Jasne, już napisałam to wcześniej, jeśli wie, czego chce od nowej znajomości i wie, że utrzyma to w takich ramach, to ok, jej życie, ona decyduje.
Jednocześnie musi zdawać sobie sprawę, że przekracza jakieś granice, ustalone między nią, a mężem, w przeciwnym razie nie miałaby wątpliwości, byłaby to naturalna rozmowa z kolegą z pracy, czy ze stacji benzynowiej.
67 2019-07-06 16:48:52 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-07-06 16:50:53)
ale ona może mieć udany damsko-męski związek- a mąz i tak nie będzie jej przyjacielem.
I tam dylematów nie rozwiąże- nigdy nie dostanie od męża tego co chce.
ale może faktycznie powinien wiedzieć..
Nie rozumiem jak można mieć udany związek z kimś, kto nie jest moim najlepszym przyjacielem. Uważam jednak że nawet najlepszy związek do życia nie wystarczy, partner nie wystarczy nam za cały świat i za wszystkich ludzi, choć różne są stopnie tego zapotrzebowania u różnych ludzi.
68 2019-07-06 16:49:41 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-06 16:50:37)
MagdaLena1111 napisał/a:Znerx napisał/a:Ten mityczny firendzone
znaczy "on, chce sobie poprzez koleżeństwo wychodzić zainteresowanie. ona, nie widzi go w kontekście seksualnym ale nie daje mu kosza, bo ma korzyści ze znajomości".
Znajomości 1na1 (damko-męskich) to raczej na dłuższą metę nie ma
Śmieszą mnie i drażnią tego typu posty, które robią z tych kolegów, udających koleżeństwo i w skrytości liczących na własne korzyści jak biednych misiów, za których trzeba podjąć decyzję i ich oddalić od siebie czym prędzej, bo oni sami nie mają wystarczająco dużo rozumku, żeby o siebie zadbać. Zresztą podobnie jest z dziewczynami tkwiącymi w FF i liczącymi, że luźna relacja kiedyś wreszcie przeistoczy się w związek.
Przecież obie strony mają swój rozum, dlaczego jednych trzeba traktować jak ułomnych umysłowo, za których trzeba podejmować decyzje i niezdolnych do zadbania o swoje dobro?Ale ja nie uważam, że trzeba za nich podejmować decyzję, bo sami sobie nie poradzą, lub bo kobieta jest za nich odpowiedzialna.
Jeśli ona wcześniej się określiła, że związku z tego nie będzie, to nie ma sobie nic do zarzucenia.
Miałam na myśli zadbanie o własny komfort przez dziewczynę, która mówi, ale do gościa nie trafia, bo wtedy ucięcie kontaktu może być jedynym wyjściem, żeby się nie użerać z pretensjami, zarzutami, drążeniem niechcianych tematów itp, itd. Ale jeśli komuś nie przeszkadza, to niech to robi.Edit: czasem robię lekkie off-topy i można źle zrozumieć
Spoko :-)
Czasami faceci mimo jasnego zakomunikowania im, że nic z tego nie będzie i tak nie odpuszczają znajomości. niby akceptują, ale nie wiem.
Czasami też mam wrażenie, ze proszą się o problemy i sami pchają się w rolę plastra. chyba mają nadzieję, że w takim okresie uwrażliwienia emocjonalnego będzie łatwiej :-/
autorko ja nigdzie nie pisałam, że coś złego jest w tej kawie, a nawet zachęcałam Cię, byś tak sobie sprofilowała działalność by więcej osób spotykać.
odrzuciłaś z góry bo poderzewam, że szukasz głębszego kontaktu niż te kawy. Czyli czegoś ważnego w związku nie dostajesz.
Tylko uwaga: jak to znajdziesz z jakimś mężczyzną i będziecie dla siebie atrakcyjni, to mimo że teraz nie myślisz o czymś bliższym z nim- to wątek się pojawi..
Ciekawa dyskusja... szkoda ze mam malo czasu, ale autorko pisalas tak:
"2017-02-14 04:00:18
Odp: Od przyjaźni do czegoś więcej. (16 odpowiedzi, napisanych ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD)
ooo i znowu moja prawda wychodzi gdyż nie ma przyjaźni miedzy facetem a kobieta" i slowa powyzej z postu 49... Co sie wydarzylo w miedzyczasie ze zmienil sie poglad?
Sama szukam odpowiedzi, bo mam kolege (tylko kolege, choc... podtekst erotyczny no.. jest)... i chcialabym utrzymac te relacje.. nie jako romans.... zobaczymy... czy sie uda....
Uderza mnie za to fakt, że nie rozmawia o tych swoich brakach i pragnieniach z mężem, że zamiata problemy pod dywan.
Nie rozmawia bo
"W naszym związku liczy się szczerość."
Tak jak już ktoś pisał: jak mąż /żona nie jest naszym przyjacielem to kwestia czasu kiedy się posypie.
U autorki już tynk leci mimo, że stara się nas przekonać (a głównie siebie), że dom jest piękny i z dobrych materiałów.
72 2019-07-06 17:08:03 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-07-06 17:11:04)
niepodobna napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Śmieszą mnie i drażnią tego typu posty, które robią z tych kolegów, udających koleżeństwo i w skrytości liczących na własne korzyści jak biednych misiów, za których trzeba podjąć decyzję i ich oddalić od siebie czym prędzej, bo oni sami nie mają wystarczająco dużo rozumku, żeby o siebie zadbać. Zresztą podobnie jest z dziewczynami tkwiącymi w FF i liczącymi, że luźna relacja kiedyś wreszcie przeistoczy się w związek.
Przecież obie strony mają swój rozum, dlaczego jednych trzeba traktować jak ułomnych umysłowo, za których trzeba podejmować decyzje i niezdolnych do zadbania o swoje dobro?Ale ja nie uważam, że trzeba za nich podejmować decyzję, bo sami sobie nie poradzą, lub bo kobieta jest za nich odpowiedzialna.
Jeśli ona wcześniej się określiła, że związku z tego nie będzie, to nie ma sobie nic do zarzucenia.
Miałam na myśli zadbanie o własny komfort przez dziewczynę, która mówi, ale do gościa nie trafia, bo wtedy ucięcie kontaktu może być jedynym wyjściem, żeby się nie użerać z pretensjami, zarzutami, drążeniem niechcianych tematów itp, itd. Ale jeśli komuś nie przeszkadza, to niech to robi.Edit: czasem robię lekkie off-topy i można źle zrozumieć
Spoko :-)
Czasami faceci mimo jasnego zakomunikowania im, że nic z tego nie będzie i tak nie odpuszczają znajomości. niby akceptują, ale nie wiem.
Czasami też mam wrażenie, ze proszą się o problemy i sami pchają się w rolę plastra. chyba mają nadzieję, że w takim okresie uwrażliwienia emocjonalnego będzie łatwiej :-/
Niektórzy tak mają, 'udowodnię jej, że jest dla mnie'. Ale kobiety też
Może uważają, że w roli plasterka pójdzie łatwiej, a będzie ona tymczasowa, a może traktują taką znajomość w kategoriach wyzwania?
Dla mnie też takie sytuacje są dziwne, bo mężczyźni utrzymują, że lubią proste komunikaty, a w praktyce różnie bywa z przyjmowaniem ich.
