Jak sobie radzicie z rozstaniem? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 132 ]

66

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

ja postanowiłam sobie, że będę żyć na razie jak gdybym go nigdy w życiu nie poznała, jakby to wszystko miało się zaczynać od nowa... wiem - może to być trudne, no ale teraz 3ba się skupić na maturze, a nie jakimś kolesiu, który potrafi zryć głowę, 3ba być po prostu dobrej myśli a nie siedzieć z płaczem w poduszce (czy jak to się tam mówi), facet jest mądry to w końcu skapnie się, że Ja to Ja- ktoś wyjątkowy, a poza tym muszę ja mu pokazać, że jestem mądra a nie pusta, tak jak inni mu nagadali tongue
no nic zobaczymy jak to będzie! wink

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Ale czy tak sie da ? To bedzie bardzo trudne , ja tez tak probowalam ,ale nie sie tak nie udalo moze akurat tobie sie uda smile

68

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

musi, ja cały czas jestem dobrej myśli !

69

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Podziwiam za optymizm:)

70

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

hehe to chyba dziewczyny zostałyście same na polu walki smile

ja już nie walczę- co ma być to niech będzie smile

71

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

no a nie mówiłam tongue
wczoraj odezwał się do mnie na gg pod jakimś tam pretekstem dziwnym, oczywiście był nieugięty, ale  w końcówce rozmowy napisał, że przemyśli to i da mi odpowiedź do końca tygodnia, więc zmieniłam temat na bardziej przyziemny, dzisiaj w szkole podszedł do mnie i umówiliśmy się na rozmowę, pojechaliśmy na takie stare boisko, oczywiście znowu był nieugięty, ale mam za dużą siłę przebicia i zdecydował się do mnie wrócić smile <--- mówiłam Wam dziewczyny, chociaż powiedział, że nie obiecuje że będzie taki na początku jakbym tego chciała, ale powiedziałam mu na to, że to rozumiem, bo nie od razu przecież można to odbudować smile
ale cieszę się niezmiernie, 3majcie kciuki żeby naprawdę Nam wyszło smile

72

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dziwny ten twój post.. odebrałam go jakbyś go zmusiła, a nie wiem czy to wam na dobre wyjdzie. Lepiej żeby sam wrócił i wszystko powiedział, niż takie wyciąganie na siłe. Sama to przeszłam i wiem, ze to dobrze nie wróży.

No, ale powodzenia smile

73

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

co Ty w ogóle gadasz, ja tylko jego podświadomość wyrzuciłam na wierzch, zresztą w rozmowie zaznaczyłam, że go kocham, tęsknie i potrzebuje a co z tym zrobi to jego i wyłącznie sprawa, że go do niczego zmuszać nie mam zamiaru tongue

74

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Hey. W sumie nie oczekuje, że ktoś zwróci uwagę na mojego post'a. W zasadzie chce sie wygadać, może mi ulży. Dwa lata temu wyszłam za mąż po raz drugi. Pierwsze moje małżeństwo zawarłam będąc wtedy jeszcze młoda dziewczyną i jak to zwykle bywa w takiej sytuacji - w ciąży. Syn zmarł chwilę po porodzie a moje małżeństwo trwało ponad rok. Potem rozwód i wszystko rozpłyneło się w niepamięci. Został tylko papier i rysa w sercu po moim dziecku. Grzegorza - drugiego męża znałam od lat dziecięcych. Zainteresowaliśmy sie sobą dwa lata po moim rozwodzie. Czułam, że jest mężczyzną mojego życia. Kochałam go ponad wszystko. Urodziła nam się córka, piękna i zdrowa. Dziś ma prawie 6 lat. Z Grzegorzem wzieliśmy ślub dopiero półtora roku temu, a nasza córka niosła nasze obrączki na poduszeczce. Jak w każdym związku róznie bywało, raz gorzej, raz lepiej. Byliśmy pełną rodziną i dla mnie to było najważniejsze. U Grzegorza coraz częściej objawiał się napad nieuzasadnionej zazdrości-wręcz chorobliwej. Coraz częściej zostawałam oskarżana o zdrady, flirty itp. Nigdy Grzegorza nie zdradziłam i w gruncie rzeczy nie myślałam nawet o tym bo po co. Przecież miałam jego!! Z tego powodu w domu nieraz rozgrywało się piekło, czasem dochodziło do rękoczynu... Zawsze jednak po dniach ciszy wszystko dochodziło do ładu i nadal kochaliśmy sie jak dwa gołąbki. I tak na zmiane.. Męczące... W koncu dopadł nas kryzys finansowy i mąż wyjechał do Anglii a ja z córką zostałam w Polsce. Mieszkam u rodziców. Grzegorz jest tam od 4 m-cy i okzauje się, że to rozstanie jest ostatecznym rozstaniem. Mąż od chwili wyjazdu praktycznie codziennie zarzucał mi zdrady, nazywając mnie najpodlej jak tylko można nazwać. Zaczął mi grozić, że zabierze mi dziecko, że zniszcy moje życie. W dodatku nastawi moja rodzine przeciwko mnie wymyślając, że zdradzam go na prawo i lewo. Czasem dzwoni żeby dać mu corke do tel. albo skypa. W tym czasie córka jest w przedszkolu albo ja jestem w pracy i poprostu nie ma możliwości. Gdy wracam do domu i moge corke dac do komputera on jest w pracy. I tak sie mijamy. Dla niego jest to dowód na to, że ograniczam mu kontakt z dzieckiem. Zostałam sama z dzieckiem. Gdyby nie rodzice mieszkałabym pod mostem.. Są dni że jestem pełna wiary w to, że same sobie poradzimy i wyjdziemy z tego dołka. Ale sa tez i takie, które przytłaczają ,mnie zabierając mi nadzieję na lepsze jutro. Mam 28 lat, a książkę moge napisać o tym co przeszłam. Moim światłem jest moja córka i chciałabym dla niej zrobić wszytsko, dać jej wszystko, a ona nawet nie wie, że tatuś ja zostawił. Płaczę bo serce mnie boli, uśmiech jest złudzeniem... Nie wiem co dalej. Bez niego brakuje mi powietrza, a z nim brakuje mi poczucia własnej wartości. Żal mi siebie i naszej córki, że zaczynamy znów wszytsko od nowa..

75

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Witam wszystkich mam na imie Krystian mam 27 lat bylem z kobieta dokladnie 5 lat poznalem ja jak bylem w wojsku nie znalem jej na tyle mocno ale poczekala az wyjde Jestem normalnym milym facetem przystojnym ktory wie co chce w zyciu Bylismy para jak kazda duzo wyznan milosci swoja dziewczyne kochalem ponad wszystko zapewnialem jej bezpieczenstwo opieke psychiczna tulilem bezgranicznie bo wiem czego kobieta potrzebuje miedzy nami odleglosc byla 5o km dla mnie nie bylo problemem bylem u niej czesto Jest bez ojca z jej siostra i mama dogadywalem sie bez problemu pomagalem im w domu w kazdej czynnosci gdzie kobieta miala by problem Niezliczone prezenty z mojej strony ona rowniez moze mniej warte ale to nie bylo wazne ja sie cieszylem ze moge jej sprawic zadowolenie tym zylem ze moge i mam za co jej kupic oswiadczylem sie rok przed planowanym slubem 5 miesiace przed slubem zerwala a 2 miesiace przed zerwaniem razem wybralismy piekne obraczki zamowilismy sale orkiestre samochod (limuzyne ) mialem u niej zamieszkac prace zalatwilem blisko domu bardzo dobrze platna wszedzie przedstawiala mnie jako mezulek chwalila sie po rodzine obraczkami pokazywala wszedzie  Zmienila prace nowe towarzystwo kolezanki jedna taka mezatka strasznie na nia wplynela nie jestem jakims idealem ale wiem co chce w zyciu w dniu zerwanaia powiedziala ze banka mydlana pekla pomyslalem milosc nie moze miec takiego slabego fundamentu co ona mowi powiedziala ze teraz wie ze zyje ze powiedziala by nawet NIE na oltarzu ze mam sobie nic nie zrobic bo rodzina bedzie na nia zla a jaej nawet nie bedzie smutno nie kocham cie bylam z litosci z toba dla mamy na koniec pow usmiechnij sie a ja dla kogo ? ona dla mnie ostatni raz  no masakra ;-)  tydzien przed zerwaniem jeszcze kupilem jej tyle rzeczy i nie prubowalem ja kupic w zadnym przypadku wyznawalem milosc kupowalem kwiaty bez okazji dostawala je czasem do pracy goncem cala jej rodzina zzyla sie ze mna planowalem przeprowadzic remonty w ich domu by wiedzialy ze w tym domu jest facet tego nie da sie opisac tutaj ile ja od siebie zrobilem dla nas zalatwiala juz ubranka dla dzieci miala okazje bardzo ladne tak juz na przyszlosc mowila popatrz jakie piekne bedziemy mieli dla dzieci ja juz tym zylem chcialem miec juz dziecko wyjsc z nim gdzie kolwiek pozbyla sie faceta ktory wie co chcial i uwierzcie nie wiem dlaczego rutyny unikalem jak ognia zabieralem wszedzie gdzie mozna bylo nie odzywam sie do niej ju miesiac milczenie jest najlepsze ale nie jest latwo czy ona przynajmniej kladzie sie z tym do lozka ? watpie twarda psycha mialem pecha zycze wam wszystkim powodzenia ;-)

76

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

A mnie moj facet zostawil wczoraj przez smsa, a dzis jeszcze raz przez maila, praktycznie zwalajac cala wine na mnie za nasze problemy w zwiazku! Problemy juz opisalam w innych watkach (kiedy partner agresor nie chce isc na terapie).
Bylismy ze soba 2,5 roku, przeszlismy burzliwe upadki i burzliwe wzloty, ale zawsze sie bardzo kochalismy i jakos to ciagnelismy, trwalismy. Ale sa pewne granice, i dlatego ja go wczesniej 2 razy zostawialam, ale wracalam, bo nie moglam bez niego zyc. Niestety nic sie wtedy nie nauczyl i problem sie nasilil ostatnio. Mimo ,iz rozum podpowiadal, "uciekaj", moje serce nie dawalo za wygrana. Niestety nasze koncepcje ratowania zwiazku bardzo sie roznily, do tego stopnia, ze kiedy ja myslalam, ze chodzimy na terapie, to on przez 2 miesiace ukrywal przede mna, ze nie chodzi i nigdy nie chcial pojsc. Przykre jest to, ze zawsze mi mowil, ze tak szalenie mnie kocha, ze jestem miloscia jego zycia,ze chce mnie poslubic, a teraz zwalil cala wine na mnie , mowiac, ze ja mam jakis psychiczny problem, bo rozgaduje ludziom o naszych problemach (zerwal, bo powiedzialam wspolpracownikowi, ze nie moge sie skupic na pracy, bo mam problemy w zwiazku). To nie prawda, ze rozgadywalam wszystkim, ale szukalam porady i pomocy u przyjaciol.
Ale o jego agresji to nawet sladu juz nie bylo w naszych ost rozmowach, tylko o mnie, ja to, ja tamto, ja taka, ja owaka.

