Monoceros napisał/a:I znów jestem jakimś ewenementem w teoriach Burzowego, bo mi miękną kolana jak widzę wrażliwego faceta, który potrafi opowiedzieć o swojej emocjonalnej trudności. I nie, nie mam ochoty mu wtedy matkować tylko mam wtedy poczucie, że mam przed sobą autentycznego człowieka, z którym można o czymś pogadać i coś budować, a nie jednoosobowy teatrzyk w masce twardziela, który mówi tylko o rzeczach, które mu wychodzą.
Ponoć kobieca intuicja/podświadomość za szczerość u faceta odbiera bardziej gniew/agresję, niż takie rzeczy. Nie wiem jak to traktować, bo jestem pewien, że żadna kobieta nie powie otwarcie, że nie lubi wrażliwych facetów itd itp. Natomiast te rzeczy... no dzieją się i są powszechne. I nie chodzi tu o...
Monoceros napisał/a:Jak to się stalo, ze trafiałeś tylko na takie kobiety, które na widok słabości mężczyzny uciekają - nie wiem. Ale ludzie wpadają w różne schematy przy wyborze partnerów, więc nie dziwi mnie to.
... partnerów, bo można pozostać na stopie koleżeńskiej i dokładnie ten sam schemat się powtórzy.
Monoceros napisał/a:Mam problem z tymi tekstami "nie przecz kobiecie, sama sobie zaprzeczy" jakby 1. faceci tego nie robili równie regularnie, 2. zmiana zdania po przemyśleniu byłaby czymś złym, a upór i trwanie w swoim najwyższą wartością. Idiotyczny stereotyp, który ma na celu tylko dowalić człowiekowi, który jest niezdecydowany (a wszyscy tacy kiedyś jesteśmy!)
Owszem po części to co piszesz jest prawdą. Natomiast myślę, że nie chodzi tu o jakieś pojedyncze opinie. U kobiet przecież tak znaczy nie (bardzo, bardzo często), a także głoszą one różne opinie, popierają pewien styl życia, wypierają pewne zjawiska i... same się w tych ramach zupełnie nie mieszczą. To widać nawet tu na forum. Faceci też swoje przywary mają, ale nieco inne.
Monoceros napisał/a:Chcę być sobą, dlatego idę na terapię, żeby pozbyć się tych masek, schematów, ukrytych przekonań, zachowań, które powodują że ludzie nie są w stanie mnie poznać, bo się przed tym bronię. I chcę, żeby taką realną mnie (nieogarniętą, często mało zdecydowaną, emocjonalną i wrażliwą) ludzie zaakceptowali, a nie grać do końca życia sztukę o tym, jaka to jestem przebojowa, ogarnięta i niewzruszona.
I takich chce poznawać ludzi, i łatwiej mi jest właśnie przyjąć tą wrażliwość i słabość mężczyzn (bo mężczyźni są słabi i wrażliwi), niż spędzać czas z kimś, kto udaje, że nie ma problemów i ma wszystko pod kontrolą (kiedy to nie jest prawdą).
I ktoś Cię niby nie akceptuje z wyżej wymienionych powodów, czy Ty siebie nie akceptujesz?
Lagrange napisał/a:W środowisku z którego ja pochodzę jest dokładnie tak, że to kobieta wspiera się na mężczyźnie, a nie odwrotnie. Dlatego pożądane cechy mężczyzny to odpowiedzialność, umiejętność podejmowania decyzji i, to może być źle zrozumiane, ale pewna stanowczość. I wydaje mi się zupełnie naturalne, że takie cechy mężczyzny są pożądane, bo kobieta, jako ta która będzie naturalnie bardziej obciążona wychowaniem dzieci, chce mieć nadzieję, że w tym czasie kiedy jest bezbronna, to mężczyzna przejmie całą odpowiedzialność za rodzinę.
Ciekawe jest to, że wraz ze zmieniającymi się kobietami ten pożądany zestaw cech u faceta za bardzo się nie zmienia.
Lagrange napisał/a:Mężczyzna który jest wrażliwy, niezdecydowany i robi wrażenie słabego, nie jest kobiecie potrzebny. Nie ma nic złego w tym, że mężczyzna zobaczy smutny film i popłacze, ale jeśli stanie przed problemem i zamiast wziąć się za jego rozwiązywanie, siadzie i zacznie "jojczyć", to już jest skreślony.
Jak tak patrze, to generalnie ta pożądana niby niekiedy wrażliwość u faceta ma wyglądać tak, że wpierw ma się wykazać wielokrotnie jej brakiem, a potem odsłaniając swój mega umięśniony tors wzruszy się widząc piękny wschód słońca - lol.