W drugą stronę też, bo spotkałam się też z tym, że np. to on nie był zainteresowany znajomością, ale unikał jak ognia tych prostych i jasnych słów, a zamiast tego było: 'może byś tak poszła sprawdzić, czy cię nie ma w drugim pokoju, a jeśli nie będzie, to przemyśl, czy tam nie zostać, bo wiesz, tam jest przyjemniej, no, ja bym chciał, żebyś została tutaj, ale tu ci nie będzie fajnie.'. Śmiech
Można mieć Piegusku.. Oparty na codziennych sprawach i erotycznych wibracjach.. Oj dłuuugo można.
Do momentu ustania wibracji albo wcześniejszego- spotkania "bratniej duszy" prawdziwej lub nie..
Można mieć Piegusku.. Oparty na codziennych sprawach i erotycznych wibracjach.. Oj dłuuugo można.
Do momentu ustania wibracji albo wcześniejszego- spotkania "bratniej duszy" prawdziwej lub nie..
Hmmm... No, właśnie...
Może i masz rację, Elu, nie myślałam o tym w ten sposób. Mnie jednak brakowałoby czegoś bardzo istotnego i nie uważałabym takiego związku za udany. Codzienne sprawy ogarnę sobie sama, seks w sumie też, jak zechcę, a bliskości i ciepła pragnę w związku przede wszystkim. Takiej otwartości i intymności, jaka nie łączy mnie z nikim innym. Rozumiem, że to inna relacja niż z psiapsiółą, która wie o mnie wszystko, toteż jestem za niezamykaniem się w związkowej twierdzy, ale związek do dla mnie uczucie.
Ani przyjaciele nie zastąpią partnera, ani on przyjaciół, uważam, że to się powinno uzupełniać.
Balin,
Gdzie widziałeś takich mężczyzn, którym wystarczy rozmowa i patrzenie w oczy ...
Kamcia,
Jeśli brakuje ci tylko rozmów z mężem, to dlaczego zależy ci akurat na męskim towarzystwie.
Uważam, że jeśli spotykałabyś się w tajemnicy przed mężem, to też można uznać za zdradę... nie za fizyczną, jednak zdradę
A mnie dziwi dlaczego o tym nie mówisz temu, o którym piszesz, że jest Ci świetnie z , mężowi? Chyba jednak nie komuniukujecie się tak dobrze jak usiłujesz nam wmówić.
Nie, nie ma nic złego w posiadaniu kolegi/ kolegów. Wiadomo, że nawet najwspanialszy mąż nie będzie w 100% podzielał zainteresowań żony i lepiej jak sobie pogada z kimś o, nie wiem- gotowaniu, sporcie, samochodach, układaniu kwiatów - niż truć głowę mężowi, którego te rzeczy specjalnie nie interesują. Zresztą, posiadanie znajomych, obojga płci, jest dobre dla zdrowia psychicznego.
Ale...jest jedno duże ALE. W momencie kiedy taki kolega pojawia się, by stworzyć jakiś front przeciw mężowi, kiedy całe spotkania składają się z narzekania na małżonka, to to jest początek końca. Zamiast rozwiązywać problemy z partnerem, wprowadzasz wtedy do związku OSOBĘ TRZECIĄ, a to już nie jest fer, i nawet jak nie dojdzie do zdrady, pozostawia bardzo zły smak w ustach. Nie chciałabym, żeby mój Misiek biegał z każdym związkowym swoim kłopotem do koleżanki, bo doszłabym do wniosku, że nie szanuje naszej intymności.
Poczytałam trochę Waszych postów, przemyślałam w nocy co i jak. Nawet wczoraj zostawiłam dzieci mężowi i sama pojechałam w miasto. Jestem osobą, która zawsze sobie radziła w życiu. Wychodzę z założenia że jeśli bym się rozwiodła to poradzę sobie. Czyli wychodzi że mąż nie jest mi potrzebny. Ale.. dobrze mi tak jak jest - Mamy wspólne zainteresowania, poza tym mamy dzieci, które chciałabym by wychowywały się z ojcem.
On wie że jeśli mi coś "odbije" to jestem w stanie go zostawić. On zdaje sobie z tego sprawę, bo w naszym związku jest tak że on Kocha mnie od zawsze a ja uczyłam się tego uczucia.
Zależało mi kiedyś tylko na jednej osobie, z która planowałam żyć w miłości do końca mych dni. Niestety zginął w wypadku.
Moje życie się wtedy rozsypało, po jakimś czasie pojawił się on (czyli mój mąż) podniosłam się po 3 latach bycia blisko, potem ślub, dzieci i jakoś się ułożyło. Z mężem nie łączy mnie uczucie miłości, raczej zawsze mówię że to jednak przyzwyczajenie.
Na prawdę mamy bardzo dobre relacje, gdzie chce to jedziemy, co on chce to zawsze ma. U nas nie ma kłótni. Może zamiast małżeństwa jest przyjaźn a mi brakuje uczcucia tego którego nie mam. Nie chce szukać nikogo innego.
Macie racje że czegoś mi brakuje, ale nie szukam zdrady. Nie bede szukać "kolegi" zacznę wychodzić ze znajomymi częściej same, pobawić się poszaleć by odreagować od codzienności.
Dziękuje wszystkim za wypowiedzi
Sprawa jest prosta: za męża wyszłaś z rozsądku, nie z miłości, co samo w sobie już jest gwoździem do trumny dla małżeństwa, bo rozpoczyna się ono na kłamstwie. Nic dziwnego, że po kilku latach takiego życia, brakuje Ci zainteresowania i romansu. Jakkolwiek ładnie chcesz to przedstwić tutaj, przejechałaś się, po prostu, na własnych kalkulacjach. Teraz tyłek Ci się pali, bo musiałabyś się mężowi przyznać do oszukiwania go od lat.
Brzydkie i pełne hipokryzji
(...) On wie że jeśli mi coś "odbije" to jestem w stanie go zostawić. On zdaje sobie z tego sprawę, bo w naszym związku jest tak że on Kocha mnie od zawsze a ja uczyłam się tego uczucia.(...)
Z mężem nie łączy mnie uczucie miłości, raczej zawsze mówię że to jednak przyzwyczajenie. (...)
Jakże inaczej w tym kontekście brzmią słowa z pierwszego posta
(...) Zawsze wychowywałam się wśród facetów, zawsze ten kontakt był - skończył się gdy poznałam męża niestety był zbyt zazdrosny bym miała dużo kolegów (...)
Z kolejnych także.
80 2019-07-08 15:01:33 Ostatnio edytowany przez balin (2019-07-08 15:03:57)
Schemat jest taki. Zaczyna się od opowiadania o pozorach, które trzeba przebrnąć, żeby faktycznie dowiedzieć coś o sednie. Tu 3 stronki czasu zeszło.
Są ludzie nie nadający się do związków, no ale te normy społeczne, ten komfort życia.
Ja naprawdę współczuję jej mężowi- lata małżeństwa budowane na kłamstwie Przecież to dokładnie tak jakby Kamcia go ten cały czas zdradzała. Brrr...
Ja naprawdę współczuję jej mężowi- lata małżeństwa budowane na kłamstwie
Przecież to dokładnie tak jakby Kamcia go ten cały czas zdradzała. Brrr...
Ale one wie, że go nie kocham tak jak powinnam. Dlaczego lata małżeństwa budowane na kłamstwie? jeśli on dokładnie wiedział w co wchodzi?
