy i na co. Pasowało Ci to że nie zostawał na noc?
Lucyfer666 napisał/a:A kiedy byś była dobra i zasługiwała?
Właśnie wychodzi na to, że nigdy. Nie wiem jak to jest zasługiwać.
Poruszałam , przerabiałam to na terapii, ale dało to tyle, ze znam mechanizmy i źródło. ALe tego nie czuje.
No to Rossanko mamy podobny problem, bo również nie potrafię tych gier "partnerskich" rozgryźć.
Może dlatego, że swoją wartość widziałem tylko w ramach swojej egoistycznej bańki i nie jestem w stanie jej rozwinąć w kierunku, czym mógłbym na zewnątrz tutaj grać i uchwycić.
Nawet nie chcę tego poznać, bo uważam, że mój okres na poznawanie tego przeminął i tyle.
Mówienie komuś o problemach nie oznacza chęci żeby rozwiązywali je za nas.
Rossanko wiec nie tyle byłaś w związku co miałaś romans po prostu..
Z kimś kto miał problem z okazywaniem bliskości.
Niewazne na co wg kogoś zaslugujemy ważne są nasze decyzję na ile komuś pozwalamy i na co. Pasowało Ci to że nie zostawał na noc?
Nie nie,to nie romans.
Oprócz łóżka, że się taqk wyraże, chodziliśmy razem na zakupy, bywali u siebie w domach, poznali swoje rodziny, jezdzili na wycieczki, chodzili do kina, na wystawy, na spacery. I oboje byliśmy wolni, bez mężów , żon , dzieci, partnerów.
rossanka napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:A kiedy byś była dobra i zasługiwała?
Właśnie wychodzi na to, że nigdy. Nie wiem jak to jest zasługiwać.
Poruszałam , przerabiałam to na terapii, ale dało to tyle, ze znam mechanizmy i źródło. ALe tego nie czuje.No to Rossanko mamy podobny problem, bo również nie potrafię tych gier "partnerskich" rozgryźć.
Może dlatego, że swoją wartość widziałem tylko w ramach swojej egoistycznej bańki i nie jestem w stanie jej rozwinąć w kierunku, czym mógłbym na zewnątrz tutaj grać i uchwycić.
Nawet nie chcę tego poznać, bo uważam, że mój okres na poznawanie tego przeminął i tyle.
To się postaraj, bo skończysz tak jak ja. Niech to będzie inspiracja. Jesteś młodym 29letnim człowiekiem, z zyciem przed sobą, a nie starą 44 letnią babą
Lucyfer666 napisał/a:rossanka napisał/a:Właśnie wychodzi na to, że nigdy. Nie wiem jak to jest zasługiwać.
Poruszałam , przerabiałam to na terapii, ale dało to tyle, ze znam mechanizmy i źródło. ALe tego nie czuje.No to Rossanko mamy podobny problem, bo również nie potrafię tych gier "partnerskich" rozgryźć.
Może dlatego, że swoją wartość widziałem tylko w ramach swojej egoistycznej bańki i nie jestem w stanie jej rozwinąć w kierunku, czym mógłbym na zewnątrz tutaj grać i uchwycić.
Nawet nie chcę tego poznać, bo uważam, że mój okres na poznawanie tego przeminął i tyle.To się postaraj, bo skończysz tak jak ja. Niech to będzie inspiracja. Jesteś młodym 29letnim człowiekiem, z zyciem przed sobą, a nie starą 44 letnią babą
O Rossanko, ale ja się specjalnie nie przejmuję, jak tak skończę
Paslawek z LM będą mieli sporo czasu na snucie intryg, żeby to miłe i przyjemne spotykało, a Lucek mówi NIE - DO ZŁEGO MNIE NIE NAMÓWICIE
rossanka napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:No to Rossanko mamy podobny problem, bo również nie potrafię tych gier "partnerskich" rozgryźć.
Może dlatego, że swoją wartość widziałem tylko w ramach swojej egoistycznej bańki i nie jestem w stanie jej rozwinąć w kierunku, czym mógłbym na zewnątrz tutaj grać i uchwycić.
