Burzowy napisał/a:niepodobna napisał/a:Ale to jest zdanie mężczyzn. Jeśli jakichś kobiet też, to bardzo niewielu.
Ano wiadomo, mężczyźni są debilami i wymyślają różne zjawiska, a do tego potem próbują się z nimi mierzyć
. Bo oczywiście pisać/mówić to tak jak pisałem, pewnie 99.99% kobiet przyzna, że gdzie tam one ganić mężczyzn za wrażliwość, czy coś takiego. Natomiast w praktyce już tak kolorowo nie jest i zdecydowana większość ma z tym problem i nie udzieli wsparcia takiemu facetowi. Ja temat wrażliwości/problemów przetestowałem kilkukrotnie i za każdym razem następuje oddalenie się. Prawda jest taka, że akceptować to kobieta może, ale zawsze weźmie tego bezproblemowego twardziela. Więc to taka akceptacja nie-akceptacja. Bo przecież brak problemów ITD to jest ta LEGENDARNA dzięki kobietom męska PEWNOŚĆ SIEBIE
)).
Tak, często wymyślają.
Tak, jak kobiety wymyślają np. że wielkim problemem dla mężczyzn są ślady cellulitu na ich tyłku czy jakieś inne defekty wyglądu, którzy ci faceci nawet nie widzą; sam o tym nieraz pisałeś.
Podałam Ci przykład problemu, który mężczyźni tworzą sobie sami - rzekomy przymus posiadania lub nie pewnych przedmiotów jako oznak statusu społecznego i zamożności, których inni jego zdaniem od niego wymagają. Nie odniosłeś się do tego. Inni w domyśle - kobiety, ale w rzeczywistości częściej "oczekują" tego kumple faceta, a właściwie to nawet nie oczekują, tylko on sam wkręca sobie presję, że nie może być od nich "gorszy", nie może odstawać. Faktyczne zdanie kobiet jest tu nieistotne, ale mężczyźni lubią na kobiety projektować te przekonania. Zauważyłam, że dzieje się tak najczęściej z dwóch powodów: tworzą sobie w taki sposób pseudo-racjonalne wyjaśnienie swojej podatności na wpływy (nie da się inaczej, ludzie, kobiety tego wymagają, bez tego będę sam), a czasem też tego, że to oni sami wewnętrznie potrzebują tych drogich gadżetów i drogich aktywności, bo: lubią luksus, bo: tam szukają źródła poczucia własnej wartości, zamiast w sobie - a przecież trudno przyznać, że samemu jest się materialistą, łatwiej to przerzucić na innych i stwierdzić: ja się tylko dostosowuję do oczekiwań. Drugi powód jest taki, że łatwiej sobie wytłumaczyć swoje niepowodzenia osobiste przyczynami, na które nie ma się wpływu, niż tymi, na które się go ma, tylko trzeba by podrążyć, poznać siebie i podjąć wysiłek jakichś zmian, bo problem leży w psychice, stylu komunikacji, umiejętności lub braku umiejętności rozumienia innych i budowania więzi itp., itd. Zdecydowanie prościej jest np. samotnemu facetowi przypisać ten fakt brakowi kasy, niż zastanawiać się, jakie błędy popełnia w relacjach, myśleniu, stosunku do drugiego człowieka.
Zauważyłam, że masz myślenie, że jeśli Ty coś przetestowałeś, to jest to prawda absolutna, która będzie się potwierdzać w każdym przypadku. A wiesz, co ja przetestowałam? Otóż wszyscy panowie z gatunku snujących pop-socjobiologiczne wywody na temat materializmu i innych "naturalnych preferencji" kobiet i tłumaczący tym swoje porażki, WSZYSCY, jakich spotkałam, miałam okazję ich poznać i słuchać ich teorii, mieli albo deficyty emocjonalne i problemy z komunikacją, albo/i - sami wybierali kobiety, po których nie można było się spodziewać niczego innego niż zainteresowanie głównie kasą, sami też czynili z tej kasy najważniejszą rzecz, która budowała ich poczucie wartości i główny środek, by zaimponować kobietom i w ogóle innym ludziom. Najczęściej było to połączenie tych rzeczy.
Problem był więc gdzie indziej - nie w miejscu, gdzie go szukali. Ale za nic nie byli w stanie go zauważyć.
Niczyich osobistych doświadczeń nie można rzutować na całą ludzkość, mam tego świadomość, ale Ty nie masz, bo ciągle operujesz wielkimi uogólnieniami na podstawie własnych paru obserwacji, więc pozostając w twojej przestrzeni napiszę tak: moje wnioski są o wiele bardziej uprawnione, bo mam tych doświadczeń dużo więcej, dłużej żyję, więcej widziałam i miałam więcej czasu na myślenie.
A jak to się odnosi do twoich trudności? Wiem, że Ty teraz nie pisałeś o pieniądzach.
Ano tak, że Ty też popełniasz jakiś błąd i również u Ciebie problem leży gdzie indziej, niż Ci się zdaje. Przyciągasz to, co wysyłasz. Magda napisała mądrze - jeżeli sam udajesz, grasz kogoś innego, tworzysz jakiś sztuczny wizerunek, którym chcesz tym dziewczynom imponować, próbujesz być supersamcem - to nie przyciągniesz kobiet szczerych, wrażliwych, o głębszym myśleniu i takich, przy których możesz się otworzyć i pozwolić sobie na chwile słabości. Jeśli właśnie na tym zbudowałeś jej zainteresowanie, to gdy przyjdzie ta gorsza chwila i pokażesz słabą stronę, nie powinieneś się dziwić, że następuje oddalenie.
Czy nie lepiej od początku stawiać na prawdziwość i nawet narazić się na odrzucenie - ale odrzucenie przez niewłaściwe osoby, z którymi i tak nie da się zbudować relacji opartej na zaufaniu, szczerości, bliskości?
A tym samym zwiększyć swoje szanse na wyłowienie tych właściwych. I zatrzymanie. Bo ktoś właściwy nie zniknie dlatego, że zobaczył twoją rozsypkę.
Jeden problem już mamy - podobne przyciąga podobne.
Drugi to twój sposób myślenia i brak szans na porozumienie z Tobą - bo nie wierzę, że wobec tych dziewczyn, z którymi chciałbyś czy próbujesz być, zachowujesz się jakoś znacząco inaczej niż wobec innych ludzi, a szczególnie kobiet, nawet tu, na forum. Jeśli tam też znasz kogoś lepiej niż on sam siebie, jeśli nie słuchasz, lepiej wiesz, czego ona potrzebuje, co "naprawdę" myśli, o co "naprawdę" jej chodzi, jeśli każde zdanie, jakie wypowie, jesteś w stanie obrócić w potwierdzenie twoich założeń - powodzenia... Wykończysz tym nawet najbardziej wartościową dziewczynę, jaką mógłbyś spotkać. Ona odejdzie, bo nie wytrzyma, a Ty będziesz myślał, że to dlatego, że nie byłeś samcem alfa, albo że byłeś za biedny. I koło się zamknie.
Nie jestem złośliwa, próbuję Ci pomóc.