Sprawa jest prosta: za męża wyszłaś z rozsądku, nie z miłości, co samo w sobie już jest gwoździem do trumny dla małżeństwa, bo rozpoczyna się ono na kłamstwie. Nic dziwnego, że po kilku latach takiego życia, brakuje Ci zainteresowania i romansu. Jakkolwiek ładnie chcesz to przedstwić tutaj, przejechałaś się, po prostu, na własnych kalkulacjach. Teraz tyłek Ci się pali, bo musiałabyś się mężowi przyznać do oszukiwania go od lat.
Brzydkie i pełne hipokryzji
Ja pier**** nie szukam żadnego romansu. To że szukam konatktu męskiego to wy nazywacie to odrazu Romansem i zdradą. Ja wiem za kogo wyszłam i nie wzieło się z mojego widzimisia. Małżeństwo nie jest zbudowane na kłamstwie tylko na wspólnych relacjach o których mąż wie jakie są moje uczucia wzgledem jego i jakie były przed zawarciem zwiazku małżeńskiego.
hahaha z czym mam się przyznać jeśli on wie wszytsko rece opadaja...
Jeżeli Twój mąż jest takim orbiterem, że ożenił się z kobietą, która OTWARCIE miała i ma go gdzieś, to mnie ręce opadają, bo to malżeństwo jest większą toksyką niż na początku myślałam.
Szczerze? Oboje potrzebujecie indywidualnej terapii i rozwodu.
KamciaDiabliczka napisał/a:(...) On wie że jeśli mi coś "odbije" to jestem w stanie go zostawić. On zdaje sobie z tego sprawę, bo w naszym związku jest tak że on Kocha mnie od zawsze a ja uczyłam się tego uczucia.(...)
Z mężem nie łączy mnie uczucie miłości, raczej zawsze mówię że to jednak przyzwyczajenie. (...)
Jakże inaczej w tym kontekście brzmią słowa z pierwszego posta
(...) Zawsze wychowywałam się wśród facetów, zawsze ten kontakt był - skończył się gdy poznałam męża niestety był zbyt zazdrosny bym miała dużo kolegów (...)
Z kolejnych także.
To on namawiał mnie do małżeństwa. Był przyjacielem kolegą, a potem stał się mężem. To on chciał małżeństwa. I on doskonale wie że że jak zechce odejść to odejde.
Co odnośnie kolegów się nie zgadza?
Jeżeli Twój mąż jest takim orbiterem, że ożenił się z kobietą, która OTWARCIE miała i ma go gdzieś, to mnie ręce opadają, bo to malżeństwo jest większą toksyką niż na początku myślałam.
Szczerze? Oboje potrzebujecie indywidualnej terapii i rozwodu.
Dobre aż się uśmiałam
Bo wszystkie małżeństwa są z WIELKIEJ MIŁOŚCI
Jeżeli Twój mąż jest takim orbiterem, że ożenił się z kobietą, która OTWARCIE miała i ma go gdzieś, to mnie ręce opadają, bo to malżeństwo jest większą toksyką niż na początku myślałam.
Szczerze? Oboje potrzebujecie indywidualnej terapii i rozwodu.
Jakbym miała go gdzieś to dawno bym odeszła, może czasem w zyciu liczy się coś innego niż WIELKA MIŁOŚĆ.
To on namawiał mnie do małżeństwa. Był przyjacielem kolegą, a potem stał się mężem. To on chciał małżeństwa. I on doskonale wie że że jak zechce odejść to odejde.
Co odnośnie kolegów się nie zgadza?
Nie zgadza się? A napisałam choć jedno takie słowo?
Po informacji o tym, że męża nie kochałaś i nie kochasz, że w każdej chwili możliwa jest Twa ewakuacja, że mąż był tego świadomy "od zawsze" inaczej brzmią słowa o jego zazdrości.
Na złodzieju czapka gore.
Mój związek (wieloletni) taki jest- wielka miłość. Nawet dzieci mi nie potrzeba, żeby się nim codziennie cieszyć
Ale nie, nie wszystkie małżeństwa takie są. Są ludzie, którzy się ze sobą wiążą z pomylonych powodów: strachu przed samotnością, niskiego poczucia wartości czy nawet rodzinnej presji. Te unie się zwykle rozpadają, bo nie są zbudowane na żadnych realnych podstawach.
A ja się zastanawiam... dlaczego to nie może być koleżanka? Przecież chodzi Ci tylko o rozmowę i czasami wspólny wypad - skąd przymus, ze musi to być mężczyzna?
Schemat jest taki. Zaczyna się od opowiadania o pozorach, które trzeba przebrnąć, żeby faktycznie dowiedzieć coś o sednie. Tu 3 stronki czasu zeszło.
Są ludzie nie nadający się do związków, no ale te normy społeczne, ten komfort życia.
Są ludzie nie nadający się do niczego, są ludzie i ludzie - nic mądrego nie wymyśliłeś.
Komfort zycia ważny, jeśli to ktoś zapieprza całae życie by coś mieć a nie czerpie korzyści z innego partnera.
Jak kilka moich znajomych wyszły za faceta bo miał dużo kasy.
Wy osądzacie mnie bo wyszłam za faceta bez miłości, bez takiej jakby ktoś chciał. Ale jemu wystarczało to co dawałam i DAJE, dla mnie to bardziej jest przyjaźń która jest wazniejsza i silniejsza.
Jest mi tak dobrze. A na komfort życia zasłużyłam sobie sama, swoją pracą. Nikt mi tego nie dał.
(...) Wy osądzacie mnie bo wyszłam za faceta bez miłości, bez takiej jakby ktoś chciał. Ale jemu wystarczało to co dawałam i DAJE, dla mnie to bardziej jest przyjaźń która jest wazniejsza i silniejsza. (...)
Nie osądziłam.
Dokonaliście z mężem określonych wyborów, ponosicie ich konsekwencje, podobnie jak inne osoby.
Jest Ci dobrze? Świetnie.
Mężowi jest dobrze? Świetnie.
A że nie wszystkim taki wasz wybór się podoba... . A musi?
KamciaDiabliczka napisał/a:(...) Wy osądzacie mnie bo wyszłam za faceta bez miłości, bez takiej jakby ktoś chciał. Ale jemu wystarczało to co dawałam i DAJE, dla mnie to bardziej jest przyjaźń która jest wazniejsza i silniejsza. (...)
Nie osądziłam.
Dokonaliście z mężem określonych wyborów, ponosicie ich konsekwencje, podobnie jak inne osoby.
Jest Ci dobrze? Świetnie.
Mężowi jest dobrze? Świetnie.
A że nie wszystkim taki wasz wybór się podoba... . A musi?
Nie musi.
Szczerze to mam to gdzieś co sądzą inni.
Mój błąd że napisałam w ogóle tego posta. Jak nie hipokryzja, to leczenie, romans, zdrada, klamstwo - nie chce mi sie tego czytac..
Muszę teraz wyjechać wrócę wieczorem, post zostanie usunięty, wraz z kontem. Nie będę już się udzielać.
Dziękuję wszytskim za wypowiedzi dobre, czy nie dobre - i przepraszam jak ktoś musiał 3 strony czekać bym zamkneła głupi post.
