Olinka napisał/a:Shoggies napisał/a:Zaczynałaś ten wątek będąc w związku, a to znaczy, że jakiś facet był Tobą zainteresowany. To świadczy o tym, że Twój głód uwagi nie pochodzi z jej braku w Twoim otoczeniu, ale z pewnych braków, jakie masz w sobie. Można być w relacji z człowiekiem, który będzie Cię adorował w nieskończoność, wyrażał miłość w stu językach, a Ty i tak mu nie uwierzysz i będzie Ci mało, bo tym z zewnątrz nie można się najeść. I w wyleczeniu tej rany powinna Ci pomóc terapia 
Słuszna uwaga, w ogóle bardzo dobrze napisany post. Monica zaczynając wątek była w związku, ale czuła potrzebę budzenia zainteresowania u większej ilości mężczyzn, co może znaczyć, że partner jej nie wystarcza i nie tyle szuka miłości, co podniesienia poczucia własnej wartości. To dlatego nieustannie i wręcz desperacko przegląda się w oczach innych osób, zarówno szukając potwierdzenia atrakcyjności potencjalnie związkowej, jak i towarzyskiej.
Monica1008 napisał/a:Dobra faktycznie zdałam sobie sprawe, że w realu nie wykazuje chęci aby sie jakaś osobą zainteresować, nie zadaje pytań drugiej osobie, nie ciekawi mnie jaka ona jest. Nie wiem czemu tak mam, ale ludzie mnie w ogóle nie interesują i nawet to by było taki sztuczne zainteresowanie co u nich, skąd są itd. Jakby nie jest mi to potrzebne, wiem to straszne, ale tak mam.
Dlaczego zatem oczekujesz, że w drugą stronę będzie to działać inaczej?
Monica1008 napisał/a:Za to wiem, że bardzo jestem skupiona na sobie, ale tak mam od zawsze, od zawsze dużo myślałam o sobie, w większości negatywnie, ale bezprzerwy myśle tylko o sobie. Jak sie spotykam z ludźmi to też myśle o sobie. Kurcze, ale ja tak mam od zawsze, jakbym się z tym urodziła. Dobra może nie od zawsze, ale od 13 roku życia, rozmyślanie o sobie, o swoim życiu.
To jest zupełnie nieważne czy masz tak od zawsze, czy swój egocentryzm nabyłaś z czasem. W każdej zdrowo funkcjonującej relacji musi istnieć jakaś względna równowaga. Zwróć uwagę, że jeśli jesteś tak bardzo skupiona na sobie, jak to opisujesz, to nikt nie będzie dążył do podtrzymywania relacji, w której czuje się przezroczysty. W końcu w takim układzie on staje się tylko narzędziem, czyli zostaje potraktowany przedmiotowo, co nie jest przyjemnym uczuciem.
Monica1008 napisał/a:Ja zdaje sobie sprawe, że jestem trudną osobą i nie wiem czy nie lepszym rozwiązaniem u mnie jest zaakceptowanie faktu, że prawdopodobnie bede samotnikiem w życiu, bo ja serio nie umiem w te kontakty, nie każdy też przecież musi sie nadawać do życia w społeczeństwie, niektórzy są samotnikami bo maja wlasnie takie cechy charakteru. Choć wiadomo czasem smutno tak, że jestem ciągle sama, ale serio jakby mam wrażenie, że taka moja osobowsc i albo to zaakceptuje i sie skupie na jakiś zainteresowaniach albo bede sie meczyc, na sile zmieniac. Oczywiście chciałabym mieć normalnie pzyjaciół i partnera, ale z roku na rok coraz bardziej dochodze do wniosku, że sie nie nadaje do kontaktów w społeczeństwie albo już sama sobie wmawiam, ale jak sama widze nie mam nikogo, nie umiem żyć w grupie to samo już mówi za siebie.
To jest Twoje życie i Twoja decyzja co z nim zrobisz. Możesz sobie pewne kwestie usiłować jakoś zracjonalizować i uciec w bycie samej, ale możesz włożyć w to pracę, usiłując zrozumieć co nie chce działać i dlaczego, a potem to zmienić. Możesz, nie musisz.
