Chciałabym się dowiedzieć, jak to wygląda u was, tzn. czy podobne sytuacje są powszechne czy jednak wręcz przeciwnie? Zamieszkałam z facetem, rozwodnik od kilku lat, dość introwertyczny. Nie od razu, ale po jakimś czasie zorientowałam się, że celowo układa jakieś przedmioty, jak gdyby chciał mi przez to coś powiedzieć, podchwyciłam to i odpowiadałam w ten sam sposób, np. w biblioteczce, na półkach z równo ułożonymi książkami, zostawialiśmy sobie wyraźnie wysunięte tytuły które nawiązywały do podjętego „dialogu”, gdy kupiłam sobie w oparach zakochania papcie w serca, on zawiesił na ścianie serce z kamienia… wtedy uznałam to za dobrą oznakę.. ależ byłam zamroczona! Gdy kupiłam sporo produktów spożywczych w sklepie i dołożyłam to do szafki, on rozdzielił „moje rzeczy” od jego, i za produktami które kupiłam postawił wielki słoik papryczek chilli… wtedy uznałam, że ma chyba spore obawy, ale potraktowałam to z przymrużeniem oka i użyłam tych papryczek do przyprawienia obiadu:). Generalnie takich komunikatów które mi podtykał pod nos było bardzo dużo, jasne, że wiele mogło być zwykłym przypadkiem, ale sporo tych układanek była tak nieprzypadkowa, że nie miałam wątpliwości, że dochodzi tu do jakiejś formy komunikacji między nami. Potrafił wodzić za mną oczami, ale zamiast coś powiedzieć, to układał warzywa na szafce w erotyczne wzory, w łazience przysuwał swoją szczoteczkę do mojej (swoją drogą, co mnie też dziwiło, swoją szczoteczkę zostawiał w przeróżnych konfiguracjach i różnych miejscach, raz w kubeczku, raz rzucona na umywalkę lub do umywalki, raz schowana pod pastą do zębów, itd.) Gdy chciałam konkretniej się zabezpieczyć i wybrać się po tabletki antykoncepcyjne, odwodził mnie od tego, pytał, czy na pewno chcę ingerować w gospodarkę hormonalną, że to nie jest zbyt zdrowe itd. W pierwszym odruchu potraktowałam to jako troskę, ale gdy wróciłam z pracy zastałam w przedpokoju otwarte na oścież drzwi do zaplecza, a tam stojący wózek dziecięcy.. w kuchni, na miejscu gdzie zwykle siadałam leżała książka kucharska a na niej jego zegarek.. zamurowało mnie i tylko położyłam ten zegarek bliżej jego miejsca. Rano nie było kiedy porozmawiać, ale gdy wstałam zobaczyłam jego zegarek na pralce, nie założył go do pracy i nigdy wcześniej ani później nie zostawiał na pralce zegarka.. Gdy wieczorem chciałam o tym wszystkim porozmawiać, również o tym, że wolałabym jednak szczerze rozmawiać niż sugerować się takimi komunikatami które można różnie interpretować, to on wszystkiemu zaprzeczył, zapewniał mnie, że nie wie o czym mówię i że niczego nie układa, że to wszystko przypadek… byłam w szoku, miałam wrażenie, jak gdyby robił ze mnie wariatkę, co zresztą mu powiedziałam. Jego odpowiedzią była historyjka, historyjka o prezencie jaki planował kupić bratankowi, chodziło o taką grę, która polegała na zostawianiu w różnych miejscach różnych przedmiotów stanowiących zagadkę, zagadkę którą grający starał się rozwikłać… Miałam wrażenie, że jestem w jakimś matrixie, nie mogłam przecież niczego udowodnić a jednocześnie wiedziałam, że to jakaś chora gierka. Najgorsze, że nie dość, że do niczego się nie przyznawał, to jeszcze obarczał mnie winą za „wymysły” i że zaczyna się przez to czuć niekomfortowo w swoim domu. Nie przeszkadzało mu to dalej tworzyć te swoje układanki. Przygotował mi kolację, nakrycie było „turystyczne” plastikowe sztućce sprawiły, że na wstępie straciłam apetyt. On zjadł wcześniej, usiadł naprzeciwko i się przyglądał. Na pytanie, dlaczego skoro już się tak postarał o przygotowanie kolacji, nakrycie jest jednorazowe? Bo wszystkie sztućce są w zmywarce.. Ok, wyjęłam ze zmywarki, umyłam ten cholerny widelec, i próbowałam coś przełknąć ale czułam się okropnie. Po umyciu naczyń wyjęłam ze zmywarki same sztućce i ułożyłam w szufladzie. Gdy wróciłam na desce do krojenia leżały wszystkie duże noże, i nie wyjął ich do krojenia bo niczego nie kroił.
I tak to z grubsza wyglądało, wyglądało bo już się skończyło, dowiedziałam się, że on potrzebuje kogoś takiego jak on, a my jesteśmy zbyt różni. Jego ulubionym motywem od jakiegoś czasu było pozostawianie przy wieży płyty z wrakiem samochodu. Później ta płyta lądowała na stoliku w salonie, następnie zawędrowała do kuchni, aż zaczęłam się zastanawiać, kiedy przyklei ją do ściany? Ale to był temat tabu, nawet gdyby była przyklejona do ściany, to zapewne byłby to przypadek, tak jak zapewne „przypadkiem” zachował stary brulion który leżał w salonie i w którym były zapisane dla niego słowa byłej żony: „Kocham Cię Kochanie” a na innej stronie, przepisywane przez niego wielokrotnie słowa: „Ko.. Ko.. Ko.. o widzisz? Już Cię nie kocham… Spowszedniałeś” I po kilku latach od odejścia żony, w szafie nadal wisi jej zimowy płaszcz, na półkach w salonie albumy pełne wspólnych zdjęć, również tylko jej, po które powiedziała mu, że przyjedzie… Tymczasem ma już dwójkę dzieci z innym facetem, starszym, brzydszym, dla którego rozwiodła się z nim.
