Dzień dobry!
Pisze w takiej nietypowej sprawie.
Jak temat wskazuje zakochałem sie w mężatce i jest między nami spora różnica wieku. bo aż 20 lat ja 30 a ona 50.
Uczucie miedzy nami pojawiło się bardzo szybko. I spędzaliśmy bardzo duzo ze sobą czasu.
Zacznę od tego że mam ja całe życie byłem sam, żadnych kolegów, koleżanek o dziewczynie nie wspomnę.
Wszyscy mieli mnie za zero i przegrywa, gdzie nie poszedłem zawsze to zawsze sam i nigdzie nie mogłem się przyłączyć do żadnego towarzystwa.
Mogłem jedynie stać i patrzeć jak inni się bawią. Ciągle byłem krytykowany że głupi że nudziarz, jak prawiczek to napewno przegryw i tak moge wymieniać.
Pojawiła się ona jako jedyna mnie nie wyśmiała i chętnie zemną poszła na kawe porozmawiać, i choć to była moja pierwsze rozmowa z kim kolwiek
to trwała az 5 godzin, pomimo że się denerwowałem jak cholera. I tak się zaczeło spólne spacery kolacje basen itd.
To z nia pierwszy raz z kimś porozmawialem, zjadłem kolacje, to z nia pierwszy raz sie przytuliłem pocałowałem uprawiałem sex.
W moim żałosnym zyciu wprowadziła tyle światła i pieknych chwil
Niedawno powiedziała z łzami w oczach że się wemne zakochała i ma męża, tuzo mi opowiadała że go ciągle niema w domu bo pracuje za granicą
wraca 2-3 razy do roku, wogule jej nie docenie nie szanuje, najchętniej to by jązamknoł w domu i niewyouszczał nigdzie. Nigdzie z nią niechce chodzić.
Nie weim co mam robić, osobiście by mi nie przeszkadzało spędzic z nią reszty życia pomimo takiej różnicy wieku, nawet jak to oznacza że w pewnym
momencie będę się nią musiał oiekowac codziennie
Nie weim co mam jej powiedzieć, a odejście od niej oznacza znowu powrut to beznadziejnej samotności, gdzie nikt mnie niechce nawet na znajomego