Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 261 do 325 z 651 ]

261

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Witaj ,dzięki że napisałeś.Według mnie zacząłeś nowe życie ,inne niż te dotychczas.Moim zdaniem takie jakiego zawsze chciałaś.A co najważniejsze ,zrzuciles różowe okulary.Wiem że świat inaczej teraz wygląda ,bardziej ostro ,ale.....on taki zawsze był.Moim zdaniem wybacza się najpierw w 10-ciu procentach ,później w 20-stu ....ale w końcu przychodził całość.Wiem że lubisz budować ,masz teraz nową żonę ,więc dlaczego nie chcesz się włączyc w ten projekt? Może być ciekawie , nowe tylko wasze miejsca ,nowe sygnały ,nowi znajomi ,nowy seks....nie ciągnie cię do tego? Dziecko prawie już dorosłe ,więc to czas dla was.Tylko nie mów że nie potrafisz.Dlaczego od razu nie spytales o ten nieskasowany kontakt? To twoje głupie cielatko też jest w szoku ,bo musiało dorosnąć ,przejąć rolę matki ,zony ....i zacząć pracować nad związkiem.Dla niej też nie jest łatwo.No i ta świadomość że czterdziestolatek dla którego czas urody jakby się zatrzymał ,ustawiony zawodowo i finansowo to dobra partia dla trzydziestolatki ,ale czterdziestolatka vice versa już niekoniecznie....kubeł zimnej wody.Rozegraj to z głową ,dla siebie ,rodziny i zony ,bo jej też szkoda ,co by nie było.Masz tą szansę.Wielu ci zazdrości .Pozdrawiam.

Zobacz podobne tematy :

262 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-03-26 09:18:16)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

... To twoje głupie cielatko też jest w szoku ,bo musiało dorosnąć ,przejąć rolę matki ,zony ....i zacząć pracować nad związkiem.Dla niej też nie jest łatwo....

no bez jaj. Cielątko ? To 40 letnia kobieta, wykształcona, nie jest ograniczona psychicznie, pedagog. Wie w co brnie. Bez żartów proszę. To nie był jednorazowy wyskok !
Autorze, na prawdę szkoda czasu na rozkminianie. Skoro już Cię to gnębi to będzie tylko gorzej. Kubus_Puchatek doszedłeś chyba do najtrudniejszego do etapu, gdy zrozumiałeś, że teraz tylko trzeba wykonać ruch ostatni i się uwolnić.

Z Kacprem się zgodzę, ze jesteś dobra partrią, szybko "staniesz na nogi".

263 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-03-26 09:37:02)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Uwolni się jak dojdzie do wniosku. Ze z żoną być nie chce. .Porady Kacpra ze jego sytuacja jest taka super a żona nie na opcji są z kosmosu. Albo sprzed  100 lat. I nie, nie na mu czego zazdroscic bo runęło mu życie.
Jak ma siłę na potraktowanie żony jak nowej osoby i budowanie czegoś w oderwaniu od przeszłości niech spróbuje.
Szansa może podobna jak z randomową Panią z okolicy.
Kubie też nie chodzi o byle spódnicę bo chyba wyobrażenia co do związku z kobietą ma dość wydrukowane.
Chyba się mu nie pali by szukać plastra.
Robienie gwałtownych ruchów i e ma sensu. Chyba ze nie może wytrzymać z tą kobietą pod jednym dachem..

264 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-03-26 11:28:07)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Panie bullet, kiedy człowiek się zauracza ,nawet w wieku 40-stu lat ,to jest jak chory psychicznie.Wraca do wieku swojej młodości czy tego chce czy nie. I tak było i tu w przypadku żony Kubusia. Wiem ,tylko współczuć ,ale tysięcy lat antropologii pan nie przeskoczysz.Dlatego czasami szkoda takiego zakochanego człowieka ,bo on żyje w innym świecie ,a otoczenie już wie co z tego wyniknie ,jaki będzie tego koniec.Dranstwem jest nie pomóc w takim przypadku.A jak? Uświadamiając ,pokazując ,czekając cierpliwie i asekurujac od głupich strat.

Pani Elu ,nasz Kubuś odzyskał już utracona przewagę w tej rodzinie.Ma znaczenie lepszą pozycję niż przed całą tą checą.Nie musi już utrwalać swej pozycji piorąc firanek ....czy inaczej wykazując swą miłość do żony i rodziny.Wreszcie stał się rasowym chłopem ,a żona zrozumiała swoje miejsce.Teraz tylko troszkę pieprzu i soli ,a małżeństwo ich znowu nabierze rumieńców.No i obopolnej pracy ,cierpliwośći .....

265

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

masz teraz nową żonę

ROTFL. Jak ona nowa?
To powypadkowy klepany egzemplarz. Nie dosc, ze awaryjny byl jeszcze przed wypadkiem to dzis juz malo bezpieczny.
Sam bym sie bal taki model użytkować, bo zaufaniem po takim zawodzie nigdy bym go nie obdarzył.

266

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dlaczego HH umniejszasz czyjąś wartość? Przecież każdy może się zakochać.Ty wiesz jaki to obłęd? Jaki haj? Alko wysiada ,no prędzej hera.Tym bardziej dla kobiety około 40-stki. Wiem ,wiem ,powiesz że powinna się opanować ,bo rodzina ,dziecko ,mąż.Ale tu grają hormony i ryzyka i szczęścia ,no nic nie idzie poradzić.Przeczekać i zminimalizować szkody.Po takich doświadczeniach to jeszcze bardziej cenna kobieta ,bo ma doświadczenie ,bo ona już nigdy tego nie popełni ,bo zrozumiała wreszcie gdzie znajdzie miłość ,a nie zauroczenie ,bo wskoczyła na właściwe miejsce w rodzinie .Zrozumiała? Tak ,bo się stara ,tak jak umie ,tak jakby chciała być sama traktowana po czymś takim.Może nawet szuka podpowiedzi od Kuby ,na pewno szuka pomocy i boi się odrzucenia chociaż sama odrzuciła niedawno.Jedno jest pewne ,bardziej kocha i docenia Kubę teraz niż przez wszystkie poprzednie lata.Czy nie widać tego? No przynajmniej z tego co pisze Kubuś ,ja widzę.

267

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Skąd ta pewność ze bardziej docenia?  Moim zdaniem nieuzasadniona.
Jest Pan mieszkańcem małego miasta ?

268

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Tak, ma doswiadczenie - juz wie, ze musi sie bardziej kryc jak bedzie chodzic na boki. Stara sie bo sie boi, ze zostanie z niczym. I nie... nie kocha bardziej, nic nie zrozumiala.
To nie uczucia a pragmatyzm. TO KOCHANEK JEJ NIE CHCIAL, TO KOCHANEK JA ZOSTAWIL, to nie ona to przewala - poszla by w dluga gdyby tylko tamten chcial. Ona jest z braku innej opcji, zeby nie zostac na lodzie odkryla, w sobie te poklady milosci do Kuby ale predzej czy pozniej jej obecne nadskakiwanie Kubie sie skonczy...

269

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

HH ,pozwól że opiszę ci siły przyrody których sam doświadczyłem.Jakieś dwa lata temu pojechałem z żoną odpocząć do jednego z naszych domów ,tym razem w Bieszczady.Była wiosna ,ptaki jeden przed drugim śpiewały.Dochodził też dziwny ochryply glos ,prawie nieprzyjemny.Sprawdziłem na youtube cóż to? Okazało się że derkacz.Ptak rzadki ,pod ochroną ,bardzo plochliwy.Przesluchujac ciągle nagranie wraz zobaczyłem go na tarasie ,coś jak kuropatwa ,rzucił się na mnie jak na konkurenta ,bił skrzydłami mój fon i mnie.Oczywiście dostał w dziób i sobie poszedł.Jesienią zaś tamtego roku zrobiłem to samo podczas rykowiska jeleni ,zbiegło się stado rozjuszonych ,chetnych to walki byków i musiałem się ewakuować do domu.To są siły przyrody ,one pozwalają nam żyć i się rozmnażac.Tu rządzi biochemia mózgu ,instynkt ewolucji.Nie ma logiki ,nie ma rozumu.Nie jestem biologiem ,jestem fizykiem ,może przez to lepiej widzę ,może z boku lepiej widać.Każdy popełnia błędy ,dobrze jeśli wyciąga z tego wnioski.

270

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Ale jakoś mąz sprzątaczki nie przyszedł się na Ciebie rzucić.
Ludzie wiedza co robią nawet jak są pod wpływem emocji.

271 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-03-26 12:58:40)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

A jak są pijani? Nie ,mieszkam na stałe niedaleko wielkiego miasta-molocha.Sprzątamy sami .
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
HH ,kochanek to raczej był zaskoczony tym co ta kobieta wyprawia ,do jakiego stopnia jest w stanie się poniżyć by dopaść to złoto.Chociaż wszyscy widzimy że była to uluda ,coś jak z mym derkaczem ,też nie wiedział że to nagranie.Czy nie wierzysz że ludzie potrafią się uczyć? To skąd wiesz jak używać noża i widelca?

Kacper55, proszę nie umieszczaj swoich kolejnych postów pod poprzednimi. Jest to niezgodne z regulaminem naszego forum.

