Gdy już wiem, że czas odejść... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy już wiem, że czas odejść...

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 521 do 585 z 1,383 ]

521

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

MagdaLeno

Zejdź na ziemię i swoje frustracje wylewaj najlepiej na siebie, bo tam jest ich miejsce.
Nie podoba mi się sposób, w jaki oceniasz innych ludzi, w jaki narzucasz swoje jedynie słuszne zdanie, agresja i frustracja, które w Twoich wypowiedziach widać. Niefajne to jest.

Pain

Jesteś zrównoważoną emocjonalnie osobą, a ewentualna złość wybrzmiewająca w Twoich wypowiedziach jest jak najbardziej uzasadniona. To emocja, jak każda inna, i nie sądzę, aby przekładała się u Ciebie w jakieś nienormalne zachowanie. Emocje przychodzą, należy znaleźć im miejsce w sobie i ... pozwolić spokojnie odejść. One nas informują o tym, co się z nami, w nas dzieje. I jako informacja są potrzebne, nie należy ich tłumić, ani im zaprzeczać. Jak przyjdą, tak i pójdą.

Co do spraw dot. podziału majątku.
Jest rzeczą oczywistą, że z przyczyn obiektywnych (dzieci, dom) to Twój mąż ma lepszą pozycję zawodową i lepsze widoki na przyszłość. Po rozwodzie już nie będzie w taki sam sposób partycypował w zaspokajaniu potrzeb swojej pierwszej rodziny, z oczywistych powodów. I to on właśnie powinien zapewnić swojej pierwszej rodzinie dalsze życie na poziomie, do którego dzieci przywykły. Bo w końcu to jemu się odwidziało. Skoro nie będzie na nie łożył tak, jak dotychczas, to optymalnym rozwiązaniem będzie odpuszczenie części (z jego połowy) na utrzymanie poziomu życia jego dzieci. I akurat w waszym przypadku naturalnym jest, że to Ty i dzieci weźmiecie lepsze, większe, nowsze mieszkanie, a on zostanie w starym. Bo Was jest troje do codziennego życia, a on tylko jeden. Do tego on ma możliwość wzięcia kredytu i kupna dla siebie czegoś nowego, większego, lepszego. A Dżesika też powinna mieć swój osobny wkład w jego przyszłość materialną czy  zamożność. Dlaczego z powodu wejścia Dżesiki dzieciom ma się żyć gorzej? Swoją część nowego mieszkania jm może odpuścić formalnie na Twoją rzecz, ewentualnie przepisać na Wasze dzieci. Bo w końcu z powodu jego chuci w przyszłości dzieci także dostaną mniejszy spadek po nim, więc może im to wyrównać już dzisiaj. Bo potem będzie kolejna lub kolejne żony, czy dzieci. A po Tobie to dzieci dostaną w całości. Dlatego rozwiązanie to jest nie tylko logiczne ale i sprawiedliwe, choć formalnie nie koniecznie po równo.
Więc po co od razu pisać tutaj (MagdaLeno) o zemście, nienawiści itp złośliwym patrzeniu na ten podział.   Dobro dzieci jest najważniejsze i dobrze, jeśli matka w tej traumatycznej sytuacji (bo kto jak nie matka) ma dosyć siły, aby o zabezpieczenie interesów swoich dzieci zadbać.
Dżersej, przy jego możliwościach. doskonale zadba o swoje interesy, tak jak robi to dotychczas, czyli po trupach i po krzywdzie swojej żony, i niestety swoich dzieci.

I jeszcze jedna rzecz.
Jeśli ktoś kogoś zabije to mówimy o nim - morderca, o złodzieju - złodziej, o kowalu - kowal. To dlaczego w sposób subiektywnie ocenny nie możemy tak mówić/pisać o jm. Przecież akurat tutaj jest: wiarołomcą, kłamcą, oszustem, tchórzem, krzywdzicielem itd długo można by pisać. Dlaczego nie mamy nazywać rzeczy takimi jakimi są, po imieniu? Bo przecież dzisiaj taki jest, jutro to może się zmienić, ale akurat dzisiaj taki jest. Bo w nowej modzie psychologicznej nie nam oceniać? A dlaczego nie ma tego oceniać wieloletnia żona? Kto zna go lepiej niż własna żona? Ja piszę - oceniajmy, bo dlaczego nie? Mamy do tego prawo, więc MagdaLeno nie narzucaj swojej oceny innym, masz prawo mieć taką jaką masz, hiper poprawną. Ja mam inną

Zobacz podobne tematy :

522

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

To wszystko co się dzieje i będzie się działo to jest proces...czysta psychologia i fizjologia. Pewnych etapów po prostu nie da się przejść i być ponad tym...choćby nie wiadomo jak bardzo było to szlachetne i na swój sposób właściwe. Najtrudniejsze zdarzenia, a w szczególności zdrada, strata czy trauma mają swoje uwarunkowania i etapy. Najpierw szok i niedowierzanie, walka, faza pozornego przystosowania się do tego co się dzieje i na końcu konstruktywne funkcjonowanie w nowej rzeczywistości. To wszystko po prostu trzeba przejść. Żadnego etapu nie powinno się pomijać, bo może się tak zadziać, że będziesz musiała wrócić i go przepracować. Choć oczywiście w tym wszystkim w miarę możliwości należy pamiętać, aby się w tym bólu całkiem nie zatracić i zwyczajnie choćby takimi zwykłymi codziennymi przyjemnościami, rozmową czy jakąś formą aktywności choć na moment poprawić swój stan. Dobre rady zawsze w cenie, ale muszą być dopasowane człowieka i etapu na którym się znajduje. Autorkę czeka teraz bardzo trudny czas, ale to nie będzie trwać wiecznie, w końcu się skończy, a wtedy może to zabrzmi banalnie dla Ciebie też słońce zaświeci wysoko :-)

523

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Cóż fajo, poświęciłaś mi pewnie ze standardowa stronę A4, żeby przekazać mi swój stosunek do mnie.
Z punktu widzenia tego wątku nie ma to najmniejszego znaczenia, więc dlaczego to robisz? Pewnie dlatego, że silne emocje ukierunkowują Twoje działanie i spychają Ciebie na problem marginalny w istocie.
Ogarnij się, bo niepotrzebnie męczysz się, produkujesz słowa, które tylko utrudniają, bo trzeba przewijać wątek ;-)
Masz swoje przemyślenia to dorzucaj je do wspólnej bazy. Nie koncentruj się na sprawach marginalnych. Nie wszyscy patrzą na świat tak jak Ty. Wiedza człowieka musi się rozwijać, nie każdy chce ugrzęznąć na etapie wiecznej frustracji, bo życie nie ułożyło się tak, jak miało.

524 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-25 11:31:54)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

To nie pogarda, to bardziej niezgoda na szufladkowanie ludzi na podstawie jednego nawet haniebnego czynu. Odbieranie komuś człowieczeństwa i prawa do błądzenia, tak samo jest wg mnie poronionym pomysłem, jak czynienie drugiej osoby odpowiedzialnej za swoje szczęście i nieszczęście.

Dziękuję za Wasze wypowiedzi. Ja również myślę, że każdy z nas kreuje swoje życie, dokonuje wyborów - i one go jednak jakoś definiują. Więc jesli moj mąż wybrał rok kłamstw, beztrosko bzykał się przez tydzień z kochanką jak ja i dzieci w trojkę sami spędzalismy długi weekend - to TAK, mam proawo go ocenić jako człowieka. Prawo do błędu? Dałam mu, rok temu. Jak zawiódł moje zaufanie po raz pierwszy. Ale nie skorzystał z możliwosći odkupienia winy, wynagrodzenia krzywdy. Krzywdził dalej - mnie i dzieci. Więc dlaczego nie miałabym prawa go oceniać? Zachował się po prostu podle. Jego dobro i jejgo przyjemność, jego ego-głaski były wyżej niż własna rodzina. Do tego, zebyscie mieli juz całość oglądu sytuacji - 3 dni przed jego "samotnym" (haha) wyjazdem w góry przyszły wyniki badań jego rodzonego i jedynego brata (nowotwór złośliwy, stopień IV). Wyniki były druzgocące. W ciągu miesiąca guzy rozrosły się tak, że nadziei już nie ma. To był wyrok, brat ma 40 lat....Zapytałam wtedy mojego jm czy w tej sytuacji nadal jedzie w te góry, bo może lepiej żeby teraz pobył z bratem i rodzicami. Prawda jest taka, że jego brat może już teraz umrzeć w każdej chwili. Mój jm powiedział, że owszem jedzie, bo "potrzebuje pochodzić". W czasie tego tygodnia jak bzykał się z Dżesiką po hotelach - jego mama nie spała każdej nocy, płakała, ja ją pocieszałam (bo byłam wtedy z dziećmi u teściów akurat), a jego brat i rodzina mierzył się z okrutną prawdą - że zostały mui tygodnie życia. Mój mąż w tym czasie zamiast wesprzeć swoją rodzinę - wybrał seks z Dżesiką. Czy to nie mówi o nim czegoś jako o człowieku? Myślę, że ta jego postawa mi w dużej mierze pomogła. Bo jak uświadomiłam sobie kim jest - patrzę już na niego bez sentymentu, bez miłości, bez wiary. Bo to nie jest dobry człowiek. I tak Magdaleno - nasze czyny mówią o nas dużo i świadczą o tym, jakimi ludźmi jesteśmy. Dlatego daję sobie pełne prawo oceniać mojego męża jako złego, słabego i zdemoralizowanego człowieka. Bo taki jest dziś.