Sama sobie przeczysz i się gubisz. Nie musisz nas przekonywać , że jest Wam razem dobrze. Tylko.. jakby tak było Ci dobrze to nie siedziałabyś tu z nami prawda? Wyszłaś za męża z rozsądku i brakuje Ci jednak miłości, stąd Twoje wątpliwości, myśli, rozważania. Szkoda mi trochę Twojego męża , bo prosząc Cię o rękę miał na pewno nadzieję/pewność że go naprawdę pokochasz. Spotkaliście się w trudnym etapie Twojego życia, jak zginął człowiek którego kochałaś - wtedy byliście sobie z mężem potrzebni, pomógł Ci. Jego miłość rozkwitła, Twoja się nie zaczęła. Lubisz go, przyjaźnicie się - to bardzo dobrze, w wielu małżeństwa tego brakuje. Ale jak widać i bez tego uczucia miłości może być trudno..myślisz że długo tak wytrzymasz..? myśli o innych mężczyznach będą krążyć i krążyć
Wychodzę z założenia że jeśli bym się rozwiodła to poradzę sobie. Czyli wychodzi że mąż nie jest mi potrzebny. Ale.. dobrze mi tak jak jest - Mamy wspólne zainteresowania, poza tym mamy dzieci, które chciałabym by wychowywały się z ojcem.
On wie że jeśli mi coś "odbije" to jestem w stanie go zostawić. On zdaje sobie z tego sprawę, bo w naszym związku jest tak że on Kocha mnie od zawsze a ja uczyłam się tego uczucia.
Czyli Twój mąż sam jest sobie winien.
Nie wierzę w karmę, ale mam nadzieję, że pewnego dnia, Twój mąż pozna kogoś, kto pokocha go bezgranicznie, da mu to, czego Ty nie chcesz/nie potrafisz mu dać. Kogoś, dla kogo bez mrugnięcia okiem, weźmie swoją walizkę i powie Ci "żegnaj".
A Ty, jak pisałaś, poradzisz sobie, bo wychodzisz z takiego założenia, że nie jest Ci ten mąż do niczego potrzebny. Wtedy będziesz mogła bez zastanowienia szukać kolegów.
Powodzenia!
(...) Mój błąd że napisałam w ogóle tego posta. Jak nie hipokryzja, to leczenie, romans, zdrada, klamstwo - nie chce mi sie tego czytac.. (...)
Twój błąd polegał na napisaniu dopiero dzisiaj tego, od czego warto było rozpocząć wątek. Myślę, że wówczas opinie użytkowników byłyby inne, a Ty nie przeżywałabyś tych wszystkich nieprzyjemnych uczuć.
Kamcia, jakby faktycznie tak dobrze Ci było, to nie rozmyślałabyś o kolegach na boku.
Kobieta, która męża kocha, z którym ma bliskie relacje i silną więź, nie musi ukrywać żadnego kolegi, bo faktycznie jest dla niej tylko kolegą z pracy/ od hobby/ od plotek, a nie odskocznią od szarości jej przekalkulowanego życia, któremu do łóżka wskoczy przy pierwszej okazji, żeby się nabuzować motylkami. Oczywiście tylko po to, żeby potem na forum przylecieć z płaczem, że przecież to nie jej wina, że mąż jej nie daje takiej atencji jak boczniak. Ot, pogubiła się biedulka...
98 2019-07-08 17:31:57 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-07-08 17:33:18)
Kamciu- oczywiście są małżeństwa z rozsądku. Ale wtedy podstawą musi być szacunek do męża.. a nie że On wie, że sobie mogę pójść w każdej chwili..
To już może lepiej otwarty układ, by miał szansę kogoś poznać kto jego pokocha ..
No niby on chce i nieuczciwie nie jest.. ale tak nierówno...
Też mnie uderzyło jak Kamcia o mężu pisze. Po prostu, olewczo i z pogardą, tak jakby miał on być zadowolony, że ona łaskawie z nim zostanie. To nie jest szczęśliwy związek, jeżeli jedna ze stron ciągle paraduje przed drugą, że żadnym problemem nie jest dla niej go z dnia na dzień zostawić. To nawet nie stoi kilometr od strony słowa "szacunek".
Zgodzę się, że są związki z rozsądku czy też otwarte, w których ludzie potrafią się przyjaźnić i szanować, ale ten do nich za nic nie należy.
100 2019-07-08 22:03:01 Ostatnio edytowany przez authority (2019-07-08 22:12:25)
Cóż, może obrażę kogoś, ale uważam, że nudzą się ludzie... nudni, nie mający swojego życia i przestrzeni, własnego świata. Naiwnością jest dla mnie wierzyć że partner wystarczy za wszystkich i wszystko. Stąd się biorą zdrady i durne pomysły, że się oczekuje rzeczy niemożliwych.
W punkt fajna z ciebie osoba
Co do wątku myślę iż on jest tym typem który lubi takie kobiety sam ma jakiś problem inaczej by nie był z nią.
Mam podobny problem ale widziany oczyma Twojego męża, czyli jestem facetem , którego żona szuka kontaktów z męszczyznami, rozmowy z kobietami ją nie interesują,
czy Twoj Mąż jest typem faceta do którego nie ma za bardzo o co sie przyczepić, czy nie dopada Cie nuda i rutyna w związku, co my faceci w takim przypadku możemy dla Was kobiet zrobić, bo z obserwacji mojej żony nie za wiele...,
i zastanów sie sama czy jeśli Twój mąż chciałby poznać jakąś koleżanke - jak Ty byś na to zareagowała? - tu jest odpowiedz na postawione przez Ciebie pytanie:)
Kamcia, jakby faktycznie tak dobrze Ci było, to nie rozmyślałabyś o kolegach na boku.
Kobieta, która męża kocha, z którym ma bliskie relacje i silną więź, nie musi ukrywać żadnego kolegi, bo faktycznie jest dla niej tylko kolegą z pracy/ od hobby/ od plotek, a nie odskocznią od szarości jej przekalkulowanego życia, któremu do łóżka wskoczy przy pierwszej okazji, żeby się nabuzować motylkami. Oczywiście tylko po to, żeby potem na forum przylecieć z płaczem, że przecież to nie jej wina, że mąż jej nie daje takiej atencji jak boczniak. Ot, pogubiła się biedulka...
Też mam takie zdanie, moim zdaniem to jest sekunda jak kobieta płynie, uniesiona komplementami nowo poznanego faceta - prosze mi tu nie pisać o zazdrości tak jest i tyle, zwłaszcza gdy kobieta ma za sobą 20-sto letni związek z jednym facetem
... nie szukam żadnego romansu. To że szukam konatktu męskiego
Brakuje Ci męskiego pierwiastka w twoim życiu duchowym. Kogoś poza mężem, bliżej. Znajdź sobie przyjaciela, choć to trudne, bo pewnie on będzie chciał seksu. Możesz chwilowo wychodzić z kolezankami, zająć się czymś dla siebie, ale skoro taka myśl aby znaleźć bliższego mężczyznę już w Tobie zakiełkowała, to ta myśl będzie rosła i rosła, bedzie Cię dręczyć, aż zaspokoisz to swoje pragnienie duchowe. Zatem kto wie czy nie lepiej "przemęczyć" tych kilku nowo poznanych mężczyzn, aby stwierdzić, że jednak nie masz ani sił ani ochoty bawić się w takie relacje.
104 2019-07-09 05:56:33 Ostatnio edytowany przez MĘŻUŚ1 (2019-07-09 07:56:01)
Burzowy napisał/a:Wiedz, że facet nie będzie chciał być tylko Twoim kolegą. Wygląda jak gdybyś próbowała usprawiedliwic przed sobą pomysł na romans.
Poważnie? każdy facet myśli tylko o jednym? Mam inne doświadczenie, szczerość to podstawa. Jeśli "kolega" coś chce ucinam kontakt - nie takie były wcześniej ustalenia.