Nawet nie chcę tego poznać, bo uważam, że mój okres na poznawanie tego przeminął i tyle.To się postaraj, bo skończysz tak jak ja. Niech to będzie inspiracja. Jesteś młodym 29letnim człowiekiem, z zyciem przed sobą, a nie starą 44 letnią babą
O Rossanko, ale ja się specjalnie nie przejmuję, jak tak skończę
Paslawek z LM będą mieli sporo czasu na snucie intryg, żeby to miłe i przyjemne spotykało, a Lucek mówi NIE - DO ZŁEGO MNIE NIE NAMÓWICIE
No to szkoda.
Nie spie..rz sobie życia tak jak ja
(sorry za przekleństwo).
Rossanko, a to nie jest tak po prostu, ze Ty kolo niego tak skakalas? Przeciez to nie byla milosc. On po prostu mial kolo siebie babke, ktora szla z nim do lozka jak chcial i w sumie nie czepiala sie o nic i jeszcze sama sobie radzila ze swoimi problemami.
No nie wiem, moze ja jestem dziwna, ale dla mnie to nawet kolo zwiazku nie stalo. Dziwisz sie, ze on odszedl, jak juz pokazalas, ze masz wymagania, skoro wczesniej robilas dokladnie to, czego on chcial? Ja sie ani troche nie dziwie.
Zwiazek to jest wtedy, kiedy pod uwage zawsze bierze sie opinie dwoch stron, kiedy mozna cos przedyskutowac i osiagnac razem jakies wnioski. A nie wtedy, jak jedna osoba robi cos wbrew sobie i nawet o tym nie powie.
Co do problemow, to naturalne jest to, ze z problemem radzi sobie osoba, ktora ma problem, bo to ona musi cos w sobie przepracowac. Ale to nie oznacza, ze nie mozna tego problemu przegadac z partnerem, przeciez takie problemy mocno rzutuja na zwiazek. Ja juz gdzies na forum kiedys pisalam, ale po roku wspolnego mieszkania mialam nawrot nerwicy. Paskudny, naprawde. Bardzo wplywajacy na moje zycie codzienne, wiec i tez na mojego partnera. A on nie uciekl. Ja sie wtedy balam zostawac sama w mieszkaniu, to mnie po prostu samej nie zostawial. Ale to ja musialam sobie poradzic z tym, zeby byc w stanie dalej normalnie zyc. Problem byl moj, on nawet nie mial za bardzo jak mi pomoc w jego rozwiazaniu, ale byl obok i wiedzialam, ze nie zwieje i sie nie przestraszy nawet, jezeli bedzie ciezko.
To jest dla mnie definicja dobrego partnerstwa w zwiazku.
Lucus, mozesz rozwinac pojecie "gier partnerskich"? bo nie wiem o co Ci chodzi.
Ja rozwiazywalam wiele swoich problemów sama: ale tylko dlatego że EX nad nawet małymi problemami wpadał w panikę.
Ale to nie jest dobre bo się nie zblizasz do kogoś naprawdę.
Mówienie komuś o problemach nie oznacza chęci żeby rozwiązywali je za nas.
Mnie zdecydowanie bliżej do zdania Eli.
Nie wyobrażam sobie niedzielenia się problemami z partnerem. I nie chodzi o rozwiązanie problemu przez niego. To przecież wspólne życie. Moje problemy mają też wpływ na niego i odwrotnie. Zresztą czasem spojrzenie na problem z boku się przydaje.
Unikając tego, tak jak napisała Ela - nie zbliżamy się do siebie, a poza tym w gruncie rzeczy prowadzimy niejako dwa życia. To wspólne "bezproblemowe" i to osobne.
Przy czym nie chodzi o dzielenie się dosłownie każdym "problemem", każdą błahostką.
rossanka napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:No to Rossanko mamy podobny problem, bo również nie potrafię tych gier "partnerskich" rozgryźć.
Może dlatego, że swoją wartość widziałem tylko w ramach swojej egoistycznej bańki i nie jestem w stanie jej rozwinąć w kierunku, czym mógłbym na zewnątrz tutaj grać i uchwycić.
Nawet nie chcę tego poznać, bo uważam, że mój okres na poznawanie tego przeminął i tyle.To się postaraj, bo skończysz tak jak ja. Niech to będzie inspiracja. Jesteś młodym 29letnim człowiekiem, z zyciem przed sobą, a nie starą 44 letnią babą
O Rossanko, ale ja się specjalnie nie przejmuję, jak tak skończę
Paslawek z LM będą mieli sporo czasu na snucie intryg, żeby to miłe i przyjemne spotykało, a Lucek mówi NIE - DO ZŁEGO MNIE NIE NAMÓWICIE
"W rzeczy samej, nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko umysł czyni to i owo takim."
