Głupia sytuacja. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 19 20 21 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,301 do 1,365 z 1,405 ]

1,301

Odp: Głupia sytuacja.
Olinka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Uważali, że rodzice wiedzą lepiej a dzieci póki są nieletnie, nie mają nic do powiedzenia. Dla nich to była miłość dla mnie nie i stąd ten rozdźwięk. A ja się potem męczyłam.
Mówić co chce, to sobie mogłam, ale decydujące zdanie poko byłam nieletnia mieli rodzice i nic z tym nie mogłam jako nieletnia zrobić.

Czyli nie traktowali Cię z szacunkiem, nie było też uważności na Twoje oczekiwania, potrzeby, a Ty mówisz coś o miłości.
Raz jeszcze powtarzam - miłość tak NIE wygląda, a to, że ludzie lubią wycierać sobie nią buzie, myląc z czymś zupełnie innym, a równocześnie traktując dziecko przedmiotowo, to już zupełnie inna bajka.

To mnie kochali czy nie? Jak to.odebrac?

Zobacz podobne tematy :

1,302

Odp: Głupia sytuacja.

Jeśli mam to ocenić wyłącznie na podstawie tego, co tu napisałaś, to w moim odczuciu ich miłość była chora i toksyczna, nawet jeśli podszyta dobrymi intencjami. Zresztą do dziś zbierasz jej "owoce", co jest najlepszym tego dowodem.

1,303

Odp: Głupia sytuacja.
Olinka napisał/a:

Jeśli mam to ocenić wyłącznie na podstawie tego, co tu napisałaś, to w moim odczuciu ich miłość była chora i toksyczna, nawet jeśli podszyta dobrymi intencjami. Zresztą do dziś zbierasz jej "owoce", co jest najlepszym tego dowodem.

Czyli to była miłość, (bo nie sądzę, aby mysleli: po co ona nam się urodziła, uprzykrzymy jej życie i wykształcimy ją na taki i taki zawód i będzie robiła tylko Ci my chcemy), tylko taka specyficzna, ale jednak miłość?

1,304

Odp: Głupia sytuacja.

Rossanka ile chodziłaś na terapię? Zadajesz pytania jak gdybyś nawet jej nie liznela.

1,305

Odp: Głupia sytuacja.
Be. napisał/a:

Rossanka ile chodziłaś na terapię? Zadajesz pytania jak gdybyś nawet jej nie liznela.

Z przerwami może 6 lat.
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

1,306

Odp: Głupia sytuacja.

Rozumieć tak że byli surowi i apodyktyczni.

1,307

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Be. napisał/a:

Rossanka ile chodziłaś na terapię? Zadajesz pytania jak gdybyś nawet jej nie liznela.

Z przerwami może 6 lat.
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Czyli za bardzo nie chodziłaś, nie było ciągłości? Ross 6 lat? Ty rozkminiasz tematy na poziomie dziecka ... To powinno być dawno przerobione przez te 6 lat.

1,308

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Olinka napisał/a:

Jeśli mam to ocenić wyłącznie na podstawie tego, co tu napisałaś, to w moim odczuciu ich miłość była chora i toksyczna, nawet jeśli podszyta dobrymi intencjami. Zresztą do dziś zbierasz jej "owoce", co jest najlepszym tego dowodem.

Czyli to była miłość, (bo nie sądzę, aby mysleli: po co ona nam się urodziła, uprzykrzymy jej życie i wykształcimy ją na taki i taki zawód i będzie robiła tylko Ci my chcemy), tylko taka specyficzna, ale jednak miłość?

  Rossanka, nie byłaś odosobniona w tym, że słuchałaś rodziców, którzy mieli wobec ciebie plany i wiązali z tobą nadzieje. Uważam, że problem jest taki, że nie potrafiłaś im tego zakomunikować, nie potrafiłaś w odpowiednim momencie skręcić na swoją własną ścieżkę. Nie jest to twoją winą, po prostu tak się stało.
Sama terapia mało jest warta jeśli człowiek sam z siebie czegoś nie postanowi i nie zmierzy się ze swoimi demonami. Wybaczcie, że się wtrąciłam.

1,309

Odp: Głupia sytuacja.
Be. napisał/a:
rossanka napisał/a:
Be. napisał/a:

Rossanka ile chodziłaś na terapię? Zadajesz pytania jak gdybyś nawet jej nie liznela.

Z przerwami może 6 lat.
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Czyli za bardzo nie chodziłaś, nie było ciągłości? Ross 6 lat? Ty rozkminiasz tematy na poziomie dziecka ... To powinno być dawno przerobione przez te 6 lat.

Nie było ciągłości, bo albo nie było godzin to było na NFZ, albo kontrakt się przerwał i trzeba było poczekać na nowy.
Ale ja tam przyszłam z innym problemem niż dzieciństwo. To wyszło potem przy okazji. I to mi dało siłę aby cokolwiek zmieniać w swoim zachowaniu (nie miwue o facetach) bo myślałam, że nerwice mam wrodzoną, że ja tak po prostu mam i tego się nie leczy. To był 2009rok i wtedy naprawdę miałam bardzo mała wiedzę na temat tego zaburzenia.
Te objawy miał już jako dziecko, potem nastolatka  ale wtedy wogole nie wiedziałam, że jest takie zaburzenie. To były lata 80te, potem 90 te internetu nie było.

1,310

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Be. napisał/a:

Rossanka ile chodziłaś na terapię? Zadajesz pytania jak gdybyś nawet jej nie liznela.

Z przerwami może 6 lat.
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Ross, masz 45 lat. Czy serio jest Ci teraz potrzebna rozkmina czy kochali czy nie?
Po prostu zaakceptuj to, że u Ciebie było tak, ale to nie norma.
Pewnie kochali, ale sami mieli problemy, więc wyrażali to tak, a nie inaczej.

1,311

Odp: Głupia sytuacja.
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:
Olinka napisał/a:

Jeśli mam to ocenić wyłącznie na podstawie tego, co tu napisałaś, to w moim odczuciu ich miłość była chora i toksyczna, nawet jeśli podszyta dobrymi intencjami. Zresztą do dziś zbierasz jej "owoce", co jest najlepszym tego dowodem.

Czyli to była miłość, (bo nie sądzę, aby mysleli: po co ona nam się urodziła, uprzykrzymy jej życie i wykształcimy ją na taki i taki zawód i będzie robiła tylko Ci my chcemy), tylko taka specyficzna, ale jednak miłość?

  Rossanka, nie byłaś odosobniona w tym, że słuchałaś rodziców, którzy mieli wobec ciebie plany i wiązali z tobą nadzieje. Uważam, że problem jest taki, że nie potrafiłaś im tego zakomunikować, nie potrafiłaś w odpowiednim momencie skręcić na swoją własną ścieżkę. Nie jest to twoją winą, po prostu tak się stało.
Sama terapia mało jest warta jeśli człowiek sam z siebie czegoś nie postanowi i nie zmierzy się ze swoimi demonami. Wybaczcie, że się wtrąciłam.

Mówiłam, ale zwykle wysłuchiwali i na tym się kończyło. Albo obiecywali, że zgodzą się na to, ale np w wakacje, czy po komunii, czy jak skończę 15 lat( zawsze podawali jakiś rermin). Po czym jak ten czas przychodził i upominałam się o obietnice, to mówili, że nie ma mowy. To co ja miałam jako nieletnia zrobić, z domu uciekać, czy się pociąć?
Ale jako dorosła zrobiłam już to, co chciałam wcześniej. To nie tak, że kazali mi wyglądać tak i tak, robić to i to, pracować tam i tam a ja to robiłam tylko jako dorosła zrobiłam już po swojemu.

1,312

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Be. napisał/a:

Rossanka ile chodziłaś na terapię? Zadajesz pytania jak gdybyś nawet jej nie liznela.

Z przerwami może 6 lat.
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Ross, masz 45 lat. Czy serio jest Ci teraz potrzebna rozkmina czy kochali czy nie?
Po prostu zaakceptuj to, że u Ciebie było tak, ale to nie norma.
Pewnie kochali, ale sami mieli problemy, więc wyrażali to tak, a nie inaczej.