272

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kacper Ciekawa historia z tymi Bieszczadami smile

Wprawdzie w takich okresach zwierzaki bywają nabuzowane, ale atakowanie głośnika zdarza się rzadko..Z jeleniami jest podobnie. Odpowiadają dość często na stymulację. Różnica jest jednak taka, że opisywane zachowania są w zdecydowanej mierze sterowane instynktownie. Zmiany fizjologiczne w połączeniu z oddziaływaniem środowiska wyzwalają określone reakcje. Człowiek jeszcze ma w swoim zanadrzu zdolność do hamowania swoich popędów i kierowania się zdrowym rozsądkiem i rozumnym działaniem. Choć niestety rzadko się to udaje...

273

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Uscislajac to barzdziej Pogorze Przemyskie ,ale pierwotna puszcza na 40 kilometrów wokoło.Bajeczne miejsce sprzyjające pracy.A z tym hamowaniem to różnie bywa.Powiedz to zakochanej osobie której tak jak koniom inaczej pachnie siano.Całe szczęście że trwa to zazwyczaj około pół roku.Ale fajnie jest obserwować takiego delikwenta.Przepraszam Kubuś ,ciebie nie do śmiechu.Zazdroszczę ci jednego ,że możesz zacząć coś nowego i fascynującego ,już coś co nie stoi na głowie jak przez tamtejsze lata.Wiesz ile możliwości rozwoju przed Wami ,ile barier zniknęło? Tylko to wykorzystaj do rozwoju a nie do niszczenia.

274 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-03-26 15:18:37)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

Uscislajac to barzdziej Pogorze Przemyskie ,ale pierwotna puszcza na 40 kilometrów wokoło.Bajeczne miejsce sprzyjające pracy.A z tym hamowaniem to różnie bywa.Powiedz to zakochanej osobie której tak jak koniom inaczej pachnie siano.Całe szczęście że trwa to zazwyczaj około pół roku.Ale fajnie jest obserwować takiego delikwenta.Przepraszam Kubuś ,ciebie nie do śmiechu.Zazdroszczę ci jednego ,że możesz zacząć coś nowego i fascynującego ,już coś co nie stoi na głowie jak przez tamtejsze lata.Wiesz ile możliwości rozwoju przed Wami ,ile barier zniknęło? Tylko to wykorzystaj do rozwoju a nie do niszczenia.

Kacper55 - nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał dalej tworzyć a nie niszczyć.

Najlepsze jest to, że wszyscy tutaj macie tak odmienne podejścia do mojej sprawy a ja w każdej z nich ... odnajduję siebie. I z każdą z nich się zgadzam.

Jest mi ciężko, bo kocham tą kobietę. Mam chwile, że z przyjemnością chciałbym ją przytulić, poczuć zapach włosów, jej ciepło. Ale przychodzą chwilę, że słyszę w głowie to co mi mówiła. Jak podsumowała nasze wspólne życie. Że nagle stałem się nikim. Śmieciem, którego można wyrzucić. Pozbyć się. Moja żona nagle uznała, że „nie czuła się kochana...” Dla mnie to cios. Po tym wszystkim co robiłem ... Za lata poświęceń. Nie potrafię opisać tego co czuje, bo wszystko mi się miesza. Miłość i nienawiść.
Dla mnie jej jednostronny romans - to istne szaleństwo. Mieliśmy, a przynajmniej tak mi się wydawało, dość jasne podejście do życia i ludzi. Nasze uczucie nie wzięło się ze strzału amora a „rosło” przez długi czas. Wspólnie spędzany czas, długie rozmowy, spacery. Wpierw ta prawdziwa przyjaźń. Wszystko idealnie się rozwijało. Wspólne wycieczki i nagle okazało się, że nie potrafimy bez siebie żyć. Nawet jak już zostaliśmy parą - do momentu ślubu „chodziliśmy” przez 9 lat! Nie musiałem udawać kogoś kim nie jestem, nie kupiłem czyjegoś uczucia. Byłem biedny. Mogłem liczyć tylko na siebie i ... na nią. Ona była taka sama. Jedyna. Wspaniała i skromna. Była wszystkim. Koleżanką, przyjacielem, później pierwszą kochanką. Wszystko nas łączyło. Walczyliśmy o swoje przez lata. Zwykle życie, studia, dziecko, przeprowadzki. Normalne problemy. Jak u wszystkich. Ale to wszystko było nieistotne - bo ona była przy mnie. Trwała. Wiedziałem, że zawsze mogę liczyć na jej wsparcie, na dobre słowo. Wiedziałem, że po ciężkim dniu - wracam do domu, gdzie ona będzie na mnie czekać. Że doceni, przytuli, zrozumie mój trud.
Robiłem wiele by odmienić nasz los. Ona gardziła bogatymi, pieniędzmi, nie znosiła natrętów, podrywaczy, zdradzaczy. To mi imponowało. Chciałem by szła swoją drogą. Swoimi wyborami. By zachowała swoją romantyczną duszę. Potrafiła cieszyć się kasztanami, słońcem, drobiazgami. Ideał. Ciężko to opisać a jeszcze trudniej zrozumieć. Traktowałem ją, jak wygraną w totka. Pierwszy strzał i od razu wygrana.
Dlatego to co się stało rok temu - to dla mnie szok. Ściana, której nie mogę ogarnąć. Dalej tego nie rozumiem. Jak mogła tak nagle ulec emocjom, pożądaniu chyba. Dała się ponieść tak w mgnieniu oka. I to komu.... Nie sądziłem, że kiedykolwiek Pan X będzie dla mnie konkurencją. Dlatego sam zaprosiłem „wilka” do domu. Byłem pewny, że jego podejście do życia, stosunek do kobiet, podboje miłosne, życie na luzaka, bez zobowiązań - to coś na co moja żona nigdy nie poleci. Nie ten typ człowieka.
I dziś chcąc nie chcąc - porównuje się do niego. We wszystkim. Co takiego miał, że tak omotał moją żonę? Że będąc moim kompletnym przeciwieństwem - zdobył coś co mnie przychodziło z wielkim trudem. Pokazał, że jestem nikim. Że to co robiłem - to nie było istotne. Że walczyłem i poświęciłem wszystko dla osoby, która w mgnieniu oka wyrzekła się mnie. Mr. X sprowadził moje poglądy do parteru. Oboje mnie zniszczyli. Doprowadzili do ruiny. Nawet nie wiem czy zdają sobie z tego sprawę.
Są sprawy o których nie piszę, bo nawet to słowo pisane nie byłoby w stanie tego oddać. Nie dałbym rady nawet tu - anonimowo o nich pisać. Chcę zapomnieć a nie umiem. Staram się.
Nie chcę krzywdy dla mojej żony. Nie wywyższam się zarobkami. Nie pokazuje swojej, jak to nazywacie przewagi. Ja się nie zmieniłem. Jestem taki, jak naście lat temu, gdy byłem biedny i taki sam, gdy jest mi finansowo bardzo dobrze. Wiem, co to głód. Doceniam zwykłą kromkę chleba biorąc ją do rąk. Szanuję ludzi. Bez względu na to kim są i ile zarabiają. Żyję spokojnie. Staram się zadbać o przyszłość swojego dziecka. Od lat odkładam mu pieniądze.  Wydawać by się mogło, że powinienem mieć jak w niebie. A mam ... piekło. Wolałbym być dziś biedny a szczęśliwy. Pieniądze można zdobyć. Zarobić. Mam 2 zdrowe ręce. Nie brakuje mi chęci i pracowitości. Doceniam wszystko co mam. Ale brakuje mi najważniejszego. A w zasadzie - straciłem to. Przez głupotę mojej żony. Może to tylko instynkt, prawa natury, znudzenie czy może moja głupota? Może to ja jestem winny? Powinienem być lepszy? Bardziej zabawny, bardziej przebojowy? Nie będę bardziej przystojny - jestem przeciętny. Mój kolega - to istny ideał. Zresztą - moja żona sama mu napisała, że marzy by zobaczyć go bez koszuli.... Moja zona.

Co dziś mogę powiedzieć? Że miałem pecha? Że takie jest życie. Nie potrafię się z tym pogodzić. Że zabezpieczyłem się finansowo - to powinienem być szczęśliwy? Nie czuje tego. Nie sprawia mi to radości. Nie chciałem tego. Że mógłbym żonę teraz "przeczołgać" - złożyć pozew z orzeczeniem o winie, zawalczyć o dziecko i chyba odebrać mieszkanie... Bo nie dałaby rady spłacić 70% mojej własności. Mam być z tego dumny? To nie ja.
Stoję dziś przed sytuacją bez wyjścia. Cokolwiek nie zrobię - będzie źle.
Dziś - moja żona jest dla mnie nieprzewidywalna. Pokazała mi już do czego jest zdolna. Ta krucha istota potrafiła przemienić się w siejącego zniszczenie potwora.
A ja muszę stąpać twardo po ziemi. Już nie dam się zaskoczyć. Ona już wie, że nie będzie drugiej próby, nie będzie drugiej szansy - jeśli takowa będzie. Chciałbym żyć jak kiedyś. Ale to nie wróci.

Chciałbym to przetrawić w sobie. Nie byłem u żadnego specjalisty, ale potrzebuje pomocy.

275

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Oj Kubuś ,Kubuś.No miej trochę rozumu i rozsądku.Po pierwsze to też nie jestem specjalistą ,no może kiedyś widziałeś mnie na wielkim ekranie ,na dziesiatym planie i liście płac która wyświetla się na końcu filmu ,kiedy już wszyscy wychodzą z kina ,ale wybacz zachowujesz się w tym miejscu jak mój derkacz który dostał w dziób zanim zrozumiał czym jest rzeczywistość.Musisz zrozumieć że też wracasz po tej hecy do zdrowia.Mój derkacz się otrząsnąl ,pochodził tam i z powrotem chwilę ,pozerkal na mnie chwilę i odleciał.A na poważnie ,chłop jesteś i nie wiesz co zrobić? Już mi marsz do psychologa.Siadasz ,wybierasz jakiś ośrodek rozwoju rodziny ,z podkreśleniem rozwoju ,idziecie tam razem z żoną ,ona na zajęcia które jej pokażą jak być kobietą ,ty w kierunku jak rozwijać związek po zdradzie.A teraz mam pytanie do ciebie ,jak myślisz ,co najbardziej szwankuje w małżeństwie czterdziestolatkow? Jak się pomylisz i tak ci odpowiem.

