Ale jakie masz gwarancje, że ona taka była od zawsze? Może właśnie jej mężulek doprowadził ją do takiego stanu? Sam widocznie jest masochistą, skoro do niej świadomie wrócił..Sam fakt, że ją zdradzał i grał na dwa fronty powinien go skreślać, jeśli chciałby znowu wrócić, błagając Cię na kolanach o kolejną szansę..
132 2020-02-05 13:38:17 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-02-05 13:43:15)
bagienni_k napisał/a:Kolejny już raz kolejna kobieta uporczywie wierzy w to, co słyszy a nie w to co WIDZI. Jakby Cię kochał, to by od Ciebie nie odszedł, prawda? Jakby z kolei kochał żonę, to by jej nie zdradził - proste? Dla jednych tak, dla jednych już widać niekoniecznie..
Zakładasz, że to co Ci mówi, jest w 100 % prawdą? Szczególnie wcześniej, jak zaczął wymyślać niestworzone historie na temat swojej żony..?Niestworzone? Widziałam ich korespondencję, miałam tez "przyjemność" mieć z nią doczynienia - jego opowieści raczej maskowały potworność tej kobiety i zachował dużo klasy, żeby nie opowiadać o szczegółach. Wystarczyło mi to co widziałam. Ale wierzcie w swoje domysły.
Nigdy nie wiesz wszystkiego o drugim czlowieku, nawet jesli śpisz z nim w jednym łożku i jesz z jednego garnka. Często sami siebie nie znamy i nie wiemy do końca, dlaczego coś zrobiliśmy akurat tak, a nie inaczej a ty chcesz zebysmy ci gotową diagnozę podali dlaczego facet którego na oczy nie widzieliśmy odszedł do żony? Oczywiście, że będą to tylko domysły, ale fakty pozostaną faktami; Odszedł, nie interesujesz go, możesz sobie kogoś znaleźć, albo nie znajdować, możesz zrobic z sobą co chcesz a to nie wpłynie na jego decyzję, więc raczej do ciebie nic nie czuje, jesteś mu obojętna. Żona chyba siłą go do siebie nie zawlokła, nie przystawiala mu pistoletu do głowy ani nie zakuła w kajdanki, chciał to do niej poszedł.
133 2020-02-05 13:58:03 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-02-05 13:59:50)
Mi to przypomina sprawę krotki, która (w pierwszej swojej historii) nijak nie przyjmowała argumentów.
Skoro autorka wie najlepiej jak jest to po co ten wątek ?
Co za różnica, dlaczego on do niej wrócił?
Kluczowe dla Ciebie jest to, że gdyby Cię kochał, to by do niej nie wrócił.
Marnuj życie dalej, zastanawiając się i czekając, że może zmieni zdanie... ale nazwij to po imieniu: naiwność i desperacja.
To proste obie panie jakie by nie były wkręciły sobie że ten facet jest wyjątkowy jakiś przez co one również ( może i jest pod jakimś względem),życie nieco zweryfikowało jego wyjątkowość ale trudno się przyznać do błędnej oceny drugiego człowieka i trudno pożegnać marzenia złudzenia i wyobrażenia o nim dlatego obydwie walczą w swoich głowach i nie tylko o tego pana teraz to aspiracje ambicje inwestycje maja największe znaczenie wygrać i pokazać a la girafe w dodatku jest zakochana i masz przekonanie że przyjmując tego ancymona pod swój dach zrobiłaś dobry uczynek uratowałaś go przed zołzą dzieci nie ważne ( na szczaw ) to coś jak poczucie misji ratunkowej .
Same iluzje nawet jak to potwór i zołza ta jego żona
Ja podejrzewam, że żona najpierw wylała morze łez z rozpaczy, że do rodziny przyssala się boczna, ale potem, być może chodziła na terapię, ogarnęła się i pięknie zajela się swoim życiem. Pewnie zadbała o siebie, wyładniała, odzyskała poczucie własnej wartości i nagle znowu zaczęła podobać się zonkosiowi. Zobaczył chłop że zamienił siekierkę na kijek i zrozumiał, że poniósłby wielka stratę, gdyby odpuścił swoją żonę i rodzinę. Może nawet pojawił się na horyzoncie jakiś rywal, który chętnie związałby się z jego żona?
On po prostu na nowo zobaczył w swojej żonie kobiete i to nie byle jaka.
Dlatego zostawił te miody, które niby miał u kochanki i odszedł bez żalu.
Kochanka zaczęła gadać mu o dziecku, stała się codzienna i zwyczajnie głupia, bo wszystko łykała w tak bezkrytyczny sposób. Przecież ten facet mieszkając jeszcze u autorki na jej oczach kontaktował się z żoną i prowadził z nią długie konwersacje. Każda kobieta czegoś by się domyśliła, a nasza autorka jedyne, co potrafiła, to przynudzać facetowi o tym, jak to ona bardzo go kocha.
Niestety ale czasem tak jest, że mamy ochotę zjeść pajdę że smalcem własnej produkcji, zamiast opychać się bóg wie jakimi to frykasami. Kochanka z tym wiecznym nadskakiwaniem zwyczajnie przejadła mu się. Do tego stopnia mu się przejadła, że facet zachęca ja, by poznała innego faceta.
Autorko, chyba jesteś trollem, bo nie odpowiadasz na żadne pytania, które pomogłyby nam lepiej zrozumieć twoja sytuację, jedyne co potrafisz napisać, to bredzenie o jakiejś miłości jego do ciebie i nienawiści do żony.
Ja wyłączam się z tego wątku, bo chyba nie pisze w dobrej sprawie. Autorka jest dla mnie mało wyrazista, dziwna i zalatuje mi trollem.
Wszystkiego dobrego w stalkowaniu żonatego i jego rodziny.
Ja podejrzewam, że żona najpierw wylała morze łez z rozpaczy, że do rodziny przyssala się boczna, ale potem, być może chodziła na terapię, ogarnęła się i pięknie zajela się swoim życiem. Pewnie zadbała o siebie, wyładniała, odzyskała poczucie własnej wartości i nagle znowu zaczęła podobać się zonkosiowi. Zobaczył chłop że zamienił siekierkę na kijek i zrozumiał, że poniósłby wielka stratę, gdyby odpuścił swoją żonę i rodzinę. Może nawet pojawił się na horyzoncie jakiś rywal, który chętnie związałby się z jego żona?
On po prostu na nowo zobaczył w swojej żonie kobiete i to nie byle jaka.
Dlatego zostawił te miody, które niby miał u kochanki i odszedł bez żalu.
Kochanka zaczęła gadać mu o dziecku, stała się codzienna i zwyczajnie głupia, bo wszystko łykała w tak bezkrytyczny sposób. Przecież ten facet mieszkając jeszcze u autorki na jej oczach kontaktował się z żoną i prowadził z nią długie konwersacje. Każda kobieta czegoś by się domyśliła, a nasza autorka jedyne, co potrafiła, to przynudzać facetowi o tym, jak to ona bardzo go kocha.
Niestety ale czasem tak jest, że mamy ochotę zjeść pajdę że smalcem własnej produkcji, zamiast opychać się bóg wie jakimi to frykasami. Kochanka z tym wiecznym nadskakiwaniem zwyczajnie przejadła mu się. Do tego stopnia mu się przejadła, że facet zachęca ja, by poznała innego faceta.
Autorko, chyba jesteś trollem, bo nie odpowiadasz na żadne pytania, które pomogłyby nam lepiej zrozumieć twoja sytuację, jedyne co potrafisz napisać, to bredzenie o jakiejś miłości jego do ciebie i nienawiści do żony.
Ja wyłączam się z tego wątku, bo chyba nie pisze w dobrej sprawie. Autorka jest dla mnie mało wyrazista, dziwna i zalatuje mi trollem.
Wszystkiego dobrego w stalkowaniu żonatego i jego rodziny.
Nie będę pisała szczegółów, w końcu to forum publiczne i ktoś może tu za dużo wynieść z tej historii, sorry.
Rozstanie zmieniło ich oboje, męża i żonę. To po pierwsze. A po drugie oczywistym jest, że była potworną zołzą w sytuacji, w jakiej ją postawił odchodząc do Ciebie. Bo sytuacja powoduje, że człowiek jest jakiś tam.