Teraz to nie ma znaczenia. Olinka i Be pytają to odpowiadam.
Bardziej tylko wkurzam się, bo dopadają mnie jednak czasem somaty i lęki jak się czymś bardzo zestresuje (zwykle jest to ciężka choroba bliskich, albo smierc), zaraz mam te głupie napady.
Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

1,313

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

A próbowałaś oswajać stres specjalnie go sobie dawkując? Na zasadzie habituacji po jakimś czasie przywykasz do określonego bodźca i przestajesz na niego reagować

1,314

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

A próbowałaś oswajać stres specjalnie go sobie dawkując? Na zasadzie habituacji po jakimś czasie przywykasz do określonego bodźca i przestajesz na niego reagować

Tak.
Niektóre sytuację oswoiłam
Śmierci i chorob- tu poległam

1,315

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Z przerwami może 6 lat.
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Ross, masz 45 lat. Czy serio jest Ci teraz potrzebna rozkmina czy kochali czy nie?
Po prostu zaakceptuj to, że u Ciebie było tak, ale to nie norma.
Pewnie kochali, ale sami mieli problemy, więc wyrażali to tak, a nie inaczej.

Teraz to nie ma znaczenia. Olinka i Be pytają to odpowiadam.
Bardziej tylko wkurzam się, bo dopadają mnie jednak czasem somaty i lęki jak się czymś bardzo zestresuje (zwykle jest to ciężka choroba bliskich, albo smierc), zaraz mam te głupie napady.
Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

A co to ma wspólnego z tym, że rodzice nie dawali Ci wyboru?

Moi rodzice dawali mi wybór, a też mam zaburzenia nerwicowe.

1,316

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ross, masz 45 lat. Czy serio jest Ci teraz potrzebna rozkmina czy kochali czy nie?
Po prostu zaakceptuj to, że u Ciebie było tak, ale to nie norma.
Pewnie kochali, ale sami mieli problemy, więc wyrażali to tak, a nie inaczej.

Teraz to nie ma znaczenia. Olinka i Be pytają to odpowiadam.
Bardziej tylko wkurzam się, bo dopadają mnie jednak czasem somaty i lęki jak się czymś bardzo zestresuje (zwykle jest to ciężka choroba bliskich, albo smierc), zaraz mam te głupie napady.
Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

A co to ma wspólnego z tym, że rodzice nie dawali Ci wyboru?

Moi rodzice dawali mi wybór, a też mam zaburzenia nerwicowe.

Może masz inne podłoże? Nie znam Twojego domu. Moja kolezanka też miała wybór w domu, ale znowu miała ojca alkoholika. I u niej to było problemem.

1,317

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czyli to była miłość, (bo nie sądzę, aby mysleli: po co ona nam się urodziła, uprzykrzymy jej życie i wykształcimy ją na taki i taki zawód i będzie robiła tylko Ci my chcemy), tylko taka specyficzna, ale jednak miłość?

  Rossanka, nie byłaś odosobniona w tym, że słuchałaś rodziców, którzy mieli wobec ciebie plany i wiązali z tobą nadzieje. Uważam, że problem jest taki, że nie potrafiłaś im tego zakomunikować, nie potrafiłaś w odpowiednim momencie skręcić na swoją własną ścieżkę. Nie jest to twoją winą, po prostu tak się stało.
Sama terapia mało jest warta jeśli człowiek sam z siebie czegoś nie postanowi i nie zmierzy się ze swoimi demonami. Wybaczcie, że się wtrąciłam.

Mówiłam, ale zwykle wysłuchiwali i na tym się kończyło. Albo obiecywali, że zgodzą się na to, ale np w wakacje, czy po komunii, czy jak skończę 15 lat( zawsze podawali jakiś rermin). Po czym jak ten czas przychodził i upominałam się o obietnice, to mówili, że nie ma mowy. To co ja miałam jako nieletnia zrobić, z domu uciekać, czy się pociąć?
Ale jako dorosła zrobiłam już to, co chciałam wcześniej. To nie tak, że kazali mi wyglądać tak i tak, robić to i to, pracować tam i tam a ja to robiłam tylko jako dorosła zrobiłam już po swojemu.

Byłaś, po prostu, bardzo wrażliwym dzieckiem Mogłaś im  to przypomnieć przy każdej okazji. A dlaczego teraz o tym pamiętasz, jak to było dawno temu?

1,318

Odp: Głupia sytuacja.
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

  Rossanka, nie byłaś odosobniona w tym, że słuchałaś rodziców, którzy mieli wobec ciebie plany i wiązali z tobą nadzieje. Uważam, że problem jest taki, że nie potrafiłaś im tego zakomunikować, nie potrafiłaś w odpowiednim momencie skręcić na swoją własną ścieżkę. Nie jest to twoją winą, po prostu tak się stało.
Sama terapia mało jest warta jeśli człowiek sam z siebie czegoś nie postanowi i nie zmierzy się ze swoimi demonami. Wybaczcie, że się wtrąciłam.

Mówiłam, ale zwykle wysłuchiwali i na tym się kończyło. Albo obiecywali, że zgodzą się na to, ale np w wakacje, czy po komunii, czy jak skończę 15 lat( zawsze podawali jakiś rermin). Po czym jak ten czas przychodził i upominałam się o obietnice, to mówili, że nie ma mowy. To co ja miałam jako nieletnia zrobić, z domu uciekać, czy się pociąć?
Ale jako dorosła zrobiłam już to, co chciałam wcześniej. To nie tak, że kazali mi wyglądać tak i tak, robić to i to, pracować tam i tam a ja to robiłam tylko jako dorosła zrobiłam już po swojemu.

Byłaś, po prostu, bardzo wrażliwym dzieckiem Mogłaś im  to przypomnieć przy każdej okazji. A dlaczego teraz o tym pamiętasz, jak to było dawno temu?

Mówiłam im.
Właśnie już nie powinnam.

1,319

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Teraz to nie ma znaczenia. Olinka i Be pytają to odpowiadam.
Bardziej tylko wkurzam się, bo dopadają mnie jednak czasem somaty i lęki jak się czymś bardzo zestresuje (zwykle jest to ciężka choroba bliskich, albo smierc), zaraz mam te głupie napady.
Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

A co to ma wspólnego z tym, że rodzice nie dawali Ci wyboru?

Moi rodzice dawali mi wybór, a też mam zaburzenia nerwicowe.

Może masz inne podłoże? Nie znam Twojego domu. Moja kolezanka też miała wybór w domu, ale znowu miała ojca alkoholika. I u niej to było problemem.

Nie było alkoholu w domu.
Nie chodzi mi o szukanie podłoża a o to, że to jest do przepracowania, nawet częściowo samodzielnego. Ja z moją nerwicą w ogromnej mierze walczę sama. Wszystko jest do zrobienia.

1,320

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

Ale i zdarza się, że jest to głupota, np kot wbiegnie na ulicę, ja musze zahamować i normalnemu człowiekowi skoczy ciśnienie, serce mu zacznie walić, zrobi mu się gorąco. Tylko u mnie idzie to dalej, za godzinę mogę dostać migreny, czy lęku, czy też będę miała zawroty głowy z nerwow- a tej sytuacji już nie ma. To frustrujące, jak ciało nie slucha.

A próbowałaś oswajać stres specjalnie go sobie dawkując? Na zasadzie habituacji po jakimś czasie przywykasz do określonego bodźca i przestajesz na niego reagować

Tak.
Niektóre sytuację oswoiłam
Śmierci i chorob- tu poległam

Na chorobę i śmierć nie ma mocnych, ale jeżeli hamowanie przed kotem wyłącza Cię z normalnego funkcjonowania to jednak wciąż jest duże pole do pracy. Nie sugeruję abyś teraz polowała na koty do przejechania, ale odporność psychiczną można trenować narażając się na różne nowe sytuacje. Nie wiem, idź na zajęcia na ściance wspinaczkowej, na rollercoaster w wesołym miasteczku, coś co będzie dla Ciebie wyjściem ze strefy komfortu.

1,321

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A co to ma wspólnego z tym, że rodzice nie dawali Ci wyboru?

Moi rodzice dawali mi wybór, a też mam zaburzenia nerwicowe.

Może masz inne podłoże? Nie znam Twojego domu. Moja kolezanka też miała wybór w domu, ale znowu miała ojca alkoholika. I u niej to było problemem.

Nie było alkoholu w domu.
Nie chodzi mi o szukanie podłoża a o to, że to jest do przepracowania, nawet częściowo samodzielnego. Ja z moją nerwicą w ogromnej mierze walczę sama. Wszystko jest do zrobienia.

