Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 650 z 651 ]

586

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Pomijając stanowisko Kościoła co do guseł (wróżek, tarota itp) ufanie i ślepe posłuszeństwo w stosunku do osoby nieznajomej (obcej) jest idiotyczne i świadczące o zaburzeniu umysłowym. Intrygujące jest że własnemu partnerowi tak te osoby nie ufały i nie słuchały jego zdania jak tej obcej osobie. Sprawa dotyczy również osób wysoko wykształconych na odpowiedzialnych stanowiskach (ciekawe czy również na drodze zawodowej pytają się wróżki jak mają postąpić ? ). Może to jest dobry test pytanie się czy ewentualny partner chodzi do wróżki na to by odsiać osobniki podatne na sugestie innych?
P.S. ciekawe co teraz wróżka by im powiedziała na ich obecną sytuację i określiła jaka przyszłość je czeka ?

Zobacz podobne tematy :

587

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Między chodzeniem do wróżek, a postępowaniem wg zaleceń wróżek, wierzeniem ślepo we wróżki, może być przepaść.
Osobiście byłam kilka razy u wróżki, w okresie kryzysowym najczęściej. Po co? Pewnie, aby ktoś powiedział mi co się dzieje (i było to zgodne z prawdą) i dał... nadzieję?  Oczywiście po wizycie sama się z siebie śmiałam i niczego ta wizyta nie zmieniała. To podobny schemat, jak kupno toto lotka. Wiem, że nie wygram, ale próbuję. No i ... nie wygrywam. Niestety. Za to płacę podatek od szczęścia.
Cóż, my kobiety tak mamy. I nie zmienia to faktu, że akurat ja bardzo twardo stąpam po ziemi. Da się to rozgraniczyć.

588

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
faja napisał/a:

Między chodzeniem do wróżek, a postępowaniem wg zaleceń wróżek, wierzeniem ślepo we wróżki, może być przepaść.
Osobiście byłam kilka razy u wróżki, w okresie kryzysowym najczęściej. Po co? Pewnie, aby ktoś powiedział mi co się dzieje (i było to zgodne z prawdą) i dał... nadzieję?  Oczywiście po wizycie sama się z siebie śmiałam i niczego ta wizyta nie zmieniała. To podobny schemat, jak kupno toto lotka. Wiem, że nie wygram, ale próbuję. No i ... nie wygrywam. Niestety. Za to płacę podatek od szczęścia.
Cóż, my kobiety tak mamy. I nie zmienia to faktu, że akurat ja bardzo twardo stąpam po ziemi. Da się to rozgraniczyć.

Proszę Cię nie umniejszaj kobietom...  i nie porównuj do totka bo jednak tu masz prawdopodobieństwo 1 do 13 mln.

589

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Nie umniejszaj kobietom?
Czyli umniejszam sobie, bo chodzę do wróżki?
Czyli umniejszacie bż, bo chodziły do wróżki?

Dobrze, że mam  poczucie własnej wartości. 

No i chyba muszę znowu iść do wróżki, bo trzeba podtrzymać tradycję.

590

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Jeżeli usłyszę, od nowo poznanej kobiety, że była, chodzi do wróżki, nawet dla zabawy, jaj , z jakąś drobnostką - po prostu grzecznie, na wstępie podziękuje takiej Pani smile))

Moja była dziewczyna, poznałem ją kiedy miałem 20+ lat, zakochaliśmy się w sobie, niestety musiała wyjechać do Hiszpani - na dłuższy okres. Poszła do wróżki i zapytała, czy jest sens czekać na mnie, nawet na mój przyjazd tam. Nie pamiętam co jej odpowiedziała, ale wiem co zrobiła moja była - podjęła decyzję za nas i poszła na całość !!!

Po powrocie do Polski - spotkałem się z nią, tylko raz, było jej strasznie głupio, chciała to wszystko naprawić - lecz ja grzecznie podziękowałem. Powiedziałem, że Ty już podjełaś za nas decyzję... Jakbyście widzieli jej wyraz twarzy, zeszklone oczy - zabolało dosadnie... Z najwyższą siłą spokoju pokazałem jej, że tak się nie robi !!!

591

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Autorze, szczerze gratuluję! Naprawdę fajnie jest słyszeć, że osoba wierząca w zasady, znowu w te zasady zaczęła wierzyć. I tego się trzymaj! Może niektórzy na tym świecie tego nie pojmą, ale pewne sprawy właśnie są i zostaną czarno-białe.

Wierzenia wróżkom czy chodzenia do wróżek nie skomentuję...I nie chodzi tylko o to, że ktoś zamiast rozmawiać z partnerem, rozmawia o swoich osobistych sprawach z obcą osobą, tylko po prostu no, z pewnych rzeczy warto wyrosnąć, jak człowiek dorasta i stopniowo zaczyna pobierać edukację..

592

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Artiii napisał/a:

Jeżeli usłyszę, od nowo poznanej kobiety, że była, chodzi do wróżki, nawet dla zabawy, jaj , z jakąś drobnostką - po prostu grzecznie, na wstępie podziękuje takiej Pani smile))

Moja była dziewczyna, poznałem ją kiedy miałem 20+ lat, zakochaliśmy się w sobie, niestety musiała wyjechać do Hiszpani - na dłuższy okres. Poszła do wróżki i zapytała, czy jest sens czekać na mnie, nawet na mój przyjazd tam. Nie pamiętam co jej odpowiedziała, ale wiem co zrobiła moja była - podjęła decyzję za nas i poszła na całość !!!

Po powrocie do Polski - spotkałem się z nią, tylko raz, było jej strasznie głupio, chciała to wszystko naprawić - lecz ja grzecznie podziękowałem. Powiedziałem, że Ty już podjełaś za nas decyzję... Jakbyście widzieli jej wyraz twarzy, zeszklone oczy - zabolało dosadnie... Z najwyższą siłą spokoju pokazałem jej, że tak się nie robi !!!

I masz do tego pełne prawo, ale to, że wylałeś na siebie wrzątek wcale nie oznacza, że nie warto więcej robić herbaty. Mam kilka koleżanek, które w młodości były kiedyś u wróżki, czy same bawiły się w tarota, ale dziś są normalnymi racjonalnymi kobietami, które nie podejmują życiowych decyzji na podstawie wróżb. Sama bawiłam się we wróżby andrzejkowe będąc nastolatka (nie wierząc w nie, ale się bawiłam), a obecnie uważam się za rozsądną osobę i nie przyszłoby mi do głowy, żeby decyzję o związku konsultować z kimkolwiek innym niż mój partner.

Dziewczyna, która opisałeś nie popisała się, ale to ślepe podążanie za wróżbami, wymysłami o "przeznaczeniu" powinno być czerwoną lampką i świadczyć o tym, że człowiek do dojrzałości ma jeszcze kawałek. Rozumiem, że rany po tym co Cię spotkało są jeszcze świeże, ale może nie warto tak surowo kategoryzować.

Natomiast z innej beczki, chylę czoła i przed Tobą (czytałam Twój wątek, zdarzyło mi się trafiać na Twoje posty w innych) i przed Autorem tematu, sprawiacie wrażenie fajnych facetów z zasadami i przywracacie wiarę w gatunek męski. Życzę powodzenia w gojeniu ran i szczęścia na nowej drodze życia, bez partnerek z brakiem kręgosłupa moralnego smile

593

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Shoggies napisał/a:
Artiii napisał/a:

Jeżeli usłyszę, od nowo poznanej kobiety, że była, chodzi do wróżki, nawet dla zabawy, jaj , z jakąś drobnostką - po prostu grzecznie, na wstępie podziękuje takiej Pani smile))

Moja była dziewczyna, poznałem ją kiedy miałem 20+ lat, zakochaliśmy się w sobie, niestety musiała wyjechać do Hiszpani - na dłuższy okres. Poszła do wróżki i zapytała, czy jest sens czekać na mnie, nawet na mój przyjazd tam. Nie pamiętam co jej odpowiedziała, ale wiem co zrobiła moja była - podjęła decyzję za nas i poszła na całość !!!

Po powrocie do Polski - spotkałem się z nią, tylko raz, było jej strasznie głupio, chciała to wszystko naprawić - lecz ja grzecznie podziękowałem. Powiedziałem, że Ty już podjełaś za nas decyzję... Jakbyście widzieli jej wyraz twarzy, zeszklone oczy - zabolało dosadnie... Z najwyższą siłą spokoju pokazałem jej, że tak się nie robi !!!

I masz do tego pełne prawo, ale to, że wylałeś na siebie wrzątek wcale nie oznacza, że nie warto więcej robić herbaty. Mam kilka koleżanek, które w młodości były kiedyś u wróżki, czy same bawiły się w tarota, ale dziś są normalnymi racjonalnymi kobietami, które nie podejmują życiowych decyzji na podstawie wróżb. Sama bawiłam się we wróżby andrzejkowe będąc nastolatka (nie wierząc w nie, ale się bawiłam), a obecnie uważam się za rozsądną osobę i nie przyszłoby mi do głowy, żeby decyzję o związku konsultować z kimkolwiek innym niż mój partner.

Dziewczyna, która opisałeś nie popisała się, ale to ślepe podążanie za wróżbami, wymysłami o "przeznaczeniu" powinno być czerwoną lampką i świadczyć o tym, że człowiek do dojrzałości ma jeszcze kawałek. Rozumiem, że rany po tym co Cię spotkało są jeszcze świeże, ale może nie warto tak surowo kategoryzować.

Natomiast z innej beczki, chylę czoła i przed Tobą (czytałam Twój wątek, zdarzyło mi się trafiać na Twoje posty w innych) i przed Autorem tematu, sprawiacie wrażenie fajnych facetów z zasadami i przywracacie wiarę w gatunek męski. Życzę powodzenia w gojeniu ran i szczęścia na nowej drodze życia, bez partnerek z brakiem kręgosłupa moralnego smile

Shoggies jeżeli ktoś będąc nastolatkiem, bawił się we wróżby - nie mam zamiaru skreślać takiej osoby, bo wiem co się wyprawiało w tym wieku... Mówiłem bardziej o kobietach w "pewnym wieku"... i raczej zdania nie zmienię smile
Co do Ciebie - wiem, że się sparzyłaś na swoim chłopaku i cieszy mnie jedno, że nie tracisz nadziei... Na szczęście, nie każdy facet to palant i dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę smile))) To Forum to taki mały przykład tego. Czytaj różne wątki, przeanalizuj swój dotychczasowy związek, a dużo jeszcze dotrze do Twojej mądrej główki...
Powodzenia

594

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Artiii napisał/a:
Shoggies napisał/a:
Artiii napisał/a:

Jeżeli usłyszę, od nowo poznanej kobiety, że była, chodzi do wróżki, nawet dla zabawy, jaj , z jakąś drobnostką - po prostu grzecznie, na wstępie podziękuje takiej Pani smile))

Moja była dziewczyna, poznałem ją kiedy miałem 20+ lat, zakochaliśmy się w sobie, niestety musiała wyjechać do Hiszpani - na dłuższy okres. Poszła do wróżki i zapytała, czy jest sens czekać na mnie, nawet na mój przyjazd tam. Nie pamiętam co jej odpowiedziała, ale wiem co zrobiła moja była - podjęła decyzję za nas i poszła na całość !!!

