Gdy już wiem, że czas odejść... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy już wiem, że czas odejść...

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 456 do 520 z 1,383 ]

456

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Hej wszystkim, dzięki za Wasze odpowiedzi:) Tak, "Słodkie Magnolie" zaczęłam ale chyba wokół mnie nie kręci się taki przystojniak jeszcze (teraz bym nie chciala nawet, fuj).
CO do reszty - cóż, mój mąż ma uznanie w branży więc bez problemu raczej znajdzie inną pracę, w to nie wątpię. A zanim to zrobi to jeszcze jest ileś miesięcy alimentów które może pokrywać z oszczednosci. CHłopak da rade, uwierzcie.
Asy mam, to niewątpliwe. Facet poszedł w cug i zostawił głowę nie wiem gdzie.
Dziś już lepiej się czuję, ale wczoraj i przedwczoraj to był kosmos, moj organizm odreagowywał zeszły tydzien. Staram się o siebie dbać. Codziennie budzę się  i prawda spada na mnie jak worek kamieni...Kiedy to się skończy?
Dziś byłam w nowym mieszkaniu - jest fajne. Urządziłam je wkładając całe serce. Nie odpuszczę mu, naprawdę.
A to czy moja zagrywka jest czysta? Gram czysto z ludzmi, którzy ze mną grają czysto.
Mój mąż mi powiedzial niedawno, że no cóż, życie nie jest sprawiedliwe. No to nie jest:)
Dzis przejrzałam swoje wiadomosci na whatsapp, które mu wysyłałam PRZED zdradą. Zastanawiałam się ile prawdy jest w tym, ze taką złą żoną byłam...I cóż...Znalałazłam moje wiadomości: "Kocham CIę" do niego, "wracaj już z pracy, durexy czekają:" , "przytulam Cię, trzymaj się" jak miał duży problem....Jak to ujrzałam to stwierdziłam, ze naprawde nie bylam idealna, ale bylam spoko żoną. Miał moją miłość i wsparcie, miał seks i czułość. Tyle, że dla niego to była nuda rutyna. Dziś pojęłam, ze on zdradził bo chciał i mógł. Nie ma w tym żadnej większej filozofii.
Moim największym marzeniem dziś jest to, by wyprowadził się do kochanki.

Zobacz podobne tematy :

457 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-06-19 07:31:17)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nie wierz w to, że wyprowadzi się do boczniary, bo na razie on ludzi się, że może nie będzie tak źle z tym rozwodem, żeby aż tyle miał stracić. Może będzie liczył na to, że okażesz się bardziej litościwa, kupi ci jakieś kwiatki, zrobi minkę i cała twoja złość minie ci? Raczej nie będzie chciał wyglądać na takiego, który porzucił rodzinę i poszedł do dziuni.
Chociaż z drugiej strony bywają i tacy szaleńcy, ale to raczej rzadkość.
Ten chyba potrafi liczyć.
A poza tym też nie wiadomo, kim jest dla niego ta dziunia i jakie ona ma do niego podejście. Zdecydowana większość żonatych, którzy biorą sobie kochankę nie planuje zaraz po rozwodzie kolejnego związku na poważne. Im bardziej chodzi o zabawę i te radość, że oto stali się wolni. Nie przechodzą tak łatwo z jednych kajdan w drugie. Ten będzie hulał. Jakiś czas pobuja się jeszcze z tą aktualną, ale generalnie od tej pory kobiet w jego życiu raczej nie zabraknie.
Tak więc nie wierz w to, że on wkrótce po rozwodzie będzie się wielce żenił albo pchał do kolejnych pieluch.
Wywali wacka na widok publiczny i będzie ganiał za babami. Będzie przypominał takiego nagrzanego kogucika, zakwitnie na różnych portalach i będzie łowił na zielonych pastwiskach.
Przekonasz się, że tak będzie.
No chyba że się mylę, bo różnie bywa. Może ta boczniara jest jego wielka mielloscia? Śmieje się teraz oczywiście.
Jeśli przyszło jej do głowy, że złapała Pana Boga za nogi i oto kochaś padnie przed nią na kolana prosząc, by zbudowała z nim kolejna rodzinę, to raczej dozna rozczarowania. Nim kur zapieje i ona gorzko zapłacze, np chyba że traktuje go lekko i swobodnie, do seksu, zabawy i wspólnego spędzania czasu.
Czas wszystko to pokaże.
Dla ciebie najważniejsza sprawa jest, że byłaś ok jako żona, że miałaś dobra wolę. Nie będziesz musiała wyrzucać sobie, że straciłaś męża, ponieważ byłaś do kitu.

Nie martw się też o to czy ułożysz sobie życie, czy nie. Najprawdopodobniej pojawi się w twoim życiu jakiś mężczyzna, a nawet jeśli nie spotkasz nikogo sensownego, to ty życie już teraz masz ułożone, bo masz dzueci i masz dla kogo uśmiechać się na co dzień i fajnie żyć.

458

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Wizja świadkowania jego szefa na korzyść Autorki mogła sprawić wrażenie, że szefuńcio tak mu zepsuje opinię, że będzie spalony w branży. Jeśli rzeczywiście ma głowę na karku, przynajmniej w kwestiach zawodowych,  stanie na nogi, nawet jak porządnie przetrzepiesz jego skarbonkę smile
Po całej tej historii, nie wiem, czy facet drugi raz będzie chciał powtarzać dla siebie scenariusz małżeństwa. Prędzej sobie przez jakiś czas poszaleje, niezależnie od tego, jak traktuje go kochanka. Być może tą "swoją"Dżesikę też będzie zwodził, jeśli ona wpadła na cudowny pomysł, żeby się z nim na stałe związać. Łudzić się i może, że się rozmyślisz czy zmienisz nieco warunki, ale wątpię, czy będzie się jakoś specjalnie starał sam, aby Ciebie urobić. Skompromitował się już w takim stopniu, że w Twoich oczach wyszedłby na totalnie żałosnego przegrywa. chociaż tacy desperaci, którzy w pewnym momencie stracili kompletnie ogląd sytuacji, potrafią zaklinać rzeczywistość i udawać, że ciągnięcie "dwóch srok za ogon" jest normalnym zjawiskiem. Dla psychicznego komfortu Autorki i swojego świętego spokoju, niech sobie do tej swojej Dżesiki idzie..

459 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-19 10:24:36)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

@ulle nie moge go zmusic by sie nie wprowadził, bo na ten moment 50% mieszkania nalezy do niego...Nie wyobrażam sobie jednak mieszkania z nim - przecież my zniszczymy dzieci:( Co do jego dalszych losów - mnie to naprawde juz nie interesuje. On moze nawet z tym wackiem nago po parkach latac o ile bedzie placil alimenty. Wyzbylam sie juz jakis czas milosci do niego, dzis jest dla mnie obcym czlowiekiem. DO tego takiim, z ktorym nawet na piwo bym pojsc nie chciala bo jest dla mnie tak słaby moralnie, poglądowo, jako człowiek - że szkoda by mi czasu było.

@bagiennik widzac moją postawę z buta do niego nie sądzę, żeby probowal do mnie wracac kiedykolwiek. Chyba wie, że ten most jest juz spalony.

Jest mi ciężko, bo czuję zal. Ale nie za nim. Za straconą pełną rodziną. Każde wspomnienie jest teraz naznaczone. Zdjęcia z archiwum domowego wydają się już pokazywac cos innego niż kiedyś. Kiedyś pokazywały szczęście, miłość, szacunek - dziś pokazują iluzję i kłamstwa...
Boję się reakcji dzieci, boję się tego, jak to wpłynie na ich dzieciństwo. Czy moje małe promyczki, wiecznie uśmiechnięte - zgasną? Mam łzy w oczach pisząc to...

faja napisał/a:

Po drodze tylko nie zagub siebie, zadbaj więc o dobroć, ciepło, wrażliwość w sobie , które podczas tej walki rozwodowej i materialnej mogą się lekko przytępić. Bo teraz nastawiasz się na walkę, i dobrze, bo siła jest Ci teraz potrzebna. Złość napędzi Ci energię do działania.
Ale czasami usiądż sobie w kąciku  i buduj zaufanie do Tego, co daje Ci dowody do ręki, kreuje przypadki, dba o Ciebie i Twoje dzieci. Ten instynkt w Tobie )wpisz co tam chcesz) poprowadzi Cię dobrą Drogą. Przytulam.

To ważne, co napisałaś. Jako wrażliwa osoba i mająca jakies tam zasady w zyciu - nie czuję się komfortowo w sytuacji w której to ja teraz muszę grać. Ale nie odpuszczę dobra materialnego, bo wiem, że jesli teraz nie zawalczę - to potem będę żałowała przez wiele, wiele lat. Poza tym uważam, że za to co przeszłam należy mi się jakieś zadośuczynienie. Za moją ufność, wierność - notorycznie deptaną...To nie jest tak, ze mozna po prostu niszczyc czlowieka i sobie potem odejść. Gdyby on mnie bił fizycznie to prawo przewiduje karę. A czymże jest zdrada i to co robił jak nie biciem, tylko nie fizycznym? Dbam jednak o to, by nie tonąć tylko w tym żalu i nienawiści. Staram się dbać o siebie i swoją psychikę, otaczam się przyjaciółmi, mam wsparcie. Staram się zauważać fajne małe rzeczy obok siebie. Wczoraj zachwycałam się piękną, letnią burzą...Szczerbatym uśmiechem mojej córeczki...Tym, że jak jechałam to w radiu puścili Marylina Mansona i mogłam na full rozkręcić i śpiewać z nim:) Nie chcę stac się taka jak on i ona, to nie mój świat - kłamstwa, brak szacunku do drugiej osoby, egocentryzm, poczucie wyższości nad innymi...mam nadzieję, że to się we mnie nie stępi.



Mam nadzieję, że kiedyś znowu będę jeszcze szczęśliwa...

460

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Pain a jaka jest teraz jego postawa? On uważa że razem tam się wprowadzicie??? Bo może on ma inną wizję np. Taką że Ty z dziecmi zostsjesz na starym mieszkaniu?

461 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-06-19 10:29:46)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

@ulle nie moge go zmusic by sie nie wprowadził, bo na ten moment 50% mieszkania nalezy do niego...Nie wyobrażam sobie jednak mieszkania z nim - przecież my zniszczymy dzieci:( Co do jego dalszych losów - mnie to naprawde juz nie interesuje. On moze nawet z tym wackiem nago po parkach latac o ile bedzie placil alimenty. Wyzbylam sie juz jakis czas milosci do niego, dzis jest dla mnie obcym czlowiekiem. DO tego takiim, z ktorym nawet na piwo bym pojsc nie chciala bo jest dla mnie tak słaby moralnie, poglądowo, jako człowiek - że szkoda by mi czasu było.

@bagiennik widzac moją postawę z buta do niego nie sądzę, żeby probowal do mnie wracac kiedykolwiek. Chyba wie, że ten most jest juz spalony.

Jest mi ciężko, bo czuję zal. Ale nie za nim. Za straconą pełną rodziną. Każde wspomnienie jest teraz naznaczone. Zdjęcia z archiwum domowego wydają się już pokazywac cos innego niż kiedyś. Kiedyś pokazywały szczęście, miłość, szacunek - dziś pokazują iluzję i kłamstwa...
Boję się reakcji dzieci, boję się tego, jak to wpłynie na ich dzieciństwo. Czy moje małe promyczki, wiecznie uśmiechnięte - zgasną? Mam łzy w oczach pisząc to...

faja napisał/a:

Po drodze tylko nie zagub siebie, zadbaj więc o dobroć, ciepło, wrażliwość w sobie , które podczas tej walki rozwodowej i materialnej mogą się lekko przytępić. Bo teraz nastawiasz się na walkę, i dobrze, bo siła jest Ci teraz potrzebna. Złość napędzi Ci energię do działania.
Ale czasami usiądż sobie w kąciku  i buduj zaufanie do Tego, co daje Ci dowody do ręki, kreuje przypadki, dba o Ciebie i Twoje dzieci. Ten instynkt w Tobie )wpisz co tam chcesz) poprowadzi Cię dobrą Drogą. Przytulam.