Wczesniej jak go zostawialam, mialam swoje mieszkanie, prace, mialam gdzie sie podziac, mialam swoje zycie, to i wydawalo sie latwiej sobie z tym rozstaniem radzic. Bylo bardzo ciezko! Teraz od prawie roku mieszkalam z nim, rzucilam wszystko i przeprowadzilam sie do niego za granice. Nie udalo mi sie tam jeszcze znalezc pracy w zawodzie, wiec nie mam specjalnie zadnych pieniedzy. Wiem, ze sprawa jest jeszcze bardzo swieza, ale nie mam pojecia, gdzie sie mam teraz podziac, ani nie wyobrazam sobie wracania do niego i pakowania moich rzeczy... sad
Bardzo go kocham i tak bardzo sie rozczarowalam! teraz musze zaczynac swoje zycie kompletnie od nowa. Boje sie, ze nie dam rady, ze sie kompletnie zalamie. To byl moj pierwszy powazny zwiazek i bylismy ze soba tak bardzo blisko, pod kazdym wzgledem.
Czuje, jakbym go miala w swoim systemie, w krwioobiegu, w kazdej komorce i mam wrazenie, ze nigdy sie go stamtad nie pozbede, ale bede musiala, a to zajmie wieki..
Czy to w ogole mozliwe????

sad((((((

77

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

co przez smsa? yikes nie miał odwagi powiedzieć Ci to prosto w oczy? no nie wierzę, co za cham!

78

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

No przez smsa, bo ja jestem w Polsce teraz, on w Anglii. Prosilam, zeby nie zaczynal dyskusji przez smsy, bo wiedzialam jak to sie skonczy - i tak wlasnie sie skonczylo. Dzien pozniej powtorzyl sie jeszcze w mailu, ale to dlatego, ze ja mu napisalam juz, ze po takim zerwaniu, to mi sie juz nie chce nawet z nim gadac. No mogl poczekac az wroce, mogl przez tel, mogl przez skype, ale wiesz, sms bezpieczniejszy, nie?napisze i juz, ma z glowy...

79

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

to jest dla mnie szczyt głupoty, a ja nawet miałam kiedyś takiego chłopaka, co to  mi pisał że mnie kocha, przez smsy, fakt nawalił się wtedy bo był na jakiejś imprezie, ale pisał że to nie jest żaden błąd, że przeprasza mnie że tak wcześnie i że w takich okolicznościach, ale jest tego pewny i może to powtórzyć, najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to że na drugi dzień nic nie pamiętał, albo po prostu udawał że nie pamięta, a ten facet nie jest Ciebie wart! tongue

80

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

i jak tam dziewczyny u was? smile

ja powoli ale systematycznie się dostosowuje do sytuacji- sama nie pisze pierwsza do byłego, dziś mieliśmy kłótnie ale skończyło się ok. smile

81

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

ja się cieszę, bo wszystko sobie wyjaśniliśmy, właściwie nie chodziło o te głupie gadanie na mój temat innych, sam powiedział, że to jakieś głupie plotki, po prostu nam się nie układało, a my zamiast rozmawiać odsunęliśmy się od siebie, ja przez moje problemy a on m.in. przez brak namiętności tongue
to było błędnym kołem- ale nauczyło nas to, że 3ba więcej rozmawiać, no i więcej czasu ze sobą spędzać smile
teraz już źle być nie powinno smile

82

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

A mi coraz gorzej sad
Jutro mialam wracac do naszego domu, lot dawno juz kupiony.
Po jego oskarzajacym mailu pare dni temu, nie odezwalam sie,
ani on sie nie odezwal.
Wczoraj napisal tylko, co zamierzam w przyszlym tygodniu, chyba
sie zastanawial czy wracam jednak.. a moze tylko go interesuje
kiedy zabiore swoje rzeczy, bo juz wszedzie wykasowal z netu,
z portali moje i nasze zdjecia..

A ja odp, ze nie wracam dopoki nie wymysle, co zrobic ze swoim
zyciem, gdzie zamieszkac, i jak sobie poradzic, bo musze zaczac
wszystko od nowa. I ze dam mu znac niedlugo, kiedy przyjezdzam
po rzeczy. Jest pare rzeczy, ktore musimy podzielic, poprosilam,
zeby zaproponowal, jak on chce to zrobic, bo ja i tak nie moge
zabrac moich mebli ze soba...

On nie odpisuje. Wiem dlaczego, bo jest zbyt dumny i obrazony,
i czuje sie wykorzystany i poszkodowany. Wiem, ze nie bedzie
o mnie walczyl, bo przeciez nie chcial walczyc o nas... i mimo,
ze wiedzialam, ze tak bedzie, to jednak boli bardzo, bo podobno
tak mnie kochal, bylam miloscia jego zycia, chcial mnie poslubic,
miec dzieci i sie zestarzec... W tak wielu sprawach rozumielismy
sie bez slow, nie wiem czy kiedokolwiek jeszcze spotkam kogos
takiego, chyba nie... sad

Zaczyna mi sie kryzys.

83

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Mary, przeczytaj sobie swój podpis i pamiętaj o tych słowach, gdy będzie Ci ciężko.

84

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Ogladam romantyczne komedie, wlasnie ogladalam "The ugly truth" i jakos mi to pomoglo smile Pomarzyc sobie zawsze mozna, a mowia, ze jak sie mocno wierzy, to i tez sie moze spelnic...

Czy ktorejs z was pomogl nowy zwiazek?Zaraz po tym wielkim zerwaniu? Tak hipotetycznie pytam.

85

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Co tam u Was dziewczyny?

86

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

U mnie kicha, coraz gorzej sie czuje. Od kilku dni rycze, nie spie po nocach.
Jest mi coraz trudniej, coraz bardziej tesknie do niego i coraz bardziej boli,
ze on nawet nie probuje walczyc ani nic...

Napisalam w weekend do niego, za zapytaniem o jego coreczke, bo mialam
z nia barzdo dobry kontakt.

Napisal o dziwo maila, ze bardzo dziekuje za emaila, ze mala ma sie dobrze
ale bardzo za mna teskni, ze ciagle o mnie pyta gdzie jestem i kiedy wroce,
narazie jej powiedzial, ze wyjechalam do swojej rodziny (taka prawda).
Potem pisal o sobie, pochwalil sie sukcesem zawodowym, chcial sie ze mna
tym koniecznie podzielic, mimo, iz ja go ani razu nie zapytalam, jak on sie ma,
tylko pytalam o dziecko.

Napisal w ogole tak - "jak sie masz? musi ci byc strasznie ciezko tak daleko
od domu, mi tez jest ciezko".
"Mam nadzieje, ze masz sie dobrze. Ja jestem w srodku bardzo smutny i martwie
sie o ciebie."

No i co ja mam sobie o tym myslec?!?!?!? Najpierw traktuje jak szmate,
potem nie widzi problemu, potem sie wkurza o cos, zrywa przez sms,
i w mailu wmawia, ze to wszystko moja wina.
A potem (staly schemat jego emocji) jak ochlonie po paru dniach, nagle
oznajmia, ze mu tak smutno (w sumie to nie wiem czemu) i ze martwi sie
o mnie.

Ostatni raz jak powiedzial, ze sie martwi, to powiedzial, ze sie martwil, bo
bedzie czul sie zobowiazany pomoc mi, jak sie rozstniemy, tez finansowo,
a nie ma zabardzo kasy (mi wszystko wypomnial na koniec, ze mnei utrzymywal)

Wiec uznalam, ze chyba jego smutek i zamartwianie sie mna nie ma nic wspolnego
z uznaniem, ze popelnil blad, ale raczej z poczuciem winy, ze no zostalam z niczym,
i nie mam nawez gdzie pojsc.
To mu odpisalam, zeby nie pytal jak sie mam, niech sie domysli i ze nie musi sie
o mnie martwic, bo czuje sie troche winny, ze jestem w teraz w beznadziejnej
sytuacji, ze o nic go nie bede prosic.
Wspomnialam tylko, ze mi bardzo smutno, ze nie mialam nawet szansy pozegnac
sie z jego dzieckiem, naszym psem, jego rodzina...no ale co mialabym im niby
powiedziec????
Czuje sie tak okropnie, jak jakis przestepca, ktory musi uciec stamtad.
To byl moj dom, moja w sumie rodzina. A teraz mam sie wyniesc i to
wszystko tak po prostu zostawic, to takie okrutne.

Co myslicie? O co mu chodzi!?