Widziałam w nim dużo bólu, ale nie mówił o tym. Gdy powiedziałam mu, że się w nim zakochałam, ucieszył się, przytulił mnie, więc odpłynęłam. Tymczasem na brzegu były tylko skały, nie było bezpiecznej przystani, rozbiłam się o te skały. I jeszcze miałam poczucie, że mną manipulował, że to wszystko było jakąś grą…
Zapytałam już po wszystkim, po odejściu, po co to wszystko było? Napisał mi tylko, że przeprasza za wszystko co mnie uraziło, i życzy mi dużo słońca (w środku i na zewnątrz)…
Nigdy jednak, nie przyznał się otwarcie, że używa często przedmiotów do wyrażenia swoich myśli, wręcz przeciwnie, zaprzeczał temu i sprawiał, że czułam się jak w matrixie. Dlaczego to było takie tabu? Aby zostawić sobie sferę w której powiedzieć można wszystko ale bez konsekwencji? Bo przecież zawsze można się wszystkiego wyprzeć „coś Ci się wydaje, to przecież przypadek!” mimo, że to się czuje, ten fałsz, ten brak szczerości czy strach przed otwartą szczerą rozmową.
Nie rozumiem czemu Ty się z nim w to bawiłaś. Trzeba było to olewać po prostu. Traktować jak każdą inną rzecz. Udawać, że Cię to zupełnie nie interesuje.
Nie wiem też po co to roztrząsać, skoro i tak już jest po. Zwiałaś od manipulanta i dobrze.
Nie mam pojęcia, czy w tak pokrętny sposób facet z Tobą próbował „rozmawiać”, czy chciał Tobą manipulować.
Jest w tym jednak coś intrygującego, zagadka do rozwikłania. Ciekawi mnie to.
Jednak na pewno facet w tej swojej „dziwaczności” nie jest najlepszym kandydatem na życiowego partnera, bo czy wyobrażasz sobie życie w tym matrixie w dłuższej perspektywie(?)
Dla mnie to jakieś lekko psychopatyczne jest, przepraszam. No nie wiem. Sam pomysł, a potem ta jego reakcja i to gapienie się jak jesz. Dziwne. Odpowiadając na twoje pytanie nie wydaje mi się, żeby to była jakaś powszechna sytuacja raczej dziwactwo jakieś. Mój już prawie ex mąż był introwertykiem (okazało się udawanym ) ale nigdy czegoś takiego nie robił ani niczego podobnego, choć chyba wolałabym to niż to co zrobił w rzeczywistości no ale to inna historia
Chciałabym się dowiedzieć, jak to wygląda u was, tzn. czy podobne sytuacje są powszechne czy jednak wręcz przeciwnie? Zamieszkałam z facetem, rozwodnik od kilku lat, dość introwertyczny. Nie od razu, ale po jakimś czasie zorientowałam się, że celowo układa jakieś przedmioty, jak gdyby chciał mi przez to coś powiedzieć, podchwyciłam to i odpowiadałam w ten sam sposób, np. w biblioteczce, na półkach z równo ułożonymi książkami, zostawialiśmy sobie wyraźnie wysunięte tytuły które nawiązywały do podjętego „dialogu”, gdy kupiłam sobie w oparach zakochania papcie w serca, on zawiesił na ścianie serce z kamienia… wtedy uznałam to za dobrą oznakę.. ależ byłam zamroczona! Gdy kupiłam sporo produktów spożywczych w sklepie i dołożyłam to do szafki, on rozdzielił „moje rzeczy” od jego, i za produktami które kupiłam postawił wielki słoik papryczek chilli… wtedy uznałam, że ma chyba spore obawy, ale potraktowałam to z przymrużeniem oka i użyłam tych papryczek do przyprawienia obiadu:). Generalnie takich komunikatów które mi podtykał pod nos było bardzo dużo, jasne, że wiele mogło być zwykłym przypadkiem, ale sporo tych układanek była tak nieprzypadkowa, że nie miałam wątpliwości, że dochodzi tu do jakiejś formy komunikacji między nami. Potrafił wodzić za mną oczami, ale zamiast coś powiedzieć, to układał warzywa na szafce w erotyczne wzory, w łazience przysuwał swoją szczoteczkę do mojej (swoją drogą, co mnie też dziwiło, swoją szczoteczkę zostawiał w przeróżnych konfiguracjach i różnych miejscach, raz w kubeczku, raz rzucona na umywalkę lub do umywalki, raz schowana pod pastą do zębów, itd.) Gdy chciałam konkretniej się zabezpieczyć i wybrać się po tabletki antykoncepcyjne, odwodził mnie od tego, pytał, czy na pewno chcę ingerować w gospodarkę hormonalną, że to nie jest zbyt zdrowe itd. W pierwszym odruchu potraktowałam to jako troskę, ale gdy wróciłam z pracy zastałam w przedpokoju otwarte na oścież drzwi do zaplecza, a tam stojący wózek dziecięcy.. w kuchni, na miejscu gdzie zwykle siadałam leżała książka kucharska a na niej jego zegarek.. zamurowało mnie i tylko położyłam ten zegarek bliżej jego miejsca. Rano nie było kiedy porozmawiać, ale gdy wstałam zobaczyłam jego zegarek na pralce, nie założył go do pracy i nigdy wcześniej ani później nie zostawiał na pralce zegarka.. Gdy wieczorem chciałam o tym wszystkim porozmawiać, również o tym, że wolałabym jednak szczerze rozmawiać niż sugerować się takimi komunikatami które można różnie interpretować, to on wszystkiemu zaprzeczył, zapewniał mnie, że nie wie o czym mówię i że niczego nie układa, że to wszystko przypadek… byłam w szoku, miałam wrażenie, jak gdyby robił ze mnie wariatkę, co zresztą mu powiedziałam. Jego odpowiedzią była historyjka, historyjka o prezencie jaki planował kupić bratankowi, chodziło o taką grę, która polegała na zostawianiu w różnych miejscach różnych przedmiotów stanowiących zagadkę, zagadkę którą grający starał się rozwikłać… Miałam wrażenie, że jestem w jakimś matrixie, nie mogłam przecież niczego udowodnić a jednocześnie wiedziałam, że to jakaś chora gierka. Najgorsze, że nie dość, że do niczego się nie przyznawał, to jeszcze obarczał mnie winą za „wymysły” i że zaczyna się przez to czuć niekomfortowo w swoim domu. Nie przeszkadzało mu to dalej tworzyć te swoje układanki. Przygotował mi kolację, nakrycie było „turystyczne” plastikowe sztućce sprawiły, że na wstępie straciłam apetyt. On zjadł wcześniej, usiadł naprzeciwko i się przyglądał. Na pytanie, dlaczego skoro już się tak postarał o przygotowanie kolacji, nakrycie jest jednorazowe? Bo wszystkie sztućce są w zmywarce.. Ok, wyjęłam ze zmywarki, umyłam ten cholerny widelec, i próbowałam coś przełknąć ale czułam się okropnie. Po umyciu naczyń wyjęłam ze zmywarki same sztućce i ułożyłam w szufladzie. Gdy wróciłam na desce do krojenia leżały wszystkie duże noże, i nie wyjął ich do krojenia bo niczego nie kroił.
