Mam 36 lat. W swoim życiu byłam w kilku związkach, ale nigdy dla partnerów nie byłam numerem jeden...Nie mam urody atrakcyjnej dziewczyny z okładki. Nie jestem brzydka, ale noszę rozmiar 44 i chyba niczym nie wyróżniam się w tłumie, więc nie rzucam na kolana od pierwszego wejrzenia... Uważam, że moim atutem jest inteligencja i pozytywne podejście do życia.
Aktywnie szukam miłości przez Internet i zauważyłam, że mam powodzenie u facetów zupełnie nie w moim typie (dużo młodsi lub dużo starsi). Tymczasem gdy mi ktoś się spodoba i do niego zagadam- moja wiadomość pozostaje bez odpowiedzi...
Moje oczekiwania co do partnera chyba nie są jakieś wygórowane- wzrost powyżej 180 cm (sama jestem wysoka), wiek zbliżony do mojego, wykształcenie wyższe, życiowa samodzielność (praca i mieszkanie bez rodziców- może być wynajmowane).
Mam pytanie do Was- czy powinnam odpuścić, mimo, że znam siebie i wiem co mnie "kręci"?Czy można zbudować szczęśliwy Związek z partnerem, ktory nie jest naszym ideałem? Czy jednak powinnam być wierna sobie i swoim pragnieniom i uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na tego właściwego Mężczyznę?
Czy lepsza jest samotność czy nieidealny Związek?
Będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi i Wasze doświadczenia w temacie.
2 2019-09-21 02:27:03 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-09-21 02:28:20)
witaj. po wysłaniu wiadomości, odpowiedź (lub brak) może zależeć od różnych czynników, np. czy komuś spodoba się profil, czy spodobasz się z wyglądu - te preferencje mogą być indywidualne dla każdego mężczyzny i podobnie jak Ty mogą oni mieć wymagania. Zapraszam do mojego tematu (link w podpisie) jeśli będziesz chciała porozmawiać o portalach, dyskutuje u nas wielu fajnych użytkowników
Wzrost, wiek, wykształcenie, samodzielność, dobra praca, mieszkanie - dla mnie te wymagania są wygórowane bo sam ich nie spełniam, i nie chciałbym zmieniać się dla kogoś (w tym zakresie w jakim mogę), wolałbym gdyby ktoś chciał być razem mimo wszystko. jednakże to jest Twoje życie i Twój wybór, jeśli wiesz albo czujesz że potrzebujesz takich cech partnera żeby być szczęśliwą - wtedy chyba lepiej przy nich pozostać niż wybrać kogoś z rozsądku z kim nie będzie Ci dobrze? ja nie chciałbym dla kogoś być opcją alternatywną, ani nie chciałbym z kogoś czynić takiej opcji dla siebie.
Też mam własne preferencje i niektóre z nich podlegają dyskusji, np. chciałbym być z dziewczyną starszą od siebie, ale nie wyobrażam sobie odrzucenia kogoś za sam wiek. Mam też rzeczy które nie podlegają dyskusji, np. gdyby dziewczyna mnie w ogóle nie przytulała, wtedy wolałbym być sam niż w takim związku. Odpowiedź na zadane pytanie
Mam pytanie do Was- czy powinnam odpuścić, mimo, że znam siebie i wiem co mnie "kręci"?Czy można zbudować szczęśliwy Związek z partnerem, ktory nie jest naszym ideałem? Czy jednak powinnam być wierna sobie i swoim pragnieniom i uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na tego właściwego Mężczyznę?
Czy lepsza jest samotność czy nieidealny Związek?
postarałbym się znaleźć kompromis, może z niektórych cech można zrezygnować i być bardziej szczęśliwym w związku z kimś dla nas "niedoskonałym" niż w samotności. a może jednak zostać samemu i zakochać się tylko w kimś wyjątkowym (takie jest moje myślenie, w odniesieniu do mnie)
3 2019-09-21 09:23:33 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 09:27:06)
Odwieczne pytanie..
Żyć samemu czy z kimś? W pewnych granicach wiadomo, że lepsze jest samotne życie, bo nie da się kochać "byle kogo". Ja osobiście nie szukam aktywnie nikogo i jakoś dobrze żyje mi się w pojedynkę, skupiam się na innych aspektach życia. Prezentuję raczej bierną postawę. Mam wrażęnie, żę nie potrzebuję tak bardzo w swoim życiu ciepła, bliskości, atencji czy bycia wyjątkowym, jak większość osób, które decydują się być w związku. Wyjątkowi jesteśmy, tak czy inaczej, każdy z nas jest odrębną jednostką i powinien SAM się czuć wyjątkowy
Wydaje się, ze skoro mamy jakieś określone potrzeby, to staramy się je spełniać, stawiając wymagania swojemu potencjalnemu partnerowi. Czasami jednak się moze zdarzyć, że budujemy trochę wokół siebie twardą osłonę z tych wymagań, nie pozwalając dostać sie tam jednostkom, które niekoniecznie od razu, mają to, czego szukamy, ale potencjalnie są w stanie je spełnić. Nie mam absolutnie zamiaru Ciebie tutaj oceniać, ani wytykać Ci wybrednosci czy przebierania w facetach. Spójrz na to troszkę inaczej: czy byłabyś w stanie związać się choćby np z kimś, kto albo pracuje dorywczo, na zlecenie, formie jakis wyajzdów kontraktów tzw.nienormowany czas pracy mieszkającego samotnie? Albo odwrotnie: kogoś kto ma na start dobrą i stałą pracę, jest ogólnie "ogarnięty", ale chwilowo mieszka chocby z rodzicami, bo odkłada kasę na wkład wlasny do mieszkania zamiast całość brać z kredytu? Lub ten nieszczęsny wzrost.. Cechy, na które ktoś nie ma wpływu okazują sie tak istotne, że całkowicie zamykamy się na tą osobę, nie mogąc poznać co może mieć zupełnie innego i cennego co zaoferowania. Czy zatem trudno byłoby Ci zaakceptować kogoś(a przynajmniej spróbować się zapoznać), kto poza tymi wymienionymi warunkami, spełnia właściwie wszystko, co może osoba w związku oczekiwać- nie ma co ich tutaj wymieniać bo tego jest sporo, wiadomo Czy pewne aspekty są na tyle silne, iż całkowicie skreślają daną osobę, mówiąc, że ona się kompletnie nie nadaje?
Przykładowo: mi bardzo, ale to bardzo trudno byłoby się związać z osobą palącą. No wydaje się, że dziwne kryterium prawda? A jednak mam niesamowity wstręt do dymu tytoniowego i gardzę wrecz fajkami. Tylko, co jeśli ta osoba poza tym jednym szczegółem okazuje się niemal "idealna"? Mam ją od razu skreślić? Spotkałem sie kiedyś z motywacją kobiety, która aż za wyraźnie podkreślała koneicznośc posiadania partnera wyższego od siebie o ileś tam cm, z uwagi, że bardzo lubi chodzić w szpilkach. Ok, tylko z tego wynikało, że prędzej będzie dalej wybierać i wybrzydzać, szukając tego jedynego, niż zrezygnuje z chodzenia w szpilkach...Ten jeden szczegół odgrywał tak ważną rolę, że nie dopuszczała w ogóle do myśli innej opcji. Czy to jest prymitywne? Mnie się wydaje, że przynajmniej płytkie..
Warto czasami zatem usiąśc i się zastanowić, czy nie warto spojrzeć trochę inaczej na drugą osobę. Choćby w kwesti pracy czy mieszkania : jeśli w danym momencie, ktoś nie ma stałego, dobrego zatrudnienia lub/i mieszka z rodzciami- czuy to oznacza od razu, że żyje tak zawsze i nie będzie chciał tego zmienić z czystej wygody? Czy po prostu to jakiś chwilowy kryzys a osoba robi co może,żęby go przezwyciężyć..
Czytając to forum, natrafiłem kilka razy na zwierzenia Pań(!), które będąc obecnie w stałym związku czy nawet małżeństwie, stwierdzały, że zaczynały się spotykać ze swoim przyszłym partnerem/mężem gdy ten studiował lub akurat chwilowo nie pracował, tudziez nawet brał coś od rodziców. Razem udawało się im przejśc przez wszystko i obecnie śiwetnie sobie radzą.
Tak czy inaczej Autorko, to Twoje życie i Twój wybór, masz pełne prawo postępować wg swoich oczekiwań, więc do Ciebie należy decyzja.
najpierw to musiałabyś zacząć ten swój nieideał poznawać. A nie od razu zakładać czy finał będzie szczęśliwy czy nie.
Tylko drogę przez doświadczenie widzę.
PS jak uważasz, że w rozmiarze 38 miałabyś większe szanse, to co u diabła powstrzymuje Cię przed schudnięciem?
Mam więcej pytań niż odpowiedzi po przeczytaniu Pierwszego posta w tym wątku :-)
Mam pytanie do Was- czy powinnam odpuścić, mimo, że znam siebie i wiem co mnie "kręci"?
A co właściwie Ciebie kręci?
Czyżby to?
Moje oczekiwania co do partnera chyba nie są jakieś wygórowane- wzrost powyżej 180 cm (sama jestem wysoka), wiek zbliżony do mojego, wykształcenie wyższe, życiowa samodzielność (praca i mieszkanie bez rodziców- może być wynajmowane).
Naprawdę wystarczy tych kilka bardzo powierzchownych cech, żebyś odpłynęła? To są Twoje priorytety? Czyżby wzrost był wyznacznikiem tego, czy będziesz mogła z danym człowiekiem zbudować satysfakcjonujący związek? Albo wykształcenie? Nie mówię o ogromnych dysproporcjach. Bo wiesz niektóre cechy są wymagane, inne pożądane, a jeszcze inne - „miłe widziane”, a co dla Ciebie jest „must have” ;-)?
Czy można zbudować szczęśliwy Związek z partnerem, ktory nie jest naszym ideałem?
A czy ideały w ogóle istnieją? Nie wydaje mi się :-) Dlatego właśnie przydaje się podział na cechy wymagane, pożądane i miłe widziane.
Czy jednak powinnam być wierna sobie i swoim pragnieniom i uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na tego właściwego Mężczyznę?
To będzie szybki wniosek, ale wydaje mi się, że masz skłonność do celowania w partnerów, z którymi nigdy nie będziesz blisko, bo albo Ty nie będziesz warta tego, aby być numerem 1 („W swoim życiu byłam w kilku związkach, ale nigdy dla partnerów nie byłam numerem jeden..”), albo oni nie będą wystarczająco dobrzy, bo nie idealni.
Czy lepsza jest samotność czy nieidealny Związek?
W ideały, jak już wspomniałam nie za bardzo wierzę. Wg mnie lepiej być samotnym niż w byle jakim związku i lepiej być być w relacji, w której czuję się spełniona niż samotną ;-)
Dziękuję za Wasze wypowiedzi. Zestaw cech "idealnego partnera" wypracowałam właśnie metodą prób i błędów..
To nie jest tak, że siedzę jak księżniczka w wieży i czekam na księcia... Byłam zarówno w związku z młodszym partnerem, takim co mieszkał z rodzicami, jak i takim bez matury... Skończyłam te związki bo jednak rozmijały się nasze priorytety i podejście do życia... Na dłuższą metę powyższe braki drażniły mnie, bo widziałam że nie jest to stan przejściowy, a wygoda po drugiej stronie... Wzrostu nie da się zmienić, no ale fizycznie pociągają mnie wyżej partnerzy i nie chcę czuć się jak Mamusia z Synkiem na spacerze...
Jestem ambitna i z ambitnym partnerem chciałabym żyć... Oczywiście rozumiem sytuacje losowe i nagłe zmiany w życiu, ale inaczej jest gdy masz 23 lata i dopiero wchodzisz w dorosłość i wszystkiego się dorabiasz...A inaczej jest gdy masz 36 lat...W tym wieku już jakieś fundamenty stabilizacji życiowej powinny być...
Co do rozmiaru- akceptuję siebie taką jaką jestem i nie mam zamiaru zmieniać się dla Mężczyzny. Zdaję sobie jednak sprawę, że dziewczyny drobniejsze, blondynki o niebieskich oczach mają większe powodzenie
Magdalena- tych kilka cech to podstawa...Oczywiście później w grę wchodzi osobowość, poczucie humoru, dobroć, szacunek do ludzi...Ale właśnie ostatnio poznałam chłopaka- mega miły, ale moich podstaw nie spełniał i nie byłam w stanie traktować Go inaczej niż kolegę... Naszą znajomość zakończyłem po 3 randkach...
Pomysł z wypisaniem cech w 3 kategoriach- fajny...zastosuję:)
Tylko dalej pozostaje pytanie- gdy te cechy określę, mam się ich trzymać, mimo że nie jestem Miss Polonia i nie mam szerokiego wyboru?
8 2019-09-21 11:38:06 Ostatnio edytowany przez marta929292 (2019-09-21 11:44:35)
Według mnie masz duże wymagania i do tego myślisz strasznie stereotypowo.
Wyższe wykształcenie - a jakie to ma znaczenie w związku? Nie lepiej patrzeć czy facet jest po prostu inteligentny i ma jakieś zainteresowania, jest "ciekawy świata"? Bo studia nie mają tu nic do rzeczy w obecnych czasach, gdzie sporo uczelni mogłoby zmienić nazwę na "kup sobie wykształcenie". Znam trochę osób, które w szkole średniej ślizgały się z klasy do klasy, a studia mają, zaś inteligentnymi bym ich nie nazwała. I tak samo w drugą stronę - znałam faceta po zawodówce, który był bystry, kulturalny, lubił czytać, a i pod względem zawodowym miał na siebie fajny pomysł i nieźle mu szło, mimo młodego wieku. Papierek nie był mu do tego potrzebny, tak samo marnowanie czasu na pójście do liceum o profilu typu humanistyczny, po którym nie miałby nic.
Żeby mieszkał sam - a jakie to ma znaczenie czy w momencie poznania Ciebie będzie mieszkał sam? Nie lepiej zamienić to wymaganie na "żeby chciał ze mną zamieszkać, bez rodziców w tle"? Mieszkanie samemu też nie świadczy o zaradności i ogarnięciu, jeśli do tego zmierzasz. Przykład? Facet wynajmuje kawalerkę, ale żyje od wypłaty do wypłaty, bo nie potrafi zarządzać pieniędzmi. Gdy zepsuje mu się mikrofalówka, to musi ją brać na raty, bo wiecznie brakuje mu hajsu. W kawalerce często ma bałagan, bo jest nieogarniętym syfiarzem, ale na szczęście nikt tego nie widzi. Nie ma nawet małej lodówki, bo jedzenie kupuje głównie na wynos i jakieś gotowce z marketów. Super partia? A z drugiej strony facet mieszkający z matką. Pracuje, odkłada pieniądze, które by ładował w bezsensowny wynajem. Do tego ma dobre serducho, bo pomaga lekko schorowanej już mamie i odciąża ją w wielu obowiązkach, żeby miała lżej. Robi zakupy, gotuje, posprząta, wesprze dobrym słowem, a nie odwraca się tyłkiem, choć tak byłoby wygodniej, zniknąć z domu i prowadzić beztroskie życie singla, odcinając się od problemów matki. Ale gość jest rodzinny, darzy ją dużym szacunkiem i wyznaje zasadę, że skoro i tak jest póki co sam, to jak tu nie pomóc kobiecie, która wydała go na świat? Jest rodzinny, opiekuńczy, nie jest egoistą. No i który z tych kandydatów jest lepszym kandydatem na męża?
Co do wzrostu rozumiem, bo większość będzie chciała choć trochę wyższego partnera. Niemniej ciekawa jestem ile masz tego wzrostu, bo to wyśrubowane wymaganie o ponad 180 też mi się źle kojarzy.
Także tego, według mnie masz troszkę ciasne horyzonty i nie potrafisz spojrzeć szerzej na daną sytuację, nie umiesz być elastyczna, ma być tak jak chcesz i kropka. I według mnie na dziwne rzeczy zwracasz uwagę, jakbyś nie szukała kandydata na partnera "w zdrowiu i w chorobie", a partnera biznesowego, w dodatku z prezencją. Masz 36 lat, więc zapewne celujesz w facetów koło 40... Wiedz jeszcze jedno, że facet często może przebierać w kobietach - w młodszych i do tego ładniejszych. Kanony też są jakie są i możesz się czuć dobrze ze swoim rozmiarem 44, co nie zmienia faktu, że dla wielu facetów będziesz "niewidzialna", zwłaszcza że wiekowo też już jesteś pod 40, więc szału nie ma. Miłość można oczywiście spotkać zawsze i swoje wymagania mieć trzeba, ale też trzeba zachować odrobinę zdrowego rozsądku i zejść na ziemię, spojrzeć na siebie obiektywnie i nie czarować sztucznie rzeczywistości.
