Drodzy,
mam problem z leniwą żoną. Zastawiam się, czy tutaj można jeszcze cokolwiek przepracować, czy już lepiej uciekać, bo będzie tylko gorzej.
Zasadniczo, szanowna małżonka nie robi nic w domu.
Nie robi zakupów (bo podobno za ciężko jej nosić siatki).
Nie pierze (nie umie pralki włączyć, a poza tym to niby jej ubrań się nie pierze).
Nie prasuje (z oczywistych względów).
Nie sprząta właściwie (w najlepszym razie umyje toaletę/wannę/umywalkę raz w miesiącu).
Gotować już przestała (dawniej tylko w weekendy - w kółko to samo / obecnie wymaga stołowania na mieście na mój koszt - po 100 pln za obiad).
Do tego dochodzi brak inicjatywy, czy zainteresowania czymkolwiek. Jak sam się nie zainteresuję to ona tym bardziej. Zmuszenie jej do roboty wymaga co najmniej dyskusji, jak nie kłótni. Robiłem już próby rodzaju: zaprzestania robienia zakupów/wynoszenia śmieci/braku prania/sprzątania. Po prostu nie było czego jeść, śmieci/pranie przestały już w koszu mieścić, a w domu robił się chlew. Działanie z jej strony na zasadzie "ja nic nie muszę, prędzej czy później mąż to zrobi".
Oczywiście, w sferze zabawowej jest zupełnie przeciwnie - oglądanie seriali bez końca, impreza co weekend.
Oczywiście, żeby było śmieszniej, to słyszę, że ja jestem pasożytem/wykorzystywaczem, bo to ona wszystko robi. W ten sam sposób się własnej matce użala, a ta biadoli, jak jej córka ma źle. Podobno mamy podział obowiązków w domu, który chyba polega na tym, że ja robię, a ona mówi, że robi. Ot, nowoczesna kobieta w praktyce
Żona ma 32 lata, pracuje w korpo. Standardowe 8h. Ja mam 30 lat, też korpo, ale pracuję na 1,5 etatu. Zarabiam x2 co ona.
Wydaje mi się, że moja głupota polega na tym, że łudzę się ciągle, że będzie lepiej. A jest coraz gorzej, bo żona jeszcze kiedyś coś robiła - obecnie apatia. Jak zamieszkaliśmy razem - wydawało mi się, że to kwestia wzajemnego porozumienia; po ślubie - że się w końcu ogarnie; jak przyszedł lockdown i koronawirus - że w końcu odpocznie to i dom ogarnie. Guzik - nic z tego. Obecnie mi wycofano pracę zdalną, ona wraca za niedługo. Siedzi cały dzień w domu, nie zrobi nic, więc wszystko na mojej głowie dzień dzień jak wracam. Nie mam co liczyć, że wyjdzie po zakupy, czy nawet talerze pozbiera.
Mamy kupować mieszkanie, ale mam do tego obiekcje. Wszystkie obowiązki z tym związane i tak spadły na mnie. Ona tylko stawia roszczenia co ma w tym mieszkaniu być. Na koszty nie patrzy. Najbardziej mnie śmieszą jej wymysły co do sprzętu AGD i kuchni - chce kupować najdroższe sprzęty typu inteligenta lodówka za 15k, która wysyła info na smartphona co jest/brakuje w lodówce itd - tak jakby cokolwiek w domu robiła i jakby taki bzdet był mi do czegokolwiek potrzeby
Problem tkwi w rozpieszczeniu przez teściową, ale to zaczęło dopiero po ślubie wychodzić. Żona do prawie 30 mieszkała mniej lub bardziej z matką i była przez matkę we wszystkim (dosłownie) wyręczana. Nawet jak się w wieku 26 lat wyprowadziła z domu za pracą do miasta o 300km dalej, to nadal matka ciągle jej wszystko ogarniała. Po iluś kłótniach (moich) z teściową wyszło np. że córka jej pranie raz na 2 tygodnie woziła, bo łatwiej jej było jej brudne rzeczy spakować, przewieźć, dać matce do prania itd, niż samemu sobie wyprać. I tak ze wszystkim. Poniekąd tak jest nadal, bo obecnie ubrania żony piorę ja z jej matką.
Dziecka nie zamierzam nawet z nią mieć, bo nie wątpię, że obok dużego dziecka dojdzie mi małe. A już pojawiają się naciski ze strony teściowej, bo ta jęczy córce, że ta stara już jest i jak dobrze pójdzie to pierwsze dziecko będzie mieć dopiero w wieku 34-35 lat.
Czuję się przemęczony, bo z jednej strony masa roboty, a z drugiej strony cały dom na mojej głowie.
Stosowałem trochę metod wychowawczych ale z przeciętnym skutkiem. Po wielu miesiącach przynajmniej przestała się kłócić o suszące sie pranie, bo podobno zaburza jej to zmysł estetyczny, oraz nauczyła się w końcu zamykać drzwi od lodówki (wielokrotnie ją rozmroziła, bo zamiast zamykać normalnie to tylko drzwiami trzaskała). Niestety z tym ostatnim nabawiłem się nerwicy natręctw - jak tylko idzie do kuchni to i tak sprawdzam, czy lodówka zamknięta...
Any ideas?