I tak to z grubsza wyglądało, wyglądało bo już się skończyło, dowiedziałam się, że on potrzebuje kogoś takiego jak on, a my jesteśmy zbyt różni. Jego ulubionym motywem od jakiegoś czasu było pozostawianie przy wieży płyty z wrakiem samochodu. Później ta płyta lądowała na stoliku w salonie, następnie zawędrowała do kuchni, aż zaczęłam się zastanawiać, kiedy przyklei ją do ściany? Ale to był temat tabu, nawet gdyby była przyklejona do ściany, to zapewne byłby to przypadek, tak jak zapewne „przypadkiem” zachował stary brulion który leżał w salonie i w którym były zapisane dla niego słowa byłej żony: „Kocham Cię Kochanie” a na innej stronie, przepisywane przez niego wielokrotnie słowa: „Ko.. Ko.. Ko.. o widzisz? Już Cię nie kocham… Spowszedniałeś” I po kilku latach od odejścia żony, w szafie nadal wisi jej zimowy płaszcz, na półkach w salonie albumy pełne wspólnych zdjęć, również tylko jej, po które powiedziała mu, że przyjedzie… Tymczasem ma już dwójkę dzieci z innym facetem, starszym, brzydszym, dla którego rozwiodła się z nim.
Widziałam w nim dużo bólu, ale nie mówił o tym. Gdy powiedziałam mu, że się w nim zakochałam, ucieszył się, przytulił mnie, więc odpłynęłam. Tymczasem na brzegu były tylko skały, nie było bezpiecznej przystani, rozbiłam się o te skały. I jeszcze miałam poczucie, że mną manipulował, że to wszystko było jakąś grą…
Zapytałam już po wszystkim, po odejściu, po co to wszystko było? Napisał mi tylko, że przeprasza za wszystko co mnie uraziło, i życzy mi dużo słońca (w środku i na zewnątrz)…
Nigdy jednak, nie przyznał się otwarcie, że używa często przedmiotów do wyrażenia swoich myśli, wręcz przeciwnie, zaprzeczał temu i sprawiał, że czułam się jak w matrixie. Dlaczego to było takie tabu? Aby zostawić sobie sferę w której powiedzieć można wszystko ale bez konsekwencji? Bo przecież zawsze można się wszystkiego wyprzeć „coś Ci się wydaje, to przecież przypadek!” mimo, że to się czuje, ten fałsz, ten brak szczerości czy strach przed otwartą szczerą rozmową.
To nie jest komunikacja. Kiedy dorosły człowiek chce się komunikować, to dąży do tego aby być dobrze zrozumianym i odebranym i aby wejść w satysfakcjonujący dialog.
To jest psychotyczna manipulacja, wstęp do prania mózgu.
Dla mnie to jakieś lekko psychopatyczne jest, przepraszam.
Dokładnie tak samo uważam. Możliwe że nadal tęskni za byłą żoną albo nawet ją kocha i sobie wypomina co zrobił nie tak że od niego odeszła.
7 2020-02-03 23:46:54 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-02-03 23:53:10)
Możesz wyjaśnić, co było powodem waszego rozstania?
Tak bardzo brakowalo ci normalnej komunikacji, że zaczęłaś sobie wyobrażać różne rzeczy, stworzyłaś alternatywną rzeczywistość. Lepiej czułaś się z myslą, że partner jednak prowadzi z toba jakiś dialog, niż że po prostu nie czuje potrzeby kontaktowania się z tobą i prowdzenia jakiejkolwiek rozmowy. Wierzyłaś, że inaczej odłożona szczoteczka do zębów to komunikat dla ciebie, gdy tymczasem jemu było obojętne zarówno co myslisz, czujesz i jak go odbierasz. Psychoderyczna sytuacja, przez ciebie kojarzona jako zdrada. Nie łatwo się z czyms takim pogodzić i łatwiej sprawić sobie takie afektowanie, niz pogodzić się z tym, że jesteśmy dla partnera tylko współlokatorem, nie partnerem do rozmowy. Taka zdrada bardzo boli i mija zazwyczaj dużo czasu, nim potrafisz się z niej otrząsnąć. Ty nie potrafiłaś i wciąż tego nie potrafisz.
Ja tak to widzę.