Częściowo się zgodzę a częściowo nie Loka.
Ja tez jako osoba z nerwicą w dużej mierze "zawdzięczam" moje zaburzenie wychowaniu. Ojciec nerwus i alkoholik nie pomagał w moim harmonijnym rozwoju. Tak samo poczucie życia w napięciu że trzeba go pilnować razem z mamą zeby nie pogłębiał nałogu.  Masz rację że sensu nie ma rozgrzebywanie wkolo tego co było bo nic to grzebanie w przeszłości nie zmieni a blokuje pójście w przyszłość. Niemniej jednak czasem ten głos z przeszłości przychodzi sam, smutek, wzruszenie na widok jakiejś sceny z życia czy nawet filmu gdzie relacja między corka a tatą jest piękna i prawdziwa. Nie próbuję wtedy zagłuszać tego smutku, daje mu spokojnie przyjść i odejść. Czuję bowiem że jeśli będę go negować to tak jakbym go nadal w sobie kisiła i wzmacniała wraz ze swoją nerwicą. Być może Rossanka ma to samo tyle że potrzebuję wtedy przelać też smutek i przemyślenia na forum.
Zdumiewające jest jednak to ze Rossanka mimo tylu lat terapii nadal nie wie o co tak naprawdę chodziło w jej domu. Bo ja mimo smutku żalu czy nawet złości wiem ze mój ojciec nie chciał zle. Że sam niósł  brzmię z własnego domu rodzinnego i to ze pil i był jaki był było jego sposobem na radzenie sobie ze swoimi demonami a nie brakiem miłości do mnie. On ją okazywał ale w sposób który dla mnie jako dziecka był mało czytelny a czasem żaden.
Coś więc poszło grubo nie tak ze Rossanka zadaje pytania jeszcze dziś. No chyba ze to jej forma prowokacji do której wiem ze jest zdolna.

1,322

Odp: Głupia sytuacja.
feniks35 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Może masz inne podłoże? Nie znam Twojego domu. Moja kolezanka też miała wybór w domu, ale znowu miała ojca alkoholika. I u niej to było problemem.

Nie było alkoholu w domu.
Nie chodzi mi o szukanie podłoża a o to, że to jest do przepracowania, nawet częściowo samodzielnego. Ja z moją nerwicą w ogromnej mierze walczę sama. Wszystko jest do zrobienia.

Częściowo się zgodzę a częściowo nie Loka.
Ja tez jako osoba z nerwicą w dużej mierze "zawdzięczam" moje zaburzenie wychowaniu. Ojciec nerwus i alkoholik nie pomagał w moim harmonijnym rozwoju. Tak samo poczucie życia w napięciu że trzeba go pilnować razem z mamą zeby nie pogłębiał nałogu.  Masz rację że sensu nie ma rozgrzebywanie wkolo tego co było bo nic to grzebanie w przeszłości nie zmieni a blokuje pójście w przyszłość. Niemniej jednak czasem ten głos z przeszłości przychodzi sam, smutek, wzruszenie na widok jakiejś sceny z życia czy nawet filmu gdzie relacja między corka a tatą jest piękna i prawdziwa. Nie próbuję wtedy zagłuszać tego smutku, daje mu spokojnie przyjść i odejść. Czuję bowiem że jeśli będę go negować to tak jakbym go nadal w sobie kisiła i wzmacniała wraz ze swoją nerwicą. Być może Rossanka ma to samo tyle że potrzebuję wtedy przelać też smutek i przemyślenia na forum.
Zdumiewające jest jednak to ze Rossanka mimo tylu lat terapii nadal nie wie o co tak naprawdę chodziło w jej domu. Bo ja mimo smutku żalu czy nawet złości wiem ze mój ojciec nie chciał zle. Że sam niósł  brzmię z własnego domu rodzinnego i to ze pil i był jaki był było jego sposobem na radzenie sobie ze swoimi demonami a nie brakiem miłości do mnie. On ją okazywał ale w sposób który dla mnie jako dziecka był mało czytelny a czasem żaden.
Coś więc poszło grubo nie tak ze Rossanka zadaje pytania jeszcze dziś. No chyba ze to jej forma prowokacji do której wiem ze jest zdolna.

Właściwie chodzi mi o to samo, co napisałaś smile
niektóre rzeczy z przeszłości po prostu trzeba zaakceptować, że się ich nie zmieni. To nie oznacza, że mają nas przestać dotykać, ale z czasem ich dotyk boli coraz mniej. Przeżywanie w wieku 45 lat tego, że 30 lat temu nie mogło się wybrać sobie szkoły jest niepokojące.

1,323

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

A próbowałaś oswajać stres specjalnie go sobie dawkując? Na zasadzie habituacji po jakimś czasie przywykasz do określonego bodźca i przestajesz na niego reagować

Tak.
Niektóre sytuację oswoiłam
Śmierci i chorob- tu poległam

Na chorobę i śmierć nie ma mocnych, ale jeżeli hamowanie przed kotem wyłącza Cię z normalnego funkcjonowania to jednak wciąż jest duże pole do pracy. Nie sugeruję abyś teraz polowała na koty do przejechania, ale odporność psychiczną można trenować narażając się na różne nowe sytuacje. Nie wiem, idź na zajęcia na ściance wspinaczkowej, na rollercoaster w wesołym miasteczku, coś co będzie dla Ciebie wyjściem ze strefy komfortu.

Jakbym nie wyszła że strefy komfortu, to bym skończyła jak te osoby, które widzi się w programach tv, które siedzą w domu i nigdzie nie wychodzą, a edukację skończyłabym w wieku 15lat.

1,324

Odp: Głupia sytuacja.
feniks35 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Może masz inne podłoże? Nie znam Twojego domu. Moja kolezanka też miała wybór w domu, ale znowu miała ojca alkoholika. I u niej to było problemem.

Nie było alkoholu w domu.
Nie chodzi mi o szukanie podłoża a o to, że to jest do przepracowania, nawet częściowo samodzielnego. Ja z moją nerwicą w ogromnej mierze walczę sama. Wszystko jest do zrobienia.

Częściowo się zgodzę a częściowo nie Loka.
Ja tez jako osoba z nerwicą w dużej mierze "zawdzięczam" moje zaburzenie wychowaniu. Ojciec nerwus i alkoholik nie pomagał w moim harmonijnym rozwoju. Tak samo poczucie życia w napięciu że trzeba go pilnować razem z mamą zeby nie pogłębiał nałogu.  Masz rację że sensu nie ma rozgrzebywanie wkolo tego co było bo nic to grzebanie w przeszłości nie zmieni a blokuje pójście w przyszłość. Niemniej jednak czasem ten głos z przeszłości przychodzi sam, smutek, wzruszenie na widok jakiejś sceny z życia czy nawet filmu gdzie relacja między corka a tatą jest piękna i prawdziwa. Nie próbuję wtedy zagłuszać tego smutku, daje mu spokojnie przyjść i odejść. Czuję bowiem że jeśli będę go negować to tak jakbym go nadal w sobie kisiła i wzmacniała wraz ze swoją nerwicą. Być może Rossanka ma to samo tyle że potrzebuję wtedy przelać też smutek i przemyślenia na forum.
Zdumiewające jest jednak to ze Rossanka mimo tylu lat terapii nadal nie wie o co tak naprawdę chodziło w jej domu. Bo ja mimo smutku żalu czy nawet złości wiem ze mój ojciec nie chciał zle. Że sam niósł  brzmię z własnego domu rodzinnego i to ze pil i był jaki był było jego sposobem na radzenie sobie ze swoimi demonami a nie brakiem miłości do mnie. On ją okazywał ale w sposób który dla mnie jako dziecka był mało czytelny a czasem żaden.
Coś więc poszło grubo nie tak ze Rossanka zadaje pytania jeszcze dziś. No chyba ze to jej forma prowokacji do której wiem ze jest zdolna.

E tam nic o mnie nie wiesz.
A co do rodziców, to chyba wiem, że kochali mnie na swój sposób i według nich to kierowanie moim życiem to była troska i oni naprawde nie chcieli zle. Olinka pisze jednak, że to nie była miłość bo miłość tak nie wygląda. 
A dlatego zadaje pytania, bo te nerwicowe sprawy ciągną się za mną wiele lat i przez nie w jakimś stopniu obwiniam siebie o to, że nie zdołałam stworzyć relacji. Wstydziłam się ich, sądziłam, że mężczyźni nie będą się chcieli wiązać z osobą mająca takie zaburzenia. Kiedyś założyłam raki temat, w 2017 r. I tam praktycznie większość głosów była na nie, że brlrac sobie taką osobę do związku to by znaczyli, że trzeba będzie ją niańczyć i po co sobie jeszcze dokładać kłopotu, lepiej trzymać się od takich osób z daleka. Można mieć takich znajomych ale nie partnerów. Wiedziałam, że Tu nie będzie kurtuazji, i że usłyszę prawdę, bo nie chciałam słychać sztucznego współczucia.

1,325

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tak.
Niektóre sytuację oswoiłam
Śmierci i chorob- tu poległam

Na chorobę i śmierć nie ma mocnych, ale jeżeli hamowanie przed kotem wyłącza Cię z normalnego funkcjonowania to jednak wciąż jest duże pole do pracy. Nie sugeruję abyś teraz polowała na koty do przejechania, ale odporność psychiczną można trenować narażając się na różne nowe sytuacje. Nie wiem, idź na zajęcia na ściance wspinaczkowej, na rollercoaster w wesołym miasteczku, coś co będzie dla Ciebie wyjściem ze strefy komfortu.