276 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-03-26 18:45:31)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Autorze, mimo tej wielkiej krzywdy, jaka Cię spotkała, to powiem Ci, że jesteś twardym gościem smile

Przede wszystkim twardym w tym sensie, że pomimo tych wszystkich ciosów i upokorzeń, jakich doznałeś, masz siłę dalej iść prosto przez życie. Już pomijam fakt, że dałeś żonie szansę i z nią mieszkasz, ale utrzymujące się w Tobie cały czas  uczucie do tej kobiety. Nawet, kiedy się ludzie rozstają ze sobą, bez gorzkich słów, to ciężko sobie z tym poradzić. Ty te gorzkie słowa usłyszałeś a potrafiłeś dać jej szansę.
Ona przynajmniej stara się okazywać Ci to, że warto było, mimo, że nic już zapewne nie będzie takie samo, jak wcześniej. Jeśli przez tyle lat człowiek okazuje swojemu partnerowi na każdym kroku, jak bardzo jest dla nas ważny a potem nagle dostajemy w twarz - wiadomo, że wtedy każdy by się załamał. Twoja sytuacja, jak zresztą zdecydowanej większości na tym forum, pokazuje, ze ludzie niestety się nudzą tym, co jest stałe, na wyciągnięcie ręki. Pragną nowości, wrażeń, emocji, czy tego dreszczyku, który niby ma poprawiać smak życia. W całym rozrachunku to, co robiłeś dla swojej żony wydawać by się mogło wręcz spełnieniem marzeń, ale nie potrafiła tego docenić lub też nie dała rady jasno zakomunikować Ci, że czegoś być może jej brakuje. Dlatego dopadło Cię takie zdziwienie i szok. Tym bardziej, kiedy  piszesz, że kobietę zafascynował właściwie w nim wygląd i to luzackie, szalone podejście do życia.
Jesteś, w każdym razie, teraz dużo mądrzejszy i czujniejszy:) Z pewnością masz większą możliwość wyczucia potencjalnej kryzysowej sytuacji. Najważniejsze, że postawiłeś granice i nie dasz drugi raz jej tej satysfakcji zrobienia z Ciebie jelenia. Jednocześnie duży szacun, za to, że nie czujesz chęci zemsty, odegrania się, co wielu skrzywdzonych ludzi uważa wręcz na punkt "honoru", aby dokopać byłemu partnerowi. Świetne zdanie słyszałem kiedyś od znajomej, którą też ktoś potwornie skrzywdził:" Mogłabym się zemścić, ale w sumie g*wna się nie rusza, także odpuściłam"

Trzymaj się twardo i powodzenia!

277 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-03-26 16:41:31)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dziękuje Wam za dobre słowo.

A odpowiadając na pytanie Kacpra, co najczęściej szwankuje w małżeństwie 40-latków to stawiam na KOMUNIKACJĘ

278

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

No więc Kubuśiu odpowiadam ci tak : takie elementy zwiazkotworcze jak komunikacja ,dotyk ,czułość ,delikatność ,uwaznosc ,adekwatne bodźce .....jako całość gromadzi intymność zwana potocznie.......dopisz proszę.

279

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

No więc Kubuśiu odpowiadam ci tak : takie elementy zwiazkotworcze jak komunikacja ,dotyk ,czułość ,delikatność ,uwaznosc ,adekwatne bodźce .....jako całość gromadzi intymność zwana potocznie.......dopisz proszę.

Te wszystkie składowe które wymieniłeś przerzuciła rok temu na innego faceta, do tego padły z jej ust ciężkie słowa. Oddaliła się emocjonalnie od Kuby, niedawno pisał, że mógł ją pocałować w usta, wnioskuję, że przez rok sex nie istniał, odalli się od siebie oboje, to normalne, dla niej nie jest łatwe przywrócić uczucia na męża. A i Kuba pewnie nie do końca wierzy teraz w prawdziwość jej działań. Nigdy do końca nie wiemy co siedzi drugiej osobie w głowie i czy te działania to nie zwyczajne wyrachowanie i chęć utrzymana małżeństwa z jej strony. Może do niej doszło, że królewicz się zwinął a ona będzie w szarej d... e. Swiem twierdzić, że rok to mało na upokojenie myśli. Obserwuj Kuba jej zachowanie, szczerość już wychwycisz, zapewne jak każdy po zdradzie masz już swoisty radar na kłamstwo w sobie.

280

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

A skąd pan to wszystko wiesz , Morfeusz? Ona to ,ona tamto ,Kubuś tak....owak.Czy pan może u nich w mieszkaniu robisz za fotel?

281

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

> Siadasz, wybierasz jakiś ośrodek...

Albo WSTAJESZ z kolan i uzmysławiasz sobie, ze jesteś mądrym, ustawionym finansowo i życiowo facetem - atrakcyjnym a wręcz pożądanym na rynku
seksownych 30tek i zaczynasz się tym cieszyć bez bagażu i syfu, którym obrzuciła Cie ex...

Jaka wspólna terapia? Jaki wybór ośrodka? Znów chcesz załatwiać sprawy za ta swoja monogamicznie upośledzoną?
Nie pakuj się w martyrologie bo panuje bzdurne przekonanie walki o związek. Z kim chcesz walczyć? Z nią o... nią ?

ZWIĄZKÓW SIĘ NIE NAPRAWIA, ZWIĄZKÓW SIĘ NIE PSUJE (poszukaj w google).

282

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kacper, chętnie posłuchamy o Twoich doświadczeniach że zdradzającą żoną.
Serio i bez sarkazmu. Bo ja nam podobne przemyślenia jak Morfeusz i inne osoby w tym wątku. Twoje jak widać inne, więc chętnie się dowiem jakie.

283

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

A skąd pan to wszystko wiesz , Morfeusz? Ona to ,ona tamto ,Kubuś tak....owak.Czy pan może u nich w mieszkaniu robisz za fotel?

Czytam Kubę i wyciągam wnioski. Sam przerabiałem i w sumie przerabiam zdradę w swoim małżeństwie,  mam też kontakt z osobami po podobnych przejściach, pewne rzeczy, schematy są bardzo podobne. I nie chodzi o szczegóły dlaczego doszło do zdrady ale o fakt odejścia emocjonalnego. Dzięki Elu, fajnie, że nie tylko ja tak myślę.

284

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Pani Elu ,może panią rozczaruje ,ale nie mam takowych doświadczeń osobistych.No i tu mnie pani dopadła.Poprzez to że jestem dwuzawodowcem z konieczności od wielu lat zajmuję się tą tematyką i wydaje mi się że z moich rozwiązań pewnych kwestii wszyscy dotychczas są zadowoleni.Nasz Kubuś ma teraz lepsze małżeństwo -fakt ,ma żonę która dba o dom ,sprząta ,gotuje ....Mało tego ,jej EQ -czyli intuicja emocjonalna znacznie wzrosła.Więc dlaczego mają dalej nie iść w rozwoju biorąc udział w zajęciach rozwoju rodziny? Dlaczego nie mają poprawić szeroko rozumianych relacji w tym seksu który jest papierkiem lakmusowym ? Jak dotychczas realizowali oboje matrycę swoich rodziców? Czy to nie widać? Ludzie często nie wierzą że po zdradzie małżeństwo może być lepsze.No samo się nie zrobi. Nie zrobią też tego sami ,zresztą po co błądzić skoro są specjaliści? Boli cię ząb ,idziesz do dentysty ,boli cie związek idziesz do ...

285

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Morfeusz ,właśnie chodzi o szczegóły dlaczego doszło do zdrady ,o te deficyty które ktoś śmiał za ciebie wypełnić.Z góry przepraszam moderatora.

286

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kacper, czasem zdrada może być wybrykiem a czasem wołaniem o pomoc. Przeważnie zawsze to  jest operacja bez znieczulenia na sercu zdradzonej osoby. Uwierz mi, ale przeżycie osobiście tej traumy zmienia wszystko, razem z masą ciała spada poczucie własnej wartości i wiary w prawdomówność drugiego człowieka. Autor sam musi ustalić priorytety co jest dla niego ważne, czy potrafi jej zaufać, czy samo przebywanie razem w mieszkaniu nie powoduje że gotuje się w środku, mimo resztki uczuć albo wspomnień o tym co było. Idealizm do drugiej osoby po takich przejściach nie istnieje.

287 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-03-26 21:53:50)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Terapia to dobry pomysł. Tylko warunek jeden , nie można robić takich założeń, jakie Pan w tym momencie robi, że żona doceniła, zmieniła się, bo nie ma podstaw! Terapeuta takich założeń nie zrobiłby z góry na pewno. Tak zrobią kolcze magicy, szkodnicy.. terapia nawet wspolna godna tej nazwy potraktuje każde z nich jako wartość i indywidualność, a nie masę plastyczną z której coś trzeba ulepić wg założenia..
Jak mają oboje chęć, niech na taką terapię do kogoś sprawdzonego z certyfikatem psychoterapii idą.
Bo Kuba nie ufa żonie, bo nie wie czego się może po niej spodziewać Być może się dowie, może to ich zbliżyć lub oddalić. Bez założenia.czasami terapia pomaga się rozstać.

