Odrobina rozsądku zawsze jest potrzebna. Ja nie wyobrażam sobie wyłączyć go całkowicie. To, o czym piszesz, Rossanko, to nie rozsądek jest, tylko jakaś koszmarna desperacja.
261 2020-09-26 23:33:38 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-26 23:34:03)
rossanka napisał/a:niepodobna napisał/a:Zainteresowanie i akceptacja to nie od razu miłość.
Ale bez miłości to też nie zawsze jest z rozsądku.
Skomplikowany tematAle dobry fundament. Jak ci się facet podoba nieziemsko, ale na poziomie rozmów, psychicznym, nie możecie się zgrać, drażni Cię, wybór go nie lubisz, to nic z tego nie będzie. Odwrotnie też. Jak bardzo go lubisz, macie podobne poglądy, dobrze ie dogaduje cie, ale zupełnie nie pociąga Cię fizycznie, to też nic z tego nie będzie.
No tak, jasne. Ale podobanie się to chyba jeszcze nie miłość. Uczucia mogą się dopiero rozwinąć. Ale nie muszą.
Jak kogoś nie lubisz, albo Cię drażni, albo jak ktoś odpycha Cię fizycznie i nie cierpiszjego dotyku-to się w nic dalej nie rozwinie oprócz niechęci. Chyba, że z rozsądku prztmkniesz oczy i wejdziesz w związek, aby nie wybrzydzac bo co będziesz czekać na księcia.
263 2020-09-27 04:26:57 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-27 04:27:34)
Pchanie się na siłę w związek, byle tylko samą nie być, moim zdaniem zaprzecza rozsądkowi.
Pchanie się na siłę w związek, byle tylko samą nie być, moim zdaniem zaprzecza rozsądkowi.
Swiete slowa!
265 2020-09-27 08:13:05 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-27 08:14:44)
Nie rozumiem, czemu czując niechęć do kogoś miałoby się spędzać z tą osobą więcej niż 5 minut. Dla mnie to niepojęte. Wygląda jakbyś Rossanka w ogóle nie słuchała swoich odczuć tylko robiła coś wg jakichś przekonań zaslyszanych gdzieś. Takie potoczne mędrkowania innych się u Ciebie zasiewają i kwitną. Swoją drogą jestem ciekawa czy na temat twoich możliwości zostanie matką zasiegnelaś opinii paru specjalistów, czy jakiejś jednej prowincjonalnej bez urazy lekarki. Zajmij się wreszcie sobą na serio, bo sprawiasz wrażenie jakbyś oczekiwała że problemy same się rozwiążą.
Swoją drogą kolejny wątek w którym marudzisz.
Nie rozumiem, czemu czując niechęć do kogoś miałoby się spędzać z tą osobą więcej niż 5 minut. Dla mnie to niepojęte. Wygląda jakbyś Rossanka w ogóle nie słuchała swoich odczuć tylko robiła coś wg jakichś przekonań zaslyszanych gdzieś. Takie potoczne mędrkowania innych się u Ciebie zasiewają i kwitną. Swoją drogą jestem ciekawa czy na temat twoich możliwości zostanie matką zasiegnelaś opinii paru specjalistów, czy jakiejś jednej prowincjonalnej bez urazy lekarki. Zajmij się wreszcie sobą na serio, bo sprawiasz wrażenie jakbyś oczekiwała że problemy same się rozwiążą.
Swoją drogą kolejny wątek w którym marudzisz.
Matką nie zostanę, to z radości trudno abym skakała. Ale przywykne.
Tak, to ja w przeszłości chodziłam na randki z facetami, do których czułam niechęć. Życzliwe koleżanki dawały rady, że nie kręc nosem, poznaj go bliżej, podobasz mu się. No to chodziłam, chodziłam i było coraz gorzej. To był czas między 20 a 30, czy li młoda babka była ze mnie. Gdyby nie to, to w życiu nie byłabym na randce, bo nigdy nie byłam sam na sam z facetem, który mi się wtedy podobał, więc brałam byle kogo pierwaszego lepszego z rozsądku.
Co do moich problemów, to uważa, że zrobiłam już wszystko aby je rozwiązać (to co tu pisze to jedynie wycienk). Nie wiem, co więcej mogłabym zrobić. A co do ciąży, to kiedyś miałam okazję zajść, ale psychiatra stanowczo zabroNil w tamtym okresie, ponieważ dosyć długo brałam leki, które nie były obojętne na orgqnizm. To taka ironia losu, miałam wtedy partnera, ale nie mogłam zachodzić w ciaze. Potem już leków nie brałam, ale partnera już nie miałam.
Także na wszystko jest odpowiednie miejsce i czas i każdy wiek ma swoje prawa ale i przyjemności.
Ela210 napisał/a:Nie rozumiem, czemu czując niechęć do kogoś miałoby się spędzać z tą osobą więcej niż 5 minut. Dla mnie to niepojęte. Wygląda jakbyś Rossanka w ogóle nie słuchała swoich odczuć tylko robiła coś wg jakichś przekonań zaslyszanych gdzieś. Takie potoczne mędrkowania innych się u Ciebie zasiewają i kwitną. Swoją drogą jestem ciekawa czy na temat twoich możliwości zostanie matką zasiegnelaś opinii paru specjalistów, czy jakiejś jednej prowincjonalnej bez urazy lekarki. Zajmij się wreszcie sobą na serio, bo sprawiasz wrażenie jakbyś oczekiwała że problemy same się rozwiążą.
Swoją drogą kolejny wątek w którym marudzisz.Matką nie zostanę, to z radości trudno abym skakała. Ale przywykne.
Tak, to ja w przeszłości chodziłam na randki z facetami, do których czułam niechęć. Życzliwe koleżanki dawały rady, że nie kręc nosem, poznaj go bliżej, podobasz mu się. No to chodziłam, chodziłam i było coraz gorzej. To był czas między 20 a 30, czy li młoda babka była ze mnie. Gdyby nie to, to w życiu nie byłabym na randce, bo nigdy nie byłam sam na sam z facetem, który mi się wtedy podobał, więc brałam byle kogo pierwaszego lepszego z rozsądku.Co do moich problemów, to uważa, że zrobiłam już wszystko aby je rozwiązać (to co tu pisze to jedynie wycienk). Nie wiem, co więcej mogłabym zrobić. A co do ciąży, to kiedyś miałam okazję zajść, ale psychiatra stanowczo zabroNil w tamtym okresie, ponieważ dosyć długo brałam leki, które nie były obojętne na orgqnizm. To taka ironia losu, miałam wtedy partnera, ale nie mogłam zachodzić w ciaze. Potem już leków nie brałam, ale partnera już nie miałam.
Także na wszystko jest odpowiednie miejsce i czas i każdy wiek ma swoje prawa ale i przyjemności.
Ale bycie matką to nie jest tylko urodzenie dziecka, więc jeszcze nie wiesz, czy nie zostaniesz matką. Ja nie mam biologicznego dziecka, ale mam adoptowanego syna żony i zawsze starałem się być dla niego ojcem. Biologiczna więź niczego nie gwarantuje. To lata relacji z dzieckiem mogą w przyszłości coś zagwarantować, a do tego nie potrzeba pokrewieństwa.
rossanka napisał/a:Ela210 napisał/a:Nie rozumiem, czemu czując niechęć do kogoś miałoby się spędzać z tą osobą więcej niż 5 minut. Dla mnie to niepojęte. Wygląda jakbyś Rossanka w ogóle nie słuchała swoich odczuć tylko robiła coś wg jakichś przekonań zaslyszanych gdzieś. Takie potoczne mędrkowania innych się u Ciebie zasiewają i kwitną. Swoją drogą jestem ciekawa czy na temat twoich możliwości zostanie matką zasiegnelaś opinii paru specjalistów, czy jakiejś jednej prowincjonalnej bez urazy lekarki. Zajmij się wreszcie sobą na serio, bo sprawiasz wrażenie jakbyś oczekiwała że problemy same się rozwiążą.
Swoją drogą kolejny wątek w którym marudzisz.Matką nie zostanę, to z radości trudno abym skakała. Ale przywykne.
Tak, to ja w przeszłości chodziłam na randki z facetami, do których czułam niechęć. Życzliwe koleżanki dawały rady, że nie kręc nosem, poznaj go bliżej, podobasz mu się. No to chodziłam, chodziłam i było coraz gorzej. To był czas między 20 a 30, czy li młoda babka była ze mnie. Gdyby nie to, to w życiu nie byłabym na randce, bo nigdy nie byłam sam na sam z facetem, który mi się wtedy podobał, więc brałam byle kogo pierwaszego lepszego z rozsądku.Co do moich problemów, to uważa, że zrobiłam już wszystko aby je rozwiązać (to co tu pisze to jedynie wycienk). Nie wiem, co więcej mogłabym zrobić. A co do ciąży, to kiedyś miałam okazję zajść, ale psychiatra stanowczo zabroNil w tamtym okresie, ponieważ dosyć długo brałam leki, które nie były obojętne na orgqnizm. To taka ironia losu, miałam wtedy partnera, ale nie mogłam zachodzić w ciaze. Potem już leków nie brałam, ale partnera już nie miałam.
Także na wszystko jest odpowiednie miejsce i czas i każdy wiek ma swoje prawa ale i przyjemności.Ale bycie matką to nie jest tylko urodzenie dziecka, więc jeszcze nie wiesz, czy nie zostaniesz matką. Ja nie mam biologicznego dziecka, ale mam adoptowanego syna żony i zawsze starałem się być dla niego ojcem. Biologiczna więź niczego nie gwarantuje. To lata relacji z dzieckiem mogą w przyszłości coś zagwarantować, a do tego nie potrzeba pokrewieństwa.
Syn traktuje Cię jak ojca, czy słyszysz czasem"nic mi nie możesz nakazać, nie jesteś moim ojcem" ( przypadek u krewnych)?
269 2020-09-27 12:29:59 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-27 12:39:23)
A myślisz, Ross, że rodzone dzieci nie prawią rodzicom impertynencji? Mój syn kilka lat temu był uprzejmy powiedzieć mi, że jestem za głupia na matkę.
Ostatnio znów często powtarza, że mnie kocha i przychodzi się przytulić - chłopisko, metr osiemdziesiąt pięć
Normalne, wpisane w życie sytuacje. Zmienne i różne jak samo życie.
Przekonanie że to rodzice wychowują dzieci bywa mylnym, jest na odwrót
A myślisz że rodzone dzieci nie prawią rodzicom impertynencji? Mój syn kilka lat temu był uprzejmy powiedzieć mi, że jestem za głupia na matkę.
Ostatnio znów często powtarza, że mnie kocha i przychodzi się przytulić - chłopisko, metr osiemdziesiąt pięć
Normalne, wpisane w życie sytuacje. Zmienne i różne jak samo życie.
No tak, ale to Twój syn, Ty decyujesz o nim póki jest niepełnoletni.