9 2019-09-21 11:48:17 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 11:55:57)
Widzisz..
Patrząc na pierwwszy rzut oka, wydaje się, że Twoje podstawy są płytkie i zupełnie powierzchowne. Te wymienione przez Ciebie później MI wydają się o wiele istotniejsze. Ale każdy się kieruje swoimi, więc nie mam zamiaru tutaj nikogo oceniać.
Pomijam wzrost, bo z całym szacunkiem, ale równie dobrze mogę powiedzięć, że kobieta dla mnie odpowiednia zaczyna się od iluś kg lub miseczki C, jednak na codzień NIE KIERUJĘ się takimi kryteriami, bo są zwyczajnie prymitywne. Można się kłócić, czy te pare cm gra aż tak istotną rolę. Mi jednak wydaje się że zbyt często ten wzrost lub inna cecha fizyczna( choćby łysienie - kolejna cecha, którą niektóre kobiety odrzucają) wydaje się być tak silną barierą, ze zahacza to wręcz o jakąś obsesję, kiedy poza tym jednbym szczegółem można w partnerze odnależć prawie wszystko, czego pragniemy.
Nie twierdzę, że cechy fizyczne są absolutnie nieistotne, ale wydaje mi się, że prędzej powinnyśmy przymykać oko na drobne mankamenty wyglądu niż na te, związane z innymi oczekiwaniami. Zupełnie słusznie, jak się okazuje, teraz masz uprzedzenie do osób mieszkających z rodzicami czy mających zupełnie inne priorytety w życiu, bo to jest chyba naprawdę ciężko pogodzić. Przy braku życiowych ambicji, asertywności czy zaradności, ciężko się dogadać na dłuższą metę, choć czasami taki okres przejściowy trwa znacznie dłużej, bo akurat ma się w życiu pecha..
Tak czy inaczej powodzenia!
Nie rozumiem tego wypisywania sobie cech jakie musi spełniać partner żeby brać go pod uwagę. To przypomina bardziej kupno samochodu gdzie określamy minimalne parametry w wyszukiwarce otomoto.
Z drugiej strony skoro szukamy partnera jakbyśmy wybierali meble z katalogu to pewnie tak samo jesteśmy oceniani i umycie samochodu i pozbycie się zarysowań, nawet jak nam nie przeszkadzały, zwiększy szansę na znalezienie kupca.
Przeraża mnie to co czasami czytam, wiedząc, że za jakiś czas, po posprzątaniu w głowie, chciałbym znaleźć kogoś do życia.
Marta - ok, moje oczekiwania to skróty myślowe, za którymi kryje się jednak coś więcej. Szukam PARTNERA! Nie sponsora, nie utrzymanka...chcę po prostu, aby druga strona reprezentowała ten sam poziom co ja...
1. Wzrost- nie chcę być wyzsza od partnera, a mam 175 cm;
2. Wiek- rok/2 lata w jedną lub drugą stronę nie robi różnicy, ale już 10 lat tak...26-latek dopiero wchodzi w życie, nie wyszalał się jeszcze...Mało doświadczył i zapewne nie wie czego chce od życia. Z kolei 46 latek jest już poważnym panem dobiegającym 50, który szuka opiekunki na starość...
3. Wykształcenie- oczywiście chodzi o inteligencję, możliwość porozmawiania na różne tematy, szerokie zainteresowania. Chodzi o to, abyśmy nie nudzili się w swoim towarzystwie bo samym seksem człowiek nie da rady żyć...Mam wyższe stanowisko, spotkania służbowe- nie chcę wstydzić się za partnera w towarzystwie.
4. Samodzielność- chodzi o odpowiedzialność, ambicję, chęć bycia niezależnym.
Z moich doświadczeń wynika właśnie, że panowie mieszkający z matką to nie opiekuńczy synowie, którzy odkładają kasę na własne M, tylko niebieskie ptaki, egoiści zaopatrzeni w siebie, którzy oczekują, że partnerka będzie skakała wokół nich, jak robi to Mamusia...
Być może moje poglądy są stereotypowe, ale mam je nie z książek, tylko z doświadczenia. Jak poznaję faceta daję mu szansę, mimo że nie spełnia mych oczekiwań, ale później spotkania weryfikują, że i tak do siebie nie pasujemy...
Zdaję sobie sprawę że swych zalet i wad i pisałam wyżej, że realnie patrzę na siebie...
Czy zatem przeciętna dziewczyna zawsze musi obniżać loty aby z kimś być?
O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.
Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.
A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
13 2019-09-21 13:01:48 Ostatnio edytowany przez trx (2019-09-21 13:02:39)
Zdaję sobie sprawę że swych zalet i wad i pisałam wyżej, że realnie patrzę na siebie...
Czy zatem przeciętna dziewczyna zawsze musi obniżać loty aby z kimś być?
Z tym 'obniżeniem lotów' byłabym powściągliwsza w określeniach... ocenianie potencjalnego partnera przez pryzmat papierka i wzrostu stanowi dla mnie przeciwieństwo wysokich lotów. Nawet czytając wyżej zamieszczone doprecyzowanie wciąż dziwi mnie, że powyższe może stanowić wyznacznik czyjejś wartości w kontekście partnerstwa.
A odpowiadając na pytanie - uważam, że tak. Dziewczyny super atrakcyjne mogą kierować się wymaganiami z d**y, bo zawsze trafią na grono adoratorów o podobnych kryteriach i atrakcyjność fizyczna jest tu ich główną kartą przetargową.
Jak się chce dobrać partnera na zasadzie powierzchownych filtrów dobrze samemu też w zanadrzu mieć takowe atuty.
Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
Obawiam się, że kobieta mająca ambicje zawodowe na poziomie 'statystycznego mężczyzny', to w jego oczach już "przesadna karierowiczka", bo mając zainteresowania zawodowe równe ambicjom przeciętnego faceta może już nie starczać jej uwagi na jego skarpetki...
Ale to tylko w ramach offu.
14 2019-09-21 13:06:08 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 13:10:00)
Po porzedniej wypowiedzi Autorki, podszedłbym nieco łagodniej to tematu( jako niski facet nomen, omen)
Ale jednak pewne rzeczy uderzają aż za bardzo,
Zgadzając się całkowicie z koleżanką Martą, nie wobrażam sobie ocenianie ludzi po wykształceniu. To jakie mamy wykształcenie, nie oznacza od razu, że z partnerem nie stworzymy mocniejszej więzi. I jak tutaj można wspominać o jakimś "wstydzeniu się za drugą osobą"? Szanuje ogromnie ludzi ambitnych, zaradnych czy z wyższym wykształceniem. Ale pewne oczekiwania, czy to kobiet, czy mężczyzn wynikają w dużej mierze ze stereotypów lub tych kilku czy kilkunastu przypadków, z którymi się zetknęliśmy. Nie powinien się liczyć stan obecny, ale potencjał na ewentualny, dalszy sukces w zyciu. Jeśli Autorko miałaś nieprzyjemnosć zetknąć się z maminsynkami, to czy teraz na takim portalu, kiedy się dowiesz( jeśli się da ), że ktoś mieszka z rodzicami, od razu założysz, że jest mu wygodnie, jest obibokiem bez ambicji? Oby nie
Posłuże się swoim przykładem: Przez kilka lat po studiach pracowałem w zawodzie, na zleceniach w postaci projektów realizowanych w terenie. Byłem cały czas w ruchu. Potem pracujac nad jednym dużym zleceniem, mieszkałem na miejscu, gdzie pracodawaca załatwiał nocleg. Teraz zamierzam wyjechać na dłuzęj za granicę, zęby uzbierać na mieszkanie, potem jak się da, postaram się rozkręcić firmę we własnym zawodzie. Poza tym zawsze się coś dzieje, gdzieś się wyjeżdża, spotyka ze znajomymi itp. Chwilowo mieszkam w domu rodzinnym( jakiś niecały rok). I teraz pytanie: czy uważasz, że mieszkam z rodzicami dla wygody? Odpowiedz sobie sama Zresztą ostatnio zdarzył się wypadek taki, że gdyby mnie nie było, to nie wiem, jakby sie skończyło...
To możę też z mojej strony powierzchoiwne myśłenie, ale zapewniam Cię, zę nie uzasadniam możliwością zaistnienia takich przypadków, mojego pobytu w domu rodzinnym
I na koniec: mam 173 cm wzrostu. Czy zatem nadaje się? Jak widać nie, choć wzrokowo nie widać chyba róznicy tych 2 cm..
Co do ostatniego, to oczywiście mocno z przymróżeniem oka. Powiem Ci, że też wolałbym dziewczynę niżsżą( ale niewiele) czy równą wzrostem. Ale uznaję za OCZYWISTE zgodzić się na spotkanie czy po jakimś czasie związać się z dziewczyną niewiele wyższą ode mnie , jeśli poza tym będzie mi całkowicie odpowiadać
Mam 36 lat
czas sie kończy...ale wymagania nie spadają...o tym bedzie później.
Nie jestem brzydka, ale noszę rozmiar 44 i chyba niczym nie wyróżniam się w tłumie, więc nie rzucam na kolana od pierwszego wejrzenia
Jestem gruba, ale nic z tym nie zrobie, bo nie...czekam na ksiącia który mnie "zaakceptuje" taką jaka jestem...
Uważam, że moim atutem jest inteligencja i pozytywne podejście do życia.
Ty tak na serio????
Moje oczekiwania co do partnera chyba nie są jakieś wygórowane- wzrost powyżej 180 cm (sama jestem wysoka), wiek zbliżony do mojego, wykształcenie wyższe, życiowa samodzielność (praca i mieszkanie bez rodziców- może być wynajmowane).
Nie brzydki, wysoki facet w tym wieku to szuka sobie panny okolo 25-28 lat, z fajną figurą i ładną buźką jeśli sobie szuka kobiety na stałe, ewentualnie mlodszych, jesli w gre wchodzi tylko sex.
Aktywnie szukam miłości przez Internet i zauważyłam, że mam powodzenie u facetów zupełnie nie w moim typie (dużo młodsi lub dużo starsi)
mlodsi podejrzewam mają fetysz milfa z duzym cyckiem, a starsi toi wiadomo...skoro ci sie nie podobają to raczej nie pierszej urody panowie.
Czy jednak powinnam być wierna sobie i swoim pragnieniom i uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na tego właściwego Mężczyznę?
Polecam kupić kota i to nie jednego...
Będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi i Wasze doświadczenia w temacie.
Na dzień dobry, ruszasz tyłek z kanapy, zmieniasz żąrcie i zrzucasz te 15 kg na start, bardziej kobiece ciuchy itp....ogolenie odmladzasz sie bo w tym stanie to na 36lat podejrzewam nie wyglądasz.....
Na wymarzonego faceta nie masz co liczyć....podejrzewam instynkt macieżyński ci sie uaktywnił i presja otoczenia...koleżanki, mężate i i dzieciate, ja sama.....nie chce zeby mnie palcami wytykali.
W tym wieku twoje ideały już są przebrane i tobą poprostu nie zaintersowane....kapitalizm prosze pani.....
Zadbaj o wygląd, poszukaj sobie jakiegoś spokojego betamęża ze spojną pracą (takiego urobić to nie problem) i ciesz sie życiem....a jak marzy sie rodzinka, to juz ostatni gwizdek na to.
Podsumowując: dość już zaawansowana wiekowo pani ze sporą nadwagą i górą wymagań, jest zaskoczona, że nie ma kolejki chętnych...
17 2019-09-21 14:53:22 Ostatnio edytowany przez marakujka (2019-09-21 14:54:32)
Mam pytanie do Was- czy powinnam odpuścić, mimo, że znam siebie i wiem co mnie "kręci"?Czy można zbudować szczęśliwy Związek z partnerem, ktory nie jest naszym ideałem? Czy jednak powinnam być wierna sobie i swoim pragnieniom i uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na tego właściwego Mężczyznę?
Czy lepsza jest samotność czy nieidealny Związek?
Będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi i Wasze doświadczenia w temacie.
Kwestia taka, czy tego właściwego rozpoznasz.
Niektórzy ludzie wiążą się tez na zasadzie przyjacielskiej, nie ma tam nie wiadomo jakiej namiętności i uczuć o takim "chemicznym" charakterze, i też żyją, potrafią zbudować dobry związek, rodzinę.
A niektóre wymagania... troszkę śmieszne, bo studia kończą też debile, a dyplom dyplomowi nierówny.
Choć wzrost i obrotność już dobrze rozumiem.
a czy z biura matrymonialnego korzystalas, bo tam sa ludzie zdecydowani na trwaly zwiazek, moze to jakie wyjscie
Hmmm...czytając niektóre komentarze czuję lekki pocisk...
Szczerze mówiąc nie uważałam się do tej pory za starą czy grubą... Nie mam też parcia na zakładanie rodziny, więc nie dlatego szukam partnera.
Wychodzi jednak na to, że moje wymagania są zbyt wygórowane w Waszej ocenie i aby poznać kogoś muszę się zmienić... Smutne, w takim razie nie chcę faceta, który patrzy tylko na moją powierzchowność, bo gdy zachoruję/zajdę w ciążę i przytyję- z automatu mnie zdradzi?
Dużo komentarzy jest odnośnie wykształcenia...Powiem szczerze- w moim otoczeniu nie znam nikogo bez studiów. Jak najbardziej zgadzam się, że papierek nie daje żadnej gwarancji...Może być ktoś po studiach i okazać się dupkiem (tak, z takimi też miałam do czynienia), ale nie zdarzyło mi się tez poznać faceta z średnim wykształceniem, który byłby na moim poziomie intelektualnym (zarozumiale to brzmi, ale nie mam zamiaru przepraszać że jestem wykształcona).
Dziękuję za Wasze odpowiedzi...Na tę chwilę wydaje mi się, że lepiej być samą...
Najlepiej nic nie planowac, ale z pewnych oczekiwan nie rezygnować. Lepiej być samemu niż w związku z osobą, która całkowicie nam nie odpowiada.
21 2019-09-21 17:53:55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 17:54:12)
Powiem szczerze drogie Panie, że jednak poczułem się zniesmaczony po tych kilku postach. Nie tyle, po samym poście Autorki, co po kilku nnych, które dość dosadnie się wyraziły na temat jej wymagań. Nie dodając nic do powyższych, bo właściwie wszystko zostało powiedziane, ale muszę się odnieśc do tego wzrostu, niestety.. I to niezależnie od tego, że podałem swój w kilku postach powyżej, ale raczej wkonteksćie porównania ważności kryterium tegoż wzrostu i pozostałych.
Kilka Pań ostro skomentowało wygórowane wymagania Autorki co do wykształcenia czy mieszkania z rodzicami, co oczywiśćie uznaję za słuszne. Ale wszystkie jednogłośnie przyklasnęłyście w kwestii wzrostu. Niesamowite, jak bardzo to jest silne u Was, bo kwestia tych kilku cm w tą czy w tą stronę...No cóż Nie ma co się tłumaczyć, bo wiadomo o co chodzi, tylko czy jest to aż tak silne, że eliminuje prakytcznie wszystkie inne kryteria?
W każdym razie do sedna: spodziewałem się że prędzej, w perspektywie dojrzałego i stabilnego związku, nawet wązniejsze będzie owo wykształcenie czy zaradność, wyrażona własnym mieszkaniem czy stałą pracą. Budując trwałą relację z drugą osobą, w perspektywie dlaszego wspólnego życia, zbliżóne priorytety życiowe, ambicje czy plany, spojrzenie na świat, wydają się jednak głębsze, niż kilka detali dotyczacych wyglądu zewnętrznego. Jestem o tyle zaskoczony, że ten wzrost( nawet nie wdając się w pozostałe szczegóły wyglądu - a kiedyś z takimi opiniami się zetknąłem) u niekórych Pań, jest pierwszym i ABSOLUTNIE najwazneijszym filtrem, który przesiewa kandydatów na partnerów. W tym wątku uderza mnie właśnie to, że prędzej jesteście w stanie zaakceptować kogoś, kto nie do końća pasuje do Was z charakteru, wykształcenia, wyznawanych wartości, ambicji czy zainteresowań, niż kogoś kto jest te 5 cm od Was niższy...Ale cóż każdy postępuje według własnych wyborów.