Ale po co rozkminiać takie rzeczy? Jak odchodzi, to zwyczajnie Ciebie nie kocha. A jak nie kocha, to miej go gdzieś i pozbieraj się po woli.
ulle napisał/a:Ja podejrzewam, że żona najpierw wylała morze łez z rozpaczy, że do rodziny przyssala się boczna, ale potem, być może chodziła na terapię, ogarnęła się i pięknie zajela się swoim życiem. Pewnie zadbała o siebie, wyładniała, odzyskała poczucie własnej wartości i nagle znowu zaczęła podobać się zonkosiowi. Zobaczył chłop że zamienił siekierkę na kijek i zrozumiał, że poniósłby wielka stratę, gdyby odpuścił swoją żonę i rodzinę. Może nawet pojawił się na horyzoncie jakiś rywal, który chętnie związałby się z jego żona?
On po prostu na nowo zobaczył w swojej żonie kobiete i to nie byle jaka.
Dlatego zostawił te miody, które niby miał u kochanki i odszedł bez żalu.
Kochanka zaczęła gadać mu o dziecku, stała się codzienna i zwyczajnie głupia, bo wszystko łykała w tak bezkrytyczny sposób. Przecież ten facet mieszkając jeszcze u autorki na jej oczach kontaktował się z żoną i prowadził z nią długie konwersacje. Każda kobieta czegoś by się domyśliła, a nasza autorka jedyne, co potrafiła, to przynudzać facetowi o tym, jak to ona bardzo go kocha.
Niestety ale czasem tak jest, że mamy ochotę zjeść pajdę że smalcem własnej produkcji, zamiast opychać się bóg wie jakimi to frykasami. Kochanka z tym wiecznym nadskakiwaniem zwyczajnie przejadła mu się. Do tego stopnia mu się przejadła, że facet zachęca ja, by poznała innego faceta.
Autorko, chyba jesteś trollem, bo nie odpowiadasz na żadne pytania, które pomogłyby nam lepiej zrozumieć twoja sytuację, jedyne co potrafisz napisać, to bredzenie o jakiejś miłości jego do ciebie i nienawiści do żony.
Ja wyłączam się z tego wątku, bo chyba nie pisze w dobrej sprawie. Autorka jest dla mnie mało wyrazista, dziwna i zalatuje mi trollem.
Wszystkiego dobrego w stalkowaniu żonatego i jego rodziny.Nie będę pisała szczegółów, w końcu to forum publiczne i ktoś może tu za dużo wynieść z tej historii, sorry.
Biorę to pod uwagę, ale czy to taki problem, żebyś napisała ile czasu minęło odkąd się wyprowadził? Chociaż w przybliżeniu, nikt nie oczekuje dokładnej daty. Albo czy zabrał swoje rzeczy.
A tak naprawdę, to irytują mnie twoje odpowiedzi, bo piszesz tak, jakbyś była kompletnie niekumata, oderwana od rzeczywiści i niczym zdarta płyta non stop o tym samym. To wygląda tak, jakbyś dobrze się bawiła nakręcając ludzi na produkowanie się w twojej sprawie. Ludzie ci piszą, a ty co? Na temat terapii dla ciebie też tu pisano, a przecież w ogóle się do tego nie odniosłaś.
Jesteś dziwna i jakąś taka nieprawdziwą w tym, co piszesz.
A może ten facet też zauważył w tobie coś dziwnego i dlatego tak ovhoczo wrócił do żony, gdy ona zgodziła się przyjąć go z powrotem?
Tak czy siak ja mam dosyć tego wątku.
la girafe napisał/a:ulle napisał/a:Ja podejrzewam, że żona najpierw wylała morze łez z rozpaczy, że do rodziny przyssala się boczna, ale potem, być może chodziła na terapię, ogarnęła się i pięknie zajela się swoim życiem. Pewnie zadbała o siebie, wyładniała, odzyskała poczucie własnej wartości i nagle znowu zaczęła podobać się zonkosiowi. Zobaczył chłop że zamienił siekierkę na kijek i zrozumiał, że poniósłby wielka stratę, gdyby odpuścił swoją żonę i rodzinę. Może nawet pojawił się na horyzoncie jakiś rywal, który chętnie związałby się z jego żona?
On po prostu na nowo zobaczył w swojej żonie kobiete i to nie byle jaka.
Dlatego zostawił te miody, które niby miał u kochanki i odszedł bez żalu.
Kochanka zaczęła gadać mu o dziecku, stała się codzienna i zwyczajnie głupia, bo wszystko łykała w tak bezkrytyczny sposób. Przecież ten facet mieszkając jeszcze u autorki na jej oczach kontaktował się z żoną i prowadził z nią długie konwersacje. Każda kobieta czegoś by się domyśliła, a nasza autorka jedyne, co potrafiła, to przynudzać facetowi o tym, jak to ona bardzo go kocha.
Niestety ale czasem tak jest, że mamy ochotę zjeść pajdę że smalcem własnej produkcji, zamiast opychać się bóg wie jakimi to frykasami. Kochanka z tym wiecznym nadskakiwaniem zwyczajnie przejadła mu się. Do tego stopnia mu się przejadła, że facet zachęca ja, by poznała innego faceta.
Autorko, chyba jesteś trollem, bo nie odpowiadasz na żadne pytania, które pomogłyby nam lepiej zrozumieć twoja sytuację, jedyne co potrafisz napisać, to bredzenie o jakiejś miłości jego do ciebie i nienawiści do żony.
Ja wyłączam się z tego wątku, bo chyba nie pisze w dobrej sprawie. Autorka jest dla mnie mało wyrazista, dziwna i zalatuje mi trollem.
Wszystkiego dobrego w stalkowaniu żonatego i jego rodziny.Nie będę pisała szczegółów, w końcu to forum publiczne i ktoś może tu za dużo wynieść z tej historii, sorry.
Biorę to pod uwagę, ale czy to taki problem, żebyś napisała ile czasu minęło odkąd się wyprowadził? Chociaż w przybliżeniu, nikt nie oczekuje dokładnej daty. Albo czy zabrał swoje rzeczy.
A tak naprawdę, to irytują mnie twoje odpowiedzi, bo piszesz tak, jakbyś była kompletnie niekumata, oderwana od rzeczywiści i niczym zdarta płyta non stop o tym samym. To wygląda tak, jakbyś dobrze się bawiła nakręcając ludzi na produkowanie się w twojej sprawie. Ludzie ci piszą, a ty co? Na temat terapii dla ciebie też tu pisano, a przecież w ogóle się do tego nie odniosłaś.
Jesteś dziwna i jakąś taka nieprawdziwą w tym, co piszesz.
A może ten facet też zauważył w tobie coś dziwnego i dlatego tak ovhoczo wrócił do żony, gdy ona zgodziła się przyjąć go z powrotem?
Tak czy siak ja mam dosyć tego wątku.
Wyprowadził się niedawno, zabrał wszystkie rzeczy. Na terapię nie mam potrzeby pójść.
.. Na terapię nie mam potrzeby pójść.
Może nie masz potrzeby ale powinnaś to rozważyć ...
Ja też przed pierwsza wizytą nie czułem potrzeby
la girafe napisał/a:.. Na terapię nie mam potrzeby pójść.
Może nie masz potrzeby ale powinnaś to rozważyć ...
Ja też przed pierwsza wizytą nie czułem potrzeby
Ale po co mi terapia? Nikt mnie nie nauczy przestać kochać tego człowieka.
bullet napisał/a:la girafe napisał/a:.. Na terapię nie mam potrzeby pójść.
Może nie masz potrzeby ale powinnaś to rozważyć ...
Ja też przed pierwsza wizytą nie czułem potrzebyAle po co mi terapia? Nikt mnie nie nauczy przestać kochać tego człowieka.
Terapia nie polega na oduczaniu kochania kogoś. Może ci za to uświadomić, dlaczego kochasz kogoś, kto cię rani.
La girave : ".... ona nigdy nie przyjeła do wiadomości że on z tego małżeństwa się wypisał. .."
...........................................................................................................................................................................................................................................