Jakbym nie wyszła że strefy komfortu, to bym skończyła jak te osoby, które widzi się w programach tv, które siedzą w domu i nigdzie nie wychodzą, a edukację skończyłabym w wieku 15lat.

Brawo, należysz do tych 99,99% ludzi, którym udało się wyjść z domu. Co dalej?

https://trekmovie.com/wp-content/uploads/2017/03/facepalm-head.jpg

1,326

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
feniks35 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nie było alkoholu w domu.
Nie chodzi mi o szukanie podłoża a o to, że to jest do przepracowania, nawet częściowo samodzielnego. Ja z moją nerwicą w ogromnej mierze walczę sama. Wszystko jest do zrobienia.

Częściowo się zgodzę a częściowo nie Loka.
Ja tez jako osoba z nerwicą w dużej mierze "zawdzięczam" moje zaburzenie wychowaniu. Ojciec nerwus i alkoholik nie pomagał w moim harmonijnym rozwoju. Tak samo poczucie życia w napięciu że trzeba go pilnować razem z mamą zeby nie pogłębiał nałogu.  Masz rację że sensu nie ma rozgrzebywanie wkolo tego co było bo nic to grzebanie w przeszłości nie zmieni a blokuje pójście w przyszłość. Niemniej jednak czasem ten głos z przeszłości przychodzi sam, smutek, wzruszenie na widok jakiejś sceny z życia czy nawet filmu gdzie relacja między corka a tatą jest piękna i prawdziwa. Nie próbuję wtedy zagłuszać tego smutku, daje mu spokojnie przyjść i odejść. Czuję bowiem że jeśli będę go negować to tak jakbym go nadal w sobie kisiła i wzmacniała wraz ze swoją nerwicą. Być może Rossanka ma to samo tyle że potrzebuję wtedy przelać też smutek i przemyślenia na forum.
Zdumiewające jest jednak to ze Rossanka mimo tylu lat terapii nadal nie wie o co tak naprawdę chodziło w jej domu. Bo ja mimo smutku żalu czy nawet złości wiem ze mój ojciec nie chciał zle. Że sam niósł  brzmię z własnego domu rodzinnego i to ze pil i był jaki był było jego sposobem na radzenie sobie ze swoimi demonami a nie brakiem miłości do mnie. On ją okazywał ale w sposób który dla mnie jako dziecka był mało czytelny a czasem żaden.
Coś więc poszło grubo nie tak ze Rossanka zadaje pytania jeszcze dziś. No chyba ze to jej forma prowokacji do której wiem ze jest zdolna.

Właściwie chodzi mi o to samo, co napisałaś smile
niektóre rzeczy z przeszłości po prostu trzeba zaakceptować, że się ich nie zmieni. To nie oznacza, że mają nas przestać dotykać, ale z czasem ich dotyk boli coraz mniej. Przeżywanie w wieku 45 lat tego, że 30 lat temu nie mogło się wybrać sobie szkoły jest niepokojące.

Nie to przeżywam, szkole wybrałam jako dorosła sama.
Przeżywam nerwice, objawy, lęki, że to się za mną ciągnie latami i że wtedy, jak byłam nieletnia nikt tego nie leczył, na dodatek powiedzieli mi, że to wrodzone, że z tym się urodziłam. Nawet nad tym nie pracowałam, bo nie wiedziałam jak. Z resztą mając te 6 czy 16 lat jak mogłam nad tym sama pracować?
Ruszyło dopiero po 20stce a tak na terapii po 30stce.
Chyba za długo i za wcześnie miałam te objawy, żeby to całkowicie wyleczyć. Jakbym na przyklad dostała nerwicy w wieku 26 czy 30 lat, to mogłoby być inaczej. U mnie objawy pamiętam już z przedszkola i cały problem w tym, że nie wiem jak to jest tego nie mieć, musiałam być wtedy bardzo mała, ale tego nie pamiętam.

1,327

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Na chorobę i śmierć nie ma mocnych, ale jeżeli hamowanie przed kotem wyłącza Cię z normalnego funkcjonowania to jednak wciąż jest duże pole do pracy. Nie sugeruję abyś teraz polowała na koty do przejechania, ale odporność psychiczną można trenować narażając się na różne nowe sytuacje. Nie wiem, idź na zajęcia na ściance wspinaczkowej, na rollercoaster w wesołym miasteczku, coś co będzie dla Ciebie wyjściem ze strefy komfortu.

Jakbym nie wyszła że strefy komfortu, to bym skończyła jak te osoby, które widzi się w programach tv, które siedzą w domu i nigdzie nie wychodzą, a edukację skończyłabym w wieku 15lat.

Brawo, należysz do tych 99,99% ludzi, którym udało się wyjść z domu. Co dalej?

https://trekmovie.com/wp-content/uploads/2017/03/facepalm-head.jpg

Dla mnie to był sukces.

1,328

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Częściowo się zgodzę a częściowo nie Loka.
Ja tez jako osoba z nerwicą w dużej mierze "zawdzięczam" moje zaburzenie wychowaniu. Ojciec nerwus i alkoholik nie pomagał w moim harmonijnym rozwoju. Tak samo poczucie życia w napięciu że trzeba go pilnować razem z mamą zeby nie pogłębiał nałogu.  Masz rację że sensu nie ma rozgrzebywanie wkolo tego co było bo nic to grzebanie w przeszłości nie zmieni a blokuje pójście w przyszłość. Niemniej jednak czasem ten głos z przeszłości przychodzi sam, smutek, wzruszenie na widok jakiejś sceny z życia czy nawet filmu gdzie relacja między corka a tatą jest piękna i prawdziwa. Nie próbuję wtedy zagłuszać tego smutku, daje mu spokojnie przyjść i odejść. Czuję bowiem że jeśli będę go negować to tak jakbym go nadal w sobie kisiła i wzmacniała wraz ze swoją nerwicą. Być może Rossanka ma to samo tyle że potrzebuję wtedy przelać też smutek i przemyślenia na forum.
Zdumiewające jest jednak to ze Rossanka mimo tylu lat terapii nadal nie wie o co tak naprawdę chodziło w jej domu. Bo ja mimo smutku żalu czy nawet złości wiem ze mój ojciec nie chciał zle. Że sam niósł  brzmię z własnego domu rodzinnego i to ze pil i był jaki był było jego sposobem na radzenie sobie ze swoimi demonami a nie brakiem miłości do mnie. On ją okazywał ale w sposób który dla mnie jako dziecka był mało czytelny a czasem żaden.
Coś więc poszło grubo nie tak ze Rossanka zadaje pytania jeszcze dziś. No chyba ze to jej forma prowokacji do której wiem ze jest zdolna.

Właściwie chodzi mi o to samo, co napisałaś smile
niektóre rzeczy z przeszłości po prostu trzeba zaakceptować, że się ich nie zmieni. To nie oznacza, że mają nas przestać dotykać, ale z czasem ich dotyk boli coraz mniej. Przeżywanie w wieku 45 lat tego, że 30 lat temu nie mogło się wybrać sobie szkoły jest niepokojące.

Nie to przeżywam, szkole wybrałam jako dorosła sama.
Przeżywam nerwice, objawy, lęki, że to się za mną ciągnie latami i że wtedy, jak byłam nieletnia nikt tego nie leczył, na dodatek powiedzieli mi, że to wrodzone, że z tym się urodziłam. Nawet nad tym nie pracowałam, bo nie wiedziałam jak. Z resztą mając te 6 czy 16 lat jak mogłam nad tym sama pracować?
Ruszyło dopiero po 20stce a tak na terapii po 30stce.
Chyba za długo i za wcześnie miałam te objawy, żeby to całkowicie wyleczyć. Jakbym na przyklad dostała nerwicy w wieku 26 czy 30 lat, to mogłoby być inaczej. U mnie objawy pamiętam już z przedszkola i cały problem w tym, że nie wiem jak to jest tego nie mieć, musiałam być wtedy bardzo mała, ale tego nie pamiętam.

zaczęłaś po 20tce czy po 30tce. Czyli ponad 10 lat temu.
To sporo jak na stanie w miejscu.
A ostatni akapit to usprawiedliwianie stania w miejscu.