525

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

I tak Magdaleno - nasze czyny mówią o nas dużo i świadczą o tym, jakimi ludźmi jesteśmy. Dlatego daję sobie pełne prawo oceniać mojego męża jako złego, słabego i zdemoralizowanego człowieka. Bo taki jest dziś.

Nikt z tym nawet nie próbuje polemizować. Śmiem twierdzić nawet, że on już wcześniej taki bywał, ale dopóki Ciebie stricte nie dotyczyły jego czyny, to nie specjalnie to przeszkadzało. Jakoś juz w pierwszych wpisach tutaj pisałam, że ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.

526 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-25 11:28:39)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

I tak Magdaleno - nasze czyny mówią o nas dużo i świadczą o tym, jakimi ludźmi jesteśmy. Dlatego daję sobie pełne prawo oceniać mojego męża jako złego, słabego i zdemoralizowanego człowieka. Bo taki jest dziś.

Nikt z tym nawet nie próbuje polemizować. Śmiem twierdzić nawet, że on już wcześniej taki bywał, ale dopóki Ciebie stricte nie dotyczyły jego czyny, to nie specjalnie to przeszkadzało. Jakoś juz w pierwszych wpisach tutaj pisałam, że ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.

I to jest właśnie coś, co sobie uświadomiłam i mnie przeraziło. Nigdy nie widziałam jego okrucieństwa, ba - myslalam, ze jest dobrym człowiekiem:) Czy zawsze był taki niefajny tylko nie było okazji (albo np tylko w pracy taki był?) czy zmienił się dopiero jakiś czas temu...? Zresztą to chyba już nie ma znaczenia, bo ja z nim nie wiąże już absolutnie żadnych planów. Niech sobie pływają oboje w swojej krainie pustych przyjemności. Prędzej czy później siebie również zawiodą - bo oboje nie umieją tworzyć głębszych więzi, ani ona ani on. Oboje są pozbawiieni zasad, empatii. WIęc jak kasa się przestanie zgadzać albo wspolne życie nie bedzie juz takie "fun" to przeskoczą na kolejne gałęzie. Ale to już nie moj problem.

527

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

I tak Magdaleno - nasze czyny mówią o nas dużo i świadczą o tym, jakimi ludźmi jesteśmy. Dlatego daję sobie pełne prawo oceniać mojego męża jako złego, słabego i zdemoralizowanego człowieka. Bo taki jest dziś.

Nikt z tym nawet nie próbuje polemizować. Śmiem twierdzić nawet, że on już wcześniej taki bywał, ale dopóki Ciebie stricte nie dotyczyły jego czyny, to nie specjalnie to przeszkadzało. Jakoś juz w pierwszych wpisach tutaj pisałam, że ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.

I to jest właśnie coś, co sobie uświadomiłam i mnie przeraziło. Nigdy nie widziałam jego okrucieństwa, ba - myslalam, ze jest dobrym człowiekiem:) Czy zawsze był taki niefajny tylko nie było okazji (albo np tylko w pracy taki był?) czy zmienił się dopiero jakiś czas temu...? Zresztą to chyba już nie ma znaczenia, bo ja z nim nie wiąże już absolutnie żadnych planów. Niech sobie pływają oboje w swojej krainie pustych przyjemności. Prędzej czy później siebie również zawiodą - bo oboje nie umieją tworzyć głębszych więzi, ani ona ani on. Oboje są pozbawiieni zasad, empatii. WIęc jak kasa się przestanie zgadzać albo wspolne życie nie bedzie juz takie "fun" to przeskoczą na kolejne gałęzie. Ale to już nie moj problem.


Wiesz co Pain, to wcale nie musiały być przejawy totalnego braku empatii, bo ludzie często kierują się pewnymi wyuczonym zasadami, które odebrali podczas wychowania, wcale ich w rzeczywistości nie czując. Ot, żyją sobie poprawnie i gadają co to by nie oni, a potem przychodzi weryfikacja w czynach.
Mnie bardziej chodziło o przejawy szacunku i lojalności, sama pisałaś, że jeździł na wakacje z laptopem, a Ty z dziećmi byliście na drugim planie. Już wtedy miał inne priorytety. Sama od zawsze odstrzeliwuję facetów po pierwszej nielojalności wobec mnie, nawet jak nie do końca się ze mną zgadza, bo jak nie jest jak mur przy mnie w dobrym czasie, to w złym w ogóle nie będzie można na niego liczyć.

528

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

Wiesz co Pain, to wcale nie musiały być przejawy totalnego braku empatii, bo ludzie często kierują się pewnymi wyuczonym zasadami, które odebrali podczas wychowania, wcale ich w rzeczywistości nie czując. Ot, żyją sobie poprawnie i gadają co to by nie oni, a potem przychodzi weryfikacja w czynach.
Mnie bardziej chodziło o przejawy szacunku i lojalności, sama pisałaś, że jeździł na wakacje z laptopem, a Ty z dziećmi byliście na drugim planie. Już wtedy miał inne priorytety. Sama od zawsze odstrzeliwuję facetów po pierwszej nielojalności wobec mnie, nawet jak nie do końca się ze mną zgadza, bo jak nie jest jak mur przy mnie w dobrym czasie, to w złym w ogóle nie będzie można na niego liczyć.

Mój mąż zawsze o sobie mówił, że ma chyba Aspergera. Zawsze mówił, że ma przytępione odczuwanie uczuć. Ja miałam całą feerię emocji, a on wszystko takie...wyważone. Nigdy zachwytu, nigdy spontaniczności. Moja mama mówiła o nim, że jest robotem...I tak sobie myślę właśnie, że chyba on miał dużo wyuczone, nie CZUŁ tego. Ale ja i tak uważałam, że jest dobry, że taki trochę dziwny, trochę wycofany, ale MÓJ. I że mnie nigdy nie skrzywdzi.
Nastepnym razem wiem, że trzeba patrzeć na te czerwone flagi i ważne, by facet miał priorytety gdzie powinien mieć.
Dziś tego nie czuję jeszcze, ale myślę, że moje życie będzie dużo lepsze bez jego dwulicowości.

529

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

To straszne jak człowiek odkrywa że osoba którą się kocha to zupełnie inny człowiek. Taki obcy. Taki do jakiego nie możemy dotrzeć. Przeraża mnie też to że zachowania takiego partnera często nawet nie ma oznak takiej ludzkiej zwykłej życzliwości. Czy osoba porzucana nie powinna być potraktowana ze zrozumieniem jakimś takim ludzkim szacunkiem. To straszne uczucie pustki odrzucenia i niedowierzania co się stało z bliską nam osobą. Pain Twój mąż czuje się ważny, pewny i "odbiła mu palma". Musiałby mocno spaść żeby się obudzić. Mam nadzieję że mimo iż się zbroi uda Ci się wywalczyć wszystko co chcesz dla swoich dzieci bo to Ty się nimi będziesz zajmować i czuję że mąż będzie ZBYT zajęty i będzie tatusiem od swieta. Bądź silna i niezłomna. Co ma być to będzie jednak będziesz wiedzieć że zrobiłaś wszystko żeby zadbać o swoja przyszłość. Mocno Cię przytulam!

530

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Ale ja i tak uważałam, że jest dobry, że taki trochę dziwny, trochę wycofany, ale MÓJ.

MÓJ.... smile
Teraz w koncu trzeba bedzie wziac odpowiedzialnosc i zbudowac SWOJE od podstaw smile.
Bez iluzji, swiadomie.

531 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-25 13:39:16)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Pronome napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Ale ja i tak uważałam, że jest dobry, że taki trochę dziwny, trochę wycofany, ale MÓJ.

MÓJ.... smile
Teraz w koncu trzeba bedzie wziac odpowiedzialnosc i zbudowac SWOJE od podstaw smile.
Bez iluzji, swiadomie.

Taaaak, czepnijmy się słów. Jak ktoś czegoś szuka to zawsze znajdzie. Gdyby ktoś czytał moje posty bez szukania drugiego, trzeciego i czwartego dna - to by rozumiał i intuicyjnie wiedział, co mam na myśli, mówiąc, że mąż był "mój". Wszak nie chodzi o własność, posiadanie i tak dalej - lecz o to, że to był MÓJ człowiek, grający razem ze mną ramię w ramię w życiowej drużynie...Eh

532

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Taaaak, czepnijmy się słów. Jak ktoś czegoś szuka to zawsze znajdzie. Gdyby ktoś czytał moje posty bez szukania drugiego, trzeciego i czwartego dna - to by rozumiał i intuicyjnie wiedział, co mam na myśli, że myślałam, że mąż był "mój". Wszak nie chodzi o własność, posiadanie i tak dalej - lecz o to, że to jest MÓJ człowiek, grający ze mną w życiowej drużynie...Eh

Tobie sie wydawalo, ze gra w tej samej druzynie i na wiele rzeczy przymykalas oko, co coraz bardziej uwidacznia sie w twoich wpisach.

