marakujka napisał/a:niepodobna napisał/a:Doskonale rozumiem te uwagi na temat sposobu przedstawiania swoich oczekiwań przez niektóre osoby. Temu czasem bardzo brakuje wyczucia i zwykłego szacunku.
Jeśli chodzi o samą preferencję wysokiego wzrostu, to myślę, że niepotrzebnie tak się tym przejmujesz, bo chociaż jest prawdą, że większość kobiet lubi wysokich, to już nie większość będzie uważać to za tak ważne, że inne cechy ...
A ja nie rozumiem. A jak koleżanka Rossanki miałaby mówić o tym, co preferuje? Tak jak ty, niepodobna? "Nie przejmuj się wzrostem..."? Żeby pisali do niej i zabierali swój i jej czas tacy, którymi ona na pewno nie zainteresowałaby się?
Tamta przynajmniej nie bała się postawić sprawy jasno i konkretnie, a nie kręcić coś w stylu twojego obłudnego "ach, ach, nie przejmuj się...". Nie było też to chamskie, a w zupełnosci normalnie wyrażone preferencje.
Po co ta obłuda? 
niepodobna napisał/a:Zarzucając komuś obłudę, warto by było to uzasadnić, a na razie pomieszałaś z sobą parę rzeczy, które nie mają związku i wydaje Ci się, że coś demaskujesz.
Co jest twoim zdaniem obłudą?
Czy to, że napisałam, że większość kobiet lubi wysokich mężczyzn, ale to nie znaczy, że kryterium wzrostu musi być decydujące i że wobec niego inne cechy - chociażby tylko wizualne - tracą znaczenie? Atrakcyjność to nie tylko wzrost i ja naprawdę nie znam kobiet, które nie zwracałyby uwagi na inne cechy wyglądu, nawet wprost przyznając, że wzrost jest w tej ocenie jednym z wyznaczników. Poza wzrostem zwraca się uwagę na parę innych "szczegółów"
A ktoś tu mówi w ogóle o jakiejś kobiecie, która patrzy tylko na wzrost???
Nie "patrzy tylko na wzrost", tylko, jeśli już, ignoruje resztę, która jest według niej OK, jeżeli oczekiwania co wzrostu nie są spełnione 
marakujka napisał/a:No własnie: "ach ach, nie przejmuj się, większość kobiet nie zwraca takiej uwagi...". Samo takie mówienie i przywoływanie tej mitycznej większośći już jest obłudą. Przecież nie jesteś tą większością i nie możesz tego wiedzieć, co większość.
Jest to takim wciskaniem kitu na zasadzie: "ja (chyba) odpadam, wiele innych forumowych też, ale na pewno większość kobiet cośtam".
Nadal nie wiem, na czym polega moja obłuda. Manipulujesz i przekręcasz moje wypowiedzi, bo nie napisałam, że większość kobiet nie zwraca uwagi na wzrost, tylko coś wręcz przeciwnego - z moich obserwacji wynika, że większość zwraca i większość woli mężczyzn wysokich, ale to, jak wyżej, niekoniecznie znaczy, że dla tej większości wzrost będzie czynnikiem decydującym, bo na atrakcyjny wygląd się składa wiele cech.
To, co nazywasz "mityczną większością", to po prostu kobiety, które nie dyswalifikują faceta na podstawie jednego czynnika. Nie widzę w tym elementów mitu.
Manipulujesz też znaczeniem owej przywołanej większości, doszukując się w tym przykrywki jakichś moich osobistych ocen, które miałyby być całkiem inne - "ja wprawdzie nie, ale większość..."
Gdybyś nie była uprzedzona, to może byś zauważyła, że siebie pod tę większość też podpinam.