Zauważyłam sama, że jak ktoś na przestrzeni lat się o coś pytał, jakaś osoba z klasy jak spędziłam weekend lub co robiłam to tylko odpowiadałam i nie zadałam tej osobie żadnego pytania, odpowiadalam na pytanie i tyle. Więc może takie osoby mogly sie poczuć ominiete czy ja pokazywalam, ze nie chce ich poznać wlasnie tym brakiem pytania do tej osoby.
Ogólnie niezbyt dobrze traktowałam innych ludzi jak teraz patrze na przestrzeni lat. Niektórzy koledzy z klasy musieli sie czuć mega odrzuceni przeze mnie i to tak wrednie robiłam np na początku roku szkolnego w 1 technikum miałam takiego kolege z klasy Marcina. Poszliśmy do kina klasą, w trakcie drogi gadaliśmy ze sobą i on otwierając drzwi się zaśmiał, że je otwiera przyszłej żonie. To pewnie żart był, ale ja to wziełam za jakieś podchody i mi się to mega nie spodobało, bo mi się kompletnie nie podobał. No i on ciągle się trzymał mnie i ja usiadłam tam gdzie było tylko jedno miejsce w kinie a on, że chodz do góry aby usiąść razem to ja, że nie, niech sam sobie idzie to on ale z ciebie koleżanka, wystawiła mnie i sobie poszedł. Wtedy się z tego śmiałam, ale dzisiaj wiem, że mogłam go inaczej potraktować, iść z nim i zyskać kolege z klasy.
Druga sytuacja też pewnie chamska dla pewnego kolegi z klasy, ale on ewidetnie do mnie poodbijał i mi się w ogóle nie podobał, ale tak na maksa NIE. A on ciągle mnie zagadywał, mówił mi komplementy, nawet jego kumpel powiedział, że mu sie podobam. Ogólnie wtedy też miałam doła często i on się pytał mojej koleżanki czemu ja smutna chodze, że może coś zaradzić temu i sie pytał mnie, że czemu taka smutna jestem, że może mi pomóc. To ja wtedy tak chłodno, że nie trzeba. No i nadszedł ten dzień jak go potraktowałam jak gówno. Chciałam sobie coś kupić do jedzenia w sklepiku szkolnym. On podszedł do mnie i zagadał co tam i pamiętam, że coś do mnie mówił i cisza z mojej strony i on znowu, że ej monica a ja mu nie odpowiedziałam nic i sobie poszłam. Jeszcze dodam, że miałam naburmuszoną mine. Ogólnie był to bardzo wesoły chłopak, opowiadał żarty, odważny. A nie wiem czy po tej sytuacji ona na gwałt chciał się z naszej klasy przepisać na inny profil, ale nie jestem pewna czy ja to spowodowałam ( jeśli faktycznie bardzo mu sie spodobałam to mógł nie znieść odrzucenia i widzenie mnie codziennie po tyle godzin mogło mu sprawić przykrośc) ale koniec końców nie sądze, że to była decyzja podjęta przez tą sytuacje. Ogólnie to się zmienił z wesołego chłopaka stał sie taki zamkniety, był inny. A dla mnie to w ogóle zaczął być totalnie zimny i miał taki wzrok jakby chciał mnie zabić. Nawet była wigilijka klasowa ( on sie przepisal ale do klasy gdzie jestesmy łączeni) i złożył każdej dziewczynie życzenia tzn podszedł z opłatkiem i jej czegoś tam życzył i do mnie jedynej nie podszedł. Wcale sie nie dziwie, ale ogólnie to zmienił do mnie stosunek do moich koleżanek jest miły do mnie mega taki zdystansowany. Ja sie ogólnie nie dziwie, ale totalnie chyba narobiłam sobie wrogów a mogłam mieć fajnych kolegów przynajmniej.