Po powrocie do Polski - spotkałem się z nią, tylko raz, było jej strasznie głupio, chciała to wszystko naprawić - lecz ja grzecznie podziękowałem. Powiedziałem, że Ty już podjełaś za nas decyzję... Jakbyście widzieli jej wyraz twarzy, zeszklone oczy - zabolało dosadnie... Z najwyższą siłą spokoju pokazałem jej, że tak się nie robi !!!

I masz do tego pełne prawo, ale to, że wylałeś na siebie wrzątek wcale nie oznacza, że nie warto więcej robić herbaty. Mam kilka koleżanek, które w młodości były kiedyś u wróżki, czy same bawiły się w tarota, ale dziś są normalnymi racjonalnymi kobietami, które nie podejmują życiowych decyzji na podstawie wróżb. Sama bawiłam się we wróżby andrzejkowe będąc nastolatka (nie wierząc w nie, ale się bawiłam), a obecnie uważam się za rozsądną osobę i nie przyszłoby mi do głowy, żeby decyzję o związku konsultować z kimkolwiek innym niż mój partner.

Dziewczyna, która opisałeś nie popisała się, ale to ślepe podążanie za wróżbami, wymysłami o "przeznaczeniu" powinno być czerwoną lampką i świadczyć o tym, że człowiek do dojrzałości ma jeszcze kawałek. Rozumiem, że rany po tym co Cię spotkało są jeszcze świeże, ale może nie warto tak surowo kategoryzować.

Natomiast z innej beczki, chylę czoła i przed Tobą (czytałam Twój wątek, zdarzyło mi się trafiać na Twoje posty w innych) i przed Autorem tematu, sprawiacie wrażenie fajnych facetów z zasadami i przywracacie wiarę w gatunek męski. Życzę powodzenia w gojeniu ran i szczęścia na nowej drodze życia, bez partnerek z brakiem kręgosłupa moralnego smile

Shoggies jeżeli ktoś będąc nastolatkiem, bawił się we wróżby - nie mam zamiaru skreślać takiej osoby, bo wiem co się wyprawiało w tym wieku... Mówiłem bardziej o kobietach w "pewnym wieku"... i raczej zdania nie zmienię smile
Co do Ciebie - wiem, że się sparzyłaś na swoim chłopaku i cieszy mnie jedno, że nie tracisz nadziei... Na szczęście, nie każdy facet to palant i dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę smile))) To Forum to taki mały przykład tego. Czytaj różne wątki, przeanalizuj swój dotychczasowy związek, a dużo jeszcze dotrze do Twojej mądrej główki...
Powodzenia

A dziękuję! Od tamtej historii minęły dwa lata i myślę, że nie jestem tym samym człowiekiem, życie zaczęło się układać w kierunkach, o jakich nie śniłam. Odrobiłam lekcję i forum bardzo mi w tym pomogło, to taki przekrój wielu losów, historii i doświadczeń, który pomaga inaczej spojrzeć na życie. W sumie cały czas się czegoś uczę, więc chyba ta podróż nieprędko się skończy smile

595

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dzięki za wyjaśnienie z wróżkami. Jeeeeeeeny big_smile to jest dla mnie takie nieprawdopodobne, że dorosła osoba boi się sama podjąć decyzji i szuka pomocy u wróżki big_smile można się w to bawić, ale raczej na zasadzie - ile będę miała dzieci, czy pojade na wymarzone wakacje....ale na pewno nie w kwestii być z kimś/nie być itp.
Odbiegając całkowicie od tematu - a ja lałam kiedyś kiedyś wosk na andrzejkach, tak o śmiechy chichy, później interpretowaliśmy to coś wylanego. Oczywiście zapomniałam o tym. I za jakiś czas się sprawdziło big_smile dopiero później sobie przypomnialam co tam wylałam tongue aaaalee to byla zabawa tongue

596 Ostatnio edytowany przez Pwgen (2020-12-29 00:24:35)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Moja nie chodziła do wróżki, nie ten typ wink - jak widać wózka nie ma nic wspólnego ze skłonnością do zdrad.

Kuba trzymaj się będzie ok, mam znajomego (44 lata, którego żona zostawiła z córką jak miała 2 lata). Po prostu mamusia poszła w długa, wyjechała gdzieś na zachód (UK, Irlandia). Nawet na rozprawie rozwodową nie przyszła, treściwie jako świadkowie musieli być wzywani, po kilku latach sami zeznawali aby odebrać jej prawa rodzicielskie (bo dalej było 0 kontaktu i nawet głupie wyrobienie paszportu było niewykonalne bez jej zgody). I co chłop przy pomocy swoich rodziców i teściów dał radę, teraz jedynym zmartwieniem jest to kogo córka zaprezentuje mu jako kandydata na zięcia (ma już 20 lat).

Ps. Ale dwa lata temu podczas małego wypadku rozciąłem sobie na lewej ręce linie miłości (wtedy myślałem, że to przez pierwszą zdradę mojej jż). Nawet sugerowałem jej - zerknij linia miłości przecięta.... No to się ucięła do końca


PSS. Przyszły mi papiery jakieś takie ogólne, jak będzie wyglądać sprawa, że strony mogą mieć pełnomocnika, że mogę sprawdzić status sprawy w internecie. Pewnie to kwestia tego, że mam z orzeczeniem o winie i teraz już musi odpowiedzieć na pozew.

597 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-12-29 00:58:38)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Czytam je z zapartym tchem.

A żeby Wam choć w ułamku ukazać, co "wróżki" i "horoskopy urodzeniowe" mogły uczynić w życiu dorosłej i wykształconej kobiety napisze, jak to wyglądało u mnie przez 1,5 roku...
Postaram się ograniczyć komentarz do niezbędnego minimum.

Zaczęło się zupełnie niewinnie. Pierwsza potajemna wizyta u wróżki z pytaniem o to, który z nas (ja czy Pan X) będzie lepszym kandydatem na partnera. Potem oczywiście pytania o to jak potoczy się przyszłość małżeństwa mojej jż.... Tyle, że tu "pani wróżka" wyczuła chyba, ze można więcej zarobić i zaprosiła jż na sesję indywidualną, aby sporządzić horoskop urodzinowy big_smile,  aby mnie ocenić po wielu latach małżeństwa nie widząc mnie nigdy osobiśsie na oczy i nie zamieniwszy ze mną nawet jednego słowa...
I tu pojawił się problem dla mojej jż - bo pani wróżka nr 1 oceniła, że "...mąż jest o wiele lepszą opcją. Przykro mi". Już sama końcówka - to "Przykro mi" rozbawiło mnie wtedy jak to czytałem.
"Pani jż" - postanowiła jednak nie poddawać się i chyba założyła, ze pani wróżka nr 1 nie zna się, więc zaczęła umawiać się do innych wróżek. Część tych "specjalistek" była z Warszawy, ale odwiedziła też jedną panią w Markach.
Te "zabawy" zaczęły się od czerwca 2019. I tak oto "pani jż" wolno nabierała rozpędu. Do dokładnej "analizy" panie wróżki zażądały dokładnej daty urodzenia wraz z godziną. Oczywiście i mojej i pana X. Zaczęły się więc pretensje do mnie dlaczego nie znam godziny swojego urodzenia a potem naciski, żebym pojechał i sprawdził w USC. Ja jeszcze wtedy nie miałem wiedzy, co jż w głowie siedzi, ale te naciski na zdobycie godziny urodzenia, znoszone do domu książki związane z astrologią zaczęły budzić mój niepokój.
Potem doszło do tego przeglądanie wszelakich stron związanych z astrologią, horoskopami urodzeniowymi, kosmogramami (wystarczy w Google wpisać i wierzcie mi na słowo - "pani żona" wszystkie je przejrzała). Chciała się nawet zapisać na kurs astrologii... big_smile
Ja na początku podchodziłem do tego sceptycznie, nie znając jeszcze wtedy prawdziwych motywacji jż, które skrzętnie ukrywała. Jż przekonywała mnie w domu, że astrologia jest nauką ścisłą - taką samą, jak inne przedmioty. W domu oczywiście zawsze siedziała z nosem w telefonie pisząc w "tajemnicy z panem X" i zaznajamiając się jednocześnie z wiedzą w tym temacie.
Żebyście wiedzieli ile miałem w domu zapisanych kartek A4 z tym wszystkim. Diagramy, wykresy kołowe, jakieś "domy", analizy urodzeniowe. Porównania.
Żeby to kryć - szanowna pani - większość tych rzeczy robiła w miejscu swojej pracy. Miała zawsze wymówkę, że ma prace do sprawdzania a w tym czasie pisała wiadomości do Pana X no i oczywiście tam przeprowadzała "swoje badania i analizy".

Dopiero po jakiś czasie - jak odkryłem prawdziwą motywację jż, jak zobaczyłem te wszystkie "naukowe" tabele, diagramy, kosmogarmy - wiedziałem, że jż straciła kontakt z rzeczywistością. Mówiąc krótko poczułem się bezsilny. Nie przesadzę jeśli powiem, że każdą wolną chwilę poświęcała na zgłębianie tej wiedzy.
Ja tu i tak pisze tylko pobieżnie, bo były momenty, że zastanawiałem się czy to nie początek jakiegoś problemu zdrowotnego.
Te wróżby przejęły kontrolę nad jej życiem. Dlatego też - proszę mi wybaczyć - ale jako słyszę cokolwiek związanego z wróżkami to od razu wiem, że muszę uciekać. Nie pytam, nie dociekam, nie chce wiedzieć. Wykształcił mi się nowy naturalny odruch. I podpiszę się wszystkimi kończynami pod opinią m.in Artiego, w tym temacie.

Natomiast "wróżby andrzejkowe" to inny kaliber zabawy. Tak jak to KoloroweSny opisała. Mają swój początek i swój koniec. Kończy się zabawa andrzejkowa i kończą się wróżby. U mojej "pani żony" te zabawy przybrały lekko odmienną postać.  Jak jakaś obsesja czy choroba.

598 Ostatnio edytowany przez Shoggies (2020-12-29 01:13:27)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Czytam je z zapartym tchem.

A żeby Wam choć w ułamku ukazać, co "wróżki" i "horoskopy urodzeniowe" mogły uczynić w życiu dorosłej i wykształconej kobiety napisze, jak to wyglądało u mnie przez 1,5 roku...
Postaram się ograniczyć komentarz do niezbędnego minimum.