William Shakespeare, Hamlet
Ela210 napisał/a:Ja rozwiazywalam wiele swoich problemów sama: ale tylko dlatego że EX nad nawet małymi problemami wpadał w panikę.
Ale to nie jest dobre bo się nie zblizasz do kogoś naprawdę.Ela210 napisał/a:Mówienie komuś o problemach nie oznacza chęci żeby rozwiązywali je za nas.
Mnie zdecydowanie bliżej do zdania Eli.
Nie wyobrażam sobie niedzielenia się problemami z partnerem. I nie chodzi o rozwiązanie problemu przez niego. To przecież wspólne życie. Moje problemy mają też wpływ na niego i odwrotnie. Zresztą czasem spojrzenie na problem z boku się przydaje.
Unikając tego, tak jak napisała Ela - nie zbliżamy się do siebie, a poza tym w gruncie rzeczy prowadzimy niejako dwa życia. To wspólne "bezproblemowe" i to osobne.
Przy czym nie chodzi o dzielenie się dosłownie każdym "problemem", każdą błahostką.
Mówienie o problemach nie będzie więc uwieszaniem się na partnerze?
Mówienie o problemach nie będzie więc uwieszaniem się na partnerze?
Uwieszanie się na partnerze jest dość pojemnym pojęciem.
Tak jak pisałam, nie chodzi o każdy drobiazg. Nie chodzi też o przerzucanie problemu na partnera.
Poza tym zależy też od poziomu relacji. Jeśli jest to etap wspólnego życia, to widzę to tak jak napisałam wcześniej.
Jeśli początkowy etap, to już niekoniecznie.
no i znowu czegoś brakuje do zilustrowania
Co do dzielenia się problemami mam podobnie jak Luc i Ela
dzielenie się nie musi rodzić oczekiwania rozwiązywania kłopotów za mnie są jednak wspólne sprawy zobowiązania i tym podobne rzeczy,wspólna przestrzeń i przestrzenie każdego z nas osobna, te drugie też są konieczne do bycia razem.
Z czasem wiele potrzeb oczekiwań się zmienia w związku o ile człowiek otworzy się na rozwój uwzględniając różne spojrzenia na siebie
a na końcu i tak decyduje sam .
Lucyfer666 napisał/a:rossanka napisał/a:To się postaraj, bo skończysz tak jak ja. Niech to będzie inspiracja. Jesteś młodym 29letnim człowiekiem, z zyciem przed sobą, a nie starą 44 letnią babą
O Rossanko, ale ja się specjalnie nie przejmuję, jak tak skończę
Paslawek z LM będą mieli sporo czasu na snucie intryg, żeby to miłe i przyjemne spotykało, a Lucek mówi NIE - DO ZŁEGO MNIE NIE NAMÓWICIENo to szkoda.
Nie spie..rz sobie życia tak jak ja
(sorry za przekleństwo).
O spokojnie - jakby tylko dało się spieprzyć życie na jednym polu
Jedno w tę, czy w tę
Lucus, mozesz rozwinac pojecie "gier partnerskich"?
bo nie wiem o co Ci chodzi.
No wiesz LL - Te całe flirty, uwodzenie itd. itd.
Jak ktoś tego nie ogarnia i czuję to fajnie.
Dla mnie to czarna magia i nigdy tego nie załapałem. Nie lubię "grać".
---
Paslawku dla Ciebie do szopowania
rossanka napisał/a:Mówienie o problemach nie będzie więc uwieszaniem się na partnerze?
Uwieszanie się na partnerze jest dość pojemnym pojęciem.
Tak jak pisałam, nie chodzi o każdy drobiazg. Nie chodzi też o przerzucanie problemu na partnera.
Poza tym zależy też od poziomu relacji. Jeśli jest to etap wspólnego życia, to widzę to tak jak napisałam wcześniej.
Jeśli początkowy etap, to już niekoniecznie.
Który to jest początkowy etap? Rozumiem, że nie wywnętrzam się facetowi po tygodniu czy miesiącu znajomości.
Ale po pół roku? I o jakie problemy chodzi? Co moge wtedy powiedzieć, o co zapytać? Problemy błahe typu nie wiem jaki wybrać kran do łazienki i potrzebuję pomocy - to rozumiem, ze można oznajmić już w pierwszych tygodniach znajomości. A inne problemy? Np chorobowe czy zdrowotne?