Agneseyes napisał/a:Chciałabym się dowiedzieć, jak to wygląda u was, tzn. czy podobne sytuacje są powszechne czy jednak wręcz przeciwnie? Zamieszkałam z facetem, rozwodnik od kilku lat, dość introwertyczny. Nie od razu, ale po jakimś czasie zorientowałam się, że celowo układa jakieś przedmioty, jak gdyby chciał mi przez to coś powiedzieć, podchwyciłam to i odpowiadałam w ten sam sposób, np. w biblioteczce, na półkach z równo ułożonymi książkami, zostawialiśmy sobie wyraźnie wysunięte tytuły które nawiązywały do podjętego „dialogu”, gdy kupiłam sobie w oparach zakochania papcie w serca, on zawiesił na ścianie serce z kamienia… wtedy uznałam to za dobrą oznakę.. ależ byłam zamroczona! Gdy kupiłam sporo produktów spożywczych w sklepie i dołożyłam to do szafki, on rozdzielił „moje rzeczy” od jego, i za produktami które kupiłam postawił wielki słoik papryczek chilli… wtedy uznałam, że ma chyba spore obawy, ale potraktowałam to z przymrużeniem oka i użyłam tych papryczek do przyprawienia obiadu:). Generalnie takich komunikatów które mi podtykał pod nos było bardzo dużo, jasne, że wiele mogło być zwykłym przypadkiem, ale sporo tych układanek była tak nieprzypadkowa, że nie miałam wątpliwości, że dochodzi tu do jakiejś formy komunikacji między nami. Potrafił wodzić za mną oczami, ale zamiast coś powiedzieć, to układał warzywa na szafce w erotyczne wzory, w łazience przysuwał swoją szczoteczkę do mojej (swoją drogą, co mnie też dziwiło, swoją szczoteczkę zostawiał w przeróżnych konfiguracjach i różnych miejscach, raz w kubeczku, raz rzucona na umywalkę lub do umywalki, raz schowana pod pastą do zębów, itd.) Gdy chciałam konkretniej się zabezpieczyć i wybrać się po tabletki antykoncepcyjne, odwodził mnie od tego, pytał, czy na pewno chcę ingerować w gospodarkę hormonalną, że to nie jest zbyt zdrowe itd. W pierwszym odruchu potraktowałam to jako troskę, ale gdy wróciłam z pracy zastałam w przedpokoju otwarte na oścież drzwi do zaplecza, a tam stojący wózek dziecięcy.. w kuchni, na miejscu gdzie zwykle siadałam leżała książka kucharska a na niej jego zegarek.. zamurowało mnie i tylko położyłam ten zegarek bliżej jego miejsca. Rano nie było kiedy porozmawiać, ale gdy wstałam zobaczyłam jego zegarek na pralce, nie założył go do pracy i nigdy wcześniej ani później nie zostawiał na pralce zegarka.. Gdy wieczorem chciałam o tym wszystkim porozmawiać, również o tym, że wolałabym jednak szczerze rozmawiać niż sugerować się takimi komunikatami które można różnie interpretować, to on wszystkiemu zaprzeczył, zapewniał mnie, że nie wie o czym mówię i że niczego nie układa, że to wszystko przypadek… byłam w szoku, miałam wrażenie, jak gdyby robił ze mnie wariatkę, co zresztą mu powiedziałam. Jego odpowiedzią była historyjka, historyjka o prezencie jaki planował kupić bratankowi, chodziło o taką grę, która polegała na zostawianiu w różnych miejscach różnych przedmiotów stanowiących zagadkę, zagadkę którą grający starał się rozwikłać… Miałam wrażenie, że jestem w jakimś matrixie, nie mogłam przecież niczego udowodnić a jednocześnie wiedziałam, że to jakaś chora gierka. Najgorsze, że nie dość, że do niczego się nie przyznawał, to jeszcze obarczał mnie winą za „wymysły” i że zaczyna się przez to czuć niekomfortowo w swoim domu. Nie przeszkadzało mu to dalej tworzyć te swoje układanki. Przygotował mi kolację, nakrycie było „turystyczne” plastikowe sztućce sprawiły, że na wstępie straciłam apetyt. On zjadł wcześniej, usiadł naprzeciwko i się przyglądał. Na pytanie, dlaczego skoro już się tak postarał o przygotowanie kolacji, nakrycie jest jednorazowe? Bo wszystkie sztućce są w zmywarce.. Ok, wyjęłam ze zmywarki, umyłam ten cholerny widelec, i próbowałam coś przełknąć ale czułam się okropnie. Po umyciu naczyń wyjęłam ze zmywarki same sztućce i ułożyłam w szufladzie. Gdy wróciłam na desce do krojenia leżały wszystkie duże noże, i nie wyjął ich do krojenia bo niczego nie kroił.
I tak to z grubsza wyglądało, wyglądało bo już się skończyło, dowiedziałam się, że on potrzebuje kogoś takiego jak on, a my jesteśmy zbyt różni. Jego ulubionym motywem od jakiegoś czasu było pozostawianie przy wieży płyty z wrakiem samochodu. Później ta płyta lądowała na stoliku w salonie, następnie zawędrowała do kuchni, aż zaczęłam się zastanawiać, kiedy przyklei ją do ściany? Ale to był temat tabu, nawet gdyby była przyklejona do ściany, to zapewne byłby to przypadek, tak jak zapewne „przypadkiem” zachował stary brulion który leżał w salonie i w którym były zapisane dla niego słowa byłej żony: „Kocham Cię Kochanie” a na innej stronie, przepisywane przez niego wielokrotnie słowa: „Ko.. Ko.. Ko.. o widzisz? Już Cię nie kocham… Spowszedniałeś” I po kilku latach od odejścia żony, w szafie nadal wisi jej zimowy płaszcz, na półkach w salonie albumy pełne wspólnych zdjęć, również tylko jej, po które powiedziała mu, że przyjedzie… Tymczasem ma już dwójkę dzieci z innym facetem, starszym, brzydszym, dla którego rozwiodła się z nim.
Widziałam w nim dużo bólu, ale nie mówił o tym. Gdy powiedziałam mu, że się w nim zakochałam, ucieszył się, przytulił mnie, więc odpłynęłam. Tymczasem na brzegu były tylko skały, nie było bezpiecznej przystani, rozbiłam się o te skały. I jeszcze miałam poczucie, że mną manipulował, że to wszystko było jakąś grą…
Zapytałam już po wszystkim, po odejściu, po co to wszystko było? Napisał mi tylko, że przeprasza za wszystko co mnie uraziło, i życzy mi dużo słońca (w środku i na zewnątrz)…
Nigdy jednak, nie przyznał się otwarcie, że używa często przedmiotów do wyrażenia swoich myśli, wręcz przeciwnie, zaprzeczał temu i sprawiał, że czułam się jak w matrixie. Dlaczego to było takie tabu? Aby zostawić sobie sferę w której powiedzieć można wszystko ale bez konsekwencji? Bo przecież zawsze można się wszystkiego wyprzeć „coś Ci się wydaje, to przecież przypadek!” mimo, że to się czuje, ten fałsz, ten brak szczerości czy strach przed otwartą szczerą rozmową.To nie jest komunikacja. Kiedy dorosły człowiek chce się komunikować, to dąży do tego aby być dobrze zrozumianym i odebranym i aby wejść w satysfakcjonujący dialog.
To jest psychotyczna manipulacja, wstęp do prania mózgu.
Też tak to odebrałam. Facet jest zaburzony, ale chce, żeby to partnerka zaczęła się zastanawiać, czy jest zdrowa na umyśle. Doprowadzenie do tego, że ktoś zaczyna podważać swoją zdolność do oceny sytuacji to właśnie wstęp do takiego prania.
O co mu chodzi, tego nie wiadomo, ale pewnie bawią go chore gierki.
Nie czytałem całego postu bo jest noc i sie boję takich historii. Zaburzony człowiek. Dobrze że związek się skończył. Jakbym mial kręcić film o psychopacie, seryjnym zabójcy, kanibalu to bym taka postać stworzył jak twój ex facet.