Zaczęło się zupełnie niewinnie. Pierwsza potajemna wizyta u wróżki z pytaniem o to, który z nas (ja czy Pan X) będzie lepszym kandydatem na partnera. Potem oczywiście pytania o to jak potoczy się przyszłość małżeństwa mojej jż.... Tyle, że tu "pani wróżka" wyczuła chyba, ze można więcej zarobić i zaprosiła jż na sesję indywidualną, aby sporządzić horoskop urodzinowy big_smile,  aby mnie ocenić po wielu latach małżeństwa nie widząc mnie nigdy osobiśsie na oczy i nie zamieniwszy ze mną nawet jednego słowa...
I tu pojawił się problem dla mojej jż - bo pani wróżka nr 1 oceniła, że "...mąż jest o wiele lepszą opcją. Przykro mi". Już sama końcówka - to "Przykro mi" rozbawiło mnie wtedy jak to czytałem.
"Pani jż" - postanowiła jednak nie poddawać się i chyba założyła, ze pani wróżka nr 1 nie zna się, więc zaczęła umawiać się do innych wróżek. Część tych "specjalistek" była z Warszawy, ale odwiedziła też jedną panią w Markach.
Te "zabawy" zaczęły się od czerwca 2019. I tak oto "pani jż" wolno nabierała rozpędu. Do dokładnej "analizy" panie wróżki zażądały dokładnej daty urodzenia wraz z godziną. Oczywiście i mojej i pana X. Zaczęły się więc pretensje do mnie dlaczego nie znam godziny swojego urodzenia a potem naciski, żebym pojechał i sprawdził w USC. Ja jeszcze wtedy nie miałem wiedzy, co jż w głowie siedzi, ale te naciski na zdobycie godziny urodzenia, znoszone do domu książki związane z astrologią zaczęły budzić mój niepokój.
Potem doszło do tego przeglądanie wszelakich stron związanych z astrologią, horoskopami urodzeniowymi, kosmogramami (wystarczy w Google wpisać i wierzcie mi na słowo - "pani żona" wszystkie je przejrzała). Chciała się nawet zapisać na kurs astrologii... big_smile
Ja na początku podchodziłem do tego sceptycznie, nie znając jeszcze wtedy prawdziwych motywacji jż, które skrzętnie ukrywała. Jż przekonywała mnie w domu, że astrologia jest nauką ścisłą - taką samą, jak inne przedmioty. W domu oczywiście zawsze siedziała z nosem w telefonie pisząc w "tajemnicy z panem X" i zaznajamiając się jednocześnie z wiedzą w tym temacie.
Żebyście wiedzieli ile miałem w domu zapisanych kartek A4 z tym wszystkim. Diagramy, wykresy kołowe, jakieś "domy", analizy urodzeniowe. Porównania.
Żeby to kryć - szanowna pani - większość tych rzeczy robiła w miejscu swojej pracy. Miała zawsze wymówkę, że ma prace do sprawdzania a w tym czasie pisała wiadomości do Pana X no i oczywiście tam przeprowadzała "swoje badania i analizy".

Dopiero po jakiś czasie - jak odkryłem prawdziwą motywację jż, jak zobaczyłem te wszystkie "naukowe" tabele, diagramy, kosmogarmy - wiedziałem, że jż straciła kontakt z rzeczywistością. Mówiąc krótko poczułem się bezsilny. Nie przesadzę jeśli powiem, że każdą wolną chwilę poświęcała na zgłębianie tej wiedzy.
Ja tu i tak pisze tylko pobieżnie, bo były momenty, że zastanawiałem się czy to nie początek jakiegoś problemu zdrowotnego.
Te wróżby przejęły kontrolę nad jej życiem. Dlatego też - proszę mi wybaczyć - ale jako słyszę cokolwiek związanego z wróżkami to od razu wiem, że muszę uciekać. Nie pytam, nie dociekam, nie chce wiedzieć. Wykształcił mi się nowy naturalny odruch. I podpiszę się wszystkimi kończynami pod opinią m.in Artiego, w tym temacie.

Natomiast "wróżby andrzejkowe" to inny kaliber zabawy. Tak jak to KoloroweSny opisała. Mają swój początek i swój koniec. Kończy się zabawa andrzejkowa i kończą się wróżby. U mojej "pani żony" te zabawy przybrały lekko odmienną postać.  Jak jakaś obsesja czy choroba.

Odnoszę wrażenie, że Twoja jż jest na tyle słabą jednostką, że musi zwalić własne decyzje życiowe na "siły wyższe". Z tego opisu wyraźnie wynika, że ona na siłę chciała wmówić sobie i otoczeniu, że nowy pan to ten właściwy. To dobre wytłumaczenie, można ze sobą żyć, nie odpowiadać za własne czyny i wybory, zamiast stanąć ze sobą w prawdzie...

Cóż, rozumiem dyskomfort i niesmak jakie pozostały. Tym bardziej dobrze, że to już prawie za Tobą.

599

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

O kurcze Kubuś przeczytałam Twój post z otwartą buzią. Później jednak wybuchłam śmiechem. Wyobraziłam ją sobie jako osadzoną w jakimś XVII wieku, chodzącą do tajnej chatki w lesie, w której ukrywa szklane kule, przeciery z żuka i inne eliksiry. Odprawiającą jakieś rytuały magiczne, piszącą kredą pod Waszym łóżkiem jakies piktogramy i odprawiającą obrzędy big_smile.

600 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-12-29 11:52:29)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Pani żona potrzebowała najwyraźniej pozbyć się odpowiedzialności i wyrzutów sumienia za swoje decyzje..
A co do wróżbitów, to raz dla zabawy zrobiłam sobie wróżbę będąc w Hongkongu, w ramach lokalnej atrakcji. Nawet byłam mile zaskoczona, bo to co usłyszałam było całkiem trafne. Pani wróżbitka ewidentnie dobrze znała się na ludziach i szybciutko potrafiła ich ocenić.

601 Ostatnio edytowany przez Pwgen (2020-12-29 12:30:44)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kuba widzę że twoja żona ostro odpłynęła nie tylko emocjonalnie od Ciebie, ale też ... no właśnie ciężko to nawet określić.
Pytanie czy taki zwrot i całkowita odmiana psychiki człowieka z którym spędziłeś tyle czasu i nie obserwowałeś do tej pory odpałów nie ma jakiegoś głębszego podłoża w jakiejś rozwijającej się chorobie psychicznej - inaczej tego nie da się wyjaśnić.
Rozumiem zdradzić, rozumiem odejść od partnera, ale szukać powodów tych decyzji w siłach astralnych - to już gruba jazda po bandzie i totalny brak samoświadomości twojej jż.

602

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Przeczytalem Twoj wpis Kuba, sadze, ze mozna z tego stworzyc krotkometrazowy film i bedzie mial niezla ogladalnosc.

Generalnie jakby jej z tej astrologii wyszlo, ze to z Toba ma byc, to bym po miesiacu odszedl. Ciekawe co by w glowie sie pojawilo i co by wtedy odczytala. Generalnie ciekawe doswiadczenie przezywasz, ludzie jednak potrafia zaskakiwac jeszcze.. big_smile

603 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-12-29 13:11:35)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
KoloroweSny napisał/a:

O kurcze Kubuś przeczytałam Twój post z otwartą buzią. Później jednak wybuchłam śmiechem. Wyobraziłam ją sobie jako osadzoną w jakimś XVII wieku, chodzącą do tajnej chatki w lesie, w której ukrywa szklane kule, przeciery z żuka i inne eliksiry. Odprawiającą jakieś rytuały magiczne, piszącą kredą pod Waszym łóżkiem jakies piktogramy i odprawiającą obrzędy big_smile.

Cały problem polegał na tym, że ja naprawdę nie potrafiłem zrozumieć tego co się wokół zaczęło dziać. Ani to nie wyglądało na hobby ani na niewinną zabawę. Wtedy naprawdę nie wiedziałem jak pomóc i sobie i jej. Nie było to zabawne.
Próby rozmowy na ten temat kończyły się szybkim ucinaniem tematu. Zostałem więc tylko biernym obserwatorem. I to wszystko u osoby, która przez lata zachowywała się zupełnie normalnie.

PS. A do "tajnej chatki" w parku chodziła niestety w innych celach... Mam nawet dobre zdjęcia na tę okoliczność sad

604

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

O kurcze Kubuś przeczytałam Twój post z otwartą buzią. Później jednak wybuchłam śmiechem. Wyobraziłam ją sobie jako osadzoną w jakimś XVII wieku, chodzącą do tajnej chatki w lesie, w której ukrywa szklane kule, przeciery z żuka i inne eliksiry. Odprawiającą jakieś rytuały magiczne, piszącą kredą pod Waszym łóżkiem jakies piktogramy i odprawiającą obrzędy big_smile.

Cały problem polegał na tym, że ja naprawdę nie potrafiłem zrozumieć tego co się wokół zaczęło dziać. Ani to nie wyglądało na hobby ani na niewinną zabawę. Wtedy naprawdę nie wiedziałem jak pomóc i sobie i jej. Nie było to zabawne.
Próby rozmowy na ten temat kończyły się szybkim ucinaniem tematu. Zostałem więc tylko biernym obserwatorem. I to wszystko u osoby, która przez lata zachowywała się zupełnie normalnie.

PS. A do "tajnej chatki" w parku chodziła niestety w innych celach... Mam nawet dobre zdjęcia na tę okoliczność sad

Mam za sobą takie rozmowy kiedy mówisz coś do kogoś, to coś jest dla Ciebie oczywistością (i dla kazdego wokół), jest klarowne i to nie trafia. Druga osoba nie chce podjąć tematu, uznaje to za zbędne, nie widzi potrzeby. I masz przysłowiowego 'mind**ka', bo Ci do głowy nie przychodzi, że to nie dociera. I to poczucie totalnej bezradności, ściana z drugiej strony, mur nie do przebicia. Nie wiem jak to jeszcze określić, ale wiem o czym piszesz. Nigdy więcej nie chcialabym przeżyć takiego czegoś. I nie przezyje, ani Ty smile Bo teraz będziemy duuużo lepiej wybierać naszych partnerów smile

605

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Każdy z nas pamięta wróżby andrzejkowe za małolata - to były czasy smile)) Lecz z wiekiem, normalna postać rzeczy, że człowiek dorasta i z wiekiem zdaje sobie sprawę, że to była wyłącznie zabawa... Tak jak z mikołajem smile))

Co do wróżek - to nie jest żadna choroba, taka osoba, która mocno w to wierzy z pewnością brakuje jej pewności siebie, nie umie zadecydować za siebie, boi się odpowiedzialności - tak czasami niestety bywa, że osoba dorosła zachowuje się jak dziecko. I idąć do wróżki, jakby przeżuca na nią swoją odpowiedzialność, oszukuje własne sumienie... Przecież to nie ja, tylko ona tak powiedziała... Umniejsza swoją głupotę i naiwność...
Moja bż, jak poszła do wróżki zadała jej pytanie o mnie, czy nadal powinna być ze mną.  To były czasy kiedy boczniak zawrócił jej w głowie, zamiast podejść do tego z rozsądkiem, ona wybrała swoją głupotę...
Ja nie wiem co jej wtedy siedziało w głowie, bo pierwszą osobę jaką powinna wybrać to psycholog, bo ewidentnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami... Niestety bała się odpowiedzialności za swoje życie i wybrała wróżkę... Lepiej zagłuszyć swoje sumienie, które i tak kiedyś da o sobie znać...
Nie wiem jak to było u Kacpra, ale u Kubusia jego małżonka popłynęła już na maxa !!! Jak widzicie tak czasami bywa, jak ktoś jest niedojrzały emocjonalnie - tak naprawdę, teraz to widzę, że z taką osobą można zrobić dosłownie wszystko !!!