Ja się w przeszłości bałam, że jakbym miała faceta z dzieckiem to: nie mogłabym na przykład zadecydować do jakiej szkoły ono ma pójść, nie mogłabym go ukarać (jak karają rodzice) za złe zachowanie. nie miałabym nic do powiedzenie, co dziecko ubiera, jaką ma fryzurę. Jakby sobie chciało przekłuć brew, nie mogłabym mu też pozwolić, bo matka by mnie zjadła żywcem. Nie mogłabym decydować o której wieczorem ma być w domu, albo zabrać go za granicę, bo nie ma zgody matki i tak dalej. Możecie się śmiać, ale dziecko ma jednego ojca i matkę, nawet jak rodzice są po rozwodzie, to oni wszyscy nie przestają być rodziną nawet po rozwodzie, choć formalnie to już nie mąż i żona ale nadal ojciec matka i dziecko. Drugi partner jest ty,m nieważnym, zawsze już będzie stał na dalszym miejscu po dziecku- tak zawsze myślałam i akurat w rodzinie był przypadek, ze się nie pomyliłam. Dzieci zawsze były ważniejsze niż partner, facet nie miał kompletnie nic do powiedzenia, bo ojca to one już miały, koniec końców rozpadł się związek. Ten facet nie mógł nawet powiedzieć 12letniej "pasierbicy" wynieś kubek do zlewu, bo słyszał, ze nie jest jej ojcem i ona słuchać go nie będzie.NIe miał zupełnie nic do powiedzenia, za to jak przynosił pieniądze do domu i kupował rzeczy, to był tolerowany.
272 2020-09-27 12:42:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-27 12:43:07)
Przekonanie że to rodzice wychowują dzieci bywa mylnym, jest na odwrót
Och, jak Cię lubię za te słowa
Zawsze to powtarzam: nie tylko my wychowujemy dzieci, ale one nie mniej wychowują nas. Niejedną ważną lekcje odebrałam od mojego syna.
273 2020-09-27 12:45:15 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-27 12:51:31)
Rossanko, nie obraź się, ale Ty sobie za dużo stwarzasz sztywnych wyobrażeń.
W opisanej przez Ciebie sytuacji bardzo wiele zależy od obojga dorosłych.
Cholera jasna, znowu post pod postem
Na telefonie nie dam rady przenieść
274 2020-09-27 12:58:25 Ostatnio edytowany przez rossanka (2020-09-27 12:59:20)
Rossanko, nie obraź się, ale Ty sobie za dużo stwarzasz sztywnych wyobrażeń.
W opisanej przez Ciebie sytuacji bardzo wiele zależy od obojga dorosłych.Cholera jasna, znowu post pod postem
Na telefonie nie dam rady przenieść
Mam ostatnio refleksyjny nastrój, myślę, że sama wszystko zepsułam w tych relacjach w przeszłości. Ja chyba mam jakieś chore myślenie. To jest nienormalne mieć takie podejście. Z góry skazuję się tym na porażkę. Mam wgrany zły program w mój komputer w głowie. Latami się to utrwaliło. Terapia jak widać nic nie pomogła, jedynie trochę na nerwicę, bo wiem, z czego wynikają objawy i znam chemiczne mechanizmy w ciele.
Ej a jakby tak popłynąć i się tak nie kontrolować i nie wymyślać różnych dziwnych scenariuszy? Ciekawe co by było.
?
Edit: to ja mam pytanie, czy z wiekiem, po 40 można zmienić swoje podejście i przekonania, czy już człowiek za stary i za skostniały i tu sie nic nie da zrobić., 20 latek może popracować nad relacjami z ludzmi a 40 latek? No właśnie?
275 2020-09-27 13:02:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-27 13:32:02)
Ja wierzę, że zawsze można popracować i coś niecoś zmienić. Tylko jak człowiek starszy, to już niekoniecznie mu się chce.
Pewnie w tym wieku jest trudniej, ale za to ma się większą świadomość i motywację.
Trzeźwe myślenie a wymyślanie scenariuszy to jednak dwie różne sprawy.
Jeżeli oboje partnerzy mają otwarte głowy, rozsądek, odrobinę mądrości, to potrafią pokonać wiele przeszkód.
Nie patrzyłabym na to, czy partner jest dzieciaty, tylko jak podchodzi do dziecka, do mnie, do życia i ludzi - jakim jest człowiekiem.
Edit: to ja mam pytanie, czy z wiekiem, po 40 można zmienić swoje podejście i przekonania, czy już człowiek za stary i za skostniały i tu sie nic nie da zrobić., 20 latek może popracować nad relacjami z ludzmi a 40 latek? No właśnie?
Znam takich realnych ludzi po 40 co pracują nad tym i zmieniają swoje podejście i przekonania, jest to jak najbardziej możliwe choć wydaje się trudne i być może nie jest to zjawisko masowe.
Ja wierzę, że zawsze można popracować i coś niecoś zmienić. Tylko jak człowiek starszy, to już niekoniecznie mu się chce.
Pewnie w tym wieku jest trudniej, ale za to ma się większą świadomość i motywację.
No właśnie.
Bo mówimy tu o wieku, na co jest za późno lub nie. I o ile za późno dla mnie jest abym zaczęła karierę sportowca to na zmianę podejścia do relacji między luczkich chyba nie jest za późno, nawet jakby się miało 70 lat?
Syn traktuje Cię jak ojca, czy słyszysz czasem"nic mi nie możesz nakazać, nie jesteś moim ojcem" ( przypadek u krewnych)?
Nigdy przez te lata nie powiedział tak do mnie. Chociaż liczyłem się z tym, że tak może powiedzieć. Powiedział, że ze mną się lepiej dogada, niż z matką i dlatego m.in. postanowił zostać ze mną, a nie iść z matką.
rossanka napisał/a:Edit: to ja mam pytanie, czy z wiekiem, po 40 można zmienić swoje podejście i przekonania, czy już człowiek za stary i za skostniały i tu sie nic nie da zrobić., 20 latek może popracować nad relacjami z ludzmi a 40 latek? No właśnie?
Znam takich realnych ludzi po 40 co pracują nad tym i zmieniają swoje podejście i przekonania, jest to jak najbardziej możliwe choć wydaje się trudne i być może nie jest to zjawisko masowe.
Uważasz, że po 40 ludzie nie pracują już nad sobą (tzn tak ogólnie?), tak zaobserwowoałeś?
rossanka napisał/a:Syn traktuje Cię jak ojca, czy słyszysz czasem"nic mi nie możesz nakazać, nie jesteś moim ojcem" ( przypadek u krewnych)?
Nigdy przez te lata nie powiedział tak do mnie. Chociaż liczyłem się z tym, że tak może powiedzieć. Powiedział, że ze mną się lepiej dogada, niż z matką i dlatego m.in. postanowił zostać ze mną, a nie iść z matką.
To jestem zaskoczona (bo w otoczeniu raczej zdarzały się właśnie przypadki, jak wyżej"nie rozkazuj mi, nie jesteś moją matką/ojcem"). To musisz być dobrym ojcem.
281 2020-09-27 13:20:11 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-27 13:24:02)
Myślę że zawsze możemy coś zmienić w swoim myśleniu i zachowaniu, ale z automatu nie spełni to naszych życzeń. Dlatego piekielnie ważne jest dla mnie żyć dobrze (pod względem emocjonalnym) tu i teraz, cieszyć się tym, co mam.
Misinx napisał/a:rossanka napisał/a:Syn traktuje Cię jak ojca, czy słyszysz czasem"nic mi nie możesz nakazać, nie jesteś moim ojcem" ( przypadek u krewnych)?
Nigdy przez te lata nie powiedział tak do mnie. Chociaż liczyłem się z tym, że tak może powiedzieć. Powiedział, że ze mną się lepiej dogada, niż z matką i dlatego m.in. postanowił zostać ze mną, a nie iść z matką.
To jestem zaskoczona (bo w otoczeniu raczej zdarzały się właśnie przypadki, jak wyżej"nie rozkazuj mi, nie jesteś moją matką/ojcem"). To musisz być dobrym ojcem.
Też słyszałem o takich przypadkach i liczyłem się z tym, że mogą takie słowa kiedyś paść. Tym bardziej, że były między nami konflikty. Bywało, że byłem wobec niego upierdliwy i wredny.
Akurat ze mną może jest specyficznie i ja raczej mam częstszy kontakt z ludźmi którzy świadomie pracują nad zmianami w swoim życiu ,bo to część zdrowienia, terapii ,rozwoju.
Tak ogólnie to chyba wiele wiele osób po 40, jak nie ma motywacji to nie zmienia niczego, albo nawet stara się niczego nie zmieniać bo i poco skoro dobrze jest jak jest ,z tym że i tak ludzie się zmieniają obojętnie czy tego chcą czy nie i czy im się to podoba, nie zawsze te zmiany wydają się pożądane to fakt,ale taka ludzka natura .
Powiedzenie "ludzie się nie zmieniają" nie do końca jest prawdą .
Uważasz, że po 40 ludzie nie pracują już nad sobą (tzn tak ogólnie?), tak zaobserwowoałeś?
To się bardzo ładnie łączy z tematem wątku.
Starość, ta niepożądana, zaczyna się dla mnie wtedy, gdy przestaje człowiek się zadziwiać, zachwycać, gdy wszystko już "wie".
285 2020-09-27 13:30:56 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-27 14:26:36)
Chyba jedynym sposobem na zmianę starego na nowe gdy terapia nie pomaga jest zbieranie doświadczeń w realu. I obserwacja ludzi, sytuacji zdarzeń.
Można też się zderzyć z czymś, jak np ja.
Bo szczerze to parę lat wcześniej gdybym była na forum napisalabym że jestem w szczęśliwym związku, a musiałam wiele przewartosciować.
Chyba jedynym sposobem na zmianę starego na nowe gdy terapia nie pomaga jest zbieranie doświadczeń w realu. I obserwacja ludzi, sytuacji zdarzeń.
Można też się zderzyć z czymś, jak np ja.
Bo szczerze to parę lat wcześniej gdybym była na forum napisalabym że jestem w szczęśliwym związku, a musiałam wiele przewartosciować.
Mam podobnie, jakbym tu pisała 10 lat temu, to bym pisała, że jestem w szczęśliwym związku, źe to moj pierwszy poważny związek mimo 30 na karku, oraz, że warto było czekać na takiego faceta i nie zaluje, że byłam tyle lat sama. Pisała bym, aby 30 latki się nie zalamywaly, bo dziś jesteś sama a za tydzień, nagle, poznajesz tą właściwą osobę, a potem wszystko toczy się właściwie. A 10 lat później pisze tylko:
.
Ela210 napisał/a:Chyba jedynym sposobem na zmianę starego na nowe gdy terapia nie pomaga jest zbieranie doświadczeń w realu. I obserwacja ludzi, sytuacji zdarzeń.
Można też się zderzyć z czymś, jak np ja.
