Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 137 ]

66

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
Monoceros napisał/a:

Mój brat nie umarł, jest w ośrodku od lat, bez kontaktu i bez szans na zmianę. Wegetuje. Mam poczucie, że trwam w żałobie i będę w niej trwała dopóki on będzie żył.

Będę dziś o Tobie myśleć. Cieszę się, że masz dobrych ludzi wokoło. Dbaj o siebie tak jak możesz.

Bardzo Ci współczuję sad Mówi się że nadzieja umiera ostatnia. Od dawna jest w takim stanie?

U nas bez spektakularnych zmian, tata nadal żyje wbrew przewidywaniom pielęgniarki. Wcale nie wstaje, ciągle na morfinie.
3 dni temu był dobry dzień, tata przespał cała noc. Kolejnego dnia już był pełen nadziei, planował że jak mu się polepszy to kupi sobie mały samochód itd. Bardzo smutne.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Mój brat nie umarł, jest w ośrodku od lat, bez kontaktu i bez szans na zmianę. Wegetuje. Mam poczucie, że trwam w żałobie i będę w niej trwała dopóki on będzie żył.

Będę dziś o Tobie myśleć. Cieszę się, że masz dobrych ludzi wokoło. Dbaj o siebie tak jak możesz.

Bardzo Ci współczuję sad Mówi się że nadzieja umiera ostatnia. Od dawna jest w takim stanie?

U nas bez spektakularnych zmian, tata nadal żyje wbrew przewidywaniom pielęgniarki. Wcale nie wstaje, ciągle na morfinie.
3 dni temu był dobry dzień, tata przespał cała noc. Kolejnego dnia już był pełen nadziei, planował że jak mu się polepszy to kupi sobie mały samochód itd. Bardzo smutne.

Bardzo smutne sad

Mój brat jest w tym stanie od 10 lat, nikt nie wie czemu, miał nie przeżyć pierwszych dwóch tygodni.

68

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
Monoceros napisał/a:

Mój brat jest w tym stanie od 10 lat, nikt nie wie czemu, miał nie przeżyć pierwszych dwóch tygodni.

Straszne... A pewnie najstraszniejsze dla Waszych rodziców (o ile żyją).

Gadałam właśnie z mamą, mówiła że tata w ogóle stracił zainteresowanie otaczającym go światem. Jeszcze kilka dni temu słuchał audiobooka, coś tam robił w swojej komórce, teraz już nic - telefon jest schowany, a tata tylko lezy i głównie śpi. Byłam u nich wczoraj - mówił że chce spać. Myślę że rak jest już w gardle, bo tata ma inny głos i trudności z połykaniem. Na pewno jest już w oku, tak powiedział lekarz, tata nic nie widzi. Na policzku zrobił mu się duży guz, boli go biodro. Myślę więc że rak jest już wszędzie.

Jakie to niedorzeczne że jeszcze niedawno normalnie się z nim rozmawiało, jeszcze 2 tygodnie temu potrafił wstać i usiąść z nami przy stole, a teraz lezy w pieluszce...
Jego ukochany zegarek spada mu z dłoni. Tak strasznie schudł.

Życie to ku*wa...

69

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Hejko Madoja. Cieszę się, że się odezwałaś. Do twojego ostatniego zdania niestety jest w tym dużo prawdy. Ale to życie ma w sobie też dużo chwil, które jako piękne zostaną w twojej pamięci Jak już będziesz w stanie to pielęgnuj właśnie te dobre wspomnienia.
Wiesz, na początku jak napisałaś o swojej mamie to się na nią oburzyłam, teraz jak opisujesz swoją codzienność to rozumiem te uczucia. One są tak trudne, że można nawet oszaleć. Paradoksalnie wtedy gdy jej wygarnęłaś, to być może z tego szaleństwa ją uratowałaś, nie pozwoliłaś jej w tej rozpaczy utonąć.
Mam nadzieję, że chociaż w tym cierpieniu morfina pomaga twojemu tacie nie czuć bólu.
Czy ty masz od kogoś wsparcie, np od partnera, albo kogoś znajomego?

70

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Myślę że tak - moja kłótnia z nią trochę ją otrzeźwiła. Potem mówiła że sobie wszystko przemyślała. Teraz układa zdania które sugerują, że jednak chce dalej żyć, typu że pewnie codziennie będzie chodzić na cmentarz, albo że sprzeda mieszkanie i kupi mniejsze.

Tak, mam męża i przyjaciela (geja - podkreślam to, żeby nie było że mam kochanka smile).

71

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Twa kłótnia z mamą była lodowatym prysznicem, bolesnym, ale - na szczęście - skutecznym w przywróceniu rozumu na swe miejsce.

Powtarzam, przeżywacie bardzo trudny czas, w którym wszelkie reakcje są możliwe, a słowa, często bolesne i/lub szokujące, są sposobem poradzenia sobie z najtrudniejszymi uczuciami. To, że macie odwagę mówić sobie to wszystko, co lęgnie się w waszych głowach, świadczy o jednym: waszej bliskości.

72 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-04-26 08:45:46)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
Ajko napisał/a:

Mam nadzieję, że chociaż w tym cierpieniu morfina pomaga twojemu tacie nie czuć bólu.

Z tym bywa róznie. Zazwyczaj jest dobrze, ale bywają noce że tata jęczy z bólu, bo morfina nie działa. sad

Strasznie mnie przygnębia, że on stracił zainteresowanie światem, życiem. Nawet gdy do drzwi ktoś do nich dzwoni, to jego nie obchodzi kto to. Budzi się tylko na jedzenie. Czyli teraz nie byłabym już w stanie pogadać z nim jak wtedy. Przerażające, że jak na dłoni widać że jego stan się pogarsza z dnia na dzień. To co 2 tygodnie temu uważaliśmy za bardzo zły stan, dziś jest już nie do osiągnięcia, bo jest o wiele gorzej.

Mama uparła się żeby po śmierci ubrać go w domu w garnitur, bo on na to zasługuje i powinien wyjść z mieszkania elegancki. Ale mąż gadał z kolegą z zakładu pogrzebowego i powiedział, że to absolutnie wykluczone. Że jeśli ktoś długo chorował, ma guzy itd, to podczas ubierania po śmierci mogą stać się rzeczy przez które mielibyśmy koszmary do końca życia. Nie będę opisywać...
Mama najpierw upierała się przy swoim, ale teraz się zgodziła by go jednak nie ubierać. Tata więc wyjedzie w piżamce. I tak chce być spalony.

Wielokropek napisał/a:

Twa kłótnia z mamą była lodowatym prysznicem, bolesnym, ale - na szczęście - skutecznym w przywróceniu rozumu na swe miejsce.

Tak sądzę. Do dziś mi wypomina że nakrzyczałam na nią, ale jednak widzę zmianę w jej zachowaniu na plus. Najdziwniejsze jest to, że przez te 3 lata choroby taty płakała bardzo często i ciagle mówiła że nie da już rady, a teraz - w najtrudniejszej sytuacji - jest stosunkowo spokojna i mało płacze. Powiedziałam jej to, ona na to że nie wie czemu tak jest.
Może zaszła w niej akceptacja tego stanu? Może to wcale nie wyparcie, tylko akceptacja?

Bardzo bym chciała żeby znalazła sobie kogoś jeszcze i była szczęśliwa, choć ona mówi że nigdy przenigdy.

Rossanka - napisałam do Ciebie z tydzień temu i nie odpisałaś.

73 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-04-26 09:25:29)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja są  takie momenty życiowe gdy jedyne co mamy do odebrania od życia to lekcja pokory.
Wszelkie gesty wobec umierającego też są ważne nie tyle dla niego co dla osoby która go żegna. Więc ja rozumiem Twoja mamę z tym garniturem.
Pamiętam jak sama biegałam godzinami po galerii szukając pięknej sukienki dla małej dziewczynki bo to było tak ważne dla bratowej by była w tej trumience ubrana i była.
Co do pracowników zakładów pogrzebowych mam swoje zdanie i nie jest ono dobre nie bez podstaw.