Np mam nerwice, nie bede czekała z tą rtewelacją pół roku, ale chyba trzebaby powiedzieć o tym od razu, aby potem nie było pretensji i aby facet mogł szybciej zrezygnować z relacji ze mną (to taki przykład).
Lady Loka napisał/a:Lucus, mozesz rozwinac pojecie "gier partnerskich"?
bo nie wiem o co Ci chodzi.
No wiesz LL - Te całe flirty, uwodzenie itd. itd.
Jak ktoś tego nie ogarnia i czuję to fajnie.
Dla mnie to czarna magia i nigdy tego nie załapałem. Nie lubię "grać".
nie musisz ja wlasciwie nie kojarze, zebysmy z M. mieli jakies flirty i uwodzenie. My sie po prostu poznawalismy, gadalismy o pierdolach i pewnego razu stwierdzilismy, ze moze to wrzucic na level wyzej.
Taka filozofia. Takie spotkania oparte na flirtach i uwodzeniu jakos nigdy mi nie lezaly, bo zwiazek to cos wiecej i co z tego, ze to wyjdzie, jak zycie nie wyjdzie.
Lucyfer666 napisał/a:Lady Loka napisał/a:Lucus, mozesz rozwinac pojecie "gier partnerskich"?
bo nie wiem o co Ci chodzi.
No wiesz LL - Te całe flirty, uwodzenie itd. itd.
Jak ktoś tego nie ogarnia i czuję to fajnie.
Dla mnie to czarna magia i nigdy tego nie załapałem. Nie lubię "grać".nie musisz
ja wlasciwie nie kojarze, zebysmy z M. mieli jakies flirty i uwodzenie. My sie po prostu poznawalismy, gadalismy o pierdolach i pewnego razu stwierdzilismy, ze moze to wrzucic na level wyzej.
Miałam podobną sytuację, tylko mężczyzna stwierdził, ze związku póki co nie szuka.
A po 3miesiącach wszedł w związek z inną :D:D
I tyle było z gadania o pierdołach.
O pierdołach to ja gadam z żonatymi kolegami w pracy, do których nie czuję żadnych uczuć.
No, ale coś musiało zatrybić skoro poszło poziom wyżej, czyż nie?
Ta mityczna chemia itd.
Który to jest początkowy etap? Rozumiem, że nie wywnętrzam się facetowi po tygodniu czy miesiącu znajomości.
Ale po pół roku? I o jakie problemy chodzi? Co moge wtedy powiedzieć, o co zapytać? Problemy błahe typu nie wiem jaki wybrać kran do łazienki i potrzebuję pomocy - to rozumiem, ze można oznajmić już w pierwszych tygodniach znajomości. A inne problemy? Np chorobowe czy zdrowotne?
Np mam nerwice, nie bede czekała z tą rtewelacją pół roku, ale chyba trzebaby powiedzieć o tym od razu, aby potem nie było pretensji i aby facet mogł szybciej zrezygnować z relacji ze mną (to taki przykład).
Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. Dla jednych pół roku, to już zaawansowany związek, dla drugich dopiero etap poznawania się.
Osobiście jestem zwolenniczką stopniowego wchodzenia w związek i przechodzenia z etapu na etap.
Ale ja jestem starej daty
na razie skoczna piosenka do potupania z przesłaniem .
No, ale coś musiało zatrybić skoro poszło poziom wyżej, czyż nie?
Ta mityczna chemia itd.
W sumie tak, ale nawet nie wiem kiedy, wiec to nie jest kwestia jakichs gierek
Coz Rossanko, ja mam za to w domu faecta, z ktorym moge pogadac i o waznych rzeczach, o problemach i o pierdolach i nie wymienilabym go na zadnego filrtujacego uwodziciela
rossanka napisał/a:Który to jest początkowy etap? Rozumiem, że nie wywnętrzam się facetowi po tygodniu czy miesiącu znajomości.
Ale po pół roku? I o jakie problemy chodzi? Co moge wtedy powiedzieć, o co zapytać? Problemy błahe typu nie wiem jaki wybrać kran do łazienki i potrzebuję pomocy - to rozumiem, ze można oznajmić już w pierwszych tygodniach znajomości. A inne problemy? Np chorobowe czy zdrowotne?