Najbardziej boli fakt, ze nigdy wczesniej sie tak na zadnego czlowieka nie otworzylam,
a temu dalam serce, dusze, cialo, umysl, wszystko. On tez mi sie oddal w zamian,
nie powiem, ze nie, ale teraz to tak strasznie boli, takie to strasznie smutne ;((((

87

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Ja nawet dobrze, ale bardzo doskwiera mi samotność smile

nie mam praktycznie z kim pogadać, jestem bo jestem i tyle. Nikt się mną nie interesuje a to bardzo boli smile

88

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Witam serdecznie.
Mam 28 lat. Mając 19 urodziłam córeczkę, Julkę. Gdy Julia miała 2 lata, rozstałam się z jej ojcem. Miałam dość braku poczucia odpowiedzialności z jego strony, jego ''olewania'', ciagłej zabawy z przyjaciółmi. Nie był dla mnie wsparciem, a Julię traktował jak zabawkę. to sie ładnie nazywa NIEDOJRZAŁOŚĆ. Wylałam wiele łez. Następnie ktoś bardzo mnie pokochał, ja go zresztą też. Pominełam fakt, iz jest 3 lata młodszy (cóż znaczy róznica wieku gdy sie kocha?). Pominęłam wiele rzeczy. Pierwsze 2 lata były piękne. Byłam przeszczęsliwa. Bo ktoś mnie chciał. A to juz jest brak poczucia własnej wartości, który tak zaważył na dalszych etapach związku. Ze strachu, że znów coś mi nie wyjdzie, za wszelką cenę starałam sie, aby wyszło. Minęło zauroczenie, zaczęło odkrywanie wzajemnych wad, kłótnie, które były tak namiętne jak seks.
Dawałam się źle traktowac, poniżałam się, umierałam gdy mnie zostawiał. Bo przecież były tez piekne chwile, więc dla nich warto cierpieć, tak myslałam...Od około roku zaczęłam widziec, jaka jest prawda: mimo tylu lat nadal nie mieszkamy razem, ja nadal znosze jego chamstwo, nie mam w nim oparcia, jest jak ktoś kto przychodzi i wychodzi. Bezsensu. Próbowałam rozmawiać. Według jego wersji wszytsko było wspaniale, a przynajmniej on był wspaniały. A ja sie czepiam, i chcę nie wiadomo czego. A przeciez mamy czas zamieszkac razem....
Pod koniec zeszłego roku postawiłam mu warunek-  w ''te'' lub we ''wte''. Nie zrobił nic. Sylwestra spędzilismy osobno, z innego powodu, ale była to już moja pierwsza decyzja, która podjęłam świadomie nie przejmując się jego uczuciami. Dało mu to do myslenia, ale nie na długo. Wrócilam do niego już w połowie stycznia. Teraz mija miesiac jak z nim nie jestem. W Święta Wielkanocne znów pokazał jak mało dla niego znaczę. Całkowicie mnie zbagatelizował mimo tego, ze na niego czekałam, bo tak sie umówiliśmy. W ciągu nastepnych dni usłyszałam nie po raz pierwszy, że on nie wie czy mnie kocha, czy chce ze mną być itp. Wtedy coś we mnie pękło. Od tamtego momentu to ja mam dylematy, to ja nie wiem czy chcę być z nim. Za dużo krzywdy i pogardy z jego strony. Za wiele czasu jego zabawy mną jak lalką.
Przez pierwsze 2 tygodnie była cisza. pewnie myślał, że przejdzie mi jak zawsze. Zaskoczenie. Potem zaczęła sie walka jego o mnie. Na początku przychodził, chciał rozmawiać, potem straszył, szantazował. teraz płacze i błaga o ostatnią szansę (chyba setną). Nie robi to na mnie wrażenia. Gdyby to miało miejsce jeszcze pół roku temu pewnie czułabym co innego. A tak? najgorsze, że nie rozumie, że to nie jest pokazówka z mojej strony. ja tak poprostu czuję. To efekt jego działań.
Ale ja tez czuję sie winna. tyle lat nie wierząc w siebie zgadzałam sie na takie traktowanie i taki związek. Ale co sie stało to sie nie odstanie.
Na dzień dzisiejszy jestem silniejsza. Tęsknię za nim czasem. Ale na powrót nie jestem gotowa.
ufffff, tyle napisałam, ale musiałam się ''wygadać".
Poza tym co tylko mała część mojej opowieści, taki skrót. :-/

89

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Witajcie kochane kobietki... jestem całym sercem z Wami... 2 dni temu minął rok jak postanowiłam wziąć moje życie we własne ręce ale trak na maxa i odeszłam od kogoś kto by,m całyum moim światem ale wiedziałam że jeszcze chwilka i coś we mnie umrze na zawsze... ze stanę się martwa... pozornie było ok nawet na końcu ale jednak wyniszczyłam się psychicznie a On nic nie rozumiał... chciał zabawy a ja wręcz odwrotnie... kiedys było inaczej ja chciałam się wyszumieć przed poważna decyzją... zmieniłam dla niego całe życie ale się nie udało dostałam po tyłku ale dzis jest lepiej... dziś znów kocham? no może mam motyle w brzuchu... przez pierwsze tygodnie wyłam z bólu, nie wiedziałam że taki ból może dosłownie pozbawiać sił i chęci do wstawania z łózka... gdyby nie to ze musiałam zarabiac na wynajem mieszkania to pewnie olałabym ten cały system...  ryczałam codziennie po pracy w której trzymałam fason żeby się nikt nie dowiedział...
Dziewczyny poradzicie sobie przejdziecie przez to wszystko i odnajdziecie siebie i znów uwierzycie że jesteście wyjątkowymi kobietami i ze tak naprawdę facet to tylko dodatek mnie lub bardziej przydatny dodatek, owszem miły potrzebny czuły itp ale same jesteście też wspaniałe jako single też jesteście atrakcyjne... ja tak to sobie wytłumaczyłam i jest nawet pozytywnie... znów się smieję i to od dawna pomogli mi znajomi, koledzy w pracy, którzy nie dopuszczali mnie do smutnych myśli... pomogło postawienie sobie celu do zdobycia... w moim przypadku zakup mieszkania.. i wiecie co od początku roku zaczęło się świetnie... sylwestra spędziłam ze znajomym na balu i było bosko... potem znalazłam mieszkanie i udało mi się je kupić teraz je wykańczam i jestem szcześliwa na swój sposób... dodatkowo jakiś czas temu pojawił się wspaniały facet... może nie jest idealny ale za to szczery, też doświadczył nieco w życiu i może dlatego dla mnie jest taki dobry...  nie wiem co przyniesie nowy dzień i jak to dalej będzie ale moje drogie wierze może i naiwnie ale dla nas wyjdzie słońce... dla nas wszystkich tu samotnych po rozstaniu wzejdzie słońce i grzać się w nim będziemy codziennie...
Wytrwałości moje Drogie Netkobietki
jasminum kochana dasz radę ja trzymam kciuki, jesteś dzielna i poradzisz sobie tylko nie poddawaj się warto walczyć o siebie i szczęście a przynajmniej o spokój dla duszy przynajmniej na początku może i Cie nie znam ale i tak powiem Wma wszystkim dziewczyny nie ważne co było nie tak... jesteście wyjątkowe i nie niszczcie tego  zaden facet nie jest tego wart... niech po rozstaniu nie odbierają Wam tej wyjątkowości i kobiecości... [ja czułam się nie jak kobieta jak jakiś potwór, głupie myślenie i musiałam z tym walczyć i podnieść swoją ocenę siebie samej i nawet sie udało] smile
Mary Mary głowa do góry nie daj sie chandrze wiem może pogoda ostatnio nie sprzyja ale myśl pozytywnie... jak coś to dobrą herbatkę sobie zaparz lub kakao smile rozpieszczaj siebie a będzie lepiej na duszy przetestowane na własnej skórze smile
Magdaleno88 jak się masz? lepiej Ci troszkę?
felino samotność to tylko chwilowy etap... otwórz sie na znajomych nie siedź sama w domu jeśli masz kogoś w pobliżu to idź i zrób coś... nie gnij w chacie sama to nie pomaga a daje wręcz mega doła...

Wspieram Was kobietki i jestem z Wami całym sercem smile jak cos to piszcie smile wsparcia mam wiele i bedę Was motywować do działania i bycia dobrym dla siebie  smile

90

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Ta mała część Twojej opowieści jest wystarczająca, by móc wyrobić sobie zdanie na temat tego faceta. Jeśli nadal zastanawiasz się nad powrotem, to przypomnij sobie ten czas, kiedy wracałaś i znowu zaczynałaś żałować. Warto się tak rozdzierać? Twoje życiowe doświadczenia nauczyły Cię wiele- dużo przeszłaś, uczyłaś się na swoich błędach i uczysz dalej. Niektóre porażki powinny dawać kopa a jednocześnie być przestrogą na przyszłość. Nie ważne, czy "mężczyzna" jest starszy, czy młodszy. Ważne co ma w głowie. Człowiek, który potrafi boleśnie zawieść, zranić słowami: "nie wiem czy cię kocham" nie zasługuje na Twoją uwagę. Mam nadzieję, że będziesz mocno trzymać się tej mądrej decyzji jaką podjełaś.

91 Ostatnio edytowany przez jasminum (2010-05-12 20:25:09)

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dzięki dziewczyny.
Jestem w rozterce, bo jest dzień kiedy wogóle o tym nim nie myślę, a jest taki dzień, że ciągle. Gdybym miała tę pewność, że zrozumiał. Ale nie mam. Czuję się, jakby były we mnie 2 osoby. Ten o którym piszę, nazwijmy go R, deklaruje całkowitą zmianę i chęć zamieszkania razem, tyle że ja sie obawiam, iż stało sie tyle złego, że JA juz nie będe potrafiła się starać...
Najważniejsze, że mam mojego skarba, córkę przy sobie :-) zapomniałam dodać wcześniej, że Julii ojciec zmienił się bardzo. Trwało to prawie 2 lata ale z czystym sumieniem moge stwierdzić, że dorósł do roli ojca. Nie mieszka teraz w Polsce, ale ma z Julką stały kontakt, często się widzą, spędzają razem Święta i wakacje. :-) Więc może trzeba wierzyć w zmiany?