74

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:
Ajko napisał/a:

Mam nadzieję, że chociaż w tym cierpieniu morfina pomaga twojemu tacie nie czuć bólu.

Z tym bywa róznie. Zazwyczaj jest dobrze, ale bywają noce że tata jęczy z bólu, bo morfina nie działa. sad

Strasznie mnie przygnębia, że on stracił zainteresowanie światem, życiem. Nawet gdy do drzwi ktoś do nich dzwoni, to jego nie obchodzi kto to. Budzi się tylko na jedzenie. Czyli teraz nie byłabym już w stanie pogadać z nim jak wtedy. Przerażające, że jak na dłoni widać że jego stan się pogarsza z dnia na dzień. To co 2 tygodnie temu uważaliśmy za bardzo zły stan, dziś jest już nie do osiągnięcia, bo jest o wiele gorzej.

Mama uparła się żeby po śmierci ubrać go w domu w garnitur, bo on na to zasługuje i powinien wyjść z mieszkania elegancki. Ale mąż gadał z kolegą z zakładu pogrzebowego i powiedział, że to absolutnie wykluczone. Że jeśli ktoś długo chorował, ma guzy itd, to podczas ubierania po śmierci mogą stać się rzeczy przez które mielibyśmy koszmary do końca życia. Nie będę opisywać...
Mama najpierw upierała się przy swoim, ale teraz się zgodziła by go jednak nie ubierać. Tata więc wyjedzie w piżamce. I tak chce być spalony.

Wielokropek napisał/a:

Twa kłótnia z mamą była lodowatym prysznicem, bolesnym, ale - na szczęście - skutecznym w przywróceniu rozumu na swe miejsce.

Tak sądzę. Do dziś mi wypomina że nakrzyczałam na nią, ale jednak widzę zmianę w jej zachowaniu na plus. Najdziwniejsze jest to, że przez te 3 lata choroby taty płakała bardzo często i ciagle mówiła że nie da już rady, a teraz - w najtrudniejszej sytuacji - jest stosunkowo spokojna i mało płacze. Powiedziałam jej to, ona na to że nie wie czemu tak jest.
Może zaszła w niej akceptacja tego stanu? Może to wcale nie wyparcie, tylko akceptacja?

Bardzo bym chciała żeby znalazła sobie kogoś jeszcze i była szczęśliwa, choć ona mówi że nigdy przenigdy.

Rossanka - napisałam do Ciebie z tydzień temu i nie odpisałaś.

Jak to, odpisałam nastepnego dnia, 18go. Myślałam, że nie masz głowy odpisać, czy coś.

75

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoju, Twój Ojciec żegna się z życiem i przygotowuje do pożegnania z tym światem, do tego dochodzi coraz większa słabość, stąd brak zainteresowania tym, co wokół.

Różne są reakcje na odchodzenie bliskiej osoby, nie ma jednej poprawnej, często nieświadomie odkładamy na bok trudne uczucia, by powróci do nich w bezpieczniejszym dla siebie czasie. Teraz Mama "musi" być zmobilizowana, co inne (a raczej kto inny) jest ważniejsze: opieka nad Ojcem i pozwolenie mu na godne odejście.

76

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Byłam dziś u rodziców, widok taty jest straszny. Mimo że przerzut na płuca, to podejrzewamy że rak jest już wszędzie, np. tacie prawie wypada oko (ma cały czas zaklejone, ale byłam dziś gdy mama zmieniała opatrunek). Ma także ogromny guz na piersi i na głowie. Prawie nie mówi.

Mama powiedziała mi że nie widać po mnie żebym się przejmowała. Tylko że ja taka jestem - nie umiem okazywać uczuć przy ludziach, płaczę w samotności (jak Elżbieta w 3 odcinku 3 sezonu Crown, widzieliście?).
Mam wyrzuty sumienia i ostatnio głównie to zajmuje moją głowę - dlaczego musi mnie "tknąć"  żebym płakała? Czy jestem wybrakowana? Co ze mną nie tak? Jestem pewna że na pogrzebie tez nie będę płakać, nie będę nic czuć. Że dotrze to do mnie dopiero potem.

77

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Współczuję.

I powtarzam: każdy ma swoje tempo i sposób przeżywania. Nie ma żadnego wzoru, do którego należy się dopasować i z nim porównywać. Nie daj wmówić sobie, że "powinnaś" jakkolwiek spełniać oczekiwania.

Człowiek pozwala sobie na okazanie uczuć, gdy nic mu nie zagraża, gdy czuje się bezpiecznie.

78

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Tata wczoraj miał wizje i to przed podaniem morfiny. Widział Jezusa (a nie jest wierzący), widział ludzi w pokoju, koty, był zdenerwowany że jakiś facet stoi w kącie. Wydawał mamie dziwne polecenia, typu że ma schować komórkę do szafki gdzie są majtki.

To przerażające, bo to zawsze był człowiek logiczny, umysł ścisły, bardzo inteligentny.

Nasz tatuś już odszedł, nie ma go. Został jakiś niepodobny do niego szkielet, który mówi bez sensu. Odszedł od nas psychicznie, niedługo odejdzie fizycznie. 

Ja nie wiem po co ja się maluję do pracy, znów wyglądam jak panda.

79

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Tata wczoraj miał wizje i to przed podaniem morfiny. Widział Jezusa (a nie jest wierzący), widział ludzi w pokoju, koty, był zdenerwowany że jakiś facet stoi w kącie. Wydawał mamie dziwne polecenia, typu że ma schować komórkę do szafki gdzie są majtki.

To przerażające, bo to zawsze był człowiek logiczny, umysł ścisły, bardzo inteligentny.

Nasz tatuś już odszedł, nie ma go. Został jakiś niepodobny do niego szkielet, który mówi bez sensu. Odszedł od nas psychicznie, niedługo odejdzie fizycznie. 

Ja nie wiem po co ja się maluję do pracy, znów wyglądam jak panda.

To tak wygląda, wszystko jest w porządku, taki koniec też bywa,choć jest to teraz dla Ciebie straszne  . To zupełnie normalne, ja Ci odpisałam na tego maila, nie wiem czy widziałaś. A Ty rób makijaż jak chcesz, jeśli Ci to poprawia humor.  Płacz jej chcesz, to też uwalnia emocje. Daj sobie na wysyp emocji. To jest normalne co teraz czujesz.

80

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
rossanka napisał/a:
madoja napisał/a:

Tata wczoraj miał wizje i to przed podaniem morfiny. Widział Jezusa (a nie jest wierzący), widział ludzi w pokoju, koty, był zdenerwowany że jakiś facet stoi w kącie. Wydawał mamie dziwne polecenia, typu że ma schować komórkę do szafki gdzie są majtki.

To przerażające, bo to zawsze był człowiek logiczny, umysł ścisły, bardzo inteligentny.

Nasz tatuś już odszedł, nie ma go. Został jakiś niepodobny do niego szkielet, który mówi bez sensu. Odszedł od nas psychicznie, niedługo odejdzie fizycznie. 

Ja nie wiem po co ja się maluję do pracy, znów wyglądam jak panda.

To tak wygląda, wszystko jest w porządku, taki koniec też bywa,choć jest to teraz dla Ciebie straszne  . To zupełnie normalne, ja Ci odpisałam na tego maila, nie wiem czy widziałaś. A Ty rób makijaż jak chcesz, jeśli Ci to poprawia humor.  Płacz jej chcesz, to też uwalnia emocje. Daj sobie na wysyp emocji. To jest normalne co teraz czujesz.

Nie dostałam...

81

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:
rossanka napisał/a:
madoja napisał/a:

Tata wczoraj miał wizje i to przed podaniem morfiny. Widział Jezusa (a nie jest wierzący), widział ludzi w pokoju, koty, był zdenerwowany że jakiś facet stoi w kącie. Wydawał mamie dziwne polecenia, typu że ma schować komórkę do szafki gdzie są majtki.