Np mam nerwice, nie bede czekała z tą rtewelacją pół roku, ale chyba trzebaby powiedzieć o tym od razu, aby potem nie było pretensji i aby facet mogł szybciej zrezygnować z relacji ze mną (to taki przykład).Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. Dla jednych pół roku, to już zaawansowany związek, dla drugich dopiero etap poznawania się.
Osobiście jestem zwolenniczką stopniowego wchodzenia w związek i przechodzenia z etapu na etap.
Ale ja jestem starej daty
Ja też wolę powoli. Mnie nie przeszkadza pół roczne poznawanie się bez żadnych deklaracji. Ale już rozmawiałam z mamą i ona twierdzi, ze ona pół roku to by szało dostała i cierplowość. Dla niej max to parę tygodni i jak coś nie idzie, to następny. Ona jest starej daty a ja nowszej a takie inne poglądy.
luc napisał/a:rossanka napisał/a:Który to jest początkowy etap? Rozumiem, że nie wywnętrzam się facetowi po tygodniu czy miesiącu znajomości.
Ale po pół roku? I o jakie problemy chodzi? Co moge wtedy powiedzieć, o co zapytać? Problemy błahe typu nie wiem jaki wybrać kran do łazienki i potrzebuję pomocy - to rozumiem, ze można oznajmić już w pierwszych tygodniach znajomości. A inne problemy? Np chorobowe czy zdrowotne?
Np mam nerwice, nie bede czekała z tą rtewelacją pół roku, ale chyba trzebaby powiedzieć o tym od razu, aby potem nie było pretensji i aby facet mogł szybciej zrezygnować z relacji ze mną (to taki przykład).Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. Dla jednych pół roku, to już zaawansowany związek, dla drugich dopiero etap poznawania się.
Osobiście jestem zwolenniczką stopniowego wchodzenia w związek i przechodzenia z etapu na etap.
Ale ja jestem starej datyJa też wolę powoli. Mnie nie przeszkadza pół roczne poznawanie się bez żadnych deklaracji. Ale już rozmawiałam z mamą i ona twierdzi, ze ona pół roku to by szało dostała i cierplowość. Dla niej max to parę tygodni i jak coś nie idzie, to następny. Ona jest starej daty a ja nowszej a takie inne poglądy.
Ja bym powiedziala, ze takie polroczne poznawanie sie bez deklaracji to jest wtedy, kiedy masz jakiegos kolege od dawna i zaczynacie sie spotykac. Albo idziesz level wyzej z kims, kogo juz znasz.
Bo jak poznajesz kogos np. na portalu, to nikt nie bedzie czekal pol roku na deklaracje. Deklarujesz wczesnie, ale za deklaracja nie musza od razu isc zadne wielkie kroki. Przeciez nie zamieszkacie ze soba od razu. Po prostu spotykacie sie dalej normalnie, ale majac swiadomosc, ze cos probujecie zbudowac. Wyjdzie? Spoko. Nie wyjdzie? Nie ma zalu, przeciez probowaliscie. I z czasem widzisz, czy to jest facet, z ktorym chocby chcesz zamieszkac, czy nie chcesz.
My sie dosyc dlugo poznawalismy tak wlasnie bez deklaracji, ale mam wrazenie, ze jestesmy w tej kwestii wyjatkiem.
On niespecjalnie kogos szukal, a ja bylam tak zmeczona portalami i zmeczona szukaniem, ze juz mi sie nie chcialo nawet o tym myslec, wiec nie szukalam nikogo innego. Ale gdybysmy obydwoje aktywnie szukali, to raczej ten czas dlugiego poznawania sie nie bylby taki dlugi. Dla mnie to smutne, bo mnie przeraza troche takie parcie na zwiazek, ktore np. tu widze na forum, ze jak ktos nie uprawia seksu po 2 tygodniach znajomosci to jest we friendzone itd. Ale chyba tak obecnie swiat wyglada.
Ide sobie zrobic kawe
czy Wy tez macie w pracy zawodowej takie zastoje, ze czasami Wam sie totalnie nie chce?
Ja pracuje z domu i sumie po porach mojego przebywania na forum widac, ze praca troche nie jest ostatnio produktywna
Ja też wolę powoli. Mnie nie przeszkadza pół roczne poznawanie się bez żadnych deklaracji. Ale już rozmawiałam z mamą i ona twierdzi, ze ona pół roku to by szało dostała i cierplowość. Dla niej max to parę tygodni i jak coś nie idzie, to następny. Ona jest starej daty a ja nowszej a takie inne poglądy.