Kobiety zrozumcie to raz na zawsze, nigdy nie będzie tylko czystej przyjażni między kobietą a mężczyzną, no chyba ,że z mężczyzną o odmiennej orientacji seksualnej, bez znaczenia czy to prosty gośc niewykształcony, czy mega inteligentna bestia - mam bardziej szczegółowo to opisać???
105 2019-07-09 07:49:51 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-07-09 08:45:26)
Off top, będący odpowiedzią na poprzedni (usunięty w międzyczasie) off top.
Bardzo proszę o przeniesienie wymiany osobistych uprzejmości poza ten wątek i o zakończenie offu.
co my faceci w takim przypadku możemy dla Was kobiet zrobić, bo z obserwacji mojej żony nie za wiele...,
Przecież kocha się za nic. Twoja żona Cię nie kocha, jest z Tobą pewnie z przyzwyczajenia, może z potrzeby poczucia komfortu finansowego, czy jeszcze może z masy innych przyczyn. To takie trwanie, które sobie urozmaica kontaktami z innymi facetami.
107 2019-07-09 20:09:54 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2019-07-09 20:26:01)
Macie racje że czegoś mi brakuje, ale nie szukam zdrady.
"Często szukając czyjegoś spojrzenia, nie zawsze odwracamy się od swojego partnera, ale od osoby którą sie staliśmy".
Esther Perel
Zależało mi kiedyś tylko na jednej osobie, z która planowałam żyć w miłości do końca mych dni. Niestety zginął w wypadku.
Myslę, że po śmierci ukochanego uznałaś, że nie będziesz już w stanie pokochać innego mężczyzny. Stąd to malżeństwo z rozsądku. Dopuszczam też ewentualność, że miałaś cichą nadzieję, że po czasie pokochasz męża, jednak tak się nie stało z dość konkretnego powodu.
Tutaj, na forum, swoiście pojmowana przez Ciebie lojalność względem Twojego byłego mężczyzny, nie pozwoliła ci włączyć informacji o nim do dyskusji od jej początku. Zrobiłaś to dopiero, kiedy poczułaś się nadmiernie, bezpodstawnie atakowana i postawiona w sytuacji bez wyjścia.
Kiedy o nim wspomniałaś, On (tzn. informacja o nim) miał Cię przed tymi atakami "obronić".
Jest nadal w Twoim życiu i ma on (a raczej Twoja pamięć o nim) niebagatelny wpływ na Twoje życie.
Zastanawiałaś się nad tym (o ile w ogóle zgadzasz się w jakis sposób z moją interpretacją)? Czy dopuszczasz możliwość, że ten wpływ niekoniecznie może być pozytywny?
Tam, w Twoim życiu, wierność mu nawet po jego śmierci (taki "emocjonalny celibat"), popadła w końcu w sprzeczność z tym, co jest Twoją istotą, czymś co Cię definiuje jako jednostkę na najbardziej podstawowym, fundamentalnym poziomie -chęcią spełnienia, czerpania z życia ile się da, "wykorzystywaniem życia w każdym momencie" i w różnych jego aspektach (pisałaś też o tym w innym swoim wątku).
Jest bowiem w duszy człowieka część, która jest wyłącznie NASZA, nawet jeśli dzielimy się nią z bliskimi i nawet kiedy decydujemy tworzyć z kimś "jedność" w związku.
Ona się w Tobie teraz odzywa i domaga się należnych sobie praw. Przy całym szacunku do osoby, którą kochasz bądź kochałaś.
Zgadzam się z Tobą, że "nikt nie jest idealny" i nie jest w stanie spełnić w 100 % oczekiwań partnera. Nie chcąc jednak naruszać pamięci o Twoim zmarłym ukochanym, muszę jednak zauważyć, że jeśli chcesz być konsekwentna, powinnaś również założyć, że i On taki nie był, nie byłby w stanie być, nawet jeśli zapamiętałaś go inaczej. Niezależnie od tego jakbyście się nie kochali i jacy byli szczęśliwi, musiałabyś się w końcu zmierzyć z jakimś niedosytem, podobnie jak mierzysz się z nim teraz (choć pewnie powody takiego niedosytu wtedy byłyby inne).
Część ludzi w takich sytuacjach wybiera zdradę (nawet wtedy, kiedy twierdzą, że kochają partnera- a Ty nie kochasz...). Pewnie dlatego, że niesie ona za sobą z reguły spełnienie wielu pragnień za jednym zamachem, z jedna osobą. To taki jakby uniwersalny środek na ból ("istnienia"), jak paracetamol na ból konkretnych części ciała. Zazwyczaj wiaże się to z licznymi, często nieodwracalnymi "efektami ubocznymi"...
Pozostali potrafią poradzić sobie w takich sytuacjach nie krzywdząc siebie i innych.
Czytając to co tu piszesz, wydaje mi się, że Ty aspirujesz raczej do tej drugiej grupy, ale powinnaś mieć świadomość, że zamykając się na innych mężczyzn, na nową- inną miłość, w takim układzie najprawdopodobniej nigdy nie będziesz w pełni szczęśliwa, bo nie będziesz w stanie doświadczyć jednej z podstawowej potrzeb, czyli bliskości emocjonalnej (i seksu) z kochaną przez siebie osobą.
Na razie czujesz się "tylko" samotna i jakaś nieokreślonie "niespełniona" i chociaż szukasz rozwiązań nie jest to jeszcze wielki problem.
Jednak z czasem, przedlużająca się frustracja może stać się dla Ciebie nie do zniesienia. Cięzko jest żyć wiele lat wbrew sobie, odmawiając sobie najbardziej potrzebnych sobie potrzeb.
To może Cię zmienić i zaczniesz dryfować w stronę tej pierwszej grupy, nawet jeśli tego teraz nie chcesz.
Niezależnie jednak którą "grupę" ostatecznie wybierzesz -czy zdradzisz, czy nie zdradzisz męża, i jakich innych wyborów dokonasz i jakie działania podejmiesz, to moim zdaniem Twój zasadniczy problem dopóty pozostanie nierozwiązany, dopóki nie zamkniesz tragicznej karty swojej/ Waszej historii, i nie odłożysz pamięci o Nim na honorowe miejsce w swoim sercu, dopuszczając ewentualność że potrafisz znowu kogoś pokochać.
Zastanów się też, czego, jakiego życia i przyszłości chciałby dla Ciebie Twój ukochany? Chciałby żebyś miotała się przez całe życie, żebyś pogodziła się i przestała walczyć o coś co jest dla Ciebie tak ważne i zadowalała się substytutami na stacjach beznzynowych? Albo czy chciałby żebyś żyła w kłamstwie, oszukując najbliższych i ryzykując cierpienie dzieci kiedy mąż zdecyduje się jednak na rozwód?
