Kobieta alkoholik - pomożesz? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Kobieta alkoholik - pomożesz?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 80 ]

1 Ostatnio edytowany przez Buszująca w zbożu (2019-08-30 11:39:00)

Temat: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Witam, cześć z Was może mnie kojarzyć z innych wątków. Tematy łącza się ze sobą być może bardzo, ale zdałam sobie sprawę, ze ten może być wiodącą przyczyna. Otóż jak w tytule, jestem alkoholiczka. Nikt nigdy mi tego nie stwierdził, ale to się czuje. Jestem świadoma osoba, bo w rodzinie ktoś miał z tym problem i wyszedł po spotkaniach z grupa AA. Nie pije teraz około 25 lat ani grama nawet na imprezach rodzinnych, czy weselu, sylwestrze. Podziwiam go. Zawsze słuchałam, jakim zagrożeniem dla człowieka jest alkohol i nigdy nie wierzyłam, ze aż tak trudno to kontrolować. Zaczęło się niewinnie w liceum. Życie towarzyskie kwitło, a mnie na koniec imprezy najczęściej holowali do domu. Ale nie widziałam w tym problemu, bo imprezy nie były codziennie a nawet czasem nie co weekend. W tygodniu byłam pilna uczennica i nie myślałam o %. Gdzies umknął mi ten moment, w którym nastąpił przełom i zaczęłam się uzależniać, nie wiem jak to się stało. Zauważyłam, ze każdemu spotkaniu musi towarzyszyć alkohol. Było to już na studiach a raczej pod ich koniec. Gdy koleżanka proponowała kawe, szukałam miejsca, gdzie ona wypije kawe a ja napije się piwa, ale wciąż nie było zle. Apogeum osiągnęłam po rozstaniu z facetem, kiedy nie wiedziałam jak zagłuszyć emocje. Nasz związek byl ogólnie burzliwy i często musiałam chlapnąć przed rozmowa z nim, bo inaczej czułam, ze nie będę potrafiła się dogadać. Kiedy go straciłam, zaczęło się picie codziennie. Tłumaczyłam to sobie wtedy tym, ze mam prawo, bo cierpię i jest mi łatwiej, ale zaczęła bolec mnie z czasem wątroba. Zawalalam prace. Z 2 piw dziennie szybko zrobiły się 4, 6, 8... dochodzi do 12, serio. Wiem jak to brzmi. Czasem wypije 4, czasem 12, ja, niezaduza ładna kobieta, po której nikt na ulicy nie powiedziałby, ze ma taki problem i zadał sobie pytanie- gdzie ona to mieści? Przepijam kumpli, dorosłych facetów, mój rekord to 15 piw i jakieś drinki. W jedna noc. Rano wszyscy zdychają a ja zmywam, sprzątam i nie mam kaca. Czasem mam, ale rzadko, to zaczyna mnie martwić, uodporniłam się. Dobra, wiadomo, ze są ludzie, którzy wypija więcej, litr na głowę i jeszcze kilka piw, ale mówię o ludziach z otoczenia, ze zaczęłam ich przebijać mocno. Pocieszam się tym, ze nie pije wódki, tylko piwo i czasem wino, ale nie raz już naszła mnie myśl, ze skoro tolerancja rośnie, może przerzucę się na wódkę i będzie taniej a ekonomiczniej? Ale za chwile otrząsam sie i mówię sama do siebie- dziewczyno, co ty bredzisz! Jestem ogólnie wykształcona, mam swoją firmę, liczne sukcesy. Ale to wszystko zaczęło siadać, podupadać, tracić na znaczeniu. Przestałam odczuwać pasje. Zwykle myślałam, ze alkoholizm dotyczy bezdomnych meneli bez perspektyw a gdzie taka bizneswoman jak ja? Gowno prawda. Cieszę się chociaż, ze umiem przyznać to przed sama sobą. Z wykształconej bizneswoman zrobiłam się człowiekiem, który przez tydzień potrafi nie umyć włosów tylko sypie je z rana suchym szamponem , żeby szybko poleciec do żabki po alkohol. Czasem już mi wstyd i myśle, gdzie ostatnio byłam. Tu i tam, aha, to dzisiaj tam, żeby mnie nie skojarzyli. Pisze to i czuje się na maxa żałosna, ale nie chce koloryzować rzeczywistości, jeśli mam być z Wami szczera i uzyskać poradę. Nie wiedząc kiedy, zaczęłam pic sama i nawet to lubić. Wstaje i myśle- dziś posprzątam- ale tak o suchym pysku? I sprzątam z piwem w ręku. Ugotuje coś, ale nie lubię gotować, napije się to będzie weselej. Randka z nowym facetem. Rano się napije, żeby się nie stresować, a wieczorem już nie poczuje. O kurde, muszę jechać coś załatwić, czyli będę prowadzić, aż do 16 nie mogę się napić, i odczuwam autentyczny stres z tego powodu! Wysiadam z auta i czuje już te ulgę, zaraz otworze browara. Ja już nawet często nie czuje się pijana, zastanawiam się po co, ile jeszcze, co musi się stać? 2 piwa przelecą przeze mnie jak lemoniada i nie ma szans na zatrzymanie się na nich. Każde swoje wyjście, przedsięwzięcie planuje wg tego jak, gdzie i kiedy mogę się napić. Co więcej, nawet gdy mam pogadać z przyjaciółka o ważnej sprawie przez telefon, nawet wtedy muszę się napić, tragedia! Bo bez jakaś taka robię się zamknięta i niechętna do rozmowy. Kiedyś byłam naprawdę fajna osoba. Lubiłam się pośmiać, zabawić inteligentnym żartem, doradzić. A teraz? Bez alkoholu czuje, ze się trzęsę i nie potrafię rozmawiać. Czy on naprawdę może odebrać człowiekowi pewność siebie? Paradoksalnie, gdy przesadzę, chowam się przed ludźmi. Zapętliłam się. Mieszkałam kilka miesiący z przyjaciółka, której udało się mnie ogarnąć, wniosek? Potrafię. Zależało mi na niej i musiałam się dostosować, bo inaczej robiła mi awanturę na cała ulice i groziła wyprowadzka. Raz naprawdę się spakowała a ja nie chciałam jej stracić. Nie piłam wtedy więcej niż 2 piwa w weekend, taka była umowa. Przez miesiąc nie piłam wcale, bo jak oszukałam i to wyczuła. Jak się czułam? Bywało ciężko, ale dobrze. Żyłam, rozmawiałam z ludźmi, pracowałam. Miałam więcej energii choć czasem ręce mi się trzęsły, ale minęło. Myślałam, ze naprawdę się udało. Można? Można. Ale czemu trzeba mieć bata na karku? Teraz już nie mieszkamy razem i nie przyjaźnimy się, z zupełnie innych przyczyn. A ja znowu powoli zatracam się w swoim dawnym beznadziejnym życiu. Co to znaczy? Ze mam znowu szukać mentora? Czemu nie mogę sama? Tyle miesięcy progresu, dlaczego to wszystko znowu poszło na marne? Nie mam szans na leczenie, jeśli mi to doradzicie. Mieszkam za granica i ciężko byłoby coś takiego załatwić a i lokator z którym obecnie przebywam, lubi zatankować i na początku potrafiłam mu odmówić, potem Stopniowo zaczęłam się łamać. Pisze tu po to, by uzyskać wsparcie i rozmowę z kimś, kto dał radę. Nieważne sam czy z pomocą. Wydaje mi się, ze skoro pod naciskiem raz dałam radę to może i mam jakieś szanse. Muszę mieć, nie jestem menelem spod żabki. Nie chce, by moja dobrze zapowiadająca się kariera prysnela z powodu alkoholu

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Największy problem jaki miałem z piciem był taki, że nic mnie nie cieszyło. Liczyło się tylko to by sie napić, nic więcej. Tak mnie to irytowało, że postanowiłem coś z tym zrobić, tzn przestać pić. Zwyczajnie chciałem przestać i przestałem. Za rok będzie 5 lat. Nie ma rad na niepicie, trzeba nie chcieć, tyle.

3

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Buszująca w zbożu witaj akurat ja mam podobnie jak Twój krewny dość długi staż w AA nie pije i nie ćpam ponad 27 lat istnieje szansa że przez te moje gadki na forum też nie zapije z próżności smile
Jak chcesz to pisz właściwie to zamiast kombinować w samotności  i użalać się nad losem i słabością swego charakteru możesz iść na mityng AA  siadasz słuchasz i nic nie musisz nie musisz przysięgać obiecywać ślubować że nie będziesz pić bo w AA jedynym warunkiem jest chę zaprzestania picia a nie niepicie udział jest dobrowolny do AA nie można się zapisać i nie można nikogo wyrzucić .
Może już o tym wiesz od osoby z Twojej rodziny .Ale też AA nie opiera się na reklamowani tylko na przyciąganiu jak nie pójdziesz to się nie przekonasz będziesz tylko szukać wytłumaczeń i przesadnie siebie analizować z czego niewiele wyniknie
Wielu osobom na początku AA się nie podoba niektórzy są zachwyceni i popadają w skrajną euforię ale jak się chodzi stale przez jakiś czas i słucha to zaczynasz się utożsamiać akceptować siebie i chorobę przestajesz oceniać i krytykować marudzić osiągnięcie strasznego dna wcale nie jest konieczne Twoje dno jest Twoje nie ma co oceniać i porównywać .


Młodych kobiet jest więcej teraz jak 30 lat temu w niektórych miejscach są nawet grupy
zamknięta tylko kobiece .

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Buszująca w zbożu witaj akurat ja mam podobnie jak Twój krewny dość długi staż w AA nie pije i nie ćpam ponad 27 lat istnieje szansa że przez te moje gadki na forum też nie zapije z próżności smile
Jak chcesz to pisz właściwie to zamiast kombinować w samotności  i użalać się nad losem i słabością swego charakteru możesz iść na mityng AA  siadasz słuchasz i nic nie musisz nie musisz przysięgać obiecywać ślubować że nie będziesz pić bo w AA jedynym warunkiem jest chę zaprzestania picia a nie niepicie udział jest dobrowolny do AA nie można się zapisać i nie można nikogo wyrzucić .
Może już o tym wiesz od osoby z Twojej rodziny .Ale też AA nie opiera się na reklamowani tylko na przyciąganiu jak nie pójdziesz to się nie przekonasz będziesz tylko szukać wytłumaczeń i przesadnie siebie analizować z czego niewiele wyniknie
Wielu osobom na początku AA się nie podoba niektórzy są zachwyceni i popadają w skrajną euforię ale jak się chodzi stale przez jakiś czas i słucha to zaczynasz się utożsamiać akceptować siebie i chorobę przestajesz oceniać i krytykować marudzić osiągnięcie strasznego dna wcale nie jest konieczne Twoje dno jest Twoje nie ma co oceniać i porównywać .


Młodych kobiet jest więcej teraz jak 30 lat temu w niektórych miejscach są nawet grupy
zamknięta tylko kobiece .

Dziękuje za odpowiedz, jednak tak jak pisałam, problemem jest moje mieszkanie za granica. Nie mam problemu z mówieniem, mogę w oczy powiedzieć ludziom- tak, mam problem. Jednak co więcej, zanim wyjechałam chciałam zapisać się na terapie. Warunek? Nie pijesz od 3 miesięcy. Doznałam szoku. Kłamać nie chciałam, bo to ja mam się wyleczyć a nie grac. Gdybym nie Piła 3 miesiące, uznałabym, ze potrafię sama przestać.

5

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:
paslawek napisał/a:

Buszująca w zbożu witaj akurat ja mam podobnie jak Twój krewny dość długi staż w AA nie pije i nie ćpam ponad 27 lat istnieje szansa że przez te moje gadki na forum też nie zapije z próżności smile
Jak chcesz to pisz właściwie to zamiast kombinować w samotności  i użalać się nad losem i słabością swego charakteru możesz iść na mityng AA  siadasz słuchasz i nic nie musisz nie musisz przysięgać obiecywać ślubować że nie będziesz pić bo w AA jedynym warunkiem jest chę zaprzestania picia a nie niepicie udział jest dobrowolny do AA nie można się zapisać i nie można nikogo wyrzucić .
Może już o tym wiesz od osoby z Twojej rodziny .Ale też AA nie opiera się na reklamowani tylko na przyciąganiu jak nie pójdziesz to się nie przekonasz będziesz tylko szukać wytłumaczeń i przesadnie siebie analizować z czego niewiele wyniknie
Wielu osobom na początku AA się nie podoba niektórzy są zachwyceni i popadają w skrajną euforię ale jak się chodzi stale przez jakiś czas i słucha to zaczynasz się utożsamiać akceptować siebie i chorobę przestajesz oceniać i krytykować marudzić osiągnięcie strasznego dna wcale nie jest konieczne Twoje dno jest Twoje nie ma co oceniać i porównywać .


Młodych kobiet jest więcej teraz jak 30 lat temu w niektórych miejscach są nawet grupy
zamknięta tylko kobiece .

Dziękuje za odpowiedz, jednak tak jak pisałam, problemem jest moje mieszkanie za granica. Nie mam problemu z mówieniem, mogę w oczy powiedzieć ludziom- tak, mam problem. Jednak co więcej, zanim wyjechałam chciałam zapisać się na terapie. Warunek? Nie pijesz od 3 miesięcy. Doznałam szoku. Kłamać nie chciałam, bo to ja mam się wyleczyć a nie grac. Gdybym nie Piła 3 miesiące, uznałabym, ze potrafię sama przestać.

Podstawowy bład alkoholika. Wyznaczenie sobie dat, do kiedy nie będziemy pić. I ciągłe oszukiwanie samego siebie. Mam kolegę, który raz do roku na święta nie pije przez dwa tygodnie. Twierdzi, ze ma kontrolę. Taaa, jasne. Jak by to powiedzieć, by dotarło. Nie ma już dla Ciebie bezpiecznego picia. Alkohol nie działa na ciebie, jak na "normalnego" człowieka. Musisz, nie chcieć pić. Jeśli jeszcze nie przestałaś, to znaczy, że nie chcesz przestać.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
puchaty34 napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:
paslawek napisał/a:

Buszująca w zbożu witaj akurat ja mam podobnie jak Twój krewny dość długi staż w AA nie pije i nie ćpam ponad 27 lat istnieje szansa że przez te moje gadki na forum też nie zapije z próżności smile
Jak chcesz to pisz właściwie to zamiast kombinować w samotności  i użalać się nad losem i słabością swego charakteru możesz iść na mityng AA  siadasz słuchasz i nic nie musisz nie musisz przysięgać obiecywać ślubować że nie będziesz pić bo w AA jedynym warunkiem jest chę zaprzestania picia a nie niepicie udział jest dobrowolny do AA nie można się zapisać i nie można nikogo wyrzucić .
Może już o tym wiesz od osoby z Twojej rodziny .Ale też AA nie opiera się na reklamowani tylko na przyciąganiu jak nie pójdziesz to się nie przekonasz będziesz tylko szukać wytłumaczeń i przesadnie siebie analizować z czego niewiele wyniknie
Wielu osobom na początku AA się nie podoba niektórzy są zachwyceni i popadają w skrajną euforię ale jak się chodzi stale przez jakiś czas i słucha to zaczynasz się utożsamiać akceptować siebie i chorobę przestajesz oceniać i krytykować marudzić osiągnięcie strasznego dna wcale nie jest konieczne Twoje dno jest Twoje nie ma co oceniać i porównywać .


Młodych kobiet jest więcej teraz jak 30 lat temu w niektórych miejscach są nawet grupy
zamknięta tylko kobiece .

Dziękuje za odpowiedz, jednak tak jak pisałam, problemem jest moje mieszkanie za granica. Nie mam problemu z mówieniem, mogę w oczy powiedzieć ludziom- tak, mam problem. Jednak co więcej, zanim wyjechałam chciałam zapisać się na terapie. Warunek? Nie pijesz od 3 miesięcy. Doznałam szoku. Kłamać nie chciałam, bo to ja mam się wyleczyć a nie grac. Gdybym nie Piła 3 miesiące, uznałabym, ze potrafię sama przestać.

Podstawowy bład alkoholika. Wyznaczenie sobie dat, do kiedy nie będziemy pić. I ciągłe oszukiwanie samego siebie. Mam kolegę, który raz do roku na święta nie pije przez dwa tygodnie. Twierdzi, ze ma kontrolę. Taaa, jasne. Jak by to powiedzieć, by dotarło. Nie ma już dla Ciebie bezpiecznego picia. Alkohol nie działa na ciebie, jak na "normalnego" człowieka. Musisz, nie chcieć pić. Jeśli jeszcze nie przestałaś, to znaczy, że nie chcesz przestać.

Jakiej daty? Ja nie pisałam nic o terminach. Chodziło mi tylko o to, ze w ośrodku, w którym próbowałam postawili ultimatum- przyjmiemy cię jeśli nie pijesz od 3 miesięcy. I miałam na myśli, ze jeśli nie pilabym od 3 miesięcy to nie czułabym potrzeby pomocy, skoro teraz max jaki osiągam bez picia to 2 dni

7 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-08-30 12:27:35)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Przecież pisałas, że nie piłaś przez cały tydzien, by dwa piwa wypić we weend. Pewnie Cie nieźle skręcało. Cała ta rozmowa, tez jest zapewne po to, byś dała sobie wewnętrzne przyzwolenie na picie. Że, ho ho, robisz coś. Zrobisz jak przestaniesz pić. To bardzo proste.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
puchaty34 napisał/a:

Przecież pisałas, że nie piłaś przez cały tydzien, by dwa piwa wypić we weend. Pewnie Cie nieźle skręcało. Cała ta rozmowa, tez jest zapewne po to, byś dała sobie wewnętrzne przyzwolenie na picie. Że, ho ho, robisz coś. Zrobisz jak przestaniesz pić. To bardzo proste.

Nie ja dawałam sobie termin a przyjaciółka, z która mieszkałam. I tak, było to dla mnie dobre. Ale nie umiem sobie takich granic wyznaczyć sama. Skręcało mnie wcale nie długo, dlatego złudnie pomyślałam, ze staje się wolna. Ot bata na dupie zabraklo i od nowa Polska Ludowa.

9 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-30 19:55:38)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Wspólnota AA (Anonimowi Alkoholicy )nie jest terapią to grupy wsparcia "darmowe" a właściwie utrzymujące się z dobrowolnych składek nie ma przymusu płacić.
AA jest wszędzie ale ja nie jestem aktywistą i działaczem trzeźwościowym i nie namawiam Ciebie wiem z doświadczenia że osoby które same sobie poradziły z problemem są tak nieliczne jak jednorożce zdarzają się ale rzadko. i na ogół tez korzystały z jakiejś formy pomocy na początku.
Mnie pomogło AA i terapia najpierw zamknięty odwyk na 6 tygodni potem dwa razy w tygodniu popołudniami udział w terapii w poradni oraz wyjazdy na obozy terapeutyczne w sumie z 12 lat terapii.
Puchaty ma racje to nagminne u alkoholików odkładanie niepicia na jutro .
Druga sprawa to żaden okres abstynencji oraz zmiana trunków z mocniejszych na niskoprocentowe nie spowoduje odzyskanie kontroli nad piciem.Utrata panowania jest bezpowrotna to nieuleczalne na obecnym poziomie medycyny.
Jest uszkodzeniem upośledzeniem nie tylko psychicznym uzależnieniem ale też na poziomie fizjologicznym następują po przekroczeniu pewnej fazy nieodwracalne zmiany.To coś jak nieuleczalne uczulenie choć nie dokładnie to samo.
Następna sprawa to te 3 miesiące i przekonanie że dałabyś sobie po tym okresie radę - najprawdopodobniej NIE.
Najwięcej zapić nawrotów i wpadek następuje po roku abstynencji z moich obserwacji zdarzają się też nawroty i po 20 latach jak ktoś zaniedba leczenie.
Uzależnienia to choroba emocji coś jak nerwica depresja mania ale nie dokładnie to samo
Tłumienie uciekanie i wypieranie emocji powoduje ich chorowanie jest też związane z pewną indywidualną wrażliwością albo przewrażliwieniem mającym źródła różnie w dzieciństwie wieku dorastania itp
Sama pisałaś o piciu i znieczulaniu emocji po rozstaniu .
Praca z uczuciami i emocjami to podstawa najlepiej zacząć od terapii .
Nie łazić w miejsca w których piłaś dość głupie jest chodzenie do knajpy żeby się sprawdzać i nie pić nie zyskuje się tak żadnej mocy siły woli - bzdura na początku działa milion nałogowych podświadomych mechanizmów odruchów z których nie zdawałam sobie sprawy i po takich akcjach miałem suche kace bezsenne noce albo koszmary z piciem w tle.
Możesz jak nie czujesz się pewnie zmienić mieszkanie ale ja na końcówce na przykład piłem sam nikt nie jest w stanie Ciebie namówić i l nakłonić do picia bez Twojej zgody .Po za tym jest jeszcze obsesja picia nasilona zaraz po zaprzestaniu ona sam z siebie bardzo powoli opuszcza umysł ale u mnie minęła lub zelżała znacząco  po mniej więcej roku ona się jednak czi nie ma tego przemijania na zawsze .
No i szukanie wymówek - jesteśmy mistrzami świata w tym żeby znaleźć powód że nie można przestać
Ty też to teraz trochę robisz zagranica lokator itp Doświadczeń z tym mam całe tysiące nie wszystkie są moje
Język znasz jesteś ubezpieczona pracujesz w Europie to nie problem terapia dostajesz normalne zwolnienie  i nie można Ciebie zwolnić z powodu alkoholizmu Wiem wiem zaraz znajdziesz następny powód że czegoś się nie da a to świadczy o tym że chcesz pić tylko Cie zmęczyło i chcesz odpocząć od picia żeby odzyskać silę i dalej pić i być w złudzeniu jej posiadania  i walce o odzyskanie kontroli nad piciem
Nie chce pic to mało chce nie pić jest istotne.
Rozwalają  napięcie urazy przygnębienie beznadzieja ale też euforia to podstawowe emocje powodujące nawroty choroby jest tego oczywiście znacznie więcej.
Na początku program HALT i program 24h pomagał witaminy magnez i dużo płynów niegazowanych rozmowy i udział w .godzin gadania przez telefon. smile
Potem z górki aż do dziś

10

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Aaaa! To Dziewczyno o Tobie czy moja biografia?!
Tylko ja nie piłam jeszcze tyle w Twoim wieku (4 piwa to był dla mnie zawsze max i kac, choć koleżanki potrafiły 7, a koledzy 12), ale scenariusz prawie identyczny: studia, firma, kariera... Leczenie pracowej nieśmiałości, domowego lenistwa, rodzinnej depresji... Obliczenia ekonomiczne, czy lepiej wychodzi piwo czy wóda. W którym sklepie już byłam, a w którym jeszcze nie. Nie upijałam się w trupa, nie odstawiałam żadnych akcji, a jeszcze często ratowałam koleżanki, które przesadziły. Ale tolerancja rosła sobie po cichu...
Jak się już "palnęłam w ten głupi łeb", to początki nie były łatwe. Dopiero wtedy przestałam normalnie pracować, sprzątać, gotować i pryskałam włosy suchym szamponem, bo nic mi się nie chciało. "Nie ma nagrody, to nie warto".
To się nazywa bodajże "wysoko funkcjonujący alkoholik" (dla kobiet polecam film: "Zabawa, zabawa"). Jak się napije, to aż tak bardzo po nim nie widać, a za to robi się super-skuteczny, aktywny, pracowity, zabawny... Do czasu...
Absolutnie nie warto fundować sobie takiego przewartościowywania priorytetów życiowych.
Choć (zaraz dostanę ochrzan od "bardziej doświadczonych w temacie") jestem też zdania, że pogarda ze strony wielu terapeutów i ich chęć wytatuowania nam na czole słowa "alkoholik" nie prowadzi do niczego dobrego. Mój lekarz i mój mąż sprawdzili się na całe szczęście idealnie: nie potępili, stwierdzili, że jestem dzielna, wartościowa i warto mnie wspierać. Pomogłam w życiu wielu ludziom, to teraz oni mi pomogą. A ja nie chcę zawieść ani ich ani samej siebie. Tak, piłam (głównie po śmierci najbliższych mi osób). Ale jestem człowiekiem, a nie alkoholikiem. Za alkoholików uznam tylko osoby, które wciąż piją i nic z tym nie robią, pomimo konsekwencji swoich zachowań, zwłaszcza wobec innych.
Zacznij od leczenia pozornie "prostszych rzeczy": samotności, lęków, traum... Ochota na alkohol zacznie powoli sama przechodzić, a potem będzie już dużo łatwiejsza do zwalczenia, gdy nie będziesz o niej tyle myśleć. I nie łącz postanowień typu "dziś nie piję, dziś sprzątam". Raczej "dziś nie piję, obejrzę serial i zjem czekoladę". wink
PS - chętnie pogadam, raczej zrozumiem i na bank nie skrytykuję, ale nie podam tu teraz prywatnego maila...