533

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Pronome napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Taaaak, czepnijmy się słów. Jak ktoś czegoś szuka to zawsze znajdzie. Gdyby ktoś czytał moje posty bez szukania drugiego, trzeciego i czwartego dna - to by rozumiał i intuicyjnie wiedział, co mam na myśli, że myślałam, że mąż był "mój". Wszak nie chodzi o własność, posiadanie i tak dalej - lecz o to, że to jest MÓJ człowiek, grający ze mną w życiowej drużynie...Eh

Tobie sie wydawalo, ze gra w tej samej druzynie i na wiele rzeczy przymykalas oko, co coraz bardziej uwidacznia sie w twoich wpisach.

No chyba cały mój wątek potwierdza to, że mi się dużo rzeczy wydawało, Ameryki przede mną nie odkrywasz:) A przymykanie oka? Serio, dopiero teraz widzę to wszystko, jak już patrzę inaczej na jm.

534

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

No chyba cały mój wątek potwierdza to, że mi się dużo rzeczy wydawało, Ameryki przede mną nie odkrywasz:) A przymykanie oka? Serio, dopiero teraz widzę to wszystko, jak już patrzę inaczej na jm.

On taki byl, ale tobie do czegos ta iluzja byla potrzebna latami. Warto skupic sie na tym, co sobie ta iluzja kupowalas.

535

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Pronome napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

No chyba cały mój wątek potwierdza to, że mi się dużo rzeczy wydawało, Ameryki przede mną nie odkrywasz:) A przymykanie oka? Serio, dopiero teraz widzę to wszystko, jak już patrzę inaczej na jm.

On taki byl, ale tobie do czegos ta iluzja byla potrzebna latami. Warto skupic sie na tym, co sobie ta iluzja kupowalas.

Kierując się Twoją logiką nigdy z nikim bym nie powinna być - bo zawsze są przecież jakieś wady, coś do końca nie gra. Twoje podejście zakłada, że jak nie jest idealnie (znasz związek już po fazie motyli, gdzie zawsze jest idealnie?) - to powinno się uciekać, zastanawiać, rozkminiać...Powtórzę - były rzeczy, które mnie wkurzały (jak chociażby jego praca na wakacjach, jego smętna osobowość, jego brak inicjatywy i spontaniczności, jego wymądrzanie się, jego pesymizm), ale były też rzeczy fajne (jego spokój, poczucie bezpieczeństwa które mi dawał, jego dbanie o mnie, wspolne zainteresowania etc). Więc z racji tego, ze jestem z drużyny "szklanka w połowie pełna" myslalam, ze choc są te wady - to i tak jest spoko. Każdy ma cos, co moglby w sobie poprawic przeciez, ja również. Ale skoro zaakceptowalismy się i pokochalismy z wzajemnością - to znaczyło DLA MNIE, że widzimy przewagę tych plusów. I nie, nie to że godziłam się na mniej czy coś. Naprawde gdybym chciala siie skupic na jego wadach - to dawno doszlabym do wniosku, ze kijowy facet z niego. Ale skupilam sie na zaletach. Bo czy szukanie ideału ma sens? Nigdy nie będę - i nikt nie będzie - w związku, gdzie wszystko gra w 100% (mowimy o zwiazku w fazie dojrzałej, nie początkowej). Jezeli mimo to kochamy, lubimy i szanujemy partnera - to to jest dobry związek.
No ale trawa zawsze jest zielona u sąsiada...

536

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

były też rzeczy fajne (jego spokój, poczucie bezpieczeństwa które mi dawał, jego dbanie o mnie, wspolne zainteresowania etc).

Tu sobie odpowiedzialas. Te wartosci.

537

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Pronome od ilu lat jesteś w małżeństwie?

Proszę Cie nie dorabiajmy teorii życiowych w miejscu gdzie nie trzeba , autorka poprostu go kochała - to wszystko.

Na podstawie własnego doświadczenia mogę powiedzieć to samo, kochałam jm. A to że nie odeszłam od razu to już inna para kaloszy. Teraz to wiem że to był strach ale to było już po ujawnieniu zdrady.

Już sie na tym forum spotkałam jak przekonywano zdradzonego że ma braki, nieprzepracowana przeszłość etc... a jestem przekonana że Pain i ja mamy dobrze poukładane szuflady w głowie.

538

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Autorko, myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyprowadzić się z domu, lub poprosić o to męża. Teraz. Sytuacja, w której kotłujecie się na wspólnych metrach kwadratowych jest destrukcyjna dla Ciebie i dzieci. Nie próbuj już niczego mu tłumaczyć, ani udowadniać. Nie epatuj bólem, nienawiścią równocześnie sypiając pod jednym dachem, bo dla niego to postawa wszy skaczącej na uwięzi. Im więcej pokażesz mu opanowania i zdecydowania, tym bardziej będzie tracił rezon i grunt pod nogami. Twój szał go tylko napędza i mocniej wciska w miłostkę.

539

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

To czy wciskam go w romans mi dynda i powiewa.

540

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

W całej tej historii, ogromne rozgoryczenie i żal Pain, może też wynikać z szoku, jaki doznała, kiedy facet ujawnił tak naprawdę swoją drugą  twarz. Jego alter ego, którego pewnie Autorka się zupełnie nie spodziewała.
Dlatego tym bardziej takie doświadczenie wymaga czasu, aby go "przetrawić" i stanąć na nogi.

541

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

To czy wciskam go w romans mi dynda i powiewa.

Gdyby tak faktycznie było inaczej reagowałabyś na jego tygodniowe round de vous z kochanką. Rozumiem, że masz gotowy plan. To dobrze. Trzymaj się go, wykorzystaj wszystkie możliwości prawnie przewidziane w przypadku takich sytuacji. Jeśli zemsta przyniesie Ci ulgę, dokonaj jej. Tylko pamiętaj, że jest ona chwilowa.

542

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
memo331 napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

To czy wciskam go w romans mi dynda i powiewa.

Gdyby tak faktycznie było inaczej reagowałabyś na jego tygodniowe round de vous z kochanką. Rozumiem, że masz gotowy plan. To dobrze. Trzymaj się go, wykorzystaj wszystkie możliwości prawnie przewidziane w przypadku takich sytuacji. Jeśli zemsta przyniesie Ci ulgę, dokonaj jej. Tylko pamiętaj, że jest ona chwilowa.

Czy plan Pain nazwałabym zemsta? Nie sądzę. Ona nie zamierza dać się okrasc, bo jeszcze tego by brakowało, żeby sobie i dzieciom miała utrudniać i pogarszać jakość życia, a temu facetowi ułatwiać.
A to że jest to dopiero początek cierpienia. Może tak być, ale całkiem możliwa jest też taka opcja, że Pain szybko wyzdrowieje i zacznie fajne nowe życie w pięknym mieszkaniu oraz będąc zabezpieczona finansowo. Każdy dzień będzie przecież toczył się swoim rytmem i niekoniecznie pain non stop będzie rozmyślała o byłym mężu. Gdyby miało stać się odwortnie byłaby to wielka szkoda, bo naprawdę ona nie ma za kim płakać. Przecież to co on zrobił i jak zaprezentował się na koniec nie świadczą dobrze o tym człowieku.
Zupełnie inaczej jest, gdy traci się porządnego człowieka, bo np on umiera, wtedy rozpacz może trwać przez wiele lat albo do końca życia.
Inaczej jednak rzecz wygląda, gdy traci się lowelasa, któremu odbiła palma, bo za dużo zarobił i za wysoko zaszedł w hierarchii społecznej. No faceta, któremu sodowa uderzyła do głowy, czyli pospolitego pustaka i tyle. Kiedyś był to facet do życia, sensowny, ale niestety pieniądze go zepsuły. Potem przyszły baby, które tylko czekają na okazję i popłynął. Człowiek bez charakteru i zasad moralnych. Za takim kimś rozsądna kobieta raczej nie tęskni. Co b najwyżej zatęskni ona za tymi latami ich małżeństwa, gdy jeszcze żyli zgodnie, razem wszystkiego się dorabiali, no budowali rodzinę, bo przecież ich dzieci urodziły się z miłości.
Pain, zobaczysz jak szybko odzyskasz chec do życia, bo będziesz panią własnego losu. Bardzo cię lubię i chciałabym, żeby wszystko ułożyło się po twojej myśli.