Ja, gdybym miał odejść na zawsze nie chciałbym czegoś takiego dla swojej kobiety, byłoby mi źle mając świadomość że z mojego powodu wybiera takie życie...
edit..
w skrócie - mężatka, 2 dzieci, prowadzę własny biznes więc czasu na głupoty nie ma zbytnio, mąż na miejscu pracuje (nie w delegacjach)
albo mąż pracuje, rozwija się zawodowo, i jest wysoki poziom życia, albo nie pracuje i jest niski poziom życia:) pewnie są też inne możliwości, ale najbardziej oczywiste alternatywy są takie jak podałem wyżej
Od kilku miesięcy czuje się jakaś taka samotna, nie mam żądnych problemów, wszystko idzie swoim tempem. Ale brakuje mi czegoś. Może rutyna w małżeństwie jak to mawiają - choć nie daje mężowi takich znaków. Nie jest to "nasz" problem tylko "mój".
moje sposoby na rutynę: nie traktować jako swój problem, tylko wspólny:D czyli np. powiedzieć małżonkowi że odczuwam takie coś, zapytać czy ma jakieś pomysły na przełamanie tego stanu, w międzyczasie też wymyślić coś własnego:) najlepiej coś zgodnego ze wspólnymi zainteresowaniami, pewnie sama znasz męża wystarczająco dobrze:)
Zawsze wychowywałam się wśród facetów, zawsze ten kontakt był - skończył się gdy poznałam męża niestety był zbyt zazdrosny bym miała dużo kolegów
[...]A mąż chyba nie był by zadowolony jakbym mu powiedziała że brakuje mi innego faceta do pogadania
Myślę, że brakuje mi kontaktu z jakimś mężczyzną - czy kolega w małżeństwie to coś złego? nie mam chęci zdrady itd - chciałabym poczuć się spełniona! [...]Szkot chodzi o to że jestem szczęśliwa z życia jakie prowadzę, rodzinie i zawodowo - ale taka nie do końca szczęśliwa. Może faktycznie teraz bardziej mi brakuje jakiegoś kontaktu, rozmowy z kimś nawet o pogodzie. Mąż zapracowany mniej rozmawiamy.
kolega - chyba nic złego:) to ja nie widzę problemu, porozmawiaj o pogodzie, z mężem albo z kolegą w zależności jak wolisz:D
A może mi brakuje jakiejś odskoczni, jakiegoś spontana - zawsze wykorzystywałam życie w każdym momencie, nigdy nie żałowałam tego co było i ryzykowałam by się przekonać co może być dalej...
Może to życie rodzinne, dzieci, mąż, firma, ciągle pogoń - może ja się już wypalam? ale pewnie każdy, prawie każdyma podobne życie w małżeństwie, że czasem robi się zmęczony.
Może wyjazdu bez dzieci, męża potrzebuje - by odpocząć, zatęsknić. Nie wiem [...]
Poza tym nigdzie nie napisałam że mi dom przeszkadza, dzieci, mąż - napisałam tylko że może jestem już tym zmęczona i potrzebuje chwili dla siebie.
to ja nie widzę problemu:D spontaniczny wyjazd jeszcze dzisiaj, nad polskie morze albo w góry, albo w tereny gdzie jest dużo lasów, z mężem albo samej - czemu nie? chwila dla siebie - czemu nie? ja nie widzę przeszkód:D
109 2019-07-10 08:16:43 Ostatnio edytowany przez Markotny (2019-07-10 08:18:41)
Do „zobaczenia” obstawiam mniej niż za rok w dziale: rozstanie, flirt, zdrada, rozwód. Przecież taki początkowy scenariusz jest w co trzecim temacie w tamtym dziale. A tu szukanie kwadratowych jaj.
Do „zobaczenia” obstawiam mniej niż za rok w dziale: rozstanie, flirt, zdrada, rozwód. Przecież taki początkowy scenariusz jest w co trzecim temacie w tamtym dziale. A tu szukanie kwadratowych jaj.
więc do zobaczenia - myślę że twoje nie doczekanie
111 2019-07-11 10:09:17 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-07-11 10:11:10)
Tutaj, na forum, swoiście pojmowana przez Ciebie lojalność względem Twojego byłego mężczyzny, nie pozwoliła ci włączyć informacji o nim do dyskusji od jej początku. Zrobiłaś to dopiero, kiedy poczułaś się nadmiernie, bezpodstawnie atakowana i postawiona w sytuacji bez wyjścia.
Kiedy o nim wspomniałaś, On (tzn. informacja o nim) miał Cię przed tymi atakami "obronić".
Jest nadal w Twoim życiu i ma on (a raczej Twoja pamięć o nim) niebagatelny wpływ na Twoje życie.
Zastanawiałaś się nad tym (o ile w ogóle zgadzasz się w jakis sposób z moją interpretacją)? Czy dopuszczasz możliwość, że ten wpływ niekoniecznie może być pozytywny?
rozumiem twoją interpetację, może mój błąd że nie napisałam na pocżatku wszytskiego, ale nie chciałam się rozpisywać. Im dłuższy post tym mniejsze zainteresowanie. A to że zostałam atakowana przez damskie wpisy to nie przemyślałam tego, ze tu jednak więcej kobiet
Zgadzam się z Tobą, że "nikt nie jest idealny" i nie jest w stanie spełnić w 100 % oczekiwań partnera. Nie chcąc jednak naruszać pamięci o Twoim zmarłym ukochanym, muszę jednak zauważyć, że jeśli chcesz być konsekwentna, powinnaś również założyć, że i On taki nie był, nie byłby w stanie być, nawet jeśli zapamiętałaś go inaczej. Niezależnie od tego jakbyście się nie kochali i jacy byli szczęśliwi, musiałabyś się w końcu zmierzyć z jakimś niedosytem, podobnie jak mierzysz się z nim teraz (choć pewnie powody takiego niedosytu wtedy byłyby inne).
masz racje.
Czytając to co tu piszesz, wydaje mi się, że Ty aspirujesz raczej do tej drugiej grupy, ale powinnaś mieć świadomość, że zamykając się na innych mężczyzn, na nową- inną miłość, w takim układzie najprawdopodobniej nigdy nie będziesz w pełni szczęśliwa, bo nie będziesz w stanie doświadczyć jednej z podstawowej potrzeb, czyli bliskości emocjonalnej (i seksu) z kochaną przez siebie osobą.
Na razie czujesz się "tylko" samotna i jakaś nieokreślonie "niespełniona" i chociaż szukasz rozwiązań nie jest to jeszcze wielki problem.
Jednak z czasem, przedlużająca się frustracja może stać się dla Ciebie nie do zniesienia. Cięzko jest żyć wiele lat wbrew sobie, odmawiając sobie najbardziej potrzebnych sobie potrzeb.
To może Cię zmienić i zaczniesz dryfować w stronę tej pierwszej grupy, nawet jeśli tego teraz nie chcesz.]
Ale u mnie są nowe priorytety, będąc z tym mężczyznĄ z którym jestem, nie chce szukać innego. Za dużo mu zawdzięczam. Myślę że nawet jakbym poznała inną milość nie zostawiłabym tego co mam. Bo dzieki niemu się podniosłam do życia, mamy dzieci których oboje chcieliśmy. Umiem być szcześliwa i nie szczesliwa. To wszytsko zalezy od człowieka co jest dla niego ważne a co nie.
Szukałam opinii na ten temat, dostałam - ale to nie jest wielki problem? czy jeszcze? raczej nie - umiem sobie odmawiać wiece rzeczy. Poznanie kolegi nie jest priorytetem.
uwieRZ że potrafie odmówić sobie dużo rzeczy, może póżniej tego po częsci załuje ale zawsze sa plusy i minusy - ide dalej nie wracam do tyłu.
Niezależnie jednak którą "grupę" ostatecznie wybierzesz -czy zdradzisz, czy nie zdradzisz męża, i jakich innych wyborów dokonasz i jakie działania podejmiesz, to moim zdaniem Twój zasadniczy problem dopóty pozostanie nierozwiązany, dopóki nie zamkniesz tragicznej karty swojej/ Waszej historii, i nie odłożysz pamięci o Nim na honorowe miejsce w swoim sercu, dopuszczając ewentualność że potrafisz znowu kogoś pokochać.