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Wspólnota AA (Anonimowi Alkoholicy )nie jest terapią to grupy wsparcia "darmowe" a właściwie utrzymujące się z dobrowolnych składek nie ma przymusu płacić.
AA jest wszędzie ale ja nie jestem aktywistą i działaczem trzeźwościowym i nie namawiam Ciebie wiem z doświadczenia że osoby które same sobie poradziły z problemem są tak nieliczne jak jednorożce zdarzają się ale rzadko. i na ogół tez korzystały z jakiejś formy pomocy na początku.
Mnie pomogło AA i terapia najpierw zamknięty odwyk na 6 tygodni potem dwa razy w tygodniu popołudniami udział w terapii w poradni oraz wyjazdy na obozy terapeutyczne w sumie z 12 lat terapii.
Puchaty ma racje to nagminne u alkoholików odkładanie niepicia na jutro .
Druga sprawa to żaden okres abstynencji oraz zmiana trunków z mocniejszych na niskoprocentowe nie spowoduje odzyskanie kontroli nad piciem.Utrata panowania jest bezpowrotna to nieuleczalne na obecnym poziomie medycyny.
Jest uszkodzeniem upośledzeniem nie tylko psychicznym uzależnieniem ale też na poziomie fizjologicznym następują po przekroczeniu pewnej fazy nieodwracalne zmiany.To coś jak nieuleczalne uczulenie choć nie dokładnie to samo.
Następna sprawa to te 3 miesiące i przekonanie że dałabyś sobie po tym okresie radę - najprawdopodobniej NIE.
Najwięcej zapić nawrotów i wpadek następuje po roku abstynencji z moich obserwacji zdarzają się też nawroty i po 20 latach jak ktoś zaniedba leczenie.
Uzależnienia to choroba emocji coś jak nerwica depresja mania ale nie dokładnie to samo
Tłumienie uciekanie i wypieranie emocji powoduje ich chorowanie jest też związane z pewną indywidualną wrażliwością albo przewrażliwieniem mającym źródła różnie w dzieciństwie wieku dorastania itp
Sama pisałaś o piciu i znieczulaniu emocji po rozstaniu .
Praca z uczuciami i emocjami to podstawa najlepiej zacząć od terapii .
Nie łazić w miejsca w których piłaś dość głupie jest chodzenie do knajpy żeby się sprawdzać i nie pić nie zyskuje się tak żadnej mocy siły woli - bzdura na początku działa milion nałogowych podświadomych mechanizmów odruchów z których nie zdawałam sobie sprawy i po takich akcjach miałem suche kace bezsenne noce albo koszmary z piciem w tle.
Możesz jak nie czujesz się pewnie zmienić mieszkanie ale ja na końcówce na przykład piłem sam nikt nie jest w stanie Ciebie namówić i l nakłonić do picia bez Twojej zgody .Po za tym jest jeszcze obsesja picia nasilona zaraz po zaprzestaniu ona sam z siebie bardzo powoli opuszcza umysł ale u mnie minęła lub zelżała znacząco  po mniej więcej roku ona się jednak czi nie ma tego przemijania na zawsze .
No i szukanie wymówek - jesteśmy mistrzami świata w tym żeby znaleźć powód że nie można przestać
Ty też to teraz trochę robisz zagranica lokator itp Doświadczeń z tym mam całe tysiące nie wszystkie są moje
Język znasz jesteś ubezpieczona pracujesz w Europie to nie problem terapia dostajesz normalne zwolnienie  i nie można Ciebie zwolnić z powodu alkoholizmu Wiem wiem zaraz znajdziesz następny powód że czegoś się nie da a to świadczy o tym że chcesz pić tylko Cie zmęczyło i chcesz odpocząć od picia żeby odzyskać silę i dalej pić i być w złudzeniu jej posiadania  i walce o odzyskanie kontroli nad piciem
Nie chce pic to mało chce nie pić jest istotne.
Rozwalają  napięcie urazy przygnębienie beznadzieja ale też euforia to podstawowe emocje powodujące nawroty choroby jest tego oczywiście znacznie więcej.
Na początku program HALT i 4hmi pomagał witaminy magnez i dużo płynów niegazowanych rozmowy i udział w mityngach
Potem z górki aż do dziś

Uwierz mi, naprawdę nie szukam wymówki. Mam dość,’patrzę na ludzi, którzy żyją bez tego i ja tez kiedyś tak żyłam. Chce zwyczajnie do tego wrócić a jesnoczenie boje się tego życia ‚bez’. Chciałabym, aby możliwe stało się wypicie ze znajomymi kilku piw w weekend i niemyślenie o tym kolejny tydzień. Albo żeby zdarzył się weekend bez w ogóle. No bo myśle sobie, ze skoro mieszkałam z kimś kto mnie pilnował i dawałam radę to czemu sama nie mogę? I to naprawdę nie było piekło dla mnie. Nie miałam koszmarów ani napadów paranoi. Czasem czułam lek, ale to wszystko, do przeżycia. Strasznie chciałabym moc sama na sobie wymusić takie działanie. Co do unikania miejsc kojarzonych z piciem- nie przejdzie, bo na obecnym etapie pije sama w domu, w plenerze itp. Ale tez gdy uda mi się dzień czy dwa nie pic, jestem z siebie dumna i nie mam fizycznych objawów. Trudno to zrozumieć. Co Cię nakłoniło do zaprzestania? I czy uważasz, ze jest szansa na moim etapie przestać samemu?

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
SanTi napisał/a:

Aaaa! To Dziewczyno o Tobie czy moja biografia?!
Tylko ja nie piłam jeszcze tyle w Twoim wieku (4 piwa to był dla mnie zawsze max i kac, choć koleżanki potrafiły 7, a koledzy 12), ale scenariusz prawie identyczny: studia, firma, kariera... Leczenie pracowej nieśmiałości, domowego lenistwa, rodzinnej depresji... Obliczenia ekonomiczne, czy lepiej wychodzi piwo czy wóda. W którym sklepie już byłam, a w którym jeszcze nie. Nie upijałam się w trupa, nie odstawiałam żadnych akcji, a jeszcze często ratowałam koleżanki, które przesadziły. Ale tolerancja rosła sobie po cichu...
Jak się już "palnęłam w ten głupi łeb", to początki nie były łatwe. Dopiero wtedy przestałam normalnie pracować, sprzątać, gotować i pryskałam włosy suchym szamponem, bo nic mi się nie chciało. "Nie ma nagrody, to nie warto".
To się nazywa bodajże "wysoko funkcjonujący alkoholik" (dla kobiet polecam film: "Zabawa, zabawa"). Jak się napije, to aż tak bardzo po nim nie widać, a za to robi się super-skuteczny, aktywny, pracowity, zabawny... Do czasu...
Absolutnie nie warto fundować sobie takiego przewartościowywania priorytetów życiowych.
Choć (zaraz dostanę ochrzan od "bardziej doświadczonych w temacie") jestem też zdania, że pogarda ze strony wielu terapeutów i ich chęć wytatuowania nam na czole słowa "alkoholik" nie prowadzi do niczego dobrego. Mój lekarz i mój mąż sprawdzili się na całe szczęście idealnie: nie potępili, stwierdzili, że jestem dzielna, wartościowa i warto mnie wspierać. Pomogłam w życiu wielu ludziom, to teraz oni mi pomogą. A ja nie chcę zawieść ani ich ani samej siebie. Tak, piłam (głównie po śmierci najbliższych mi osób). Ale jestem człowiekiem, a nie alkoholikiem. Za alkoholików uznam tylko osoby, które wciąż piją i nic z tym nie robią, pomimo konsekwencji swoich zachowań, zwłaszcza wobec innych.
Zacznij od leczenia pozornie "prostszych rzeczy": samotności, lęków, traum... Ochota na alkohol zacznie powoli sama przechodzić, a potem będzie już dużo łatwiejsza do zwalczenia, gdy nie będziesz o niej tyle myśleć. I nie łącz postanowień typu "dziś nie piję, dziś sprzątam". Raczej "dziś nie piję, obejrzę serial i zjem czekoladę". wink
PS - chętnie pogadam, raczej zrozumiem i na bank nie skrytykuję, ale nie podam tu teraz prywatnego maila...

Dziękuje serdecznie za słowa otuchy i zrozumienie. A jak mogłybyśmy się skontaktować? Może osobny fikcyjny mail?

13 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-30 18:09:20)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Miałem wypadek i to nie po pijanemu tylko chyba dwa dni po nagłym odstawieni alkoholu dostałem delirium podczas prowadzenia samochodu .
Samochód do kasacji "maluch" nikomu na szczęście oprócz mnie nic się nie stało
Tez piłem sam nikt już za bardzo nie chciał ze mną a mnie w.....li inni ludzie i wciągałem amfę "złote czasy " super towar początek lat 90 tych.
Wcześniej jak miałem 24 -25 lat rodzina + narzeczona po jakiejś mojej akcji z ranami na głowie zmusiła mnie do terapii chodziłem z 2 miesiące i na AA same stare zgredy,nudy, bzdury i nic się nie zgadzało nie miałem takich konsekwencji jak ludzie opowiadali jakieś omamy padaczki delirki  ale nie wszyscy ja wyławiałem tych "najgorszych"dla mnie wygodnych .
Ja osobiście nic takiego jeszcze nie przeżyłem urwany film obcierka - wszystko.Byłem takim wesołym "wiecznym" studentem imprezowym  pracowałem dorywczo miałem mieszkanie po babci ot wszystko było niby normalnie czasem coś se zrobiłem ale ryzyk fizyk zdarza się .
Po tych dwóch miesiącach "rozczarowań terapią " uznałem że sam sobie poradzę a  abstynencja mnie znudziła napięcie podskórne z którym nie miałem zbytnio kontaktu mnie rozsadzało i ruszyłem pewny że odzyskałem panowanie .
Dziewczyna odeszła rodzice odcięli się ode mnie z dwa lata tak szalałem po drodze miałem jakieś przerwy dla nabrania sił wyprostowania krzywych akcji z kasą w pracy itp
Zaliczyłem omamy czuciowe i wzrokowe widziałem różne rzeczy i czułem np owady na sobie urwane filmy zdarzały się coraz częściej nawet po niewielkiej ilości alkoholu nie pamiętam całych tygodni no i aż do newralgicznego dnia
Na detoksie w szpitalu obudziłem się i ucieszyłem że oddycham po wyjściu już nikt nie musiał mnie namawiać nie czekałem sam znalazłem drogę do poradni.Nie wszyscy dotykają takiego dna jak ja jedni upadają niżej inni wystarczy że dziecko poprosi tato nie pij już znam takiego 15 lat nie pije dla siebie i córki żony szczęśliwy człowiek nie poniósł takich strasznych konsekwencji jak niektórzy.

" I czy uważasz, ze jest szansa na moim etapie przestać samemu?"
To zawsze mi jest trudno ocenić jak widzisz różnie ludzie traktują nawet samo słowo alkoholik ale to nie jest tak strasznie ważne to etykietki czasem wstyd alkoholicy piją lub nie piją to choroba moralne oceny są jakie są nic się na to nie poradzi.
Te chore nieszczęsne emocje to jest problem alkohol to skutek nie przyczyna potem to się miesza i nie wiadomo co jest na początku samo picie dostarcza chorych emocji i ta cholerna walka.
A wracając do pytania strasznie trudno jest samemu dodatkowo opory przed leczeniem to część choroby taka niby pozorna samodzielność upór przekora niewiedza itp Z kolei na strachu też niedaleko się zajdzie starcza na początek dalej jest wybór dobrowolność a nie przymus nie picia .
Problem uzależnienia jest strasznie złożony wiąże się też z samotnością pychą problemem ze zwracaniem się o pomoc
Dlatego warto przekonać się i w pewnym sensie zaufać tym co wyszli z tego syfu którzy nie krytykują moralizują osądzają teoretyzują jednocześnie akceptują Ciebie jaka jesteś jaka przyszłaś porąbana jak my na początku.
A mówienie o emocjach problemach toni  tak naprawdę trudnego pomaga utrzymać trzeźwość uwalnia od napięcia w bezpiecznym miejscu gdzie jestem akceptowany.Samemu nie jest łatwo przyglądać się sobie przepracowanie traum urazów lęków wymaga po prostu obecności drugiego człowieka co potrafi słuchać ma doświadczenie umie wychwycić pewien fałsz w rozumowaniu wykręty itp.
Na jakim jesteś etapie myślę że już na takim w którym masz jakąś obsesje picia liczysz dni w których nie pijesz po co co chcesz udowodnić że masz silną wole ? Pijesz sama to niepokojące i częste .Wzrost tolerancji też jest dość charakterystyczny.Zawalasz pracę zaniedbujesz życie i siebie wiele na odwal się powierzchownie to znane mi zachowanie byle skończyć coś i uciec w odlot uśmierzyć nerwy .Marzysz o normalnym fajnym piciu tez to niepokojące .No i ten lęk przed życiem bez alkoholu - Twój (brak lęku ) spokój ZALEŻY od alkoholu to ważne może świadczyć o uzależnionym myśleniu.
Jak jest z Tobą tak naprawdę sama to jesteś w stanie sprawdzić niespecjalnie lubię stawiać diagnozy przez internet za mało informacji na ogół.

14

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:
SanTi napisał/a:

Aaaa! To Dziewczyno o Tobie czy moja biografia?!
Tylko ja nie piłam jeszcze tyle w Twoim wieku (4 piwa to był dla mnie zawsze max i kac, choć koleżanki potrafiły 7, a koledzy 12), ale scenariusz prawie identyczny: studia, firma, kariera... Leczenie pracowej nieśmiałości, domowego lenistwa, rodzinnej depresji... Obliczenia ekonomiczne, czy lepiej wychodzi piwo czy wóda. W którym sklepie już byłam, a w którym jeszcze nie. Nie upijałam się w trupa, nie odstawiałam żadnych akcji, a jeszcze często ratowałam koleżanki, które przesadziły. Ale tolerancja rosła sobie po cichu...
Jak się już "palnęłam w ten głupi łeb", to początki nie były łatwe. Dopiero wtedy przestałam normalnie pracować, sprzątać, gotować i pryskałam włosy suchym szamponem, bo nic mi się nie chciało. "Nie ma nagrody, to nie warto".
To się nazywa bodajże "wysoko funkcjonujący alkoholik" (dla kobiet polecam film: "Zabawa, zabawa"). Jak się napije, to aż tak bardzo po nim nie widać, a za to robi się super-skuteczny, aktywny, pracowity, zabawny... Do czasu...
Absolutnie nie warto fundować sobie takiego przewartościowywania priorytetów życiowych.
Choć (zaraz dostanę ochrzan od "bardziej doświadczonych w temacie") jestem też zdania, że pogarda ze strony wielu terapeutów i ich chęć wytatuowania nam na czole słowa "alkoholik" nie prowadzi do niczego dobrego. Mój lekarz i mój mąż sprawdzili się na całe szczęście idealnie: nie potępili, stwierdzili, że jestem dzielna, wartościowa i warto mnie wspierać. Pomogłam w życiu wielu ludziom, to teraz oni mi pomogą. A ja nie chcę zawieść ani ich ani samej siebie. Tak, piłam (głównie po śmierci najbliższych mi osób). Ale jestem człowiekiem, a nie alkoholikiem. Za alkoholików uznam tylko osoby, które wciąż piją i nic z tym nie robią, pomimo konsekwencji swoich zachowań, zwłaszcza wobec innych.
Zacznij od leczenia pozornie "prostszych rzeczy": samotności, lęków, traum... Ochota na alkohol zacznie powoli sama przechodzić, a potem będzie już dużo łatwiejsza do zwalczenia, gdy nie będziesz o niej tyle myśleć. I nie łącz postanowień typu "dziś nie piję, dziś sprzątam". Raczej "dziś nie piję, obejrzę serial i zjem czekoladę". wink
PS - chętnie pogadam, raczej zrozumiem i na bank nie skrytykuję, ale nie podam tu teraz prywatnego maila...

Dziękuje serdecznie za słowa otuchy i zrozumienie. A jak mogłybyśmy się skontaktować? Może osobny fikcyjny mail?

Sorry za głupawy adres: setkaisledzik@gmail.com . Tak, żeby nam się (dziewczynom z tym problemem) kojarzyło.

15 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-08-30 14:31:16)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Myślę, że nie ogarniesz tego sama.
Gdybyś mieszkała w Polsce, dałabym Ci namiary na 2 świetne ośrodki odwykowe (sprawdzone) oraz na bardzo dobrego psychiatrę.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Cyngli napisał/a:

Myślę, że nie ogarniesz tego sama.
Gdybyś mieszkała w Polsce, dałabym Ci namiary na 2 świetne ośrodki odwykowe (sprawdzone) oraz na bardzo dobrego psychiatrę.

Daj, rozważam powrót

17

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Myślę, że nie ogarniesz tego sama.
Gdybyś mieszkała w Polsce, dałabym Ci namiary na 2 świetne ośrodki odwykowe (sprawdzone) oraz na bardzo dobrego psychiatrę.

Daj, rozważam powrót

Napiszę do Ciebie na priv.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
SanTi napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:
SanTi napisał/a:

Aaaa! To Dziewczyno o Tobie czy moja biografia?!
Tylko ja nie piłam jeszcze tyle w Twoim wieku (4 piwa to był dla mnie zawsze max i kac, choć koleżanki potrafiły 7, a koledzy 12), ale scenariusz prawie identyczny: studia, firma, kariera... Leczenie pracowej nieśmiałości, domowego lenistwa, rodzinnej depresji... Obliczenia ekonomiczne, czy lepiej wychodzi piwo czy wóda. W którym sklepie już byłam, a w którym jeszcze nie. Nie upijałam się w trupa, nie odstawiałam żadnych akcji, a jeszcze często ratowałam koleżanki, które przesadziły. Ale tolerancja rosła sobie po cichu...
Jak się już "palnęłam w ten głupi łeb", to początki nie były łatwe. Dopiero wtedy przestałam normalnie pracować, sprzątać, gotować i pryskałam włosy suchym szamponem, bo nic mi się nie chciało. "Nie ma nagrody, to nie warto".
To się nazywa bodajże "wysoko funkcjonujący alkoholik" (dla kobiet polecam film: "Zabawa, zabawa"). Jak się napije, to aż tak bardzo po nim nie widać, a za to robi się super-skuteczny, aktywny, pracowity, zabawny... Do czasu...
Absolutnie nie warto fundować sobie takiego przewartościowywania priorytetów życiowych.
Choć (zaraz dostanę ochrzan od "bardziej doświadczonych w temacie") jestem też zdania, że pogarda ze strony wielu terapeutów i ich chęć wytatuowania nam na czole słowa "alkoholik" nie prowadzi do niczego dobrego. Mój lekarz i mój mąż sprawdzili się na całe szczęście idealnie: nie potępili, stwierdzili, że jestem dzielna, wartościowa i warto mnie wspierać. Pomogłam w życiu wielu ludziom, to teraz oni mi pomogą. A ja nie chcę zawieść ani ich ani samej siebie. Tak, piłam (głównie po śmierci najbliższych mi osób). Ale jestem człowiekiem, a nie alkoholikiem. Za alkoholików uznam tylko osoby, które wciąż piją i nic z tym nie robią, pomimo konsekwencji swoich zachowań, zwłaszcza wobec innych.
Zacznij od leczenia pozornie "prostszych rzeczy": samotności, lęków, traum... Ochota na alkohol zacznie powoli sama przechodzić, a potem będzie już dużo łatwiejsza do zwalczenia, gdy nie będziesz o niej tyle myśleć. I nie łącz postanowień typu "dziś nie piję, dziś sprzątam". Raczej "dziś nie piję, obejrzę serial i zjem czekoladę". wink
PS - chętnie pogadam, raczej zrozumiem i na bank nie skrytykuję, ale nie podam tu teraz prywatnego maila...