To nie żadna krucjata, wyrażona frustracją czy kompleksami - czysto chłodna analiza, której bym nie podjął, gdyby nie owo wartościowanie i kryteria eewentualnych ustępstw pod kątem wzrostu vs cech pozostałych
O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
Chyba zdecydowana większość zgodzi się w 100% z Tobą.
A co do wykształcenia...
Nie będę wymyślał jakiś przykładów, oceniał kogoś itp. Opiszę Ci swój.
Też mam średnie wykształcenie, maturę i wszystko co potrzebne do wykonywania zawodu.
NIE CHCIAŁEM iść na studia ponieważ miałem inne priorytety w życiu. Chciałem jak najszybciej się usamodzielnić. Po prostu zarabiać na siebie, móc spełniać swoje mniejsze i większe marzenia.
Pracuje za granicą i mieszam w Pl z rodzicami. Po co mi dom, skoro mieszkałbym w nim w sumie 2 miesiące w ciągu całego roku?
I jak będzie trzeba kupię mieszkanie bo na 100% nie będę mieszkał z nimi do 30-tki.
I fakt, jestem młody ale naprawdę znam mało osób, które w podobnym wieku osiągnęły pracą tyle co ja (tych których rodzice sponsorują nie liczę)
I jeszcze nigdy nie usłyszałem, że jestem "głupi" albo ktoś musiał się wstydzić za moje zachowanie po mimo wykształcenia...
Jak dla mnie Twoje kryterium co do wykształcenia to koleżanka wyżej trafiła w sedno.
Teraz popatrzę z Twojego punktu widzenia.
Ktoś kończy szkołę, idzie na studia. Nie ma pieniędzy (wiadomo jak jest) Nie jest w stanie zabrać dziewczyny do droższej restauracji, nie ma swojego samochodu i nie stać go na wynajem mieszkania, o kupnie nie ma mowy. Przecież w Twojej ocenie to przegryw życiowy, który jest niezaradny...
Powiem szczerze drogie Panie, że jednak poczułem się zniesmaczony po tych kilku postach. Nie tyle, po samym poście Autorki, co po kilku nnych, które dość dosadnie się wyraziły na temat jej wymagań. Nie dodając nic do powyższych, bo właściwie wszystko zostało powiedziane, ale muszę się odnieśc do tego wzrostu, niestety.. I to niezależnie od tego, że podałem swój w kilku postach powyżej, ale raczej wkonteksćie porównania ważności kryterium tegoż wzrostu i pozostałych.
Kilka Pań ostro skomentowało wygórowane wymagania Autorki co do wykształcenia czy mieszkania z rodzicami, co oczywiśćie uznaję za słuszne. Ale wszystkie jednogłośnie przyklasnęłyście w kwestii wzrostu. Niesamowite, jak bardzo to jest silne u Was, bo kwestia tych kilku cm w tą czy w tą stronę...No cóżNie ma co się tłumaczyć, bo wiadomo o co chodzi, tylko czy jest to aż tak silne, że eliminuje prakytcznie wszystkie inne kryteria?
W każdym razie do sedna: spodziewałem się że prędzej, w perspektywie dojrzałego i stabilnego związku, nawet wązniejsze będzie owo wykształcenie czy zaradność, wyrażona własnym mieszkaniem czy stałą pracą. Budując trwałą relację z drugą osobą, w perspektywie dlaszego wspólnego życia, zbliżóne priorytety życiowe, ambicje czy plany, spojrzenie na świat, wydają się jednak głębsze, niż kilka detali dotyczacych wyglądu zewnętrznego. Jestem o tyle zaskoczony, że ten wzrost( nawet nie wdając się w pozostałe szczegóły wyglądu - a kiedyś z takimi opiniami się zetknąłem) u niekórych Pań, jest pierwszym i ABSOLUTNIE najwazneijszym filtrem, który przesiewa kandydatów na partnerów. W tym wątku uderza mnie właśnie to, że prędzej jesteście w stanie zaakceptować kogoś, kto nie do końća pasuje do Was z charakteru, wykształcenia, wyznawanych wartości, ambicji czy zainteresowań, niż kogoś kto jest te 5 cm od Was niższy...Ale cóż każdy postępuje według własnych wyborów.To nie żadna krucjata, wyrażona frustracją czy kompleksami - czysto chłodna analiza, której bym nie podjął, gdyby nie owo wartościowanie i kryteria eewentualnych ustępstw pod kątem wzrostu vs cech pozostałych
oj tam, oj tam... Zanam pary niedobrane wzrostem, a jednak szczęsliwe. Jakoś się dobierali w pary? Jakiegos filtra używali? Nie przeceniaj wyksztalcenia, wynawanych wartości itp. W tym "dobieraniu" o coś zupełnie innego chodzi i jeśli jestes nizszy wzrostem.. Pogódź się z tym.:)
24 2019-09-21 18:10:13 Ostatnio edytowany przez Bonzo (2019-09-21 18:13:10)
Powiem szczerze drogie Panie, że jednak poczułem się zniesmaczony po tych kilku postach. Nie tyle, po samym poście Autorki, co po kilku nnych, które dość dosadnie się wyraziły na temat jej wymagań. Nie dodając nic do powyższych, bo właściwie wszystko zostało powiedziane, ale muszę się odnieśc do tego wzrostu, niestety.. I to niezależnie od tego, że podałem swój w kilku postach powyżej, ale raczej wkonteksćie porównania ważności kryterium tegoż wzrostu i pozostałych.
Kilka Pań ostro skomentowało wygórowane wymagania Autorki co do wykształcenia czy mieszkania z rodzicami, co oczywiśćie uznaję za słuszne. Ale wszystkie jednogłośnie przyklasnęłyście w kwestii wzrostu. Niesamowite, jak bardzo to jest silne u Was, bo kwestia tych kilku cm w tą czy w tą stronę...No cóżNie ma co się tłumaczyć, bo wiadomo o co chodzi, tylko czy jest to aż tak silne, że eliminuje prakytcznie wszystkie inne kryteria?
W każdym razie do sedna: spodziewałem się że prędzej, w perspektywie dojrzałego i stabilnego związku, nawet wązniejsze będzie owo wykształcenie czy zaradność, wyrażona własnym mieszkaniem czy stałą pracą. Budując trwałą relację z drugą osobą, w perspektywie dlaszego wspólnego życia, zbliżóne priorytety życiowe, ambicje czy plany, spojrzenie na świat, wydają się jednak głębsze, niż kilka detali dotyczacych wyglądu zewnętrznego. Jestem o tyle zaskoczony, że ten wzrost( nawet nie wdając się w pozostałe szczegóły wyglądu - a kiedyś z takimi opiniami się zetknąłem) u niekórych Pań, jest pierwszym i ABSOLUTNIE najwazneijszym filtrem, który przesiewa kandydatów na partnerów. W tym wątku uderza mnie właśnie to, że prędzej jesteście w stanie zaakceptować kogoś, kto nie do końća pasuje do Was z charakteru, wykształcenia, wyznawanych wartości, ambicji czy zainteresowań, niż kogoś kto jest te 5 cm od Was niższy...Ale cóż każdy postępuje według własnych wyborów.To nie żadna krucjata, wyrażona frustracją czy kompleksami - czysto chłodna analiza, której bym nie podjął, gdyby nie owo wartościowanie i kryteria eewentualnych ustępstw pod kątem wzrostu vs cech pozostałych
Odpowiadam.....TAK.
Nie wiem czemu tak idealizujesz kobiety jako ogól???to też człowiek....plus do tego kupa hormonów...co świetnie widać w wiekszosci tematów tutaj...
Babki tez mają priorytety i wygląd jest jednym z nich....70% sukcesu u faceta to jest wlasnie wygląd. Jak go nie masz kobieta na ciebie nawet nie spojrzy....powiem wiecej, bedzie dla ciebie wredna....
oj tam, oj tam... Zanam pary niedobrane wzrostem, a jednak szczęsliwe. Jakoś się dobierali w pary? Jakiegos filtra używali? Nie przeceniaj wyksztalcenia, wynawanych wartości itp. W tym "dobieraniu" o coś zupełnie innego chodzi i jeśli jestes nizszy wzrostem.. Pogódź się z tym.:)
czytałem badania (linka nie dam bo podobno nie można) na ten temat. statystycznie babka jest wyzsza od swojego faceta w 1 na 720 par......plus najbardziej pożadana różnica wzrostu to +20 cm
bagienni_k napisał/a:Powiem szczerze drogie Panie, że jednak poczułem się zniesmaczony po tych kilku postach. Nie tyle, po samym poście Autorki, co po kilku nnych, które dość dosadnie się wyraziły na temat jej wymagań. Nie dodając nic do powyższych, bo właściwie wszystko zostało powiedziane, ale muszę się odnieśc do tego wzrostu, niestety.. I to niezależnie od tego, że podałem swój w kilku postach powyżej, ale raczej wkonteksćie porównania ważności kryterium tegoż wzrostu i pozostałych.
Kilka Pań ostro skomentowało wygórowane wymagania Autorki co do wykształcenia czy mieszkania z rodzicami, co oczywiśćie uznaję za słuszne. Ale wszystkie jednogłośnie przyklasnęłyście w kwestii wzrostu. Niesamowite, jak bardzo to jest silne u Was, bo kwestia tych kilku cm w tą czy w tą stronę...No cóżNie ma co się tłumaczyć, bo wiadomo o co chodzi, tylko czy jest to aż tak silne, że eliminuje prakytcznie wszystkie inne kryteria?
W każdym razie do sedna: spodziewałem się że prędzej, w perspektywie dojrzałego i stabilnego związku, nawet wązniejsze będzie owo wykształcenie czy zaradność, wyrażona własnym mieszkaniem czy stałą pracą. Budując trwałą relację z drugą osobą, w perspektywie dlaszego wspólnego życia, zbliżóne priorytety życiowe, ambicje czy plany, spojrzenie na świat, wydają się jednak głębsze, niż kilka detali dotyczacych wyglądu zewnętrznego. Jestem o tyle zaskoczony, że ten wzrost( nawet nie wdając się w pozostałe szczegóły wyglądu - a kiedyś z takimi opiniami się zetknąłem) u niekórych Pań, jest pierwszym i ABSOLUTNIE najwazneijszym filtrem, który przesiewa kandydatów na partnerów. W tym wątku uderza mnie właśnie to, że prędzej jesteście w stanie zaakceptować kogoś, kto nie do końća pasuje do Was z charakteru, wykształcenia, wyznawanych wartości, ambicji czy zainteresowań, niż kogoś kto jest te 5 cm od Was niższy...Ale cóż każdy postępuje według własnych wyborów.To nie żadna krucjata, wyrażona frustracją czy kompleksami - czysto chłodna analiza, której bym nie podjął, gdyby nie owo wartościowanie i kryteria eewentualnych ustępstw pod kątem wzrostu vs cech pozostałych
Odpowiadam.....TAK.
Nie wiem czemu tak idealizujesz kobiety jako ogól???to też człowiek....plus do tego kupa hormonów...co świetnie widać w wiekszosci tematów tutaj...
Babki tez mają priorytety i wygląd jest jednym z nich....70% sukcesu u faceta to jest wlasnie wygląd. Jak go nie masz kobieta na ciebie nawet nie spojrzy....powiem wiecej, bedzie dla ciebie wredna....Salomonka napisał/a:oj tam, oj tam... Zanam pary niedobrane wzrostem, a jednak szczęsliwe. Jakoś się dobierali w pary? Jakiegos filtra używali? Nie przeceniaj wyksztalcenia, wynawanych wartości itp. W tym "dobieraniu" o coś zupełnie innego chodzi i jeśli jestes nizszy wzrostem.. Pogódź się z tym.:)
czytałem badania (linka nie dam bo podobno nie można) na ten temat. statystycznie babka jest wyzsza od swojego faceta w 1 na 720 par......plus najbardziej pożadana różnica wzrostu to +20 cm
A głupotę jakos zmierzyli? Nie mam wielkiego doświadczenia w tym temacie, ale zawsze jesli facet mial powyżej 190 cm wrostu, to był najzwyczajniejszym idiotą, nawet pomimo skończonych studiów. W dól nie zmierzyłam, ale jestem w trakcie badań
26 2019-09-21 18:43:06 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 18:45:56)
Daleki jestem od idealizowania kobiet, jak i rozpaczania, czy uązalania się nad sobą lub nad kaprysami kobiet, równie daleki jak stąd do Obłoku Magellana Nie ma co odwracać trendu, który widac po statystykach, zapodanych chociażby przez Bonzo. Podchodzę do tego trochę z przymróżeniem oka
Zastanawia mnie to, co usłyszałem od kogoś na innym forum( przypadek jednostkowy, ale ciekawy
): otóż dziewczyna twierdziła, że prędzej zwiąże się z kimś wyższym od siebie a jednocześnie chudym, wręcz patykowatym, niż z partnerem równym wzrostem, ale umięsnionym, czy zwyczajnie przeciętnie zbudowanym
Nawet mnie trochę śmieszy przecenianie wzrostu i stawianie go przed innymi kryteriami. Wszak na zdobycie wykształcenia czy kupno mieszkania nigdy nie jest za późno.
No nic, tak czy siak spływa to po mnie jak po kaczce i raczej, tak jak mówię, staram się na chłodno to analizować. Akurat nie rozpaczam po tym, że mi jakąs kobieta dała kosza, nazywając krasnalem..Ot zwyczajna ciekawość, w kontekścei zestawienia wzstostu i pozostałych wymienionych cech
PEACE!
27 2019-09-21 18:46:37 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-09-21 18:47:49)
Daleki jestem od idealizowania kobiet, jak i rozpaczania, czy uązalania się nad sobą lub nad kaprysami kobiet, równie daleki jak stąd do Obłoku Magellana
Nie ma co odwracać trendu, który widac po statystykach, zapodanych chociażby przez Bonzo Podchodzę do tego trochę z przymróżeniem oka
Zastanawia mnie to, co usłyszałem od kogoś na innym forum( przypadek jednostkowy, ale ciekawy
): otóż dziewczyna twierdziła, że prędzej zwiąże się z kimś wyższym od siebie a jednocześnie chudym, wręcz patykowatym, niż z partnerem równym wzrostem, ale umięsnionym, czy zwyczajnie przeciętnie zbudowanym
Nawet mnie trochę śmieszy przecenianie wzrostu i stawianie go przed innymi kryteriami. Wszak na zdobycie wykształcenia czy kupno mieszkania nigdy nie jest za późno.
No nic, tak czy siak spływa to po mnie jak po kaczce i raczej, tak jak mówię, staram się na chłodno to analizować. Akurat nie rozpaczam po tym, że mi jakąs kobieta dała kosza, nazywając krasnalem..Ot zwyczajna ciekawość, w kontekścei zestawienia wzstostu i pozostałych wymienionych cechPEACE!
A tak z ciekowości ile masz wzrostu?
bo mam wrązenie, że mas niesamowite kompleksy i próbujesz je leczyc na tym portalu.
Z resztą.. i tak prawdy nie powiesz.
marta929292 napisał/a:O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
Chyba zdecydowana większość zgodzi się w 100% z Tobą.
A co do wykształcenia...
Nie będę wymyślał jakiś przykładów, oceniał kogoś itp. Opiszę Ci swój.
Też mam średnie wykształcenie, maturę i wszystko co potrzebne do wykonywania zawodu.
NIE CHCIAŁEM iść na studia ponieważ miałem inne priorytety w życiu. Chciałem jak najszybciej się usamodzielnić. Po prostu zarabiać na siebie, móc spełniać swoje mniejsze i większe marzenia.
Pracuje za granicą i mieszam w Pl z rodzicami. Po co mi dom, skoro mieszkałbym w nim w sumie 2 miesiące w ciągu całego roku?
I jak będzie trzeba kupię mieszkanie bo na 100% nie będę mieszkał z nimi do 30-tki.
I fakt, jestem młody ale naprawdę znam mało osób, które w podobnym wieku osiągnęły pracą tyle co ja (tych których rodzice sponsorują nie liczę)
I jeszcze nigdy nie usłyszałem, że jestem "głupi" albo ktoś musiał się wstydzić za moje zachowanie po mimo wykształcenia...Jak dla mnie Twoje kryterium co do wykształcenia to koleżanka wyżej trafiła w sedno.