A co jeśli większość kobiet zwraca uwagę i nie będzie w stanie się zakochać - praktycznie - w byle kim? - A do dotego takie złote rady się sprowadzają - wyeliminować swoje oczekiwania i wziąć byle kogo (tutaj byle kogo pod względem wyglądu) i niech się chłopak z bagien tak nie stresuje. W końcu jako osobnim płci męskiej, on jest Ten Wspaniały (nawet jeśli mialby 1.50m) i to kobity pod niego najlepiej niech się dostosują i zaprzestaną tak uzewnętrzniać swoje preferencje, żeby mu smutno nie było, zeby nie czuł się porażony. 
Tak to podsumuję już ogólnie.
Naturalnie, że większość nie jest w stanie się zakochać w byle kim
Mogłabyś wskazać, w którym miejscu daję komuś złote rady, żeby wyeliminował oczekiwania i brał byle kogo? Przecież nawet w tym wątku pokpiwam z myślenia, że kobieta nie powinna mieć żadnych oczekiwań, tylko się cieszyć, że ktoś na nią spojrzy.
Chodziło mi o formę przedstawiania swoich wymagań, bo na tej podstawie można trochę poznać, co ktoś ma w głowie.
Dlatego rozumiem i Bagiennika, bo jemu chodziło mniej więcej o to samo, i potencjalnego kandydata na partnera koleżanki Rossanki, który nie wyraziłby chęci na bliższy kontakt, gdyby się dowiedział, że faceci dzielą się na wysokich i nie-facetów 
Żeby trochę lepiej to zobrazować, podałam ci przykłady, co mogłabyś usłyszeć od chłopa, któremu się nie podobasz. Nie odniosłaś się do tego, może dla Ciebie z tamtymi stwierdzeniami wszystko jest OK? Jeśli tak, to nie należysz do większości, bynajmniej nie mitycznej ; )
Jeśli jednak nie, to przypuszczam, że nie poczujesz się obrażona faktem, że nie trafiłaś w jego gusta. Tylko tym, że wyraża je w sposób, który ukazuje, że jest prymitywem.
Tak samo np. ja, nie poczuję się obrażona faktem, że jakiś facet, który mi się podoba, woli młodsze. Ale jeśli zechce się wypowiedzieć na temat mojego wieku i tego, co według niego się z nim wiąże, w sposób obraźliwy, wulgarny, to momentalnie będę miała wyrobione o nim zdanie, które nie będzie wynikało z tego, że uważam, że woleć młodszych nie ma prawa. Może woleć nawet osiemnastolatki, ale nie mieć przy tym trocin w głowie. Jeśli posiada tam tartak, to mam prawo to ocenić.
W dalszym poście napisałaś:
Natomiast znamienne też jest, że najberdziej do ustawiania ludzi (a dokąłdniej kobiet), dawania złotych rad, oceniania i dopasowywania chętnych mężczyznom jest zawsze areopag zacnych dobrych pań... samotnych. Którym ktoś kopa kiedyś zasadził albo ewentualnie których jakoś nikt nie chciał docenić. - I one będą rozstawiać inne kobiety po kątach i oceniać. I coś w tym klimacie pisałam wyżej.
Ale ja się nie chcę kłócić. To tylko spostrzeżenie.
Ponieważ wcześniej z jakiegoś znanego sobie powodu podpisałaś mnie pod tym "dawaniem złotych rad" (skoro zawierała to odpowiedź na mój komentarz), to domniemywam, że i to powyższe się do mnie odnosi, tym bardziej, że pisałam na forum, że jestem już jakiś czas sama (pomijam już zrównywanie samotności z klimatem: "ktoś kiedyś im kopa zasadził" "nikt nie chciał docenić", o tym też możnaby pisać).
Możesz wyjaśnić, jaki jest twoim zdaniem związek między jednym i drugim?
Przy założeniu, że faktycznie dawałabym komuś rady i rozstawiała po kątach, do czego się nie poczuwam.
A jeśli nie poczuwam sie słusznie, to jaki jest związek między moją samotnością a widzeniem tego, że ktoś wyraża swoje oczekiwania z wyczuciem, lub bez?
Ciekawi mnie to, chociaż z doświadczenia wiem, że z argumentami "z prywaty" zazwyczaj nie ma dyskusji 