Dziękuje serdecznie za słowa otuchy i zrozumienie. A jak mogłybyśmy się skontaktować? Może osobny fikcyjny mail?

Sorry za głupawy adres: setkaisledzik@gmail.com . Tak, żeby nam się (dziewczynom z tym problemem) kojarzyło.

Napisałam, w nazwie tez trunek

19 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-31 09:03:51)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:
paslawek napisał/a:

Wspólnota AA (Anonimowi Alkoholicy )nie jest terapią to grupy wsparcia "darmowe" a właściwie utrzymujące się z dobrowolnych składek nie ma przymusu płacić.
AA jest wszędzie ale ja nie jestem aktywistą i działaczem trzeźwościowym i nie namawiam Ciebie wiem z doświadczenia że osoby które same sobie poradziły z problemem są tak nieliczne jak jednorożce zdarzają się ale rzadko. i na ogół tez korzystały z jakiejś formy pomocy na początku.
Mnie pomogło AA i terapia najpierw zamknięty odwyk na 6 tygodni potem dwa razy w tygodniu popołudniami udział w terapii w poradni oraz wyjazdy na obozy terapeutyczne w sumie z 12 lat terapii.
Puchaty ma racje to nagminne u alkoholików odkładanie niepicia na jutro .
Druga sprawa to żaden okres abstynencji oraz zmiana trunków z mocniejszych na niskoprocentowe nie spowoduje odzyskanie kontroli nad piciem.Utrata panowania jest bezpowrotna to nieuleczalne na obecnym poziomie medycyny.
Jest uszkodzeniem upośledzeniem nie tylko psychicznym uzależnieniem ale też na poziomie fizjologicznym następują po przekroczeniu pewnej fazy nieodwracalne zmiany.To coś jak nieuleczalne uczulenie choć nie dokładnie to samo.
Następna sprawa to te 3 miesiące i przekonanie że dałabyś sobie po tym okresie radę - najprawdopodobniej NIE.
Najwięcej zapić nawrotów i wpadek następuje po roku abstynencji z moich obserwacji zdarzają się też nawroty i po 20 latach jak ktoś zaniedba leczenie.
Uzależnienia to choroba emocji coś jak nerwica depresja mania ale nie dokładnie to samo
Tłumienie uciekanie i wypieranie emocji powoduje ich chorowanie jest też związane z pewną indywidualną wrażliwością albo przewrażliwieniem mającym źródła różnie w dzieciństwie wieku dorastania itp
Sama pisałaś o piciu i znieczulaniu emocji po rozstaniu .
Praca z uczuciami i emocjami to podstawa najlepiej zacząć od terapii .
Nie łazić w miejsca w których piłaś dość głupie jest chodzenie do knajpy żeby się sprawdzać i nie pić nie zyskuje się tak żadnej mocy siły woli - bzdura na początku działa milion nałogowych podświadomych mechanizmów odruchów z których nie zdawałam sobie sprawy i po takich akcjach miałem suche kace bezsenne noce albo koszmary z piciem w tle.
Możesz jak nie czujesz się pewnie zmienić mieszkanie ale ja na końcówce na przykład piłem sam nikt nie jest w stanie Ciebie namówić i l nakłonić do picia bez Twojej zgody .Po za tym jest jeszcze obsesja picia nasilona zaraz po zaprzestaniu ona sam z siebie bardzo powoli opuszcza umysł ale u mnie minęła lub zelżała znacząco  po mniej więcej roku ona się jednak czi nie ma tego przemijania na zawsze .
No i szukanie wymówek - jesteśmy mistrzami świata w tym żeby znaleźć powód że nie można przestać
Ty też to teraz trochę robisz zagranica lokator itp Doświadczeń z tym mam całe tysiące nie wszystkie są moje
Język znasz jesteś ubezpieczona pracujesz w Europie to nie problem terapia dostajesz normalne zwolnienie  i nie można Ciebie zwolnić z powodu alkoholizmu Wiem wiem zaraz znajdziesz następny powód że czegoś się nie da a to świadczy o tym że chcesz pić tylko Cie zmęczyło i chcesz odpocząć od picia żeby odzyskać silę i dalej pić i być w złudzeniu jej posiadania  i walce o odzyskanie kontroli nad piciem
Nie chce pic to mało chce nie pić jest istotne.
Rozwalają  napięcie urazy przygnębienie beznadzieja ale też euforia to podstawowe emocje powodujące nawroty choroby jest tego oczywiście znacznie więcej.
Na początku program HALT i 4hmi pomagał witaminy magnez i dużo płynów niegazowanych rozmowy i udział w mityngach
Potem z górki aż do dziś

Uwierz mi, naprawdę nie szukam wymówki. Mam dość,’patrzę na ludzi, którzy żyją bez tego i ja tez kiedyś tak żyłam. Chce zwyczajnie do tego wrócić a jesnoczenie boje się tego życia ‚bez’. Chciałabym, aby możliwe stało się wypicie ze znajomymi kilku piw w weekend i niemyślenie o tym kolejny tydzień. Albo żeby zdarzył się weekend bez w ogóle. No bo myśle sobie, ze skoro mieszkałam z kimś kto mnie pilnował i dawałam radę to czemu sama nie mogę? I to naprawdę nie było piekło dla mnie. Nie miałam koszmarów ani napadów paranoi. Czasem czułam lek, ale to wszystko, do przeżycia. Strasznie chciałabym moc sama na sobie wymusić takie działanie. Co do unikania miejsc kojarzonych z piciem- nie przejdzie, bo na obecnym etapie pije sama w domu, w plenerze itp. Ale tez gdy uda mi się dzień czy dwa nie pic, jestem z siebie dumna i nie mam fizycznych objawów. Trudno to zrozumieć. Co Cię nakłoniło do zaprzestania? I czy uważasz, ze jest szansa na moim etapie przestać samemu?

Buszująca w zbożu, pasławek, jak zwykle, świetnie Tobie opisał pewne mechanizmy, co i jak działa.
Chciałabym tylko dodać to, co mi się wydaje, że za słabo jeszcze w tym wątku wybrzmiało, czyli że tak jak ja widzę Twoją postawę wobec Twojego nałogu(?), to rzuca mi się w oczy, że Ty chciałabyś pozbyć się OBJAWÓW, jakim jest picie, bez dotykania przyczyn, albo tych przyczyn nie zauważasz jeszcze a dopiero terapia, o której też zresztą pisał pasławek, mogłaby Tobie uzmysłowić sobie, gdzie tkwi problem, przyjrzeć się mu i przepracować, żeby ostatecznie go zniwelować. Wydaje mi się, a jeśli się mylę, to niech mnie pasławek skoryguje, że ucieczka w zachowania autodestrukcyjne ma swoje głębiej ukryte przyczyny.
Tym samym, inna osoba, jak np. koleżanka, z która mieszkałaś, nie jest w stanie usunąć przyczyn, ale mogła tylko trochę pomóc Ci ograniczyć OBJAWY Twojej „choroby”. Inna osoba nie pomoże Tobie
- w stworzeniu rodzaju psychicznego pancerza, który pomoże Ci w radzeniu sobie z okresami przygnębienia i gorszego nastroju;
- nie poprawi Ci na dłużej nastroju, bo nie usunie pierwotnych przyczyn, dla których szukasz ucieczki w alko;
- nie zmieni Twojej psychiki, żebyś zrezygnowała z fałszowania rzeczywistości i samooszukiwania się, że możesz zapanować nad OBJAWAMI;
- wreszcie nie zlikwiduje psychicznego uzależnienia (a może i fizycznego - od kiedy zobaczyłam wyniki neuroobrazowania, które pokazują, jak działa na mózg aldehyd kwasu octowego, czyli metabolit alkoholu, samo to jest przerażające).
Pije się z powodów, przedstawionych powyżej, dlatego, jak ktoś Ci zakaże picia i będzie pilnował, to Cię nie uleczy, musisz zając się sobą i POWODAMI picia.
Zresztą problem jest wydaje mi się, że u Ciebie szerszy, bo pamiętam z innego wątku, źe pisałaś o ładowaniu się w relacje z mężczyznami, z którymi właściwie nie masz szans być naprawdę blisko. Tak intuicyjnie wyczuwam u Ciebie jakiś wewnętrzny konflikt na linii bliskość-osamotnienie, ale to tylko przeczucia.



PS
paslawku, mam do Ciebie pytanie, na które być może znasz, przeczuwasz odpowiedź.
Zastanawiam się jak to jest z alkoholizmem kobiet. Bo wydaje mi się, że alkoholizm kobiet jest o wiele trudniejszy do zniwelowania. A wynika to z tego, że aby przekroczyć barierę społeczną alkoholizmu kobiet, czyli większy niż w przypadku mężczyzn ostracyzm, wstyd, obawa przed utratą opinii, potrzebna jest też większa „patologia”. Jak to widzisz?

20 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-31 13:32:36)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Witaj Magdaleno
Myślę że jest wiele racji w Twoim postrzeganiu alkoholizmu kobiet to się odrobinę zmieniło na przestrzeni lat powiedzmy 25 lat.
Kobiety ukrywały swoje picie i problem z tym częściej niż mężczyźni ze względu na opinie presję
stereotypy dyżurne typu, pije to puszczalska, na pewno zdradza,jaka z niej matka itp
Największą grupę jaką ja widzę wśród kobiet alkoholiczek to jednak wcale nie imprezowiczki,czy "menelice'
tylko to "zwykłe" pracujące kobiety na ogół w związkach matki pijące samotnie w domu lub z koleżanką
ukrywające swoje problemy przed światem są o najprzeróżniejszym statusie materialnym cały rozrzut zawodów
Druga liczna grupa to singielki pijące samotnie uciekające w swój świat jednocześnie przed samotnością i założeniem rodziny duży konflikt.
Pochodzenie z rodziny dysfunkcyjnej wcale nie jest jakby obowiązkowe jest częstsze ale nie jest pewnikiem.
W ostatnich 15 latach jednak to się nieco zmieniło to postrzeganie kobiet nie jest to na pewno rewolucja ale obserwuje dużo więcej kobiet i to młodych trafiających na leczenie.
Nie przejmują się już tak słowem kluczem "alkoholiczka" jak ich starsze koleżanki ale ja nie jestem jakimś fanatycznym zwolennikiem przyznawania się do bycia alkoholikiem/czką nie przez opinie ale raczej jest to moja osobista sprawa inni ludzie nie mają obowiązku rozumieć mnie i tego zjawiska dyskusje bywały o tym bezpłodne czy alkoholizm jest chorobą czy świadomie można być stać się alkoholikiem i różne takie alkoholik z gruntu jest dla niektórych zły i koniec a kobieta alkoholik to już w ogóle samo zło.Tłumaczenie się i przyznawanie do alkoholizmu kiedyś traktowałem trochę "sportowo" ze względu na różne reakcje i moje uczucia z tym związane smile
To pewnie dla tego że jednak zmienił się w ogóle nieco obraz alkoholika już nie jest to "oczywisty" żul pod sklepem.
W postrzeganiu alkoholiczek pokutuje jeszcze zwłaszcza w mniejszych miastach czy wsiach przekonanie o tym że kobieta nie może być tak słaba i nie wolno jej uciekać w picie musi to musi tamto.
Facetom zdecydowanie bardziej się odpuszcza a jak już przestają pić to bywają postrzegani często jak bohaterowie kobiety jednak inaczej się jeszcze osądza i mniej wybacza podejrzewa o większe "zbrodnie".
Ale jak kobieta sięgnie dna i postanowi się leczyć to ja obserwuje że motywacja jest bez kompromisowa,szybciej stają na nogi dla siebie samych samodzielniej myślą i głębiej wchodzą w leczeniu w  obserwacje emocji mówienie o nich w związku z problemami.
to moje subiektywne zdanie i oczywiście nie jest to żelazna reguła  akurat u mnie jest tak że mam więcej kumpelek niż kumpli wśród osób leczących się z uzależnień.


MagdaLena1111 napisał/a:

"ucieczka w zachowania autodestrukcyjne ma swoje głębiej ukryte przyczyny "


Zdecydowanie tak jest choć na samym początku leczenia samo picie i ćpanie wydaje się największym dostawcą problemów dzieje się tak dlatego że wytwarzają się jakby dwa światy jeden związany z przykrym obowiązkiem życia ten kurczy się z czasem coraz bardzie a drugi to ten świat w ucieczce i bezustanne kontrolowanie go to ta walka o utrzymanie złudzeń panowania nad rzeczywistością a konkretnie utrzymanie otoczenia w przekonaniu że wszystko jest ok .
Picie ćpanie to jednak wierzchołek góry  lodowej to skutek przyczyny tkwią właśnie głębiej w przeżywaniu emocji
reakcjami na otoczenie jest to bardzo indywidualna sprawa ( na ogół dzieciństwo należy wziąć pod lupę lub okres nastoletni albo oba na raz).
Kiedyś jak zaczynałem lekarzom psychiatrom o wiele trudniej było zdiagnozować takie "umiarkowanie" pijące po cichu osoby częściej diagnoza to była jakaś nerwica lub depresja nawet picie dla specjalistów nie było sygnałem uważano że lecząc na depresje lub nerwice picie wróci do normy nie zalecano abstynencji bo niby picie nie wydawało się niczym groźnym takie coś w tle a jednak jest tak że samo picie i życie w piciu jest już chore samo w sobie odstawienie jest konieczne bo utrata kontroli okazała się w świetle badań absolutnie bezpowrotna nie ma jak na razie pigułki na odzyskanie panowanie nad piciem kiedyś nawet próbowano eksperymentować z LSD ale nic to nie dało podobnie jak tresowanie bólem czy obrzydzeniem wstrętem do alkoholu nie da się wymusić ponownej kontroli a kontrola dla alkoholika staję się najważniejszą sprawą życiową walczy się do upadłego nie widząc tego że nie tam leży prawdziwy problem.Nawet okres abstynencji wymuszonej lub dobrowolnej nie zawsze jest jakby "wyznacznikiem" (oczywiście to tylko pozornie) problemów z emocjami osoby z uzależnieniem w większości do absolutnej perfekcji mają opanowany mechanizm tłumienia wypierania spychania niektórych uczuć i wywoływania niektórych  ich na żądanie zawołanie automatycznie do tego stopnia że wydaję się że człowiek czasem nic nie czuje zerowy kontakt pozorny "spokój" "sztuczna radość "udawanie równowagi oczywiście do czasu bo uczucia nie znikają ot tak z czasem pojawia się niechęć przygnębienie napięcie niepokój lęk nienazwane nie wiadomo skąd zupełnie od czapy niby z niczym nie związane z opóźnieniem wszyscy wszystko drażni irytuje ja znałem dwa uczucia albo byłem wk...ny albo czułem się ch...wo.Całe mnóstwo energii życiowej idzie w udawanie przed sobą i innymi "silnej woli" racjonalizowanie niemal każdy alkoholik jest "psychoanalitykiem" swym zwłaszcza w bezsenne noce próbuje wytłumaczyć sobie zachowania zaniechania impulsy i zrozumieć bezsilność wymusić odzyskanie kierowania swoim życiem smile itp .Natychmiastowe picie odruch ucieczki  na skutek jakiś tragicznych wydarzeń to nie jedyne zjawisko bo to tak naprawdę zespół uzależnienia bardzo zróżnicowany.Sytuacje o których wspomina Autorka czyli picie na stres, przed rozmową ,randką, na nudę, żeby się za coś w końcu zabrać sprzątanie gotowanie tego jest setki takie powiązanie powoduje nieodporność na stres jak alkohol nie może być dostępny czy picie jest niezbyt możliwe występuje wzmocnienie niechęci do stawiania czoła sytuacjom i okolicznościom nawet błahym wchodzenia w uczucia np lęki to z kolei wzmaga chęć picia odruch pragnienie doznania ulgi można nawet poświęcić dużo czasu i namęczyć się dla tej nagrody to jak słusznie zauważyła sama Autorka powoduje zapętleni kolo zależności "im gorzej tym lepiej im lepiej tym gorzej " stąd jak robi się spokojnie nieświadomie szuka się kłopotów punktu zaczepienia "Lubienie" picia jest też po części iluzją próbą usprawiedliwienia niezrozumiałych zachowań i zawodów sobą samym unikaniem wstrętu do siebie.
"Łatwiej"( oczywiście pozornie )nieco miały lub mają osoby leczące się z zaburzeń lub chorób psychicznych które uzależniły się od alkoholu bo niebezpieczne są interakcje niektórych leków z alkoholem i abstynencja jest czymś oczywistym.

21

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:
paslawek napisał/a:

Wspólnota AA (Anonimowi Alkoholicy )nie jest terapią to grupy wsparcia "darmowe" a właściwie utrzymujące się z dobrowolnych składek nie ma przymusu płacić.
AA jest wszędzie ale ja nie jestem aktywistą i działaczem trzeźwościowym i nie namawiam Ciebie wiem z doświadczenia że osoby które same sobie poradziły z problemem są tak nieliczne jak jednorożce zdarzają się ale rzadko. i na ogół tez korzystały z jakiejś formy pomocy na początku.
Mnie pomogło AA i terapia najpierw zamknięty odwyk na 6 tygodni potem dwa razy w tygodniu popołudniami udział w terapii w poradni oraz wyjazdy na obozy terapeutyczne w sumie z 12 lat terapii.
Puchaty ma racje to nagminne u alkoholików odkładanie niepicia na jutro .
Druga sprawa to żaden okres abstynencji oraz zmiana trunków z mocniejszych na niskoprocentowe nie spowoduje odzyskanie kontroli nad piciem.Utrata panowania jest bezpowrotna to nieuleczalne na obecnym poziomie medycyny.
Jest uszkodzeniem upośledzeniem nie tylko psychicznym uzależnieniem ale też na poziomie fizjologicznym następują po przekroczeniu pewnej fazy nieodwracalne zmiany.To coś jak nieuleczalne uczulenie choć nie dokładnie to samo.
Następna sprawa to te 3 miesiące i przekonanie że dałabyś sobie po tym okresie radę - najprawdopodobniej NIE.
Najwięcej zapić nawrotów i wpadek następuje po roku abstynencji z moich obserwacji zdarzają się też nawroty i po 20 latach jak ktoś zaniedba leczenie.
Uzależnienia to choroba emocji coś jak nerwica depresja mania ale nie dokładnie to samo
Tłumienie uciekanie i wypieranie emocji powoduje ich chorowanie jest też związane z pewną indywidualną wrażliwością albo przewrażliwieniem mającym źródła różnie w dzieciństwie wieku dorastania itp
Sama pisałaś o piciu i znieczulaniu emocji po rozstaniu .
Praca z uczuciami i emocjami to podstawa najlepiej zacząć od terapii .
Nie łazić w miejsca w których piłaś dość głupie jest chodzenie do knajpy żeby się sprawdzać i nie pić nie zyskuje się tak żadnej mocy siły woli - bzdura na początku działa milion nałogowych podświadomych mechanizmów odruchów z których nie zdawałam sobie sprawy i po takich akcjach miałem suche kace bezsenne noce albo koszmary z piciem w tle.
Możesz jak nie czujesz się pewnie zmienić mieszkanie ale ja na końcówce na przykład piłem sam nikt nie jest w stanie Ciebie namówić i l nakłonić do picia bez Twojej zgody .Po za tym jest jeszcze obsesja picia nasilona zaraz po zaprzestaniu ona sam z siebie bardzo powoli opuszcza umysł ale u mnie minęła lub zelżała znacząco  po mniej więcej roku ona się jednak czi nie ma tego przemijania na zawsze .
No i szukanie wymówek - jesteśmy mistrzami świata w tym żeby znaleźć powód że nie można przestać
Ty też to teraz trochę robisz zagranica lokator itp Doświadczeń z tym mam całe tysiące nie wszystkie są moje
Język znasz jesteś ubezpieczona pracujesz w Europie to nie problem terapia dostajesz normalne zwolnienie  i nie można Ciebie zwolnić z powodu alkoholizmu Wiem wiem zaraz znajdziesz następny powód że czegoś się nie da a to świadczy o tym że chcesz pić tylko Cie zmęczyło i chcesz odpocząć od picia żeby odzyskać silę i dalej pić i być w złudzeniu jej posiadania  i walce o odzyskanie kontroli nad piciem
Nie chce pic to mało chce nie pić jest istotne.
Rozwalają  napięcie urazy przygnębienie beznadzieja ale też euforia to podstawowe emocje powodujące nawroty choroby jest tego oczywiście znacznie więcej.
Na początku program HALT i 4hmi pomagał witaminy magnez i dużo płynów niegazowanych rozmowy i udział w mityngach
Potem z górki aż do dziś

Uwierz mi, naprawdę nie szukam wymówki. Mam dość,’patrzę na ludzi, którzy żyją bez tego i ja tez kiedyś tak żyłam. Chce zwyczajnie do tego wrócić a jesnoczenie boje się tego życia ‚bez’. Chciałabym, aby możliwe stało się wypicie ze znajomymi kilku piw w weekend i niemyślenie o tym kolejny tydzień. Albo żeby zdarzył się weekend bez w ogóle. No bo myśle sobie, ze skoro mieszkałam z kimś kto mnie pilnował i dawałam radę to czemu sama nie mogę? I to naprawdę nie było piekło dla mnie. Nie miałam koszmarów ani napadów paranoi. Czasem czułam lek, ale to wszystko, do przeżycia. Strasznie chciałabym moc sama na sobie wymusić takie działanie. Co do unikania miejsc kojarzonych z piciem- nie przejdzie, bo na obecnym etapie pije sama w domu, w plenerze itp. Ale tez gdy uda mi się dzień czy dwa nie pic, jestem z siebie dumna i nie mam fizycznych objawów. Trudno to zrozumieć. Co Cię nakłoniło do zaprzestania? I czy uważasz, ze jest szansa na moim etapie przestać samemu?