I tu prawie sama dałaś sobie odpowiedź, jeśli tak było że nie pogodziła się z tą zdradą, tym samym dla niego była to informacja że być może nie wszystko stracone, to że on jak twierdzisz zachowywał klasę w rozmowie z nią to może znaczyć iż dawał jej prawo do takiego zachowania bo czuł się winny, a to co mówił Tobie to tak jak inni pisali, mówił bo coś trzeba było mówić a w Tobie musiał mieć sprzymierzeńca bo jak inaczej, zwróć uwagę że ona miała rację bo jednak się nie wypisał ostatecznie i tylko czekał na odpowiedni moment na powrót
Dziewczyny dobrze Ci radzą z terapią, pomoże Ci ogarnąć siebie w tej rzeczywistości
145 2020-02-05 15:19:46 Ostatnio edytowany przez MonkaIska (2020-02-05 15:21:47)
Wziął manele i z jakimś ckliwym pożegnaniem, oczywiście życząc Ci byś nalazła kogoś lepszego (jaki on dobroduszny i kochany) odszedł.
Okropnie to tchórzliwe, powinnaś dostać konkretną odpowiedź a nie mataczenia.
Teraz pod wpływem uczuć i silnych emocji, które towarzyszą rozstaniu jesteś pełna sprzeczności.
Gdybyś usłyszała np.: "nie kocham Cię", "już mi się nie podobasz", byłoby Ci ciężko ale miałabyś jasną sytuację.
A tak jak z taniego dramatu, kocham Cię ale musze odejść do żony jędzy.
Nie wiem jak długo ze sobą mieszkaliście ale Twój partner obnażył swoją drugą twarz, zasłużyłaś na konkretne wyjaśnienie, tym bardziej, że to nie było bzykanko z ukrycia.
A tak z boku wygląda to inaczej, wlazł, pobzykał, po bzykanku "kocham Cię", ok było miło ale się skończyło wracam do żony. Kijowe nie?
Jaki niesamowity musi być ten gość, pójdzie, narobi bigosu żonie, kochance, znowu żonie ale przynajmniej w pakowaniu pomoże, ma wprawę
Ciekawy ten wątek, zazwyczaj jest o ukrywanej boczniarce a tu, gość zaczął nowe życie tylko nieudokumentowane i wrócił do żony.
Terapia dobry pomysł.
Myślę, że możesz mieć kogoś, kto na to zasługuje.
Na terapii dowiesz się czym miłość jest. Czym uzależnienie. Jakie są etapy żałoby po kimś. Jakie schematy ludzie mają. I wiele innych rzeczy.
Nikt Cię nie oduczy kochać faceta, bo nikt za Ciebie nic nie zrobi. Ale możesz sama chcieć zrobić cos ze sobą i chcieć nauczyć się rozpoznawać pewne rzeczy. I siebie wzmocnić.
147 2020-02-05 15:25:44 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-02-05 15:28:53)
... Niby nie wie co do niej czuje...
autorko, on kocha żonę, powiedział Ci to przecież wyraźnie. Mocniej się nie dało w tym momencie. Ze sposobu jak piszesz na forum wynika, że się obawiał stąd powiedział Ci to w ten, najdelikatniejszy sposób. Nie wie co czuje, coś czuje. To ma się nijak do Twojego twierdzenia, że jej nie kocha
A Ty niedługo spotkasz innego, fajniejszego, będziesz się śmiać, że to mogło Ci zniszczyć życie ... mam nadzieję wyciągniesz coś z tej lekcji.
Pewnie macie racje. Wiele rzeczy powoli do mnie zaczyna docierać. To nie była wyprowadzka na spontanie tylko raczej długo przemyślany i przeduskutowany powrót. Spędzał dużo czasu z dziećmi i pewnie nie tylko z nimi bo przeciez ta idea musiała być uzgodniona wspólnie. Wątpie że zabrał rzeczy i wniósł się na siłę. Myślenie o tym boli, ale też pozwala rozwiewać pewne wątpliwości. Zeby wrócić tam musiała być jakaś więź, nić porozumienia. Nie wiem co o tym myśleć.
To nie była wyprowadzka na spontanie tylko raczej długo przemyślany i przeduskutowany powrót. Spędzał dużo czasu z dziećmi i pewnie nie tylko z nimi bo przeciez ta idea musiała być uzgodniona wspólnie.
Oczywiście, że tak. Dlatego jeśli facet ma dzieci i chce z nimi utrzymywać kontakt, to wybaczająca żona ma wielkie szanse na ściągnięcie go z powrotem. Jak nie utrudnia kontaktów z dziećmi, nie strzela fochów, wręcz przeciwnie zachowuje się choćby tylko uprzejmie, to prędzej czy później taki facet zacznie myśleć - kurna, o co mi chodziło, że ja od niej odszedłem? Żonę widuje w określonych momentach, jak mądra, to zawsze przygotowana na wizytę ojca u dzieci (ciuch, makijaż, kawa, ciasto). Tymczasem to kochanka staje się tą babą w papilotach...
150 2020-02-05 16:15:28 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-02-05 16:17:11)
Pewnie macie racje. Wiele rzeczy powoli do mnie zaczyna docierać. To nie była wyprowadzka na spontanie tylko raczej długo przemyślany i przeduskutowany powrót. Spędzał dużo czasu z dziećmi i pewnie nie tylko z nimi bo przeciez ta idea musiała być uzgodniona wspólnie. Wątpie że zabrał rzeczy i wniósł się na siłę. Myślenie o tym boli, ale też pozwala rozwiewać pewne wątpliwości. Zeby wrócić tam musiała być jakaś więź, nić porozumienia. Nie wiem co o tym myśleć.
Tadaaam, no wreszcie. Choć nie do końca mi Ciebie żal, to witamy w klubie ...
1. To była operacja zaplanowana i ustalona z żoną, pewnie zaraz polecą na jakąś terapię.
2. Koleś pewnie trząsł się jak galareta gdy był u Ciebie po raz ostatni, przypomnij sobie czy nie był jakiś dziwny
3. Bał się prawdopodobnie Twojej reakcji dlatego użył pojęcia "Nie wiem co czuję"
Pomyśl co Ty byś w sytuacji takiej robiła i czy czasem nie byłoby to identyczne gdybyś wyprowadzała się od ...
la girafe napisał/a:Pewnie macie racje. Wiele rzeczy powoli do mnie zaczyna docierać. To nie była wyprowadzka na spontanie tylko raczej długo przemyślany i przeduskutowany powrót. Spędzał dużo czasu z dziećmi i pewnie nie tylko z nimi bo przeciez ta idea musiała być uzgodniona wspólnie. Wątpie że zabrał rzeczy i wniósł się na siłę. Myślenie o tym boli, ale też pozwala rozwiewać pewne wątpliwości. Zeby wrócić tam musiała być jakaś więź, nić porozumienia. Nie wiem co o tym myśleć.
Tadaaam, no wreszcie. Choć nie do końca mi Ciebie żal, to witamy w klubie ...
1. To była operacja zaplanowana i ustalona z żoną, pewnie zaraz polecą na jakąś terapię.
2. Koleś pewnie trząsł się jak galareta gdy był u Ciebie po raz ostatni, przypomnij sobie czy nie był jakiś dziwny
3. Bał się prawdopodobnie Twojej reakcji dlatego użył pojęcia "Nie wiem co czuję"Pomyśl co Ty byś w sytuacji takiej robiła i czy czasem nie byłoby to identyczne gdybyś wyprowadzała się od ...
Cięzko mi w to po prostu uwierzyć. To jest jak romans z własną żoną.
On miał z TOBĄ romans a był z własną żoną, do której wrócił, zapewne po dłuższym rozważaniu i planowaniu. Terapie zaś są właśnie po to, żeby sobie uświadomić, że są różnice między miłością a jakimś całkowitym uzależnieniem od drugiej osoby. Terapia pokaże Ci, że do własnego szczęścia nie jest potrzebna koniecznie druga osoba, ale przede wszystkim satysfakcja ze swojego życia.
bullet napisał/a:la girafe napisał/a:Pewnie macie racje. Wiele rzeczy powoli do mnie zaczyna docierać. To nie była wyprowadzka na spontanie tylko raczej długo przemyślany i przeduskutowany powrót. Spędzał dużo czasu z dziećmi i pewnie nie tylko z nimi bo przeciez ta idea musiała być uzgodniona wspólnie. Wątpie że zabrał rzeczy i wniósł się na siłę. Myślenie o tym boli, ale też pozwala rozwiewać pewne wątpliwości. Zeby wrócić tam musiała być jakaś więź, nić porozumienia. Nie wiem co o tym myśleć.