606

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Każdy z nas pamięta wróżby andrzejkowe za małolata - to były czasy smile)) Lecz z wiekiem, normalna postać rzeczy, że człowiek dorasta i z wiekiem zdaje sobie sprawę, że to była wyłącznie zabawa... Tak jak z mikołajem smile))

Co do wróżek - to nie jest żadna choroba, taka osoba, która mocno w to wierzy z pewnością brakuje jej pewności siebie, nie umie zadecydować za siebie, boi się odpowiedzialności - tak czasami niestety bywa, że osoba dorosła zachowuje się jak dziecko. I idąć do wróżki, jakby przeżuca na nią swoją odpowiedzialność, oszukuje własne sumienie... Przecież to nie ja, tylko ona tak powiedziała... Umniejsza swoją głupotę i naiwność...
Moja bż, jak poszła do wróżki zadała jej pytanie o mnie, czy nadal powinna być ze mną.  To były czasy kiedy boczniak zawrócił jej w głowie, zamiast podejść do tego z rozsądkiem, ona wybrała swoją głupotę...
Ja nie wiem co jej wtedy siedziało w głowie, bo pierwszą osobę jaką powinna wybrać to psycholog, bo ewidentnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami... Niestety bała się odpowiedzialności za swoje życie i wybrała wróżkę... Lepiej zagłuszyć swoje sumienie, które i tak kiedyś da o sobie znać...
Nie wiem jak to było u Kacpra, ale u Kubusia jego małżonka popłynęła już na maxa !!! Jak widzicie tak czasami bywa, jak ktoś jest niedojrzały emocjonalnie - tak naprawdę, teraz to widzę, że z taką osobą można zrobić dosłownie wszystko !!!

607

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Każdy z nas pamięta wróżby andrzejkowe za małolata - to były czasy smile)) Lecz z wiekiem, normalna postać rzeczy, że człowiek dorasta i z wiekiem zdaje sobie sprawę, że to była wyłącznie zabawa... Tak jak z mikołajem smile))

Co do wróżek - to nie jest żadna choroba, taka osoba, która mocno w to wierzy z pewnością brakuje jej pewności siebie, nie umie zadecydować za siebie, boi się odpowiedzialności - tak czasami niestety bywa, że osoba dorosła zachowuje się jak dziecko. I idąć do wróżki, jakby przeżuca na nią swoją odpowiedzialność, oszukuje własne sumienie... Przecież to nie ja, tylko ona tak powiedziała... Umniejsza swoją głupotę i naiwność...
Moja bż, jak poszła do wróżki zadała jej pytanie o mnie, czy nadal powinna być ze mną.  To były czasy kiedy boczniak zawrócił jej w głowie, zamiast podejść do tego z rozsądkiem, ona wybrała swoją głupotę...
Ja nie wiem co jej wtedy siedziało w głowie, bo pierwszą osobę jaką powinna wybrać to psycholog, bo ewidentnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami... Niestety bała się odpowiedzialności za swoje życie i wybrała wróżkę... Lepiej zagłuszyć swoje sumienie, które i tak kiedyś da o sobie znać...
Nie wiem jak to było u Kacpra, ale u Kubusia jego małżonka popłynęła już na maxa !!! Jak widzicie tak czasami bywa, jak ktoś jest niedojrzały emocjonalnie - tak naprawdę, teraz to widzę, że z taką osobą można zrobić dosłownie wszystko !!!

608

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

To co opisuje Kubuś to dowód na to że "jak nie kijem to pałą" oraz przykład na to ile energii wysiłku idzie w usprawiedliwianie,tłumaczenie sobie,lawirowanie ,zakrzywianie rzeczywistości ,sztandarowy jest to przykład na dawanie sobie pozwolenia
tłumienie skrupułów,polemiki ,dyskusje z sumieniem tworzenie całego systemu filozofii na potrzeby romansu,niewierności zdrady.
Zanim się kogoś okłamie i zdradzi,musi się za wszelką cenę skutecznie okłamać,wejść w świat iluzji i oszukać siebie samego u jż Kubusia astrologią,losem,przeznaczeniem ,czyli coś zdecydowało za jż - nie miała wyjścia wyboru los tak chciał strasznie to banalne,pretensjonalne dziecinne i tragiczne ,ucieczka w absurd przed odpowiedzialnością desperacka w dodatku bo jż za wszelką cenę
przepowiednie wróżki przeflancowała na swój sposób i tak żeby wyszło na jej ,żeby mieć komfort i niby czyste sumienie .
Cała inteligencja ,sprawność intelektualna elokwencja poszły u niej na zakłamanie rzeczywistości i racjonalizowanie emocji ,uczuć ,braku odwagi na odejście z niechcianego związku i na odwagę pójścia w tajne, sekretne spotkania za kochankiem w aurze "ezoterycznej metafizyki".

609

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
paslawek napisał/a:

To co opisuje Kubuś to dowód na to że "jak nie kijem to pałą" oraz przykład na to ile energii wysiłku idzie w usprawiedliwianie,tłumaczenie sobie,lawirowanie ,zakrzywianie rzeczywistości ,sztandarowy jest to przykład na dawanie sobie pozwolenia
tłumienie skrupułów,polemiki ,dyskusje z sumieniem tworzenie całego systemu filozofii na potrzeby romansu,niewierności zdrady.
Zanim się kogoś okłamie i zdradzi,musi się za wszelką cenę skutecznie okłamać,wejść w świat iluzji i oszukać siebie samego u jż Kubusia astrologią,losem,przeznaczeniem ,czyli coś zdecydowało za jż - nie miała wyjścia wyboru los tak chciał strasznie to banalne,pretensjonalne dziecinne i tragiczne ,ucieczka w absurd przed odpowiedzialnością desperacka w dodatku bo jż za wszelką cenę
przepowiednie wróżki przeflancowała na swój sposób i tak żeby wyszło na jej ,żeby mieć komfort i niby czyste sumienie .
Cała inteligencja ,sprawność intelektualna elokwencja poszły u niej na zakłamanie rzeczywistości i racjonalizowanie emocji ,uczuć ,braku odwagi na odejście z niechcianego związku i na odwagę pójścia w tajne, sekretne spotkania za kochankiem w aurze "ezoterycznej metafizyki".

Paslawek ale to jest sztuka, zgonić wszystko na czary, magię smile)) Wpadłbyś na taki pomyśl, bo ja nie big_smile

610

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

To jest też nieumiejętność podejmowania decyzji. One szukały kogoś, kto miał im powiedzieć co robić bo same nie wiedziały. Nie potrafiły wybrać. Stały w rozkroku. A jeżeli ktoś nie wie, czy chce z nami być i nie umie sam zadecydować ... no to generalnie bardzo kiepsko. Wybrały wróżkę żeby przewidzieć konsekwencje decyzji, bo chciały zadecydować jak najlepiej dla siebie. Tylko czemu same nie potrafiły pomyśleć, zrobić bilansu zysków/strat/uczuć ? No to już jest zagadka tongue .

Ps - w tym roku też lałam wosk big_smile hahahah ale mam do tego ambiwalentny stosunek tongue chyba że się sprawdzi, to Wam powiem i wtedy wszyscy za rok z roztopionymi świeczkami i miską wody big_smile

611

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Artiii napisał/a:

Ja nie wiem co jej wtedy siedziało w głowie, bo pierwszą osobę jaką powinna wybrać to psycholog, bo ewidentnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami... Niestety bała się odpowiedzialności za swoje życie i wybrała wróżkę... Lepiej zagłuszyć swoje sumienie, które i tak kiedyś da o sobie znać...
Nie wiem jak to było u Kacpra, ale u Kubusia jego małżonka popłynęła już na maxa !!! Jak widzicie tak czasami bywa, jak ktoś jest niedojrzały emocjonalnie - tak naprawdę, teraz to widzę, że z taką osobą można zrobić dosłownie wszystko !!!

Wróżka jest prostrzym wyjściem. Zasugeruje, najczęściej mówi to co dana osoba chce usłyszeć.. a psycholog...? Terapia wymaga pracy, zaangażowania, czasami podejmowania trudnych dla nas kroków... i to często przerasta. Strasznie to Dziwne, że byle żony, niektórych Panow tutaj podobnie postępowały w tej kwestii...

612 Ostatnio edytowany przez Artiii (2020-12-29 18:46:32)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Z biegiem czasu, dla mnie to nie dziwne smile)) po prostu dziecinne, niedojrzałe - lepiej żyć w tym swoim przekonaniu, że po co się mam martwić o siebie, podejmować decyzje, jak zawsze znajdzie się ktoś inny, co za nas samych to zrobi... Tj. to samo z maminsynkami - niby układają sobie życie, zawierają związki małżeńskie, znajdują pracę, ale każdy swój krok konsultują, ze swoim rodzicem. Jeżeli trzeba podjąć decyzję - nie myślą samodzielnie, co należy zrobić, tylko co przeszkoda, proszą swoją mamę o poradę, rozwiązanie i instrukcję jak to zrobić!!! Nic tak naprawdę, bez wskazania swojej mamy nie zrobią, w pewnym sensie takie ograniczenie umyśłowe, ale im to właśnie odpowiada - bo nie biorą odpowiedzialności za swoje życie !!!
Nawet nie przypuszczałem, że temat o wróżkach tak się rozwinie smile))
A ile jest osób, gdzie mąż lub żona nie ma pojęcia, że nasza połówka radziła się maga smile))
Jestem tego przekonany, że wiele jest takich małżeństw !!!
Pozdrawiam smile))

613

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

A ja początkowo myślałam, że tylko się naśmiewacie. A Wy tak poważnie z tym atakiem na wróżki.
A przecież to tylko zagubione osoby, które manipulują same sobą. I nie zdanie wróżki jest tutaj ważne, bo one same podjęły decyzję. SAME. A wcześniej często: rozmawiały z przyjaciółką, chodziły do wróżek, może do psychologa, może były na forum "mąż jest zły i muszę od niego odejść", jakiś tarot, może coś  jeszcze. Często to takie działania "zamiast", przed podjęciem decyzji. Rzadko ktoś wsiąka w to dosłownie, choć i tak może być.
Myślę, że jednak nie tak łatwo podjąć decyzję: zdradzę, rozwalę rodzinę, odejdę itd. Więc racjonalizuje się to przed sobą, zakłamuje, robi jakiś galimatias, aby się w tym pogubić. Mój  mąż też opowiadał coś o tym, że to "podziało się poza mną" i inne głupoty. Byleby nie stanąć i nie powiedzieć: tak, to moja wina, to moja decyzja, jestem świnią.
Więc i wróżka to taka ucieczka przed sobą, swoją odpowiedzialnością itd. 
Tylko tyle i aż tyle.
Myślę, że w takim "amoku" to tak się traci kontakt z rzeczywistością, ze sobą, że ta wróżka to mały pikuś, tylko jeden ze środków do zakłamania siebie. Takie chwytanie się brzytwy, jak czasami nawrócenie religijne, ucieczka w sport i inne.
Więc nie ma co demonizować środka do osiągnięcia celu, bo jest ich wiele. I te biedne wróźki nie są niczemu winne.