288

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ela210 napisał/a:

Terapia to dobry pomysł. Tylko warunek jeden , nie można robić takich założeń, jakie Pan w tym momencie robi, że żona doceniła, zmieniła się, bo nie ma podstaw! Terapeuta takich założeń nie zrobiłby z góry na pewno. Tak zrobią kolcze magicy, szkodnicy.. terapia nawet wspolna godna tej nazwy potraktuje każde z nich jako wartość i indywidualność, a nie masę plastyczną z której coś trzeba ulepić wg założenia..
Jak mają oboje chęć, niech na taką terapię do kogoś sprawdzonego z certyfikatem psychoterapii idą.
Bo Kuba nie ufa żonie, bo nie wie czego się może po niej spodziewać Być może się dowie, może to ich zbliżyć lub oddalić. Bez założenia.czasami terapia pomaga się rozstać.


Nic dodać nic ująć.

289

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Błędne koło się tutaj robi, bo jak komuś zaufać po takim emocjonalnym laniu, jakie sprawiła Autorowi żona..? Żeby na ta terapię pójść, to raczej oboje muszą wykazać wyraźną chęć a żona Kuby to teraz taka cicha woda.

290

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
bagienni_k napisał/a:

Błędne koło się tutaj robi, bo jak komuś zaufać po takim emocjonalnym laniu, jakie sprawiła Autorowi żona..? Żeby na ta terapię pójść, to raczej oboje muszą wykazać wyraźną chęć a żona Kuby to teraz taka cicha woda.

Żeby taka terapia miała sens i przyniosła rozwiązanie, to nikt tam nic nie musi ,dobrowolność to podstawa nawet jej cień ,żaden przymus nic nie pomoże.
Kubuś dojrzewa do decyzji po swojemu i na swój sposób w swoim tempie.
Żona to na razie pewnie czeka i to wszystko boi się czegoś .

291

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Idąc na terapię nie muszą sobie ufać.
A rozpoznanie istoty sprawy należy do tego kto ma płacone, oczywiście z ich udziałem.

292

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubuś miał do tego krachu żonę która nie gotowała ,była niezaradna ,nie interesowała się domem ,nie mylą okien...to zapamiętałem.Teraz robi to wszystko. Swą uczciwość deklaruje poprzez podsuwanie telefonu ,drzy aby czasami ten idiota-były idol nie przysłał wiadomości i zdenerwował męża.Jest miła ,troskliwą poprzez zainteresowanie mężem ,biega za nim z obiadkami bo wie że kiedyś tym podobnym urazila męża ....czy ja mam schizy ,czy to pisał nasz Kubuś o swojej żonie? To co pani Elu ,może założy sobie ta zona jeszcze gps,lub obroże? Może tatuażyk na czole? Powie pani ,to sztuczne ,może nie na czasie ,więc o jakie założenia pani chodzi?

293

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

A ja to cienko widzę, Kuba już nigdy nie odzyska zaufania, nigdy nie zapomni. Oczywiście mogą razem zostać ale to już nigdy nie będzie to samo, wraz z upływem czasu Kuba coraz bardziej będzie odczuwał stratę i odnosił wrażenie porażki.
Doszło do zdrady emocjonalnej i w dodatku gdy została na tym przyłapana nie wyraziła skruchy chęci poprawy itp. zamiast tego wyraziła zgodę czekania na "księcia". I gdyby "książę" kiwnął ręką to by do niego poleciała i  Kuba z tego zdaje sobie sprawę i to mu będzie w głowie siedziało.
Teraz ona się stara...no tak, teraz...ale robi to bo?... no właśnie, tu będzie się rodziło pytanie czy ona to co teraz mówi/robi jest prawdziwe czy nie?

294

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Ach przypomniałem sobie jeszcze ; przeprasza ,płacze ,błaga o wybaczenie ,przepraszam znowu moderatora.

295

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

W słowie "musieć" chodziło oczywiście o to, że muszą mieć chęć, przejawiać ową "dobrowolność" do naprawy wzajemnych relacji smile

296

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

Kubuś miał do tego krachu żonę która nie gotowała ,była niezaradna ,nie interesowała się domem ,nie mylą okien...to zapamiętałem.Teraz robi to wszystko. Swą uczciwość deklaruje poprzez podsuwanie telefonu ,drzy aby czasami ten idiota-były idol nie przysłał wiadomości i zdenerwował męża.Jest miła ,troskliwą poprzez zainteresowanie mężem ,biega za nim z obiadkami bo wie że kiedyś tym podobnym urazila męża ....czy ja mam schizy ,czy to pisał nasz Kubuś o swojej żonie? To co pani Elu ,może założy sobie ta zona jeszcze gps,lub obroże? Może tatuażyk na czole? Powie pani ,to sztuczne ,może nie na czasie ,więc o jakie założenia pani chodzi?

Ale Pan sądzi po objawach, a nie motywacji, której Pan nie zna.
A może zna: ? Bo napisał Pan coś w stylu, że nie opłaci się je zostawiać Kuby, bo słaba z niej partia . Tylko nie zastanawia się Pan nad tym czy taka motywacja zadowala autora i co jeśli życie tak się potoczy, że pokaże się kolejny Pan, i będzie bardziej zdeterminowany i ta motywacja że nikt jej nie chce za żonę np. padnie?

297

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Maku ,powtarzam jeszcze raz , zauroczony człowiek jest jak chory psychicznie.Zachowuje się nieracjonalnie ,nie kontroluje swych zachowań ,jest jak mój derkacz .Mogę ci pokazać jak takie zjawisko wywołać u KAŻDEGO.

298

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Oj Ela ,Ela ,a ty dalej swoje.

299

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Ciasto, obiadzik to może być tylko ułuda normalności. Fajnie jak masz żonę u której po twoich zaczepkach zobaczysz błysk w oczach a nie grymas na twarzy.
W ich przypadku terapia u dobrego terapeuty jak najbardziej wskazana, ale bez przymuszania do niej i tak jak wcześniej pisano, bez nastawiania się na sukcesy, dobrze czasem pogrzebać w sobie.

300 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-03-26 23:23:28)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

Maku ,powtarzam jeszcze raz , zauroczony człowiek jest jak chory psychicznie.Zachowuje się nieracjonalnie ,nie kontroluje swych zachowań ,jest jak mój derkacz .Mogę ci pokazać jak takie zjawisko wywołać u KAŻDEGO.

Myślę że porównanie do choroby psychicznej zauroczonej osoby to przesada z resztą do konkretnie jakiej porównać.
Bardziej chyba adekwatnym jest porównanie do odurzenia ,gdzie nie sposób wytrzeźwić siłą woli jak się jest już pod wpływem narkotyku.To też nie jest idealne porównanie bo osoba w zaangażowana w romans zauroczona na haju potrafi kontrolować partnera działać i racjonalnie i nie ze swoistą logiką i filozofią stworzoną na potrzeby i dla wygody.
Tylko zawsze jest jakieś przed i jakieś po i w między czasie .Uruchomione procesy w głowie organizmie muszą przereagować, przeminąć najlepiej bez podtrzymywania ich i ich wzmacniania przez rodzaj tłumienia, wypierania i udawania czy wmawiania, że jest już w porządku a nie jest.Rozdarcie jest powszechnym w takim stanie po .To coś jak zejście rodzaj kaca w którym równiez można różne sztuki odstawiać i pozorować że jest się trzeźwym.
Teraz żona Kuby jest niby po ale czy wytrzeźwiała czy udaje kogoś kto jest trzeźwy tego Kuba ani raczej nikt z nas nie stwierdzi w pełni w stu procentach bo o "trzeźwieniu" już i wyborach z tym związanych decyduje żona Kuby czy podda się sentymentom do kochanka czy podtrzyma niechęć do męża czy będzie udawać że nic nie czuje do tamtego i czuje żal ,miłość do Kuby.
Zachowanie żony to możemy tylko interpretować nikt nie ma dostępu do myśli żony i tego co wybierze i tego co ma dla Kuby, a w stanie w jakim jest Kuba czyli braku zaufania, projekcji podejrzeń przykrych feedbacków itp to jego interpretacje mimo chęci będą takie jakie ma.Ty Kacper interpretujesz jej zachowanie niby na plus maku2,Morfeusz1,Ela inni nie bardzo.
Chyba nie miąłeś romansu i nie byłeś zdradzony ( co akurat nie jest potrzebne do życia)
odnośnie żony Kuby chyba jesteś nazbyt optymistycznie nastawiony mam wrażenie .To że ktoś płacze o niczym nie musi świadczyć.
Płaczem ona się nie zmusi do kochania Kuby jeżeli w niej już nic dla niego niema samym zachowaniem też nie zainspiruje miłości w sobie do niego potrzebna jest zmiana swobodna i odnowa wewnątrz bez lęk i obawy, z zaufaniem do partnera a tego może w niej nie być bo widzi co dzieje się z mężem i nie ma pomysłu jak to inaczej rozwiązać bo to Himalaje są po zdradzie jak przkonać osobą do zaufania jak on jej nie ufa kompletnie.

301

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Morfeusz ,a propo błysku z oczach zauroczonej dziewczyny ,to zobacz na youtube film 14+ (2015)  ze zbioru MuzukaFilmPolskaV2  1godz.42minuta filmu gdzie dziewczyna jedzie na skuterze ze swoim chłopcem i spotyka wzrokiem drugą dziewczynę w autobusie.Oceń to ,ocenisz tym samym mnie.Pozdrawiam.