To przerażające, bo to zawsze był człowiek logiczny, umysł ścisły, bardzo inteligentny.

Nasz tatuś już odszedł, nie ma go. Został jakiś niepodobny do niego szkielet, który mówi bez sensu. Odszedł od nas psychicznie, niedługo odejdzie fizycznie. 

Ja nie wiem po co ja się maluję do pracy, znów wyglądam jak panda.

To tak wygląda, wszystko jest w porządku, taki koniec też bywa,choć jest to teraz dla Ciebie straszne  . To zupełnie normalne, ja Ci odpisałam na tego maila, nie wiem czy widziałaś. A Ty rób makijaż jak chcesz, jeśli Ci to poprawia humor.  Płacz jej chcesz, to też uwalnia emocje. Daj sobie na wysyp emocji. To jest normalne co teraz czujesz.

Nie dostałam...

Spam, kosz?
U mnie jest w wysłanych 18go

82

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja - wysłałam jeszcze jeden e-mail.

83

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Tata wczoraj miał wizje i to przed podaniem morfiny. (...)

Niestety, mózg lubi płatać figle. I szok obserwujących osób jest reakcją na te mózgowe ekscesy. Jeszcze trudniejszym do przyjęcia jest to, iż osoba chora nie pamięta nic z tego co mówiła ani widziała, więc gdy, choć na krótko, odzyska świadomość nie ma sensu opowiadanie jej o tym wszystkim.

84

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Pewnie mówi w gorączce. Ja raz w życiu jako mały dzieciak miała halucynacje, jak się potem okazało byłam chora i miałam gorączkę. Bardzo dobrze pamiętam ich scenariusz.
To malowanie chyba jest znakiem, że jeszcze dajesz radę. Wysyłam dużo wsparcia.

85

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Mam nadzieje, ze mimo wszystko jakoś się trzymasz i dajesz radę. Wirtualnie tulę.

86 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-05 10:03:53)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
rossanka napisał/a:

Madoja - wysłałam jeszcze jeden e-mail.

Nie dostałam nadal sad

Wielokropek napisał/a:
madoja napisał/a:

Tata wczoraj miał wizje i to przed podaniem morfiny. (...)

Niestety, mózg lubi płatać figle. I szok obserwujących osób jest reakcją na te mózgowe ekscesy. Jeszcze trudniejszym do przyjęcia jest to, iż osoba chora nie pamięta nic z tego co mówiła ani widziała, więc gdy, choć na krótko, odzyska świadomość nie ma sensu opowiadanie jej o tym wszystkim.

Gdy mówił z sensem, spytałam go o te wizje - czy wie, że to nieprawda? On na to, że z tyłu głowy ma świadomość że to nierealne, ale gdy to widzi to w to wierzy. Mówił że ci ludzie chodzą między nami, nigdy nie odzywają się do niego tylko mówią między sobą. I nie są to znajome twarze. Ale gdyby ktoś miał nadzieję że widzi zmarłych, to muszę go zmartwić - tata widzi też skrzaty. To dowód na to że to mózg robi żarty, a nie że widzi coś czego my - zdrowi - nie umiemy zobaczyć.

----

U nas sytuacja trochę w zawieszeniu, choć mama przed chwilą dzwoniła że dziś nawet nie usiadł, nie zjadł i wg niej jest naprawdę źle. U rodziców jesteśmy teraz codziennie.
Wspominałam już że to był duży chłop, prawie 190 cm? Teraz ma na serio ok. 50 kg. To są kości powleczone skórą.

Trzymam się różnie, wczoraj po wizycie u rodziców, mąż wrócił do mieszkania, a ja chodziłam w deszczu i ryczałam. Ale np. dziś znów jest ok.
Mam różne przedziwne uczucia, np żałuję że jestem zdrowa i nie mogę mu towarzyszyć w chorobie.

Dziękuję że pamiętacie i pytacie.

87

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

madoja

Tak bardzo Wam współczuję, wiem niestety jak to jest, rak pokonał mojego Tatę przed Wielkanocą sad sad  Dużo siły przesyłam, dzielne jesteście bardzo.

88

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
mallwusia napisał/a:

madoja

Tak bardzo Wam współczuję, wiem niestety jak to jest, rak pokonał mojego Tatę przed Wielkanocą sad sad  Dużo siły przesyłam, dzielne jesteście bardzo.

Dziękuję.

Długo chorował? Ile miał lat? Zmarł w domu czy szpitalu?

89

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Napisałam taki długi post i mi go wcięło. Nie daję jednak rady o tym pisać sad
Tata miał 74 lata, był bardzo pogodzony ze śmiercią i niesamowicie mocny. Na koniec Mu zamknęli szpital dosłownie przed nosem, bo zamienili na covidowy i Tata się poddał w kilka dni sad

90 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-05 23:11:54)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Mój tata wierzy że mu się poprawi, ale jednocześnie często mówi słowa typu "nie chcę dłużej tak żyć", "chce już umrzeć", "gdybym miał sprawne nogi, poszedłbym nad rzekę i się utopił". On zawsze silny, samodzielny, teraz nie jest w stanie nawet się ogolić czy umyć zębów. Codziennie go myjemy, golimy. Dziś masowałam mu nogi, to tam wcale nie ma łydek, potworne uczucie... to tylko  kość z wiszącą skórą. Serio, tam nie ma mięśni. W sumie nic dziwnego że zanikają, skoro miesiąc leży w łóżku i tak strasznie chudnie. Podniesienie ręki to dla niego wielki wysiłek, każda czynność trwa bardzo długo.

Patrzenie na to cierpienie jest wręcz abstrakcyjne. Co rak zrobił z wielkiego, pogodnego, silnego mężczyzny. Przeglądam nasze wspólne zdjęcia sprzed nawet kilku miesięcy - tata uśmiechnięty, wygłupiający się do aparatu, robiący miny.
Teraz jedyną miną jaką robi jest grymas bólu.

91

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madojo może ten film przyniesie ci ukojenie choć trochę. Chodzi mi tylko o to co ten człowiek mówi, a nie o jakiekolwiek ideologie.
Wasza sytuacja pokazuje, że czasem trzeba się pogodzić z tym co nieuniknione i tego następstwami, rozpaczą, bólem, smutkiem, tęsknotą, strachem i jedyną pomocą jest towarzyszyć w ostatnich chwilach życia. Jak zawsze ściskam cię mocno i wysyłam dużo wsparcia.

92

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja wysłałam przedwczoraj testowego emaila

93 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-08 19:11:02)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
Ajko napisał/a:

Madojo może ten film przyniesie ci ukojenie choć trochę. Chodzi mi tylko o to co ten człowiek mówi, a nie o jakiekolwiek ideologie.
Wasza sytuacja pokazuje, że czasem trzeba się pogodzić z tym co nieuniknione i tego następstwami, rozpaczą, bólem, smutkiem, tęsknotą, strachem i jedyną pomocą jest towarzyszyć w ostatnich chwilach życia. Jak zawsze ściskam cię mocno i wysyłam dużo wsparcia.

Znam tego mnicha i czasami oglądam jego filmiki.

Myślę że powoli zbliżamy sie do końca. Wczoraj i dziś tata nie zjadł nic, nie wypił ani kropli. Wczoraj prawie nie mówił, jedynie charczał jakieś pojedyncze słowa z ogromnym trudem. Przytuliłam się do niego, powiedziałam "kocham cię, tatuś", on z trudem odpowiedział "ja też". Mama go przytulała, całowała w policzek, płakała i mówiła że kocha, on też próbował ją objąć chudą ręką. Zostałam wczoraj u nich na noc. Rano z tatą już nie było kontaktu. Była pielęgniarka, w karcie napisała "stan agonalny, brak kontaktu".

