Ależ zazdrościłam kiedyś koleżance męża-włóczykija. Łazili po lasach kilometrami. W ogóle miło na nich popatrzeć. Są starsi ode mnie, odchowali już dzieci, a wciąż na spacerach widuję ich za ręce jak parę nastolatków. A figury dzięki aktywnemu życiu mają też jak nastolatki niemal.
Z moim ostatnim panem też sporo się wychodziło. W ogóle miałam z nim wiele rzeczy, których brakowało mi w małżeństwie. Mój mąż chorował, a poza tym z czasem zupełnie się od siebie oddaliliśmy, wychodził często beze mnie, nawet nie proponując mi wspólnego wyjścia np. do kościoła w niedzielę.
Mój synuś jest raczej stacjonarny, ma jednak sobie tylko wiadome ścieżki, o których czasem opowiada, mile mnie zaskakując. Zdarza nam się wyskoczyć na rowery. Gdy był mniejszy sporo wędrowaliśmy po mieście i jego obrzeżach. Zdarzało mi się wsiąść z nim w podmiejski autobu i wyskoczyć na peryferie tylko po to, by połazić, przeżyć wrażenia, których "w domu nie wysiedzi".
Na 40+ napisałam o swoim noworocznym pobożnym życzeniu: mniej ślepić w internet na rzecz innych zaniedbanych, a lubianych zajęć.
Rodzeństwa mam troje, rok po roku (ja najstarsza). Oj, tłukliśmy się czasem ostro, latały po domu blaszane garnuszki i góralskie ciupagi przywiezione z wycieczek. Raz mało oka bratu nie wybiłam. Zawiązywaliśmy koalicje np. brat kontra jego trzy siostry ; zamykałyśmy się przed nim w kuchni, ciągnęłyśmy klamkę z jednej strony, brat z drugiej, aż w końcu zdesperowany i wściekły rąbnął pięścią w szybę - i za pięć minut była sztama: "powiemy rodzicom, że przeciąg był i drzwi trzasnęły!"
Siostry miały wspólny pokój, który w kłótniach dzieliły na pół (granicę wytyczały ułożone na podłodze kredki i ołówki) i nie pozwalały jedna drugiej chodzić po "jej połowie"
A były też chwile wspólnej zabawy, wypraw całą czwórka do lasu i na łąki - co za fajne czasy 
Dziś każde z nas żyje swoim życiem, ale nie mam cienia wątpliwości, że w każdej biedzie możemy się do siebie zwracać i nikt nikomu nie odmówi pomocy, chyba że naprawdę nie da rady.
Morskie syreny nazywane są też morskimi krowami. Tak mi się średnio elegancko z tymi biustami skojarzyło 