No i 3 chłopak z którym czułam połączenie dusz. Jakoś zawsze o 1 klasy technikum mi się przyglądał, ale myślałam, że może mi sie wydaje albo przygląda się tak każdej dziewczynie i nadinterpertuje. Zawsze jak gadał z moją koleżanką to się patrzał na mnie, czułam ciągle jego wzrok na sobie i niby gadał z nią, ale patrzył się na mnie, ale zawsze myślałam kurcze pewnie mi się wydaje, bo tak to by zagadał a gada z nią to pewnie tak patrzy sie na każdego. Po wakacjach cała klasa dowiaduje się, że ma dziewczyne z bardzo daleka i do niej jeździ pociągiem. No i spoko. Ja wtedy zaczęłam być z facetem dość starszym ode mnie i było to moja tajemnicą, w sumie to nie był nawet związek a bardziej romans. Pewnego dnia przed lekcja poszłam do biedronki, weszłam do klasy nieco spóźniona i on do mnie sie odezwał pierwszy raz, że mogłam mu powiedzieć, że ide do biedry to by poszedł ze mną. Ja nic nie odpowiedziałam nawet, serio nie wiem co miałam w głowie XD, że ja na pytanie nawet nie odpowiadałam, ale to chyba bardziej, że zbudowałam ten mur. Przełomowy moment w naszej relacji a raczej jej braku był na przełomie roku 2019/2020 jak nie było miejsc w klasie i usiadłam do niego. No i w tym momencie się zaczeła nasza krótka, ale jaka intrygująca relacja przynajmniej dla mnie. Zapytał się czy umiem coś na kartkówke z matmy a ja że tak umiem coś i razem rozwiązywaliśmy przykłady ( śmiesznie było bo jesteśmy oboje tłuki z matmy xD) i w sumie to ciągle nam błędne wyniki wychodziły. Ja mu w pewnym momencie powiedziałam, że może zapyta sie Marty, bo umie najlepiej matme z klasy i nie jestem w stanie tego rozwiązać to on, że nie chce, bo za nią nie przepada wręcz nie lubi to ja powiedziałam mu, że też jej nie lubie i nawet mnie to ucieszyło, że jest osoba ktora tez za nia nie przepada i jakby wow mamy coś wspólnego jedno przynajmniej. No i w sumie od tego się zaczeło, bo od tego momenty on bezprzerwy ze mną łaził, spędzaliśmy ze sobą czas w szkole ciągle i jeszcze z moja najlepsza tego koleżanka bo z nia tez czasem gadał, ale od tego momentu ciagle z nami był. Zadawał mi bardzo dużo pytań, było to miłe, że chciał sie tak czegoś o mnie dowiedzieć i teraz jak sięgam pamięcią to ja mu żadnego pytania nie zadałam, no może raz, ale to i tak było ciągle za mało z tym jakie on mi dał zainteresowanie ( obstawiam że tylko koleżeńskie, nie sądze, że to było coś romantycznego). Zaczeły się nawet wspólne plany, że bedziemy siedzieć koło siebie w samolocie, że pogramy razem na wf. No i ciągle koło mnie siedział. Bardzo to sie nie spodobało klasie zwłaszcza chłopakom, bo był mega lubiany i jakby zabierałam im kolege i wiem, że sie bardzo o to wkurzali. Oni chcieli z nim spędzać czas to nie, bo on ze mną musi do biblioteki po książke iść i nawet mówili idziesz a on, że nie. Pytał sie mojej koleżanki jaka droga chodze do szkoły jakby tez nie mógł do mnie napisać i nawet sie umówiliśmy i ta koleżanka tez przyjechała aby razem isc w 3 do szkoły. Tak było normalnie, jak nastolatka spedza czas, ze swoja grupka. W pewnym momencie zadzownił do mnie mój kochanek. No i z rozmowy wynikało, że no gadam z facetem i to moj facet. Nagle nastała cisza w grupce w sensie, on przestał się odzywać. No i na lekcjach taki mega przybity był, ale to może też dlatego, bo z dziewczyna sie dużo kłócił i mi mówił, że jest źle w jego związku, że coraz gorzej. Potem za to ja miałam słaby okres a on dalej był za mną, ale nie było tak jak wtedy, tak troszke to osłabło. No i zauwazyłamm, że ja mu serio w ogóle pytań nie zadawałam. On albo sie mnie pytał jakie mam plany na weekend to ja mówiłam ze spotykam sie z fagasem i mu powiedziałam, że starszy to sie zdziwił, że w sumie to to wygląda jakby chciał mnie wykorzystać i abym uważała, a ja że nie i obiecał, że nikomu nie powie ale nie wiem czy jest osoba która umie zachować sekret. ale ja sie go wtedy nie zapytałam co on robi w weekedn, no wlasnie zero zainteresowania nim, druga osoba. Potem były sytuacje jak zerwali sie z kilkoma osobami z lekcji bo na łyżwy fajnie iść to on zawsze jedyny o mnie pamietał i pytał czy ide z nimi a ja ze nie, bo nie chce opuszczac lekcji. A mogłam isc raz jedna lekcja w roku calym nie zbawi a jest to integracja z nim i z klasa. Nastepna sytuacja ze on chce sobie zrobic kolczyka ( szalony jest xd) i czy z nim nie ide przebić to ja że nie, bo lekcja i musze zostac a on, że robimy, że tylko na jedna to ja, że nie. To se poszedł z moja koleżanką, bo ona tez chciała sobie przebić ucho. No i ogólnie pytał sie mnie co tam u mnie co jakiś czas odpowiadałam, ale nie pytałam sie nic o niego, nic co tam u niego. Pytał sie ile mam wzrostu bo szłam do higienistki to znowu moglam sie zapytac a ty ile masz chocny odbijanie pałeczki to ja nie, podalam i koniec tematu. No jak teraz na to patrze to jakas masakra jest totalna. Teraz nadszedł taki moment, że on sie nie odzywa, już przestał pytać, ale to tez moze moja wina i mysle, że powstała jakas plotka, że dziwna jestem i on jest do mnie też uprzedzony no i tez ile mozna inicjałować.