1,329

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Właściwie chodzi mi o to samo, co napisałaś smile
niektóre rzeczy z przeszłości po prostu trzeba zaakceptować, że się ich nie zmieni. To nie oznacza, że mają nas przestać dotykać, ale z czasem ich dotyk boli coraz mniej. Przeżywanie w wieku 45 lat tego, że 30 lat temu nie mogło się wybrać sobie szkoły jest niepokojące.

Nie to przeżywam, szkole wybrałam jako dorosła sama.
Przeżywam nerwice, objawy, lęki, że to się za mną ciągnie latami i że wtedy, jak byłam nieletnia nikt tego nie leczył, na dodatek powiedzieli mi, że to wrodzone, że z tym się urodziłam. Nawet nad tym nie pracowałam, bo nie wiedziałam jak. Z resztą mając te 6 czy 16 lat jak mogłam nad tym sama pracować?
Ruszyło dopiero po 20stce a tak na terapii po 30stce.
Chyba za długo i za wcześnie miałam te objawy, żeby to całkowicie wyleczyć. Jakbym na przyklad dostała nerwicy w wieku 26 czy 30 lat, to mogłoby być inaczej. U mnie objawy pamiętam już z przedszkola i cały problem w tym, że nie wiem jak to jest tego nie mieć, musiałam być wtedy bardzo mała, ale tego nie pamiętam.

zaczęłaś po 20tce czy po 30tce. Czyli ponad 10 lat temu.
To sporo jak na stanie w miejscu.
A ostatni akapit to usprawiedliwianie stania w miejscu.

Nie. Psychiatra potwierdziła. Mówi, że z obserwacji widzi, że pacjenci, którzy " dostali" nerwicy jako np 30 latkowie- u nich szansa, że przez odpowiednie leczenie, objawy znikną. Ale jak ktoś ma to tak jak ja czyli prawie od zawsze, niemal niemożliwa jest całkowite wyleczenie, bo zawsze coś zostanie.
Teraz pewnie, będzie, że i terapeuci i psychiatrzy byli źli. Albo, że ja się nie przykładałam do leczenia.

1,330

Odp: Głupia sytuacja.

Milość rodzicielska to nie była, nawet kolo niej nie stała. Moi rodzice mieli podobne podejście- dziecko zdania nie ma, opinii nie ma, jak wyraża smutek czy złość to jest karane ciszą czy też totalnym zaprzeczeniem, wszystko jest gaslightingiem- to są typowe zachowania narcyzów i manipulantów. Oni nawet nie wiedzą co to jest milość.

Różnica pomiędzy nami jest taka, że mnie strasznie trudno wpędzić w poczucie winy, więc nawet jako dziecko buntowalam się i widzialam zagrywki moich rodziców. Mieli problemy ze soba i problemy malżeńskie i rozgrywali je mna jak kukielką.

1,331

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Milość rodzicielska to nie była, nawet kolo niej nie stała. Moi rodzice mieli podobne podejście- dziecko zdania nie ma, opinii nie ma, jak wyraża smutek czy złość to jest karane ciszą czy też totalnym zaprzeczeniem, wszystko jest gaslightingiem- to są typowe zachowania narcyzów i manipulantów. Oni nawet nie wiedzą co to jest milość.

Różnica pomiędzy nami jest taka, że mnie strasznie trudno wpędzić w poczucie winy, więc nawet jako dziecko buntowalam się i widzialam zagrywki moich rodziców. Mieli problemy ze soba i problemy malżeńskie i rozgrywali je mna jak kukielką.

I nie poradziłaś sobie z tym do dziś tylko uciekłaś za granicę.
Takie rzeczy wracają do pamięci.
Myślę, że po prostu w dorosłości trzeba robić swoje i nikogo nie słuchać.

1,332

Odp: Głupia sytuacja.

Nie poradzilam sobie? Dobre.

Poszlam na uczelnie jaką chciala, na kierunek jaki wybralam, mam karierę jaka mi orzypadla do gustu i wieloletniego partnera, który mnie kocha i którego ja też kocham. Nie mam też żadnych napadów paniki ani problemów z wyrazaniem wlasnego zdania. Nawet w stosunku do mojej matki. Chociaz z nią ucięlam kontakt, bo z przemocowcami się nie rozmawia.

Ty sie przyjrzyj własnemu życiu i jak Twoja terapia odniosła "sukces".

1,333

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Nie poradzilam sobie? Dobre.

Poszlam na uczelnie jaką chciala, na kierunek jaki wybralam, mam karierę jaka mi orzypadla do gustu i wieloletniego partnera, który mnie kocha i którego ja też kocham. Nie mam też żadnych napadów paniki ani problemów z wyrazaniem wlasnego zdania. Nawet w stosunku do mojej matki. Chociaz z nią ucięlam kontakt, bo z przemocowcami się nie rozmawia.

Ty sie przyjrzyj własnemu życiu i jak Twoja terapia odniosła "sukces".

Mam takie samo zycie jak Ty, za wyjatkiem tego, ze nie mam meza czy partnera. Reszta to samo, poszłam na uczelnie na jaką chciałam, wybrałam kierunek jako chciałam i karierę jaka mi przypadła do gustu.
Nawet jeśli się nie mylę jesteśmy obie rocznik 77.

1,334

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nie poradzilam sobie? Dobre.

Poszlam na uczelnie jaką chciala, na kierunek jaki wybralam, mam karierę jaka mi orzypadla do gustu i wieloletniego partnera, który mnie kocha i którego ja też kocham. Nie mam też żadnych napadów paniki ani problemów z wyrazaniem wlasnego zdania. Nawet w stosunku do mojej matki. Chociaz z nią ucięlam kontakt, bo z przemocowcami się nie rozmawia.

Ty sie przyjrzyj własnemu życiu i jak Twoja terapia odniosła "sukces".

Mam takie samo zycie jak Ty, za wyjatkiem tego, ze nie mam meza czy partnera. Reszta to samo, poszłam na uczelnie na jaką chciałam, wybrałam kierunek jako chciałam i karierę jaka mi przypadła do gustu.
Nawet jeśli się nie mylę jesteśmy obie rocznik 77.

Tylko BB nie chodzi po forum rzucając tekstami jak to trzeba się mężczyznom przypodobać i jak to można stracić miłość bo się ma własne zdanie.

1,335

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nie poradzilam sobie? Dobre.

Poszlam na uczelnie jaką chciala, na kierunek jaki wybralam, mam karierę jaka mi orzypadla do gustu i wieloletniego partnera, który mnie kocha i którego ja też kocham. Nie mam też żadnych napadów paniki ani problemów z wyrazaniem wlasnego zdania. Nawet w stosunku do mojej matki. Chociaz z nią ucięlam kontakt, bo z przemocowcami się nie rozmawia.

Ty sie przyjrzyj własnemu życiu i jak Twoja terapia odniosła "sukces".

Mam takie samo zycie jak Ty, za wyjatkiem tego, ze nie mam meza czy partnera. Reszta to samo, poszłam na uczelnie na jaką chciałam, wybrałam kierunek jako chciałam i karierę jaka mi przypadła do gustu.
Nawet jeśli się nie mylę jesteśmy obie rocznik 77.

Tylko BB nie chodzi po forum rzucając tekstami jak to trzeba się mężczyznom przypodobać i jak to można stracić miłość bo się ma własne zdanie.

Bo u BB zadziałała zasada co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.

1,336

Odp: Głupia sytuacja.

Rossanka, ja nie chodzę jeczac po forumie, że nie potrafie stworzyć zwiazku. Nie cierpie też na ataki paniki, bo z kims się nie zgodziłam. Mam 45 lat i żadnego stresu, szczególnie wobec rodziny.

1,337

Odp: Głupia sytuacja.
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Nie poradzilam sobie? Dobre.

Poszlam na uczelnie jaką chciala, na kierunek jaki wybralam, mam karierę jaka mi orzypadla do gustu i wieloletniego partnera, który mnie kocha i którego ja też kocham. Nie mam też żadnych napadów paniki ani problemów z wyrazaniem wlasnego zdania. Nawet w stosunku do mojej matki. Chociaz z nią ucięlam kontakt, bo z przemocowcami się nie rozmawia.

Ty sie przyjrzyj własnemu życiu i jak Twoja terapia odniosła "sukces".

Mam takie samo zycie jak Ty, za wyjatkiem tego, ze nie mam meza czy partnera. Reszta to samo, poszłam na uczelnie na jaką chciałam, wybrałam kierunek jako chciałam i karierę jaka mi przypadła do gustu.
Nawet jeśli się nie mylę jesteśmy obie rocznik 77.

Tylko BB nie chodzi po forum rzucając tekstami jak to trzeba się mężczyznom przypodobać i jak to można stracić miłość bo się ma własne zdanie.

No pisze i co w związku z tym? Taki mam problem i go opisuje.

1,338

Odp: Głupia sytuacja.