Bo szczerze to parę lat wcześniej gdybym była na forum napisalabym że jestem w szczęśliwym związku, a musiałam wiele przewartosciować.Mam podobnie, jakbym tu pisała 10 lat temu, to bym pisała, że jestem w szczęśliwym związku, źe to moj pierwszy poważny związek mimo 30 na karku, oraz, że warto było czekać na takiego faceta i nie zaluje, że byłam tyle lat sama. Pisała bym, aby 30 latki się nie zalamywaly, bo dziś jesteś sama a za tydzień, nagle, poznajesz tą właściwą osobę, a potem wszystko toczy się właściwie. A 10 lat później pisze tylko:
![]()
![]()
.
10 lat temu to też bym pisał, że jestem zadowolony
I komu to cholera przeszkadzało ?
paslawek napisał/a:rossanka napisał/a:Edit: to ja mam pytanie, czy z wiekiem, po 40 można zmienić swoje podejście i przekonania, czy już człowiek za stary i za skostniały i tu sie nic nie da zrobić., 20 latek może popracować nad relacjami z ludzmi a 40 latek? No właśnie?
Znam takich realnych ludzi po 40 co pracują nad tym i zmieniają swoje podejście i przekonania, jest to jak najbardziej możliwe choć wydaje się trudne i być może nie jest to zjawisko masowe.
Uważasz, że po 40 ludzie nie pracują już nad sobą (tzn tak ogólnie?), tak zaobserwowoałeś?
Moim zdaniem to nie zależy od wieku ale od doświadczeń i "samoświadomości". Jeśli ktoś żyje w bańce, ma prostą konstrukcję psychiczną i jemu jest dobrze to nie zmieni się. Nawet do głowy mu nie przyjdzie żeby nad sobą pracować póki kopa od życia nie dostanie. Tak naprawdę dopiero trudne lub doświadczenia wywołają w nim taką potrzebę.... I tu wiek nie ma znaczenia. Na drugim biegunie są ludzie bardzo wrażliwi wewnętrznie i bogaci duchowo - tacy czują wieczną potrzebę samodoskonalenia lub poszukują nowych bodźców aż do śmierci. Przechodzą na buddyzm w wieku 50 lat lub rzucają wszystko żeby pomagać dzieciom w Etiopi...
10 lat temu jakbym weszła na to forum to bym pewnie się tu wymądrzała że jestem w takim szczęśliwym związku bo się w ogóle nie kłócimy. Dziś wiem, że to bardzo zły sygnał jak wióry nie lecą
rossanka napisał/a:Ela210 napisał/a:Chyba jedynym sposobem na zmianę starego na nowe gdy terapia nie pomaga jest zbieranie doświadczeń w realu. I obserwacja ludzi, sytuacji zdarzeń.
Można też się zderzyć z czymś, jak np ja.
Bo szczerze to parę lat wcześniej gdybym była na forum napisalabym że jestem w szczęśliwym związku, a musiałam wiele przewartosciować.Mam podobnie, jakbym tu pisała 10 lat temu, to bym pisała, że jestem w szczęśliwym związku, źe to moj pierwszy poważny związek mimo 30 na karku, oraz, że warto było czekać na takiego faceta i nie zaluje, że byłam tyle lat sama. Pisała bym, aby 30 latki się nie zalamywaly, bo dziś jesteś sama a za tydzień, nagle, poznajesz tą właściwą osobę, a potem wszystko toczy się właściwie. A 10 lat później pisze tylko:
![]()
![]()
.
10 lat temu to też bym pisał, że jestem zadowolony
![]()
I komu to cholera przeszkadzało ?
Też się zastanawiam.
Jak to ludzie robią, że są razem 30 40 lat?pomijam tych z przyzwyczajenia, co to mają dziesiatki lat męki jedno z drugim.
Tyle teraz rozwodów.
Misinx napisał/a:rossanka napisał/a:Mam podobnie, jakbym tu pisała 10 lat temu, to bym pisała, że jestem w szczęśliwym związku, źe to moj pierwszy poważny związek mimo 30 na karku, oraz, że warto było czekać na takiego faceta i nie zaluje, że byłam tyle lat sama. Pisała bym, aby 30 latki się nie zalamywaly, bo dziś jesteś sama a za tydzień, nagle, poznajesz tą właściwą osobę, a potem wszystko toczy się właściwie. A 10 lat później pisze tylko:
![]()
![]()
.
10 lat temu to też bym pisał, że jestem zadowolony
![]()
I komu to cholera przeszkadzało ?Też się zastanawiam.
Jak to ludzie robią, że są razem 30 40 lat?pomijam tych z przyzwyczajenia, co to mają dziesiatki lat męki jedno z drugim.
Tyle teraz rozwodów.
Jak pominiesz tych z przyzwyczajenia to Ci zostanie parę procent. Moja matka jak ją pytałem ileś razy, czemu się nie rozwiedzie z ojcem, to mi odpowiadała, że dokąd ona wtedy pójdzie. I tak pewnie było w wielu przypadkach ich pokolenia. Teraz jest inaczej. Więcej możliwości.
291 2020-09-28 00:33:45 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-09-28 00:36:31)
Ela210 napisał/a:Chyba jedynym sposobem na zmianę starego na nowe gdy terapia nie pomaga jest zbieranie doświadczeń w realu. I obserwacja ludzi, sytuacji zdarzeń.
Można też się zderzyć z czymś, jak np ja.
Bo szczerze to parę lat wcześniej gdybym była na forum napisalabym że jestem w szczęśliwym związku, a musiałam wiele przewartosciować.Mam podobnie, jakbym tu pisała 10 lat temu, to bym pisała, że jestem w szczęśliwym związku, źe to moj pierwszy poważny związek mimo 30 na karku, oraz, że warto było czekać na takiego faceta i nie zaluje, że byłam tyle lat sama. Pisała bym, aby 30 latki się nie zalamywaly, bo dziś jesteś sama a za tydzień, nagle, poznajesz tą właściwą osobę, a potem wszystko toczy się właściwie. A 10 lat później pisze tylko:
![]()
![]()
.
To jest prawda, ze caly czas mozna poznac osobe 'wlasciwa'.
Czy Ciebie sama nie meczy to jak bardzo wszystko jest obsiane zasadami i wymyslami?
Jak nie nerwica to wiek, zawsze masz jakas wymowke. Zawsze chcesz i nie chcesz byc w relacji.
Seksualny instynkt to jedna z najsilniejszych energii w czlowieku jako zwierzeciu. To jest pradawny instynkt, prymitywny, biologiczny. Jak usiadziesz i zaczniesz wymyslac schematy jak robic co robic i jak sie zachowywac i jak sie nie zachowywac w zwiazku, ktorego nie ma to pozniej sa beznadziejne efekty.
Po pierwsze: Zwiazek jest z OSOBA. Nie z 'mezczyznami' i nie z 'kobietami' tylko z ta konkretna osoba i albo to gra instynktownie, automatycznie albo nie gra.
Czy zwiazek jest potrzebny do zycia? Nie, nie jest potrzebny do zycia. To nie jest woda czy jedzenie.
Jednak nie jest to produkt nowoczesnosci tylko instynktowna rzecz, ktora powinna sie opierac na wyczuwaniu drugiej osoby i siebie.
I nie z wielkim planem tylko krok po kroku w dopasowaniu do sytuacji.
Jednak tutaj trzeba by przyznac, ze niezaleznie od wieku to mozesz jedynie zawsze powiedziec 'wiem, ze nic nie wiem'. Druga osoba jest jak ocean, to co jest pod woda tego nie odkryjesz i nie ma zadnej instrukcji, ktora pasuje do wszystkich. Nawet siebie nigdy calkiem nie zrozumiesz, a co dopiero partnera. Wiec, jezeli ta 'wiedza' nabyta z wiekiem to bycie zgorzchnialym i powielanie swoich wczesniejszych mysli w nowych ubraniach to jaki to ma sens?
Do tego to trzeba kontaktu ze soba samym, zaufania do samego siebie, szacunku do samego siebie, zrozumienia roznicy pomiedzy tym co jest, a tym co sie wydaje.
Potrzeba odwagi, a wiekszosc ludzi (jezeli nie wszyscy) to tchurze z natury. Odwage sie wypracowuje, a nie dostaje w prezencie.
Chowanie sie za wymyslonymi przeszkodami nikomu jeszcze zycia nie dalo, raczej przetrwanie.
rossanka napisał/a:Ela210 napisał/a:Chyba jedynym sposobem na zmianę starego na nowe gdy terapia nie pomaga jest zbieranie doświadczeń w realu. I obserwacja ludzi, sytuacji zdarzeń.
Można też się zderzyć z czymś, jak np ja.
Bo szczerze to parę lat wcześniej gdybym była na forum napisalabym że jestem w szczęśliwym związku, a musiałam wiele przewartosciować.Mam podobnie, jakbym tu pisała 10 lat temu, to bym pisała, że jestem w szczęśliwym związku, źe to moj pierwszy poważny związek mimo 30 na karku, oraz, że warto było czekać na takiego faceta i nie zaluje, że byłam tyle lat sama. Pisała bym, aby 30 latki się nie zalamywaly, bo dziś jesteś sama a za tydzień, nagle, poznajesz tą właściwą osobę, a potem wszystko toczy się właściwie. A 10 lat później pisze tylko:
![]()
![]()
.
To jest prawda, ze caly czas mozna poznac osobe 'wlasciwa'.
Czy Ciebie sama nie meczy to jak bardzo wszystko jest obsiane zasadami i wymyslami?
Jak nie nerwica to wiek, zawsze masz jakas wymowke. Zawsze chcesz i nie chcesz byc w relacji.
Seksualny instynkt to jedna z najsilniejszych energii w czlowieku jako zwierzeciu. To jest pradawny instynkt, prymitywny, biologiczny. Jak usiadziesz i zaczniesz wymyslac schematy jak robic co robic i jak sie zachowywac i jak sie nie zachowywac w zwiazku, ktorego nie ma to pozniej sa beznadziejne efekty.
Po pierwsze: Zwiazek jest z OSOBA. Nie z 'mezczyznami' i nie z 'kobietami' tylko z ta konkretna osoba i albo to gra instynktownie, automatycznie albo nie gra.
Czy zwiazek jest potrzebny do zycia? Nie, nie jest potrzebny do zycia. To nie jest woda czy jedzenie.
Jednak nie jest to produkt nowoczesnosci tylko instynktowna rzecz, ktora powinna sie opierac na wyczuwaniu drugiej osoby i siebie.
I nie z wielkim planem tylko krok po kroku w dopasowaniu do sytuacji.
Jednak tutaj trzeba by przyznac, ze niezaleznie od wieku to mozesz jedynie zawsze powiedziec 'wiem, ze nic nie wiem'. Druga osoba jest jak ocean, to co jest pod woda tego nie odkryjesz i nie ma zadnej instrukcji, ktora pasuje do wszystkich. Nawet siebie nigdy calkiem nie zrozumiesz, a co dopiero partnera. Wiec, jezeli ta 'wiedza' nabyta z wiekiem to bycie zgorzchnialym i powielanie swoich wczesniejszych mysli w nowych ubraniach to jaki to ma sens?
Do tego to trzeba kontaktu ze soba samym, zaufania do samego siebie, szacunku do samego siebie, zrozumienia roznicy pomiedzy tym co jest, a tym co sie wydaje.
