Ręce mi opadły...
CCCatch, kilka dni temu spytałaś go o wino, on przejawił dystans, a mimo to próbowałaś dalej z piwem i się nie przejmowałaś, czy się narzucasz. Na piwo się zgodził, a Ty uważasz, że wcale nie chce się spotkać i go już o nic pytać nie będziesz, żeby się nie narzucać. Gdzie tu logika?
Gdyby nie chciał się spotkać, to by nie pisał o wtorku. Tylko albo by wprost odmówił, albo "grzecznościowo" napisałby, że może w przyszłym tygodniu. Zamiast tego podał konkretny dzień, a Ty się zachowujesz, jakbyś była obrażona i już nic więcej pisać nie będziesz. Wyszłaś z inicjatywą spotkania, to w Twoim geście teraz należy dogranie i uzgodnienie z nim miejsca/godziny. On też może to zrobić, ale nie musi. Tym bardziej, że już go zlewałaś. Już Ci kiedyś pisałam, że on nie będzie fruwał w podskokach z radości, że napisałaś do niego, a Ty mimo wszystko chyba tego oczekujesz. Oczekujesz, że po Twoim zaproszeniu on Cię zasypie pytaniami "gdzie?, kiedy?, jak?, a może już teraz? natychmiast?", albo od razu pojawi się pod Twoim drzwiami. Twierdzisz, że jesteś w szoku, że w ogóle się odezwał, ale Twoje zachowanie świadczy zupełnie coś innego.
A napisałaś mu chociaż na tą jego zgodę i sugestię wtorku coś w stylu "fajnie" albo "ok", czy w ogóle nic, zero reakcji? Wystarczyło właśnie napisać w ten deseń - "fajnie, pasuje mi, to może o 18 w xyz?". Proste. Jak umawianie się z koleżanką, do którego porównywał Lagrange.
Strasznie kombinujesz, jak koń pod górę
Skoro już się zdecydowałaś go zaprosić, a on się zgodził i nawet spytał, kiedy, to dogranie szczegółów nie jest żadnym upokarzaniem się i narzucaniem, tylko zwykłą kulturą.