Dzięki za wypowiedzi, ja się już co prawda zdystansowałam do tego wszystkiego, ale takie obiektywne opinie są dla mnie bardzo cenne. Przez tą całą sytuację rzeczywiście pojawiał się u mnie syndrom wątpienia w racjonalność swojego postrzegania rzeczywistości, ale jednocześnie czułam i wiedziałam, że to nie ja tworzę tą alternatywną przestrzeń! Wiedziałam, ale tak strasznie trudno to komuś wytłumaczyć, bo wszystko dzieje się w takich pozornie zwyczajnych sytuacjach, że jeśli się w tym nie siedzi, to bardzo łatwo uznać to wszystko za przypadek itp. A wiele rzeczy było po prostu wyraźnie wyreżyserowane, np. poprzestawiane szczoteczki mogłyby rzeczywiście nic nie znaczyć, ale po jednej naszej kłótni, on uciął szczoteczce rączkę, położył ją pod zlewem, i nie dało się jej nie zauważyć a rączka była odpiłowana… nie zapytałam dlaczego to zrobił, bo kłótnia dotyczyła właśnie tego, że zapytałam czy przez takie poprzestawiane rzeczy chce mi coś powiedzieć? Czy jest to jakaś forma komunikacji? I jego reakcja mnie przeraziła, bo wpadł w złość, stwierdził, że go oskarżam o złe intencje (nic takiego nie miało miejsca, to było tylko pytanie), a następnie wykrzyczał, że to nie jest żadna gra (też nie użyłam takiego sformułowania). Potem obraził się na mnie, że doprowadzam go takiego stanu (złości) podczas gdy on jest opanowanym i spokojnym człowiekiem. Powiedział też, że ludzie mają wiele twarzy. Pamiętam, że poczułam się wtedy tak, jak gdybym miała do czynienia z kimś o rozdwojeniu jaźni, ale jednocześnie wydało mi się to nieprawdopodobne, aby nie zdawał sobie sprawy z tego co robi… tym bardziej, że moje pytanie w tej kwestii go nie zdziwiło, nie był zaskoczony, dlaczego widzę te jego układanki, i dlaczego uważam to za układanki z jakimś przekazem, nie! On mnie od razu zaatakował, że go oskarżam, że go posądzam o coś złego, wykrzyczał, że to nie jest żadna gra i odszedł, zostawiając mnie w totalnej dezorientacji. Poszedł na górę i wyszedł na korytarz głośno szczotkując zęby (zapytałam, dlaczego tak rzuca swoją szczoteczkę w różne miejsca), a następnego dnia, odpiłował tej szczoteczce rączkę. I mimo, że to było co najmniej dziwne, to po tej całej awanturze, nie zapytałam, dlaczego to zrobił… tak to zadziałało, i widzę to dopiero teraz. Najgorsze jest to, że nie umiałam w nim widzieć psychopatycznego człowieka, bardziej widziałam w nim kogoś skrzywdzonego, kto wewnętrznie cierpi i nie potrafi się otworzyć.. wiem, że to przez moje ówczesne zamroczenie, ale też wszyscy wokół widzieli w nim dobrego człowieka… do tego inteligentnego i na kierowniczym stanowisku, cieszącego się nienaganną opinią.
Ja już sama nie wiem, o co w tym wszystkim chodziło, o poczucie kontroli? Czy może o stworzenie alternatywnej przestrzeni w której będzie można „bezpieczniej” coś powiedzieć, a przez to więcej się dowiedzieć o drugiej osobie? lub stworzyć atrakcyjną iluzję za którą nie trzeba brać odpowiedzialności?
Dzięki za wypowiedzi, ja się już co prawda zdystansowałam do tego wszystkiego, ale takie obiektywne opinie są dla mnie bardzo cenne. Przez tą całą sytuację rzeczywiście pojawiał się u mnie syndrom wątpienia w racjonalność swojego postrzegania rzeczywistości, ale jednocześnie czułam i wiedziałam, że to nie ja tworzę tą alternatywną przestrzeń! Wiedziałam, ale tak strasznie trudno to komuś wytłumaczyć, bo wszystko dzieje się w takich pozornie zwyczajnych sytuacjach, że jeśli się w tym nie siedzi, to bardzo łatwo uznać to wszystko za przypadek itp. A wiele rzeczy było po prostu wyraźnie wyreżyserowane, np. poprzestawiane szczoteczki mogłyby rzeczywiście nic nie znaczyć, ale po jednej naszej kłótni, on uciął szczoteczce rączkę, położył ją pod zlewem, i nie dało się jej nie zauważyć a rączka była odpiłowana… nie zapytałam dlaczego to zrobił, bo kłótnia dotyczyła właśnie tego, że zapytałam czy przez takie poprzestawiane rzeczy chce mi coś powiedzieć? Czy jest to jakaś forma komunikacji? I jego reakcja mnie przeraziła, bo wpadł w złość, stwierdził, że go oskarżam o złe intencje (nic takiego nie miało miejsca, to było tylko pytanie), a następnie wykrzyczał, że to nie jest żadna gra (też nie użyłam takiego sformułowania). Potem obraził się na mnie, że doprowadzam go takiego stanu (złości) podczas gdy on jest opanowanym i spokojnym człowiekiem. Powiedział też, że ludzie mają wiele twarzy. Pamiętam, że poczułam się wtedy tak, jak gdybym miała do czynienia z kimś o rozdwojeniu jaźni, ale jednocześnie wydało mi się to nieprawdopodobne, aby nie zdawał sobie sprawy z tego co robi… tym bardziej, że moje pytanie w tej kwestii go nie zdziwiło, nie był zaskoczony, dlaczego widzę te jego układanki, i dlaczego uważam to za układanki z jakimś przekazem, nie! On mnie od razu zaatakował, że go oskarżam, że go posądzam o coś złego, wykrzyczał, że to nie jest żadna gra i odszedł, zostawiając mnie w totalnej dezorientacji. Poszedł na górę i wyszedł na korytarz głośno szczotkując zęby (zapytałam, dlaczego tak rzuca swoją szczoteczkę w różne miejsca), a następnego dnia, odpiłował tej szczoteczce rączkę. I mimo, że to było co najmniej dziwne, to po tej całej awanturze, nie zapytałam, dlaczego to zrobił… tak to zadziałało, i widzę to dopiero teraz. Najgorsze jest to, że nie umiałam w nim widzieć psychopatycznego człowieka, bardziej widziałam w nim kogoś skrzywdzonego, kto wewnętrznie cierpi i nie potrafi się otworzyć.. wiem, że to przez moje ówczesne zamroczenie, ale też wszyscy wokół widzieli w nim dobrego człowieka… do tego inteligentnego i na kierowniczym stanowisku, cieszącego się nienaganną opinią.