To ważne, co napisałaś. Jako wrażliwa osoba i mająca jakies tam zasady w zyciu - nie czuję się komfortowo w sytuacji w której to ja teraz muszę grać. Ale nie odpuszczę dobra materialnego, bo wiem, że jesli teraz nie zawalczę - to potem będę żałowała przez wiele, wiele lat. Poza tym uważam, że za to co przeszłam należy mi się jakieś zadośuczynienie. Za moją ufność, wierność - notorycznie deptaną...To nie jest tak, ze mozna po prostu niszczyc czlowieka i sobie potem odejść. Gdyby on mnie bił fizycznie to prawo przewiduje karę. A czymże jest zdrada i to co robił jak nie biciem, tylko nie fizycznym? Dbam jednak o to, by nie tonąć tylko w tym żalu i nienawiści. Staram się dbać o siebie i swoją psychikę, otaczam się przyjaciółmi, mam wsparcie. Staram się zauważać fajne małe rzeczy obok siebie. Wczoraj zachwycałam się piękną, letnią burzą...Szczerbatym uśmiechem mojej córeczki...Tym, że jak jechałam to w radiu puścili Marylina Mansona i mogłam na full rozkręcić i śpiewać z nim:) Nie chcę stac się taka jak on i ona, to nie mój świat - kłamstwa, brak szacunku do drugiej osoby, egocentryzm, poczucie wyższości nad innymi...mam nadzieję, że to się we mnie nie stępi.



Mam nadzieję, że kiedyś znowu będę jeszcze szczęśliwa...

Pain - a ile lat mają Twoje dzieci? Tak plus minus, jeśli nie chcesz dokładnego podawać.

462

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Widać w takich momentach, jak bardzo w kimś, kto został skrzywdzony, rozchodzą się całkowicie pewne skojarzenia, choćby danej osoby z poczuciem szczęścia i spełnienia. Jak do pewnego momentu pozostają nierozłączne i tożsame, tak po tak przykrych doświadczeniach stają się przeciwieństwem. Jak się zaczyna tęsknić do tego, co było widzi się tam kompletnie inną osobę, jakby nieznaną, która tyle nam potrafiła dać( przynajmniej tak się wydawało), z kolei obecny były partner kojarzy się z czymś najgorszym.

463 Ostatnio edytowany przez Star_dust (2020-06-19 10:56:20)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Czytam forum od pewnego czasu, tą historię również od samego początku, która jest bardzo przykra. A w zasadzie przykre jest to jak można potraktować kogoś z kim szło się przez życie tyle lat w tak podły sposób. Ludzie mają prawo się rozstać, są takie sytuacje że człowiek się wypali, zaczyna patrzeć w innym kierunku i po prostu ludziom, a często jednemu człowiekowi zaczyna być z drugim nie po drodze. Ale żeby takie rzeczy robić. Zwodzić kogoś przez tak długi czas, manipulować uczuciami, kombinować , kłamać... przecież to woła o pomstę do nieba. I zastanawia mnie jedno, że człowiek może się tak zepsuć. Przecież z tego co pisze Pain, jm był w miarę normalnym facetem, żyli sobie jak wielu ludzi, a tu nagle zaczęła wyłazić z niego taka świnia. Przypuszczam, że w dużej mierze chłopu odwaliło od nadmiaru „dobra” z jakim zaczął mieć styczność. Plus korporacyjny światek i masa rzeczy która jest z tym związana. Facet poczuł, że jest panicho, pieniądze, luksus, zagraniczne delegacje, młode cwane laski zaczęły się przy nim kręcić, bo przecież fajnie się pogrzać w czyimś blasku i z tego pokorzystać, no i mamy to. Facet przesiąkł najgorszym syfem, bo widać po tym co robi, że wchłonął w siebie to co najgorsze. A szkoda, bo można ten sukces było poprowadzić inaczej lub przekuć w naprawdę wartościowe rzeczy.  Szkoda, że zabrakło minimum przyzwoitości w stosunku do własnej rodziny. Jeśli tak mu zaczęło doskwierać życie rodzinne, to powinien zakończyć małżeństwo jak człowiek. Miał taką szansę, ale tego nie zrobił...no cóż. Przyjdzie mu najprawdopodobniej za to słono zapłacić i słusznie. Jemu w tej chwili należy wylać na łeb kubeł lodowatej wody, bo facet odpłynął i to daleko. Pain ma prawo walczyć o swoje, dlaczego ma schylić pokornie głowę, przyjąć na siebie wszystkie grzechy świata i po cichutku wyjść i zamknąć drzwi. W imię czego?! Musi tylko zadbać o to, aby ten cały rozwód i wszystkie ruchy z nim związane przeprowadzić mądrze, aby w tym wszystkim się nie zapętlić i sobie krzywdy nie zrobić. Ale widać, że autorka ma głowę na karku i przy pomocy odpowiednich ludzi może to wszystko sensownie rozegrać. Pan mąż musi dostać lekcję pokory, a przy okazji przyboczna Niunia również, za to do czego przykładała rękę. I nie, nie... ona też tu ma swój udział. To nie jest tak, że ona nikomu nic nie przysięgała, ona jest wolna (choć w jej przypadku to chyba nie do końca) i ona ma prawo walczyć o swoje szczęście. Dobre sobie, no nic głupszego od dawna nie słyszałam. A najgorsze, że coraz więcej panienek tak uważa i twierdzi, że nie robi nic złego. A jeszcze od niektórych przyklask mają na takie zachowania. Panienka z pełną premedytacją łajdaczyła się z czyimś mężem, wraz z nim kłamała, zacierała ślady i korzystała z wszystkich atrakcji, które serwował kochanek. Dobrze by było lalę na świadka wezwać, żeby poopowiadała przed sądem jak walczyli o swoje szczęście...no skoro nic złego nie zrobiła to w czym problem. Niech pozeznawają z kochankiem w jakim stylu i z jaką „klasą” to robili. Może jak ich porządnie przetrzepią, to się młódce odechce d*upę między czyjąś rodzinę pakować, nawet jeśli do niej wpuścił ją sam „przykładny” mąż. Takie rzeczy trzeba tępić i demaskować. Życie to nie same przyjemności, przychodzi też czas, że trzeba przyjąć na siebie konsekwencję swoich działań. Ale doskonale zdają sobie sprawę jak obrzydliwie wygląda to w oczach innych, dlatego cały ten cyrk z podziemiem. O „reputację” trzeba dbać. Pain dbaj o siebie, zachowaj trzeźwy umysł w tym całym błocie, wierzę, że sprawiedliwości stanie się zadość. Pozdrawiam ciepło

464

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Star_dust Bardzo słuszna uwaga smile

Dlatego nieraz jest podkreślane, że wysoki poziom życia czy dobrobyt zwyczajnie przewraca ludziom w głowach, bo mają wciąż ochotę na sięganie po więcej, tylko czasami taka ochota budzi się w człowieku nagle lub dopiero po przekroczeniu pewnej bariery. Uczciwy człowiek doceniłby to, co ma i co dostał od losu, starając się dalej rozwijać, bez konieczności rozwalania wszystkiego, co było dla niego wcześniej ważne. Tymczasem okazuje się, że przychodzi taki moment, kiedy staje przed człowiekiem jakaś wizja wielkiego sukcesu czy nowego życia, i nagle ten ktoś zostawia wszystko co miał bez cienia wątpliwości, jak gdyby nigdy nic. Ucina w sobie wszelkie wyrzuty sumienia i empatię nie tylko wobec rodziny, ale całkowicie wypacza znaczenie dla siebie dotychczasowego życia.

465

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dziwię się że mąż Pain uparcie chce z nią mieszkać. Niby nie chce z nią być ale jej nie puszcza ani sam się nie wyprowadza. Rozumiem że on ma świadomość że rozwód jest nieunikniony? Strasznie to ciężkie wszystko. Życzę Ci żeby szybko wszystko poszło i żebyś mogła odbudowywać w sobie spokój.

466

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

Bez przesady. Przecież jak mąż Pain to taki zdolny facet, to sobie poradzi w nowej firmie. Wiedzy, umiejętności i doświadczenia mu przez to nie ubędzie. Tylko smród będzie się za nim ciągnął, a taki rodzaj faceta, który uważa, że jest wspaniały, przebiegły i rozdaje kary, bardzo będzie chciał uniknąć konfrontacji z prawdą, która pokazałaby, jak bardzo jest nierozważny i oszukuje wszystkich dookoła, czyli własną rodzinę, pracodawcę. No i jeszcze może chcieć uniknąć władowania na minę koleżanki z pracy, bo przecież on sam w tej zdradzie nie był.
Pain ma mocne karty, jej mąż jej nie docenił, nawalił, niech zapłaci za swoje głupoty i błędy, to może coś z tej lekcji zrozumie.

Popieram jestem za. To była wyjątkowo perfidna zdrada.

467

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

A mnie się wydaje, że tutaj karty rozdaje Dżesika.
Ona niby wróciła do narzeczonego, a teraz była z Dżersejem w górach?
Czyli Dżesika nie wie, co wybrać: młodego na dorobku czy starszego z dorobkiem. No bo ona widzi, że ten ma dwa mieszkania, a to jedno-lepsze będzie dla nich-młodej pary? Tak widzi Dżesika, a Dżersej lata za nią jak za młodą s... Kiedy Dżersika podjęła decyzję o powrocie do narzeczonego, to Dżersej z podkulonym ogonem wrócił do domu i ponawijał Pain makaron na uszy. Bo przecież nie mógł zostać SAM, bo go wilki zjedzą.
Ale szybko kochankowie jednak zrozumieli, że żyć bez siebie nie mogą, i powietrza brakuje. I ten cykl będzie się powtarzał do czasu, aż narzeczony da nogę.
Niestety Dżesika będzie domagać się ładnego mieszkania, więc co zrobi Dżersej?
1. Da Pain mieszkanie, sprzeda stare mieszkanie, weźmie kredyt i Dżesika jednak będzie miała swoje cudo? No i będą żyli długo i szczęśliwie z dwójką kolejnych dzieci. Wariant optymistyczny materialnie dla Pain
2. Dżersej, kiedy zostanie sam, będzie nawijał makaron na uszy Pain. A temat będzie rozwojowy
3. Dżersej rozejrzy się wokół siebie, zobaczy same Dżesiki i ruszy na podbój świata, też nawijając makaron na uszy Pain, ale krótko.

Pain

Ty wiesz, w jakim kierunku to zmierza?

468

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dla mnie, przynajmniej niektóre kochanki, to właśnie takie typowe Dżesiki, które ZAWSZE pójdą na łatwiznę i wybiorą lepszą opcję. Bo właściwie po kiego grzyba ona ma tego swojego narzeczonego? Pewnie tylko po to, żeby mieć zapewnione wygodne i bezpieczne miejsce, do którego można wrócić. A poza tym sobie używa i szlaja się z Dżersejem, żeby tylko przeżyć jak najwięcej emocji i adrenalinki, wycisnąć z życia ile sie da i móc powrócić do bezpiecznej przystani. Taka Dżesika, mimo wszystko, gdy ma pod nosem stabilnego, kochanego narzeczonego na dorobku, chętnie wybierze statecznego starszego Pana z dorobkiem, aby trochę zaszaleć. Będzie stawiać warunki, dąsać się i tupać nóżką, strojąc fochy, jak typowa księżniczka i trzymać na smyczy jednego i drugiego Pana. Ona będzie wymagać i brać a Dżersej będzie wychodził z siebie, żeby dać jak najwięcej..Dopóki jedno się drugim nie znudzi, to się będzie ciągnąć..

469

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

A może tego narzeczonego już nie ma?

470

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Też się zastanawiałam czy narzeczony jeszcze jest. No chyba tyle kitu, to by mu gwiazda nie wcisnęła, że musiała gdzieś wyjechać, a w rzeczywistości się z gachem w górach prowadzała :-) Tak czy siak, bez względu na to czy jeszcze są razem czy nie, to nie pojmuję w jaki sposób wcześniej go urobiła, nawet gdy przedstawiono mu dowody zdrady...szkoda gościa, ale nie wiem czy ze względu na naiwność czy głupotę. Taka narzeczona to się na odstrzał nadaje, a nie na przyszłą żonę i matkę...

471

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Mam nadzieję, że kiedyś znowu będę jeszcze szczęśliwa...

Będziesz, na 100%.