614 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2020-12-30 01:48:20)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
KoloroweSny napisał/a:

Mam za sobą takie rozmowy kiedy mówisz coś do kogoś, to coś jest dla Ciebie oczywistością (i dla kazdego wokół), jest klarowne i to nie trafia. Druga osoba nie chce podjąć tematu, uznaje to za zbędne, nie widzi potrzeby. I masz przysłowiowego 'mind**ka', bo Ci do głowy nie przychodzi, że to nie dociera. I to poczucie totalnej bezradności, ściana z drugiej strony, mur nie do przebicia. Nie wiem jak to jeszcze określić, ale wiem o czym piszesz. Nigdy więcej nie chcialabym przeżyć takiego czegoś. I nie przezyje, ani Ty smile Bo teraz będziemy duuużo lepiej wybierać naszych partnerów smile

Lepiej bym tego nigdy nie ujął. Widzę, że schematy się powielają tylko główni aktorzy co chwila inni.
A po takich "przygodach" nic mnie już chyba nie zadziwi.

615

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Mam za sobą takie rozmowy kiedy mówisz coś do kogoś, to coś jest dla Ciebie oczywistością (i dla kazdego wokół), jest klarowne i to nie trafia. Druga osoba nie chce podjąć tematu, uznaje to za zbędne, nie widzi potrzeby. I masz przysłowiowego 'mind**ka', bo Ci do głowy nie przychodzi, że to nie dociera. I to poczucie totalnej bezradności, ściana z drugiej strony, mur nie do przebicia. Nie wiem jak to jeszcze określić, ale wiem o czym piszesz. Nigdy więcej nie chcialabym przeżyć takiego czegoś. I nie przezyje, ani Ty smile Bo teraz będziemy duuużo lepiej wybierać naszych partnerów smile

Lepiej bym tego nigdy nie ujął. Widzę, że schematy się powielają tylko główni aktorzy co chwila inni.
A po takich "przygodach" nic mnie już chyba nie zadziwi.

Również mam za sobą takie rozmowy...., niestety jeszcze wczoraj big_smile

616

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Drodzy mili,

Korzystając z okazji, że dziś jest wyjątkowy dzień chciałbym Wam życzyć marzeń o które warto walczyć, radości, którymi można się dzielić, przyjaciół z którymi warto być i przede wszystkim nadziei bez której nie da się żyć.
Oby każdy z nas w Nowym Roku znalazł to czego pragnie. Abyśmy umieli się podnieść i już nigdy nie upadali.
Wszystkiego Najlepszego w 2021 roku

617 Ostatnio edytowany przez Artiii (2020-12-31 23:40:18)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubuś już tak nie wiele, dzieli nas od Nowego Lepszego Życia smile))

Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku !!!!

Teraz będzie tylko lepiej...

618 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2021-01-01 00:02:16)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Artii,

Cheers big_smile

619

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kuba dziękuję i nawzajem dla ciebie i syna.

620

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ajko napisał/a:

Kuba dziękuję i nawzajem dla ciebie i syna.

Ajko - cała przyjemność po mojej stronie smile

621 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2021-03-17 20:07:29)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Witam wszystkich,
Chciałbym dziś tylko przekazać, że z dniem wczorajszym moje małżeństwo przeszło do historii.
Choć oficjalnie jż jest „moją żoną” jeszcze przez 21 dni - przynajmniej do uprawomocnienia się wyroku. Wyrok zapadł zgodnie z moimi oczekiwaniami. Mam orzeczenie, syn zostaje przy mnie.
Proszę mi tylko nie gratulować. Nie dałem rady wczoraj się tu zalogować. Nie będę też pisał jaki to niby „jestem szczęśliwy”. Nie jest tak.

Przez wiele miesięcy od jej wyprowadzki - udało mi się odzyskać spokój. A wczoraj znów go zburzyła. Już po wyjściu z sali sądowej podeszła do mnie i zaczęła mnie przepraszać za to wszystko...
Prosiłem by przestała. Że nie mogę tego słuchać. Łzy płynęły jej po twarzy. Mówiła, że wszystko zwaliło się jej na głowę, że nie może spać ... z mojego powodu.
Nie chce już tego komentować.

Jedyne co mi przychodzi do głowy to apel do wszystkich tych, którym chodzą po głowie pomysły by „zasmakować” czegoś na boku. Zastanówcie się proszę 10 razy czy to co uzyskacie będzie warte tych „przyjemności”.

Mam jeszcze wielką prośbę do moderacji - prosiłbym o zamknięcie tego wątku.

Chciałbym też podziękować za to, że mogłem spotkać tu na forum fajnych ludzi. 
Dziękuje każdemu z osobna - i tym, którzy się tu udzielali i tym, których wątki czytałem. Każdy z Was bardzo wiele mi pomógł.
Nie znam Was - ale jesteście mi wszyscy bliscy.

Pozdrawiam,

622

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Z jednej strony chciałbym Ci życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia ale z drugiej zdaje sobie sprawę że to pobożne życzenie. Jeszcze długo będziesz cierpiał bo przecież rozwód to porażka małżeństwa. Nie wchodzimy w związek z przeświadczeniem że za kilka lat rozejdziemy się ale jak w przysiędze do końca. Dostałeś od życia (zony byłej ) solidną lekcję i nie zmarnuj jej dla niej ani innej podobnej do niej. Zaczynasz od początku a w zasadzie od innego początku swoje życie gdzie zaistniały nowe priorytety i od Ciebie zależy jak je ogarniesz (licz tylko na siebie). Zdaje sobie sprawę że każde wspomnienie rozszarpuje twój spokój ale wpadnij od czasu do czasu pocieszyć innych i dać wskazówki. Byłą się nie przejmuj , jej małpy jej cyrk sama tego chciała niech teraz ,,sprząta " oborę a lekcja jaką zaczęła dostawać od życia na pewno jej się przyda. Ty swoją uwagę masz komu poświęcić : sobie i dzieciakowi. Zdrowia fizycznego i psychicznego życzę - powodzenia

623

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

NIe chcesz, aby Ci składano gratulacje, ale powiem Ci, że fajnie jest przeczytać jak ktoś w końcu kończy pewien ciężki etap i go za sobą zamyka. Pokazałeś, żę jesteś silny i nie nabierasz się na fałszywe gierki Twojej ex żony. Bądź silny i wytrwały w dalszym ciągu, bo teraz może być tylko lepiej! smile Powodzenia!

624 Ostatnio edytowany przez Pwgen (2021-03-18 14:20:22)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

W kwestii formalnej, masz 7 dni na uprawomocnienie się wyroku rozwodowego. Jeśli ktoś złoży wniosek o uzasadnienie to jest 14 dni od wydania wniosku.
Tak, że wolnym człowiekiem będziesz szybciej niż zakładasz. Powodzenia, trzymaj się...

625

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Wieki się nie logowałam ale teraz musiałam. Nie gratuluję ale przesyłam wirtualny uścisk i dużo pozytywnej energii. Trzymaj się.

626

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
bagienni_k napisał/a:

NIe chcesz, aby Ci składano gratulacje, ale powiem Ci, że fajnie jest przeczytać jak ktoś w końcu kończy pewien ciężki etap i go za sobą zamyka.

Ten etap będzie zamknięty, kiedy Kubuś_Puchatek upora się z żałobą po związku i zacznie żyć bez balastu w postaci małżeństwa, które zakończyło się porażką. To może być trudne i raczej nie potrwa krótko, ale będzie konieczne, żeby zacząć to nowe życie bez oglądania się do tyłu.
Powodzenia, Autorze! Siły życzę.

627

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubuś - teraz już będzie tylko pięknie! A z wróżkami - bez przesady, każdy ma prawo wierzyć w to w co chce...

628

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Wszystkiego dobrego! Jestem pewna, że za jakiś czas znajdziesz fajną kobietę i ułożysz sobie życie na nowo!

629

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Wszystkiego dobrego Kubuś i tradycyjnie trzymaj się
Zaglądaj czasem na forum.

630 Ostatnio edytowany przez assassin (2021-03-20 18:59:44)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
aniuu1 napisał/a:

Wszystkiego dobrego! Jestem pewna, że za jakiś czas znajdziesz fajną kobietę i ułożysz sobie życie na nowo!

Cyt. klasykę: "nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę Ci dam, nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.." wink

631

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
assassin napisał/a:
aniuu1 napisał/a:

Wszystkiego dobrego! Jestem pewna, że za jakiś czas znajdziesz fajną kobietę i ułożysz sobie życie na nowo!

Cyt. klasykę: "nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę Ci dam, nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.." wink

To akurat działa w obie strony ..

632

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ajko napisał/a:

Powiem wam, że jak czytam wasze perypetie z partnerami, którzy zdradzili, a potem w wyrachowany sposób was nękają to mi się w głowie nie mieści. Jacy to ludzie totalnie bez jakiegokolwiek honoru, którzy skrzywdzili, ale zrobią wszystko by winę zrzucić na was. Nawet jeśli ta prawda o rozpadzie związku jest gdzieś po środku, to nic nie usprawiedliwia wyrachowania tych osób nie tylko wobec was, ale tez i waszych dzieci. Strasznie gorzkie doświadczenia.

Chociaż u mnie jż nie stosuje (jeszcze) takich zagrywek - to muszę się zgodzić. Można przestać kochać - ale gdzie się podziewa ludzka uczciwość - ona powinna być zawsze - jeśli człowiek do tej pory - ten zdradzony postępował wporządku to czemu spotykają go takie akcje (wiem czemu, jednak nie mogłem oprzeć się by tego nie napisać...) Brak uczuć do drugiej osoby to jedno, ale cała ku...two stwarzane to już całkiem co innego.

633

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Widzisz Orwel da się , dał radę i ty też dasz i pewnikiem za jakiś czas po rozwodzie też usłyszysz pianie panci nad tobą gdy zobaczy co sobie narobiła ale ty wtenczas powinieneś być już daleko w przodzie z emocjami. Tak samo inni mieli i wyszli z tarczą a nie na tarczy .