Beyondblackie,
nie każdy decyduje się "zobaczyć" swych rodziców, bo od pozytywów jest to proste, ale zobaczyć ich ciemną stronę - znacznie trudniejsze.
Lata tresury (bo wychowaniem nazwać tego nie sposób), wymuszania wdzięczności, wpędzania w poczucie winy, manipulowanie, uzależnianie pozytywnych uczuć wobec dziecka od jego zachowania zgodnego z ich schematem, dają niezłą mieszankę wybuchową. I jak przyznać samemu/samej przed sobą, że domowi bogami nie tylko nimi nie byli i nie są, ale też nie działali dla dobra dziecka, a to, że mieli dobre chęci... . "Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane." Stąd te zaprzeczania, lawirowania, usprawiedliwiania. A przecież niezależnie od tego, czy ktoś uderzy Cię celowo, czy niechcący, ból jest taki sam.
I dopiero wtedy, gdy nie zaprzeczasz, że rodzice wyrządzili Ci krzywdę, możesz coś ze swymi uczuciami (bardzo mocno ukrytymi, wszak uczono Cię tego w dzieciństwie, że to co czujesz, co myślisz jest nieważne) zrobić.

1,339

Odp: Głupia sytuacja.

Jeszcze z 4 strony i będzie pożegnanie z forum albo wniosek ze w sumie Rossance tak jak jest jest ok. Nie musi się martwić o meza i dzieci i ma dużo czasu dla siebie. Takie 2 kroki do przodu i 10 w tył. Przerabiane przez Rossanke wielokrotnie przez ostatnie nie wiem ile (10?) lat na forum.

1,340

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Rossanka, ja nie chodzę jeczac po forumie, że nie potrafie stworzyć zwiazku. Nie cierpie też na ataki paniki, bo z kims się nie zgodziłam. Mam 45 lat i żadnego stresu, szczególnie wobec rodziny.

Przestań, masz za to coś innego, widzę Twoje wpisy od lat.

1,341

Odp: Głupia sytuacja.
feniks35 napisał/a:

Jeszcze z 4 strony i będzie pożegnanie z forum albo wniosek ze w sumie Rossance tak jak jest jest ok. Nie musi się martwić o meza i dzieci i ma dużo czasu dla siebie. Takie 2 kroki do przodu i 10 w tył. Przerabiane przez Rossanke wielokrotnie przez ostatnie nie wiem ile (10?) lat na forum.

Być może.  Nie wiem co będzie.
W domu nie mam z kim o tym porozmawiać, a koleżankom nie chce zawracać głowy. A na forum jak ktoś będzie chciał to przeczyta i odpisze a jak nie to nie.

1,342

Odp: Głupia sytuacja.

feniks35, znajdź choć jedną osobę na forum, która będąc zadowoloną z życia dostała tak dużo wsparcia.
Przecież to nasza (moja też, od lat tongue) polska tradycja: pomagać w potrzebie. Jacy wtedy szlachetni jesteśmy. big_smile

1,343

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Jeszcze z 4 strony i będzie pożegnanie z forum albo wniosek ze w sumie Rossance tak jak jest jest ok. Nie musi się martwić o meza i dzieci i ma dużo czasu dla siebie. Takie 2 kroki do przodu i 10 w tył. Przerabiane przez Rossanke wielokrotnie przez ostatnie nie wiem ile (10?) lat na forum.

Być może.  Nie wiem co będzie.
W domu nie mam z kim o tym porozmawiać, a koleżankom nie chce zawracać głowy. A na forum jak ktoś będzie chciał to przeczyta i odpisze a jak nie to nie.

Ross Ty nigdzie nie idziesz,kto będzie niańczył naszych forumowych 30 latków smile

1,344

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:

Beyondblackie,
nie każdy decyduje się "zobaczyć" swych rodziców, bo od pozytywów jest to proste, ale zobaczyć ich ciemną stronę - znacznie trudniejsze.
Lata tresury (bo wychowaniem nazwać tego nie sposób), wymuszania wdzięczności, wpędzania w poczucie winy, manipulowanie, uzależnianie pozytywnych uczuć wobec dziecka od jego zachowania zgodnego z ich schematem, dają niezłą mieszankę wybuchową. I jak przyznać samemu/samej przed sobą, że domowi bogami nie tylko nimi nie byli i nie są, ale też nie działali dla dobra dziecka, a to, że mieli dobre chęci... . "Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane." Stąd te zaprzeczania, lawirowania, usprawiedliwiania. A przecież niezależnie od tego, czy ktoś uderzy Cię celowo, czy niechcący, ból jest taki sam.
I dopiero wtedy, gdy nie zaprzeczasz, że rodzice wyrządzili Ci krzywdę, możesz coś ze swymi uczuciami (bardzo mocno ukrytymi, wszak uczono Cię tego w dzieciństwie, że to co czujesz, co myślisz jest nieważne) zrobić.

A Tobie nie zdarzyło się, że miałaś w stosunku do kogoś dobre chęci ale okazało się to szkodliwe dla tej osoby? Czy to znaczy, że byłaś złą osobą?
Przecież ja nie jestem głupia, znam złe schematy, tylko organizm fizycznie reaguje po swojemu.
Co do zmiany, to wiem co by się musiało stać by to pomogli, ale nie wiem czy to zdołam zrobić. I nie ma to nic wspólnego z przeszłością.

1,345

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:

feniks35, znajdź choć jedną osobę na forum, która będąc zadowoloną z życia dostała tak dużo wsparcia.
Przecież to nasza (moja też, od lat tongue) polska tradycja: pomagać w potrzebie. Jacy wtedy szlachetni jesteśmy. big_smile

Adela, cslady, misinx, dunkons, Piegowata , rampampam, dużo nicków było.

1,346

Odp: Głupia sytuacja.
feniks35 napisał/a:

Jeszcze z 4 strony i będzie pożegnanie z forum albo wniosek ze w sumie Rossance tak jak jest jest ok. Nie musi się martwić o meza i dzieci i ma dużo czasu dla siebie. Takie 2 kroki do przodu i 10 w tył. Przerabiane przez Rossanke wielokrotnie przez ostatnie nie wiem ile (10?) lat na forum.

Dokładnie.

Niemal każdy został przetrącony przez rodziców w jakiś sposób. Ale trzeba wstać, otrzepać się i nie pozwolić aby niszczyli nasze dalsze życie. Lecz to się nie wydarzy, gdy ktoś kręci się w kółko. To jak oczekiwanie innych rezultatów robiąc ciągle to samo.

Szkoda czasu.

1,347 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-08-03 19:12:40)

Odp: Głupia sytuacja.

rossanko,
znam siebie, także od tej ciemnej strony.



Reszty nie skomentuję.

1,348

Odp: Głupia sytuacja.

Chcesz usprawiedliwiać przemoc, usprawiedliwiaj. Wymyslaj wymówki dla swoich rodziców. Umacniaj się w przekonaiu jak jestes nieważna, jak i Twoje przekonania i uczucia sie nie liczą i wszyscy inni maja rację. Bo tak mama i tato uważali. Wierz, ze milość równa się byciu niewolnikiem.

Good luck.

1,349

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Jeszcze z 4 strony i będzie pożegnanie z forum albo wniosek ze w sumie Rossance tak jak jest jest ok. Nie musi się martwić o meza i dzieci i ma dużo czasu dla siebie. Takie 2 kroki do przodu i 10 w tył. Przerabiane przez Rossanke wielokrotnie przez ostatnie nie wiem ile (10?) lat na forum.

Dokładnie.

Niemal każdy został przetrącony przez rodziców w jakiś sposób. Ale trzeba wstać, otrzepać się i nie pozwolić aby niszczyli nasze dalsze życie. Lecz to się nie wydarzy, gdy ktoś kręci się w kółko. To jak oczekiwanie innych rezultatów robiąc ciągle to samo.

Szkoda czasu.

Dlatego nie chce w kółko kręcić się w przeszłości, terapeutyzowac i dociekać a dlaczego było tak a nie tak. Było tak i już to przeszłość. Dlatego bardziej interesuje mnie teraźniejszość.
Pisałam o rodzicach, bo ktoś zapytał i dalej już poszło.
Z resztą już lata całe z nimi nie mieszkam, mieszkam sama, robię sobie co chce i tak dalej.

1,350

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:

Chcesz usprawiedliwiać przemoc, usprawiedliwiaj. Wymyslaj wymówki dla swoich rodziców. Umacniaj się w przekonaiu jak jestes nieważna, jak i Twoje przekonania i uczucia sie nie liczą i wszyscy inni maja rację. Bo tak mama i tato uważali. Wierz, ze milość równa się byciu niewolnikiem.