302 Ostatnio edytowany przez Morfeusz1 (2020-03-26 23:39:24)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kacper55 napisał/a:

Morfeusz ,a propo błysku z oczach zauroczonej dziewczyny ,to zobacz na youtube film 14+ (2015)  ze zbioru MuzukaFilmPolskaV2  1godz.42minuta filmu gdzie dziewczyna jedzie na skuterze ze swoim chłopcem i spotyka wzrokiem drugą dziewczynę w autobusie.Oceń to ,ocenisz tym samym mnie.Pozdrawiam.

Daj linka. Z drugiej strony jak mogę Cię ocenić na podstawie czego, nie znam Cię, sceny, film to aktorstwo. W życiu realnym tak nie jest. Bliskość się czuje, jeśli było się naprawdę blisko.

303

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kiedy próbowałem i link nie wchodzi mi ,może poprzez to podwójne kodowanie.Nie musisz oceniać ,ale warto zerknąć i podkład muzyczny fajny.

304

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Mi znajduje psy 2 smile

305

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubuś ma teraz zonę jakiej wcześniej nie miał. Żonę oszustkę, zdrajczynię ale miłą, uczynną, myjącą okna i przytulającą się bez powodu, przecież nie taka była gdy Kubuś ją kochał i był przy niej. Fajnie weszła w rolę, tylko co gdy scenariusz zacznie być nudny? Każdy serial kiedyś się kończy. Może będzie kręcony długie lata? Może nie.
Poczucie niesprawiedliwości zostaje, poczucie zawodu.
Miłość i nienawiść, dokładnie takie uczucia górują w zdradzonym. Z czasem przychodzi spokój.
Bardzo kibicuje Kubusiowi obojętnie co zrobi, czy zostanie z żoną czy zdecyduje się odejść.
Żona Kubusia żałuje ok, ale czy nie będzie miał w głowie takiej czarnej chmurki "została bo jej się opłacało, została z wygody..."?


Można żyć dalej razem, spokojnie i bez spięć, tylko w którym momencie odróżnimy spokój od obojętności?

306

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Morfeusz1 napisał

Te wszystkie składowe które wymieniłeś przerzuciła rok temu na innego faceta, do tego padły z jej ust ciężkie słowa. Oddaliła się emocjonalnie od Kuby, niedawno pisał, że mógł ją pocałować w usta, wnioskuję, że przez rok sex nie istniał, oddalili się od siebie oboje, to normalne, dla niej nie jest łatwe przywrócić uczucia na męża. A i Kuba pewnie nie do końca wierzy teraz w prawdziwość jej działań. Nigdy do końca nie wiemy co siedzi drugiej osobie w głowie i czy te działania to nie zwyczajne wyrachowanie i chęć utrzymana małżeństwa z jej strony. Może do niej doszło, że królewicz się zwinął a ona będzie w szarej d... e. Swiem twierdzić, że rok to mało na uspokojenie myśli. Obserwuj Kuba jej zachowanie, szczerość już wychwycisz, zapewne jak każdy po zdradzie masz już swoisty radar na kłamstwo w sobie.
Kiedyś było rozkminianie ile zajmuje powrót do związku po zdradzie , w większości wypowiedzi oscylowały wokół czasu jaki był romans i jego nasilenia (średnio 2 lata) . Dlaczego tak długo (przy założeniu że zdradzającemu zależy na naprawie cały czas) bo emocje muszą się uspokoić, zdradzony musi doświadczyć chęci naprawy, musi się przekonać że to nie tydzień, miesiąc lecz stały proces, zacząć nabierać zaufania które startuje od zera do zdradzacza. Czas i jeszcze czas jest tu decydujący i wyjaśniający wszystko

307 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-03-27 15:41:51)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Jest ci ciężko, bo nie słuchasz tego co czujesz. Zmuszasz siebie do umniejszania swojej osoby, zmuszasz siebie do małżeńskich uniesień z osobą, która wydała na ciebie wyrok. Być może przeraża cię nowe, pustka w domu, brak tego samego na co dzień  i dlatego tkwisz w tej toksyczności. Czy jak ktoś w życiu międzyludzkim cię skrzywdzi to też się z nim układasz przyjaźnisz, wiążesz z nim wspólne plany na przyszłość? Czy może go unikasz? Dajesz sobie możliwość odpoczęcia od takiej osoby?
Może warto byście dla próby zrobili separację na jakiś czas i zastanowili się czego tak naprawdę chcecie? Bo na razie wisicie na sobie z tymi wszystkimi sytuacjami, które się wydarzyły, robicie sztucznie coś czego nie czujecie i nie ma w tym przestrzeni na swobodny oddech, przemyślenie, może tęsknotę, a może uczucie, że nie chcę już tego wszystkiego.

308

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

paslawek napisał wcześniej między innymi :
,,odnośnie żony Kuby chyba jesteś nazbyt optymistycznie nastawiony mam wrażenie .To że ktoś płacze o niczym nie musi świadczyć.
Płaczem ona się nie zmusi do kochania Kuby jeżeli w niej już nic dla niego niema samym zachowaniem też nie zainspiruje miłości w sobie do niego potrzebna jest zmiana swobodna i odnowa wewnątrz bez lęk i obawy, z zaufaniem do partnera a tego może w niej nie być bo widzi co dzieje się z mężem i nie ma pomysłu jak to inaczej rozwiązać bo to Himalaje są po zdradzie jak przekonać osobą do zaufania jak on jej nie ufa kompletnie"

Płakać może z kilku przyczyn : że się wydało, że rodzina się o tym dowie, że kochasia nie ma przy niej, że taką prawdziwą miłość musi zakończyć, że musi podjąć decyzje a sama nie wie jaką, że nie może mieć ciastka i zjeść go, że ..... . Ona sama może nie wiedzieć dlaczego płacze bo kilka przyczyn zachodzi na siebie i to może być naprawdę prawdziwy płacz ale nie z powodu o którym myśli jaj jeszcze małżonek. Często w stresie kobiety same nie wiedzą czego chcą czekając na decyzje drugiej osoby jak na wybawienie z impasu emocjonalnego. Dochodzi do tego jeszcze sytuacja że nie wie jak się zachować co robić powinna gdyby chciała ratować związek , trudno jej się tulić, pocałować, zbliżyć się do m. skoro jej wybranek ciągle w głowie . To nie rzecz ani coś błahego tylko czyste emocje siedzące w głowie i nie da się to odłożyć na póżniej ani przestawić lub wyrzucić do kosza. Ona to wszystko będzie pamiętała do końca życia i nieświadomie nawet przypominała sobie jak było wspaniale. Przecież każdy z nas pamięta najlepszego kolegę/ankę z podstawówki, placu zabaw, pierwszą jazdę na rowerze, itp. To rzutuje na całe nasze przyszłe życie tak naprawdę i to samo dotyczy zdradzonej osoby.  Aby nie było przygnębiająco, a w temacie anegdotka : Jest spotkanie w domu spokojnej starości z psychologiem i pada przez niego pytanie : proszę państwa w życiu doświadczamy wszyscy wiele krzywd od różnych osób i trzeba sobie radzić z nimi , czy jest na sali osoba która nie ma żalu do nikogo??  Z końca sali rękę podnosi staruszka mówiąc: Ja już do nikogo nie mam żalu . Psycholog zaniemówił przez chwilę i zadał pytanie : Jak pani udało się to osiągnąć ? Staruszka : Bo tamci już nie żyją.

309 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-04-23 22:56:49)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Wiele lat żyłem w przeświadczeniu, że mój związek z żoną jest wyjątkowy, szczególny, że moja żona była dla mnie najlepszym co mnie w życiu spotkało. Zaufanie, przyjaźń, wspólne cele, magia wspólnie spędzanych chwil. Cała przeszłość tkwi mi w pamięci. Pamietam każdą chwilę. Nasza miłość to nie był rollercoaster. Wszystko rozwijało się pomalutku. Drobnymi krokami. Dojrzewało w nas przez wszystkie te lata narzeczeństwa.
Odnoszę dziś wrażenie, że wtedy gdy niewiele mogłem samemu zaoferować - byłem szczęśliwszy. Nie stać nas było na wiele przyjemności, ale mieliśmy siebie. Czas, który należał do nas. Moja „dziewczyna” imponowała mi wszystkim tym, co dzisiaj bawi obecne pokolenie. Ciepło, dotyk lub muśnięcie dłoni, wspólne spacery, niezliczone rozmowy. Cieszyliśmy się drobiazgami: świecącym Słońcem, kasztanami, wspólnymi posiłkami. Nikt z nas za niczym nie gonił. Po prostu chcieliśmy być razem. Tylko tyle. Pamiętam, że największy ból sprawiały mi godziny, które ... miałem spędzić bez niej. Wszystko było takie proste. Mieliśmy siebie i to wystarczało. Była moją pierwszą i marzyłem by tak zostało. Miałem dla kogo walczyć, dla kogo pracować
Byłem biedny, ale szczęśliwy. W miarę upływu lat - uzależniałem się od niej coraz mocniej. Widziałem rozpadające się związki, zdrady. A my żyliśmy w innej bajce. Może to co mi się przytrafiło to takie „wyrównanie rachunków”, przerwanie dobrej passy.
Obecnie obserwuję z uwagą swoją żonę. Jej przemianę. Widzę, że śpi niespokojnie, dręczą ją koszmary. Jest rozdrażniona przez to co dzieje się na zewnątrz. Przez lekcje, które prowadzi online i przez to, że ... musi teraz sama je sobie przygotowywać. Jak proste rzeczy sprawiają jej problemy. A ja nauczyłem się nie reagować.
Dzięki większej ilości wolnego czasu - mogę sobie pozwolić na rozmyślania. Wspominam to co było i zastanawiam się czy warto to ciągnąć. Czy nie powinien teraz „ze sceny zejść niepokonanym”? Zachować godność, ale i szacunek do drugiej strony. Zachować piękne wspomnienia i nie myśleć o ostatnim roku. Pozwolić żonie „ponieść konsekwencje”, wydorośleć. Poczuć wartość tego co było. Pozwolić doświadczyć tego czym się wzgardziło.
Znam wiele kobiet, które doświadczyły samotności, zawodów ze strony swych mężów i partnerów, które doświadczają biedy. Znam ich marzenia, słucham ich opowieści. Patrzę na nie i .... widzę siebie samego. Czuje ich ból, żal, który płynie z ich każdego słowa. I tak „niewiele” chcą by poczuć się szczęśliwe...
Trapi mnie ta niesprawiedliwość.
Mam dla przykładu wieloletnią znajomą - wspaniałą kobietę. Pracowita, spokojna, wrażliwa, ambitna. Świetny materiał na żonę. Ale ma jeden problem - stale trafia na palantów.