Potrzeba odwagi, a wiekszosc ludzi (jezeli nie wszyscy) to tchurze z natury. Odwage sie wypracowuje, a nie dostaje w prezencie.
Chowanie sie za wymyslonymi przeszkodami nikomu jeszcze zycia nie dalo, raczej przetrwanie.
Meczy mnie to męczy. To planowanie, kontrolowanie. W przeszłości było tak, że nic się nie działo naturalnie, pomyślałam co powiedzieć facetowi, który mi się w danym czasie podobał, jak powiedzieć, jak się zachować, co mówić. Oczywiście nic z tych relacji nie wychodziło, czułam się wtedy jak kupa i mówiłam sobie, że nie zasługuje na uczucie. Ogólnie masę błędów wtedy popełniłam, pewnie nadal popełniam. Może nawet z wiekiem się one wyostrzyly, bo to też jest możliwe.
bo się skupiasz za bardzo na sobie Rossanko. po prostu zastanawiałaś sie jak TY wypadniesz w jego oczach. jak Ci się podobał, to znaczy coś Ci się podobało, trzeba było to skomplementować, to jest szczerość. I cieszenie się chwilą. Musisz się tego nauczyć. Nie stawiaj siebie w roli pępka świata.
na odbiór Ciebie przez kogoś i tak nie masz wpływu. To czyjaś głowa.
bo się skupiasz za bardzo na sobie Rossanko. po prostu zastanawiałaś sie jak TY wypadniesz w jego oczach. jak Ci się podobał, to znaczy coś Ci się podobało, trzeba było to skomplementować, to jest szczerość. I cieszenie się chwilą. Musisz się tego nauczyć. Nie stawiaj siebie w roli pępka świata.
na odbiór Ciebie przez kogoś i tak nie masz wpływu. To czyjaś głowa.
Tak! Swietnie powiedziane.
bo się skupiasz za bardzo na sobie Rossanko. po prostu zastanawiałaś sie jak TY wypadniesz w jego oczach. jak Ci się podobał, to znaczy coś Ci się podobało, trzeba było to skomplementować, to jest szczerość. I cieszenie się chwilą. Musisz się tego nauczyć. Nie stawiaj siebie w roli pępka świata.
na odbiór Ciebie przez kogoś i tak nie masz wpływu. To czyjaś głowa.
Właśnie lata terapii sprawiły wreszcie to, ze skupiam się na sobie i ja mam być dla siebie pępkiem świata, nie sąsiadka, ciocia Zosia czy Ania z forum.
a NA odbiór siebie przez innych mam wpływ, muszę tylko wiedzieć, co dana osoba lubi, wtedy się dopasuję. U mnie w domu zawsze to działało, wiedziałam czego oczekują rodzice.
Aby uzyskać ich akceptacje, akceptację ludzi ogólnie, należy znać ich oczekiwania, wtedy możesz się podgiąć pod ich oczekiwania i już masz akceptację. To łatwe. Jest tylko jeden "haczyk" nie możesz się wychylić i mieć własnego zdania - to grozi odrzuceniem. Ale to się da przejśc. Oczywiście bedziesz wtedy nieszczesliwa, ale to w sumie nikogo nie obchodzi, bo czemu by miało obchodzić.
Ty też masz wybór - albo zyjesz po swojemu - ale jesteś sama.
Albo naginasz się pod kogoś - wtedy jesteś z kimś, w związku, w koleżeństwie też.
296 2020-09-29 13:19:09 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-29 13:30:11)
Oj, wolę być sama niż nie móc być sobą.
Ale być sobą nie oznacza być sobkiem. A dostosować się do pewnego stopni nie oznacza zrezygnować z siebie.
Rossanko, zbyt skrajnie to ujęłaś.
To taki paradoks: niby nie myślisz o sobie, tylko cudzych oczekiwaniach, a z drugiej strony ciągle pilnujesz, by być taka, siaka, by się odpowiednio zachować zaprezentować. Ciągle chcesz spełniać cudze oczekiwania.
Oj, wolę być sama niż nie móc być sobą.
Ale być sobą nie oznacza być sobkiem.
Rossanko, zbyt skrajnie to ujęłaś.
Piegowata ale tak jest. Jak chciałam być sobą to byłam karana w domu. Jak byłam "grzeczna o posłuszna" byłam kochaną córką. Jak miałm swoje zdanie ( na przykład chciałam wyjśc do dzieci na podwórko się pobawić, albo zaposac się na sks, albo obejrzeć film, a rodzice chcieli dziennik w tym czasie, czy mówiłam, ze później wyniose śmieci), byłam zaraz gówniarą, smarkiem, gównem, które jest niewdzięczne, niedobre , samolubne, niemiłe i miałam nie pyskować i iśc wynieść w tej chwili te śmieci albo w tej chwili te garczki zmyć. A kłopotów jakiś nie sprawiałam, zawsze miałam dobre stopnie, dobrze się uczyłam, z chlopakami nie umawiałam, nie włóczyłam wieczorami nie paliłam, nie piłam, tatuaży nie robiłam. Nawet nigdy na wagary nie poszłam. Byłam grzeczna, do obcych też, chodziłam do cioci na imieniny, nawet jak już miałąm 17 lat i nie chciałam i ubierałam to, co mama mi wybrała. Do dziś się zastanawiam, właściwie o co im chodziło?
Z ex było identycznie dopóki byłam grzeczna miałam super szczęśliwy związek, jak zaczęłam mieć wymagania (np chciałam aby po seksie został u mnie a nie szedł od razu do siebie, albo abyśmy więcej czasu spędzali razem, czy rozmawiali jak przychodził do mnie a nie oglądali tylko sport w telewizji) to już było źle.
Więc widzisz jak jest.
298 2020-09-29 13:35:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-29 13:52:39)
I naprawdę byłaś szczęśliwa, chowając do kieszeni własne oczekiwania, zdanie, potrzeby? Moim zdaniem niezaspokojone prędzej czy później dałyby o sobie znać. Byłaś szczęśliwa tylko dlatego, że wreszcie coś drgnęło w życiu osobistym - tak mi się wydaje.
Wybacz, jeśli moje słowa sprawiły Ci przykrość. Na pociechę - mam za sobą coś podobnego tj. wejście w związek dla związku, a nie dla człowieka.
A co do rodziców, to już jesteśmy duże i nie musimy im ulegać.
Piegowata'76 napisał/a:Oj, wolę być sama niż nie móc być sobą.
Ale być sobą nie oznacza być sobkiem.
Rossanko, zbyt skrajnie to ujęłaś.Piegowata ale tak jest. Jak chciałam być sobą to byłam karana w domu. Jak byłam "grzeczna o posłuszna" byłam kochaną córką. Jak miałm swoje zdanie ( na przykład chciałam wyjśc do dzieci na podwórko się pobawić, albo zaposac się na sks, albo obejrzeć film, a rodzice chcieli dziennik w tym czasie, czy mówiłam, ze później wyniose śmieci), byłam zaraz gówniarą, smarkiem, gównem, które jest niewdzięczne, niedobre , samolubne, niemiłe i miałam nie pyskować i iśc wynieść w tej chwili te śmieci albo w tej chwili te garczki zmyć. A kłopotów jakiś nie sprawiałam, zawsze miałam dobre stopnie, dobrze się uczyłam, z chlopakami nie umawiałam, nie włóczyłam wieczorami nie paliłam, nie piłam, tatuaży nie robiłam. Nawet nigdy na wagary nie poszłam. Byłam grzeczna, do obcych też, chodziłam do cioci na imieniny, nawet jak już miałąm 17 lat i nie chciałam i ubierałam to, co mama mi wybrała. Do dziś się zastanawiam, właściwie o co im chodziło?
Z ex było identycznie dopóki byłam grzeczna miałam super szczęśliwy związek, jak zaczęłam mieć wymagania (np chciałam aby po seksie został u mnie a nie szedł od razu do siebie, albo abyśmy więcej czasu spędzali razem, czy rozmawiali jak przychodził do mnie a nie oglądali tylko sport w telewizji) to już było źle.
Więc widzisz jak jest.
I dobrze. Najwyższy czas, żebyś była po prostu sobą. Jak nie teraz, to kiedy ?
rossanka napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Oj, wolę być sama niż nie móc być sobą.
Ale być sobą nie oznacza być sobkiem.
Rossanko, zbyt skrajnie to ujęłaś.Piegowata ale tak jest. Jak chciałam być sobą to byłam karana w domu. Jak byłam "grzeczna o posłuszna" byłam kochaną córką. Jak miałm swoje zdanie ( na przykład chciałam wyjśc do dzieci na podwórko się pobawić, albo zaposac się na sks, albo obejrzeć film, a rodzice chcieli dziennik w tym czasie, czy mówiłam, ze później wyniose śmieci), byłam zaraz gówniarą, smarkiem, gównem, które jest niewdzięczne, niedobre , samolubne, niemiłe i miałam nie pyskować i iśc wynieść w tej chwili te śmieci albo w tej chwili te garczki zmyć. A kłopotów jakiś nie sprawiałam, zawsze miałam dobre stopnie, dobrze się uczyłam, z chlopakami nie umawiałam, nie włóczyłam wieczorami nie paliłam, nie piłam, tatuaży nie robiłam. Nawet nigdy na wagary nie poszłam. Byłam grzeczna, do obcych też, chodziłam do cioci na imieniny, nawet jak już miałąm 17 lat i nie chciałam i ubierałam to, co mama mi wybrała. Do dziś się zastanawiam, właściwie o co im chodziło?
Z ex było identycznie dopóki byłam grzeczna miałam super szczęśliwy związek, jak zaczęłam mieć wymagania (np chciałam aby po seksie został u mnie a nie szedł od razu do siebie, albo abyśmy więcej czasu spędzali razem, czy rozmawiali jak przychodził do mnie a nie oglądali tylko sport w telewizji) to już było źle.
Więc widzisz jak jest.I dobrze. Najwyższy czas, żebyś była po prostu sobą. Jak nie teraz, to kiedy ?
Tak. Będę sobą i znowu będzie nie tak, nie takie włosy, nie takie spodnie, nie takie zainteresowania, za malo czytasz, za dużo czytasz, za malo się śmiejesz, za dużo się śmiejesz, masz kota, a czemu nie psa, czemu lubisz siedzieć w domu, albo dlaczego ciągle wychodzisz z domu.... Nie dogodzisz. Samej źle, ale przynajmniej mam swiety spokoj i mogę robić co chce.
301 2020-09-29 14:03:02 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-29 21:37:54)
Ludzie są różni i przecież znajdą się podobni do Ciebie. Identyczni jednak nie będą i sztuką jest szanować swoje odmienności. Nie brakuje ludzi, którzy to potrafią.
Jeśli ktoś chce mnie zmieniać, to moim zdaniem nie jest miłość, tylko chęć posiadania kogoś na własność, urobienia go na swoją modłę, wciśnięcia w swoje buty.