Good luck.

Nie nie uważam tak, ale nie mam innych doświadczeń, to ciężko mi się odnieść. Dlatego teraz teoretyzuje.

1,351

Odp: Głupia sytuacja.
Wielokropek napisał/a:

rossanko,
znam siebie, także od tej ciemnej strony.



Reszty nie skomentuję.

No właśnie.
Ja też pewnie zdarzyło się, że kogoś kiedyś pokrzywdzilam, bo chciałam dobrze, ale jak piszesz dobrymi chęciami... i tak dalej.
Kupę błędów też popełniałam.
A teraz popełniam inne i popełnię jeszcze pewnie.:)
Tylko zazdroszczę ludziom w związkach tego, że jest tam wzajemne uczucie i jak piszecie nikt na nic nie musi zaslugiwac. To dla mnie jak fikcja jakaś, ale rozum mi mówi, że tak powinno być. Więc choć jest to płaskie i płytkie uczucie to tego akurat  zazdroszczę.

1,352

Odp: Głupia sytuacja.

Nie, to nie jest tak, że zostawilas przeszlośc za soba, bo jest przepracowana. Unikasz jej, bo nie chcesz stawić czola ogromowi przemocy, którzy Twoi rodzice na Ciebie scedowali. Dlatego, pomimo 45 lat, masz ataki paniki.

1,353

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Beyondblackie,
nie każdy decyduje się "zobaczyć" swych rodziców, bo od pozytywów jest to proste, ale zobaczyć ich ciemną stronę - znacznie trudniejsze.
Lata tresury (bo wychowaniem nazwać tego nie sposób), wymuszania wdzięczności, wpędzania w poczucie winy, manipulowanie, uzależnianie pozytywnych uczuć wobec dziecka od jego zachowania zgodnego z ich schematem, dają niezłą mieszankę wybuchową. I jak przyznać samemu/samej przed sobą, że domowi bogami nie tylko nimi nie byli i nie są, ale też nie działali dla dobra dziecka, a to, że mieli dobre chęci... . "Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane." Stąd te zaprzeczania, lawirowania, usprawiedliwiania. A przecież niezależnie od tego, czy ktoś uderzy Cię celowo, czy niechcący, ból jest taki sam.
I dopiero wtedy, gdy nie zaprzeczasz, że rodzice wyrządzili Ci krzywdę, możesz coś ze swymi uczuciami (bardzo mocno ukrytymi, wszak uczono Cię tego w dzieciństwie, że to co czujesz, co myślisz jest nieważne) zrobić.

A Tobie nie zdarzyło się, że miałaś w stosunku do kogoś dobre chęci ale okazało się to szkodliwe dla tej osoby? Czy to znaczy, że byłaś złą osobą?
Przecież ja nie jestem głupia, znam złe schematy, tylko organizm fizycznie reaguje po swojemu.
Co do zmiany, to wiem co by się musiało stać by to pomogli, ale nie wiem czy to zdołam zrobić. I nie ma to nic wspólnego z przeszłością.

Rossanko, gdybyś wychowywała niekoniecznie własne dzieci, chociażby pracowała w takim miejscu z dziećmi, zrozumiałabyś, że wychowując je posługujemy się własną wiedzą,  gdzieś zdobytymi mądrościami i myślimy, że to jest dobre, a potem okazuje się, że niekoniecznie, a jednak dzieci, na ogół nie rozpamiętują, że coś było nie tak, każdy robi błędy i każdemu powinno być wolno je popełniać i naprawiać. Życie mamy jedno i trzeba się starać iść do przodu, wiesz o tym dobrze. Pozwalasz swemu mentalnemu dziecku rozczulać się  nad sobą, a za tym idą przecież różne choroby fizyczne.Twoi rodzice żyją?

1,354

Odp: Głupia sytuacja.

Między zachowaniami Twych rodziców a tym, co napisałaś o "pokrzywdzeniu" przez siebie jest różnica. Ty przecież to wiesz.

1,355

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Dlatego nie chce w kółko kręcić się w przeszłości, terapeutyzowac i dociekać a dlaczego było tak a nie tak. Było tak i już to przeszłość. Dlatego bardziej interesuje mnie teraźniejszość.

Tylko Ty nie sprawiasz wrażenia że rozliczyłaś się z przeszłością, a raczej zamiotłaś brudy pod dywan

1,356

Odp: Głupia sytuacja.
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

Dlatego nie chce w kółko kręcić się w przeszłości, terapeutyzowac i dociekać a dlaczego było tak a nie tak. Było tak i już to przeszłość. Dlatego bardziej interesuje mnie teraźniejszość.

Tylko Ty nie sprawiasz wrażenia że rozliczyłaś się z przeszłością, a raczej zamiotłaś brudy pod dywan

Konkretnie jak to zrobić?
Uzmysłowić sobie złe schematy-to zrobiłam
Dostrzec błędy wychiwawcze-zrobilam
Pogodzić się z tym, że pozwalałam na to jako dziecki-to trzeba zrobić, wtedy nie miałam wyjścia.
Złościć się na rodzicow-jednego już nie na, drugie ma swoje lata i teraz ja jestem górą, to na kogo się zloscic?

1,357

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

Dlatego nie chce w kółko kręcić się w przeszłości, terapeutyzowac i dociekać a dlaczego było tak a nie tak. Było tak i już to przeszłość. Dlatego bardziej interesuje mnie teraźniejszość.

Tylko Ty nie sprawiasz wrażenia że rozliczyłaś się z przeszłością, a raczej zamiotłaś brudy pod dywan

Konkretnie jak to zrobić?
Uzmysłowić sobie złe schematy-to zrobiłam
Dostrzec błędy wychiwawcze-zrobilam
Pogodzić się z tym, że pozwalałam na to jako dziecki-to trzeba zrobić, wtedy nie miałam wyjścia.
Złościć się na rodzicow-jednego już nie na, drugie ma swoje lata i teraz ja jestem górą, to na kogo się zloscic?

Ja bym się na nikogo nie złościła, tylko wybaczyła. Tak, żyli w innych czasach, chcieli wychowywać tak samo, jak ich wychowywano, bo nie wiedzieli,że można inaczej.

1,358

Odp: Głupia sytuacja.
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Tylko Ty nie sprawiasz wrażenia że rozliczyłaś się z przeszłością, a raczej zamiotłaś brudy pod dywan

Konkretnie jak to zrobić?
Uzmysłowić sobie złe schematy-to zrobiłam
Dostrzec błędy wychiwawcze-zrobilam
Pogodzić się z tym, że pozwalałam na to jako dziecki-to trzeba zrobić, wtedy nie miałam wyjścia.
Złościć się na rodzicow-jednego już nie na, drugie ma swoje lata i teraz ja jestem górą, to na kogo się zloscic?

Ja bym się na nikogo nie złościła, tylko wybaczyła. Tak, żyli w innych czasach, chcieli wychowywać tak samo, jak ich wychowywano, bo nie wiedzieli,że można inaczej.

Njapierw trzeba się wyzlścic by wybaczyć. Jej rodzice byli bardzo toksyczni, czego ona nie przyjmuje do wiadomosci. Tak sie nie da uleczyc zadnych ran z młodosci.

1,359

Odp: Głupia sytuacja.
Beyondblackie napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:

Konkretnie jak to zrobić?
Uzmysłowić sobie złe schematy-to zrobiłam
Dostrzec błędy wychiwawcze-zrobilam
Pogodzić się z tym, że pozwalałam na to jako dziecki-to trzeba zrobić, wtedy nie miałam wyjścia.
Złościć się na rodzicow-jednego już nie na, drugie ma swoje lata i teraz ja jestem górą, to na kogo się zloscic?

Ja bym się na nikogo nie złościła, tylko wybaczyła. Tak, żyli w innych czasach, chcieli wychowywać tak samo, jak ich wychowywano, bo nie wiedzieli,że można inaczej.

Njapierw trzeba się wyzlścic by wybaczyć. Jej rodzice byli bardzo toksyczni, czego ona nie przyjmuje do wiadomosci. Tak sie nie da uleczyc zadnych ran z młodosci.

Wyzloscic czyli jak, pisałam, jednego juz nie ma drugie ma swoje lata. Jak mam się złościć? Złościłam się to jak byłam nieletnia.

1,360

Odp: Głupia sytuacja.

A o tym napisałam wyżej. smile
Do konfrontacji z własnymi ukrytymi uczuciami wobec (tu:) rodziców oni sami nie tylko nie są potrzebni, ale ich obecność niczemu dobremu nie służyłaby.

1,361

Odp: Głupia sytuacja.