Ja już sama nie wiem, o co w tym wszystkim chodziło, o poczucie kontroli? Czy może o stworzenie alternatywnej przestrzeni w której będzie można „bezpieczniej” coś powiedzieć, a przez to więcej się dowiedzieć o drugiej osobie? lub stworzyć atrakcyjną iluzję za którą nie trzeba brać odpowiedzialności?
Wszystkp to sklada sie ladnie na obraz totalnego psychopaty.
Oni nie odczuwają emocji, ale potrafią je świetnie udawać. Najczęściej piastują stanowiska kierownicze, z sukcesami.
Są perfekcjonistami w manipulowaniu otoczeniem. To jeden z tych, o którym po zamordowaniu z zimną krwią swoich bliskich sąsiedzi mówią: to taki dobry chłopak był, siatki z zakupami mi pomagał wnosić, zawsze mówił "dzień dobry"
Ciesz się, że dał Ci spokój po dobroci... I módl się, żeby nigdy nie wrócił.
Wiem co mówię. Done that, been there...
Nie potrafię wyjaśnić przyczyn takiego zachowania, ale prawdę mówiąc ciarki przeszły mi po plecach na samą myśl, że miałabym z tym mężczyzną przebywać w jednym domu.
Pary często mają dla siebie tylko zrozumiały język komunikacji, jednak to czego Ty doświadczyłaś wskazuje na poważne zaburzenie. Przypuszczam, że ta dezorientacja, wmawianie Ci urojeń, nadinterpretacji tego, co widzisz - miało za zadanie wprowadzić w Twoją psychikę zamęt, ten z kolei pozwoliłby na kontrolę nad Tobą.
Swoją drogą jest to przerażające, ale równocześnie intrygujące.
13 2020-02-08 23:50:09 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-02-08 23:53:13)
Gasnący płomień
nieregulaminowy link
Gaslighting to forma manipulacji. Sposób, w jaki przemocowcy wykorzystują kłamstwo, aby ich partner zaczął kwestionować otaczającą go rzeczywistość i wątpić w stan swojego umysłu. Celem stosowania gaslightingu jest wywołanie u ofiary wątpliwości co do poprawności jej percepcji i oceny rzeczywistości – by uległa wpływowi stosującemu tę technikę i stawała się coraz słabsza psychicznie. Gaslighter wpędza swoją ofiarę w urojenie, które sam tworzy, żeby móc potem z większą łatwością przerzucać na ofiarę winę za swoje zachowania.
nieregulaminowy link
Nazwa tej techniki pochodzi od tytułu sztuki „Gas light”, która została napisana w 1938 roku przez Patrica Hamiltona oraz zekranizowana przez Georga Cukera sześć lat później. Jej fabuła koncentruje się na mężu, który znęca się nad swoją żoną, wmawiając jej, że jest chora psychicznie. Stosowane przez niego techniki manipulacyjne są bardzo wyrafinowane: w sekrecie zmienia drobne rzeczy w ich wspólnym otoczeniu (np. przestawia lub ukrywa przedmioty), a następnie utrzymuje, że żona jest jedyną osobą, która widzi owe modyfikacje.
nieregulaminowy link
Jay Carter, badacz zjawiska gaslightingu, twierdzi że tylko 1% ludzi celowo stosuje tę technikę, by zranić swoje ofiary, 20% używa jej nie do końca świadomie jako mechanizmu obronnego, podczas gdy reszta robi to nieświadomie i sporadycznie.
Właśnie, ja to odbierałam jako mechanizm obronny. Wydaje mi się, że celem Exa nie było świadome wpędzanie mnie w urojenia, ale zmuszenie do pozostawienia omawianych zachowań w sferze pozawerbalnej, coś na zasadzie, oboje wiemy co się dzieje, ale nie możemy o tym mówić, dlaczego? Nie wiem, ale próbując ten temat poruszać czułam, że naruszam jakieś niepisane reguły.
Wskazówki, pokój pełen zagadek, a prawdziwa komunikacja leżała po całości. Działanie obrazem, odkrywanie tajemnic, tak to intryguje, czasem porusza bardziej niż słowo mówione, czy wypływa wówczas co jest „w środku”? Czasem wypływa, i bywa zaskoczeniem jak celnie. Czy łatwiej coś przekazać poprzez odpowiednio ułożone przedmioty, podsuwanie książki/płyty z celnym tytułem/ilustracją/tekstem niż powiedzieć? Zapewne łatwiej, szczególnie introwertykowi. Tylko taki przekaz ma dużo "szumów", możliwych błędów interpretacyjnych itd. więc omówienie jakiś trudniejszych kwestii to podstawa.. Ale to wymaga odwagi. Ex jej nie miał. I zrobiła się z tego jakaś karykaturalna manipulacja, w której zaczęłam się czuć jak osoby poddane gaslightingowi.
Heh tak mi się przypomniało, że jego ulubiony film to "Życie jest piękne", w którym główny aktor ciągle ściemnia, kłamie ale zawsze jest w tym jakiś "wyższy cel" lub po prostu "psikus, wkręcenie dla zabawy"...
Ehh im jestem starsza, tym bardziej cenię u ludzi inteligencję emocjonalną.
Nie wpadłaś na myśl by zapytać go, czemu piłował szczoteczkę?
Do tej zabawy trzeba dwojga..
Nie wpadłaś na myśl by zapytać go, czemu piłował szczoteczkę?
Do tej zabawy trzeba dwojga..
Tylko, że ja nie wiedziałam, że to będzie takie TABU
to wyszło dopiero, kiedy tematy zaczęły być większego kalibru, niż początkowe przyjemnostki.
O szczoteczkę nie pytałam, wyżej w tekście wyjaśniłam dlaczego, on nie chciał tej sfery "wywlekać" do rzeczywistości, im rzecz była większego kalibru, tym większa była ściema na pytanie "dlaczego"?
16 2020-02-09 09:52:45 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-02-09 09:53:36)
Ela210 napisał/a:Nie wpadłaś na myśl by zapytać go, czemu piłował szczoteczkę?
Do tej zabawy trzeba dwojga..Tylko, że ja nie wiedziałam, że to będzie takie TABU
to wyszło dopiero, kiedy tematy zaczęły być większego kalibru, niż początkowe przyjemnostki.