472 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-22 14:50:27)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dziękuję za Wasze odpowiedzi\, wyjechałam z mamą i dzieciakami na Mazury żeby się zresetować. Odpowiadam - moje dzieci są w wieku wczesnoszkolnym....Co do narzeczonego - moim zdaniem on ją kopnął w doopę i dlatego mojemu coś "pękło w środku i się wypalił" i to cudo używane przejął. Ja dokładnie pamiętam moment jak mu się zmieniło o 180 stopni i juz nawet o rozwodzie zaczął przed tymi gorami gadac (a wczesniej "walczył" i nie chciał) - najprawdopodobniej ugruntował sobie wtedy pozycję z Dżesiką. Po prostu laska przeskoczyła z gałęzi na gałąź. Długo narzeczonego nie opłakiwała...
No cóż, cieszę się, że otrzeźwiałam i w pewnym momencie wzięłam sprawy w swoje ręce i dziś mam bezsprzeczne dowody winy.
Ktoś zadał pytanie czy wiem co będzie...Cóż. Czy on będzie błagał o powrót? Nie interesuje mnie to. Nie tknęłabym go kijem przez zdezynfekowaną szmatę:) Jeszcze w zęby zapodała jakby tak klęczał:)
Może z Dżesiki 1 przerzuci się na Dżesikę 2...Mam to w sumie już gdzieś. Odkochałam się w nim. A kochałam bardzo, rok mi ta żałoba zajęła.
Ja mam swój cel i do niego dążę. I pierwszy raz w życiu po trupach - ale w tym jedynym przypadku skrupułów nie mam. Nie po tym co zrobił mi i dzieciom.
Jesli on woli by o jego zyciu decydowala fałszywa, zdemoralizowana panna - to jego sprawa.
Moze kiedys dane mi jeszcze bedzie sie zakochac. I tym razem upewnie sie, ze koles ma zasady.

Ćmaazjatycka napisał/a:

Pain a jaka jest teraz jego postawa? On uważa że razem tam się wprowadzicie??? Bo może on ma inną wizję np. Taką że Ty z dziecmi zostsjesz na starym mieszkaniu?

Taaa..On udaje, ze nie ma romansu (hahaha), więc nie wiem czy nie bedzie sie chcial wprowadzic. Czego ja sobie nie wyobrazam, bo gościa nie trawię, nienawidzę, działa na mnie jak płachta na byka. To będzie szkoda dla dzieci. On sobie moze chciec mnie w starym mieszkaniu zbunkrowac, ale nie ma ŻADNYCH argumentow ku temu. Polowa nowego mieszkania jest moja.

Star_dust napisał/a:

Może jak ich porządnie przetrzepią, to się młódce odechce d*upę między czyjąś rodzinę pakować, nawet jeśli do niej wpuścił ją sam „przykładny” mąż. Takie rzeczy trzeba tępić i demaskować. Życie to nie same przyjemności, przychodzi też czas, że trzeba przyjąć na siebie konsekwencję swoich działań. Ale doskonale zdają sobie sprawę jak obrzydliwie wygląda to w oczach innych, dlatego cały ten cyrk z podziemiem. O „reputację” trzeba dbać. Pain dbaj o siebie, zachowaj trzeźwy umysł w tym całym błocie, wierzę, że sprawiedliwości stanie się zadość. Pozdrawiam ciepło

Ja z tą panną rozmwaiałam rok temu, jak szambo się wylało po raz pierwszy. Wie, że mamy dzieci, że on potem probowal "naprawiac"...To jest dziewczyna bez ŻADNYCH zasad, bez empatii, bez sumienia. Ją ruszy tylko utrata czegos materialnego - praca, kasa... Z drugiej strony to dobrze, ze trafił na taką laskę. Moze kiedyys doceni tę nudę, spokój i ciepłe domowe ognisko które miał ze mną - jak Dżesika będzie mu rogi przyprawiała i dawała popalić.

aurora borealis napisał/a:

Czytam i chłonę... Ileż rozmaitych postaw wobec tego samego faktu! Ileż opinii, poglądów, argumentów!
Zawsze powtarzam, że jedni na to Forum trafiają niejako na terapię, a drudzy chyba na sympozjum ; - )))

Po zdradzie, pojawiła się konieczność przeżycia wszystkiego tego, co łączy się z utratą świata, który przestał istnieć wbrew Twej woli, Pain. To ogromny wysiłek psychiczny, duchowy i fizyczny, którego Ty jesteś podmiotem. To takie życiowe Himalaje, tyle, że osiągając kolejne szczyty Dachu Świata nie zatykasz na nich dumnie chorągiewki zdobywcy. Dlatego mądrze wybieraj "Szerpów", którzy w tej wspinaczce będą Ci towarzyszyć i dźwigać od bazy do bazy Twój ciężki ekwipunek. Bo to nie jest bez znaczenia czyich podszeptów słuchasz...

Życzę Ci abyś w tym gąszczu słów w założonym przez siebie wątku, tak najbardziej to szukała teraz siebie i właśnie wyglądała ludzi, którzy realnie mogą Ci pomóc przez to wszystko przejść. Najbliższy Tobie człowiek, dopuszczając się jedej z największych podłości świata, roztrzaskał na kawałki Twoje życie i to jest fakt niezależny od tego, jakimi pobudkami się kierował zdradzając Ciebie i Waszą rodzinę, którą zakładał "świadom praw i obowiązków" ; - )))

Najczęściej ktoś, kto strasznie w życiu spatałaszy, zachowuje się jak dzieciak, który stłukł szybę. Obwinia kolegów, że źle podali piłkę, obwinia szybę, że była zbyt blisko i zbyt krucha, obwinia własną nogę, że uderzyła z woleja, a potem jeszcze wymyśla właścicielom mieszkania, którzy robią mu słuszną awanturę z powodu poniesionej straty albo zwiewa jak tchórz z miejsca zdarzenia. Najlepiej w Bieszczady i najlepiej z Dżesiką ; - )))

Zanim sąd orzeknie rozwód, zanim zakończy się proces podziału majątku masz jeszcze mnóstwo czasu, by przemyśleć strategię, oszacować potrzeby, by móc opiekować się dziećmi z zachowaniem dotychczasowego statusu, w którym żyją, by rozpoznać własne możliwości awansu, które rosną wraz z wiekiem Twoich pociech osiągających z każdym dniem coraz większą samodzielność. Bo to nieprawda, że nie zrobiłaś kariery. Zrobiłaś i robisz nadal. Największą karierę na świecie, jaką może zrobić kobieta, gdy natura pozwoli jej dać życie i to życie wychować mądrze i z miłością bez względu na okoliczności.

I tak, jak dzięki Tobie i Twoim wyborom mąż mógł zdobyć prestiż i stawać się profesjonalistą i dzięki czemu Wasze dzieci w tym najważniejszym, fundamentalnym dla ich przyszłego rozwoju czasie wczesnego dzieciństwa, zdobyły wszystko, co zaniosą dalej w życie, tak i Ty masz przed sobą ścieżkę, której nie przeszkodzi już kolka, mokry kaszel, zarwane bolesnym ząbkowaniem noce, robienie dekoracji na karnawał w przedszkolu...

Staraj się nie karmić teraz, gdy tak Ci w życiu trudno tego stada tygrysów, którymi są bardzo zmienne stany emocji i uczuć. Pozwól im jedynie podchodzić do Ciebie, skoro już muszą przyjść. Niech przy Tobie będą i złość i żal i wściekłość i niewyobrażalny smutek, ale nie karm tych tygrysów. One sobie pójdą. Zobaczysz... A gdy już będą daleko, to przybiegną do Ciebie najpierw małe, puchate radości, przyjemności, uśmiechy od ucha do ucha, a potem większe: normalność, stabilność, nowe marzenia, pasje. Te możesz głaskać, brać na kolana i karmić tym, co one lubią : - ))) Uwierz, Pain, że przez to życiowe doświadczenie, mimo mokrch policzków, braku snu, apetytu, obecnego braku perspektyw na kolejne lata, niepokoju, można przejść, jak przez chybotliwą kładkę nad rzeką - smródką i ocalić siebie w całości.  Powodzenia!

---
Pain, Ulle - dziękuję za przemiłe słowa! Sprawiły mi tym większą, bo nieoczekiwaną radość.

Kochana - Twoje posty zawsze przeżywam podwójnie. I dlatego tyle czasu mi zajmuje odpisanie na nie:) Zdanie każdej osoby jest dla mnie cenne, ale Twoje dotyka jakichś takich strun w duszy, że potem cały dzień dźwięczą...Do dziś w głowie mam te małe, puchate radości o których piszesz i...nie mogę się ich doczekać. Chociaż chyba wczoraj przez chwilę jedna mi się pokazała. Ale szybko uciekła. Siedziałam wieczorem koło domku na tych Mazurach, żaby zaczynały swój koncert, dzieci i mama w domku, a ja wzięłam gitarę i sobie trochę pobrzękałam. I czułam przez chwilę spokoj i taki zalążek radości, malutki. Potem rzeczywistosc go przygniotła, ale coś przez moment poczułam. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, ale coraz częściej myślę, że jakos to sie poukłada. Mam masę cudownym ludzi wokół, którzy mnie wspierają. Mam mamę, przyjaciół,inne samotne matki..Mam kumpli co na piwo chcą mnie wyciągać (na co nie pozwalam, by moj jm nie uzyl tego przeciwko mnie), mam kota:) I przede wszystkim mam cudowne dzieci i czyste sumienie. Tego nikt mi nigdy nie odbierze.

473 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-22 14:53:20)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Teraz to nawet ciężko powiedzieć, ko jest bardziej warty drugiego w tym układzie. Nie ma co porównywać za bardzo nagłego czy nawet stopniowego oddalania się męża od żony połączonego ze zdradą do zerwania zaręczyn, ale tamten facet przynajmniej w porę zareagował i jeśli zasadził porządnego kopa swojej niedoszłej wybrance, to ma trochę więcej szczęścia od Autorki, choc i tak pewnie to przeżywa.
Super Pain, że przeszłaś ten najtrudniejszy etap i nie masz już do niego żadnych pozytywnych uczuć, bo to waśnie sprawi, że będziesz mogła się na nowo podnieść i porządnie cieszyć się życiem smile
Przykład akurat pokazuje, że podłość czy brak zasad i sumienia nie ma płci, ale to indywidualne predyspozycje o tym decydują. A takie aparaty, jak ta Dżesika chociażby nazywają spokojne, stateczne życie "nudnym", zaś kierowanie się jakimikolwiek zasadami moralnymi jako "sztywniactwo" - takie osoby, jeśli się je tylko wyczuje, najlepiej trzymać z dala od siebie..

474 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-22 14:55:58)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
bagienni_k napisał/a:

Teraz to nawet ciężko powiedzieć, ko jest bardziej warty drugiego w tym układzie. Nie ma co porównywać za bardzo nagłego czy nawet stopniowego oddalania się męża od żony połączonego ze zdradą do zerwania zaręczyn, ale tamten facet przynajmniej w porę zareagował i jeśli zasadził porządnego kopa swojej niedoszłej wybrance, to ma trochę więcej szczęścia od Autorki, choc i tak pewnie to przeżywa.
Super Pain, że przeszłaś ten najtrudniejszy etap i nie masz już do niego żadnych pozytywnych uczuć, bo to waśnie sprawi, że będziesz mogła się na nowo podnieść i porządnie cieszyć się życiem smile
Przykład akurat pokazuje, że podłość czy brak zasad i sumienia nie ma płci, ale to indywidualne predyspozycje o tym decydują.

Narzeczony jej zasadził kopa najprawdopodobniej dzieki mnie - jak mu wszystko wysłałam, dowody zdrady. Stwierdziłam, że ja jeńców nie biorę i prawda przede wszystkim. Więc w sumie to ja te dwa gołąbki połłączyłam. Ale ciesze się. Moj maz nie zdał testu, po kij mi ktos taki?
Jak go nie ma czuję się lepiej, to chyba o czymś świadczy. Dobrze mi samej z dziieciakami, z mamą teraz. Jakosc nad ilosc!

475

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Widzisz, poza uwolnieniem się od kogoś, kto Ci wbił nóż w plecy, przy okazji przysłużyłaś się innej osobie smile Prawda się każdemu należy!

Józef Mackiewicz napisał/a:

Jedynie prawda jest ciekawa

476

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nie obawiasz się że ten nażeczony zdradzi od kogo ma te informacje i maz będzie wiedział o tym co masz i się na to przygotuję?

477

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Tancerkaja napisał/a:

Nie obawiasz się że ten nażeczony zdradzi od kogo ma te informacje i maz będzie wiedział o tym co masz i się na to przygotuję?