543

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Mieszkanie osobno na pewno byłoby dobrym rozwiązaniem, bo to faktycznie jest bardzo destrukcyjne. Ale wydaje mi się, że Pain ze względów o których tylko ona wie i ewentualnie jej prawnik nie może tego teraz zrobić. My nie znamy wszystkich szczegółów, ale przypuszczam że gdyby było to teraz możliwe i wskazane autorka na pewno podjęłaby taką decyzję, żeby już być osobno...niestety nie zawsze to jest takie proste i oczywiste. Zapewne dziewczyna odetchnęłaby od konieczności mijania się z jm w mieszkaniu. Ale w tej chwili każdy ruch powinien być dobrze i rozważnie przemyślany, a autorka powinna być zawsze dwa kroki przed mężem. Co innego gdyby gość grał w miarę czysto w tej całej sprawie, pewnie można by to wszystko załatwić, ale myślę, że teraz trzeba być coraz ostrożniejszym, tymbardziej jak napisała Pain jm się zbroi.

544

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Przeczytałam prawie wszystkie posty i nawet trochę mi ulżyło, że te emocje mam już za sobą.
Moja historia trochę podobna, mimo, że przez pandemię nadal się nie rozwiodłam bo pierwsza rozprawa była ustalona w pierwszy dzień kiedy ogłosili pandemię to i tak emocjonalnie czuję, że mam to już za sobą. I chociaż wiem, że rozwód będzie z tych trudniejszych- bo z orzekaniem o winie to mieszkanie od roku bez niego, jego kłamstw  i zastanawiania się czy wróci na noc i czy faktycznie jest w pracy mam już za sobą. Początki mieszkania samej nie są łatwe bo okazuje się, że ogarnąć 2 dzieci nie jest tak latwo ale jak się chce to się da. Planowanie wakacji też już nie jest wspólne i samej trzeba kosić trawę w ogrodzie i ogarniać rzeczy których się nigdy nie robiło. Na początku to przeraża, jest bezsilność ale z każdym dniem jest lepiej jak okazuje się, że jednak sama sobie radzisz. Nie będzie Ci lekko i tych huśtawek będzie caly wachlarz ale to minie. Ja przeszłam żałobę nad tym związkiem, pogodziłam się, że nie będę mieć już pełnej rodziny i to mi pomogło. Jest to smutne bo po to przecież wchodzimy w związek małżeński, z nadzieją, że to będzie na zawsze ale często nie jest na zawsze. Poznaje w ostatnim czasie różnych mężczyzn i to zupełnie przypadkowo, nawet na autostradzie ostatnio jakiś jechal za mną i zjechał na tę samą stację benzynową i zagadał o numer ale jeszcze nie jestem gotowa na to żeby z kimkolwiek pójść choćby na kawę ale ten moment pewnie też kiedyś przyjdzie.iNie załamuj się, masz zdrowe dzieci, Ty też jesteś zdrowa. Jeszcze wiele dobrego przed Tobą. Uwierz mi.

545

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Takzetego napisał/a:

Przeczytałam prawie wszystkie posty i nawet trochę mi ulżyło, że te emocje mam już za sobą.
Moja historia trochę podobna, mimo, że przez pandemię nadal się nie rozwiodłam bo pierwsza rozprawa była ustalona w pierwszy dzień kiedy ogłosili pandemię to i tak emocjonalnie czuję, że mam to już za sobą. I chociaż wiem, że rozwód będzie z tych trudniejszych- bo z orzekaniem o winie to mieszkanie od roku bez niego, jego kłamstw  i zastanawiania się czy wróci na noc i czy faktycznie jest w pracy mam już za sobą. Początki mieszkania samej nie są łatwe bo okazuje się, że ogarnąć 2 dzieci nie jest tak latwo ale jak się chce to się da. Planowanie wakacji też już nie jest wspólne i samej trzeba kosić trawę w ogrodzie i ogarniać rzeczy których się nigdy nie robiło. Na początku to przeraża, jest bezsilność ale z każdym dniem jest lepiej jak okazuje się, że jednak sama sobie radzisz. Nie będzie Ci lekko i tych huśtawek będzie caly wachlarz ale to minie. Ja przeszłam żałobę nad tym związkiem, pogodziłam się, że nie będę mieć już pełnej rodziny i to mi pomogło. Jest to smutne bo po to przecież wchodzimy w związek małżeński, z nadzieją, że to będzie na zawsze ale często nie jest na zawsze. Poznaje w ostatnim czasie różnych mężczyzn i to zupełnie przypadkowo, nawet na autostradzie ostatnio jakiś jechal za mną i zjechał na tę samą stację benzynową i zagadał o numer ale jeszcze nie jestem gotowa na to żeby z kimkolwiek pójść choćby na kawę ale ten moment pewnie też kiedyś przyjdzie.iNie załamuj się, masz zdrowe dzieci, Ty też jesteś zdrowa. Jeszcze wiele dobrego przed Tobą. Uwierz mi.

Podpisuję się pod tym obiema rękami:)

546

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Im bardziej dostrzeżesz, z kim miałaś do czynienia czy też szybciej zapomnisz o tych przyjemnych momentach, tym szybciej staniesz na nogi smile

547

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Pain, na początku, gdy zakładałaś wątek, sądziłam, że warto o to małżeństwo zawalczyć, że tyle dobra między Wami nie może się zmarnować. Jak wiesz, pomyślałam, że chłop być może popadł w okresową pomroczność seksualną, bo mu skoczył poziom androgenów i obudził w nim jurnego siwka z gminnej stadniny koni w Mosznej...
   
Coś jednak we mnie zawyło, kiedy napisałaś niedawno, że wyjechał w góry, twierdząc, iż musi przemyśleć parę spraw, a szybko okazało się, że to zwyczajne łgarstwo, bo granica generowania głębokich ontycznych myśli nigdy nie leży poniżej gumki od slipów, nawet jeśli dzieje się to w magicznych Bieszczadach i nawet, jeśli są to niemechacące się slipy marki calvin klein za 279 peelenów. Na dodatek, nie odbywa się to w duecie z koleżanką zalegającą przez tydzień w tym samym łożu typu queen-size w pensjonacie Eden nad Soliną... No way!

Gość bawi się wieprznie. Ściemnia jak siódmoklasista, gdy podwędzi z osiedlowego sklepu paczkę chipsów. Od roku robi Cię w trąbę, a Ty masz się zastanawiać czego mu w tym małżeństwie brakowało, rozważać jego introwertyczną naturę i w ogóle w czasie, gdy on niezaspokojony, kilkanaście lat Waszego małżeństwa aktualnie odsyła w Pireneje, masz niczym Jazon szukać teraz złotego runa Waszego związku? No checheszki jakieś!

To jest TWÓJ czas. I nie porady w stylu,  jak się wyleczyć z niewiernego w dwa i pół tygodnia, ale czas, potrzebny, aby rozpoznać co się z Tobą teraz dzieje, co Ty czujesz, co przeżywasz, czego byś chciała, co boli, co może być źródłem siły dzięki, której się wzmocnisz? To Ciebie i Twoje uczucia mąż zmarginalizował, to Ty zostałaś skrzywdzona, zraniona, zdeptana. To Ty teraz potrzebujesz czasu, by dojść do równowagi, odsunąć się emocjonalnie od tego piekła i by wstać po tak strasznym nokaucie.
Całą resztą możesz zająć się dużo później lub nie zajmować się wcale, wedle własnej woli i rozsądku.

Zdrowiej Pain. Powodzenia!

548

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

aurora Pomijając powagę sytuacji i krzywdę Autorki, to Twoje komentarze rozwalają na łopatki big_smile Oczywiście w sensie pozytywnym smile

549

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Auroro jak zwykle inteligentnie i w punkt...szacun za wręcz literacką finezję pisanych przez Ciebie tekstów ;-) Też myślę, że Pain nie powinna już za dużo rozkminiać się nad tym dziadem, teraz powinna się skupić przede wszystkim na sobie i dzieciach. To nie był jeden występek gościa, tylko roczna kaskada kłamstw, kombinacji i niegodziwości. Miał kupę czasu, a nawet jak miał chwilę zawahania, a boczna po zasadzonym kopie przez narzeczonego znowu się za niego brała szarpiąc w swoją stronę...miał wybór. Dokonał go, więc teraz niech "nowa narzeczona" pochyla się nad naturą jego osobowości. Przypuszczam, że zamiast wszechświata to z czasem go czekają co najwyżej poroża do księżyca zaserwowane od nowej wybranki serca, jak już przyjdzie codzienność i znudzenie sobą. Ale to już nie będzie problem autorki.