94

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Boże, kochana, jakie to wszystko trudne. Totalnie nie do ogarnięcia. Twój tato odchodzi tak jak powinien każdy, wśród bliskich, w swoich ścianach. Kochany przez swoje dziewczyny.

95

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:
Ajko napisał/a:

Madojo może ten film przyniesie ci ukojenie choć trochę. Chodzi mi tylko o to co ten człowiek mówi, a nie o jakiekolwiek ideologie.
Wasza sytuacja pokazuje, że czasem trzeba się pogodzić z tym co nieuniknione i tego następstwami, rozpaczą, bólem, smutkiem, tęsknotą, strachem i jedyną pomocą jest towarzyszyć w ostatnich chwilach życia. Jak zawsze ściskam cię mocno i wysyłam dużo wsparcia.

Znam tego mnicha i czasami oglądam jego filmiki.

Myślę że powoli zbliżamy sie do końca. Wczoraj i dziś tata nie zjadł nic, nie wypił ani kropli. Wczoraj prawie nie mówił, jedynie charczał jakieś pojedyncze słowa z ogromnym trudem. Przytuliłam się do niego, powiedziałam "kocham cię, tatuś", on z trudem odpowiedział "ja też". Mama go przytulała, całowała w policzek, płakała i mówiła że kocha, on też próbował ją objąć chudą ręką. Zostałam wczoraj u nich na noc. Rano z tatą już nie było kontaktu. Była pielęgniarka, w karcie napisała "stan agonalny, brak kontaktu".

To tak ma być, tak to wygląda, miałam to samo, dobrze, że się żegnacie . Nie chcę pisać, że taka jest kolej rzeczy, ale właśnie taka jest kokej rzeczy. Staraj się pamiętać tatę z tych dobrych momentów, jakiś śmiesznych z przeszlisci-wiem, teraz to nie wykonalne, ale za jakiś czas. Dobrze, że jesteście razem, osoba czuje, że odchodzi i się zegna i to jest bardzo dobre to pożegnanie, zobaczysz po czasie. Mi przynajmniej przyniosło ulgę.  Dbaj o siebie i jak masz to pomóż sobie pomóc bliskim, jeśli kogoś masz bliskiego, ale wiem, że masz. Niestety tak to wygląda, to jest życie, masz początek i masz koniec, cykl. Ja wiem jak Ci teraz przykro i co czujesz.
Piszę tu, bo te e-maile chyba jednak nie dochodzą. Napisałam testowy ale też nie doszedł .

96 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-08 22:04:12)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Rossanka - może zostaw tu maila?

Niektórzy mówią że śmierć jest piękna. Filmy pokazują śmierć jako coś wzniosłego i spokojnego - chory lezy, żegna się z rodziną, po czym w ciszy zasypia.
W realu nie ma w tym nic pięknego. To odarcie człowieka z godności, z normalności.

W życiu byłam tylko raz świadkiem śmierci. Znaleźliśmy rudego kota na ulicy - nie wstawał. Zabraliśmy go do domu, ale nie chciał jeść,. Następnego dnia zawieliśmy do weta, ten dał kotu kroplówkę - kot zapadł w śpiączkę, wet powiedział że kot zbyt długo był głodny i jego wątroba już nie pracuje i możliwe że umrze. Płakałam, ale następnego dnia zobaczyłam że kot otwiera oczy, wstaje. Strasznie się ucieszyłam. Znów pojechaliśmy do weta i znów kroplówka, znów utrata przytomności. Tym razem gorzej, kot strasznie szybko oddychał, oczy zamknięte, pyszczek otwarty. Siedziałam przy nim w nocy i go głaskałam. Nagle cały się wyprężył (pomyślałam że się przeciąga, że może odzyskuje siły!), wyszczerzył zęby jakby z bólu i... to był ten moment. Patrzyłam przerażona, a on już nie oddychał. Wtedy pomyślałam że śmierć boli, widziałam to po tym kocie.

Widzę że tata umiera tak samo. Bardzo szybki oddech (tętno wciąż ok. 130), wyszczerza zęby jakby w wielkim bólu mimo że nieprzytomny, dłonie układa w szpony, macha stopami.
Pielęgniarka powiedziała, że w chorobie nowotworowej po śmierci płyny mogą wypłynąć ustami, odbytem...
W śmierci nie ma nic pięknego i wzniosłego.

97

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Rossanka - może zostaw tu maila?

Niektórzy mówią że śmierć jest piękna. Filmy pokazują śmierć jako coś wzniosłego i spokojnego - chory lezy, żegna się z rodziną, po czym w ciszy zasypia.
W realu nie ma w tym nic pięknego. To odarcie człowieka z godności, z normalności.

W życiu byłam tylko raz świadkiem śmierci. Znaleźliśmy rudego kota na ulicy - nie wstawał. Zabraliśmy go do domu, ale nie chciał jeść,. Następnego dnia zawieliśmy do weta, ten dał kotu kroplówkę - kot zapadł w śpiączkę, wet powiedział że kot zbyt długo był głodny i jego wątroba już nie pracuje i możliwe że umrze. Płakałam, ale następnego dnia zobaczyłam że kot otwiera oczy, wstaje. Strasznie się ucieszyłam. Znów pojechaliśmy do weta i znów kroplówka, znów utrata przytomności. Tym razem gorzej, kot strasznie szybko oddychał, oczy zamknięte, pyszczek otwarty. Siedziałam przy nim w nocy i go głaskałam. Nagle cały się wyprężył (pomyślałam że się przeciąga, że może odzyskuje siły!), wyszczerzył zęby jakby z bólu i... to był ten moment. Patrzyłam przerażona, a on już nie oddychał. Wtedy pomyślałam że śmierć boli, widziałam to po tym kocie.

Widzę że tata umiera tak samo. Bardzo szybki oddech (tętno wciąż ok. 130), wyszczerza zęby jakby w wielkim bólu mimo że nieprzytomny, dłonie układa w szpony, macha stopami.
Pielęgniarka powiedziała, że w chorobie nowotworowej po śmierci płyny mogą wypłynąć ustami, odbytem...
W śmierci nie ma nic pięknego i wzniosłego.

Ja się modliłam, aby już umarł, choć nie jestem zbyt religijna. sad 
Filmy-to bajka a cierpienie nie uszlachetnia.
Pomysł sobie, że to nadszedł jego czas, że każdy ma na Ziemi swój odcinek czasu. Mi to ociupunke pomagało. ( nie chce tu opisywać wszystkiego, napisałam w mailu, ale one nie dochodzą, ale Cię rozumiem bo miałam dokładnie to samo, dlatego wiem przez co przechodzicie, bo to wszyscy bliscy też przechodzą u co czujesz. ).

98

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
rossanka napisał/a:
madoja napisał/a:

Rossanka - może zostaw tu maila?

Niektórzy mówią że śmierć jest piękna. Filmy pokazują śmierć jako coś wzniosłego i spokojnego - chory lezy, żegna się z rodziną, po czym w ciszy zasypia.
W realu nie ma w tym nic pięknego. To odarcie człowieka z godności, z normalności.

W życiu byłam tylko raz świadkiem śmierci. Znaleźliśmy rudego kota na ulicy - nie wstawał. Zabraliśmy go do domu, ale nie chciał jeść,. Następnego dnia zawieliśmy do weta, ten dał kotu kroplówkę - kot zapadł w śpiączkę, wet powiedział że kot zbyt długo był głodny i jego wątroba już nie pracuje i możliwe że umrze. Płakałam, ale następnego dnia zobaczyłam że kot otwiera oczy, wstaje. Strasznie się ucieszyłam. Znów pojechaliśmy do weta i znów kroplówka, znów utrata przytomności. Tym razem gorzej, kot strasznie szybko oddychał, oczy zamknięte, pyszczek otwarty. Siedziałam przy nim w nocy i go głaskałam. Nagle cały się wyprężył (pomyślałam że się przeciąga, że może odzyskuje siły!), wyszczerzył zęby jakby z bólu i... to był ten moment. Patrzyłam przerażona, a on już nie oddychał. Wtedy pomyślałam że śmierć boli, widziałam to po tym kocie.

