Są jakieś tam przepisy o stanie epidemii z 1960 roku i na ich podstawie to wszystko się dzieje.
Raczej przez Donalda Tuska (premiera) i Ewę Kopacz (ministra zdrowia) w 2008 roku, w ramach panika przed sars i zrobieniu "stanu wyjątkowego bez stanu wyjątkowego", bo wtedy państwo musi płacić odszkodowania.
Stan epidemii -sytuacja prawna wprowadzona na danym obszarze w związku z wystąpieniem epidemii w celu podjęcia określonych w ustawie działań przeciwepidemicznych i zapobiegawczych dla zminimalizowania skutków epidemii -ustawa z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.
edit:
Na poprawę atmosfery po 20 poszłam na spacer, mam koło siebie posterunek policji i straży miejskiej i nikt mnie nie zaczepiał z pytaniem gdzie idę.
A ja mam za oknem park... i kilka razy widziałem piękną "sukę" ŻW, która jeździła w kółko na sygnałach świetlnych (żeby móc jeździć po parku) i łapała mamusie z wózkami.