92

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dziekujemy Ci koolka, to bylo bardzo mile z Twojej strony.
Ja wiem, ze kiedys bede sie z tego wszystkiego smiala, chcialabym juz tam byc, przeskoczyc do tego etapu, i juz zapomniec sad
Ja z moim ex mialam wymiane maili, bardzo przykra dla mnie. Okrutny, zimny, nieczuly, wypytywal kiedy wkoncu przyjade po swoje rzeczy (i mam zabrac wszystko) bo on chce juz zaczac nowe zycie (2 tygodnie po rozstaniu). Ze niby mi pomoze itp, itd, ale z nami juz definitywnie koniec (choc tez napisal, ze teskni i zalezy mu na mnie) ale tez napisal, ze nie czuje sie absolutnie winny za nic, ani za rozpad naszego zwiazku, ze to ja zabilam nasz zwiazek.
On zaczynal byc coraz bardziej agresywny wobec mnie w klotniach. A ja umieralam w srodku, i zastanawialam sie, co jeszcze moge zrobic, by albo zapomniec, albo na niego wplynac, zeby zdal sobie z tego sprawe, ze mnie ranil.
Poniewaz on nie widzial problemu, ja zastanawialam sie czy z nim nie zerwac.
Ale on  mnie ubiegl i wymyslil sobie powod do rozstania, wiecie jaki? Wymyslil sobie, ze rozgadywalam wszystkim, kolezankom i obcym o naszym zwiazku ze szczegolami, o naszych problemach. To nie prawda. Tylko jedna kolezanka wiedziala cos wiecej, i on wiedzial o tym, a w pracy po prostu powiedzialam, ze mam klopoty w zwiazku, bo nie moglam pracowac i kolega sie zapytal czy wszystko w porzadku.
I za to wlasnie moj ze mna zerwal, przez sms sad((((( I powiedzial, ze to ja zabilam nasz zwiazek, wymyslajac wpierw sobie problemy a potem gadajac o nich innym.
To klamstwo sad(

ja po prostu nie moge uwierzyc, ze ten czlowiek, ktory podobno tak bardzo mnie kochal, chcial sie zenic ciagle, ze mna zestarzec, jak mogl mnie tak potraktowac. To mi sie nie miesci po prostu w glowie, jak tak mozna.

sad((((((((

93

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Mary Mary!!
Nie był chyba Ciebie wart..... nie smuć się... Mi też nie jest łatwo, mimo, iż decyzja o rozstaniu była moja, i teraz on ''umiera'' za mną... Tyle, że ja umierałam za nim setki razy....i tylko ja walczyłam o ten związek.... nie wiem co będzie, ale wiem jedno, że nigdy nie dam się tak traktować.... ani jemu, ani innemu.
Pozdrawiam :-)

94

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

HEJ A CO JA MAM POWIEDZIEC JAK JESTEM Z FACETEM PONAD 4 LATA MAMY CÓRKE I NAM SIE NIEIKLADA. JUZ DAWNO CHCIALAM TO ZAKONCZYC ALE NIEPOTRAFIE I NIEWIEM CO JA MAM ROBIC BO WATPIE CZY TO SIE DA URATOWAC JESZCZE. MOJ PARTNER MUWI ZE DAMY RADE ALE JA W TO WATPIE

95

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Hej Smutna52

To wszystko jest trudne. Ile nas, kobiet, tyle historii i tyle róznych scenariuszy.... nie ma gotowego przepisu.... u mnie brakło szacunku, wzajemnego zresztą i rozmów...za dużo było mojego poddaństwa i jego zawłaszczenia. ale do końca była niesamowita namiętność....
eeeehhhh szkoda gadać. trudno jest tak w chwilę zapomnieć prawie 7 wspólnych lat.
Ja tam jutro ide do psychologa. Myślę, że podobne scenariusze związków mówią o tym, że sama nad sobą muszę popracować, aby zbudować nowy, z kims zupełnie innym kiedyś, lub z tym, którego zostawiłam.

Smutna52, miałam napisać coś pozytywnego Tobie, a zaczęłam o sobie... :-) egocentryczka ze mnie.

Potrzebujecie szczerej rozmowy, to pewne. Może coś ustalcie, powiedzcie co was boli...to na początek.
Pozdrawiam.

96

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Co u Was, dziewczyny?????

u mnie bez zmian. nie spotykam sie z nim mimo jego ciągłej walki i prób...... jest strasznie załamany, ale we mnie coś pękło.... on twierdzi, że nie może życ beze mnie, że jak ja go tak mogę krzywdzić, tylko nie rozumie tego, że nie robię tego specjalnie..... poza tym, on tak robił non stop już od dawna.... a teraz? stracił i docenił....( w jego mniemaniu). a ja?- boję się zaufać mu ponownie. i nie bardzo tego chcę w danej chwili.miotają mną sprzeczne uczucia.

pozdrawiam Was wszystkie!!!
:-)

97

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?
Magdalena88 napisał/a:

Ratujcie ja nie wiem co naprawdę robić popadam w jaks paranoje ,minal rok a ja nadal nie umiem przestac o moim byłym nie potrafie sobie dac rady ,choc chce zapomniec stram się to robic i  myśleć o kimś innym on pojawia się w moich snach ,nie wiem co się ze mna dzieje ,najgorsze jest to ze od  pół roku nie mam pracy ,studiuje zaocznie i ciezko znaleźć prace przynajmniej tutaj gdzie ja mieszkam i w pobliskiej okolicy ,nie mam się czym zając żeby zapomnieć.Czuje ,że coraz gorzej się ze mna dzieje ,że ?dziczeje?tylko komputer przed którym spedzam godziny szybciej czas płynie  ,rzadko co innego robie ,czasami spotkania z przjaciolmi  ,nie widze sensu zycia ,nie wiem co ze spoba począć ,co robic,nienawidze siebie i tego co się ze mna dzieje ,nie wiem jak to zmnienic ,choc bardzo bym chciała.Czuje się do niczego,gorsza od innych ,popadłam  w zakupoholizm, przez to wszystko  ,sa takie chwile ze najchętniej płakałabym tylko, tak jakby z odejściem jego mój świat leg w gruzach ,jakbym nie istniała?

vinnga napisał/a:

Skoro spędzasz godziny przed komputerem to wykorzystaj go w celach leczniczych. Zaloguj się na jakimś portalu randkowym, wejdź na czata. Nie nastawiaj się na szukanie faceta - po prostu poznawaj ludzi, rozmawiaj. Całkiem niepostrzeżenie zaczniesz się uśmiechać, pojawią się nowe emocje, Twoje myśli coraz rzadziej będą wracały do przeszłości. A kiedy będziesz na to gotowa - poznasz swojego królewicza. Młodziutka jeszcze jesteś i lata szczęścia przed Tobą.

Magdalena88 napisał/a:

Robiłam tak nba samym poczatku pisałam ,z róznymi osobami nawte z jedna sie spotkałam pare razy,ale to byl niewypal,nie wierze juz ze bede szczesliwa i spotkam milosc, moje szczescie sie skonczylo podobno prawdzie kocha sie tyko raz i ja tak kochalam moze nadal go kocham sama nie wiem co to jest

vinnga napisał/a:

Wierzysz w romantyczne bajki. Wg nich, jeśli Twoja miłość nie może zostać spełniona powinnaś przywdziać wór pokutny i udać się do najbliższego klasztoru...

Życie jest może mniej romantyczne, ale za to o ile piękniejsze... I lubi zaskakiwać. Nie jest prawdą, że nie możesz pokochać kogoś innego - to tylko kwestia czasu. Jedni potrzebują go więcej, inni mniej, ale czas leczy rany. ZAWSZE.

Magdalena88 napisał/a:

Moze i masz racje ,ale chyba nie mam dobrych przykładów, i to wszystko sie kumuluje ,nadodatek moi rodzice sie rozwodza to wszytko nie jest dla mnie latwe

vinnga napisał/a:

No i pewnie dlatego tak wszystko teraz czarno widzisz... Najgorzej jest, jak wszystkie okropności się skumulują. Daj sobie jeszcze troszkę czasu. Poczytaj na forum posty tych, którym się udało zacząć nowe życie (tak na szybko przychodzi mi tylko do głowy wątek kardaMONN, ale jest ich więcej). W ostateczności pomyśl nad wizytą u psychologa - nie możesz w nieskończoność rozpamiętywać przeszłości.
Myślę, że powinnaś też bardziej skupić się na znalezieniu pracy - każda zmiana będzie pozytywna

Magdalena88 napisał/a:

Wiem ze a najgorsze jest to ze ten ze spotyka takich ludzi co staraja sie dobrze postepowac i na nich wszystko spada, a ten co zdradza czy oklamuje to jemu wszystko sie udaje i zle mu nie jest a na to mam wiele przykładów

98

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Magdalena88. Madziu (pozwól że tak się do Ciebie zwrócę) nawet nie wiesz ile z tego co napisałaś dotyczy mnie. Czuję się tak jakbym czytała swoje myśli. Doskonale wiem co czujesz i jak ogromny ból masz w sercu. Pozostaje tylko wierzyć i mieć nadzieję że czas na prawdę leczy rany. Trzymaj się cieplutko.

99

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

maleńkaa
Dziękuję za słowa ,ale szczerze przestaję mieć nadzieję że to się kiedyś zmieni hmm

100

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Kiedyś się zmieni na pewno. Nie wiem czy za miesiąc, rok..., dwa..., a może pięć. Ja też żyję z takimi samymi myślami jak Ty i budzę się każdego dnia z przymusem ale tez z nadzieją że może to właśnie dzisiaj będzie lżej. Mimo że jest potwornie ciężko a wszystko dookoła załamuje i wyciska łzy to trzeba żyć. Kiedyś przyjdzie taki dzień że los się odmieni... ból minie, będziemy szczęśliwe, uśmiechnięte a przede wszystkim kochane i same też jeszcze pokochamy. Wierzę w to całym sercem chociaż teraz wszystko odbiera chęć do życia ;( Musi być dobrze! ...