Teraz popatrzę z Twojego punktu widzenia.
Ktoś kończy szkołę, idzie na studia. Nie ma pieniędzy (wiadomo jak jest) Nie jest w stanie zabrać dziewczyny do droższej restauracji, nie ma swojego samochodu i nie stać go na wynajem mieszkania, o kupnie nie ma mowy. Przecież w Twojej ocenie to przegryw życiowy, który jest niezaradny...
Nie rozumiesz mojego punktu widzenia bo jesteś za młody...Sam piszesz, że do 30-tki nie będziesz mieszkał z rodzicami...
Swoje wymagania odnoszę do facetów w wieku 36- 40 lat... Tak, koleś w tym wieku, mieszkający z rodzicami, którego nie stać, aby zaprosić dziewczynę do restauracji- jest dla mnie osobą leniwą i nieambitną, egzystującą z dnia na dzień...
O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
Marta - zaspokojając Twoją ciekawość, wypadam kiepsko bo jestem wysoka...Pogodną buzię posiadam, jestem seksowna i kobieca, miła, ciepła i delikatna. Szacunek do starszych i rodziny również mam... Ale do tego jestem niezależna, wiem czego chcę od życia, potrafię wyrazić swoje zdanie, a nie tylko biernie przytakiwać... Nie postrzegam roli kobiety tylko jako matki. Nie jestem przekonana czy chcę mieć dzieci...
30 2019-09-21 19:14:56 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 19:19:16)
bagienni_k napisał/a:Daleki jestem od idealizowania kobiet, jak i rozpaczania, czy uązalania się nad sobą lub nad kaprysami kobiet, równie daleki jak stąd do Obłoku Magellana
Nie ma co odwracać trendu, który widac po statystykach, zapodanych chociażby przez Bonzo Podchodzę do tego trochę z przymróżeniem oka
Zastanawia mnie to, co usłyszałem od kogoś na innym forum( przypadek jednostkowy, ale ciekawy
): otóż dziewczyna twierdziła, że prędzej zwiąże się z kimś wyższym od siebie a jednocześnie chudym, wręcz patykowatym, niż z partnerem równym wzrostem, ale umięsnionym, czy zwyczajnie przeciętnie zbudowanym
Nawet mnie trochę śmieszy przecenianie wzrostu i stawianie go przed innymi kryteriami. Wszak na zdobycie wykształcenia czy kupno mieszkania nigdy nie jest za późno.
No nic, tak czy siak spływa to po mnie jak po kaczce i raczej, tak jak mówię, staram się na chłodno to analizować. Akurat nie rozpaczam po tym, że mi jakąs kobieta dała kosza, nazywając krasnalem..Ot zwyczajna ciekawość, w kontekścei zestawienia wzstostu i pozostałych wymienionych cechPEACE!
A tak z ciekowości ile masz wzrostu?
bo mam wrązenie, że mas niesamowite kompleksy i próbujesz je leczyć na tym portalu.Z resztą.. i tak prawdy nie powiesz.
Mój wzost podałem w jednym z postów powyżej. Jeśli powyższy post Ci tak zasugerował, to przepraszam.
Zatem powtórzę RAZ JESZCZE i WYRAŹNIE: nie mam i nigdy nie miałem żadnych kompleksów. Bo dlaczego miałbym mieć? Wyraziłem swoją opinię i tyle. W pełni siebie akceptuję. Nie mam, tak jak mnóstwo kobiet tutaj, zakładających wątki, jakiś znacznych braków poczucia własnej wartości, czuję się dobrze ze sobą. Mogę tak dalej wymieniać, ale i pewnie nie uwierzysz. Co mi tam...
Denerwujące jest to u Was właśnie, że cokolwiek się nie powie, to Wam jest tak ciężko w to uwierzyć. Zakładacie z góry, ze facet kłamie i ściemnia? Jesteśmy na anonimowym forum, więc i tak nikt tutaj nikogo nie będzie szpiegować i dochodzić prawdy. Ja w każdym razie zakładam, że jak ktoś coś pisze w miarę składnie i z sensem, to nie plecie bzdur. W realu może i bym miał mniejsze zaufanie do kogoś na samym początku ,ale tutaj odpowiadając na posty, zakładam, że raczej ludzie mówią prawdę.
Ktoś kiedyś tutaj na forum zakładał cały temat, dotyczący kryterium wyboru faceta przez kobiety na podstawie wzrostu, który służył jedynie wylewaniu własnych żali.Możesz mi wierzyć lub nie, ale jego posty wyrażające( jak dla mnie) skrajne zakompleksienie i brak poczucia własnej wartości wyglądały zupełnie inaczej, pomimo kilkunastu stron wypowiedzi, zawierających zdecydoiwane zaprzeczenia.
Jeszcze raz: PEACE!
Do Autorki: jeśli celujesz raczej w facetów w takim wieku, to zroumiałe, że oczekujesz własnego mieszkania:) Tutaj nie zrozumieliśmy się Co do wykształcenia, to w pełni i całkowicie się zgadzam z przedmówczyniami.
Trochę mnie kłuje w oczy ten argument, że wykształcenie powinno być wyższe, żebyś nie musiała się partnera wstydzić w towarzystwie.
Rozumiem, że zazwyczaj wykształcenie jakoś koreluje z perspektywą, tematami do rozmowy, pewnie i z inteligencją (nie zawsze, i pod warunkiem, że delikwent nie ukończył jednej z setek Wyższych Szkół Pasania Byków, którą skończy każdy, byle miał pieniądze ) - ale gdybyś trafiła na faceta, który studiów nie ukończył, ale jest mądry i ogarnięty, to kierowałabyś się tym, że w twoim towarzystwie brak dyplomu nie uchodzi?
Mam nadzieję, że jednak nie.
Swoją drogą naprawdę warto zwrócić uwagę na to, że formalne wykształcenie nie zawsze jest wyznacznikiem cech mentalnych.
Jedną z najinteligentniejszych i najbardziej zdolnych osób, jakie w życiu spotkałam, był gość po zawodówce (w technikum mu już nie poszło, bo musiał iść do pracy, bardzo biedna rodzina z ojcem alkoholikiem i chorą matką; a bez wykształcenia i umiejętności mógł iść tylko do prostej fizycznej roboty). Potem został grafikiem i webdesignerem - bardzo dobrym, a był samoukiem bez choćby kursu w tym kierunku. A IQ w profesjonalnym teście wychodziło mu 152 punkty, co jest wynikiem nieosiągalnym dla większości osób z dyplomami wyższych uczelni. Ale to się czuło w rozmowie, że nie jest pod tym względem "normikiem"
Gdyby pierwszego pracodawcę, który dał mu szansę bez doświadczenia i wykształcenia, obchodziły tylko dyplomy, to byłoby to mądre, czy nie?
Ein napisał/a:marta929292 napisał/a:O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
Chyba zdecydowana większość zgodzi się w 100% z Tobą.
A co do wykształcenia...
Nie będę wymyślał jakiś przykładów, oceniał kogoś itp. Opiszę Ci swój.
Też mam średnie wykształcenie, maturę i wszystko co potrzebne do wykonywania zawodu.
NIE CHCIAŁEM iść na studia ponieważ miałem inne priorytety w życiu. Chciałem jak najszybciej się usamodzielnić. Po prostu zarabiać na siebie, móc spełniać swoje mniejsze i większe marzenia.
Pracuje za granicą i mieszam w Pl z rodzicami. Po co mi dom, skoro mieszkałbym w nim w sumie 2 miesiące w ciągu całego roku?
I jak będzie trzeba kupię mieszkanie bo na 100% nie będę mieszkał z nimi do 30-tki.
I fakt, jestem młody ale naprawdę znam mało osób, które w podobnym wieku osiągnęły pracą tyle co ja (tych których rodzice sponsorują nie liczę)
I jeszcze nigdy nie usłyszałem, że jestem "głupi" albo ktoś musiał się wstydzić za moje zachowanie po mimo wykształcenia...Jak dla mnie Twoje kryterium co do wykształcenia to koleżanka wyżej trafiła w sedno.
Teraz popatrzę z Twojego punktu widzenia.
Ktoś kończy szkołę, idzie na studia. Nie ma pieniędzy (wiadomo jak jest) Nie jest w stanie zabrać dziewczyny do droższej restauracji, nie ma swojego samochodu i nie stać go na wynajem mieszkania, o kupnie nie ma mowy. Przecież w Twojej ocenie to przegryw życiowy, który jest niezaradny...Nie rozumiesz mojego punktu widzenia bo jesteś za młody...Sam piszesz, że do 30-tki nie będziesz mieszkał z rodzicami...
Swoje wymagania odnoszę do facetów w wieku 36- 40 lat... Tak, koleś w tym wieku, mieszkający z rodzicami, którego nie stać, aby zaprosić dziewczynę do restauracji- jest dla mnie osobą leniwą i nieambitną, egzystującą z dnia na dzień...
Z całym szacunkiem, ale jakby mi jakaś kobieta tak powiedziała, że jeżeli nie stać mnie zabrać jej do restauracji to jestem leniwy to zerwalbym wszelki kontakt z taką osobą.
I wiek nie ma tu znaczenia, czy to 20 czy 30 czy 50 lat.
Napisałaś to w ten sposób, że jeżeli nie stać Twojego przyszłego partnera na wygodne życie to nie ma u Ciebie żadnych szans.
Fajnie jak układa Ci się całe życie, zawsze wystarcza Ci z miesiąca na miesiąc i możesz w dodatku pozwolić sobie na "atrakcje"
A jakby Ci zabrakło? Stajesz się kimś gorszym?
Chyba nigdy nie zrozumiem takiego podejścia.
Wiem jak to jest, kiedy sobie trzeba odmówić żeby reszcie było lżej.
Czyli jak poznasz kogoś, u kogo w danej chwili jest krucho z pieniędzmi to z automatu jest gorszy?
Na pewno wiesz, że pieniądze dzisiaj są, jutro może ich nie być. I to, że jak ktoś teraz nie ma pieniędzy nie oznacza, że tak było i będzie całe życie.
Denerwujące jest jednak to u Was właśnie, że cokolwiek się nie powie, to Wam jest tak ciężko w to uwierzyć. Zakładacie z góry, ze facet kłamie i ściemnia? Jesteśmy na anonimowym forum, więc i tak nikt tutaj nikogo nie będzie szpiegować i dochodzić prawdy.
Do Autorki: jeśli celujesz raczej w facetów w takim wieku, to zroumiałe, że oczekujesz własnego mieszkania:) Tutaj nie zrozumieliśmy się Co do wykształcenia, to w pełni i całkowicie się zgadzam z przedmówczyniami.
Sorry, prawdomówiący mężczyzno:)
Jakoś nie spotkałam do tej pory takiego, który nie ściemnia , nie kłamie i to niby ja jestem temu winna?
Podsumowując; Lepiej być samej, sprawdziłam.
Trochę mnie kłuje w oczy ten argument, że wykształcenie powinno być wyższe, żebyś nie musiała się partnera wstydzić w towarzystwie.
Rozumiem, że zazwyczaj wykształcenie jakoś koreluje z perspektywą, tematami do rozmowy, pewnie i z inteligencją (nie zawsze, i pod warunkiem, że delikwent nie ukończył jednej z setek Wyższych Szkół Pasania Byków, którą skończy każdy, byle miał pieniądze) - ale gdybyś trafiła na faceta, który studiów nie ukończył, ale jest mądry i ogarnięty, to kierowałabyś się tym, że w twoim towarzystwie brak dyplomu nie uchodzi?
Mam nadzieję, że jednak nie.
Swoją drogą naprawdę warto zwrócić uwagę na to, że formalne wykształcenie nie zawsze jest wyznacznikiem cech mentalnych.
Jedną z najinteligentniejszych i najbardziej zdolnych osób, jakie w życiu spotkałam, był gość po zawodówce (w technikum mu już nie poszło, bo musiał iść do pracy, bardzo biedna rodzina z ojcem alkoholikiem i chorą matką; a bez wykształcenia i umiejętności mógł iść tylko do prostej fizycznej roboty). Potem został grafikiem i webdesignerem - bardzo dobrym, a był samoukiem bez choćby kursu w tym kierunku. A IQ w profesjonalnym teście wychodziło mu 152 punkty, co jest wynikiem nieosiągalnym dla większości osób z dyplomami wyższych uczelni. Ale to się czuło w rozmowie, że nie jest pod tym względem "normikiem"
Gdyby pierwszego pracodawcę, który dał mu szansę bez doświadczenia i wykształcenia, obchodziły tylko dyplomy, to byłoby to mądre, czy nie?
Niepodobna- historia, którą przytaczasz jest jednak dla mnie 1 na milion...
Moje doświadczenie pokazuje, że facet jest bez studiów, bo mu się nie chciało uczyć...A to później przekłada się na jego ogólną postawę życiową...nie chce mu się niczego, co wymaga większego wysiłku...a ja nie lubię chodzić na skróty...
Tak jak pisałam wcześniej...Studia to nie wszystko... To nie jest Tak, że spotykam wysokiego, 36 latka, po studiach, że stałą pracą i własnym mieszkaniem i myślę- o...to będzie mój mąż...
Najważniejszy jest charakter i to, czy odbieramy na tych samych falach...mamy podobny pogląd na życie...
principessa83 napisał/a:Ein napisał/a:Chyba zdecydowana większość zgodzi się w 100% z Tobą.
A co do wykształcenia...
Nie będę wymyślał jakiś przykładów, oceniał kogoś itp. Opiszę Ci swój.
Też mam średnie wykształcenie, maturę i wszystko co potrzebne do wykonywania zawodu.
NIE CHCIAŁEM iść na studia ponieważ miałem inne priorytety w życiu. Chciałem jak najszybciej się usamodzielnić. Po prostu zarabiać na siebie, móc spełniać swoje mniejsze i większe marzenia.
Pracuje za granicą i mieszam w Pl z rodzicami. Po co mi dom, skoro mieszkałbym w nim w sumie 2 miesiące w ciągu całego roku?
I jak będzie trzeba kupię mieszkanie bo na 100% nie będę mieszkał z nimi do 30-tki.
I fakt, jestem młody ale naprawdę znam mało osób, które w podobnym wieku osiągnęły pracą tyle co ja (tych których rodzice sponsorują nie liczę)
I jeszcze nigdy nie usłyszałem, że jestem "głupi" albo ktoś musiał się wstydzić za moje zachowanie po mimo wykształcenia...Jak dla mnie Twoje kryterium co do wykształcenia to koleżanka wyżej trafiła w sedno.
Teraz popatrzę z Twojego punktu widzenia.
Ktoś kończy szkołę, idzie na studia. Nie ma pieniędzy (wiadomo jak jest) Nie jest w stanie zabrać dziewczyny do droższej restauracji, nie ma swojego samochodu i nie stać go na wynajem mieszkania, o kupnie nie ma mowy. Przecież w Twojej ocenie to przegryw życiowy, który jest niezaradny...Nie rozumiesz mojego punktu widzenia bo jesteś za młody...Sam piszesz, że do 30-tki nie będziesz mieszkał z rodzicami...
Swoje wymagania odnoszę do facetów w wieku 36- 40 lat... Tak, koleś w tym wieku, mieszkający z rodzicami, którego nie stać, aby zaprosić dziewczynę do restauracji- jest dla mnie osobą leniwą i nieambitną, egzystującą z dnia na dzień...Z całym szacunkiem, ale jakby mi jakaś kobieta tak powiedziała, że jeżeli nie stać mnie zabrać jej do restauracji to jestem leniwy to zerwalbym wszelki kontakt z taką osobą.
I wiek nie ma tu znaczenia, czy to 20 czy 30 czy 50 lat.
Napisałaś to w ten sposób, że jeżeli nie stać Twojego przyszłego partnera na wygodne życie to nie ma u Ciebie żadnych szans.
No i słusznie. Wiek nie tłumaczy płytkiego myślenia, ani traktowania drugiego człowieka jak środka do zaspokojenia własnej potrzeby wygodnego życia.
Sama mam 40 lat, więc jestem starsza od autorki, studia skończyłam, a podejście mam takie, że mój komfort życia to mój problem, jeśli dam radę spełnić swoje zachcianki z własnej pracy, to fajnie, ale jeśli nie, to trudno, wielu ma gorzej i żyją. Nie jest to kłopot mojego potencjalnego partnera.