550 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-28 20:46:29)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dziękuję Wam za odpowiedzi. Czytam, przezywam. Dziś cały dzień spędzam sama, mój jm pojechał na "swój" tydzień z dziećmi do swoich rodziców. Uczę się być sama, na razie jakoś idzie. Byłam na obiedzie w knajpce indyjskiej, potem poszłam do parku poczytać książkę. Jakaś babcia mnie zagadała i wdałam się w rozmowę o życiu. I co? Jej mąż w wieku 74 lat ma kochankę...Nie wiem, czemu ja idę do parku z książką i muszę znowu i zdrajcach słuchać. Ale miła kobieta, powiedziała że nie ma z kim pogadać i dziękuje mi, że jej wysłuchałam. Potem wróciłam do domu, zdrzemnelam się (organizm mnie windykuje za tygodnie stresu), a potem wsiadłam na rower i pojeździłam 2 godzinki. Aż mnie pupa rozbolała:) I jakoś mi się miło zrobiło jak kilku facetów się do mnie uśmiechało jak tak se z rozwianym włosem smigalam na rowerku.
Nie chcę na razie się ze znajomymi spotykać, bo nie chce o rozwodzie mówić zanim dzieci się dowiedzą. A za bardzo nie mam głowy by gadać o pierdolach. Tylko moja mama i dwie przyjaciółki wiedzą wszystko.
Zdecydowanie zajmuję się teraz sobą. Ale boli, boli. W mieszkaniu znalazłam paragon sprzed tyg z kwiaciarni - mój mąż kupił jej kwiaty po powrocie z gór...Wczoraj też się z nią widział...No nic. Lepiej mi jak go nie widzę, nie słyszę. Po prostu chciałabym żeby się usunął mi z oczu. Najlepiej zniknął z życia. Nie wyprowadzi się na razie bo do rozwodu chyba chce udawać że nie porzucił rodziny. Poza tym to jego mieszkanie sprzed ślubu...No nic. Realizuję plan. Ale proces jest ciężki...
A co do niej. Mój mąż jest w amoku. Widzę to w jego oczach, w jego podejściu do mnie. Obcy koleś.  Wczoraj wpadł na pomysł że to ja zmusilam go do ślubu i robiłam mu awantury...A ja pamiętam, że po prostu po 3 latach wspólnego mieszkania zadałam mu pytanie czy on chce coś poważniej, bo ja tak. I wałkowaliśmy temat. po prostu wiedziałam, że nie chce już zawieszenia. Książę nie mógł się zdecydować więc nagrałam już kumpla do przeprowadzki i miałam się wyprowadzać, a wtedy mój jm się obudził i przyleciał z pierścionkiem. Więc ja tu zmuszania nie widzę...Boże, co on teraz wymyśla. Ze ja go pod pantofel wzięłam i dlatego nie był szczęśliwy. A głównie go w domu nie było, chodził na imprezy, jeździł na żagle, chodził na wieczory gier z kumplami. Mi to już ręce opadają jak słyszę co on wymyśla. No jakby go ktoś łomem w łeb walnął i gada już takie bzdury...Serio mógłby już sobie dać spokoj. Zakochał się, rozwalił dla nowej miłości rodzinę - ok, zdarza się. Ale niech po prostu z godnością już zakończy to.
Co do niej - moim zdaniem mój jm jest dla niej plasterkiem po stracie narzeczonego. Bo narzeczony ją kopnął w dupę jak wysłałam mu wszystkie dowody zdrady - to się wszystko czasowo układa w całość teraz. Myślę, że ona chciała się pobawić na boku jak miała kryzys w związku ale docelowo chciała być z tym narzeczonym. A jak się rypnelo wszystko to z braku laku wzięła się za zabujanego w niej mojego jm. Bo ona musi ciągle mieć potwierdzenie siebie w oczach facetów. Zresztą nawet taka ma opinię w firmie - że wdzięczy się do wszystkich facetów. No nic. Mój jm wybrał co wybrał.
Jak teraz na to patrzę to myślę, że dla mnie lepiej. On nigdy nie był do końca moim typem faceta...Zawsze ponury, poważny, zero spontaniczności, z małym poczuciem humoru. Snuł się za mną i dziecmi jak jakiś zmuszony, zero radości w nim było. Nigdy się niczym nie zachwycał, nigdy np spontanicznie mnie nie złapał i nie podniósł do góry etc...Taki smutasa w sumie. Ale przez to że kochałam go - jakoś to spychałam. A teraz tak sobie myślę, że za jakiś czas moje życie będzie fajniejsze. Może będę miała jakiegoś przyjaciela z benefitami:) z którym się będę mogła pośmiać, który coś spontanicznie zrobi, rozśmieszy mnie...Zaproponuje coś, wyjdzie z inicjatywą.
Myślę, że jak te chmury burzowe się przewala to może kiedyś w moim życiu będzie po prostu fajny facet. Tak jak patrzę na mojego jm, nawet już nie w kontekście zdrad i kłamstw - to szału nie bylo...Klapki mi spadły.
No i niedyskretne pytanie. Obiecałam siebie, że rok po rozwodzie chce być sama. Co oznacza pewnie że 2 lata bez...seksu. Jak sobie radziliscie? Przepraszam za bezpośredniość, ale akurat ja lubię i ta sfera jest dla mnie ważna, jakiś temperament mam i jak sobie pomyślę, że dwa lata tylko tak...wiecie...A jak sobie dziś łażę sama i widzę fajnych facetów to aż mnie korci, żeby mieć takiego wiecie, kolegę tylko to tego...Oczywiście po rozwodzie. Mam nadzieję, że nie jawie Wam się jako jakaś pusta rozwiązła panna, bo najfajniejszy seks jest z kimś kogo się kocha. Ale co zrobić w tych okresach przejściowych...?

551 Ostatnio edytowany przez Star_dust (2020-06-28 22:19:31)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Hmm...gościu już plecie trzy po trzy, normalnie jak mały Kaziu po dużym piwie. Co to człowiek nie wymyśli, żeby jakoś zracjonalizować swoje działania. Idąc jego śladem, ty też mu powinnaś nawymyślać, że jest mruk i buła, no i jak ty mogłaś z nim żyć. Odnośnie amoku, to niech się jeszcze pobawi w dżentelmena z gestem. Przypuszczam, że jak zaczną się jakieś problemy, to Niunia nie będzie przy nim tkwić niczym skała, tylko szybko się ulotni. Na romansik i na pobawienie się na pewno się nadawał, czas w robocie lepiej leciał, po hotelach można się pobujać, atencja jest...czemu nie. Ale jak pojawi się gościu z lepszymi zasobami, może bez dzieci, bo nie sądzę żeby gwiazda była zainteresowana innymi niż swoje, to pa pa Gienuś. Przypuszczam, że chłop jeszcze zawyje i to głośno. Co do seksów, normalna rzecz...nikt nie będzie żył jak zakonnik, ja się nie wypowiem, bo nie miałam akurat takiej sytuacji, ale na pewno ktoś coś doradzi smile

552

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Witaj PainIsFinite, czytam Twój wątek od początku, lecz do tej pory nie udzielałam się. Otrzymujesz tutaj mnóstwo wsparcia i dobrych rad, ja natomiast chciałabym spytać, czy nie możesz już teraz wyprowadzić się z dziećmi do tego nowego mieszkania, postawić jm przed faktem dokonanym? Dopiero później załatwiać formalności?
Wielokrotnie powtarzasz, że męczy Cię wspólne mieszkanie z nim i trudno się temu dziwić. Wyprowadzając się odetchnęłabyś, nie musiałabyś też wysłuchiwać jego opowieści o tym, jak bardzo był nieszczęśliwy w Waszym małżeństwie. Zastanawiam się, czy są to jego monologi, czy mimo wszystko dajesz się wciągać w te rozmowy? Jeśli tak, to chyba niepotrzebnie, bo tylko ułatwiasz mu tym pozbywanie się wyrzutów sumienia i utwierdzanie w przekonaniu, że to co robi jest jak najbardziej ok.

553 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-28 23:59:02)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Facet totalnie odleciał, chyba naprawdę się czegoś nawciągał i poza dopaminą krąży mu w żyłach coś jeszcze..Zapędził się w obwinianiu Ciebie już tak daleko, że przekracza za każdym razem nową granicę absurdu. Nie ma co tego komentować, bo to jest zwyczajnie żałosne, ale zdumiewa mnie co można zrobić, żeby się przypodobać drugiej osobie, w tym wypadku tej Dżesikowatej dziuni. Z tego, jak ją opisujesz nie wyłania się zbyt atrakcyjny obraz i pewnie ona po jakimś czasie kopnie Twojego byłego w zad, ale oboje poznają wtedy smak porażki, chociaż ona już chyba poznała, licząc naiwnie, że wróci sobie do narzeczonego jak gdyby nigdy nic..
Jak ktoś robi maślane oczy do każdego przedstawiciela przeciwnej płci, to już wiele o nim mówi..I powiem Ci Autorko, że życzyłbym im obojgu, żeby się mocno poślizgnęli na tej swojej "cudownej" relacji.

554

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
josz napisał/a:

Witaj PainIsFinite, czytam Twój wątek od początku, lecz do tej pory nie udzielałam się. Otrzymujesz tutaj mnóstwo wsparcia i dobrych rad, ja natomiast chciałabym spytać, czy nie możesz już teraz wyprowadzić się z dziećmi do tego nowego mieszkania, postawić jm przed faktem dokonanym? Dopiero później załatwiać formalności?
Wielokrotnie powtarzasz, że męczy Cię wspólne mieszkanie z nim i trudno się temu dziwić. Wyprowadzając się odetchnęłabyś, nie musiałabyś też wysłuchiwać jego opowieści o tym, jak bardzo był nieszczęśliwy w Waszym małżeństwie. Zastanawiam się, czy są to jego monologi, czy mimo wszystko dajesz się wciągać w te rozmowy? Jeśli tak, to chyba niepotrzebnie, bo tylko ułatwiasz mu tym pozbywanie się wyrzutów sumienia i utwierdzanie w przekonaniu, że to co robi jest jak najbardziej ok.