O szczoteczkę nie pytałam, wyżej w tekście wyjaśniłam dlaczego, on nie chciał tej sfery "wywlekać" do rzeczywistości, im rzecz była większego kalibru, tym większa była ściema na pytanie "dlaczego"?
A co powiedział jak zapytalas o wózek dziecięcy? Chyba odpowiednio gruby kaliber?
I chyba z 1000 zł w plecy?
Nie no, grubo...
Dobrze, że uciekłaś i że się nie wkręciłaś na dobre. Będzie teraz dalej szukał takiej, która da sobie zrobić krzywdę i przymknie oko na pewne niuanse.
Wiele bardzo nieciekawych historie zaczyna się od tego typu "drobiazgów", których nie tematyzujemy, nawet nie dlatego, że boimy się, że relacja się rozpadnie. Bardziej chodzi o to, że wymienione sytuacje są sterowane przez drugą stronę tak subtelnie i podprogowo, że ciężko tu cokolwiek udowodnić, chwycić za rękę.
A mamy tu, niestety, wyraźnie do czynienia z psycholem. Co widać z resztą po tym, że odpadłaś z gry niedługo po tym jak zauważył, że masz dostatcznie wiele sił, aby nie dać się omotać.
Też dobrze znam tego typu gierki. Nawet obecnie ktoś tak sobie ze mną właśnie pogrywa. Niby "przypadkiem" w newsletterze kierowanym do większego grona odbiorców użyte zostały pewne "słowa-hasła", mające wywołać określone skojarzenia we mnie. Jestem pewna, że te słowa użyte zostały celowo i intencyjnie i że tej osobie zależało na tym, abym połknęła haczyk i żeby mnie one zraniły. Tylko nie ma najmniejszego sensu, aby cokolwiek drugiej stronie udowadniać, bo tylko się wyjdzie na wariata. Tu trzeba się stanowczo odciąć, mocno trzymać się własnej wersji zdarzeń, ale przede wszystkim nie wolno dać wciągnąć się w grę.
Intrygujący wątek jest z byłą żoną, powiedział Ci, że już wie dlaczego nie wyszło, zapytałas dlaczego?
Jej rzeczy dalej w domu, napis, że już jej nie kocha... Rzadko się zdarza, by facet takie rzeczy pisał a tym bardziej trzymał to dalej, gdzieś szukający ciągle odpowiedzi, analizując wszystko. Myślę, że typ zagubiony bardzo w życiu emocjonalnym, może problemy z empatia i wszystko na pokaz hmmm... Szczoteczka z odpilowana rączka musiała coś znaczyć, pytanie tylko "co".
Dobrze, że to za Tobą, chore sytuacje miały miejsce, a Ty byś czuła się cały czas niekomfortowo i do nieprzyjemnych zdarzeń mogłoby to doprowadzić a typ potrzebuje psychiatry...
To on podjął decyzję o waszym rozstaniu, prawda? Czy czujesz się oszukana? Dlaczego wciąz "rozkminiasz" to co było, co znaczył sloik z papryczkami w waszej lodówce, a nie zaczniesz żyć swoim nowym życiem? Dlaczego tak uparcie do tego wracasz i analizujesz? Do czego potrzebna ci jest ta wiwisekcja?
A co powiedział jak zapytalas o wózek dziecięcy? Chyba odpowiednio gruby kaliber?
I chyba z 1000 zł w plecy?
Kwestię wózka wyjaśnił w ten sposób, że to nie jego, tylko znajomych którym przechowywał przez zimę. Możliwe, co prawda nie widziałam go wcześniej, ale może był po prostu gdzieś głębiej spakowany na zapleczu i nie zauważyłam. Inna kwestia, że wyciągnął go następnego dnia po tym, jak w łóżku przekonywał mnie o szkodliwym działaniu tabletek antykoncepcyjnych i odwodził od ich zażywania. Zapytany o ten zaskakujący zbieg okoliczności uśmiechnął się tylko, i powiedział, że z tabletkami tylko żartował…
Poruszyłam kwestię dzieci, w takim luźnym sensie, czy chciałby kiedyś mieć itd. Odpowiedział, że może, owszem, ale to poważna decyzja i zdecyduje się na nie z kobietą, która będzie taka jak on…
Ja byłam w tym temacie dość powściągliwa, mimo że byłam grubo po trzydziestce, to nigdy wcześniej nie miałam takich planów..
Przymknęłam drzwi do zaplecza z tym wózkiem. Gdy następnego dnia wróciłam z pracy, w przedpokoju nie było miejsca na moje buty, poustawiał na szafce wszystkie swoje. Wchodzę do salonu i po chwili orientuję się, że zegar ścienny się zepsuł, tzn zegar tykał ale wskazówki stały w miejscu… Ex stwierdził, że coś z tym trzeba zrobić, więc oddzielił tykający mechanizm od tarczy i uznał, że zajmie się tym w wolnym czasie.
Tymczasem zajął się tylko przestawianiem tego tykającego pudełka w różne miejsca przez kolejnych kilkanaście dni.
Siadam w kuchni na „swoim miejscu” a obok, tykanie..
Wieczorem chcę poczytać książkę, a na szafce na wysokości mojego ucha, tykanie…
Spoglądam na zegar ścienny, wskazówki stoją w miejscu..
W tzw międzyczasie, kupował owoce z takimi małymi naklejkami na których były dziecięce buźki, przyklejał je później na kranie, szafce itd.
W łazience, wysunął na najbardziej widoczne miejsce na półce te moje kosmetyki, na których były napisy w stylu „wygładza zmarszczki”, „przeciw starzeniu się skóry” itp..
Powyższe uważałam za drobiazgi, ale też jakby mimowolnie zaczęłam zwracać większą uwagę na spotykane dzieci na ulicy, w sklepach.. gdy kolega opowiadał mi o swojej małej córeczce i zabawach z nią, to historia ta spodobała mi się na tyle, że przy kolacji z Exem mówiłam głównie o tym. Był zadowolony, powiedział, że miło się tego słucha. I wtedy zreflektowałam się, że rzeczywiście cały wieczór opowiadam o dzieciach, spojrzałam na Exa i w mojej głowie pojawiła się myśl: „czy jestem taka jak on?” I to już nie był drobiazg.