Tadaaam, no wreszcie. Choć nie do końca mi Ciebie żal, to witamy w klubie ...
1. To była operacja zaplanowana i ustalona z żoną, pewnie zaraz polecą na jakąś terapię.
2. Koleś pewnie trząsł się jak galareta gdy był u Ciebie po raz ostatni, przypomnij sobie czy nie był jakiś dziwny
3. Bał się prawdopodobnie Twojej reakcji dlatego użył pojęcia "Nie wiem co czuję"Pomyśl co Ty byś w sytuacji takiej robiła i czy czasem nie byłoby to identyczne gdybyś wyprowadzała się od ...
Cięzko mi w to po prostu uwierzyć. To jest jak romans z własną żoną.
Niestety. To nie jest jak romans. To powrót wszystkiego na swoje miejsce. Romansem była wasza relacja. Przykro mi.
Ile to trwało? Tzn Twoja relacja z tym panem? Rok? Po jakim czasie się wprowadził?
154 2020-02-05 17:01:15 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-05 17:09:57)
On miał z TOBĄ romans a był z własną żoną, do której wrócił, zapewne po dłuższym rozważaniu i planowaniu. Terapie zaś są właśnie po to, żeby sobie uświadomić, że są różnice między miłością a jakimś całkowitym uzależnieniem od drugiej osoby. Terapia pokaże Ci, że do własnego szczęścia nie jest potrzebna koniecznie druga osoba, ale przede wszystkim satysfakcja ze swojego życia.
A idąc jeszcze dalej to do szczęścia nie jest potrzebna nawet satysfakcja z życia Takie cuda moi mili
Niemożliwe ? Możliwe jak najbardziej żaden kit i wielkie słowa ,które czasem wk...ją .Początkiem jest uwolnienie i odpuszczenie sobie i też jak napisałeś - dobrowolnie rozróżnić ,odsiać zaakceptować w sobie co jest w nas zdrowe a co zniewolone roszczeniami żądaniami i stawianymi sobie warunkami/przeszkódami na drodze do szczęścia i zdrowej więzi z drugim człowiekiem i spełnieniem naturalnych potrzeb już sama nauka i ćwiczenie się w tym jest szczęściem i przygodą początkiem bywa ból łzy i cierpienie to mija i życie zaczyna na nowo pulsować bo życie jest mądre mądrzejsze od nas .
Teraz będzie cytat (dawno nie było)
Radość i spokój są możliwe właśnie w tej godzinie (...). Jeśli nie możesz znaleźć ich tutaj, to nie znajdziesz ich nigdzie.
Thich Nhat Hanh, Cud uważności
Czym Ty się łamiesz dziewczyno. Śmieci wyniosły się same - ciesz się. Pozbyłaś się miernoty, która wraca w ramiona jeszcze większej. Trzeba nie mieć honoru i ambicji, żeby pozwalać się tak traktować. Jak ktoś Cię zdradza, oszukuje, jest nielojalny wobec Ciebie, mówi odchodzę to jedyne co można mu odpowiedzieć to "idź w piz*u".
Myślisz, że on wraca do krainy mleka i miodu? Będzie im dobrze przez kilka/naście miesięcy a potem zaczną wysypywać się trupy z szafy... Naprawa takiej relacji wymaga niebotycznego zaangażowania obu osób a nie sądzę by ta Twoja miernota była do tego zdolna. On o tym jeszcze nie wie ale ten powrót może być jego... skazaniem.
Czym Ty się łamiesz dziewczyno. Śmieci wyniosły się same - ciesz się. Pozbyłaś się miernoty, która wraca w ramiona jeszcze większej. Trzeba nie mieć honoru i ambicji, żeby pozwalać się tak traktować. Jak ktoś Cię zdradza, oszukuje, jest nielojalny wobec Ciebie, mówi odchodzę to jedyne co można mu odpowiedzieć to "idź w piz*u".
Myślisz, że on wraca do krainy mleka i miodu? Będzie im dobrze przez kilka/naście miesięcy a potem zaczną wysypywać się trupy z szafy... Naprawa takiej relacji wymaga niebotycznego zaangażowania obu osób a nie sądzę by ta Twoja miernota była do tego zdolna. On o tym jeszcze nie wie ale ten powrót może być jego... skazaniem.
Dawno się tak nie uśmiałam. Czyli la girafe to anioł, mąż to grzesznik a szatanem vel największą miernotą okazuje się być żona?
157 2020-02-05 17:52:21 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-02-05 17:58:11)
Oczywiście, trzeba być miernota żeby pozwolić wrócić komuś kto nas zostawił zdeptał zdradził.
[osobiste wycieczki - poniżej poziomu Forum]
Autorka ubzdurała sobie, że kochaś pała do niej wielkim uczuciem i chociaż fakty temu przeczą, kurczowo trzyma sie tej wersji. Otóż, kiedyś mój znajomy, który wdał się w krótki romans, powiedział po kilku drinkach, że kochanka służy mu do spuszczenia z siebie stresu i zdarzyło mu sie odpowiedzieć na jej wyznania "ja ciebie też", ale znaczyło to dla niego tyle samo co "na zdrowie" po kichaniu. Znałam też tak uprzejmego, ze kiedy żona była w długo oczekiwanej, ale zagrożonej ciązy, chadzał do salonu masażu. Zarzekał sie przy tym, że kocha żonę nad życie, ale nie może sobie bez sexu poradzić.
Uważam, że kochanka od prostytutki różni sie tym, że jednej sie płaci żywą gotówką a drugiej słodkimi słówkami/wciskanym kitem.
Szanuj sie i daj sobie spokój.
HH trafił swój na swego. Być kochanką zonatego mezczyzny , to trzeba nie mieć za gram kręgosłupa moralnego. Jeszcze słuchać, jak z nią rozmawia, słuchać tych bzdur, jakie o zonie wygaduje... Skoro zone potraktował tak podle, to naprawdę oczekuje kochanka, że wobec niej zachowa sie dobrze, uczciwie i z honorem? to ta
k, jak w tej bajce o skorpionie przez rzekę - bo takka jego natura.
Skoro zdradzał, był nielojalny, dlaczego kochanka myśli, że wobec niej cudzy żonkoś zachowa sie odpowiednio? oczekuje kochanka uczciwości u zdradzacza? to tak, jakby czekać aż świnka zacznie tańczyć w balecie
Cataga - a czego zona teraz od niego bedzie oczekiwać? Ze bedzie wierny i lojalny? Hahahaha. Skoro zdradził i mieszkał, żył oficjalnie przez 4 lata z inna kobieta. Obie powinny drania kopnąć w 4 litery. Poszkodowane są obie i obie zachowują się idiotycznie.
oczywiście. Ale zonę ,powiedzmy, mozna zrozumieć- wspolny kredyt hipoteczny, kasa, dzieci. Ale kochanki ni w ząb
oczywiście. Ale zonę ,powiedzmy, mozna zrozumieć- wspolny kredyt hipoteczny, kasa, dzieci. Ale kochanki ni w ząb
Autorkę też można zrozumieć po prostu zakochała się nie wiadomo dlaczego,miała romans potem związek z nim, niby nie powinna ale już się to stało i nie odstanie się w pewien sposób uzależniła się i swoje życie od niego przy okazji i już.
163 2020-02-05 21:20:00 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2020-02-05 21:36:17)
Co motywuje faceta, który przez kilka lat ma romans a potem jakby nigdy nic wraca do żony?
Kocha mnie, pokazuje to, mieszka, dzieli życie a później chce jednak dać szansę tamtej?
Czemu chce jej dać szansę, skoro jest dla niego zła, nie rozumie go, poniża i nie szanuje?
Dlaczego woli zostawić życie w zgodzie, miłości, stabilizacji dla czegoś przed czym do mnie uciekł?
Bo kocha żonę. Bo z nią chce żyć. Bo to ona jest dla niego ważna. Bo małżeństwo to więcej niż romans, a ślubowane wartości są cenniejsze niż zakazany owoc.