Jeśli np. ja jestem włóczykijem, powsinogą, a mój partner domatorem, to albo się tolerujemy, ja sobie wychodzę, a on zostaje w domu (a czasami może jednak wyjdzie ze mną albo ja spędzę z nim weekend w domowym zaciszu) i naprawdę można się dogadać - albo jeśli nie chcemy, nie umiemy się dogadać, to trudno, trzeba szukać innego towarzystwa, a nie męczyć siebie i partnera.
Zostać samemu można na każdym etapie życia i związku, uważam, że na to warto zawsze mieć margines.
Bardzo protestuję przeciwko rozpowszechnionemu gadaniu, że samej źle. To robi ludziom mnóstwo krzywdy, pakuje ich w nieudane związki, depresje itd.
Spokój i wolność to nie jest żadne "przynajmniej", to bardzo cenne. I podobno w dobrym związku tego się nie traci. Piszę "podobno", bo w doświadczenia nie jestem bogata. Ale z PP miałam ten luksus bycia sobą i choć związek nie trwał długo, zapisał się w moich wspomnieniach bardzo pozytywnie.
Tak. Będę sobą i znowu będzie nie tak, nie takie włosy, nie takie spodnie, nie takie zainteresowania, za malo czytasz, za dużo czytasz, za malo się śmiejesz, za dużo się śmiejesz, masz kota, a czemu nie psa, czemu lubisz siedzieć w domu, albo dlaczego ciągle wychodzisz z domu.... Nie dogodzisz. Samej źle, ale przynajmniej mam swiety spokoj i mogę robić co chce.
Ale kto ma Ci teraz tak mówić ? Jest ktoś taki ? Nie dopasowuj się do kogoś na siłę. Tak się nie da na dłuższą metę. Pewne kompromisy w życiu w dwójkę są moim zdaniem konieczne. Choć to tylko moja opinia. Ale nie za cenę gwałtu na sobie samym.
Pewne kompromisy w życiu w dwójkę są moim zdaniem konieczne. Choć to tylko moja opinia. Ale nie za cenę gwałtu na sobie samym.
No, dokładnie.
rossanka napisał/a:Tak. Będę sobą i znowu będzie nie tak, nie takie włosy, nie takie spodnie, nie takie zainteresowania, za malo czytasz, za dużo czytasz, za malo się śmiejesz, za dużo się śmiejesz, masz kota, a czemu nie psa, czemu lubisz siedzieć w domu, albo dlaczego ciągle wychodzisz z domu.... Nie dogodzisz. Samej źle, ale przynajmniej mam swiety spokoj i mogę robić co chce.
Ale kto ma Ci teraz tak mówić ? Jest ktoś taki ? Nie dopasowuj się do kogoś na siłę. Tak się nie da na dłuższą metę. Pewne kompromisy w życiu w dwójkę są moim zdaniem konieczne. Choć to tylko moja opinia. Ale nie za cenę gwałtu na sobie samym.
Pisze na wszelki wypadek.
Kompromisy? Zależy jakie. Jakbym miała np co tydzień chodzić do kościoła , albo odwiedzać co tydzień teściów albo robić coś czego nie cierpię, czy ubierać się jak nie lubię, czy jeść tego co nie lubię albo zmuszać się do seksu kiedy nie chce, albo iść wtedy na kompromis i maz może sobie wtedy znaleźć kochanki, to ja dziękuję za takie kompromisy. To już wolę dwa koty że schroniska przygarnac.
Kiedyś chodzilam z ex na kompromisy.Niigdy więcej. Albo robię co chce i lubie Albo tego nie robię.
Misinx napisał/a:rossanka napisał/a:Tak. Będę sobą i znowu będzie nie tak, nie takie włosy, nie takie spodnie, nie takie zainteresowania, za malo czytasz, za dużo czytasz, za malo się śmiejesz, za dużo się śmiejesz, masz kota, a czemu nie psa, czemu lubisz siedzieć w domu, albo dlaczego ciągle wychodzisz z domu.... Nie dogodzisz. Samej źle, ale przynajmniej mam swiety spokoj i mogę robić co chce.
Ale kto ma Ci teraz tak mówić ? Jest ktoś taki ? Nie dopasowuj się do kogoś na siłę. Tak się nie da na dłuższą metę. Pewne kompromisy w życiu w dwójkę są moim zdaniem konieczne. Choć to tylko moja opinia. Ale nie za cenę gwałtu na sobie samym.
Pisze na wszelki wypadek.
Kompromisy? Zależy jakie. Jakbym miała np co tydzień chodzić do kościoła , albo odwiedzać co tydzień teściów albo robić coś czego nie cierpię, czy ubierać się jak nie lubię, czy jeść tego co nie lubię albo zmuszać się do seksu kiedy nie chce, albo iść wtedy na kompromis i maz może sobie wtedy znaleźć kochanki, to ja dziękuję za takie kompromisy. To już wolę dwa koty że schroniska przygarnac.
Kiedyś chodzilam z ex na kompromisy.Niigdy więcej. Albo robię co chce i lubie Albo tego nie robię.
To co wymieniłaś to nie są kompromisy. Kompromisem jest odwiedzić czasem teściów. Pod warunkiem, że teściowie są w miarę ok i wizyta u nich nie jest przykra, poniżająca itd. Kompromisów nie ma w kwestiach religijnych. W kwestii seksu też raczej nie ma kompromisów. No może jakieś drobne. Ja np. bardzo namawiałem żonę na pończochy. Bo mi się podobają. Ale nie chodziło mi, żeby chodziła w nich na co dzień, tylko żeby założyła je czasem, dla mnie, nawet w domu. Ale namawiałem ją, a nie przymuszałem. Ona nie chciała. I na tym się skończyło. Przestałem namawiać.
Poza tym kompromis może też być czasem na zasadzie "handlu" wymiennego, czyli mąż namawia na wizytę u teściów za którymi nie przepadzasz, no ok, ale w zamian za to np. on pojedzie z Tobą na wycieczkę w miejsce, które tylko Ty wybierasz. To taki całkiem abstrakcyjny przykład. Nie mówię, żeby tak wszystko robić w parze, bo to by było przegięcie. Ale czasami
rossanka napisał/a:Misinx napisał/a:Ale kto ma Ci teraz tak mówić ? Jest ktoś taki ? Nie dopasowuj się do kogoś na siłę. Tak się nie da na dłuższą metę. Pewne kompromisy w życiu w dwójkę są moim zdaniem konieczne. Choć to tylko moja opinia. Ale nie za cenę gwałtu na sobie samym.
Pisze na wszelki wypadek.
Kompromisy? Zależy jakie. Jakbym miała np co tydzień chodzić do kościoła , albo odwiedzać co tydzień teściów albo robić coś czego nie cierpię, czy ubierać się jak nie lubię, czy jeść tego co nie lubię albo zmuszać się do seksu kiedy nie chce, albo iść wtedy na kompromis i maz może sobie wtedy znaleźć kochanki, to ja dziękuję za takie kompromisy. To już wolę dwa koty że schroniska przygarnac.
Kiedyś chodzilam z ex na kompromisy.Niigdy więcej. Albo robię co chce i lubie Albo tego nie robię.To co wymieniłaś to nie są kompromisy. Kompromisem jest odwiedzić czasem teściów. Pod warunkiem, że teściowie są w miarę ok i wizyta u nich nie jest przykra, poniżająca itd. Kompromisów nie ma w kwestiach religijnych. W kwestii seksu też raczej nie ma kompromisów. No może jakieś drobne. Ja np. bardzo namawiałem żonę na pończochy. Bo mi się podobają. Ale nie chodziło mi, żeby chodziła w nich na co dzień, tylko żeby założyła je czasem, dla mnie, nawet w domu. Ale namawiałem ją, a nie przymuszałem. Ona nie chciała. I na tym się skończyło. Przestałem namawiać.
Poza tym kompromis może też być czasem na zasadzie "handlu" wymiennego, czyli mąż namawia na wizytę u teściów za którymi nie przepadzasz, no ok, ale w zamian za to np. on pojedzie z Tobą na wycieczkę w miejsce, które tylko Ty wybierasz. To taki całkiem abstrakcyjny przykład. Nie mówię, żeby tak wszystko robić w parze, bo to by było przegięcie. Ale czasami
Eee to co piszesz to żadne kompromisy, tylko normalna wspol egzystencja.
Raz jedno zrobi coś dla przyjemności drugiego i odwrotnie.
Kurde, A mi ex nigdy bielizny nie kupował, atak lubię
A lubię i te pończochy też. Mogłabym ciągle nosić.
Ale czas wracać do rzeczywistości
307 2020-09-29 15:59:38 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-29 17:09:13)
[
Zaraz zaraz!. Ale tu nastąpiló mocne pomieszanie pojęć!
Co innego postawić siebie w pępka świata w sensie celów życiowych słuchania swoich potrzeb i itd, a czym innym z tą świadomością wchodzenie w relacje z prawami jakie tymi relacjami rządzą!
Może tę część życia masz jednak Rossanka jeszcze do dopracowania.
Już na etapie nawiązywania tych relacji i uważnosci na drugiego człowieka. Normalnie to nawet ustępując z jakiś swoich wyobrażeń, w związku z inna osobą, nie może to być robienie czegoś wbrew sobie, czy z kwaśną miną.
Bierzesz Rossanko pod uwagę, że po prostu zwiazalaś się z kimś, kto wcale tego związku nie chciał i po prostu nawiał, gdy mu coś przestało odpowiadać?
Bierzesz Rossanko pod uwagę, że po prostu zwiazalaś się z kimś, kto wcale tego związku nie chciał i po prostu nawiał, gdy mu coś przestało odpowiadać?
A to to na pewno. Teraz bym taka głupia nie była. Były znaki, że dla niego to tylko taki weekendowy związek, ale byłam ślepa A potem się zorientowałam, ale nie chciałam przyjąć do wiadomości. Ale połowa związku to był piękny okres, tak właśnie sobie wyobrażałam dobry związek. A potem to była chora relacja.
Eee to co piszesz to żadne kompromisy, tylko normalna wspol egzystencja.
Raz jedno zrobi coś dla przyjemności drugiego i odwrotnie.
Kurde, A mi ex nigdy bielizny nie kupował, atak lubię
A lubię i te pończochy też. Mogłabym ciągle nosić.
Ale czas wracać do rzeczywistości
To są też kompromisy Z tego też składa się wspólna egzystencja.
Ja chciałem żonie kupować ładną bieliznę. Nieraz jej mówiłem, "chodźmy do salonu z bielizną. Kupię Ci coś fajnego." Może z raz, czy dwa się dała namówić. Teraz przy przeprowadzce znalazłem w szafie nierozpakowane pończochy. Miała, ale nie chciała.
311 2020-09-29 21:30:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-29 21:34:58)
Przecież kompromis to nie jest jednostronna ustępstwo. Kompromis to poszukiwaniu rozwiązań, gdzie każda ze stron trochę ustąpi, ale koniec końców obie są zadowolone, coś zyskują.