Ocenianie kogoś na podstawie tego, czy go stać na wyjścia i wyjazdy to jakiś absurd. Ważne, że pracuje, nie wisi na innych, bo to w pewnym wieku może już świadczyć źle. Jaka to praca, to jego sprawa, tak jak moją sprawą jest to, czym się zajmuję.
Dwie pracujące osoby ogarną wspólne życie, nawet gdyby każda z nich pakowała paczki w Amazonie. Reszta to zawracanie głowy.
A ja powiem tak. Facet musi się podobać : zarówno fizycznie i intelektualnie. Nie warto wchodzić w związek z kimś, gdzie nie ma chemii, tylko po to, żeby kogoś mieć. I to, że masz 36 lat lat i nosisz rozmiar 44, to nie znaczy, że masz brać pierwsze co przylezie i być jeszcze wdzięczna za zainteresowanie.
Kwestia jest taka: Czy skreślisz takiego faceta, tylko dlatego, że ma średnie wykształcenie?
Czy wybierzesz faceta, która spełnia Twoje wymagania, ale Ci się nie podoba? Przecież tak też może być.
PS. Do tych co komentują wiek i rozmiar autorki: Takie kobiety też się podobają.
marta929292 napisał/a:O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
Marta - zaspokojając Twoją ciekawość, wypadam kiepsko bo jestem wysoka...Pogodną buzię posiadam, jestem seksowna i kobieca, miła, ciepła i delikatna. Szacunek do starszych i rodziny również mam... Ale do tego jestem niezależna, wiem czego chcę od życia, potrafię wyrazić swoje zdanie, a nie tylko biernie przytakiwać... Nie postrzegam roli kobiety tylko jako matki. Nie jestem przekonana czy chcę mieć dzieci...
Wymieniłam wiele cech, które często mężczyźni wymieniają jako atrakcyjne. Nikt nie mówi, że kobieta ma mieć je mieć wszystkie, po prostu im więcej ich się ma, tym więcej kandydatów wokół się pojawi. Poza tym chciałam dać kontrast autorce co liczy się dla mężczyzn, bo dla mnie ona jest zupełnym przeciwieństwem takiej "fajnej, pozytywnej babki do życia". Już z pierwszego postu wydała mi się zimna, wyniosła, patrząca na mężczyzn z góry, może nawet wręcz ich kastrująca swoimi osiągnięciami i karierą. Po przeczytaniu jej kolejnych wpisów mam o niej jeszcze gorsze zdanie, skoro mieszkanie z kimś uważa ZAWSZE za brak ambicji i lenistwo. I że taki facet to biedak, którego nie stać na zaproszenie do DOBREJ restauracji. Swoją drogą, jakby to było najważniejsze...
Autorko, szukaj dalej, nie pracuj nad sobą, życzę powodzenia. Tylko wiesz... Może się okazać, że dla mężczyzny brakiem ambicji i lenistwem jest posiadanie rozmiaru XXL w tak młodym wieku, gdzie przemiana materii jako tako jeszcze Ci sprzyja i do tego nawet dzieci nie urodziłaś, no to gdzie co dalej? Już teraz nosisz maksymalny dostępny rozmiar w przeciętnym sklepie, a w niektórych nawet i takiego już nie ma także może masz jakąś tam karierę i kasę, ale kultury i klasy już niekoniecznie... Swoją drogą ciekawi mnie czy doszłaś do tego sama, bo ciągle o tej ambicji i ambicji, a ambicja przekłada się na różne dziedziny życia i dbanie nie tylko o karierę, ale też o swoją prezencję i przede wszystkim zdrowie. Nie widzę też u Ciebie za grosz determinacji i motywacji w kwestii schudnięcia, wydajesz się być malkontentką "skoro faceci są tacy powierzchowni to NA RAZIE sobie odpuszczę"... Jakby za 5-10 lat nagle Twoje życie uczuciowe miało się samoistnie magicznie odmienić
Pewnie faceci powinni zejść z wymagań i zaakceptować Cię taką jaką jesteś, czyli grubą i leniwą, tak? Jednocześnie Twoje wymagania nie spadną, niech zgadnę? Jesteś straszną hipokrytką, bo gadasz o lenistwie i braku ambicji, a zapuściłaś się hardkorowo, co też odbije się w końcu na Twoim zdrowiu. Może mężczyźni nie chcą takiej ignorantki w tej kwestii, tylko chcą kobiety, która o siebie dba i z którą długo pożyją i nacieszą się z nią jeszcze życiem, wszelką aktywnością, no i seksem? Bo nadwaga to nie tylko powierzchowność, ale i masa innych przykrych konsekwencji i chorób, na które masz dużo większe szanse od osoby o zdrowym BMI. Tak samo ryzyko wczesnego zgonu jest dużo wyższe. Także podsumowując - dla mnie to też brak ambicji i minimalnej determinacji do zadbania o siebie i swoje zdrowie, nie chciałabym takiego partnera, a zwłaszcza w obecnych czasach, gdzie wiedza na temat zdrowego odżywiania i trzymania odpowiedniej kondycji jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, wystarczy trochę chcieć.
Chyba pierwszy raz to napiszę na forum, ale NIE POZDRAWIAM. Nie jest mi Ciebie ani trochę szkoda, bo uważam, że okropnie traktujesz mężczyzn, OKROPNIE. I mimo wykształcenia masz dosyć ciasne horyzonty, strasznie powierzchowne myślenie i zalatuje od Ciebie hipokryzją i ogromnym poczuciem wyższości, czego chyba nikt nie lubi. Ciężko mi sobie wyobrazić Ciebie w roli wspierającej i ciepłej partnerki, która stworzy w domu choćby to minimalne ognisko domowe. Coś mi się wydaje, że byłby chłód, pogarda i ciągła rywalizacja. A gdyby nie daj boże facetowi się potknęła noga na gruncie zawodowym, to nie chcę wiedzieć jakie by miał w domu piekło i jak bardzo byś mu wbijała szpilę, że jest gorszy, niezaradny, mało męski, itd. Pewnie nawet by się bał przyznać, że stracił pracę. Nie widzę tu partnerstwa, tylko wyjątkowo chłodną kalkulację.
principessa83 napisał/a:Ein napisał/a:Chyba zdecydowana większość zgodzi się w 100% z Tobą.
A co do wykształcenia...
Nie będę wymyślał jakiś przykładów, oceniał kogoś itp. Opiszę Ci swój.
Też mam średnie wykształcenie, maturę i wszystko co potrzebne do wykonywania zawodu.
NIE CHCIAŁEM iść na studia ponieważ miałem inne priorytety w życiu. Chciałem jak najszybciej się usamodzielnić. Po prostu zarabiać na siebie, móc spełniać swoje mniejsze i większe marzenia.
Pracuje za granicą i mieszam w Pl z rodzicami. Po co mi dom, skoro mieszkałbym w nim w sumie 2 miesiące w ciągu całego roku?
I jak będzie trzeba kupię mieszkanie bo na 100% nie będę mieszkał z nimi do 30-tki.
I fakt, jestem młody ale naprawdę znam mało osób, które w podobnym wieku osiągnęły pracą tyle co ja (tych których rodzice sponsorują nie liczę)
I jeszcze nigdy nie usłyszałem, że jestem "głupi" albo ktoś musiał się wstydzić za moje zachowanie po mimo wykształcenia...Jak dla mnie Twoje kryterium co do wykształcenia to koleżanka wyżej trafiła w sedno.
Teraz popatrzę z Twojego punktu widzenia.
Ktoś kończy szkołę, idzie na studia. Nie ma pieniędzy (wiadomo jak jest) Nie jest w stanie zabrać dziewczyny do droższej restauracji, nie ma swojego samochodu i nie stać go na wynajem mieszkania, o kupnie nie ma mowy. Przecież w Twojej ocenie to przegryw życiowy, który jest niezaradny...Nie rozumiesz mojego punktu widzenia bo jesteś za młody...Sam piszesz, że do 30-tki nie będziesz mieszkał z rodzicami...
Swoje wymagania odnoszę do facetów w wieku 36- 40 lat... Tak, koleś w tym wieku, mieszkający z rodzicami, którego nie stać, aby zaprosić dziewczynę do restauracji- jest dla mnie osobą leniwą i nieambitną, egzystującą z dnia na dzień...Z całym szacunkiem, ale jakby mi jakaś kobieta tak powiedziała, że jeżeli nie stać mnie zabrać jej do restauracji to jestem leniwy to zerwalbym wszelki kontakt z taką osobą.
I wiek nie ma tu znaczenia, czy to 20 czy 30 czy 50 lat.
Napisałaś to w ten sposób, że jeżeli nie stać Twojego przyszłego partnera na wygodne życie to nie ma u Ciebie żadnych szans.Fajnie jak układa Ci się całe życie, zawsze wystarcza Ci z miesiąca na miesiąc i możesz w dodatku pozwolić sobie na "atrakcje"
A jakby Ci zabrakło? Stajesz się kimś gorszym?
Chyba nigdy nie zrozumiem takiego podejścia.
Wiem jak to jest, kiedy sobie trzeba odmówić żeby reszcie było lżej.Czyli jak poznasz kogoś, u kogo w danej chwili jest krucho z pieniędzmi to z automatu jest gorszy?
Na pewno wiesz, że pieniądze dzisiaj są, jutro może ich nie być. I to, że jak ktoś teraz nie ma pieniędzy nie oznacza, że tak było i będzie całe życie.
Ein- naprawdę uważałbyś, że wszystko jest z Tobą ok, jeśli w wieku 40 lat nie stać Cię na randkę? I to kobieta ma zbyt wysokie wymagania?
Przecież ja nie oczekuję, aby ktoś mi coś kupował, ale żeby korzystał z życia razem ze mną...
Zdaję sobie sprawę, że pieniądze to rzecz nabyta, która może przeminąć..
Dlatego ważne jest dla mnie rozsądne ich wydatkowanie, jakiś program oszczędnościowy...A gdybym straciła pracę i kurek z pieniędzmi by został przykręcony - mam właśnie swoje Wykształcenie, dzięki ktoremu ide do innej pracy... no i ambicję, aby nie siedzieć bezczynnie na utrzymaniu rodziców...
Dlatego takie cechy jak wykształcenie i zaradność są dla mnie istotne...bo wiem, że je posiadając partner poradzi sobie w różnych sytuacjach...nawet gdy straci wszystko...
niepodobna napisał/a:Trochę mnie kłuje w oczy ten argument, że wykształcenie powinno być wyższe, żebyś nie musiała się partnera wstydzić w towarzystwie.
Rozumiem, że zazwyczaj wykształcenie jakoś koreluje z perspektywą, tematami do rozmowy, pewnie i z inteligencją (nie zawsze, i pod warunkiem, że delikwent nie ukończył jednej z setek Wyższych Szkół Pasania Byków, którą skończy każdy, byle miał pieniądze) - ale gdybyś trafiła na faceta, który studiów nie ukończył, ale jest mądry i ogarnięty, to kierowałabyś się tym, że w twoim towarzystwie brak dyplomu nie uchodzi?
Mam nadzieję, że jednak nie.
Swoją drogą naprawdę warto zwrócić uwagę na to, że formalne wykształcenie nie zawsze jest wyznacznikiem cech mentalnych.
Jedną z najinteligentniejszych i najbardziej zdolnych osób, jakie w życiu spotkałam, był gość po zawodówce (w technikum mu już nie poszło, bo musiał iść do pracy, bardzo biedna rodzina z ojcem alkoholikiem i chorą matką; a bez wykształcenia i umiejętności mógł iść tylko do prostej fizycznej roboty). Potem został grafikiem i webdesignerem - bardzo dobrym, a był samoukiem bez choćby kursu w tym kierunku. A IQ w profesjonalnym teście wychodziło mu 152 punkty, co jest wynikiem nieosiągalnym dla większości osób z dyplomami wyższych uczelni. Ale to się czuło w rozmowie, że nie jest pod tym względem "normikiem"
Gdyby pierwszego pracodawcę, który dał mu szansę bez doświadczenia i wykształcenia, obchodziły tylko dyplomy, to byłoby to mądre, czy nie?Niepodobna- historia, którą przytaczasz jest jednak dla mnie 1 na milion...
Moje doświadczenie pokazuje, że facet jest bez studiów, bo mu się nie chciało uczyć...A to później przekłada się na jego ogólną postawę życiową...nie chce mu się niczego, co wymaga większego wysiłku...a ja nie lubię chodzić na skróty...
Tak jak pisałam wcześniej...Studia to nie wszystko... To nie jest Tak, że spotykam wysokiego, 36 latka, po studiach, że stałą pracą i własnym mieszkaniem i myślę- o...to będzie mój mąż...
Najważniejszy jest charakter i to, czy odbieramy na tych samych falach...mamy podobny pogląd na życie...
Jeden na milion to może to, że ten facet miał na tyle talentu, że zostałoby to dostrzeżone nawet bez jego wysokiej inteligencji, a także bez tzw. siły przebicia, której on nie miał i pomimo inteligencji, i zdolności.
Ale sam fakt, że ktoś bez studiów może być mądry, mieć szeroką perspektywę, pojęcie na wiele tematów, może mieć cele, zainteresowania, już takim ewenementem nie jest.
Skoro najważniejszy jest charakter i podobne fale, to czemu tak ostro formułujesz kryterium wyższego wykształcenia? W dodatku z komentarzem, że nie chcesz się wstydzić.
Ja nikogo nie namawiam do łapania, co się nawinie, byle kogoś mieć. Sama jestem daleka od takiego podejścia do związków, a jestem starsza od Ciebie.
Ale może niektóre schematy warto jeszcze raz przemyśleć, bo one mogą utrudniać, a nie ułatwiać spotkanie tego kogoś, z kim będą te podobne fale.
principessa83 napisał/a:marta929292 napisał/a:O wieku nic nie pisałam, bo to rozsądne wymaganie. Kwestie wzrostu też okej.
Czyli jakby miał średnie wykształcenie, to automatycznie nie jest inteligentny i byś musiała się go wstydzić przy ludziach, tak? Rozumiem, że w Twojej głowie jest następujący podział:
- ludzie z wyższym wykształceniem (nieważne jaki kierunek i jaka uczelnia, byle był papier) - ludzi warci uwagi.
- ludzie ze średnim wykształceniem (lub nie daj Boże jeszcze niższym!) - to już kategoria podludzi o móżdżku ameby oraz kulturze osobistej na miarę jaskiniowca, z którymi wstyd pokazać się przy stole, bo nie znają podstaw etykiety i nie potrafią się zachować.Bije od Ciebie poczucie wyższości, taka pani "ą, ę, udowodnij mi już na starcie, że jesteś mnie wart!"
Rozumiem, że na randkę z Tobą powinno się przynieść: CV, dyplom uczelni wyższej i kluczyki do własnego mieszkania, inaczej nie pogadasz. Albo pogadasz, ale tylko kurtuazyjnie, jednocześnie patrząc na mężczyznę z góry i z pewną pogardą, bo tak łatwo przyklejać innym brzydkie łatki i oceniać powierzchownie.A, i w dalszym ciągu nie wiem co ma do rzeczy mieszkanie z kimś (z rodzicami, z kimś z rodzeństwa, ze współlokatorem) do bycia ambitnym, zaradnym i do dążenia do samodzielności. Swoimi przykładami już udowodniłam, że można się na takich pozorach przejechać, a takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Moim zdaniem lepiej danego faceta poznać i dać mu szansę się zaprezentować, a nie skreślać na starcie, bo mieszka z kimś. Zwłaszcza że to też może być sytuacja przejściowa spodowowana konkretnymi okolicznościami.
Ale nie będę już Cię przekonywać, rób sobie jak chcesz, bo to Twoje życie i Twoja sprawa, Twoje priorytety. Jedynie bym sugerowała byś bardziej przyjrzała się sobie i tym co masz do zaoferowania mężczyźnie. Bo dla nich zwykle liczą się ciut inne rzeczy niż dla kobiet. Statystyczny mężczyzna od kobiety oczekuje delikatności, subtelności, kobiecości, ciepła, stawiania na wartości rodzinne, no i żeby mu urodziła dziecko/dzieci. W kwestii atrakcyjności fizycznej większość stawia na kobietę w miarę drobną lub normalnej postury, niezbyt wysoką, o ładnej i "pogodnej buzi". I coraz częściej czytam i słyszę, że uciekają od przesadnych karierowiczek i feministek (w negatywnym tego słowa znaczeniu).
No i jak wypadasz?