Mój mąż wie, że ja wiem. I że mam dowody. Nie zna tylko szczegolow. Nie za bardzo wiem jak miałby się przygotować. Ja jestem czysta.

478

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:
Tancerkaja napisał/a:

Nie obawiasz się że ten nażeczony zdradzi od kogo ma te informacje i maz będzie wiedział o tym co masz i się na to przygotuję?

Mój mąż wie, że ja wiem. I że mam dowody. Nie zna tylko szczegolow. Nie za bardzo wiem jak miałby się przygotować. Ja jestem czysta.

ok. Myślałam że on myśli że nadal będzie Cię kręcił na pojednanie i że nikogo nie ma a Ty w to niby uwierzysz. Nie wiem co tam masz ale chodziło mi o to że wiedząc co masz obróci kota ogonem choć zapewne pewnych rzeczy się tak nie da. Ciekawe czy on się spodziewa tego "ataku" z Twojej strony, walki w sądzie itd. Czy składałaś już pozew?

479

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Jeśli są w wieku wczesnoszkolnym to pewnie mają między 6 a 9 lat. Im dziecko młodsze, tym lepiej znosi rozwód. O ile rodzice nim nie grają między sobą, nie nastawiają przeciwko któremukolwiek z rodziców.
W ostateczności, gdyby zdarzyło się że jest źle masz do pomocy psychologa.
Moje dziecko miało 10 lat jak się rozwodziliśmy. Zniosło to dobrze. Teraz też jest ok. Niestety z tatą nie ma częstego kontaktu  - bo ten uznaje że dziecku się z nim nudzi i bierze je na 2-3 godziny raz w tygodniu. Czasem na noc, ale coraz rzadziej dziecko chce u niego zostawać. Dramatu jakiegoś nie mam. Choć chciałabym, żeby kontakt mieli większy - aczkolwiek widzę, że ten kontakt się luzuje...

480

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dobrze sie sklada, ze masz tamto nowe mieszkanie, chyba zalatwialabym sprawy szybko wprowadzając się tam z dziećmi.
Z ojcem dzieci warto ustalic stale pory zajmowania sie dziećmi juz teraz, a potem to usankcjonować.

481 Ostatnio edytowany przez Star_dust (2020-06-22 21:07:09)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Pain w tej chwili to już zostaje sobie tylko uświadomić, że tamtego człowieka (tj. normalnego męża) już nie ma. Teraz to jest jakaś żałosna karykatura człowieka, będąca pod silnym wpływem toksycznej i zepsutej dziewuchy. Naprawdę ciężko mi pojąć jak dorosły, kiedyś względnie normalny chłop może tak zdurnieć. Ja rozumiem zauroczyć się młodością, nowością i podoba mu się zapewne, że teraz to taki gieroj z niego. Ale na litość boską osoba dla której jest w stanie poświecić rodzinę, to powinna przynajmniej sobą coś reprezentować. To że młoda i zadbana to nie wszystko,  fizyczność ważna, ale w głowie też coś musi być. A co taka baba sobą reprezentuje, wyprawiając razem z czyimś mężem taki festiwal kłamstw...ja bym koło kogoś takiego stanąć nie chciała, a co dopiero plany na przyszłość z takim gadem robić...odrażające. A chłop na coś takiego poleciał...Ja rozumiem jakby chciał ją trochę wyobracać, bo to na nic poważniejszego się zapewne nie nadaje, a ponadto zwyczajnie nie rokuje na przyszłość, a on tu o wszechświecie wypisuje...no trzymajcie mnie. Zresztą...za chwilę nie będzie Cię musiało to obchodzić, niech sobie radośnie pływają we własnej gnojówce. Możesz się tylko uśmiechnąć pod nosem, że z taką "damą" przy boku, to czeka go "fajna" przyszłość. Przykro się tylko robi ze względu na dawne wspólnie przeżyte lata i dzieci, no ale niestety po czymś takim ten człowiek nie jest już w niczym wiarygodny i zostaje tylko wymiksować się jak najdalej od typa którym się stał. Możesz mieć satysfakcję, że uświadomiłaś narzeczonego, bo chłopak będzie miał szansę znaleźć sobie jakąś normalną dziewczynę. Powtarzam, takie rzeczy trzeba tępić, demaskować i obnażać. Cytując Edward Burke'a "Aby zło zatriumfowało wystarczy żeby dobry człowiek niczego nie robił", a to co tutaj się wyprawia to po prostu zło, bo cierpi wiele ludzi. Trzym się i nie daj się :-)

482 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-22 21:09:20)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Jeśli kiedykolwiek gość był w miarę ułożonym, statecznym i zrównoważonym gościem, to zwyczajnie odbiła mu palma i to rzeczywiście na punkcie wątpliwej kobiety. Istnieje duża szansa, że się porządnie przejedzie na tej znajomości. Już na podstawie tych kilku słów o tej dziewczynie, nieciekawie się zrobiło...

483

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
bagienni_k napisał/a:

Jeśli kiedykolwiek gość był w miarę ułożonym, statecznym i zrównoważonym gościem, to zwyczajnie odbiła mu palma i to rzeczywiście na punkcie wątpliwej kobiety. Istnieje duża szansa, że się porządnie przejedzie na tej znajomości. Już na podstawie tych kilku słów o tej dziewczynie, nieciekawie się zrobiło...

Sukces poszedł nie w tą stronę, w którą powinien...ale ostatnio to dość popularny kierunek drogi...niestety.

484

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

A tam.
Dżesiki bywają także kobietami z klasą, ładnymi, inteligentnymi, które zgłupiały w długotrwałym amoku. Nie muszą być harpią, czy Matą Hari.
Osobiście nie rozumiem, jak dużo młodsza Dżesika mogła zgłupieć na punkcie mojego Dżerseja. Bo on wtedy już był podstarzałym lowelasem, a ona wydawała się fajną osobą. I taka kiedyś była (wiem od jej męża). To jest trudne do ogarnięcia dla mnie. W sumie to potem (jak Dżesika przejrzała na oczy) Dżersej  też miał fajne kobiety.  To dowód na to, że kobiety dobrze słyszą i tęsknią za romansami z Harlequinów. I nadają mocą swoich tęsknot wielkości takim tanim lowelasom. To chyba najsmutniejszy wniosek, ta taniość emocji na końcu.

485

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Autorka wątku, jak się okazuje, poznała tą Dżesikę i co nie co o niej wie. Jeśli zatem owa Dżesika jest taka, jak ją Pain opisuje, to mimo , zę pewnie jest inteligentną i nawet zaradną kobietą, to i tak niewiele potrzeba, aby poleciała właśnie na takiego starszego Dżerseja z dorobkiem i pozycją, żeby się jeszcze bardziej dowartościować, sięgając po więcej i jeszcze więcej..

486 Ostatnio edytowany przez Star_dust (2020-06-22 22:14:17)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Może Dżesika ładna i inteligentna ale nic ponadto. Kobieta zdolna do takich podłości i kłamstw, sama będąc narzeczoną i mając wiedzę, że po drugiej stronie są małe dzieci, nie ma klasy, a nawet nie może być posądzana o jej posiadanie. To jest dopiero totalny brak klasy...

487

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Wraca tutaj pytanie, kto jest winny rozpadowi rodziny i zdrady, ale to akurat wiadomo: osoba zdradzająca, czyli facet. Tylko właśnie nie zawsze druga strona musi się godzić na to, aby się wpychać w taki układ, tym bardziej, że Dżesika przyprawiała rogi swojemu facetowi..

488

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dżesika mojego męża jest ładna, inteligentna kobieta. Pracuje w dużej firmie, dobrze zarabia, robi wrażenie. Na pewno podoba się facetom, w to nie wątpię. Tylko...co z tego? Dziewczyna jest naprawdę pozbawiona empatii, bardzo wyrachowana, zdradza i kłamie. Pamiętam, że rozmawiając z nią uderzyłam w nutę, że w tym układzie są małe dzieci. Nie zrobilo to na niej wrażenia. Więc cóż...Piękno.na zewnątrz, w środku szambo. Myślę, że dobrali się z moim mężem.
A na koniec dnia to jednak jm mi coś obiecywał, moralność obcej baby mnie nie interesuje kompletnie..To mój jm powinien był odwrócić wzrok nawet jakby się na niego nago rzucała.
I dlatego się z nim rozwodzę.

489

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

A na koniec dnia to jednak jm mi coś obiecywał, moralność obcej baby mnie nie interesuje kompletnie..To mój jm powinien był odwrócić wzrok nawet jakby się na niego nago rzucała.
I dlatego się z nim rozwodzę.

Też prawda.

490

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

W kazdym razie odetnij tego chlopa, opiekę podziel tak abyś miala wolny czas też..

491

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Star_dust napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

A na koniec dnia to jednak jm mi coś obiecywał, moralność obcej baby mnie nie interesuje kompletnie..To mój jm powinien był odwrócić wzrok nawet jakby się na niego nago rzucała.
I dlatego się z nim rozwodzę.

Też prawda.

Pamiętam jak kilka lat temu zaczął się kręcić wokół mnie w poprzedniej pracy facet. Wysoki, przystojny, wysokie stanowisko, wysportowany, generalnie laskom się mega podobał. Na jakimś wyjściu firmowym trochę sobie z nim potańczyłam i się zaczęło. Zaczął przychodzić do mnie w pracy, kawe proponować, zagadywać. Ja już wtedy byłam mężatką, więc go spławiałam. Gdy zaczął żartować, żebym się rozwiodła to coś tam możnaby pomyśleć - ochodziłam relacje momentalnie. I tak sobie myślę, że ja byłam w IDENTYCZNEJ sytuacji jak moj jm. Bo tamten koleś był takim Dżesikiem:) Przystojniak, inteligentny, na poziomie etc. Ale mi nawet przez głowę nie przeszło przez UŁAMEK sekundy, ze cos bym zrobila. Jasne, ze bylo mi milo, ze taki kolo sie oglada za mną, ale to tyle. Wiedzialam gdzie jestem w zyciu i ze nie chcę go sobie spieprzyć dla chwili przyjemnosci i podbudowania ego. Zdałam test. Mój mąż oblał na całej linii...Gdybym wtedy wdała się w romans z tamtym gościem - pewnie też bym się zakochała. Tyle ze ja juz na poczatku ppostawilam granicę, rowniez sobie. Dlatego mam czyste sumienie.

492

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:
Star_dust napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

A na koniec dnia to jednak jm mi coś obiecywał, moralność obcej baby mnie nie interesuje kompletnie..To mój jm powinien był odwrócić wzrok nawet jakby się na niego nago rzucała.
I dlatego się z nim rozwodzę.

Też prawda.

Pamiętam jak kilka lat temu zaczął się kręcić wokół mnie w poprzedniej pracy facet. Wysoki, przystojny, wysokie stanowisko, wysportowany, generalnie laskom się mega podobał. Na jakimś wyjściu firmowym trochę sobie z nim potańczyłam i się zaczęło. Zaczął przychodzić do mnie w pracy, kawe proponować, zagadywać. Ja już wtedy byłam mężatką, więc go spławiałam. Gdy zaczął żartować, żebym się rozwiodła to coś tam możnaby pomyśleć - ochodziłam relacje momentalnie. I tak sobie myślę, że ja byłam w IDENTYCZNEJ sytuacji jak moj jm. Bo tamten koleś był takim Dżesikiem:) Przystojniak, inteligentny, na poziomie etc. Ale mi nawet przez głowę nie przeszło przez UŁAMEK sekundy, ze cos bym zrobila. Jasne, ze bylo mi milo, ze taki kolo sie oglada za mną, ale to tyle. Wiedzialam gdzie jestem w zyciu i ze nie chcę go sobie spieprzyć dla chwili przyjemnosci i podbudowania ego. Zdałam test. Mój mąż oblał na całej linii...Gdybym wtedy wdała się w romans z tamtym gościem - pewnie też bym się zakochała. Tyle ze ja juz na poczatku ppostawilam granicę, rowniez sobie. Dlatego mam czyste sumienie.