Widzę że tata umiera tak samo. Bardzo szybki oddech (tętno wciąż ok. 130), wyszczerza zęby jakby w wielkim bólu mimo że nieprzytomny, dłonie układa w szpony, macha stopami.
Pielęgniarka powiedziała, że w chorobie nowotworowej po śmierci płyny mogą wypłynąć ustami, odbytem...
W śmierci nie ma nic pięknego i wzniosłego.

Ja się modliłam, aby już umarł, choć nie jestem zbyt religijna. sad 
Filmy-to bajka a cierpienie nie uszlachetnia.
Pomysł sobie, że to nadszedł jego czas, że każdy ma na Ziemi swój odcinek czasu. Mi to ociupunke pomagało. ( nie chce tu opisywać wszystkiego, napisałam w mailu, ale one nie dochodzą, ale Cię rozumiem bo miałam dokładnie to samo, dlatego wiem przez co przechodzicie, bo to wszyscy bliscy też przechodzą u co czujesz. ).

Może zostaw tu e-maila?

99

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Wyslala przed chwilą jeszcze raz maila testowego.przez redakcję netkobiey. Doszlo?

100

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
rossanka napisał/a:

Wyslala przed chwilą jeszcze raz maila testowego.przez redakcję netkobiey. Doszlo?

Nie. Ja do Ciebie też, sprawdź

101

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:
rossanka napisał/a:

Wyslala przed chwilą jeszcze raz maila testowego.przez redakcję netkobiey. Doszlo?

Nie. Ja do Ciebie też, sprawdź

Mam coś odposalam

102

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Tatuś zmarł dziś w nocy.

Nocowałam u nich. Już gdy pojechałam późnym wieczorem, tata miał zimne stopy i dłonie, a pulsoksymetr nie znajdował pulsu (tak się dzieje gdy jest niskie ciśnienie). Ale tata wciąż oddychał (nieprzytomny). O 4:30 obudził mnie budzik w komórce, bo trzeba było podać morfinę. Poszłam do sypialni rodziców, tata leżał bez ruchu z otwartymi ustami. Stałam chwile nad nim, patrzyłam. Mama spała obok. Zadzwoniłam do jej najlepszej przyjaciółki (kazała dzwonić gdy tata umrze) i po mojego męża. Mamy nie budziłam. Czekałam trzęsąc się i patrząc na tatę. Dopiero gdy przyszli, bardzo delikatnie wybudziliśmy mamę. Oczywiście płacz, ale wzięła tabletkę na uspokojenie i naprawdę się uspokoiła, normalnie gadała. Ale pękła gdy przyjechali po ciało (3,5 godziny później!). Płakała i krzyczała.

Ja czuję się tragicznie. Wróciłam do domu żeby się przespać. U mamy siedzi jej przyjaciółka. Potem jedziemy do zakładu pogrzebowego.

Tata miał spokojną śmierć, bo nie obudził się wcale, czyli jakby umarł we śnie. Umarł obok żony, w swoim łóżku.

Wiem że Was może dziwi że ledwo umarł, a ja już o tym pisze, ale ludzie równie reagują - niektórzy milczą, a inni chcą o tym gadać. Ja jestem drugim typem.

103

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja przytulam do serca.
Cały czas w milczeniu sledze Twój wątek i  duchowo jestem z Tobą. Czułam po Twoim wpisie z wczoraj,że to się stanie w ciągu kilku godzin.
Twój Tata miał dobrą śmierć. We własnym łóżku, obok kochanej żony. Już nie cierpi. On juz jest szczęśliwy ( bo ja wierzę że śmierć to nie koniec). Teraz pora żebyś zadbała o siebie i mamę. Trzymaj się kochana Dziewczyno.

104

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Tatuś zmarł dziś w nocy.

Nocowałam u nich. Już gdy pojechałam późnym wieczorem, tata miał zimne stopy i dłonie, a pulsoksymetr nie znajdował pulsu (tak się dzieje gdy jest niskie ciśnienie). Ale tata wciąż oddychał (nieprzytomny). O 4:30 obudził mnie budzik w komórce, bo trzeba było podać morfinę. Poszłam do sypialni rodziców, tata leżał bez ruchu z otwartymi ustami. Stałam chwile nad nim, patrzyłam. Mama spała obok. Zadzwoniłam do jej najlepszej przyjaciółki (kazała dzwonić gdy tata umrze) i po mojego męża. Mamy nie budziłam. Czekałam trzęsąc się i patrząc na tatę. Dopiero gdy przyszli, bardzo delikatnie wybudziliśmy mamę. Oczywiście płacz, ale wzięła tabletkę na uspokojenie i naprawdę się uspokoiła, normalnie gadała. Ale pękła gdy przyjechali po ciało (3,5 godziny później!). Płakała i krzyczała.

Ja czuję się tragicznie. Wróciłam do domu żeby się przespać. U mamy siedzi jej przyjaciółka. Potem jedziemy do zakładu pogrzebowego.

Tata miał spokojną śmierć, bo nie obudził się wcale, czyli jakby umarł we śnie. Umarł obok żony, w swoim łóżku.

Wiem że Was może dziwi że ledwo umarł, a ja już o tym pisze, ale ludzie równie reagują - niektórzy milczą, a inni chcą o tym gadać. Ja jestem drugim typem.

Wysłałam e-maila. Tam Ci wszystko napisałam.

105

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoju, żadne słowa nie są w stanie przynieść ulgi. Wiedz jednak, że jest mi ogromnie przykro i bardzo Ci współczuję.

Jeśli Ci to pomaga, to bądź z nami. Przytulam mocno...

106

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Przytulam mocno. Dbaj o siebie na tyle, ile możesz, Twoje emocje są teraz ważne i Ty jesteś ważna.

107

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Tule wirtualnie, przykro mi sad

108 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-05-09 14:41:25)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Jego droga dobiegła końca, została tylko boląca tęsknota za dawną normalną, codziennością z nim, która wydawała się nieskończona, a jednak się skończyła. Przesyłam nieskończoność wsparcia Madojo. W ogóle nie przyszło mi do głowy oceniać tego, że piszesz o tacie Od tego tutaj jest to miejsce. Jestem ci bardzo wdzięczna za dzielenie się, bo raczej unika się tematu umierania, a przecież każdego z nas to czeka.
Przesyłam piękny wiersz Miłosza o końcu świata, którym jest śmierć.

Czesław Miłosz

Piosenka o końcu świata

W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.

W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.

A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

109 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-09 18:45:31)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Tak, wychodzi na to że ja wolę o tym gadać, tak otwarcie, zamiast milczeć.

Moi rodzice naprawdę się kochali, a miłość tę przerwała śmierć. Wczoraj mama jak wierny pies zwinęła się w kulkę na podłodze przy łóżku i całowała ręce taty. Potem tak samo próbowała zwinąć się w kulkę na poduszce obok i po prostu przytuliła swój policzek do jego i tak leżała.
Mogłaby być autorką tego wiersza:

Niech staną zegary
Zamilkną telefony
Dajcie psu kość
Niech nie szczeka, niech śpi najedzony.
Niech milczą fortepiany
I w miękkiej werbli ciszy
Wynieście trumnę
Niech przyjdą żałobnicy
Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije
I kreśli na niebie napis "On nie żyje!"
Włóżcie żałobne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych
Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki.

W nim miałam moją północ, południe i zachód i wschód
Niedzielny odpoczynek i codzienny trud.
Jasność dnia i mrok nocy, moje słowa i śpiew
Miłość, myślałam, będzie trwała wiecznie,
Myliłam się

Nie potrzeba już gwiazd - zgaście wszystkie - do końca
Zdejmijcie z nieba Księżyc i rozmontujcie słońce
Wylejcie wodę z morza, odbierzcie drzewom cień
Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się.