Ja religijna nie jestem, ale nie miałabym nic przeciwko towarzyszeniu w kościele swojemu partnerowi, byle nie ciągnął mnie do spowiedzi i komunii. I to jest dla mnie właśnie kompromis: każde z nas ustąpi trochę, aby obojgu było dobrze.
Niestety do noszenia takich na przykład szpilek nie namówi mnie żaden facet
Pończochy są spoko
Przecież kompromis to nie jest jednostronna ustępstwo. Kompromis to poszukiwaniu rozwiązań, gdzie każda ze stron trochę ustąpi, ale koniec końców obie są zadowolone, coś zyskują.
Ja religijna nie jestem, ale nie miałabym nic przeciwko towarzyszeniu w kościele swojemu partnerowi, byle nie ciągnął mnie do spowiedzi i komunii. I to jest dla mnie właśnie kompromis: każde z nas ustąpi trochę, aby obojgu było dobrze.Niestety do noszenia takich na przykład szpilek nie namówi mnie żaden facet
Pończochy są spoko
Cholera jasna, to ja teraz w formularzu dla potencjalnej kandydatki wpiszę punkt o pończochach
313 2020-10-01 17:44:24 Ostatnio edytowany przez Panna z Kapeluszem (2020-10-01 17:57:05)
Czy chcielibyście cofnąć czas?
Czy cieszycie się ze już jesteście w tym punkcie wiekowym
i nie chcielibyście się cofać?
Mam pytanie do Rossanki, bo czytałam Twoje wątki, wiem ze byłaś tez na portalach randkowych,
I pytanie-czy mężczyźni nie oburzali nazywając Cię księżniczką bo masz wymogi-wymagania niby jak księżniczka?
Jak Cię mężczyźni odbierali?
Wiem ze potrafią dokuczać kobietom
i pisac ze ma za wysokie wymagania jak księżniczka,
że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać...
Czy chcielibyście cofnąć czas?
Czy cieszycie się ze już jesteście w tym punkcie wiekowym
i nie chcielibyście się cofać?Mam pytanie do Rossanki, bo czytałam Twoje wątki, wiem ze byłaś tez na portalach randkowych,
I pytanie-czy mężczyźni nie oburzali nazywając Cię księżniczką bo masz wymogi-wymagania niby jak księżniczka?
Jak Cię mężczyźni odbierali?
Wiem ze potrafią dokuczać kobietom
i pisac ze ma za wysokie wymagania jak księżniczka,
że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać...
Ani nie chciałbym cofnąć czasu, ani nie cieszę się, że jestem w tym punkcie wiekowym. Z każdej strony dupa. Albo inaczej. Zmieniłem zdanie. Mógłbym się cofnąć o 15 lat. Nie więcej.
najpierw sorry przepraszam za klawiaturowa telefoniczne błędy.
Nie nie żałuje swojego życia. każde moje doświadczenie było cenne i czegoś nauczyło. gdybym jednak miała szansę powtórzyć swoje życie i uniknąć pewnych błędów, skorzystałabym z niej. Cieszyłaby mnie też możliwość dodatkowego czasu spędzonego na ziemi, bo życie mnie cieszy i zachwyca.
A to czy mają mnie za księżniczkę, czy nie, to szczerze mówiąc guzik mnie obchodzi. Wiem że pytanie nie było do mnie ale pozwalam sobie na nie odpowiedzieć.
316 2020-10-02 03:25:27 Ostatnio edytowany przez Panna z Kapeluszem (2020-10-02 03:27:17)
najpierw sorry przepraszam za klawiaturowa telefoniczne błędy.
Nie nie żałuje swojego życia. każde moje doświadczenie było cenne i czegoś nauczyło. gdybym jednak miała szansę powtórzyć swoje życie i uniknąć pewnych błędów, skorzystałabym z niej. Cieszyłaby mnie też możliwość dodatkowego czasu spędzonego na ziemi, bo życie mnie cieszy i zachwyca.
A to czy mają mnie za księżniczkę, czy nie, to szczerze mówiąc guzik mnie obchodzi. Wiem że pytanie nie było do mnie ale pozwalam sobie na nie odpowiedzieć.
Piegusio, bardzo mi miło że wyraziłaś swoje zdanie,
a byłaś kiedyś na portalach randkowych?
Czy ktoś z Was czytał książkę „(NIE)MŁODOŚĆ”?czlowieka życie z datą ważności.
Czy chcielibyście cofnąć czas?
Czy cieszycie się ze już jesteście w tym punkcie wiekowym
i nie chcielibyście się cofać?Mam pytanie do Rossanki, bo czytałam Twoje wątki, wiem ze byłaś tez na portalach randkowych,
I pytanie-czy mężczyźni nie oburzali nazywając Cię księżniczką bo masz wymogi-wymagania niby jak księżniczka?
Jak Cię mężczyźni odbierali?
Wiem ze potrafią dokuczać kobietom
i pisac ze ma za wysokie wymagania jak księżniczka,
że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać...
Cofnac czas zeby byc mlodszym i zeby mozna bylo zrobic od nowa rzeczy, albo zrobic rzeczy jakich sie nie robilo? Nie.
Czy chcielibyście cofnąć czas?
Czy cieszycie się ze już jesteście w tym punkcie wiekowym
i nie chcielibyście się cofać?Mam pytanie do Rossanki, bo czytałam Twoje wątki, wiem ze byłaś tez na portalach randkowych,
I pytanie-czy mężczyźni nie oburzali nazywając Cię księżniczką bo masz wymogi-wymagania niby jak księżniczka?
Jak Cię mężczyźni odbierali?
Wiem ze potrafią dokuczać kobietom
i pisac ze ma za wysokie wymagania jak księżniczka,
że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać...
Zależy po co cofać czas. Aby podjąc pewne inne decyzje - no pewnie, że bym chciała,z resztą zawsze chciałam. Nawet jak miała 20 lat to chciałam mieć znowu 14 aby podjąć inne decyzje.
Co do wieku, to tak, chciałabym się cofnąć 15 lat, mogłabym jeszcze urodzić dzieci. Także tylko z biologicznego punktu widzenia. Ogólnie to nie, wolę swój rozum teraz niż kiedyś.
Co do mężczyzn na portalach randkowych, którzy, zdarzało się, że pisali ze mam wymagania, miałam to gdzieś to ich gadanie. Dam Ci przykład jednego z nich, z resztą chyba już o tym pisałam.
W swoich preferencjach określiłam wtedy wiek mężczyzny (mialam wtedy coś koło 38 lat), nie mogłobyć to 23 letnie "dziecko" ani 53 letni "starzec". Potem określiłam stran cywilny, mógłbyć rozwodnik, kawaler, nawet wdowiec, ale nie żonaty i nie w separacji. Co do wiary było mi wszystko jedno, mógł być ateista albo katolik. Wzrost - zawsze miałam dużą tolerancję, wystarczy by był ciut wyższy ode mnie, mógł mieć i 169 i 199 cm (chociaż nie przepadam za 2metrowcami, ale nie można nikogo przez to skreślać). Zaznaczyłam też, że stosunek do alkoholu mam taki, że od czasu do czasu (impreza rodzinna. pub. imieniny - mi nie przeszkadza, chociaż sama praktycznie nie piję, ale jakiś alkoholik odpada). W rubryce papierosy zaznaczyłam - nie ttoleruję - sorry, ale tego nie cierpię. Jakbym się miała pocałować z palaczem to bym chyba padła (przepraszam palaczy, nie mam nic do palaczy ale do papierosów już tak - to mnie obrzydza). No i na taki mój anons napisał jeden mężczyzna, miał 2 dzieci, twierdził, ze jest po rozwodzie (może był może nie), zdjęcie niezachęcające - taki cwaniak typu "ej mała chodź no tutaj zobaczysz prawdziwego mężczyznę" Nopisał mi coś w stylu: a co, przeszkadzają ci nawet papierosy - to ty księcia z bajki byś chyba chciała z twoimi wymaganiami.
I teraz wg jego opinii (którą miałam gdzieś, bo co mnie obchodzi jakiś żonkoś z dziećmi), powinnam brać palacza, rozwodnika z dziećmi, który kolejnych już mieć nie chce, ale chętnie może zrobić (a potem sie ulotnić), pijaka i ogólnie chama, bo nawet w jego mailach czuć było, ze niegrzecznie pisze i współczuję w sumie jego żonie. Albo byłej żonie.
Tym gadaniem facetów, że
":że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać.
to się zupełnie nie przejmowałam. Jeśli byłoby na ich profilu zdjęcie greckiego boga, facet jak marzenie, ponadto w posaniu ionteligentny, miły, oczytany, troskliwy - same plusy - to może i bym się przejęła, a może i nie bo profil mógłby być fałszywy. Ale te teksty o księżniczkach to pisali kompletni ropuchy, brzydcy, zaniedbani, z piwnym brzuchem, bez jedynki,, bez kupltury, bez ogłady, jakieś kompletne odpady (sorry ale niektóre profile takie były), to co mnie obchodzi zdanie jakiegoś zapuszczonego chama? Większość z nich była w "separacji" albo po rozwodzie, może żona ich w końcu pogoniła wnioskując co i w jaki sposób pisali do obcych kobiet.
Z resztą jak obcy facet z neta, który mnie nie widział, nie rozmawiał ze mną, nie zna mnie, pisze mi, ze jestem jak księżniczka, to pomyśl sama , jak to o nim świadczy? Chyba nie całkiem z nim w porządku, tym bardziej nie ma się co z takim umawiać i mejlować do niego.
Zależy po co cofać czas. Aby podjąc pewne inne decyzje - no pewnie, że bym chciała,z resztą zawsze chciałam. Nawet jak miała 20 lat to chciałam mieć znowu 14 aby podjąć inne decyzje.
Co do wieku, to tak, chciałabym się cofnąć 15 lat, mogłabym jeszcze urodzić dzieci. Także tylko z biologicznego punktu widzenia. Ogólnie to nie, wolę swój rozum teraz niż kiedyś.Co do mężczyzn na portalach randkowych, którzy, zdarzało się, że pisali ze mam wymagania, miałam to gdzieś to ich gadanie. Dam Ci przykład jednego z nich, z resztą chyba już o tym pisałam.