Bo Twoja postawa to jest właśnie przyzwoitość i kierowanie się w życiu pewnymi zasadami. A najgorsze jest to, że wielu ludziom pod wpływem różnych czynników i sytuacji kręgosłup moralny zanika i mamy co mamy. Później teksty typu "ja się pogubiłam/pogubiłem" itp. Łóżko innego mężczyzny, to nie jest rów do którego można wpaść...i nagle stało się. To są nasze wybory i decyzje. Ale weź kogoś później skrytykuj, to jakie larmo się robi, że się cżłowieka nie rozumie, że nie było się w takiej sytuacji. Dajcie ludzie spokój. Byłam w wielu ciężkich sytuacjach w życiu i mogłam zachować się jak bydlę, ale dokonałam pewnych wyborów, często rezygnując z własnej przyjemności, żeby móc na siebie spojrzeć w lustrze i innym spojrzeć w twarz...

493 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-06-23 10:36:01)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Jak dla mnie bez sensu zupełnie jest podkreślanie różnic w postępowaniu między Tobą a Twoim mężem, żeby pokazać Twój „lepsizm”. Bo on jest odrębnym człowiekiem. Wybrał jak wybrał i lepiej zająć się sobą i swoją przyszłością niż tym facetem. Bo na razie masz cel, którym jest dokopanie mężowi, poprzez przejęcie większości Waszego wspólnego majątku, ale jak to zrealizujesz, to czeka Cię nowa rzeczywistość i czas się z nią układać.
Przyszło Tobie do głowy, że facet po prostu wcześniej żył na autopilocie, realizował scenariusz narzucony mu przez kulturę i społeczeństwo, czyli skończył szkołę, ożenił się, pracował, spłodził dzieci, jeździł na urlop, itd. a teraz zobaczył, że jest na półmetku życia, obok kobiety, która już go nie kręci, z dziećmi, z którymi nie ma specjalnej więzi, bo wciąż pracuje i zaczął odreagowywać? O tym mowa jest w talku, do którego linka podesłałam Tobie na początku wątku. Nie karm się „lepsizmem”, zajmij się sobą. Jeszcze trudne rzeczy przed Tobą.
Jest np. duże zagrożenie, że Twój mąż wcale nie będzie pałał chęcią odciążenia Cię w obowiązkach rodzicielskich, bo nie będzie miał czasu, jak dotychczas zresztą, a do tego dochodzi relacja z Dżesiką i czas dla niej oraz raczej pewna niechęć Dżesiki do zajmowania się cudzymi dziećmi, a jak się przekonałaś, to ona jest teraz jego priorytetem. Na początku będzie miał wyrzuty sumienia wobec dzieci, ale z czasem one będą coraz bledsze.

494

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Pain Właśnie taka postawa, jaką przejawiłaś wobec tego nadskakującego kogucika jest dowodem na dojrzałość i zwykłą ludzką przyzwoitość, kierowanie się jakimiś zasadami, nawet wbrew pokusom, że można jednak sobie życie ubarwić. Niestety bardzo często te zasady są odbierane przez takich lowelasików płci obojga, jako "sztywność" czy "nudziarstwo". Związanie się z kimś i pielęgnowanie razem związku to jest (chyba?) w pełni świadomy wybór każdego człowieka.. Więc czy świadomość, że nie jesteśmy ślepi i głusi na innych, nie potrafimy przyjąć do wiadomości, że można się zauroczyć w kimś, ale MIMO TEGO, to co dla nas najcenniejsze, to właśnie ta ukochana osoba u boku, wspólne życie razem i przeżywanie wspólnie zarówno przyjemnych jak i trudnych chwil? To tłumaczenie, że "ktoś się pogubił" można łatwo usprawiedliwiać, kiedy wydaje się nam, że ten właśnie wybór, jakiego dokonaliśmy był niewłaściwy..Bo można sobie tak tłumaczyć całe życie, kiedy kolejnego partnera będziemy puszczać kantem? Osoby porzucone i zdradzone nie mogą często zrozumieć, że ich partnerzy z zaskakującą łatwością i lekkością wyrzucają do kosza ich wspólne życie, przechodząc do następnego, nie wspominając o zrzucaniu odpowiedzialności na osobę, która jest poszkodowana w takich przypadkach.

495

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak dla mnie bez sensu zupełnie jest podkreślanie różnic w postępowaniu między Tobą a Twoim mężem, żeby pokazać Twój „lepsizm”. Bo on jest odrębnym człowiekiem. Wybrał jak wybrał i lepiej zająć się sobą i swoją przyszłością niż tym facetem. Bo na razie masz cel, którym jest dokopanie mężowi, poprzez przejęcie większości Waszego wspólnego majątku, ale jak to zrealizujesz, to czeka Cię nowa rzeczywistość i czas się z nią układać.
Przyszło Tobie do głowy, że facet po prostu wcześniej żył na autopilocie, realizował scenariusz narzucony mu przez kulturę i społeczeństwo, czyli skończył szkołę, ożenił się, pracował, spłodził dzieci, jeździł na urlop, itd. a teraz zobaczył, że jest na półmetku życia, obok kobiety, która już go nie kręci, z dziećmi, z którymi nie ma specjalnej więzi, bo wciąż pracuje i zaczął odreagowywać? O tym mowa jest w talku, do którego linka podesłałam Tobie na początku wątku. Nie karm się „lepsizmem”, zajmij się sobą. Jeszcze trudne rzeczy przed Tobą.
Jest np. duże zagrożenie, że Twój mąż wcale nie będzie pałał chęcią odciążenia Cię w obowiązkach rodzicielskich, bo nie będzie miał czasu, jak dotychczas zresztą, a do tego dochodzi relacja z Dżesiką i czas dla niej oraz raczej pewna niechęć Dżesiki do zajmowania się cudzymi dziećmi, a jak się przekonałaś, to ona jest teraz jego priorytetem. Na początku będzie miał wyrzuty sumienia wobec dzieci, ale z czasem one będą coraz bledsze.

Myślę, że tu nie chodzi o czyjś "lepsizm". Przecież każdy człowiek ma prawo się rozstać, zakończyć małżeństwo bo przestaje czuć się dobrze w takiej roli, zmieniają mu się priorytety na skutek pewnych doświadczeń, zmian w życiu. Tutaj czarę goryczy zapewne przelewa fakt, że cała sytuacja wyglądała jak wyglądała. Naszpikowana rocznym szarpaniem, ściemnianiem, oszukiwaniem za plecami, robieniem komuś wody z mózgu. Zakochał się...życie bywa, ale podejmuję decyzję o rozwodzie m.in. właśnie dlatego, żeby nie doprowadzać do takiego szamba. No ale nie był pewien jak mu się z Niunią poskłada, więc siedział jak szczur. Ale jak już panienka wróciła na rynek matrymonialny, bo narzeczony pogonił, to wtedy go olśniło...każdy tu dba o swój zad. Mógł odejść i zrobić to po prostu po ludzku. Nic nie usprawiedliwia takiego zachowania.

496

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
bagienni_k napisał/a:

Pain Właśnie taka postawa, jaką przejawiłaś wobec tego nadskakującego kogucika jest dowodem na dojrzałość i zwykłą ludzką przyzwoitość, kierowanie się jakimiś zasadami, nawet wbrew pokusom, że można jednak sobie życie ubarwić. Niestety bardzo często te zasady są odbierane przez takich lowelasików płci obojga, jako "sztywność" czy "nudziarstwo". Związanie się z kimś i pielęgnowanie razem związku to jest (chyba?) w pełni świadomy wybór każdego człowieka.. Więc czy świadomość, że nie jesteśmy ślepi i głusi na innych, nie potrafimy przyjąć do wiadomości, że można się zauroczyć w kimś, ale MIMO TEGO, to co dla nas najcenniejsze, to właśnie ta ukochana osoba u boku, wspólne życie razem i przeżywanie wspólnie zarówno przyjemnych jak i trudnych chwil? To tłumaczenie, że "ktoś się pogubił" można łatwo usprawiedliwiać, kiedy wydaje się nam, że ten właśnie wybór, jakiego dokonaliśmy był niewłaściwy..Bo można sobie tak tłumaczyć całe życie, kiedy kolejnego partnera będziemy puszczać kantem? Osoby porzucone i zdradzone nie mogą często zrozumieć, że ich partnerzy z zaskakującą łatwością i lekkością wyrzucają do kosza ich wspólne życie, przechodząc do następnego, nie wspominając o zrzucaniu odpowiedzialności na osobę, która jest poszkodowana w takich przypadkach.

O to to to...mądrze napisane.

497

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Pamiętam jak kilka lat temu zaczął się kręcić wokół mnie w poprzedniej pracy facet. Wysoki, przystojny, wysokie stanowisko, wysportowany, generalnie laskom się mega podobał. Na jakimś wyjściu firmowym trochę sobie z nim potańczyłam i się zaczęło. Zaczął przychodzić do mnie w pracy, kawe proponować, zagadywać. Ja już wtedy byłam mężatką, więc go spławiałam. Gdy zaczął żartować, żebym się rozwiodła to coś tam możnaby pomyśleć - ochodziłam relacje momentalnie. I tak sobie myślę, że ja byłam w IDENTYCZNEJ sytuacji jak moj jm. Bo tamten koleś był takim Dżesikiem:) Przystojniak, inteligentny, na poziomie etc. Ale mi nawet przez głowę nie przeszło przez UŁAMEK sekundy, ze cos bym zrobila. Jasne, ze bylo mi milo, ze taki kolo sie oglada za mną, ale to tyle. Wiedzialam gdzie jestem w zyciu i ze nie chcę go sobie spieprzyć dla chwili przyjemnosci i podbudowania ego. Zdałam test. Mój mąż oblał na całej linii...Gdybym wtedy wdała się w romans z tamtym gościem - pewnie też bym się zakochała. Tyle ze ja juz na poczatku ppostawilam granicę, rowniez sobie. Dlatego mam czyste sumienie.

Pain, rozumiem, ze czujesz sie wyjatkowa z tego powodu? smile
Nie wiem po co Ci te iluzje, po co sie krecisz wokol kochanki, ktora nie ma tu zadnego znaczenia, jm, tego, jaka to wspaniala bylas/jestes.
Was juz nie ma, jemu to zwisa jaka bylas, wazne, ze juz cie nie chce.
Skup sie na najwazniejszym celu, jakim jest teraz nowe zycie. To bedzie najtrudniejszy czas, z jakim przyjdzie ci sie zmierzyc.
Mialas wiele lat dorego malzenstwa, pozniej sie popsulo, a teraz jest nowe zycie.
On ma nowe zycie, ty masz nowe zycie i jakos musisz sobie je poukladac.
Oby na dobrych warunkach dla ciebie i dzieci.

498 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-06-23 12:01:55)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Star_dust napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak dla mnie bez sensu zupełnie jest podkreślanie różnic w postępowaniu między Tobą a Twoim mężem, żeby pokazać Twój „lepsizm”. Bo on jest odrębnym człowiekiem. Wybrał jak wybrał i lepiej zająć się sobą i swoją przyszłością niż tym facetem. Bo na razie masz cel, którym jest dokopanie mężowi, poprzez przejęcie większości Waszego wspólnego majątku, ale jak to zrealizujesz, to czeka Cię nowa rzeczywistość i czas się z nią układać.
Przyszło Tobie do głowy, że facet po prostu wcześniej żył na autopilocie, realizował scenariusz narzucony mu przez kulturę i społeczeństwo, czyli skończył szkołę, ożenił się, pracował, spłodził dzieci, jeździł na urlop, itd. a teraz zobaczył, że jest na półmetku życia, obok kobiety, która już go nie kręci, z dziećmi, z którymi nie ma specjalnej więzi, bo wciąż pracuje i zaczął odreagowywać? O tym mowa jest w talku, do którego linka podesłałam Tobie na początku wątku. Nie karm się „lepsizmem”, zajmij się sobą. Jeszcze trudne rzeczy przed Tobą.
Jest np. duże zagrożenie, że Twój mąż wcale nie będzie pałał chęcią odciążenia Cię w obowiązkach rodzicielskich, bo nie będzie miał czasu, jak dotychczas zresztą, a do tego dochodzi relacja z Dżesiką i czas dla niej oraz raczej pewna niechęć Dżesiki do zajmowania się cudzymi dziećmi, a jak się przekonałaś, to ona jest teraz jego priorytetem. Na początku będzie miał wyrzuty sumienia wobec dzieci, ale z czasem one będą coraz bledsze.