101

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Maleńkaa jesli mozesz i chcesz to napisz mi co u Ciebie sie stało

102

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Historia jak każde inne. Zakochałam się w nieodpowiednim człowieku który to nadzwyczajnej w świecie wykorzystywał. Byliśmy razem 2,5 roku tylko po to bym miesiąc temu dowiedziała się że to co On czuje jest kłamstwem. Oszukiwał mnie w każdej sytuacji, przy każdym pocałunku, przy każdym wyznaniu uczuć, przy każdym zbliżeniu. Strasznie mi z tym ciężko. Każdą wspólną chwile traktowałam jak najpiękniejszy dar z nieba, starałam się o Nasz związek każdego dnia, czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie a teraz tak po prostu wszystko się zawaliło. On który wydawał się tym jednym jedynym, uczciwym i kochanym okazał się krętaczem, oszustem i gówniarzem nie doceniającym uczucia. Chociaż to wszystko jest strasznie świeże czuję się jakbym trwała w tym kilka lat a ból ogarniający moje ciało jest nie do zniesienia. Od miesiąca nie wychodzę z domu z własnej woli ale tylko dlatego że muszę, nic mi się nie chce, przestałam się uśmiechać a tylko płaczę, zawalam uczelnie, zrezygnowałam z pracy, łykam jakieś prochy żeby tylko przespać ten czas i nie myśleć. Boli. Potwornie boli. Kocham go cała cząstka swojego ciała chociaż wiem że po tym wszystkim nie powinnam. Nie radzę sobie. Wszystko wokół mi go przypomina. Nie mogę spać, jeść, normalnie funkcjonować. Czuje się niechciana, niepotrzebna, brzydka i beznadziejna. Nie mogę w to wszystko uwierzyć... tyle planów na przyszłość i to nie moich a jego, tyle obietnic i wyznań... Nie mogę sobie wybaczyć że byłam taka ślepa. Po co los postawił mi go na mojej drodze by teraz zabrać? Po co mi było to wszystko? By teraz cierpieć? Życie nigdy mnie nie oszczędzało, zawsze coś szło nie tak ale kiedy spotkałam Jego uwierzyłam że zła karta nareszcie się odwróciła, że w końcu Ktoś tam u góry docenił to jaka jestem i dał mi Jego. Jak bardzo się pomyliłam. Nie wiem co robić, jak żyć bez Niego..., Jego bliskości. Zabroniłam mu jakiegokolwiek kontaktu ale strasznie za Nim tęsknię, myślę o Nim i martwię się jak sobie radzi. Każdego wieczora zasypiam z myślą o Nim, śnię i budzę się czując jego bliskość. To wszystko wydaje się tak realne ale każdego ranka wraca podła rzeczywistość a zaraz za nią łzy. Nie daje już rady. Z każdym dniem zamiast lepiej jest coraz gorzej. Jak długo może boleć złamane serce? Jak się z Niego wyleczyć? Jak przestać kochać? Nie wiem sad

103

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Tak samo było ze mną, identycznie z czasem zaczęłam wychodzić ,spotykać sie z przyjaciółmi ,za nim to się stało minęło sporo czasu,choć nadal cierpiałam i cierpię ,wiele razy musialm udawac ze wszystko jest Ok ,bo niekotrzy wyobarzali sobie jak tak dlugo nie mozna o kims zapomniec ,przestac kogos kochac ,a ja nie potrafie przestac kogos kochac od tak i zaczac zyc od nowa ,moze jestem inna ...
Dla pocieszenia dodam ze z czasem bedzie choc troche lepiej nie mowie ze calkowicie ale choc troche musisz miec jakies wsparcie ,przjaciolke ,kogos z kim bedziesz mogla porozmawiac wyzalic sie to naprawde jest potrzebne rozmowa wiele daje i nie oddalaj sie od swoich znajomych nie rob tak jak ja  bo to dziala w droga strone naprawde lepiej bedzie jak bedziesz sie z nimi spotykala przenajmniej na chwile zapomnic jak to mozna nazwac zapomnieniem ,zobaczysz ze jest sa tez inni i inny swiat nie tylko on i zycie z nim ,wiem ze latwo jest pisac ,ale jak czytalam to co napisałaś to jakbys pisala o mnie wszystko to samo robilam na poczatku ,z czasem bylo coraz lepiej,sama bym sobie z tym nie poradzila i pewnie do tej pory byloby z emna tak zle gdyby nie moja przjaciolka

104 Ostatnio edytowany przez P&P (2010-05-22 20:58:38)

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Na szczęście tylko raz przyszło mi się zmierzyć z "cierpieniem" po tym, jak zostałam rzucona. To było sporo czasu temu, gimnazjalna "miłość " i wieeeelkie cierpienie. Obieram to teraz w cudzysłowia, bo z biegiem czasu zaczęłam się z tego śmiać mimo tego, że wtedy to był dla mnie koniec świata.
Później przyszło mi już stawać przed bardziej świadomymi wyborami, gdzie (nie)stety ja byłam tą, która rzuca. Wcale nie było łatwiej, ale wiem, że takie męki przy kimś, kogo się nie kocha nie mają sensu. Ludzie odchodzą, ale to chyba lepsze rozwiązanie, niżeli oszukiwanie drugiej osoby. Jesteśmy tylko ludźmi, wydaje nam się, że jesteśmy szczęśliwi, ale nigdy nie wiadomo, czy nasze życie nie zmieni się o 360 stopni.
Mam za sobą dwa nieudane (ale dosyć długie) związki, kończone niepowodzeniem. Teraz jestem szczęśliwa i spełniona, ale nie chcę zapeszać. Chcę dalej cieszyć się życiem u boku osoby, którą kocham i która kocha mnie.

105

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?
Magdalena88 napisał/a:

Tak samo było ze mną, identycznie z czasem zaczęłam wychodzić ,spotykać sie z przyjaciółmi ,za nim to się stało minęło sporo czasu,choć nadal cierpiałam i cierpię ,wiele razy musialm udawac ze wszystko jest Ok ,bo niekotrzy wyobarzali sobie jak tak dlugo nie mozna o kims zapomniec ,przestac kogos kochac ,a ja nie potrafie przestac kogos kochac od tak i zaczac zyc od nowa ,moze jestem inna ...
Dla pocieszenia dodam ze z czasem bedzie choc troche lepiej nie mowie ze calkowicie ale choc troche musisz miec jakies wsparcie ,przjaciolke ,kogos z kim bedziesz mogla porozmawiac wyzalic sie to naprawde jest potrzebne rozmowa wiele daje i nie oddalaj sie od swoich znajomych nie rob tak jak ja  bo to dziala w droga strone naprawde lepiej bedzie jak bedziesz sie z nimi spotykala przenajmniej na chwile zapomnic jak to mozna nazwac zapomnieniem ,zobaczysz ze jest sa tez inni i inny swiat nie tylko on i zycie z nim ,wiem ze latwo jest pisac ,ale jak czytalam to co napisałaś to jakbys pisala o mnie wszystko to samo robilam na poczatku ,z czasem bylo coraz lepiej,sama bym sobie z tym nie poradzila i pewnie do tej pory byloby z emna tak zle gdyby nie moja przjaciolka

Madziu rozmawiam. Ciągle z kimś rozmawiam ale nie przynosi mi to żadnej ulgi. Codziennie mnie gdzieś wyciągają przyjaciółki, brat, jego znajomi. Wychodzę bo nie chce im sprawić przykrości, ale to i tak nie zmienia myśli które zawsze mi towarzyszą. Myśli że mógłby być teraz ze mną, siedzieć obok, uśmiechać się. A ja wśród nich siedzę przygaszona, smutna... Nie umiem udawać, że jest ok i cieszyć się z nimi. Z uśmiechniętej, zwariowanej dziewczyny której wszędzie było pełno stałam się szarą ponurą myszą, tak jakby coś we mnie umarło. Chciałabym pozbyć się tego uczucia. Zwymiotować je razem ze wszystkimi wspomnieniami. Cofnąć czas i nigdy się w nim nie zakochać. Tak potwornie to wszystko boli... Tęsknię... Brakuje mi już siły... sad

106

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Hej, Maleńkaa, dasz radę, nie ma innej opcji, wiele z nas tutaj przez to przechodzi albo przechodziło, każda czuła podobnie, rozpacz czarna, brak chęci do życia, marazm i generalnie czarna dziura. Ale powoli, dzięki czasowi, który musi upłynąć to wszystko się zaciera. Czas jest dla nas sprzymierzeńcem, nie worgiem. Poukładaj sobie w głowie, że zaczynasz od początku, nie będzie gorzej, będzie tylko inaczej, wcale nie znaczy, że już nie będziesz szczęśliwa. Zaufaj, ja już jestem na takim etapie, że przynajmniej nie ryczę na każde wspomnienie, a jeszcze niedawno nie chciało mi się wstać z łóżka. Tylko dzięki bliskim i znajomym udało mi się przetrwać moją "masę krytyczną'', która mnie rozjechała, jak czołg. I co ? Masa krytyczna pojechała dalej, a ja żyję, znajduję drobne przyjemności i czekam na tego, kto zawita w moim sercu, bo zawita, na pewno. Tak będzie i z Tobą. Otrząśniesz się, bo jesteś mądrą, fajną dziewczynką, a że trafiłaś kulą w płot ? Nie szkodzi, jesteś bogatsza o to doświadczenie. A życie boli generalnie. Czekamy więc na lepszy los. I on nadejdzie ! Zobaczycz !

107

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Pamiętam, że jak ja przezywałam rozstanie to bolała mnie każda rzecz, która w jakiś sposób przypominała mi jego. Jest to strasznie uczucie, rzeczy, zapachy, miejsca, filmy które widzieliśmy razem, nawet potrawy które lubił zadawały mi tyle bólu, ze wyłam jak pies. Więc rzuciłam się w wir pracy i jakoś powoli zapominałam, teraz potrafię otaczać się tymi wszytskim rzeczami, być w tych miejscach i nic nie czuć ale tak na prawdę tylko czas leczy rany.