634

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Pozwolisz Kuba, że uzupełnię twoją historię.

Kubuś_Puchatek napisał/a:
smutnepiekneserce napisał/a:

Witajcie.

Niestety, mój mąz okazał się klasycznym przykladem psychopaty.

Po latach postanowilam się rozwiesc w wieku 30+. Mam dom, auto "wszystko" a tak naprawdę zyjac z tak toksycznym czlowiekiem,nie mam nic.

Mąz od zawsze powtarza, ze wszystko jest jego, lącznie z dzieckiem.

Wiem, ze po rozwodzie zostanę z niczym.

Moze jest tu ktos kto mial rownie ciezka sytuacje i ulozylo mu się zycie po rozwodzie, poznał w koncu kogos wartościowego itp?

Pozdrawiam cieplo smile

Witaj,
Ja nie mam się czym chwalić, jeśli chodzi o mój ostatni i wieloletni związek.
Obiecałem kiedyś, że napisze co u mnie słychać w swoim wątku, ale ... o tym co było chciałbym zapomnieć jak najszybciej i nie chce już nigdy wracać do siebie samego z tamtego okresu.

Piszesz, że jest Ci ciężko i że szukasz nadziei na przyszłość. I ja też jej szukałem u siebie...
W skrócie - po ponad dwudziestu latach z jedną kobietą - moja była żona zaczęła zabawiać się z moim kolegą. Szczegóły znajdziesz w moim wątku. Rozwiodłem się w marcu 2021 z orzeczeniem winy mojej byłej żony i ... rok 2021 to najlepszy rok w moim i w mojego syna życiu. I to nie są "tylko" moje słowa, ale również to  opinia mojego nastoletniego syna.
Na początku marca (jeszcze przed rozwodem) założyłem konto na jednym z portali randkowych i miałem tam konto przez okrągły tydzień smile
Zrezygnowałem - ze względu na fakt, iż zdałem sobie sprawę na co w większości patrzą zgromadzeni tam ludzie. Mój profil był szczery, ale bez zdjęcia (uwierz mi - nie straszę). Przez ten tydzień na portalu na S. każdy kontakt zaczynał się od pytań: " Co słychać?", "Co u Ciebie?". Kolejne pytanie z marszu odnosiło się do braku mojego zdjęcia. Aktualne zdjęcia byłem zdecydowany i chętny udostępnić osobom, z którymi nawiąże jakiś flow po jakieś wstępnej wymianie wiadomości. Jednakże panie w większości reagowały albo natychmiastowym zaprzestaniem rozmowy - choć rozmową to ciężko nazwać lub co śmieszniejsze - blokowały mnie.
Pisały do mnie też Panie, które miały w swoich profilach poblokowane kontakty od osób bez zdjęcia i one same próbowały inicjować rozmowę. Czyli pojawiało się pytanie "Co u Ciebie?" na które nawet nie mogłem odpowiedzieć. Do tego stopnia mnie to irytowało - że postanowiłem zlikwidować ten profil i zniknąć z tego portalu. Byłem też świadom, że jako osoba jeszcze przed rozwodem, będę postrzegany przez większość, jako ktoś kto szuka "rozrywki" na boku.
Przez ten tydzień - odbyłem jedną cywilizowaną rozmowę - z panią, która była kilka lat starsza ode mnie i z którą przegadałem kilka godzin jednego dnia.
I to naprawdę była fajna rozmowa.
I teraz to co chciałem Ci przekazać co mam nadzieję, że pozwoli Ci spojrzeć pozytywnie w przyszłość.
Po kiepskim kontakcie z portalem na S. przez przypadek trafiłem na ogólnodostępny portal na L. z licznymi ogłoszeniami, gdzie były między innymi anonse osób, które szukały swoich połówek. Przeglądałem te kobiece ogłoszenia (nie mając sam profilu) i jeden z profili wyjątkowo mnie zaciekawił. Napisałem wiadomość i .... trafiłem "główną wygraną"
Nieznana mi Pani - odpisała na moją wiadomość, bo zaintrygowała ją moja szczerość. Pani wydała mi się wyjątkowa z wielu względów. Przede wszystkim nie zażądała na wstępie ode mnie zdjęcia, nie pytała ile zarabiam i gdzie pracuje. Po prostu rozmawialiśmy. I to były bardzo długie rozmowy. 10 kwietnia po raz pierwszy umówiłem się z ową Panią na spotkanie w Łazienkach. Przez ten czas ani ona ani ja nie widzieliśmy się na żywo. Ja chciałem się przekonać czy to co czytałem w wiadomościach znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czy na żywo to będzie ta sama osoba z którą tak korespondowałem.
Mam dość niepowszechne podejście do zdjęć na portach ze względu na fakt, iż uważam, ze "zaburzają" rzeczywistość. Zdjęcia na portalach powodują, że całą uwagę skupiamy na wyglądzie zewnętrznym a nie na tym kto jaką osobą jest. Dla mnie to największa "pułapka" portali.

10.04.21 to dla wielu kolejna miesięcznica a dla mnie to przełomowa data... Od tego dnia spotykaliśmy się praktycznie codziennie. Tydzień po pierwszym spotkaniu poznałem nowo poznaną panią ze swoim synem. I ona i ja byliśmy pełni obaw jak to spotkanie przebiegnie. I znów wyszło lepiej niż sądziłem...
Mój syn stwierdził, że oczekiwał, iż moja znajoma będzie fajna z tego co słyszał ode mnie, ale jak stwierdził po spotkaniu - nie spodziewał się aż tak fajnej dziewczyny...
Danusia (bo tak ma na imię) wiele razy mnie pozytywnie zaskakiwała. Odwróciła nasz świat do góry nogami. Mój i mojego syna.
Tak wiec mówiąc krótko - wpadłem po uszy. Zaproponowałem wspólne zamieszkanie i tak nam to życie fajnie się układało, że w Wigilię - oświadczyłem się a moje oświadczyny zostały przyjęte .... I to wszystko w ramach jednego roku.
Nie wiem czy ja mam tyle szczęścia, ale jest cudownie. Pod każdym względem.
Najbardziej obawiałem się relacji Danusi ze swoim synem i jak mój nastolatek zareaguje na nową kobietę w domu. Ale napiszę Ci tylko tyle, że mój syn powiedział na spotkaniu rodzinnym, że to najlepszy rok w jego życiu. I to był rok w którym rozwiedli się jego rodzice.
Napisał nawet sam z własnej inicjatywy list do Danusi w którym opisał, jaki jest teraz szczęśliwy.

Reasumując - myślę Autorko, że zawsze warto o siebie zawalczyć. Dziś obawiasz się tego co przed Tobą. Kruszy się świat, który znałaś, do którego przywykłaś. Świat, który może nie był idealny - ale był przewidywalny. Przed Tobą dziś nieznane. Ale nie bój się tego. Koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego. Nie warto nigdy rezygnować. Nawet jeśli na początku będą Ci się przytrafiać jakieś niepowodzenia - traktuj je wtedy jak kolejne doświadczenie życiowe.
Najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, ale Twoja decyzja o rozwodzie jest już takim krokiem. Później będzie już tylko łatwiej smile
"Jesteś wszystkim co masz". To Twoje życie, Twój świat i to jak je przeżyjesz zależy tylko od Ciebie. Nie pozwól by ktokolwiek "ustawiał Cię po kątach".
Z perspektywy czasu - wiem, że najtrudniej być samym sobą. Wszyscy czegoś od nas oczekują. Mamy czuć tak jak inni chcą, mamy zachowywać się tak jak oczekują często obcy nam ludzie. Ale to Ty będziesz kreślić ścieżki swojego dalszego życia.
Cokolwiek nie zrobisz - warto żyć w zgodzie z samym sobą i  warto być po prostu "człowiekiem".
   
Pozdrawiam,

Zaskoczył i wzruszył mnie twój post. Szybko się uwijasz.  Szczęśliwego Nowego Roku smile.

635 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2022-01-14 00:33:36)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ajko napisał/a:

Pozwolisz Kuba, że uzupełnię twoją historię.

Kubuś_Puchatek napisał/a:
smutnepiekneserce napisał/a:

Witajcie.

Niestety, mój mąz okazał się klasycznym przykladem psychopaty.

Po latach postanowilam się rozwiesc w wieku 30+. Mam dom, auto "wszystko" a tak naprawdę zyjac z tak toksycznym czlowiekiem,nie mam nic.

Mąz od zawsze powtarza, ze wszystko jest jego, lącznie z dzieckiem.

Wiem, ze po rozwodzie zostanę z niczym.

Moze jest tu ktos kto mial rownie ciezka sytuacje i ulozylo mu się zycie po rozwodzie, poznał w koncu kogos wartościowego itp?

Pozdrawiam cieplo smile

Witaj,
Ja nie mam się czym chwalić, jeśli chodzi o mój ostatni i wieloletni związek.
Obiecałem kiedyś, że napisze co u mnie słychać w swoim wątku, ale ... o tym co było chciałbym zapomnieć jak najszybciej i nie chce już nigdy wracać do siebie samego z tamtego okresu.