Myślę, że tu nie chodzi o czyjś "lepsizm". Przecież każdy człowiek ma prawo się rozstać, zakończyć małżeństwo bo przestaje czuć się dobrze w takiej roli, zmieniają mu się priorytety na skutek pewnych doświadczeń, zmian w życiu. Tutaj czarę goryczy zapewne przelewa fakt, że cała sytuacja wyglądała jak wyglądała. Naszpikowana rocznym szarpaniem, ściemnianiem, oszukiwaniem za plecami, robieniem komuś wody z mózgu. Zakochał się...życie bywa, ale podejmuję decyzję o rozwodzie m.in. właśnie dlatego, żeby nie doprowadzać do takiego szamba. No ale nie był pewien jak mu się z Niunią poskłada, więc siedział jak szczur. Ale jak już panienka wróciła na rynek matrymonialny, bo narzeczony pogonił, to wtedy go olśniło...każdy tu dba o swój zad. Mógł odejść i zrobić to po prostu po ludzku. Nic nie usprawiedliwia takiego zachowania.

Nikt tu niczego nie usprawiedliwia. Wręcz przeciwnie. Nie mam ochoty siedzieć w kołku moralizatorów i powtarzać, co jest przyzwoite, a co nie jest, bo to klepanie komunałów i banałów.
Wpis, do którego ja się odniosłam dotyczył stricte lepsizmu, z którego wynika, że Pain postąpiła słusznie i odpowiedzialnie (z czym się zgadzam), a jej mąż oblał egzamin z odpowiedzialności i przyzwoitości (z czym też się zgadzam). Tylko, że to nie jest dobry sposób na budowanie siebie, gdy w tym celu deprecjonuje się innych. Tak samo jak to, że jej dobrze było w jej małżeństwie i nie chciała tego zmieniać, wcale nie znaczy, że tak samo odbierał to jej mąż. Bo ona w tym związku się realizowała, a on widocznie nie, więc postanowił to zmienić. Chociaż wybrał najgorszą, najbardziej tchórzliwą formę, to dalej jest tylko człowiekiem i tak jak Pain daje sobie prawo do pomstowania na nim za jego niezaprzeczalne przewinienia wobec niej, tak samo on dał sobie prawo do zlekceważenia jej z jej pragnieniem życia w pełnej rodzinie w szacunku i zgodzie.
Każde z nich ma prawo do zadbania o siebie. Pain dba o własną samoocenę przez deprecjonowanie męża, a on wcześniej zrobił to samo poprzez deprecjonowanie jej z jej potrzebami. Cel ten sam, chociaż metody i podstawy dojścia do niego inne.

Nie siedzę w głowie męża Pain, może nie chciał jej krzywdzić i może nawet miał do siebie pretensje za to że jej już nie kocha (pamiętacie jego płacze nad szklaneczką), gdyż widział, że ona dla niego się starała przełknąć jego zdradę. Tylko, że starania są warte coś tylko wtedy, gdy pochodzą od osoby, która jest ważna i atrakcyjna dla danej osoby. On miał i ma prawo, żeby odwrócić bieg swojego życia i wreszcie to zrozumiał. Ale zrobił to w najgorszy z możliwych sposobów, bo inaczej nie potrafił. Myślę, że to nie pierwsza tego typu sytuacja, gdy zawiódł on swoją żonę i pokazał jej, jak bardzo nie liczy się z nią i z tym, co dla niej ważne i ona, gdy za jakiś czas ochłonie i zejdą z niej emocje, a wraz z nimi idealizacja związku, to będą po kolei "wpadały" jej wspomnienia i tzw. flashbacki z takich właśnie sytuacji nieliczenia się nią, a na zimno będzie w stanie nie okłamywać samej siebie i  uprawiać bullshitingu sama z sobą.

Pain, pamiętaj, że miłość się dostaje, często nie wiadomo za co, i traci, czasami wiadomo za co, ale i tak nic nie można z tym zrobić.

499

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Star_dust napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak dla mnie bez sensu zupełnie jest podkreślanie różnic w postępowaniu między Tobą a Twoim mężem, żeby pokazać Twój „lepsizm”. Bo on jest odrębnym człowiekiem. Wybrał jak wybrał i lepiej zająć się sobą i swoją przyszłością niż tym facetem. Bo na razie masz cel, którym jest dokopanie mężowi, poprzez przejęcie większości Waszego wspólnego majątku, ale jak to zrealizujesz, to czeka Cię nowa rzeczywistość i czas się z nią układać.
Przyszło Tobie do głowy, że facet po prostu wcześniej żył na autopilocie, realizował scenariusz narzucony mu przez kulturę i społeczeństwo, czyli skończył szkołę, ożenił się, pracował, spłodził dzieci, jeździł na urlop, itd. a teraz zobaczył, że jest na półmetku życia, obok kobiety, która już go nie kręci, z dziećmi, z którymi nie ma specjalnej więzi, bo wciąż pracuje i zaczął odreagowywać? O tym mowa jest w talku, do którego linka podesłałam Tobie na początku wątku. Nie karm się „lepsizmem”, zajmij się sobą. Jeszcze trudne rzeczy przed Tobą.
Jest np. duże zagrożenie, że Twój mąż wcale nie będzie pałał chęcią odciążenia Cię w obowiązkach rodzicielskich, bo nie będzie miał czasu, jak dotychczas zresztą, a do tego dochodzi relacja z Dżesiką i czas dla niej oraz raczej pewna niechęć Dżesiki do zajmowania się cudzymi dziećmi, a jak się przekonałaś, to ona jest teraz jego priorytetem. Na początku będzie miał wyrzuty sumienia wobec dzieci, ale z czasem one będą coraz bledsze.

Myślę, że tu nie chodzi o czyjś "lepsizm". Przecież każdy człowiek ma prawo się rozstać, zakończyć małżeństwo bo przestaje czuć się dobrze w takiej roli, zmieniają mu się priorytety na skutek pewnych doświadczeń, zmian w życiu. Tutaj czarę goryczy zapewne przelewa fakt, że cała sytuacja wyglądała jak wyglądała. Naszpikowana rocznym szarpaniem, ściemnianiem, oszukiwaniem za plecami, robieniem komuś wody z mózgu. Zakochał się...życie bywa, ale podejmuję decyzję o rozwodzie m.in. właśnie dlatego, żeby nie doprowadzać do takiego szamba. No ale nie był pewien jak mu się z Niunią poskłada, więc siedział jak szczur. Ale jak już panienka wróciła na rynek matrymonialny, bo narzeczony pogonił, to wtedy go olśniło...każdy tu dba o swój zad. Mógł odejść i zrobić to po prostu po ludzku. Nic nie usprawiedliwia takiego zachowania.

Dokładnie. Nie to, ze czuję się lepsza (chociaz przyznam, ze mam poczucie, ze ja przynajmniej kończę to małżeństwo z czystym sumieniem) - lecz po prostu nadal jestem zniesmaczona jak można potraktować człowieka, najbliższego niegdyś(!) w tak okrutny sposób. Ja rozumiem, że można prtzestać kochać, zakochać się (choć nadal utrzymuję, że jakby moj jm podlewał swoj trawnik zamiast sąsaida - to byłby zielony) - i na to nie mam wpływu. Nigdy przenigdy nie chciałabym, by moj jm był ze mną z musu. Czułąbym się jak plan B, a ja też chcę kochac i być kochaną. Dlatego nie chodzi o sam fakt odkochania się we mnie, zakochania w innej i rozstania. Boli i obrzydza mnie SPOSÓB w jaki to przeprowadził - rok kłamstw, udawania miłości do mnie (wspolne wakacje, seks, wyjazdy, zapewnianie o miłości, kupowanie prezentów), a nadal brykanie za moimi plecami. I to TO jest powodem, dla którego dziś gościa nie znoszę i nawet jeśli mam poczucie moralnej wyższości w jakimś tam procencie - to owszem, czuję się "lepsza" jak to ujęłaś Magdaleno. Bo zdradzić nie jest problemem, dużo trudniejsze jest wytrwanie w wierności, dotrzymywanie obietnic, pielęgnowanie związku i nadal podlewanie tej miłości, która przecież była - jedynie wyblakła przez lata poprzez codzienność i rutynę. Gdyby moj jm chciał MNIE raz na kilka miesięcy wziac do hotelu na weekend seksu tak jak ją - to nadal mogłoby byc dobrze. Ale on odwrocil wzrok od "starego znanego" i zwrocil go w strone "nowego ekscytującego". jego wybór. Ale faktem jest, że poszedł na łatwiznę. I dlatego TAK, jest moralnie, emocjonalnie niżej. Jakkolwiek źle to brzmi.

Hmmm..."Nie umiał inaczej" brzmi jak usprawiedliwianie jego nieumiejętności bycia przyzwoitym człowiekiem. Pragnę przypomnieć, iż miał rok by się "naumieć" - każdego dnia wychodził do pracy, dawał mi buziaka w usta, brał dzieci, mowil "Miiłego dnia kochanie", po czym robił w pracy swoje. Rozumiem, że czasem się gubimy w różnych rzeczach w życiu. Ale! On widział w jakim ja jestem stanie po odkrywaniu zdrady, jak cierpię, jak wpływa to na naszą rodzinę. I nie usiadł ani razu, nie pomyślał, że może lepiej już przestać mnie krzywdzić? Sorry, nie kupuję tego "nie umiał inaczej". Nie umiał bo NIE CHCIAŁ. I za to zapłaci.

Tak, wiem o co Wam chodzi - powinnam się teraz już skupiać tylko na sobie. Robię to, zabezpieczyłam dowody, mam plan, mam prawnika pitbulla, mam zabezpieczoną połowę majątku na kontach do których nie ma dostępu (żeby mi nie wyczyścił). Nie jestem głupia. Ale żal mam, poczucie krzywdy mam, poczucie niesprawiedliwości mam, obrzydzenie mam. Trawię to. Za pol roku, rok pewnie juz tylko będę kiwac glowa na wspomnienie tego szamba, ale dziś jeszzce boli.

500

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Widzisz Pain, przed takimi rzeczami chroni nas czyjaś ..milość  Bo chronimy to co kochamy.
Po prostu.
Jesteś wciąż na etapie "jak On mógł"
W kolejnej relacji będziesz wyczulona na to, co Ty otrzymujesz, a nie tylko co dajesz:)

501 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-23 12:58:51)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Dla mnie jest zupełnie jasne, że wszystkich tutaj zniesmacza czy wręcz oburza to, w jaki podły sposób zachował się mąż Pain Ważne w tej całej historii jest to, po jakie środki i "rozwiązania" sięgnął, aby się z tego małżeństwa wykręcić. Zwyczajnego, uczciwego człowieka zdrada i zakończenie wspólnego życia może szokować i smucić, ale kłamanie i oszukiwanie w żywe oczy, granie takiego teatrzyku, jaki gość zaprezentował wywołuje, przynajmniej u mnie, zwykłe obrzydzenie.

PainIsFinite napisał/a:

Boli i obrzydza mnie SPOSÓB w jaki to przeprowadził - rok kłamstw, udawania miłości do mnie (wspolne wakacje, seks, wyjazdy, zapewnianie o miłości, kupowanie prezentów), a nadal brykanie za moimi plecami. I to TO jest powodem, dla którego dziś gościa nie znoszę i nawet jeśli mam poczucie moralnej wyższości w jakimś tam procencie - to owszem, czuję się "lepsza" jak to ujęłaś Magdaleno. Bo zdradzić nie jest problemem, dużo trudniejsze jest wytrwanie w wierności, dotrzymywanie obietnic, pielęgnowanie związku i nadal podlewanie tej miłości, która przecież była - jedynie wyblakła przez lata poprzez codzienność i rutynę. Gdyby moj jm chciał MNIE raz na kilka miesięcy wziac do hotelu na weekend seksu tak jak ją - to nadal mogłoby byc dobrze. Ale on odwrocil wzrok od "starego znanego" i zwrocil go w strone "nowego ekscytującego". jego wybór. Ale faktem jest, że poszedł na łatwiznę. I dlatego TAK, jest moralnie, emocjonalnie niżej. Jakkolwiek źle to brzmi.