No widzisz, są różne podejścia
Dodałabym jeszcze (przy pozostawieniu pierwotnego stwierdzenia, że ludzie różnie podchodzą), że to zależy od wieku ludzi. Takie wolne poznawanie się na pewno jest lepsze im ktoś jest młodszy. Rozumiem, że w nieco starszym wieku ludzie szybciej przechodzą przez te etapy.
Niemniej wydaje mi się, że te etapy powinny być. Mogą one trwać dłużej lub krócej, ale powinny być. Nie jestem zwolenniczką np. zamieszkania po 1 miesiącu znajomości.
Widzę, że dzień bez zachwalania życia w związku dniem straconym
No cóż, myślę, że podobnie jak Lucek, ma niesamowita awersję do tych wszystkich "gierek" między partnerami czy w ogóle, między ludźmi. Jak ktoś się mnie o coś pyta, to udzielam odpowiedzi od razu a nie naokoło, wtrącają jeszcz edo tego z 10 doatkowych zdań, okraszonych wesołymi docinkami czy podtekstami. Zwyczjanie mnie nie bawią takie rzeczy
Natomiast co do dzielenia sie problemami: myślę, że są pewne, drobniejsze psrawy, które możemy w życiu zachowań dla siebie. Nie muszę przecież zdawać relacji drugiemu człowiekowi z każdego drobiazgu, jaki mi się przydarzył danego dnia.
Jeśli chodzi o pracę zawodową, to do tej pory jakoś zastoju nie czułem, w żadnym aspekcie Plus był taki, że przynajmnije nic człowieka nie rozpraszało, bo jak się szło do pracy, zostawiało się cywilizację na te kilka(naście) godzin za sobą
pzrecież ludzie nie są głupi i czują czy sie na nich z problemami uwieszasz czy po prostu nimi dzielisz czy informujesz, czy prosisz o opinię.
O zaburzeniach nerwicowych powiedziałabym dość szybko, bo po co powiększać sobie stres bo gdzieś to w sobie nosisz?
Z tym że nie robiłabym z tego wykładu medycznego, tylko wspomniała np że w danych okolicznościach oddzywaja Ci się objawy somatyczne. I nie nastawiać się z góry że ktoś ucieknie.
i wypraszam sobie nazywanie kogoś starą babą z racji wieku
ja się tak nie czuję, a jestem starsza od Ciebie. I nigdy żaden mężczyzna nie dał mi odczuć że mnie tak spostrzega. Więc naprawdę nie wiem po co sobie tak dowalasz, zamiast pielęgnować swoją konbiecość w szerokim tego słowa znaczeniu.
LL. Czasami to jest zdziwienie, że na pierwszym spotkaniu już nie idzie się gimnastykować...
rossanka napisał/a:Ja też wolę powoli. Mnie nie przeszkadza pół roczne poznawanie się bez żadnych deklaracji. Ale już rozmawiałam z mamą i ona twierdzi, ze ona pół roku to by szało dostała i cierplowość. Dla niej max to parę tygodni i jak coś nie idzie, to następny. Ona jest starej daty a ja nowszej a takie inne poglądy.
No widzisz, są różne podejścia
Dodałabym jeszcze (przy pozostawieniu pierwotnego stwierdzenia, że ludzie różnie podchodzą), że to zależy od wieku ludzi. Takie wolne poznawanie się na pewno jest lepsze im ktoś jest młodszy. Rozumiem, że w nieco starszym wieku ludzie szybciej przechodzą przez te etapy.
Niemniej wydaje mi się, że te etapy powinny być. Mogą one trwać dłużej lub krócej, ale powinny być. Nie jestem zwolenniczką np. zamieszkania po 1 miesiącu znajomości.
Nie, mama mówiła o czasach swojej wczesnej młodości
Tam podobno po tygodniu był już projekt ślubu i proszę rodzice przeżyli razem ponad 30 lat.
U mnie tak jednak nie będzie, bo nie zasługuję na uczucie.
Zwykle mam propozycje jedynie aby być "materacem" - brzydko to brzmi.
Albo chodzą za mną totalne męczybuły i dziwacy (np ostatnio pan, w moim wieku, który grzebie u nas po śmietnikach i narzeka, ze nie może poznać kobiety. Przyczepił sie jak rzep). Kiedyś tez pisał do mnie żonaty, który miał w planie nowy związek, ale póki co to miał jeszcze żonę i zero sprawy rozwodowej.