Piszesz, że jest Ci ciężko i że szukasz nadziei na przyszłość. I ja też jej szukałem u siebie...
W skrócie - po ponad dwudziestu latach z jedną kobietą - moja była żona zaczęła zabawiać się z moim kolegą. Szczegóły znajdziesz w moim wątku. Rozwiodłem się w marcu 2021 z orzeczeniem winy mojej byłej żony i ... rok 2021 to najlepszy rok w moim i w mojego syna życiu. I to nie są "tylko" moje słowa, ale również to  opinia mojego nastoletniego syna.
Na początku marca (jeszcze przed rozwodem) założyłem konto na jednym z portali randkowych i miałem tam konto przez okrągły tydzień smile
Zrezygnowałem - ze względu na fakt, iż zdałem sobie sprawę na co w większości patrzą zgromadzeni tam ludzie. Mój profil był szczery, ale bez zdjęcia (uwierz mi - nie straszę). Przez ten tydzień na portalu na S. każdy kontakt zaczynał się od pytań: " Co słychać?", "Co u Ciebie?". Kolejne pytanie z marszu odnosiło się do braku mojego zdjęcia. Aktualne zdjęcia byłem zdecydowany i chętny udostępnić osobom, z którymi nawiąże jakiś flow po jakieś wstępnej wymianie wiadomości. Jednakże panie w większości reagowały albo natychmiastowym zaprzestaniem rozmowy - choć rozmową to ciężko nazwać lub co śmieszniejsze - blokowały mnie.
Pisały do mnie też Panie, które miały w swoich profilach poblokowane kontakty od osób bez zdjęcia i one same próbowały inicjować rozmowę. Czyli pojawiało się pytanie "Co u Ciebie?" na które nawet nie mogłem odpowiedzieć. Do tego stopnia mnie to irytowało - że postanowiłem zlikwidować ten profil i zniknąć z tego portalu. Byłem też świadom, że jako osoba jeszcze przed rozwodem, będę postrzegany przez większość, jako ktoś kto szuka "rozrywki" na boku.
Przez ten tydzień - odbyłem jedną cywilizowaną rozmowę - z panią, która była kilka lat starsza ode mnie i z którą przegadałem kilka godzin jednego dnia.
I to naprawdę była fajna rozmowa.
I teraz to co chciałem Ci przekazać co mam nadzieję, że pozwoli Ci spojrzeć pozytywnie w przyszłość.
Po kiepskim kontakcie z portalem na S. przez przypadek trafiłem na ogólnodostępny portal na L. z licznymi ogłoszeniami, gdzie były między innymi anonse osób, które szukały swoich połówek. Przeglądałem te kobiece ogłoszenia (nie mając sam profilu) i jeden z profili wyjątkowo mnie zaciekawił. Napisałem wiadomość i .... trafiłem "główną wygraną"
Nieznana mi Pani - odpisała na moją wiadomość, bo zaintrygowała ją moja szczerość. Pani wydała mi się wyjątkowa z wielu względów. Przede wszystkim nie zażądała na wstępie ode mnie zdjęcia, nie pytała ile zarabiam i gdzie pracuje. Po prostu rozmawialiśmy. I to były bardzo długie rozmowy. 10 kwietnia po raz pierwszy umówiłem się z ową Panią na spotkanie w Łazienkach. Przez ten czas ani ona ani ja nie widzieliśmy się na żywo. Ja chciałem się przekonać czy to co czytałem w wiadomościach znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czy na żywo to będzie ta sama osoba z którą tak korespondowałem.
Mam dość niepowszechne podejście do zdjęć na portach ze względu na fakt, iż uważam, ze "zaburzają" rzeczywistość. Zdjęcia na portalach powodują, że całą uwagę skupiamy na wyglądzie zewnętrznym a nie na tym kto jaką osobą jest. Dla mnie to największa "pułapka" portali.

10.04.21 to dla wielu kolejna miesięcznica a dla mnie to przełomowa data... Od tego dnia spotykaliśmy się praktycznie codziennie. Tydzień po pierwszym spotkaniu poznałem nowo poznaną panią ze swoim synem. I ona i ja byliśmy pełni obaw jak to spotkanie przebiegnie. I znów wyszło lepiej niż sądziłem...
Mój syn stwierdził, że oczekiwał, iż moja znajoma będzie fajna z tego co słyszał ode mnie, ale jak stwierdził po spotkaniu - nie spodziewał się aż tak fajnej dziewczyny...
Danusia (bo tak ma na imię) wiele razy mnie pozytywnie zaskakiwała. Odwróciła nasz świat do góry nogami. Mój i mojego syna.
Tak wiec mówiąc krótko - wpadłem po uszy. Zaproponowałem wspólne zamieszkanie i tak nam to życie fajnie się układało, że w Wigilię - oświadczyłem się a moje oświadczyny zostały przyjęte .... I to wszystko w ramach jednego roku.
Nie wiem czy ja mam tyle szczęścia, ale jest cudownie. Pod każdym względem.
Najbardziej obawiałem się relacji Danusi ze swoim synem i jak mój nastolatek zareaguje na nową kobietę w domu. Ale napiszę Ci tylko tyle, że mój syn powiedział na spotkaniu rodzinnym, że to najlepszy rok w jego życiu. I to był rok w którym rozwiedli się jego rodzice.
Napisał nawet sam z własnej inicjatywy list do Danusi w którym opisał, jaki jest teraz szczęśliwy.

Reasumując - myślę Autorko, że zawsze warto o siebie zawalczyć. Dziś obawiasz się tego co przed Tobą. Kruszy się świat, który znałaś, do którego przywykłaś. Świat, który może nie był idealny - ale był przewidywalny. Przed Tobą dziś nieznane. Ale nie bój się tego. Koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego. Nie warto nigdy rezygnować. Nawet jeśli na początku będą Ci się przytrafiać jakieś niepowodzenia - traktuj je wtedy jak kolejne doświadczenie życiowe.
Najtrudniej jest zrobić pierwszy krok, ale Twoja decyzja o rozwodzie jest już takim krokiem. Później będzie już tylko łatwiej smile
"Jesteś wszystkim co masz". To Twoje życie, Twój świat i to jak je przeżyjesz zależy tylko od Ciebie. Nie pozwól by ktokolwiek "ustawiał Cię po kątach".
Z perspektywy czasu - wiem, że najtrudniej być samym sobą. Wszyscy czegoś od nas oczekują. Mamy czuć tak jak inni chcą, mamy zachowywać się tak jak oczekują często obcy nam ludzie. Ale to Ty będziesz kreślić ścieżki swojego dalszego życia.
Cokolwiek nie zrobisz - warto żyć w zgodzie z samym sobą i  warto być po prostu "człowiekiem".
   
Pozdrawiam,

Zaskoczył i wzruszył mnie twój post. Szybko się uwijasz.  Szczęśliwego Nowego Roku smile.

Ajko - dziękuję za życzenia i sam się do nich przyłączę.

Życzę absolutnie Wszystkim znalezienia właściwej drogi w Nowym Roku i odnalezienia miłości przy której diamenty będę bledły...

Nie chciałem tu więcej wracać do swojego wątku, bo ... jakoś tu teraz nie pasuje (do siebie z tamtego okresu)
Ta kobieta odmieniła i mnie i mojego syna.
Nawet nie jestem w stanie napisać i właściwie ująć jak duże zmiany zaszły.
Ale najlepiej odda to fragment tego co mój syn zadedykował Danusi. To słowa nastolatka, który nigdy w życiu nie uzewnętrznił się w taki sposób:

"...chciałbym podziękować Tobie i Tacie za te wspaniałe chwile. Za nasze wieczory filmowe, za nasze wycieczki. Za naszą pierwszą kilkudniową wyprawę na Mazury. Za smakowite obiady, które w trójkę gotowaliśmy (dobra, dobra, powiedzmy, że tak było:) i za Twoje pyszne zimowe herbatki Danusiu.
Ale przede wszystkim chciałbym Wam podziękować za to, że poznając się i będąc razem daliście  mi nadzieję na w miarę normalne dzieciństwo i życie. Oby kolejne lata były choć w połowie tak cudowne, jak ten niecały rok. Mam też nadzieję, że Ty i Tata spędzicie razem całe życie a nawet i dłużej...
Kto wie - może ta Rodzina kiedyś się rozrośnie? Na przykład o Zosię i Puderka smile Nie żebym cos sugerował, ale... No bo marzenia w końcu się spełniają w teorii i w praktyce też smile...."

PS. Zosia - to imię jakie chciałaby dać Danusia córce, gdyby nam się przytrafiła a Puderek - to imię dla pieska smile

Pozdrawiam,

636

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Nie chciałem tu więcej wracać do swojego wątku, bo ... jakoś tu teraz nie pasuje (do siebie z tamtego okresu)

Sądzę, że jednak byłoby warto, bo zaszły w Twoim życiu tak ogromne, pozytywne zmiany, że to może dać nadzieję tym wszystkim, którym świat właśnie się zawalił. Jesteś przecież żywym dowodem na to, że jeszcze może być pięknie smile.

Cieszę się Twoim szczęściem i życzę, by ono trwało, i trwało, i trwało...

637

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

smile
Ze zdjęciami sądzę to samo co autor.
Ale niech każdy wybiera po takich znacznikach które są dla niego ważne. Wygląd, wiek, kasa, chęć posiadania jeszcze dzieci.
Jeśli to wyglaď i zdjęcie mu to oddaje, to ludzie naturalnie się odsieją.
W opowiesci brakuje mi opisu emocji przy przechodzeniu na miejsce randki w Łazienkach  smile

638 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2022-01-14 12:07:37)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Elu - pytasz o emocje przy spotkaniu w Łazienkach?
Bardzo się bałem tego spotkania.
Przez wiele długich lat nie byłem na żadnej randce. Gdzieś z tyłu głowy obawiałem się, że ta osoba z internetu tylko ze mną pisała a jeśli  umówimy się na kontakt twarzą w twarz - to na pewno nie przyjdzie.
Bo która kobieta chciałby spotkać się z facetem, którego nie widziała a na dodatek z kimś kto jest świeżo po rozwodzie?
Mnóstwo myśli latało mi głowie. Nie wiedziałem jak się zachować na miejscu. Bałem się takiej fizycznej konfrontacji. Niby rozmowy na komunikatorze i te telefoniczne przychodziły nam z dużą lekkością - ale tu miałem stanąć twarzą w twarz z kimś kto zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Kto zainteresował mnie swoją osobowością. Bałem się też trochę tego czy wizualnie przypadnę komuś do gustu. Choć nie uważam bym źle wyglądał. Ale wiadomo jak jest w rzeczywistości… Obaw było sporo.
Umówiliśmy się blisko głównego wejścia a ja miałem ją rozpoznać po czytanej książce na jednej z ławek. Oczywiście nie wiedzialem której smile
Było zdenerwowanie, lęk. Nie wiedziałem czy podejdę do tej właściwej osoby.
Ona miała zdecydowanie łatwiej, bo wiedziała, że będę miał kwiaty w rękach. Jak mi potem powiedziała - miała wzrok w książce i bała się rozglądać dookoła.
Po wejściu do parku - szukałem kobiety na ławce z książką. Dojrzałem taką osobę, podszedłem chwiejnym krokiem i stojąc nad nią nieśmiało wypowiedziałem jej imię...
Podobno - ale tego już nie pamietam - jak już wstała - zapytałem na dzień dobry czy mogę ją przytulić.
Ale sam w to nie wierze. To wszystko przez zdenerwowanie, emocje, brak obycia  w takich sytuacjach. Nie wiedząc co powiedzieć wypaliłem tak bez ogródek. A ona po prostu mnie objęła.
Mam wrażenie, że była bardziej nieśmiała ode mnie, ale było super. Spacerowaliśmy kilka godzin po parku. Ona trzymała w jednej ręce kwiaty tuląc je do piersi a druga dłoń spoczęła w mojej ręce. Wszystko było takie spontaniczne. Takie niewinne a zarazem takie proste.
Po spacerze w parku zaprosiła mnie na … huśtawki a potem jeszcze na długi spacer ulicami zasypiającej Warszawy. Potem odprowadziłem ją na taksówkę.
Nigdy nie zapomnę tego dnia smile

639 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2022-01-14 10:44:18)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Podwójnie post mi się wstawił - przepraszam....