Z tym fragmentem się mogę w pełni zgodzić.
Chyba tylko skrzywdzone i oszukane osoby są w stanie mieć w sobie tyle żalu a jednocześnie kompletnego niezrozumienia, dlaczego osoba, którą tak długo kochali a która przynajmniej sprawiała wrażenie, że także kocha, mogła im wywinąć taki numer. Ilekroć ktoś odwołuje się do zasad i elementarnej uczciwości czy empatii, to czasami, mam wrażenie, że wywołuje jedynie konsternację i politowanie. Tymczasem, kiedy poza zwykłym szokiem i bólem, wywołanym rozstaniem i końcem małżeństwa, które tak wiele dla niej znaczyło, Autorka dostaje podwójnego kopa, bo facet jeszcze odwraca wszystko kota ogonem i wyraźnie widać, że zachowuje się jak żałosny tchórz, który raz niby żałuje i przeprasza a za jakiś czas, już rzuca Pain ponownie rękawicę..Chociaż z prawdziwym pojedynkiem to ma chyba niewiele wspólnego, raczej przypomina wbijanie szpilek w czułe miejsca. Dlatego w pełni Autorkę rozumiem, a choćby tylko przez to, że została oszukana i obrzydliwie skrzywdzona. Prędzej czy później i tak stanie na nogi a potem, miejmy nadzieję zacznie nowe, spokojne życie. Natomiast jej plany wobec byłego męża uważam za jak najbardziej sprawiedliwe i uzasadnione, bo nie są wyrazem ślepej zemsty, ale zwykłą zapłatą, jaka z resztą odbędzie się na całkowicie uczciwej, bo sądowej drodze..Gdzie tu zemsta? To zwyczajne rozliczenie się z przeszłością.

502

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Kurcze, niedługo to będzie strach się przyznać, że się nie sypia z nikim na boku. Zaraz człowieka zrobią, że pewno niedorobiony, nieatrakcyjny, jakiś taki niezaradny życiowo, no i wywyższa się :-)  A tak poważnie, to w jednym rzędzie Pain i tej "parki chachmentów" postawić się nie da, choćby nie wiem co. Interesów już bym z nimi nie zrobiła, bo po podaniu takiemu ręki,  trzeba by sprawdzać czy mam wszystkie palce. Każda głupia potrafi rozłożyć nogi jak chłopa poczuje, naprawdę to żaden wyczyn, ale już je trzymać razem to inna para kaloszy, tymbardziej jak dana osoba jest dla nas atrakcyjna.

503

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Star_dust napisał/a:

Kurcze, niedługo to będzie strach się przyznać, że się nie sypia z nikim na boku. Zaraz człowieka zrobią, że pewno niedorobiony, nieatrakcyjny, jakiś taki niezaradny życiowo, no i wywyższa się :-)  A tak poważnie, to w jednym rzędzie Pain i tej "parki chachmentów" postawić się nie da, choćby nie wiem co. Interesów już bym z nimi nie zrobiła, bo po podaniu takiemu ręki,  trzeba by sprawdzać czy mam wszystkie palce. Każda głupia potrafi rozłożyć nogi jak chłopa poczuje, naprawdę to żaden wyczyn, ale już je trzymać razem to inna para kaloszy, tymbardziej jak dana osoba jest dla nas atrakcyjna.

Dobre! big_smile

504

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Jednak takie silne emocje jak złość i nienawiść wykańczają...Dziś mam spadek formy i raczej smutek. Ale nnadal trzymam się planu...

505 Ostatnio edytowany przez Star_dust (2020-06-24 12:44:54)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Jednak takie silne emocje jak złość i nienawiść wykańczają...Dziś mam spadek formy i raczej smutek. Ale nnadal trzymam się planu...

Niestety...ta cała mieszanka uczuć jest wyczerpująca psychicznie i fizycznie też. Człowiek cały czas jest w napięciu, kortyzol aż hula po całym organiźmie. Dlatego bardzo ważne jest by o siebie zadbać. Najlepiej byłoby na ile to tylko możliwe się wyciszyć, wygasić choć trochę ten stan pobudzenia, a także smutku. Z tego co piszesz Twoje sprawy są pod kontrolą i że tak powiem "zaopiekowane", więc faktycznie nie ma co już się pałować ze złymi myślami, tylko pomyśleć w jaki sposób możesz na tą chwilę zatroszczyć się o siebie. Tak w ogóle to ćwicz na tej gitarze, jak Cię jm wkurzy to walniesz  solówkę jak "Kevin" w teledysku Michaela Jacksona "Black or White", tylko pamiętaj żeby dać głośniki na full i jm posadzić w takim ładnym fotelu...he he :-) Dobra żarty żartami ale trzeba pamiętać o przyjemnościach. Fajne promocje teraz są w Douglasie czy Sephorze i takie fajne nowości teraz mają...nie nie, ja tak tylko ;-)

506

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Relaks, wyciszenie, jakieś ulubione zajęcia, jakim się poddajesz - powinno Cię to nieco odstresować smile

507 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-06-24 13:18:55)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Jednak takie silne emocje jak złość i nienawiść wykańczają...Dziś mam spadek formy i raczej smutek. Ale nnadal trzymam się planu...

Smutek jest ok :-)
Każda emocja jest w porządku, bo coś nam mówi. Złość to informacja, że ktoś naruszył Twoje granice, daje energię, żeby tych granic bronić, zawalczyć o siebie. Smutek daje wytchnienie, pozwala uporządkować to, co się wydarzyło, pozwala zamykać stare, przygotowuje Cię na nowe. Kiedyś spotkałam się z porównaniem, że smutek jest jak pług, który przejeżdża powoli przez nasz umysł, który spulchnia jak glebę pod nowe zasiewy.

Nienawiść nie jest ok. Nie karm tym siebie. Twój jeszcze mąż to tylko słaby człowiek, napsuł Ci krwi, bo zawiódł i rozczarował, ale to tylko słaby człowiek.





Star_dust napisał/a:

Kurcze, niedługo to będzie strach się przyznać, że się nie sypia z nikim na boku. Zaraz człowieka zrobią, że pewno niedorobiony, nieatrakcyjny, jakiś taki niezaradny życiowo, no i wywyższa się :-)  A tak poważnie, to w jednym rzędzie Pain i tej "parki chachmentów" postawić się nie da, choćby nie wiem co. Interesów już bym z nimi nie zrobiła, bo po podaniu takiemu ręki,  trzeba by sprawdzać czy mam wszystkie palce. Każda głupia potrafi rozłożyć nogi jak chłopa poczuje, naprawdę to żaden wyczyn, ale już je trzymać razem to inna para kaloszy, tymbardziej jak dana osoba jest dla nas atrakcyjna.

Jak dla Ciebie to tak wielce istotne, co i jak myślą o Tobie inni, to żyj pod dyktando innych.
Niepotrzebnie jątrzysz tu tylko jad.

508

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
PainIsFinite napisał/a:

Narzeczony jej zasadził kopa najprawdopodobniej dzieki mnie - jak mu wszystko wysłałam, dowody zdrady. Stwierdziłam, że ja jeńców nie biorę i prawda przede wszystkim. Więc w sumie to ja te dwa gołąbki połłączyłam.

Ciekawe jaką wersję panna Twojemu jm przedstawiła bo raczej nie pochwaliła się, że narzeczony jej podziękował tym bardziej, że o ile dobrze pamiętam początkowo podejrzewałaś, że ich romans się skończył.
Możliwe, że tak właśnie było - ona wróciła do narzeczonego, Twój jm niby próbował naprawiać Wasze małżeństwo ale kiedy jej narzeczony dowiedział o zdradzie i ją kopnął, ona z podkulonym ogonem wróciła do Twego jm zapewniając jak to żyć bez niego nie może i romans rozkwitł na nowo.
To się chłop zdziwi...

509

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Różne wersje wydarzeń, wciskane zdradzanym przez zdradzających, w zależności od sytuacji, brzmią czasami z boku naprawdę zabawnie a jednocześnie żałośnie. Abstrahując oczywiście od powagi sytuacji, gdzie ból i krzywda osoby zdradzonej, wynikła z kłamstwa partnera, jest oczywista.

510 Ostatnio edytowany przez Star_dust (2020-06-24 16:26:16)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak dla Ciebie to tak wielce istotne, co i jak myślą o Tobie inni, to żyj pod dyktando innych.
Niepotrzebnie jątrzysz tu tylko jad.

Dla mnie przede wszystkim istotne jest to co myślę o sobie, co myślą o mnie ludzie których kocham i na których mi zależy, reszta może gadać co uważa. Hmmm czy bycie wiernym i nie rzucanie się na wszystko co wykaże mi zainteresowanie jest życiem pod dyktando innych. Przykro mi, ale ja mam inne zdanie na ten temat, co nie zmienia faktu, że możesz mieć swoje. To, że nie ujmuję się za ludźmi, którzy działają na krzywdę innego człowieka chyba przestępstwem nie jest. Choć rozumiem, że niektóre osoby to mogło "urazić". Szkoda, że odbierane jest to jako jątrzenie jadu. Jak sobie czytam wpisy co poniektórych tu osób, oj jadu to tam też nie brakuje. Gdzieś tam przemycony między zdaniami, ale tak żeby dowalić. Forum jest publiczne, fakt wymagałoby być obiektywnym i swoimi wypowiedziami jak najbardziej pomóc autorce wątku, co oczywiście nie znaczy żeby kadzić i słodzić, ale nie mam zamiaru sztucznie udawać wyważonego mędrca, żeby ktoś mi nie zarzucił, że jestem obmierzłym moherem walącym banały i komunały. Jeśli ktoś to tak odbiera, no trudno nic nie poradzę. Jedyne co mogę to zminimalizować w swoich wypowiedziach poziom krytyki zdradzaczy, żeby czasem komuś nie zrobiło się niemiło. Ale fajnie by było, żeby co poniektórzy umieszczający tutaj posty, też tak ze dwa razy poczytali co napisali, a nie skupiali się na tym jak  piszącemu dać"prztyka w nos", bo nie trafił swoim wpisem w ich gust. Ale wątek nie dotyczy mnie, a innej osoby, więc nie ma sensu się w tej kwestii rozpisywać.

511

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Z Twoim postem Star_dust jako całością i każdym zdaniem osobno zgadzam się w 100% przeczytałam wolno dwa razy aby mieć pewność że tak jest,     
co do Pain jestem spokojna o jej przyszłość,  jak czytam co i jak pisze to odbieram jej działania jako przemyślane i sensowne mimo że często "..myśli takie dziwne..", na szczęście Pain ma własne refleksje, nie boję się o nią bo człowiek, który ma ugruntowane wartości nie skrzywdzi drugiego człowieka, może jedynie a nawet powinien zadbać o siebie i wtedy też może się okazać że ktoś na tym straci. Z własnego doświadczenia wiem że aby zakończyć temat zdrady będąc zdradzonym trzeba wyrzucić wszystkie negatywne emocje z siebie najlepiej w kierunku zdradzacza ( u mnie tak było, on też wytrzymał,  nic się nikomu nie stało a mnie przeszło i jestem emocjonalnie prawie wyleczona) obecnie mam dystans do tematu i mogę mówić o tym bez żadnych wewnętrznych bóli, musiało minąć dwa lata abym poczuła spokój, wiem że pewnych momentów w tym procesie nie przeskoczy dlatego rób Pain co masz robić i zaufaj że przyjdzie spokój do Ciebie a Ty zresztą już w jego kierunku idziesz

512

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Jak czytam ten post to nie jestem w stanie uwierzyć, że osoba, która jest odpowiedzialna za uczucia nie tylko do swojej żony... matki dzieci... ale też do dzieci... Do istot, dla których powinna walczyć o tą rodzinę...
Dlaczego mężczyźni chcą tak bardzo nas ranić? Dlaczego czują się lepsi?
Znacie historię o jajku? Jedno jajko dorodne, duże, ładne, drugie niekoniecznie... ale po rozbiciu… wszystkie takie same...
Jak żyć? Jak mamy żyć i ufać facetom, wiedząc, że świat jest pełen wyrachowanych kobiet czyhających na naszych facetów i naiwnych, głupich, maluczkich mężczyzn, którzy myślą, że piękne ciało i uśmiech to już miłość...

513

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Star_dust napisał/a:

Dla mnie przede wszystkim istotne jest to co myślę o sobie, co myślą o mnie ludzie których kocham i na których mi zależy, reszta może gadać co uważa. Hmmm czy bycie wiernym i nie rzucanie się na wszystko co wykaże mi zainteresowanie jest życiem pod dyktando innych.

Skoro tak, to po co piszesz:

Star_dust napisał/a:

Kurcze, niedługo to będzie strach się przyznać, że się nie sypia z nikim na boku. Zaraz człowieka zrobią, że pewno niedorobiony, nieatrakcyjny, jakiś taki niezaradny życiowo, no i wywyższa się :-)

Po co przejmować się tym, co ponoć jest nieistotne?