Na każdym etapie jest szansa wyjść samemu. Wyszedłem będąc po 5 letnim ciągu, gdzie wypijałem minimum 0,5 litra dziennie, codziennie. Z przerwą miesięczną (oszukiwanie się, że jak nie piłem przez miesiąc, to nie jestem alkoholikiem). Chciałem przestać, wiec przestałem. Chcieć trzeba, metody są bez znaczenia. Piętrzenie trudności i wymówki, to objaw uzależnienia. Nie chcesz, nie pijesz. Pijesz, znaczy chcesz pić.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Nie wiem, czy tak łatwo można powiedzieć, pijesz- chcesz pic. Chyba słuszniejsze jest określenie, chciałabym nie potrzebować, ale stres mnie tak pożera, ze nakłania do tego. Stres, euforia, smutek, właściwie każde uczucie jest wytłumaczeniem dla uzależnionego. Ale najgorsze jest picie z wyrzutami sumienia, niby zagłusza emocje i nie czuje wtedy tego trzęsienia ziemi w ciele, ale z kolei ogromne poczucie winy sprawia, ze otwieram te butelkę i bluźnię na siebie w głowie, ze jestem słaba, żałosna i chyba lepiej byłoby nie żyć. Mój tata jak już wspominałam uczęszczał do AA. Zostały mu również zaproponowane leki, których odmówił. Lekarz powiedział, ze będzie ciężej, ale tata chciał dać radę i nie popaść w kolejne uzależnienie, bo my , alkoholicy mamy chyba tendencje do popadania z uzależnienia w uzależnienie. Niby jedno się pokonało, ale pozornie, bo zastąpiliśmy to czymś innym. Np kompulsywnym jedzeniem, jaraniem, w skrajnych przypadkach narkotykami lub samookaleczeniem, co tez już przeszłam. Wracając do taty, mówił, ze nie spał całe noce, chodził w pracy nieprzytomny, ale jest dumny, ze dał radę, a zle samopoczucie w końcu minęło. Nie wiem skad wziął sile na to, mówi, ze dla nas, dla rodziny. A ja nie mam rodziny własnej, wiec dla kogo? Dla siebie? Mało przekonujące, skoro nie mam do siebie szacunku w tej chwili...

23

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Koniecznie pozdrów swojego tatę prawie wszystko co napisałaś dotyczy też mnie bardzo to podobne że aż no nie wiem co.
Trzymaj się i zasuwaj na terapię
Właściwie to i tak każdy sam podejmuje wybór nawet całe AA nie upilnowałoby mnie czy Twojego tatę
Wiesz już sporo na tatę też możesz liczyć choć on nie wytrzeźwieje za Ciebie mimo ogromnego doświadczenia.
Dla siebie co w tym złego od tego się zaczyna i na tym nie kończy ze sobą będziesz do końca życia to takie mało ważne i mało przekonywujące ja byłem zupełnie sam jak chcesz przeżyć to co ja i masz wątpliwości to pij wszystko jest przed Tobą.
Kiedyś może założysz rodzinę trzeźwa żona matka to skarb nawet nie wiesz jaki ja znam ich sporą ilość właśnie z AA.

24

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Z nałogu można wyjść tylko i wyłącznie dla siebie. ;-)

25 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-09-02 11:39:02)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Nie wiem, czy tak łatwo można powiedzieć, pijesz- chcesz pic. Chyba słuszniejsze jest określenie, chciałabym nie potrzebować, ale stres mnie tak pożera, ze nakłania do tego. Stres, euforia, smutek, właściwie każde uczucie jest wytłumaczeniem dla uzależnionego. Ale najgorsze jest picie z wyrzutami sumienia, niby zagłusza emocje i nie czuje wtedy tego trzęsienia ziemi w ciele, ale z kolei ogromne poczucie winy sprawia, ze otwieram te butelkę i bluźnię na siebie w głowie, ze jestem słaba, żałosna i chyba lepiej byłoby nie żyć. Mój tata jak już wspominałam uczęszczał do AA. Zostały mu również zaproponowane leki, których odmówił. Lekarz powiedział, ze będzie ciężej, ale tata chciał dać radę i nie popaść w kolejne uzależnienie, bo my , alkoholicy mamy chyba tendencje do popadania z uzależnienia w uzależnienie. Niby jedno się pokonało, ale pozornie, bo zastąpiliśmy to czymś innym. Np kompulsywnym jedzeniem, jaraniem, w skrajnych przypadkach narkotykami lub samookaleczeniem, co tez już przeszłam. Wracając do taty, mówił, ze nie spał całe noce, chodził w pracy nieprzytomny, ale jest dumny, ze dał radę, a zle samopoczucie w końcu minęło. Nie wiem skad wziął sile na to, mówi, ze dla nas, dla rodziny. A ja nie mam rodziny własnej, wiec dla kogo? Dla siebie? Mało przekonujące, skoro nie mam do siebie szacunku w tej chwili...

A dla kogo? Jesteś sama. Potraktuj picie jako epizod w twoim życiu, doświadczenie, przygoda. Która musi się skończyć, jeśli chcesz przeżyć kolejne. Jeśli nie chcesz, to znaczy, ze wybierasz drogę na skróty, do nicości, ergo śmierci.

26 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-02 12:12:24)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Brak szacunku akceptacji słabość itp to też wymówki
Ty wybierasz co i jak myślisz o sobie tak też czujesz się ze sobą ,choroba to nie był Twój wybór "z premedytacji wyrachowania" miałaś prawo się przekonać spróbować zabawić jasnowidzem nikt nie jest bo  nie wszystkie dzieci alkoholików dziedziczą bezpośrednio Ty akurat masz tak ale nie sądzę żebyś chciała być alkoholiczką ,masz wpływ co z tym zrobisz.
Wielu alkoholików zaczyna nie pić dla kogoś najczęściej ze strachu jak ma rodzinę po jakimś czasie dla siebie a trzeźwienie dla rodziny jest wynikiem pracy nad sobą
Uzdrawianiem relacji z bliskimi osobami -to taki owoc leczenia się dla siebie.

Nie chce mi się przepisywać ale tu chyba znajdziesz odpowiedź niestety cytuje sam siebie gadułą i mądralą się robię na stare lata smile 

https://www.netkobiety.pl/t119545.html

27 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-09-03 08:33:04)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Paslawku, dziękuję :-) Jesteś skarbnicą wiedzy, życiowej i praktycznej :-)

Buszująca w zbożu, wybacz, że naciągam nieco Twój wątek pod własne potrzeby poszerzenia wiedzy i świadomości o nieznane mi obrazy, ale myślę, że wszystko, co pisze pasławek jest dla Ciebie cenne i pomocne :-)

pasławek napisał/a:

Facetom zdecydowanie bardziej się odpuszcza a jak już przestają pić to bywają postrzegani często jak bohaterowie kobiety jednak inaczej się jeszcze osądza i mniej wybacza podejrzewa o większe "zbrodnie".
Ale jak kobieta sięgnie dna i postanowi się leczyć to ja obserwuje że motywacja jest bez kompromisowa,szybciej stają na nogi dla siebie samych samodzielniej myślą i głębiej wchodzą w leczeniu w  obserwacje emocji mówienie o nich w związku z problemami.

Pisząc o patologii (celowo w cudzysłowie) chodziło mi właśnie o to, że kobietom trudniej z uwagi na wspomniane bariery społeczne przekroczyć tę barierę, co wydaje się sugerować, że częściej i szybciej niż faceci, którym pozwala się na więcej i więcej wybacza, kobiety zatrzymają się, szczególnie przy mniejszych problemach emocjonalnych, które mogłyby powodować ucieczkę w autodestrukcję.
Niemniej, fajnie słyszeć, że kobiety mają silniejszą motywację do leczenia :-) Bo tak na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że skoro podstawa do wejścia w uzależnienie jest silniejsza, to i jej usunięcie może być trudniejsze. A może jest, ale kobiety mają jednak większą „siłę woli”, bo „standardy” społeczne dla nich są inne, wyższe,..


Kiedyś jak zaczynałem lekarzom psychiatrom o wiele trudniej było zdiagnozować takie "umiarkowanie" pijące po cichu osoby częściej diagnoza to była jakaś nerwica lub depresja nawet picie dla specjalistów nie było sygnałem uważano że lecząc na depresje lub nerwice picie wróci do normy nie zalecano abstynencji bo niby picie nie wydawało się niczym groźnym takie coś w tle a jednak jest tak że samo picie i życie w piciu jest już chore samo w sobie odstawienie jest konieczne bo utrata kontroli okazała się w świetle badań absolutnie bezpowrotna nie ma jak na razie pigułki na odzyskanie panowanie nad piciem

Kluczem do panowania nad piciem wydaje mi się z tego, co piszesz - SAMOREGULACJA, umiejętność samoregulacji bez zewnętrznych wspomagaczy (nałogi, inni ludzie). Samoregulacja z kolei wynika z samoświadomości. A samoświadomość pewnych mechanizmów, zrozumienie ich działania, to chyba wynik terapii, na którą kładziesz spory nacisk.
Niewątpliwie samoświadomość ułatwia samoregulację :-)

Sytuacje o których wspomina Autorka czyli picie na stres, przed rozmową ,randką, na nudę, żeby się za coś w końcu zabrać sprzątanie gotowanie tego jest setki takie powiązanie powoduje nieodporność na stres jak alkohol nie może być dostępny czy picie jest niezbyt możliwe występuje wzmocnienie niechęci do stawiania czoła sytuacjom i okolicznościom nawet błahym wchodzenia w uczucia np lęki to z kolei wzmaga chęć picia odruch pragnienie doznania ulgi można nawet poświęcić dużo czasu i namęczyć się dla tej nagrody to jak słusznie zauważyła sama Autorka powoduje zapętleni kolo zależności "im gorzej tym lepiej im lepiej tym gorzej " stąd jak robi się spokojnie nieświadomie szuka się kłopotów punktu zaczepienia "Lubienie" picia jest też po części iluzją próbą usprawiedliwienia niezrozumiałych zachowań i zawodów sobą samym unikaniem wstrętu do siebie.

Hm...błędne koło zależności...
Czyli alkohol albo inna używka krótkotrwałe redukuje niepożądane stany emocjonalne, czy to stres czy depresję, a potem już jest się w stanie przejść jakieś niepożądane stany byle póżniej uzyskać stan pożądanej ulgi. Ale do tego dochodzi dyskomfort z samego poczucia wspomagania się „czymś tam”, może nawet poczucie winy z powodu zażywania, co jeszcze bardziej zwiększa początkowy dyskomfort i powoduje konieczność jeszcze większego „znieczulania się”. Dobrze rozumiem?

Co mnie bardzo przeraża w tym, co piszesz pasiawku to, że wydaje się, że leczenie staje się skuteczne, dopiero, gdy „chory” sięgnie dna, przy założeniu, jak wspomniałeś, że każdy to dno ma gdzie indziej :-(

28

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

No niestety ale tak to wygląda. Dno to jest miejsce, gdzie można się od niego odbić i wtedy tylko iść do góry. Przede wszystkim jest to moment, w którym chora osoba widzi co się narobiło i ONA SAMA CHCE to zmienić.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
RybieOko napisał/a:

No niestety ale tak to wygląda. Dno to jest miejsce, gdzie można się od niego odbić i wtedy tylko iść do góry. Przede wszystkim jest to moment, w którym chora osoba widzi co się narobiło i ONA SAMA CHCE to zmienić.

To ja już miałam swoje dno, gdzie zawaliłam biznes i rozstałam się z facetem, odbilam się i powoli ponownie na nie wracam. Ciekawe czy istnieje tez limit takich odbić smile
Ogólnie macie wrażenie, ze sama decyzja typu ‚dziś nie pije’ bywa trudniejsza od samego faktu niepicia? Jak już się zdarzy, ze nie pije, świat się nie kończy. Nie umieram w delirce. Bywa dyskomfort, ale nie trwa cały dzień. A największy strach mam właśnie wtedy, kiedy tak sobie postanowię i nie wiem czy dam radę.

30

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
MagdaLena1111 napisał/a:

Hm...błędne koło zależności...
Czyli alkohol albo inna używka krótkotrwałe redukuje niepożądane stany emocjonalne, czy to stres czy depresję, a potem już jest się w stanie przejść jakieś niepożądane stany byle póżniej uzyskać stan pożądanej ulgi. Ale do tego dochodzi dyskomfort z samego poczucia wspomagania się „czymś tam”, może nawet poczucie winy z powodu zażywania, co jeszcze bardziej zwiększa początkowy dyskomfort i powoduje konieczność jeszcze większego „znieczulania się”. Dobrze rozumiem?

Co mnie bardzo przeraża w tym, co piszesz pasiawku to, że wydaje się, że leczenie staje się skuteczne, dopiero, gdy „chory” sięgnie dna, przy założeniu, jak wspomniałeś, że każdy to dno ma gdzie indziej :-(

Dzięki.
Tak Magdaleno dobrze a nawet bardzo dobrze i akurat wcale mnie to nie dziwi  smile

Z tym dnem to może tak strasznie to brzmi
Jednak w pierwszym odruchu ma się obrazy tragedii przemocy przestępstwa przed oczyma..
W praktyce nie jest aż tek źle to też będzie subiektywne ale nie jest to tylko moją obserwacją na przestrzeni wielu lat
to takie "społeczne i osobiste"dno się jakby podnosi nie jest tak głębokie .
Jak zaczynałem średnia wieku moich znajomych leczących się to było jakieś 45- 50 lat teraz to 35-40 detoksy i padaczki były czymś znacznie częstszym w życiorysach. 
Dużo więcej młodych osób około dwudziestki się leczy skutecznie .

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Koniecznie pozdrów swojego tatę prawie wszystko co napisałaś dotyczy też mnie bardzo to podobne że aż no nie wiem co.
Trzymaj się i zasuwaj na terapię
Właściwie to i tak każdy sam podejmuje wybór nawet całe AA nie upilnowałoby mnie czy Twojego tatę
Wiesz już sporo na tatę też możesz liczyć choć on nie wytrzeźwieje za Ciebie mimo ogromnego doświadczenia.
Dla siebie co w tym złego od tego się zaczyna i na tym nie kończy ze sobą będziesz do końca życia to takie mało ważne i mało przekonywujące ja byłem zupełnie sam jak chcesz przeżyć to co ja i masz wątpliwości to pij wszystko jest przed Tobą.
Kiedyś może założysz rodzinę trzeźwa żona matka to skarb nawet nie wiesz jaki ja znam ich sporą ilość właśnie z AA.

Paslawku, dziękuje za odpowiedz. Tata rzeczywiście wiele razy próbował mnie ostrzegać, traktowałam go wtedy jak kata i przewrazliwionego człowieka z obsesja, bo przecież o co chłopu chodzi, ze wracam w sobotę trochę pijana po spotkaniu ze znajomymi. Czasem jechał po mnie, bo znajomi dzwonili, ze jestem nieprzytomna (miałam z 17 lat), ale wciąż nie widziałam problemu, bo była jedna taka impreza i 2 miesiące ciszy. Teraz wiele razy myśle, ze chciałabym z nim pogadać, ale jest mi tak cholernie głupio... z jednej strony wstyd, ze dobrze przewidział, z drugiej niechęć do zwalania mu na głowę problemu. Jestem dorosła, wystarczy, ze z matka się nie dogaduje i ahh, cała gamą również problemów rodzinnych. I boje się tez kontroli. Kiedy rodzice odwiedzili mnie zagranica już w nowym mieszkaniu, gdzie zdążyłam po długiej przerwie znów trochę zacząć pic, przez ich pobyt bardzo się pilnowałam. W dzień wiadomo wyjścia, wycieczki itp, a wieczorem tata szybko padał i wtedy otwierałam browary z lokatorem. Przelewałam je w kolorowe duże szklanki, żeby nie widział, co pije, gdyby wstał. Oczywiście puszki zgniecione i również pochowane w reklamówki i jeb do szafy , wyrzuci się jak się uzbiera więcej. Teraz jestem na urlopie w domu i jestem na siebie wściekła. Mogłabym z nim pogadać, mam go na wyciągnięcie ręki. Jednak wstyd, porażka i obawa przed reakcja są silniejsze ode mnie. Ja udawałam przed nim, ze nie pale papierosów, jakiś taki dyskomfort przed nim zawsze odczuwałam, jako ze on rzucił wszystkie nałogi niemal na raz. I co, teraz mam mu powiedzieć ‚tato, jednak mam problem, je***ie mi się życie, pomoz’? Nie potrafię, chciałabym mu tego oszczędzić i po prostu dać sobie radę zanim się zorientuje. Tzn on się domyśla chyba, ale na pewno nie wie jak to wyglada skoro razem nie mieszkamy. Mogłabym tak jeszcze się użalać, ale to nie ma sensu. Zastanawiam się czy jak zamieszkam całkiem sama bez żadnych lokatorów będzie lepiej czy jeszcze gorzej. Z jednej strony haj lajf i można pic na umur, przed nikim się nie skompromituje. Ale z drugiej strony nie ma tego kitrania się i szybko byle do 18, bo ktoś wraca a potem mycie zębów razy 10, prysznic, guma do ryja i łapiemy pion. Jakoś jak zostawalam sama wbrew pozorom nie było nigdy gorzej. Czasem nawet lepiej. Wiedziałam, ze nie muszę dokończyć piwa i wytrzeźwieć, bo ktoś wraca, miałam cały czas dla siebie. I paradoksalnie wtedy bywało, ze odwlekała napicie się. Nie raz korzystałam z tego, ale tez często serio czułam komfort, ze nikt mnie nie ocenia, mogę, ale nie muszę...

I wiesz, co jest dodatkowo tragiczne? Nigdy nie mam pomysłu pogadac z tata na trzeźwo. Zawsze jak już o tym myśle, jestem przynajmniej po 4 piwach. A przecież nie podejdę podchmielona rozmawiać o problemie... gdy jestem czysta zwyczajnie nie ma tematu, nie mam ochoty, ani odwagi.

32 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-03 22:22:17)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Mam o rok młodszą córkę od Ciebie spokojnie smile  "bizneswoman" sztudentka - handlarka smile
Rozumiem naprawdę chyba prawie wszystko.
Pierwsza randka ,impreza, osiemnastka ,rozstania,dramaty radości porażki i wzloty bunt ale naprawdę zawsze mam czas dla niej.Ja bym jej nie osądzał karał robił wyrzuty typu "a nie mówiłem" - to nic nie dałoby jestem o tym przekonany.Źle by było gdyby ukrywałaby problem przed nami znaczy że nie ufa to część choroby i chyba po to by  dalej chorować jak tak i wiem że nie chciałaby zrzucać odpowiedzialności na nas za wszystko na tyle ją znam wiem że nie ma być idealna . Tak  kocham ją po prostu jak potrafię i z drugiej strony był się przejął nie co ,martwił ale raczej bym nie kontrolował i biegał z alkomatem .Córka mieszka oddzielnie od jakiegoś czasu i wcześniej też po rozstaniu z chłopakiem przez jakiś czas mieszkała z nami ale widocznie samodzielność jej się podoba.Jej traumatyczne rozstanie też trochę i dla mnie było przejmujące nie bardzo od razu wiedziałem co mówić a czego nie - tak trafiłem na to forum z resztą smile
Na razie wygląda na to że dziedziczy słabą głowę po matce ale co będzie dalej nie wiem i nikt nie wie jest niby dobrze wyedukowana temacie zna wielu moich przyjaciół ma dwie ulubione "przyszywane" ciotki alkoholiczki do których wydzwania ale czy to ją ochroni przed zachorowaniem nie była wychowywana pod kloszem nie widziała mnie nigdy pijanego nie wpadałem raczej w ton straszenia jej chorobą i wszystkimi horrorami ale też nie kryłem pewnych rzeczy nie jestem jej "bogiem"według niej byłem niezłe ziółko smile
Niemal każdy ze znanych mi ojców alkoholików ma coś z tyłu głowy i jakoś jesteśmy na to przygotowani lepiej gorzej co zrobić.
To niczyja wina tak naprawdę . Może on czeka szanując Twoją wolność ?
Wiele obaw to też dylematy/wymówki pozorne przeszkody ale równie dotkliwe jak z wątku "Czy powiedzieć żonie o nałogu".



SanTi napisał/a:

Uwierz, że dużo gorzej mają singielki, które akurat chcą założyć rodzinę, bo wtedy - gwarantowana deprecha i leki "nie na receptę" = alko.


To to  ja wiem nikt nie ma "letko" w pewnej fazie uzależnienia - pisałem między innymi o takim wewnętrznym konflikcie jednoczesnym pragnieniu naturalnym i wymieszanym z desperacją, presją np rodziny bycia w związku bycia matką i obawami z tym związanymi uciekaniem w samotne picie(lub imprezowanie też czasem) przy jednoczesnym dotkliwym odczuwaniu tej samotności taki pat dziewczyny wiem że dotkliwiej przeżywają takie stany depresyjne to oczywiście też trudno uogólniać znając konkretne osoby i wiele różnych historii.
Uważam jednak że ani singielki ani mężatki nie mają lepiej gorzej to trudno porównać opowieści mężatek wcale nie są mniej dramatyczne bo czy samotność żony jest lepsza .Postrzeganie zamężnej kobiety czy pije czy nie pije wcale nie jest łagodniejsze w ich mniemanie również nie wiem czy też tak warto się tym odbiorem społecznym przejmować ja tam się za barzdo nie tłumaczę i nie ukrywam mimo że jestem facetem niektóre moje kumpele mają podobne nastawieni - nie ma co zmieniać na siłę świata czym innym warto się zająć (a jest co ze sobą robić ).