Uświadomic sobie, ze żyjący rodzic Cie skrzywdzil. I wkurzyc sie na maksa, prywatnie, że to zrobil. Nie musisz to jej/jemu wykrzyczec w twarz, ale przezyc w samotności.

1,362

Odp: Głupia sytuacja.
rossanka napisał/a:

Teraz to nie ma znaczenia. Olinka i Be pytają to odpowiadam.

vs

rossanka napisał/a:

To mnie kochali czy nie? Jak to.odebrac?

rossanka napisał/a:

Czyli to była miłość, (bo nie sądzę, aby mysleli: po co ona nam się urodziła, uprzykrzymy jej życie i wykształcimy ją na taki i taki zawód i będzie robiła tylko Ci my chcemy), tylko taka specyficzna, ale jednak miłość?

rossanka napisał/a:

(...)
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Samą siebie usiłujesz oszukać, bo to przecież Ty sama zadałaś te wszystkie pytania, wyraźnie wskazuje na męczące Cię wątpliwości, by po chwili, jakby próbując je zagłuszyć, szukać argumentów za tym, że to jednak była miłość, że to niemożliwe, by było inaczej, że przecież świadomie nie mogli Cię skrzywdzić. Nikt jednak nie mówi, że działali z premedytacją, ale to wciąż nie zmazuje z nich winy, bo balast ich "miłości" niesiesz ze sobą do dzisiaj.
Niestety muszę to powtórzyć, że ta miłość była chora, toksyczna, a tym samym mocno Cię krzywdziła.
Zresztą świadczy o tym również ten fragment Twojej wypowiedzi:

rossanka napisał/a:

Przeżywam nerwice, objawy, lęki, że to się za mną ciągnie latami i że wtedy, jak byłam nieletnia nikt tego nie leczył, na dodatek powiedzieli mi, że to wrodzone, że z tym się urodziłam. (...)
Chyba za długo i za wcześnie miałam te objawy, żeby to całkowicie wyleczyć. Jakbym na przyklad dostała nerwicy w wieku 26 czy 30 lat, to mogłoby być inaczej. U mnie objawy pamiętam już z przedszkola i cały problem w tym, że nie wiem jak to jest tego nie mieć, musiałam być wtedy bardzo mała, ale tego nie pamiętam.

Naprawdę uważasz, że ta nerwica pojawiła się z niczego? Że dziecko wychowujące się w domu pełnym miłości, szacunku i w poczuciu akceptacji, kiedy to dom jest jeszcze jego głównym środowiskiem, a rodzice mają największy wpływ na poczucie bezpieczeństwa, już na etapie przedszkola ma objawy wskazujące na poważne problemy z emocjami?

A może jest coś jeszcze, o czym tu nie piszesz albo czego nie pamiętasz, bo to z siebie wyparłaś?

1,363 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-08-04 09:31:07)

Odp: Głupia sytuacja.

Nie wiem co jest winą rodziców Rossanki, nie wiem, dlaczego miała lęki od czasów przedszkola, ale jedno jest pewne, powinna wybaczyć i zapomnieć, a nie grzebać się w tym do tej pory.. Co mają powiedzieć, ci, co mieli traumy wojenne lub inne.Przecież oni właśnie je wypierają, radzą sobie bardziej lub mniej, ale żyją dalej, nie wracając do przeszłości. Jest taki cytat, chyba Bismarcka: "Jeśli strzelasz do przeszlości z pistoletu, to przyszłość strzeli do ciebie z armaty", więc Rossanko, wybacz, zapomnij i zajmij się tym, co teraz, bo szkoda życia na rozmyślania, nerwice, lęki, itp.

1,364

Odp: Głupia sytuacja.
Tamiraa napisał/a:

Nie wiem co jest winą rodziców Rossanki, nie wiem, dlaczego miała lęki od czasów przedszkola, ale jedno jest pewne, powinna wybaczyć i zapomnieć, a nie grzebać się w tym do tej pory.. Co mają powiedzieć, ci, co mieli traumy wojenne lub inne.Przecież oni właśnie je wypierają, radzą sobie bardziej lub mniej, ale żyją dalej, nie wracając do przeszłości. Jest taki cytat, chyba Bismarcka: "Jeśli strzelasz do przeszlości z pistoletu, to przyszłość strzeli do ciebie z armaty", więc Rossanko, wybacz, zapomnij i zajmij się tym, co teraz, bo szkoda życia na rozmyślania, nerwice, lęki, itp.

Właśnie myślę, że to dobre wyjście. Nie nam ochoty po raz n-ty grzebać tego w terapii, bo tak to mogę do 80ki.
Z resztą co mnie to obchodzi, teraz żyje Jach chce. Tylko te moje głupie sonatyczne objawy, które mi wyskakują w chwilach stresu. To mi uprzykrza życie. Nauczyłam się z tym żyć, bo inaczej ani szkolybym nie skończyła (na lekcjach panicznie bałam się zamkniętych pomieszczeń i tego, że nie mogę wyjsc) a jednak maturę zdałam. Studia skończyłam. Koniec podstawowki-przez pół roku dzień w dzień wieczorem miałam uczucie kuli w gardle-nerwiciwcy wiedzą co to za paskudne uczucie. A miałam wtedy 13lat i pojęcia nie miałam co to, chyba myślałam wtedy, że to rak big_smile ale i z tym szkole skończyłam nawet nieźle oceny miałam. Chcę powiedzieć, że nerwica nie wykluczyła mnie z życia społecznego, nie skończyłam edukacji w wieku 14lat i nie siedziałam potem do 50 rodzicom na głowie bezrobotna przez lata tłumacząc to nerwicą.

1,365

Odp: Głupia sytuacja.
Olinka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Teraz to nie ma znaczenia. Olinka i Be pytają to odpowiadam.

vs

rossanka napisał/a:

To mnie kochali czy nie? Jak to.odebrac?

rossanka napisał/a:

Czyli to była miłość, (bo nie sądzę, aby mysleli: po co ona nam się urodziła, uprzykrzymy jej życie i wykształcimy ją na taki i taki zawód i będzie robiła tylko Ci my chcemy), tylko taka specyficzna, ale jednak miłość?

rossanka napisał/a:

(...)
Czyli co, nie chcieli mnie rodzice, czy nie kochali, bo jak to rozumieć?

Samą siebie usiłujesz oszukać, bo to przecież Ty sama zadałaś te wszystkie pytania, wyraźnie wskazuje na męczące Cię wątpliwości, by po chwili, jakby próbując je zagłuszyć, szukać argumentów za tym, że to jednak była miłość, że to niemożliwe, by było inaczej, że przecież świadomie nie mogli Cię skrzywdzić. Nikt jednak nie mówi, że działali z premedytacją, ale to wciąż nie zmazuje z nich winy, bo balast ich "miłości" niesiesz ze sobą do dzisiaj.
Niestety muszę to powtórzyć, że ta miłość była chora, toksyczna, a tym samym mocno Cię krzywdziła.
Zresztą świadczy o tym również ten fragment Twojej wypowiedzi:

rossanka napisał/a:

Przeżywam nerwice, objawy, lęki, że to się za mną ciągnie latami i że wtedy, jak byłam nieletnia nikt tego nie leczył, na dodatek powiedzieli mi, że to wrodzone, że z tym się urodziłam. (...)
Chyba za długo i za wcześnie miałam te objawy, żeby to całkowicie wyleczyć. Jakbym na przyklad dostała nerwicy w wieku 26 czy 30 lat, to mogłoby być inaczej. U mnie objawy pamiętam już z przedszkola i cały problem w tym, że nie wiem jak to jest tego nie mieć, musiałam być wtedy bardzo mała, ale tego nie pamiętam.

Naprawdę uważasz, że ta nerwica pojawiła się z niczego? Że dziecko wychowujące się w domu pełnym miłości, szacunku i w poczuciu akceptacji, kiedy to dom jest jeszcze jego głównym środowiskiem, a rodzice mają największy wpływ na poczucie bezpieczeństwa, już na etapie przedszkola ma objawy wskazujące na poważne problemy z emocjami?

A może jest coś jeszcze, o czym tu nie piszesz albo czego nie pamiętasz, bo to z siebie wyparłaś?

Rozmawiałam o tym na terapii. Coś się musiało stać co to spowodowało. Tylko i tak małego dziecka ba dwoje vabka wróżyła, albo była jakaś mega trauma o której nie pamiętam, albo jakaś pierdola, która dla dorosłych nie miała znaczenia, typu straszny misiek w łóżeczku, który przestrasza dziecko I to wystarczyło. Albo jakaś czytanak, Baba Jaga, cokolwiek.

Posty [ 1,301 do 1,365 z 1,405 ]

Strony Poprzednia 1 19 20 21 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024