W swoich preferencjach określiłam wtedy wiek mężczyzny (mialam wtedy coś koło 38 lat), nie mogłobyć to 23 letnie "dziecko" ani 53 letni "starzec". Potem określiłam stran cywilny, mógłbyć rozwodnik, kawaler, nawet wdowiec, ale nie żonaty i nie w separacji. Co do wiary było mi wszystko jedno, mógł być ateista albo katolik. Wzrost - zawsze miałam dużą tolerancję, wystarczy by był ciut wyższy ode mnie, mógł mieć i 169 i 199 cm (chociaż nie przepadam za 2metrowcami, ale nie można nikogo przez to skreślać). Zaznaczyłam też, że stosunek do alkoholu mam taki, że od czasu do czasu (impreza rodzinna. pub. imieniny - mi nie przeszkadza, chociaż sama praktycznie nie piję, ale jakiś alkoholik odpada). W rubryce papierosy zaznaczyłam - nie ttoleruję - sorry, ale tego nie cierpię. Jakbym się miała pocałować z palaczem to bym chyba padła (przepraszam palaczy, nie mam nic do palaczy ale do papierosów już tak - to mnie obrzydza). No i na taki mój anons napisał jeden mężczyzna, miał 2 dzieci, twierdził, ze jest po rozwodzie (może był może nie), zdjęcie niezachęcające - taki cwaniak typu "ej mała chodź no tutaj zobaczysz prawdziwego mężczyznę" Nopisał mi coś w stylu: a co, przeszkadzają ci nawet papierosy - to ty księcia z bajki byś chyba chciała z twoimi wymaganiami.I teraz wg jego opinii (którą miałam gdzieś, bo co mnie obchodzi jakiś żonkoś z dziećmi), powinnam brać palacza, rozwodnika z dziećmi, który kolejnych już mieć nie chce, ale chętnie może zrobić (a potem sie ulotnić), pijaka i ogólnie chama, bo nawet w jego mailach czuć było, ze niegrzecznie pisze i współczuję w sumie jego żonie. Albo byłej żonie.
Tym gadaniem facetów, że
":że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać.
to się zupełnie nie przejmowałam. Jeśli byłoby na ich profilu zdjęcie greckiego boga, facet jak marzenie, ponadto w posaniu ionteligentny, miły, oczytany, troskliwy - same plusy - to może i bym się przejęła, a może i nie bo profil mógłby być fałszywy. Ale te teksty o księżniczkach to pisali kompletni ropuchy, brzydcy, zaniedbani, z piwnym brzuchem, bez jedynki,, bez kupltury, bez ogłady, jakieś kompletne odpady (sorry ale niektóre profile takie były), to co mnie obchodzi zdanie jakiegoś zapuszczonego chama? Większość z nich była w "separacji" albo po rozwodzie, może żona ich w końcu pogoniła wnioskując co i w jaki sposób pisali do obcych kobiet.Z resztą jak obcy facet z neta, który mnie nie widział, nie rozmawiał ze mną, nie zna mnie, pisze mi, ze jestem jak księżniczka, to pomyśl sama , jak to o nim świadczy? Chyba nie całkiem z nim w porządku, tym bardziej nie ma się co z takim umawiać i mejlować do niego.
No to ja bym Twoich wymogów nie spełniał
Ja to nie wiem po co miałbym się cofać w czasie ? Ważne na jakich warunkach Bo jeśli miałbym np. ważyć tyle co wtedy, to odpada
Czy miałbym po cofnięciu tą wiedzę co mam teraz ? Bo jeśli nie, to pewnie zrobiłbym te same "błędy", więc co mi po tym cofaniu ?
rossanka napisał/a:Zależy po co cofać czas. Aby podjąc pewne inne decyzje - no pewnie, że bym chciała,z resztą zawsze chciałam. Nawet jak miała 20 lat to chciałam mieć znowu 14 aby podjąć inne decyzje.
Co do wieku, to tak, chciałabym się cofnąć 15 lat, mogłabym jeszcze urodzić dzieci. Także tylko z biologicznego punktu widzenia. Ogólnie to nie, wolę swój rozum teraz niż kiedyś.Co do mężczyzn na portalach randkowych, którzy, zdarzało się, że pisali ze mam wymagania, miałam to gdzieś to ich gadanie. Dam Ci przykład jednego z nich, z resztą chyba już o tym pisałam.
W swoich preferencjach określiłam wtedy wiek mężczyzny (mialam wtedy coś koło 38 lat), nie mogłobyć to 23 letnie "dziecko" ani 53 letni "starzec". Potem określiłam stran cywilny, mógłbyć rozwodnik, kawaler, nawet wdowiec, ale nie żonaty i nie w separacji. Co do wiary było mi wszystko jedno, mógł być ateista albo katolik. Wzrost - zawsze miałam dużą tolerancję, wystarczy by był ciut wyższy ode mnie, mógł mieć i 169 i 199 cm (chociaż nie przepadam za 2metrowcami, ale nie można nikogo przez to skreślać). Zaznaczyłam też, że stosunek do alkoholu mam taki, że od czasu do czasu (impreza rodzinna. pub. imieniny - mi nie przeszkadza, chociaż sama praktycznie nie piję, ale jakiś alkoholik odpada). W rubryce papierosy zaznaczyłam - nie ttoleruję - sorry, ale tego nie cierpię. Jakbym się miała pocałować z palaczem to bym chyba padła (przepraszam palaczy, nie mam nic do palaczy ale do papierosów już tak - to mnie obrzydza). No i na taki mój anons napisał jeden mężczyzna, miał 2 dzieci, twierdził, ze jest po rozwodzie (może był może nie), zdjęcie niezachęcające - taki cwaniak typu "ej mała chodź no tutaj zobaczysz prawdziwego mężczyznę" Nopisał mi coś w stylu: a co, przeszkadzają ci nawet papierosy - to ty księcia z bajki byś chyba chciała z twoimi wymaganiami.I teraz wg jego opinii (którą miałam gdzieś, bo co mnie obchodzi jakiś żonkoś z dziećmi), powinnam brać palacza, rozwodnika z dziećmi, który kolejnych już mieć nie chce, ale chętnie może zrobić (a potem sie ulotnić), pijaka i ogólnie chama, bo nawet w jego mailach czuć było, ze niegrzecznie pisze i współczuję w sumie jego żonie. Albo byłej żonie.
Tym gadaniem facetów, że
":że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać.
to się zupełnie nie przejmowałam. Jeśli byłoby na ich profilu zdjęcie greckiego boga, facet jak marzenie, ponadto w posaniu ionteligentny, miły, oczytany, troskliwy - same plusy - to może i bym się przejęła, a może i nie bo profil mógłby być fałszywy. Ale te teksty o księżniczkach to pisali kompletni ropuchy, brzydcy, zaniedbani, z piwnym brzuchem, bez jedynki,, bez kupltury, bez ogłady, jakieś kompletne odpady (sorry ale niektóre profile takie były), to co mnie obchodzi zdanie jakiegoś zapuszczonego chama? Większość z nich była w "separacji" albo po rozwodzie, może żona ich w końcu pogoniła wnioskując co i w jaki sposób pisali do obcych kobiet.Z resztą jak obcy facet z neta, który mnie nie widział, nie rozmawiał ze mną, nie zna mnie, pisze mi, ze jestem jak księżniczka, to pomyśl sama , jak to o nim świadczy? Chyba nie całkiem z nim w porządku, tym bardziej nie ma się co z takim umawiać i mejlować do niego.
No to ja bym Twoich wymogów nie spełniał
![]()
Ja to nie wiem po co miałbym się cofać w czasie ? Ważne na jakich warunkachBo jeśli miałbym np. ważyć tyle co wtedy, to odpada
Czy miałbym po cofnięciu tą wiedzę co mam teraz ? Bo jeśli nie, to pewnie zrobiłbym te same "błędy", więc co mi po tym cofaniu ?
A co palisz?:D To nie poradzę.
Po zastanowieniu: chciałabym się cofnbąć w czasie (ale tak naprawdę wiele lat) aby: wybrać inne liceum, potem inne studia. Inaczej wyglądąc w liceum, mieć hobby w czasach nastoletnich i umawiać się z chłopakami (nie byłam na ani jednej randce za czasów licealnych).
A potem cofnąć się w czasie do ex związku i wcześniej go zakończyc.
Panna z Kapeluszem napisał/a:Czy chcielibyście cofnąć czas?
Czy cieszycie się ze już jesteście w tym punkcie wiekowym
i nie chcielibyście się cofać?Mam pytanie do Rossanki, bo czytałam Twoje wątki, wiem ze byłaś tez na portalach randkowych,
I pytanie-czy mężczyźni nie oburzali nazywając Cię księżniczką bo masz wymogi-wymagania niby jak księżniczka?
Jak Cię mężczyźni odbierali?
Wiem ze potrafią dokuczać kobietom
i pisac ze ma za wysokie wymagania jak księżniczka,
że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać...Zależy po co cofać czas. Aby podjąc pewne inne decyzje - no pewnie, że bym chciała,z resztą zawsze chciałam. Nawet jak miała 20 lat to chciałam mieć znowu 14 aby podjąć inne decyzje.
Co do wieku, to tak, chciałabym się cofnąć 15 lat, mogłabym jeszcze urodzić dzieci. Także tylko z biologicznego punktu widzenia. Ogólnie to nie, wolę swój rozum teraz niż kiedyś.Co do mężczyzn na portalach randkowych, którzy, zdarzało się, że pisali ze mam wymagania, miałam to gdzieś to ich gadanie. Dam Ci przykład jednego z nich, z resztą chyba już o tym pisałam.
W swoich preferencjach określiłam wtedy wiek mężczyzny (mialam wtedy coś koło 38 lat), nie mogłobyć to 23 letnie "dziecko" ani 53 letni "starzec". Potem określiłam stran cywilny, mógłbyć rozwodnik, kawaler, nawet wdowiec, ale nie żonaty i nie w separacji. Co do wiary było mi wszystko jedno, mógł być ateista albo katolik. Wzrost - zawsze miałam dużą tolerancję, wystarczy by był ciut wyższy ode mnie, mógł mieć i 169 i 199 cm (chociaż nie przepadam za 2metrowcami, ale nie można nikogo przez to skreślać). Zaznaczyłam też, że stosunek do alkoholu mam taki, że od czasu do czasu (impreza rodzinna. pub. imieniny - mi nie przeszkadza, chociaż sama praktycznie nie piję, ale jakiś alkoholik odpada). W rubryce papierosy zaznaczyłam - nie ttoleruję - sorry, ale tego nie cierpię. Jakbym się miała pocałować z palaczem to bym chyba padła (przepraszam palaczy, nie mam nic do palaczy ale do papierosów już tak - to mnie obrzydza). No i na taki mój anons napisał jeden mężczyzna, miał 2 dzieci, twierdził, ze jest po rozwodzie (może był może nie), zdjęcie niezachęcające - taki cwaniak typu "ej mała chodź no tutaj zobaczysz prawdziwego mężczyznę" Nopisał mi coś w stylu: a co, przeszkadzają ci nawet papierosy - to ty księcia z bajki byś chyba chciała z twoimi wymaganiami.
I teraz wg jego opinii (którą miałam gdzieś, bo co mnie obchodzi jakiś żonkoś z dziećmi), powinnam brać palacza, rozwodnika z dziećmi, który kolejnych już mieć nie chce, ale chętnie może zrobić (a potem sie ulotnić), pijaka i ogólnie chama, bo nawet w jego mailach czuć było, ze niegrzecznie pisze i współczuję w sumie jego żonie. Albo byłej żonie.
Tym gadaniem facetów, że
"że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać.to się zupełnie nie przejmowałam.Jeśli byłoby na ich profilu zdjęcie greckiego boga, facet jak marzenie,
ponadto w posaniu ionteligentny, miły, oczytany, troskliwy - same plusy - to może
i bym się przejęła, a może i nie bo profil mógłby być fałszywy.Ale te teksty o księżniczkach to pisali kompletni ropuchy, brzydcy, zaniedbani, z piwnym brzuchem, bez jedynki,, bez kupltury, bez ogłady, jakieś kompletne odpady (sorry ale niektóre profile takie były),
to co mnie obchodzi zdanie jakiegoś zapuszczonego chama?