110

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja, współczuję z całego serca. Bądź silna i trzymaj się.

111

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoju, współczuję.

Bądź i dla siebie, i dla mamy łagodną i po swojemu przechodź przez żałobę.

112

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja jakby co pisz co tam u ciebie. Jak sobie radzicie. Wyrzucaj tutaj smutek.

113 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-10 12:31:19)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Strasznie mi go żal. Nie było osoby która go nie lubiła. Pomocny, uśmiechnięty. Dlaczego los zabiera takich ludzi?
Oglądałam dziś zdjęcia, np altanki którą własnoręcznie zbudował. A potem siedzi w niej w samych spodenkach i ma gładki brzuch, bez żadnych blizn (potem miał bliznę po usunięciu fragmentu jelita, potem guza z wątroby, cały był pocięty). Z pobytu w szpitalu gdy miał pierwszą operację - uśmiechnięty, przytulony do mamy, pełen nadziei.
Albo kilka miesięcy zanim dowiedział się że ma raka - w śmiesznej peruce robiący głupią minę.
Z lotu szybowcem w ubiegłe wakacje. Kto by wtedy pomyślał że kolejnych już nie dożyje... Fotografował nas wszystkich a potem oglądał zdjęcia w aparacie i mówił "moja rodzina"...

Dla kontrastu - mama wczoraj pokazała mi filmik który nakręciła jej koleżanka gdy nas odwiedziła. Tata chudy jak szkielet, w łóżku, a obok zapłakana mama karmiąca go łyżeczką.

Gdy o nim myślę, widzę ten obrazek: jego martwa twarz z szeroko otwartymi ustami, a obok śpiąca mama, nie wiedząca że leży obok nieżywego męża. A chcę go pamiętać zdrowego, wesołego.

Zastanawiam się gdzie teraz lezy, jak wygląda, przypominam sobie jego paznokcie, stopy, włosy na rękach. Mysle że dobrze, że zostanie spalony. Straszna byłaby świadomość że leży gdzies pod ziemią i gnije.
To są tak kosmicznie abstrakcyjne uczucia, że myślę że wszystko sobie ubzdurałam.

114

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Strasznie mi go żal. Nie było osoby która go nie lubiła. Pomocny, uśmiechnięty. Dlaczego los zabiera takich ludzi?
Oglądałam dziś zdjęcia, np altanki którą własnoręcznie zbudował. A potem siedzi w niej w samych spodenkach i ma gładki brzuch, bez żadnych blizn (potem miał bliznę po usunięciu fragmentu jelita, potem guza z wątroby, cały był pocięty). Z pobytu w szpitalu gdy miał pierwszą operację - uśmiechnięty, przytulony do mamy, pełen nadziei.
Albo kilka miesięcy zanim dowiedział się że ma raka - w śmiesznej peruce robiący głupią minę.
Z lotu szybowcem w ubiegłe wakacje. Kto by wtedy pomyślał że kolejnych już nie dożyje... Fotografował nas wszystkich a potem oglądał zdjęcia w aparacie i mówił "moja rodzina"...

Dla kontrastu - mama wczoraj pokazała mi filmik który nakręciła jej koleżanka gdy nas odwiedziła. Tata chudy jak szkielet, w łóżku, a obok zapłakana mama karmiąca go łyżeczką.

Gdy o nim myślę, widzę ten obrazek: jego martwa twarz z szeroko otwartymi ustami, a obok śpiąca mama, nie wiedząca że leży obok nieżywego męża. A chcę go pamiętać zdrowego, wesołego.

Zastanawiam się gdzie teraz lezy, jak wygląda, przypominam sobie jego paznokcie, stopy, włosy na rękach. Mysle że dobrze, że zostanie spalony. Straszna byłaby świadomość że leży gdzies pod ziemią i gnije.
To są tak kosmicznie abstrakcyjne uczucia, że myślę że wszystko sobie ubzdurałam.

Nie myśl o tym jak wyglądał zaraz po śmierci, bo Ci tak zostanie, ja tak zrobiłam i na lata mam ten obraz, a i kąta terapii były po tym. Wspominaj dobre chwilę  miej go w pamięci jak jeździliście na wycieczki, nad rzekę czy grali w plansziwki w domu. Potem daj czasowi czas.

115

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja

tak strasznie mi przykro sad sad sad

116

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Dla kontrastu - mama wczoraj pokazała mi filmik który nakręciła jej koleżanka gdy nas odwiedziła. Tata chudy jak szkielet, w łóżku, a obok zapłakana mama karmiąca go łyżeczką.

Gdy o nim myślę, widzę ten obrazek: jego martwa twarz z szeroko otwartymi ustami, a obok śpiąca mama, nie wiedząca że leży obok nieżywego męża. A chcę go pamiętać zdrowego, wesołego.

Jeśli tak chcesz go pamiętać, to nie oglądaj tych filmów i nie pielęgnuj w sobie wspomnień z czasu choroby. Mój ukochany brat, mój przyjaciel, zmarł prawie 5 lat temu, byłam ostatnią osobą, która się z nim widziała, choroba wówczas bardzo już nim poniewierała. Tego ostatniego dnia wróciłam z kliniki do domu, w poczcie znalazłam informację od lekarza, a w niej podpowiedzi co jeszcze możemy zrobić. Wydrukowałam to wszystko i uzbrojona w wiedzę rano miałam zamiar pojechać i porozmawiać o tym z lekarzami, przekonać ich, byśmy spróbowali, tak jak wcześniej mi się to udawało. Bardzo wszyscy potrzebowaliśmy uchwycić się tej ostatniej nadziei. Niestety nie zdążyłam, bo w nocy mieliśmy telefon z kliniki, że brat odszedł. Długo gryzłam się z tym, że nie zmarł w domu, bo przecież czuliśmy, że to już koniec albo że tylko zaczekałam aż zaśnie, a potem wyszłam, bo było późno, a przecież gdybym wiedziała... Niestety nie dopuszczałam tego do siebie.

Twój tata był w domu, wśród Was, na pewno czuł się kochany i to odchodzenie ta Wasza miłość bardzo mu złagodziła. Wbrew pozorom to jest bardzo ważne.

Ja nie pojechałam do kostnicy i była to świadomie podjęta decyzja, widziałam brata dopiero przed pogrzebem w kaplicy. To była bardzo intymna chwila, byliśmy tylko we czwórkę i on. Do dnia dzisiejszego tylko raz otworzyłam folder ze zdjęciami ze szpitala, nie potrafię, choć minęło tyle długich miesięcy. Czas jednak łagodzi ból, Twój też będzie mniejszy... Tylko nie pielęgnuj w sobie złych chwil, po prostu sobie tego nie rób.

Wcześniej zmarł mój kochany tata, nie było dane mi się z nim pożegnać, powiedzieć tylu ważnych słów, które nigdy nie zostały wypowiedziane, bo odszedł nagle i zupełnie niespodziewanie. To jest bardzo trudne dla tych, którzy zostają.

Tak bardzo Ci współczuję tego, przez co obecnie przechodzisz. Tak bardzo...

117 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-10 22:55:46)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Olinka - może przeoczyłam, ale Twój brat na co zmarł? Ile miał lat i jak długo chorował?

Za wszystkie wyrazy współczucia dziękuję.

Filmik gdy był chory zobaczyłam przypadkowo, to znaczy mama włączyła a ja powiedziałam że nie chcę na to patrzeć.

Teraz wciąż widzę zestawienie tych dwóch obrazów: uśmiechnięty na wycieczkach z nami, oraz martwa twarz z zapadniętymi oczami. Nie wierzę że to ta sama osoba! Co choroba z nim zrobiła, jak to możliwe że zabrała mu godność, normalność, uśmiech. Tak kochał życie, a tak bardzo cierpiał że błagał nas o śmierć!

Dziś mam strasznie trudny wieczór, płaczę i wariuję, nie wierzę. Do tego zobaczyłam nekrolog.