No i po co cała reszta wylewanych z siebie frustracji?
Kolejny raz.
Zresztą dla mnie to kolejna zdradzona, która tutaj siedzi i wylewa swoje frustracje na zdrajców, kochanki. Można, to publiczne forum. Tylko po co? Jak komuś potrzebne jest po wielokroć powtarzanie, jacy to inni źli, a jaka ja kryształowa, czyli sączenie jadu i ustawianie siebie w pozycji tej lepszej, bo przynosi to ulgę, to widocznie tego on sam potrzebuje, bo nie ma tego w sobie, a nie odbiorca postów. Przekonuje siebie, nie innych. Nieprzerobione tematy, które ciągną się za daną osobą widać jak dłoni, jak się spojrzy z boku.

Lepiej, żeby Pain nie dołączała do grona tych zgorzkniałych kobiet, które pielęgnują w sobie poczucie bycia ofiarą. Bo też nikt tu nie kwestionuje, że stała się ofiarą perfidnego działania. Ale jak już sobie człowiek to uzmysłowi, to następnie trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za to, żeby przestać nią być. Po to, aby nie zostać w tym miejscu, gorzknięć i zostać na etapie gdy, jak to napisała koleżanka powyżej „świat jest pełen wyrachowanych kobiet czyhających na naszych facetów i naiwnych, głupich, maluczkich mężczyzn”. Bo umożliwianie komuś długoterminowego utrzymywania tożsamości ofiary, pozbawia go ważnego prawa człowieka – wzięcia na siebie odpowiedzialności za własne życie. Człowiek popada w bezradność i bezsilność. Zaczyna uważać, że niewiele od niego zależy, staje się bierny i sfrustrowany, czego przykłady widać na tym forum nader często.

514 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-25 09:31:37)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Podłość, brak empatii i zasad czy czyste wyrachowanie, jak świetnie pokazuje ten wątek, nie ma zupełnie płci. Problem w tym, jak takie dwa aparaty się znajdą i zejdą ze sobą. Zostawiają za sobą jedynie zgliszcza.
Natomiast w działaniu Autorki względem swojego męża, nie widać w moim odczuciu żadnej chęci ślepej zemsty, jedynie słuszne domaganie się rekompensaty za to, co ją spotkało. Widać po jej podejściu, że z pewnością sobie poradzi i weźmie ponownie życie w swoje ręce. Potrzebuje tylko czasu a tak, czy inaczej rozwód jest przed nią i póki do niego nie dojdzie, będzie z pewnością jeszcze jakiś czas chować w sobie żal, mając świadomość, że czeka ja ostateczna rozgrywka. Było kilka takich historii tutaj, gdzie pełne złapanie oddechu było możliwe dopiero po rozwodzie.

515

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Nikt raczej nie pisał tutaj o zemście, albo przeoczyłam. W działaniach Pain chodzi bardziej o zadośćuczynienie. Nie powinno być tak, że mąż czerpie zyski z jej nakładów włożonych w ich wspólne dobro, czyli dzieci, bo to będzie procentowało nawet po rozwodzie. Natomiast ona zostaje bez udziału w jego nakładach inwestycyjnych poczynionych we własną karierę, które ona mu umożliwiła. Chodzi o poczucie sprawiedliwości.

516

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

Zresztą dla mnie to kolejna zdradzona, która tutaj siedzi i wylewa swoje frustracje na zdrajców, kochanki. Można, to publiczne forum. Tylko po co? Jak komuś potrzebne jest po wielokroć powtarzanie, jacy to inni źli, a jaka ja kryształowa, czyli sączenie jadu i ustawianie siebie w pozycji tej lepszej, bo przynosi to ulgę, to widocznie tego on sam potrzebuje, bo nie ma tego w sobie, a nie odbiorca postów. Przekonuje siebie, nie innych. Nieprzerobione tematy, które ciągną się za daną osobą widać jak dłoni, jak się spojrzy z boku.

Magdaleno zarzucasz komuś jad, a ileż w Tobie pogardy dla osób, które nie trafiają tym co piszą w Twój gust...smutne. Piszesz o deprecjonowaniu innych, a Ty co robisz? I nie, nie jestem zdradzoną kobietą...musisz być bardziej wnikliwa, bo kiepsko diagnozujesz. Natomiast naobserwowałam się dramatów rodzin, w tym bólu dzieci w których rodzic poczuł zew i w głupi sposób niszczył wszystko co stworzył...Może mając takie doświadczenia, miałabyś na pewne sprawy inne spojrzenie...momentami zastanawiam się czemu tak próbujesz udowadniać, że to co piszesz jest właściwe, a ktoś mający inne zdanie na dany temat to od razu zdradzony, zgorzkniały...mój Ty smutku. Bardzo Cię proszę zejdź już ze mnie i włóż swoją energię w to, żeby konstruktywnie pomóc autorce wątku.

517

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

O zemście padło chyba gdzieś wcześniej w tym wątku a właśnie tą sprawiedliwość chodzi smile

518

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...

Ja też nie widzę w postach Pain nic wywyższającego się. Babka jest rozgoryczona i ma do tego słuszne prawo. Jest na emocjonalnym rolerkosterze i tak pozostanie do czasu złożenia dokumentów w sądzie przez swojego pełnomocnika. Potem przyjdzie smutek i żałoba. Tylko cyborg albo człowiek bez empatii potrafił by odciąć się od 15 lat życia bez emocji.

Za 2 lata będzie mogła na chłodno oceniać swoje postępowanie, puki co widać że azymut dobrze ma obrany.

Pain dasz radę:)

519 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-06-25 10:24:57)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
MagdaLena1111 napisał/a:

Lepiej, żeby Pain nie dołączała do grona tych zgorzkniałych kobiet, które pielęgnują w sobie poczucie bycia ofiarą. Bo też nikt tu nie kwestionuje, że stała się ofiarą perfidnego działania. Ale jak już sobie człowiek to uzmysłowi, to następnie trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za to, żeby przestać nią być. Po to, aby nie zostać w tym miejscu, gorzknięć i zostać na etapie gdy, jak to napisała koleżanka powyżej „świat jest pełen wyrachowanych kobiet czyhających na naszych facetów i naiwnych, głupich, maluczkich mężczyzn”. Bo umożliwianie komuś długoterminowego utrzymywania tożsamości ofiary, pozbawia go ważnego prawa człowieka – wzięcia na siebie odpowiedzialności za własne życie. Człowiek popada w bezradność i bezsilność. Zaczyna uważać, że niewiele od niego zależy, staje się bierny i sfrustrowany, czego przykłady widać na tym forum nader często.

Hmm...Myślę, że Magdalena mowisz z pozycji osoby, ktora wszystko juz ma za sobą, przerobiła, patrzy juz inaczej. Ja jestem w środku tsunami dziś. Dziś cierpię, zwijam się z bólu na podłodze, walczę z bezsennością i migreną, staram się być twarda ale widząc zdjęcia jak moj ukochany niegdyś mąż idzie za rękę z kochanką - czuję się, jakby ktoś mi dał pięścią w trzewia. JA WIEM ŻE TO MINIE. Tyle, że to proces. Za dwa lata będę pewnie na luzie juz mowila, ze jestem po rozwodzie. Nie będę żyła nienawiścią, bo to nie w moim stylu, niezgodne z moimi poglądami. Ogólnie jestem osobą, która nie jest zacięta i raczej patrzy do przodu niż do tyłu. Ale dzis jestem przed rozwodem, moj maz zaczal sie zbroić, nie wiem jak pojdzie ten caly proces. Boję się o dzieci, o swoją przyszłość, o finanse. Nie przeskoczę z dziś do "jestem już po i nie karmię się jadem" bo to niemożliwe! Pisanie tutaj mi pomaga i wsparcie jakie tu dostaję jest bezcenne. Mam przyjaciół obok siebie, ale tutaj jednak mam ludzi, ktorzy mnie rozumieją w 100% bo przeszli cos identycznego. Przyyjaciele nie. Więc jesli denerwuje Cię moja dzisiejsza postawa - to proszę nie pisz w tym wątku Magda. Bo Ty masz w zupełności rację w tym co piszesz - ale to jest skierowane chyba do osób, które już są dwa kroki dalej niż ja.

MagdaLena1111 napisał/a:

Nikt raczej nie pisał tutaj o zemście, albo przeoczyłam. W działaniach Pain chodzi bardziej o zadośćuczynienie. Nie powinno być tak, że mąż czerpie zyski z jej nakładów włożonych w ich wspólne dobro, czyli dzieci, bo to będzie procentowało nawet po rozwodzie. Natomiast ona zostaje bez udziału w jego nakładach inwestycyjnych poczynionych we własną karierę, które ona mu umożliwiła. Chodzi o poczucie sprawiedliwości.

Tak, nie chodzi o zemstę. Chodzi o sprawiedliwość i teraz już tak po ludzku - interes mój i dzieci. W dużej mierze finansowy. Czy sprawiedliwość jest zła?

520 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-06-25 10:45:02)

Odp: Gdy już wiem, że czas odejść...
Star_dust napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Zresztą dla mnie to kolejna zdradzona, która tutaj siedzi i wylewa swoje frustracje na zdrajców, kochanki. Można, to publiczne forum. Tylko po co? Jak komuś potrzebne jest po wielokroć powtarzanie, jacy to inni źli, a jaka ja kryształowa, czyli sączenie jadu i ustawianie siebie w pozycji tej lepszej, bo przynosi to ulgę, to widocznie tego on sam potrzebuje, bo nie ma tego w sobie, a nie odbiorca postów. Przekonuje siebie, nie innych. Nieprzerobione tematy, które ciągną się za daną osobą widać jak dłoni, jak się spojrzy z boku.

Magdaleno zarzucasz komuś jad, a ileż w Tobie pogardy dla osób, które nie trafiają tym co piszą w Twój gust...smutne. Piszesz o deprecjonowaniu innych, a Ty co robisz? I nie, nie jestem zdradzoną kobietą...musisz być bardziej wnikliwa, bo kiepsko diagnozujesz. Natomiast naobserwowałam się dramatów rodzin, w tym bólu dzieci w których rodzic poczuł zew i w głupi sposób niszczył wszystko co stworzył...Może mając takie doświadczenia, miałabyś na pewne sprawy inne spojrzenie...momentami zastanawiam się czemu tak próbujesz udowadniać, że to co piszesz jest właściwe, a ktoś mający inne zdanie na dany temat to od razu zdradzony, zgorzkniały...mój Ty smutku. Bardzo Cię proszę zejdź już ze mnie i włóż swoją energię w to, żeby konstruktywnie pomóc autorce wątku.

Pogarda? Może to tylko Twoja interpretacja, a może Twoja projekcja, bo pogarda jest często zasłoną dymną dla wstydu. Nie ma się za bardzo czego wstydzić, a Ty? To nie pogarda, to bardziej niezgoda na szufladkowanie ludzi na podstawie jednego nawet haniebnego czynu. Odbieranie komuś człowieczeństwa i prawa do błądzenia, tak samo jest wg mnie poronionym pomysłem, jak czynienie drugiej osoby odpowiedzialnej za swoje szczęście i nieszczęście.
Mam swoje własne zdanie, a Ty nie jesteś tutaj od moderowania i przyznawania mi prawa głosu do wyrażania moich opinii. Zaczęłaś polemikę z moimi poglądami, więc uznałam, że wypada się do tego odnieść. Tym bardziej, że mnóstwo tam albo niezrozumienia, albo niewłaściwych intencji.
Tam gdzie jest za dużo emocji warto dorzucić trochę rozumu, tam, gdzie logiki za dużo i brakuje po prostu ludzkich emocji, warto je zauważyć. Także w zdrajcy.



PS
Pain, mnie Twoja postawa nie denerwuje.
Rozumiem ją. Jak sam dobrze zauważyłaś, ja też mam za sobą coś, co musiałam przetrawić, wybaczyć, pójść dalej. Chociaż to akurat nie zdrada. Może rzeczywiście próbuję przyspieszyć coś, co przyjdzie naturalnie, bo wiem, jaki to kiepski stan, w jakim jesteś I też się boję, że utkniesz jako ofiara.
Dobrze Ci życzę :-)

Posty [ 456 do 520 z 1,383 ]

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Gdy już wiem, że czas odejść...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024