Niestety mieszkanie jeszcze nie jest gotowe. Robię co mogę, żeby przyspieszyć proces. Teraz juz stolarz zaczyna wszystko zwozić. Ale jezszcze troche czasu jest...Na razie ja sie z jm mijam w sumie bo on tydzien ma dzieci u swoich rodzicow, potem jak jest"mój" tydzien to ja z moją mama itd

555

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

On nigdy nie był do końca moim typem faceta...Zawsze ponury,... zmuszony, zero radości w nim było. Nigdy się niczym nie zachwycał, nigdy np spontanicznie mnie nie złapał i nie podniósł do góry etc...

Byc moze NIE BYL z Toba SZCZESLIWY?

Pain czytalem Cie z przyjemnoscia ale zaczynasz tracic kontakt z rzeczywistoscia... za kilka stron utyskiwania okaze sie, ze Twoj Maz  gwalcil male dziewczynki, Ciebie tyranizowal a wszystkie Twoje orgazmy byly udawane. Prosze Cie troche... klasy! Wzywasz Meza do konczenia z godnoscia a sama...

Czy tak trudno powiedziec sobie, bylo nam ze soba dobrze, pojawily sie problemy, z ktorymi sobie nie poradzilismy wiec musimy sie rozstac. ChceMY poukladac na spokojnie stosunki ze soba bo mimo wszystko, ze juz osobno to jednak zawsze bedzieMY rodzicami dla NASZYCH dzieci.

Ale nie! Kobieta wzgardzona nigdy nie uniesie sie honorem, nie odpusci bedzie pluc jadem na tego faceta jaki on zly, podly i niewdzieczny.
Pain po co Ci to? Kazdy w miare inteligenty czlowiek wezmie Cie za infantylna dziewczynke, ktorej zabrano ulubiona zabawke, wiec ta racjonalizujac sobie strate tupie nozkami i stwierdza, ze tak wlasciwie to ona tej zabawki wcale nie lubila.

Jeszcze taka forumowa ciekawostka, a wrecz specyfika. Kiedy Autorka pisze, o slowach meza na jej temat to dla 99% komentujacych slowa te to nieprawda i malo wazna informacja ale kiedy Autorka wspomi o swoich odczuciach to jest to wtedy prawda ABSOLUTNA. Na szczescie niekoniecznie.

556

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

@HH
Moze masz rację. Tak, mi bylo z nim dobrze. Uważałam nasze małzeństwo za udane. To, jak oceniam je teraz jest już "skażone" tymi wydarzeniami i ja również TERAZ inaczej zaczynam patrzeć na męża. Moze to tylko jakis mechanizm obronny, żeby mniej cierpieć...? Nie wiem.
Masz jednak rację - nie bede teraz pisac jaki to on potworny byl bo tak go nie odbieralam w trakcie małżeństwa i tak nie czułam. DOPIERO TERAZ tak na niego patrzę. A czy on byl taki bo byl ze mna nieszczesliwy? No nie wyglądał na nieszczesliwego:) Chciał ze mną do niedawna nawet trzecie dziecko, to ja nie chciałam...
Ale masz rację, to droga donikąd. Teraz patrzę na niego jak człowieka bez żadnych zalet, kieruje mną ból i krzywda - dlatego pewnie ta ocena też nie jest obiektywna.

557

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nie wiem HH jaki Ci sie wylania obraz męża Pain, jeśli przeczytales caly wątek to wiesz, ze autorka uslyszala ode mnie wiele krytyki też.
Ale im dalej w las, to wylania się obraz jaki wyłania, wiec ja tez dolaczam do kolezanek.
Pisanie o zabawce.. matce dwojki malych dzieci nie jest zbyt wnikliwe. Tak to mozesz napisac singielce, co stracila adoratora.

PAIN fo Ciebie
Myslalam o Tobie, bardzo duzo podobienstw.
z moją historią.
Masz male dzieci, to jest trudne,
Ale 10 lat mniej niż ja i to jest plus.
W życiu bedziesz miala tak, jak sobie ustawisz.
Po postach widzę, ze dasz radę.
Masz kapital: mieszkanie, dzieci mlodosć przyjaciół. Miejsce na mężczyznę tez sie znajdzie.:)
Moj ex przepraszal mnie niedawno, ale szczerze to nic mnie to juz nie obchodziło, wielka ulga. Jego cudowne kobiety zycia zostaly przemianowane na wariatki, ale to nie mój problem. I naprawdę dobrze mi, ze jestem bez niego.

558

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Myślę, że Autorka przeżywała by to zupełnie inaczej, gdyby nie te wszystkie, układające się w całość zdarzenia, stawiające faceta w naprawdę złym świetle. Chociażby początkowe próby odbudowania relacji a potem, już po tym, jak tamta dziewczyna dostała kopa od swojego narzeczonego, gwałtowny zwrot i przerzucanie całej winy za rozpad małżeństwa na Autorkę, oczernianie jej czy wyssane z palca zarzuty. Jeśli facet czuł się nieszczęśliwy w tym małżeństwie, to miał pewnie wiele okazji, żeby o tym Pain poinformować a on to w sobie dusił cały czas i dusił, aż w końcu wybuchł w całkowicie niewłaściwy sposób. Może w świetle tych faktów, jak to wszystko się skończyło i jak wygląda teraz jego stosunek do niej, Pain zaczyna inaczej patrzeć, bo autentycznie pojawia się jej przed oczami obraz faceta,z którym spędziła tyle lat i z którym ma dzieci. Jakże inny jest to obraz, niż ten, który znała do tej pory. Więc może stwierdzenie, że facet był nie do końca w typie Autorki czy też "nie było szału" jest nie do końca prawdziwe - w końcu takiego faceta wybrała, więc musiało się Pain podobać w nim wszystko to, co w nim wtedy widziała. Prze perspektywę wyrządzonej krzywdy, zdrady, oszustwa i ciągłych kłamstw wszystko właściwie zniknęło czy przynajmniej zostało zatarte. Ciężko jest pamiętać te dobre chwile a już na pewno ciężko je zestawić z aktualną sytuacją.
Dlatego nie dziwię się Autorce, że odczuwa takie rozgoryczenie. przecież, gdyby facet po prostu odszedł z tą swoją kochanką, ale przy tym nie odstawiał tych wszystkich jazd i szopek, jakie prezentuje, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Wypala się uczucie między dwojgiem ludzi, nie da się tego uratować, więc jedno odchodzi, ale po co tak dodatkowo jeszcze odwracać się i kąsać? Naprawdę komuś to w czymś pomaga?Przynosi jakąś ulgę?

559

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
bagienni_k napisał/a:

Więc może stwierdzenie, że facet był nie do końca w typie Autorki czy też "nie było szału" jest nie do końca prawdziwe - w końcu takiego faceta wybrała, więc musiało się Pain podobać w nim wszystko to, co w nim wtedy widziała. Prze perspektywę wyrządzonej krzywdy, zdrady, oszustwa i ciągłych kłamstw wszystko właściwie zniknęło czy przynajmniej zostało zatarte. Ciężko jest pamiętać te dobre chwile a już na pewno ciężko je zestawić z aktualną sytuacją.

No wszystko mi sie nie podobalo, ale pisalam - to bardziej kwestia tego, ze plusow bylo wiecej i kochałam go MIMO minusow. Tak rozumiem milosc zresztą. Dzisiaj widze tylko wady, wiec stad moja surowa ocena jego osoby. Po prostu teraz minusow jest wiecej, a plusy okazaly sie iluzją. Bo plus pt "dbał o mnie" okazał sie plusem, ktory sie zmienia jak pojawi sie mloda, atrakcyjna koleżanka. Plus pt "daje mi poczucie  bezpieczenstwa" jest plusem, ktorego dzis nie ma (patrz wyżej). I tak dalej. Wiec co za wartosc tych plusow tego czlowieka, skoro są tak łatwo zabierane z jednej relacji w drugą.

560

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nie stawiam sie w opozycji do Pain. Nie mam jednak w zwyczaju podazac za tlumem tylko dlatego, ze on tam zmierza - dlatego zwrocilem uwage, ze odczarowywanie droga obrzydzania nie jest najlepszym rozwiazaniem. Biorac pod uwage to w jakiej jest sytuacji i jak sobie w niej radzi mozna sadzic, ze ogarnieta z niej "babka". Co do przyszlosci samej Pain byl bym spokojny. Od poczatku swiata wiadomo, ze to kobiety wybieraja mezczyzn a nie odwrotnie wiec na wszelkie jej potrzeby i dolegliwosci wink ...jak sobie posciele tak sie "przespi". Jest teraz madrzejsza o doswiadczenie to i wybor bedzie celniejszy.