Zgadzam się, ostatnie zdanie należy do mnie. Ale mogę dać sobie rekę uciąć że nie zdradze, bo nie chce mu zadać takiego bólu i nie dopuszcze bym kogoś nowego pokochała - bo znów zadam mu ból. To by bylo najgorsze w moim zyciu poznać teraz kogoś kogo pokocham a zostawić kogoś kto poświecił dla mnie wszytsko by pomóc mnie i być przy mnie. A jeśli chodzi o uczucie do męzczyzny z którym jestem to jest na tyle że jest on szczęśliwy. A to jest raczej ważne.
Zastanów się też, czego, jakiego życia i przyszłości chciałby dla Ciebie Twój ukochany? Chciałby żebyś miotała się przez całe życie, żebyś pogodziła się i przestała walczyć o coś co jest dla Ciebie tak ważne i zadowalała się substytutami na stacjach beznzynowych? Albo czy chciałby żebyś żyła w kłamstwie, oszukując najbliższych i ryzykując cierpienie dzieci kiedy mąż zdecyduje się jednak na rozwód?
Ja, gdybym miał odejść na zawsze nie chciałbym czegoś takiego dla swojej kobiety, byłoby mi źle mając świadomość że z mojego powodu wybiera takie życie...
nie martw się nie bede sie zadawalała substytutami na stacjach beznzynowych? (to był żarcik) Wiem o czym piszesz, nie chciałabym tego.
dziękuje za wypowiedz
Mnie przez taką " damsko-męską" przyjaźń rozpada się małżeństwo po 21 latach. Jestem sama z silnymi napadami lękowymi i 4 dzieci ( w tym córka z autyzmem). Mąż stwierdził że ja mu nigdy nie dam tego co jego "przyjaciółką". Zanim zaczniesz szukać przyjaźni z płcią przeciwną pomyśl jak to się może skończyć. Ty możesz być szczęśliwą a po drugiej stronie może rozgrywać się tragedią.
113 2019-07-11 10:19:05 Ostatnio edytowany przez PoprostuKamcia (2019-07-11 10:19:56)
Mnie przez taką " damsko-męską" przyjaźń rozpada się małżeństwo po 21 latach. Jestem sama z silnymi napadami lękowymi i 4 dzieci ( w tym córka z autyzmem). Mąż stwierdził że ja mu nigdy nie dam tego co jego "przyjaciółką". Zanim zaczniesz szukać przyjaźni z płcią przeciwną pomyśl jak to się może skończyć. Ty możesz być szczęśliwą a po drugiej stronie może rozgrywać się tragedią.
Przykro mi Ina74 że tak sie dzieje u ciebie. Wiem o czym piszesz. Na pewno nie chciałabym dopuścić do takiej tragedii swoim szczęściem. Bo to nie jest ludzkie nie umiem być aż tak zminą suk* by zniszczyć związek który jest zbudowany od dłuugich lat. Liczy sie dla mnie drugi człowiek.
A pytałaś co daje jemu ta "przyjaciółka" a czego ty mu nie dałaś po 21 latach?
Zastanów się Kamciu lepiej czy Ty dajesz mężowi wszystko czego potrzebuje mężczyzna?
Twoja pewność siebie, że Twój Misio ma wszystko bo lata temu za Tobą biegał, trąci sorry głupotą ..
Jakbyś była jedyną kobietą na planecie..wow!
Przyjaciółki mają najczęściej czas na pierdzielenie głupot i uwagę dla miesiączka a żona ma zapierdziel przy czwórce dzieci w tym z autyzmem, więcej obowiązków i odpowiedzialności a Ty jeszcze infantylne Kamciu piszesz co ma ta przyjaciółka.To że Ty masz czas na szukanie jakiś fagasow w związku albo znudzona życiem kierujesz agencje w inną stronę niż rodzina twój wybór ale nie pisze się tak zrozpaczonej kobiecie bo ta kobieta w odróżnieniu od Ciebie ma dopiero problemy!!!
Zastanów się Kamciu lepiej czy Ty dajesz mężowi wszystko czego potrzebuje mężczyzna?
Twoja pewność siebie, że Twój Misio ma wszystko bo lata temu za Tobą biegał, trąci sorry głupotą ..
Jakbyś była jedyną kobietą na planecie..wow!
No musze cię Ela zasmucić ale daje wszystko co potrzebuje, albo inaczej co on potrzebuje. W naszym związku dużo się rozmawia, co zmienić co jest dobre - tak się szlifuje dobry związek partnerski.
Może w jego oczach jestem tą jedyną. Nie doszukuj się drugiego dna.
Wcale mnie to nie smuci
Przyjaciółki mają najczęściej czas na pierdzielenie głupot i uwagę dla miesiączka a żona ma zapierdziel przy czwórce dzieci w tym z autyzmem, więcej obowiązków i odpowiedzialności a Ty jeszcze infantylne Kamciu piszesz co ma ta przyjaciółka.To że Ty masz czas na szukanie jakiś fagasow w związku albo znudzona życiem kierujesz agencje w inną stronę niż rodzina twój wybór ale nie pisze się tak zrozpaczonej kobiecie bo ta kobieta w odróżnieniu od Ciebie ma dopiero problemy!!!
hahaha uśmiałam się szukaniem fagasów hahahahah DOBRE !!!
To że ma się 4 dzieci i dziecko z autyzmem i temu mężczyznie teraz po 21 latach stwierdzilo się że nie da mu tego co "przyjacióła" to ważne stwierdzenie. Bo jakby nie przyjaciołka to były by kolejne lata zgodnego małżeństwa. Bo taka "przyjaciólka" może dobrze zawrociła mu w głowie a cała tragedia spadła na matke 4 dzieci.
tzn że ona ma dopiero problemy, to mam płakać razem z nią? Pociągnęłam temat. Ale dla ciebie widzę takie tematy są do podrzucania pod dywan jeśli moje zapytanie się oburzyło. Jesli są problemy trzeba je sprobowac rozwiazac w kazdy mozliwy sposob. Nawet jesli to jest bolesne.
Wcale mnie to nie smuci
to dobrze.
Idąc za Twoją radą proponowałabym zastosować się samej do niej i przegadać z mężem czego Ci brak w związku ze poszukujesz męskich przyjaciółek w związku:)
Bardzo z Ciebie arogancka osoba.
Wszystko kręci się wokoło Ciebie i Twoich potrzeb, bo uważasz się za tak wspaniałą, że przecież niewyobrażalnym by było, żeby Twój mąż czy ktokolwiek inny nie leciał z wywalonym ozorem na każde skinięcie paluszkiem. Dobrze to wyczułam w Twoich wcześniejszych postach, kiedy o swoim partnerze wyrażałaś się, po prostu, z szokującym brakiem szacunku. Założę się, że jeżeli on źle by się w tym małżeństwie czuł, to byś nawet nie zauważyła- jest jedynie narzędziem do zapewniania Ci komfortowego życia.
Podtrzymuję wszystko co napisałam wcześniej. Wcale nie przyszłaś tu o poradę, ale po to by pochwalić się swoją za*ebistością i zostać poklepaną po pleckach jak to fajnie będzie sobie znaleźć kolegę, co Ci umili życie.
Następna osoba na forum z wewnętrzną pustką.
Nie zapelni jej ani mąz, ani kochanek, ani kolega.
Może zapełnić ją sama, ale musiałaby najpierw ją (tę pustkę) zobaczyć.