Mama mówi że chciałaby żeby leżał w pokoju nawet martwy, ale żeby był. W pełni to rozumiem.

118

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Daj sobie, Madoju, prawo do przeżywania tych wszystkich trudnych emocji. To jest potrzebne i oczyszczające. Ja też wariowałam, bywało, że dosłownie wyłam - w poczuciu straty i z bezsilności, bo już nic nie można było zrobić, a mojego kochanego braciszka po prostu nie było. Niemniej u mnie to wszystko działo się w czterech ścianach mieszkania, bo na zewnątrz niewiele o tym mówiłam. Mnie wygadywanie się nie pomaga, a wręcz zabiera energię tak potrzebną, by przedrzeć się przez te wszystkie pytania i wątpliwości, przez cały ten ból i poczucie straty. Każdy ma jednak inaczej, ważne, aby się nie blokować i przeżywać wszystko dokładnie tak, jak się to czuje.
Żałoba jest bardzo trudnym czasem, ale koniecznie trzeba sobie na nią pozwolić, by w końcu zacząć na powrót żyć, nawet jeśli ze świadomością, że już nigdy nie będzie tak samo.

Brat miał równo 40 lat, zachorował na raka krwi - ostrą białaczkę limfoblastyczną o bardzo ostrym przebiegu. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej wrócił z wymarzonych wakacji, kiedy dopadły go bardzo silne bóle kości, a za nimi przyszła druzgocąca diagnoza. Wystarczyły niecałe cztery miesiące, żeby choroba nam go zabrała. Niby niewiele, ale był to bardzo intensywny i wyczerpujący dla mnie okres, bo czułam na sobie ogromną odpowiedzialność i przez cały ten czas trzymałam rękę na pulsie, nawet na moment nie odpuszczając i nie ufając, że czegoś nie można inaczej, lepiej. Zresztą te miesiące bardzo wiele mnie nauczyły, tak wiele, że nie będzie przesadą, kiedy napiszę, że stałam się innym człowiekiem. Nie wiem czy lepszym, czy gorszym, ale na pewno innym.
Potem, już po śmierci, ogromnie długo łapałam się na tym, że miałam odruch, aby do brata zadzwonić i o coś zapytać, czymś się podzielić, po czym przychodziła refleksja, że przecież jego już nie ma, nikt tego telefonu nie odbierze i nigdy niczym się już nie podzielę.

Wspomniałaś o nekrologu. Pogrzeb jest bardzo trudnym emocjonalnie przeżyciem, a on przecież wciąż przed Tobą. Niestety nie znajduję żadnych słów, które w jakikolwiek sposób mogłyby Ci pomóc na zawsze pożegnać tatę i być przy nim w tej ostatniej drodze. Po prostu bądźcie z mamą blisko i troszczcie się o siebie nawzajem, a jeśli czegokolwiek od kogokolwiek będziesz potrzebować, to nie bój się o to prosić. Daj też sobie prawo do słabości, teraz naprawdę nie musisz być silna ani nikomu niczego udowadniać.
Jeszcze raz przytulam Cię mocno...

119

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Współczuję z całego serca! Strasznie mi przykro..
Utrata bliskiej osoby to jest coś, nad czym nie da się przejść obojętnie. Daj sobie możliwość do wyrzucenia z siebie wszystkiego, sam tak musiałem niedawno zrobić, jak chowałem moją Babcię. Mimo, że dożyła pięknego wieku, ale i tak człowiek odczuł ogromną pustkę w sercu. W rodzinie, półtora roku temu Wujek też odszedł w podobny sposób a żona(moja ciotka) była cały czas przy nim, razem z ich dziećmi i wnukami. Dzisiaj Jej też już nie ma - przegrała walkę z covidem.

120

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoju bardzo ci współczuje ,byłem przy śmierci obojga rodziców .tata zmarł w szpitalu kilka lat temu mama w tym roku w styczniu w domu, oboje również zmarli na nowotwory po ciężkich walkach z chorobą.
Pozdrawiam .

121 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-12 10:33:07)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Olinka - straszna historia, taki młody sad

bagienni - dziękuję

paslawek - bardzo mi przykro sad

Ja mam problem by poradzić sobie z widokiem martwego taty. Zobaczymy jak będzie dalej, jeśli nadal źle to pójdę do psychologa. Teraz zbieram się na pogrzeb, jest o 14.00. Bedzie piękny, nietypowy. Jeden człowiek będzie niósł urnę, wybraliśmy kolorową z motylami. Pan prowadzący ceremonię włączy ulubioną piosenkę taty ("Goodbye my love" BZN), potem będą czytane słowa mamy, kim tata dla nas był i jak będziemy tęsknić. A na koniec wiersz.

122

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

To będzie trudny dzień, dlatego tym bardziej siły Ci, Madoju, życzę. Bardzo dużo siły...

Mnie samej w zakamarkach pamięci utkwiło kilka bardzo trudnych momentów z czasu choroby brata, ale bardziej te ostatnie chwile przed śmiercią niż widok martwego ciała. Nie wiem w sumie dlaczego. Za to ile razy musiałam przeżyć pogrzeb kogoś mi bliskiego, to po nim zaczynał się nowy rozdział, tak jakby to był taki punkt graniczny. Potem dopiero zaczyna się właściwa żałoba, ale i powolne, choć bardzo długie w moim przypadku, oswajanie się ze stratą.

I pamiętaj, żeby dać ujście swoim emocjom. Nie trzymaj ich w sobie, teraz wcale nie musisz być dzielna.

123

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Olinka - straszna historia, taki młody sad

bagienni - dziękuję

paslawek - bardzo mi przykro sad

Ja mam problem by poradzić sobie z widokiem martwego taty. Zobaczymy jak będzie dalej, jeśli nadal źle to pójdę do psychologa. Teraz zbieram się na pogrzeb, jest o 14.00. Bedzie piękny, nietypowy. Jeden człowiek będzie niósł urnę, wybraliśmy kolorową z motylami. Pan prowadzący ceremonię włączy ulubioną piosenkę taty ("Goodbye my love" BZN), potem będą czytane słowa mamy, kim tata dla nas był i jak będziemy tęsknić. A na koniec wiersz.

Tak, to jest zawsze szok, u mnie identyczna sytuacja spowodowała, że zaczęłam swoją przygodę  zterapią, potem juz przerabialam i inne rzczy, bo w trakcie wyszło to i owo.
Śmierci i raka boję się do dziś, czasem wariuję ze strachu myśląc, że mogę to mieć albo ktoś z mojej rodziny - co by było jeszcze gorsze.

124

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
Olinka napisał/a:

Mnie samej w zakamarkach pamięci utkwiło kilka bardzo trudnych momentów z czasu choroby brata, ale bardziej te ostatnie chwile przed śmiercią niż widok martwego ciała. Nie wiem w sumie dlaczego. Za to ile razy musiałam przeżyć pogrzeb kogoś mi bliskiego, to po nim zaczynał się nowy rozdział, tak jakby to był taki punkt graniczny. Potem dopiero zaczyna się właściwa żałoba, ale i powolne, choć bardzo długie w moim przypadku, oswajanie się ze stratą.

Domyslam się. My wszyscy chcemy żeby było już po pogrzebie. Teraz była masa załatwiania, formalności, ale po pogrzebie nie będzie już nic do robienia. Zostaniemy sami ze swoimi myślami. Z jednej strony to smutne, ale z drugiej potrzebne.

rossanka napisał/a:

Tak, to jest zawsze szok, u mnie identyczna sytuacja spowodowała, że zaczęłam swoją przygodę  zterapią, potem juz przerabialam i inne rzczy, bo w trakcie wyszło to i owo.
Śmierci i raka boję się do dziś, czasem wariuję ze strachu myśląc, że mogę to mieć albo ktoś z mojej rodziny - co by było jeszcze gorsze.

Ja się boję że to nie koniec. Że zaraz zachoruje mąż, mama, ja albo umrze któryś z naszych zwierzaków.