Dziś próbuje spłacić dług wdzięczności wobec innych. Wspieram jedną z placówek w swoim mieście. Pomagam na ile mogę.
I zastanawiam się nad ostatnią rozmową z moim znajomym, który zasugerował, że skoro moja żona uznała że jestem jej niegodzien,  to może trzeba dać szansę innym....

I tak sobie myślę czy to nie czas, aby mojej żonie zabrać zabawkę.

310

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Autorze jeśli podejmiesz decyzję o rozwodzie to ok, nie zrobiłeś tego na hura Twoja decyzja będzie pewnie przemyślana. Jest tylko jedno ale...odnoszę wrażenie (może błędne) że odchodząc chcesz "ukarać" żonę a tu nie chodzi o nią tylko o Ciebie, jeśli odejdziesz od niej masz to zrobić dla siebie a nie przeciwko niej.
A jak ona teraz się zachowuje wobec Ciebie? bo z Twojego wpisu wynika że jest raczej cienko u Was.

311 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-04-24 08:14:18)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
maku2 napisał/a:

Autorze jeśli podejmiesz decyzję o rozwodzie to ok, nie zrobiłeś tego na hura Twoja decyzja będzie pewnie przemyślana. Jest tylko jedno ale...odnoszę wrażenie (może błędne) że odchodząc chcesz "ukarać" żonę a tu nie chodzi o nią tylko o Ciebie, jeśli odejdziesz od niej masz to zrobić dla siebie a nie przeciwko niej.
A jak ona teraz się zachowuje wobec Ciebie? bo z Twojego wpisu wynika że jest raczej cienko u Was.

Maku - ukarać? Jeśli już to siebie samego.
Nie umiałbym wyrządzić jej krzywdy i ona o tym wie. Jest matką mojego dziecka i częścią mojego życia. Tak zostanie już na zawsze. Niczego jej nie zabiorę.
Wzorem dla mnie mógłby być jeden z członków mojej rodziny, który wiele lat temu, gdy zorientował się co jego żona wyprawia - po prostu zostawił wszystko i wyszedł z domu...

Od kilku miesięcy nie mam do swojej żony żadnych zastrzeżeń. Jest taka jak kiedyś.
Lata, które przeżyliśmy powodują, że na odległość wyczuwa co „w głowie siedzi”. Mam momenty, że wracają projekcje z przeszłości i łzy same płyną. Nawet teraz - po takim czasie. Probuje być twardy, ale tu na forum mogę napisać jak jest naprawdę. A ona to wyczuwa - podchodzi, przytuli - posiedzi obok. Jak wielka to odmiana do tego co miałem ostatnio serwowane. Znów znajduje dla mnie czas. Dba jak potrafi. Na spacerach trzyma za rękę. Już się mnie nie wstydzi.
A może to dowód, że samemu jestem zły? Że nie potrafię zapomnieć, wybaczyć... Może sam nie jestem lepszy a może nawet gorszy od innych.

Jak odróżnić to co prawdziwe od fikcji? Jak znów zaufać i uwierzyć? Gdzie jest granica? Kiedy to wszystko się skończy?

312

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Cóż Kuba,jest jedną droga by odróżnić prawdę od fikcji: szczerze rozmawiać, dużo rozmawiać i więcej słuchać niż mówić..prawda zawsze między słowami wypłynie.. I nie potraktuj innej kobiety jak plasterka na chłodno. Tak się nie da. Że kobieta dobra , wartościowa czy zasługuje na szansę.ot to ktoś taki jak twoja koleżanka. Może właśnie takie nieszczęśliwe dusze ściąga i samej się jej nie układa. Jak Twoja głowa i serce naprawdę uwolni się od żony, pojawi się ktoś, bo życie nie znosi próżni, z kimś się przyciągniesz.
A może na nowo z żoną.?
Ale z nową żoną, bo tej z Twoich wspomnień już nie ma. Znam doskonale ten stan. Wyobraź sobie, że to obca kobieta, rozwódka..i zastanów czy chciałbyś z nią być.
Jeśli dobrze kojarzę to Wasz syn to 15  latek? To ciężki moment na rozwód, uwierz. Na Twoim miejscu dałabym życiu płynąć szukając jak najwięcej ścieżek bez żony i zobaczyła co się dzieje. Nie martw się że życie Ci ucieka.   To teraz to też życie.

313 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-04-24 17:25:28)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Elu - dziękuję za ten wpis.
Ciekawy pomysł z tym, abym potraktował swoją żonę jak obcą mi osobę. Jak kogoś kogo dopiero co poznałem. Może w tym jest rozwiązanie. Szansa.
Pewne rzeczy musiałyby ulec zmianie i ... to co się stało może uczyni nas lepszymi. Nie narzekałem kiedyś, więc może to droga by oczyścić przedpola. Spojrzeć na siebie samego inaczej. Zmienić priorytety. Postawiłem sobie za cel by być ... egoistą. By zająć się samym sobą. Dużo zmian zachodzi w naszym życiu - i pomimo wszystkiego - chce wierzyć, że każde zdarzenie, osoby na które trafiamy - że to wszystko ma jakiś głębszy cel. Taki potężny impuls do zmian.
Nikt z nas tego nie zatrzyma i nikt z nas nie wie do czego to doprowadzi.

314

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Autorze, nie masz co się zadręczać, przeszedłeś ciężki etap w życiu, bo zawiodłeś się na osobie, której ufałeś najbardziej. Przepracowałeś to w sobie(wszystko na to wskazuje) i masz w sobie naprawdę dużo siły, żeby iść dalej. Nie ma co odgrywać się na żonie( czy w ogóle kimkolwiek), bo tylko przysparza więcej szkód. Po tym, co przeszedłeś absolutnie nie uważam, że zajęcie się teraz sobą miałoby być egoistyczne. raczej zasługujesz właśnie to, żeby w końcu być szczęśliwym. Znając Twoją historię, znacznie więcej dawałeś od siebie, niż otrzymywałeś i to właśnie mogło Ciebie wpędzić w taki stan, w jakim jesteś( czy przynajmniej byłeś tuż po odkryciu zdrady). Należy Ci się zatem teraz solidny odpoczynek i wytchnienie. Powodzenia! smile

315 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-04-24 18:29:49)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Z jednym Bagienniku to się tym razem nie zgodzę do końca ale to może kwestia doświadczeń i innej perspektywy, Kubuś dopiero teraz zacznie przepracowywać to co go spotkało jak dalej pociągnie dawanie sobie prawa do bycia takim jakim jest ani lepszym, ani gorszym.
Teraz największy huragan ustał i na coraz spokojniej z wyciszanymi, przeżytymi emocjami jak potrafił najlepiej może to wszystko zobaczyć w tak zwanej pokorze, czyli ze świadomością, bez sentymentów i idealizmów.
Co do reszty egoizm jest dobry jeżeli zdrowy,nawet jak Kubuś przegnie nieco w drugą stronę to nic sobie teraz nie zrobi, wróci prędzej czy później i możliwe że nauczy się równowagi.
Kubuś ty już przestań pokazywać cokolwiek żonie czy straci, nie straci, będzie żałować itp to jej problem i nie zajmuj się wychowywaniem jej zrób właśnie jak pisałeś :
"Pozwolić żonie „ponieść konsekwencje”, wydorośleć. Poczuć wartość tego co było. Pozwolić doświadczyć tego czym się wzgardziło."
Nie odstawiaj teatru i nie rób na pokaz rób dla siebie po prostu a będzie coraz spokojniej z Tobą nie udawaj przed sobą twardziela i bohatera możesz czuć co czujesz i masz prawo do tego.