W naszym związku dużo się rozmawia, co zmienić co jest dobre - tak się szlifuje dobry związek partnerski.
Skoro masz taki dobry związek partnerski, w którym się rozmawia to skąd to:
Od kilku miesięcy czuje się jakaś taka samotna,... Ale brakuje mi czegoś. Może rutyna w małżeństwie jak to mawiają - choć nie daje mężowi takich znaków. Nie jest to "nasz" problem tylko "mój". A mąż chyba nie był by zadowolony jakbym mu powiedziała że brakuje mi innego faceta do pogadania....
Zatem nie rozmawiasz z nim o wszystkim.
Partnerstwa też chyba brakuje, jesteś znudzona, brakuje Ci emocji i myślisz, że otrzymasz je poznając innego faceta.
Pewnie, że emocje i adrenalina wrócą, ale równie dobrze, mogą wrócić do Twojego małżeństwa, gdybyś była szczera ze swoim mężem.
124 2019-07-11 12:56:27 Ostatnio edytowany przez PoprostuKamcia (2019-07-11 13:01:10)
Bardzo z Ciebie arogancka osoba.
Wszystko kręci się wokoło Ciebie i Twoich potrzeb, bo uważasz się za tak wspaniałą, że przecież niewyobrażalnym by było, żeby Twój mąż czy ktokolwiek inny nie leciał z wywalonym ozorem na każde skinięcie paluszkiem. Dobrze to wyczułam w Twoich wcześniejszych postach, kiedy o swoim partnerze wyrażałaś się, po prostu, z szokującym brakiem szacunku. Założę się, że jeżeli on źle by się w tym małżeństwie czuł, to byś nawet nie zauważyła- jest jedynie narzędziem do zapewniania Ci komfortowego życia.
Podtrzymuję wszystko co napisałam wcześniej. Wcale nie przyszłaś tu o poradę, ale po to by pochwalić się swoją za*ebistością i zostać poklepaną po pleckach jak to fajnie będzie sobie znaleźć kolegę, co Ci umili życie.
Ale ja nie szukam opinii na swój temat jaką jestem osobą wg Ciebie. Nie znasz mnie tylko oceniasz po wcześniejszych tematach bo akurat tak się wyraziłam.
Jeśli masz jakieś uwagi dotyczącą mnie to pozostaw to dla siebie, bo post nie nazywa się " jaką jestem osobą"
I znów się myslisz - on nie jest narzędziem do zapewniania mi komfortu zycia. To ja jestem tą osobą, która zarabia sporo i może sobie na wiele pozwolić. Ale tego nie dostałam w prezencie tylko dzieki mojej cięzkej pracy jest jak jest.
Ale oczywiście znów można pojechać, przeciecież to takie miłe
KamciaDiabliczka napisał/a:W naszym związku dużo się rozmawia, co zmienić co jest dobre - tak się szlifuje dobry związek partnerski.
Skoro masz taki dobry związek partnerski, w którym się rozmawia to skąd to:
KamciaDiabliczka napisał/a:Od kilku miesięcy czuje się jakaś taka samotna,... Ale brakuje mi czegoś. Może rutyna w małżeństwie jak to mawiają - choć nie daje mężowi takich znaków. Nie jest to "nasz" problem tylko "mój". A mąż chyba nie był by zadowolony jakbym mu powiedziała że brakuje mi innego faceta do pogadania....
Zatem nie rozmawiasz z nim o wszystkim.
Partnerstwa też chyba brakuje, jesteś znudzona, brakuje Ci emocji i myślisz, że otrzymasz je poznając innego faceta.
Pewnie, że emocje i adrenalina wrócą, ale równie dobrze, mogą wrócić do Twojego małżeństwa, gdybyś była szczera ze swoim mężem.
Po pierwsze napisałam o rade, po drugie jak zadecyduje że jest taka potrzeba to porozmawiam o tym z mężem. Plan poznania "kolegi" to tylko plan. Nie zadecydowałam czy będę ten plan realizować.
Następna osoba na forum z wewnętrzną pustką.
Nie zapelni jej ani mąz, ani kochanek, ani kolega.Może zapełnić ją sama, ale musiałaby najpierw ją (tę pustkę) zobaczyć.
spoko
Komfort to nie tylko kasa i poziom życia, ale również stabilizacja emocjonalna i świadomość tego, że Pan Pantoflarz zawsze w domu będzie na każde skinienie.
Jesteś z nim, nie dlatego, że jest Twoim przyjacielem i ukochaną osobą, ale dlatego, że Ci z nim wygodnie. Wiesz, ja bardzo lubię siedzieć w kilkuletnim skórzanym fotelu- totalny komfort- co nie znaczy, że pałam do niego szczególnie głębokim uczuciem i że nie wymienię go na nowy model jak się nadarzy okazja.
Mam niesmak jak Cię czytam
Po pierwsze napisałam o rade, po drugie jak zadecyduje że jest taka potrzeba to porozmawiam o tym z mężem. Plan poznania "kolegi" to tylko plan. Nie zadecydowałam czy będę ten plan realizować.
Dostałaś rady, to się oburzasz, to raz.
Dwa, Ty nie szukasz rad, tylko planu ewakuacji - Twój "plan".
Chcesz iść drogą na skróty to idź.
W normalnych, zdrowych, partnerskich związkach rozmawia się o wszystkim. W szczególności wtedy, gdy jedna ze stron czuje się samotna, wypalona. Ty unikasz rozmów, twierdzisz że to Twój a nie męża problem. Nie chcesz słuchać rad, to radź sobie sama.
Komfort to nie tylko kasa i poziom życia, ale również stabilizacja emocjonalna i świadomość tego, że Pan Pantoflarz zawsze w domu będzie na każde skinienie.
Jesteś z nim, nie dlatego, że jest Twoim przyjacielem i ukochaną osobą, ale dlatego, że Ci z nim wygodnie. Wiesz, ja bardzo lubię siedzieć w kilkuletnim skórzanym fotelu- totalny komfort- co nie znaczy, że pałam do niego szczególnie głębokim uczuciem i że nie wymienię go na nowy model jak się nadarzy okazja.
Mam niesmak jak Cię czytam
Pan Pantoflarz haha
To ty tak twierdzisz, czemu z nim jestem, a ja nie będę cię ukierunkowywać.
To nie czytaj. Mało jest tematów ? Jednego się uczepiłaś?
KamciaDiabliczka napisał/a:Po pierwsze napisałam o rade, po drugie jak zadecyduje że jest taka potrzeba to porozmawiam o tym z mężem. Plan poznania "kolegi" to tylko plan. Nie zadecydowałam czy będę ten plan realizować.
Dostałaś rady, to się oburzasz, to raz.
Dwa, Ty nie szukasz rad, tylko planu ewakuacji - Twój "plan".
Chcesz iść drogą na skróty to idź.
W normalnych, zdrowych, partnerskich związkach rozmawia się o wszystkim. W szczególności wtedy, gdy jedna ze stron czuje się samotna, wypalona. Ty unikasz rozmów, twierdzisz że to Twój a nie męża problem. Nie chcesz słuchać rad, to radź sobie sama.
Dostałam rady i za to podziękowałam. Nie wiem czemu podkusiło mnie by założyć tu post, pozniej chcialam go usunac ale od redakcji dostałam odp że to nie możliwe, więc niech sobie wisi.
Takie jest twoje spojrzenie że żyje w nienormalnym, niezdrowym i niepartnerskim związku. Dziękuję raz jeszcze za rade
Ale ja sobie poradze