Tak to wyglądało, ja wiem totalna masakra z mojej strony, jakby mogłam mieć kolegów w szkole z którymi zawsze moge pogadac, spedzić czas nawet poza szkoła a ja nie mam nikogo chyba tylko na własne życzenie, ale serio byłam tak skoncetrowana na sobie, że nie widziałam tego, bo miałam bardzo ciężki czas i wiecznie płakałam, miałam doła. Nie widziałam sygnałów jak ja psułam sobie opinie jak i też nie wykazywałam zainteresowania NIKIM nawet tymi co mi poświęcali uwage. Ogólnie a czemu sama sobie zepsułam, bo uciekałam z lekcji, czesto siedziałam w kiblu i ryczałam. Była nawet akcja, że rodzice mysla ze poszlam na polmetek i mnie zawaza pod lokal i ja szybko uciekam spod tego lokalu i myslalam ze inni mnie nie widzieli bo dosc szybko to zrobiłam. Potem pan wzywa moja matke do szkoły, bo uważa, że coś dziwnego sie ze mną dzieje, że nie chce czytać po angielsku, że dostaje jedynki i nie wzrusza to mnie za oczywiscie brak checi aby coś przeczytać na lekcji i niby awanturuje sie z nim przy calej klasie. No i zapytal sie mojej matki jak mi sie podobało na połmetku a ona ze opowiadalam im jak bylo super to on ze ja na zadnym polmetku nie bylam, że klasa byla w szoku, że bylam pieknie wymalowana i zrobiona i sobie poszłam stamtad. A moja mam, że jak to, że kolega z klasy mnie podwiózł do domu w sensie jego ojciec to moj wychowawa, ze zadzwoni do ojca kolegi i sie zapyta i jesli faktycznie to zrobilam to co ten kolega musial pomyslec, ze jakies akcje odwalam. Ja sie po prostu w tym starszym facecie zakochalam i sie totalnie wyizolowałam, liczyl sie tylko on, nie idac na polemtek spotkalam sie z nim, bo taki miałam plan po co bawic sie z rowiesnkami jak mam kochanka o duzo lat starszego, ale z nim sie czulam serio cudowanie, ale co z tego jak mnie oszukał i zmanipulował aby mnie tylko do łóżka wziąc a mialam wtedy zaledwie 17 lat i naprawde we wszystko mu wierzyłam, że bedziemy długo razem, że bede przy nim miała najlepiej. Zepsuta juz mam opinie w klasie, ale to też na własne życzenie, nigdy o to nie dbałam, nie chciałam z nimi nawiązywać kontaktów. Teraz tylko nie moge płakać a zaakceptować, że w tej sytuacji w klasie raczej nic nie zmienie i jestem sama, bo tak sobie zapracowałam, choć w sumie z ta ostatnio kolezanka to nie do konca taka moja wina.
Musiałam się wygadać to w sumie chyba taka wlasna sytuacje mam przez sama siebie, nie wiem czy da sie cos zmienic, ale moze nastepnym razem bede umiala wykazac sie bardziej inicjatywa i jak ktos bedzie chcial to ja tez bede umiala to okazac, że jestem zainteresowana, musze nad tym popracowac, aby zwracac uwage na inna osobe i jej zadawac pytania.