316

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Autorze ! Dziś trafiłam na Twój post i naprawdę bardzo mnie poruszył, wywołał wiele emocji, wzruszenia... Tak bardzo Ci współczuję. Jesteś mężem idealnym, takim z marzeń, z bajki... Życie potrafi rzeczywiście płatać figle sad(( Zasłużyłeś na wszystko co najlepsze, a tu taki cios. Rozumiem Cię w dużym stopniu, bo ja trochę też należę do tych, którzy kochają mocno, może za mocno ? I chyba tu tkwi Twój błąd - myślę, że chodzi tu o to, że postawiłeś swą miłość - swą żonę - w miejsce Boga, miejsce należne tylko i wyłącznie Jemu i tu tkwi problem. Bóg kocha Cię ponad wszystko i my Go powinniśmy kochać ponad wszystko i wszystkich. Wtedy nasze życie tryska szczęściem i wszystko jest uporządkowane, na swoim miejscu. To dlatego Bóg dopuścił to zło. Dopuścił to, żebyś zobaczył, że Twój anioł, Twoja żona - to tylko człowiek. Z natury ciągnie nas do zła, musimy pokonywać siebie żeby być dobrym i kochać. Uważam, że gdybyś kochał żonę z synem z całego serca, a Boga przede wszystkim - to bylibyście pełną miłości, szczęśliwą rodziną. Jestem o tym przekonana. Zamiast tego Bóg został odrzucony w Waszym życiu - praca żony stała się ważniejsza od rodziny, potem pojawiło się cudzołóstwo (chociażby w myśli), wróżbiarstwo... To ogromne grzechy, które kończą więź z Bogiem na zawsze, doprowadzają do wiecznego potępienia. Jeszcze jest czas na naprawę tego wszystkiego, naprawdę, uwierz w to. Możesz wymodlić dla żony nawrócenie i wtedy zaręczam Ci, że pokocha Cię tak mocno jak na początku, na 100%, bo to będzie już miłość pochodząca od tego który nas stworzył. Polecam Ci Mszę Św., spowiedź, różaniec, i modlitwę "Jezu Ty się tym zajmij" a Twoje życie budowane na piasku odbuduje się ! Cokolwiek zrobisz wiedz że bardzo Ci kibicuję, zasługujesz na szczęście !!!

317 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-04-25 12:37:11)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
paslawek napisał/a:

Z jednym Bagienniku to się tym razem nie zgodzę do końca ale to może kwestia doświadczeń i innej perspektywy, Kubuś dopiero teraz zacznie przepracowywać to co go spotkało jak dalej pociągnie dawanie sobie prawa do bycia takim jakim jest ani lepszym, ani gorszym.
Teraz największy huragan ustał i na coraz spokojniej z wyciszanymi, przeżytymi emocjami jak potrafił najlepiej może to wszystko zobaczyć w tak zwanej pokorze, czyli ze świadomością, bez sentymentów i idealizmów.
Co do reszty egoizm jest dobry jeżeli zdrowy,nawet jak Kubuś przegnie nieco w drugą stronę to nic sobie teraz nie zrobi, wróci prędzej czy później i możliwe że nauczy się równowagi.
Kubuś ty już przestań pokazywać cokolwiek żonie czy straci, nie straci, będzie żałować itp to jej problem i nie zajmuj się wychowywaniem jej zrób właśnie jak pisałeś :
"Pozwolić żonie „ponieść konsekwencje”, wydorośleć. Poczuć wartość tego co było. Pozwolić doświadczyć tego czym się wzgardziło."
Nie odstawiaj teatru i nie rób na pokaz rób dla siebie po prostu a będzie coraz spokojniej z Tobą nie udawaj przed sobą twardziela i bohatera możesz czuć co czujesz i masz prawo do tego.

Pasławku - ja już żonie niczego nie pokazuje. Walczyłem o nią przez kilka miesięcy po tym, jak to wszystko odkryłem. Sam tego nie rozumiem, ale próbowałem ją merytorycznie przekonać, że to co robi to największy błąd. Tłumaczyłem, prosiłem. Błagałem. Dzięki Wam - wiem, że to był błąd. Ale tego już nie ma. Od kilku miesięcy jest cisza. Nie odgrywam żadnych gier by jej cokolwiek pokazywać. Dziś tego żałuje. Gdybym postąpił inaczej - wszystko by trwało krócej. Ale w głowie tkwiła mi pamięć o tym wszystkim co było. O wszystkich chwilach razem spędzonych. O tych latach - i uznałem, że warto walczyć. Bo jest coś ważniejszego niż moja duma czy honor. Bo tak wiele nas łączyło. Bo dzięki niej przeżyłem coś, czego nigdy nie będę żałował.
Przeszedłem ogromną drogę przez ostatni rok. Wszystkie rewolucyjne decyzje i zmiany podejmowałem zawsze wtedy, gdy byłem już przyparty do muru. Gdy wiedziałem, że nie mam odwrotu. Że nie mam innej opcji. I teraz znów czuje, że mam taki przełomowy moment w życiu.
Dziś uczę się żyć na nowych warunkach. Uczę się, jak pokochać ... siebie samego. Od swojego szefa dostałem cel by być egoistą. I tak jak sam zauważyłeś - nie wiem czy będę umiał się zatrzymać w odpowiednim momencie. Choć zawsze twardo stąpałem po ziemi. Wszystko co teraz robię, czego doświadczam - to dla mnie nowość. Pierwsze kroki w nowym życiu. Uczę się żyć dla siebie. Wszystko się zmienia. Przez wiele lat miałem inne priorytety. Ja byłem gdzieś na szarym końcu. Ale jakoś mam to szczęście, spotykam obcych ludzi, którzy potrafią mnie zmotywować. Nawet to forum. A raczej - przede wszystkim to forum. To kopalnia wiedzy. Ludzie, których na oczy nie widziałem a są mi bliżsi niż niejeden znajomy. Ale to też dzięki temu, że z nikim nie mogę porozmawiać tak jak z Wami. Nawet ze swoją żoną...

318

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Tyle, że ten kto zaznał czym jest miłość nigdy nie znajdzie szczęścia w ... dogadzaniu sobie i życiu dla siebie. To strasznie smutne. No niestety, za 10 lat będziesz wiedział, że zmarnowałeś kolejne lata życia. Życie szczęśliwe jest tylko w relacji do Boga i drugiego człowieka, kto myśli inaczej ten sam siebie oszukuje...

319

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
pomocna_88 napisał/a:

Życie szczęśliwe jest tylko w relacji do Boga

Ubawilas mnie setnie.

320 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-04-29 15:46:35)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
pomocna_88 napisał/a:

Autorze ! Dziś trafiłam na Twój post i naprawdę bardzo mnie poruszył, wywołał wiele emocji, wzruszenia... Tak bardzo Ci współczuję. Jesteś mężem idealnym, takim z marzeń, z bajki... Życie potrafi rzeczywiście płatać figle sad(( Zasłużyłeś na wszystko co najlepsze, a tu taki cios. Rozumiem Cię w dużym stopniu, bo ja trochę też należę do tych, którzy kochają mocno, może za mocno ? I chyba tu tkwi Twój błąd - myślę, że chodzi tu o to, że postawiłeś swą miłość - swą żonę - w miejsce Boga, miejsce należne tylko i wyłącznie Jemu i tu tkwi problem. Bóg kocha Cię ponad wszystko i my Go powinniśmy kochać ponad wszystko i wszystkich. Wtedy nasze życie tryska szczęściem i wszystko jest uporządkowane, na swoim miejscu. To dlatego Bóg dopuścił to zło. Dopuścił to, żebyś zobaczył, że Twój anioł, Twoja żona - to tylko człowiek. Z natury ciągnie nas do zła, musimy pokonywać siebie żeby być dobrym i kochać. Uważam, że gdybyś kochał żonę z synem z całego serca, a Boga przede wszystkim - to bylibyście pełną miłości, szczęśliwą rodziną. Jestem o tym przekonana. Zamiast tego Bóg został odrzucony w Waszym życiu - praca żony stała się ważniejsza od rodziny, potem pojawiło się cudzołóstwo (chociażby w myśli), wróżbiarstwo... To ogromne grzechy, które kończą więź z Bogiem na zawsze, doprowadzają do wiecznego potępienia. Jeszcze jest czas na naprawę tego wszystkiego, naprawdę, uwierz w to. Możesz wymodlić dla żony nawrócenie i wtedy zaręczam Ci, że pokocha Cię tak mocno jak na początku, na 100%, bo to będzie już miłość pochodząca od tego który nas stworzył. Polecam Ci Mszę Św., spowiedź, różaniec, i modlitwę "Jezu Ty się tym zajmij" a Twoje życie budowane na piasku odbuduje się ! Cokolwiek zrobisz wiedz że bardzo Ci kibicuję, zasługujesz na szczęście !!!

Czy byłem idealnym mężem? Chyba nie. Nie wiem czy są gdzieś takie osoby. Nigdy nie wpadałem w samozachwyt. Może tylko Bóg (jeśli istnieje) byłby idealnym mężem.
A ja sam, jako osoba wierząca, ale niepraktykująca od zawsze uznawałem, że jestem kowalem własnego losu. Że przyszłość  zależy tylko ode mnie a nie od kogokolwiek innego. Jestem zdrowy, nigdy nie brakowało mi ambicji. Spory kawałek życia musiałem zapracować sobie na to co mam. A lekko nie było. Dostałem tęgie baty od losu. Czasami wręcz czułem się jak ten Hiob. Jednym wszystko łatwo przychodziło, a ja zawsze miałem pod górkę.
Ale dzięki temu - dzięki pracy swoich rąk i używaniu głowy - jestem dziś w innym miejscu.
Czy jestem szczęśliwy? Nie. Bo moja żona mnie zawiodła. Zaoferowałem jej kiedyś siebie - obiecałem i przysięgałem, że będę z nią na dobre i na złe. I samemu dotrzymałem słowa. Ona nie dała rady. Nie wytrzymała próby czasu.
Gdybym był idealny jak piszesz - umiałbym wybaczyć. Umiałbym zapomnieć. A tego nie potrafię. Za bardzo też kochałem - chociaż nie wiedziałem, że tak można. A może inaczej - wydawało mi się, że tak to właśnie powinno wyglądać. Dawałem więcej niż inni. Zawsze uważałem, że miłość jest najważniejsza. Cała reszta była zawsze tylko dodatkiem. Jest mi tak po ludzku przykro, że uległa pokusie, że wyrzekła się mnie, że była gotów poświęcić wszystko co robiłem dla „świeżego mięsa”. I najbardziej drażni mnie u ludzi taka dwulicowość. Był np. taki moment, że pan X próbował dawać mi rady, jak powinienem kochać swoją żonę... i podesłał mi „Hymn o miłości”. Ten, który zaliczał wszystko dookoła. Ten, który życie traktował jak zabawę. Bez żadnej odpowiedzialności. I ten „mój przyjaciel”, który za moimi plecami romansował z moją żoną, ten który spotykał się z nią za moimi plecami i uwaga najlepsze - który dawał mojej żonie instrukcje by kasowała wiadomości, które sobie wysyłali.