SanTi napisał/a:

Uhuhu... Przejmują się i to bardzo, ale jedne "sprzedają" to na facebooku, YT, piszą książki, udzielają wywiadów, choć prawdziwymi alkoholiczkami nigdy nie były, ale ktoś im wmówił i podłapały temat na autopromocję. A te drugie nie wyjdą z tego jak będą co 5 minut nazywane alkoholiczkami. Efekt będzie kompletnie odwrotny niezależnie od picia/nie picia.

Facetom też woda sodowa czasem uderza do łba z "suchej" abstynencji tu nie widzę różnic smile czasem to taki etap chwalenia się z bycia feniksem.


SanTi napisał/a:

Sorry, ale nadal mężczyźni mają tu więcej przywilejów. A podejście lekarzy i terapeutów często woła o pomstę do nieba... .

Dlatego napisałem że nie jest to jeszcze rewolucja w tolerancji i świadomości tej społecznej,ale mam porównanie na przestrzeni 27 lat i znam kobiety ,które nie piją znacznie dłużej ode mnie pamiętam co mówiły a to żadne tam "menelice" na ogół.
40 lat temu wyobraź sobie jak postrzegano alkoholiczki i jak kobieta się do tego przyznała - progres niewielki może ale jest.
Wiadomo że musi minąć jeszcze trochę czasu żeby widziano kobiety inaczej nie zakładano z góry że to mega złe stworzenia gorsze od facetów jak chorują.Uprzedzenia jakiekolwiek do chorych kobiet  to w ogóle dyskwalifikuje takich speców moim zdaniem ale jest jak jest. niektóre kobiety to jeszcze bardziej motywuje taki zdrowy wku..w .

SanTi napisał/a:

Tu się nie zgodzę. Kobieta z dużego miasta szybko zauważa, że ma problem, ale dłużej się kryje. Pije nie za dużo, ale nie umie z tego wyjść.

To pomyśl jak czuje się kobieta z mniejszego miasteczka gdzie wszyscy się znają a sklepów za wiele nie ma ukrywanie picia jest o wiele bardziej "energochłonne",duże miasto to większa anonimowość.
A że kobiety bardziej się kryją akcja - reakcja .Są traktowanie gorzej i bardziej się wstydzą kryją wiem że nie czują się z tym dobrze.
Ukrywanie się z piciem w Warszawie a w np Wegrowie to duża różnica.

33

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Witaj Magdaleno
Myślę że jest wiele racji w Twoim postrzeganiu alkoholizmu kobiet to się odrobinę zmieniło na przestrzeni lat powiedzmy 25 lat.
Kobiety ukrywały swoje picie i problem z tym częściej niż mężczyźni ze względu na opinie presję
stereotypy dyżurne typu, pije to puszczalska, na pewno zdradza,jaka z niej matka itp
Największą grupę jaką ja widzę wśród kobiet alkoholiczek to jednak wcale nie imprezowiczki,czy "menelice'
tylko to "zwykłe" pracujące kobiety na ogół w związkach matki pijące samotnie w domu lub z koleżanką
ukrywające swoje problemy przed światem są o najprzeróżniejszym statusie materialnym cały rozrzut zawodów [unqote]

100% racji, tych "menelic" jest wręcz mało i coraz mniej. Że się niby puszcza? Raczej "żałosna jest, nikt jej nie chce, no to chleje".

Druga liczna grupa to singielki pijące samotnie uciekające w swój świat jednocześnie przed samotnością i założeniem rodziny duży konflikt.

Uwierz, że dużo gorzej mają singielki, które akurat chcą założyć rodzinę, bo wtedy - gwarantowana deprecha i leki "nie na receptę" = alko.

Pochodzenie z rodziny dysfunkcyjnej wcale nie jest jakby obowiązkowe jest częstsze ale nie jest pewnikiem.

Zapytano (taki żart/anegdotka) bliźniaków, jeden abstynent, drugi alkoholik "dlaczego pijesz/nie pijesz". Odpowiedź była taka sama...

W ostatnich 15 latach jednak to się nieco zmieniło to postrzeganie kobiet nie jest to na pewno rewolucja ale obserwuje dużo więcej kobiet i to młodych trafiających na leczenie.

Oj młodych to bym dużo wysłała na terapię za alko itp...

Nie przejmują się już tak słowem kluczem "alkoholiczka" jak ich starsze koleżanki ale ja nie jestem jakimś fanatycznym zwolennikiem przyznawania się do bycia alkoholikiem/czką nie przez opinie ale raczej jest to moja osobista sprawa inni ludzie nie mają obowiązku rozumieć mnie i tego zjawiska dyskusje bywały o tym bezpłodne czy alkoholizm jest chorobą czy świadomie można być stać się alkoholikiem i różne takie alkoholik z gruntu jest dla niektórych zły i koniec a kobieta alkoholik to już w ogóle samo zło.Tłumaczenie się i przyznawanie do alkoholizmu kiedyś traktowałem trochę "sportowo" ze względu na różne reakcje i moje uczucia z tym związane smile

Uhuhu... Przejmują się i to bardzo, ale jedne "sprzedają" to na facebooku, YT, piszą książki, udzielają wywiadów, choć prawdziwymi alkoholiczkami nigdy nie były, ale ktoś im wmówił i podłapały temat na autopromocję. A te drugie nie wyjdą z tego jak będą co 5 minut nazywane alkoholiczkami. Efekt będzie kompletnie odwrotny niezależnie od picia/nie picia.

Sorry, ale nadal mężczyźni mają tu więcej przywilejów. A podejście lekarzy i terapeutów często woła o pomstę do nieba...

To pewnie dla tego że jednak zmienił się w ogóle nieco obraz alkoholika już nie jest to "oczywisty" żul pod sklepem.
W postrzeganiu alkoholiczek pokutuje jeszcze zwłaszcza w mniejszych miastach czy wsiach przekonanie o tym że kobieta nie może być tak słaba i nie wolno jej uciekać w picie musi to musi tamto.

Tu się nie zgodzę. Kobieta z dużego miasta szybko zauważa, że ma problem, ale dłużej się kryje. Pije nie za dużo, ale nie umie z tego wyjść.

Facetom zdecydowanie bardziej się odpuszcza a jak już przestają pić to bywają postrzegani często jak bohaterowie kobiety jednak inaczej się jeszcze osądza i mniej wybacza podejrzewa o większe "zbrodnie".

100% racji - facetowi wolno, kobiecie nie.

Ale jak kobieta sięgnie dna i postanowi się leczyć to ja obserwuje że motywacja jest bez kompromisowa,szybciej stają na nogi dla siebie samych samodzielniej myślą i głębiej wchodzą w leczeniu w  obserwacje emocji mówienie o nich w związku z problemami.
to moje subiektywne zdanie i oczywiście nie jest to żelazna reguła  akurat u mnie jest tak że mam więcej kumpelek niż kumpli wśród osób leczących się z uzależnień.


MagdaLena1111 napisał/a:

"ucieczka w zachowania autodestrukcyjne ma swoje głębiej ukryte przyczyny "


Zdecydowanie tak jest choć na samym początku leczenia samo picie i ćpanie wydaje się największym dostawcą problemów dzieje się tak dlatego że wytwarzają się jakby dwa światy jeden związany z przykrym obowiązkiem życia ten kurczy się z czasem coraz bardzie a drugi to ten świat w ucieczce i bezustanne kontrolowanie go to ta walka o utrzymanie złudzeń panowania nad rzeczywistością a konkretnie utrzymanie otoczenia w przekonaniu że wszystko jest ok .
Picie ćpanie to jednak wierzchołek góry  lodowej to skutek przyczyny tkwią właśnie głębiej w przeżywaniu emocji
reakcjami na otoczenie jest to bardzo indywidualna sprawa ( na ogół dzieciństwo należy wziąć pod lupę lub okres nastoletni albo oba na raz).
Kiedyś jak zaczynałem lekarzom psychiatrom o wiele trudniej było zdiagnozować takie "umiarkowanie" pijące po cichu osoby częściej diagnoza to była jakaś nerwica lub depresja nawet picie dla specjalistów nie było sygnałem uważano że lecząc na depresje lub nerwice picie wróci do normy nie zalecano abstynencji bo niby picie nie wydawało się niczym groźnym takie coś w tle a jednak jest tak że samo picie i życie w piciu jest już chore samo w sobie odstawienie jest konieczne bo utrata kontroli okazała się w świetle badań absolutnie bezpowrotna nie ma jak na razie pigułki na odzyskanie panowanie nad piciem kiedyś nawet próbowano eksperymentować z LSD ale nic to nie dało podobnie jak tresowanie bólem czy obrzydzeniem wstrętem do alkoholu nie da się wymusić ponownej kontroli a kontrola dla alkoholika staję się najważniejszą sprawą życiową walczy się do upadłego nie widząc tego że nie tam leży prawdziwy problem.Nawet okres abstynencji wymuszonej lub dobrowolnej nie zawsze jest jakby "wyznacznikiem" (oczywiście to tylko pozornie) problemów z emocjami osoby z uzależnieniem w większości do absolutnej perfekcji mają opanowany mechanizm tłumienia wypierania spychania niektórych uczuć i wywoływania niektórych  ich na żądanie zawołanie automatycznie do tego stopnia że wydaję się że człowiek czasem nic nie czuje zerowy kontakt pozorny "spokój" "sztuczna radość "udawanie równowagi oczywiście do czasu bo uczucia nie znikają ot tak z czasem pojawia się niechęć przygnębienie napięcie niepokój lęk nienazwane nie wiadomo skąd zupełnie od czapy niby z niczym nie związane z opóźnieniem wszyscy wszystko drażni irytuje ja znałem dwa uczucia albo byłem wk...ny albo czułem się ch...wo.Całe mnóstwo energii życiowej idzie w udawanie przed sobą i innymi "silnej woli" racjonalizowanie niemal każdy alkoholik jest "psychoanalitykiem" swym zwłaszcza w bezsenne noce próbuje wytłumaczyć sobie zachowania zaniechania impulsy i zrozumieć bezsilność wymusić odzyskanie kierowania swoim życiem smile itp .Natychmiastowe picie odruch ucieczki  na skutek jakiś tragicznych wydarzeń to nie jedyne zjawisko bo to tak naprawdę zespół uzależnienia bardzo zróżnicowany.Sytuacje o których wspomina Autorka czyli picie na stres, przed rozmową ,randką, na nudę, żeby się za coś w końcu zabrać sprzątanie gotowanie tego jest setki takie powiązanie powoduje nieodporność na stres jak alkohol nie może być dostępny czy picie jest niezbyt możliwe występuje wzmocnienie niechęci do stawiania czoła sytuacjom i okolicznościom nawet błahym wchodzenia w uczucia np lęki to z kolei wzmaga chęć picia odruch pragnienie doznania ulgi można nawet poświęcić dużo czasu i namęczyć się dla tej nagrody to jak słusznie zauważyła sama Autorka powoduje zapętleni kolo zależności "im gorzej tym lepiej im lepiej tym gorzej " stąd jak robi się spokojnie nieświadomie szuka się kłopotów punktu zaczepienia "Lubienie" picia jest też po części iluzją próbą usprawiedliwienia niezrozumiałych zachowań i zawodów sobą samym unikaniem wstrętu do siebie.
"Łatwiej"( oczywiście pozornie )nieco miały lub mają osoby leczące się z zaburzeń lub chorób psychicznych które uzależniły się od alkoholu bo niebezpieczne są interakcje niektórych leków z alkoholem i abstynencja jest czymś oczywistym.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
SanTi napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:
SanTi napisał/a:

Aaaa! To Dziewczyno o Tobie czy moja biografia?!
Tylko ja nie piłam jeszcze tyle w Twoim wieku (4 piwa to był dla mnie zawsze max i kac, choć koleżanki potrafiły 7, a koledzy 12), ale scenariusz prawie identyczny: studia, firma, kariera... Leczenie pracowej nieśmiałości, domowego lenistwa, rodzinnej depresji... Obliczenia ekonomiczne, czy lepiej wychodzi piwo czy wóda. W którym sklepie już byłam, a w którym jeszcze nie. Nie upijałam się w trupa, nie odstawiałam żadnych akcji, a jeszcze często ratowałam koleżanki, które przesadziły. Ale tolerancja rosła sobie po cichu...
Jak się już "palnęłam w ten głupi łeb", to początki nie były łatwe. Dopiero wtedy przestałam normalnie pracować, sprzątać, gotować i pryskałam włosy suchym szamponem, bo nic mi się nie chciało. "Nie ma nagrody, to nie warto".
To się nazywa bodajże "wysoko funkcjonujący alkoholik" (dla kobiet polecam film: "Zabawa, zabawa"). Jak się napije, to aż tak bardzo po nim nie widać, a za to robi się super-skuteczny, aktywny, pracowity, zabawny... Do czasu...
Absolutnie nie warto fundować sobie takiego przewartościowywania priorytetów życiowych.
Choć (zaraz dostanę ochrzan od "bardziej doświadczonych w temacie") jestem też zdania, że pogarda ze strony wielu terapeutów i ich chęć wytatuowania nam na czole słowa "alkoholik" nie prowadzi do niczego dobrego. Mój lekarz i mój mąż sprawdzili się na całe szczęście idealnie: nie potępili, stwierdzili, że jestem dzielna, wartościowa i warto mnie wspierać. Pomogłam w życiu wielu ludziom, to teraz oni mi pomogą. A ja nie chcę zawieść ani ich ani samej siebie. Tak, piłam (głównie po śmierci najbliższych mi osób). Ale jestem człowiekiem, a nie alkoholikiem. Za alkoholików uznam tylko osoby, które wciąż piją i nic z tym nie robią, pomimo konsekwencji swoich zachowań, zwłaszcza wobec innych.
Zacznij od leczenia pozornie "prostszych rzeczy": samotności, lęków, traum... Ochota na alkohol zacznie powoli sama przechodzić, a potem będzie już dużo łatwiejsza do zwalczenia, gdy nie będziesz o niej tyle myśleć. I nie łącz postanowień typu "dziś nie piję, dziś sprzątam". Raczej "dziś nie piję, obejrzę serial i zjem czekoladę". wink
PS - chętnie pogadam, raczej zrozumiem i na bank nie skrytykuję, ale nie podam tu teraz prywatnego maila...

Dziękuje serdecznie za słowa otuchy i zrozumienie. A jak mogłybyśmy się skontaktować? Może osobny fikcyjny mail?

Sorry za głupawy adres: setkaisledzik@gmail.com . Tak, żeby nam się (dziewczynom z tym problemem) kojarzyło.

Hej, weszłabys na maila ? smile napisałam coś kilka dni temu

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Zostałam odesłana do poprzedniego wątku, a wiec czy ktoś odpowie czy mam wkleić jeszcze raz pytanko?

36 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-21 17:11:40)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Dzieki za odpowiedzi, chłopaki smile ale czy na drzwiach kościoła będzie jakieś info, którędy mam wejść na taki miting? Chodziło mi o to, żebym nie wparowała na msze big_smile dawno nie byłam w kościele a już szczególnie w tym i nie wiem, kogo zapytać. Ogólnie tez na rozpisce w internecie było przy tej dacie i godzinie, ze drugi miting otwarty, co to znaczy i skad mam wiedzieć, który jest który? Czuje się jak niewidomy w lesie w tym temacie big_smile trochę mam stresa, ale na szczęście z gadaniem o sobie problemu nie mam.

Pojedź trochę wcześniej .Sytuacje rozpoznasz na miejscu bystra dziewczyna jesteś dasz sobie radę .
Trudno opowiedzieć na to czy miejsce gdzie odbywa się mityng jest jakoś oznakowane.Zależy od kościoła czasem jest to w podziemiach czasem w domu parafialnym.Jak zapytasz kościelnego to pewnie będzie wiedzieć, ja nigdy nie miałem problemów żeby trafić dziwnie jakoś .
To trochę irracjonalne,ale zawsze jakoś wiedziałem i rozpoznawałem innych alkoholików, chociaż widziałem ich pierwszy raz w życiu.Mnóstwo też razy ktoś mnie pytał jak trafić na AA kiedy szedłem sobie tam.
Tak jak wcześniej pisałem czasem są czasem nie są oznakowane miejsca mityngów ,różnie grupy AA i gospodarz  do tego podchodzą.
Co do tego że "drugi mityng " otwarty to pewnie chodzi że w drugą niedziele miesiąca jest to mityng otwarty.
Na mityng otwarty może przyjść każda osoba z"ulicy" natomiast mityngi zamknięte są dla alkoholików..Jeżeli jest mityng zamknięty prowadzący informuje o tym na początku spotkania ze na takim mityngu mogą przebywać alkoholicy -oczywiście nikt tego nie sprawdza i nie ma za to żadnej "kary", żadna lista nie jest sprawdzana i nie trzeba niczego deklarować, obiecywać, przysięgać
Pełna dobrowolność dyskrecja i anonimowość.Są też mityngi spikerskie,tam jeden z alkoholików opowiada o swoim życiu też na ochotnika - dobrowolnie .
Fakt na pierwszym mityngu Ty jako nowa osoba możesz zadawać pytania i możesz mówić nie na temat jeżeli to mityng tematyczny.
Rożnie grupy podchodzą do powitania nowej osoby niektóre "przyjmują "na mityngach zamkniętych i  otwartych inne tylko na zamkniętych nie ma dyrektywy" z góry" jak to ma się odbywać na nie których mityngach w ogóle się nie pytają o nowe osoby.
To "przyjmowanie" to raczej powitanie symboliczne .AA to nie żadna sekta nawiedzonych oszołomów smile
Chociaż czasem się dziwiłem jak to w ogóle działa bo to przedziwna nie-organizacja stworzona  przez samych alkoholików.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:

Dzieki za odpowiedzi, chłopaki smile ale czy na drzwiach kościoła będzie jakieś info, którędy mam wejść na taki miting? Chodziło mi o to, żebym nie wparowała na msze big_smile dawno nie byłam w kościele a już szczególnie w tym i nie wiem, kogo zapytać. Ogólnie tez na rozpisce w internecie było przy tej dacie i godzinie, ze drugi miting otwarty, co to znaczy i skad mam wiedzieć, który jest który? Czuje się jak niewidomy w lesie w tym temacie big_smile trochę mam stresa, ale na szczęście z gadaniem o sobie problemu nie mam.

Pojedź trochę wcześniej .Sytuacje rozpoznasz na miejscu bystra dziewczyna jesteś dasz sobie radę .
Trudno opowiedzieć na to czy miejsce gdzie odbywa się mityng jest jakoś oznakowane.Zależy od kościoła czasem jest to w podziemiach czasem w domu parafialnym.Jak zapytasz kościelnego to pewnie będzie wiedzieć, ja nigdy nie miałem problemów żeby trafić dziwnie jakoś .
To trochę irracjonalne,ale zawsze jakoś wiedziałem i rozpoznawałem innych alkoholików, chociaż widziałem ich pierwszy raz w życiu.Mnóstwo też razy ktoś mnie pytał jak trafić na AA kiedy szedłem sobie tam.
Tak jak wcześniej pisałem czasem są czasem nie są oznakowane miejsca mityngów ,różnie grupy AA i gospodarz  do tego podchodzą.
Co do tego że "drugi mityng " otwarty to pewnie chodzi że w drugą niedziele miesiąca jest to mityng otwarty.
Na mityng otwarty może przyjść każda osoba z"ulicy" natomiast mityngi zamknięte są dla alkoholików..Jeżeli jest mityng zamknięty prowadzący informuje o tym na początku spotkania ze na takim mityngu mogą przebywać alkoholicy -oczywiście nikt tego nie sprawdza i nie ma za to żadnej "kary", żadna lista nie jest sprawdzana i nie trzeba niczego deklarować, obiecywać, przysięgać
Pełna dobrowolność dyskrecja i anonimowość.Są też mityngi spikerskie,tam jeden z alkoholików opowiada o swoim życiu też na ochotnika - dobrowolnie .
Fakt na pierwszym mityngu Ty jako nowa osoba możesz zadawać pytania i możesz mówić nie na temat jeżeli to mityng tematyczny.
Rożnie grupy podchodzą do powitania nowej osoby niektóre "przyjmują "na mityngach zamkniętych i  otwartych inne tylko na zamkniętych nie ma dyrektywy" z góry" jak to ma się odbywać na nie których mityngach w ogóle się nie pytają o nowe osoby.
To "przyjmowanie" to raczej powitanie symboliczne .AA to nie żadna sekta nawiedzonych oszołomów smile
Chociaż czasem się dziwiłem jak to w ogóle działa bo to przedziwna nie-organizacja stworzona  przez samych alkoholików.

No jakoś się odnajdę, nie mam wyjścia smile idę z koleżanka to będzie łatwiej, nie wiem czy dobrze robię, ale jakoś na pierwszy raz potrzebuje kogoś bliskiego a ja chciałabym namówić ogólnie tez na te spotkania, bo również ma problem, może jej się spodoba i będzie chodzić. Byle potem nie wpadł głupi pomysł iść razem na piwo haha. Chyba, ze bezalkoholowe big_smile ale nie od razu, jutro planuje być czysta, chce sobie na trzeźwo przemyśleć pierwsze wrażenia i w taki sposób zaplanowałam dzień, żeby nie mieć na to czasu.