Lovelynn masz całkowitą rację, a „słowa – klucze” jak najbardziej stanowią te igiełki, które skutecznie potrafią być wbite w najbardziej wrażliwe miejsca. A co do wciągania się w grę… zaczyna się od „drobiazgów” więc niestety łatwo się wciągnąć... a potem się okazuje, że nie można przecież zastąpić suplementem prawdziwego jedzenia..
Istotka6 temat z byłą żoną był newralgiczny, tzn potrafił opowiedzieć jakieś anegdoty związane np. z ich wspólnych wyjazdów, ale temat rozwodu był tematem kolejnego TABU. Myślę, że on ją w jakiejś swojej części nadal kochał, nie potrafił się od tego uwolnić, dlatego też pielęgnował jakieś rzeczy po niej. Myślę też, że bawili się w najlepsze w taki „ukryty przekaz”, świadczą o tym chociażby te jej wpisy do owego brulionu. Dla mnie najbardziej znaczący jest tekst „spowszedniałeś”… i pozostawienie jej starych albumów z lat dziecięcych. Może te gierki ją znudziły? Może dorosła, i uznała takie zachowania za bliższe dziecięcym zabawom niż dorosłej dojrzałej komunikacji? Nie wiem, gdybam tylko, w każdym razie odeszła do znacznie starszego i dojrzalszego mężczyzny.
Salomonka, tak, to on to zakończył słowami „nie ma między nami porozumienia dusz”. Tylko, że to był już etap, że też wiedziałam, że ciągnięcie tego dalej nie ma sensu. Pozostawił mi na odchodnym ochłap w stylu „jak będziesz chciała kiedyś do mnie przyjechać, to przyjedź, nie potrzebujesz żadnych argumentów” ale nigdy się więcej nie spotkaliśmy i nie planuję tego. Dlaczego rozkminiam? Bo po ponad roku mam jaśniejszy umysł, i chcę już bez emocji spojrzeć na mechanizmy w które się uwikłałam, aby nie powtarzać tego na przyszłość. Wątek założyłam z ciekawości, na ile temat jest powszechny, bo jestem przekonana, że Ex stosował takie gierki wobec wszystkich swoich kobiet. Trudno jednak o tym problemie pisać, bo trzeba się wgłębiać w szczegóły i szczególiki, co postronna osoba może widzieć jako mało istotne i bagatelizować to, a wręcz wpędzać pokrzywdzoną w jeszcze większe przekonanie o jej urojeniu. Co przecież ty w swoim pierwszym wpisie zrobiłaś.
„Według socjologa (Jarosław Gibas) ofiary tej przemocy psychicznej bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego że druga strona robi im coś złego. Odkrywają to dopiero po jakimś czasie, gdy relacja się skończy, a największe emocje już opadną. Może to być okres kilku miesięcy, a nawet lat.”
21 2020-02-09 22:12:48 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-02-09 22:13:38)
„Według socjologa (Jarosław Gibas) ofiary tej przemocy psychicznej bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego że druga strona robi im coś złego. Odkrywają to dopiero po jakimś czasie, gdy relacja się skończy, a największe emocje już opadną. Może to być okres kilku miesięcy, a nawet lat.”
Ten sam autor ma świetną teorię o samobiczowaniu, jako pułapce na siebie samego. Mowisz o sobie, jako o ofierze, a dlaczego? Dobrze się w tej roli czujesz? Skupiasz się na swoim problemie, wciąz podkreslając wyjątkowość i nietypowość tego co ci się przydarzyło, jest ci wtedy lepiej? Nie mam zamiaru umniejszać twojej krzywdy którą czujesz po tym związku, ale pewne rozdzialy nalezy zamknąć raz na zawsze aby przeszlość nie wchodziła w twoje nowe spokojne życie, bo wtedy jako ofiara stajesz się toksyczna dla samej siebie i tym samym będziesz przyciagać toksyczne osobowości. Taki paradoks Główne nieszczęścia ofiary manipulacji wynikają z nadinterpretacji. Dopóki będziesz leżeć na ziemi wszystko będziesz widzieć od dołu. Wstań i rozejrzyj się
Chcesz tworzyc nowe życie? To je twórz. Wspomnienia po tamtym kimkolwiek nie był, nie są ci potrzebne.
Mowisz o sobie, jako o ofierze, a dlaczego? Dobrze się w tej roli czujesz? Skupiasz się na swoim problemie, wciąz podkreslając wyjątkowość i nietypowość tego co ci się przydarzyło, jest ci wtedy lepiej? Nie mam zamiaru umniejszać twojej krzywdy którą czujesz po tym związku, ale pewne rozdzialy nalezy zamknąć raz na zawsze aby przeszlość nie wchodziła w twoje nowe spokojne życie, bo wtedy jako ofiara stajesz się toksyczna dla samej siebie i tym samym będziesz przyciagać toksyczne osobowości. Taki paradoks
Główne nieszczęścia ofiary manipulacji wynikają z nadinterpretacji. Dopóki będziesz leżeć na ziemi wszystko będziesz widzieć od dołu. Wstań i rozejrzyj się
Chcesz tworzyc nowe życie? To je twórz. Wspomnienia po tamtym kimkolwiek nie był, nie są ci potrzebne.
Gdyby zamykanie pewnych rozdziałów życia było takie proste, to na tym forum nie miałby kto pisać a psychoterapeuci nie mieliby pracy
Ofiarą się nie czuję, ale taka terminologia jest powszechna w tematach dotyczących manipulacji, może słowo "okłamywana" byłoby trafniejsze.
Wiem, że znajdujemy się w miejscu do którego doprowadziły nas w dużej mierze nasze własne wybory, to kwestia wzięcia odpowiedzialności za swoje życie.
I jak już pisałam wcześniej, nie założyłam tego wątku aby wspominać Exa czy użalać się nad sobą. Chcę poznać problem bo byłam w to uwikłana i chciałabym lepiej zrozumieć jakie mechanizmy tu działały. Mam teraz więcej czasu, więc rozkminiam tematy które mnie dotyczyły i może dzięki czemu będę mądrzejsza na przyszłość
Agneseyes,
Twoja historia to świetny materiał na psychologiczny thriller...
Agneseyes,
Twoja historia to świetny materiał na psychologiczny thriller...
Wolałabym oglądać z popcornem w ręku, niż grać w filmie nie wiedząc o tym.
Inteligencja emocjonalna, autentyczność, empatia, nieoceniająca i pełna wzajemnego szacunku komunikacja... doceniam bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i sama rozwijam u siebie