321

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Czy byłem idealnym mężem? Chyba nie. Nie wiem czy są gdzieś takie osoby. Nigdy nie wpadałem w samozachwyt. Może tylko Bóg (jeśli istnieje) byłby idealnym mężem.
A ja sam, jako osoba wierząca, ale niepraktykująca od zawsze uznawałem, że jestem kowalem własnego losu. Że przyszłość  zależy tylko ode mnie a nie od kogokolwiek innego. Jestem zdrowy, nigdy nie brakowało mi ambicji. Spory kawałek życia musiałem zapracować sobie na to co mam. A lekko nie było. Dostałem tęgie baty od losu. Czasami wręcz czułem się jak ten Hiob. Jednym wszystko łatwo przychodziło, a ja zawsze miałem pod górkę.
Ale dzięki temu - dzięki pracy swoich rąk i używaniu głowy - jestem dziś w innym miejscu.
Czy jestem szczęśliwy? Nie. Bo moja żona mnie zawiodła. Zaoferowałem jej kiedyś siebie - obiecałem i przysięgałem, że będę z nią na dobre i na złe. I samemu dotrzymałem słowa. Ona nie dała rady. Nie wytrzymała próby czasu.
Gdybym był idealny jak piszesz - umiałbym wybaczyć. Umiałbym zapomnieć. A tego nie potrafię. Za bardzo też kochałem - chociaż nie wiedziałem, że tak można. A może inaczej - wydawało mi się, że tak to właśnie powinno wyglądać. Dawałem więcej niż inni. Zawsze uważałem, że miłość jest najważniejsza. Cała reszta była zawsze tylko dodatkiem. Jest mi tak po ludzku przykro, że uległa pokusie, że wyrzekła się mnie, że była gotów poświęcić wszystko co robiłem dla „świeżego mięsa”. I najbardziej drażni mnie u ludzi taka dwulicowość. Był np. taki moment, że pan X próbował dawać mi rady, jak powinienem kochać swoją żonę... i podesłał mi „Hymn o miłości”. Ten, który zaliczał wszystko dookoła. Ten, który życie traktował jak zabawę. Bez żadnej odpowiedzialności. I ten „mój przyjaciel”, który za moimi plecami romansował z moją żoną, ten który spotykał się z nią za moimi plecami i uwaga najlepsze - który dawał mojej żonie instrukcje by kasowała wiadomości, które sobie wysyłali.

Tak jak mówisz ideałów nie ma. Ale jesteś osobą naprawdę wzbudzającą duży szacunek, mimo że żyjesz w odłączeniu od wszelkich sakramentów. To naprawdę godne podziwu - Twoje życie, Twoja postawa, miłość do żony i chęć przebaczenia zaraz po odkryciu zdrady... Dziś już nie umiesz przebaczyć, bo za dużym ciężarem zostałeś obciążony i nie dziwię Ci się - bo to ponad ludzkie siły... Tylko gdy Bóg zamieszka w naszym sercu możemy to zrobić, inaczej nie ma najmniejszych szans, nawet tak dobra osoba jak Ty. Może ten trudny czas pomoże Ci zajrzeć w głąb siebie i odnaleźć to co utracone? No a co do Twojego byłego kolegi - brak słów... Nie ma szans się z Tobą równać.

322

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

I jak u Ciebie Kubuś_Puchatek ? Jak sobie radzisz ?

323

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

- ja już żonie niczego nie pokazuje. Walczyłem o nią przez kilka miesięcy po tym, jak to wszystko odkryłem. Sam tego nie rozumiem, ale próbowałem ją merytorycznie przekonać, że to co robi to największy błąd. Tłumaczyłem, prosiłem. Błagałem. Dzięki Wam - wiem, że to był błąd. Ale tego już nie ma. Od kilku miesięcy jest cisza. Nie odgrywam żadnych gier by jej cokolwiek pokazywać. Dziś tego żałuje. Gdybym postąpił inaczej - wszystko by trwało krócej. Ale w głowie tkwiła mi pamięć o tym wszystkim co było. O wszystkich chwilach razem spędzonych. O tych latach - i uznałem, że warto walczyć. Bo jest coś ważniejszego niż moja duma czy honor. Bo tak wiele nas łączyło. Bo dzięki niej przeżyłem coś, czego nigdy nie będę żałował.
Przeszedłem ogromną drogę przez ostatni rok. Wszystkie rewolucyjne decyzje i zmiany podejmowałem zawsze wtedy, gdy byłem już przyparty do muru. Gdy wiedziałem, że nie mam odwrotu. Że nie mam innej opcji. I teraz znów czuje, że mam taki przełomowy moment w życiu.
Dziś uczę się żyć na nowych warunkach. Uczę się, jak pokochać ... siebie samego. Od swojego szefa dostałem cel by być egoistą. I tak jak sam zauważyłeś - nie wiem czy będę umiał się zatrzymać w odpowiednim momencie. Choć zawsze twardo stąpałem po ziemi. Wszystko co teraz robię, czego doświadczam - to dla mnie nowość. Pierwsze kroki w nowym życiu. Uczę się żyć dla siebie. Wszystko się zmienia. Przez wiele lat miałem inne priorytety. Ja byłem gdzieś na szarym końcu. Ale jakoś mam to szczęście, spotykam obcych ludzi, którzy potrafią mnie zmotywować. Nawet to forum. A raczej - przede wszystkim to forum. To kopalnia wiedzy. Ludzie, których na oczy nie widziałem a są mi bliżsi niż niejeden znajomy. Ale to też dzięki temu, że z nikim nie mogę porozmawiać tak jak z Wami. Nawet ze swoją żoną...

To może ja wtrącę swoje 3 grosze. Nie uważam byś popełnił błąd. Zrobiłeś to co było wtedy dla Ciebie oczywiste. Trudno oceniać coś obiektywnie będąc bardzo subiektywnym. U mnie godzina "0" była dwa lata tamu. Zrobiłam wiele irracjonalnych kroków, powiedziałam wiele bezsensownych słów. Z perspektywy czasu wiele zrobiłabym inaczej, ale.. nie mam pewności czy to "inaczej" byłoby lepsze. Jestem nadal z mężem, ale mąż to zupełnie ktoś nowy. Czy ufam? Zapewne nie w 100%. Założyłam, że jeżeli w przyszłości zrobi coś przeciw naszemu małżeństwu (też mam swoje za uszami) to się rozejdziemy bez względu na wszytko. Rób to co podpowiada Ci serce/rozum. Nie skupiaj się zanadto na tym co być może się wydarzy. Bo i wcale nie musi się wydarzyć. Jeżeli kochasz to zaakceptuj przeszłość i spróbuj budować nowe, być może lepsze małżeństwo. A Twoja żona i tak zrobi co zechce. Po czynach jej zaangażowanie ocenisz. Nie karaj dla samego karania. Na dłuższą metę nie daje to nic.

324

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Przepraszam Cie Kubuś, ale nie ufam takim egzaltowanym typom jak Ty. Myślę, że nie byłeś tak uroczy w ty małżeństwie jak opisujesz. No ale tego się nie dowiemy.

325

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

lisseo A ja się zawsze zastanawiam, jak można do niektórych ludzi dotrzeć. Jak można jakoś się z nimi porozumieć, skoro sami nie mają odwagi czy chęci, aby zaznaczyć, że  nie odpowiada im aktualna sytuacja życiowa, że coś chcą zmienić w sobie czy sposobie, w jaki są traktowani, ale oczekują jakiś cudów od swojego partnera. Spodziewają się, że będzie im czytał w myślach. Czytając historię Kubiusia sam pewnie bym postąpił podobnie, bo jeśli kobieta w trakcie całego małżeństwa nie zająknęła się wcześniej, że nie pasuje jej to, jak się jej partner do niej odnosi, ale nie raczyła w żaden sposób go uświadomić i jeszcze doszło do zdrady, to o kim tak naprawdę źle świadczy aktualna sytuacja? Facet robił co mógł, aby obdarzyć swoją żonę troską i miłością a ona zachowywała jak rozkapryszona dziewczynka, która nie potrafi się z nikim porozumieć inaczej, niż za pomocą fochów i dąsań. Autor szczerze i otwarcie przedstawił historię swojego związku i choć ostatecznie wyszło na to, że jego podejście do związku okazało się być mocno nacechowane jego indywidualnymi potrzebami, to dlaczego żona pozostawała cały czas bierna i pozwalała na coś, co jej nie odpowiadało? Albo po prostu była zbyt wygodna, nie chcąc zmieniać faktycznego stanu, choć dla podkręcenia atmosfery zdecydowała się na romans..

Posty [ 261 do 325 z 651 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024