125

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Sam po śmierci Babci najgorzej wspominam moment tuż po pogrzebie, jak się przyjechało do pustego domu i pierwsze, co można było dostrzec, to pusty fotel, na którym zwykle siedziała. Wcześniej zaś wizyta w szpitalu po odbiór Ciała jak również widok bliskiej, nieżyjącej już osoby leżącej w szufladzie szpitalnej chłodni.
W lipcu minie już rok, ale ciągle jeszcze czuje się, jakby Ona dopiero co była w mieszkaniu i drzemała jedynie w swoim ukochanym fotelu.

Co do raka, to akurat wtedy, jak sam zachorowałem, czułem przez krótki okres taką wściekłość i szok( nie zaś żal czy smutek), który potem przeszedł prosto w wolę walki, to pragnienie zwycięstwa nad chorobą, w której pomagała mi rodzina czy znajomi. Plusem tego wszystkiego jest teraz to, że człowiek inaczej podchodzi do swojego zdrowia. Co nie zmienia faktu, żę chociażby o moją Mamę bardziej się obawiam, że Ją coś dopadnie.

126

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:
Olinka napisał/a:

Mnie samej w zakamarkach pamięci utkwiło kilka bardzo trudnych momentów z czasu choroby brata, ale bardziej te ostatnie chwile przed śmiercią niż widok martwego ciała. Nie wiem w sumie dlaczego. Za to ile razy musiałam przeżyć pogrzeb kogoś mi bliskiego, to po nim zaczynał się nowy rozdział, tak jakby to był taki punkt graniczny. Potem dopiero zaczyna się właściwa żałoba, ale i powolne, choć bardzo długie w moim przypadku, oswajanie się ze stratą.

Domyslam się. My wszyscy chcemy żeby było już po pogrzebie. Teraz była masa załatwiania, formalności, ale po pogrzebie nie będzie już nic do robienia. Zostaniemy sami ze swoimi myślami. Z jednej strony to smutne, ale z drugiej potrzebne.

rossanka napisał/a:

Tak, to jest zawsze szok, u mnie identyczna sytuacja spowodowała, że zaczęłam swoją przygodę  zterapią, potem juz przerabialam i inne rzczy, bo w trakcie wyszło to i owo.
Śmierci i raka boję się do dziś, czasem wariuję ze strachu myśląc, że mogę to mieć albo ktoś z mojej rodziny - co by było jeszcze gorsze.

Ja się boję że to nie koniec. Że zaraz zachoruje mąż, mama, ja albo umrze któryś z naszych zwierzaków.

Miałam to samo. Myślę, ze to jakiś mechanizm.

127

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Dziękuję za wszystkie słowa.

Pogrzeb był bardzo ładny, choć był upał (31 stopni), a my w czarnych żakietach i maseczkach.
Wieczorem pojechaliśmy do taty jeszcze raz.

Wciąż łapiemy się na tym że myślimy że on jest... Np. gdy szliśmy na pogrzeb, mąż powiedział że nie da rady wziąć tych dwóch wieńców, a ja na to że tata weźmie jeden. A mama mówiła że ma straszną ochotę pogadać z nim o pogrzebie, opowiedzieć kto był itd...

128

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
madoja napisał/a:

Domyslam się. My wszyscy chcemy żeby było już po pogrzebie. Teraz była masa załatwiania, formalności, ale po pogrzebie nie będzie już nic do robienia. Zostaniemy sami ze swoimi myślami. Z jednej strony to smutne, ale z drugiej potrzebne.

Pogrzeb masz za sobą, to trudny, wyczerpujący moment, a teraz po prostu dbajcie o siebie, bądźcie sobie wzajemnie wsparciem. To jest ważne, aby się ze swoim smutkiem nie zamykać. 

Moja kuzynka po samobójczej śmierci męża trzymała się dopóki właśnie zajęta była pogrzebem, a potem tymi wszystkimi formalnościami, które musiała dalej pozałatwiać. Kryzys nastąpił miesiąc po tym, kiedy nagle pojawiła się ogromna pustka, której nic nie było w stanie zapełnić.

madoja napisał/a:

Ja się boję że to nie koniec. Że zaraz zachoruje mąż, mama, ja albo umrze któryś z naszych zwierzaków.

To nie jest w żaden sposób zaskakujące, bo śmierć nagle przestaje być pojęciem abstrakcyjnym i dociera do nas, że ona naprawdę istnieje i naprawdę jest nieuchronna.
Miałam tak samo i nie wiem czy nie zostało mi do dzisiaj, bo stałam się bardzo czujna, zwłaszcza w odniesieniu do swoich bliskich. Nie ma mowy, aby ktoś z nich mógł cokolwiek zbagatelizować, bo im na to nie pozwalam. Na szczęście irracjonalny lęk przed własną śmiercią już zmalał.

Mną chyba najbardziej potrząsnęło to, że brat jednego dnia szczęśliwy wrócił z cudownych wakacji, a dwa tygodnie później zachorował, po czym ze szpitala wyszedł tylko na krótką przepustkę i już nigdy nawet na moment nie wrócił do normalnego życia, bo w ciągu tych czterech miesięcy choroba mu to życie odebrała. To mnie tak rozbiło, że w mojej świadomości nagle wszystko stało się chwilowe, ulotne, ale też nabrałam dla życia ogromnej pokory. Odeszło już kilka bliskich mi osób, ale to właśnie ta śmierć wywołała największą traumę. Ja jestem twarda, ale okazało się, że i mnie wtedy złamało.
Być może dlatego, kiedy pół roku temu odszedł mój ukochany zwierzak, wpadłam w jakąś dziką histerię, siedziałam nad jego martwym ciałkiem na podłodze, tuliłam je i dosłownie zanosiłam się płaczem. Nawet mój mąż na ten widok się rozkleił. Obecnie na samo wspomnienie tej histerii samej przed sobą jest mi dziwnie, żeby nie napisać głupio, ale dla nikogo z domowników nie okazało się to niezrozumiałe, bo na wszystkich z nas ta strata zrobiła wrażenie.
Jeśli emocje są silne, to dobrze mieć obok ludzi, przy których możemy być sobą, a oni tego nie oceniają.

129 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-13 20:30:04)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

To bardzo poruszające co piszesz. Jednocześnie pomaga mi świadomość, że inni tez przeżywali i przeżywają żałobę.
Twój brat zostawił dzieci, żonę?

Dziś ratowaliśmy kolejnego bezdomnego kota i pojechaliśmy do weta u którego ostatni raz byłam z tatą... To mną wstrząsnęło, bo wszystko tam kojarzyło mi się z Nim. Znów mam tragiczny wieczór, choć wczoraj było dobrze. Poczucie wręcz wariowania, nieumiejętność zrozumienia GDZIE ON TERAZ JEST.

130

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Jak sobie radzisz, Madoju?
Wyrzucasz emocje czy trzymasz w sobie? Bo nie wierzę, że sobie już poszły.
Jeśli chodzi o samą żałobę, to warto mieć świadomość, że to wszystko jest po coś, a jednocześnie wiedzieć, że przechodzi się przez różne, czasem bardzo skrajne stany. Wtedy łatwiej rozumieć co się z nami dzieje i i się tego nie bać.

madoja napisał/a:

Twój brat zostawił dzieci, żonę?

Brat był żonaty, a choć wcześniej w związku bardzo długo, bo prawie 10 lat, to pobrali się relatywnie późno, dopiero 5 lat przed śmiercią. Dzieci nie mieli i nie planowali, jednak na etapie choroby pojawiły się takie tematy, że żałują i że jak wyzdrowieje to jeszcze zostaną rodzicami.
Przed agresywną chemioterapią mieli mu nawet pobrać nasienie, żeby mieć pewność, że nawet jeśli leczenie wpłynie na płodność, to pozostaną przechowane zdrowe komórki.

Posty [ 66 do 130 z 137 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024