Albo inny poznany w czasie wycieczki rowerowej - okazało się, że w domu czeka zona i małe dziecko. Inny z kolei chciał się spotykać, ale ciągle przekładał spotkanie - okazało się, ze jednocześnie pisał z 4 czy 5 kobietami, ale poimformował mnie, ze mam duze szanse, bo jestem u niego w czołówce.
Jeden natomiast na pierwszej i ostatniej randce(chyba o nim pisałam) robił aluzje, że on jest za dobrą partią dla mnie, bo rok młodszy, kawaler , bez zobowiązać, co ja sobie wyobrażam - powinnam szukać dużo starszych rozwodników z dziećmi - zastanawiałam się potem, dlaczego w ogóle przyszedł na to spotkanie, przecież podałam wiek w profilu.
W sumie multum dziwaków albo same seks propozycje, nawet bez śniadania
Oj, rany, marudy.. jak Cię ktoś nie kręci, top z nim nie flirtujesz, proste. jak tak, to samo z siebie wychodzi , też proste.
Zagrać tego nie sposób.
nawet do filmów dobiera się aktorów tak by jakaś chemia była bo inaczej wychodzi słabiutko,
no ale to jego powinnaś zapytać dlaczego przyszedł na spotkanie, a nie nas?
albo skomentować że to żadna róznica wieku dla Ciebie, no chyba że jest
mi osobiście 40 latkowie wcale nie wydaja się młodsi i z doświadczenia i z wyglądu. Młody to jest 30 latek max.
Ty byłaś na tej randce, trzeba było pytać o wszystko
Bagienniku, ja tam nie czuje jakbym jakos specjalnie zachwalala po prostu odpowiadam Rossance
natomiast wydaje mi sie, ze obecnie doszlam do takiego etapu, ze i w zwiazku i bez zwiazku byloby mi dobrze. I w sumie to jest dla mnie najzdrowsza postawa do wchodzenia w relacje, bo eliminuje rekompensowanie sobie partnerem za jakies braki w innych aspektach zycia.
Ja moze nawet nie mam zastoju, ale sama widze, ze realnie pracy pracy to mam moze z 3h w ciagu dnia reszta to jakies inne aktywnosci, ale znowu, nie mam na tyle pracy, zeby mi ona zajela 8h, wiec moje wyrzuty sumienia szybko sie uciszaja.
Lucus, dlatego wlasnie w pewnym momencie mialam totalnie dosc bawienia sie w poznawanie nowych ludzi w perspektywie zwiazkowej. I w sumie teraz, gdybysmy sie rozstali, to bym nie szukala.
Nie wiem, co wychodzi samo z siebie Ale pewne rzeczy trzeba czuć, trzeba czerpać z tego przyjemność, nie zaś mieć wrażenie, że człowiek znajduje się w jakimś teatrzyku, gdzie każdy ma rolę do odegrania. Przy czym, zamiast komunikowac wprost pewne sprawy, rzuca się aluzjami, podtekstami czy dwuznacznośćią.
edit: Widzisz Loka, gdyby 99 % ludzkiej populacji( nie tylko kobiet) myślało podobnie do Ciebie, to może bym się na ten związek zdecydował..Ale skoro większość zaczyna powoli traktować związki prawie jak Koleżanka CCCatch w sąsiednim wątku(z całym szacunkiem dla Niej), to ja podziękuję za takie "atrakcje".
Jak ktoś kręci to wiadomo.
A jak ktoś całkiem nie kręci, wręcz odpycha fizycznie (ale ma onne dobre cechy, chce z Wami być, jest miły, pracowity, grzeczny, nie pali nie pije, jest wolny) - jakie macie sposoby by się zmusić do kontaktów fizycznych? Tylko mi nie poszcie, że nie mieliście takich sytuacji, facet kulturalny, czysty, porządny - niby nic mu nie brakowało, nawet oboje mieliście takie same poglądy czy zainteresowania - więc dobry kandydat na partnera) -ale fizycznie aż was skręcało na myśl o dotyku - próbowaliście się przełamać?
Dlatego nie szukam LL
Ludzie za bardzo to przekombinowali
Strony Poprzednia 1 … 171 172 173 174 175 … 196 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » 30latek-, czyli gra małego palucha Paslawka
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024