Szkoda, że ją poniżył tym romansem, że ona musiała przejść orzez takie upokorzenie... Jednak opamiętał się, a skoro i ona go przyjmuje z powrotem to znaczy, że naprawdę łączy ich coś wyjątkowego. Na tyle silnego, że przygoda z Tobą nie była w stanie tego do końca zniszczyć.
Im teraz nie będzie łatwo i sielankowo. Czeka ich trud odbudowywania tego, co on przy Twoim udziale zdołał zburzyć... Widocznie jednak zarówno on, jak i ona wierzą, że warto. Ja trzymam za nich kciuki.
Ty zaś powinnaś przejrzeć na oczy i dostrzec kim przez te lata tak na prawdę byłaś, otrząsnąć się i ruszyć dalej. I nabyć trochę empatii, bo z Twoich postów wylewa się potok niezrozumienia dla najbardziej naturalnych ludzkich uczuć... Ty piszesz jak okropna egoistka. Skupiasz się nie na tym, co istotne... Nie rozumiesz nawet, co złego zrobiliście oboje i, że miałaś we wszystkim, w krzywdzeniu innych swój udział!
A więc życzę Ci nowego mądrzejszego i otwartego na innych życia. Już bez krzywdzenia innych i w poczuciu całkowitej wolności. Znajdź sobie "niezaobrączkowanego" faceta. Bądź wreszcie tą pierwszą, a nie "tą drugą", bo, jak widzisz ta pierwsza jest Pierwsza Bardzo Tobie tego życzę.
164 2020-02-05 22:04:34 Ostatnio edytowany przez Pikupik2019 (2020-02-05 23:04:07)
Cięzko mi w to po prostu uwierzyć. To jest jak romans z własną żoną.
Mi też było ciężko uwierzyć, że mąż porzuca mnie z wyczekiwanym niemowlakiem dla innej. I też myślałam, że ona go omotała nie było innej opcji! Ale takie rzeczy się dzieją. I to nie jest wiedza z filmów tylko niemal wszyscy którzy tu piszą byli albo tą żoną, albo tą kochanką albo tym mężem albo tym kochankiem i wiedzą co mówią bo to są tak jakby schematy niestety ...
Gostek dał wyraźnie do zrozumienia, że najważniejszy jest on sam i nie zmienisz tego. Jak ktoś myśli tylko o sobie to niestety tak to właśnie wygląda. Twoje uczucia nie są dla niego istotne. Najważniejsze jest to czego on chce. Nie jest to dobry partner bo zawodny... zawsze zrobi to co dla niego będzie korzystne choćby miał ci nóż w plecy wbić. Już z resztą to pokazał i żonie i tobie.
Ktoś tu mądrze napisał, i też tak uważam, że nie wiesz na pewno, czy ta żona pisała takie straszne rzeczy bo on ją do tego doprowadził, czy rzeczywiście taka była. Ja po 10 latach zgodnego małżeństwa jak mąż poznał koleżaneczkę której rysował laurki i kupował figurki z bajeczek jak ja rodziłam a potem brał urlopy żeby przechadzać się z nią po krzakach zamiast pomóc przy niemowlaku doprowadził mnie do takiego stanu, że w emocjach mówiłam naprawdę straszne rzeczy (później to się wogóle okazało, że te przesadzone emocje to od zapalenia tarczycy były, ale to szczegół). Ale to się zaczęło jak on zaczął romansować. Pokazywał jej to co ja piszę, a ona mówiła dokładnie tak jak ty, że jestem walnięta, nienormalna i takie tam i powinnam się leczyć! A to że 10 lat byliśmy zgodnym i bardzo przyjacielskim małżeństwem - tym oczywiście już mąż się jej nie pochwalił.
Cataga - a czego zona teraz od niego bedzie oczekiwać? Ze bedzie wierny i lojalny? Hahahaha. Skoro zdradził i mieszkał, żył oficjalnie przez 4 lata z inna kobieta. Obie powinny drania kopnąć w 4 litery. Poszkodowane są obie i obie zachowują się idiotycznie.
Szambo wypłynęło pewnie całkiem niedawno a oficjalna wersja dla żony o czasie trwania romansu jest dzielona przez 10. Myślę że żona zareaguje inaczej gdy dowie się prawdy
Tak jak już wspomniałam, nie wierzę w rachunek zysków i strat tylko w coś co musiało mocno zadziałać na niego, że aż zdecydował się na taki krok.
Ale przecież już raz się na tak dramatyczny krok zdecydował. Wtedy mocno zadziała na niego jego miłość do Ciebie a koniec miłości do żony.
Więc załóżmy, że wyprowadza się od danej kobiety pod wpływem końca miłości do niej.
A wyprowadza się tam dokąd może się wyprowadzić.
Niemożliwe że się w niej zakochał od nowa bo stosunki między nimi były i są napięte, ona nigdy nie przyjeła do wiadomości że on z tego małżeństwa się wypisał. Dlatego pisałam o jakimś rodzaju szantażu.
I to dlatego te stosunki były napięte? Czyli skoro do niej wrócił można założyć, że już nie będzie napięć.
Natomiast jeżeli było jak piszesz to co do kobiet on absolutnie ma "swój typ".
witam.Proste-widocznie jednak kocha żonę a nie Ciebie.Mówić to może różne rzeczy ale najważniejsze są czyny i fakty.
Autorko, ten facet już raz opuścił kobiete dla innej i potem bez problemu żył u tej drugiej jak pączek w masle.
Dlaczego więc dziwisz się, że opuścił ciebie? Zrobił to, co potrafi, co nie jest dla niego problemem i tak jak potraktował tamtą, tak dzisiaj potraktował ciebie.
Jak mógł to zrobić? No normalnie mógł. A kto mu zabroni? Każdy człowiek wybiera dla siebie to, co uważa za dobre dla siebie. U ciebie z jakiegoś powodu widocznie się męczył, więc dlaczego miałby dalej się poświęcać?
A ty byś się poświęcała?
Zapamiętaj, że facet który wpycha kobiete w ramiona innego na pewno jej nie kocha. On chce pozbyć się jej jak najbardziej bezkolizyjnie. Pewnie zna ciebie i wie, że nie odczepisz się od niego tak łatwo. Gdybyś miała faceta, wtedy byłyby szansę na to, że po cichutku znikniesz. I właśnie o tym marzy ten człowiek.
Tak ciężko jest to pojąć?
W małżeństwie można sobie wiele "wybaczyć" - ze względu na wspólne lata spędzone razem, na dzieci, pieniądze, przyzwyczajenie. Ktoś pisał, że on wraca do żony, bo ją kocha - to chyba jeszcze bardziej naiwne, niż opcja, że kocha partnerkę. Też obstawiam, że wizja kolejnego dziecka i zobowiązań go wystraszyła, bo nie tego oczekiwał odchodząc z domu.
Żona pewnie ma jakiś powód, żeby go przyjąć, może jest jej trudno samej z dziećmi, może brakuje jej kasy a może chce się zemścić, przyjmie go i za miesiąc z hukiem wywali, nie wiadomo.
la girafe, teraz pewnie tego nie czujesz, ale on tym odejściem zrobił ci najlepszy prezent, jaki mógł.
Zaczynasz zachowywać się jak zdradzona żona, a on już to przerabiał:) Role się odwróciły i trudno Ci w to uwierzyć. Nie wiem, o jakim szantażu mówisz, skoro 4 lata wcześniej nie zadział na niego żaden Zakochał się, poleciał do Ciebie łatwo poświęcajac małe dzieci. Myślę, że jego żona miała wtedy więcej narzędzi nacisku niż po latach, gdzie jej otoczenie obyło się ze stratą. Ja tu widzę powody banalne jak świat: obyłaś mu się, stałaś się codzienna, łatwo dostępna, przewidywalna i zwykła do bólu. Proza życia. Poza tym może chce odzyskać statut ojca i głowy rodziny, zamiast piętno jej zdrajcy? TAKI związek męczy, a kiedy motyle zdychają lubią przychodzić różne refleksje . Będziesz płakać, błagać, upokarzać się. A on pokaże Twoje wiadomości żonie i stwierdzi, że jestes nienormalna.
A mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz: jakie były, Autorko, okoliczności Waszego wspólnego zamieszkania? Czy on świadomie, wybrał Ciebie i lojalnie poinformował o tym żonę, stwierdzając, że się do Ciebie wyprowadza? A może romansował potajemnie, ale „sprawa się rypła”, żona wywaliła dziada, a Ty, tylko na to czekałaś, by go przygarnąć. Tymczasem, gdy emocje nieco opadły, podczas spotkań z dziećmi, powoli urabiał żonę i utwardzał grunt do powrotu. Wreszcie mu się udało, i poszłaś w odstawkę. Tym bardziej, że chcesz dziecka, a tam, gotowe, odchowane. On, jako ojciec, jest już spełniony. Po co mu ta powtórka z rozrywki: kupki, pieluchy, itp, kiedy do końca nie wiadomo, czy on od tego nie uciekł. A może zdał sobie sprawę, że to ostatni moment, aby wykorzystać czas, gdy dzieci jeszcze w miarę małe, łatwiej wybaczą porzucenie rodziny? Przykro pewnie czyta Ci się to, co wszyscy tu piszą, ale może być tak, że mu spowszedniałaś, że nie różnisz się od żony, że „ trawa u sąsiada, tylko pozornie bardziej zielona”. Czas goi rany, ale to Ty sama musisz przekonać siebie, że nie jesteś już dla partnera ważna, my Cię chyba nie przekonamy. Im szybciej uda Ci się to zrobić, tym lepiej. Powodzenia.
"................... że mu spowszedniałaś, że nie różnisz się od żony, ......"
..................................
spowszedniałaś ale różnisz się od żony, jeśli jego zauroczenie Tobą minęło i nie stało się miłością to skończyły się argumenty za tym aby z Tobą trwać w odróżnieniu od żony za którą stoją dzieci, węzeł ślubny i kupa różnych powiązań rodzinnych, towarzyskich, jeśli żona ze znanych tylko sobie powodów zdecydowała się wybaczyć i przyjąć męża z powrotem to przepraszam ale Twoja pozycja jest żadna i pozostaje Ci przyjąć to do wiadomości
Jeśli można to opowiem wam moją historię. Wiem, dostanę po łbie i wiem że cześć z was powie że jestem/bylam głupia i naiwna ale trudno.
2,5 roku temu poznałam faceta, oboje byliśmy w związkach, ja bez dzieci on z 2 córkami. W skrócie. Postanowiliśmy żyć razem. Ja rozstała się z moim ówczesnym partnerem, on miał rozwiesc się z żoną. I tak rozwodzil się przez ostatnie 2,5 roku. Nie mógł jej zostawić bo zachorowała, bo straciła pracę i mnóstwo innych powodów, ale oczywiście jej nie kocha, kocha tylko mnie i nic nie może jej powiedzieć bo dzieci. A ja w to wszystko wierzyłam. To znaczy chyba chciałam wierzyć bo go kochałam. I prawdę mówiąc nadal kocham. Dużo się działo przez te ponad dwa lata, ale przyszła niedziela (ostatnia), kiedy to wieczorem dostałam informację, że właściwie to on już nie wie czy mnie kocha, wzbudzam w nim poczucie winy i w związku z tym nie widzi dla nas przyszłości i wyślę mi moje rzeczy do paczkomatu. Aż mnie zatkało. Już nawet nie spytałam o co mu chodzi, co się stało, nie odezwalam się od tego czasu. Jak się czuje porzucona kochanka? Oszukana, pozbawiona złudzeń, jak dziwka, potraktowana przedmiotowo, zraniona i pozbawiona poczucia własnej wartości i złudzeń, że komukolwiek można zaufać. Taka historia...
Jeśli można to opowiem wam moją historię. Wiem, dostanę po łbie i wiem że cześć z was powie że jestem/bylam głupia i naiwna ale trudno.
2,5 roku temu poznałam faceta, oboje byliśmy w związkach, ja bez dzieci on z 2 córkami. W skrócie. Postanowiliśmy żyć razem. Ja rozstała się z moim ówczesnym partnerem, on miał rozwiesc się z żoną. I tak rozwodzil się przez ostatnie 2,5 roku. Nie mógł jej zostawić bo zachorowała, bo straciła pracę i mnóstwo innych powodów, ale oczywiście jej nie kocha, kocha tylko mnie i nic nie może jej powiedzieć bo dzieci. A ja w to wszystko wierzyłam. To znaczy chyba chciałam wierzyć bo go kochałam. I prawdę mówiąc nadal kocham. Dużo się działo przez te ponad dwa lata, ale przyszła niedziela (ostatnia), kiedy to wieczorem dostałam informację, że właściwie to on już nie wie czy mnie kocha, wzbudzam w nim poczucie winy i w związku z tym nie widzi dla nas przyszłości i wyślę mi moje rzeczy do paczkomatu. Aż mnie zatkało. Już nawet nie spytałam o co mu chodzi, co się stało, nie odezwalam się od tego czasu. Jak się czuje porzucona kochanka? Oszukana, pozbawiona złudzeń, jak dziwka, potraktowana przedmiotowo, zraniona i pozbawiona poczucia własnej wartości i złudzeń, że komukolwiek można zaufać. Taka historia...
Myślę, że będzie najlepiej, jak założysz swój własny wątek.
Jak się czuje porzucona kochanka? Oszukana, pozbawiona złudzeń, jak dziwka, potraktowana przedmiotowo, zraniona i pozbawiona poczucia własnej wartości i złudzeń, że komukolwiek można zaufać...
To uzmysłowie ci jak się czuja zdradzane żony, do czego przyczyniają się takie jak ty.
Oszukane, potraktowane przedmiotowo, zranione, pozbawione poczucia własnej wartości i złudzeń, że można komukolwiek zaufać. Brzmi znajomo?
Takatam1 napisał/a:Jak się czuje porzucona kochanka? Oszukana, pozbawiona złudzeń, jak dziwka, potraktowana przedmiotowo, zraniona i pozbawiona poczucia własnej wartości i złudzeń, że komukolwiek można zaufać...
To uzmysłowie ci jak się czuja zdradzane żony, do czego przyczyniają się takie jak ty.
Oszukane, potraktowane przedmiotowo, zranione, pozbawione poczucia własnej wartości i złudzeń, że można komukolwiek zaufać. Brzmi znajomo?
Do takiego samopoczucia zdradzonych żon/mężów, przyczynia się tylko i wyłącznie zdradzający partner/partnerka. Tak samo jak do takiego a nie innego samopoczucia Takiejtam przyczynił się przecież ten pan a nie jego żona. Bez przesady
Takatam1 napisał/a:Jak się czuje porzucona kochanka? Oszukana, pozbawiona złudzeń, jak dziwka, potraktowana przedmiotowo, zraniona i pozbawiona poczucia własnej wartości i złudzeń, że komukolwiek można zaufać...
To uzmysłowie ci jak się czuja zdradzane żony, do czego przyczyniają się takie jak ty.
Oszukane, potraktowane przedmiotowo, zranione, pozbawione poczucia własnej wartości i złudzeń, że można komukolwiek zaufać. Brzmi znajomo?
Ciekawe jak się czuł jej partner, jak mu przyprawiała rogi? I jak się czuła żona kochanka? Ach nie, to nieważne przecież.
Zadziwia mnie za każdym razem poziom egoizmu ludzi, którzy zdradzają i tych, którzy ze zdradzaczami biorą w tym udział. Ludzie pozbawieni moralności i empatii, ja ja ja i moje najważniejsze. Nawet jeżeli tacy ludzie później cierpią, to mi ich nie żal.
Zbyt często pojawiają się wątki, gdzie całkowicie wybiela się osoby będące kochankami. Bo o ile winnym rozpadu związku/małżeństwa jest przecież zawsze zdradzający, to czy każdy będzie się ochoczo rzucał na zajętą osobę? Czy sam fakt, że ktoś jest w związku( szczególnie w małżeństwie) nie sprawia, że czuje się wręcz ten dystans czy wycofanie, które nie pozwala się dostatecznie zbliżyć do siebie czy rozwinąć się w głębsza relację? Nawet jeśli ma się stały kontakt, choćby w pracy..?Pojawiają się często usprawiedliwienia w stylu: "mam prawo do szczęścia", "też chcę mieć kogoś bliskiego" itp. Tylko dlaczego pewne osoby tak ciągnie do zajętych, skoro obok są akurat wolni, bez zobowiązań? Poza utratą empatii to zadziwia także ślepa wiara w to, co nieraz próbuje wciskać kochankowi/kochance zdradzający kogoś partner..