108

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Mam kryzys. Jestem w totalnej rozsypce i nie mogę się pozbierać dzisiaj. Mam wrażenie że właśnie ten "magiczny" czas w ogóle mi nie sprzyja i nie pomaga. Im więcej go mija tym jeszcze bardziej mnie to wszystko boli i mocniej cierpię. Boję się ze nie dam sobie rady, że już zawsze tak będzie bo nie umiem przestać kochać...

109

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

witam mam na imie iza,pisze bo to chyba jedyny sposob zeby mi pomogl wylac to co czuje>bymam z nim 4,5 roku wszystko bylo fajnie ,chociaz nie zawsze ale to chyba ja sobie tlumaczylam ze jest super,,,,,,,,hmmmmmm stalo sie po tym czasie przyszla niesamowita klutnia,,,,,,,,wyrzucil mnie z domu,poniewaz zadzwonilam do jego mamy zeby z nim porozmawiala,bo ja juz nie poznaje swojego faceta,a wiem jak wplyw miala na niego,on sie zdenerwowal,,,,oj bardzo i zaczelo sie,,,,,,,,,,a ja tak chcialam zeby byl tym lukaszem co dawniej,a on poszedl zalic sie kumpla,,,,,,,,bolalo bo wszystko slyyszalam,i jeden z nich przyszedl do mnie,,,zaczol mnie szarpac,popychac i ublizac,nie bylo to fajne,,,ale przezyl;am to wyprowadzilam sie z tamtad,ale za nim to zrobilam podarlam jego ciuchy wszystko co wpadlo pod reke........wiem ze zle zrobilam.,ale nie moglam uwierzyc w to co sie dzieje,,,,,,,,,,ze on pozwolil na to zeby ,mnie ktos dotknol......teraz juz minol miesiac,,,,,,,,bylam u psychologa,,,nie radzilam sobie kompletnie,i nie wiem czy sobie poradze,z tym jak on mogl,,,,,teraz slysze ciagle obwinianie ze jestem taka i taka,,,,,,,,to nie wporzadku,trudno zyc musze dalej,,,nie wiem co mam robic,to co napisalam wiem ze to jest jednoznaczne,ale jednak szukam slowa otuchy,bo nie chce nosic winy cale zycie,jest mi zle bardzo zle,pomozcie mi.................co ma robic,wiem ze on taki nie byl

110

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

eh moja siostra teraz przez to wszystko przechodzi, facet zostawił ją dla innej, jej koleżanki z pracy, którą znał tylko stąd, że moja siostra go z nią zapoznała ;/. tak bardzo mi jej szkoda, serce rozdziera jak się na to patrzy. chociaż jak jej to puściłam to mówiła, że może faktycznie nie ma tak najgorzej http://www.youtube.com/watch?v=X8ac9czT … re=channel smile sama zadzwoniła po swojego przyjaciela żeby być rodzeństwem w bólu. jeżeli nie czas leczy rany to co? coś chyba musi hmm

111

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Moim lekarstwem było towarzystwo.

112

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dziewczyny mam 23 lata. Przed 4 laty zakończyłam poważny związek z chłopakiem, którego znałam 15 lat. Zaliczyliśmy wpadkę, były zaręczyny, a potem ja trafiłam do szpitala z poronieniem, kiedy mój facet w tym czasie bawił się na całego i cieszył z całej sytuacji. Zaręczyny zerwałam zaraz po wyjściu ze szpitala, a następnego dnia wyjechałam do innego miasta było mi ciężko, ale dałam radę. Teraz mając 23 lata nie daje rady. W styczniu tego roku poznałam super faceta, nie powiem troche nieśmiały, spokojny, ale za to opiekuńczy, wrażliwy. Zaufałam mu, zaczęliśmy być ze sobą i było Nam wspaniale. Niestety zaczęło mu coś nie pasować...

Po pierwsze miał 'ale' do moich humorków podczas okresu (przyznam się że raz się złościłam, innego dnia płakałam i chodziłam smutna). Potem pojawiły się problemy takiego typu, że miał pretensje, że nigdzie nie wychodzimy - więc wychodziliśmy z jego znajomymi. Natomiast jak ja chciałam spacer we dwoje - nici. Często sprzeczaliśmy się o głupstwa, moim zdaniem nawet nie wiem czy w czym on widział problem. W końcu spadła na Nas wiadomość, że jego siostrzenica jest w ciąży i do mnie dotarła wiadomość, że mój luby nie będzie miał czasu dla mnie, bo musi się zając 19-letnią siostrzenicą (co mnie zaszokowało, rozumiem, że chce pomóc, bo młoda nie ma ojca, ale bez przesady). Niedawno byliśmy na koncercie podczas którego posprzeczaliśmy się o to że chciałam sama iść do kibla. W końcu powiedział, że pierdoli wszystko, uznał, że męczy się w związkach, męczą go kłótnie. Owszem przyznaje się, że mogłam go denerwować swoimi humorami. Ale się starałam, jego znajomi mówili, że złapał Boga za nogi, bo ja się tak staram, dbam o niego, doceniam każdy gest i miłą rzecz...

Jednak zerwał i ja nie wiem co mam począć ze sobą...Nie chciał szansy, bo uważa, że na nic się to zda. Kocham go, mimo, że minęło 5 miesięcy dopiero. Gdzie nie spojrzę to przypomina mi się on, znajomi nic nie dadzą. Powiedziałam im, przytulili i tyle ich widziałam i słyszałam. Siedzę sama na stancji i nie wiem co robić. Najchętniej uciekłabym do innego miasta, ale niestety nie mogę... Nie mam na nic siły, jeść nie mogę bo zaraz chce mi się wymiotować, najczęściej bym nie wychodziła z łóżka, ale mam uczelnie, a na niej teraz egzaminy i zaliczenia, na które nie mam sił nawet się przygotować... Bo cały czas myślę o nim, a nie chce zawalić roku:(

Chciałabym jakoś do niego wrócić, bo wiem, że warto. Pytanie tylko jak?? Na razie nie mam do tego głowy, bo nie mam na to sił... Jednak coś trzeba począć... Pytanie co? Znajomi mają mnie gdzieś, rodzina daleko... A ja jak palec sama, nie ma przy mnie nikogo, przy kim mogłabym spokojnie się wypłakać, kto mnie pocieszy... Proszę pomóżcie

113

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Do monia_3103
uważam że ten facet nie jest wart twojego cierpienia jesteś młoda i zapewne piękna  weź się w garść  bo jeśli ty tego nie zrobisz to wiec że nikt ci nie pomoże a leżenie w lożku nic ci nie da lepiej zapisz się na areobik i wypoć tą miłość wyjdzie ci to na zdrowie poczujesz się o wiele lepiej będziesz bardziej pewna siebie a po pewnym czasie sama stwierdzisz że ten facet nie był wart twego cierpienia bo jeśli nie weźmiesz się za siebie popadniesz  w jakąś chorobę i kto ci wtedy pomoże odpowiedz sobie sama na to pytanie. Pozdrawiam

114

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

w paitek zakonczylam znajomosc z chlopkaiem po 3 latach bycia razem. czas zmanowany. caly czas liczylam na to ze sie zmieni. od pol roku bycia razem czyli 2.5 roku cekalam. dziewczyny nie czekajcie... nikt sie nie zmienia... nie... nie meczcie sie. zyjcie bo zycie sie ma jedno i trzeba wykorzytsac je najlepiej jak sie tylko da. pewnie etarz pomysliscie pewnie go nie kochala, nie cierpi. cierpie strasznie. mialam duzo planow z tym facetem... i co i nic... i mam dola sesja przede mna... ale powiedzialam. nie, juz koniec juz straczy.

115

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Zazdroszczę Wam dziewczyny tej wewnętrznej siły która posiadacie. By stanąć na nogi i iść pod prąd na przekór wszystkiemu. Ja nawet 1/100 tej siły nie potrafię z siebie wykrzesać. Siedzę i ryczę bo przypominają mi się te dobre chwile... Wszystkie spacery, piosenki w radiu, zapach wiosny ? miały sens przy nim. Pomimo tego że wiele łez przez niego wylałam, że mnie okłamywał i mam ogromny żal za to - nie potrafię zapomnieć. Poznałam kilku facetów w tym czasie ale w każdym szukam jego słów, gestów, zachowań... i przez to skutecznie ich odtrącam. Tysiąc razy już mówiłam sobie dosyć! ale wszystko wraca. Czasami zastanawiam się czy on też ma takie chwile jak ja czy może już kompletnie o mnie zapomniał i bawi się w najlepsze... Żadna osoba z grona moich przyjaciół nie wie co tak naprawdę czuję bo przy każdym spotkaniu "zakładam maskę" i udaję że już jest dobrze. I wszyscy tak myślą ale tak nie jest. Nie chcę im powiedzieć prawdy bo znów usłyszę tylko "będzie dobrze", "dasz radę", "nie ten to będzie następny". Chciałabym zniknąć, uciec gdzieś daleko, rzucić wszystko i wyjechać. Gdzieś, gdzie zapomnę, gdzie nauczę się żyć... bez niego...
Pomóżcie... ;(

116

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dziewczyny nawet nie wiecie jak bardzo Was rozumiem. Widzę ze wszystkie przechodzimy przez to samo, ten sam ból i cierpienie. U mnie ta stagnacja, to życie w próżni trwa już trzy tygodnie. Zostawił mnie narzeczony po trzech latach związku, w najbardziej okrutny sposób jaki jest możliwy, przez telefon.
Maleńkaa jak czytam Twoje wypowiedzi to tak jakbym czytała o sobie, ból nie do zniesienia i w dodatku to udawanie ze wszystko jest ok, a w środku w naszym poranionym sercu ból totalny. Wiesz nie pocieszę Cię, bo wiem że w tej chwili nie ma słów które ukoją cierpienie, ja chodzę do psychologa, biorę środki uspokajające i nasenne, bo nie jem, nie śpię,nie funkcjonuję. Psycholog uczy mnie poznawać siebie na nowo, oswajać się z sytuacją, uczy na nowo żyć. Boli bardzo ale nie można żyć w próżni. Spróbuj tego samego, nie powiem że poczujesz się lepiej, ale przynajmniej zrozumiesz sytuację i odkryjesz siebie. Odkryłam jeszcze jedną rzecz to forum jest jak najlepszy przyjaciel. Dzięki Waszym wypowiedzią czuję się silniejsza.

