Jestem fanką Katarzyny Miller - konkret, rzeczowość, wiedza, a przy tym wielka przystępność.
Tatiana formułuje na pozór zupełnie sprzeczne teorie. Trzeba albo nieźle znać jej styl, albo trochę się orientować w tym psychologicznym galimatiasie, by się zupełnie nie pogubić.
Wczorajszy (tzn. wczoraj czytany) wpis, pierwszy lepszy, jaki otworzyłam, opowiadał o stawianiu granic. Przytoczono sytuację, jak to mężczyzna proponuje kobiecie wspólne zamieszkanie, ona stwierdza, że nie czuje się gotowa i chce jeszcze posmakować wolności. Wg "nietaniej Tani" facet powinien nie wdając się w dyskuje po prostu fizycznie się oddalić, nie nadskakiwać, nie wychodzić z inicjatywą, bo jeśli to robi, stawia się na niższej pozycji, czołga się u jej stóp.
Zgłaszam sprzeciw! A co z prawem tej kobiety do swoich granic? A nie lepiej byłoby porozmawiać i dojść do jakiegoś porozumienia?
No, chyba, że chodzą ze sobą X lat i rzeczywiście mają totalnie różne potrzeby. Wtedy zgodzę się, że nie ma sensu oczekiwać niemożliwego.
Nie podoba mi się też łopatologia T. K.: "za dużo słów", "zbyt teatralnie" - ale to wynikało z faktu, że czytelniczki pytały przytaczając konkretne sytuacje. Swoją drogą pokazuje to, jak pogubieni i bezradni bywamy. Mnie samej czasami brakowało w życiu bardzo konkretnych wskazówek, jak postąpić w zamian innego, nieefektywnego, niewłaściwego zachowania.