Lucyfer666 napisał/a:No właśnie Olinko, a teraz bez złośliwości z mojej strony, zgadnij dlaczego jedna z wiodących w przeciwieństwie do liberalnych odpowiedników austriackiej i niestety zapomnianej krakowskiej.
Ależ ja u nic nie muszę zgadywać. Ta szkoła zastosowana w praktyce napędza gospodarkę, co opiera się na tzw. efekcie mnożnika inwestycyjnego Keynesa. Mechanizm jest pozornie nieefektywny, ale dobrze zainwestowany pieniądz, nawet jeśli pochodzi z podatków czy długów zmniejszających wolny kapitał inwestycyjny, w przyszłości generuje wielokrotnie więcej pieniędzy na konsumpcję, co z kolei przynosi kapitał na kolejne inwestycje i cała gospodarka nabiera rozpędu.
W przeciwieństwie do szkół klasycznych teoria Keynesa zakłada, że w czasie kryzysu należy pobudzać popyt przez obniżanie stóp procentowych, co w następstwie obniża koszty inwestycji, w systemie podatkowym stosować ulgi inwestycyjne, ratować upadające przedsiębiorstwa, a nawet stosować na szeroką skalę różne działania interwencyjne, których celem jest zasilenie rynku pieniędzmi pochodzącymi z bezpośrednich inwestycji państwa.
U nas w pędzie rozdawnictwa niestety zapomniano o inwestycjach, co między innymi ostatecznie doprowadziło Polskę na skraj finansowej zapaści, bo każde pieniądze kiedyś się kończą. Na domiar złego obecnie nie mamy wystarczających środków, które dobrze zainwestowane na powrót pomogłyby nam się odbić. Sądzę, że częściowo dlatego NBP dodrukował już ponad 8 miliardów zł. na tarczę antykryzysową, które mają pomóc walczyć z gospodarczymi skutkami pandemii koronawirusa. Na szczęście równocześnie dosyć znacząco obniżono stopy procentowe. Nie zapominajmy przy tym, że niestety mamy już ponad 1 bilion złotych publicznego długu, którego spłata obciąży następne pokolenia.
A choć o złośliwość Cię nie podejrzewam
, to jednak wciąż nie widzę związku między moimi wcześniejszymi wypowiedziami a Twoimi pytaniami.
Choć odbiegnę od zagadnienia, to przy okazji rozmowy o ekonomii wspomnę, bo to wydaje mi się ważne, że w Polsce już ponad 330 tysięcy emerytów pobiera świadczenie niższe niż emerytura minimalna wynosząca w 2020 roku 1200 brutto. Tak niestety zaprojektowany jest nasz system emerytalny, że generuje tzw. głodowe emerytury, na co ogromny wpływ ma fakt, że kobiety, które rezygnują z pracy zarobkowej, by zająć się dziećmi lub rodzicami, a one stanowią aż 84% tej grupy, nie osiągają wymaganego stażu składkowego, ale też sztandarowy 'sukces' PiS, czyli niższy wiek emerytalny.
Na podstawie danych ZUS z grudnia 2019 można zobaczyć, że ponad 140 tysięcy emerytów ma świadczenie niższe niż 800 złotych, a 58 tys. dostaje mniej niż 600 złotych miesięcznie i pamiętajmy, że jest to kwota brutto. Obecnie, czyli po marcowej waloryzacji emerytur, takich osób jest jeszcze więcej, bo paradoksalnie podwyżka emerytury minimalnej pogłębia różnice między najbiedniejszymi emerytami a tymi, którym udało się wypracować wymagany staż pracy.
W tym samym okresie mierzone poziomem wydatków minimum socjalne dla jednoosobowego gospodarstwa emeryckiego wyniosło pod koniec 2019 roku 1195 zł., zaś minimum egzystencji dla takiego gospodarstwa to 585 zł.
Dla porównania, w 2011 roku taką emeryturę pobierało jedynie 23,9 tys. osób, mamy więc 14-krotny wzrost.