Nie wiem, ile na terapii byłaś i co przerabiałaś, ale łagodności wobec siebie i innych to za dużo nie masz. Osobiście, nie wyobrażam sobie być z kimś, kto twierdzi, że mnie kocha, ale w duchu ciągle wylicza, że jestem za gruba, za brzydka, za mało ambitna, za mało zarabiam i jeszcze oszukuję. Stawiając się na miejscu tego faceta to naprawdę nie wygląda na miłość. Rozumiem pragmatyczne myślenie, z czegoś trzeba żyć. Ale Tobie nie chodzi o to, żeby żyć. Tobie chodzi o to, żeby żyć na wysokim poziomie, bezpiecznie, na bogato, i na dodatek pokazać im wszystkim, że Tobie się uda, że możesz.
W moim domu się nie przelewało, moja matka liczyła każdy grosz i skąpiła wszelkich wydatków, nawet na ubrania czy wycieczki szkolne. Nauczyłam się od niej kupować tylko najpotrzebniejsze rzeczy, całe studia przesiedziałam w akademiku, żadnych wyjazdów, wypadów ze znajomymi, nowych ubrań czy książek czy kursów. Jak zaczęłam na siebie zarabiać to poszło mi totalnie w drugą stronę: jestem królową życia, trzy wyjazdy zagraniczne w pół roku, zupełnie nowa szafa, samochód, co drugi dzień w knajpie, góry książek, nowa elektronika... Aż poszłam po rozum do głowy, że i jedno podejście i drugie było wciąż uzależnieniem od rodziców i ich podejścia. Podporządkowanie się rodzicom oraz bezpośredni bunt i robienie czegoś zupełnie na odwrót są takim samym uzależnieniem od nich, brakiem wolności.
Może czas, żebyś dowiedziała się, czego TY chcesz, co TY uważasz, co dla CIEBIE jest ważne, a nie słuchać rodziców i rodziny i otoczenia.
Chcesz mieć brzydkiego, mało zarabiającego faceta, który właśnie sprawia, że czujesz się najważniejsza, najpiększniejsza, radosna, kochana i potrzebna? Niech to będzie Twój wybór podyktowany Twoimi wartościami i poglądami, a nie podążaniem za opinią rodziny lub buntem przeciwko rodzinie.
No i jeśli Twoje wartości są takie, że nie możesz być w związku z kimś, kto Ci nie odpowiada fizycznie... to z nim nie bądź. Albo jak się okaże, że może jednak te problemy to nakładka rodziny, to po prostu to zignoruj. Jeśli Ciebie nie dotykają, nie uderzają te komentarze, to łatwo jest wzruszyć ramionami i powiedzieć rodzinie "i co z tego?"