Lagrange napisał/a:Nawet jesli te buty są nieco za ciasne, to większość mężczyzn których znam stara się nosić je z godnością. Wynika to z prostych stereotypów zachowań. Kobieta decyzji nie podejmie, bo nie potrafi. Ktoś powie że to szowinizm, ale na cztery kobiety u mnie w domu, decyzję umie podjąć jedna. Na kilkadziesiąt koleżanek z pracy, może ze dwie, trzy. Dla reszty prosty wybór pomiędzy pięcioma podobnymi rzeczami jest niewykonalny. Dlatego wiążąc się z mężczyzną oczekują, że on będzie szanował ich zdanie, ale jednak przejmie odpowiedzialność. Że zapyta co one myślą, ale dokona ostatecznego wyboru.
Ta decyzyjność jest przereklamowana. Nie do końca się zgodzę zatem. Owszem, kobiety w związkach z jakiegoś powodu preferują raczej uwiesić się faceta i po prostu podążać za nim. Kiedyś to było tak, że kobieta była szyją, a facet głową. I ta szyja sterowała głową, tak że facet nie wiedział nawet, że jego pomysły nie do końca są tylko jego. Nie wiem skąd ta dziwna deformacja tego dziś. W każdym razie kobiety na pewno stać na podejmowanie decyzji z podobnym skutkiem. Co prawda zgadzam się, że w związkach są trochę dziwne... ale przecież w życiu sobie radzą i w pracy też, często na wysokich stanowiskach. Wiele z nich jest też bardzo ukierunkowanych jeżeli idzie o plany życiowe. A więc potrafią. A z drugiej strony... kobiety nie potrafią przeważnie wysiedzieć same, kompletnie bez facetów dłużej niż miesiąc. O co więc chodzi? Moim zdaniem o seks. Co prawda nasze drogie panie raczej lubią mówić, że nie traktują seksu instrumentalnie, że tylko uczucia... ale skąd zatem ta potrzeba faceta non stop i skąd te mega częste zmiany tych facetów, skoro kobiety równie dobrze sobie radzą w życiu? Ano właśnie.
Capricornus napisał/a:Kurczę, cóż Wy za kobiety spotykacie na swojej drodze?
Takie pytanie zadała w swoim życiu absolutnie każda kobieta na planecie Ziemia
.
Capricornus napisał/a:Może to tylko poza? Po to, żeby mężczyznom pozwolić udowodnić, że jednak są do czegoś potrzebni w życiu poza płodzeniem dzieci?
Do seksu głównie, otwierania słoika z ogórkami i wnoszenia lodówki. Trochę przedmiotowo, ale na to wygląda.
MagdaLena1111 napisał/a:Lagrange, wszystko, co piszesz na pozór jest ok. Sęk w tym, że to tylko POZÓR.
Generalnie zgadzam się z tym, że mężczyzna ma być oparciem dla kobiety, partnerem, czyli kimś, z kim się pokonuje trudności i kimś, kto się nie rozsypie, gdy pojawią się problemy i trudności. Ale to powinno działać w obie strony.
Ale nie działa, absolutnie nie działa. Przecież kobieta kusi przeważnie wyglądem, a facet jej nadskakuje... to po huk ona ma mu wsparcia udzielać w sumie? To tak jakby dokładała do interesu. Facet się sprawdził na samym początku w fazie flirtu, a więc jest ok. Jak zacznie nawalać, to szybka podmianka. Jak dla mnie wykalkulowane
.
MagdaLena1111 napisał/a:To, że przez lata „uczono” kobiety bezradności, co czasami przyjmowało i przyjmuje jeszcze dzisiaj często formę wręcz patologiczną, czyli „wyuczoną bezradność”; oraz analogicznie w przypadku mężczyzn, to, że uczono ich głównie poprzez przekaz kulturowy i zawstydzanie tego, że muszą się uśmiechać w przyciasnych butach, to wszystko jest tylko wykreowaną przez społeczeństwo fasadą.
A jak jest w rzeczywistości, to widać wszędzie tam, gdzie kobiety świetnie sobie radzą
Nie byłbym taki pewien, czy tylko fasadą. A jeżeli tak, to z jakiegoś powodu działo się tak, a nie inaczej. Mamy czasy, kiedy siła, czy agresja nie są teoretycznie tak potrzebne już. A jednocześnie jest na nie popyt jak nigdy wcześniej chyba. Owszem może tak być, że na przestrzeni dziejów kobiety były ograniczane. Ale może miało to swój sens? Dziś już nie są, a w rejonach gdzie mają pełnię praw... jest najtrudniej utrzymać monogamiczny związek. Może jednak klasyczny podział na role sprawdzał się lepiej? Prawda jest taka, że zapewne jak zauważyliście, kobiety mają problem z odejściem od facetów, którzy mają je gdzieś i przesadnie się nie angażują. Uciekają natomiast od tych, którzy okazują uczucia i angażują się. No więc... kobiecie należy pokazać jako facet, że jestem lepszy i mogę mieć inną? Wtedy ona dba i nie ucieka? Tak pytam, aczkolwiek czytałem taką tezę w pewnej książce oraz obserwując osobniki różnego rodzaju, właśnie ci (często głupki i prostaki), którzy mają wywalone mają najbardziej oddane dziewczyny/żony, które często przewyższają ich zawodowo/atrakcyjnością itd. Ciekawe to jest.