179 2020-02-11 11:11:14 Ostatnio edytowany przez imieslow (2020-02-11 11:16:13)
Zbyt często pojawiają się wątki, gdzie całkowicie wybiela się osoby będące kochankami. Bo o ile winnym rozpadu związku/małżeństwa jest przecież zawsze zdradzający, to czy każdy będzie się ochoczo rzucał na zajętą osobę? Czy sam fakt, że ktoś jest w związku( szczególnie w małżeństwie) nie sprawia, że czuje się wręcz ten dystans czy wycofanie, które nie pozwala się dostatecznie zbliżyć do siebie czy rozwinąć się w głębsza relację? Nawet jeśli ma się stały kontakt, choćby w pracy..?Pojawiają się często usprawiedliwienia w stylu: "mam prawo do szczęścia", "też chcę mieć kogoś bliskiego" itp. Tylko dlaczego pewne osoby tak ciągnie do zajętych, skoro obok są akurat wolni, bez zobowiązań? Poza utratą empatii to zadziwia także ślepa wiara w to, co nieraz próbuje wciskać kochankowi/kochance zdradzający kogoś partner..
Kto zdrowy na umyśle wkręca się w znajomość z kimś zajętym? Normalny człowiek ma jakąś barierę a jeśli nawet się zauroczy, to świadomość że krzywdzi się po drodze ileś tam osób, stanowi otrzeźwienie. Dla mnie taki człowiek ma jakiś deficyt a już na pewno jest chory na egoizm.
Fakt jest taki, że gdyby ludziom w związkach zależało na ich partnerach czy poprawie relacji między sobą, to wszystko kończyłoby się na owym zauroczeniu, tudzież fascynacji. Tymczasem, prawie zawsze ludzie pielęgnują w sobie i rozwijają to uczucie, wbrew rozsądkowi, empatii czy zwyczajnej przyzwoitości. Każdy brnie na siłę w ten emocjonalny haj, bo to takie "cudowne", porywające i zupełnie nowe doświadczenie, zostawiając za sobą zgliszcza...
Kto zdrowy na umyśle wkręca się w znajomość z kimś zajętym? Normalny człowiek ma jakąś barierę a jeśli nawet się zauroczy, to świadomość że krzywdzi się po drodze ileś tam osób, stanowi otrzeźwienie. Dla mnie taki człowiek ma jakiś deficyt a już na pewno jest chory na egoizm.
Słabi, interesowni, zakompleksieni, zaznaczyć właściwe, można więcej niż jedną odp. Jednocześnie mający "gdzieś" rodziny zdradzaczy, bo co ich obchodzą obcy ludzie, często kochanka/kochanek karmiony opowiastkami o złym, okrutnym parterze-potworze karmi się tym, jednocześnie usprawiedliwiając swoje zachowanie.
Są jeszcze kochanki/kochankowie robiący to dla zabawy, tych zabawnych nie obchodzą rodziny zdradzaczy, bo to w sumie takie zabawne
Gdybym nie trafiła na to forum nawet nie zdawałabym sobie sprawy o skali problemu. A przecież Ci ludzie są wśród nas. W głowie miałam obraz kochanki Famme Fatale a rzeczywistość mnie rozczarowała.
Czy faktycznie tak dobrze smakuje ten zakazany owoc? Że kochankowie nie żądają rozwodów a zdradzacze się nie rozwodzą tylko tkwią w tym swoim układziku, wracając do swoich rodzin jakby nigdy nic... Mieć kochankę...wow like a king
Kochanki, zdradzacze, było, jest i będzie, dlatego dobrze jest uczulać, dobrze jest wiedzieć jak sobie radzić z traumą, porzuceniem, oszukaniem.
W szkołach powinny być pogadanki, o tym jak budować swoją siłę, matki powinny uczyć córki samodzielności itd.
Fakt jest taki, że gdyby ludziom w związkach zależało na ich partnerach czy poprawie relacji między sobą, to wszystko kończyłoby się na owym zauroczeniu, tudzież fascynacji. Tymczasem, prawie zawsze ludzie pielęgnują w sobie i rozwijają to uczucie, wbrew rozsądkowi, empatii czy zwyczajnej przyzwoitości. Każdy brnie na siłę w ten emocjonalny haj, bo to takie "cudowne", porywające i zupełnie nowe doświadczenie, zostawiając za sobą zgliszcza...
Faktem też jest że to zwykle te "nieszczęśliwe" w relacjach osoby wykonują tzw pierwszy krok ku osobie spoza własnej relacji. A człowiek jak już się zakocha (wiesz nie każdy potrafi po prostu blokować rodzące się uczucie) to kupi od obiektu zakochania niemal każdy kit. Wszystko staje się prawdą niemalże objawioną. Chodziło mi o to co napisal Markotny - kochanek czy kochanka nie są częścią relacji żona-mąż. To brak lojalności stałego partnera przyczynia się do bólu zdradzonego/zdradzonej. Kochanek czy kochanka to obca osoba. I tak naprawdę taka osoba najbardziej krzywdzi siebie - skazując się na brak czasu, okruszki uwagi, trwanie w zakłamaniu i samotność. Zwykle takie osoby w końcu się otrząsają i wychodzą z takich pokręconych układów. Uważam, że nawet jednorazowe wejście w taką relację świadczy o jakichś deficytach. Należy je rozpoznać i więcej nie popełniać błędu, jakim jest relacja z osobą zajętą.
bagienni_k napisał/a:Fakt jest taki, że gdyby ludziom w związkach zależało na ich partnerach czy poprawie relacji między sobą, to wszystko kończyłoby się na owym zauroczeniu, tudzież fascynacji. Tymczasem, prawie zawsze ludzie pielęgnują w sobie i rozwijają to uczucie, wbrew rozsądkowi, empatii czy zwyczajnej przyzwoitości. Każdy brnie na siłę w ten emocjonalny haj, bo to takie "cudowne", porywające i zupełnie nowe doświadczenie, zostawiając za sobą zgliszcza...
Faktem też jest że to zwykle te "nieszczęśliwe" w relacjach osoby wykonują tzw pierwszy krok ku osobie spoza własnej relacji. A człowiek jak już się zakocha (wiesz nie każdy potrafi po prostu blokować rodzące się uczucie) to kupi od obiektu zakochania niemal każdy kit. Wszystko staje się prawdą niemalże objawioną. Chodziło mi o to co napisal Markotny - kochanek czy kochanka nie są częścią relacji żona-mąż. To brak lojalności stałego partnera przyczynia się do bólu zdradzonego/zdradzonej. Kochanek czy kochanka to obca osoba. I tak naprawdę taka osoba najbardziej krzywdzi siebie - skazując się na brak czasu, okruszki uwagi, trwanie w zakłamaniu i samotność. Zwykle takie osoby w końcu się otrząsają i wychodzą z takich pokręconych układów. Uważam, że nawet jednorazowe wejście w taką relację świadczy o jakichś deficytach. Należy je rozpoznać i więcej nie popełniać błędu, jakim jest relacja z osobą zajętą.
Krzywdzi siebie? Skoro świadomie wchodzi w czyjś związek to znaczy, że tylko na tyle taką osobę stać, na tyle siebie wycenia i wystarczą mu te "okruszki uwagi". Zdrowy człowiek szuka zdrowej relacji.
Skoro świadomie wchodzi w czyjś związek to znaczy, że tylko na tyle taką osobę stać, na tyle siebie wycenia i wystarczą mu te "okruszki uwagi.
Co za bzdury. W jednorożce też wierzysz. Swiat nie jest czarno-biały. Jak wątek pokazuje mozna siebie wyceniać znacznie niżej. Mozna sie upadlać przez 4 lata tylko po to by odzyskać zdradzacza.
Skoro świadomie wchodzi w czyjś związek to znaczy, że tylko na tyle taką osobę stać, na tyle siebie wycenia i wystarczą mu te "okruszki uwagi.
Co za bzdury. W jednorożce też wierzysz. Swiat nie jest czarno-biały. Jak wątek pokazuje mozna siebie wyceniać znacznie niżej. Mozna sie upadlać przez 4 lata tylko po to by odzyskać zdradzacza.