117

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Do maleńkaa...

Głowa do góry. Wydaje mi się, że nie masz co ukrywać się przed znajomymi za maską. To normalne, że przeżywasz to co się stało i nie bierz pod uwagę, że będą tak mówić. Ważne jest to, że będą z Tobą:)
Widzisz ja po rozstaniu z moim płakałam, cierpiałam. Myślałam czy aby nie przenieść się do innego miasta. Znajoma jedna zaprowadziła mnie do fryzjera - czysty spontan a jednak poprawiło mi to humorek:)
Wczoraj natomiast porozmawiałam ze znajomym. Nie ukrywałam przed nim łez, tego, że to mnie nadal boli. Wyznałam mu całą prawdę, a on wiernie słuchał i ocierał łzy z moich policzków. W końcu kiedy ja skończyłam swój monolog on powiedział: " Jesteś zbyt zajebistą panną by czekać aż on wreszcie to zauważy. Byłaś dla niego wszystkim, starałaś się być partnerką, kochanką, przyjaciółką. Pomagałaś przezwyciężyć ciężkie chwile, radowałaś się z nim w tych dobrych, wspierałaś. Byłaś na każde zawołanie. Dla niego byłaś w stanie spełnić jego marzenia, dla niego zrobiłabyś wszystko. Jednak czy warto? A gdzie w tym wszystkim byłaś Ty? Gdzie on był na Twoje zawołanie, gdzie on radował się z Tobą czy przeżywał ciężkie chwile? Pisał na dobranoc esa jak go oto poprosiłaś, a co jesteś rachunek telefoniczny, z którym trzeba coś z robić, bo będzie źle? Jeśli on nie zauważył tego, że byłaś nie tylko jego narzeczoną, ale i wsparciem, którego nie uzyska od kumpli, to on jest dzieckiem. Jeśli on nie umie docenić tego co miał - jego strata. Kumple nie zastąpią mu Ciebie, Twojego miłego głosu na dobranoc, ani dobrego serca. Jeśli dla niego to co robiłaś było NICZYM, dziewczyno ciesz się, że w porę to się zakończyło."
Te słowa dały mi dużo do myślenia. I wiesz co teraz nie muszę się martwić, ani smucić. Owszem nachodzi mnie smutny czas, kiedy jeszcze zapłaczę, ale nie mam tego poczucia winy. Powoli staram się wrócić do normalności i uważam, że jeśli mój przejrzy w końcu na oczy będzie chciał ze mną o tym pogadać, a ja się nie odwrócę i nie ucieknę. Jeśli nie - jego strata.
Wiadome, że facet może być niezastąpiony, ale nie masz co cierpieć. Wiadomo, że jest Ci ciężko, że to przeżywasz, ale czy takie zachowania mają spowodować, że część Twojego życia przebiegnie nie wiadomo kiedy, bo Ty akurat cierpiałaś po byłym?
Uwierz w siebie, uwierz, że na świecie jest wiele ludzi, którzy potrafią zachować się odpowiedzialnie. Nie porównuj nowych facetów z byłym.
Niedługo wakacje, daj sobie czas na odpoczynek, na zastanowienie się nad tym wszystkim. Z czasem będziesz gotowa na nowy związek, nie rzucaj się od razu do nowego, bo to nic nie da. Każda z nas potrzebuje czasu, aby dość do siebie. A przyjaciele są o tego by Cię wspierać;)
Będzie dobrze, uwierz w siebie i wiedz, że skoro on nie zauważył co miał, to zauważy z czasem co stracił

118

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

sama nie wiem jak mam zaczac, moja  historia zaczela sie jak zaczelam pracowac w firmie gdzie poznalam moja milosc, na poczatku bylo super spacery, wyjscia ale nie przypuszczalam ze sie zakocham tym bardziej ze on nie jest Polakiem tylko anglikiem i jeszcze do tego o wiele starszym,wszystko wygladalo super do momentu jak sie dowiedzialam ze sie pocalowal z jakas dziewczyna, ale wybaczylam,milam nadzieje ze bedzie wszytko oki ale po jakim czasie znalazlam smsy od jakiej dziewczyny w jego telefonie i to jedno zbnaczne, znowu wybaczylam,po pol roku zamieszckalismy razem i wtedy wszystko sie zaczelo, awantury klutnie ale zeby to bylo malo pewnego dnia jak wrocil wypity po imprezie pobil mnie, plakalam ale co? wybaczylam, po pewnym czasie wszystko zaczelo sie poprawiac, nie bylo klutni,no moze tylko czasem ale nic szczegolnego, mieszkamy juz ze soba 8 miesiecy,mielismy plany na przyszlosc chcielismy miec dzieci nawet sie staralismy ale cos nie wychodzilo, podjelam decyzje zbadania sie ale jestem bo nie wiadomo czy to z mojej winy czy jego ale jestem dopiero w trakcie, on mial pewne problemy z byla dziewczyna bo mieli wspolny dom i chcial go sprzedac,ja mu na samym poczatku dalam do zrozumienia ze jak bedzie nawet go chial kupic od niej jej czesc ja nie chce tam mieszkac i slyszec o jgoj bylej, chce zyby zamknol tem rozdzial za soba a potem my wspolnie cos kupimy,ale teraz stwierdzil ze za duzo straci i kupuje ten dom,nawet ze mna nie porozmawial spokojnie tylko nerwami, bo on wie wszystko najlepiej, ja nie chce tam mieszkac wiec powiedzialam ze ja sobie bede mieszkac z rodzinka a on moze isc tam mieszkac na ten czas az go nie sprzeda, powiedzial ze ok nie chce sie klucic ale i tak pwenie sie rozstaniemy po jakims czasie jak nie bedziemy mieszkac raze,ja tez zdaje sobie z tego sprwe, jego reakcja jest poprostu nijaka tak jakby mu na mnie nie zalezalo ale nie nie moge robic tego co on chce, mam dola nie wiem co robic, jeszcze miesiac bedziemy mieszkac ze soba a potem juz nie, co robic????????

119

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dziękuję Wam kochane Kobietki serdecznie za wszystkie słowa wsparcia. Jesteście wspaniałe! Wiem, że szkoda czasu na łzy i że ten człowiek w ogóle nie zasłużył na to bym za nim płakała. Powoli staram się podnieść, nie stać w miejscu i iść do przodu. Problemem jest tylko to jak zrozumieć serce które ciągle kocha, tęskni i woła? sad

120

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Może pozwolicie, że ja się wypowiem. Wszystkie opisujecie, jak Wam ciężko po rozstaniu. Wiem, przeżyłam to i powiem, że czasem gorzej jest później. Więc moja historia wygląda tak: Byliśmy ze sobą półtora roku. Przez ostatnie 2 tyg sytuacja wyglądała dziwnie, coś przeczuwałam. Powiedział, że nie jest gotowy na taki dojrzały związek, że wie, jaką wartościową kobietą jestem itp. Przez pierwszy tydzień w ogóle nie wychodziłam z domu bo nie mogłam przestać płakać. On też płakał bo jednak długo ze sobą byliśmy i chyba nie do końca wiedział co robi. Po 2 tyg zaczęłam znowu chodzić na siłownie (wiedziałam, że będę w stanie powstrzymać się od płaczu na te 2h) O dziwo, podszedł do mnie jeden facet, którego znałam już wcześniej z siłowni. Później się okazało, że podszedł bo pierwszy raz przyszłam po takiej przerwie i bez chłopaka. Również dzięki niemu było mi łatwiej. Miałam wrażenie jakbyśmy znali się od zawsze. Świetnie się nam rozmawiało itp. A po nieco ponad miesiącu dostałam smsa od mojego wtedy już byłego. Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy. Okazało się, że popełnił błąd. Zrozumiał, że wcale nie chce tak żyć, jak wolny ptak, zrozumiał, jak wiele dla niego znacze, myślał o mnie itp. Wierze mu, zawsze między nami była ta niewidzialna nić porozumienia. I co teraz? Od 2 miesięcy znów jesteśmy razem a ja miewam dni, że jestem dla niego opryskliwa, niemiła, nie mam ochoty z nim rozmawiać, dlaczego? Bo myślę co robił, gdy nie byliśmy razem, wiem, że spotykał się wtedy z inną. Wciąż myślę, dlaczego aż musieliśmy się rozstać aby zrozumiał całą sytuację. Dlatego myślę, że czasem łatwiej zapomnieć niż wrócić i układać wszystko od nowa. Ja też miałam momenty kiedy myślała, że rzuciłabym wszystko, by tylko znów z nim być. Niestety rzeczywistość zweryfikowała moje plany i pokazała, że życie wcale nie jest takie kolorowe. Reasumując, na nowo uczymy się sobie ufać, a raczej ja jemu. Wiem też, że czasem warto dać jeszcze jedną szansę, bo chyba jesteśmy sobie przeznaczeni i mimo wszystko kocham go całym sercem, tylko teraz już nie tak szalenie, a bardziej dojrzale. Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę, abyście jak najszybciej pozbierały się i zaczęły znów żyć pełnią życia smile