Marta - zaspokojając Twoją ciekawość, wypadam kiepsko bo jestem wysoka...Pogodną buzię posiadam, jestem seksowna i kobieca, miła, ciepła i delikatna. Szacunek do starszych i rodziny również mam... Ale do tego jestem niezależna, wiem czego chcę od życia, potrafię wyrazić swoje zdanie, a nie tylko biernie przytakiwać... Nie postrzegam roli kobiety tylko jako matki. Nie jestem przekonana czy chcę mieć dzieci...
Wymieniłam wiele cech, które często mężczyźni wymieniają jako atrakcyjne. Nikt nie mówi, że kobieta ma mieć je mieć wszystkie, po prostu im więcej ich się ma, tym więcej kandydatów wokół się pojawi. Poza tym chciałam dać kontrast autorce co liczy się dla mężczyzn, bo dla mnie ona jest zupełnym przeciwieństwem takiej "fajnej, pozytywnej babki do życia". Już z pierwszego postu wydała mi się zimna, wyniosła, patrząca na mężczyzn z góry, może nawet wręcz ich kastrująca swoimi osiągnięciami i karierą. Po przeczytaniu jej kolejnych wpisów mam o niej jeszcze gorsze zdanie, skoro mieszkanie z kimś uważa ZAWSZE za brak ambicji i lenistwo. I że taki facet to biedak, którego nie stać na zaproszenie do DOBREJ restauracji. Swoją drogą, jakby to było najważniejsze...
![]()
Autorko, szukaj dalej, nie pracuj nad sobą, życzę powodzenia. Tylko wiesz... Może się okazać, że dla mężczyzny brakiem ambicji i lenistwem jest posiadanie rozmiaru XXL w tak młodym wieku, gdzie przemiana materii jako tako jeszcze Ci sprzyja i do tego nawet dzieci nie urodziłaś, no to gdzie co dalej? Już teraz nosisz maksymalny dostępny rozmiar w przeciętnym sklepie, a w niektórych nawet i takiego już nie ma
także może masz jakąś tam karierę i kasę, ale kultury i klasy już niekoniecznie... Swoją drogą ciekawi mnie czy doszłaś do tego sama, bo ciągle o tej ambicji i ambicji, a ambicja przekłada się na różne dziedziny życia i dbanie nie tylko o karierę, ale też o swoją prezencję i przede wszystkim zdrowie. Nie widzę też u Ciebie za grosz determinacji i motywacji w kwestii schudnięcia, wydajesz się być malkontentką "skoro faceci są tacy powierzchowni to NA RAZIE sobie odpuszczę"... Jakby za 5-10 lat nagle Twoje życie uczuciowe miało się samoistnie magicznie odmienić
Pewnie faceci powinni zejść z wymagań i zaakceptować Cię taką jaką jesteś, czyli grubą i leniwą, tak? Jednocześnie Twoje wymagania nie spadną, niech zgadnę? Jesteś straszną hipokrytką, bo gadasz o lenistwie i braku ambicji, a zapuściłaś się hardkorowo, co też odbije się w końcu na Twoim zdrowiu. Może mężczyźni nie chcą takiej ignorantki w tej kwestii, tylko chcą kobiety, która o siebie dba i z którą długo pożyją i nacieszą się z nią jeszcze życiem, wszelką aktywnością, no i seksem? Bo nadwaga to nie tylko powierzchowność, ale i masa innych przykrych konsekwencji i chorób, na które masz dużo większe szanse od osoby o zdrowym BMI. Tak samo ryzyko wczesnego zgonu jest dużo wyższe. Także podsumowując - dla mnie to też brak ambicji i minimalnej determinacji do zadbania o siebie i swoje zdrowie, nie chciałabym takiego partnera, a zwłaszcza w obecnych czasach, gdzie wiedza na temat zdrowego odżywiania i trzymania odpowiedniej kondycji jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, wystarczy trochę chcieć.
Chyba pierwszy raz to napiszę na forum, ale NIE POZDRAWIAM. Nie jest mi Ciebie ani trochę szkoda, bo uważam, że okropnie traktujesz mężczyzn, OKROPNIE. I mimo wykształcenia masz dosyć ciasne horyzonty, strasznie powierzchowne myślenie i zalatuje od Ciebie hipokryzją i ogromnym poczuciem wyższości, czego chyba nikt nie lubi. Ciężko mi sobie wyobrazić Ciebie w roli wspierającej i ciepłej partnerki, która stworzy w domu choćby to minimalne ognisko domowe. Coś mi się wydaje, że byłby chłód, pogarda i ciągła rywalizacja. A gdyby nie daj boże facetowi się potknęła noga na gruncie zawodowym, to nie chcę wiedzieć jakie by miał w domu piekło i jak bardzo byś mu wbijała szpilę, że jest gorszy, niezaradny, mało męski, itd. Pewnie nawet by się bał przyznać, że stracił pracę. Nie widzę tu partnerstwa, tylko wyjątkowo chłodną kalkulację.
Strasznie negatywnie do mnie podchodzisz i nie rozumiem czemu nagminnie wyzywasz mnie od zapuszczonych grubasek?
Jestem wysoka więc siłą rzeczy noszę większy rozmiar...Ok, przyznaję- mam kilka nadprogramowych kilogramów, ale nie rzutują one negatywnie na moje zdrowie (wyniki badań mam w normie). Jestem zadbana i aktywna fizycznie...Nie podoba mi się typ kobiety- wieszak...lubię swoje krągłości...
Więc będę wdzięczna jeśli darujesz sobie swoje uszczypliwe komentarze... Na Twoje ani nikogo współczucie tu nie liczyłam...
Zapytałam o zdanie o znam odpowiedź. Dzięki.
Autorko, mnie tam wydajesz mi się rozsądna, przy okazji tez widać, ze wiesz, czego chcesz, masz jasno sprecyzowane kryteria.
Może po prostu jeszcze nie trafilas na tego właściwego.
Moim zdaniem nie warto obnizac oczekiwan, zresztą, to i tak nie ma takiego znaczenia; najczęściej i tak zycie weryfikuje po swojemu, kiedy spotkamy kogos, kto nam się spodoba (a w jakims punkcie nie zbiega się z wcześniejszymi oczekiwaniami).
Bądz otwarta na znajomości, i tyle.
Princepessa83 - a co to znaczy, że kogoś "nie stać na randkę"?
Czy randka z definicji jest spotkaniem w "dobrej" (drogiej) restauracji? Mi się zdaje, że z kimś fajnym można kawę wypić w jakimkolwiek miejscu i będzie to miło spędzony czas? Ba, nawet każdy może ją sobie kupić sam, co już w ogóle minimalizuje koszta randki... No, na bilet MPK by trzeba mieć, poza kawą.
W przypadku randek w innym mieście sprawa się komplikuje, bo jeszcze trzeba tam dotrzeć, ale na lokalu dalej da się przyoszczędzić
Niepodobna- kryterium wykształcenia sformułowałam po swoich doświadczeniach...Po prostu zauważyłam, że faceci bez wykształcenia nie odpowiadają mi charakterologicznie... po prostu w życiu idą na łatwiznę...
Coś w tym jest, że z kim przystajesz, takim się stajesz...Skoro jestem otoczona wykształconym i ludźmi to siłą rzeczy do takich mnie ciągnie...
44 2019-09-21 20:19:21 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 20:23:54)
Wprawdzie wypowiedź Marty jest już dość konkretna( delikatnie mówiąc), ale u Autorki widać cąły czas jakieś takie stereotypowe szufladkowanie. Bo jeśli opierać się na tych nieszczęsnych studiach, to szczególnie słuchając opini starszych znajomych, którzy są wykładowacami, sporo osób obecnie studiujących, nie powinna się tam w ogóle znaleźć, to po pierwsze. Po drugie, jeśli wykształcenie ma oznaczać automatycznie z miejsca lepszą pozycję społeczną, wyższą inteligencję, zaradność, obrotność, to jest to calkowicie błędne. Ludzie, którzy marzą o studiach, ale nagle muszą ze wszystkiego zrezygnować, bo muszą się opiekować kimś chorym z rodziny i wziąć na barki wiele obowiązków - czy można ich uważać za kogoś gorszego, tylko dlatego, żę nie można z nimi porozmawiać na ambitniejsze tematy?
Często zresztą ludzie studiują kierunki czysto hobbystycznie, mając tam jakąś nadzieję na zatrudnienie, ale nie dają przecież gwarancji. Zresztą dzisiaj, a właściwie w Polsce, wielokrtonie średnie wykształcenie czy nawet podstawowe może gwarantować lepszą pracę i stabil niesze warunki życia. Niezależnie od tego, jak sobie mozna po studiach poradzić i jaką pracę zdobyć: spotkałem parę lat temu znajomego. Mówi mi, że pracuje jako spawacz za 4 tys miesięcznie. I co skreśliłabyś go za sam fakt, że nie studiował? Czy może poznałabyś go bliżej? Moim zdaniem ważniejsze jest, czy druga strona ma szerokie horyzonty i jest w stanie akceptować kogoś MIMO jego zawodu czy wykształcenia, jednocześnie nie uważając tego za wstyd. Generalnie wiadomo, zę nie ma na nic przymusu. Ludziom się różnie w życiu układa. Ja osobiście cenie sobie wykształcenie czy ciekawe studia, ale jakbym miał się odcinać od znajomych o wykształceniu podstawowym, to bym to dwa razy musiał przemyśleć..
Do Salomonki : nie uważam, że prawdomówność, jest jakimś niespotykanym zjawiskiem. Skoro spotykałaś do tej pory takich, którzy Ci ściemniali, to nie Twoja wina, ale jeśli już mierzysz całą męską populację w ten sposób, to już co innego
No nic, dyskusja się ciekawie rozwija, zobaczymy czy ktoś się jeszcze wypowie
Princepessa83 - a co to znaczy, że kogoś "nie stać na randkę"?
Czy randka z definicji jest spotkaniem w "dobrej" (drogiej) restauracji? Mi się zdaje, że z kimś fajnym można kawę wypić w jakimkolwiek miejscu i będzie to miło spędzony czas? Ba, nawet każdy może ją sobie kupić sam, co już w ogóle minimalizuje koszta randki... No, na bilet MPK by trzeba mieć, poza kawą.
W przypadku randek w innym mieście sprawa się komplikuje, bo jeszcze trzeba tam dotrzeć, ale na lokalu dalej da się przyoszczędzić
Absolutnie nie...randka wogole nie musi być w restauracji...Super jest przecież spacer czy wycieczka rowerowa.
Jestem za związkiem partnerskim więc na pierwszych randkach płacę za siebie, a na dalszym etapie związku płatności są raz On, raz ja...
Chodzi mi tylko o to, że w wieku 36 lat stać mnie aby pójść tam, gdzie chcę...bez oglądania każdej złotówki...oczywiście nie codziennie...Ale na wyjątkowe okazje...
Niepodobna- kryterium wykształcenia sformułowałam po swoich doświadczeniach...Po prostu zauważyłam, że faceci bez wykształcenia nie odpowiadają mi charakterologicznie... po prostu w życiu idą na łatwiznę...
Coś w tym jest, że z kim przystajesz, takim się stajesz...Skoro jestem otoczona wykształconym i ludźmi to siłą rzeczy do takich mnie ciągnie...
Ja w większości też jestem takimi otoczona, dlatego, że tak się po prostu składa z racji pracy czy sytuacji rodzinnej. Ale kiedy poznaję nowych ludzi, zwracam uwagę na to, co i jak mówią, w jaki sposób myślą i oceniają, jaką mają wrażliwość, schematy reagowania. To, jakie skończyli szkoły, wychodzi gdzieś na dalekim etapie, jeśli nie rozmawiamy o pracy. Nie zadaję nawet takiego pytania.
W przypadku mężczyzn zwracam też oczywiście uwagę na wygląd, ale nie o tym piszemy.
Możliwe, że jest większe prawdopodobieństwo spotkania kogoś odpowiadającego charakterologicznie w grupie podobnego wykształcenia.
Ale znów, co znaczy, że ktoś jest 'bez' wykształcenia? Skończył tylko licencjat, a może nie ma doktoratu, a może zaczął studia ale na 3 roku zrezygnował, ma średnie lub tylko zawodówkę, a jeśli ma wyższe, to renoma szkoły się liczy, albo czy studia były dzienne, czy zaoczne?
Można się statystycznie spodziewać różnicy (raczej intelektualnej, niż charakterologicznej) między osobą po studiach a taką po zawodówce, ale reszta jest mocno nieoczywista.
Tym bardziej wtedy, kiedy szukamy prawidłowości w charakterze, a nie tylko umysłowych..
47 2019-09-21 20:37:20 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-09-21 20:38:43)
------Do Salomonki : nie uważam, że prawdomówność, jest jakimś niespotykanym zjawiskiem. Skoro spotykałaś do tej pory takich, którzy Ci ściemniali, to nie Twoja wina, ale jeśli już mierzysz całą męską populację w ten sposób, to już co innego
No nic, dyskusja się ciekawie rozwija, zobaczymy czy ktoś się jeszcze wypowie ---------------
Gdzie napisalam, że prawdomównoośc jest niespotykanym zjawiskiem? Napisalam, ze nie spotkałam FACETA który nie kłamie i nie ściemnia.
I nie mierzę całej populacji męskiej, bo jako slaba kobietka nie jestem w stanie zmierzyć całej Zmierzylam jakiś tam wycinek i podaję do wiadomosci moje skromne wyniki badań:)
Ein- naprawdę uważałbyś, że wszystko jest z Tobą ok, jeśli w wieku 40 lat nie stać Cię na randkę? I to kobieta ma zbyt wysokie wymagania?
Przecież ja nie oczekuję, aby ktoś mi coś kupował, ale żeby korzystał z życia razem ze mną...
Zdaję sobie sprawę, że pieniądze to rzecz nabyta, która może przeminąć..
Dlatego ważne jest dla mnie rozsądne ich wydatkowanie, jakiś program oszczędnościowy...A gdybym straciła pracę i kurek z pieniędzmi by został przykręcony - mam właśnie swoje Wykształcenie, dzięki ktoremu ide do innej pracy... no i ambicję, aby nie siedzieć bezczynnie na utrzymaniu rodziców...
Dlatego takie cechy jak wykształcenie i zaradność są dla mnie istotne...bo wiem, że je posiadając partner poradzi sobie w różnych sytuacjach...nawet gdy straci wszystko...
Mam nadzieję, że część z nas (w tym ja) zbyt dosadnie odebraliśmy Twoje wpisy na temat pieniędzy Że w rzeczywistości to nie jest jednym z głównych wyznaczników.
Tak czy siak, osobiście nie chce nikogo obrażać na forum i cisnąć po nim.
To co pisałem to były moje odczucia do tego, co pisałaś. Może warto to przemyśleć, bo skoro ja miałem takie i kilka innych osób, to niewykluczone, że faceci z którym się spotykasz też tak mogą to odebrać.
A wracając do tych pieniędzy...
Popieram Cię, że ktoś w wieku 40 lat niczego się nie dorobił jest "dziwne"
Tylko wszystko zależy od przyczyny. Czy dlatego bo mu się nie chciało, czy nie miał takiej możliwości?
Wydaje mi się, że gdybyś spotkała faceta któremu NA PRAWDĘ życie dało w kość i w wieku 40 lat jest w słabej sytuacji finansowej to i tak byłoby Ci to baaardzo trudno zaakceptować.
49 2019-09-21 21:08:56 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 21:09:46)
------Do Salomonki : nie uważam, że prawdomówność, jest jakimś niespotykanym zjawiskiem. Skoro spotykałaś do tej pory takich, którzy Ci ściemniali, to nie Twoja wina, ale jeśli już mierzysz całą męską populację w ten sposób, to już co innego
No nic, dyskusja się ciekawie rozwija, zobaczymy czy ktoś się jeszcze wypowie---------------
Gdzie napisalam, że prawdomównoośc jest niespotykanym zjawiskiem? Napisalam, ze nie spotkałam FACETA który nie kłamie i nie ściemnia.
I nie mierzę całej populacji męskiej, bo jako slaba kobietka nie jestem w stanie zmierzyć całejZmierzylam jakiś tam wycinek i podaję do wiadomosci moje skromne wyniki badań:)
Wybacz, fałszywa dedukcja W każdym razie, tak to już jest, że mamy do czynienia z pewną próbą i niejako nieświadomie przenosimy to na ogól, im większa próba, tym wnioski silniejsze. Prawa statystyki
Wspomniany wątek o użalaniu się faceta nad sobą z powodu wzrostu był w dziale"Nieśmiałość(...)" tylko, że widziałem go dość dawno. W każdym razie, jeśli go znajdziesz, zobaczysz co to zakompleksienie
Sam, może mógłbym popaśc w kompleksy mając nie 173 a chociażby 160, albo jeszcze mniej..Tylko NIE MA racjonalnego powodu, dla którego mam się wstydzić czegoś, na co sam nie miałem wpływu..