MagdaLena1111 napisał/a:okazuje, że potrafią podejmować decyzje, być dla siebie sterem, żaglem i okrętem i ogarniać siebie i swój świat, często jeszcze dzieci w pojedynkę o wiele lepiej niż z facetem u boku.
A mimo to singielek jest jak na lekarstwo, a tych co są faktycznie samotne to już w ogóle (nie znam ani jednej).
Monoceros napisał/a:W ogóle moja wizja świata i związków nie przystaje do tego, co mówicie. Kosmiczne jest to, co piszecie.
Traktuję mężczyznę jak człowieka, a nie faceta, który mi jest do czegoś "potrzebny". I szanuję to, że będzie tak silny, że nie będzie udawał, że go nic nie wzrusza, że nie ma problemów emocjonalnych i nie będzie nosił na sobie ciężarów, które spowodują, że za 20 lat będzie topił swoje trudności w alkoholu albo ucieknie, albo wpadnie w depresję. Nie widzę ŻADNEJ wartości w tym, że ktoś jest Zosią Samosią i będzie ukrywał problemy i zawsze rozwiązywał je sam. W nosie mam takiego macho, co to uważa, że jak kobieta jest w ciąży lub z dzieckiem, to jest bezbronna i ktoś musi za nią decydować.
To na poziomie świadomości. Od dawna wiadomo dzięki nauce, że nie tylko ona podejmuje decyzje, a u kobiet ta sfera podświadoma jest nadzwyczaj aktywna. I tak dziś wiadomo, że masa kobiet szuka właśnie dobrego, uczciwego faceta na męża. A jednocześnie dzieci chcą płodzić (i znaczna ilość z nich tak robi, dlatego jestem za testami na ojcostwo) z tymi mniej okrzesanymi, ale bardziej męskimi. Jeżeli masz pewność, że u Ciebie króluje ten opisany model faceta w obu sferach, to powinnaś mieć z górki. Z drugiej strony pamiętam z innego tematu jak pisałaś, że raczej nie zamierzasz wiązać się na stałe i jak pojawi się okazja na lepszego faceta, to byś zmieniła. No to uważaj, bo wrażliwy facet może tego nie znieść, nie brzmi to jak okazywanie wsparcia.
ten wątek pt. "mężczyźni mają problemy" staje się właśnie próbą przekonania innych, że to jest w ogóle straszne, że mężczyźni mają problemy, nie powinni ich mieć, bo wtedy żadna kobieta ich nie będzie chciała.
No i w sumie wyszła z tego ciekawa dyskusja.
niepodobna napisał/a:Ale to jest zdanie mężczyzn. Jeśli jakichś kobiet też, to bardzo niewielu.
Pod resztą twojego posta mogę się tylko podpisać.
Ano wiadomo, mężczyźni są debilami i wymyślają różne zjawiska, a do tego potem próbują się z nimi mierzyć
. Bo oczywiście pisać/mówić to tak jak pisałem, pewnie 99.99% kobiet przyzna, że gdzie tam one ganić mężczyzn za wrażliwość, czy coś takiego. Natomiast w praktyce już tak kolorowo nie jest i zdecydowana większość ma z tym problem i nie udzieli wsparcia takiemu facetowi. Ja temat wrażliwości/problemów przetestowałem kilkukrotnie i za każdym razem następuje oddalenie się. Prawda jest taka, że akceptować to kobieta może, ale zawsze weźmie tego bezproblemowego twardziela. Więc to taka akceptacja nie-akceptacja. Bo przecież brak problemów ITD to jest ta LEGENDARNA dzięki kobietom męska PEWNOŚĆ SIEBIE
)).
nudny.trudny napisał/a:taki związek że dziewczyna ma tylko doradczy głos ale mężczyzna wybiera ostatecznie, trochę przypominałby relację pomiędzy rodzicami i dzieckiem.
Zabawne, ale przecież masa związków tak właśnie wygląda i nawet sam to tak nazywam. Nie chcę nikogo urazić, ale na pewno wielokrotnie byliście świadkami sytuacji, gdy kobieta w jakiś tam sposób zostawia swojego faceta. A on jako singiel oczywiście przechodzi traumę, ale zaraz potem odżywa, zaczyna lepiej sobie radzić zawodowo, odnawia znajomości i przechodzi jak gdyby na następny etap w swoim życiu. To znak, że w jego związku kobieta była raczej hamulcem, a nie wsparciem. A to daje do myślenia moim zdaniem.
Generalnie wszystko by grało, gdyby na świecie było więcej szczerości. I powtórzę się, to jest przeogromny problem z komunikacją.