Autorko, uwierz, że nie doczekasz się na razie akceptacji czy zrozumienia ani nawet tolerancji ze strony jego byłej żony czy jego rodziny. Dla nich zawsze będziesz tą złą. Nawet jeśli rzeczywiście było mu tak bardzo źle a jego żona to potwór. Nie znamy wersji drugiekj strony. Jest tutaj parę wątków kochanek, które ostatecznie zostały porzucone, bo facet wracał do żony. KOchanki wczaeśniej bywały mamione i karmione głodnymi kawałkami o jego nieszczęściu. To, że facet wyszedł za Ciebie, dobrze Wam się żyje w miłości i pokoju to jedno. Skoro jemu jest tak dobrze z Tobą, to mógłby się odciąć od byłęj żony, prawda? Ale nie możę przynajmniej ze względu na dzieci, więc będzie się to tak ciągnąć, przynajmniej dopóki dzieci nie będą wystarczająco duże.
Tak jak Loka pisała warto jednak zawsze zastanowić się, za kogo się bierzemy. Mieć jakieś podstawowe zasady. Nieraz w najrozmaitszych okolicznościach, spotykając na drodze ciepłe, zabawne, piękne i ionteligentne kobiety, które okazywały się mężatkami, wyrastała przede mną od razu bariera nie do przebycia. Na zasadzie takiej: gdyby była wolna może być dla mnie ideałem, jednak gdy jest zamężna, choćby była ideałem, nie WIDZĘ jej jako kobiety. Tylko jak koleżankę czy znajomą. Pakowanie się komuś w życie, traktuję jako zwyczajne świństwo.
Natomiast w kwestii zemsty, to całkowicie nie rozumiem tego typu działania. Kompletnie nie jarzę, jak można poświęcać tyle czasu, śrdoków czy nerwów, żęby dopiec komuś, kto nas oszukał. Wiadomo, czuje się rozgoryczenie, żal i wściekłość. Ale nie na tyle, żeby komuś całkiem zniszczyć życie, a na dodatek ktoś postronny może oberwać.Uważam, że nie warto po prostu. Jaki POZYTYWNY i WARTOŚCIOWY cel ma to przynieść? Nie warto się przejmowąć, przyjąć to na klatę i iść dalej. Ktoś nas oszukał, zostawił - trudno, nie bedę z tego powodu robił rewolucji. WOlę ten czas poświęcić na odchorowanie zdrady i budowanie swojego szczęścia na nowo. Tym bardziej jeśli to ma byc jakas naprawdę wyrafinowana zemsta, kosztujaća na ssporo wysiłku - po kiego dianbła mam poświęcać temu czas. NIe ogarniam zasady: skoro ktoś zniszczył mi życie to ja muszę zniszczyć je jemu. Jesteśmy tak zaślepieni, że nie myśląc racjonalnie, możąęmy popełnić zawsze jakieś głupstwo, czy też oberwać może ktoś zupełnie niewinny. Nie tędy droga. Przynajmniej w moim słowniku nie ma takich słów jak zemsta, rewanż, odegranie się itp I proszę nie mówić, że to słabość. To czysty pragmatyzm, racjonalnie podbudowany. Co najwyżej mogę dać po gębie kochankowi żony i wystawić jej walizki za drzwi.Co miąłbym jeszcze zrobić? Upokorzyć ją publicznie, utrudnić jej życie, sprawić, zęby pracy nie znalazła czy jak? Zwyczajnie nie chciałoby mi się...
Zresztą znajoma miała takie fajne powiedzenie: "G**na się nie tyka, tylko spuszcza w ki**lu"