Peace po raz wtóry!
Właśnie Ein randka randce nierówna. Czasami ciekawą randkę można zorganizować bez udziału kanjpy, restauracji, kina czy klubu, czegokolwiek, gdzie trzeba wydać więcej niż 20 zł Im mniej sztampowe opcje, tym chyba lepiej
Ein- cieszę się, że lepiej mnie zrozumiałeś
Przez Internet chyba faktycznie używam zbyt dużych skrótów myślowych i później moje wypowiedzi są odbierane nie do końca zgodnie z moją intencją...
Co do ostatniej Twojej tezy...pewnie masz rację...Teraz sobie przypomniałam tekst, który rzucił mi kiedyś mój ex...że moim problemem jest to, że dosyć szybko znalazłam bardzo dobrą pracę i dużo osiągnęłam...Wychodzę więc z założenia, że skoro ja mogłam (choć wiadomo, że kobietom jest trudniej robić karierę - szklane sufity), to oczekuję, że druga strona będzie również pracowita i ambitna... I nie chodzi o kasę...bo dla mnie facet może zarabiać mniej ode mnie.. Ale chodzi o chęć ciągłego rozwoju i jeżeli widzi, że aktualna pensja JEMU nie wystarcza- to pracuje nad tym, aby zarobić więcej, a nie tylko wyciągać rękę do partnerki czy rodziców...
Autorko, tak mi się wydaje, żę każy rozumie pojęcie rozwoju bardzo różnie.
Jeśli o mnie chodzi, to podjąłem studia zgodnie z moimi zainteresowaniami. I generalnie dla mnie rozwój albo bardziej powiedziałbym cel, to jesyt praca w zawodzie, na niekoniecznie wysokim stanowisku, ale w obszarze moich zainteresowań. Nie poszukuję tuaj niejako rozwoju, rozumianego tutaj jako pięcie się w górę samo w sobie i uzyskiwanie więszej pensji, ale osiągnięcie pewnego etapu, etapu pracy, gdzie się realizuję w stu procentach, poświecając swój czas i zaangażówanie. Nie zapewnia to możliwości awansu i rozwoju, w takim znaczeniu w jakim to chyba większość osób rozumie, ale mi to wystarcza. Można powiedzieć, że to brak ambicji, lenistwo czy nieudacznictwo, ale to osobiście mój wybór. Więc jak tutaj mówić o lenistwie, skoro ktoś świadomie decyduję sie na pewne kroki. Ambicją moją była przede wszystkim satysfakcja z wykonywanej pracy, ot co
Bardziej obrazowo: lepiej mi się pracuje w branży n aniższym stanowsiku za mniejsze pieniądze niż w całkowicie odmiennym zawodzie za bajońskie sumy( które akurat, znając mnie wydawałbym w jednym celu i bynajniej nie jest to mieszkanie, samochód czy jakieś czysto materialne rzeczy) i na szczeblu dyrektorskim. Ale jak najbardziej szanuję Twoje zdanie
Chęć ciągłego rozwoju, to moim zdaniem ciekawość świata. Nie u każdego przenosi się to na chęć robienia błyskotliwej kariery.
Co do samego statusu materialnego Principesso, to moim zdaniem przywiązywanie do tego tak dużej wagi i nie branie pod uwagę wielości przyczyn kiepskiej sytuacji finansowej, wynika stąd, że wprawdzie przeszłaś drogę od posiadania niewiele do dobrej pracy z wysokimi zarobkami, ale jeszcze nie przeszłaś drogi w przeciwnym kierunku, gdy masz i masz, ale w końcu zostajesz z niczym
Bagienni_k- ale to co opisujesz to jest dla mnie rozwój Realizujesz się w tym co robisz i starasz się być coraz lepszy, nawet jeśli nie idą za tym pieniądze.. Chodzi o to, że nie osiadasz na laurach... nie każdy przecież musi być Dyrektorem...
Właśnie Ein randka randce nierówna. Czasami ciekawą randkę można zorganizować bez udziału kanjpy, restauracji, kina czy klubu, czegokolwiek, gdzie trzeba wydać więcej niż 20 zł
Im mniej sztampowe opcje, tym chyba lepiej
Wiem co masz na myśli
Najlepszą randkę jaką miałem to właśnie taką, gdzie wyszła spontanicznie i kosztowała tylko tyle, ile kosztuje kilka (noo może kilkanaście) piw
Kto nie przeżył takiej randki za kilka zł z fajną osobą niech żałuje
Co do autorki - poniekąd ja Tobie a Ty mi przyznałaś rację pomimo WIEKU
Ale wszystkie jednogłośnie przyklasnęłyście w kwestii wzrostu. Niesamowite, jak bardzo to jest silne u Was, bo kwestia tych kilku cm w tą czy w tą stronę...No cóż
Nie ma co się tłumaczyć, bo wiadomo o co chodzi, tylko czy jest to aż tak silne, że eliminuje prakytcznie wszystkie inne kryteria?
W każdym razie do sedna: spodziewałem się że prędzej, w perspektywie dojrzałego i stabilnego związku, nawet wązniejsze będzie owo wykształcenie czy zaradność, wyrażona własnym mieszkaniem czy stałą pracą. Budując trwałą relację z drugą osobą, w perspektywie dlaszego wspólnego życia, zbliżóne priorytety życiowe, ambicje czy plany, spojrzenie na świat, wydają się jednak głębsze, niż kilka detali dotyczacych wyglądu zewnętrznego. Jestem o tyle zaskoczony, że ten wzrost( nawet nie wdając się w pozostałe szczegóły wyglądu - a kiedyś z takimi opiniami się zetknąłem) u niekórych Pań, jest pierwszym i ABSOLUTNIE najwazneijszym filtrem, który przesiewa kandydatów na partnerów. W tym wątku uderza mnie właśnie to, że prędzej jesteście w stanie zaakceptować kogoś, kto nie do końća pasuje do Was z charakteru, wykształcenia, wyznawanych wartości, ambicji czy zainteresowań, niż kogoś kto jest te 5 cm od Was niższy...Ale cóż każdy postępuje według własnych wyborów.To nie żadna krucjata, wyrażona frustracją czy kompleksami - czysto chłodna analiza, której bym nie podjął, gdyby nie owo wartościowanie i kryteria eewentualnych ustępstw pod kątem wzrostu vs cech pozostałych
A co cię tak dziwi? Oprócz związku traktowanego jako interes jest jeszcze (i to jest bardzo ważne) - łóżko. Chyba nie chcesz chodzić do łózka z kimś, kto ci się fizycznie nie podoba? To byłoby przykre. Dowolność wyboru - święte prawo każdego. Tak samo jak twoje prawo do niewiązania się z jakąś brzydką i pokraczną kobitą wzrostu 1,51 m, bo po prostu ci się nie podoba, albo preferowania niebieskiego nad fioletem.
W każdym razie - ja autorkę rozumiem o tyle, że z kimś niższym to tak, jak pójść do łóżka z panem mrówką albo chrabąszczykiem, a to nie jest zbytnie doznanie estetyczne pozytywne. O.
Inna sprawa, że wątpię, aby chodziła gdziekolwiek z miarką i mierzyła dokładnie kandydatów. I o ile ona uważałaby że jest wysoka mając tylko np. 1,65 m, to w przypadku mania już np. 1.78 jej preferencje wcale nie dziwią.
56 2019-09-21 22:13:31 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-21 22:14:32)
Co mnie tutaj zdziwiło, to raczej sama możliwość ustępstw w kwestti charakteru, pozycji społecznej, wykształcenia, ale już nie wyglądu, czyli czegoś, na co nie mamy wpływu. Ale ok, wybór Autorki to jej sprawa.
Tutaj zresztą nie było mowy o ogólnej atrakcyjności fizycznej, choćby proporcjonalnej budowie ciała, tylko o samym wzroście, niczym więcej. Pytanie zatem czy jest możliwe, że dziewczynę będzie pociągać facet NIECO niższy, ale poza tym atrakcyjny, chyba że inne cechy z automatu przestają być wtedy atrakcyjne, to OK. Dowolność wyboru - jak najbardziej, jeśli tylko facet przedstawiłby analogiczne wymagania i nie usłyszałby głosu protestu ze strony kobiety. Odbiegając w tym momencie od samej Autorki, to czasmi właśnie śmieszą konkretne wymiary podawane przez kobiety, jak chocby owo magiczne 1,8 m; niezaleznie od tego czy kobieta ma 1,75m czy 1,6 m. Rozumiem w pełni kobietę która mając 1,75 nie zwiążę się z kimś kto ma 1,6 i mniej, ale czasami te parę cm w tą czy w tą ma robić aż tak wielką różnicę?
No nic, przyjmuję wszystko z pokorą, bo każdy znajdzie coś dla siebie
Autorko: miło takie rzeczy słyszeć Ja osobiście stykam się z ludźmi, którzy przsejawiają chociaż minimalne ambicje, majac oczywoiście chęć samorozwoju i osiągnięcia czegoś w życiu. Także stykam się z osobami po studiach, związane to jest głównie z pracą i zainteresowaniami. Wiadomo, że fajnie się znimi przebywa, rozmawia i wspólnie spędza czas. Jest spora możliwość wymiany poglądów i jakiś ciekawych dyskusji. Jednak znając kilka osób z wczesnych lat szkolnycjh, które nie miały szansy sie rozwijać, przyjemnie sie znimi spotkać i pogadać, ale już na trochę inne tematy
No to ja też dorzucę swoje 3 grosze do tematu i odpowiem na zadane pytanie.
Chyba jednak nie ma wyjścia i trzeba wybrać związek z rozsądku gdy zawaliło się młode lata i zaprzepaściło szansę na miłość. Bo powiedzmy sobie szczerze, po 30-tce szanse na znalezienie prawdziwej miłości są o wiele mniejsze niż po 20-tce, a po 40-tce jeszcze mniejsze. Znajomi mają już swoje rodziny, dzieci a ty wracasz do pustego mieszkania i będziesz się zastanawiać po co ja właściwie żyję. Jeszcze pół biedy jak pomagasz rodzicom, ale chociażby byli cudowni, to z nimi też nie da się długo wytrzymać.
Człowiek potrzebuje kontaktu z innymi osobami, więc jedyny sens bycia singlem widzę wtedy gdy ma się znajomych też singli, z którymi można fajnie spędzić czas tak powiedzmy raz lub dwa razy na tydzień. Także jakiś wolontariat (nawet za granicą) czy kółka zainteresowań. Chyba że jesteś robotem, który tak sobie zapełnia grafik pracy że od rana do wieczora, łącznie z week-endem, pracuje.
Ogólnie rzecz biorąc, związek z rozsądku raczej tak, ale przy rozsądnych wymaganiach adekwatnych do tego co samemu się prezentuje. Szanse autorki tematu na znalezienie w ciągu 4 lat partnera który ją zaakceptuje i będzie spełniał wszystkie jej wymagania oceniam tak na 1 do 3%. No i przy związkach z rozsądku jeszcze jest ta niepewność czy partner nas nie zostawi jak zachorujemy na jakąś przewlekłą chorobę i nie będziemy w stanie pracować. Jak ktoś kocha to będzie wspierał do końca, jak jest w związku z rozsądku to rozsądek podpowie żeby się ewakuować.
58 2019-09-21 23:33:56 Ostatnio edytowany przez marakujka (2019-09-21 23:40:03)
Co mnie tutaj zdziwiło, to raczej sama możliwość ustępstw w kwestti charakteru, pozycji społecznej, wykształcenia, ale już nie wyglądu, czyli czegoś, na co nie mamy wpływu. Ale ok, wybór Autorki to jej sprawa.
Możliwość ustępstw chyba sam dopisałeś.
Autorka ma kryteria niewykluczające się i współistniejące.
Jak tak sobie teraz patrzę, to się zgadzam z autorką - jej wymagania są ok, nie są z kosmosu. Są podstawowe.
I jeśli ona chce i jest zdecydowana na motor, to po co jej wciskać motorower albo rower, i po co w ogóle o tym motorowerze głupio tyle gadać.
Edit. I wywaliłam niechcący.
Wzrost (i w ogóle wygląd) jest jednoznaczny, w przeciwieństwie do np. tego wykształcenia. Dlatego szybciej się ustąpi w sprawie wykształcenia, niż w sparwie wyglądu (który widać od razu, który wynika z gustu, który od razu można ocenić).
59 2019-09-22 00:01:27 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-09-22 00:10:59)
Peter Bez przesady z tym brakiem chęci do życia Człowiek da radę żyć samotnie i nie zwariować
Choć obecność przyjaciół czy zainteresowań a także oddanie swoje pracy( w granicach rozsądku) może dawać sporo satysfakcji
Jeśli przez związek z rozsądku rozumiemy osobę, która nas zupełnie nie interesuje to jasne, że nie warto. Jeśli nie jesteśmy w stanie choć troche obniżyć swoich wymagań to tym bardziej. Z kolei, kiedy potrafimy przymknąć oko na pewne mankamenty, to jak najbardziej warto szukać szczęśćia
marakujka Raczej mi chodziło o opinie komentujących Pań, mój błąd, że nie zaznaczyłem
Same wymagania( strasznie nie lubię mimo wszystko tego słowa, bo kojarzy się raczej z poszukiwaniem idealnego pracownika na dane stanowisko) nie są może specjalnie z kosmosu, widziałem duuuużo ciekawsze kawałki Problemem, który mozę został po części wyjaśniony, był sam sposób przedstawienia ich na początku, co zresztą zostałoło skomentowane przez kilka osób dośc dobitnie, szczególnie w kwestii postrzegania wykształcenia, jako oceny możliwości czy ambicji danej osoby. Sprawę wzrostu już pomijam, bo w sumie to nie miejsce na to. Można sie wypowiedzieć w innym wątku, tylk oże od razu możn abyć ocenionym jako pełen kompleksów
Trudnośc w znalezieniu partnera mozę wynikać tutaj, zę Autorka celuje w grupę wiekową, w której znaczna część facetów jest już zajęta.
EDIT: ludzie cierpią, gdy są odrzucani( jeśli nie wyśmiewani) przez wygląd, bo nie mogą tego zmienić, przynajmniej wzrostu, bo jak kogoś stać n aoperację plastyczną, to nie będzie sobie żałował na zachcianki. Dlatego nieliczne zresztą osoby, są w stanie W PEWNYM zakresie przymknąć oko na mankamenty w wyglądzie. I takie opinei spotykałem wśród Pań, co bardzo cieszy.Wygląd zawsze ma to do siebie, że mocno nas przyciąga, ale czy tak bardzo tez nas zatrzymuje przy tej samej osobie, czy może coś jeszcze?
60 2019-09-22 00:33:26 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-09-22 00:44:52)
No to ja też dorzucę swoje 3 grosze do tematu i odpowiem na zadane pytanie.
Chyba jednak nie ma wyjścia i trzeba wybrać związek z rozsądku gdy zawaliło się młode lata i zaprzepaściło szansę na miłość. Bo powiedzmy sobie szczerze, po 30-tce szanse na znalezienie prawdziwej miłości są o wiele mniejsze niż po 20-tce, a po 40-tce jeszcze mniejsze. Znajomi mają już swoje rodziny, dzieci a ty wracasz do pustego mieszkania i będziesz się zastanawiać po co ja właściwie żyję. Jeszcze pół biedy jak pomagasz rodzicom, ale chociażby byli cudowni, to z nimi też nie da się długo wytrzymać.
Człowiek potrzebuje kontaktu z innymi osobami, więc jedyny sens bycia singlem widzę wtedy gdy ma się znajomych też singli, z którymi można fajnie spędzić czas tak powiedzmy raz lub dwa razy na tydzień. Także jakiś wolontariat (nawet za granicą) czy kółka zainteresowań. Chyba że jesteś robotem, który tak sobie zapełnia grafik pracy że od rana do wieczora, łącznie z week-endem, pracuje.