121

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

ja odeszlam od swojego bylego faceta pol roku temu po 7 latach związku chociaz tak naprawde to On uwolnił się ode mnie. podobno męczył sie ze mną. szczerze myslałam jednak, ze bedzie sie o mnie staral, ze zatęskni za mną i wroci.  tymczasem bardzo szybko się otrząsnąl i jest mu dobrze samemu. powiedzial, ze "nic juz nie moze dla mnie zrobic". według coniektorych no i sama tez to wiem, ze mimo wszystko jest porządnym czlowiekiem bo nawet do tej pory pomaga mi w wielu roznych sytuacjach i trzeba przyznac jest w tych sprawach naprawde fair co doprowadza mnie do rozpaczy bo pomimo, ze rozdziera mnie cholerny ból to wiem, ze musze mu w pewien sposob byc jakos wdzięczna. nawet wrozka mi powiedziala, ze mam dac mu spokoj bo dla mnie zrobil juz i tak wiele. tylko jak mam sie do cholery z tym pogodzic kiedy wiem, ze On nic nie robil zeby ratowac ten związek. powiedzial, ze myslal, ze ktoregos dnia wstanie i bedzie tak jak kiedys, ze mial juz dosc moich wiecznych pretensji. tylko jak chcial to zrobic skoro nawet nie staral sie do mnie dotrzec, wiecznie nie bylo Go w domu, nie poswięcal mi uwagi. ja naprawde jestem normalna i kochana kiedy sama czuje sie kochana i szanowana. rozumiem, ze mogl przez to wszystko zniechecic sie do mnie, przestac kochac tylko na litosc Boską dlaczego nawet sie nie staral ratowac tego zwiazku, poznac mnie na nowo:( czuję niedosyt, ze cos nam umknęlo, ze moglam cos zrobic. do tego dochodzi fakt, ze strasznie chce z Nim i tylko z Nim miec dziecko. wiem, ze to egoistyczne ale ja nie potrafie sobie tego wyperswadowac z głowy:( wiem, ze chyba mam problem jakis ze swoja psychiką. jak mam dalej zyc z tym bolem i nienawiscią?! chcialabym zamknąc oczy i miec to wszystko juz za sobą...

122

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Kochane pomóżcie...!
Znowu wróciłam do początku... już myślałam że zaczynam sobie z tym radzić, że pamięć o nim i ból powoli mijają a wystarczyło tylko że się odezwał... Cały ból powrócił i mam wrażenie że ze zdwojoną siłą. Jedna głupia wiadomość rozbiła mnie do tego stopnia że jak sobie pomyśle że od nowa musze przez to wszystko przechodzić to odechciewa mi się żyć sad sad sad Nie wytrzymam tego...

123 Ostatnio edytowany przez poziomeczka (2010-06-12 16:37:59)

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Magdalena88 domyślam się uczucia okropnej tęsknoty... i wiem jak jest ciężko poradzić sobie z rozstaniem.. mój związek trwał 2 lata.. pod koniec też kłóciliśmy się o byle co.. następny dzień - pogodzenie się, kolejny dzień - kolejna sprzeczka...
Było mi cholernie ciężko... dosłownie nie chciało mi się żyć. obwiniałam siebie za wszystko... czułam się jak rzecz, którą wyrzucił po zużyciu... sad
moim sposobem na poradzenie sobie było znalezienie nowych zajęć wink na początku płakałam.. zawaliłam szkołę i wszystkie relacje.. jednak z czasem zaczęłam uświadamiać sobie, że to nie ma sensu . życie toczy się dalej. a więc.. zmieniłam fryzurę .. zaczęłam się uczyć .. zaczęłam dla przyjemności czytać książki wink i gotować.. po prawie roku od rozstania.. mogę powiedzieć sobie, że nie zmarnowałam tego czasu, że dałam sobie radę . On? - On ma nową kobietę. a Ja? - Ja mam nowe życie, nowe pasje i wspaniałą Przyjaciółkę, która towarzyszyła mi przez cały czas wink mam plany na przyszłość. mam marzenia ^^
a ! i takim moim miejscem ukojenia, układania sobie myśli... jest miejsce z daleka od miasta wink zieleń , cisza.. to jest to co pozwala się skupić wink)



Maleńka musisz być silna wink nie załamuj się. powiedz sobie, że to on stracił coś bardzo cennego. a nawet bezcennego - miłość Kobiety . co do wiadomości.. ja bym mu nie odpowiadała.. tzn przynajmniej od razu, bo zależy czy on będzie jeszcze coś próbował naprawić.. jeśli będzie się dalej starał to może chociaż ociupinkę zrozumiał wink a jeśli nie.. to nie trać na niego czasu. to Twoje życie i je wykorzystaj :* Trzymam kciuki :*


Pozdrawiam Kobietki :*

124

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

do malenka......pamietaj ze jego juz nie ma to nieznaczy ze ty masz nie istniec!!!!!!!!!!glowa do gory kazda z nas przez to przchodzila i kazda wie jak to wyglada,badz pania wlasnego losu,,,to on ma zalowac i plakac nie ty..to on cie zostawil!Kobieta ma tyle siły, że zadziwia
mężczyzn...Dźwiga ciężary losu, rozwiązuje
problemy, jest pełna miłości, radości i mądrości.
Uśmiecha się, gdy chce krzyczeć.Śpiewa, gdy chce
się jej płakać. Płacze, gdy się cieszy i
śmieje,gdy się boi. Jej miłość jest potężna.
Jedyna niesłuszna w niej rzecz to to, że często
zapomina ile jest warta.

125

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

dziewczyny!!!
nie było mnie dawno, ale bardzo wiele się u mnie zmieniło... wrócilismy do siebie i zaręczyliśmy w zeszły piątek :-))))
jest o niebo lepiej. we wszystkim. wiem już, że wszytsko zależy od obojga.... bardzo się cieszę.... tego chyba  było nam trzeba.

126

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

ja mam dziś dół bo zaczęłam tęsknić masakra ciągle pale fajkę za fajką i nic nie pomaga. ehh nie wiem co robić ze sobą byliśmy razem 2 lata

127

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Hej dziewczyny smile

Dawno tu nie było.... Po kopie w tyłek jaki dostałam, cierpiałam, ale sie podniosłam smile
Gdy on zrywał powiedział jedna rzecz-  nie pisz do mnie... zawzięłam się w sobie i nie napisałam od kwietnia do niego nigdy pierwsza. On po czasie zaczął do mnie pisać, że szuka ideału. Było mi cholernie źle ale sie nie załamywałam... Teraz po tylu miesiącach on chce do mnie wrócić z podkulonym ogonem. Ja go juz nie kocham, zabił moją miłość wieloma słowami. Odmawiam mu. Wtedy on ze złości (?) mówi, troszkę wrednie zeby mnie coś zabolało. Ale ja mam już jego humory gdzieś. Czuje się wolna psychicznie! Nie muszę codziennie się przejmować czy zrobię coś źle, czy bedzie sie wściekał na coś. Poznałam nowych ludzi, którzy pokazali mi, ze jak wyglądają zdrowe relacje- że nie trzeba się szarpać, że szanowanie 2 osoby wcale nie jest takie trudne,ze jak się idzie z gg to się po prostu o tym mówi a nie jak on tworzy całe historie, ze to nic takiego.

Dziewczyny, nie rozmyślajcie o facetach którzy was porzucili. Bo skoro tak sie stało, to znaczy że nie są was warci, nie czekajcie aż wrócą, bo zawsze będziecie żyć w napięciu czy aby znów nie odejdą, czy nie będą was przy każdej kłótni tym straszyć. Lepiej poszukać kogoś kto od początku was będzie szanował, doceniał to jak wspaniałe jesteście. Wiem, że łatwo się mówi, ale jak uwierzycie w swoja siłę i to że jesteście dużo warte to wam się uda smile

128

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Czesc dziewczyny !
Bede pisac bez polskich liter bo nie mam polskiego systemu...

Ciezko slowami opisac bol jaki czuje...
Rozpacz, pustka, cierpienie....
Poznalam faceta moich marzen. Przystojny pewny siebie, romantyczny, inteligentny i strasznie sexy !!! Poprostu boski....
A ja glupia to wszystko spiep.....am !!!!
Zostawil mnie bo mimo mojej szczerej milosci zawiodlam go kilkakrotnie.
Stracilam jego zaufanie. Mowi ze mnie kocha ale nie wie czy chce byc ze mna sad A ja tak bardzo chcialabym to wszystko naprawic. 4 razy dawal mi szanse a ja za kazdym razem ja marnowalam...
Nie moge sobie tego wybaczyc sad

129

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Milagros, niestety przykro to mówić, ale Twój facet był bardzo wyrozumiały skoro dał Ci aż 4 szansę, a Ty ich niestety nie wykorzystałaś. Nie dziw się teraz jemu, że ma wątpliwości, skoro sama stawiasz sprawę w ten sposób. Jeśli Ci na nim zależy to może porozmawiaj z nim szczerze, wyjaśnij dlaczego wcześniej źle postępowałaś i może dojdziecie do jakiegoś porozumienia. Powodzenia smile

130 Ostatnio edytowany przez Milagros (2010-12-17 19:14:18)

Odp: Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Dlatego moje rozstanie boli podwojnie....=(
Po pierwsze stracilam faceta moich marzen....
Po drugie ja jestem temu winna...

Teraz tylko nie wiem jak mam sobie z tym poradzic.
Zalamalam sie psychicznie. Najchetniej calymi godzinami ryczalabym w poduszke
Mam mnostwo wspanialych przyjaciol ktorzy mnie we wszystkim wspieraja.
Poznalam nawet dwoch super facetow. Jeden z nich nawet sie we mnie zakochal...
A ja !!?? Nie umiem dalej zyc. Czuje sie jakby jutro mial sie odbyc moj pogrzeb.
W glowie tylko On...
Ciagle mam przed oczami te wszystkie piekne chwile i slowa : Widzisz co stracilas idiotko!?

Gdy rozpadaly sie moje poprzednie zwiazki nie plakalam. Nie zadreczalam sie. Po tygodniu mialam nowego...Teraz kochalam naprawde...

Co ja mam zrobic? Spotykam sie z przyjaciolmi, chodze na zakupy. Spotykam sie z fajnym kochankiem i jutro mam pierwsza randke z super chlopakiem.

No jak juz to nie wyciagnelo mnie z depresji to koniec ;(

Posty [ 66 do 130 z 132 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Jak sobie radzicie z rozstaniem?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024