Większość z nich była w "separacji" albo po rozwodzie, może żona ich w końcu pogoniła wnioskując co i w jaki sposób pisali do obcych kobiet.
Z resztą jak obcy facet z neta, który mnie nie widział, nie rozmawiał ze mną, nie zna mnie, pisze mi,
ze jestem jak księżniczka, to pomyśl sama , jak to o nim świadczy? Chyba nie całkiem z nim w porządku, tym bardziej nie ma się co z takim umawiać i mejlować do niego.
Witaj Rossanko, to całkiem normalne „wymagania” Wcale nie masz wielkich wymagań.
Facet który pisze takie teksty do kobiety
„ze ma wymagania jak księżniczka, na księżniczkę to trzeba mieć wygląd itp”
To świadczy o jego ograniczonym-ułomnym umyśle, sam sobie wystawia świadectwo takimi „twierdzeniami”.
To było kiedyś, już dawno nie ma mnie na takich portalach. Jakoś już tego nie czuję.
Nie wydaje Ci się, ze to trochę takie sztuczne szukanie "męża" czy żony na siłę? Nie neguję portali randkowych, bo jakieś pary tam się dobierają, ale może to nie jest dla kazdego.
I wkurzało mnie to, że wyrażnie pisałam, że np odpada facet w separacji lub żonaty - pisali w separacji i żonaci. Odpada facetk, który nie chce mieć dzieci - pisali tacy, którzy nie chcą mieć dzieci.
ALbo, że odpada 55 latek - pisali 55 latki i tak dalej. Jakby nikt nawet nie zerknął w mój profil. A może oni tak hurtem te wiadomości do paru kobiet wysyłali - o tym nie pomyślałam.
Było to jakieś doświadczenie, ale jakoś później z tego zrezygnowałam.
Misinx napisał/a:rossanka napisał/a:Zależy po co cofać czas. Aby podjąc pewne inne decyzje - no pewnie, że bym chciała,z resztą zawsze chciałam. Nawet jak miała 20 lat to chciałam mieć znowu 14 aby podjąć inne decyzje.
Co do wieku, to tak, chciałabym się cofnąć 15 lat, mogłabym jeszcze urodzić dzieci. Także tylko z biologicznego punktu widzenia. Ogólnie to nie, wolę swój rozum teraz niż kiedyś.Co do mężczyzn na portalach randkowych, którzy, zdarzało się, że pisali ze mam wymagania, miałam to gdzieś to ich gadanie. Dam Ci przykład jednego z nich, z resztą chyba już o tym pisałam.
W swoich preferencjach określiłam wtedy wiek mężczyzny (mialam wtedy coś koło 38 lat), nie mogłobyć to 23 letnie "dziecko" ani 53 letni "starzec". Potem określiłam stran cywilny, mógłbyć rozwodnik, kawaler, nawet wdowiec, ale nie żonaty i nie w separacji. Co do wiary było mi wszystko jedno, mógł być ateista albo katolik. Wzrost - zawsze miałam dużą tolerancję, wystarczy by był ciut wyższy ode mnie, mógł mieć i 169 i 199 cm (chociaż nie przepadam za 2metrowcami, ale nie można nikogo przez to skreślać). Zaznaczyłam też, że stosunek do alkoholu mam taki, że od czasu do czasu (impreza rodzinna. pub. imieniny - mi nie przeszkadza, chociaż sama praktycznie nie piję, ale jakiś alkoholik odpada). W rubryce papierosy zaznaczyłam - nie ttoleruję - sorry, ale tego nie cierpię. Jakbym się miała pocałować z palaczem to bym chyba padła (przepraszam palaczy, nie mam nic do palaczy ale do papierosów już tak - to mnie obrzydza). No i na taki mój anons napisał jeden mężczyzna, miał 2 dzieci, twierdził, ze jest po rozwodzie (może był może nie), zdjęcie niezachęcające - taki cwaniak typu "ej mała chodź no tutaj zobaczysz prawdziwego mężczyznę" Nopisał mi coś w stylu: a co, przeszkadzają ci nawet papierosy - to ty księcia z bajki byś chyba chciała z twoimi wymaganiami.I teraz wg jego opinii (którą miałam gdzieś, bo co mnie obchodzi jakiś żonkoś z dziećmi), powinnam brać palacza, rozwodnika z dziećmi, który kolejnych już mieć nie chce, ale chętnie może zrobić (a potem sie ulotnić), pijaka i ogólnie chama, bo nawet w jego mailach czuć było, ze niegrzecznie pisze i współczuję w sumie jego żonie. Albo byłej żonie.
Tym gadaniem facetów, że
":że na księżniczkę to trzeba mieć wygląd,
i dopiero wtedy można wymagać.
to się zupełnie nie przejmowałam. Jeśli byłoby na ich profilu zdjęcie greckiego boga, facet jak marzenie, ponadto w posaniu ionteligentny, miły, oczytany, troskliwy - same plusy - to może i bym się przejęła, a może i nie bo profil mógłby być fałszywy. Ale te teksty o księżniczkach to pisali kompletni ropuchy, brzydcy, zaniedbani, z piwnym brzuchem, bez jedynki,, bez kupltury, bez ogłady, jakieś kompletne odpady (sorry ale niektóre profile takie były), to co mnie obchodzi zdanie jakiegoś zapuszczonego chama? Większość z nich była w "separacji" albo po rozwodzie, może żona ich w końcu pogoniła wnioskując co i w jaki sposób pisali do obcych kobiet.Z resztą jak obcy facet z neta, który mnie nie widział, nie rozmawiał ze mną, nie zna mnie, pisze mi, ze jestem jak księżniczka, to pomyśl sama , jak to o nim świadczy? Chyba nie całkiem z nim w porządku, tym bardziej nie ma się co z takim umawiać i mejlować do niego.
No to ja bym Twoich wymogów nie spełniał
![]()
Ja to nie wiem po co miałbym się cofać w czasie ? Ważne na jakich warunkachBo jeśli miałbym np. ważyć tyle co wtedy, to odpada
Czy miałbym po cofnięciu tą wiedzę co mam teraz ? Bo jeśli nie, to pewnie zrobiłbym te same "błędy", więc co mi po tym cofaniu ?
A co palisz?:D To nie poradzę.
Po zastanowieniu: chciałabym się cofnbąć w czasie (ale tak naprawdę wiele lat) aby: wybrać inne liceum, potem inne studia. Inaczej wyglądąc w liceum, mieć hobby w czasach nastoletnich i umawiać się z chłopakami (nie byłam na ani jednej randce za czasów licealnych).
A potem cofnąć się w czasie do ex związku i wcześniej go zakończyc.
Nigdy nie paliłem. Nawet nie spróbowałem jak to jest.
Ale jestem żonaty, w separacji. Poza tym chyba też za niski.
Gdybym się miał cofnąć w czasie do czasu, który faktycznie coś by zmienił w moim życiu to musiałoby chyba to być pod koniec podstawówki (brrrr na samą myśl) i wybór innego liceum, innego profilu. O ile to by coś zmieniło pozytywnego.
rossanka napisał/a:Misinx napisał/a:No to ja bym Twoich wymogów nie spełniał
![]()
Ja to nie wiem po co miałbym się cofać w czasie ? Ważne na jakich warunkachBo jeśli miałbym np. ważyć tyle co wtedy, to odpada
Czy miałbym po cofnięciu tą wiedzę co mam teraz ? Bo jeśli nie, to pewnie zrobiłbym te same "błędy", więc co mi po tym cofaniu ?
A co palisz?:D To nie poradzę.
Po zastanowieniu: chciałabym się cofnbąć w czasie (ale tak naprawdę wiele lat) aby: wybrać inne liceum, potem inne studia. Inaczej wyglądąc w liceum, mieć hobby w czasach nastoletnich i umawiać się z chłopakami (nie byłam na ani jednej randce za czasów licealnych).
A potem cofnąć się w czasie do ex związku i wcześniej go zakończyc.Nigdy nie paliłem. Nawet nie spróbowałem jak to jest.
Ale jestem żonaty, w separacji. Poza tym chyba też za niski.Gdybym się miał cofnąć w czasie do czasu, który faktycznie coś by zmienił w moim życiu to musiałoby chyba to być pod koniec podstawówki (brrrr na samą myśl) i wybór innego liceum, innego profilu. O ile to by coś zmieniło pozytywnego.
Nie no żonaty , w separacji odpada - no sam rozumiesz. Musiałabym być wtedy kochanką. Brr.
O o inne liceum i profil też mi chodziło. Oczywiście jak już byłam dorosła, miała 20parę lat zmieniłam sobie ścieżkę zawodową, ale kosztowało mnie to dużo pracy a jeszcze więcej nerwów. O wtedy właśnie zdiagnozowano mi nerwicę.
325 2020-10-02 13:23:23 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-10-02 13:28:44)
Panno z Kapeluszem, bywałam na portalu Badoo i na regionalnym czacie. Doświadczenia raczej negatywne. Nawet niedawno mi odbiło i się znowu zalogowałam. Nie wiem, po jakiego grzyba, bo mi się już zwyczajnie nie chce umawiać w ciemno. Ot, był moment, gdy poczułam się samotnie.
Już pisałam, że do tego typu znajomości bardzo zniechęca mnie wywieranie presji przez poznawanych panów, pośpiech, bardzo niski poziom kultury i intelektu co niektórych (niestety, chyba większości, podejrzewam, że ambitniejsze osoby po prostu z Badoo rezygnują), niezwykle ograniczona komunikacja.
Może na Sympatii towarzystwo jest nieco bardziej ambitne, ale tak nisko jeszcze nie upadłam, żeby płacić za poznawanie mężczyzn.
Będę sama tyle czasu, ile mi Bozia da. Jeśli do końca życia - też o.k.
-----------------------
Natomiast całkiem poważnie nurtuje mnie pytanie, które już kiedyś zadałam, ale jakoś bez odzewu.
Jak to jest, że "przyciągamy" takich czy siakich ludzi? Przecież nie stoję z transparentem: "Spieszcie do mnie panowie nadużywający trunków, dążący jedynie do przelotnej przygody, niezainteresowani mną na serio!".
Na czym polega ten mechanizm, że tacy faceci, których bym chciała, nie zwracają na mnie większej uwagi? Weszłabym w relację z kimś tak inteligentnym, dowcipnym, pełnym życia jak PP, tylko niepijącym, ale nikt taki nie okazał mi zainteresowania. Tak jakby nie istnieli, a przecież to niemożliwe.
Piszesz, Elu, żeby nie wchodzić w relacje z niechcianymi osobami. Słusznie, tylko odnoszę wrażenie, że wtedy nie ma szans na wejście w żadną relację.
No, cóż, singlem być to nie tragedia, ale chciałabym poznać odpowiedź na swoje pytania.