Mąż jaki by nie byl - jego juz nie ma, a co wazniejsze dla ich obojga, ze by go juz nigdy pod ta postacia nie bylo.
Jest natomiast TATA i OBOJE powinni sie postarac by ta rola nie miala swojego konca i byla lepsza niz kiedykolwiek wczesniej, a nie bedzie to mozliwe jesli wybieraja sie na wojne ze soba.

561

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Tyle, że ja nikomu wojny nie wypowieidziałam. To on mi wypowiedział. Jesli zgodzilby sie na moje warunki - moglibysmy sie podczas jednego posiedzenia sądu rozstać. Tyle, że on jest teraz w takim amoku, że nie poczuwa się do tego, by jakoś m wynagrodzić krzywdy. wiec w mojej opinii to on idzie na wojnę...

562 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-06-29 12:26:10)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Ze swojej strony powiem, ze wiele zrobilam by dzieci jak najmniej odczuly utratę ojca w domu.
Natomiast ex wiele by zniszczyć moj wizerunek jako matki. Ale nie dalam sie w to wciagnąć, a dzieci po czasie same doszly do stosownych wniosków.
Zrobil tez wiele, by przedstawić mnie w bardzo zlym swietle wsrod swojej rodziny i znajomych.:) oni nic o żadnych kochankach nie wiedzą, a ja nie myslę tego rozgrzebywać.

563

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Ela210 napisał/a:

Ze swojej strony powiem, ze wiele zrobilam by dzieci jak najmniej odczuly utratę ojca w domu.
Natomiast ex wiele by zniszczyć moj wizerunek jako matki. Ale nie dalam sie w to wciagnąć, a dzieci po czasie same doszly do stosownych wniosków.
Zrobil tez wiele, by przedstawić mnie w bardzo zlym swietle wsrod swojej rodziny i znajomych.:) oni nic o żadnych kochankach nie wiedzą, a ja nie myslę tego rozgrzebywać.

No to Twoj jm miał lepszą kobietę niż ja:) Ja nie bede ukrywała powodów, dla którego rozpadło się nasze małżeństwo. Ja się niie mam czego wstydzić...

564

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Ze swojej strony powiem, ze wiele zrobilam by dzieci jak najmniej odczuly utratę ojca w domu.
Natomiast ex wiele by zniszczyć moj wizerunek jako matki. Ale nie dalam sie w to wciagnąć, a dzieci po czasie same doszly do stosownych wniosków.
Zrobil tez wiele, by przedstawić mnie w bardzo zlym swietle wsrod swojej rodziny i znajomych.:) oni nic o żadnych kochankach nie wiedzą, a ja nie myslę tego rozgrzebywać.

No to Twoj jm miał lepszą kobietę niż ja:) Ja nie bede ukrywała powodów, dla którego rozpadło się nasze małżeństwo. Ja się niie mam czego wstydzić...

Pain, szkoda mi bylo na to energii, chcialam oszczedzic tego dzieciom, ktore mialy z różnymi osobami kontakt np z ich dziecmi chodzily do szkoly itd.
I oszczedzic sobie paru innych rzeczy.. smile

565

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nie, no jasne. Nie będę łazić i rozpowiadać wszystkim wokół. Ale jego rodzice i nasi najbliżsi przyjaciele będą wiedzieć.

566

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Jednym słowem, zalety się szybko rozpłynęły w pojawiających się falach samych minusów..

567

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
bagienni_k napisał/a:

Jednym słowem, zalety się szybko rozpłynęły w pojawiających się falach samych minusów..

Yep!

568

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Słusznie tutaj napisano, że rodzice nie powinni iść na wojnę ze względu na dzieci i ich dobro...jak najbardziej tak. Ale czy mąż Pain robi cokolwiek w tą stronę, żeby tak było, jeśli tak to zwracam honor, ale póki co ciężko to wychwycić. Dyma ją za plecami, aż furczy, a ona ma wykazywać szlachetne gesty w jego stronę, bo dzieci. Może on też powinien sobie przypomnieć, że troska i ciepło należy się właśnie też jego dzieciom, a nie tylko koleżance z pracy. Może bukiecik kwiatków , to powinien spłakanej matce czy żonie brata kupić, w tak ciężkim dla nich momencie życia. Tak obowiązkiem obydwojga jest zadbać o dzieci z jak najwyższą troską, żeby nie musiały przypłacać zaburzeniami emocjonalnymi rozstania rodziców.  Myślę, że gdyby mąż Pain był tak bardzo za dziećmi, nie gimnastykował by się przez tydzień w wyrze z koleżanką w hotelach, tylko podzielił swój czas na nią, dzieciaki i chorego brata. Na tygodniowe urlopy jeszcze na pewno przyjdzie pora. Jest to jak najbardziej możliwie, bo są mężczyźni, którzy rozstają się żoną, ale dzieci są dla nich dalej bezwzględnie ważne i to się naprawdę ceni, pomimo całej sytuacji. Naprawdę jak sobie człowiek  wyobraża dwójkę jeszcze względnie małych dzieci kontra tatuś robiący fikołki na koleżance z pracy, który nawet nie znajdzie 3 minut, żeby z dziećmi porozmawiać, no kurcze choćby człowiek chciał, ciężko powiedzieć tutaj coś pozytywnego. Owszem warto, a nawet trzeba wypracować wspólny front w trosce o dzieci, ale w tej sytuacji może to być niezwykle trudne, choć nie niemożliwe. I mam nadzieję, że pomimo tych całych paskudnych okoliczności uda się dojść choć w tym względzie do kompromisu.

569

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Jesli zgodzilby sie na moje warunki...

Pain chcesz mu zabrac 80% majatku i nie nazywasz tego wypowiedzeniem wojny? Zreszta mniejsza o to... interesuje mnie natomiast cos innego bo kobieca logika jest czyms fascynujacym... Pisalas, ze zamierzasz go "wyslizgac" z obecnej pracy. Napisz prosze, gdzie w tym logika? Dla mnie to podcinanie galezi na ktorej chcac nie chcac siedzisz. Wydaje mi sie, ze im lepiej mu sie powodzi tym wieksze alimenty dostana dzieci (pomijam wyznaczanie alimentow na podstawie MOZLIWOSCI zarobkowych bo to jeszcze bardziej watpliwy temat). Oczywiscie Polska to kraj gdzie w sadach rodzinnych kobiety sa tak uprzywilejowane, ze przegrac w nim mogla by tylko skrajna patologia... Nie mniej zastanow sie dobrze czy  jego "zniszczenie" nie bedzie Twoim pyrrusowym zwyciestwem. Czy nie jest tak, ze WY musicie(?) sie dogadac i KAZDY musi ustapic, bo inaczej OBOJE przegracie?

570

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

A gdzieś Ty widzial te 80 % ? Byla chyba mowa o polowie mieszkania.
Co do alimentow wiekszosci kobiet bardziej by sie oplacilo obciazyc meza polową wszystkich kosztow + koszty opieki nad dziecmi przeliczane po kosztach wynajęcia opiekunki.
Esperyment zwany opieką naprzenienną odrzuca sie juz jako nieudany i sądy nie przyznają go już. Chodzi o dobro dzieci i ich stabilnosc.

571

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Tu widzial:

PainIsFinite napisał/a:

...mi przypadłoby 80% majątku i opieka nad dziecmi.Wiec to nie są skromne wymagania

A skad pomysl, ze tylko kobieta moze opiekowac sie dziecmi? Sa przyklady z tego forum, ze Panowie radza sobie doskonale, wiec rownie dobrze Pain moze doplacac do wychowania.

Niestety okazuje sie, ze mityczny wklad kobiet w majatek obupolny jest... mityczny. Statystycznie wiekszosci kobiet po rozstaniu stop zyciowa znacznie sie obniza. Logicznie wiec nie ma mozliwosci by kobieta "wypracowala" conajmniej 50% zasobow, po ktore tak chetnie siega po rozwodzie. Twoja uwaga o kosztach opiekunki jest smieszna bo jak wspomniala sama Autorka mowimy o duuuzch pieniadzach a nie sredniej krajowej i przy przekroczeniu pewnego progu koszty te sa marginalne.

572

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Hmmm...Założę się HH, że zarabiam więcej niż Ty. Mój wkład jest duży. Męża jest większy, ale w dużej mierze dzięki temu, że miał warunki, by taki pułap osiągnąć. Czemu nie naprzemienna? Bo po pierwsze nie ma możliwości pracując w takich godzinach jak pracuje oraz latając za granicę np na 4 dni w tygodniu. Więc skończyłoby się i tak tym, że to wszystko wylądowałby na mnie i mojej mamie. Poza tym moje dzieci teraz będą potrzebować stabilizacji i spokoju a nie przerzucania ich między mieszkaniami co tydzień. Dlaczego one mają płacić za durne wybory mojego jm?
Kontaktów mu nie ograniczam, może nawet codziennie je widzieć. Ale nie przeprowadzać.

573

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Hmmm...Założę się HH, że zarabiam więcej niż Ty.