640 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-14 10:47:08)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Witaj Kubuś
Niezły z Ciebie numer szybko się uwinąłeś
były na forum inne plany z Tobą związane ,ale sobie sam poradziłeś big_smile
zapewne znacznie lepiej .
Jak się czujesz to wiesz sam mam nadzieję że zaprzeczycie w nowym związku regule plastra po rozwodzie i wyciągnąłeś pisząc na forum refleksje i wnioski .
Ludzie jak chcą to się zmieniają i rozwijają  obserwując uważnie  emocje i życie w okół pierwszy krok to wiara .
Na pewno tytuł Twojego wątku jest teraz bez sensu.
Wpadnij  czasem
Życzę szczęścia tego w sobie i tego razem dla Ciebie i wszej rodziny
Trzymajcie się

"Uważność daje wewnętrzną przestrzeń i wewnętrzny spokój, które pozwolą ci wejrzeć głęboko, uświadomić sobie, kim jesteś i jak chcesz przeżywać życie. Nie będziesz czuć potrzeby zmuszania się do pogoni za tym, co nieważne. Stale biegasz, czegoś szukasz, gdyż wydaje ci się, że bez tego nie zaznasz spokoju ani szczęścia. Zmuszasz siebie do osiągnięć, do spełniania tego czy owego warunku, bo wierzysz, że dopiero dzięki temu staniesz się szczęśliwy. Uważasz, że w tej chwili nie masz odpowiednich warunków, żeby być szczęśliwym, więc wyrabiasz w sobie nawyk będący udziałem wielu – nawyk ciągłego uganiania się za tym czy owym. „Teraz nie mogę być spokojny, nie mogę się zatrzymać i cieszyć się tym, co jest, bo do szczęścia potrzebuję spełnienia jeszcze innych warunków”. W gruncie rzeczy tłamsisz w sobie naturalną radość życia, będącą twoim przyrodzonym prawem. Tymczasem życie jest pełne cudów, między innymi cudownych dźwięków. Jeśli potrafisz być, jeśli potrafisz być wolny, jesteś szczęśliwy właśnie tu i teraz. Nie musisz donikąd biec."

641

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kubusiu, gratuluję.

642 Ostatnio edytowany przez Kubuś_Puchatek (2022-01-14 12:19:08)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Dziękuję Wam Wszystkim smile

Dziś mam wrażenie - że to wszystko co nas w życiu spotyka - że to ma jakiś głębszy sens i cel. Bo gdyby nie zdrada byłej żony - dziś tkwiłbym dalej w swojej skorupie nie wiedząc nawet, jak życie nie tylko może, ale jak powinno wyglądać. Mam okazję przeżyć wszystko jeszcze raz. Inaczej, bardziej świadomie, dojrzalej.

A co do tytułu wątku Pasławku- to rzeczywiście z chęcią bym go zmienił...

643

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Witaj Autorze!

Muszę to napisać, ale fajnie jest wrócić do niby starego wątku, gdzie wiało wcześniej smutkiem aż tu nagle widzi się kogoś, kto odżył i niemal narodził się na nowo. Szczególnie, jak widać to, że rany zostały zabliźnione a życie znowu toczy się szczęśliwie smile Miło patrzeć, jak człowiek, który pragnął tego szczęścia a mocno wcześniej się na kimś bliskim zawiódł, ponownie znalazł spokojną przystań.
Naprawdę miło to słyszeć! smile

Trzymaj się mocno i powodzenia!

644

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

Dziękuję Wam Wszystkim smile

Dziś mam wrażenie - że to wszystko co nas w życiu spotyka - że to ma jakiś głębszy sens i cel. Bo gdyby nie zdrada byłej żony - dziś tkwiłbym dalej w swojej skorupie nie wiedząc nawet, jak życie nie tylko może, ale jak powinno wyglądać. Mam okazję przeżyć wszystko jeszcze raz. Inaczej, bardziej świadomie, dojrzalej.

A co do tytułu wątku Pasławku- to rzeczywiście z chęcią bym go zmienił...

Jeden wierzy, inny nie wierzy - ale to jest realne, to istnieje. Miłość istnieje, przyjaźnie też. Trudno by było to podważyć, a subiektywne wahania nastrojowe sa, będa, zawsze. Zdrada też istnieje. Każdy jest podatny, więc: lepiej zapobiegać po prostu. Jedyne co można zrobić. Związek - sama nazwa mówi, ze związuje dwie osoby - podlega cały czas różnym zmianom w czasie, lepiej być tomnym i nie tracić z oczu tego co się dzieje, to jest trudne, to wyzwanie. Baaaaaaaaaaardzo trudne. Ale możliwe smile

645

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Kolejny, pełny analogii do mojej aktualnej sytuacji życiowej temat, z którego mogę brać garściami wiedzę wręcz. W moim małżeństwie poza kłamaniem, też był fioł na punkcie horoskopów wróżek, porównywanie mnie z Panem X, jak i dużo, dużo innych podobieństw - i też wykształcona niby osoba. Jestem gdzieś w połowie Twej drogi tak widzę, dlatego też dobrze było to wszystko przeczytać.

Nie znamy się Kubo, trafiłem dopiero na to forum z własnym problemem, ale naprawdę szczerze gratuluję. I przyznać muszę, że Twoja sprawa otwiera oczy, ale też i napawa... optymizmem. Ma szczęśliwe zakończenie, co jest naprawdę budujące dla osób będących w trudnych sytuacjach w życiu.
Zdrowie masz, pieniądze jak piszesz - jesteś w stanie sam zarobić, także szczęścia i radości z życia pozostaje mi tylko życzyć! smile

646

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
pjack napisał/a:

Kolejny, pełny analogii do mojej aktualnej sytuacji życiowej temat, z którego mogę brać garściami wiedzę wręcz.
I przyznać muszę, że Twoja sprawa otwiera oczy, ale też i napawa... optymizmem. Ma szczęśliwe zakończenie, co jest naprawdę budujące dla osób będących w trudnych sytuacjach w życiu.

Kuba, dzięki za ostatnie wpisy. Tak jak wyżej napisał pjack, napawają optymizmem. Jestem jeszcze przed rozwodem, ale już po definitywnym rozstaniu... i każdy dzień przynosi różne pozytywne zaskoczenia. Zatem - wszystkiego dobrego dla jż, ale już beze mnie, mam swoje życie.
Powodzenia!

647 Ostatnio edytowany przez bullet (2022-01-18 11:58:04)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Kubuś_Puchatek napisał/a:

A co do tytułu wątku Pasławku- to rzeczywiście z chęcią bym go zmienił...

Moja prośba by nawet nie próbować takiej zmiany. Forum jest lekturą, jeśli ktoś, kiedyś trafi na Twój wątek, powinien móc widzieć jaka przemiana zachodzi.
Niech zostanie jak jest.

Sorki za poniższą łyżkę dziegciu,
Oczywiście życzę wszystkiego najlepszego.
Autorze, finał trochę jak z romantycznej powieści ale ... czy nie obawiasz się, że odezwą się demony ? Szybko wszedłeś w nowy związek.
O ile dobrze pamiętałam gdy od początku pisałeś mocno bezkrytycznie o "swoim aniele" nie przyjmowałeś niektórych słów krytyki (bo rzeczywiście ten "mój anioł" wzbudzał odruch wymiotny).
Teraz wskakujesz na głęboką wodę, szybko bo jest fajna kobieta, bo syn ją akceptuje i podziwia ale trochę jak oszołomiony, jak zamroczony.

Dobrze się czyta o pozytywnych zakończeniach, ale akurat u mnie lampka się zapaliła, niestety brzmi wg mnie równie bezkrytycznie jak poprzednio.

Życzę szczęścia całym sercem i trzymam kciuki bym nie miał racji.

648

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
bullet napisał/a:
Kubuś_Puchatek napisał/a:

A co do tytułu wątku Pasławku- to rzeczywiście z chęcią bym go zmienił...

Moja prośba by nawet nie próbować takiej zmiany. Forum jest lekturą, jeśli ktoś, kiedyś trafi na Twój wątek, powinien móc widzieć jaka przemiana zachodzi.
Niech zostanie jak jest.

Sorki za poniższą łyżkę dziegciu,
Oczywiście życzę wszystkiego najlepszego.
Autorze, finał trochę jak z romantycznej powieści ale ... czy nie obawiasz się, że odezwą się demony ? Szybko wszedłeś w nowy związek.
O ile dobrze pamiętałam gdy od początku pisałeś mocno bezkrytycznie o "swoim aniele" nie przyjmowałeś niektórych słów krytyki (bo rzeczywiście ten "mój anioł" wzbudzał odruch wymiotny).
Teraz wskakujesz na głęboką wodę, szybko bo jest fajna kobieta, bo syn ją akceptuje i podziwia ale trochę jak oszołomiony, jak zamroczony.

Dobrze się czyta o pozytywnych zakończeniach, ale akurat u mnie lampka się zapaliła, niestety brzmi wg mnie równie bezkrytycznie jak poprzednio.

Życzę szczęścia całym sercem i trzymam kciuki bym nie miał racji.

Widzę, że nie tylko ja mam podobne wątpliwości. Brzmi jak kolejna złota klatka w której autor chciałby umieścić swoją kobietę. No i ten list z podziękowaniami dla Danusi - nie boisz się Kubuś, że zbyt duży ciężar kładziesz na ramiona tej kobiety?

649 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-01-18 18:01:06)

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

List napisał syn.
Miał prawo bo to jeszcze dziecko, w przeciwieństwie do wątków gdzie twierdzi się że 15 latek jest dorosły.
Ja tam nie widzę slepych zachwytów nad nową Panią.  Raczej opisy jej konkretnych zachowań w pozytywnym świetle.
Ale do tego trzeba mieć pozytywne nastawienie i otwarcie na drugiego człowieka.
Samą podejrzliwoscią wiele się nie ugra.

650

Odp: Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń
Ela210 napisał/a:

Samą podejrzliwoscią wiele się nie ugra.

Skłaniam się ku postom bullet i BEKAśmiechu.

Wiadomo. Wszyscy tu piszemy na bazie własnych doświadczeń i jesteśmy przez te doświadczenia skrzywieni.

Ja akurat przeżyłem zdradę żony, dość szybko wszedłem w nowy związek, kompletnie nie przerabiając i nie rozliczając się z poprzednim.

I osiem lat później znalazłem się w tej samej, tylko tym razem bardziej skomplikowanej sytuacji, bo są dzieci i spore powiązania finansowe.

Wtedy po prostu mi się upiekło bez poważniejszych konsekwencji i zapewne przez to nie odrobiłem lekcji.

Oczywiście sam fakt, że Autor wszedł szybko w nowy związek wcale nie oznacza, że będzie powtórka z rozrywki. Natomiast mieć się na baczności zdecydowanie powinien.

Teraz jest w fazie motylków, a te przesłaniają wady drugiej strony. Tak więc jak najbardziej Autorze powodzenia i szczęścia, ale ostrożności nigdy za wiele.

Posty [ 586 do 650 z 651 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wierzę już w miłość...ani w przyjaźń

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024