Ogólnie rzecz biorąc, związek z rozsądku raczej tak, ale przy rozsądnych wymaganiach adekwatnych do tego co samemu się prezentuje. Szanse autorki tematu na znalezienie w ciągu 4 lat partnera który ją zaakceptuje i będzie spełniał wszystkie jej wymagania oceniam tak na 1 do 3%. No i przy związkach z rozsądku jeszcze jest ta niepewność czy partner nas nie zostawi jak zachorujemy na jakąś przewlekłą chorobę i nie będziemy w stanie pracować. Jak ktoś kocha to będzie wspierał do końca, jak jest w związku z rozsądku to rozsądek podpowie żeby się ewakuować.
To oczywiste, że możliwości znalezienia partnera z wiekiem maleją, choćby dlatego, że coraz mniej ludzi jest wolnych, ale czy naprawdę jest jakaś magiczna granica, po której trzeba się nastawić na związek jedynie z rozsądku, bo taki z uczuciem już nie wchodzi w grę? I jeśli w jakimś wieku jesteśmy sami, to znaczy że zaprzepaściliśmy szansę na miłość?
Jest to równoznaczne ze stwierdzeniem, że kochanym można być tylko do pewnego wieku. (A co w takim razie dzieje się w związkach? Miłość nagle wyparowuje, gdy jedno z partnerów, albo oboje kończą 30, 40 lat? Pewnie, że może przeminąć, ale na tej zasadzie?)
Abstrahując od wymagań autorki, które są na tyle precyzyjne, że na uczucia moim zdaniem nie zostaje zbyt wiele miejsca, nawet, gdyby ona miała 25 lat, to taka wizja relacji nie jest zbyt optymistyczna i nie wiem, czy nie lepiej już tym singlem zostać. Jeśli sam wybór miałby wyglądać tak, że ustalam sobie do bólu "racjonalną" listę wymagań, jakie wypada mi jeszcze mieć "adekwatnie" to tego, co sama prezentuję (cholera wie, co dla kogo prezentuję, chyba, że mój pesel sam przez się ma mnie informować, że prezentuję mało i dla każdego to samo) i szukam tak, żeby czasem nie wejść w przestrzeń "za wysokie progi", mając przy tym świadomość, że druga strona postępuje podobnie i nie będzie w tym żadnych uczuć, to osobiście wolałabym już odpuścić sobie wszelkie związki.
Czasem, gdy o tym piszę, mam wrażenie, że ludzie nie rozumieją, że można woleć żyć samotnie nawet nie będąc z tym szczęśliwym, niż być nieszczęśliwym w związku z kimś, o kim się wie, że było się dla niego jedynie "dostępną opcją", a nie tym kimś szczególnym. Ja wiem, że podobny efekt by był, gdybym to ja kogoś wybrała w taki sposób.
Ale podkreślam, że nie jestem pewna, czy to naprawdę tylko tak może działać, bo jednak ludzie poznają się w różnym wieku, sama znam pary, które powstały po 30 lub nawet około 40 i nawet na zewnątrz widać, że nie łączy ich kalkulacja i strach przed samotnością, tylko dużo więcej.
Gdybym miała pewność że tylko tak, to już dziś bym założyła, że będę sama do końca życia i piszę to z całkowitą pewnością, co jest dla mnie lepsze.
Autorce nie doradzam związku z rozsądku, tylko przyjrzenie się swoim schematom, większą otwartość i zostawienie więcej miejsca na spontaniczność. Bo ta głębsza więź może się pojawić w relacji z kimś, kto wcale nie odpowiada wszystkim punktom z listy.
Peter Bez przesady z tym brakiem chęci do życia
Człowiek da radę żyć samotnie i nie zwariować
Choć obecność przyjaciół czy zainteresowań a także oddanie swoje pracy( w granicach rozsądku) może dawać sporo satysfakcji
Jeśli przez związek z rozsądku rozumiemy osobę, która nas zupełnie nie interesuje to jasne, że nie warto. Jeśli nie jesteśmy w stanie choć troche obniżyć swoich wymagań to tym bardziej. Z kolei, kiedy potrafimy przymknąć oko na pewne mankamenty, to jak najbardziej warto szukać szczęśćia
marakujka Raczej mi chodziło o opinie komentujących Pań, mój błąd, że nie zaznaczyłem
Same wymagania( strasznie nie lubię mimo wszystko tego słowa, bo kojarzy się raczej z poszukiwaniem idealnego pracownika na dane stanowisko) nie są może specjalnie z kosmosu, widziałem duuuużo ciekawsze kawałki
"Warunki" bardziej by pasowały; albo preferencje. Kryterium, wymagania - raczej odnosiłabym do cech podstawowym, jak dobry charakter czy prawość.
A co do tego wzrostu. Bagienny! No albo się kobita/chłop podoba albo nie. Związek to własnie nie tylko ten interes pojmowany jako zakładanie rodziny i gromadzenie dóbr, bo gdyby tak było, to wystarczyłby do tego zwykły kolega/przyjaciel, po prostu ktoś z kim się dobrze dogadujemy. - Truzimy.
I serio, na twoim miejscu nie dziwiłabym się tak o ten wygląd, bo to jest sprawa gustu, a każdy może mieć inny
A że ludzie cierpią... w takim razie chyba dobrze, że przynajmniej część tych ludzi nie musi tak cierpieć i stękać.
A zatrzymuje nas osobowość. Ale wygląd też jest ważny... Te rzeczy nie muszą się wykluczać.
Bagiennik, nie pisze tego złośliwie, ale weź znajdź sobie taką kobitę co jest niezbytnia i spróbuj się ją zachwycić.... Droga wolna.
Albo taką po zawodówce (a tutejsi inni broniący zacietrzewienie brak formalnego wykształcenia znajdą sobie partnerów po zawodówkach) i też się pozachwycaj i porozmawiaj głęboko.
I tak, w tym wieku nie jest tak łatwo. Zresztą podobnie jak w każdym. Choć nie wiem, czy aż tak mocno chodzi o wiek, czy może o środowisko, w którym się przebywa i cechy osobnicze.
Dobra, ja już kończę. Za dużo już dla mnie tego. Dobranoc.
62 2019-09-22 01:12:34 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-09-22 01:30:40)
Co mnie tutaj zdziwiło, to raczej sama możliwość ustępstw w kwestti charakteru, pozycji społecznej, wykształcenia, ale już nie wyglądu, czyli czegoś, na co nie mamy wpływu. Ale ok, wybór Autorki to jej sprawa.
Tutaj zresztą nie było mowy o ogólnej atrakcyjności fizycznej, choćby proporcjonalnej budowie ciała, tylko o samym wzroście, niczym więcej. Pytanie zatem czy jest możliwe, że dziewczynę będzie pociągać facet NIECO niższy, ale poza tym atrakcyjny, chyba że inne cechy z automatu przestają być wtedy atrakcyjne, to OK. Dowolność wyboru - jak najbardziej, jeśli tylko facet przedstawiłby analogiczne wymagania i nie usłyszałby głosu protestu ze strony kobiety. Odbiegając w tym momencie od samej Autorki, to czasmi właśnie śmieszą konkretne wymiary podawane przez kobiety, jak chocby owo magiczne 1,8 m; niezaleznie od tego czy kobieta ma 1,75m czy 1,6 m. Rozumiem w pełni kobietę która mając 1,75 nie zwiążę się z kimś kto ma 1,6 i mniej, ale czasami te parę cm w tą czy w tą ma robić aż tak wielką różnicę?No nic, przyjmuję wszystko z pokorą, bo każdy znajdzie coś dla siebie
Wydaje mi się, że do "ustępstw w kwestii wyglądu" płeć męska jest jeszcze mniej skłonna i nie ma żadnego znaczenia, że jest to coś, na co nie mamy wpływu ; ) W dodatku jest to główne kryterium oceny i kobieta nie ma możliwości braków w wyglądzie nadrobić czymkolwiek innym.
Kiedyś pisaliśmy na ten temat w wątku nudnego.trudnego. To, do jakich "ustępstw" ktoś jest gotowy, a jakich nie, nie do końca jest wyborem, bo niektóre cechy fizyczne nie podobają nam się na tyle, że nie jest możliwe, żeby osoba z nimi była pociągająca - i to może być dla każdego coś innego. Dotyczy obu płci, tyle, że dla facetów wygląd to jakieś 95% wrażenia, a swoje oczekiwania określają z aptekarską precyzją Więc kobiety mają jeszcze gorzej.
Nic nie daje zżymanie się na to.
Kłamałabym, gdybym napisała, że ja nie dostrzegam takich cech, które dla mnie przekreślałyby resztę. Pierwszą z nich jest pewien typ rysów twarzy, który stanowi mój subiektywny, hm... kanon... nieatrakcyjności. Gdy widzę kogoś z taką buzią, to od razu wiem, że nic z tego nie będzie, nawet, gdyby facet miał boskie ciało, złoty charakter i inteligencję poświadczoną certyfikatem Mensy ; ) (i był milionerem, nieważne)
Znowu wzrost nie jest specjalnie ważny, póki nie niższy od mojego - nie wpisuję się w stereotyp.
Każdy "coś ma". Nie mów, że Ty nie
W wieku 40 lat też można się zakochać.
Na dobranoc - tak pół żartem pół serio, na poprawę nastroju ...
Pół dnia mi ta piosenka chodzi po głowie,
tak troszkę chyba pasuje do sytuacji Autorki...
65 2019-09-22 01:31:54 Ostatnio edytowany przez Peter4x (2019-09-22 01:41:42)
To oczywiste, że możliwości znalezienia partnera z wiekiem maleją, choćby dlatego, że coraz mniej ludzi jest wolnych, ale czy naprawdę jest jakaś magiczna granica, po której trzeba się nastawić na związek jedynie z rozsądku, bo taki z uczuciem już nie wchodzi w grę? I jeśli w jakimś wieku jesteśmy sami, to znaczy że zaprzepaściliśmy szansę na miłość?
Mi się wydaje że ta granica to 40 lat. Obym się mylił. No niestety ludzie po 30 lub po 40 mają o wiele mniejsze szanse poznawania nowych osób niż ludzie młodzi. Wiem że mając 40 lat też można się zakochać i to równie mocno jak kiedyś gdy się było nastolatkiem. Łudzę się że może i mnie to spotka, lub chociażby jakaś szczera sympatia a nie lista wymagań które mam spełniać Pozostaje jeszcze kwestia natury moralnej, bo większość atrakcyjnych osób w średnim wieku jest z reguły zajęta.
Jest to równoznaczne ze stwierdzeniem, że kochanym można być tylko do pewnego wieku. (A co w takim razie dzieje się w związkach? Miłość nagle wyparowuje, gdy jedno z partnerów, albo oboje kończą 30, 40 lat? Pewnie, że może przeminąć, ale na tej zasadzie?)
Nie sądzę. Jak ktoś naprawdę kochał i to ze wzajemnością to mu tak szybko nie przejdzie. Chyba że partner zrobi coś głupiego, typu wpadnie w alkoholizm, narkotyki, zmieni swój charakter, stanie się nagle agresywny z powodu stresu w pracy, czy też stanie się leniwy i bez chęci do życia.
Abstrahując od wymagań autorki, które są na tyle precyzyjne, że na uczucia moim zdaniem nie zostaje zbyt wiele miejsca, nawet, gdyby ona miała 25 lat, to taka wizja relacji nie jest zbyt optymistyczna i nie wiem, czy nie lepiej już tym singlem zostać. Jeśli sam wybór miałby wyglądać tak, że ustalam sobie do bólu "racjonalną" listę wymagań, jakie wypada mi jeszcze mieć "adekwatnie" to tego, co sama prezentuję (cholera wie, co dla kogo prezentuję, chyba, że mój pesel sam przez się ma mnie informować, że prezentuję mało i dla każdego to samo) i szukam tak, żeby czasem nie wejść w przestrzeń "za wysokie progi", mając przy tym świadomość, że druga strona postępuje podobnie i nie będzie w tym żadnych uczuć, to osobiście wolałabym już odpuścić sobie wszelkie związki.
Czasem, gdy o tym piszę, mam wrażenie, że ludzie nie rozumieją, że można woleć żyć samotnie nawet nie będąc z tym szczęśliwym, niż być nieszczęśliwym w związku z kimś, o kim się wie, że było się dla niego jedynie "dostępną opcją", a nie tym kimś szczególnym. Ja wiem, że podobny efekt by był, gdybym to ja kogoś wybrała w taki sposób.
Też mam takie odczucia i sam lepiej bym tego nie napisał. Mnie nie stać na takie wyrachowanie i podawanie listy wymagań. To tak jakby się kupowało towary w sklepie. Aż mnie niechęć ogarnia. Raczej oceniałbym osobę po charakterze i tym czy ma pozytywne nastawienie do życia czy nie.
A zatrzymuje nas osobowość. Ale wygląd też jest ważny... Te rzeczy nie muszą się wykluczać.
Bagiennik, nie pisze tego złośliwie, ale weź znajdź sobie taką kobitę co jest niezbytnia i spróbuj się ją zachwycić.... Droga wolna. wink
Albo taką po zawodówce (a tutejsi inni broniący zacietrzewienie brak formalnego wykształcenia znajdą sobie partnerów po zawodówkach) i też się pozachwycaj i porozmawiaj głęboko.
Chociaż partnerki bez wykształcenia przynajmniej średniego lub technikum bym nie chciał. Są pewne granice
Ale podkreślam, że nie jestem pewna, czy to naprawdę tylko tak może działać, bo jednak ludzie poznają się w różnym wieku, sama znam pary, które powstały po 30 lub nawet około 40 i nawet na zewnątrz widać, że nie łączy ich kalkulacja i strach przed samotnością, tylko dużo więcej.
Gdybym miała pewność że tylko tak, to już dziś bym założyła, że będę sama do końca życia i piszę to z całkowitą pewnością, co jest dla mnie lepsze.
Autorce nie doradzam związku z rozsądku, tylko przyjrzenie się swoim schematom, większą otwartość i zostawienie więcej miejsca na spontaniczność. Bo ta głębsza więź może się pojawić w relacji z kimś, kto wcale nie odpowiada wszystkim punktom z listy.
Dokładnie, dać szansę chociażby nie spełniał wszystkich wymagań z listy ale tylko niektóre. No i pamiętać aby aktywnie stwarzać sobie możliwości poznawania nowych osób bo nic z tego nie będzie. Po 40 będzie jeszcze gorzej znaleźć odpowiedniego partnera.
Wydaje mi się, że do "ustępstw w kwestii wyglądu" płeć męska jest jeszcze mniej skłonna i nie ma żadnego znaczenia, że jest to coś, na co nie mamy wpływu ; ) W dodatku jest to główne kryterium oceny i kobieta nie ma możliwości braków w wyglądzie nadrobić czymkolwiek innym.
Kiedyś pisaliśmy na ten temat w wątku nudnego.trudnego. To, do jakich "ustępstw" ktoś jest gotowy, a jakich nie, nie do końca jest wyborem, bo niektóre cechy fizyczne nie podobają nam się na tyle, że nie jest możliwe, żeby osoba z nimi była pociągająca - i to może być dla każdego coś innego. Dotyczy obu płci, tyle, że dla facetów wygląd to jakieś 95% wrażenia, a swoje oczekiwania określają z aptekarską precyzjąWięc kobiety mają jeszcze gorzej.
Nic nie daje zżymanie się na to.
Kłamałabym, gdybym napisała, że ja nie dostrzegam takich cech, które dla mnie przekreślałyby resztę. Pierwszą z nich jest pewien typ rysów twarzy, który stanowi mój subiektywny, hm... kanon... nieatrakcyjności. Gdy widzę kogoś z taką buzią, to od razu wiem, że nic z tego nie będzie, nawet, gdyby facet miał boskie ciało, złoty charakter i inteligencję poświadczoną certyfikatem Mensy ; ) (i był milionerem, nieważne)
Znowu wzrost nie jest specjalnie ważny, póki nie niższy od mojego - nie wpisuję się w stereotyp.
Każdy "coś ma". Nie mów, że Ty nie
Ja akurat jestem dość elastyczny w kwestii wyglądu. Wystarczy że jest brunetką lub szatynką, ma normalną budowę ciała i nie straszy wyglądem Tak na poważnie, zgadzam się że kobiety mają gorzej. Jeżeli nie jest ładna lub chociaż przeciętna to jej szanse na związek maleją praktycznie do zera.
Na dobranoc - tak pół żartem pół serio, na poprawę nastroju ...
Pół dnia mi ta piosenka chodzi po głowie,
tak troszkę chyba pasuje do sytuacji Autorki...
Fajne dobranoc.