Sprawdziłem w wynagrodzenia.pl. Moj wynik to „95% Polaków zarabia mniej od Ciebie” jesli Twoj jest lepszy to gratuluje Ci serdecznie ale co to ma do wątku?

574 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-29 21:45:46)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
HH napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Hmmm...Założę się HH, że zarabiam więcej niż Ty.

Sprawdziłem w wynagrodzenia.pl. Moj wynik to „95% Polaków zarabia mniej od Ciebie” jesli Twoj jest lepszy to gratuluje Ci serdecznie ale co to ma do wątku?

TO: "Niestety okazuje sie, ze mityczny wklad kobiet w majatek obupolny jest... mityczny. "

HH napisał/a:

Tu widzial:

PainIsFinite napisał/a:

...mi przypadłoby 80% majątku i opieka nad dziecmi.Wiec to nie są skromne wymagania

A skad pomysl, ze tylko kobieta moze opiekowac sie dziecmi? Sa przyklady z tego forum, ze Panowie radza sobie doskonale, wiec rownie dobrze Pain moze doplacac do wychowania.

Niestety okazuje sie, ze mityczny wklad kobiet w majatek obupolny jest... mityczny. Statystycznie wiekszosci kobiet po rozstaniu stop zyciowa znacznie sie obniza. Logicznie wiec nie ma mozliwosci by kobieta "wypracowala" conajmniej 50% zasobow, po ktore tak chetnie siega po rozwodzie. Twoja uwaga o kosztach opiekunki jest smieszna bo jak wspomniala sama Autorka mowimy o duuuzch pieniadzach a nie sredniej krajowej i przy przekroczeniu pewnego progu koszty te sa marginalne.

A jak wycenisz pracę kobiet w domu OPRÓCZ zarobków? Na ile wyceniasz chodzenie w ciąży, rodzenie, zastój w karierze (ktoś musi te dzieci odbierać, brac L4 etc), bycie nianią, kucharką, sprzątaczką, załatwianie spraw rodziny? Dlaczego sprowadzasz wszystko do pracy zawodowej i chcesz podziału 50:50??

575

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

HH moze i facet sie opiekować, tylko nie na zasadzie że On chce, tylko liczy się z kim sa zwiazane dzieci, to się liczy.

576

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Ela210 napisał/a:

HH moze i facet sie opiekować, tylko nie na zasadzie że On chce, tylko liczy się z kim sa zwiazane dzieci, to się liczy.

Nie oceniam go źle jako ojca. Wiem, że kocha dzieci, a one kochają go. Mimo wszystko jednak postawił Dżesikę nad ich dobro i nie pozwolę, żeby ten wybór wpłynął na dobrostan dzieci. Przerzucanie ich między dwoma mieszkaniami NIE jest dobre dla dzieci.

577 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-06-29 21:54:45)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

A podobno HH przeczytał wątek a nie rozumiesz dalej, gdy pisalyśmy że gdy ma się rodzinę, ktoś hamuje swoją karierę. Świadonie.
I dla jasności, jestem w stanie zarobić na siebie i dzieci. Jak wiele kobiet, ktore z męzem przy dzieciach, prasowanymi bluzkani i obiadem na stole zrobilyby wiekszą karierę.
Mi zajęlo 8 miesiecy dojscie do takiej pensji jak wypracowywał mąż. Korona trochę namieszala, ale dam radę.:)
Koszt: dzieci mało mnie widywały, tylko ze sa starsze niż u Pain. Młodszym bym tego nie zrobiła. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka.
Szlag mnie trafia jak ktoś nie docenia tego, ze druga osoba zajmuje się domem i dziećmi. To sorry ograniczone myślenie mocno.

578 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-29 21:53:38)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Ela210 napisał/a:

A podobno HH przeczytał wątek a nie rozumiesz dalej, gdy pisalyśmy że gdy ma się rodzinę, ktoś hamuje swoją karierę. Świadonie.
I dla jasności, jestem w stanie zarobić na siebie i dzieci. Jak wiele kobiet, ktore z męzem przy dzieciach, prasowanymi bluzkani i obiadem na stole zrobilyby wiekszą karierę.

Ja to się dziwię, że faceci tego nie rozumieją. To jest matematyka. Wystarczy wyliczyć ile godzin w ciągu dnia/tygodnia/miesiąca/roku zajmuje opieka nad dziećmi, załatwianie spraw związanych z dziećmi, odbieranie i zawożenie dzieci do przedszkola/szkoły/na basen/zajęcia dodatkowe, zebrania w szkole, kupowanie rzeczy dla dzieci, sprzątanie po dzieciach - i dostajemy konkretną LICZBĘ. I teraz pomyśl sobie drogi HH, że tyle godzin w miesiącu dokładasz do swojego życia zawodowego. Nie będzie miało wpływu na Twoją pozycję w pracy? To jest logika po prostu.

579

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Pain ale to TEZ sa Twoje dzieci wiec nie chodziłaś w ciąży dla męża ale tez dla siebie. Bo odnoszę wrazenie kiedy wspominasz o swoim poświeceniu, ze robisz to dla niego a to nieprawda.

Jesli chodzi o wycenę „kosztów pracy kobiety” w zakresie wychowanie dzieci, gotowanie obiadów i sprzątanie itp. to po cenach rynkowych wyszło 4000netto wg jednego z polskich uniwersytetów. Badania z tego roku uwzględniające polską specyfikę. Zakładam, ze dochody męża to min. 10-15k wiec Twoj wklad w „mozliwosci rozwojowe” męża nie wynosi wiecej... A wnioskujesz o 80%! Rozumiesz juz?

580

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:
Ela210 napisał/a:

A podobno HH przeczytał wątek a nie rozumiesz dalej, gdy pisalyśmy że gdy ma się rodzinę, ktoś hamuje swoją karierę. Świadonie.
I dla jasności, jestem w stanie zarobić na siebie i dzieci. Jak wiele kobiet, ktore z męzem przy dzieciach, prasowanymi bluzkani i obiadem na stole zrobilyby wiekszą karierę.

Ja to się dziwię, że faceci tego nie rozumieją. To jest matematyka. Wystarczy wyliczyć ile godzin w ciągu dnia/tygodnia/miesiąca/roku zajmuje opieka nad dziećmi, załatwianie spraw związanych z dziećmi, odbieranie i zawożenie dzieci do przedszkola/szkoły/na basen/zajęcia dodatkowe, zebrania w szkole, kupowanie rzeczy dla dzieci, sprzątanie po dzieciach - i dostajemy konkretną LICZBĘ. I teraz pomyśl sobie drogi HH, że tyle godzin w miesiącu dokładasz do swojego życia zawodowego. Nie będzie miało wpływu na Twoją pozycję w pracy? To jest logika po prostu.

Ale to była twoja decyzja, ze zajełaś się dziećmi. Poza tym nie jest powiedziane, ze gdybys dołożyła te godziny do swojej pracy zawodowej, bylabys w innym miejscu kariery.

581

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

hahahaha...Kocham, kocham dyskusje z facetami. Serio, juz dzis wypilam lampke wina i mam nawet dobry humor, wiec nie chce mi sie powtarzac. Ktos wytlumaczy forumowym dżentelmenom?:)

582

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Co to za głupoty. Pain ma udowadniać ze nie jest wielbłądem. Ludzie ogarnijcie się. Widać że ze nikt z Was nie obrabia domu i pracy i dzieci praktycznie samemu aby mąż /żona mogła skupić się na pracy zawodowej bo nigdy byście takich bzdur nie pisali. To już jest żenada.

583

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Tancerkaja napisał/a:

Co to za głupoty. Pain ma udowadniać ze nie jest wielbłądem. Ludzie ogarnijcie się. Widać że ze nikt z Was nie obrabia domu i pracy i dzieci praktycznie samemu aby mąż /żona mogła skupić się na pracy zawodowej bo nigdy byście takich bzdur nie pisali. To już jest żenada.

Dziękuję :*

584 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-06-29 22:26:00)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nie chodzi tylko o wycenę kosztow, ale lokowanie swoich wartosci.
Może doliczyc gdzieś psychiatrę dla dzieci dla ktorych rodzice nie mają czasu?
Szanownym Panom chyba logika się wyłącza, bo bardzo chcą zobaczyć to nowe życie bez obciążeń, po prostu poczuć się znowu kawalerami bez zobowiązań..to takie niemęskie..ale chłopięce
Widocznie wciąż zarabiacie za mało na to, by było stać na posiadanie ex rodziny.
Cóż mężczyznę poznaje się po tym jak kończy smile

585

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

hahahaha...Kocham, kocham dyskusje z facetami. Serio, juz dzis wypilam lampke wina i mam nawet dobry humor, wiec nie chce mi sie powtarzac. Ktos wytlumaczy forumowym dżentelmenom?:)

Tym postem nieswiadomie pokazałaś do czego doszło w twoim wątku. Jest jak syndrom oblężonej twierdzy. Ktoś się nie zgadza - "do ataku!".

Posty [ 521 do 585 z 1,383 ]

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy już wiem, że czas odejść...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024