Ogólnie zastanawiam się tez jak działa uzdrowienie dzięki tym grupom, jeśli nie prowadzi tego żaden psycholog smile

38 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-21 18:20:59)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Ja się nad tym zastanawiam od 28 lat smile jak to działa.
Na pierwszy mityng poszedłem po 2  piwach i z ojcem zawiózł mnie samochodem smile sam go prosiłem o to.
Nikt nie zemdlał z tego powodu smile nie byłem oryginalny.Obraz z filmów tv czy opowieści ludzi,którzy byli i piją dalej bardzo różni się od rzeczywistości to żadne tam kółko różańcowe i nie zmuszają do spowiedzi nie leczą prądem.
Jak Ci się nie spodoba to się nie zrażaj tak bywa chodź dalej, a jak Ci się spodoba to jeszcze lepiej uważaj na swoją euforię jeżeli się pojawi skrajne stany są niebezpieczne jak wiesz ..
Lekarstwo nie musi od razu smakować.

Jeszcze raz trzymaj się

edit :piwo bezalkoholowe tak samo uruchamia całą reakcje bo jest w nim alkohol a nawet śladowe ilości wystarczą ,po za tym pamięć smakowa nawykowa działa jak przy zwykłym piwie.
to już lepiej normalnie się nawalić po co się krępować i męczyć.

39

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Obracając się trochę w tym środowisku i obserwując - myślę, że dla alkoholika jedyną szansą jest całkowita abstynencja. Cała reszta to oszukiwanie się.

Co do AA. Przyjedź wcześniej i idź za ludźmi. To najlepszy sposób.

40 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2019-09-21 18:57:41)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Ogólnie zastanawiam się tez jak działa uzdrowienie dzięki tym grupom, jeśli nie prowadzi tego żaden psycholog smile

Gdy posłuchasz opowieści innych, jakiego dna doświadczyli, ile razy powinni już leżeć na cmentarzu, ile stracili, i ile dzięki trzeźwości zyskali doznasz uczucia siły że skoro innym się udało wyjść z pozornie beznadziejnej sytuacji to i mi się uda. Zaczynasz rozumieć że to to nie Ty jesteś zła tylko choroba dzięki swoim mechanizmom spowodowała takie spustoszenie że przestałaś rozrożniać co dopuszczalne a co nie. Alkohol to podstępny przeciwnik. Otumania. Nie ma takiego problemu którego alkohol nie zwielokrotnił by wielokrotnie . Ja sam po pierwszym mityngu 6 lat alkoholu nie tknąłem. I nie to że się zaparłem tylko dlatego że zobaczyłem radość z najmniejszego sukcesu który można zobaczyć nie pijąc. U każdego jest podobnie. Dobrze jest przejść terapię aby poznać "jak to działa", ale na to się trzeba przygotować. Idź, nic Cię to nie kosztuje. I nie wstydź się pytać i rozmawiać bo to jest grupa wsparcia a nie zebranie Komisji Antyalkoholowej smile. Oczywiście "przyjaciele" jak Cię przyczają mogą ci pupę próbować obrabiać, ale nie bój nic, te czasy minęły, kazdy kto szuka pomocy jest szanowany a osoba z problemami alkoholowymi podwójnie, kobieta poczwórnie . Mali zawistni ludzie szukają problemów u innych gdy sami nie mogą sobie z własnymi problemami poradzić czyli tzw. polaczkowość, czyli ja mam źle ale on ma mieć jeszcze gorzej, a jak nie ma to ja już się postaram żeby miał. Powodzenie i napisz jakie pierwsze wrażenia. Na koniec fajne zdanie na początek:
najpierw przyprowadź ciało. Głowa na mityng przyjdzie później.
-

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Ja się nad tym zastanawiam od 28 lat smile jak to działa.
Na pierwszy mityng poszedłem po 2  piwach i z ojcem zawiózł mnie samochodem smile sam go prosiłem o to.
Nikt nie zemdlał z tego powodu smile nie byłem oryginalny.Obraz z filmów tv czy opowieści ludzi,którzy byli i piją dalej bardzo różni się od rzeczywistości to żadne tam kółko różańcowe i nie zmuszają do spowiedzi nie leczą prądem.
Jak Ci się nie spodoba to się nie zrażaj tak bywa chodź dalej, a jak Ci się spodoba to jeszcze lepiej uważaj na swoją euforię jeżeli się pojawi skrajne stany są niebezpieczne jak wiesz ..
Lekarstwo nie musi od razu smakować.

Jeszcze raz trzymaj się

edit :piwo bezalkoholowe tak samo uruchamia całą reakcje bo jest w nim alkohol a nawet śladowe ilości wystarczą ,po za tym pamięć smakowa nawykowa działa jak przy zwykłym piwie.
to już lepiej normalnie się nawalić po co się krępować i męczyć.

O matko, serio poszedłeś po 2 piwach na AA? I to jest tolerowane? Tzn pytam z czystej ciekawości, nie żeby się napić, ja i tak autem jadę, wiec nie ma opcji, ale nawet jakbym nie jechała to bym się nie napiła, na tyle kontroli jeszcze mam, żeby na jakieś spotkanie jechać trzeźwa big_smile choć zdarzyło mi się prowadzić pod wpływem i to tez jest dla mnie już ostrzeżenie, niby blisko, kawałek do sklepu, oczywiście po więcej alkoholu xD śmieje się z tego, bo co, mam płakać? Cieszę się, ze mi się upiekło i nigdy więcej.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Taka jeszcze jedna myśl mi się nasuwa po tej wymianie zdań... czy naprawdę nie ma szans, by ktoś, kto doznał problemu z alkoholem, wrócił do picia w sposób kontrolowany? Nie wiem, czy przytoczę dobry przykład, ale mój dziadek. Pił, aż zapadł na zawał. To nim wstrząsnęło i przestał jak ręką odjął. Jednak przy okazji jakichś imprez rodzinnych, imieniny, urodziny, wypije 2 lampki wina czy parę kieliszków wódki i nie jest to dla niego impulsem do dalszego picia. Uroczystość, trochę alkoholu i codzienność, bez problemu. Jak to jest? Czy to kwestia wieku, silnego charakteru? Czy on stacza ze sobą jakaś wewnętrzna walkę i tylko z boku wydaje się być wolny? Dziadek jest bardzo nerwowy, bardzo- to mało powiedziane. Zawsze miał pazur, ale im jest starszy tym bardziej to okazuje. Czy to jest cena, jaka płaci za abstynencje, czy może nie ma potrzeby tych faktów ze sobą wiązać? Nie zapytam go o to, choć chciałabym. Niestety, ale z dziadkiem nie chciałabym dzielić się moim problemem a takie pytanie pociągnie za sobą na bank jego ciekawość i naprawdę chce sobie zaoszczędzić stresu, a rozmowa z nim zawsze wiąże się z jakimiś emocjami.

43

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Tak to były ostatnie piwa w moim życiu,trudno oczekiwać czy żądać od innych żeby nie byli chorzy to jest przewlekła,nawrotowa choroba,nikt nikomu nie grozi palcem prawi morałów bo to bez sensu nie odnosiło i nie odnosi skutku .Wstydziłem się to starzy aowcy mi powiedzieli że nie byli lepsi i żebym się tym nie przejmował i nie pił jeden dzień 24 godziny a potem się zobaczy i starał się nie łazić głodny ,zbyt zmęczony,zbyt wk..ny, samotny i żebym chodził na mityngi słuchał innych chociaż mi się nie chce..
Jak sam się bym nie pilnował to kto mnie upilnuje ,później obsesja picia mija jest nieco łatwiej .

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Tak to były ostatnie piwa w moim życiu,trudno oczekiwać czy żądać od innych żeby nie byli chorzy to jest przewlekła,nawrotowa choroba,nikt nikomu nie grozi palcem prawi morałów bo to bez sensu nie odnosiło i nie odnosi skutku .Wstydziłem się to starzy aowcy mi powiedzieli że nie byli lepsi i żebym się tym nie przejmował i nie pił jeden dzień 24 godziny a potem się zobaczy i starał się nie łazić głodny ,zbyt zmęczony,zbyt wk..ny, samotny i żebym chodził na mityngi słuchał innych chociaż mi się nie chce..
Jak sam się bym nie pilnował to kto mnie upilnuje ,później obsesja picia mija jest nieco łatwiej .

Właśnie, słuszna uwaga- nawet dieta ma tu znaczenie. Zauważyłam, ze w pewnym momencie życia zaczęłam „robić sobie miejsce” na piwo. Aaa nie będę jadła, bo potem się porzygam jak się napije. A trzeba było zjeść jak człowiek i najwyżej stwierdzić „cóż, nie mam już miejsca na piwko”. Zaczęłam tez bardzo niezdrowo się odżywiać, bo jakoś po zdrowej sałatce itp nie ma się ochoty na alkohol, a fastfoody świetnie się z nim komponują. Wobec tego doszło do sytuacji, gdzie rano kawa, fajka, potem chlanie i dopiero jak czułam się zawiana i na maxa głodna, żarłam niezdrowe jedzenie. Dosłownie żarłam, bo potrafiłam iść po hot doga do żabki, w domu poprawić sobie zapiekankami, albo robiłam kulinarny śmietnik, np chleb z rozpuszczonym w mikrofali serem, do tego śledź, parówka smażona, sypalam to prażona cebula i lałam tony ketchupu i majonezu. Tragedia jak o tym pomyśle. Ale nie odpowiedziałeś mi Paslawku na jedno pytanie- czy da się wg Ciebie po takich spotkaniach i walce o powrót do normalności, umieć napić się kulturalnie w weekend czy na jakimś spotkaniu i przez kolejne dni, tygodnie mieć spokój i kontrole bez natrętnych myśli? Chciałabym nie musieć rezygnować całkowicie. Brzmią mi jednak niestety ciagle w głowie słowa ojca, który kiedyś powiedział mi, jak przyjechał po mnie zalana w trupa w liceum na imprezę, ze alkoholik nawet ten nieaktywny, nigdy nie cofa się w piciu. Ze nawet po tych kilku latach, gdy zacznie, wystartuje od tego etapu na jakim był lub szybko do niego ponownie dojdzie. Brzmi to strasznie ;(

45 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-21 19:58:58)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Taka jeszcze jedna myśl mi się nasuwa po tej wymianie zdań... czy naprawdę nie ma szans, by ktoś, kto doznał problemu z alkoholem, wrócił do picia w sposób kontrolowany? Nie wiem, czy przytoczę dobry przykład, ale mój dziadek. Pił, aż zapadł na zawał. To nim wstrząsnęło i przestał jak ręką odjął. Jednak przy okazji jakichś imprez rodzinnych, imieniny, urodziny, wypije 2 lampki wina czy parę kieliszków wódki i nie jest to dla niego impulsem do dalszego picia. Uroczystość, trochę alkoholu i codzienność, bez problemu. Jak to jest? Czy to kwestia wieku, silnego charakteru? Czy on stacza ze sobą jakaś wewnętrzna walkę i tylko z boku wydaje się być wolny? Dziadek jest bardzo nerwowy, bardzo- to mało powiedziane. Zawsze miał pazur, ale im jest starszy tym bardziej to okazuje. Czy to jest cena, jaka płaci za abstynencje, czy może nie ma potrzeby tych faktów ze sobą wiązać? Nie zapytam go o to, choć chciałabym. Niestety, ale z dziadkiem nie chciałabym dzielić się moim problemem a takie pytanie pociągnie za sobą na bank jego ciekawość i naprawdę chce sobie zaoszczędzić stresu, a rozmowa z nim zawsze wiąże się z jakimiś emocjami.

Na pewnym etapie nie ma szans i nie da się wrócić,można wiele robić i tracić mnóstwo energii żeby wyrobić sobie pozór i  iluzję posiadania kontroli prędzej czy później następuje klęska w tej strasznej walce i koniec zwała straszne zapicia i ciągi .Granica przekroczenia to indywidualna sprawa na ogół się ją przeocza i lekceważy to wredne w tej chorobie jest choć ma się sygnały to je się olewa .
Jeżeli ktoś wrócił do picia kontrolowanego to nie był alkoholikiem po prostu, mógł być pijakiem i mieć taki styl picia np dużo i często jak niektórzy alkoholicy w Polsce (nie tylko wcale nie jesteśmy "najgorsi") trudno to rozróżnić czasem w niektórych środowiskach zresztą są różne style picia.
Większość znanych mi alkoholików marzyła o tym żeby być pijakami .Wielu pijaków przekroczyło  granicę i zachorowało na alkoholizm interakcje z niektórymi narkotykami czasem przyśpieszają lub zmieniają  proces uzależnienia się i krzyżowania uzależnień,  ale chyba dziadek nie ćpał.
Widocznie Twój dziadek nie był alkoholikiem ,albo dopija się po kryjomu jak mój dziadek .
Mój też jak się zestarzał rozchorował to pił mniej niby nie upijał się jak kiedyś nie szalał  i spał po małej ilości a po imprezach dopijał się miał pochowane "małpki".
Kiedyś czytałem o takich pseudopsychoterapiach gdzie tresowano a właściwie torturowano alkoholików stosując elektrowstrząsy ,ultradźwięki,podawano środki na wymioty czy nawet LSD wszystko na marne w pewnej perspektywie wszystko nadaremnie.Na szczęście coraz mniej różnych szarlatanów i magików oferujących różne cudza bez żadnego wysiłku.Charakter i silna wola nie mają tu zastosowania - fizjologia jest uszkodzona,zmieniony jest proces rozkładu alkoholu u osób uzależnionych od niego to nieuleczalne nawet w XXI wieku Rozwalony ośrodek tzw nagrody w mózgu.
Jedyny skuteczny sposób na zatrzymanie rozwoju progresji w chorobie to abstynencja dobrowolna jak się okazuje jest najskuteczniejsza ,ale żeby nie wracać do picia sama sucha abstynencja może nie wystarczyć bo te cholerne emocje same nie chcą za bardzo wyzdrowieć dobrze jest nimi się zająć i po prostu być szczęśliwym zrobić wszystko żeby być .
Twój tata ma rację .

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:

Taka jeszcze jedna myśl mi się nasuwa po tej wymianie zdań... czy naprawdę nie ma szans, by ktoś, kto doznał problemu z alkoholem, wrócił do picia w sposób kontrolowany? Nie wiem, czy przytoczę dobry przykład, ale mój dziadek. Pił, aż zapadł na zawał. To nim wstrząsnęło i przestał jak ręką odjął. Jednak przy okazji jakichś imprez rodzinnych, imieniny, urodziny, wypije 2 lampki wina czy parę kieliszków wódki i nie jest to dla niego impulsem do dalszego picia. Uroczystość, trochę alkoholu i codzienność, bez problemu. Jak to jest? Czy to kwestia wieku, silnego charakteru? Czy on stacza ze sobą jakaś wewnętrzna walkę i tylko z boku wydaje się być wolny? Dziadek jest bardzo nerwowy, bardzo- to mało powiedziane. Zawsze miał pazur, ale im jest starszy tym bardziej to okazuje. Czy to jest cena, jaka płaci za abstynencje, czy może nie ma potrzeby tych faktów ze sobą wiązać? Nie zapytam go o to, choć chciałabym. Niestety, ale z dziadkiem nie chciałabym dzielić się moim problemem a takie pytanie pociągnie za sobą na bank jego ciekawość i naprawdę chce sobie zaoszczędzić stresu, a rozmowa z nim zawsze wiąże się z jakimiś emocjami.

Na pewnym etapie nie ma szans i nie da się wrócić,można wiele robić i tracić mnóstwo energii żeby wyrobić sobie pozór i  iluzję posiadania kontroli prędzej czy później następuje klęska w tej strasznej walce i koniec zwała straszne zapicia i ciągi .Granica przekroczenia to indywidualna sprawa na ogół się ją przeocza i lekceważy to wredne w tej chorobie jest choć ma się sygnały to je się olewa .
Jeżeli ktoś wrócił do picia kontrolowanego to nie był alkoholikiem po prostu, mógł być pijakiem i mieć taki styl picia np dużo i często jak niektórzy alkoholicy w Polsce (nie tylko wcale nie jesteśmy "najgorsi") trudno to rozróżnić czasem w niektórych środowiskach zresztą są różne style picia.
Większość znanych mi alkoholików marzyła o tym żeby być pijakami .Wielu pijaków przekroczyło  granicę i zachorowało na alkoholizm interakcje z niektórymi narkotykami czasem przyśpieszają lub zmieniają  proces uzależnienia się i krzyżowania uzależnień,  ale chyba dziadek nie ćpał.
Widocznie Twój dziadek nie był alkoholikiem ,albo dopija się po kryjomu jak mój dziadek .
Mój też jak się zestarzał rozchorował to pił mniej niby nie upijał się jak kiedyś nie szalał  i spał po małej ilości a po imprezach dopijał się miał pochowane "małpki".
Kiedyś czytałem o takich pseudopsychoterapiach gdzie tresowano a właściwie torturowano alkoholików stosując elektrowstrząsy ,ultradźwięki,podawano środki na wymioty czy nawet LSD wszystko na marne w pewnej perspektywie wszystko nadaremnie.Na szczęście coraz mniej różnych szarlatanów i magików oferujących różne cudza bez żadnego wysiłku.Charakter i silna wola nie mają tu zastosowania - fizjologia jest uszkodzona,zmieniony jest proces rozkładu alkoholu u osób uzależnionych od niego to nieuleczalne nawet w XXI wieku Rozwalony ośrodek tzw nagrody w mózgu.
Jedyny skuteczny sposób na zatrzymanie rozwoju progresji w chorobie to abstynencja dobrowolna jak się okazuje jest najskuteczniejsza ,ale żeby nie wracać do picia sama sucha abstynencja może nie wystarczyć bo te cholerne emocje same nie chcą za bardzo wyzdrowieć dobrze jest nimi się zająć i po prostu być szczęśliwym zrobić wszystko żeby być .

Dziadek na pewno nie popija po kryjomu, bo babcia jest na to wyczulona, śpią razem i wyczułaby, to jest babka terminator, superogarnieta kobieta, nie ma szans, żeby go nie nakryła smile może rzeczywiście nie był alkoholikiem albo jeden z tych silnych charakterów. A co do mnie, muszę sama się przekonać , wiadomo, ze nie podejmę decyzji już teraz. Samo się okaże, na jakim etapie jestem, ale nie wróżę sobie najgorzej, bo pamietam sytuacje sprzed ponad roku. Już zaczynało się być zle i miałam ciągi, wtedy pomogła mi dieta, a raczej zainwestowane pieniądze. Zamówiłam kuracje odkwaszająca organizm, suplementy itp. Zapłaciłam za to naprawdę dużo i to stało się mobilizacja, nie chciałam tego zaprzepaścić. Czułam się świetnie, schudłam, lekka, pełna energii. Naprawdę nie było to dla mnie problemem. Później właśnie ta sytuacja związkowa, która nawróciła moje słabości i tak poszło... jednak nadal mam nadzieje, ze nie sięgnęłam jeszcze tego momentu, gdzie kontrola poszła się je....c na zawsze. Dzięki i zdam relacje z pierwszego spotkania !

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Ps nie wiem czy to dobrze czy zle, ale czasem odwlekam picie. Kupię już i tak sobie myśle- nie chce mi się teraz. Jestem pełna, muszę jeszcze zrobić to czy tamto, może później. Może uznacie to za złudne, ale wtedy nawet jeśli mimo wszystko wypije, wypije mniej niż gdybym zaczęła wcześniej. Widzę drobny postęp, bo jak czytam swój post i wzmiankę o 8-12 piwach... od dawna już tyle nie wypiłam. 6 to mój max. Zdarzył się dzień, dwa bez żadnego. Zdarzył się dzień, gdzie były tylko 2, 3. Ja się z tego cieszę, bo dla mnie to jak trzeźwość porównując wcześniejsze epizody. I jednak pomimo tego, co mówią niektórzy z Was, lepszy komfort mam, jak jednak jakiś alkohol jest w domu. Jakoś bardziej wtedy mam spokojne myśli i łatwiej mi zrezygnować lub chociaż odłożyć w czasie, co wiąże się tez z ograniczeniem ilości. Chyba na każdego działa co innego. A co powiedz Paslawku na wszywke? Jak to wyglada i czy można sobie od tak zdecydować i co z kosztami i sensem tego? Przepraszam, ze tak molestuje, ale jesteś tu jak widzę autorytetem a ja naprawdę mam dość już swojego dotychczasowego życia i chce zdobyć jak największa wiedzę, by zmierzyć się z moim demonem.

48 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-21 21:08:32)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Wiem o co biega.Na początku normalne dylematy i wątpliwości .Chęć utrzymanie i przywracania kontroli jest bardzo silna i wpisana w uzależnienie bo to właściwie cały zespól uzależnienia różne fragmenty ,niechęć do zaprzestania ,piętrzenie trudności też straszenie się, że "do końca życia" i takie tam - normalka.
Takie ćwiczenia i wyrabianie mocy i siły woli ,sprawdzanie się ,wyrabianie odporności -złudzenia- w konsekwencji nagradzanie się piciem za nie picie .
Taka koncentracja na nie piciu wzmaga i utrwala obsesje picia oczywiście bez świadomości problemu..
Na przykład moja żona, która czasem pije bo nie ma problemu nigdy nie liczy dni abstynencji i kompletnie nie pamięta kiedy piła nie planuje i nie marzy o piciu ja kiedy byłem aktywny to to robiłem nawet pamiętam jak miałem urlop ani kropli przez 3 tygodnie odpoczywałem a po urlopie nagroda i sruuu.
Inny przypadek to pojechałem do rodziny oni kompletnie nie potrafili się narąbać ,nie chciałem robić im obciachu i dymu wypiłem może trzy kieliszki całą drogę powrotną widziałem w głowie wódkę za szybą widziałem butelkę "żytniej" po powrocie pierwsze kroki do monopolowego i jaka ulga,satysfakcja  po wypiciu  3 dni w plecy nic nie pamiętam (też wziąłem urlop bezpłatny po tym )
Ja się nie zaszywałem nie wierzyłem w to moi, niektórzy kumple to robili i odliczali kiedy koniec ,niektórzy nie wytrzymywali nawet roku
strasznie nosi po 2-3 miesiącach to teki straszak jak się człowiek nie leczy do rozwalają emocje co prawda nie kiedy wyjątki mogą tak całe lata wymuszać abstynencje i nie pić .Jak dla mnie to mało skuteczne trochę taki półśrodek i zdarza się że esperal się otorbi i wcale nie działa są  metody niwelowania esperalu, ale nie będę zdradzał szczegółów bo to niebezpieczne jest nie działa w 100%.
Esperal, wszywka nie leczy i nie przywraca kontroli niektórym daje czas znam takich co pośladki maja pocięte jak samuraje. smile
Twierdzą że dopiero terapia i AA pozwoliła im się uspokoić z uczuciami .
Spora część znanych mi osób  czy to na wszywce czy nie, wspomagała się ostro środkami uspokajającymi i nasennymi uzależniając się dodatkowo od leków .