Cóż, nie będę się licytować. Dla mnie świadczenie usług seksualnych i dopłacanie do usług hotelarskich kochanka, który i tak kopnie w tyłek, nie jest szczytem marzeń. Nie znam historii zdradzanej, więc się na ten temat nie wypowiem.
Oczywistą sprawą jest to, że kochanek/nka nie jest częścią małżeństwa czy związku. Winnym rozpadu danej relacji jest STRICTE osoba zdradzająca. To nie kochanek obiecywał wierność partnerowi, który z nim zdradza swojego współmałżonka. Mi chodziło przede wszystkim o to, że nieraz ta/ten trzecia siebie usprawiedliwia takim właśnie tekstem typu: "ja nikogo nie zdradzam" i nie widzi niczego złego w samym fakcie wiązania się z zajętą osobą. I to, co mnie dobija, to właśnie brak świadomości, że kogoś się krzywdzi a sobie zapewnia owe emocje i szczęście, często zresztą krótkotrwałe i złudne. Poza zaślepieniem tacy kochankowie nie zdają sobie sprawy, że właśnie w dalszej perspektywie może to przynieść problemy.
I to, co mnie dobija, to właśnie brak świadomości, że kogoś się krzywdzi a sobie zapewnia owe emocje i szczęście, często zresztą krótkotrwałe i złudne. Poza zaślepieniem tacy kochankowie nie zdają sobie sprawy, że właśnie w dalszej perspektywie może to przynieść problemy.
Mnie podobnie ale bardziej mnie dobija fakt, że to zdradzacze o tym nie myślą. Jakby nie było to od nich się zaczyna.
Droga autorko.
Uważam, że i Ty, i żona owego jegomościa, jesteście obie strasznie naiwne.
No miłość miłością, ale gdzieś musi istnieć rozsądek.
Dawałaś mu to, czego nie miał od żony: uwagę, szacunek, wygodne życie bez zobowiazań, czy co tam jeszcze dopisać możesz. Było mu przy Tobie wygodnie i miło, więc poszedł do Ciebie.
A teraz żona zaoferowała mu to, czego Ty mu nie możesz dać. Więc wygodnie poszedł do niej.
Możesz sobie czekać. Twój wybór. Możesz pisać, płakać i co jeszcze chcesz robić z takich mało atrakcyjnych, ale uciążliwych rzeczy. Po jakimś czasie on się znudzi żoną i na wyciągnięcie ręki będziesz Ty. Do używania jako odskocznia od dzieci i okropnej, zołzowatej żony. Kilka godzin seksu i miłej pogawędki, i mnóstwo czekania na jego uwagę. Przegrasz życie. Ale na własne życzenie.
189 2020-02-11 16:40:30 Ostatnio edytowany przez karn (2020-02-11 16:55:17)
Markotny napisał/a:Takatam1 napisał/a:Jak się czuje porzucona kochanka? Oszukana, pozbawiona złudzeń, jak dziwka, potraktowana przedmiotowo, zraniona i pozbawiona poczucia własnej wartości i złudzeń, że komukolwiek można zaufać...
To uzmysłowie ci jak się czuja zdradzane żony, do czego przyczyniają się takie jak ty.
Oszukane, potraktowane przedmiotowo, zranione, pozbawione poczucia własnej wartości i złudzeń, że można komukolwiek zaufać. Brzmi znajomo?Do takiego samopoczucia zdradzonych żon/mężów, przyczynia się tylko i wyłącznie zdradzający partner/partnerka. Tak samo jak do takiego a nie innego samopoczucia Takiejtam przyczynił się przecież ten pan a nie jego żona. Bez przesady
Zdradzający i ci, którzy sypiają ze zdradzającymi to ten sam poziom egoizmu. Przecież Takatam1 chyba rozumie, że jej kochanek ma żonę i potrafi użyć minimum empatii, żeby zrozumieć jak ona się czuje. Na pewno o tym pomyślała, tylko skupiła się na jednym JA I MOJE, co tam inni ludzie. Mnie zdumiewa Takatam1 pisząc o tym, jak źle została potraktowana bez powiązania, że przecież ona zdradziła swojego poprzedniego partnera i żona obecnego kochanka musi czuć się jeszcze gorzej.
Też uważam, że w szkołach powinno się uczyć o związkach i do tego podstaw psychologii i tytuł podręcznika powinien być: "Żonaci nie odchodzą do kochanek." Bo teraz to młodzi ludzie wchodzą w życie z jakimiś wydumanymi wyobrażeniami na temat miłości, a potem po tyłkach dostają i lata później dopiero zaczynają rozumieć o co chodzi.
Nie ogarniam toku myślenia ludzi, którzy wplątują się w romans z kimś, kto jest już w jakimś związku.
Po pierwsze - jak w tym przypadku - autorka lamentuje, bo jak on mógł skoro jej naobiecywał. Huk tam, że żonie naobiecywał też, ale autorce to wisi, bo ona "cierpi bardziej".
Po drugie - dziwne, żeby ktoś kto zdradził i zostawił żonę nie miał zrobić tego samego z kochanką. Jak się okazuje, zdradził kochankę i zostawił ją dla własnej żony. Komedia.
Tak czy siak, każdy kto się decyduje na bycie tym drugim, jest zdrowo zaburzony i zamiast szukać z tyłkiem szczęścia, powinien odwiedzić gabinet psychologa.
Kilka prostych faktów:
1) sama gotowość do bycia tym/tą trzecią, nie zważając na rodzinę swoją czy rodzinę kochanka
2) ślepa wiara we wszystko, co się słyszy od "partnera"
3) wielkie zdziwienie, kiedy nagle kochanek odchodzi, bo nam "obiecywał" gwiazdy z nieba
4) całkowite ignorowanie faktu, że skoro ktoś mógł z nami zdradzić partnera, to równie dobrze może zdradzić i nas
a potem płacz, lament i tragedia...
Zapominacie o jednym FAKCIE. Ten facet żył przez 4 lata z ta kobieta. Nie byli żadnymi kochankami... nie spotykali "na boku", prowadzili "normalny" zwiazek przez 4 lata. Paradoksalnie wiec to zona weszła w role kochanki i niestety ale... tak samo skończy.
Zapominacie o jednym FAKCIE. Ten facet żył przez 4 lata z ta kobieta. Nie byli żadnymi kochankami... nie spotykali "na boku", prowadzili "normalny" zwiazek przez 4 lata. Paradoksalnie wiec to zona weszła w role kochanki i niestety ale... tak samo skończy.
Żona ma przewagę w postaci bycia matką ich wspólnych dzieci oraz aktu ślubu gdzieś tam na dnie szuflady. Facet z kolei - no cóż, może jeszcze lagirafe
Tego nie wiesz, ale zrobił Ci niesamowitą przysługę.
Tak naprawdę nie zasługuje na miłość żadnej z Was. No ale skoro obie mu poazwalacie na takie skakanie, to on korzysta. Rozpuszczony jak dziadowski bicz przez dwie panie.
Zapominacie o jednym FAKCIE. Ten facet żył przez 4 lata z ta kobieta. Nie byli żadnymi kochankami... nie spotykali "na boku", prowadzili "normalny" zwiazek przez 4 lata. Paradoksalnie wiec to zona weszła w role kochanki i niestety ale... tak samo skończy.
I dlatego nie brał rozwodu, tak bardzo to był normalny związek a jak się kochance zachciało dzieci, to uciekł do żony. Ach, kochanki mają rozkoszne wnioski.
Zapominacie o jednym FAKCIE. Ten facet żył przez 4 lata z ta kobieta. Nie byli żadnymi kochankami... nie spotykali "na boku", prowadzili "normalny" zwiazek przez 4 lata. Paradoksalnie wiec to zona weszła w role kochanki i niestety ale... tak samo skończy.
...........................................................................................................................................................................................................................................
Akurat fakty trochę mylisz bo 'normalny' związek to jednak nie był bo zapominasz że formalnie to La girave mieszkała z żonatym, mimo że z tym się nie kryła to jednak to fakt i jej status kochanki był jedynie level wyżej, żeby być kochanką nie musi relacja być w ukryciu, zależy jak sprawy daleko zajdą, na pewno początki są tajne