49 Ostatnio edytowany przez Buszująca w zbożu (2019-09-22 07:36:14)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Hehe, leki nasenne oczywiście biorę tez pomimo picia. Tzn może tak- jak wypije naprawdę dużo czyli te 5-6 piw to nie biorę wcale, dopiero jak się przebudze w nocy po kilku h snu to lykne, kiedy wiem, ze już mi nie zaszkodzi a inaczej nie zasnę. Już mam wszystko obcykane, przy 2 piwach spokojnie mogę wziąć 2 tabsy nasenne czyli zalecana dawkę, przy 3-4 lepiej jedna i dobrać później, no i resztę napisałam wyżej. Kiedyś jak wzięłam obie po dużej ilości alko, myślałam, ze zejdę na zawał. Przed zadzwonieniem na pogotowie powstrzymał mnie jedynie fakt, ze piłam i nie chciałam tych spojrzeń z pogarda. Okropnie rujnuje sobie zdrowie, zauważyłam, ze mam jakaś zmęczona i opuchnięta twarz ostatnio. Nie wyglądam jak menel itp, ale widzę drobne zmiany.

Koleżanka oczywiście się już dziś wykręciła od spotkania, ze niby zle się czuje. Hmm, no trudno, w sumie może nawet lepiej, ze będę sama, chyba jednak krepowalabym się przy niej do końca być szczera, bo jednak nie zwierzałam się nigdy jak głęboki mam problem. Właśnie, jak już jesteśmy w tym temacie , to obawiam się, ze spotkam tam kogoś znajomego i nie wiem co wtedy zrobię big_smile

50

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:
paslawek napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:

Dzieki za odpowiedzi, chłopaki smile ale czy na drzwiach kościoła będzie jakieś info, którędy mam wejść na taki miting? Chodziło mi o to, żebym nie wparowała na msze big_smile dawno nie byłam w kościele a już szczególnie w tym i nie wiem, kogo zapytać. Ogólnie tez na rozpisce w internecie było przy tej dacie i godzinie, ze drugi miting otwarty, co to znaczy i skad mam wiedzieć, który jest który? Czuje się jak niewidomy w lesie w tym temacie big_smile trochę mam stresa, ale na szczęście z gadaniem o sobie problemu nie mam.

Pojedź trochę wcześniej .Sytuacje rozpoznasz na miejscu bystra dziewczyna jesteś dasz sobie radę .
Trudno opowiedzieć na to czy miejsce gdzie odbywa się mityng jest jakoś oznakowane.Zależy od kościoła czasem jest to w podziemiach czasem w domu parafialnym.Jak zapytasz kościelnego to pewnie będzie wiedzieć, ja nigdy nie miałem problemów żeby trafić dziwnie jakoś .
To trochę irracjonalne,ale zawsze jakoś wiedziałem i rozpoznawałem innych alkoholików, chociaż widziałem ich pierwszy raz w życiu.Mnóstwo też razy ktoś mnie pytał jak trafić na AA kiedy szedłem sobie tam.
Tak jak wcześniej pisałem czasem są czasem nie są oznakowane miejsca mityngów ,różnie grupy AA i gospodarz  do tego podchodzą.
Co do tego że "drugi mityng " otwarty to pewnie chodzi że w drugą niedziele miesiąca jest to mityng otwarty.
Na mityng otwarty może przyjść każda osoba z"ulicy" natomiast mityngi zamknięte są dla alkoholików..Jeżeli jest mityng zamknięty prowadzący informuje o tym na początku spotkania ze na takim mityngu mogą przebywać alkoholicy -oczywiście nikt tego nie sprawdza i nie ma za to żadnej "kary", żadna lista nie jest sprawdzana i nie trzeba niczego deklarować, obiecywać, przysięgać
Pełna dobrowolność dyskrecja i anonimowość.Są też mityngi spikerskie,tam jeden z alkoholików opowiada o swoim życiu też na ochotnika - dobrowolnie .
Fakt na pierwszym mityngu Ty jako nowa osoba możesz zadawać pytania i możesz mówić nie na temat jeżeli to mityng tematyczny.
Rożnie grupy podchodzą do powitania nowej osoby niektóre "przyjmują "na mityngach zamkniętych i  otwartych inne tylko na zamkniętych nie ma dyrektywy" z góry" jak to ma się odbywać na nie których mityngach w ogóle się nie pytają o nowe osoby.
To "przyjmowanie" to raczej powitanie symboliczne .AA to nie żadna sekta nawiedzonych oszołomów smile
Chociaż czasem się dziwiłem jak to w ogóle działa bo to przedziwna nie-organizacja stworzona  przez samych alkoholików.

No jakoś się odnajdę, nie mam wyjścia smile idę z koleżanka to będzie łatwiej, nie wiem czy dobrze robię, ale jakoś na pierwszy raz potrzebuje kogoś bliskiego a ja chciałabym namówić ogólnie tez na te spotkania, bo również ma problem, może jej się spodoba i będzie chodzić. Byle potem nie wpadł głupi pomysł iść razem na piwo haha. Chyba, ze bezalkoholowe big_smile ale nie od razu, jutro planuje być czysta, chce sobie na trzeźwo przemyśleć pierwsze wrażenia i w taki sposób zaplanowałam dzień, żeby nie mieć na to czasu.

Ogólnie zastanawiam się tez jak działa uzdrowienie dzięki tym grupom, jeśli nie prowadzi tego żaden psycholog smile

Z psychologami też różnie bywa. Jedni zachowują się jak wszystkowiedzący mentorzy, strzelający oklepanymi teoriami i cytatami, a inni trochę Cię rozumieją, że u kobiety to najczęściej psychiczny impuls wywołuje picie, a u wielu facetów to właśnie picie wywołuje impulsy. Oczywiście to stereotyp, ale dość trafny statystycznie.
AA to raczej kółko dyskusyjne. Wspólnota znajomych. Idziesz pogadać - nie pasuje Ci towarzystwo, to spadasz do domu. Nie ma presji. Spodoba się - to się wciągniesz. Osobiście? Mi w 2/3 przypadków nie pasowało towarzystwo i atmosfera. Ale to tak jak pójść za free do kina i potem ocenić, czy film tego reżysera podobał się czy nie. Nic nie tracisz, a może coś zyskasz...

51 Ostatnio edytowany przez SanTi (2019-09-26 14:42:39)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Hehe, leki nasenne oczywiście biorę tez pomimo picia. Tzn może tak- jak wypije naprawdę dużo czyli te 5-6 piw to nie biorę wcale, dopiero jak się przebudze w nocy po kilku h snu to lykne, kiedy wiem, ze już mi nie zaszkodzi a inaczej nie zasnę. Już mam wszystko obcykane, przy 2 piwach spokojnie mogę wziąć 2 tabsy nasenne czyli zalecana dawkę, przy 3-4 lepiej jedna i dobrać później, no i resztę napisałam wyżej. Kiedyś jak wzięłam obie po dużej ilości alko, myślałam, ze zejdę na zawał. Przed zadzwonieniem na pogotowie powstrzymał mnie jedynie fakt, ze piłam i nie chciałam tych spojrzeń z pogarda. Okropnie rujnuje sobie zdrowie, zauważyłam, ze mam jakaś zmęczona i opuchnięta twarz ostatnio. Nie wyglądam jak menel itp, ale widzę drobne zmiany.

Koleżanka oczywiście się już dziś wykręciła od spotkania, ze niby zle się czuje. Hmm, no trudno, w sumie może nawet lepiej, ze będę sama, chyba jednak krepowalabym się przy niej do końca być szczera, bo jednak nie zwierzałam się nigdy jak głęboki mam problem. Właśnie, jak już jesteśmy w tym temacie , to obawiam się, ze spotkam tam kogoś znajomego i nie wiem co wtedy zrobię big_smile

Dopiero po latach zakumałam, że moja przyjaciółka już dawno przeszła przez problemy zdrowotne spowodowane przez alkohol, a mnie dopiero niedawno to dopadło.
Mam jeden lek który mi zastąpił alko i proszki nasenne, nie jest mocny, ani "hepato-toksyczny", więc lekarze mi go przepisują, ale go nie przedawkowuję (a niektórzy pacjenci to niestety robią).
W AA pierwszy stres to "o Boże, ktoś mnie rozpozna!". Dlatego na pierwszy raz wybrałabym miejsce nie najbliższe, tylko kolejne dostępne. Lepiej anonimowo niż z koleżanką, bo z nią będziesz udawać i przeinaczać. Ja bym na moment zmieniła "image", stanęła przed lustrem i powiedziała sobie: "zobaczmy jak sobie poradzi moje 'alter ego'"...

52

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Ps nie wiem czy to dobrze czy zle, ale czasem odwlekam picie. Kupię już i tak sobie myśle- nie chce mi się teraz. Jestem pełna, muszę jeszcze zrobić to czy tamto, może później. Może uznacie to za złudne, ale wtedy nawet jeśli mimo wszystko wypije, wypije mniej niż gdybym zaczęła wcześniej. Widzę drobny postęp, bo jak czytam swój post i wzmiankę o 8-12 piwach... od dawna już tyle nie wypiłam. 6 to mój max. Zdarzył się dzień, dwa bez żadnego. Zdarzył się dzień, gdzie były tylko 2, 3. Ja się z tego cieszę, bo dla mnie to jak trzeźwość porównując wcześniejsze epizody. I jednak pomimo tego, co mówią niektórzy z Was, lepszy komfort mam, jak jednak jakiś alkohol jest w domu. Jakoś bardziej wtedy mam spokojne myśli i łatwiej mi zrezygnować lub chociaż odłożyć w czasie, co wiąże się tez z ograniczeniem ilości. Chyba na każdego działa co innego. A co powiedz Paslawku na wszywke? Jak to wyglada i czy można sobie od tak zdecydować i co z kosztami i sensem tego? Przepraszam, ze tak molestuje, ale jesteś tu jak widzę autorytetem a ja naprawdę mam dość już swojego dotychczasowego życia i chce zdobyć jak największa wiedzę, by zmierzyć się z moim demonem.

Każdy ma inną perspektywę.
Ja gdy mam to raczej wypiję, a gdy nie mam, to nie chce mi się d... ruszyć po alko, bo mam dużo innych zajęć.
Dlatego osobiście wolę nie trzymać zapasów. Zamknięte butelki z prezentów pozostają zamknięte i nawet mnie nie drażnią. Ale otwarta wciąż mnie kusi i czasem chodzę wokół niej jak mucha. Daję sobie wtedy po łapach i zabieram się za coś innego. Dla mnie najlepszą metodą na alko-myślenie jest dystrakcja. W ogóle uważam, że leczenie alkoholizmu ma jedną podstawową wadę - nałóg staje się dla nas centrum wszechświata i wszystko do niego dostosowujemy. A im bardziej o tym myślimy, tym bardziej nas ciągnie. Czy jak ktoś ma cukrzycę, to omija wszystkie cukiernie szerokim łukiem? Jeśli masz nadwagę, to planujesz spacer tak, żeby po drodze nie było fast-foodów?
Problem alkoholowy nie różni się od innych nałogów (papierosy, kawa, słodycze, komputer...), nas dopadło to, a innych co innego. Nadal nie rozumiem, czemu alkoholik jest gorzej traktowany niż każdy inny uzależniony od czegoś...

53 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-27 14:53:21)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
SanTi napisał/a:

W ogóle uważam, że leczenie alkoholizmu ma jedną podstawową wadę - nałóg staje się dla nas centrum wszechświata i wszystko do niego dostosowujemy. A im bardziej o tym myślimy, tym bardziej nas ciągnie. Czy jak ktoś ma cukrzycę, to omija wszystkie cukiernie szerokim łukiem? Jeśli masz nadwagę, to planujesz spacer tak, żeby po drodze nie było fast-foodów?
Problem alkoholowy nie różni się od innych nałogów (papierosy, kawa, słodycze, komputer...), nas dopadło to, a innych co innego. Nadal nie rozumiem, czemu alkoholik jest gorzej traktowany niż każdy inny uzależniony od czegoś...

To myślenie "nałogocentryczne" się zmienia , a na pewno jego nasilenie "upierdliwość" zmienia się miejsce i znaczenie myślenia o nałogu i o sobie jako nałogowcu.
Czas,akceptacja,doświadczenie i terapia,mnóstwo rozmów robią swoje.
To jest też trochę kwestia koncentracji na sobie i leczeniu przez pierwsze lata konieczna ma właśnie taką wadę że nieco podkreśla  egocentryzm .
Alkoholik to od groma złych skojarzeń i stereotypów w "przeciętnej świadomości zbiorowej "wygodnych jak to stereotypy, jak ktoś ma urazy z życia z alkoholikiem to uprzedzenia często przenoszą się na wszystkich .Jak ktoś się nie zna to przyjmie powszechnie "standardowe" myślenie.
Ze zrozumieniem problemów uzależnień jest jeszcze słabo u nas powszechnym jest uważanie że uzależnienia to świadomy wybór, zła słaba, wola i bardzo złe czarne charaktery .Chociaż mimo wszystko lepiej niż 30 lat temu.
Co zrobić ? Walczyć ? Nie bardzo - z ignorancją to bardzo trudna walka w dodatku walka z niezawinioną niewiedzą.Robić swoje po swojemu dla siebie .Takie życie .

Co do AA to się trochę zgadzam ,ja miałem dwa podejścia pierwsze całkowity odrzut nic i nikt mi się nie podobało, byłem najmłodszy a tam same zgredy nie pasujące wcale do mojego obrazu alkoholika ,nie poznałem też wtedy nikogo z krzyżowym uzależnieniem.
Drugie podejście podobnie jak u Ciebie z tym że na początku spora euforia potem zjazd i krytyka ocenianie, że aż mnie skręcało na te "siły wyższe" "wdzięcznych alkoholików" i " De Mello" (wtedy "wszyscy" w AA czytali smile ) z czasem zaczęłam słuchać rozmawiać i akceptować coraz więcej, przeszło mi osądzanie ludzi w znacznym stopniu .
Poznałem sporo osób i mam dużo znajomych a mityngi wybierałem takie gdzie się dobrze czułem czasem zmieniając miejsce dla urozmaicenia i z ciekawości.Teraz chodzę raz dwa razy w miesiącu albo rzadziej .Miałem też momenty odejścia na kilka miesięcy od terapii i AA zawsze jakiś odlot/nawrót ale bez zapicia mnie spotykał na własne życzenie prędzej czy później - normalka.

Pozdrowienia

54 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2019-09-27 16:48:35)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Hmm… ja piłam dosyć ostro kiedy mialam dwadzieścia kilka lat. Wyemigrowałam, byłam sama, musiałam pracować jak wół w kieracie by zarobić na studia, a do tego nagle znalazłam się w środowisku ludzi, którzy mieli kasy jak lodu i starałam się im dorównać, o ile nie szmalem, to pozycją towarzyską. Piłam by dodać sobie odwagi, bo na trzeźwo nie potrafiłabym ciągle udawać rozwydrzonej, ale uroczej qrlewny.

Jak patrzę na to z dystansu lat, to mnie ściska ze wstydu hmm Ktokolwiek obracał sie w tych samych kręgach circa 2003-2008 zasługuje na przeprosiny, bo nigdy tak naprawdę nie widział mnie trzeźwej. Siedziałam na 101 komitetach, które albo organizowały imprezy albo były towarzystwami winiarskimi, bo tak łatwiej było udawać, że codzienne chlanie jest normą.

Nie byłam w AA. Pozbierałam się sama kiedy na potrzeby pracy musiałam po prostu przestać pić. Kwestia była prosta: albo będę harować wystarczająco by zarobić na depozyt, albo jestem przegrywem. Jak na dziś, piję mało i głównie w weekendy. Może ze dwa piwka albo łyskacza. Alkohol zastąpił sport.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Dziś się złamałam, po prawie tygodniu. Na razie jedno piwo, ale kupiłam 6. Wiecie, co jest straszne? Ta euforia i energia na początku. 3 dni temu przyszedł kryzys, położyłam się od razu po pracy do łóżka, leżałam jak jakiś nerd, kolejny dzień, wymiotowałam, było mi strasznie, mimo leków nasennych nie mogłam spać. Dziś się budzę i koszmaru ciąg dalszy. Ani nic ciężkiego nie zjadłam, ani nie mam żadnej grypy jelitowej, myślałam, ze umrę, musiałam dziś wyjść ze sklepu na świeże powietrze, bo myślałam, ze puszczę pawia. Po normalnym zdrowym śniadaniu. Myśli już krążyły w różne rewiry aż pomyślałam- no nieee... jeśli serio się napije i mi przejdzie to znaczy, ze jest ze mną serio zle i poruszę ten temat jutro na spotkaniu, bo doprawdy nie wiem jak się ratować. Ludzie, ja od 3 dni jestem nie do życia, nim stop wymiotuje, jest mi słabo, kręci mi się w głowie, nie miałam siły wczoraj zrobić obiadu, robiłam dosłownie przerwy i od razu po skończeniu poszłam spać oczywiście łykając tabletkę na sen. A dziś obudziłam się z takim samym podłym samopoczuciem kolejny dzień z rzędu. Czemu tak jest? Pierwsze dwa, trzy dni niepicia są takie fajne, czuje się tak świeżo, bo to chyba nie jest przypadek? Teraz myślałam, ze umrę. Wystarczyły 3 łyki piwa, żeby ustało. I co? Mam na tym jednym skończyć? Chciałabym, myślenie już się uruchomiło, kubki smakowe zaczęły pracować. To wszystko jest tak straszne, ze żyć się odechciewa. Założyłam dziennik i spisuje wszystkie odczucia, tylko te kręcące się wokół picia, niepicia i AA. To tez jakoś pomaga, ale jak widać jeszcze nie mam osobistego sposobu, żebym mogła poczuć, ze się udało. Na razie walczę sama ze sobą o dni bez picia i odchorowuje to fizycznie i nie tylko. Zaczęłam tez unikać ludzi i spotkań, mimo ze wcale nie ciągną mnie na chlanie. To ja się boje samej siebie, ze ktoś weźmie kawe a ja browara. Albo będzie mnie trzęsło i utrzymam fason a kupię po drodze do domu. Brzydzę się siebie i żałuje, ze w porę tego nie zauważyłam.

56

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

A dziś obudziłam się z takim samym podłym samopoczuciem kolejny dzień z rzędu.

Być może dlatego, że alkohol krótkotrwale redukuje objawy depresji, obniżony nastrój, co właśnie zachęca do dalszego picia, ale jak sama pisałaś jego efekty z czasem stają się coraz słabsze.
Być może w okresie odstawienia nastąpiło nasilenie tych stanów i objawów depresji.
Być może to wszystko dodatkowo jest potęgowane poczuciem winy i wstydu, co powoduje wzrost objawów powyżej pierwotnego poziomu i w efekcie konieczność "znieczulania się" od nowa.

Co do objawów fizycznych odstawienia i oznak chorobowych, to u mnie detoks od zwykłej kawy, a piłam tylko jedną dziennie, ale duża, czarną i bez cukru, spowodował takie objawy, że myślałam, źe to początki grypy, a gdzie kawie do alkoholu w zakresie mocy uzależniającej.

57

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
Buszująca w zbożu napisał/a:

Dziś się złamałam, po prawie tygodniu. Na razie jedno piwo, ale kupiłam 6. Wiecie, co jest straszne? Ta euforia i energia na początku. 3 dni temu przyszedł kryzys, położyłam się od razu po pracy do łóżka, leżałam jak jakiś nerd, kolejny dzień, wymiotowałam, było mi strasznie, mimo leków nasennych nie mogłam spać. Dziś się budzę i koszmaru ciąg dalszy. Ani nic ciężkiego nie zjadłam, ani nie mam żadnej grypy jelitowej, myślałam, ze umrę, musiałam dziś wyjść ze sklepu na świeże powietrze, bo myślałam, ze puszczę pawia. Po normalnym zdrowym śniadaniu. Myśli już krążyły w różne rewiry aż pomyślałam- no nieee... jeśli serio się napije i mi przejdzie to znaczy, ze jest ze mną serio zle i poruszę ten temat jutro na spotkaniu, bo doprawdy nie wiem jak się ratować. Ludzie, ja od 3 dni jestem nie do życia, nim stop wymiotuje, jest mi słabo, kręci mi się w głowie, nie miałam siły wczoraj zrobić obiadu, robiłam dosłownie przerwy i od razu po skończeniu poszłam spać oczywiście łykając tabletkę na sen. A dziś obudziłam się z takim samym podłym samopoczuciem kolejny dzień z rzędu. Czemu tak jest? Pierwsze dwa, trzy dni niepicia są takie fajne, czuje się tak świeżo, bo to chyba nie jest przypadek? Teraz myślałam, ze umrę. Wystarczyły 3 łyki piwa, żeby ustało. I co? Mam na tym jednym skończyć? Chciałabym, myślenie już się uruchomiło, kubki smakowe zaczęły pracować. To wszystko jest tak straszne, ze żyć się odechciewa. Założyłam dziennik i spisuje wszystkie odczucia, tylko te kręcące się wokół picia, niepicia i AA. To tez jakoś pomaga, ale jak widać jeszcze nie mam osobistego sposobu, żebym mogła poczuć, ze się udało. Na razie walczę sama ze sobą o dni bez picia i odchorowuje to fizycznie i nie tylko. Zaczęłam tez unikać ludzi i spotkań, mimo ze wcale nie ciągną mnie na chlanie. To ja się boje samej siebie, ze ktoś weźmie kawe a ja browara. Albo będzie mnie trzęsło i utrzymam fason a kupię po drodze do domu. Brzydzę się siebie i żałuje, ze w porę tego nie zauważyłam.

Niestety to normalka.
Pierwsze dni - masz power i jesteś dumna z osiągnięć i wyrzeczeń, a potem temat powszednieje i energia gdzieś wyparowuje...
To w sumie dobrze, że po tym jednym piwie Cię skręciło, bo gorzej byłoby gdybyś wypiła 6 i jeszcze zadowolona poszła spać bez proszków, a potem uznała, że nic się nie stało. Choć szkoda, że w ogóle kupiłaś 6, a nie to jedno wobec którego byłaś wówczas kompletnie bezsilna (ale lepiej już nie szukaj takich wymówek w przyszłości!)...
Jeśli robisz obiad na raty i jeszcze nie masz chęci go jeść, to właśnie wtedy nic się nie stanie, jeśli ten temat raz olejesz i zajmiesz się czymś na co masz akurat ochotę (ale nie tym wspomnianym piwem wink ).
Co do ludzi i spotkań - należy je selekcjonować, ale nie warto rezygnować i unikać.
Np. mąż zapytał mnie czemu nie spotykamy się już tak często ze znajomymi X. Powiedziałam prawdę, że psiapsióła od wielu lat chleje i przy każdej okazji namawia innych do picia. Za to ze znajomymi Y możemy pójść do kina, albo na herbatkę, fajnie nam się gada i spędza razem czas. Stary zakumał w 100%. wink
Kawa i browar, o którym mówisz, to też znany temat. Moi koledzy sami mi proponowali: "ja nie mogę, bo jestem autem, ale tu jest takie fajne piwo, super drinki, to ja Ci coś wybiorę". Teraz od razu zamawiam lemoniadę, herbatę, albo soczek i nie daje im takiej możliwości.
"Zachowam fason i kupię wracając do domu" - staaandard. Nie myśl o tym już na spotkaniu, bo kupisz. A jak zaczniesz myśleć dopiero w drodze powrotnej, to może uda Ci się nie kupić. Wiem, to nie jest łatwe - ot tak wyłączyć myślenie. Ale wprowadzanie się w stan paranoicznego lęku tutaj nie pomoże...
Podłe samopoczucie będzie wracać, bo każdy takie miewa, nawet bez problemów i nałogów. Tylko zalewając je alkoholem tłumimy naturalne emocje i po odstawieniu go dysonans jest większy. Ale nie wiąż wszystkiego na siłę ze stanem odstawienia. OK, czasem jak pomyślisz: "nie wiem k... co mi jest, ale czuję się jak zwłoki", to możesz sobie tłumaczyć, że to taki typowy zjazd w Twojej sytuacji. A nawet: "uff, to tylko efekt braku alko, a nie jakaś ciężka choroba, więc jakoś wytrzymam i przejdzie".

58

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

A byłaś w ogóle na spotkaniu AA? To co opisujesz może mieć 100 przyczyn. Znajdź sobie przyjaciela, trzeźwego alkoholika z długim stażem i rozmawiaj z nim o tym. Twój stan może być spowodowany głodem alkoholowym, suchym kacem albo innymi przyczynami. I uważaj z tabletkami nasennymi. To nie jest najlepszy sposób bez kontroli lekarza. Potrzebujesz wsparcia, unikaj samotności.

59

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
SanTi napisał/a:
Buszująca w zbożu napisał/a:

Dziś się złamałam, po prawie tygodniu. Na razie jedno piwo, ale kupiłam 6. Wiecie, co jest straszne? Ta euforia i energia na początku. 3 dni temu przyszedł kryzys, położyłam się od razu po pracy do łóżka, leżałam jak jakiś nerd, kolejny dzień, wymiotowałam, było mi strasznie, mimo leków nasennych nie mogłam spać. Dziś się budzę i koszmaru ciąg dalszy. Ani nic ciężkiego nie zjadłam, ani nie mam żadnej grypy jelitowej, myślałam, ze umrę, musiałam dziś wyjść ze sklepu na świeże powietrze, bo myślałam, ze puszczę pawia. Po normalnym zdrowym śniadaniu. Myśli już krążyły w różne rewiry aż pomyślałam- no nieee... jeśli serio się napije i mi przejdzie to znaczy, ze jest ze mną serio zle i poruszę ten temat jutro na spotkaniu, bo doprawdy nie wiem jak się ratować. Ludzie, ja od 3 dni jestem nie do życia, nim stop wymiotuje, jest mi słabo, kręci mi się w głowie, nie miałam siły wczoraj zrobić obiadu, robiłam dosłownie przerwy i od razu po skończeniu poszłam spać oczywiście łykając tabletkę na sen. A dziś obudziłam się z takim samym podłym samopoczuciem kolejny dzień z rzędu. Czemu tak jest? Pierwsze dwa, trzy dni niepicia są takie fajne, czuje się tak świeżo, bo to chyba nie jest przypadek? Teraz myślałam, ze umrę. Wystarczyły 3 łyki piwa, żeby ustało. I co? Mam na tym jednym skończyć? Chciałabym, myślenie już się uruchomiło, kubki smakowe zaczęły pracować. To wszystko jest tak straszne, ze żyć się odechciewa. Założyłam dziennik i spisuje wszystkie odczucia, tylko te kręcące się wokół picia, niepicia i AA. To tez jakoś pomaga, ale jak widać jeszcze nie mam osobistego sposobu, żebym mogła poczuć, ze się udało. Na razie walczę sama ze sobą o dni bez picia i odchorowuje to fizycznie i nie tylko. Zaczęłam tez unikać ludzi i spotkań, mimo ze wcale nie ciągną mnie na chlanie. To ja się boje samej siebie, ze ktoś weźmie kawe a ja browara. Albo będzie mnie trzęsło i utrzymam fason a kupię po drodze do domu. Brzydzę się siebie i żałuje, ze w porę tego nie zauważyłam.

Niestety to normalka.
Pierwsze dni - masz power i jesteś dumna z osiągnięć i wyrzeczeń, a potem temat powszednieje i energia gdzieś wyparowuje...
To w sumie dobrze, że po tym jednym piwie Cię skręciło, bo gorzej byłoby gdybyś wypiła 6 i jeszcze zadowolona poszła spać bez proszków, a potem uznała, że nic się nie stało. Choć szkoda, że w ogóle kupiłaś 6, a nie to jedno wobec którego byłaś wówczas kompletnie bezsilna (ale lepiej już nie szukaj takich wymówek w przyszłości!)...
Jeśli robisz obiad na raty i jeszcze nie masz chęci go jeść, to właśnie wtedy nic się nie stanie, jeśli ten temat raz olejesz i zajmiesz się czymś na co masz akurat ochotę (ale nie tym wspomnianym piwem wink ).
Co do ludzi i spotkań - należy je selekcjonować, ale nie warto rezygnować i unikać.
Np. mąż zapytał mnie czemu nie spotykamy się już tak często ze znajomymi X. Powiedziałam prawdę, że psiapsióła od wielu lat chleje i przy każdej okazji namawia innych do picia. Za to ze znajomymi Y możemy pójść do kina, albo na herbatkę, fajnie nam się gada i spędza razem czas. Stary zakumał w 100%. wink
Kawa i browar, o którym mówisz, to też znany temat. Moi koledzy sami mi proponowali: "ja nie mogę, bo jestem autem, ale tu jest takie fajne piwo, super drinki, to ja Ci coś wybiorę". Teraz od razu zamawiam lemoniadę, herbatę, albo soczek i nie daje im takiej możliwości.
"Zachowam fason i kupię wracając do domu" - staaandard. Nie myśl o tym już na spotkaniu, bo kupisz. A jak zaczniesz myśleć dopiero w drodze powrotnej, to może uda Ci się nie kupić. Wiem, to nie jest łatwe - ot tak wyłączyć myślenie. Ale wprowadzanie się w stan paranoicznego lęku tutaj nie pomoże...
Podłe samopoczucie będzie wracać, bo każdy takie miewa, nawet bez problemów i nałogów. Tylko zalewając je alkoholem tłumimy naturalne emocje i po odstawieniu go dysonans jest większy. Ale nie wiąż wszystkiego na siłę ze stanem odstawienia. OK, czasem jak pomyślisz: "nie wiem k... co mi jest, ale czuję się jak zwłoki", to możesz sobie tłumaczyć, że to taki typowy zjazd w Twojej sytuacji. A nawet: "uff, to tylko efekt braku alko, a nie jakaś ciężka choroba, więc jakoś wytrzymam i przejdzie"
.

Normalka tak jak napisała SanTi.
Masz po prostu zespół odstawienia po euforii przychodzi dołek.
Masz też w sobie jakby dwie części Ciebie jedna chce być zdrowa,nie chce pić ,nie chce źle się czuć, druga część to ta nad którą wydaje się że nie masz żadnej kontroli,wiele dziwnych stanów przychodzi jakby samo mimowolnie i nieświadomie to te wszystkie
mechanizmy uzależnienia działają .
Złapałem się kiedyś na tym że jak dłużej czujem się nieźle to zupełnie jakby odruchowo wprowadzałem się w takie działanie
żeby coś w życiu spieprzyć albo wprowadzałem się w euforię żeby potem mieć dołek tak to jest.
Samo życie niesie problemy organizm ma słabsze chwile a u mnie czy u nas działają działały jeszcze te cholerne podświadome
sposoby na przedziwne regulowanie nastrojami uczuciami jak się w tym jest wszystko wydaje się niby normalne wystarczy jakaś zmiana w tym układzie i tracimy równowagę to nic niezwykłego u dziewczyny ,która dopiero wychodzi na prostą z nałogu.
Nawet to obrzydzenie do siebie można wykorzystać na własną szkodę niestety tak jak poczucie winy wykorzystywałem żeby niczego nie zmieniać
To nie wyścig to całe zdrowienie,kazdy ma swój problem i swoją drogę podobną do innych ale swoją .Stało się i już napiłaś się bo alkoholicy tak mają i tak robią jak im źle lub jak nam za dobrze też.
Nie wchodź głęboko w samobiczowanie to też jest niezdrowe i nałogowe odpuść sobie.
Może chodź częściej na spotkania pomyśl o terapii tej stacjonarnej dostaniesz dużo wiedzy o tym co się z Tobą dzieje.Trochę już sama ogarniasz czas zwiększyć zrozumienie i świadomość tego co Ci jest i dlaczego coś dzieje się niby samo jakby niezależnie od Ciebie
Staraj się nie siedzieć sama bo to napędza różne myślenia .

Pisanie to świetny sposób.
Bierz też telefony od dziewczyn z AA dobry sposób żeby się wygadać.Nie miej "skrupułów" w proszeniu o uwagę.
Jak mówisz o swoim samopoczuciu nie cenzuruj się nawet pierdoły mogą być istotne
Oczywiście Trzymaj się i nie przejmuj ale działaj tak jak potrafisz a możesz wiele o wiele więcej niż Ci się zdaje.Straszymy się czasem sami.

60

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Normalka tak jak napisała SanTi.
Masz po prostu zespół odstawienia po euforii przychodzi dołek.
Masz też w sobie jakby dwie części Ciebie jedna chce być zdrowa,nie chce pić ,nie chce źle się czuć, druga część to ta nad którą wydaje się że nie masz żadnej kontroli,wiele dziwnych stanów przychodzi jakby samo mimowolnie i nieświadomie to te wszystkie
mechanizmy uzależnienia działają .

Pełna zgoda. Nałogowe regulowanie uczuć i rozproszone ja. Dlatego jest tak ciężko i wszystko się kołuje. Dobra by była terapia chociażby podstawowa. Najgorsze to siąść i użalać się nad sobą.

61 Ostatnio edytowany przez Buszująca w zbożu (2019-10-02 11:48:49)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Kochani, mały sukces! Pamiętacie te 6 piw, które kupiłam w sobotę? Wypiłam z nich tylko 2 i na tym skończyłam, od niedzieli wciąż jestem czysta, lepiej się czuje, zaczęłam czytać książkę, spotkałam się z przyjaciółka na herbatę a dziś jadę z kumplem na zakupy- tez alkoholik odstawiający. Prowadzę, wiec nie pije a nawet jakbym nie jechała autem to bym się nie napiła, ale pewnie byłaby większa pokusa. Mój 4 dzień bez i czuje się już o wiele lepiej smile zaczęłam dużo sprzątać w domu, robić rzeczy, które zaniedbałam i pomagają mi medytacje plus czytanie. Co do kontaktu z ludźmi, jest umiarkowany i tak mi dobrze, nie chce zajmować ich wiecznie sobą, na AA tez radzili, by pomagać innym odwracając sobie uwagę od użalania się nad sobą, czujemy się dzięki temu przydatni i to działa. Nie popadam w skrajna euforię, ale cieszę się, bo choć to dopiero 4 dzień, jest to mój najdłuższy DOBROWOLNY okres od prawie roku! Napisałam dobrowolny, bo jak wcześniej wspominałam, gdy mieszkałam z przyjaciółka piłam mało i miałam miesiąc totalnie czysty, ale tylko dlatego, ze ona trzymała bata nade mną. Teraz jest to o wiele wartościowsze dla mnie, bo trzymam się sama bez nakazów. A jak u Was sytuacja? smile
PS 4 pozostałe piwa stoją od soboty w domu i wcale mnie nie kuszą, wbrew temu, co piszą niektórzy, wole je mieć i nie skorzystać niż nie mieć i nałogowo myśleć i wyjściu do sklepu. To mi daje taki komfort, ze one są i w każdej chwili mogę się napić, ale nie muszę. I nie chodzę koło nich jak nawiedzona, a i w sklepie na zakupach mam spokój, ze mige omijać polki z alko smile nieważne jak, ważne, ze działa.

62

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Tak trzymaj .Od wywalania tego co masz w Sobie jest AA wywalaj wszystko jak leci ,a z tego co czytam w Twoich watkach to faktycznie nie masz problemu z mówieniem o sobie,nie osądzaj się tylko surowo.Nie krępuj się i nie cenzuruj w mówieniu o uczuciach jak widzisz nikt nie mdleje i się nie pochlasta kiedy Ciebie słucha.
Obsesja picia mija to jak będziesz pracować nad sobą masz gwarantowane i to ogromna ulga.
Szybko dojdzie do Ciebie że Twoim problemem nie jest sam alkohol chociaż na początku jest bo mamy do niego określony stosunek
też nałogowy ja go traktowałem jak osobę kogoś jak przyjaciela ,ale też samo picie i cała otoczka bywa źródłem uczuć.Obserwuj się uważnie .Obecność i nieobecność alkoholu w domu tak naprawdę jest bez znaczenia na początku absorbuje dużo uwagi i energii.Alkohol niby nie przeniknie przez puszkę i butelkę nie rzuci się na Ciebie kiedy idziesz ulicą ale uważaj na to sprawdzanie się i uodparnianie to bywa niebezpieczne to mocowanie się szkoda czasu działają nałogowe odruchy one są podświadome - nie chodzi się po torach kolejowych żeby nie wpaść pod pociąg.Z drugiej strony alkohol jest prawie wszędzie ludzie pili piją i będą go pić nie mój problem i nie moja sprawa.
Wszystkie etapy  przed Tobą one są do zniesienia i przeżycia .
A u mnie ,od paru dni mam kotka maleństwo 3 mc zafiksowałem totalnie, żona też,a moja  córka i bratanica nawet niby przypadkiem przychodzą częściej .Mały jest niesamowity jak to kociak smile
Trzymaj się

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?
paslawek napisał/a:

Tak trzymaj .Od wywalania tego co masz w Sobie jest AA wywalaj wszystko jak leci ,a z tego co czytam w Twoich watkach to faktycznie nie masz problemu z mówieniem o sobie,nie osądzaj się tylko surowo.Nie krępuj się i nie cenzuruj w mówieniu o uczuciach jak widzisz nikt nie mdleje i się nie pochlasta kiedy Ciebie słucha.
Obsesja picia mija to jak będziesz pracować nad sobą masz gwarantowane i to ogromna ulga.
Szybko dojdzie do Ciebie że Twoim problemem nie jest sam alkohol chociaż na początku jest bo mamy do niego określony stosunek
też nałogowy ja go traktowałem jak osobę kogoś jak przyjaciela ,ale też samo picie i cała otoczka bywa źródłem uczuć.Obserwuj się uważnie .Obecność i nieobecność alkoholu w domu tak naprawdę jest bez znaczenia na początku absorbuje dużo uwagi i energii.Alkohol niby nie przeniknie przez puszkę i butelkę nie rzuci się na Ciebie kiedy idziesz ulicą ale uważaj na to sprawdzanie się i uodparnianie to bywa niebezpieczne to mocowanie się szkoda czasu działają nałogowe odruchy one są podświadome - nie chodzi się po torach kolejowych żeby nie wpaść pod pociąg.Z drugiej strony alkohol jest prawie wszędzie ludzie pili piją i będą go pić nie mój problem i nie moja sprawa.
Wszystkie etapy  przed Tobą one są do zniesienia i przeżycia .
A u mnie ,od paru dni mam kotka maleństwo 3 mc zafiksowałem totalnie, żona też,a moja  córka i bratanica nawet niby przypadkiem przychodzą częściej .Mały jest niesamowity jak to kociak smile
Trzymaj się

Kociak super sprawa, uwielbiam!
Co do mówienia o problemie, na razie mam z tym problem na AA, bo wiele tego co chce powiedzieć, zawiera tez jakieś pytanie a tam nie pytamy tylko mówimy i to jest takie trochę frustrujace, ale na razie robię przyczajke i w końcu zacznę coś mówić, na razie mam o dziwo opory, ale i tak wiele daje mi to, co mówią inni.

64 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-02 14:02:28)

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Po jakimś czasie nauczyłem się na mityngach nie zadawać pytań wprost,albo pytałem konkretne osoby do których miałem zaufanie jakieś tam "jak to jest?"po spotkaniu  ,a ponieważ miałem dużo czasu wolnego i szukałem takich co też go mają to gadałem, dość szybko znalazłem sponsora i na nim eksperymentowałem mówienie o sobie .
Teraz mityng to dla mnie miejsce gdzie ten czas  wykorzystuje na wgląd w siebie w uczucia i myśli tego co dzieje się u mnie w życiu .
Te wszystkie zasady prowadzenia mityngu  maja na celu skupienie się na sobie w identyfikacji z innymi w pewnym ładzie spokoju i bezpiecznie .
Po jakimś tam czasie przyzwyczaiłem się do takiego porządku i w życiu się to przydaje czasem choć nie raz taka zwykła rozmowa z ludźmi też bywa irytująca bo wpadają w słowo przerywają nie słyszą Ciebie inaczej jak na mityngu takie życie jest różnica.ale i to przechodzi i zaczyna się znajdywać ludzi którzy słyszą ,mówią w ładzie i składzie dziwne ale tak się dzieje .
Szukasz ludzi co nie mają już sraczki umysłowej i wtedy super nawiązać kontakt.Niesamowite rozmowy przed Tobą oczyszczające.
Trochę Ci zazdroszczę tych pierwszych przyszłych wzruszeń jak się człowiek otworzy i uwalnia od balastów, urazów, poczucia winy itp.

Odp: Kobieta alkoholik - pomożesz?

Spotkałam się ostatnio z kumplem z liceum, mamy bardzo alkoholowa znajomość. Sukces, wypiliśmy tylko herbatę i nie dałam się złamać chociaż pytał czy idziemy na piwo. Odmówiłam stanowczo. Poznał mnie tez ze swoją przyjaciółka, która ma ten sam problem i chciała mnie poznać, żeby zasięgnąć porady i szczerze pogadać. Jestem dla niej guru, bo nie pije 6 dni, haha. Fajnie będąc alkoholikiem również komuś pomoc, spytała czy może iść ze mną na AA w niedziele, zgodziłam się choć mam obiekcje, ale głupio odmówić. Wolałabym tam chodzić sama, ale tłumacze sobie to w ten sposób, ze może razem jakoś będziemy się wspierać, przecież jej nie zabronię, a poza tym ona widzi we mnie kogoś, kto jej pomoże, wiec nie mam serca odmówić. Może i mnie się przyda taka znajomość? Dziewczyna w moim wieku, ładna, dobre stanowisko. Pije 5-10 piw dziennie, czyli mamy podobne scenariusze. Mam natomiast problem jak z nią rozmawiać, bo ona chce pic, ale pod kontrola, chociaż tłumaczyłam, ze to RACZEJ niemożliwe. Boi się życia bez alkoholu, ja sama się go boje, ale bardziej się boje życia z piciem, wiec trzymam się. Najgorsze są pierwsze 2 dni, kiedy człowiek czuje się rzucony na głęboka wodę, pozbawiony energii do życia i wchodzi głód alkoholowy. Dziś mój 6 dzień i czuje się dobrze. Zdarza mi się myśleć o napiciu się, ale wtedy biorę leki ziołowe na uspokojenie, i już wiem, ze się nie napije, bo nie pomieszam. Dziś mam za sobą najlepsza noc od dawna, poprawiła mi się cera, zeszła opuchlizna, nie chce tego zmarnować. No i ciagle szukam sobie kreatywnego zajęcia. Życie w abstynencji nie będzie łatwe, ale powtarzam sobie jak mantrę, ze z alkoholem byłoby trudniejsze i doprowadziło w końcu na dno. Wiec nie pije i staram się każdego dnia spisywać kolejne zyski, które daje mi mój obecny tryb życia.

Posty [ 1 do 65 z 80 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Kobieta alkoholik - pomożesz?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024